PDA

Zobacz pełną wersję : Relacja z wyprawy w Czarnohore



Szaszka
04-10-2004, 19:36
Zapraszam do lektury - na razie jest to pierwsza cześć, pracuję nad kolejnymi. :)

http://www.bieszczady.net.pl/

pozdrawiam,
Szaszka

wowka
04-10-2004, 20:55
Relacja ciekawa. Przypomniałem sobie jak kilka lat temu dwóch moich znajomych pojechało do Lwowa, jeden z nich pierwszy raz był na Ukrainie. Własnie on w okolicach Dworca Stryjskiego poszedł "załatwić się" w pobliskie krzaczki, tam ujął go milicjant i zaprowadził na posterunek znajdujący sie w budynku dworca. Postraszyli go i zabrali paszport, i teraz najlepsze: w paszporcie znajdował się banknot 50$, milicjant zabrał go, po czym z kieszeni wyjął 10$, włożył do paszportu i oddając go powiedział, że wymierza mandat w kwocie 40$. Taki to był pierwszy kontakt chłopaka z ukraińską rzeczywistością.
Podczas kilku pobytów we Lwowie stwierdziłem, że najgorzej jest w okolicy dworców i zabytków, przy których pojawiaja sie polskie wycieczki. Sporo tam oszustów, naciagaczy i Polaków(?) liczących na litość. Tak samo jest w innych miastach (Drohobycz, Sambor, Kamieniec Podolski).
Ciekawe jakie były Wasze wrażenia z Czarnohory, sporo turystów jest zawiedzionych, wyobrażają sobie jakieś dzikie, odludne góry, tymczasem okazuje się, że wcale takie nie są. Ja należę do tych szczerze zauroczonych, grań czarnohory przeszedłem tylko raz i z checią wybiorę się tam w przyszłości.

Derty
05-10-2004, 13:16
Ciekawe jakie były Wasze wrażenia z Czarnohory, sporo turystów jest zawiedzionych, wyobrażają sobie jakieś dzikie, odludne góry, tymczasem okazuje się, że wcale takie nie są. Ja należę do tych szczerze zauroczonych, grań czarnohory przeszedłem tylko raz i z checią wybiorę się tam w przyszłości.

Cześć,
Grań Czarnohory jest piękna. Zapewniam, że idąc ścieżynką przypominającą raczej perć kozic i mijając przez 6 dni 42 osoby (z tego kilka widziałem na trasie kilka razy ale dodałem do sumy, a kilka to byli miejscowi zbieracze jagód i pasterze) czułem mniej więcej to, co mogli czuć przedwojenni turyści polscy kręcący sie w tych rejonach. Wolność, spokój, radość. Tak i marudzenie, ze to nie np dzikie Sajany, nie zmienią mojej opinii o tym rejonie. Takich pustaci jakie tam z góry można oglądać, gdzieś na Zakarpaciu, nawet w Biesach nigdy nie było nie licząc krótkiego czasu po wojnie. To bez wątpienia obok Karpat Rumuńskich, jedne z najdzikszych rejonów Europy. Odważnych zapraszam. :) Oczywiście w sezonie letnim tłok będzie znacznie większy w rejonie Howerli, bo to narodowa góra Ukrainców. Ale akurat bez Howerli pozostaje niemal jakieś 30 km masywu oferującego możliwość obcowania z przyrodą naprawdę piękną i w dodatku mocno inną niż w polskich górach.
Wyprawę opisywaną przez Szaszkę zdecydowałem się i ja opisać w zeznaniu, które już wkrótce znajdzie się dzięki uprzejmości Jaro na stronie bieszCZADOWEGO Serwisu.
Pozdrawiam Biesolubnych Biesołazów,
Derty

damian
05-10-2004, 14:35
Fajna relacja, czekam na ciąg dalszy! Wybieram się tam za rok!!! Jakie mapy mieliście?
pozdrawiam

Derty
06-10-2004, 09:42
Cześć,
Damian - używaliśmy setek WIG-owskich. To są wciąż najlepsze mapy moim zdaniem. Ponadto próbowaliśmy posiłkować się laminowaną mapą wydawnictwa Kompass 'Karpaty Ukraińskie', ale że błędów w niej nie brak proponowałbym raczej z niej nie korzystać. Na szlaku konsultacji z mapą ukraińską 1:50 000 udzielili mi tameczni turyści. Mapa jest niezła, ja niestety nie zdołałem jej kupić w wawie przed wyprawą. Posiadam jedynie mapę 'Gorgany' z tej serii. Dodatkowo używałem opisów z przewodników, a jeden nawet taszczyłem ze sobą. Szczegóły i tytuły mogę podac później, bo teraz nie pamiętam dobrze....
W zasadzie po wyjściu na wierzchowinę Czarnohora staje się dość łatwa nawigacyjnie jeśli jest pogoda. WIGówka wystarcza, poprzez określenie numerów słupków dawnej granicy polsko-czechosłowackiej, do ustalenia położenia. Gorzej jest we mgle. Tu już daje się we znaki znaczna rozległość masywu czy też bałuchowatość formacji. Jeśli przyjdzie nam iść bez szlaku w takich warunkach, to mapa i kompas są wymagane. Znaki szlakowe malowane są jeszcze rzadziej niż na Słowacji czyli średnio co pół kilometra i nie są zbyt dobrze widoczne. Np znak na kamyczku wystającym jak wiele innych ze ścieżki :)
Co do map - są jeszcze dostępne sowieckie setki na serwerze Uniwersytetu Berkeley ale z lat 70-tych. Są to takie same mapy jak sprzedawane polskie mapy topograficzne 1:100 000 WZKart-u jeśli chodzi o szatę graficzną, ale mają inny układ współrzędnych - bodaj Pułkowo. Jedynym problemem jest druk tego, bo trzeba mieć drukarnie wielkoformatową lub spory ploter. Mapy są czytelne i mają bardziej współczesny układ osiedli, linnii energetycznych, dróg itp. niż WIGówki. Te akurat mapy odkryłem dopiero po powrocie z Cz. więc ich nie używałem. Obejmują cały obszar obwodu Zakarpackiego i Stanisławowskiego.
Pozdrawiam :)
Derty

Viki
06-10-2004, 10:35
Ciekawa relacja i czekam na ciąg dalszy. Co zaś tyczy się niespodzianek we Lwowie, to mieliście szczęście że tylko na tym Was przewieźli, ale takie rzeczy tam to codzienność.

pozdrawiam

Jaro
06-10-2004, 11:45
umiescilem w serwisie fotorelacje Dertego, ale jest ona w formacie ppt (trzeba mic zainstalwoany MS PowerPoint). zaraz sie zabieram do przerobienia tego na html, zeby kazdy mogl obejrzec. Ale nie wiem ile mi przy tym zejdzie :/

wowka
06-10-2004, 21:21
Cześć,
Na szlaku konsultacji z mapą ukraińską 1:50 000 udzielili mi tameczni turyści. Mapa jest niezła, ja niestety nie zdołałem jej kupić w wawie przed wyprawą. Posiadam jedynie mapę 'Gorgany' z tej serii. Derty

chodziliśmy z tą mapą w tamtym roku, jest zupełnie przyzwoita, kupiłem ją 3 lata temu ale w tamtym roku widziałem już nowsze, 2 lub 3 wydanie. Sensowna jest WIGówka 100 ale powiększona do skali 75000, wydana przez Pitera.

Jaro
08-10-2004, 14:35
jest juz druga czesc relacji Dertego w formacie PPT jak i calosc w html'u wiec jesli ktos nie ma powerpointa w koncu ma mozliwosc jej obejrzenia. zapraszam http://bieszczady.prv.pl

Aleksandra
18-12-2004, 21:37
Witaj Szaszko,
karmisz nas relacjami jak znawca!!! :D odpowiednia ilość tekstu, aby zachwycić, ucieszyć, ale nie zadużo, aby wyostrzyć apetyt. :D
Za każdym razem kończę czytać z niedosytem, doskonała taktyka :wink:

pozdrawiam
Aleksandra