PDA

Zobacz pełną wersję : Relacji część 5 i niestety(a może nareszcie) ostatnia



sprzysiezony
25-02-2004, 21:57
"....Czwarta nad ranem,może sen przyjdzie...."-jak to śpiewa Krzyś Myszkowski w "Czarnym bluesie o 4 nad ranem"........
Nas czekała pobudka o czwartej rano,a nie oczekiwanie na sen....
Zegar wiszący w sali kominkowej cztery razy powtórzył swoje "bim-bom"-czas wstawać....Ewa zaparzyła herbate do termosu,szybkie śniadanko,pamiątkowy wpis do księgi gości,plecaki na grzbiety i o 5 rano opuszczamy gościnna ,uspioną Kolibę,wzdychając smutno.....Dobrze Nam tu było.....Marysiu-Pamiętamy o zaproszeniu na Maj....do zobaczenia w Maju.....
Na dworzu snieg sypnął nam w oczy;ruszyliśmy przysypanym szlakiem w dół,do Bereżek.Po kilku przewrotkach i ślizgach dotarliśmy na przystanek autobusowy.
Przysiedliśmy w wiacie,a ewa wyjęła z plecaka termos z herbatą.wtem,z śnieżnej zadymki wynurzyło się dwóch strażników granicznych z prośbą o dokumenty(w końcu bylismy o krok od granicy) ....Już po wejściu do autobusu Ewie przyszła do głowy myśl,że mogłem uwiecznic ta kontrole na przystanku .....ale było już za późno :(
W szarówce przedświtu dojechaliśmy do Leska,gdzie Byliśmy umówieni z Wajsikiem
Za Nami zostały zaśnieżone szczyty "Carycy",Magury,Otrytu.....ciężko wyjechać z Bieszczad.....jakaś "cząstka" człeka za każdym razem działa jak "hamulec";nie chce puścić człeka "w doliny"......
Z dworca autobusowego zadzwonilismy do wajsika,z info,że juz jesteśmy i czekamy na Niego....."hamulec" jeszcze raz szarpnął-wajsik musiał w ostatniej chwili zmienic plany i nie mógł Nas podrzucic do Krakowa.Zaofiarował się podrzucić Nas w jakiieś dogodniejsze dla autostopu miejsce....
Po krótkim oczekiwaniu wajsik Podjechał po Nas na dworzec,i {"posypując głowę popiołem' Zawiózł Nas do Brzozowa.(Wajsik-jak widzisz-dojechaliśmy,więc problem nie był aż tak duży :) Jeszcze raz WIELKIE DZIEKI ZA WSZYSTKO :D )
Pożegnawszy Wajsika ruszylismy ze zmiennym szczęściem w dalszą drogę
do Krakowa.
W promieniach zachodzącego Słońca ,dzięki wyrozumiałym kierowcom zatrzymującym się w tych dozwolonych ,jak i tych "mniej" dozwolonych miejscach dotarliśmy do Krakowa....I to własciwie byłoby juz tyle......nie?.....a ,prawda,"zapomniałem' napisać o moim "konflikcie " z Wickim :)......ale co to za "konflikt',po którym nawet blizna nie zostanie:)....a zresztą-powinno sie pamiętac tylko o tym ,co miłe,a przykre wspomnienia powinny szybko ulatywać z pamięci,by zostawic jak najwięcej miejsca na nowe,jeszcze ciekawsze wspomnienia z kolejnych wypadów w "Biesy". :-) Do zobaczenia na szlakach.
Sprzysiężony.

Stały Bywalec
26-02-2004, 11:58
Tak jak napisałem już Ewie, wypad w Bieszczady i jego opisanie - wspaniałe.
Jeśli będziecie w tych samych stronach w II połowie września, to być może się na szlaku (lub w "Piekiełku") spotkamy.

kryspin
27-02-2004, 21:45
Szkoda że to już ostatnia część. Ale jak fantastycznie brzmią słowa o cząstce człowieka działającej jako hamulec przed wyjazdem z Bieszczad. Ile razy tego doświadczyłem, i mówiąc szczerze nie przypuszczałem, że potwierdza się to u innych. Myślałem że tylko mnie się pod kopułą przestawia jak widzę te góry.

kryspin

Jaro
04-03-2004, 22:15
gdyby ktos chcial zobaczyc cala relacje razem z fotkami zapraszam tu http://bieszczady2.republika.pl/index/wyprawa_es.htm