PDA

Zobacz pełną wersję : Dlaczego tak nie ma w Bieszczadach ?



Henek
30-01-2005, 20:32
Niedzielny wieczór. Właśnie wróciłem z Wysowej. Za każdym razem będąc w Wysowej zaglądam do "Gośćinnej Chaty "
Ta restauracja (a może właściwsze słowo karczma ) zrobiona w autentycznej starej chałupie po-łemkowskiej z prawdziwym wnetrzem starej chałupy przyciąga swoim niepowtarzalnym klimatem. To własnie w tych wnętrzach pełnych starych łemkowskich gratów mozna spędzic chwile popijając z naczyń ogladanych w sztywnych skansenach. To tu słuchając z głosników płynących melodii śpiewanych w klimatach Łemkowyny można nie tylko zadawać zadawać pytania o przeszłość ale i zobaczyć autentyczną podłaziczkę . Duży bielony piec stojący na środku wcale nie przeszkadza ale własnie dodaje uroku.
Jedynum dysonansem są starannie ułożone płytki i funkcjonujące urządzenia w toalecie. ( autentyczniejszy byłby sracz na polu )

Dlaczego tak nie ma w Bieszczadach?
Nie spotkałem jeszcze takiej karczmy (knajpy czy jak to nazwiemy) która wykorzystała by autentyczną kulturę Bojków czy Łemków do stworzenia niepowtarzalnych klimatów .przeszłosci.

Nie ma ? A może jeszcze nie trafiłem na takie miejsce ???

Jeśli wiecie to pewnie powiecie .



P.S. wcześniej przeglądnąłem ranking knajp

admin
31-01-2005, 18:12
Chyba nie ma.

Powodem jest niedorozwój lokalnej bazy - gdy wzrośnie konkurencja i miejscowi restauratorzy zaczną na poważnie zabiegać o klienta to sądzę że pojawią się i takie gospody.

Dziś standard lokalu wyznaczany jest przez płytki w kiblu i ciepłą wodę w kranie, a mam nadzieję niedługo już nastąpi czas gdy uwaga zwrócona zostanie na menu i wystrój.
Nie od razu Rzym zbudowano - z drugiej strony trochę szkoda że nasi restauratorzy pchają ogromne pieniądze w nowe lokale zamiast ruszyć głową.
IMO taki lokal w "starym stylu" to murowany sukces - vide Pan Kościuszko *(jeśli dobrze pamiętam) i sukces Chłopskiego Jadła w okolicach Krakowa.

Piotr
31-01-2005, 19:09
Dlaczego tak nie ma w Bieszczadach?
Oprócz tego, że podzielam zdanie Darka, dodam, że wydaje mi się iż (było to już wałkowane na forum) gestorom zdaje się, że musi byc tak jak gdzie indziej. To co jest nad morzem czy Mazurach, musi być w Bieszczadach (nie dosłownie of course - bo flądry nie widziałem). Czyzby obawa, że wychylka spowoduje spadek zainteresowania? Nic bardziej błędnego. Jest jeszcze druga strona medalu: luka w historii. Całkiem mozliwe (nawet nie wątpię), iż znaczna część ludzi prowadzących tego typu interesy, to ludność napływowa, ktora ma wyłacznie blade pojęcie o dawnych lokalnych zwyczajach, jadłach, wystrojach - można tam mieszkać 40 lat i tego nie poznać. Jak sie nie chce, lub nie ma czasu. Ale tez mi się wydaje, że rynek wymusi takie rozwiązania i za jakiś czas będzie można zjesć coś naprawde lokalnego.

zbyszekj
31-01-2005, 21:09
W sprawie regionalnych restauracji mozna długo by mówić, na Podhalu, w Pieninach, Beskidzie Żywieckim,Ślaskim wyrastają jak grzyby po deszczu, niestety w Bieszczadach kultura bojkowska zanikła całkowicie, co do Łemków to odradza się powoli ale raczej w rejonie Beskidu Niskiego niż w obrębie Bieszczadów, co za tym idzie jest mało znana. Jest niewiele opracowań o Bojkach a przecież to praktycznie mieszkańcy Bieszczadów bo Łemkowie żyli na pograniczu pomiedzy Bieszczadami a Beskidem Niskim i na terenie Beskidu Niskiego, rownież sądeckiego, można ich było spotakać także w Małych Pieninach a właściwie na pograniczu Małych Pienin i Beskidu Sądeckiego np. takie wsie jak Jaworki czy Szlachtowa. Przeciętny turysta niewiele wie o etnografi Bieszczadów, niestety opracowania które są wcale nie ułatwiaja i nie rozwiazują problemu, nawet etnografowie spieraja się co do pochodzenia Bojkow Łemkow czy też innych górali/Sadeckich, Żywieckich, Śląskich/.Jeżeli informacja będzie podana przejrzyście to napewno dowiemy się wiecej o ludach zamieszkujących Bieszczady, o ich kulturze, ubiorach, zabudowaniach. Są świetne opracowania przedwojenne ale trudno dostępne.

Vit
01-02-2005, 02:23
Dyskutujecie Panowie o restauracji starych kultur w Bieszczadach - i fajnie, tego też tam brakuje (jak i wielu innych rzeczy). Nie zauważacie jednak realnej groźby. Otóż nie
jestem wytrawnym "bieszczadnikiem" ale od ponad 20 lat spędzam wszystkie urlopy pływając po Solinie. I ogarnia mnie przerażenie, gdy widzę w jakim tempie Solina obrasta
w siedliska różnego autoramenu "daczowników". Nie wiem jakie to układy działają, ale
od strony wody daje się zauważyć pewną prawidłowość. Rzecz zaczynają leśnicy, robiąc planowe (?) przecinki wzdłuż brzegu. Czyli idzie ciężki sprzęt i już jest podbudowa pod drogę. Następnego roku już idą prace nad utwardzaniem drogi. Gdy droga jest już gotowa, to zaczyna się wielkie budowanie.
Urok Soliny polegał na tym, że jedynie w paru miejscach drogi dochodziły do brzegów
zbiornika. Na całym odcinku odnogi Sanu (poza leżącymi w głębi Teleśnicą czy Hrewtem) żadna droga nie dochodziła do brzegu. No, poza siedliskiem Wiktoriniego a potem Brosa. Jeszcze dziesięć lat temu w Hrewcie były cztery chałupy na krzyż i małe pole namiotowe. Dzisiaj zaś, cała prawa strona zatoki Czarnego jest już gęsto zabudowana. Patrzeć, jak zaczną się budowy po drugiej stronie. Panowie Woprowcy też sobie wybudowali cudną hacjendę vis a vis Skalistej. Na Horodku też już na ukończeniu budowa pesjonatu. A był to taki cichy i urokliwy zakątek. Całe szczęście, że
mam już swoje lata i może nie doczekam czasu gdy okolice Soliny staną się tak urocze jak nad Zegrzem. Ale współczuję potomnym - im pozostanie oglądanie starych zdjęć.
Zatem Panowie - pstrykajcie, pstrykajcie aż do zapełnienia kart pamięci Waszych aparatów.
Żeglarz z Barrakudy

Lech Rybienik
02-02-2005, 17:38
Oj zarasta, zarasta:)

Ale bez przesady, Chrewt wcale nie był "oazą ciszy i spokoju" 10 lat temu:)
Pamietasz jak na samej górze ktoś regularnie wsytawiał baniaki i ze skrzeczącego wzmacniacza całe dnie "nadawał" przeboje? Wtedy na topie był Jason Donovan - czasem śni mi się jeszcze ten głośnik, naprawdę robił wrażenie. A słowa tak zapamiętałem, że mogę cytowac z pamięci :P
A może stojący na cypelku autobus z syf-żarciem, muzą i tony śmiecia walające się wkoło niego?
Poza tym nie 4 chałupy na krzyż, bo domki na górze - te trzy "Rzepedki" - (Kotwica, Sanwil i coś tam jeszcze - chyba dobrze pamiętam) postawiono właśnie jakieś 10 -15 lat temu. No i jeszcze osiedle domków pod lasem - to już nie tekturowe budki z początku
ośrodka, gdy w materacach mieszkały miliony myszy, a na kilkanaście chałupek były 2 latryny.

Fakt dużo się zmieniło, ostatni raz w Chrewcie na dłużej bywałem właśnie 10 lat temu:)
Potem była przerwa i zeszłego roku zajechałem rowerem wyładowanym bagażem - ot tak na chwilę, wykąpać się w jeziorze i co? I nic - jeszcze szybciej dałem stamtąd nogę:(
Po prostu bałem się, że mi ktoś rowerek ukradnie i będę do Łopienki pieszo drałował :), a obawy me spowodowała spora ilość "kolesi" w dresikach z właściwą im fizjonomią....
Keja zamknięta....
Kolor wody wcale ciekawy ...
Jak pisał Sapkowski - coś się kończy i coś zaczyna.
Już pewnie nie będę pływał "optymistami" po zalewie, bo się nie zmieszczę.
A na insze nie mam ochoty.

Znam swoje miejsca nad Soliną gdzie jeszcze spokojnie mogę popływać. Ale trzeba dawać z buta i to wcale nie drogą. A na żaglówkę tego lata odkryłem Jeziorak późnym sierpniem:) Poza Iławą jest naprawdę miło...

Pozdrawiam
Lech

irek
02-02-2005, 19:08
Wracając do tematu są dwie niezle regionalne karczmy w Sanoku. Wiem to nie Bieszczady ale potrawy tam ciekawe, wystroj tez swietny. Lokalizacja: 1 przed wejsciem do Skansenu czynna tylko w sezonie, 2 na Sanockim rynku

Vit
02-02-2005, 20:03
Może z tymi czterema chałupami trochę przesadziłem. Do Chrewtu zaglądam raczej sporadycznie.
Obserwuję głównie od strony wody, jak wszędzie przybywa mniej lub bardziej dzikiej zabudowy.
A w Chrewcie przeżyłem dość niemiłą przygodę. Kawałek za baranimi rogami miałem bardzo poważną awarię łódki. Na szczęście jest tam ładna plaża i ktoś tam po paru godzinach wreszcie podpłynął. Oczywiście zaoferował pomoc w dotarciu do Chrewtu, bo" tam ponoć ratownicy mają" telefon. Okazało się, że ratowników ani śladu (był początek czerwca) - ponoć sezon rozpoczynają w lipcu. Ktoś podpowiedział, że kawałek wyżej, przy drodze jest knajpa z telefonem. Owszem, była knajpa, był telefon (taki na korbę)
i miejscowy folkloryt sączący z wyszczerbionych kufli - tyle, że na połączenie z ośrodkiem wojskowym Jawor (tam mieli motorówkę) przyło czekać dwie godziny. Wówczas o komórkach jeszcze nikt nie słyszał.
Wspomniany barobus był - ale był zamknięty. Pamiętam też, że centralnym obiektem
pośrodku pola namiotowego był jakiś sporych rozmiarów szalet - cuchnący na kilometr.
Coś jednak od tamtej pory się zmieniło, bo ludzi widać więcej i jest bardziej kolorowo.
Ale ja takie miejsca omijam. Mam swoje przecudne zatoczki w których cumuję i podziwiam widoki. Od czasu do czasu uzupełniamy zapasy prowiantu w Polańczyku i zjadamy pyszny objadek w knajpce Pod Malwami a na zapleczu super deserek.
Wracamy nałódkę i płyniemy gdzie wiatry poniosą i ludzi nie widać.
I tak przez cały miesiąc co roku od ponad dwudziestu lat.
I jeszcze nam się nie znudziło !!!

Henek
02-02-2005, 20:51
Irek pisze :

są dwie niezle regionalne karczmy w Sanoku 1 przed wejsciem do Skansenu czynna tylko w sezonie,

No właśnie . Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się że również skansen mógłby pokazywać miniony czas nie tylko w formie muzealnej ale również w formie konsumpcyjnej czyli np stworzyć miejsce gdzie możnaby zjeść potrawę opartą na starych przepisach w towarzystwie sprzetów i naczyń z tamtej epoki z tamtą muzyką w tle.
To robi " Gościnna Chata" w Wysowej --- i jestem świadom że ktoś mnie wreszczie opieprzy za tą kryptoreklamę.

A do Sanoka zaglądnę i dzięki za info.

Marcin
02-02-2005, 22:03
tyle że obydwie sanockie "karczmy" wymiękają przy tej z Wysowy... fakt - można zamówić tam dania regionalne jednak obok tych dań można kupić piwo z pipy, frytki i hamburgera... porównując wnętrza tych przybytków również nie ma o czym mówić, ale dobre i to... Do Sanoka i tak zapraszam... jak nie do karczm to do Pani K.

Derty
08-02-2005, 23:58
Hej :)
Knajpy regionalne wg mojej skromnej opinii to już jest składnik przemysłu turystycznego i ani trochę nie ciągnie mnie w takie miejsca. Knajpy regionalne wymieszane z hotelami i basenami o krystalicznie niebieskiej wodzie, rumor, parkingi, rozwój... Nie, nie będe wojował z nikim...spoko. Tylko wyrażam swój żal, że stare fajne Biesy już rozpłynęły się we mgle... Został teren inwestycyjny...

Piotr
09-02-2005, 10:31
Tylko wyrażam swój żal, że stare fajne Biesy już rozpłynęły się we mgle..
Generalnie z przedmówcą się zgadzam, aczkolwiek patrząc na kształtowanie wizerunku Bieszczadów, zastanawiam sie jednoczesnie, co jest/byłoby poprawniejsze "politycznie" - pokazać ludziom (mam tu na myśli turystów zwłaszcza tych "nowych", którzy dopiero w Bieszczady przybywają), że istnieje (istniało?) coś takiego jak regionalna kuchnia, wystrój, obyczaje - niech by i w knajpie stojącej między basenem, a lądowiskiem dla helikopterów (kto zechce wyłapie meritum) przypominającej, że dawniej w każdej niemal bieszczadzkiej wsi znajdowała się karczma w której można było przyzwoicie zjeść i popić - a w niektórych 2, czasem 3 karczmy - czy też wciskać ludziskom kit, że takie budy jak np. "Siekierezada", mają COŚKOLWIEK wspólnego z Bieszczadami, oprócz tego, że stoją na tej ziemi.
Chocby i 2 karczmy z jadłem regionalnym w całych Bieszczadach staneły, to juz byłoby coś - owszem byłby to typowy biznes, jak każdy. Ale gdyby prowadzący włozył w to odrobinę serca, kilka osób mogłoby się przekonać, że Bieszczady to nie siekiera wbita w stół i placek po "bieszczadzku". :) Kurde, ale ja jestem naiwny, az sie sam sobie czasem dziwie ;)

asiczka
09-02-2005, 11:18
Kurde, ale ja jestem naiwny, az sie sam sobie czasem dziwie

hy hy, a nie wyglšdasz...

Marcin
09-02-2005, 11:59
że istnieje (istniało?) coś takiego jak regionalna kuchnia, wystrój, obyczaje

... raczej istniało... wprowadzanie „tradycji” na siłę jest czymś nierealnym... Jesteśmy przesiąknięci kulturą globalną i spod tradycyjnego stroju bojkowskiego zawsze będą wystawały nam adidasy lub trekingii... Stworzenie oryginalnej zagrody bojkowskiej z karczmą w taki sposób żeby każdemu pasowało jest nie możliwe bo zawsze gdzieś tam ze stajni zamiast koni ujrzymy zderzak (np.) Land Rovera, a droga dojazdowa będzie z kostki brukowej... Kiedyś sam skansen sanocki próbowali ożywić – nie dało się... to po prostu utopia... schody zaczynają się na szczegółach np.: koni nie można trzymać w zabytkowej stajni bo drewno szybciej rozkłada się od nawozu...
następnym szczegółem jest np.: mąka – czy można jeszcze gdzieś kupić mąkę ze zboża nie zmodyfikowanego genetycznie i ile by to kosztowało?
Trochę więcej realizmu „marzyciele” :)


czy też wciskać ludziskom kit, że takie budy jak np. "Siekierezada", mają COŚKOLWIEK wspólnego z Bieszczadami,

niepostrzeżenie lata po II w. ś. XX w stają się historią... Nie może być tak że okres ten stanie się czarną dziurą w historii Bieszczad... PGRy i gospodarstwa leśne również stworzyły kulturę wcale nie gorszą ani lepszą od bojkowskiej czy łemkowskiej... Siekierezada ze swym eternitowym dachem w pewien sposób wskrzesza tą kulturę... ale jest za bardzo zmitologizowana żeby mogła spełniać funkcje „egzystencjalizmu pegerowskiego”... o ile łatwiej byłoby wskrzeszać styl pegeerowski niż styl bojkowski...? Poza tym Bieszczady mają jeszcze jeden etos powojenny – etos wolności, który też mógłby być bardziej eksploatowany :)...

Piotr
09-02-2005, 13:34
Nie może być tak że okres ten stanie się czarną dziurą w historii Bieszczad
Nic sie nie martw. Nie będzie. Czarną dziurą jest to co było przedtem. Historia Bieszczadów stała się płytka i zaczyna sie własnie "po", a tworzona jest w dużej części przez ludność napływową w związku z takimi a nie innymi wydarzeniami.


o ile łatwiej byłoby wskrzeszać styl pegeerowski niż styl bojkowski...?

"Wodę czerpał przetakiem, podpierał sie workiem" :)
Ugryzłem sie w język. :lol:


Poza tym Bieszczady mają jeszcze jeden etos powojenny – etos wolności, który też mógłby być bardziej eksploatowany :)...
Tu bym polemizował, ale to bardziej dyskusja "do piwa", niż na forum.

Michał
09-02-2005, 15:35
Poza tym Bieszczady mają jeszcze jeden etos powojenny – etos wolności, który też mógłby być bardziej eksploatowany
Witaj Marcinie

czyżbyś się dzisiaj opił jakowąś nalewką z innego regionu kraju?

Zdrówka życzę

Marcin
09-02-2005, 16:43
Historia Bieszczadów stała się płytka i zaczyna sie własnie "po", a tworzona jest w dużej części przez ludność napływową w związku z takimi a nie innymi wydarzeniami.

W takim razie nie masz na myśli historii tylko kulturę... między tymi dwoma pojęciami jest jednak nieznaczna różnica chociaż można powiedzieć że historia jest czymś co kształtuje kulturę lub odwrotnie kultura jest czymś co kształtuje historię... Historia przetrwa w podręcznikach, przewodnikach, monografiach... Kultura raz oderwana od swojego „gruntu” (akcja Wisła i nie tylko) nigdy nie będzie już taka sama... Można próbować reaktywować tą kulturę, ale motorem napędzającym to „wskrzeszanie” będzie tylko pieniądz i tylko ta zewnętrzna część (ubiory, chyża, jadłospis...) będzie czymś co przypomina kulturę przedwojenną, jednak będzie to bardzo sztuczne... Kultura to coś więcej niż oprawka.
Mam nadzieje że pisząc „płytka” miałeś na myśli krótka...
Ta ludność napływowa traktowała Bieszczady jak schronienie, jak ucieczkę „przed...”, jak początek nowego życia... Zostali tylko ci, którzy potrafili sobie poradzić z surowym bieszczadzkim życiem, cała reszta szybko wyjechała... Stąd w Bieszczadach takie natężenie nieprzeciętnych (hardych?) charakterów... Ci ludzie nie bawili się w etnografów próbujących odtworzyć idylliczny świat przeszłości... Żyli z dnia na dzień nieświadomie tworząc nową mitologię, którą mi. możemy przeczytać w „Zakapiorach Bieszczadzkich” lub usłyszeć pod niektórymi sklepami bieszczadzkimi... Jest sporo różnic między światem Bojków a światem pegeerów... Świat Bojków nie da się ukryć był światem trybalnym ograniczonym tradycją, obyczajami... był pewnym odwiecznym systemem, który sprawdzał się od wieków... Świat pegeerów był totalnym przeciwieństwem... był chaosem, rozklekotanym zegarkiem, który raz spóźnia raz śpieszy... jedyna rama która ich ograniczała to rama natury... Ci ludzie znajdowali się gdzieś poza dobrem i złem. Młode pokolenie patrzy na ten świat jak na coś egzotycznego. Taki świat jest czymś pożądanym w erze ponowoczesnej, dlatego na każdym kroku powstają muzea poświęcone komunizmowi.
Trzeba wziąć pod uwagę fakt że ci „napływowi” ludzie wymierają powoli, a coraz częściej w Bieszczady sprowadzają się fanatycy Bieszczadów budując swoje letniskowe chaty lub polska burżuazja stawia swoje hacjendy.
Niepostrzeżenie ich świat (kultura) też gdzieś odpływa... Coraz rzadziej będziemy mieli okazje zobaczyć Pana w gumakach, kufajce i uszance, za to co raz więcej gorateksów i bergsonów...


Tu bym polemizował, ale to bardziej dyskusja "do piwa", niż na forum

Co się odwlecze to nie uciecze :)


czyżbyś się dzisiaj opił jakowąś nalewką z innego regionu kraju?

Drogi Michale ja ze starych śmieci się nie ruszam, a przynajmniej nie na północ... :) polecam piosenke Kaczmarskiego pt. Bieszczady... on mniej więcej tłumaczy o co mi chodzi...

długi
09-02-2005, 20:06
My tu gadu, gadu o tradycji i historii, a tam radni sejmiku wojewódzkiego uchwalili, że galicja to określenie wredne, wrogie, antypolskie, sprzeczne z Kontytucją RP. Bo była dywizja SS Galizien, rzeź galicyjska, a dla Austryjaków Galicja była tym samym co dla Hitlera GG.
Stowarzyszenie galicyjskich gospodarstw agroturystycznych to 5 kolumna, a skansen w Sanoku i jego władze to .... brak słów.
Jeszcze paru durni i każda wzmianka o cerkwiach, Bojkach, Łemkach będzie odbierana jako nawoływanie do przyłączenia regionu do Ukrainy.
Długi
wyczytałem w www.bieszczady.pl
Adminie, nie gniewaj się

Piotr
09-02-2005, 20:27
Mam nadzieje że pisząc „płytka” miałeś na myśli krótka...
Tak, miałem na mysli krótka. To co było wczesniej odeszło bezpowrotnie.


Młode pokolenie patrzy na ten świat jak na coś egzotycznego. Taki świat jest czymś pożądanym w erze ponowoczesnej, dlatego na każdym kroku powstają muzea poświęcone komunizmowi.
Młode pokolenie patrzy na ten świat tak, jak im sie go podaje - na tacy. Gloryfikuje z niezrozumiałych powodów ten region, bo imponuje mu np. wizerunek zakapiora o ktorym wspomniales wcześniej, a który jednoczesnie jest tylko towarem, który dobrze sie sprzedaje, podobnie jak towarem stało sie to o czym wspominałes Ty i Derty. Utwierdza w przekonaniu, że aby łyknąć nieco sławy, wystarczy wyprowadzić sie w Bieszczady, spać pod płotem i łoić całe życie dynks. Nie. Nie tacy ludzie pracowali na to co jest w Bieszczadach obecnie, a pracowali ciężko i nie patrzyli na publikę. Ich tylko albo nikt nie zauwazył, albo nie chcieli byc zauważeni, mając wazniejsze sprawy na głowie. To jednak nie oni przeszli do tej - nowej - historii. Widocznie dziś zauważa się tylko metki, wstążeczki i kolorowe pudełeczka. Idą od ręki. Podobnie jak "bieszczadzka" legenda o Biesach i Czadach, wystrugane byle jak potworki i przesypujące się ziarnka piasku sprzedawane pod zaporą. Niech kulturę tworzą obecni mieszkańcy, innego wyjścia nie ma. Tylko niech nie rzucają na ladę wyłącznie skrajności. Niech sobie przypomna jak kiedyś sprzedawali towar równiez spod lady. Może gdyby teraz tam sięgnąć, coś by się jeszcze znalazło? Nie wątpię w to, ale sie zbytnio nie łudzę.

Marcin
10-02-2005, 01:26
Młode pokolenie patrzy na ten świat tak, jak im sie go podaje - na tacy. Gloryfikuje z niezrozumiałych powodów ten region, bo imponuje mu np. wizerunek zakapiora o ktorym wspomniales wcześniej, a który jednoczesnie jest tylko towarem, który dobrze sie sprzedaje
czy możemy ich za to winić..? Bojkowszyzna jest też tylko towarem (produktem turystycznym?). KSU tworzy też mit Wolnej Republiki Bieszczad... ale czy na tej klijenteli "Bieszczady" zarobią? Turyści spod znaku zupki chińskiej i dzikich biwaków (lub chatek bieszczadzkich) nie zostawią w Bieszczadach fortuny... Jest też jednak druga strona medalu - turyści z kasą... Moim zdaniem oferta turystyczna powinna być zróżnicowana jak do tej pory to bywało... a więc ofeta dla zamożnych - pokoje z łazienkami i bajerami, schroniska turystyczne w miarę przystępnej cenie i tzw. spanie na sianie za grosze lub "gleba"... to utrzyma pewien status quo w bieszczadzkiej turystyce. Zamykanie Bieszczad dla "biedniejszych" grup turystycznych może doprowadzić do stworzenia pewnego getta turystycznego dla wybranych.
Wracając jednak do tematu to z tą gloryfikacją nie jest tak do końca... Ludzie często nie mają zielonego pojęcia o tym że w Bieszczadach byli (są) jacyś zakapiorzy... "Wszyscy byli w Bieszczadach to ja też..." - to jest podstawowy argument przyjazdu w te strony. Nie wszyscy studiują Rewasza przed lub w czasie wyjazdu w Bieszczady... Dlatego o żadnej "wszechturystycznej" gloryfikacji nie można tu mówić (to już jest raczej drugie stadium zachwytu :) - drugi stopień wtajemniczenia). Niestety po książce Potockiego niektórym Z. się poprzewracało i zarabiaja na własnym micie (ale to odrębna historia).


Nie tacy ludzie pracowali na to co jest w Bieszczadach obecnie, a pracowali ciężko i nie patrzyli na publikę. Ich tylko albo nikt nie zauwazył, albo nie chcieli byc zauważeni, mając wazniejsze sprawy na głowie.
i tu się zgodzę...


Widocznie dziś zauważa się tylko metki, wstążeczki i kolorowe pudełeczka. Idą od ręki. Podobnie jak "bieszczadzka" legenda o Biesach i Czadach, wystrugane byle jak potworki i przesypujące się ziarnka piasku sprzedawane pod zaporą.
z czegoś trzeba żyć... i nieważne czy będą to biesy i czady czy też kilimy z bojkowską ornamentyką... kultury nie da się narzucić tubylcą... nasze dywagacje na temat przyszłości wizerunku Bieszczad są bezsilne wobec kreatywności "soli tej ziemi"... dlatego zgadzam się z twoją tezą że: "Niech kulturę tworzą obecni mieszkańcy, innego wyjścia nie ma."

Tylko niech nie rzucają na ladę wyłącznie skrajności.
na tych skrajnościach jest największa kasa ...


Niech sobie przypomna jak kiedyś sprzedawali towar równiez spod lady. Może gdyby teraz tam sięgnąć, coś by się jeszcze znalazło?
co masz na myśli?


radni sejmiku wojewódzkiego uchwalili, że galicja to określenie wredne, wrogie, antypolskie, sprzeczne z Kontytucją RP
w takim razie nazwa "sejmik wojewódzki" równiez powinna byc potępiona bo kojaży się z warcholstwem szlachty polskiej, która doprowadziła do rozbioru Polski...

Piotr
10-02-2005, 09:50
czy możemy ich za to winić..?
Nie możemy.

Turyści spod znaku zupki chińskiej i dzikich biwaków (lub chatek bieszczadzkich) nie zostawią w Bieszczadach fortuny... Jest też jednak druga strona medalu - turyści z kasą... Moim zdaniem oferta turystyczna powinna być zróżnicowana jak do tej pory to bywało
Ziarnko do ziarnka. Oni wbrew pozorom aż tak mało nie zostawiają, bo jest ich całkiem sporo. Po zsumowaniu mogłyby wyjść zadziwiwjące wyniki. Oferta jest zróżnicowana, przynajniej z tego co mi sie wydaje - owszem super luksusowych kwater jest tyle,że można policzyć na palcach, ale i takich przybędzie. Zresztą ludzi z tzw. pozycją nie przyciągają wyłacznie komfortowe warunki. Czasem przyciagają przeciwności - ucieczka od tego co jest na codzień. Odwolam sie tu do lat 60-tych czy 70-tych, kiedy to turystów było bardzo dużo - kto wie czy ni więcej niz obecnie (w niektórych miejscowościach). Np. w takiej Komańczy czasem cięzko było uświadczyć wolne miejsca, przyjeżdżali zarówno plecakowcy, którzy tu zaczynali wędrówkę, jak i ludzie zamozni, często na eksponowanych stanowiskach - dziennikarze, profesorowie, politycy, dyrektorzy poważnych instytucji. Na polowania przyjeżdżali dygnitarze, ministrowie (np.Cz.Kiszczak) i ich świta. Dziś nie przyjeżdżają lub przyjeżdżają sporadycznie, a przecież wtedy warunki oraz cała baza gastronomiczno-kulturalna były znacznie gorsze, niż obecnie.
BTW: http://www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20050210/REGION00/50209024


Zamykanie Bieszczad dla "biedniejszych" grup turystycznych może doprowadzić do stworzenia pewnego getta turystycznego dla wybranych.
Nie ma takiego zagrożenia - nikt Bieszczadów nie zamyka dla nikogo i nie chce zamykać.


Wracając jednak do tematu to z tą gloryfikacją nie jest tak do końca
Dlatego o żadnej "wszechturystycznej" gloryfikacji nie można tu mówić
Nie jest, nie ma co uogólniać.


Niestety po książce Potockiego niektórym Z. się poprzewracało i zarabiaja na własnym micie (ale to odrębna historia).
Niektórym sie poprzewracało jeszcze przed książką.


co masz na myśli?
Pod ladą był zawsze lepszy towar... :) Ale fakt - nie rzeba było sie prosić aby ktos go kupił. Teraz trzeba.


radni sejmiku wojewódzkiego uchwalili, że galicja to określenie wredne, wrogie, antypolskie, sprzeczne z Kontytucją RP
Głupich nie sieją.

Karolina
12-02-2005, 11:55
Wracając do tematu dyskusji
Przydałaby się regionalna knajpa na pewno. W Starym Siole jest już miła kawiarnia z ciekawym wystrojem ale prawdziwej regionalnej podobnej jak w Wysowej brak niestety.
Nie zgodzę się z Marcinem odnośnie koni-konie typowe dla tego regionu Hucuły mozna trzymać bez stajni ze starego drewna, mogą być cały czas na zewnątrz. Spokojnie kilka koników mogłoby się paść na łące obok karczmy. A landrowera można schowac do garażu- jakoś żyć trzeba i np towar do karczmy dowozić-trudno byłoby wrócić do furmanek.
Gdybym miała zamiar otwierać knajpę na pewno pomyślałabym o czymś w takim stylu ale mam inne zajęcie i raczej nie będę zaczynała nowego interesu.
Marcinie-egzamin wewnętrzny zdałam z 3 lokatą :D -teraz czeka mie już tylko państwowy.
Pozdrawiam
Karolina

Marcin
12-02-2005, 13:17
Nie zgodzę się z Marcinem odnośnie koni-konie typowe dla tego regionu Hucuły mozna trzymać bez stajni ze starego drewna, mogą być cały czas na zewnątrz.
... no tak... ale Karolino przy 30 stopniowym mrozie nie będziesz trzymała te koniki w przedpokoju. Zresztą nie o to mi chodziło... Miałem na myśli próbę stworzenia Bojkowskiej Karczmy w Bieszczadach - takiej w pełni historycznej, aby żaden szczegół nie zniesmaczył wybrednego znawcy tematu. Otóz można próbować czemu nie, ale zawsze będzie to jednak coś sztucznego... bo obok bedzie parking na 100 samochodów, a w hacie będzie bieżąca woda z boilera (studnia będzie tylko ozdobnikiem). Rekonstrukcja dawnej kultury jest szczytnym celem i naprawde fajnie by było gdyby ktos potrafił połączyć pasję z żyłką do interesów, ale zawsze zjawi się jakiś malkontent i powie że w Wysowej jest lepiej, albo co to za karczma, która bimbru nie sprzedaje (zakładam że karczma by była legalna :) )


Marcinie-egzamin wewnętrzny zdałam z 3 lokatą -teraz czeka mie już tylko państwowy.
nie chciałbym deprecjonować twojego sukcesu, ale wewnętrzny egzamin z regóły wszyscy zdają :) (i tak jestem dumny z Ciebie)... Nie osiądź na laurach bo kwiecień już nie daleko. Do zobaczenia na szkoleniach sanockiego Klubu Przewodników.

Karolina
12-02-2005, 14:08
Marcinie!
Nie zamierzam osiąść na laurach broń Boże-wręcz przeciwnie trzeba brać się do roboty kończyć pytania i zaliczyć jakieś trasy na których się nie było. Znajomi stwierdzili wczoraj że ich stresuję i wprowadzam nerwową atmosferę bo mówię że trzeba poważnie podejśc do tematu i jak najwięcej się uczyć! Czy Ty należysz do sanockiego lubu przewodników"Łopiennik"? Jak byś wiedział o jakiś szkoleniach to dawaj cynk i oczywiście vice versa.
A wracając do knajpy masz rację że takiej prawdziwej bojkowskiej albo czemu nie-żydowskiej, których kiedyś było tu mnóstwo nie da się odtworzyć- no musi być normalna ubikacja i np parking. Ale można zrobić coś w stylu coś właśnie jak w Wysowej-wystrój, dania regionalne, zero frytek, hamburgerów i coca-coli ale za to zalewajka na maślance i pierogi z żytniej mąki i knysze o których opowiadała mi dawna mieszkanka Seredniego. To dało by się zrobić i myślę że to już by było coś. Kurczę w Polanie jest fantastyczne miejsce na taką knajpę-drewniany budynek po starej plebanii- byłby idealny.
A konie trzymamy na zewnątrz nawet przy 30 stopniowym mrozie-one to naprazdę znoszą i nic im nie jest

naive
13-02-2005, 19:46
dania regionalne, zero frytek, hamburgerów i coca-coli ale za to zalewajka na maślance i pierogi z żytniej mąki i knysze o których opowiadała mi dawna mieszkanka Seredniego.

Myśle że dokładnie tak jak dawniej było, już się nie da. I chyba nie najważniejszy jest wygląd zewnętrzny budynku, poza oczywiście dopasowaniem go do krajobrazu . Ważny jest sam wystrój stwarzający nastrój , z elementami regionalnymi ale nie da się nie zastosować do ogólnie obowiązujących zasadach. A najważniejsze jest to co tam można zjeść. Tylko ofertą w karcie można stworzyć modę na taki lokal, zwłaszcza że nie da się czegoś takiego zrobić z cenami dla ubogiego wędrowca. I aby coś takiego powstało, ktoś musi policzyć i gdy wyjdzie mu iż da się na tym zarobić, zainwestować. Władze lokalne powinny zachęcać do tego rodzaju przedsięwzięć. Powinny też stopniowo naciskać na likwidację różnego rodzaju bud szpecących Bieszczady. A konie dodają uroku , do Seredniego wybiorę się na wiosnę, Twoje hucuły widziałem tylko na fotografiach / na jednym z bieszczadzkich portali/, kiedyś miałem przyjemność przez chwilę wędrować na Tarnicę w towarzystwie hucułów z BdPN .

WojtekR
22-02-2005, 14:14
Wyobraźcie sobie, że jadąc w Bieszczady (ci co nie z Bieszczadu) na drodze wylotowej z Zagórza na Komańczę, z Leska na Baligród, z Polańczyka na Wołkowyję i Ustrzyk Dolnych na Czarną stoją znaki "Zakaz wjazdu". Musicie zostawić maszyny a dalej jedziecie tylko furami zaprzężonymi w konie. Po drodze zatrzymujecie się na popas w przydrożnych knajpach, zajazdach: bojkowskich, żydowskich... W nich spanie w prymitywnych warunkach, przy rozpalonym kominku lub piecu kaflowym (takie to mieli coprawda tylko Łosianie z Beskidu Niskiego). Do jedzenia otrzymujecie jadło według receptury z XIX lub początków XX wieku... Przejeżdżacie przez Przełęcz Żebrak a tam wita Was żydowski karczmarz i zaprasza na koszerne dania i szklaneczkę siwuchy. Wędrujecie tak od zajazdu do zajazdu zapomnianymi leśnymi drogami przez zagubione miejscowości... Z zajazdów oczywiście można robić piesze wyprawy w góry lub biesiadować do rana przy bojkowskiej muzyce i zabawach...
W okresie świąt uczestniczyć w obrzędach ludowych, trafiać na weselisko...

Patrzcie ile korzyści:
1. ochrona środowiska i dóbr kultury
2. poznawanie kultury mniejszości
3. powrót do natury
4. kasa z "najazdu" głodnych takiego życia przez 2-3 tygodnie bogatych, sfrustrowanych Niemców, Francuzów, Amerykanów...
5. zachowanie tradycji i kultury tych ziem
6. multum miejsc pracy przy obsłudze (dlaczego mają niektórzy jeździć do Eurodisneylandu i przebierać sie za Myszkę Miki i Kaczora Donalda jak tu na miejscu można odegrać wesele, napad Węgrów na podróżujących)

Co Wy na to? Dla mnie co prawda i tak jest to zbyt radykalny pomysł, ale by pomóc ludziom z regionu ścierpiałbym i to! :( :)
All rights do pomysłu reserved
Pozdrowaśki, Wojtek

naive
22-02-2005, 21:45
Po drodze zatrzymujecie się na popas w przydrożnych knajpach, zajazdach: bojkowskich, żydowskich..

Ja oczywiście jestem za knajpkami serwującymi tradycyjne potrawy z tamtego regionu. Do pozostałych atrakcji pewnie bym sie nie przyzwyczaił. Z tym że trzeba by wyeliminować siwuchę, bo pewnie już po pobycie w pierwszej knajpie byłyby problemy z wędrowaniem, a nawet gdyby, to podziwianie przyrody byłoby wątpliwej jakości z powodu osłabienia ostrości spojrzenia.

WojtekR
22-02-2005, 22:22
Dzięki naive,
Ale jak przeczytałeś moją wypowiedź do końca, to wiesz, że, (cytuję siebie):
"Dla mnie co prawda i tak jest to zbyt radykalny pomysł, ale by pomóc ludziom z regionu ścierpiałbym i to!" więc... byłaby to propozycja dla tych co to nie potrzebują zbyt patrzeć i widzieć! Pozdrowaśki

Marcin
12-04-2005, 17:23
To co proponujecie to etnograficzna dyktatura... Jeżeli chodzi o mnie to w Cisnej mógłby powstać sezonowy Makdonald dodający do mak-zestawu maskotki bojków (zbierzesz 5 - dostajesz makiete zagrody).
Patrzycie w przeszłość, odrzucając całkowicie terazniejszość - mając pełne obrzydzenie do fetyszów masowych takich jak frytki, czy chamburger... Przecież to element naszej kultury - nie ma się co wstydzić, ani za wszelką cene kasować... A karczma w Bieszczadach mogłaby powstać tylko kto pierwszy w ten pomysł zainwestuje i na ile mu sie to uda?

Piotr
12-04-2005, 17:37
To co proponujecie to etnograficzna dyktatura
Nic z tych rzeczy :) Przecież nie chodziło o to, żeby takie jadłodajnie mialy zastapić obecne :) Byla jedynie propozycja (pobożne życzenia), aby choc jedna czy dwie takie powstały. Lucyna ma rację (btw: ludziska nie płaca kupy kasy np. za kawior dlatego że jest smaczny), że tradycyjny jadłospis bojkowski był bardzo ubogi i niekoniecznie - dla nas - smaczny - ale to już inwencja tego który spróbowałby to wskrzesić. Można pomieszać z łemkowszczyzną, przyprawić dziczyzną i coś z tego wyjdzie.
Ja nie mam wstrętu do hamburgerów czy pizzy, wręcz przeciwnie. Tylko widzisz - w Bieszczadach nie można zjesc ani jednego, ani drugiego. Tych podłych odmrazanych z pudełka nie licze. No - w Zagórzu koło dworca nie odmrażają.
Czyli problem może leżeć gdzie indziej.

Marcin
12-04-2005, 19:20
Tylko widzisz - w Bieszczadach nie można zjesc ani jednego, ani drugiego.
... bez przesady... w Bieszczadach jest mnóstwo dobrych i nawet w miare tanich "jadłodajni" - które właściwie oferują tradycyjną polską kuchnie (a jak wiadomo polska kuchnia współczesna to eklektyzm kuchń świata)... tak więc bez problemu można zjeść pierogi, zupy wszelkiej maści, mielonego, tzw placka po bieszczadzku i wiele wiele innych wynalazków, które niekoniecznie mają związek ze "zgniłym zachodem" (czyt.: pizza z zamrażalki czy hamburger z podeszwy)... Jeżeli chodzi o hamburgery to trzeba wiedzieć gdzie kupować, ale jak już wspomniała Lucyna nie będę siał reklamy (nie wypada).

Tak naprawdę oprócz Rysia w Lutowiskach i Cristału w Polańczyku nie ma miejsc gdzie można dobrze zjeść.
moim zdaniem Admin w tym momencie powinien dać dyspenze i powinniśmy w tym wątku podyskutować o miejscach gdzie można dobrze zjeść... bo jednak jest to ważny element, a widze że wymienienie subiektywnych uwag na temat wyżywienia byłoby wskazane. W sumie istnieje ranking knajp Bieszczadzkich, ale liczy się w tym rankingu bardziej klimat niż wyżywienie i w ostatecznym rozrachunku wychodzi na to że najlepiej można zjeść w Siekierzezadzie (co jak wiecie jest że się tak wyrażę: nieprawdziwe).
Tak więc czekam na zielone światło od Admina.

Michał
12-04-2005, 19:46
Stracił multum klientów

Podpłacili Ciebie, czy ki licho?
Nie bój się! - dawaj namiary!!!!!

W Sanoku pseudoregionalne papu mozna zaserwować sobie jeno przy skansenie.
Reszta to szyt taki jak wszędzie.

Admin - masz przeje.. no przejechane jak to sie godo. Zrobta leniu jeden ranking knajp i noclegów, aktualizowanych co 5 minut (współpraca ze wsiemi agro - knajpo - bieso -dostawcami murowana!!! Jak się połączą z netem w ciągu 5 minut (no sorki - fakt mają komóry, na które możesz wydryndalać co 4 minuty).

Pomysły coraz bardziej rewelka!!!
szczególnie pozdrawiam przewodnictwo z Olszanicy - papapap

Jeeeehhhhhhhhhhhhhhhhhh

admin
12-04-2005, 20:06
Admin - masz przeje.. no przejechane jak to sie godo. Zrobta leniu jeden ranking knajp i noclegów

Michał Ty mnie nie wypuszczaj - ja już się rankingów najadłem :P
Jeden Pan się obruszył, że napisałem że krzesła się kiwają, a do gorzały tylko śledzie :)

Nie przesadzajmy z tymi restrykcjami reklamowymi.
Nigdy nie powiedziałem, że nie wolno podawać nazw obiektów czy w uzasadnionym przypadku adresu internetowego.

Piotr
12-04-2005, 20:28
... bez przesady... w Bieszczadach jest mnóstwo dobrych i nawet w miare tanich "jadłodajni" - które właściwie oferują tradycyjną polską kuchnie
Ty mi tak celowo manipulujesz tym co powiedziałem, czy jesteś w trakcie siakiejś imprezy? :)
Bo mnie sie widzi, że napisałem:


Ja nie mam wstrętu do hamburgerów czy pizzy, wręcz przeciwnie. Tylko widzisz - w Bieszczadach nie można zjesc ani jednego, ani drugiego..
a Tobie się zrobiło:

Tylko widzisz - w Bieszczadach nie można zjesc ani jednego, ani drugiego.
I mi pakujesz o jakichś pierogach.
No. I jest jakaś subtelna różnica?
Chętnie zatem się dowiem, gdzie można kupić (w Bieszczadach) dobre hamburgery lub pizzę.

Michał
12-04-2005, 21:07
Chętnie zatem się dowiem, gdzie można kupić (w Bieszczadach) dobre hamburgery lub pizzę.

Ja!! Ja!! Piotrze Ci podpowię!

W Rzeszowie!!!!!

albo w Jabłonkach - admin - litości



a do gorzały tylko śledzie

ale jaja!! jajeczka dla wrażliwców. A ja osobiście pamiętam, jak w Baligrodzie miałem do wyboru - albo sałatka, która nabiła ze 2 km w ladzie, albo śledzia ze słoika.
Albo w Komańczy - albo śledzia, albo siekierę w durny łeb (obyczajów trza sie uczyć małolaty!! - byle nie kosztem zdrowia - ja i moja ekipa wybralim trzecie rozwiązanie - kto szybszy - ten żyje)

PROPONUJĘ ZDECYDOWANIE POWRÓT DO TRADYCJI - to taka naturalna selekcja intelektualna


Flachą w gardło a nie w łeb, życzę

admin
12-04-2005, 21:15
Albo w Komańczy - albo śledzia, albo siekierę w durny łeb

Wiem wiem. A do kibla to z liściem łopianu.
Michaś nie te czasy i ludzie już nie te!

Michał
12-04-2005, 21:25
Wiem wiem. A do kibla to z liściem łopianu

Taaaa, ale-tamte łopianki to na trzy podt.. wystarczały. A te z kolejki, no za Rzepedzią to nawet na 4. A jakie pikne parasolki... Eh...

Admin !!! - bez prowokacji - mamy tu za zadanie nie szkodzić młodym (chyba?)

Gorące pozdrówka

długi
12-04-2005, 21:35
A i knajpa w Komańczy splajtowała ....
To se ne wrati
Piwo tak sie pieniło, że aby nalać do 5 litrowego kanisterka trzeba było odstać z godzinę. A przed tem trzeba było odstać z pół godziny w kolejce i nie dać się wypchnąć różnym takim "drwalom". Ja jestem raczej szczupły więc podatny na wypychanie, a otworzyć japę strach. Potem godzina przez Karnflów Łaz do Duszatyna i wtedy można było się spokojnie napić. Ech młodość
Ale teraz? Takich ruskich jak w Prełukach u Świetlikowej nigdzie nie ma - dobre strony "nowego"
Długi

Marcin
12-04-2005, 22:07
I mi pakujesz o jakichś pierogach.
nie do końca.... napisałem też o hamburgerach ;)

No to zacznijmy od tego nieszczęsnego Sanoka:
Karczma na rynku – powiedzmy że pojesz – nie jest za tanio ale lokalizacja jak najbardziej w porządku.
Karczma w Skansenie to raczej budka z fastfudem,
Z studenckiej autopsji polecam:
Bar z greckim jedzeniem (zawsze zapominam jak się nazywa) mieści się za halą targową (koło zakładu fotograficznego „Foto Dorota”) – można porządnie i tanio pojeść...
Bar Smak na ul Mickiewicza jest niczego sobie... Zwłaszcza dla ludzi którzy mają sentyment do ceratowych obrusów i cynowych łyżek (zrezygnowali z łańcuchów) :)
Wszystkie pizerie w Sanoku są ogólnie na wyrównanym poziomie smakowym i cenowym.
Na Placu Św. Michała jest dość dobrze zaopatrzony fastfood
Jeżeli chodzi o Zagórz:
To pizeria u Włocha – dawno tam nie jadłem, ale ludzie chwalą sobie
Malibu niedaleko Kina - specjalność Pizza,
Skoczę od razu do Cisnej:
Bardzo wyrównany poziom fastfudów... ale wydaje mi się że najwięcej zieleniny do hamburgerów dodają w tym okienku koło „Domu Handlowego”... Oczywiście można przebierać w agroturystykach, w których kuchnia jest bardziej wysmakowana.
W Biesisku nie jadam – nie stać mnie
Na Przysłupiu dobre mają te pstrągi – to im muszę przyznać.
W Wetlinie to najlepiej stołować się w Zajazdzie pod Połoniną i w barze dla robotników leśnych – talerze na zupę mają jak na talerze przystało pojemność pół litra a nie 250 mll jak w niektórych barach. Dobrze i tanio.
Ustrzyki Górne:
Tylko u Skórki...- tam gdzie non stop leci „Bez Jacka” albo inne tego typu kolędy.

Dobra koniec tego... najlepiej to zrobić sobie podpłomyki z dżemem i cynamonem i do tego z kawą, albo kaszę z sosem grzybowym na ...e, albo omlet z borówkami na ....e, albo tosty z pieca pocierane czosnkiem i z roztopionym serem oczywiście na .....e, albo zupkę chińską z bieszczadzkimi przyprawami... Rozmarzyłem się :)

Michał
12-04-2005, 22:17
nie do końca

No nie Marcinie - to nie fer!

Jak uda mi sie dzisiaj to point to point Twojego posta spostponuję (czy jakoś tak dziwnie się to godo).
Ale z tym Zagórzem to przegiąłeś!!!

Pozdra

Piotr
12-04-2005, 22:21
No to zacznijmy od tego nieszczęsnego Sanoka:
No i ok. Bo to zabrzmiało tak jakbym sugerował, że w Bieszczadach nie mozna dobrze zjesć. A można. Chodziło mi tylko o pizze i hamburgery. Z Twojego opisu wynika, że moje obawy były uzasadnione.
p.s - odnosnie Zagórza: nie pamiętam która to Malibu, ale ta na przeciw sklepu "żelaznego", teraz chyba to jest Husqvarna cy cuś (na Piłsudskiego), ma nawet przyzwoita pizze. Dobra - tylko troche mikra i dosć długo sie czeka.

długi
12-04-2005, 22:22
Bar Smak na ul Mickiewicza jest niczego sobie... Zwłaszcza dla ludzi którzy mają sentyment do ceratowych obrusów i cynowych łyżek (zrezygnowali z łańcuchów)

Mam sentyment :lol: :lol: :lol:
W listopadzie był tam remont :cry:
Dzięki temu trafiłem do karczmy w rynku - mniam
Nie wiesz, czy bar Smak jest już czynny i czy nadal tam są ceratowe obrusy i ta reszta :?:
Bardzo proszę o odpowiedź, bo nie wiem jak mam jechać na KIMB, przez Bar, czy od razu na Bukowsko, Morochów (cerkiew) ...
Długi

Marcin
12-04-2005, 22:29
Oczywiście że działa... smak to magiczne miejsce - to esensja Sanoka :)
No i legendarny żórek z ziemniakamiw w dalszym ciągu po 2,50...
Leniwe poszły w góre, ale i tak jest fajnie :)

Marcin
12-04-2005, 22:36
Dobra - tylko troche mikra i dosć długo sie czeka.
przynajmniej wnętrze jest dla niepalących

moje obawy były uzasadnione.
należałoby znaleźć jakąś skale porównawczą co to jest dobry hamburger i co to jest dobra pizza - bo sam wiesz jak jest.... makdonaldy robią przeciwienstwo idealnego hamburgera, a kto robi idealne? W każdym razie hamburgery sprzedawane w Bieszczadach są o poziom wyższe niż hamburgery w makdonaldzie... - zaskakująca teza :)

Piotr
12-04-2005, 22:37
A i knajpa w Komańczy splajtowała ....
No klimat był :)
Formalnie nie splajtowała - w zeszłym roku GS sprzedał ją w prywatne ręce. Mam tam byc coś a'la motelik: na dole knajpa, na górze noclegi. Niedługo bedzie okazja sprawdzić jak są daleko z robotą. Po otwarciu tej budy na przeciwko pod nastawnią, nie było sensu tego trzymać, dlatego moim zdaniem GS zrobił dobry ruch pozbywając się tego.

Piotr
12-04-2005, 22:44
należałoby znaleźć jakąś skale porównawczą co to jest dobry hamburger i co to jest dobra pizza
Zgadza się, jednemu zreszta smakuje innemu nie. Dlatego można wysnuć tezę, że dobra pizza, to jest pizza nie wyciągana bezpośrednio przed spozyciem z zamrażarki i pudełka i wpakowana na chwile do mikrofalówki. Dobrym miejscem do sprawdzenia jaka nie powinna być pizza jest "blaszak" - wiadomo gdzie. Plusem tam jest ze wyciągniętą z pudełka "pizze" doprawia sie jeszcze dodatkową wędlina czy serem. Ale to i tak nic nie pomoże :)

długi
12-04-2005, 23:40
Oczywiście że działa... smak to magiczne miejsce - to esensja Sanoka

Pierwsza od wielu dni pomyślna, radosna wręcz wiadomość.
Dzięki stokrotne :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Jest jeszcze jakiś sens by żyć i walczyć z przeciwnościami losu
Długi :lol:

Malenki_Aniolek
13-04-2005, 10:05
Dobrym miejscem do sprawdzenia jaka nie powinna być pizza jest "blaszak" - wiadomo gdzie.Blaszak w Dwerniku?

Piotr
13-04-2005, 10:51
Blaszak w Dwerniku?
W Dwerniku, ale to przykład tylko - trudno wymagać, aby tam była np. pizza z pieca :) jednak fakt fakem,że żeby tam w ogóle zamówić coś do jedzenia trzeba byc naprawde głodnym. Ja byłem :) Poza tym w najbliższej okolicy cięzko jest zjesć cokolwiek, bo nie ma gdzie.

misiekjakub
13-04-2005, 11:58
Marcin

Niechcacy stworzyłeś zdaje się nowy rzeczownik w języku polskim:

chamburger
Strasznie mi się to hasło podoba :D :D :D

Malenki_Aniolek
13-04-2005, 14:59
jednak fakt fakem,że żeby tam w ogóle zamówić coś do jedzenia trzeba byc naprawde głodnym.my w blaszaku kupowaliśmy tylko czekolady przed wędrówką :P

lucyna
31-10-2006, 22:30
Ale fajny watek. Z całym szacunkiem dla teraźniejszości wolę przeszłość.

Henek
26-03-2009, 16:05
Czyżbym się doczekał ?
Jedna z wiadomości pokazana w regionalnej telewizji mówi że niejaki Krzysztof Antoniszak z Cisnej wyspecjalizował się w kuchni bojkowskiej i łemkowskiej odtwarzając stare przepisy tej kuchni.
.
http://ww6.tvp.pl/6967,20090325894262.strona
Czy może ma ktoś większą wiedzę , czy można będzie spróbować gdzieś tej kuchni ??

bertrand236
26-03-2009, 16:19
Henek, Krzysiek nawet ksiązkę wydał z przepisami.
pozdrawiam

Stały Bywalec
26-03-2009, 20:37
W barze w Tarnawie Niżnej serwowane są "pierogi po bojkowsku".
Takie sobie, w miarę smaczne.
Smakują nawet licznym tamtejszym kotom, które natychmiast obsiadają jedzących.

Ale czy owe liczne, w większości czarne koty, które Lucy pokazała mi we wrześniu, przeżyły zimę ?

buba
26-03-2009, 22:26
Wracając do tematu są dwie niezle regionalne karczmy w Sanoku. , 2 na Sanockim rynku

mila knajpka :) w zeszlym roku fajne łemkowskie piosenki tam puszczali :) zreszta to one nas tam zwabily ! wreszcie cos leci w knajpie i nie dicho ;)

Henek
26-03-2009, 23:05
Bertrand napisał :

Krzysiek nawet ksiązkę wydał z przepisami.
Tak, ale czy chcąc spróbować potraw "karpackich" będę musiał kupić książkę i nauczyć się pitraszenia ?
Z moim prymitywnym podejściem, wolałbym wpaść w jakieś fajne miejsce, aby podegustować.
Stąd moje pytanie
Czy może ma ktoś większą wiedzę , czy można będzie spróbować gdzieś tej kuchni ??

Stały Bywalec
27-03-2009, 07:46
(...)
Tak, ale czy chcąc spróbować potraw "karpackich" będę musiał kupić książkę i nauczyć się pitraszenia ?
Z moim prymitywnym podejściem, wolałbym wpaść w jakieś fajne miejsce, aby podegustować.
Stąd moje pytanie
Czy może ma ktoś większą wiedzę , czy można będzie spróbować gdzieś tej kuchni ??
Te "pierogi po bojkowsku" z baru w Tarnawie Niżnej, o których wspomniałem powyżej, to chyba naprawdę są "po bojkowsku", czyli przyrządzone wg jakiegoś starego, miejscowego chłopskiego przepisu.

Jadłem je tylko raz - we wrześniu ub. roku, wspólnie z miejscowymi kotami. :smile:
Odniosłem wrażenie, że ciasto na pierogi było wypełnione tłuczonymi ziemniakami z jakąś ziołowo - roślinną przyprawą, do tego dodano sporo skwarek.
Ale cholesterol, zapewniam, to był ten dobry cholesterol.:grin:
Szkoda, że - jako kierowca - nie mogłem wypić wówczas do tego 2 piw.

Tajniki dot. receptury sporządzenia owej potrawy zna na pewno pani, która ją przygotowuje w Tarnawie Niżnej.
I pewnie Lucy. Ale Ona obraziła się chyba na nas, bo już od dłuższego czasu mi Jej tu brakuje.

Henek
27-03-2009, 09:27
Stały Bywalec pisze

Te "pierogi po bojkowsku" z baru w Tarnawie Niżnej, (....), to chyba naprawdę są "po bojkowsku", czyli przyrządzone wg jakiegoś starego, miejscowego chłopskiego przepisu.


No to trzeba będzie zajechać na degustację.

WUKA
27-03-2009, 10:26
W niepozornym lokaliku w Grabownicy jedliśmy przepyszne pierogi z soczewicą z ciemnej,razowej mąki.Polecam z czystym sumieniem!

Basia Z.
27-03-2009, 10:52
Tajniki dot. receptury sporządzenia owej potrawy zna na pewno pani, która ją przygotowuje w Tarnawie Niżnej.
I pewnie Lucy. Ale Ona obraziła się chyba na nas, bo już od dłuższego czasu mi Jej tu brakuje.

Z tego co pisał Irek na drugim forum :

"Nie aktualne, zrezygnowali z dzierżawy hoteliku".

Szkoda - nie dane mi było spróbować :-(

A Lucy się nie obraziła tylko dostała bana.

B.

Basia Z.
27-03-2009, 10:54
Ja jadłam niezłe potrawy regionalne (obficie podlane piwem) w knajpie obok skansenu w Sanoku.
Były tam m.in. pierogi z kaszą gryczaną i dużo dobrych sałatek.

Pozdrowienia

Basia

Krzysztof Franczak
27-03-2009, 13:12
Potrawy regionalne można zjeść podczas np Targów Końskich w Lutowiskach. Panie ze Stowarzyszenia Producentów Lokalnych serwują też pyszne sery, nalewki, panowie zaś miody pitne i zwykłe.

Stały Bywalec
27-03-2009, 15:10
(...)
A Lucy się nie obraziła tylko dostała bana.
B.
A co to jest "ban" ? Ile to kosztuje i gdzie się to kupuje ? Może w sex shopie ?
:lol:

Fiaa
27-03-2009, 18:16
A co to jest "ban" ? Ile to kosztuje i gdzie się to kupuje ? Może w sex shopie ?
:lol:
Proszę państwa. Oto ban:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/f5/Ivan_Zasche%2C_Portret_bana_Josipa_Jelacica.jpg/437px-Ivan_Zasche%2C_Portret_bana_Josipa_Jelacica.jpg
:mrgreen:

Stały Bywalec
27-03-2009, 20:18
"Słownik 100 tys. potrzebnych słów" pod red. prof. Jerzego Bralczyka. wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 2005.
Trzy znaczenia słowa "ban" (cyt.):

I. Drobna moneta rumuńska.

II. 1. W średniowieczu: zarządca banatu; później: węgierski namiestnik w krajach słowiańskich w okresie ich przynależności do Węgier. 2. W Jugosławii w latach 1929-41 zarządca prowincji.

III. Zablokowanie niepożądanemu rozmówcy dostępu do czatu.

A ten ban dla Lucy (pkt. III), to terminowy czy bezterminowy ?


PS
Fiaa, dzieki za egzemplifikację pkt. II

Basia Z.
27-03-2009, 20:31
A ten ban dla Lucy (pkt. III), to terminowy czy bezterminowy ?



A o to już zapytaj moderatorów.

Ja nie mam pojęcia.

B.

vm2301
27-03-2009, 21:16
Dojszły mnie słuchy, że pół miesiąca, cy cóś

Polej
27-03-2009, 22:26
W Poznańskiem na pociąg mówi się bana ;)

Henek
27-03-2009, 23:41
Dziękuję za wypowiedzi na temat.
Za te poza tematem - nie dziękuję.

Stały Bywalec
28-03-2009, 09:56
Dziękuję za wypowiedzi na temat.
Za te poza tematem - nie dziękuję.
Nie gniewaj się. Nasza dyskusja całkiem przypadkiem zeszła na osobę Lucy, ponieważ Ona - gdyby mogła w niej uczestniczyć - na pewno by nam tu więcej nt. regionalnych bieszczadzkich potraw, i ich obecnej dostępności, napisała.
A przy okazji sobie trochę pożartowaliśmy.

wp.krzysztof
03-05-2009, 16:10
Dlaczego tak nie ma w Bieszczadach? Kapitalne pytanie. Pojemne.

Zależy, czego się od tych Bieszczad oczekuje, i czego nam w nich brakuje.
To może być dobry wątek do dyskusji o dalszy kierunek rozwoju (lub jego braku) tego regionu. A temat ten jest mi szczególnie bliski, bo z pewnym niepokojem obserwuję taką stopniową degrengoladę i brak pomysłu miejscowego samorządu i władz lokalnych w tej materii.
Bieszczady obecnie, jak wszyscy zgodnie potwierdzają „już nie te co dawniej” a jednocześnie nie bardzo wiadomo, w jakim kierunku to zmierza, jaki kształt przybiorą zmiany. Bo że Bieszczady będą się zmieniać – nie mam najmniejszych wątpliwości. Nie można powstrzymać rozwoju regionu, ale można próbować określić jakieś kierunki i priorytety. Naturalnym kierunkiem rozwoju dla regionu jest turystyka, ze względu na walory krajobrazu i oraz unikatowe środowisko przyrodnicze. I tu powstaje zasadnicze pytanie – jaka ma być ta turystyka, Rynek turystyki w Europie jest wymagający i jeżeli chcemy na nim rywalizować, to potrzebne są inwestycje. Puki co, kiepściunia baza turystyczna i niedorozwój infrastruktury nie dają szans w rywalizacji o europejskiego turystę. Na tle innych wypadamy blado – i tu jest miejsce na drugie oczywiste pytanie „Dlaczego tak nie ma w Bieszczadach?”.

Sama przyroda, choćby najpiękniejsza nie wystarczy, aby zachęcić zachodniego turystę, a „osławiona polska gościnność” pierogi, i inne takie, nie rekompensują podstawowych braków. To warunki bardziej dla survivalu niż wypoczynku.

To co budzi moje największe obawy, to właśnie to, aby rozwój ten nie poszedł w takim kierunku jak to miało miejsce w Zakopanem, gdzie zwyciężyły partykularne interesy nad zdrowym rozsądkiem, i piękne Zakopane zamienia się stopniowo w architektoniczną cepelię. Że nie wspomnę o nieuzasadnionej drożyźnie.

Marcin
03-05-2009, 16:33
Bieszczadom nie brakuje strategi, eventów, perspektyw, marzycieli, globalnego myślenia itd... termin: "produkt turystyczny" brzmi jakoś dziwnie i śmiesznie w stosunku do tych gór. Cała ta turystyczna nowomowa mocno rozbija się o bieszczadzką rzeczywistość. Od 1947 pomysłów na Bieszczady było mnóstwo (nie będę wymieniał). To właśnie to pasmo górskie było i jest oporne na wszelkie plany i strategie... dlatego ..... ..... ...... ..... ...... (każdy se może dopisać).

Pytanie: Dlaczego tak nie ma w Bieszczadach ?
Odpowiedź: Bo to są Bieszczady.

wp.krzysztof
03-05-2009, 17:20
Pytanie: Dlaczego tak nie ma w Bieszczadach ?
Odpowiedź: Bo to są Bieszczady.

No tak … i to tłumaczy wszystko?

Spłycasz temat. Wskrzeszasz mity, że niby przyroda, góry i krajobraz sam się obroni. Nic bardziej mylnego.

Obserwuję zachodzące tu zmiany, i widzę, że chociaż są powolne, to jednak są nieuchronne.
I nie chodzi mi bynajmniej o tworzenie kolejnych strategii dla regionu, od tego są samorządy (jeżeli w ogóle są w stanie cokolwiek sensownego w tej materii zrobić). Wiem jaką wartość ma większość gminnych programów rozwoju, triumfalnie ogłaszanych, a następnie nierealizowanych i odkładanych na półkę, głownie z braku środków na realizację.

Właśnie dlatego, aby chronić, należy inwestować. Dobre drogi, nowoczesna baza hotelowa, sensowne regulacje prawa miejscowego – lepiej się przysłużą Bieszczadom, niż niekontrolowany rozwój turystyki, radosna twórczość inwestycyjna miejscowych itp. A na to potrzebna jest kasa. Tu na tym forum wyczytałem ubolewania nad tym, jak zniszczono krajobraz wokół zalewu solińskiego. Ochrona krajobrazu – to jeden z tematów o który mi chodzi. Się słysząło, tylko się nie rozumie o co biega J.
I tego problemu już nie da się inaczej niż administracyjnie rozwiązać. A to tylko jeden z przykładów -niestety.

eldoopa
03-05-2009, 18:10
Tak jeszcze co do żarcia... to ja sie w sumie cieszę że jestem z Sanoka, jak jadę w bieszczady to jedyne na co liczę w sprawach posiłku to szybki i tani fast food, ewentualnie zapiekane pierogi :D Jak schodzę do jakiejś mieściny jedyne czego pragnę, to tej podeszwowej zapiekanki polanej keczupem lub tłustego hamburgera, no rozmarzyłem się, ide naleśnika obrócić :)

Marcin
03-05-2009, 23:09
No tak … i to tłumaczy wszystko?



ja tam nic nie chce tłumaczyć, ja tak uważam.


Spłycasz temat. Wskrzeszasz mity, że niby przyroda, góry i krajobraz sam się obroni. Nic bardziej mylnego.

że co...? :razz:
To ty chcesz tworzyć "nowy, lepszy świat"... Chyba brakuje tu Lucyny... to byś se pogadał.

powodzenia

wp.krzysztof
04-05-2009, 08:56
Witam !
Nie chcę tworzyć "lepszych światów", jak to ładnie nazwałeś. Przez moment coś mi się zamarzyło, jakaś sensowna baza turystyczna, motele, dobre drogi, ochrona wód i gleby, czynne toytoy-e w Jabłonkach, czasem jakiś kosz na śmieci przy drodze, szczelne szamba w tzw. gospodarstwach agrotystycznych, ład architektoniczny, jednolite i spójne przepisy (a nie tak jak teraż, że znaki zakazu niby są - jedni ich przestrzegają inni wręcz przeciwnie) i mógłbym tak wyliczać jeszcze te moje marzenia - ale już wiem że się zagalopowałem. To nie u nas. Rozumiem, wycofuję się. Odwołuję wszystko. Dla naszego pokolenia jeszcze tych Bieszczad wystarczy co są.

Pozdrawiam.

wp.krzysztof
04-05-2009, 09:42
Chyba brakuje tu Lucyny... to byś se pogadał

O co chodzi z tą Lucyną ? - ona tu straszy na tym forum, czy co ?

Marcin
04-05-2009, 15:56
Lucyne możesz spotkać na www.bieszczadzkieforum.pl
ma również wiarę w modernizacje tego co niesie w sobie słowo Bieszczady

eldoopa
05-05-2009, 14:56
O co chodzi z tą Lucyną ? - ona tu straszy na tym forum, czy co ?

Teraz już tylko straszy:lol::lol::lol:

Swoją drogą, nie mogłem z początku zakumać o co chodzi z tym drugim forum hehe.

chris
06-05-2009, 18:57
Odpowiadając Dłuuugiemu, i jego, sprzed jakiegoś czasu rzuconym zdaniom - Galicja jako określenie Bieszczadów i okolic, nadanie nazwy podupadającym rolnikom i ich sadybom "Galicyjskie Gospodarstwa Agroturystyczne", czy jakoś tam, istotnie to sromota ... Jakoś Małopolska, chyba słusznie tak zwana, ma tendencję do akceptacji "dobrego cysorza", LOL, jakież to wspaniałe były czasy - państwa policyjnego aż do usrania, tylko KATOLICKIEGO, stąd to utożsamianie ...
Co do bieszczadzkości Bieszczadów - Panie i Panowie, czy, azali, lebo, doprawdyż, nie ściągacie w Bieszczady, by pożyć nieco peerelowatością, wspomnieniami, czasem zaklętym w beton i pejzaż, czy aby czegoś nie brak, czegoś, co przypomina ZHP, OHP, parówy z jadkiem, piwo marki piwo, swojską przaśność PRL, jednym słowem, jakieś własne wspomnienia, jednocześnie rozczulając się do bólu, jakże pięknie tu "byyoooo, gdy nas nie byyyoooo" ? :-P
Odpowiedzcie nie publicznie, tylko sobie samym...:arrow: