PDA

Zobacz pełną wersję : Krzysztof Potaczała „To nie jest miejsce do życia. Stalinowskie wysiedlenia znad Bugu



Stały Bywalec
14-04-2020, 14:52
Krzysztof Potaczała „To nie jest miejsce do życia. Stalinowskie wysiedlenia znad Bugu i z Bieszczadów”
Wydawca Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2017

Zacznijmy jak najbardziej formalnie, tj. od podstawy prawnej. Oto ona - zob. Dz.U. z 1952 r. Nr 11, poz. 63:
Umowa pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich o zamianie odcinków terytoriów państwowych, podpisana dnia 15 lutego 195 r. (ratyfikowana zgodnie z ustawą z dnia 26 maja 195 r.).
Internetowy serwis aktów prawnych:
http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU19520110063
http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19520110063/O/D19520063.pdf
Wikipedia:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Umowa_o_zmianie_granic_z_15_lutego_1951

W 1951 r. rejon dolnoustrzycki (o obszarze 480 km kw.) powrócił do Polski – w zamian za 480 km. kw., o które uszczuplono nasze ówczesne województwo lubelskie (zachodnia część miasteczka Sokal, Krystynopol, Bełz, i okolice). Tak - na podstawie lektury ww. aktu prawnego oraz zapisu w Wikipedii - można by skwitować to, co się wydarzyło w 1951 r. W sposób jak najbardziej poprawny, ale z pominięciem ludzkich losów.

Pan Krzysztof Potaczała na ponad 300 stronach swojej książki dohumanizował tę „zamianę odcinków terytoriów państwowych”. Napisał kolejny, bardzo interesujący reportaż historyczny, korzystając ze wspomnień uczestników wydarzeń, zapisów urzędowych, ówczesnych relacji prasowych. Czytając, wczuwamy się w sytuacje osób wyzuwanych z ojcowizn, przesuwanych niczym pionki (najsłabsze figury) na szachownicy. A przecież były to osoby w różnym już wieku i stanie zdrowia, osoby różnych zawodów, różnej zaradności życiowej i o różnym dorobku. Zadowolony oczywiście nie był nikt. Ale jedni byli jeszcze w stanie zakasać rękawy i rozpocząć nową egzystencję od podstaw, inni natomiast popadli w zniechęcenie i apatię, czasem już do końca skróconego w ten sposób życia. Wyjechać bowiem musieli wszyscy – tak przewidywała umowa międzypaństwowa, w tym zakresie przez obie strony ściśle wykonywana. Oporni bywali doprowadzani na dworzec i przymusowo lokowani w pociągu ewakuacyjnym.
Autor postarał się o wyjaśnienie przyczyny owej wymiany terytoriów, opisał dość długo trwające negocjacje, wskazał hipotetyczną możliwość uzyskania przez Polskę nieekwiwalentnego (większego) obszaru za dopłatą w złocie.

Krzysztof Potaczała przedstawił też cały kontekst historyczno-społeczno-etnograficzny tych dwóch terytoriów: odzyskiwanego i traconego. Poczynając od przedwojnia.
Do 1939 r. ich sytuacja była podobna, oczywiście z zastrzeżeniem, że rolnictwo na Sokalszczyźnie rozwijało się na wysokiej klasy glebach, dawało wysokie plony zbóż, a rejon Ustrzyk Dolnych bardziej nadawał się do hodowli. Etnograficznie zaś było tu i tam podobnie: Polacy i Żydzi głównie w miasteczkach, a Rusini (Ukraińcy) głównie na wsiach.
Aż nadciągnął wicher historii (niczym obecnie COVID-19). Holokaust wyeliminował żyjącą i tu, i tu, od stuleci, ludność żydowską.

Po przyłączeniu rejonu dolnoustrzyckiego do ZSRR (co trwało do 1951 r.) mieszkający tu Polacy wyjechali na ziemie tzw. odzyskane, tylko niewielka ich część pozostała na miejscu wraz z rdzenną ludnością ukraińską. Tę drugą szybko spacyfikowała administracja radziecka. Z UPA i jej sympatykami rozprawiono się dużo bezwzględniej niż u nas. Polacy natomiast z czasem przeklęli własne decyzje o powojennym pozostaniu na ojcowiźnie – w 1951 r. musieli ją opuścić i wraz z ludnością rusińską udać się w głąb Ukraińskiej SRR (ale bynajmniej nie na Sokalszczyznę).

Z polskiej części (do 1951 r.) Sokalszczyzny pozbyto się ludności ukraińskiej w ramach powojennych, niby dobrowolnych przesiedleń do ZSRR, a następnie podczas akcji Wisła w 1947 r. Pozostali tu Polacy przeżyli w 1951 r. szok – przyszło im wyjechać bądź na ziemie odzyskane, bądź do, też akurat odzyskanego, rejonu dolnoustrzyckiego.

Jak się to wszystko odbywało - niezwykle ciekawie relacjonuje p. Krzysztof Potaczała. Opisuje przesiedleńcze przygotowanie i przebieg, następnie losy samych przesiedleńców już na nowych miejscach. Zarówno tuż po wyładowaniu z wagonu towarowego, jak też po tygodniach, miesiącach i latach.

Jednak czegoś mi w tej relacji zabrakło. Autor przedstawia (wyrywkowo ale reprezentatywnie) losy Polaków wysiedlonych z Sokalszczyzny oraz losy Ukraińców (i garstki Polaków) wysiedlonych z rejonu dolnoustrzyckiego. Ci pierwsi udali się na ziemie poniemieckie i właśnie do rejonu dolnoustrzyckiego, a tych drugich władza radziecka rzuciła w głąb ukraińskich stepów. Bardzo mało natomiast można dowiedzieć się o tej ludności ukraińskiej, która zasiedliła polską część (do 1951 r.) Sokalszczyzny. Skąd się oni wzięli? Jakie kryteria przyjęła władza radziecka kierując tam w 1951 r. swoich nowych osiedleńców?

Od tamtych wydarzeń minęło już wiele lat. Krystynopol, Bełz, sokalskie Zabuże to dla nas dziś tylko punkty na mapie utraconych Kresów Wschodnich.
Natomiast odzyskany w 1951 r. rejon dolnoustrzycki (Niżnoustrickij Rajon) to przecież (m.in.) nasze dzisiejsze Ustrzyki Dolne, Krościenko, Lutowiska, Czarna, Polana, Smolnik n. Sanem, Chmiel, Dwerniczek, północne (za Sanem) skrawki Dwernika i Sękowca, całe pasmo Otrytu, etc. Kto zna Bieszczady, ten wie i kocha. Ja - znam.

partyzant
15-04-2020, 15:41
W zeszłym roku czytałem "To nie jest miejsce do życia..." i jeszcze coś Potaczały, z tym że do dzisiaj bardzo dużo szczegółów mi uciekło. Po przeczytaniu byłem wdzięczny autorowi, że zapisując wspomnienia świadków ocalił je przed niebytem. Utkwiło mi w pamięci to, że na Sokalszczyźnie ludzie zostawiali posprzątane domy tak jak na przyjecie gości, nawet z chlebem na stole. To co zastali w Bieszczadach często urągało przyzwoitości.
Nie wiem skąd, może słuchając wywiadu z byłym szefem ukraińskiego IPN-u dowiedziałem się, że wielu przesiedlonych "na stepy" Ukraińców z polskiej strony robiło wszystko, i wielu to się udało, żeby przedostać się do nadgranicznych miejscowości, po to żeby w sprzyjającym czasie wrócić jak najszybciej na ojcowiznę. Niektórzy tym tłumaczą bardzo niechętny stosunek do Polaków ludzi zza bliskiej miedzy(czekają nadal).
Podobał mi się wątek w którym przybyły ksiądz greckokatolicki(okolice Zatwarnicy) próbował ustawiać Rusinów przeciw Polakom co spotkało się ze zdecydowanym sprzeciwem tych pierwszych i ostrzeżeniem księdza żeby tego więcej nie robił.
Osobiście przychylam się do opinii, że wtedy wiele nieszczęść dawnych mieszkańców Bieszczadów sprowokowali emisariusze z innych części Ukrainy.

bartolomeo
15-04-2020, 16:42
[...] bardzo niechętny stosunek do Polaków ludzi zza bliskiej miedzyZetknąłeś się z czymś takim osobiście? Znasz kogoś kto się zetknął?

partyzant
15-04-2020, 16:53
Inaczej bym o tym nie pisał.





.

bartolomeo
15-04-2020, 17:36
Ja nigdy, a bywałem przy granicy.

jojo
15-04-2020, 18:16
Ja nigdy, a bywałem przy granicy. Ja podobnie jak bartolomeo. A teraz to tak już tęsknię żeby pojechać blisko ganicy i dalej od granicy, nawet gdyby mnie miało spotkać coś mniej przyjemnego niż dotychczas. Partyzant - ja tak sobie myślę , że tak samo jak Ciebie spotkało coś przykrego po tamtej stronie granicy , tak pewno mogło spotkać coś przykrego kogoś z sąsiadów po naszej stronie granicy. To zawsze zależy od poszczególnych / konkretnych ludzi, niezależnie od tego w jakim języku się komunikują.

don Enrico
15-04-2020, 20:49
http://forum.bieszczady.info.pl/images/misc/quote_icon.png Zamieszczone przez partyzant http://forum.bieszczady.info.pl/images/buttons/viewpost-right.png (http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?p=178313#post178313)
[...] bardzo niechętny stosunek do Polaków ludzi zza bliskiej miedzy


Zetknąłeś się z czymś takim osobiście? Znasz kogoś kto się zetknął?

Sorry ale widzę tu nieścisłość , bo Partyzant napisał

Niektórzy tym tłumaczą bardzo niechętny stosunek do Polaków ludzi zza bliskiej miedzy(czekają nadal).

Kurcze, jak to trzeba się słowa pisanego trzymać , ale ..... użyte sformułowanie Niektórzy ... nie sugerują większości, ale raczej przypadkowości
Proszę o sprostowanie jeśli źle rozumiem

partyzant
15-04-2020, 22:12
Niechęć o której napisałem nie odnosi się do dzisiejszych turystów, bez przesady. W dużym skrócie, to ta niechęć dotyczy sposobu traktowania słabszej dziś społeczności i jej spraw majątkowych(np. kościołów). O tym opowiadają ci co z tą ścianą i brakiem dobrej woli mają do czynienia.

Henio, rozumiesz właściwie. Nie tak jak moja szwagierka, która czyha na na każde słowo, którego może się czepić.

jojo
15-04-2020, 23:08
Niechęć o której napisałem nie odnosi się do dzisiejszych turystów, bez przesady. W dużym skrócie, to ta niechęć dotyczy sposobu traktowania słabszej dziś społeczności i jej spraw majątkowych(np. kościołów). O tym opowiadają ci co z tą ścianą i brakiem dobrej woli mają do czynienia.

Henio, rozumiesz właściwie. Nie tak jak moja szwagierka, która czyha na na każde słowo, którego może się czepić.

Ale Partyzant pociesz mnie chociaż, że to nie dotyczy/ dotyczyło jednak całej populacji tej wioski/miejscowości/rejonu/obłastii,
którą masz na myśli. No bo jak tak nie jest, to słabo by to wyglądało .....
Pozdrawiam Jacek

bartolomeo
16-04-2020, 08:43
Heniu, ja nie pisałem o tym co mówią niektórzy tylko o niechętnym stosunku do Polaków za "bliską miedzą". To dwie odrębne sprawy, w duszy mam fakt jak to się tłumaczy (bo sam sobie potrafię wytłumaczyć) a interesuje mnie sam niechętny stosunek do Polaków. Jeżeli lubisz kolory to sobie koloruj, ale lepiej byłoby abyś czytał co piszę jeżeli mnie cytujesz.

Ułatwię Ci zadane i nie będę już więcej tu pisał, to kolejny wątek z którego się wycofuję.


moja szwagierka, która czyha na na każde słowo, którego może się czepić.
Dziękuję.

don Enrico
16-04-2020, 20:24
Heniu, ja nie pisałem o tym co mówią niektórzy tylko o niechętnym stosunku do Polaków za "bliską miedzą". To dwie odrębne sprawy, w duszy mam fakt jak to się tłumaczy (bo sam sobie potrafię wytłumaczyć) a interesuje mnie sam niechętny stosunek do Polaków. Jeżeli lubisz kolory to sobie koloruj, ale lepiej byłoby abyś czytał co piszę jeżeli mnie cytujesz.

Ułatwię Ci zadane i nie będę już więcej tu pisał, to kolejny wątek z którego się wycofuję.

Dziękuję.
Czytam trzeci raz i dalej nie rozumiem , ale mniejsza z tym ...

Wracając do tematu czyli książki pana Potaczały to dla mnie jest rewelacyjna , pokazując stosunkowo obiektywnie temat, a przy okazji wyciągnięte zostały z zakamarków nieznane historyjki ludzkich losów
(mam na myśli rodziny o polskich korzeniach mieszkające w Czarnej)

bartolomeo
16-04-2020, 20:28
Czytam trzeci raz i dalej nie rozumiem , ale mniejsza z tym ...
Niektórzy w tej sposób wyjaśniają fakt, że ziemia jest płaska.
Nie obchodzi mnie co Niektórzy wyjaśniają, nie zgadzam się z faktem, że ziemia jest płaska.

Bez obrazy partyzant, to nie jest analogia do Twojej opinii. To przykład dla Henia.

partyzant
17-04-2020, 17:01
...Ułatwię Ci zadane i nie będę już więcej tu pisał, to kolejny wątek z którego się wycofuję...

Nawet mi się podoba to, że Bartolomeo nie dotrzymał słowa i po wycofaniu się odpowiedział.

W "realu", czyli w bezpośredniej rozmowie, pewnie porozumielibyśmy się dużo łatwiej - bez niepotrzebnych złośliwości.
Podoba mi się też ta naiwność, która wywołuje natychmiastową reakcję, gdy pada pod adresem NIEKTÓRYCH oskarżenie o antypolonizm.

Oczywiście, że nawet ja w swojej naiwności ufam, że zjawisko to nie jest powszechne i staram się każdego napotkanego Ukraińca traktować jak przyjaciela. Co tam słowa byłego ministra R.Sikorskiego, który kiedyś westchnął w wywiadzie, że na szczęście głowę tego nowego nacjonalizmu ukraińskiego udało się odwrócić w drugą stronę!!! Co tam wypowiedzi pana Wiatrowycza, Iriny Farion i wielu innych ukraińskich idoli telewizyjnych. Ukraina nie może zgodzić się sama ze sobą, to znaczy że nacjonalistyczny zachód nie może porozumieć się z patriotycznym centrum i rosyjskojęzycznym wschodem.

Oni tak samo jak My mają różne podejście do tych samych rzeczy. Czy brać dzieci na polowanie żeby uczyć je miłości do przyrody czy nie? Głupota nie zna granic. Historia jednak uczy, że dawniej brano dzieci na polowania, nawet polując na ludzi. Zasadniczo pisząc o niektórych miałem na myśli te dzieci, które oglądały takie polowania.

Czasami tak jak w górach otwiera się okienko pogodowe, tak w różnych lekturach otwierają się takie okienka na interesujący nas temat. U Potaczały też to występuje, bo podejmując ten temat inaczej być nie może. Przemknęło mi to w myślach więc zaznaczyłem w swojej wypowiedzi. Dlaczego jednak reakcja dotyczyła tylko tego fragmentu? I dlaczego od razu zapytano: Byłeś? Widziałeś?

Byłem i coś tam widziałem i słyszałem, zanadto nie przeżywam. Bardziej chciałbym wiedzieć czy reakcja to troska, czy nerwowość.