PDA

Zobacz pełną wersję : Maszt radiowy na Horodku i schronisko na Łopienniku



Lech Rybienik
22-07-2004, 15:55
Witam.
Poszukuje wszelkich informacji na temat byłego schroniska na Łopienniku,
oraz masztu radiowego który stał opodal, ale już nie stoi.
Zwłaszcza chodzi mi o foto, oraz różne historie związane ze schroniskiem.
Jeśli ktoś ma lub natknął się na jakąś publikację, będę zobowiązany za info.

Lech

damian
22-07-2004, 16:03
W książce Potockiego o zakapiorach, jest anegdota o francuskich studentach i Piotrze "Francuzie". Bardzo śmieszna. Dzieje się właśnie w schronisku pod Łopiennikiem. A co ciekawego planujecie?

Lech Rybienik
22-07-2004, 16:10
Na razie nic...
Poszwędałem się trochę po ruinach, znalazłem stare śruby z masztu, kilka przerdzewiałych puszek, butelki po piwie sprzed chyba półwiecza, i tak zastanawiam się jak to drzewiej bywało..., poza tym interesuje mnie czy maszt był wojskwy czy cywilny, nie znalazłem sladów umocnień (nie szukałem, dopiero teraz mi to do głowy przyszło).

Lech

Marcin
20-04-2010, 10:15
Na stronie Piotra jest bardzo ciekawy fotoreportaż z zdjęciami z lat 50 ubiegłego wieku... Na jednym z nich jest przełęcz nad Łopienką a po lewej stronie Horodek z masztem. Zdjęcie autorstwa Jacka Nawrota z http://www.twojebieszczady.pl/dawne/retro.php

Misieg
20-04-2010, 14:05
Trochę informacji o schronisku zgromadzono w tym wątku:http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=3341

Dodatkowo stare zdjęcia schroniska są w tym wątku:http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=2379&page=19

Zdjęcia pozostałości schroniska: http://www.twojebieszczady.pl/piesze/lopiennik.php

info z COTG:
Jako jedno z pierwszych po wojnie powstało natomiast
schronisko pod Łopiennikiem w Bieszczadach. Wiosną 1965 roku Rada Okręgowa ZSP w
Warszawie zakupiła od wojska budynek dawnego posterunku obserwacyjno-meldunkowego, a
raczej jego ściany i dach za symboliczną cenę. Remontem kierował student Politechniki
Warszawskiej Witek Cygan. 23 października 1965 roku schronisko zostało oddane do użytku.
Kolejnymi jego kierownikami byli Leon Kłosowski, Olgierd Łotoczko i Maciej Pytel. Schronisko
spłonęło w 1986 roku.

natomiast w wikipedii: Chatka na Horodku (http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Horodek_%28g%C3%B3ra%29&action=edit&redlink=1) (889 m n.p.m., nad Dołżycą (http://pl.wikipedia.org/wiki/Do%C5%82%C5%BCyca_%28powiat_leski%29), obok Łopiennika (http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81opiennik)) (1965-1977)

..i ciekawa "wiadomość z ostatniej chwili" tj. 2007r. Studenckie schronisko, które znajdowało się w masywie Łopiennika (dokładniej na zachodnim stoku Horodka) zostanie ODBUDOWANE!!! Schrosniko to spłonęło w 1977 roku. Schronisko było bliźniaczo podobne do obiektu na Połoninie Wetlińskiej. Shronisko zaadaptowane było w budynku po posterunku wojskowym. źródło: http://www.krosno24.pl/opinie.php?podstr=temat&topicid=2533

Basia Z.
20-04-2010, 15:01
Spłonęło na pewno w październiku 1977.
Byłam wtedy na 9-dniowej trasie rajdu "Połoniny", mieliśmy rezerwację w tym schronisku, a spaliło się dosłownie kilka dni przed tym zanim tam dotarliśmy.

Ostatecznie spaliśmy gdzieś w Smereku (wtedy był to Świerków), a podchodząc na Łopiennik mijaliśmy dosłownie jeszcze dymiące pogorzelisko. Bardzo przykry widok.
Rzeczywiście fajnie byłoby gdyby to schronisko odbudowano, miejsce jest piękne.

B.

Misieg
20-04-2010, 15:45
Kilka informacji o pożarze schroniska:Ostatnim opiekunem był pan Andrzej Gąsiorowski znany przewodnik beskidzki i obecny szef Galicyjskich Gospodarstw Gościnnych. Teddy Kawulicz jako jeden z pierwszych stanął przy płonącym schronisku. Historia jest ciekawa i nawet w niej pojawia się famme fatale.

Marcin
20-04-2010, 16:33
Przypomnę tu wersję Jednego z Pulpitów (wydaje mi się najbardziej wiarygodna):

Byłem troszeczkę związany emocjonalnie ze schroniskiem w latach jego świetności, więc postaram się napisać, co pamiętam. Jednak zastrzegam, że nie jestem pewny dokładnych dat, a na sprawdzanie nie mam czasu, więc wybaczcie ewentualne nieścisłości.

Zbudowano w Bieszczadach dwie takie budowle – pod Łopiennikiem i na Połoninie Wetlińskiej (obecne schronisko, nie licząc dobudówek i przeróbek Lutka). Co do przeznaczenia wojskowego budowli w momencie budowy – prawda. Warto tylko dodać, że budowle były sprowadzone ze Słowacji, a obok nich pobudowano drewniane wieże – triangulacyjne ? do obserwacji terenu ?
Zmieniły się strategiczne koncepcje kontroli terenu i budowle zostały opuszczone przez wojsko.

Tu należy dodać, że początki turystyki zorganizowanej w Bieszczadach – od początku lat sześćdziesiątych – to jest robota warszawskiego SKPB i ALMATUR-u. Jak było politycznie tak było, ale ALMTUR dofinansowywał zorganizowane obozy studenckie i dużo zrobił w dziele Studenckich Baz Namiotowych i prymitywnych schronisk w Bieszczadach – właśnie Łopiennik, Szczerbanówka, Prełuki, Stary Łupków, Bystre.

I właśnie chyba w połowie lat sześćdziesiątych ALMATUR warszawski przejął (wydzierżawił ?) budowlę pod Łopiennikiem, tworząc tam skromne schronisko jako zaplecze noclegowe dla zorganizowanych studenckich obozów wędrownych.

Pierwszym szefem był Cygan, który uruchomił schronisko, zrobił jakieś skromne remonty (na to nigdy nie było za dużo pieniędzy) i zaczęło to funkcjonować. Było biednie, ale fajnie i coraz bardziej kultowo.

Cygan postanowił pójść w świat, zdaje się, że objął jakieś schronisko w Gorcach. Z łapanki szefem schroniska został Leon. Typowy przedstawiciel „bieszczadników” tamtych lat – żadnych związków z turystyką, sezonowy „jagodziarz”, taki trochę bieszczadzki „bezprizornyj”.
Generalnie kontaktowy i nawet lubiany, ale żadnych chęci do działania w schronisku, zrobienia jakiejś sensownej roboty. Co gorsze zaczęło tam rezydować okresowo coraz więcej kolegów Leona, co zaowocowało zmianą atmosfery schroniska na nie całkiem turystyczną.

Leona delikatnie pogoniono i pojawił się Olgierd Łotoczko, chyba późną jesienią 1967 r., lub zimą 1968 r., w każdym razie w marcu tegoż roku tam go poznałem. Historyk sztuki z Wrocławia (tak mówił, a nie konserwator), świetnie zapowiadający się poeta z ogólnopolskimi debiutami, znany w środowisku literackim, uroczy towarzysko człowiek, oryginał trochę pozujący na bieszczadzkiego twardziela. No, ale o nim więcej innym razem, bo tego był warty.

Olgierd miał wielkie plany rozbudowy i unowocześnienia schroniska, a co najważniejsze chciał stworzyć w Bieszczadach coś na kształt regionalnego centrum kulturalnego. Był samodzielnym autorem szczątkowej renowacji cerkwi w Łopience, urządzenia w jej murach otwartego salonu rzeźby i zabudowy otoczenia cerkwi starymi miejscowymi chałupami, coś jakby wioska-skansen, turystyczno-kulturalna.
Wiele w tej sprawie się działo, ale to odrębny, duży temat, może innym razem.

Olgierd prowadził schronisko ze swoją piękną żoną Lilką, dochował się syna, któremu dał na imię Azja. I niestety nastąpiła ta tragiczna śmierć w Hindukuszu.

Po Olgierdzie był Maciek Pytel – czy był ktoś pomiędzy nimi ? chyba nie.
Maciek, absolwent warszawskiej SGPiS, oddał się schronisku całym sercem i duszą. Turysta, świetny organizator, lubiany przez wszystkich, zaczął z rozmachem remont zaniedbanego schroniska. Wydębił od ALMATUR-u pieniądze, dołożył sporo swoich, zajeździł swojego „malucha” (złapała go milicja, kiedy nim przewoził 10 worków cementu, każdy po 50 kg), a co najważniejsze skupił wokół siebie grono pasjonatów, którzy pracowali społecznie przy remoncie (Otrytczycy to doskonale zrozumieją, tak samo Ci, którzy kiedyś budowali schronisko na Przysłupiu Caryńskim).

Prawie wszystko w schronisku i jego otoczeniu zostało zrobione. Pozostał problem wody. Ci, którzy tam bywali lub orientują się gdzie stało schronisko wiedzą, że wydajne źródełko, na ścieżce dojściowej z Dołżycy, było jakieś 200 m przed schroniskiem, u stóp stromego zbocza.
Podstawowym sportem wśród bywalców był bieg do schroniska z dwoma wiadrami wody na czas, po chyba około osiemdziesięciu schodkach, przy czym ubytek wody poniżej wrąbków na wiadrze oznaczał dyskwalifikację.

Maciek z konieczności wymyślił sobie, że przy źródełku zbuduje porządną myjnię dla ludzi i na dodatek saunę. Zgromadził już prawie wszystkie potrzebne materiały i we wrześniu (którego roku ?) miało to być robione.
Ale nawinęła mu się okazja do znakomitej przygody – koledzy filmowcy zaprosili go na wyjazd turystyczno-filmowy gdzieś do dalekiej Azji wschodniej. Ponieważ do zrobienia pozostało bardzo niewiele uznał, że pojedzie.

Jednak do rozwiązania był problem – kogo zostawić na gospodarstwie szefem. W tym czasie stałymi rezydentami schroniska byli:
Halika – włócząca się od kilku lat po Bieszczadach polonistka z Łodzi, próbująca zaczepić się na etat w jakiejś miejscowej szkole (niestety mała wyższe wykształcenie, więc bez szans);
Maciek (chyba tak miał na imię) – człowiek, który prawie od początku pracował przy remoncie, kowal, cieśla, stolarz, niezwykle pracowity, zrobił w schronisku niesamowitą robotę fizyczną. Niestety, człowiek z pewną wadą psychiczną, dostawał małpiego rozumu już po pięćdziesiątce wódki, o czym Maciek Pytel doskonale wiedział, bo niejeden raz to przeżył.

Wybór był niezwykle trudny, więc Pytel wybrał, jak mu się zdawało, wyjście salomonowe – oboje zostali namaszczeni na współszefów.
Tu kilka słów o sprawie Maćka pomocnika. Pytel przez cały czas walczył z ALMATUR-em o dodatkowy etat dla schroniska, właśnie dla Maćka pomocnika. Takie były czasy, że na to nigdy nie było pieniędzy, przecież zawsze prawie wszystko szło dobrze siłami wyłącznie społecznymi.
Ale sprawa dodatkowego etatu w tym przypadku rokowała nieźle, w każdym razie wyjeżdżając Maciek Pytel był pewny, że to zostanie załatwione i takie przekonanie chyba zostawił Maćkowi pomocnikowi.

I tu moja wersja, którą weryfikowałem na podstawie wielu bezpośrednich informacji i w wielu źródłach.
Chyba koniec września, upalnie, Maciek pomocnik schodzi do Cisnej. Na poczcie odbiera list do schroniska. Jest to oficjalne pismo z ALMATUR-u, że dodatkowy etat dla schroniska nie został przyznany. Maciek pomocnik jest strasznie rozżalony(relacja ludzi, którzy z nim rozmawiali w tym czsie), wypija kilka wódek i wraca do schroniska. Przy źródełku spotyka Halinkę, która zajęta jest praniem. Pyta się jej, czy ktoś jest w schronisku. Halinka odpowiada, że ta dwójka turystów, która tam mieszkała poszła w góry.

Maciek pomocnik idzie sam na do schroniska. Za kilkanaście minut schronisko płonie.

Być może cdn.

ciągu dalszego niestety już nie będzie

sir Bazyl
01-05-2010, 19:38
(...)

Zdjęcia pozostałości schroniska: http://www.twojebieszczady.pl/piesze/lopiennik.php

(...)

Jeśli się nie mylę to są tam tylko zdjęcia sławojki schroniskowej, której dwa ujęcia poniżej (Horodek1 i 2). Zgodnie z opisem są tam też resztki wieży (Horodek3 i 4) oraz podmurówki schroniska (Horodek 5 i tutaj http://forum.bieszczady.info.pl/showpost.php?p=102277&postcount=1398 ). Jeszcze w okolicy jest taki słaby zarys kamiennej, niedużej podmurówki, prawdopodobnie po drewutni lub innym pomieszczeniu gospodarczym.

barszczu
06-05-2010, 23:00
Ciekawe informacje, zdjęcia i wspomnienia o schronisku są zawarte w książce "Pół wieku w górach 1957-2007" czyli dzieje SKPB w Warszawie, Warszawa 2007, wyd.SKPB Warszawa.