PDA

Zobacz pełną wersję : Bieszczadzkie jedzonko



Lupino
08-02-2004, 20:07
Witajcie!
Oto kilka przepisów na bieszczadzkie jedzonko zaczerpniętych od Roberta Makłowicza, który w dzisiejszym programie tam gościł. Niestety podstawowym składnikiem jest dzik.

smacznego

pozdrawiam
J.Lupino

irek
08-02-2004, 21:29
Ogladalem az mi slinka leciala :)

T.B.
08-02-2004, 22:24
Fajnie, ale gdzie te kilka przepisów?
I czemu niestety dzik?

Jaro
09-02-2004, 13:38
no to macie wiecej :)

Pozdrowka
Jaro

Jaro
09-02-2004, 13:40
cd

Jaro
09-02-2004, 13:40
no i ostatnie

irek
09-02-2004, 14:49
he he jeszcze was tvp scignie za te zdjecia ;)

Piotr
09-02-2004, 15:58
I czemu niestety dzik?
To moze być z dwóch (conajmniej) powodów :lol: :
Raz że jakby tak teraz polecieć do lodówki, to w większości (strzelam) przypadków cięzko tam będzie znaleźć dzika (jakby ktoś od razu smaka załapał), dwa, że Makłowicz "ścieme" odwala bo "sprzedają" to jako bieszczadzkie czy tam bojkowskie klimaty, a on na ekranie dziki przyrządza... :lol: :lol:

irek
09-02-2004, 16:13
trzy nie samymi nalesnikami i pierogami czlowiek zyje ;)

T.B.
09-02-2004, 20:24
Aha.
Bałem się, że chodzi o jakieś powody ideologiczno-martyrologiczne.

Ale skoro tak, to:

ad 1.
Najlepszy jest dzik z lasu, ale może być też z supermarketu. Dzisiaj to nie problem, więc jeśli ktoś nabierze smaku, to wcale nie musi się tym smakiem obejść.

ad 2.
Klimat był raczej leśny i z polskiej kuchni myśliwskiej - to fakt. Spośród wielu możliwości - z Puszczą Białowieską na czele - wybrał Makłowicz Bieszczady jako tło swojego programu i chwała mu za to.
Bojkowie i inni Rusini zapewne nie raz zjedli sobie dzika, ale być może nie był ony dzik ich podstawowym pożywieniem. "Tele-świat" jako danie z Bieszczad podał nadziewany udziec jagnięcy. Nie wątpię, że u Fredrów we dworze nie było to nic nadzwyczajnego. Jeśli jednak prawdą jest, że nie był to region zbyt bogaty, trudo uznać to danie za typowe dla Bieszczad.
Ja jestem bardzo ciekaw, jaka naprawdę była niegdyś kuchnia tamtego regionu w różnych warstwach społecznych? Czy w ogóle możemy mówić o kuchni bieszczadzkiej? Na starym bieszczady.info było "jedzonko po bieszczadzku", ale - prawdę mówiąc - nie było tam chyba niczego nieznanego w innych regionach.

ad 3.
Irek powiada, że nie samymi naleśnikami i pierogami człowiek żyje.
No jasne - trudno żyć samymi deserami! :roll:

Piotr
09-02-2004, 22:01
Czy w ogóle możemy mówić o kuchni bieszczadzkiej?:

No na pewno mozemy, tylko trzeba byłoby to jakoś podzielić. Zalezy tez jaki okres czasu/dziejow masz na mysli. Jeśli dawniej, to tak jak piszesz - Fredro zapewne z dziczyzną problemów nie miał :) Natomiast mieli go na pewno Bojkowie i Łemkowie, którzy zazwyczaj byli ubodzy, co nie znaczy że wszyscy, ale w kazdym razie o mięsie, a zwłaszcza o dziczyxnie wiekszość mogła jedynie pomarzyć,zadowalając się prostymi, aczkolwiek byc moze smacznymi potrawami bezmiesnymi. Typowe dania łemkowskie: rzadka zacierka z mąki pytlowej, żytniej lub pszennej; żur z mąki owsianej,
polewki z suszonych owoców, zacierka na soku z kwaszonej kapusty; zabielana mąką serwatka, zacierka na mleku z roztopioną bryndzą, kleik mączny z masłem, kasza pszenna z owocami, ziemniaki, kapusta z fasolą, grochem albo kwaszona - jadłospis oparty na potrawach macznych i owocach oraz warzywach. Bojkowskie w sensie skladników podobne (np.podpłomyki + obowiązkowa horiwka :) Ciekawe w pewnym okresie były tez sprzety: np. "stół" - w grubym brusie (taki dość gruby "bal" nieobrzynany) wydrązone były miski i do tego nalewało sie jedzenie. Po posiłku gospodyni myła "miski" i przykrywała to obrusem. Musze taki patent wprowadzic w domu - jaka oszczędność ;)
Dziś w Bieszczadach zjesc coś naprawde tradycyjnego to rzadkośc, szczerze mówiąc jeszcze mi sie nie udało - przydałaby sie konkretna karczma z konkretnym jadłem - a nie wszedzie tylko pierogi i placki po bieszczadzku tudzież węgiersku.
Tradycyjne potrawy widac co nieco na święta, miałem okazje spędzić wiele świąt w Bieszczadach czy to BN czy Wielkanoc,a przy okazji pobróbowac specjałów z innych "obrzadków". Z całą pewnością można mówić o kuchni bieszczadzkiej - tylko ona teraz taka troche w podziemiu... Cóż - wygoda :)

asiczka
09-02-2004, 22:04
[quote=T.B.]Czy w ogóle możemy mówić o kuchni bieszczadzkiej?:


Z całą pewnością można mówić o kuchni bieszczadzkiej - tylko ona teraz taka troche w podziemiu... Cóż - wygoda :)

ufffffffff... dobrze, że nie baranina.... :mrgreen:

T.B.
09-02-2004, 22:30
Asiczka!
Na czterech :?: :oops:

Anka
09-02-2004, 23:39
'Rybołóstwo, zwłaszcza dla mieszkańców wsi położonych nad Sanem i jego głównymi dopływami było ważnym źródłem zaopatrzenia w dodatkową żywność....
Najczęściej łowiono pstrągi, brzany, jelce, węgorze, łososie, szczupaki, miętusy i świnki...'
A. Potocki 'Wokół bieszczadzkich zalewów'

Przydałaby się prawdziwa karczma?
'Podstawą konsumpcji w karczmie było piwo i gorzałka. Wino było w użyciu tylko po dworach. Gorzałka zwana siwuchą była mocna i miała nieprzyjemny zapach. Dla lepszych gości zaprawiano ją anyżem lub miętą....Obok trunków można było na ogół kupić w karczmie kiełbasę , wędzoną słoninę, boczek, wędzone i marynowane śledzie....
tamże.

Smacznego.
:D :o :? :P

Piotr
10-02-2004, 00:24
Przydałaby się prawdziwa karczma?
'Podstawą konsumpcji w karczmie było piwo i gorzałka.
Jak ja zwał tak ją zwał - grunt zeby mozna było zjeść coś dobrze a tradycyjnie. Są w kraju takowe, w B niestety na razie niet :(

Lupino
10-02-2004, 22:45
Witajcie.
Dziękuję nowemu koledze za dokończenie tych zdjęć bo byłem przekonany że można wkleić przynajmniej dwa.
Niestety dzik bo po pierwsze jest to towar deficytowy, po drugie nie wszysce forumowicze jedzą mięso :) a po trzecie ile razy dziennie można jeść dzika?
za to widoki były piękne i oto jeden z nich.

Pozdrawiam
J. Lupino

admin
11-02-2004, 09:56
Witam!

A ja z dobrze poinformowanego w temacie źródła słyszałem że to pic na wodę :) to gotowanie Makłowicza.

Ma ponoć zastęp kucharzy i to oni gotują a on tylko prezentuje to przed kamerą!
Mając (niewielkie) doświadczenie z kuchni hotelowych zaczynam coś podejżewać :) patrząc np. na to jak Pan Makłowicz operuje nożem ;)
Ale może się nie znam :)

T.B.
11-02-2004, 21:52
Telewizja "może wszystko", ale to chyba zanadto rozwinięta teoria spiskowa.
Makłowicz jest najpierw smakoszem, potem krytykiem kulinarnym, a dopiero na końcu kucharzem. Sposób wykończenia dań w jego programach (najczęściej napaprane na talerzu) wskazuje raczej na jego własnoręczną pracę, niż na sztab ukrytych za kamerą kucharzy. Niemniej jego propozycje kulinarne, to naprawdę dobra - smaczna i zdrowa - kuchnia.
Na dodatek dania są łatwe do wykonania. Gdyby nie wersja Makłowicza, nie wiem czy kiedykolwiek zdecydowałbym się na robienie karpia po żydowsku. A tak - zrobiłem, był wyśmienity i wyszło to, co miało wyjść (sądząc z dołączonego do przepisu opisu wrażeń smakowych, których należy się spodziewać).
Nóż - cóż nóż? Maciej Kuroń też nie posługuje się nożem jak ktoś, kto zarabia na chleb pracując w kuchni. Ale podejrzewam, że w tej sztuce wygrywają ci, którzy najwięcej kroją, a nie ci, którzy najlepiej gotują. :?