PDA

Zobacz pełną wersję : Relacja z pobytu w Bieszczadach od 15.09. do 6.10.2004 r.



Stały Bywalec
13-10-2004, 14:48
Jak zwykle, było wspaniale. W końcu tylko dlatego tam corocznie jeżdżę. Gdyby okolice Otrytu mi się nie podobały, spędzałbym urlop gdzie indziej.
Niniejsza relacja będzie nieco inna niż te w latach ubiegłych. Każdej wycieczce poświęcę odrębny post, co może łatwiej zainicjuje dyskusję. Może ktoś przypomni sobie własne wrażenia ze wskazanych przeze mnie okolic, może data wycieczki z skojarzy mu się z jego bieszczadzkim pobytem, a może po prostu będzie miał jakieś zapytania lub uwagi.

Wrażenia ogólne ? Pogoda raczej nie dopisała, ale tragicznie pod tym względem też nie było.
Pobyt w Sękowcu coraz bardziej komfortowy - od jesieni ub. roku Zatwarnica i jej okolice zostały objęte zasięgiem telefonii komórkowej. Bardzo się to przydało - co wieczór dzwoniliśmy z Ryśkiem do naszych mamuś, co tu ukrywać - schorowanych, ledwo chodzących i samotnie mieszkających staruszek.

Ludzi mało. W ośrodku w Sękowcu zajęte domki można było policzyć na palcach jednej ręki. Ludzi „miejscowych” też ubywa - wyjeżdżają do pracy w inne regiony Polski, a nawet za granicę.
I byków również coraz mniej. Tegoroczne rykowisko dużo cichsze niż w latach ubiegłych. Co się z tymi jeleniami stało ? Wilki je zjadły czy myśliwi i kłusownicy powystrzelali ?

Muszę pochwalić Ryśka - mojego nowego kompana od górskich wycieczek. Śmiga po stokówkach, ścieżkach i szlakach jak koń huculski, pod tym względem jest o kilka klas lepszy od moich poprzednich towarzyszy wędrówek. Tylko na tematy społeczno - polityczne w ogóle z nim nie dyskutowałem, po co tworzyć pole konfliktu ? Rycho reprezentuje opcję ZChN i LPR, a ja tak oscyluję gdzieś pomiędzy UW i SdPl. Na pewno byśmy się pokłócili, a więc w ogóle nie podejmowaliśmy „drażliwych” tematów. Poza tym Rysiek to mój kum (chrzestny mojej córki), a zatem i z tego powodu wskazane nam jest życie w zgodzie.

Drobny temacik dla Asiczki, z cyklu „co się turyście w Bieszczadach nie podoba”.
Już któryś rok z rzędu nie mogę tu kupić długich wełnianych skarpet - podkolanówek, takich do wyższych butów turystycznych. W tym roku (podobnie jak w latach poprzednich) pytałem o nie w Czarnej, Lutowiskach, Polańczyku i Ustrzykach Górnych. Baby w sklepikach tylko oczy wytrzeszczają, oferują jakieś zwykłe bawełniane skarpetki, dobre do adidasów na spacerek po Wetlinie lub Polańczyku. No i jestem zmuszony robić owe skarpetkowe zakupy w Warszawie przy ul. Grójeckiej w „Sklepie Podróżnika” po horrendalnych cenach (kilkadziesiąt złotych za parę).
Identycznie rzecz się ma z wkładkami do butów - są tu tylko zwykłe filcowe wycinanki, natomiast brak jest grubszych i profilowanych, takich do butów sportowych lub turystycznych. W ww. warszawskim sklepie kosztują po 35 zł za parę. I znajdują popyt, bo też nie zawsze można je tam kupić.
Absolutnie nie wierzę, aby długie wełniane skarpety i profilowane wkładki do butów turystycznych nie znalazły zbytu w Bieszczadach. W Zakopanem na przykład sprzedawane są na parkingach, przy wejściach na szlaki, po cenach kilkakrotnie niższych od warszawskich.
Pani w sklepie w Polańczyku potrafiła mi odpowiedzieć: „Nie ma, ale nie pan pierwszy o takie skarpetki pyta. Takich niestety jednak nie mamy !”. Handel jak za czasów PRL. Ręce opadają. I nie tylko ręce.

Jeśli zdarzy się, że ten post przeczyta jakiś bieszczadzki handlowiec, to radzę mu na wiosnę przyszłego roku zaopatrzyć się u niedrogich producentów w buty turystyczne i akcesoria „okołoobuwnicze”, tj. wełniane długie skarpety, odpowiednie wkładki do butów, dłuższe sznurowadła, pasty impregnujące, impregnaty w płynie, w sprayu, etc. Powinien na tym nieźle zarobić, tym bardziej, że - sądząc z dotychczasowych obserwacji - nie będzie miał tu konkurencji.

Wieczorami wpadaliśmy z kolegą na piwo do barku w Sękowcu (jeżeli był otwarty, co niestety nie było regułą). Nawet tam dotarła już kultura i cywilizacja - Irek i Bartko siedzieli przy laptopach, ciężko pracując. Piwo jednak, na szczęście, pili. Rozmawialiśmy najczęściej o Was, drogie Koleżanki i Koledzy z naszego forum. I staraliśmy się nikogo nie pominąć. Bardzo Wam się odbijało czkawką ?

Na koniec tego postu, o podróży „w te i we wte”. Wrażenie jedno: przeklęte „wahadła”. Wracając 6 października naliczyłem ich ponad 10 (przed i za Rzeszowem). Opóźniły mi podróż o ok. półtorej godziny. Pocieszam się tylko, że dzięki tym robotom drogowym lepiej się będzie jeździło w Bieszczady w następnych latach.

No i jeszcze o kotce Sabince. W okresie pobytu złapała 4 myszy, przyniosła je żywe, chyba nawet nie poranione do domu. I jak zwykle wszystkie jej wkrótce uciekły - przez szpary pod drzwiami do pomieszczeń gospodarzy. Albo tego nie wykryli, albo tylko udali (i wkalkulowali w cenę).

tomekpu
13-10-2004, 15:47
Miło było poczytać, a propo myszy, w czerwcu w Sękowcu zżarły mi kabel od maszynki do golenia i zastanawiam się czy teraz nie wziąć takiej tradycyjnej - będę tam za 8!!!!!! dni.

asiczka
13-10-2004, 21:57
Drobny temacik dla Asiczki, z cyklu „co się turyście w Bieszczadach nie podoba”.
Już któryś rok z rzędu nie mogę tu kupić długich wełnianych skarpet - podkolanówek, takich do wyższych butów turystycznych.

- Jak to? A ja zawsze kupuję na deptaku w Solinie (przed zaporą) i się zawsze śmieję, że nie ma jak solińskie "Krupówki"
as

Lupino
14-10-2004, 18:42
Witaj Stały Bywalcze!


No i jestem zmuszony robić owe skarpetkowe zakupy w Warszawie przy ul. Grójeckiej w „Sklepie Podróżnika” po horrendalnych cenach (kilkadziesiąt złotych za parę).

A to błąd bo przejeżdżając przez Lesko w kierunku na Polańczyk zaraz za starostwem po prawej stronie jest sklep turystyczny w którym możesz kupić prawie wszystko i przy okazji naprawić rower a na dodatek w bardzo konkurencyjnych cenach. W maju przed KIMBem byliśmy tam z kolegą Rafałem aby mógł sobie kupić dobre buty :) a i my tez coś dla siebie wybraliśmy.

Pozdrawiam
J.Lupino

Stały Bywalec
17-10-2004, 16:59
Asiczka:

- Jak to? A ja zawsze kupuję na deptaku w Solinie (przed zaporą) i się zawsze śmieję, że nie ma jak solińskie "Krupówki"


Lupino:

A to błąd bo przejeżdżając przez Lesko w kierunku na Polańczyk zaraz za starostwem po prawej stronie jest sklep turystyczny w którym możesz kupić prawie wszystko (...)

Diękuję za te informacje. W Solinie byłem ostatni raz chyba w 2002 r. Faktycznie, na bazarku handlowano wszystkim, czym się dało, ale nie szukałem wtedy tego, co w tym (i zeszłym) roku chciałem kupić.
Z Leska jeżdżę w kierunku na Ustrzyki Dln., więc przeoczyłem sklep turystyczny.
Może więc w przyszłym roku ...

Lupino
19-10-2004, 21:50
Dobrze jechałeś :) mój błąd, oczywiście za starostwem, po prawej stronie, chyba trzeci dom (Asiczka dokładniej wytłumaczy) ale przy drodze na Ustrzyki Dolne. Faktycznie można tam się nieźle zaopatrzyć.

pozdrawiam

J.Lupino