PDA

Zobacz pełną wersję : Zimowa wyprawa K-1 (relacja)



Henek
23-02-2005, 19:21
Zimowe wejscia na K2 - to historie najtrudniejszych zmagań człowieka z górami. Dla każdego kto o tym słuchał (czytał) zostały do rozstrzygnięcia dylematy : gdzie jest granica miedzy głupotą a bohaterstwem .
Nasza wyprawa lutowa w Bieszczady nie miała być wyczynem.

Skrzyknięta grupa okazała się zbyt liczna by ją upchać do jednego samochodu. W piątkowy wieczór dwa pojazdy rozbijały swiatłami ciemnosci aby nie patrzą na zaśnieżone drogi dotrzeć do miejsca staru.

KOMAŃCZA . PIERWSZY PRZYSTANEK.
(stąd nazwa wyprawy : K-1 )

Przepysznie ośnieżona aleja ( na dołączonym zdjęciu ) prowadzi do schroniska.
Gospodarze o tej porze (ok.21) są radosni i uśmiechnieci.
Muzyka z pocztówek puszczana na starym adapterze sprawia że swiat pieknieje.
Nie do końca wierzą że te plecaki które mamy zawieszone są prawdziwe.
Jednak dobra atmosfera jest dobrą podkładką do podjęcia negocjacji na istotne tematy.
1. Ile osób może spać w czwórce ??
2.Ile to może kosztować ??

Negocjacje uwieńczone sukcesem trzeba koniecznie uczcić, a zaoszczędzone pieniądze koniecznie wydać.
Na pierwszy plan poszedł bar Eden . Jednak nie ma tam atmosfery do wydawania kasy. Znowu na myśl powrócil temat ostatnio trwjącego postu : Dlaczego tak nie ma w Bieszczadach ?

No dobrze. Na drugi plan wchodzi bar u Wandy. Atmosferka o wiele lepsza no i co ważne udaje się wynegocjowac promocyją cene na płyn z miasta Żywca.

Tak więc po przygotowaniu kondycyjnym wracamy do schroniska na naradę.
Trzeba ustalić plan na jutro. A przede wszystkim w jakim kierunku idziemy i czy zabieramy ze sobą namioty leżące w samochodzie.

Ale o tym - w nastepnym poście.

Jabol
24-02-2005, 15:51
Nooo... Daleeej.... :lol:

bertrand236
24-02-2005, 16:44
Nie popędzaj Jabol, bo Ciebie też nie popedzają :twisted:
A tak swoją szosą to Wam zazdroszczę Panowie, że mieszkacie tak blisko Bieszczadu. Ja z Pyrlandii mam trochę dalej :cry:

Pozdrawiam

Polej
24-02-2005, 17:46
Dokładnie ! Żal serce ściska, że tak daleko. Pomyśleć, że inni mogą na sobotę i niedzielę wyskoczyć w Biesy, a dla innych to wielka wyprawa.
Piszcie więc nie szczędząc szczegółów, na osłodę i pobudzenie wyobraźni!

Pozdrawiam serdecznie!
Polej

Stały Bywalec
24-02-2005, 18:10
Heniu, nie obcyndalaj się, ino pisz ! :)

A może to już był koniec Twojej relacji ?
Przypominałoby to jednego "Sylwestra" z moich czasów studenckich. Ok. godz. 22-giej urwał mi się film i miałem przywitanie Nowego Roku z głowy.
:D

robines
24-02-2005, 19:49
Żal serce ściska, że tak daleko
Ja mam w Biesy...ok.300-320km.Jednak ta odległość jest dla mnie wręcz przyjemnością.Dlaczego :?: Jadę zawsze cudowną trasą: Rabka,Nowy Sącz,Gorlice,Dukla a potem...wspaniały Beskid Niski:Jaśliska itd...
A Ty Henek pisz i nie ociągaj się :!:
Pozdrawiam serdecznie.

Henek
25-02-2005, 21:13
Dzięki, dzięki ..... Panie Grochu ........

Gdy czytałem o tych odległościach które dzielą Was od krainy Biesów to skojarzyło mi się to z historyjką jednego z uczestników naszej wyprawy - ksywa PREZES.
Otórz Prezes obecnie pracuje na Opolszczyżnie i żeby dotrzec na start gonił najpierw busem na Ślask z towarem, tam przesiadł sie na Puga którego miał odwiżć do Krakowa, gdzie czekała do jego dyspozycji Skodovka którą dotarł na pół godziny przed odjazdem.
Prze kilka ostaynich lat Prezez nie uczestniczył w naszych rajdach notorycznie przebywaąc poza granicami więc teraz robił wszystko by zdążyć.
Zdązył . Siedząc jako pasażer odreagowywał pogoń do wolności za pomocą bliżej nie zidentyfikowanych płynów. Atmosfera w samochodzie unosiła się coraz wyżej.
Wszystkim spotykanym kobietom Prezes oferował PROMOCJĘ która polegała na tym że prześci się z nimi za pół ceny.
Toteż gdy w Komańczy Prezes postanowił zmówić wieczorne modlitwy w klasztorz żeńskim im. kadyała Wyszyńskiego z całą stanowczością owiedliśmy go od tego prowadząc dowód o wyższości picia piwa nad modlitwą.
Uff. Nic z tego nie rozumiem.

Wracając do rzeczy czyli do relacji:
SOBOTA rano. Krótkie turstyczne śniadanko najeżone konserwami i herbatką zrobioną z gratisowego schroniskowego wrzątku.
Plan ustalony wczoraj mówił że ładujemy namioty i idziemy na Jeziorka Duszatyńskie.
Dalej pokaże życie
Schodzimy do samochodów śnieżną alejką (FOTO) Namioty rozdzielamy na poszczególne osoby. Jedenemu tropik, drugiemu rurki itd.
Szególną zazdrość wzbudzają nowe narty ski-turowe "Ciepłego"
Ciepły od wielu lat jeżdzi na nartach zjazdowych a teraz postanowił zaszaleć na ski-turowych.
Pozostali dopinają ochraniacze na swoich butach.

Zdodnie z lansowanym na forum zwyczajem uzupełniamy zapasy w miejscowym sklepie . Za kościołem skrecamy na drogę w stronę Duszatyna. Pięka, biała droga, całkiem dobrze odśnieżona z wysokimi bandami prowadzi nas pod górę (FOTO).
Patrzymy jak radzi sobie narciarz który został w tyle. I widzimy że zdejmuje je nóg. Narty pozbawione fok niezbyt się sprawdzały przy wysciu pod góre.
No ale z górki to sobie odrobił.
Dochodzimy do kolejki waskotorowej . Tu chwila odpoczynku. Zardzewiałe znaki kolejowe, zarastające krzewami torowiska to obraz odchodzących czasów. A tuż obok piekna kolorowa tablica informuje że znajdujemy się na międzynarodowej trasie rowerowej.
Bez wątpienia wykonawca tej tablicy (z pieniędzy unijnych) musi być bardzo zadowolony. Poza tym nikomu i niczemu ona nie służy.
Pogoda wygodna do chodzenia ale nie malownicza. Brak słońca które mogłoby ubarwić dolinę Osławy (Osławicy?) Perełuki przykryte śniegiem wyglądają jak bezludne. Trudno odgadnąć gdzie dawniej stała cerkiew.
Pod kamieniołomem trzeba koniecznie przystanąc i zrobić zdjęcie (FOTO)
Ten malowniczy mostek wąskotorówki w okolicach Łokcia jest tego wart o każdej porze roku.
Idziemy dalej. Na prostym odcinku drogi nagle jeden z kolegów odczuwa potężny ból w kolanie. Akcja ratunkowa polega na nałożeniu opaski i zmniejszeniu tempa.
Poalutku docieramy do Dusztyna gdzie przdrożne sągi drewna śpią pod grubymi poduchami śniegu (FOTO)
Pod wiatą rozpalamy ognisko aby przekąsić coś na ciepło.(FOTO.
Ale ognisko nas robi w jajo.
Im bardziej sie rozpala tym bardziej się zapada i przygasa.


....musze przerwać to pisanie mój czas dostępu do komputera dobiega końca
Heyu

Henek
27-02-2005, 15:11
Gasimy ognisko i ruszamy w stronę jeziorek. Dyskretny rzut oka na czasomierz (minęła 13) . Wiadomo więc że wielkich szaleństw nie będzie.
Latem potrzeba ok. 1 godz aby dojść do jeziorek. Zimą tem czas liczy się zupełnie inaczej.
Krok po kroku poszerzamy śniegową ścieżkę po której ktoś wcześniej szedł. Idzie nieźle aż do momentu gdzie kroki zawróciły. Dalej sami musimy przecierać szlak. Śnieg powyżej kolan,(FOTO),każdy krok wymaga od prowadzącego sporego wysiłku. Coraz trudniej pokonać kolejne metry. Naprzeciw nas dwie postacie zbliżają się na nartach. To pierwsze (i jak się potem okazało również ostatnie) osoby jakie spotkaliśmy. Ubrani w firmowe GOPR-aki posuwali z Bystrego . Przyjazna rozmowa , wymiana informacji i wskazówki dla nas są jednoznaczne. Dalej będzie tylko gorzej szczególnie przez potoki i na wykrotach.
Rozstajemy się ze świadomością podjętej decyzji. Decyzji o wybraniu dobrego miejsca na obozowisko. Iglasty zagajnik z dużą ilością chrustu jest optymalny. Trzeba przygotować miejsce. Tam gdzie będzie ognisko śnieg trzeba usunąć. Pod namioty wystarczy ugnieść.
Biorę pojemniki i idę do potoka po wodę. Łatwiej powiedzieć trudniej zrobić. Zapadam się miejscami po pas. Czas się wydłuża. W poszukiwaniu za mną rusza Ciepły na swoich nartach. Tylko on może się w tym kopnym śniegu poruszać.
Wreszcie woda w kociołu radośnie bulgocze ciesząc się na myśl o kawie.
Do kawy ciasteczko i dźwięk odkręcanej nakrętki z monopolu.
Wieczór. Bardzo długi wieczór spędzony przy ognisku.
Rozmowy , wspomnienia i śpiewy.
Chwile
Chwile inne niż codzienność.
A potem baaaaaaardzo długa noc.
Poranek budzi się rześko. Oglądanie mapy . Przepadają w dyskusji kolejne warianty powrotu do Komańczy.
Obroni się wersja kolejowa – szlakiem wąskotorówki – do Rzepedzi.
Częściowo drogą której nie ma na mapach, a częściowo zarastającym nasypem dojeżdżamy do stacji końcowej.
Koniec

długi
27-02-2005, 18:20
Wdepneliście na "Mój" teren. Ech, łezka w oku się kręci. Wiata stoi, sągi stoją. W Duszatynie wszystko jak zawsze.
Ta rzeczka w Prełukach i Duszatynie to Osława, nie Osławica. Osławica jest w Komańczy.
To zwalisko kamieni z widokiem na most kolejowy to "zwiezło", czyli osuwisko, nie kamieniołom.
A i tak "tam" jest najpiękniej. O każdej porze roku. Czy mój znajomy puszczyk nie usypiał Was swoim uroczym śmiechem??? To jego pora i miejsce.
Długi

wojchr
01-01-2006, 01:28
witam 26 min nowego roku jezdze w bieszczady od 70 roku ubieglego wieku kocham do szalenstwa do spotkania milego

Jabol
01-01-2006, 02:04
...