PDA

Zobacz pełną wersję : W sezonie nie jest źle...



Piotr
05-07-2004, 12:36
Takie sobie porównanie, w dobie ciągłego narzekania na ogromny ruch w Bieszczadach, zawalone szlaki, tłumy, itp.
Tatry - wiadomo, toteż z wielu przyczyn, wśród których była niewątpliwa tęsknota za gór widokiem, wybrałem się minionego weekendu na rekonesans po Beskidzie Śląskim oraz Żywieckim, porównując sobie przy okazji jak to tam obecnie jest w stosunku do Bieszczadów. Rano przejechalem Ustroń i Wisłę, zaskoczony w tej drugiej dosć niemrawym ruchem i sporą ilością wolnych miejsc na parkingach, oprócz tradycyjnie zawalonego parkingu pod krzesełkami na Czantorię. Nie znalazłwszy tu jednak nic ciekawego dla siebie, pojechałem dalej wspinając się serpentynami na Kubalonkę. Na Kubalonce w godzinach przedpołudniowych ruch także dośc niemrawy, knajpy puste,aczkolwiek robi wrażenie wybór jadła regionalnego i na regionalne podrasowywanego, czego w Bieszczadach człek praktycznie nie uświadczy, nie licząc niesmiertelnych placków po bieszczadzku, itp. W knajpie "U Michała" robiąc sobie przerwę, zauazyłem, że jedzenie jst tu droższe niż w Bieszczadach, czym jestem miło zaskoczony, aczkolwiek trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż Kubalonka wysoko sie znajduje to i na ceny wpływ to miec mogło. Wśród wielu potraw, głównie mięsnych o dość ciekawych i oryginalnych nazwach, można wybierać bez liku, co się chwali. Od pieczonej baraniny pod rózną postacią, tac mnicha, "kociołków dla dwojga" (którymi i czwórka by sie najadła), po niexle brzmiące "golonko w piwie pieczone na grillu bez kości". Tu niewątpliwie B są w tyle, jak na moje oko. Nie brakuje dokoła oscypków, buncu za to nie widzialem. Oscypki nieznacznie droższe niż te bieszczadzkie, choć to zalezy gdzie się kupuje.
Po krótkiej przerwie, zjechałem sobie przez Istebną i Koniaków do Milówki. W Koniakowie warto nabyć produkt już dobrze znany w całym kraju, mianowicie oryginalne koniakowskie koronkowe stringi.
Widoki wspaniale, bo i pogoda dopisała, wsje wzgórza usłane kopami z sianem. Kopy takie dziwnie chude, ale taki tu zwyczaj widać mają, że siano wyłącznie na sochach suszą, czego w Bieszczadach mniej widać, gdyż tam ze stojaków częściej się korzysta, przez co i kopki bardziej pękate i pojemniejsze są - aczkolwiek nie wszędzie,zawsze soche prościej zrobić, niż trójkątny stojak. Widoki wspaniale, aczkolwiek, to nie to co te bieszczadzkie pustkowia - tu zabudowa gesta dom przy domu, a i gdzie sie nie obrócić w odali domy, pola, drogi.
W jednej z dolin Kamesznica, wioska dośc ciekawa, a to z tej przyczyny, iż ksiądz miejscowy zabronił alkoholu spozywać parafianom, i one (parafiany) sie go podobno słuchają. W sklepie czy knajpie wódki, wina i piwa nie uświadczysz. Tak sobie mysle, co by to było jakby onego kaznodzieje do Wetliny eksportowali...
W milówce ruch już spory bo i godzina się słuszna zrobiła, więc turysci posciagali ze wszystkich stron, Solina sie w kazdym razie umywa ze swoim niby-tłokiem. Golce śpiewali "Do Milówki wróć" - ale po kręceniu sie w korkach,tłoku na chodniku i knajpach,jakoś tam nie specjalnie chce się tu wracać. Na szczęscie do domu strazaka trafiłem, przed ktorym na koniec orkiestra deta z Milówki koncert mieć miała,a grali słusznie więc i humor sie nieco poprawił.
Ponieważ dzień sie kończył, a ja przez stanie w korkach i kolejkach gór tak na dobra sprawe jeszcze nie uświadczyłem, czym prędzej zjechalem do Wgierskiej Górki, tu jednak widząc tłok i tłum jeszcze wiekszy, udałem się na niby-ubocze do Żabnicy, wioski dłuuugiej, a ładnej z ktorej wiele szlaków w Beskid wychodzi. Uciekając od zgiełku i głównej drogi, z roczarowaniem zauwazylem,że im bardziej w doliną sie zagłebiam i dalej od głównej drogi, tym jakoś ludzisków wiecej się pałęta, a samochody gorzej jak przy drodze w Wołosatym. Pod koniec wsi witają dobrze znane z bieszczadzkich dróg niekoniecznie głównych, takie ogrągłe tablice z czerwoną obwódka i białym kółkiem w środku. Im bardziej za tablicę sie człowiek zagłębi,tym ruch samochodowy wiekszy siakiś. Nie wiedza ludziska, że szlabany mozna postawić, jakich w B pelno, to i niech mają.
Jeszcze póxniej się zrobiło, więc czas jakichś widoków zasmakować. Na halę Boraczą się zatem udałem, aczkolwiek przyznaje, iż pierwszy raz wyszedłem z założenia, że na cholere będę tam szedł na nogach :), tedy postanowiłem spróbować jak daleko samochód mój wyjedzie. Całkiem dobrze sobie radził, toteż wyjechalismy tak że wyżej juz sie nie dało, okazało się w dodatku,że na samej górze znajomy pensjonat prowadzi, toteż nasza jazda legalna była całkowicie co uspokoiło moje sumienie, gdyż do pensjonatu dojazd zakazany nie jest. Widok z tarasu cudny, w Bieszczadach takiego nie uwiadczysz, bo i takich tarasów nad głębokimi dolinami nie ma, a i doliny nieco innej budowy, toteż warto sie było tu wybrać - na stare bądź co bądź z lat szkolnych śmieci.
Powrot tą sama trasą,z prędkością nieco przekraczającą 5km/h, mniej więcej tak sie jedzie drogą, jakby w sobote po zaporze solińskiej chciał pojeździć. Ludziska chodzą po wszystkich stronach drogi, auta trąbią, muzyka zewsząd gra (niekoniecznie regionalna), hałas, kurz, brrr. Dojazd do glównej drogi nie tylko niczego nie poprawił, ale pogorszył wręcz. Z Przełeczy Kubalonka zjechalwszy, pokonanie 10km odcinka zajęło dośc grubo ponad godzinę, czego w Bieszczadach jak zyję nie widziałem. Wisła zapchana gorzej niz Krupówki, przegląd mody na chodnikach i pokaz aut i motorów na drodze. Wszystkie parkingi, kafejki zapchane do bólu. Na szlaki kolejka, na wyciągi jeszcze gorsza. Zgiełk, wrzawa, klaksony, z prawej wyprzedają rowery i piesi z lewej motory, środek drogi zapchany do bólu, gorąc. Chyba tylko za Gierka bywało tu więcej ludzi.
Ufff - wyjechałem. I na razie ni wracam. Nie ma co narzekać na Bieszczady. Zawsze może byc gorzej. Znacznie gorzej.

iza
05-07-2004, 14:29
A............ już tak sobie planowałam do Szczawnicy sie wybrac ....... i sie nie wybiore ,
dzieki Piotr .
Ostatecznie w korku to sobie moge dzien spedzic na miejscu , zawsze to taniej wyjdzie .

Kriss40
05-07-2004, 16:46
Droga Izuniu!
Ty lepiej nic tam nie kombinuj, tylko wal jak w dym w Biesy z międzylądowaniem w Warszawie...
Pozdrawiam (i zapraszam)

Michał
05-07-2004, 18:47
Takie sobie porównanie, w dobie ciągłego narzekania na ogromny ruch w Bieszczadach...........

Witaj Piotrze!

A nie lepiej było dryndnąć i zostać w "Medyku"?

Cosik mi się widzi, że ze złości, że to nie Bieszczady dokuczasz tym, którzy mają we krwi korki, smród spalin, łamanie wszelakich zakazów i w dupie głębokiej murzyna zielonego obcowanie z kulturą.

Oj nieładnie, nieładnie.

P.S.

Tyroz po naszemu - trza było się kopyrtnąć na bezluki ino samemu. Baba do garkuchni a my ze smyrkami w dziwoj.

Pozdrawiam

Piotr
19-07-2004, 00:48
Cosik mi się widzi, że ze złości, że to nie Bieszczady dokuczasz tym, którzy mają we krwi korki, smród spalin, łamanie wszelakich zakazów
E tam zaraz dokuczam ;)
Obiektywnie porownuje jeno, własnie wrócilem z Gór Stołowych. Przepiekne formy skalne, drugich takich w Polsce nie ma - kto był to wie, ktonie był to polecam - warto. Są i "bieszczadzkie" akcenty - np. Piekiełko,ale to niestety nie kończy się pierogami,a jedynie "Diabelska kuchnią".
Jak na ruch 10 razy wiekszy niż w B, rzuca się w oczy czystosć na szlakach. Nie ma bezmyślnie rzucanych papierków i butelek - no może ze dwa widzialem. Szlaki świetnie oznakowane, żaden malkontent sie nie doczepi. 80% ludzi smiga w sandałkach i klapkach, nie wywołując o dziwo zgorszenia,co nie znaczy że nalezy to pochwalać, bo o wypadek nietrudno, zwłaszcza że to głównie skały i schody.
"Wjazd" do Parku Narodowego Gór Stołowych - 5zł,a więc nieco drożej niż w B, choć ten pierwszy mozna zejść wzdłuż i wszerz w 1 dzień. Ciekawostką jest pobieranie opłaty nie na dole, tylko na górze, konkretnie na Szczelińcu Wielkim (a propos - w jednej ze szczelin Szczelińca udało mi się dziś zobaczyć śnieg,co 18lipca przy 30st upale jest ciekawe) i to powyżej schroniska - można więc za friko wyjść na góre i zejść, dopiero wejście do skalnego labiryntu jest płatne. I jakoś na tym nie tracą - w B nie do pomyślenia. Jest też coś takiego jak kosze na śmieci, no ale nie ma co porownywać - tu ma kto to zbierać. Nie brakuje smarkaterii ktora koniecznie musi wyjść na jakis tam głaz żeby sobie zrobić zdjęcie - niewazne że park. Podobnie jest na Krzemieniu inie tylko.
Psów wprowadzać nie wolno - czyli wiadomo że każdy to olewa :) Psiaki róznej maści spacerują w góre i w dół nie zwracając niczyjej uwagi.
Potrafia tu mieć pomysł na biznes. Hitem jest pajda chleba ze smalcem i kiszony ogóras prosto ze słoja. Komplet - 3zł. Pajda jest solidna, choć to tylko pół kromki chleba. Ale za to jakiego :) Kupuje to mnóstwo ludzi, nie patrząc nawet na kiełbaski z rożna czy oscypki. Liczy sie celny pomysł, nawet gdyby był celny tylko na krótko. Oscypki sprzedają także z grilla - w B jeszcze nie wiedzą że tak można ;) Pstrągi prosto z sadzawki - wybierasz delikwenta, klientka mu po łbie i na ruszt. Bleee.. ;) Coś jak w Mucznym czy Przysłupie, ale oczywiście 3 razy taniej :P Bleee..
Mimo wszystko nie ma tu czegoś co jest w Bieszczadach, ale odwrotnie też to działa - a o wszystkich górach tego powiedzieć się nie da.
Drogi kicha - są nawet takie jak Berehy - Nasiczne. To podnosi na duchu ;)
Chyba nastepnym razem pojade juz w B :)

Piotr
19-07-2004, 00:51
i jeszcze:

Piotr
19-07-2004, 00:53
i jeszcze

Stały Bywalec
21-07-2004, 07:19
Wszędzie tam, gdzie nieskażona natura, jest pięknie.
Piotr, jak widzę, nie ogranicza się (i słusznie) do turystyki bieszczadzkiej.