PDA

Zobacz pełną wersję : Sylwkowe wedrowanie Jabola i Bizona [relacja]



Jabol
10-01-2005, 22:03
Ranek 29 grudnia.Słonko sawiło sie rano do roboty i zaczelo udawać, że pracuje gdzieś za chmurami.A w Rzeszowie dzień jak codzień, ranek jak coranek...Poranne korki...Zapchane autobusy...Zmarźnieci i zaspani ludzie na przystankach...Hektolitry kawy parzone w biurach...HE! HE! Dzisiaj mnie to nie dotyczy :lol: Nieznaczny ruch prawa nogą i cały ten swiat szybciej znika w oddali.AHOJ! PRZYGODO!!! Mkniemy z bratem w stronę bieszczad! W Cudne Manowce!
Ruch na drodze byl niewielki.Za Sanokiem mżawka-plesniawka. Sniegu zero :( No tak,nie bedzie pod ręka wody w proszku, trza bedzie chodzić po gotową do potoku.Przed Baligrodem postój. Dwóch "morowych" chłopów rozbiegło sie po krzakach.Po chwili statecznym krokiem zeszli się przy autku. "pecika?""A,owszem bracie..."
* CHWILKA RELAXU W MŻAWCE I W DROGĘ...*

Jabol
10-01-2005, 22:07
i braciszek

Jabol
11-01-2005, 01:22
Baligród.Czas na zakupy.tutaj chciałbym zaapelować do Bieszczadników: jesli kochacie Bieszczady i jeśli chcecie dobrze dla ich mieszkańców, róbcie zaqpy nie w swoich hipermarketach ( z wiadomym kapitałem), a w lokalnych bieszczadzkich sklepikach.Idea zrozumiała?
Po zakupach zostawilśmy Łajt Lajtninga u p.Marka, zapewniając że prawdopodobnie kiedyś po niego wrócimy.Garby na plecy i w drogę...
Ale zima :( .4 stopnie? Mżawka? A co tam...Pogodę trzeba mieć w sercu.Tuptamy asfaltem do Cisowca.Dłuuużyzna...Nic sie nie dzieje..."Młody, machnij na cos..."- po chwili krótkiej jak teleportacja wysiadamy z busika w Cisowcu...5-ka z kierowcą.Zyczenia. I wreszcie idziemy.Cichutko jest...Fajnie...Jedynie dymy z kominów świadcza o tym, że to nie jest wymarła wieś...Słychać silnik.Z góry zjeżdża czarne auto.Blachy poznańskie...Neurony w moim mózgu rozjarzyły sie analizując dane...-"to Karawan Bertranda!!! :lol: Chwilę potem ludzie którzy widza się pierwszy raz w życiu, witaja sie radośnie jak starzy kamraci - cud internetu :D
Po krótkiej wymianie danych na temat pogody na przełęczy, każdy ruszył w swoja stronę.Bertrand z górki, a my pod górkę...Asfalt end! Zaczął się tłuczeń, po rowach wreszcie widać pierwsze łaty śniegu.Czasem trafia sie pas "lodowca"na którym można doznać niespodziewanych szpagatów.A mówią że w Biesy nie warto zabierać raków :lol: Chyba lekki mrozik.Dobrze. Przynajmniej skończyła sie mżawka. Pod przełęczą postój- czas na seans łączności.Siadamy z głowami w chmurach i kliq-kliq! -Płyną informacje zalęknionych matek i żon-" Żyjemy, i mamy zamiar dalej żyć.Bo to jest dopiero ŻYCIE :D "

natasha
11-01-2005, 01:53
A mi się wydawało,że to ja jestem szczęsliwa w moich odjechanych ciuszkach i hektolitrami szampana...hehe.No może bez przesady-też odetchnęłam górskim powietrzem w Sylwka..ale i tak zazdroszczę Wam Jabolki tych wrażeń..Zresztą już o tym wiecie,bo marudziłam o Biesach odkąd usłyszałam,że jedziecie..no ale nie wszystkim dane jechać..w tym roku:)pojadę w przyszlym :lol: szukam chętnych:)no a póki co-ahoj Wszyscy podróżnicy i nie tylko :D pa,pa.

Jabol
11-01-2005, 12:34
Włazimy w chmury.Przełęcz.Droga zanika na łąkach. Paśnik...Las...Maszt telekomunikacyjny...Ktoś z poczuciem humoru i chyba dla sztuki wykonał przy nim 30m równiutkiego chodnika.Ciekawy kontrast w środku lasu :lol: Szadź na drzewach...Lekki mrozik...Gadu gadu z bratem- nie widzielismy się od pół roku. Jest o czym pogadać, tym bardziej że niespecjalnie jest na co patrzeć..."Wiesz młody, chyba zdryfowaliśmy na południe, pokaz busolę..." Faktycznie."Co tam, idziemy dalej.wyjdziemy na przełęcz nad Kiełczawą.Las znajomy, byłem juz tu kiedys na inwentaryzacji zwierzyny...Buczyna karpacka...Piekna...Choc według szacunku brakarskiego...
Ściemniło sie."biwak?" "nie ,chyba za wczesnie..." Idziemy wiec dalej.Hop! Hop! Z górki. Słychać juz szczekanie psów, po lewej światła Kiełczawy.Przełęcz.17:00- czas na sniadanko nie zjedzone rano. Kanapeczki.Herbatka.Chmurka...Fajnie :lol:
Czołówki na głowę.Plan jest prosty: idziemy aż sie nam odechce iść.W strone Chryszczatej.Asfalt do Kalnicy - szklanka.Drobimy odtroznie z gorki jak gejsze, coby nie dachować. W Kalnicy samobóczy i fanatyczny atak burka.Kijki trek.wymusiły dystans a stanowczy krzyk DO BUDY!!! -odesłał go na nocleg.Ostatni dom na szlaku...Przed nami droga...Cisza wokół...I radośc w sercu...

natasha
11-01-2005, 14:45
...aż chce się czytać Jabol...jak tu teraz wrócić do szarej rzeczywistości,kiedy w duszy już myzyka zaczęła grać..aż się łezka w oku kręci :cry: .....
no ale zawsze to lepiej z relacjami o Biesach niż bez nich :wink:
pisz dalej...z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:)

kobieta_bieszczadzka
11-01-2005, 15:21
Mi się łezka nie kręci ..... :) ja wprost przeciwnie.... dzięki mej wyobraźni, przenoszę się w świat Jabolków ........... i poprstu rycze ze śmiechu, szczególnie wyobrażając sobie jak Jabolki robią szpagaty i truptaja jak gejsze :lol: :lol: :lol: :lol: iiiiiiiiha :) czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy .....

pozdraviam ciepło i biesowo

kobitka

Bison
11-01-2005, 17:25
Taaa wreszcie :D poczekam az Jabol skończy swoją opowieść i jak co wpisze jakieś sprostowanie jak na razie nic dodać nic ująć tak wiec czekam a co do kroczenia jak gejsza... he! Pozdrawiam

Jabol
12-01-2005, 02:09
...droga jest sensem sama w sobie.Oto my - pochłaniacze przestrzeni idziemy sobie spokojnie i gawedzimy o tym i o owym.Nie jest ważne kiedy ani gdzie dojdziemy.Nie mamy żadnych konkretnych planów oprócz planu "połazic po okolicach Chryszczatej".Nie spieszymy sie nigdzie, mamy namiot i to jest podstawa naszego komfortu psychicznego.Gdzie staniemy, tam nasze schronisko.Dlatego często kiedy pyta mnie ktos na szlaku dokąd idę, odpowiadam szczerze i zgodnie z prawdą "nie wiem ..." :lol: .Noc ciemna...Co jakis czas zapalamy czołówki, aby czemus sie przyjrzeć. Czasem w zaroslach błyskaja czyjes oczy - jak w komiksach.Uswiadamiają nam że jesteśmy nieustannie obserwowani przez LAS. Byc może to i jest odludzie, ale żywej duszy tu aż pełno :lol: Nad naszymi głowami gwiazdy jak gwoździe-zdaja sie być wypukłe.Nie piszę że "gwiazdy świecą", bo kurka, nie swieca tylko SĄ.Wokół ciemne sylwetki gór.Pod nogami całkiem ciemno.Idziemy na słuch.Słychać chrzęst żwiru,czasem trzask lodu i chlupot wody-wtedy słychać wyrażny wyraz "jawnogrzesznica", tylko mocniejszy :lol: Wraz z nabieraniem wysokości zaczyna się znów "lodowiec"powstały z wtórnie zamarźnietej wody z roztopów..Ech...Jakby teraz przydały sie raki...Rozmowy umilkły w naturalny sposób.Każdy idzie po swojej stronie drogi bez reszty zajęty heroiczną Walką O Pion...
Mniej wiecej wtedy zza gór wyjrzał Ksieżyc-Cygańskie Słońce i oświetlił Biesy srebrnym światłem.Dzieki "Łysy"za pomoc :lol: Zgrzani i zdyszani dotarliśmy na przełęcz przy jeziorku bobrowym.Postój przy deszczochronie.Plecaki na glebę.Termos, po pół kubka kawy dla każdego.Kawa end...Aparat,samowyzwalacz-fotka.Miny mamy nietęgie, ale dusze wciaż uśmiechniete.Patrzymy na jeziorko w ksieżycowym świetle..."ale zaj...""no...zaj..."- krótka wymiana uwag, a ile treści...czasem tak trzeba :lol: Mozna by tu zrobic biwak. Płasko.Miejsce na ogień,nawet drewno naszykowane...Chwila namysłu...Garby na grzbiet! I swobodnym krokiem zaczęliśmy trwonić z trudem zdobytą wysokość...gdzie dojdziemy tam dojdziemy...A my w tym momencie już wiedzieliśmy GDZIE... :D

natasha
12-01-2005, 12:06
Każdy idzie po swojej stronie drogi bez reszty zajęty heroiczną Walką O Pion...

Jabol-rządzisz :lol: :lol: :lol:
No to gdzie dojdziecie?...bo mnie ciekawość pomalutku zżera!!
Oby pisanie lekkim Ci było :D ave!!

bertrand236
12-01-2005, 16:39
Ja wiem GDZIE. Ale przytrzymaj trochę to napięcie. A poza tym, był TAM jeden z fajniejszych moich wieczorów za tym pobytem w Bieszczadzie. Szkoda, że musiałem tak wcześnie WAS opuśćić. Mam nadzieję, że dołączysz zdjęcie.
Pozdrawiam

Bison
13-01-2005, 17:34
Stwierdzam fakt: Mam brak weny tfórczej:) Ale obiecuje ze też coś napisze a co do wieczoru w TYM miejscu to było Grubo...:)

Jabol
14-01-2005, 10:42
...teraz powinien pojawić sie pikający napis rodem z Archiwum X:Hour 10:00pm Dolina gdzies w zachodnich bieszczadach...
...dwie ciemne postaci cicho podeszły do skraju skarpy.W dole cicho szumi potok.Stoją, wpatrując się w coś majaczącego w ciemnosciach...Stoją w milczeniu na tle gwieździstego nieba...Dyszą...Węszą...Czarni jeźdźcy Saurona? Garbaci orkowie? (najazd kamery,widać twarze...) Nie! To tylko Jabolki :lol:
...stoimy, węszymy, nasłuchujemy.Chyba każdy, kto spędził trochę czasu w lesie zauwazył jak sie wyostrza wtedy węch...Wszelkie cywilizacyjne "zapachy"kontrastuja z naturalnym leśnym tłem zapachowym.Można wyczuc np samochód który jechał 10 min wcześniej...albo wypachnioną turystkę... :wink: My tym razem węszymy za czym innym..."Czujesz coś?" "Eee...Chyba nic..Nie ma dymu..."
Mam jeszcze jeden pierwotny, bliski zwierzęcemu odruch: w lesie robie sie nieufny wobec ludzi...Ot...Taki dzikus jestem...Czasem pyta ktoś, czy nie boimy się Niedźwiedzi, wilków,dzików i innych popielic...Czuje sie respekt, szacunek, ale w lesie najbardziej można bać sie ludzi - w przeciwieństwie do nich zwierzęta są przewidywalne i mają swoje zasady. Należy pamietać, że Bieszczady są obecnie punktem przerzutowym "dalekobieżnych turystów" z Azji...Ostrożnośc wskazana.Zwłaszcza że w nocy gdy ludzie w strachu reaguja gwałtownie...
" No to schodzimy." Ostroznie, trawersami stromym zboczem do potoku...Potem myk, myk! po lodzie i kamieniach przez potok z gracja pszczółki Mai...i pod górke kilka kroków... "Halo!!! Ahoj przygodo!!!"- nie ma nikogo...Oto jesteśmy u celu.Stoimy przed chatką. Pustą chatką :lol:
Bizon wlazł pierwszy na ganek, otworzył drzwi za nim ja..."Ups...Ufff...Ku...! Brat! nie mogę wleźć..." Za wysokie progi na moje zmęczone nogi.0,5 m.A co tam! Włażę na klęczkach jak pokutnik do sanktuarium :lol: Dziś sie zastanawiam, czemu po prostu nie zdjęłem plecaka przed wejściem. Byłoby dużo łatwiej :lol:
UUU...Bez plecaków czujemy sie jak te anioły :lol: Prawie nie czujemy że stapamy po ziemi.Zapalamy swieczki...Jaki PORZĄDEK!!! Izba wymieciona...Ławy czyste...Pod ścianą spory zapas drewna...Po prostu ktos sie sprawił wzorowo...Daleko jej było do Michałowej wizji "sralni i rzygalni" http://forum.bieszczady.info.pl/bieszczady1716-0-asc-12.html Chodzą jeszcze porządni ludzie po Biesach! Raduje sie dusza :lol: :lol:
Wyciagam gary i termosy. Śmigam z nimi do potoku...Nalewając wodę zadumałem sie, jaki jest w niej promil bobrzych siuśków? Bo po pierwsze primo :D bobry są w tym potoku, a po drugie primo :D siusiac gdzieś muszą...Ech co tam...CastorUrynoterapia :D
Wracam ostrożnie z pełnymi kociołkami, kubkami i termosami w kieszeniach mora pod górke do chatki...Młody w tym czasie rozpalił już w kominku.Ogień radośnie huczy i trzaska po środku izby...Jest dobrze...Serce chatki ożyło i daje nam ciepło... :D CDN

natasha
14-01-2005, 16:24
...no coraz lepiej:)nareszcie chatka!! jakoś cieplej mi na sercu jak pomyślę,że jabolki inaczej niż w namiocie noc spędziły :lol: no a bobry nie takie straszne jak je malują 8) a raczej to,co po nich zostaje w potoku...zresztą Jabol-co nas nie zabije to naz wzmocni:)
tylko patrzeć,jak następnego ranka obudzicie się rześcy i wzmocnieni...czym-nieważne przecież:)
No to ja mykam na zasłużone pifko :twisted: ,a Wy Słoneczka-w drogę :lol:

Bison
17-01-2005, 18:35
Tak było jak piszesz Bracie, ale zapomniałeś o jednym. Ganek przed chatką pecik,ciepła herbatka, szum potoku... I myśli o tym co nam następny dzień przyniesie :wink:

jakoś cieplej mi na sercu jak pomyślę,że jabolki inaczej niż w namiocie noc spędziły heh! Droga mi natash-u czasem w namiocie bywa cieplej niz w chatce...A tego wieczoru zawiewało lekkim chłodem.
Pozdrófka...

Jabol
18-01-2005, 10:12
...No tak, mój bracie z przeciwległego krańca Polski :D Potem rzeczywiście był ganek przed chatką, pecik, ciepła herbatka, szum potoku...i myśli, co nam następny dzien przyniesie. Dodałbym że ta chwila cała była posrebrzana światłem księżyca, ale to zabrzmiałoby zbyt kiczowato, więc czujcie sie jakbym tego nie dodał. Po prostu sobie to wyobraźcie...
Potem niewyszukana kolacja: kiełbaski na patyku i chlebek ogrzany nad ogniem. Smacznie :) Po kolacji zachciało sie jeszcze kawki i jeszcze raz na ganek...
No... Czas pomyśleć o spaniu."Właściwie bracie , to możemy sobie pozwolić na odrobinę luksusu...""To znaczy?""Rozstawimy sobie baldachim, bedzie cieplej..." Od słów do czynów. Po chwili na zsunietych ławach stał nasz namiocik :lol: Moszcząc sie śpiworze na twardych ławach, niechcący wyciąłem łokciem o dechy.Gwieździste niebo mignęło mi przed oczami - Gwiazdozbiór Wielkiego Bólu :D "***&$#!!J....ane dechy!Kochane!...- Poprawiłem się - Aaa...Wszystko jedno...Przecież to synonim..." :lol:
Doznaliśmy napadu śmiechu, po którym już ostatecznie dopadł nas sen...

Jabol
18-01-2005, 20:30
Ranek...Otwieram oczy...Czasem człowiek budzi sie, żałując że piękny sen sie skończył i czeka go zwykły. szary dzień...Rankiem 30grudnia obudziłem sie ciesząc sie że skończył sie zwykły szary sen i czeka mnie kolejny piękny dzień w Bieszczadach :lol:
Wstałem, włączyłem kuchenkę, wstawiłem wode na herbatke i pobiegłem do potoku.Przez noc ścięło go troszku lodem ale nie do końca (wpływ domieszki B siusków?) Usiłowałem dokonać porannych ablucji do momentu, aż poczułem, że łapy przybierają formę i kształt bladosinych grabek. Tyle! Wracam!
W Chatce tymczasem Bisonek rozpalił ogień. Woda zagotowała się. Kawa czy herbata? Kawa...Gorący kubek ogrzał dłonie.I znów siedzimy na ganku i patrzymy na świat...Jedno z najfajniejszych zajęć...Zjedliśmy tam małe conieco aby podtrzymać funkcje życiowe i stwierdziliśmy że pasuje coś podziałać na rzecz chatki...
Kilka minut później młody już buszował po drugiej stronie potoku zbierając drewno na opał.Ja chwyciłem za saperkę i zabrałem sie za wycinanie w skarpie bezpiecznych schodków do potoku.Gleba kamienista, poprzetykana gęsto korzeniami.Cięzkie życie mieli ci, którzy dawniej uprawiali tę ziemię...Nieżle sie rozgrzałem, przy tej łopatologii...
Kiedy skończyłem, przeskoczyłem przez potok i dołączyłem do brata, który zdązył juz naściagać niezła mygłę (stos) opału dla Tych, Co Po Nas...Ktoś przed nami zawyżył poziom, a my nie będziemy gorsi :lol:
Po godzinie przy kominku piętrzy sie zapas drewna na dwie noce rozsadnego palenia w kominku."To co, zrobimy jeszcze schodek, coby już nikt nie właził na klęczkach do chatki..." Trochę kamieni z potoku, trochę zabawy w puzzle z dopasowaniem i zrobione...Czas się pakować, zrobiła sie już dojrzała godzina...Śpiwory, namiot, gary...Wszystko do garbów.Jeszcze kawka i zamiatanie izby...

Jabol
22-01-2005, 14:28
Cosik markotno nam było opuszczać to miejsce. Ale dobrze byłoby znaleźc sie dziś na Chryszczatej, zabiwakować gdzieś i z rana juz na spokojnie poszukac chatki...Jeszcze ostatni rzut oka na izbę...Chyba nic nie zostawiliśmy prócz świeczek i notatnika chatkowego zostawionych świadomie dla Tych Co Po Nas.
Idziemy...Ech..eee...uff...Tobół na plecy, kijki w dłoń i wio!... Po schodkach w dół potoku, hopla! hopla! i za potokiem ostro do góry krótkimi trawersami. Wyszliśmy na górę z dolinki. "Tam w dole ktoś idzie!" Dwie postaci , "garbate" jako i my :D mach! mach! Łapką do nich - odmachali :) cos mi zaswitało w głowie...Widzę ich pierwszy raz w życiu a juz wiem że ich znam :D To Anyczka ze swoim chłopakiem! :lol: i znów obcy ludzie witają sie jak starzy znajomi :lol: Przedstawiamy sie: Bison, Jabol, Anyczka, Edi...
"Wracamy, doprowadzimy gości do chatki... :) " ... i odwrotna droga: spowrotem trawersami krótkimi ostro przed potokiem...aloph! alpoh! od potoku schodkami...i chatka :lol: "Dawno nas tu nie było...""No, chyba conajmniej 15 minut... :lol: ""znaczy się - czas odpocząc..."
Pecik..Edi nie pali...Nie szkodzi...Gadu gadu...Rzut oka na zegarek...Godzina jeszcze dojrzalsza...Hmmm... Skoro ktoś będzie w chatce, to pójdziemy sie poszlajać bez zbędnego balastu...Nasz dobytek zostawimy pod opieka ludzi poznanych 10 minut temu. Rozsądny pomysł :lol:
Bison wypatroszył swój plecak, wrzuciliśmy do niego nasze kurtki, termosy i cos do jedzonka.Gotowi. Pa! Pa! Wrócimy jak wrócimy :D
No i ...po schodkach do potoku...tylko jedno hopla! -bez plecaków przez potok, i za potokiem ostro pod górę bez trawersów :D

Jabol
22-01-2005, 15:46
Wypłynelismy na suchego przestwór oceanu...Zmarźnieta trawa chrzęści pod butami, gdzieniegdzie resztki zmrożonego śniegu...Włączyliśmy radyjka i rozdzieliliśmy sie tworząc dwuosobową (niezbędne minimum :D ) tyralierę. Wypatrujemy oczy za bieszczadzkimi żyjątkami zwanymi po łacinie Bison bonasus...Sa tu napewno. Sladów i tropów wszędzie pełno. Co kilka kroków leżą okazałe "bochenki" żubrowe...Tak obfite nawożenie na pewno korzystnie wpłynie na florystyczne wzbogacenie bieszczadzkich łak. :D Każdy napotkany bochenek błyszczy od lodu jal polakierowany. Sprawdzam kijkiem...Twarda Qpka...Szukamy świeżych i "miętkich" :lol: Trzymamy sie w zasiegu wzroku...
Im wyżej podchodzimy, tym chłodniej. Przyjemny zdrowy mrozik :lol: Sniegu coraz wiecej.Widocznośc nienajgorsza...Grzbietowe partie gór posiwiały od szadzi...

Anyczka20
22-01-2005, 18:40
To i ja coś dorzucę od siebie.... :mrgreen: Może od początku. Oboje mieliśmy w planie sylwester gdzieś w górach...może Dy..., może Ob... a może Beskid :?: :?: Sami nie wiedzieliśmy jeszcze co i jak. Aż tu nagle jak grom z jasnego nieba :lol: spadł...hmm a właściwie to przyleciał dobry aniołek-jabolek :P Od słowa do słowa, zgadaliśmy się o chatkach...mówił, że wybiera się na sylwestra na H..., gdzie to jest :?: Za nic nie mogłam tego znaleść na mapie. I takie tam pogaduchy czatowe :D
W każdym bądz razie sylwestr zbliżał się nieubłaganie, a my dalej nic, zero koncepcji :( Wtedy zaświtało mi w główce :idea: ....a może by tak w nieznane....Tylko cud sprawił, że tego dnia dorwałam jeszcze Jabola na gg ( miał być już w górach )Poprosiłam o namiary i ogólne info o tej zimowej rezydencji na H... :lol: Nie byłam jeszcze do końca pewna, czy aby na pewno pojawimy się tam w czwartek około południa........
.............a jednak :D Stoimy na skrzyżowaniu dróg. Jesteśmy już po 1,5h marszu. to musi być tu w prawo, innej drogi nie ma, pewno już niedaleko. Edi poszedł przodem a ja już zbierałam się aby potuptać za nim, aż tu nagle..... patrzę..... :shock: jakieś dwie postacie wychodzą zza drzew.....No nie :P ....to muszą być Jabolki :lol: Dalej wiadomo jak było, Jabol opisał wyżej :lol:
Bardzo Wam dziękujemy Jabolki i Bizonki kochane przede wszystkim za zaufanie, za to że ugościliście i przyjęliście nas jak prawdziwi gospodarze chatki...i za tą strzałkę na drodze...to bardzo miłe z Waszej strony :D Szczerze mówiąc myślałam że nie dojdzie do naszego wspólnego spotkania ( wiesz jak to jest ze znajomościami z internetu )ALE NA SZCZĘŚCIE SĄ WYJĄTKI :lol: To co zdarzyło się tego dnia i przez resztę pobytu....to po prostu magia :) i totalna spontaniczność.
Resztę dopiszę kiedy indziej, najpierw czekam na Twoje posty Jabolku, nie chcę wychodzić przed szereg :D .Niestety z tego etapu nie mamy żadnych fotek.Pozdrawiam

natasha
23-01-2005, 19:56
..no tak pięknie Jabol o tych bochenkach piszesz,że normalnie aż mi przed oczami stanęły i odejść nie mogą :lol: he,he.A tak swoją drogą-nie przejmuj się-co wytrwalsi zostaną nawet do przyszłego roku i będą uważnie śledzić sylwkowe wędrowanie...
Pozdrawiam nieustannie "niedostępnego" Jabolka:)
G.

Jabol
24-01-2005, 18:55
... A teraz poproszę, niech w waszej wyobraźni zbrzmi podkład muzyczny z "Tańczącego z Wilkami"...Ujęcie z powietrza na dwóch wędrowców powoli wspinajacych sie pod górę...mmm...fajne... :D
Oto Jochn Dunbar z plugawym Timmonsem wspinaja sie na szczyt pośród traw preriowego wzgórza by wypatrzyć z niego stada Tatanki...Nagle zatrzymali sie! "tatanka?""Nie, jest zasieg... :lol: " Hmm... Zaraz, zaraza kto ma być por. Dunbarem, a kto plugawym wieśniakiem Timmonsem? według klucza wiekowego wypadam niekorzystnie... :wink: Porzucmy zatem to porównanie... :lol:
Kliq! Kliq! "Bertrandzie! przybywaj na szaszłyki! Qp nam fajki jeśli mozesz..." wazne wiadomosci fruną między górami...
Łaty sniegu coraz wieksze, w końcu stały sie jedna całością. Fajnie.Łatwiej jest tropić na "białej stopie".Na skraju lasu widzimy wygniecione żubrowe legowiska. Bochenki świeżutkie prosto...nie z pieca :lol: Znaczy sie: one nas widziały a, a my ich nie... :cry: Tropy prowadzą w dolinę na południe...Jakos nie uśmiechało nam sie tracic wysokości...Zreszta słonko już było nisko.Poszlismy dalej w str Chryszczatej.Relax :lol: Idziemy tam gdzie nam wygodniej, góry nas prowadzą, jak jazda bez trzymanki :lol: Trzymamy mniej wiecej jeden kierunek, idac po najmniejszej linii oporu, nie tracac energii na pokonywanie wąwozów i nie zwracając uwagi na "stokówki".Gdzies tam sobie dojdziemy...
Na szczycie wzniesienia kawencja, czekoladka, wspólne milczenie...Szadź...jest pieknie...Co tu dużo gadać...No to fotki...

Jabol
27-01-2005, 11:44
Słonko zniknęło za grzbietem Chryszczatej...Idziemy jeszcze chwilke na zachód ogladajac tropy..."Widziałeś kiedyś niedzwiedzia?" "Tyle razy byłem w Biesach i nie miałem szczęścia ujrzeć... :( "-odpowiadam. Być może w tym samym czasie gdzies niedaleko nas mały miś pytał niedżwiedzicę Mamę: "Mamo widziałas kiedys Jabola?" " A bo to raz? Często tu łazi..." :lol:

bertrand236
29-01-2005, 21:28
Cześć Jabolu!
Czekam na dalszy ciąg Twojej relacji A Ty z Bisonem przysyłasz mi SMS z Mucznego. W sumie też bym wolał jeździć w Bieszczad niż pisać relacje. Nie mówię, że Wam nie zazdroszczę :mrgreen: Jak bym mieszkał w Podkarpackim to też bym tak robił. Napisz jak było.

natasha
31-01-2005, 12:58
No tak...jeszcze jednej nie skończył, a tu już za niedługo drugą relację będzie musiał rozpocząć...no to się wpakowałeś, Jabolek 8) a było tak ładnie o Biesach pisać?..teraz Ci nie już nie odpuścimy :lol:
Kiedy Ty tam z bracholem brniesz przez śniegi(vel siedzisz i "regenerujesz siły" w uroczym klimacie bieszczadzkich chatek) ja ostro zakuwam do sesji :cry: Biesy tylko na zdjęciu nad głową mając,nie zaś przed oczami....
Do miłego.
G.

Ezechiel
31-01-2005, 17:56
Jestem pełen uznania dla Autorów niniejszej relacji. Zapachniało potem, kominkiem. Poczułem mróz w palcach, a herbata zaciągnęła się na dobre.

Pozdrawiam

Stały Bywalec
07-02-2005, 12:57
Jabolu i Bizonie, no to gdzie w końcu spędziliście Sylwestra ?

bertrand236
07-02-2005, 13:36
Z tego co wiem, Jabol ma jakieś kłopoty z dostępem do internetu. Myślę, że jeszcze chwila cierpliwości. I wszystko sam napisze. A tak serio to na tym Forum już można wyczytać gdzie Jabol i Bison spędzili Sylwestra.
Pozdrawiam :shock:

Bison
07-02-2005, 14:42
Spokojnie :D Mistrza nie wolno popedzać. Wszystko bedzie opisane ale tak jak Bertrand napisał Jabol ma małe problemy z kompem...Tak wiec Badżcie cierpliwi.
Pozdrawiam.

kobieta_bieszczadzka
07-02-2005, 23:35
padam na kolana i bije kudłatym łbem o ziemie ... :) ...... i czekam na ciąg dalszy :) MISTRZU :D ....

Jabol
09-02-2005, 12:53
Kiedy dotarlismy do chatki, gwiazdy już od dłuższego czasu panoszyły sie na niebie.W izbie cieplo, Anyczka z Edim zadbali o kominek :D Z myśla o Bertrandzie wystawiłem na zewnątrz świeczkę jako punkt orientacyjny: Latarnię Górską dla nocnych wędrowców :) Księżyc jeszcze nie wzeszedł, jest dość ciemno w dolinie...Zjedliśmy wspólnie posiłek częstujac sie wzajemnie domowymi pysznosciami... Nie minęło wiele czasu od naszego powrotu, kiedy za drzwiami rozległ się tupot butów.Bertrand! - pomyślałem i otworzywszy drzwi wpuściłem nader liczna grupę osób...Zanim dotarło do mnie ze cos jest nie tak, bo przeciez Bertrand jest tylko jeden, chatkę wypełnił gwar i szelest zrzucanych plecaków... :D O ja naiwny :lol: Nie wzięłem pod uwagę tak oczywistej rzeczy że nie tylko my moglismy wpaśc na pomysł spedzenia sylwestra na odludziu...
Szybka reakcja: robimy porzadki. Trzeba zrobić miejsce dla nowych gosci>plecaki moje i Bizona powedrowały na stryszek. Przedstawiamy sie sobie nawzajem. Ja oczywiscie po kilku minutach zapominam kto jest kim, pomimo swej pamieci wzrokowej..." Ale to nie wpływa na komfort jazdy" -jak mawiał mój dobry znajomy... :lol: Dobrze ze to nie czeczeńcy, coć tez moglo by być wesolo...Widzę ich poraz pierwszy ale bieszczadnik z bieszczadnikiem zawsze znajdzie wspólny temat :D "Rozgaszczanie" czy też "zadomawianie" trwało kilka chwil...O jest gitara! Fajnie! Nie umiem grać, Ale lubie słuchać...Wiec słucham...Niewiele pamietam z chronologii tego wieczoru...Nie wiem jak i kiedy pojawił sie w kominku garniec z grzańcem...Nie wiem skad sie wzięło piwo...Nie wiem w którym momencie wytworzył sie ten wspaniały klimat...Twarze przyjaznych obcych ludzi w miekkim świetle świec...Muzyka...Śpiew...Rozmowy...Śmiech...

bertrand236
11-02-2005, 09:35
Coby Ci trochę przypomnieć. :lol: Ja też tam byłem, :) Żołądkową i grzańca piłem, :oops: świetnie się bawiłem tylko bardzo szybko Was opuściłem. :cry:

Pozdrawiam

Jabol
13-02-2005, 13:22
Akurat Brertrandzie miałem o Tobie pisać :D Wiem że nie moge prosić o cierpliwość, bo tą akurat już macie na wyczerpaniu :) Wiec piszę dalej...Ok 18:30 zjawili sie Harnas z Maćkiem...A pół godziny po nich w końcu zjawił sie Bertrand :lol: Wydawał sie być mile zaskoczony niespodziewanym rozwojem sytuacji...Z racji duzego natęzenia dżwieków i wrażeń wyszliśmy na ganek... gdzie zatwierdziliśmy naszą znajomość wraz z Bizonem i Edim pijąc zacna ognistą tinkturę ze sławetnego juz kubka, którego zawartość znały tak naprawdę tylko gwiazdy widzace wszystko z góry :D Wspomniane gwiazdy milczały dyskretnie, dlatego nikt nie mógł byc pewien jaka porcja tinktury naleje mu sie w ciemnosciach...Na jeden łyk... na dwa... na trzy... :twisted: Ech... brrr... Bez zapijania :lol: W dole szumial potok, za naszymi plecami muzyka i śpiewy...Tak sie tworzą wspomnienia które działaja jak balsam, gdy sie do nich wraca po powrocie w tryby cywilizacyjnej rzeczywistości. Nawet teraz, kiedy pisę te słowa na mojej brodatej gebie błaka się usmiech...Jak widział to Bertrand mozna dowiedzieć sie na tej stronie: http://forum.bieszczady.info.pl/bieszczady1803-0.html
Wróciwszy do chatki Bizonek dorwał sie do gitary i zaczął cos tam plumkać, cos tam spiewać...Czas leciał szybko...Ani sie nie obejrzałem...Ani sobie nie pogadałem...A juz Bertrand musiał wracać do cywilizacji... :? Odprowadziłem go do samej drogi przyświecajac latarką...Jako że pora była umówiona, czekała na niego małzonka i karawan, choć zaświadczam że karawan był zbedny, bowiem Bertrand "zgonu" po tinkturze nie zaliczył :lol: Miał możnośc ujrzeć jedynie sam początek zabawy...Szkoda...kiedys nadrobimy :lol: Wróciłem. Stanąłem na uboczu i obserwowałem to wszystko jak wyspiański na weselu u kumpla...Jak zauważyłem Anyczka przy kominku sączyła powoli piwko i podobnie jak ja chłonęła uroki chwili z drugiego "ubocza" :lol: Porozmawiałem chwilkę z Harnasiem nad mapa o lokalizacjach i stanie Chatek w Biesach...I nagle poczułem że czas sie zająć szykowaniem noclegu bo cosik dziwnie "słabnę" :wink: Wyszedłem przed chatke i po poręczach wdrapałem sie na strych, gdzie w świetle czołówki, posapując i mamrocząc pod nosem różne zaklęcia rozstawiłem namiot i rozłożyłem śpiworek...Drogą spowrotem na dół nie musiałem się zanadto przejmować dzieki pomocy grawitacji :lol: A na dole w tzw. miedzyczasie Młody z gitarzysty przeistoczył sie w perkusistę, a pusty :cry: garniec po grzańcu przeistoczył sie w bęben :lol: Co to sie działo...Trwaj chwilo radosna! Jak sie okazało nie tylko ja tak pomyslałem, bowiem nastepnego dnia mogliśmy znów usłyszec cały koncert utrwalony na kasecie :lol: ...Przez co u braciszka zrodziły sie uzasadnione obawy przed nieautoryzowanym rozpowszechnieniem tych nagrań :lol: Ok 3-4 godz w nocy udałem sie na spoczynek na stryszek, gdzie zastałem juz w namiocie pochrapujacego w najlepsze braciszka.Hop! w śpiworek i sen...

Jabol
13-02-2005, 14:36
31 grudzień...Jak w "Siekierezadzie":"... położyłem sie wieczorem i obudziłem rano...Babciu Oleńko toż to cud!!!"
Otworzyłem oczy.Zbudził mnie hałas przed chatka...Wyjrzałem.To Harnaś pracowićie rąbał uzupełniając zapas drewna. Ma zdrowie chłop. Czuł potrzebę narąbać się od samego rana :lol: Wstawanie trwało dosc długo. Pośniadaliśmy...Potem poszliśmy do lasu po drewno...Bieszczady :D Cóż za cudna kraina, gdzie kac sie nie ima :lol: Z poczatku jakos nie kwapiłem sie do wymarszu...Rozleniwienie? Moze osłabienie?...hmm...Popołudniu doszły nastepne cztery osoby...Harnas był w baligrodzie i dowiózł nam sześc piw...Jeszcze sie wahałem czy zostać, ale powoli sie pakowaliśmy...Pozczułem zew... Z początku słabiutki, ale narastajacy...Dotarło do mnie- trzy dni w jednym miejscu? To grzech zniechania wedrówki :twisted: Idziemy Bracie!

Jabol
13-02-2005, 15:08
Młodemu podczas pakowania siadła na moment koordynacja ruchowa i sprawił że z sześciu piw nagle zrobilo sie pięć :cry: Jedno "się" stłukło... :cry: Jeszcze sesja zdjeciowa przed chatką...Żal opuszczac takie zacne towarzystwo, ale góry wołają...

Jabol
13-02-2005, 15:20
Anyczka i Edi odprowadzaja nas do jeziorka...Zrywa sie zimny wiatr...Słońce zachodzi.Żegnamy sie i rozchodzimy...Oni do chatki a my? Ścieżką pod górę po zmrożonym starym śniegu.Po 10 min postój.Ściagamy kurtki-rozgrzalismy sie :) Raczymy sie czekolada.Pod przełęczą nastepny postój. Czas założyc czołówki. Zapadł juz zmrok- nic nie widać, jedynie zarys koron drzew na tle nieba...Świecimy sprawdzona metoda, tylko wtedy kiedy trzeba. Dochodzimy do ziel szlaku. Ślady ludzkie. Z góry.Podłączamy się. W pewnym momencie coś na śniegu przykuło moja uwagę.Latarka...O! Krew? Albo ktoś sie skaleczył, albo poszła komuś z nosa z przemęczenia...A może ktoś komus opowiadał stare dowcipy? Nie wyglada to groźnie wiec kontynuujemy droę pod górę.Dochodzimy do bardziej stromego podejscia. Ślady znikaja w zawiane w zaspach...Rozgladamy sie za znakami szlaku. Nie ma? Wyciagamy radyjka...Rozdzielamy sie.Ja pod góre, młody po warstwicy. Wiatr sie wzmaga wraz z wysokościa stracając szadź, która pada niczym śnieg..."masz coś?" pytam przez radyjko."Nic..." "Ja też nic..." Gdzieś w dole miedzy drzewami przebłyskuje bizonowa latarka...Nagle snop światła w górę! " Co sie stało?"chwila ciszy...w końcu radyjko odz się: "K...a! Wyj... się!" "acha :lol: To wracaj, u mnie sa znaki..." Okopuję sie w śniegu i ubieram kurtkę. Czekam na brata aż dołączy...Jest brat.Dosiada się. Właczam dla zabawy radyjko. Kanał wywoławczy..."ogolne wywołanie, woła stacja ze zboczy Chryszczatej! Jak nas słychać?"...Nic...Skaczemy po kanałach. Ktos rozmawia..."Break!" "prosze breku :) ""hej! Podajemy z Chryszczatej. Skad podajecie i jak nas słychać?" "Werlas! Głośno i wyraźnie... :) " hmm.. nieźle jak na reczne radyjko z flexem...Życzenia noworoczne, papa! i Dalej pod górę...Śniegu przybywa, idzie sie coraz ciężej, czuje że powoli dopada mnie kryzys...Zip! Zip! Oddycham głeboko i łapczywie zuzywam chyba cały tlen w promieniu metra odemnie :lol: Teraz wiem co znaczy iśc w góry żeby, odetchnać pełna piersią.W godzine marszu zuzyłem tyle tlenu że starczyłoby na dzień siedzenia w domu przed komputerem... :) "Czekaj Brat, musze odsapnąć" Znów okopujemy sie w śniegu i wyciagamy po piwku...Psss...Pyk! I braciszkowie racza sie piwkiem w pieknych okolicznosciach przyrody :lol: Śmiejemy sie z siebie, że robia sie z nas specjalisci od nocnych marszów po górach.Prorocza uwaga.(Miesiac później znów wedrowalismy w nocy po okol Halicza w dużo głębszym śniegu :lol: ) Puste butelki do plecaka.Daaalej...Na polance przed szczytem śnieg powyżej kolan. Niewygodnie... :? Wkurzam sie i ide na kolanach, wieksza powierzchnia - nie zapadam sie w śniegu.Odpoczywam na czworakach z głową przytuloną do sniegu a zadem bezczelnie wypietym gdzieś w strone gwiazdozbioru Cygnusa..." A ty co wyprawiasz?" pyta zdziwiony brat stojac pionowo..."Chyba widać :lol: Odpoczywam..." Za chwilę docieramy do grzbietu i w prawo do pod słup na szczycie...Szadź bajkowa! Skrzy sie cudnie w świetle latarki...No to fotka zdobywców - Pstryk! pstryk! ( później okazało sie ze fotki były do niczego. Zapomniałem ze zmęczenia włączyc synchronizacji lampy :cry: ) Koniec czekolady. Ostatnie dwa papieroski...Wiatr gwiżdże w gałęziach, zamiata szadzią i śniegiem. Uwielbiam to... :D Po to sie przecież jeździ w gory zimą...

Jabol
13-02-2005, 16:25
Wytrzymajcie jeszcze drodzy czytelnicy... :lol: CDN :lol:

gab
18-02-2005, 02:10
tak na poczatek to pozdrawlienia dla calej ekipki z przed i sylwestrowego wspoolnego bytowania tam poza elipsa, chcialo by sie rzec dla nas, czyli tych, o ktorych byla mowa pomiedzy wierszami (takze tymi pisanymi jak i niezwerbalizowanymi, bardziej juz realnymi w samym tylko ich pomysleniu) w jabolowym uzewnetrznianiu sie z czasu tego, co to przyszli z gitara, zdaje sie pozytywna wibracja [bo jak tu jej nie miec w tak pieknych okolicznosciach przyrody] i poezja w gitarze, spiewie (jaki by nie on byl, zwlaszcza po przetestowaniu kilku ladnych miarach tego o czym chwile dalej i innych) i w ogole calej swiadomosci tego co jest, czym sie oddycha, na co patrzy i czym zyje oraz mlodym W, ktore zostalo pozniej uwarzone w towarzystwie innych winnych li niewinnych jak sumienia wyrzut plynnych pobudzaczach do zycia, tego bardziej wyrazistego i wrazliwszego niz to tzw. codzienne jak to sie zwyklo mowic i czasem tez pisac, a ktore tez trzeba przezyc, (kto sie zgubil w sensie logicznym tego jakby zdania to niech przejdzie do wyrazenia "dla nas"), bylo to spotkanie pozytywnym zaskoczeniem, bo roznych ludzikow sie spotykalo tu i tam w tej przestrzeni bies czadowej, bylo dobrze, nie chce tu kadzic nikomu, bo i po co, tylko wypisac jak rzeczywiscie sie to widzialo i przezylo, takze milo bylo i dalej sie poszlo tam gdzie sie mialo pojsc, bo widocznie tak mialo byc, bo inaczej byc nie moglo...

Jabol
25-02-2005, 10:04
Pod słupem mała sesja łączności. Komóra sie wściekła :lol: Sypią sie życzenia od znajomych...Odpowiem na kilka, potem może nie być okazji...Więc kliq-kliq :) aż w końcu kolega Mróz delikatnie poklepał mnie po pleckach że pora iść...Nie potrafię znaleźć słow żeby przekazać jak pieknie było wtedy na szczycie Chryszczatej, kto widział- zrozumie, a kto nie widział temu zazdroszcze... Chciałbym poczuć jeszcze raz ten zachwyt gdy odkrywa sie piekno zimowych wędrówek...Busola. Ulubiony azymut "pi razy drzwi " i ruszamy "w stronę kierunku".Teraz w dół...Śnieg...zwykła woda w proszku, a potrafi tak zmieniac krajobraz.Wygładza wszelkie ostre kształty, czyni świat łagodnym i miłym dla oka, a ja lubię jak mi dobrze w oczy... Wiatr cichnie gdy schodzimy w dół...śnieg jeszcze dodatkowo wytłumia i wygładza dżwieki...Cisza taka że sami zamilkliśmy.Jakoś tak bezwiednie... Jakby się weszło do świątyni...Mamy całkiem dobre tempo marszu. Wiadomo: z górki :) Rozeszlismy sie na boki żeby zwiekszyć prawdopodobieństwo jeśli nie wypatrzenia to może przynajmniej zderzenia sie z chatką :lol: Co jaks czas zapalam czołówkę, liczę na ślady...Nic. Czasem jeleń...Wszelaka gadzina zlazła w doliny gdzie nie ma śniegu i żyć łatwiej...Z dwoma wyjątkami...( hehe! Czy my jesteśmy wyjątkami? Przecież nie wyjemy :lol: ) Jeden wąwóz...Drugi...Trzeci...Niestety pokonujemy je w poprzek...Troche to męczy.Kurcze... Może ją minęliśmy? Chwila namysłu...Narada. Odbijamy na wsch, i szukamy punktu orientacyjnego...Łeee... Znowu pod górę... :? Na szczęście punkt orientacyjny jak na zamówienie pojawił sie na naszej trasie.Super! No to robimy tak...Zrzucamy plecaki, ja idę poszukać chatki a ty rozpal tu ognisko. Byc może tu zabiwakujemy...Włączyliśmy radyjka...Busola...i pomykam w dół. najpierw prosto, potem zaczynam zygzakować żeby natrafić na jakiś ślad bytności ludzi...Otoczyła mnie cisza...Jestem w swoim raju...czasem odzywam sie do brata żeby sprawdzić czy mam jeszcze łącznośc.Słychać go elegancko...Latarki nie używam.Jest dosć jasno. W pewnym momencie z boku zamajaczył jakis kształt nie pasujacy do otoczenia...Dopiero po chwili załapałem co to może być gdy ujrzałem z bliska krzyż...Ślad tragicznej historii...Zbiorowego ludzkiego szaleństwa sprzed prawie stu lat...Zadumałem sie chwilę...Wypiję za was piwko chłopaki, kimkolwiek jesteście...Gdzieś zostawiliście swój świat i rodziny by zginąc bez sensu w wojnie z kaprysu "cysorzy" i Cara... http://forum.bieszczady.info.pl/bieszczady-14719.html#14719 tu możecie zobaczyć szkic... A ja dalej...Do nowego roku zostało półtorej godziny... :lol:

Stały Bywalec
25-02-2005, 12:16
Jabol, przerywasz w najciekawszych momentach.
Co Ty sobie wyobrażasz, że scenariusze do seriali TV piszesz ?!
:twisted:

natasha
25-02-2005, 12:24
A ja jednak Jabolku proponuję,żebyś nie pędził tak z tymi relacjami, bo normalnie czytać nie nadążam :lol: hihi.Nie no nie jest źle.


Z dwoma wyjątkami...( hehe! Czy my jesteśmy wyjątkami? Przecież nie wyjemy
...no do momentu,kiedy Bison nie bierze gitary i nie zaczynacie śpiewać-to może faktycznie nie jesteście :lol:
Qde,wiewiórka wyżera mi właśnie z karmnika jedzonko dla pitaszków!Sqbana :lol:


a ja lubię jak mi dobrze w oczy...
...mogę sobie tylko wyobrazić jak pięknie Ci wtedy było w patrzałki...ech...

To pędźcie dalej,Robaczki,a ja zmykam przygotowywać szampana na Nowy Rok i uspokajać góry przed spotkaniem z młodzieżą krakowską i ich bezlitosnymi dla ciszy fajerwerkami..
Ps.Swoją drogą Gorce też są piękne :P

długi
25-02-2005, 14:43
Jabol, pisz dalej!!!
Gosiek, nie pędzaj wiewióra :twisted:
Długi

bertrand236
25-02-2005, 15:36
Warto było czekać tak długo na dalszy ciąg. :) Jak wiesz znam tą historię z Twoich ust i nie wiem teraz , co na ten temat sądzić. Chyba jednak wolę czytać niż słuchać. Powód jest oczywisty. Słyszałem tą opowieść tylko raz, a czytać mogę do woli. :lol: I tak własnie robię. Zrozum też nas, wielbicieli Twojej prozy i grafiki: mamy 25 luty a Ty jeszcze w starym roku :twisted:

Pozdrawiam autora i czytelników

Bison
25-02-2005, 18:32
...no do momentu,kiedy Bison nie bierze gitary i nie zaczynacie śpiewać-to może faktycznie nie jesteście
Taaa.. Raz w zyciu słyszała jak śpiewam i od razu krytyka...Wiele osób zachwycało sie moim głosem 8)... Taki żarcik... Gra słów...
Gdy Brat zachwycał się cisza łażąć po górkach ja wcale gorzej nie miałem... Ogniseczko... Polanka..I cisza przerywana jedynie co jakiś czas raportami Brata przez CB. Wszystko by było git gdybynie to ze mój bagnet nigdy nie był tak ostry jak w tamtym momencie i o mały włos nie straciłem palca...Tak wiec zostało 1/5h do nowego roku...

Jabol
25-02-2005, 19:41
uprzedzasz fakty braciszku...Na pewno zaryło ci sie to w pamięci, nie wątpię :lol: Ruszyłem dalej w dół starając sie nie mysleć narazie że prawdopodobnie będę musiał powtórzyć tę drogę jeszcze dwa razy jeśli znajdę chatkę... :? Nagle w radiu słyszę "O k...a! Zaciąłem się bagnetem!!!" "mocno?" "mocno!!!" "wracać czy iść dalej? Dasz sobie radę?" "dam...Idź..." Hmm...Houston! mamy problem! Jeszcze tego nam do szczęścia brakowało...Ale idę dalej. W pewnym momencie..."Brat! czuję chyba dym! :lol:" Chwilę potem usłyszałem odległe głosy...Powiedziałem o tym bratu przez radio, a ten zasypal mnie pytaniami że musiałem go ściszyć...Jeszcze jedna grań, jeszcze kilka zwalonych drzew...I widzę w dole poświatę ogniska...Oto nasz dzisiejszy cel.

Jabol
27-02-2005, 19:00
włączyłem całkiem radio...Nie zapalałem latarki bo oczy nawykły mi do ciemności, i szkoda sie było bez sensu oslepiać. Zresztą zawsze lubię sobie wcześniej popatrzyć z kim mam przyjemnosć...Po chwili byłem juz na tyłach chatki. Kupa śmieci w miejscu gdzie kiedyś pewnie była drewutnia...Zbierała sie przez długi czas...Obszedłem chatke i stanęłem poza kregiem swiatła od ogniska...Wokół ognia siedziała grupka postaci ścisnętych na ławkach jak młode puszczyki na gałęzi albo raniuszki...Nie wygladali grożnie :lol: , raczej swojsko...Bo dla mnie każdy siedzący nocą w biesach przy ogniu wygląda swojsko...Ci nawet wyglądali bezbronnie... :lol: Zrobiłem kilka kroków."Hej! Cześć! Jestem Jabol :lol: " ..........Cisza. Ignor totalny :? Zamarźli? Eeee...Kilku łypa na mnie, ci co byli plecami do mnie nawet sie nie obejrzeli...Przedstawiłem się jeszcze raz i zostałem zauważony, ale wyraźnie poczułem że coś jest nie tak...No jasne! Jestem nieproszonym gościem na zamknietej imprezie :? Pozwoliłem sobie zajrzeć do chatki, przy okazji zapewniając żeby nie obawiali się, kimniemy obok pod namiotem...Radyjo."Brat! Jest chatka. Gaś ogień, idę do ciebie...Jak możesz to ciagnij moj plecak po śniegu..." Troche słabiła mnie myśl o drodze pod górę :? byłem bez plecaka wiec jakoś szło...Spotkałem brata za mogiłą, dzielnie targał dwa plecaki, mimo odniesionych ran cietych...Mołodiec! :lol: Krótka wymiana zdań...Pierwsze wrażenia...Jest 23:30...Za chwile jesteśmy obok chatki...zasiedlismy przy ogniu zadowoleni że dotarliśmy do celu...Załapaliśmy sie nawet na "kelycha" za co jestesmy wdzięczni...Rozmowa sie nie kleiła...Oni już byli w wiekszości "gotowi" do powitania Nowego 2005 roku, a my byliśmy zwyczajnie zmeczeni...I czulismy sie zwyczajnie nie na miejscu...Na szczęście w plecakach mielismy piwko...Psss...Psss...Zacny napój podnosi nam morale...A co tam :lol: Poczekamy do północy i stawiamy namiot.W pewnym momencie ktos zapalił zimne ognie...Gdzieś w oddali niosła sie po górach noworoczna kanonada...Życzenia...Pierwsze dla brata- szczere i domyslne :lol: po co wiele gadać...Potem otrzymałem kilka życzeń z rozpędu bo sie akurat nawinąłem...Ech... Z rozrzewnieniem wspomniałem ekipe z poprzedniej chatki...Złapałem za plecak i zatargałem go jakies trzydzieści metrów od chaty. Tu jest dość płasko...Za chwile dołączył brat, a zaraz potem wprowadzaliśmy sie do namiociku...Tutaj jest szkic poranny chatki i kilka wrażeń... http://forum.bieszczady.info.pl/bieszczady1716-0-asc-42.html Hmm... Może czyta to ktoś kto był wtedy w tej ekipie na sylwestra? Jak to wygladało od waszej strony?

bertrand236
27-02-2005, 21:00
Zdjęcie tej chatki po kilku dniach jest tu http://forum.bieszczady.info.pl/bieszczady1803-0-asc-24.html Zdjęcia nie są tak dobre jak Twój szkic ale myślę, że nie masz nic przeciwko temu, że je tu wcisnąłem.
Pozdrawiam

natasha
27-02-2005, 22:22
Taaa.. Raz w zyciu słyszała jak śpiewam i od razu krytyka...Wiele osób zachwycało sie moim głosem ...
Ależ ja również zachwycam się Twoim głosem, Słowiczku mój najdroższy :P Przekomarzanie się też ma swój urok :lol:

Zaciąłem się bagnetem!!
...dać dziecku zabawkę... :lol:

Może czyta to ktoś kto był wtedy w tej ekipie na sylwestra? Jak to wygladało od waszej strony?
Nie byłam, więc nie wygląda to nijak z mojej strony, jednak nie chce mi się wierzyć Jaolku,żeby ktoś mogł tak niemiło pryjąć tak miłych gości...A jeśli tak zdarzyło się naprawdę,to -----> :evil: biada Wam,bieszczadzcy ignoranci!!! :evil: <-----


Zdjęcia nie są tak dobre jak Twój szkic
Bertrandzie,to fakt,że Jabol urodził się z ołówkiem w ręku,ale nie ma przeciwskazań do tego,żeby stwierdzić,że Ty nie przyszedłeś na świat z aparatem fotograficznym w dłoni :lol:

bertrand236
27-02-2005, 22:38
Bertrandzie,to fakt,że Jabol urodził się z ołówkiem w ręku,ale nie ma przeciwskazań do tego,żeby stwierdzić,że Ty nie przyszedłeś na świat z aparatem fotograficznym w dłoni
Fakt. i nigdy inaczej nie uważałem. Całe szczęście, że są tacy, co znaleźli we mnie inne zalety i talenta :wink: :wink:
Pozdrawiam

Jabol
28-02-2005, 15:33
Hmmm...Moja kochana matula nie wspomniała mi nawet słowem żebym sie urodzil z jakimiś gadgetami w rekach, a napewno nie uszło by to uwadze :lol: Powiedziałbym ze to rzecz nabyta..A jakby tak komus urodzil sie np...Urodzony łucznik czy ktoś podobny? :lol: Ważne żeby był w życiu dobrym czlowiekiem...

natasha
28-02-2005, 21:05
Hmmm....Łuczników ani innych stforków-potforków rodzić nie zamierzam.. :lol: a tak swoją drogą to nie wiem jaką drogą dedukcji od rysownika do Robin Hooda dotarłeś :?


Ważne żeby był w życiu dobrym czlowiekiem...
Chwała Ci za to,Jabolku..

Jabol
14-03-2005, 15:25
1 stycznia2005 Ranek Noworoczny...Nie bardzo chce sie wstawać...Zgodnie zarządzilismy "doleżajkę" :lol: jeszcze pół godz... :wink: no dobra...Godzinkę :D Potem coś ciepłego do picia i zwijamy manele. Szast prast i plecaki spakowane :D (szast prast=ok1/5 godz :lol: ) Śniadanka nie bedzie...Bylismy umówieni na przełęczy z Bertrandem. Trzeba bedzie pogonić "troszku"...Jeszcze szybki szkic...Żegnamy towarzystwo chatkowe i w drogę. Długą drogę...Śnieg zaczął sypać...A my krok za krokiem pod górę...Nie ma szans...Nie zdążymy...Ale mimo to jakaś nadzieja...Na przełęczy pełnia zimy...żal że nie mam aparatu...Pasę oczy na zapas..."Widzieliśmy, ludzie prości niepojetość tej białości..." Chwila na ostygnięcie...Komóra oszalała :twisted: Nadeszło ok 20 esków noworocznych :lol: Popikała popikała i zdechła... :( Nie poczytam. Za to pośrodku drogi dostalismy sms-a pisanego na śniegu od Bertranda, że był czekał i pojechał...No cóż. Poleniuchowalismy i czas na pokute :twisted: Brzemie plecaków na grzbiety i dalej...CDN ...Musze gdzies pojechać. Jak wróce to dokończę na "ament" :lol: ze str Bertranda wygladało to tak :) http://forum.bieszczady.info.pl/bieszczady1803-0-asc-12.html

bertrand236
14-03-2005, 22:32
Za to pośrodku drogi dostalismy sms-a pisanego na śniegu od Bertranda, że był czekał i pojechał...No cóż.
Mam nadzieję, że dużego żalu do mnie nie mieliście. Spóźnienie Wasze było dosyć znaczne, a ja spieszyłem się na Mszę do Łopienki.
Pozdrawiam

Jabol
20-03-2005, 11:48
Mam nadzieję, że dużego żalu do mnie nie mieliście. nie mieliśmy :lol: Troche nam było nawet głupio, że zawracaliśmy ci niepotrzebnie głowę...Przyszło nam zapłacić za godzinke leżakowania w cieplutkich śpiworkach...I przyjelismy to z pokora :lol: Pozatym co to za kara - przechadzka bieszczadzkimi drogami :D W ten sposób mogę być ukarany na dożywocie :twisted:

Jabol
20-03-2005, 11:59
...Tradycyjnym naszym problemem przy zejsciu było zachowanie pionu. Kazdy krok był krokiem w nieznane. Ciagle w podświadomości oczekiwaliśmy tego co w tych warunkach nieuchronne...Dlatego kiedy juz z całą gwałtownościa chwili ktos z nas "zeszedł do parteru" odczuwało się ulgę i spełnienie że to "już" :lol: Oprócz tego po drodze minęło nas kilka samochodów z usmiechnietą i machajacą do nas zawartością. Odmachiwalismy bacząc jednoczesnie coby nie popisać sie przed nimi jakimś szpagatem, tudzież saltem niekontrolowanym :lol: Kto bywał w tamtych stronach to wie że o tej drodze niewiele mozna napisać. Poprostu jest i ma dla nas tę zaletę że jest z górki. Troszke zaczął nam dokuczać głodzik. Dlatego gdy ujrzelismy bazę studencką, uznaliśmy jednogłośnie że czas cosik zjeść... Zaszlismy więc pod dach...Nie było tam nikogo a jednocześnie widać było że niedawno ktoś tam był :( i to były straszne brudasy i wandale...Vide: http://forum.bieszczady.info.pl/bieszczady1803-0-asc-0.html z a przyzwoleniem Bertranda dodaje jeszcze foto wykonane kilka godzin przed nami...Ktos pozostawił po sobie kiepską wizytówkę...No cóż, naszym celem było cosik "wtrząchnąć". Więc polalismy sobie herbatki do kubeczków i zjedlismy każdy po Chińskiej zupce "na sucho"...Czas był juz dojrzały wiec nie chciało nam sie juz podgrzewać potraw :) Zaraz potem ruszylismy dalej...Przy wyjsciu na drogę znieacka wpadłem w poslizg, i pojechałem na plecach chyba z dziesięć metrów po lodzie zdradziecko przypruszonym śniegiem :twisted: Braciszek poszedł w moje ślady. Nie wiem czy go podcięłem upadając czy chciał mi tylko dotrzymać towarzystwa :D

natasha
20-03-2005, 15:51
Z matematyki piątkę miałam co prawda za ładne oczy,ale moje wyobrażenie na temat Jabolków po wywrotce wyraża następujące równanie:
(Jabolek + Jabolek + śnieg po stopieniu )stłuczka vel wywrotka = marmolada :lol: (a raczej chińska marmolada,bo nie można zapominać o treści żołądkowej :D )

Za szybko idziecie-za szybko się skończy relacja...a na następną-jeśli dobrze pamiętam-przyjdzie nam poczekać jakieś 4 tygodnie...

Ps.Niech mnie ktoś porwie w Bieszczady... :D

Jabol
20-03-2005, 17:18
Hehe...Czyli zgodnie z prawami matematyki można wykonać działanie Marmolada - wywrotka= 2 Jabolki i dodatkowo, jako produkt uboczny, śnieg po stopieniu :lol: No ale wróćmy dalej na drogę...Oczywiście zpadłychwstalismy nawet nie wyprzęgając sie z plecaków...Najważniejsze żeśmy cali...Nawet było zabawnie...I potuptalismy sobie dalej rozprawiajac sobie o wielu sprawach...Wraz z utrata wysokosci śnieg powoli zanikał aż ustąpił rudym trawom...Kłopoty z przyczepnoscia skończyły sie wiec zwiększylismy tempo marszu zastanawiając się dokąd nas dzisiaj nogi zaniosą...

długi
20-03-2005, 17:23
Wywrotka marmolady???? + alembiczek = jabolek :oops:
matematyka płata figle :lol:
Długi

Jabol
25-03-2005, 11:43
o tym odcinku niewiele mogę napisać, a i tak już napisałem duzo :) poprostu szlismy. W planie mielismy dotrzeć do samochodu...A wtedy to był jeszcze odległy cel, więc na tych planach poprzestalismy :) Na miejscu sie zastanowimy...Minęlismy barak po prawej... W oddali na wprost od nas stał jakis gość z psem i patrzył w naszą stronę...Stał tak chyba z kwadrans aż nieśpiesznie do niego doczłapaliśmy. Pozdrowiliśmy go. Pytania "skad idziecie...dokąd...zatrzymacie sie na chwile na gorącą herbatę?" Odpowiedzi: "stamtad...tam..hmm...na chwilkę wpadniemy, co brat?" :D Gosc całkiem sympatyczny, przedstawił sie nam jako Sierżant...pogawedziiśmy troche o bieszczadzkich sprawach i historiach...A było o czym gawędzić...Kawka, herbatka, pecik...Chwilka trwała ponad godzinę...Ciekawych ludzi mozna w biesach poznać...Nie pierwszy raz to odkrywam. :D Gdy wyszlismy ze stróżówki było już ciemno. Dzień? Noc? Co za różnica :lol: Byle w Biesach być...Każda pora ma swój urok...Za jakis czas ujrzeliśmy ośrodek Wisanu w noworocznej iluminacji...przytłaczajaca ilość świateł i ludzi...Potem Bystre...Gdzieś tam jest Bertrand. Pozdrowimy go eskiem :lol: Wyciągam swój nadajnik smsowy... działa. Piszę eska...Komórecka zdechła...Aaa...do d... z ta techniką...Tuptamy dalej już asfaltem...Samochody oślepiają...Jeszcze kawałek...O... tutaj...Łajt Lajtning czeka :D

Jabol
25-03-2005, 13:51
Po krótkiej pogawędce z panem Markiem i po mignięciu się od kelycha (autko :twisted: ) odpalilismy maszinu...Papa...Jadziem...Najpierw powoli jak żółw ociężale... :lol: Sprawdzam na ile można sobie pozwolić w tych warunkach...Młody tymczasem grzechocze obok mnie kasetami, szukając jakiejś klimatycznej muzy...Za jabłonkami zaczęła sie biała droga...Może by tak założyć łańcuchy? Eee tam...Przed chwilą zap...ł ( bo inaczej tego nie nazwę) z górki maluszek na tutejszych numerach...Przejechał serpentyny to ja tez :twisted: I rzeczywiscie podjazd bez problemu, potem z górki...Młody dalej miesza w muzyce...Zakręt...Trzeba lekko wyhamować..."O K...*!!! O K...*!!! ja p...*!!! "jadę prosto!!! :twisted: mimo skreconej kierownicy! Barierka coraz bliżej! Ostatni ratunek:Prawe koła na pobocze...Uff...Złapałem przyczepnośc... 8) "Niech będzie Czyżykiewicz...Coś mówiłeś Bracie?" -Bizonek wrócił do rzeczywistości :) "eee...własnie byśmy wylecieli na zakrecie..." Duzo wolniej przejechałem do końca serpentyn...W Cisnej postój...Uspokoić moją wyobraźnie...I gdzie teraz braciszku? Dwie opcje...

natasha
25-03-2005, 21:50
"jadę prosto!!! mimo skreconej kierownicy! Barierka coraz bliżej! Ostatni ratunek:Prawe koła na pobocze...
I tu jak nic pasuje owo zdjęcie Łajt Lajtinga w innym wydaniu-Ty wiesz Jabol które :wink:

Jabol
28-03-2005, 15:22
...Jedna była taka, że nie pchamy sie juz dalej, tylko wpadniemy do pewnej znajomej chatki i tam sobie zanocujemy...Druga, to dalsza jazda do Wetliny gdzie mielibyśmy możnośc poznać "na wizji" znajomych z bieszczadzkiego czatu...Brat optował raczej za chatką...Ja sie wahałem...Zresztą w tym głosowaniu to ja miałem najmocniejszy głos, bo to ja dzierzyłem ster na tym krążowniku szos :lol: Jako człek mało towarzyski i do tego "z leksza" niesmiały zaczełem też skłaniać się za spokojnym wieczorem wprzy kominku w chatce...Wysłałem eska czy jeszcze ktoś siedzi u Bacy w Wetlinie...Chwile potem odebrałem tel że są, i że czekają na nas... hmm...Skoro czekają...Wpadniemy na chwilkę zapoznać się, przywitać i pozyczyć sobie noworocznie...A potem zobaczymy jak bedzie...Zawsze i o każdej porze mozna uderzyć do chatki...No to jazda do Wetliny! :lol:

bertrand236
26-04-2005, 14:26
Wydawało mi się, że jestem cierpliwy. Niestety dłuzej nie zdzierżyłem i się odezwałem. Kończ Waść, bo już niedługo będziesz opisywać KIMB :wink: :lol: :lol:

pozdrawiam

Jabol
04-05-2005, 21:28
Hej Bertrandzie :lol: Ale z ciebie raptus :lol: Ze mna jest tak jak w tym dowcipie: pewnego razu żył sobie niesamowicie leniwy człowiek.Wszystko czego sie chwytał pozostawiał niedokończone.Az nagle pewnego razu zebrał sie w sobie i rzekł: "Dość tego! Od dzisiaj bedę..." :lol:

Jabol
05-05-2005, 00:09
i to już chyba tyle...Reszta nie jest wędrowaniem.

bertrand236
05-05-2005, 10:18
Jaki tam raptus? Zaraz raptus. :D T o była moja odpowiedź na Twój post z 20 marca :wink: :lol: :lol: . Pamietasz??

Pozdrawiam