PDA

Zobacz pełną wersję : Zagraniczni turysci - szansa dla Bieszczadow???



STYRO
18-05-2005, 23:01
Witam wszystkich!!!

Jestem tu nowy na tym Forum - bedzie to moj pierwszy post.....

Jest on zwiazany z uruchomieniem od jesieni miedzynarodowych lotow z Jasionki do Niemiec i Anglii... Jest to szansa dla Podkarpacia, ktora moga wykorzystac takze bieszczadcy hotelarze i restauratorzy. Pewien procent (pewnie niewielki) osob przylatujacych do Rzeszowa to beda turysci, Bieszczady maja sporo do zaoferowania milosnikom gorskich wedrowek, sam znam Hiszpanow, ktorzy od lat lataja w Bieszczady oczarowani krajobrazami, goscinnoscia ludzi itp... Wszyscy wiemy, ze ludzie zamieszkujacy Ustrzyki, Lesko i inne miasta i miasteczka w Bieszczadach w luksusy nie oplywaja, wysokie bezrobocie itp. powoduje, ze poziom zycia pozostawia wiele do zyczenia - moze wiec warto sciagnac Anglikow w Bieszczady, aby tutaj wlasnie zostawiali swoje funty placac za piwo, za noclegi, za jedzenie???? Moze warto zainteresowac Niemcow, aby tutaj przylatawali i wydawali swoje euro??? Rozwoj turystyki w Bieszczadach pomoze stworzyc kilkanascie czy kilkadziesiat nowych miejsc pracy, pomoze podniesc stope zycia mieszkancow, otworzy Podkarpacie na swiat - nie uwazacie???? Wiem, ze podniosa sie glosy krytyczne, ludzi, ktorzy beda argumentowali sprzeciw wobec turystyki tym, ze ludzie "zadepcza" Bieszczady, ze zasmieca, ze zniknie na zawsze obraz dzikich gor, pieknych krajobrazow, ze zrobi sie z tego "Hollywood" - i Ci ludzie w pewnym sensie beda mieli racje - ale ja mowie o czyms posrednim - o sciagnieciu turystow lubujacych sie w naturze, ale nie o masowej turystyce..... Uwazam, ze Bieszczady nie sa na takie cos w tej chwili przygotowane, brakuje infrastruktury, miejsc noclegowych o odpowiednim poziomie - to co zadowoli studenta, ktory przyjedzie na tydzien w Bieszczady - zrazi zagranicznego turyste - i tutaj pole do popisu maja lokalni przedsiebiorcy, przygotowac infrastrukture dla zagranicznych turystow. Bedzie wymagalo to nakladow - ale z cala pewnoscia sie zwroci - nie teraz ale za kilka lat. Infrastruktura to nie tylko hotele, to takze drogi, komunikacja ( dostac sie z Rzeszowa w Bieszczady to dla zagranicznego turysty prawdziwa przygoda, nie mowiac juz o przejazdzce w smierdzacym, zatloczonym autosanie ;-)), jako atuta mamy krajobrazy, przyrode i ludzi - mieszkancow Podkarpacia - jest duzo do zrobienia przez najblizsze lata - ja sadze ze warto inwestowac w turystyke w Bieszczadach z korzyscia dla wszystkich.
Jak myslicie - czy Podkarpacie nie zaprzepasci tej szansy??? Czy warto inwestowac w turystyke w Bieszczadach czy lepiej zostawic je takimi jakie sa??? Zapraszam do dyskusji...

Piotr
18-05-2005, 23:30
Witam wszystkich!!!
Jestem tu nowy na tym Forum - bedzie to moj pierwszy post.
Ja nie rozumiem Twojego posta. Odpowiedzi na te pytania znajdziesz na forum bo przerabialiśmy to wiele razy, zawsze z tym samym skutkiem. Pytania sa w zasadzie retoryczne. Czemu? Bo uzyskasz odpowiedzi od dwóch głównych grup-trendów: miejscowi, gestorzy i przyszli miejscowi będą oczywiście za. Turyści szukający w Bieszczadach spokoju - przeciw. Więc o co chodzi? Bo troche za duzo w tym komunałów. Badanie rynku, biznes plan, startegie jakąś Ci zrobić? To jest proste jak budowa cepa - tym bardziej jesli zakładasz, że będzie to "znikomy procent". Skoro znikomy, to nie będzie ani "zadeptania" Bieszczadów z tego powodu, ani tez specjalnie ciekawych zysków, a sprawą tą niech się zajmą ludzie, którzy czerpią z turystyki korzyści materialne - bo to głównie do nich jest skierowane. Krótko mówiąc, byłoby prościej jakby było wiadomo: kto, kogo reprezentuje i dla kogo zbiera takie informacje,bo przecież nie dla 'sportu".


No. To witaj na forum :)

admin
18-05-2005, 23:41
Piotrek!
Ty MASZ 1200 postów!

Gdzieżeśty tyle tego napukał :?:

Piotr
18-05-2005, 23:58
Gdzieżeśty tyle tego napukał :?:
No właśnie, że kurcze nie wiem ;) Ide na zasłuzony odpoczynek - jutro juz bede w Komańczy. Tylko kto bedzie wtedy narzekal na forum? ;)

STYRO
19-05-2005, 01:26
Piotr!

Dziekuje za mile ;-) powitanie na tym Forum hehehe

Wiem, ze pisalo sie na tym Forum na rozne tematy - wszystkiego niestety jeszcze nie zdazylem "przeleciec"... A post napisalem z prostego powodu - skonczylo sie gdybanie, co by bylo gdyby... Co innego rozwazania, ze "dewizowiec" ladujacy w Warszawie zabladzi w Bieszczady, a co innego bezposrednie loty do Rzeszowa. Z tego co wiem w samolotach Ryanair we Wroclawiu ok 30% pasazerow to turysci, niech w Rzeszowie bedzie to na poczatek 10 % - mamy 2 trasy: RZE - HHN planuja przewiezc w ciagu roku jak sie nie myle 60.000 pasazerow, do Londynu 100.000 to ponad15.000 potencjalnych turystow (ostroznie szacujac) podanych na tacy... I powtarzam - tym razem to nie gdybanie tylko realna szansa na przyciagniecie kasy w Bieszczady.... sama nie przyjdzie.....

Pozdrawiam serdecznie

STYRO

irek
19-05-2005, 03:14
Niestety to juz nie uniknione jedni sa za inni przeciw, mi sie bardziej podobaly Bieszczady kiedys.
Inwestycje wyciag na Jasło, przejscie drogowe w Roztkoch Gornych czy to, o czym piesze przedmowca. Jak to bedzie zrobine z glowal to jak najbardziej. Skorzystaja na tym wszyscy, dla lazikow - Bieszczady sa tak duze ze nie sposob ich poznac za "zycia",
Nie ma szans zachowac Bieszczadow dla siebie.
Wszyscy narzekaja na to i na tamto, na drogi dziury itp.
Ale jakas tam gmina nie jest na tyle mocna zeby robic jakies udogodnienia dla "weekendowych Bieszczadnikow", Nie wiem moze to plotki ale z tego co wiem to przejscie w RG ma np. wplyw na remont drogi Dolzyca - Terka. Slowacy wola jednak nasze Bieszczady. ehh nie lubie dyskutowac ale taka jest kolej rzeczy.

naive
19-05-2005, 09:38
Nie wiem moze to plotki ale z tego co wiem to przejscie w RG ma np. wplyw na remont drogi Dolzyca - Terka.
Dokładniej obydwie te drogi są finansowane z tego samego programu pomocowego - Phare 2003 Polska - Słowacja / link podałem w temacie dot. przejścia/.
A wracając do tematu - oczywiście trzeba ciągle coś unowocześniać, naprawiać, remontować, czasem budować od podstaw. Trzeba mieć tylko nadzieję że czas "radosnej twórczości" minął bezpowrotnie, budowanie będzie odbywać się z sensem. Jakieś zabezpieczenie stanowi to iz prawie cały teren jest w jakiejś formie chroniony. Ja np. nie jestem narciarzem ale o ile wiem na dotychczas czynnych stokach narciarskich nie ma przepełnienia a wszystkie one są zlokalizowane w m iejscach bardziej dostępnych dla turystów, niz ten planowany na Jaśle, powinny o tym pamiętać władze gminy Cisna. Jeśli koniecznie trzeba iśc w tym kierunku, to może ulepszać to co w jakiejś formie już jest - trasy biegowe. Mysle że na początek warto byłoby w Bieszczadach naprawić to co naprawy wymaga - drogi , dostosowując je do wymagań ruchu turystycznego budując np. parkingi w miejscach widokowych.
Nie do końca ma rację założyciel tematu - w Bieszczadach są obiekty o różnym standarcie, także dla zamoznych turystów z zachodu np. w Czarnej, nie zdarza sie raczej by ktos rezygnował z wyjazdu w Bieszczady z powodu braku mozliwości zakwaterowania. Myślę że warto najpierw uporządkować to co już jest a potem mysleć o ewentualnej rozbudowie.

lucyna
20-05-2005, 20:05
Z tego co wiem turysci zagraniczni juz są w Bieszczadach. Zgadzam się z przedmówcą. Infrastruktura drogowa jest fatalna. Nie bez powodu w kazdej analizie dotyczacej rozwoju turystyki pojawia się ten problem. Rozbudowa lotniska i rozwój połączeń międzynarodowej to tylko niewielki przyczynek do poprawy dostępnosci komunikacyjnej regionu.

jeden z Pulpitów
22-05-2005, 21:59
Żeby nie było nieporozumień:
1/ Całym sercem jestem za zachowaniem niepowtarzalnego klimatu turystyczno-przyrodniczego Bieszczadów, a więc przeciwko turystyce masowej, zadeptywaniu, drożyźnie w sklepach i noclegach itd.
2/ Zdaję sobie sprawę z nieuchronności określonych procesów ekonomiczno-społecznych.
3/ I dlatego w sumie jestem za inwestowaniem (niestety) – jednak „w granicach zdrowego rozsądku”.

Pytania i pomysły „STYRO” są skierowane do ludzi byznesu i władz lokalnych na wszystkich 3 szczeblach. Czyli tu są źle zaadresowane, bowiem na forum takich ludzi chyba prawie nie ma.
Zdecydowana większość forumowiczów (sądząc po postach) to pasjonaci Bieszczadów „z klimatem”, którzy wypowiadając się sercem zawsze będą przeciwni wszelkim koncepcjom spod znaku „dynamicznej intensyfikacji inwestycji” w regionie, zwłaszcza pod jakiekolwiek ekskluzywne segmenty turystów.

Dla mnie wszelkie dyskusje „inwestycyjne” w Bieszczadach sprowadzają się do podstawowego dylematu:
1/ Czy chronić w jak największym możliwym stopniu niepowtarzalne w unijnej Europie Bieszczady?
2/ Czy maksymalnie ten kawałeczek Polski wykorzystać – również dla turystów z Unii – tworząc wyspecjalizowane programy organizacyjno-turystyczne ?

Ma rację po stokroć Piotr pisząc

To jest proste jak budowa cepa
tylko pieniędzy i chęci trzeba

i dalej

sprawą tą niech się zajmą ludzie, którzy czerpią z turystyki korzyści materialne
i to jest moim zdanie sedno przeważającej opinii forumowiczów.

Osobiście uważam (pamiętając o wzmiankowanej nieuchronności), że możliwe są drogi pośrednie rozwoju, jednak z bezwzględnym przestrzeganiem wymogów ochrony podstawowych bieszczadzkich „walorów”. I mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
Dlatego, jeżeli inwestycje to: lokalne drogi, kanalizacja, sprawny system zbierania śmieci, tani i łatwy dostęp do internetu, sprawny regionalny system informacji turystycznej, pewne regionalne normy architektoniczne, no i niech będzie ten wyciąg na Jasło – a nie np. autostrada czy most powietrzny z Rzeszowa.

A turyści z Unii ? Przyjeżdżali już dawniej, przyjeżdżają i będzie ich coraz więcej. Jednak turyści specyficzni, nastawieni na naturę i poszukiwanie właśnie regionalnych „walorów” i nietypowej w Europie specyfiki.
I dlatego – lepiej powoli z tym dynamicznym programowaniem rozwoju, na początek wystarczy niezbędne i konieczne usprawnienie, w ramach jakiegoś sensownego regionalnego systemu, informacji i promocji całego podkarpacia.

Na marginesie kilka luźnych uwag, odnoszących się głównie do miejscowości Ciśniańsko-Wetlińskiego Parku Krajobrazowego, czyli dużej części najatrakcyjniejszych terenów Bieszczadów:
1) Czy pamiętacie opór władz lokalnych (w dyskusjach) przeciwko unijnemu programowi NATURA 2000 ? Bo tam są pewne wymogi związane z ochroną przyrodniczą, a przecież to przeszkadza rozwojowi.
2) Dla właścicieli obecnych i przyszłych pensjonatów oraz gospodarstw agroturystycznych w Bieszczadach decydujące są kryteria ekonomiczne – obłożenie, możliwy do wyżyłowania pułap cen, czyli szmal – a nie jakieś tam myśli, rozważania i działania w sprawie ochrony „walorów”.
3) W okresie najbliższych 2-3 lat powstanie w miejscowościach C-W Parku kilkanaście pensjonatów, w tym kilka dużych.
4) Na horyzoncie jest kilkudziesięciu właścicieli świeżo nabytych działek, którzy w perspektywie 3-6 lat zamierzają postawić pensjonaty.
5) Oczywiście nikt nie zamierza prowadzenia w miarę tanich noclegów, więc uczniu i studencie – pozostaje Ci liczyć wyłącznie na to co już jest, czyli bacówki, PTSM-y, schronisko w Wetlinie i własny namiot.
6) Wbrew pozorom w tych miejscowościach nie ma prawie wcale „siły roboczej” do pracy w wyspecjalizowanej obsłudze ruchu turystycznego.
7) Wydaje się, że bieszczadzkie gminy coraz lepiej zaczynają docierać do unijnych programów pomocowych w celu poprawy lokalnej infrastruktury.

A co do „klimatu” Bieszczadów i siły jego oddziaływania, to takie opowiastki z życia:
a/ W latach siedemdziesiątych na bazie studenckiej w Ustrzykach G. gości dwóch młodych turystów z Niemiec. Nie narzekają na prymitywne warunki pobytu, podkreślają czystość bazowego kibelka (mytego 2 razy dziennie). Ogólnie zachwyceni górami i śpiewami przy ogniskach (wcześniej zwiedzili Zakopane, Sopot i kawałek Mazur – nie za bardzo im się podobało). Wczesnym rankiem wychodzili w góry a pod wieczór zawsze szli na piwo – wiadomo Niemcy. Ale uwaga – nie szli szosą, lecz wzdłuż Wołosatego na bosaka ! Na pytanie dlaczego tak, odpowiedzieli – chcemy być bardziej zespoleni z naturą !!
b/ Od trzydziestu lat (corocznie) przyjeżdża w Bieszczady nasz przyjaciel z Czech. Zwiedził kawałek świata, kawałek Syberii, Czarnohorę, wszystkie góry słowackie i czeskie, lecz najbardziej kocha Bieszczady. Za co ? Właśnie za „klimaty” i atmosferę związaną z ludźmi łażącymi po tych górach.
c/ Dwa lata temu pod sklepem w Starym Siole dwóch młodych turystów w rozmowie z „miejscowym”. Słysząc wyraźny cudzoziemski akcent przyłączamy się do rozmowy. Skąd ? – z Francji. Jak wam się podoba w Bieszczadach ? – bardzo fajne i ciekawe góry i „zupełnie inaczej niż w całej Europie”. A jak tu trafiliście ? – mamusia nam kazała jechać, kiedyś chodziła po Bieszczadach i powiedziała, że „nam się spodoba”.

Więc w sumie – poczekajmy z tym intensywnym wykorzystaniem turystycznym Bieszczadów, programowym udostępnianiem całej Europie itd. Ci, których chętnie tu widzielibyśmy i tak trafią i się zachwycą, lecz będzie ich mniej. A życie i tak samo się potoczy – niestety, chyba w nienajlepszym dla Bieszczadników kierunku.
Pozdrawiam

lucyna
23-05-2005, 10:39
Z jednym nie zgodzę się. Nie doceniasz forum. Wbrew pozorom posty czytane są przez tzw. biznesmenów. Dlaczego kazda inicjatywa budzi taki sprzeciw.?Rozumiem, że pomysł budowy wyciągu na Jasło budzi kontrowersje. Moim zdaniem jest poroniony. Przysięgłam sobie, że żaden sposób nie przyczynie się do promowania tego rodzaju inwestycji, a potem produktów turystycznych powstałych na bazie tej inwestycji. Inicjatywy lokalne sa bardzo potrzebne. Podobnie pomysly z zewnątrz. Cieszę się, ze tak wiele osób usiłuje nam doradzić.
Kiedyś przeczytałam starsze posty. Sądzę, że kilka osób mylnie osądza ludzi zajmuących sie zawodowo turystyką w Bieszczadach jako ludzi pozbawionych wyobraźni i natawionych tylko i wyłącznie na zysk. To bzdura. Podział na nas i innych.
Liczy się pasja. Pasjonatami Bieszczadów też są ludzie majacy pieniądze, wpływy i etc. Świat nie jest czrno-biały.

WojtekR
27-05-2005, 00:36
Infrastruktura drogowa jest fatalna.
I tak ma być! Wolę dziurawe drogi w Bieszczady i w Bieszczadach niż tysiące rozwalonych "brzuchatych kapitalistów" pałętających sie w swoich bmw X-5 czy mercach M - ileś tam po równych jak stól szosach na Połoninę Wetlińską lub do Sianek!!!
Pozdrowaśki

robines
27-05-2005, 19:17
I tak ma być! Wolę dziurawe drogi w Bieszczady i w Bieszczadach niż tysiące rozwalonych "brzuchatych kapitalistów" pałętających sie w swoich bmw X-5 czy mercach M - ileś tam po równych jak stól szosach na Połoninę Wetlińską lub do Sianek!!!

Pięknie to ująłeś...sam czasami jestem zły gdy np.w nocy(śpiesząc się oczywiście) wracam z okolic Sianek i klnę w duszy bo w Ustrzykach już czeka ciepłe łóżeczko a dziury w drodzę doprowadzają mnie do szału...Wolę jednak ten szał niż hipotetyczną,piękną A4 i Mcdonaldsa przy nadajniku (chociaż jestem przekonany że taka opcja w Bieskach i tak by się nie przyjęła)

Pozdrówka :wink:

STYRO
06-07-2005, 02:31
Zgadzam sie z Lucyna - rozni ludzie czytaja Forum. Dowod?:

U niektórych jednak informacja o połączeniach z Jasionki wzbudziła lęk: "Nie ma szans zachować Bieszczadów dla siebie; ehh, taka jest kolej rzeczy" - pisze na internetowym forum www.bieszczady.info.pl "irek Bieszczadnik".

Cytat z Gazety Wyborczej z dzialu Gospodarka. Caly tekst pod adresem:

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,52981,2801430.html

lucyna
30-11-2005, 11:09
Cóz mogę powiedzieć. Bieszczady na pewno nie zostaną zadeptane. To absurd. Powoli zmienia się oblicze naszych gór.
Stało się. Zainteresownie Bieszczadami wśród zagranicznych biur i turystów jest duże. To już nie są zapytania ale podpisywane kontrakty.
Samorząd województwa dał półtora miliona zł za urochomienie serwisu turystycznego www.go-rzeszow.com. Ma być zlinkowany z serwisem tanich linii lotniczych. Zaczynamy wysyłać tam materiały reklamujące gestorów turystyki w Bieszczadach.
Dosłownie na dniach wyjdzie Welcome to Bieszczady. Gorąco polecam. Pracowałam przy tym wydaniu. 30 tys. egzemplarzy główne kanały dystrybucji to targi turystyczne krajowe i zagraniczne. Promocja turystyki aktywnej i przyrodniczej. W styczniu wydanie bieszczadzkie zostanie dodane jako wkładka do wydania małopolskiego. W lutym ruszą prace nad następnym. Sądzę, że zainteresowanie Bieszczadami jeszcze zwrośnie. Cieszę się także, że możemy juz mówić o profesjonalnych pakietach oferowanych przez naszych lokalnych tour operatorów, firmy turystyczne, ośrodki. Martwi mnie tylko jedno czy jesteśmy przygotowani do przyjęcia turystów zagranicznych. Bariera językowa.

Lech Rybienik
30-11-2005, 15:29
Ludzie szybko się uczą. Zwłaszcza jak za tym idzie kasa.
Lech

WueM
04-12-2005, 02:12
Dawno, bardzo dawno nie byłem w Bieszczadach. Jak w przyszłym roku tam nie dojadę, to pewnie będę musiał być pod nadzorem służby zdrowia.
Po tym wszystkim, co tu można przeczytać, to pewnie muszę się śpieszyć, żeby jeszcze synowi pokazać resztkę Bieszczadów... Temu najstarszemu, bo reszta dzieci może nie zdążyć.
Trzeba zastanowić się dlaczego Bieszczady tak przyciągają turystów? Bieszczady to klimat: ta specyficzna atmosfera, dzika przyroda, nie zepsuci jeszcze mamoną ludzie. Dla kogoś z "Europy" Bieszczady to odludna kraina i właśnie takiego odludzia turyści szukają. W momencie, gdy rozwój turystyki pójdzie na żywioł - Bieszczady, jakie chcielibyśmy zachować, zostaną zniszczone. Przestaną istnieć też i dla turystów z "Europy", bo do uprawiania narciarstwa zjazdowego o wiele lepsze warunki panują na przykład w Alpach. Myślę, że tam baza noclegow jest też o wiele lepsza i długo jeszcze tak zostanie. Władze w Bieszczadach powinny postawić na rozwój turystyki "ekologicznej". Na tym też można zarobić, tym bardziej, że Bieszczady są chyba ostatnim takim zakątkiem do Bugu po Atlantyk. Tylko czy władza to potrafi zrozumieć? Wątpię.

domina
04-12-2005, 23:33
Nie chcę, żeby Bieszczady przypominały Zakopane!!!
...tylko, że moje zdanie niewiele się liczy.
Od masowej turystyki z infrastukturą typu "fulwypas" mamy Tatry, Bieszczady mogłyby pozostać niewypasione :).

Thorgus
04-12-2005, 23:43
Nie chcę, żeby Bieszczady przypominały Zakopane!!!
niestety w niektórych miejscach przypominają, szczególenie w okresie letnim , na szlaki przybywa coraz więcej ludzi , już mało jest miejsc w których można nacieszyć się ciszą i spokojem (chyba że strasznie leje i jest oberwanie chmury to wtedy wszyscy nagle znikają ze szlaków) :lol:

domina
04-12-2005, 23:57
chyba że strasznie leje i jest oberwanie chmury to wtedy wszyscy nagle znikają ze szlaków)
Czyli co, najlepiej w Bieszczady w ulewę i zawieruchę? Dobrze jest zmoknąć, jeśli jest gdzie się wysuszyć :).

lucyna
05-12-2005, 11:12
Trzeba zastanowić się dlaczego Bieszczady tak przyciągają turystów? Bieszczady to klimat: ta specyficzna atmosfera, dzika przyroda, nie zepsuci jeszcze mamoną ludzie. Dla kogoś z "Europy" Bieszczady to odludna kraina i właśnie takiego odludzia turyści szukają
Święta prawda.

Tylko czy władza to potrafi zrozumieć? Wątpię
Ja nie wątpię. wiem to. Wystarczy pryjrzeć się planom rozwoju gmin. Często są to absurdalne projekty np. budowa wyciągu na Jaśle, budowa różnego rodzaju zapór wodnych i sztucznych zbiorników. Pakiety nastawione są w dużej mierze na turystyke zrównoważoną. Przyjrzyj sie proszę działalności PAN parks.

Nie chcę, żeby Bieszczady przypominały Zakopane!!!
Ja też. Nikt przy zdrowych zmysłach tego nie chce.

już mało jest miejsc w których można nacieszyć się ciszą i spokojem
W to wątpię. Są miejsca ustronne, rzadko wykorzystywane przez turystów. Nie dotyczy to raczej połonin. Rzeczywiście tutaj jest dużo ludzi wędrujących po szlakach. Kochani Bieszczadnicy nasze góry są dla wszystkich. Dla mnie każda osoba wedrująca szlakiem jest miło oczekiwanym Goście. W żadnym wypadku turysty nie mozna traktowac jako intruzów.

lucyna
05-12-2005, 11:23
Tylko czy władza to potrafi zrozumieć? Wątpię.
Za władzę nie ręczę. Jest kilka wg mnie poronionych pomysłów np. wyciąg na Jaśle.

Trzeba zastanowić się dlaczego Bieszczady tak przyciągają turystów? Bieszczady to klimat: ta specyficzna atmosfera, dzika przyroda, nie zepsuci jeszcze mamoną ludzie. Dla kogoś z "Europy" Bieszczady to odludna kraina i właśnie takiego odludzia turyści szukają.
Święta prawda.

lucyna
05-12-2005, 11:25
Sory cos mi się pomieszało.

Thorgus
05-12-2005, 16:55
Czyli co, najlepiej w Bieszczady w ulewę i zawieruchę?
w pewnym sensie tak , bo zwykle w złą pogodę mało ludzi wychodzi na szlaki, a gdy potrzebujesz całkowitego spokoju i ciszy to wtedy to jest rozwiązanie

ps. góry w czasie ulewy i zawieruchy też są piękne

WueM
05-12-2005, 23:52
Tylko, że jak pada, to jest mokro... Nie każdy to lubi, chyba, że pod prysznicem. :lol:

Swojego czasu, przed wieloma laty, za czasów "komuny" pan Janusz Rygielski napisał książkę "Fiatem na Rysy". Jest tam rozdział poświęcony Bieszczadom. Pisze tam o propozycji stworzenia REZERWATU TURYSTYCZNEGO. Na jego terenie nie można by było jeździć samochodem (chyba, że miejscowi), nie byłoby tak zwanej bazy noclegowej (czyli pod chmurką). Sieć dróg byłaby nie rozbudowywana, a raczej zubażana, bo nie remontowana. Można by było rozpalać ognisko (zgobnie z zasadami ppoż.). Dookoła REZERWATU miałaby być stworzona zaporowa strefa domów wczasowych, restauracji, i co tam sobie można wymarzyć. Tutaj zostawaliby wszyscy tacy, jak ci co idąc w Tatry zatrzymują się na Krupówkach. W REZERWACIE znaleźliby zatrudnienie miejscowi. Pracowaliby jako przewodnicy, strażnicy REZERWATU, w obsłudze "strefy zaparawej", w wypożyczalniach sprzętu turystycznego, w przechowalniach bagażu, a ruch turystyczny podobno byłby duży.
Czy to utopia? Może tak, ale może znalazłby się ktoś kto by tę utopię spróbował ożywić. Bieszczady, gdy już będą zabudowane i będą miały wspaniałe wyciągi narciarskie, piękne hotele, szerokie drogi, to zostaną bez turystów. Nikt nie przyjedzie w takie Bieszczady, bo są dalej od Tatr, Beskidów, Gór Świętokrzyskich, czy choćby wielkiej hałdy usypanej z nadkładu z kopalni Bełchatów (tutaj jest zewsząd blisko - ta góra leży w centrum kraju), a i warunki narciarskie są tam pewnie lepsze.
Może zamiast owczego pędu do psełdonowoczesności, której do znudzenia wszędzie pełno powinno się postawić na oryginalność, na coś czego nigdzie indziej nie ma?
Turyści coraz częściej szukają miejsc nie "skażonych cywilizacją". Coraz częściej szukają miejsc bez telefonów, miękkich łóżek i równych dróg. Niby dlaczego im tego nie dać i jeszcze dobrze zarobić?

lucyna
06-12-2005, 14:33
Turyści coraz częściej szukają miejsc nie "skażonych cywilizacją". Coraz częściej szukają miejsc bez telefonów, miękkich łóżek i równych dróg. Niby dlaczego im tego nie dać i jeszcze dobrze zarobić?
Właśnie przygotowuję kampanię reklamową. Interesuje mnie wykorzystanie mozliwości stworzonych przez taniego przewożnika. Poszukuje rynku docelowego do którego stworzona byłaby owa kampania promocyjna Podkarpacia, w tym Bieszczadów. Wierz mi, to nie jest proste. Dobra rada ale bardzo ogólnikowa. Jak to zrobić aby ten hipotetczny turysta tu przyjechał. Właśnie przyglądam wyniki ankiety przeprowadzonej na rynku niemieckim. Ich interesuje turystyka aktywna, przyrodnicza i uzdrowiska. Wczoraj przygotowywałam pakiet przeznaczony na rynek francuskojęzyczny. Wierz mi na słowo nikt nie chciał ode mnie abym znalazła im siermiężne warunki. Pięlnie połozony ośrodek nad Jeziorem Solińskim, kameralny i komfortowy czyli Unitra. Drugi to równie pięknie położony, jeszcze bardziej konfortowy Arłamów. Trzeci to Hotel Górski w Ustrzykach Górnych. Nie musze chyba mówić, że pięknie położony i wygodny.

domina
06-12-2005, 20:48
góry w czasie ulewy i zawieruchy też są piękne
Nie wątpę, że Bieszczady są piękne o każdej porze, jednak w taki dzień jak dziś wolałabym podziwiać je z za szyby. ...i bez wyprawy w deszczowe Bieszczady musiałam suszyć buty, skarpety i całą resztę!

Lucyo, twoje informacje na temat zainteresowań zagranicznych turystów są uspokajające. Jak wnioskuję rtychły najazd nam nie grożi :).

lucyna
07-12-2005, 10:41
Lucyo, twoje informacje na temat zainteresowań zagranicznych turystów są uspokajające. Jak wnioskuję rtychły najazd nam nie grożi .
Nie grozi. Poprostu widać wyrażne zainteresowanie Bieszczadami. Nasze górki są na topie ale to nie oznacza, że zostana zadeptane. To absurd. Istnieje inny problem który poruszamy w innych postach. W jakim kierunku pójdzie rozwój turystyki w Bieszczadach. Jest doc silne lobby, które dąży do rozwoju infrastruktury turystycznej charakterystycznej dla turystyki masowej. Turyści zagraniczni mogą pomóc nam aby uswiadomić miłosnikom masówki, że Bieszczady są specyficzne. Tu nie przyjadą goście z zagranicy by szusować po stokach itd. Wiem, że turystyka zimowa w okolicach Ustrzyk Dolnych rozwija się dynamicznie dzięki gościom z Ukrainy. Ale turyści z Ukrainy są tu wyjątkiem.

Lupino
08-12-2005, 22:52
Witam!

Wpadło mi w ręce opracowanie http://www.pbpp.podkarpackie.pl/PZPW_PDF/Ocena_Zmian/OCENA_ZMIAN.pdf

Jeżeli macie chwilkę to przeczytajcie. Jest to opracowanie z listopada 2004 r.
Strona 39 - Lotniska. M. inn. nowe lądowisko dla awionetek w Smolniku koło Komańczy.

Jeżeli chodzi o atrakcje. Jest propozycja uruchomienia kolejowej trasy turystycznej (trasą dawnej kolei EUGE - Pierwsza Kolej Węgiersko-Galicyjska) Przemyśl - Krościenko - Lesko - Zagórz - Łupków Nowy. Wojewoda ma zdecydować w najbliszym czasie o zakupie nowoczesnych autobusów szynowych jak na zdjęciu. Produkt jest polski na wysokim poziomie technicznym.
Piłka leży po stronie władz. Tylko jak na razie jest to dla nich kłopot i nie widzą w tym nic pożytecznego. Na forum jest kilka osób, które znają się na promocji, turystyce, organizowaniu imprez. Może wspólnymi siłami da się podchwycić ten pomysł i wprowadzić go w życie. Przecież linia kolejowa jest długa i oplata całe Bieszczady a atrakcji turystycznych od Przemyśla do Łupkowa jest na pęczki. Praktycznie każda miejscowość na tym zyska. Jeszcze odnoście tych kilkunastu kilometrów linii (linia została zawieszona w roku 1991 i ma ten sam rozstaw szyn co w Polsce) po terenie Ukrainy. Chyba nie ma lepszego momentu w naszej historii do wzajemnej współpracy, choćby tylko przygranicznej. Myślę że Ukraina sama chciałaby w ten sposób się zaprezentować w oczach Europy. W końcu zbliżają się mistrzostwa Europy w piłce nożnej :)

pozdrawiam

J.Lupino

friber
08-12-2005, 23:32
Ta kolej to niezly pomysl mysle ze trafiles w sedno jezeli chodzi o zagranicznych turystów.Uwielbiaja kolej zwlaszcza troszeczke starsza tzn.parowe lokomotywy,maja swira na tym punkcie uwiezcie wiem cos o tym, a jak ktos nie wiezy to moze sobie poszukac na niemieckich i austriackich stronach eisenbahn-romantik.Jako ciekawostke podam ,ze jak dobrze poszperacie to znajdziecie na niemieckich stronach nawet zagórz wraz ze zdjeciami,i to jest malo bo pare lat temu bylo dosyc sporo ludzi z tego towarzystwa wlasnie w zagórzu i nakrecali cos na ten temat.Mysle ze parowe retro maja szanse stac sie bardzo duza atrakcja turystyki zagranicznej.Moze to tez jakas podpowiedz dla ciebie Lucyno

Piotr
08-12-2005, 23:51
Jeżeli chodzi o atrakcje. Jest propozycja uruchomienia kolejowej trasy turystycznej (trasą dawnej kolei EUGE - Pierwsza Kolej Węgiersko-Galicyjska) Przemyśl - Krościenko - Lesko - Zagórz - Łupków Nowy. Wojewoda ma zdecydować w najbliszym czasie o zakupie nowoczesnych autobusów szynowych jak na zdjęciu. Produkt jest polski na wysokim poziomie technicznym.
Na pewno jest to jakiś pomysł, może i całkiem dobry. Nasuwa się jednak sporo pytań.
Np. co ma być atrakcją - tereny czy ten szynobus sam w sobie. Powiem szczerze że robi wrażenie, ale z drugiej strony jakbym go zobaczył na trasie gdzieś pod Łupkowem to dostałbym zawału. Jeżeli atrakcją ma być trasa i zabytki na trasie to czy nie prościej (taniej) puścić "normalny" pociąg, a jak wiele ich zlikwidowano na tych trasach to sam wiesz. Albo rodzi sie pytanie - co byłoby większą atrakcją jako środek transportu: ten "ścigacz" czy parowóz z wagonami z lat 70 (przedziały z drewnianymi ławkami). Zaraz Michał mi powie że zanieczyszcza środowisko - jeden na dobe za wiele by nie nasmrodził. Nie znam na to pytanie odpowiedzi, ale jednak ono sie rodzi. BKL sprowadziła parowozik jako atrakcję a mogła przeciez coś podobnego, tylko czy to byłoby to to? Diabli wiedzą. Na pewno zwłaszcza zagraniczni turyści woleliby komfort, ale z drugiej strony ile ich by było w stosunku do wszystkich przewożonych? Jest jeszcze dużo innych niewiadomych. No cóż, wszystkim nie dogodzi - ale z jednej strony krytykujemy czasem zabudowe, style - jednym słowem tzw. "klimat" a z drugiej wpuszczając w krajobraz takie coś... (no nie mówie że to jest brzydkie, ładne nawet bardzo,ale...)

p.s - ale są inne wersje kolorystyczne? :) Bo dopiero co jednej żółtej ohydy się z Bieszczadów "pozbyliśmy" :)

Lupino
09-12-2005, 01:56
Kolorem nie trafiłem w Twój gust Piotrze. :)
Poruszyłem temat głównie z tego powodu, że zamykane są linie typu Zagórz-Nowy Łupków tylko dlatego że są nieekonomiczne, tzn przegrywają z komunikacją busową.
Urzędy Marszałkowskie (niektórych województw) są zainteresowane wprowadzeniem komunikacji po obecnej infrastrukturze kolejowej - jeszcze nie do końca zniszczonej, umożliwiającej bezpieczne prowadzenie ruchu. Autobusy szynowe spełniają tą rolę:
1. Są ekonomiczne w eksploatacji - tańsze 2 krotnie od lokomotywy (np SU 45) z wagonem
2. Bezpieczne - wszystkie miejsca siedzące są w jednym pomieszczeniu
3. Przyjazne dla podróżnych szczególnie w miejscach gdzie są niskie perony - autobus jest niskopodłogowy .... itd itp.
Nie będę się wymądrzał co do ich zalet. Sprawa jest prosta na dłuższą metę są lepsze.
Sprawa druga, tabor szynowy w Polsce kończy się, tzn umiera śmiercią naturalną. Chcąc czy nie PKP musi go odnowić.
Jeździł swego czasu autobus szynowy SA 104 na trasie Zagórz-Łupków, nie mam pod ręką zdjęcia ale pewnie wszyscy pamiętają tą kanciasta sylwetkę. Na zdjęciu zamieszczam już odpowiednik - czyli nowy.
Kolor zależy od województwa. Pomorskie ma np niebiesko-żółty a małopolskie żólto-czerwony :)
Myślę że na razie trzeba iść za ciosem i uruchomić linię z Przemyśla do Łupkowa. Jak wpisze się w codzienność i będzie spełniać zadanie to wtedy można pomyśleć o pociągach retro. Np na trasie Wolsztyn-Poznań i Wolsztyn-Leszno codziennie jeździ para pociągów retro - parowóz + wagony. Są to jedyne takie linie w Europie! I zarabiają na siebie, choćby dzięki angielskim turystom, którzy potrawią zedrzeć z mechanika ubranie robocze :). Myślę że to jest przyszłość. Lepsza przyszłość dla Bieszczad niż wyciągi na Jasło.
ps
Mam takie marzenie. Jadę do Przemyśla nowoczesnym pociągiem (200km/h za 5 lat to będzie realne), wsiadam w pociąg retro ("Piękna Helena" z zabytkowymi wagonami) jadę do Łupkowa, tam przesiadam się do wąskotorówki (oczywiście prowadzonej parowozem "Las") i już mam do domu z górki :)

pozdrawiam

J.Lupino

Polej
09-12-2005, 08:10
Np na trasie Wolsztyn-Poznań i Wolsztyn-Leszno codziennie jeździ para pociągów retro - parowóz + wagony. Są to jedyne takie linie w Europie! I zarabiają na siebie, choćby dzięki angielskim turystom,
Potwierdzam! Parowozownia w Wolsztynie to wielka atrakcja nie tylko na skalę europejską, ale i światową. Bardzo często przyjeżdżają tu turyści z Japonii, są zachwyceni starymi parowozami oraz całymi składami kursującymi na wspomnianej trasie.

Piotr
09-12-2005, 08:35
Jeździł swego czasu autobus szynowy SA 104 na trasie Zagórz-Łupków, nie mam pod ręką zdjęcia ale pewnie wszyscy pamiętają tą kanciasta sylwetkę.
Może to to, chociaz ten jeździł do Medzilaborców. Swoją drogą w sezonie ciągle pusty (poza sezonem nie jeździ).
Ale za to podpasowany kolorystycznie pod stacje w Łupkowie :)

~~misiek
09-12-2005, 15:51
Ludzie dajcie sobie spoko z tymi pociągami, bo przez Lesko pociągi nie jadą i zaraz dopadnie Was cenzura Admina.
ps. A tak apropos pociągów, to był czas ze w budynku Powiatu Bieszczadzkiego w Ustrzykach Dolnych rządził desant z Leska z Heniem G. na czele. Na nieszczęcie, wyżej starostwa, na skraju Gromadzynia przebiega linia kolejowa i na widok pociągu Henio i jego V kolumna z Leska z okrzykiem:"diabeł, diabeł" przez pierwsze tygodnie"pożal się Boże urzędowania", wiali do piwnic aż dudniło.

irek
09-12-2005, 16:16
Mam takie marzenie. Jadę do Przemyśla nowoczesnym pociągiem (200km/h za 5 lat to będzie realne), wsiadam w pociąg retro ("Piękna Helena" z zabytkowymi wagonami) jadę do Łupkowa, tam przesiadam się do wąskotorówki (oczywiście prowadzonej parowozem "Las") i już mam do domu z górki Smile

To ostatnie niebawem ci się spełni fundacja kolejki dostala niedawno granta na odnowienie trasy do Łupkowa, wiec niebawem może będzie można jak kiedyś wypić pifko na stacji w Łupkowie :) (jest to narazie wiadomosc nieoficjalna ) ;)

irek
11-12-2005, 14:30
Mam takie marzenie. Jadę do Przemyśla nowoczesnym pociągiem (200km/h za 5 lat to będzie realne), wsiadam w pociąg retro ("Piękna Helena" z zabytkowymi wagonami) jadę do Łupkowa, tam przesiadam się do wąskotorówki (oczywiście prowadzonej parowozem "Las") i już mam do domu z górki Smile

Z Przemyśla do Łupkowa też całkiem realne i to przez Ukrainę :)
przeczytaj sobie: http://www.bieszczady.net.pl/newsphp/upload/fullnews.php?id=434

lucyna
12-12-2005, 10:50
Łupkowa, wiec niebawem może będzie można jak kiedyś wypić pifko na stacji w Łupkowie (jest to narazie wiadomosc nieoficjalna
Z tego co wiem inicjatywa ta stanie się realna.

lucyna
12-12-2005, 11:01
szanse stac sie bardzo duza atrakcja turystyki zagranicznej.Moze to tez jakas podpowiedz dla ciebie Lucyno
Nie mam zdania. Nie czuje kolejowego tematu. Oczywiście połączenia kolejowe wykorzystuje ale potem grupy w Przemyślu lub Zagórzu przesiadają się do autokarów lub busików.
Nie jestem pewna ale mam wrażenie, że jesteś moim kolegą z kursu i klubu więc jeżeli to prawda sam możesz się tym zająć. Bardzo źle układa mi się współpraca z fundacją kolejki wąskotorowej. Swego czasu obiecałam im , że przy mojej pomocy stracą tysiąc klientów. Tak też się stało. Z tym, ze stracili o wiele więcej. Oni rozwijają się dynamicznie, ja także więc nie chcę zmieniać status quo.

Lupino
17-12-2005, 10:45
Witam!

Czy można zarobić na zagranicznych turystach?
Polecam reportaż: http://serwisy.gazeta.pl/turystyka/1,50355,3069725.html
Odpowiedź jest prosta PKP Cargo nie utrzymywałoby parowozowni gdyby nie była dochodowa.
Jeżeli chodzi o pociągi z Przemyśla do Łupkowa to decydentom brakuje społecznego poparcia, aby zdecydowanie zabrać się za remont torowiska.

Pozdrawiam

J.Lupino

friber
17-12-2005, 12:01
Taka atrakcja jaka jest kolejka w Wolsztynie ma przyszlosc,to jest cos co przydaloby sie u nas.Jestem pewien,ze zamiast busami woleliby parowym retro pojechac w górki.Sprawa pociagu relacji Przemysl-Zagórz ,to sa glównie problemy sfinansowania remontu tego torowiska.Z ogólno dostepnych zródel wiadomo nam,ze cala infrastruktura kolejowa i drogowa Polski wschodniej jest zaniedbana,jaki z tego jest wniosek wiekszosc rzadzacych pochodzi z centralnej lub zachodniej Polski,wiec widoczny brak zainteresowania z ich punktu widzenia jest dla nich "uzasadniony" nie maja potrzeby przemieszczac sie po tych rejonach zreszta i tak nie jezdza pociagami ani autobusami,maja w nosie interesy poszczególnych rejonów Polski.Cargo to inna bajka jest na tym wiekszy interes niz na pasazerach.

Lupino
18-12-2005, 02:16
Witam!
Niestety nie macie racji pisząc o niewinności strony ukraińskiej. Tam co miesiąc, od roku czyli od "pomarańczowej rewolucji", zmienia się albo minister albo zastępca ministra albo naczelnik i tak na prawdę to nie ma z kim porozmawiać. To są wiadomości z wczoraj. Naszą sprawą jest wysłać do Marszałka woj. podkarpackiego jak najwięcej emaji, z prośbą o przywrócenie do ruchu odcinka Przemyśl - Łupków. Zróbmy wszystko, aby trasą EUGE kursowały z powrotem pociągi. Resztę da się załatwić.

Pozdrawiam
J. Lupino

Lupino
14-01-2006, 23:12
Witam!
Oto odpowiedź od Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie na pytanie o reaktywację kolei Przemyśl - Łupków:

"Szanowny Panie !

Pomysł dotyczący reaktywacji połączenia kolejowego Przemyśl - Krościenko w
celu promowania niezaprzeczalnych uroków Bieszczad jest interesujący.
W minionych latach pojawiło się kilka głosów dotyczących poruszonego przez
Pana problemu.
Za bardziej znaczące uznałbym wystąpienie w 2003 r. Wojewody Podkarpackiego
z propozycją podjęcia działań w celu uruchomienia wymienionego połączenia.
Marszałek Województwa Podkarpackiego zgłosił wówczas propozycję aby
Wojewoda, jako przedstawiciel Rządu w terenie, zorganizował spotkanie
zainteresowanych podmiotów, ponieważ realizacja zadania musi zostać
poprzedzona zawarciem odpowiednich umów między Polską i Ukrainą.
Niestety, do dnia dzisiejszego nie udało się zrealizować jakichkolwiek
konkretnych działań w tym zakresie.
Należy mieć świadomość, że zanim na niewątpliwie malowniczą trasę wyruszą
pociągi pełne turystów, pragnących podziwiać uroki Bieszczad, muszą zostać
wykonane działania formalno - prawne oraz poważne prace inwestycyjne, a to
wszystko będzie niemało kosztować.
Do zakresu zadań Samorządu Województwa należy między innymi kreowanie
polityki gospodarczej oraz wytyczanie kierunków rozwoju gospodarczego
województwa.
Samorząd Województwa nie może wobec tego jednoosobowo realizować zadania o
charakterze lokalnym zwłaszcza, że zgodnie z obowiązującym prawem torami
oraz inną infrastrukturą kolejową zarządza PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.
Ponadto na kolejowy przewóz osób i rzeczy należy uzyskać licencję wydawaną
przez Prezesa Urzędu Transportu Kolejowego.
Wobec powyższego przewozy na wymienionej trasie mógłby wykonywać istniejący
przewoźnik kolejowy lub należałoby powołać nowego przedsiębiorcę, który
wystąpiłby o licencję do Prezesa UTK.
W żadnym przypadku nie może to być Samorząd Województwa.
Należy również zwrocić uwagę na zły stan techniczny torów na odcinku
Zagórz - Nowy Łupków. Dopuszczalne prędkości techniczne na poszczególnych
odcinkach trasy dają wypadkową prędkość handlową 29 km/godz. na całej
trasie. Oznacza to, że trasę z Zagórza do Nowego Łupkowa długoćsi 48 km
pociąg pokonuje w czasie 1 godz. 40 min. i nic tu nie pomoże autobus
szynowy, mogący rozwijać prędkość do 120 km/godz. Wybudowana niedawno droga
z Komańczy do przejścia granicznego Radoszyce - Palota spowodowała m. in.
obniżenie frekwencji w pociągach do Łupkowa i dalej do Medzilaborców.
Jeżeli podobnie będzie na pozostałych odcinkach trasy, to cała linia będzie
miała wyłącznie walor turystyczno - rekreacyjny. Jest to bardzo ważne na
etapie tworzenia biznes planu i sporządzania kalkulacji ekonomicznej
przedsięwzięcia.
Powyższe argumenty nie mają na celu wykazanie, że przedsięwzięcie jest
nieopłacalne i w związku z tym, nie należy się nim zajmować.
Zostały przytoczone aby pokazać, że jest ono skomplikowane i wymaga
przeanalizowania wszystkich zagadnień z nim związanych.
Samorząd Województwa zawarł w projekcie strategii rozwoju województwa na
lata 2007 - 2013 takie zapisy jak:
- poprawa dostępności komunikacyjnej województwa;
- modernizacja infrastruktury drogowej i kolejowej;
- aktywizacja obszarów przygranicznych;
- rozwój turystyki;
- wspieranie małej i średniej przedsiębiorczości.
Stwarza to możliwość podejmowania konkretnych działań w ramach
przedstawionych kierunków i celów strategicznych, włącznie z aplikacją o
środki z funduszy UE.
Najlepiej byłoby utworzyć oddzielny podmiot, który podjąłby się prowadzenia
wszystkich spraw związanych z realizacją przedsięwzięcia.
Tutejszy urząd, w ramach posiadanych kompetencji, rozpatrzyłby możliwość
wsparcia działań takiego podmiotu przy realizacji konkretnych działań,
związanych z opisanym przedsięwzięciem.

Kierownik Oddziału
w Departamencie Dróg i Transportu
Jacek Guzik"

Pozdrawiam
J. Lupino

lucyna
16-01-2006, 11:35
Powstała bardzo ciekawa inicjatywa powołania podkarpackiej izby turystycznej. Mam cicha nadzieję, że działalnośc izby przyczyni sie do rozwoju produktu turystycznego i infrastruktury turystycznej na terenie Podkarpacia. Każdy z nas zainwestuje swój czas i pieniądze, jest to inicjatywa prywatna więc ma szanse na powodzenie.
W planach rozwoju PAN parks i BdPN jest zalecenie pozyskania w wiekszym stopniu turystów zagranicznych. Jeżeli połączą się siły to szanse powodzenia wzrosną.

Derty
26-01-2006, 17:31
W planach rozwoju PAN parks i BdPN

To parki nie zachowują przyrodniczego status quo tylko ROZWIJAJĄ??:O Pięknie...co to może znaczyć?
A może rozwijają zabudowania własne? Liczbę etatów? (to by było jeszcze dobrze).
Czy rozwojem tego co chronione można nazwać deptanie tego przez jeszcze większą masę ludzi? Wybacz Lucyno, ale przy całym szacunku dla interesów przewodników, nawoływanie do wpuszczania większej liczby ludzi tam, gdzie powinno być ich jak najmniej, stoi w całkowitej sprzeczności z głoszonymi przez przewodników tezami o umiłowaniu przyrody. Albo mnie się już miesza we łbie.
A co do zagraniczniaków - wiecie co to wishfull thinking? Zagraniczniacy na widok Ustrzyk Górnych wybałuszą gały i uciekną. Nie będą mieli ochoty na posiad w jednym barze z bandą przyćpanych grzybkiem facetów, na burdy na polu namiotowym, na kible Kremenarosa. Niech nikt nie liczy na rzesze Niemców atakujących bieszczadzkie ostępy. Oni nie czują legendy bieszczadników-uciekinierów, którzy zwiali od komunizmu po prostu. Pamiętajcie też, że sezon wakacyjny na Zachodzie to 2 miechy letnie. Czyli największe atrakcje, jak kolorowa jesień, to nie dla tych ludzi. Konia z rzędem temu, kto potrafi na wielką skalę zmienić kulturę tych narodów i namówic do wakacjowania, gdy dzień krótki i wieczorem zimno, a wychodek w krzakach... Jeśli można liczyć na kogoś, to na fanów koni, survivalu, oglądania rzadkich ptaków i bardzo rzadkich wielbicieli dziczy. Ruleta i kasyno w Cisnej to poroniony pomysł, jak i wyciąg na Jaśle.
Pozdrawiam gorąco,

Derty
27-01-2006, 12:45
Hej :)
Jeszcze o kolejowym połączeniu z Łupkowem. Jechałem tym pociągiem kilka razy w życiu. Zawsze w okresie wakacji, a więc wtedy, gdy można by się spodziewać rzeszy pchających się do okien turystów spragnionych bieszczadzkich landszaftów. Jednak oprócz mnie i moich towarzyszy nigdy nikt za to okno nawet nie zerkał. Jeździli tym pociągiem kolejarze z Zagórza, miejscowe panie z zakupami - czasem, a czasem dzieciaki ze szkoły, ale teraz mają gimbusy. A czasem kilkunastu turystów się znalazło na raz w pociągu. Nie oszukujmy się. PKP zamknęła tę linię z powodu pustek w wagonach. Kiedyś w połowie lipca w całym pociągu jechało oprócz mnie i kumpla 6 osób!! A to był czas, gdy pociągi już pędziły do Medilaborca i było tych połączeń z Łupkowem wiele.
Remont torowicha w terenie górskim, to olbrzymie nakłady. A tym czasem PKP ma problemy z utrzymaniem głównych linii krajowych i nie ma zamiaru wsypywać kasy w bieszczadzki i inne wory bez dna. Popatrzcie na mapę zamkniętych linii kolejowych, gdzie często liczba miejscowych pokrzywdzonych takimi decyzjami była wiele razy wyższa niż w Bieszczadach. I co? Czy ktoś coś tam zrobił w celu przywrócenia komunikacji kolejowej?
Miejscowi szybko przystosowali się do zmiany. Jedni kupili auta, drudzy zaczęli wozić marszrutkami swoich sąsiadów i życie toczy się dalej, ale bez PKP. I w dodatku wygodniej - bo marszrutka stanie wszędzie, by wziąć pasażera, a PKP nie.
I jeszcze jedno - nie zgadzam się na powrót w bieszczadzkie doliny parowozów-smrodziuchów na węgiel. To jeden z większych trucicieli środowiska. Choć może sentymentalnego wyglądu.

lucyna
27-01-2006, 16:54
No i meil mi się nie wysłał. Muszę pisać od nowa.
Zyje tym tematem od dawna. Nie moge Ci udowodnić, ze nie jestem wielbłądem. Jest takie stwierdzenie po czynach ich poznacie. Obecnie nad rozwojem turystyki przyjazdowej zagranicznej pracuje sztab ludzi. Naszym największym problemem jest dostępność komunikacyjna:
obecnie liczy sie szybkośc poruszania po drogach, jaka jest sam wiesz
jakośc połączeń jest fatalna
publiczny transport kuleje
nawierzcnie drug w Podkarpackim sa złe, w całej Polsce też
problem największy to przepustowośc przejśc granicznych z Ukrainą i sposób traktowania turystów na tych przejściach, problemem też są pseudoturyści handlarze blokujący przejścia
Na dzień dzisiejszy moge powiedzieć co robie ja i moi koledzy.
1. na spotkaniu PROT poznałam dyr polskiej Organizacji Turystycznej, podał mi kilka pomysłów, które mam nadzieje wykorzystać. Jest nafascynowany Bieszczadami i obiecał nam pomoc w promocji naszych produktów turystycznych. Właśnie przygotowuję oferty.
2.powstała Podkarpacka Izba Turystyczna, której jestem członkiem. Do zarządu weszli profesjonaliści którym ten temat jest bliski. Reprezentacja Bieszczadów jest silna. Najprawdopodobniej jako członek komisji rewizyjnej będe brała udział w posiedzeniach zarządu więc na bieżąco bede wiedział co w tej materii bedzie robione.
3. z kilkoma pśrodkami przygotowaliśmy dla tychże ośrodków pakiety programowe na rynek mzagraniczny.
4. Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego też zajmuję się tym tematem i to z powodzeniem. Podałam Wam stronę.
5. dziś Radio Rzeszów podało inf o problemach na przejśiu granicznym w krościenku. Z rozmowy z dziennikarka wiem ,że będzie on kontunuowany. Mam nadzieję, że inne srodki masowego przekazu w to wejdą

Gar
27-01-2006, 21:40
Odpowiedż dla Derty"ego (wybacz jeśli źle odmieniłem) w temacie linii kolejowej do Łupkowa (podobna sytuacja z linią do Krościenka i dalej Zagórza)
Z pewnymi wątkami muszę się zgodzić mam jednak kilka ale:
1. pamiętam pełne pociągi jeżdżąc do Komańczy w latach 1997 - 1999
2. podstawowy mój zarzut do PKP - te pociągi muszą być puste jeśli rozkład jazdy układają osoby NIEPEŁNOSPRAWNE UMYSŁOWO (służę przykładami z całego kraju - jeśli ktoś ma ochotę mogę przygotować listę rozkładowych idiotyzmów). Dlaczego mam takie o nich mniemanie:
A) pociąg Sanok - Zagórz - Krościenko odjeżdża z Sanoka o 4.57 gdy pierwszy pociąg dalekobieżny przyjeżdża do Sanoka o 8.27 (WETLINA z Warszawy Wschodniej), czyli żaden turysta nim nie pojedzie
B) pociąg z Zagórza do Łupkowa odjeżdża z Zagórza o 6.54, czyli patrz podpunkt A
C) pociąg z Zagórza do Łupkowa popołudniowy odjeżdża z Zagórza o 15.11, gdy jedyny pociąg ze Śląska (czyli BIESZCZADY z Gliwic) przyjeżdża do Zagórza o 16.37
D) pociąg z Sanoka do Krościenka odjeżdża z Sanoka o 14.41, czyli patrz podpunkt C
E) pociąg z Łupkowa do Zagórza przyjeżdża do tejże stacji o 10.17, gdy pociąg do Gliwic odjechał o 8.48, a najbliższy pociąg dalekobieżny odjeżdża o 16.39 (może płaci im za to UG w Zagórzu, żeby turyści dłużej w nim byli - osobiście ruiny klasztoru uważam za rewelkę)
G)pociąg z Krościenka do Zagórza przyjeżdża do tejże stacji o 22.47, gdy ostatni pociąg dalekobieżny odjechał o 18.38, a pociąg dokądkolwiek o 20.50
To uwagi w klimacie przydatności pociągów dla turystów (razem na tych obu trasach w wakacje ma kursować 8 pociągów).
Najpiękniejszy chyba jest przykład pociągu, który ja tu oznaczyłem jako E
Ja rozumiem że pociągi nawet w rejonach turystycznych mają służyć nie tylko turystom, ale:
na co komu pociąg o 8.41 z Łupkowa do Zagórza:
a) turystom co udowodniłem wyżej do niczego
b) udziom jeżdżącym do pracy do niczego
c) uczniom i młodzieży szkolnej do niczego
No to jak te pociąg nie ma być deficytowy
A propos - wg PKP linia kolejowa Katowice - Gliwice też jest deficytowa (w pociągach nie wsiadając na stacji początkowej nie da się usiąść)
Pozdrowienia
Kolejowy maniak J.P

Lupino
28-01-2006, 00:13
Witajcie!
Derty! Zaskoczyłeś mnie z tymi smrodziuchami na węgiel.
Ja bym poszedł dalej - zakazałbym wjazdu na teren Bieszczad samochodami pow. 10 lat.
A tak poważnie to tylko duże smrodzi uchy jeździły na węgiel. Kolejka bieszczadzka na samym początku jeździła na drewno. Może byś chociaż jej odpuścił? ;)

Co do PKP to niestety musi wiele lat upłynąć albo po prostu zrobić czystkę wśród debilnych urzędników. Nie będę podawał przykładów bo to nie o to chodzi. Właścicielem torowisk i całej infrastruktury jest PLK S.A. (Polskie Linie Kolejowe S.A.) czyli spółka powstała przy podziale PKP. Właścicielem lokomotyw jest PKP Cargo. Właścicielem wagonów jest PKP Przewozy Regionalne lub PKP Intercity. To są po prostu różne firmy. Każda chce zarobić na siebie kosztem innych. Dawniej PKP miało wspólną kasę i mniej więcej dzieliło po równo. Obecnie jest to dziki kapitalizm. Ale nie o tym chciałem pisać.
W swoim liście Kierownik Oddziału w Departamencie Dróg i Transportu Pan Jacek Guzik
pisze: "Samorząd Województwa nie może wobec tego jednoosobowo realizować zadania o charakterze lokalnym zwłaszcza, że zgodnie z obowiązującym prawem torami oraz inną infrastrukturą kolejową zarządza PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.
Ponadto na kolejowy przewóz osób i rzeczy należy uzyskać licencję wydawaną
przez Prezesa Urzędu Transportu Kolejowego.
Wobec powyższego przewozy na wymienionej trasie mógłby wykonywać istniejący
przewoźnik kolejowy lub należałoby powołać nowego przedsiębiorcę, który
wystąpiłby o licencję do Prezesa UTK. "
Myślę że nie trzeba tworzyć nowego przewoźnika. Wystarczy:
1. Wyremontować torowisko - PLK S.A.
2 Zamiast drogich w utrzymaniu lokomotyw i wagonów wprowadzić autobusy szynowe, które nie muszą być nowe (przykładem niech będą Koleje Mazowieckie, które zakupiły w Niemczech używane autobusy szynowe - 9 szt. za sumę 1mln. zł, gdzie jeden nowy kosztuje 4-6 mln PLN. Autobusy te jeżdżą w okolicy Tłuszcza), i nie muszą jeździć 120 km/h, bo nigdzie w Polsce nie przekraczają 80km/h.
3.Stworzyć dobry rozkład jazdy, zachęcający miejscową ludność i turystów (dodatkowe kursy w okresie wakacji zimowych i letnich).

Skąd na to wziąć pieniądze? Skoro mamy tyle kasy dostać z UE, to tam skierowałbym pierwsze kroki. Chyba w Urzędzie Marszałkowskim są ludzie, którzy się tym zajmują i się na tym znają.
Jeżeli nie tędy droga mam pewien pomysł na temat założenia fundacji reaktywującej
EUGE (Pierwsza Kolej Żelazna Węgiersko-Galicyjska - niebawem ukaże się artykuł na jej temat). Byłoby to przedsięwzięcie międzynarodowe (Polska,Słowacja,Węgry,Austria, Ukraina). Kolejowych zapaleńców w Europie jest więcej.

Niech żyją smrodziuchy

Fiaa
28-01-2006, 18:27
I jeszcze jedno - nie zgadzam się na powrót w bieszczadzkie doliny parowozów-smrodziuchów na węgiel. To jeden z większych trucicieli środowiska. Choć może sentymentalnego wyglądu.
Eeee. Bez przesadyzmu. :wink: Dużo większym trucicielem są smrodziuchy spalinowe. W przypadku parowozów dużo większym zagrożeniem są iskry buchające z komina. Mogą spowodować pożar. Dlatego latem w Wolsztynie ruch parowozów jest bardzo ograniczony.

Niech żyją smrodziuchy
Dołączam się!!

Gar
28-01-2006, 23:48
Zasadniczo też jestem za smrodziuchami.
Co prawda wiem że wszystko łączy się z kasą, ale ... TYLKO NIE TRAMWAJE SZYNOWE NA ROPĘ
TO W OGÓLE NIE MA KLIMATU
Maniak kolejowy J.P

Lupino
29-01-2006, 13:38
Witam!

Jeżeli chodzi o klimaty to mogą poczekać. Na początek trzeba zrobić wszystko aby linię uruchomić i wprowadzić na niej kursy ekonomicznie uzasadnione (w tym przypadku mogą to być tylko autobusy szynowe). Więc najpierw remont torowiska. Potem wprowadzenie taboru i sensownego rozkładu jazdy. Za jakiś czas będzie można pomyśleć o organizacji przejazdów parowozami (pociąg retro) i to tylko sezonowo/okazjonalnie, gdyż nie widzę możliwości odbudowy w tamtym rejonie parowozowni a tym bardziej znalezienia fachowców. Na pewno na takich imprezach nie zabraknie krajowych i zagranicznych turystów (nie tylko miłośników kolei).
Właśnie takie parowozy koleją EUGE jeździły: http://www.jhmd.cz/story030e.htm
Historia powstania kolei EUGE: http://www.bieszczady.info.pl/0,1,0,0,kolej.html

pozdrawiam
J.Lupino

Derty
30-01-2006, 16:19
Hej :)

Pozdrawiam wszystkich. Usiłowałem wskrzeszać zamierający wątek. No poszło do przodu o kilka postów :D

A może... :shock: A może już czas pogodzić się z myśleniem w kategoriach produktu i sprzedaży? Przyłączyć się i nie kwękać, a zająć się merchandowaniem, marketowaniem, advertismentem, designem chłopskiej chaty a la Bieszczady, salesami posezonowymi, promotingiem? Może czas na tworzenie nowego, wysokiej jakości, produktu w sferze usług turystycznych i na jego sprzedaż globalną?
Lecę zakładać firmę... Mam już reklamę 'Tylko u nas: moc z charakterem!! Hodowla wilka. Całosezonowe strzelanie i łapanie w sidła. Doradza Sales Manager mgr Derty' :twisted:

joorg
30-01-2006, 19:10
'Tylko u nas: moc z charakterem!! Hodowla wilka. Całosezonowe strzelanie i łapanie w sidła. Doradza Sales Manager mgr Derty'
wcale sie nie zdziwie jak Niemcy zgłoszą sie jutro (lawinowo) do Ciebie :lol:
podaj im jeszcze swój mail będą mieli łatwiej :)

KKKrzychoo
31-01-2006, 16:40
Z jednej strony chciałbym byc na szlakach sam bądź z tylko z synem lub najlepszym przyjacielem (uciekam w biesy po to by odpocząc od zgiełku) z drugiej strony chętnie witam mijanych na szlaku ludzi i.... namawiam każdego znajomego na wypad w Bieszczady :lol: Takiego juz mam pierdolca. Nie zachowamy Bieszczad dla siebie ale.... Pilnujmy ich i uczmy kultury tych co jej nie potrafią zachować w górach (jak się nie da nauczyć to nalezy KARAĆ)

Lupino
01-02-2006, 23:12
Witam!

No to jak już jesteśmy przy kolejowych wątkach to kolejna propozycja autobusu szynowego dla Bieszczad.

ps
to te z Niemiec rocznik '83, w krótkim po 2mln km wymienili silnik :) w długim nie pamiętam.
Jeździły w GarmischPartenkirchen. Obecnie w Tłuszczu pod Warszawą :)
I mają to co turyści lubią najbardziej: wieszaki na rowery i otwierane okna - żeby można było robić zdjęcia ;)

pozdrawiam

J.Lupino

Piotr
05-02-2006, 08:41
Jeżeli chodzi o klimaty to mogą poczekać. Na początek trzeba zrobić wszystko aby linię uruchomić i wprowadzić na niej kursy ekonomicznie uzasadnione (w tym przypadku mogą to być tylko autobusy szynowe).
Z tego co mówią media to samorządowcy jednak wybierają klimaty. Jeśli linia Krosno - Tokaj doszłaby do skutku to na autobusy szynowe nie będzie już ani pieniędzy, ani chętnych.
Z dzisiejszych TVP3 Rzeszów:

" Podróż pociągiem w stylu retro, z obsługą w strojach z epoki. Do tego przejazd przez dwie granice. Taką atrakcją chce się pochwalić Krosno. Samorządowcy z Polski, Słowacji i Węgier marzą, żeby tak jak kiedyś znów zaczęły kursować pociągi, trasą Pierwszej Węgiersko - Galicyjskiej Kolei Żelaznej.
Do Krosna przyjechał miedzy innymi wagon-salonka, którym kiedyś podróżował Janosz Kadar pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Węgier. Po latach znów wyjechał w podróż, tym razem do Krosna. W drodze z Budapesztu zabierał przedstawicieli miast zaangażowanych w projekt Portius Express. Kiedyś Zemplińsko - Galicyjska linia była dumą Austro - Węgier. Dziś jest rzadziej wykorzystywana, ale nadal przejezdna. Narodził się pomysł, aby znów ją ożywić.
Zbigniew Górak, Podkarpacki Zakład Przewozów Regionalnych w Rzeszowie
-„Piękne przedsięwzięcie ale i kosztowne kolej jest na to przygotowana tylko ktoś musi za to zapłacić.”
Dlatego samorządowcy, parlamentarzyści z Polski, Słowacji i Węgier zastanawiali się skąd wziąć pieniądze na linię z Krosna do Tokaju. Nikt nie ma wątpliwości, że warto.
Stanisław Bielawka, wójt Komańczy
-„Wzmoży się ruch turystyczny i te kontakty będą na tyle prężne i będą się tak dobrze rozwijać, że będą one służyć nie tylko Polakom ale i Słowakom i Węgrom.”
Zoltan Nagyvanyi, konsul Republiki Węgierskiej
-„Dobra perspektywa pokazuje, że turystyczny gastronomia i inny gospodarze będzie mocniejsze i mam nadzieje będzie bardzo popularna.”
PORTIUS EXPRES ma jechać z Krosna przez Sanok, Łupków do słowackich Medzilaborców. Potem Humenne, Michalowce, Trebisov i wjazd na Węgry. Stacja końcowa - Tokaj.

lucyna
08-02-2006, 16:06
Sory nie mam czasu zaznaczyć. Jeżeli juz ten post zaczął Was nudzic to czas na podsumowanie. Tak turysci zagraniczni są szansą dla Bieszczadów. z cała odpowiedzialością mogę powiedzieć, ze zainteresowanie Bieszczadami wśród potencjalnych turystów i tych z zachodu i wschodu Europy wzrasta. Jeżeli Admini pozwolicie to także wykorzystując forum poinformuje naszych gstorów o imprezie która odbrdzie się 3-5 kwietnia w Bieszczadach. Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionlnego jej komórka Centrum Obsługi Inwestora wraz z Agencja Promocyjno-Turystyczną Bieszczady w Lesku przy udziale Arłamowa i Unitry w Polańczyku organizują spotkanie w Klubie Inwestora z angielskimi biurami podróży i dziennikarzami z wielkiej rytanii. Jestem pomysłodawczynią i koordynatorem tego przedsiewziecia. Agencja zaprasza gości w Bieszczady aby im pokazać nasze bieszczadzkie mozliwości. wszyscy zainteresowani wspłpracą z angielskimi biurami są goraco zaproszeni na spotkanie i zaoferowanie Gościom swoich ofert. Szczegóły wkrótce podam. Jest to pierwsze z cyklu spotkan.
Przepraszam wszystkich którzy wysłali mi inf. na pri. jestem na dwutygodniowym szkoleniu w RARR w Rzeszowie. Odpowiem w przyszłym tygodniu. Serdecznie pozdrawiam Lucyna

joorg
08-02-2006, 18:52
Jeśli linia Krosno - Tokaj doszłaby do skutku
Jeżeli Kogoś interesuje to proszę
http://miasta.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,3148522.html

Lupino
08-02-2006, 23:32
Witam!

:D :D :D

Jak się chce to można coś zdziałać. Myślę że Ukraińcy również dojrzeją do tematu, szczególnie, że Polacy sprzedają im autobusy szynowe.
Mam nadzieję że niebawem do grona zainteresowanych dołączą sponsorzy.
pozdrawiam

J.Lupino

friber
09-02-2006, 00:39
Witam wszystkich,nie moge sie nie odezwac i powiedziec,ze taka inicjatywa jest juz bardzo stara po pierwsze stary Austro-Wegierski szlak laczacy twierdze Przemysl z Wegramil nie mial nic wspólnego z Krosnem po drugie (o ile sie nie myle ) to Wojak Szwejk nigdy nawet nie zagladna do Krosna,i po trzecie mysle ze taki pociag powinien byc,ale poczatkowa stacja powinna byc naprawde zwiazana z tymi kolejowymi tradycjami czyli Przemysl,albo wersja krótsza Zagórz ewentualnie Sanok bo tam akurat dzielny Wojak byl.Pozdrawiam

joorg
09-02-2006, 01:01
albo wersja krótsza Zagórz ewentualnie Sanok bo tam akurat dzielny Wojak byl.
Jeszcze sie nie rozpoczęło a już sie zaczęło Polskie piekiełko rozpalać i "smoły " trzeba dolać na zasadzie psa ogrodnika .Trzeba działać w szerszej perspektywie i dla dobra regionu i ogółu ,a nie uprawiać krytykanctwo-- przecież tu nie chodzi o wojaka Szwejka , bo jest to wytwór wyobrażni pisarza. Szwejk jest tu tylko malutkim reklamowym dodatkiem do tego całego przedsięwzięcia -- Friber to zacznij coś robić ,żeby początkowa stacja była tam gdzie chcesz...

friber
09-02-2006, 16:30
Witam! To nie jest zadne krytykanctwo.

przecież tu nie chodzi o wojaka Szwejka , bo jest to wytwór wyobrażni pisarza. Szwejk jest tu tylko malutkim reklamowym dodatkiem do tego całego przedsięwzięcia Napewno wiesz,ze sa szlaki którymi wedrowal slynny Wojak ten wlasnie twór Jaroslawa Haszka ma tysiace milosników,wiec ten dodatek reklamowy w tym wypadku jest ogromny,teraz druga sprawa cytuje czesc tekstu do którego podales link
"Pomysł, by na stary kolejowy szlak Pierwszej Węgiersko-Galicyjskiej Kolei Żelaznej wróciły pociągi, pochodzi od krośnieńskiego stowarzyszenia Portius" to jest bzdura,taki pomysl juz dawno powstal,poza tym sama nazwa " Portius Express" co to takiego? napewno nie promuje naszego regionu lecz to cale stowarzyszenie,wedlug mnie to czysty biznes promujacy przede wszystkim interesy miasta Krosna,i napewno byly takie zalozenia.Warto by bylo pomyslec co skorzystaja na tym te miasta lub miejscowosci które sa naprawde z ta historia zwiazane moim zdaniem status tych miejsc upada do rangi stacyjki na ktorej na chwile zatrzyma sie pociag,a co z miastem Przemysl nierozerwalnie zwiazanym z tym szlakiem??? W tym wypadku cala pule zgarnia Krosno,bo to tu sie bedzie wszytko zaczynac i z tamtad wiekszosc turystów zacznie swoja przygode lub bedzie ja konczyc.Tak na marginesie jak juz ma byc z Krosna to niech poczatek bedzie z Jasla,które z koleja i jego tradycjami jest duzo wiecej zwiazane ,stacja wezlowa z dobrymi polaczeniami no i perspektywa promowanego regionu tez sie powieksza .Podsumowujac byloby super gdyby taki express startowal w Przemyslu i mial nazwe zwiazana z historia ( moze wlasnie Express Wojaka Szwejka) ale cieszyl bym sie jak by cos wogóle ruszylo. Pozdrawiam

Lupino
09-02-2006, 18:01
Napewno wiesz,ze sa szlaki którymi wedrowal slynny Wojak ten wlasnie twór Jaroslawa Haszka ma tysiace milosników,wiec ten dodatek reklamowy w tym wypadku jest ogromny

Witam!
Wg ustaleń szwejkologów południowej DOKP, ordynans II kompanii marszowej batalionu N 91 pp. z Czeskich Budziejowic wchodzącego w skład "Żelaznej brygady", Józef Szwejk wsiadł w pociąg wiozący go na front galicyjski 20 kwietnia 1915 roku, spiesząc się bardzo by polec bohaterską śmiercią "za Cesarza i Jego Rodzinę". Dobry Wojak dotarł do Budapesztu 23 maja, zaś przez Przełęcz Łupkowską do Sanoka dotarł 15 lipca. Czas przebycia tej drogi jest tak długi ponieważ transporty wojskowe poruszały się ze średnią prędkością 12 km/h!

więcej: http://www.bieszczady.info.pl/0,1,0,0,kolej.html

pozdrawiam

J.Lupino

joorg
09-02-2006, 19:24
Pomysł, by na stary kolejowy szlak Pierwszej Węgiersko-Galicyjskiej Kolei Żelaznej wróciły pociągi, pochodzi od krośnieńskiego stowarzyszenia Portius" to jest bzdura,taki pomysl juz dawno powstal,
a kto tu mówi że pomysł jest nowy i jest to pociąg szlakiem Szwejka , jest ale szlakiem importu Węgierskiego wina, na północ od Karpat(wprawdzie odbywał sie on kiedyś drogowym Traktem Węgierskim )
Trasy kolejowe mają to do siebie ,że jest na nich miejsce dla kilkunastu takich pociągów pod różnymi nazwami i zamiast krytykować gadać i gadać i wspominać stare pomysły to weż się za działanie i reaktywuj te pomysły i nie przysparzaj jeszcze następnych ..... i tylko pomysłów .

napewno nie promuje naszego regionu
wyobraż sobie , jak ludzie zobaczą z okien pociągu piękne okolice Komańczy , Łupkowa
zatrzymają sie tam na dzień (dając pracę miejscowym przy obsłudze itd ) to może za rok przyjadą do Łupkowa ,Komańczy już nie na dzień ,a na 2 tygodnie .....


W tym wypadku cala pule zgarnia Krosno
na pewno nie całą , do tego interesu (o ile dojdzie do skutku)nie wykluczone , że trzeba będzie dokładać, --ale cel jest inny i długo falowy -- promocja

jak juz ma byc z Krosna to niech poczatek bedzie z Jasla
nie wykluczone że jeszcze dalej
Drogi Friber masz pole do popisu- bierz się za działanie , szkoda gadania tylko o pomysłach i tak w 1/2 drogi do zrealizowania swojego celu pochwal się tu na forum

Henek
09-02-2006, 20:39
Nie po to ludzie przyjeżdzają w Bieszczady aby wozić się pociągami.
... jeden dzień do Tokaju ...drugi dzień z powrotem

owszem można znależć trochę czasu aby koleką przedrzeć się po krzakach do Przysłupia ale nie całymi dniami. Właśnie tu tkwi zaczajony diabeł.
W szczegółach. Gdyby taki szwejkowski pociąg funkcjonował na zasadach wycieczki jednodniowej to chętni by się znależli.
Na zasadach wycieczki : a więc z opisem , zwiedzaniem i wyżerką (winnym opiciem )
Tylko czy to jest technicznie możliwe ; w jeden dzień tam i z powrotem.

maciek20001
11-02-2006, 19:02
A ja wolę pozostawić Bieszczady takimi, jakie są. Napływ zagranicznych turystów zawsze stwarza pokusy rozbudowy infrastruktury.A to już mamy gdzie indziej. Solina i Polańczyk---brrrr., okropność.

STYRO
18-02-2006, 02:30
Witam "po latach" - przeprowadzalem sie i jakos nie mialem czasu wchodzic na Forum, widze, ten moj pierwszy post na tym Forum jeszcze zyje....

Minelo juz kilka miesiecy odkad w Jasionce laduja samoloty Ryanaira, jak wiadomo w znakomitej wiekszosci lataja nimi Polonusi pracujacy w Anglii czy Niemczech - prawdziwych turystow jest badz niewielu lub tez nie ma ich wcale. Malo tego - z uwagi na niskie oblozenie za pare dni znika z rozkladu polaczenie Rzeszow - Frankfurt Hahn. Na razie nie ma mowy o nowych, nie mowiac juz o innych przewoznikach, wiec przyznaje, ze pomylilem sie - liczylem, ze ten najazd zagraniczniakow na Podkarpacie bedzie znacznie wiekszy. Z wielka uwaga i przyjemnoscia przeczytalem Wasze posty w tym temacie i mysle podobnie jak wiekszosc z Was - rozwoj turystyki tak - ale nie masowka, z glowa. Ciesze sie, ze zawiazala sie ta organizacja o ktorej pisala Lucyna, moze uda sie wypromowac chociaz troche Bieszczady za granica, swietny pomysl uwazam to ta kolejka retro.



Właśnie przygotowuję kampanię reklamową. Interesuje mnie wykorzystanie mozliwości stworzonych przez taniego przewożnika. Poszukuje rynku docelowego do którego stworzona byłaby owa kampania promocyjna Podkarpacia, w tym Bieszczadów. Wierz mi, to nie jest proste. Dobra rada ale bardzo ogólnikowa. Jak to zrobić aby ten hipotetczny turysta tu przyjechał. .

Lucyna nie jest trudno sprawic, zeby ten turysta tutaj przyjechal - zapewniam Cie-zawsze mozna obiceac mu gruszki na wierzbie. Ale inaczej bym postawil to pytanie - nie jak sprawic, zeby przyjechal - ale jak sprawic, zeby przyjechal, wrocil do swego kraju zadowolony, wrocil znow za rok czy dwa i zrobil nam dobra reklame wsrod rodziny i znajomych tak, aby oni tez przyjechali i zostawili swoje euro! A to juz jest sztuka. Zadanie, ktore z pewnoscia ciezko bedzie osiagnac, bo problemem sa pieniadze.

Kiepskie drogi mozna przelknac, smierdzaca i fatalna regularna komunikacja autobusowa tez nie jest najwiekszym problemem, bo przeciez grupy zorganizowane dojada autokarami, a prywatni turysci moga wypozyczyc auto, ale gdzie tych ludzi ulokowac. Anglik czy Niemiec lubi miec wszystko podstawione pod nos, a tymczasem baza noclegowa w Bieszczadach jest kiepska, po angielsku malo kto mowi, z bezpieczenstwem w sezonie tez jest roznie i ja mysle, ze to sa glowne problemy, ktore w pierwszej kolejnosci powinny zostac rozwiazane, a nie szukanie atrakcji.

Czy poza grupka zapalencow innym zalezy na sciagnieciu zagranicznych turystow do Podkarpacia? Jeszcze zanim powstala strona www.go-rzeszow.com pomyslalem o stworzeniu takowej o podobnej tematyce, zarejestrowalem domeny majac w glwoie jakies tam pomysly jak powinna wygladac taka strona, napisalem pare tekstow i wyslalem kilkanascie maili do wladz i organizacji podkarpackich wszelakiej masci, prosilem w nich o informacje, ktore byly mi potrzebne i o zdjecia, ktore chcialem zamiescic na tej mojej stronie. Zdjecia Rzeszowa, Bieszczadow itp i co? Od kilku miesiecy czekam na jakis znak zycia od adresatow, odezwal sie do mnie tylko jeden z rzeszowskich hoteli i przemily Pan A.M. Kostecki, ktory podeslal mi kilka plyt CD z fotkami Przemysla. I nic wiecej - po prostu kupa - wiec po prostu odechcialo mi sie, bezinteresownie chcialem dorzucic swoj grosik w rozwoj turystyki na Podkarpaciu, ale nie widze zainteresowania.Wiec ta strona powstanie, ale pewnie dopiero za kilka miesiecy jak uzbieram zdjecia, ktorzy dobrzy ludzie bezinteresownie mi podsylaja - a to chyba nie mi najbardziej powinno zalezec prawda?

Wracajac do tematu - wykorzystajmy ta szanse na rozwoj turystyki, ale czy to nie jest tak, ze turysta ladujacy na lotnisku w Rzeszowie jest pozostawiony samemu sobie? Czy biura turystyczne sprzedaja zorganizowane wycieczki po Podkarpaciu, w Bieszczady zapewniajac kompleksowa obsluge, wysokiej jakosci produkt (odbior z hotelu itp) z przewodnikiem angielskim/niemieckim/hiszpanskim???? Ja nic na ten temat w necie nie znalazlem. Bo dobre checi nie wystarcza niestety . Ilu jest Bieszczadzkich przewodnikow mowiacych doskonale w innym jezyku????

Lucyna - powodzenia z Anglikami.

andrzej627
19-02-2006, 19:41
Dołożę swoje 2 grosze i najpierw opowiem, jak niektórzy ludzie wybierają się w podróż.

Dorotka z Paryża postanawia w piątek, ze poleci gdzieś w niedzielę na tygodniowe wakacje ze swoim chłopakiem. Na Internecie znajduje podróż do Turcji. O godz. 13 wypełnia zamówienie i czeka na potwierdzenie. O godz 16 okazuje się, że nie ma już miejsc na tę podróż, zmienia więc kierunek i wybiera wyjazd do Tunezji. Tego samego wieczora dostaje emailem dokładne dane, kiedy ma się stawić w niedzielę na Orly. To było tydzień temu. Dzisiaj Dorotka wróciła ze swoich wakacji.


Minelo juz kilka miesiecy odkad w Jasionce laduja samoloty Ryanaira
Wyobrażam sobie, że kiedyś bedzie tak:

Na Internecie natrafiam nie tylko na wyjazdy do krajów tradycyjnie turystycznych, ale znajduję np. tygodniowy wyjazd w Bieszczady.
W cenie wycieczki jest przelot do Rzeszowa i z powrotem, transfer miedzy lotniskiem a hotelem w Bieszczadach, gdzie czeka mnie nocleg w przyzwoitych warunkach i możliwośc zjedzenia smacznych lokalnych potrawy. Resztę zaplanuję sam.

Lucyna, jak Ci się podoba moja wizja?

lucyna
20-02-2006, 13:48
Panowie dajcie i jeden dzien czasu.Przeoisuje biznes plan notatki przemieniam na oficjalny druk. Pewnie, że w to wchodzę. Ciesze się Styro, żę nadal jesteś zainteresowany. Dzięki za priv. Do jutra.

lucyna
21-02-2006, 12:20
przewoznikach, wiec przyznaje, ze pomylilem sie - liczylem, ze ten najazd zagraniczniakow na Podkarpacie bedzie znacznie wiekszy.
Sądzę, że to tylko sprawa czasu. Zobacz jak pięknie rozwija się turystyka przyjazdowa zagraniczna w Małopolsce. W chwili obecnej jesteśmy w tracie pisania ofert na rynek zagraniczny i nawiązywania klientów. Mój kolega właściciel Dzikiej przyrody który zarazem jest koordynatorem PANparks musiał czekac miesiące aby realnie odczuć przypływ turystów z Danii.Rynek ciągle się rozwija w segmencie turystyki przyrodniczej.

Lucyna nie jest trudno sprawic, zeby ten turysta tutaj przyjechal - zapewniam Cie-zawsze mozna obiceac mu gruszki na wierzbie. Ale inaczej bym postawil to pytanie - nie jak sprawic, zeby przyjechal - ale jak sprawic, zeby przyjechal, wrocil do swego kraju zadowolony, wrocil znow za rok czy dwa i zrobil nam dobra reklame wsrod rodziny i znajomych tak, aby oni tez przyjechali i zostawili swoje euro! A to juz jest sztuka. Zadanie, ktore z pewnoscia ciezko bedzie osiagnac, bo problemem sa pieniadze.
Tego się nie obawiam. Jestem członkiem nieformalnego klastra turystycznego. Wiekszośc naszych klientów to stali lub poleceni przez osoby przez nas obsługiwane.Tu jedno zdania skasowałam.
Pieniądze to straszy problem. One sa ale sposób wydawania. W chwili obecnej wszystkie działania związane z promocją regionu opłacam z własnej kieszeni. Nie mówię tu o reklamie mojej firmy.

Czy poza grupka zapalencow innym zalezy na sciagnieciu zagranicznych turystow .
Nie sądzę. Mowię tu o samorządzie. słowa słowa . Trochę generalizuję. Skontaktuj się z urzędem promocji miasta Sanoka to profesjonaliści.Na mnie możesz zawsze liczyć. Zobaczę co powiedzą koledzy. Nie mamy jednak funduszy na to przeznaczonych. Możemy słuzyć wiedzą, siecią kontaktów i czasem.
[quote=STYRO]Wracajac do tematu - wykorzystajmy ta szanse na rozwoj turystyki, ale czy to nie jest tak, ze turysta ladujacy na lotnisku w Rzeszowie jest pozostawiony samemu sobie? Czy biura turystyczne sprzedaja zorganizowane wycieczki po Podkarpaciu, w Bieszczady zapewniajac kompleksowa obsluge, wysokiej jakosci produkt (odbior z hotelu itp) z przewodnikiem angielskim/niemieckim/hiszpanskim???? Ja nic na ten temat w necie nie znalazlem. Bo dobre checi nie wystarcza niestety . Ilu jest Bieszczadzkich przewodnikow mowiacych doskonale w innym jezyku????
Wierz mi na słowo to jest już przygotowane w klastrze. Powstaje komercyjny serwis w kilku językach który bedzie zawierał pakietowe oferty,od a do z. Ja sama niedługo wraz z pomoca Admina(mam nadzieję, że mi gadulstwo wybaczysz) przygotowuję sie do stworzenia komercyjnego serisu. Będą tam także ofert, które po wejściu na baner bedzie można drukować. Stachu przygotowuje mi stronę i projekt materiałów reklamowych które także będzie można wydrukować. Mnie interesuje jednak rynek krajowy. W chwili obecnej przygotowujemy programy np pobyt 5 dn 50 osób koszt od 50 do 70 tys netto. To oznacza jedno jestesmy w stanie wszysko zrealizować. Musze jednak stwierdzić, że to dotyczy klastra a nie całości Bieszczadów.Nie znam ani jednego przeewodnika mówiącego po hiszpansku. Język angielski, francuski,niemiecki, ukraiński, rosyjski dominuja na rynku.

friber
21-02-2006, 13:31
Mam pytanie zwiazane ze spobem promowania naszego regionu

W chwili obecnej jesteśmy w tracie pisania ofert na rynek zagraniczny i nawiązywania klientów.
No wlasnie,jak zamierzacie dotrzec do klientów,czy cala ta promocja nie bedzie sie ograniczala tylko do rozeslania ofert po róznych biurach podrózy.Moim zdaniem najlepsza forma reklamy jest chyba fizyczna obecnosc kompetentnej osoby,w róznych odpowiednich do tego celu miejscach poza granicami naszego kraju i odpowiednie zareklamowanie.Oczywiscie zdaje sobie sprawe,ze jest to z punktu widzenia technicznego raczej niemozliwe.Podam maly przyklad przychodzi oferta która wczesniej skrzetnie przygotowaliscie do pewnego biura i teraz jak przekonac osobe tam bedaca ,zeby przy okazji promowania jakiegos regionu wyciagnela wlasnie oferte dotyczaca Bieszczadów,bo przeciez bedzie to jedna z tysiecy ofert wplywajacych do danego miejsca wlasnie pisemnie.Ja mam oczywiscie nadzieje,ze sie uda.Serdecznie Pozdrawiam

lucyna
21-02-2006, 13:39
No wlasnie,jak zamierzacie dotrzec do klientów,czy cala ta promocja nie bedzie sie ograniczala tylko do rozeslania ofert po róznych biurach podrózy.
Takie działania są bezsensowne. Dystybucja wielokanałowa. Targi to odkurzać który połknie każdą ofertę. Drogie i niezbyt owocne ale wypada na nich byc.

friber
21-02-2006, 14:16
Jeszcze jedno pytanie (mam nadzieje,ze cie nie zameczam),jesli bylaby mozliwosc promowania naszego regionu np w Niemczech w regionie(Hessen) gdzie jest wiele duzych miast (Frankfurt nad Menem,Mannheim,Heidelberg,i wiele innych) przez osobe znajaca bardzo dobrze jezyk niemiecki,i majaca pojecie na temat turystyki i mogaca to czynic bezinteresownie,to czy skorzystalibyscie z jej pomocy?

lucyna
21-02-2006, 15:49
Nie wiem. Ty znasz mnie ja nie wiem kim Ty jesteś. Jezeli jesteś przewodnikiem to wiesz wiesz jak działamy.

Barnaba
25-02-2006, 21:21
a ja tak troche OT a troche nie..... skoro głosów "Nie wiem/Nie mam zdania" nie było, znaczy się jest zero to dlaczego ten słupek ciągle widać?
heh może to na zachętę hihi

lucyna
27-02-2006, 11:51
Ten słupek ciągle widać bo to jest najczęściej czytany przez gestorów wątek na forum.
A przy okazji. Spotkanie z przedstawicielami biur podróży z terenu Wielkiej Brytanii i Irlandii zostało na ich prośbę przełożone na sierpień. Już podpisanie umów ze stroną polską. Sezon zimowy i letni. Jest to związane z cyklem życia produktu turystycznego, katalogi zimowe będą drukowane we wrześniu.
Tochę się czuję jak dziecko w pokoju pełnym zabawek. W czerwcu jade ze wspólpracującą z nami agencją na spotkanie klubu inwestora do Lwowa aby podpisań umowy o wspólpracy między nami a biurami ukraińskimi. Coraz bardziej są zainteresowni ofertą podkarpacką.

Samotny Włóczykij
21-05-2011, 00:29
Tylko, że jak pada, to jest mokro... Nie każdy to lubi, chyba, że pod prysznicem. :lol:

Swojego czasu, przed wieloma laty, za czasów "komuny" pan Janusz Rygielski napisał książkę "Fiatem na Rysy". Jest tam rozdział poświęcony Bieszczadom. Pisze tam o propozycji stworzenia REZERWATU TURYSTYCZNEGO. Na jego terenie nie można by było jeździć samochodem (chyba, że miejscowi), nie byłoby tak zwanej bazy noclegowej (czyli pod chmurką). Sieć dróg byłaby nie rozbudowywana, a raczej zubażana, bo nie remontowana. Można by było rozpalać ognisko (zgobnie z zasadami ppoż.). Dookoła REZERWATU miałaby być stworzona zaporowa strefa domów wczasowych, restauracji, i co tam sobie można wymarzyć. Tutaj zostawaliby wszyscy tacy, jak ci co idąc w Tatry zatrzymują się na Krupówkach. W REZERWACIE znaleźliby zatrudnienie miejscowi. Pracowaliby jako przewodnicy, strażnicy REZERWATU, w obsłudze "strefy zaparawej", w wypożyczalniach sprzętu turystycznego, w przechowalniach bagażu, a ruch turystyczny podobno byłby duży.
Czy to utopia? Może tak, ale może znalazłby się ktoś kto by tę utopię spróbował ożywić.
Gdyby to była utopia, to Rygielskiego wraz ze współpomysłodawcą Michałowskim władze komunistyczne nie zmusiłyby do emigracji z kraju - choć ich projekt pozbawiony był jakichkolwiek akcentów politycznych. Trudno zresztą nazwać utopią coś, czego nigdy nie próbowano realizować.


Bieszczady, gdy już będą zabudowane i będą miały wspaniałe wyciągi narciarskie, piękne hotele, szerokie drogi, to zostaną bez turystów. Nikt nie przyjedzie w takie Bieszczady, bo są dalej od Tatr, Beskidów, Gór Świętokrzyskich, czy choćby wielkiej hałdy usypanej z nadkładu z kopalni Bełchatów (tutaj jest zewsząd blisko - ta góra leży w centrum kraju), a i warunki narciarskie są tam pewnie lepsze.
Może zamiast owczego pędu do psełdonowoczesności, której do znudzenia wszędzie pełno powinno się postawić na oryginalność, na coś czego nigdzie indziej nie ma?
Turyści coraz częściej szukają miejsc nie "skażonych cywilizacją". Coraz częściej szukają miejsc bez telefonów, miękkich łóżek i równych dróg. Niby dlaczego im tego nie dać i jeszcze dobrze zarobić?Ale faktem jest, że zyski z turystów-włóczęgów są nieporównywalne z zyskami z turystów, którzy chcą leżeć do góry brzuchem i wymagają obsłużenia za opłatą, a do tego przybywają wielkimi tłumami. Przynajmniej doraźne zyski, zanim Bieszczady się wyeksploatują turystycznie - ale dzisiaj ludzie nie chcą myśleć o innych zyskach, niż maksymalne i natychmiastowe, bo to... utopia.
Tak czy inaczej, nie zdołasz znaleźć na tyle dużej liczby turystów zagranicznych, którzy by chcieli "uciec od cywilizacji", żeby zrównoważyli zarobki z napływu zagranicznej "stonki". Chyba, że najbogatszych - ale coś takiego po pierwsze eliminuje samych Polaków, którzy w tej sytuacji zabieraliby zagraniczniakom miejsce, a po drugie najbogatsi to najczęściej nie są dziś najbardziej wyrafinowani - raczej wprost przeciwnie. Oni rozumieliby "ucieczkę od cywilizacji" do luksusowej willi lub domku, otoczonego lasami - ale żeby znosić niewygody i jeszcze czerpać z tego przyjemność? Był, owszem, taki czas, kiedy tacy ludzie wpychali się do takich atrakcji, po części jest tak jeszcze i dziś (np. komercyjne "wejścia" na Czomolungmę) - ale tylko dlatego, że chcieli pokazać, że wszystko, co kojarzy się z elitaryzmem, mogą mieć za pieniądze, nie wysilając się i nie przyjmując zasad środowisk elitarnych. To zjawisko znane od dawna - już w XIX w. wzbogaceni przemysłowcy kupowali majątki ziemiańskie, "zapominając", że razem z nimi kupują obowiązki szlachcica wobec ludności.

Rzecz jest w tym, czy zgadzamy się na dążenie do niczym nieskrępowanej maksymalizacji zysków kosztem wszystkiego innego, czy nie. Czy środowiska, które odkryły Bieszczady, mają np. do tych odkryć prawo jako do własności intelektualnej - czy też powinny być wyłącznie pionierami, a korzyści z ich pracy powinien odnosić kto inny. Poza tym - to marzenie o lekkim chlebie z przemysłu turystycznego ma swoje pułapki, bo jeśli uznamy, że dla zarobku wolno wszystko, to kto zabroni przyjść potem wielkim sieciom hotelowym i odebrać klientów pensjonatom i hotelikom? Potem będą pracować, ale u obcych, jako pomywacze i pokojówki. A propaganda każe im się cieszyć z "inwestycji", przez które region się "rozwinął".


Kiedyś przeczytałam starsze posty. Sądzę, że kilka osób mylnie osądza ludzi zajmuących sie zawodowo turystyką w Bieszczadach jako ludzi pozbawionych wyobraźni i natawionych tylko i wyłącznie na zysk. To bzdura. Podział na nas i innych.
Liczy się pasja. Pasjonatami Bieszczadów też są ludzie majacy pieniądze, wpływy i etc. Świat nie jest czrno-biały.
Widzisz, a ja to widzę tak, że tego podziału na "nas" i "innych" jest raczej za mało, niż za dużo. Bo trzeba oddzielać ludzi na wysokim poziomie od tych na niskim. Jeśli tego nie zrobisz, nikomu się nie będzie chciało trzymać poziomu - bo po co, skoro i tak będzie należał do tej samej grupy, co ci, którzy się nie starają?
Jeśli turystyka kwalifikowana tak się rozwijała za komuny, to właśnie dlatego, że wtedy była wyraźna granica między "onymi", których szczytem marzeń było pasienie brzuszyska w domku letniskowym - i "nami", którzy woleliśmy ciężkie wyprawy po górach, również w deszczu i śniegu, noclegi w namiocie i zmęczenie.
Po 1989 r. ta granica zanikła, bo zaczęto nam wmawiać, że ona nie istnieje. M. in. twierdzono, że masowa turystyka różni się od dawnej tylko ilością uczestników. Skutki tego są oczywiste - rozsypka środowisk turystycznych i spadek popularności turystyki kwalifikowanej. Mam na myśli rzeczywistą turystykę kwalifikowaną, nie taką , która przejawia się w poobiednich spacerach z autokaru. Chyba też nikt nie ma wątpliwości, że nie istnieją już takie środowiska turystyczne, jak dawniej. Zanikły zupełnie prawie zainteresowania, związane z turystyką. Gdyby ludzie mający pieniądze i wpływ rzeczywiście mieli pasję, nie byłoby tego wszystkiego. A przecież to oni usilnie promują masową turystykę wszędzie, często nawet wbrew miejscowej ludności, która wcale nie zawsze życzy sobie tłumów.

Przykład wysokiego poziomu dałaś sama w wątku o Jędrku Połoninie:
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/3005-J%C4%99drek-Po%C5%82onina/page8

Basia Z.
21-05-2011, 02:12
Samotny Włóczykiju - Lucyna już od dawna nie jest uczestniczką tego forum, więc Twój głos trafia w próżnię.

Poza tym - odkopujesz wątki sprzed 5 lat.

A środowiska turystów kwalifikowanych nadal istnieją, chociaż trochę się zestarzeli. ;)

Tylko granice się otwarły i można wędrować po Gorganach, po górach Rumunii i można też pojechać indywidualnie nad Bajkał.

Więc Ci, którzy lubią wędrować z namiotem i być samowystarczalni wybierają tamte góry, mają o wiele więcej możliwości.

I dopiszę jeszcze że w zasadzie nam nic do tego co robią Ukraińcy w swoich górach, ale cały czas jest mi żal że w Gorganach czy Czarnohorze, które pamiętam jako całkiem dziewicze teraz znakuje się szlaki turystyczne.

Pozdrowienia

Basia

Samotny Włóczykij
21-05-2011, 13:52
Nigdzie nie było napisane, że Lucyna już nie jest uczestniczką tego forum. Ale nawet, jeśli - to nie uderzam wcale w próżnię, bo zbijam jej argumenty, które mogły kogoś przekonać. Zwłaszcza, że nie brak tej propagandy i w innych miejscach. Nie mogę walczyć z propagandą rozmiękczającą środowiska turystyczne tam, gdzie ona jest głównie prowadzona, czyli w gazetach i telewizji, to chcę pokazać, że można jednak demonstrować opór chociaż w Internecie.

A środowiska turystów kwalifikowanych nadal istnieją, chociaż trochę się zestarzeli. ;)
To już są resztki, niedobitki, najczęściej ludzie, którym trudno było się przestawić na nowe wartości po 1989 r., bo zbyt nasiąkli starymi. Nie zmienia to ogólnego, niezbyt ciekawego obrazu. Nawet to, co piszesz, wskazuje, że ostateczny kres istnieniu środowisk turystycznych położy biologia.


Tylko granice się otwarły i można wędrować po Gorganach, po górach Rumunii i można też pojechać indywidualnie nad Bajkał.

Więc Ci, którzy lubią wędrować z namiotem i być samowystarczalni wybierają tamte góry, mają o wiele więcej możliwości.Właśnie, i z powodu tej "samowystarczalności" środowiska turystyczne nie są już potrzebne. A turystyka kwalifikowana zyskuje charakter kosmopolityczny oraz powierzchowny i w dużo większym stopniu staje się awangardą międzynarodowych rynków przemysłu turystycznego, niż wtedy, gdy służyła przede wszystkim poznawaniu własnego kraju, gdzie turyści byli zarazem też gospodarzami. Nie mam nic przeciwko wyjazdom zagranicznym - ale podstawa turystyki kwalifikowanej musi być tutaj w kraju. Nie może być tak, że w Polsce wypychani jesteśmy z terenu przez "stonkę" i zakazy wstępu, więc wyjeżdżamy coraz dalej, coraz bardziej też nasiąkając zasadami społeczeństwa konsumpcyjnego. Nie wspominając już o tym, że turystyka kwalifikowana robi się zabawą dla coraz bogatszych - co musi spowodować jej kres, bo najbogatsi w ogóle nie są zainteresowani turystyką kwalifikowaną jako taką.


I dopiszę jeszcze że w zasadzie nam nic do tego co robią Ukraińcy w swoich górach, ale cały czas jest mi żal że w Gorganach czy Czarnohorze, które pamiętam jako całkiem dziewicze teraz znakuje się szlaki turystyczne.Bo koncepcję gór dziewiczych trzeba by było zmaterializować w postaci utworzenia wreszcie rezerwatu turystycznego. Samo przeciwstawianie się znakowaniu, bez sformułowania jego celów i stworzenia koncepcji takiego zagospodarowania turystycznego, mija się z celem. I to my, Polacy musimy dać przykład - bo Ukraińcy stale się na nas patrzą i powielają nasze błędy. Niby żyjemy w wolnej Polsce - a postulaty, z którymi występowały w PRL-u środowiska wolnościowe, nie zostały zrealizowane.

Basia Z.
21-05-2011, 16:55
Nigdzie nie było napisane, że Lucyna już nie jest uczestniczką tego forum.


Po prostu pod jej imieniem z lewej strony postu nie ma linka, gdzie mógłbyś wejść na dalsze informacje o niej.
Dla Twojej informacji - dostała bana (czyli zakaz pisania) na tym forum (oraz na paru innych forach), właśnie za głoszenie takich i podobnych poglądów, a właściwie to dokładniej za sposób ich wyrażania. Bo odmienne poglądy nie są niczym złym, ale głosząc je nie należy obrażać innych.



Nie mogę walczyć z propagandą rozmiękczającą środowiska turystyczne tam, gdzie ona jest głównie prowadzona, czyli w gazetach i telewizji, to chcę pokazać, że można jednak demonstrować opór chociaż w Internecie.


Ale co to wg Ciebie znaczy "rozmiękczającą środowiska turystyczne" ?
Nie rozumiem tego.
Moje osobiste wrażenie jest takie, że jeżeli ktoś jest zamiłowanym turystą jak się to nazywa "kwalifikowanym" - to żadna propaganda go nie rozmiękczy, a zwłaszcza tak prymitywnie prowadzona jak ta Lucyny.

Zapewniam Cię, że na tym forum, podobnie jak i na innych ona tylko denerwowała dyskutantów, do niczego nikogo nie przekonała.

Co mnie obchodzi jakaś propaganda - po prostu kiedy tylko mam czas - pakuję plecak i jadę w góry - różne.

Mieszkam koło Katowic, tuż za miedzą, w odległości 1,5 godz. jazdy samochodem mam całe mnóstwo gór na Słowacji i w Czechach.
Jakie kto woli - z zagospodarowanymi szlakami i schroniskami i zupełnie dzikie (np. Magura Orawska).

Jak tylko mam czas,w prawie każdy weekend jadę.



To już są resztki, niedobitki, najczęściej ludzie, którym trudno było się przestawić na nowe wartości po 1989 r., bo zbyt nasiąkli starymi.


Tu się z Tobą zupełnie nie zgadzam.
Być może jestem niedobitkiem, ale nie sądzę, zebym nie umiała się przestawić na nowe wartości.

Przygodę z turystyką zaczynałam z Rodzicami w latach 60 XX w., potem na studiach na Politechnice Śląskiej trafiłam do środowiska turystycznego i pamiętam jeszcze rajdy Babiogórskie i inne - na kilkaset osób, kiedy wynajmowano całe pociągi z Suchej Beskidzkiej do Gliwic.

Wcale nie twierdzę jednak że wtedy było lepiej, czy też gorzej.
Było po prostu inaczej.

Teraz młodzież ma przed sobą otwarty cały świat. Mój syn wsiada do samolotu jak ja do autobusu i za 100 zł leci do Oslo, aby chodzić po górach Norwegii, albo za 300 zł w czasie Świąt Wielkanocnych i majówki oblatuje trasę Katowice - Bolonia - Marakesz - Brema - Katowice wchodząc w tym czasie na dwa szczyty alpejskie i samotnie na Jabal Tubkal w Atlasie.

Ja kiedy byłam w jego wieku mogłam o takich wyjazdach tylko marzyć, a przygotowanie 3-tygodniowego wyjazdu w Alpy to było pół roku wytężonej pracy kilkunastu osób.



Nie zmienia to ogólnego, niezbyt ciekawego obrazu. Nawet to, co piszesz, wskazuje, że ostateczny kres istnieniu środowisk turystycznych położy biologia.


A co to jest wg Ciebie "środowisko turystyczne" ?
Ja jestem w takim środowisku, do którego co roku dochodzi od kilku do kilkunastu nowych osób i świetnie się integrują ze starszymi.
Po prostu mamy wspólne zainteresowania.



Właśnie, i z powodu tej "samowystarczalności" środowiska turystyczne nie są już potrzebne. A turystyka kwalifikowana zyskuje charakter kosmopolityczny


A co w tym złego ?



oraz powierzchowny i w dużo większym stopniu staje się awangardą międzynarodowych rynków przemysłu turystycznego,


Większość osób jakie blisko znam nie bierze udziału w żadnych "rynkach" tylko jak chcą to po prostu jadą sobie sami tam gdzie chcą.



niż wtedy, gdy służyła przede wszystkim poznawaniu własnego kraju, gdzie turyści byli zarazem też gospodarzami. Nie mam nic przeciwko wyjazdom zagranicznym - ale podstawa turystyki kwalifikowanej musi być tutaj w kraju. Nie może być tak, że w Polsce wypychani jesteśmy z terenu przez "stonkę" i zakazy wstępu


Są sposoby na to aby nie dać się wygryźć.
Można chodzić na połoniny poza sezonem, np. w listopadzie, bywają wtedy rewelacyjne widoki, można poznawać nowe ciekawe a mniej popularne góry w Polsce - np. Beskid Makowski, Beskid Wyspowy.
Prawda - że ta wdzierająca się wszędzie komercja przeszkadza mi bardzo mocno.
W dolinach które kiedyś były piękne i puste często są teraz skupiska dacz, bo ziemię sprzedano na działki rekreacyjne.

Niemniej uważam ideę stworzenia "rezerwatu turystycznego" za piękną ale zupełnie nierealną.



, więc wyjeżdżamy coraz dalej, coraz bardziej też nasiąkając zasadami społeczeństwa konsumpcyjnego.


A co ma wspólnego jedno z drugim ?



Nie wspominając już o tym, że turystyka kwalifikowana robi się zabawą dla coraz bogatszych - co musi spowodować jej kres, bo najbogatsi w ogóle nie są zainteresowani turystyką kwalifikowaną jako taką.


Nie prawda, można przeżyć za 600 zł 2 tygodnie w Alpach i w górach Atlas, mój syn właśnie tyle wydał w ciągu 2-tygodniowego wyjazdu (razem z dolotem). Podróżowali przeważnie stopem, nocowali u ludzi z CouchSurfing-u (rewelacyjna sprawa).
Tylko trzeba chcieć i ruszyć się z domu.



Bo koncepcję gór dziewiczych trzeba by było zmaterializować w postaci utworzenia wreszcie rezerwatu turystycznego. Samo przeciwstawianie się znakowaniu, bez sformułowania jego celów i stworzenia koncepcji takiego zagospodarowania turystycznego, mija się z celem. I to my, Polacy musimy dać przykład - bo Ukraińcy stale się na nas patrzą i powielają nasze błędy. Niby żyjemy w wolnej Polsce - a postulaty, z którymi występowały w PRL-u środowiska wolnościowe, nie zostały zrealizowane.

Gór dziewiczych w Polsce niestety już nie ma.
Na Ukrainie były 20 lat temu.
Jeszcze 6 lat temu, w roku 2005, kiedy powstawał ten wątek na forum, byłam z synami latem w Gorganach i w Połoninach Hryniawskich i "chaszczowaliśmy" przez kosówkę na przełaj.
Teraz już i tam są szlaki.

Smutno mi czasem, ale z drugiej strony cieszę się że było mi darowane odkrywanie nieznanego, razem z moimi dziećmi.

Oni aby mieć ponownie to uczucie pewnie będę musieli pojechać w góry Chamar Daban.

A z drugiej strony - nieznane jest często bardzo blisko nas - i wystarczy pojechać w Góry Kysuckie, które są ode mnie około 80 km aby odkryć nieznane ścieżki.

Pozdrowienia

Basia

trzykropkiinicwiecej
21-05-2011, 17:29
To już są resztki, niedobitki, najczęściej ludzie, którym trudno było się przestawić na nowe wartości po 1989 r., bo zbyt nasiąkli starymi. Nie zmienia to ogólnego, niezbyt ciekawego obrazu. Nawet to, co piszesz, wskazuje, że ostateczny kres istnieniu środowisk turystycznych położy biologia.



Od kilkunastu lat mieszkam i pracuję głównie w turystyce, i w górach, zarówno w Kraju i za granicą.N ie zgodzę się... te niedobitki to całkiem spora grupa ludzi, i niekoniecznie zestarzeli... nie widzę też kresu środowisk turystycznych, a nawet rozwój, tylko w zmienionej formie, wszak nic w miejscu nie stoi... przeciwnie, idzie, drepcze sobie szlakiem... nic już nie jest takie jak dawniej... bo nie jesteśmy dawniej tylko tu i teraz... Wydaje mi się że środowiska turystyczne SĄ potrzebne... żeby wychować pewien rodzaj ludzi, bez których było by dopiero do dupy!

Samotny Włóczykij
22-05-2011, 23:54
Z pewnością to jest racja. Może ostatnio widać jakieś pozytywne zmiany, choć ja akurat na nie nie natrafiłem. Jeśli tak, to się bardzo cieszę. Sam działam społecznie w tym kierunku, żeby pojawiał się rozwój, rozumiany jako "poszerzanie się" formy i treści turystyki. Ja nie należę do tych, którzy tkwią we wspomnieniach. Przecież dawniej też było wiele rzeczy do poprawienia, czyli idealnie nie było.
Oczywiście, prawdą też jest, że bez środowisk turystycznych byłoby beznadziejnie... wystarczy popatrzeć, jacy ludzie zaczęli się pojawiać bezpośrednio po kryzysie środowisk turystycznych, który nastał po tzw. odzyskaniu przez Polskę wolności w 1989 r. Jakieś półmózgi, ludzie bez właściwości, banalni do bólu i gotowi dla pieniędzy na wszystko (tzw. yuppies).

Samotny Włóczykij
23-05-2011, 01:01
Ale co to wg Ciebie znaczy "rozmiękczającą środowiska turystyczne" ?
Nie rozumiem tego.
Moje osobiste wrażenie jest takie, że jeżeli ktoś jest zamiłowanym turystą jak się to nazywa "kwalifikowanym" - to żadna propaganda go nie rozmiękczy, a zwłaszcza tak prymitywnie prowadzona jak ta Lucyny.

Zapewniam Cię, że na tym forum, podobnie jak i na innych ona tylko denerwowała dyskutantów, do niczego nikogo nie przekonała.
Znam aż nazbyt wiele przypadków ludzi, którzy albo zrezygnowali z uprawiania turystyki, albo zaczęli uprawiać ją w innym - i raczej nie lepszym - stylu, pod wpływem takich właśnie haseł.


Teraz młodzież ma przed sobą otwarty cały świat. Mój syn wsiada do samolotu jak ja do autobusu i za 100 zł leci do Oslo, aby chodzić po górach Norwegii, albo za 300 zł w czasie Świąt Wielkanocnych i majówki oblatuje trasę Katowice - Bolonia - Marakesz - Brema - Katowice wchodząc w tym czasie na dwa szczyty alpejskie i samotnie na Jabal Tubkal w Atlasie.

Ja kiedy byłam w jego wieku mogłam o takich wyjazdach tylko marzyć, a przygotowanie 3-tygodniowego wyjazdu w Alpy to było pół roku wytężonej pracy kilkunastu osób.Ale co z tego? To jest sprawa taka - czy lepiej jest wyjeżdżać to tu, to tam jak najdalej, czy lepiej jest poznać dobrze jakiś jeden konkretny teren? Dziś jest moda na tę pierwszą opcję, a przez to turystyka kwalifikowana upodabnia się do tandetnego "zaliczania atrakcji" przez stonkę.


A co to jest wg Ciebie "środowisko turystyczne" ?
Ja jestem w takim środowisku, do którego co roku dochodzi od kilku do kilkunastu nowych osób i świetnie się integrują ze starszymi.
Po prostu mamy wspólne zainteresowania.Nie znam Twojego środowiska, więc nie odpowiem, jak jest. Widziałem mnóstwo środowisk turystycznych (a raczej popłuczyn po nich) na bardzo niskim poziomie, które spełniały warunki, o których piszesz.
Czym jest dla mnie prawdziwe środowisko turystyczne - trudno mi charakteryzować tu całą tę kulturę. Zapraszam do lektury mojej książki - mam nadzieję, że moderator nie będzie miał pretensji, że ją "reklamuję". Niestety, inaczej robić nie mogę, bo jej treść zanadto wiąże się z naszymi dyskusjami, a moje sformułowania tam są wielokrotnie przemyślane i nie widzę sensu robić tego od początku.


A co w tym złego ?To, że turystyka jest coraz mniej społecznościowa i w szerokim rozumieniu tego słowa patriotyczna, a turyści nie są gospodarzami na terenach, w które przyjeżdżają. Nie musi ich charakteryzować nawet przyjaźń wobec ludzi, których ziemie odwiedzają - oni są tylko... konsumentami tych terenów, forpocztą konsumentów. Występuje też anonimowość, zupełnie jak w tłumie w wielkim mieście albo w tłumie "stonki" - tylko nie ma tylu ludzi. W rezultacie zanikają społecznościowe normy etyczne. Poza tym, turysta kwalifikowany coraz mniej różni się od masowego, który również jest kosmopolitą. I taka turystyka jest całkowicie właściwie bezbronna wobec ekspansji komercji, z którą w Polsce dalibyśmy sobie radę bez problemów, gdyby środowiska inteligenckie nie dały się przez 20 lat wodzić za nos mediom.


Większość osób jakie blisko znam nie bierze udziału w żadnych "rynkach" tylko jak chcą to po prostu jadą sobie sami tam gdzie chcą.Z tego powodu, że patrzysz na świat indywidualistycznie, prawa rządzące zbiorowością nie przestają działać. Możesz sobie nie zdawać sprawy, że uczestniczysz w jakimś systemie - ale Twoja niewiedza nie oznacza, że tego nie ma.


Są sposoby na to aby nie dać się wygryźć.
Można chodzić na połoniny poza sezonem, np. w listopadzie, bywają wtedy rewelacyjne widoki, można poznawać nowe ciekawe a mniej popularne góry w Polsce - np. Beskid Makowski, Beskid Wyspowy.
Prawda - że ta wdzierająca się wszędzie komercja przeszkadza mi bardzo mocno.
W dolinach które kiedyś były piękne i puste często są teraz skupiska dacz, bo ziemię sprzedano na działki rekreacyjne.To nie jest przeciwdziałanie - to jest UCIECZKA. Ucieczka na tereny o coraz niższych walorach przyrodniczo-krajobrazowych, bo te o wyższych są stopniowo zagospodarowywane przez miłośników konsumpcji.


Niemniej uważam ideę stworzenia "rezerwatu turystycznego" za piękną ale zupełnie nierealną.Podobnie jak wszystkie koncepcje, które pragnęły zrealizować środowiska wolnościowe przed 1989 r. "Realne" jest tylko to, że będzie jak w PRL, tylko gorzej. No, z tą różnicą, że jak ktoś będzie chciał wyjechać z kraju, to nie będzie problemu. Jak już pisałem, nie można kwestionować realności czegoś, czego się nawet nie próbowało wcielić w życie. Po prostu - jest pełna zgoda turystów kwalifikowanych na kierunek zmian, który ma miejsce w Polsce. Niechętnie, ale godzą się z tym bez żadnych zastrzeżeń. Myślę, że gdyby nawet próbowano zabudować Tatry czy Pieniny hotelami, albo sprywatyzowano je jakiemuś "inwestorowi", to turyści kwalifikowani by się z tym również pogodzili. Już przyrodnicy mają więcej "ikry" - oni mają świadomość, że broniąc różnych terenów przed ekspansją szeroko rozumianej kultury konsumpcyjnej, bronią zarazem wyższych wartości, a nie tylko "ograniczają wolność jednostek" w imię własnego widzimisię, które jest w "nowoczesnym państwie" bez wartości i które nikogo poza nimi nie obchodzi. I ja, nawiasem mówiąc, doskonale rozumiem, skąd to się bierze - z antykomunistycznej przeszłości turystyki kwalifikowanej. Po 1989 r. przedstawiono nam "ograniczające jednostkę" zakazy jako przejaw komunizmu - i od tej pory turyści kwalifikowani wychodzą ze skóry, żeby nie kojarzono ich z żadnymi zakazami. Może już wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, skąd się to wzięło, ale tak właśnie jest.


A co ma wspólnego jedno z drugim ?W teorii nie ma nic - w praktyce bardzo dużo. Jeśli raz wyjeżdżasz tu, raz tam, w różne odległe od siebie miejsca, to nie masz możliwości ich dobrze poznać. Zachłyśnięcie się możliwościami wyjazdu, szpanowanie odległościami staje się ważniejsze od wartości poznawczych, które są główną różnicą między turystą kwalifikowanym, a masowym. I granica między obiema grupami zanika.


Nie prawda, można przeżyć za 600 zł 2 tygodnie w Alpach i w górach Atlas, mój syn właśnie tyle wydał w ciągu 2-tygodniowego wyjazdu (razem z dolotem). Podróżowali przeważnie stopem, nocowali u ludzi z CouchSurfing-u (rewelacyjna sprawa).
Tylko trzeba chcieć i ruszyć się z domu.Nie rozumiesz tego, że ta taniość jest kwestią okoliczności. Tak samo, jak łatwe zakładanie dochodowej firmy bezpośrednio po 1989 r. To nie będzie trwało wiecznie.


Gór dziewiczych w Polsce niestety już nie ma.
Na Ukrainie były 20 lat temu.
Jeszcze 6 lat temu, w roku 2005, kiedy powstawał ten wątek na forum, byłam z synami latem w Gorganach i w Połoninach Hryniawskich i "chaszczowaliśmy" przez kosówkę na przełaj.
Teraz już i tam są szlaki.

Smutno mi czasem, ale z drugiej strony cieszę się że było mi darowane odkrywanie nieznanego, razem z moimi dziećmi.

Oni aby mieć ponownie to uczucie pewnie będę musieli pojechać w góry Chamar Daban.

A z drugiej strony - nieznane jest często bardzo blisko nas - i wystarczy pojechać w Góry Kysuckie, które są ode mnie około 80 km aby odkryć nieznane ścieżki.Zależy, co rozumieć przez dziewiczość. Jeśli sprawy będą szły w tym kierunku, co dziś, to za 20 lat może się okazać, że nasze góry w czasach, w których to piszemy, były jeszcze BARDZO DZIEWICZE. Teraz są szlaki, a za jakiś czas będą wszędzie tłumy i hotele albo dacze i pozamykane doliny. Dlaczego nie, skoro to jest jedyny możliwy i sensowny kierunek zmian, a wszelkie inne propozycje to nierealna utopia?

Basia Z.
23-05-2011, 09:31
Czuję że się nie dogadamy, jesteśmy z tego samego pokolenia, a mamy bardzo różne podejście do życia.
Wszędzie tam gdzie ja widzę szklankę do połowy pełną Ty ją widzisz do połowy pustą.

A spośród moich znajomych, z którymi zaczynałam uprawiać turystykę ponad 30 lat temu bardzo wiele osób zrezygnowało, ale przyczyny były "zwyczajne" - rodzina, dzieci, praca, czasem budowa domu.
Nie można winić ludzi za to, ze rezygnują z turystyki na rzecz spraw dla nich ważniejszych.

B.

Samotny Włóczykij
25-05-2011, 16:11
Czuję że się nie dogadamy, jesteśmy z tego samego pokolenia, a mamy bardzo różne podejście do życia.
Wszędzie tam gdzie ja widzę szklankę do połowy pełną Ty ją widzisz do połowy pustą.
Przecież Ty sama częściowo widzisz, że szklanka się opróżniła. To, co piszesz o daczach w dolinach, najlepszym jest dowodem na to. Nie widzisz zmian w środowiskach turystycznych, bo od 20 lat uczymy się przecież przechodzić do porządku dziennego nad tymi zmianami oraz wyrzucamy z pamięci świadomość, że kiedyś było inaczej. Przecież mamy się "modernizować", a to musi łączyć się z porzucaniem "złudzeń". Bo ja nie wierzę, żebyś tak sama z siebie nie zauważała różnic i ich nie pamiętała.

Różnica między nami polega na czymś innym. Ty się z tym, że ubywa w szklance wody, godzisz - ja się nie godzę. A dlaczego? Twoje wypowiedzi na to wskazują. Otóż ta różnica polega na tym, że Ty uważasz turystykę wyłącznie za indywidualną rozrywkę, czyli za coś bez większego znaczenia i zapewne też bez obiektywnej wartości. Przecież każdy ma rozrywkę, którą lubi - a nie wolno ustanawiać żadnej ich hierarchii, bo jest to "narzucanie", więc dlaczego niby turystyka miałaby być dla innych, którzy lubią np. zakrapiane grillowanie, czymś ważniejszym, niż dla nas jest to, co lubią tamci? Turyści nie przepadają za grillowaniem, grillujący - za włóczęgą, więc dlaczego likwidacja możliwości uprawiania turystyki w jakimś miejscu miałaby być czymś ważniejszym, niż zakaz używania gdzieś grilla?

Ja na to patrzę inaczej. Ja zdaję sobie sprawę, że w czasach PRL turystyka stanowiła ostatnią przestrzeń społeczną, w której znajdowała schronienie polska inteligencja, zwłaszcza miejska. Nie było już miejsca na to w życiu zawodowym i społecznym, ponieważ one podporządkowane były obłąkańczej ideologii i partyjnym prymitywom. Po 1989 r. ten rezerwat zlikwidowano, a byłych inteligentów zapędzono do niewolniczej pracy w międzynarodowych korporacjach. Inteligencja zanikła, a żadnemu ze środowisk politycznych nie zależy na jej odrodzeniu, bo nikt z nich nie chce dzielić pierwszego miejsca z kimś innym, zaś naród pozbawiony głowy łatwiejszy jest do wykorzystywania i manipulacji.

Dlatego ja nie mam najmniejszej wątpliwości - jeśli chcemy, żeby w Polsce było normalnie, musimy odrodzić inteligencję. A jeśli chcemy odrodzić inteligencję, musimy najpierw odrodzić jej ostatni "rezerwat". To oczywiste - trzeba zacząć od tego, o czym pamięć jest najświeższa. To jest sprawa naprawdę ważna - nie jakieś tam głupie autostrady, boiska czy stadiony!

Turystyka jednak, obok tego, że była przetrwalnikiem inteligencji, miała parę innych zalet. Np. to, że łączyła się z licznymi zainteresowaniami, popularyzowała je, edukowała. Oczywiście, dziś uważa się, że to nie ma znaczenia, bo "rozwój" Polski ma spowodować nasze zaangażowanie w życie zarobkowe, a nie jakieś tam zainteresowania, które mogą tylko od niego odrywać. Pytanie, czy ten pogląd jest prawdziwy - ja uważam, że nie.

No i poza tym - sprawa może najważniejsza - że turystyka uczyła życia w prymitywnych warunkach. Rzecz bardzo ważna, jeśli uważamy, że Polsce mogą przydarzyć się różne kataklizmy, w tym wojna. Pytanie, czy jest to potrzebne, czy powinniśmy stosować rzymską zasadę "Si vis pacem, para bellum" - czy też z końcem komunizmu nastał raj na Ziemi i wojny już nie będzie. Pytanie, czy jest ona prawdziwa - bo przecież np. wojny w Gruzji w świetle tego poglądu miało nie być, a jednak była. Ba, są istotne przesłanki, że to, co miało u nas miejsce w zeszłym roku, było związane właśnie z tamtym konfliktem - czyli sprawa jakby przybliżyła się do nas. Co sumarycznie wskazuje, że żaden "koniec historii" nie miał miejsca, a my po prostu przespaliśmy 20 lat pokoju, które mieliśmy, zachowując się w taki sposób, jakby ten pokój był nam dany już na wieczność.

Czasu straconego odrobić się już nie da. Jednak możemy się przygotowywać na to, co nas może spotkać, a co będzie niestety w dużym stopniu konsekwnecją tych zaniedbań. Oczywiście, skoro tak, to powinno się umożliwić ludziom, którzy chcą to robić, możliwie niezakłócone przygotowania. Zaś psucie tym przygotowaniom opinii przez produkcję podróbek, na czym opiera się przemysł turystyczny, jest czymś skandalicznym i możemy w przyszłości zapłacić za to życiem wielu ludzi.

A spośród moich znajomych, z którymi zaczynałam uprawiać turystykę ponad 30 lat temu bardzo wiele osób zrezygnowało, ale przyczyny były "zwyczajne" - rodzina, dzieci, praca, czasem budowa domu.
Nie można winić ludzi za to, ze rezygnują z turystyki na rzecz spraw dla nich ważniejszych.Pisałem o czymś trochę innym, bo ludzie z różnych powodów turystykę porzucali, choć często te powody się mieszały, albo też osłaniano jeden powód drugim, żeby ładniej wyglądał.
Ludzie od bodajże l. 60-tych XX wieku wymyślili sobie pretekst do porzucania wartości i zajmowania się wyłącznie życiem materialnym. Ten pretekst dawniej nazywał się "rodzina", a obecnie, gdy już nikt właściwie tych wartości nie traktuje serio i uważa się je za dziecinadę, nazywa się "dorosłość". Chodzi o łatwiznę i wygodę - ale pretekst jest szczytny. Nie chodzi tu wcale tylko o turystykę, choć ona skupia w sobie wiele problemów jak soczewka. Dość powiedzieć, że w imię tego rzekomego "dbania o rodzinę" bardzo wielu ludzi... zaniedbuje własne dzieci. Zajmują się w takim stopniu zarabianiem pieniędzy i indywidualnymi rozrywkami, że na wychowywanie dzieci brak im już czasu. I dzieci albo dziczeją, albo głupieją. Znam np. takiego, który był nauczycielem i jego żona też, a ich synowie zostali gangsterami - tak bardzo "dbał o rodzinę". To najlepszy dowód, że nie o rodzinę tu chodzi, tylko o porzucenie wartości niematerialnych pod jej pretekstem.

Uprawianie turystyki może przeszkadzać w wychowywaniu wyłącznie najmłodszych dzieci, choć znam "wyczynowca", który włóczył się po górach z żoną i maleńką córeczką, którą nosił w koszyku. W przypadku starszych dzieci turystyka nie przeszkadza w wychowywaniu, a przeciwnie - pomaga. Ja sam byłem w ten sposób wychowywany i widzę, że gdybym nie był, wiele bym stracił - a nawet sądzę, że nie wyrosłoby ze mnie nic dobrego. Tylko, że jak ktoś już uznał, że założenie rodziny musi łączyć się z porzuceniem "mrzonek młodości" i mechanicznym trzepaniem kasy na kolejne rzeczy, które "koniecznie trzeba mieć" oraz konsumowaniem, to trudno, żeby wracał do takich zajęć, gdy dzieci są starsze.

diabel-1410
25-05-2011, 19:27
Samotny Włóczykiju-jestem prostym robotnikiem do bycia tzw inteligencją nie mam aspiracji.Czy przez to nie będę miał wstępu do tego rezerwatu ? Jeśli tak to dziękuję Ci bardzo za taki pomysł.Byłem pewien że czasy getta już dawno minęły ale widac jako prostaczek w błędzie trwałem za co swój chamski łeb i kark przed Tobą i Tobie podobnymi pewnie bym schylił gdyby nie to że takie pomysły mam w bardzo głębokim niepoważaniu
A i Twoje poglądy bardzo mi jedynie słuszną opcją polityczną trącą

Samotny Włóczykij
25-05-2011, 19:44
Chyba nie czytałeś tej koncepcji; radzę się z nią zapoznać. Ten problem wytłumaczyli bardzo prosto już autorzy pomysłu rezerwatu. Inteligencja (i w ogóle elita) siłą rzeczy przoduje w upowszechnianiu różnych pożytecznych rozwiązań, ale nie są one jej własnością i siłą rzeczy się demokratyzują. W l. 80. kultura inteligencka zapuszczała korzenie w środowiskach robotniczych. Ograniczenia w rezerwacie dotyczą niektórych rodzajów ludzkiej działalności, nie przynależności społecznej. Nie ma też tam zakazu zwykłego poruszania się dla "niezrzeszonych", niezależnie od tego, kim są.

Niedawno też powstała nowa koncepcja rezerwatu historyczno-turystycznego, opracowana przez indianistów (tzw. polskich Indian), gdzie ograniczeń jest trochę więcej z okresowo z powodu odbywających się imprez indiańskich, gier wojennych zwanych Wielkimi Podchodami. Ale trwają one trzy dni i chyba tylko raz do roku odbywają się w tym samy miejscu. Jak znajdę ten projekt, to podam link.

Nie wiem, którą "jedyną słuszność" masz na myśli. A poza tym, chłopi ani robotnicy nie mieszkali w gettach.

P.S. Ja też byłem robotnikiem.
pozdrawiam

diabel-1410
26-05-2011, 20:28
Tak to getta nie były tylko osiedla robotnicze-wola i tym podobne.Albo Ty jesteś teoretykiem albo ....... Dyskusję z Tobą na ten i inne tematy kończę bo sensu to nie ma.Żyj w swoim czasie iluzji dalej.

Samotny Włóczykij
27-05-2011, 12:40
Tak to getta nie były tylko osiedla robotnicze-wola i tym podobne.
Wola była dzielnicą przemysłową, nie osiedlem. Robotnicy tam mieszkali, bo tanio i blisko do pracy, a poza tym czuli się dobrze wśród ludzi z własnego środowiska. Nikt ich nie zmuszał.


Żyj w swoim czasie iluzji dalej.
To nie była moja iluzja jeśli już, tylko przedwojennych profesorów Leszczyckiego i Klemensiewicza. Nie możesz się przyczepić do mnie przy pomocy argumentów, to chociaż starasz się wcisnąć jakąś złośliwość.

buba
27-05-2011, 14:05
Przecież Ty sama częściowo widzisz, że szklanka się opróżniła. To, co piszesz o daczach w dolinach, najlepszym jest dowodem na to. Nie widzisz zmian w środowiskach turystycznych, bo od 20 lat uczymy się przecież przechodzić do porządku dziennego nad tymi zmianami oraz wyrzucamy z pamięci świadomość, że kiedyś było inaczej. Przecież mamy się "modernizować", a to musi łączyć się z porzucaniem "złudzeń". Bo ja nie wierzę, żebyś tak sama z siebie nie zauważała różnic i ich nie pamiętała.

Różnica między nami polega na czymś innym. Ty się z tym, że ubywa w szklance wody, godzisz - ja się nie godzę

widzisz...ja sie tez nie moge pogodzic z uwym "ubywanie wody w szklance"... Ale czy rozpaczanie i tupanie nogami cos pomoze? chyba niewiele.. lepiej poszukac miejsc - gdzie owa szklanka jest jeszcze pelna i ma sie dobrze.. a da sie jeszcze dzis takie miejsca odnalezc...


choć znam "wyczynowca", który włóczył się po górach z żoną i maleńką córeczką, którą nosił w koszyku

oj tam od razu wyczynowca... ja znam troche takich ludzi i wcale za wyczynowcow sie nie uwazaja... ot -jezdzili kiedys, teraz maja malucha to jezdza z nim.. normalnie... jak tylko zdrowie dopisuje to czemu nie?


Tylko, że jak ktoś już uznał, że założenie rodziny musi łączyć się z porzuceniem "mrzonek młodości" i mechanicznym trzepaniem kasy na kolejne rzeczy, które "koniecznie trzeba mieć" oraz konsumowaniem, to trudno, żeby wracał do takich zajęć, gdy dzieci są starsze

tacy ktorym kasa i jej zarabianie przeslonila swiat raczej male maja szanse wrocic do idealow z mlodosci... o ile je wogole kiedys mieli na prawde.. tacy zwykle wrecz sie wstydza swojej przeszlosci..
Chyba ze nagle tej pracy i kasy im zabraknie?..Moze wtedy maja szanse na chwile sie zatrzymac, obejrzec wstecz i przemyslec swoje zycie?

acz czesto mam tez wrazenie ze ludzie nie wedruja z dziecmi z lenistwa.. usprawiedliwiaja dziecmi wlasne wygodnictwo.. dla takich moze jeszcze jest ratunek ;)


Ludzie od bodajże l. 60-tych XX wieku wymyślili sobie pretekst do porzucania wartości i zajmowania się wyłącznie życiem materialnym. Ten pretekst dawniej nazywał się "rodzina", a obecnie, gdy już nikt właściwie tych wartości nie traktuje serio i uważa się je za dziecinadę, nazywa się "dorosłość".

na szczescie sa tacy ktorzy nigdy nie dorosleja! :-) acz szkoda ze jest ich dosc malo...


No i poza tym - sprawa może najważniejsza - że turystyka uczyła życia w prymitywnych warunkach.

chyba tylko pewien odłam turystyki... bo to co teraz czesto jest uwazane za turystyke tzn. autem do agroturystyki albo schroniska -pensjonatu- i jak nie ma lazienki z ciepla woda to rozpacz w ciapki ;)

Derty
27-05-2011, 16:19
Tak na marginesie tej dyskusji - ostatnio wiekopomna eurounia wydaliła z siebie zalecenie, by przywrócić 15% zdegradowanych siedlisk naturalnych do stanu jako-takiego. W celu poprawy życia zwierzątek. Bowiem stwierdzono, że aż 1/4 gatunków zwierzątek naszej kochanej Europki ma niebawem wyzdychać. I trza je uratować. Ale czemuż to czemu giną zwierzątka? Bo ludzie postanowili żyć dla korzyści materialnych, bogacić się itd. Oczywiście bzdetne pomysły eurounii niczego nie zmienią, jak zwykle poziom hipokryzji twórców tych pomysłów jest maksymalny. Zwierzątka zginą, jakieś kapitalistyczne pasibrzuchy zgarną zysk i tyle. Ale dlaczego piszę o tym. Bowiem uważam, że dopóki istnieją miejsca nie poddane pomysłologii pasibrzuchów i burżujów, dopóty my tam powinniśmy zdążać, aby zaznawać ich uroków. Czyli - Buba ma rację i już. Każdy konsumuje co innego. My konsumujmy dzicz wysokogórską:)
A rezerwaty dla inteligentów to idea z góry skazana na niepowodzenie. Ostatni inteligenci wchodzą obecnie w fazę wymierania, a następne pokolenia już nie bardzo wiedzą, co to za dino ten inteligent.
Pozdrawiam Chaszczownice i Chaszczowniki,
Derty

Samotny Włóczykij
17-06-2011, 12:54
widzisz...ja sie tez nie moge pogodzic z uwym "ubywanie wody w szklance"... Ale czy rozpaczanie i tupanie nogami cos pomoze? chyba niewiele.. lepiej poszukac miejsc - gdzie owa szklanka jest jeszcze pelna i ma sie dobrze.. a da sie jeszcze dzis takie miejsca odnalezc...
Czy Twoim zdaniem jeśli ktoś jest przeciwko temu, żeby niebezpieczne miejsce na ulicy niedaleko niego kolejny rok stało nieprzebudowane, to też jest tylko rozpacz i tupanie? A nawet gdyby władze miały to głęboko w nosie, to czy właściwe jest pogodzenie się z tym? Gdyby nawet absolutnie nic z tego nie mogło wyniknąć, że ma miejsce coś złego - to przecież jeśli się godzimy z jakimiś negatywnymi zjawiskami, to je z czasem zaczynamy akceptować i zachowywać się jak tamci, którzy biorą w nich udział. Warto więc sprzeciwiać się, nawet jeśliby z tego nie miało nic na razie wyniknąć - dla siebie, żeby nie spadać poniżej pewnego poziomu.
Zresztą założenie, że to, co piszę, musi być jałowym i bezskutecznym protestem, jest mylne. Dla mnie to początek czegoś więcej. Wiesz, dlaczego nikt się dziś z turystami kwalifikowanymi nie liczy? Bo po 1989 r. środowiskom inteligencji opozycyjnej wmówiono, że wolność, o którą walczyły, to liberalna "wolność jednostki". A co jest wart jednostkowy protest, wiadomo. W "wolnej" Polsce społeczność wolnych wędrowców nie tylko nie odzyskała kontroli nad organizacjami turystycznymi (jak PTTK), ale sama się rozpadła na jednostki, jedynie luźno i doraźnie łączące się w łatwo rozpadające się grupki, niezdolne do żadnych konstruktywnych działań. Służą one jedynie zaspokojeniu potrzeby towarzyskiej. Coś takiego musiało totalnie zmarginalizować środowiska turystów kwalifikowanych.


na szczescie sa tacy ktorzy nigdy nie dorosleja! :-) acz szkoda ze jest ich dosc malo...Wystarczy jedna wojna - i okaże się, czy tchórzliwe i leniwe połcie tłuszczu oraz "wyrzeźbione" lalusie to rzeczywiście dorośli ludzie.


chyba tylko pewien odłam turystyki... bo to co teraz czesto jest uwazane za turystyke tzn. autem do agroturystyki albo schroniska -pensjonatu- i jak nie ma lazienki z ciepla woda to rozpacz w ciapki ;)Bo po 1989 r. celowo i z rozmysłem zacierano granicę między turystyką kwalifikowaną a wczasami. Z jednej strony wczasy nazywano turystyką, z drugiej - robiono z turystyki dodatek do wczasów. I robi się to dalej.


Bowiem uważam, że dopóki istnieją miejsca nie poddane pomysłologii pasibrzuchów i burżujów, dopóty my tam powinniśmy zdążać, aby zaznawać ich uroków. Czyli - Buba ma rację i już. Każdy konsumuje co innego. My konsumujmy dzicz wysokogórską:)
Jeśli konsumujemy, czyli ZUŻYWAMY, to przestajemy się różnić od tych pasibrzuchów.


A rezerwaty dla inteligentów to idea z góry skazana na niepowodzenie. Ostatni inteligenci wchodzą obecnie w fazę wymierania, a następne pokolenia już nie bardzo wiedzą, co to za dino ten inteligent.
No, to musimy się pogodzić, że będzie tylko coraz gorzej i że Polski nie będzie, bo żaden naród nie jest w stanie istnieć bez elit. Bo co to za elity - jeden polityk kosmopolita, drugi polityk który ośmiesza i prywatyzuje patriotyzm, a obaj szczują Polaków na siebie nawzajem. Obaj też są kukiełkami, pociąganymi za sznurki przez zagraniczne siły. Albo biznesmeni, których ojczyzna mieści się w portfelu. Oczywiście, przy takich rządach Polska może się tylko sypać i nie będzie miejsca dla nas nie tylko na szlakach, ale w ogóle. Lepiej od razu pakujmy się do Londynu na zmywaki.
Naród bez elit musi podporządkować się elitom narodu, który je posiada - i w ten sposób staje się częścią innego narodu. Nie udało się polskiej inteligencji zlikwidować Hitlerowi i Stalinowi - zrobił to kapitalizm i demokracja.

A jeśli chcemy polską inteligencję odrodzić, to musimy zacząć od odbudowy przestrzeni, w której istniała ona najdłużej. I musimy tę przestrzeń jak najbardziej utrwalić, żeby inteligencja mogła się w niej odradzać w sposób niezagrożony. To tak, jak z żubrem w Białowieży. W końcu żubry też były na wymarciu. Ba, w naturalnym środowisku nie było już ani jednego.