PDA

Zobacz pełną wersję : Znowu byłem w Bieszczadzie



bertrand236
28-05-2005, 23:28
Właśnie wróciłem. Jak się trochę ogarnę, to coś skrobnę. Dzięki Jabolowi był to jeden z lepszych wypadów w Bieszczad.....

Pozdrawiam

bertrand236
29-05-2005, 14:12
Dzień Pierwszy i Drugi
Zaraz po pracy pakuję bagaże do autka i już o godzinie 18:00 wyjeżdżam spod domu w Poznaniu. Może Was to zdziwi, ale mam ustaloną trasę w Bieszczad. Jadę przez Wrocław. Nie jest to może trasa najbliższa, ale niewątpliwie najszybsza. Od Wrocławia leje. Parę minut po północy jesteśmy pod Tarnowem. Jestem zmęczony. Nocleg. Rano pada. Jedziemy dalej. Cały czas pada. W krośnie przestało padać…. Zaczęło lać. Dojeżdżamy do Leska. Obowiązkowa wizyta w księgarni. Poczyniłem stosowne zakupy w postaci map, o których tyle pisaliście na tym Forum. Pomijam nazewnictwa, mapy te zawierają moim skromnym zdaniem więcej informacji niż Compassa. Oczywiście wizyta w Galerii w Synagodze i w drogę. Nie muszę przypominać, że cały czas pada. Na serpentynach jabłońskich / jak to swojsko brzmi, prawda Krzysiek?/ termometr pokazuje 4o C. Jest 20 maj około południa. Strach się bać, co będzie dalej. Dojeżdżamy do Cisnej. Oczywiście zaczynamy od wizyty u Ryśka Szocinskiego w jego „pawulonie kulturalno-handlowym”. Rysiu jest taki jakiś zmęczony, bo wczoraj brał udział w imprezie Bieszczadzkie Zakapiory. Opowiada, co się tam działo. A działo się tyle, że nie wszystko może w kilka słów opowiedzieć. W pewnej chwili dziewczyna, która z nim była w kiosku doznaje olśnienia i poznaje mnie na zdjęciu na ścianie razem z Ryśkiem i Bodziem. Było sporo śmiechu. Spędziliśmy tam trochę czasu, ponieważ Rysiek w tak zwanym międzyczasie obsługiwał był klientów. Wychyliłem szklaneczkę czegoś, co mi nalał gospodarz za spotkanie i poszliśmy do Samu po zakupy. O dziwo nikt nie pilnował skrzynki z bezpiecznikami /patrz moje poprzednie relacje/. Zajeżdżamy na kwaterę na Przysłup. Oczywiście powozi żona. U Dworaczków nikogo nie ma. Na stole jest kartka – „Jesteśmy w mieście” i nr telefonu. Dzwonimy. Pani Bożena mówi, który pokój mamy zająć i się rozłącza. Nawiasem mówiąc kwatera naprawdę godna polecenia / jak ktoś zdaje sobie sprawę z różnicy pomiędzy agroturystyką a hotelem*****. Gospodarze przyjmują ludzi i zwierzęta/ Po rozpakowaniu idziemy na obiad do Biesiska. Jak zwykle, kuchnia wyśmienita. Po obiadku spacer naokoło Przysłupia. Powrót na kwaterę. Są gospodarze. Nie ma problemu ze wstawieniem do pokoju grzejnika elektrycznego. W akcie dziękczynienia wyjmuję szklane opakowanie płynu rozweselającego, którym się raczymy po trochu. Uzgadniamy, że resztę wysączymy innego dnia. Mieszkamy w pokoju na piętrze a schody są na zewnątrz budynku. Ponieważ jest zimno przykręcam do drewnianej ściany budynku śrubę i wieszam na niej cały nasz prowiant. Natasha ma rację, że nie urodziłem się z aparatem fotograficznym w rękach ale mimo to może jutro, może pojutrze parę fotek wstawię....C.D.N.

asiczka
29-05-2005, 14:36
Obowiązkowa wizyta w księgarni. Poczyniłem stosowne zakupy w postaci map, o których tyle pisaliście na tym Forum. Pomijam nazewnictwa, mapy te zawierają moim skromnym zdaniem więcej informacji niż ..

Czy chodzi ci o BIESZCZADY kreśloną przez Wojciecha Krukara? Czy o BIESZCZADY WYSOKIE, BIESZCZADZKI PARK NARODOWY Ruthenusa? :mrgreen: czy jakoweś inne?

P.S. Pozdrowienia z Wołomina! Wesołoa już zaliczona. Ciekawe jak tam pod Rawkami...

bertrand236
29-05-2005, 21:30
Obowiązkowa wizyta w księgarni. Poczyniłem stosowne zakupy w postaci map, o których tyle pisaliście na tym Forum. Pomijam nazewnictwa, mapy te zawierają moim skromnym zdaniem więcej informacji niż ..

Czy chodzi ci o BIESZCZADY kreśloną przez Wojciecha Krukara? Czy o BIESZCZADY WYSOKIE, BIESZCZADZKI PARK NARODOWY Ruthenusa? :mrgreen: czy jakoweś inne?

P.S. Pozdrowienia z Wołomina! Wesołoa już zaliczona. Ciekawe jak tam pod Rawkami...

Chodzi mi o te dwie właśnie. Nie o żadne inne. A pod Rawkami nie byłem i nawet się tam nie wybierałem
Pozdrawiam

bertrand236
30-05-2005, 15:59
Dzień trzeci
Przed wyjazdem w Bieszczad dostałem od Jabola maila z propozycją sprawdzenia kilku miejsc. Oczywiście chodziło o potencjalne miejsca noclegowe w postaci chatek.
Śniadanko i w drogę sprawdzić pierwsze miejsce. Z Przysłupia do Lutowisk. Chyba nikt nie pilnuje wschodnich granic Europy, bo po drodze nie widzieliśmy żadnych patroli SG. Zostawiamy autko w Posadzie Dolnej i dalej pieszo. Przez łąki i las. Po drodze fotografuję moim Zenitem ślady, jakie zostawił misiek idąc kilka dni temu/tak mi się wydaje, że to misiek/. Po półtora godzinnym marszu dochodzimy do miejsca, w którym powinna znajdować się chatka. Zaczynamy się uważnie rozglądać. Nagle zaczyna coś prześwitywać pomiędzy drzewami. Jest chatka, wyraźnie widać komin. Podchodzimy bliżej i spotyka nas rozczarowanie. Z chatki został tylko komin. Reszta spłonęła. Zostało tylko pogorzelisko. W pewnym miejscu łapię sygnał i dzwonię, do Jabola. Jak się okazało był w pobliżu. W pół godziny podjechał swoim Łajt Lajtingiem. Jest oczarowany miejscem i jednocześnie zasmucony widokiem pogorzeliska. Otrzymałem od niego prezent urodzinowy, za który w tym miejscu jeszcze raz mu dziękuję, wypiliśmy po piwku, a następnie wsiedliśmy do Białej Błyskawicy, która zaoszczędziła nam trochę czasu. W związku z tym postanowiliśmy z żoną sprawdzić, co jest z Chatką socjologa na Otrycie. Idziemy sobie cichutko ścieżką pod górę, patrzymy sobie, a tu z góry zbiega sobie beztrosko młody wilczek. Trudno go nazwać basiorem, ale nie był to też szczeniak. Trochę się ten kolega zdziwił jak nas zobaczył, ale zastanawiał się tylko chwilę, co zrobić. Skoczył w bok i tyle go widzieliśmy. Nawet nie zdążyłem rozpiąć pokrowca od Zenita. Nowa jeszcze niewykończona Chata Socjologa robi wrażenie. Jest to duży obiekt, wydawało nam się, że za duży. Natomiast nie mam zamiaru polemizować z projektantami tej budowli. Widocznie taka duża miała być. W pobliżu Chaty nie ma żywej duszy. Tylko w Chacie skamle „Wesoły Piesek”. Na drzwiach przybita jest kartka „Uwaga Wesoły Piesek”. Chwila odpoczynku i powrót do auta. Po Bieszczadzku ubłoceni i zmęczeni wracamy do auta. Po drodze narada, co robimy z resztą dnia. Podoba mi się demokracja instytucji małżeństwa. Otóż głosy męża liczą się podwójnie. W ten sposób demokratycznie wybraliśmy, że pojedziemy zobaczyć, co to takiego KIMB. Decyzję pomógł nam podjąć Jabol, który przysłał nam SMSa, że już tam jest. Po drodze obiad w Cisnej w Zaciszu /chyba najlepsze jedzenie w Cisnej/ i jazda. Dojeżdżamy do Komańczy. Zatrzymujemy się koło Białej Błyskawicy. To Jabol czeka na KIMBowców. Zabieramy część towarzystwa do auta i w drogę do Pantałyku. W Dołżycy Przedstawia się nam kilkanaście osób. Nie zapamiętałem prawie nikogo. W tym miejscu proszę o przebaczenie, ale taki już jestem. Zapamiętałem tylko Asiczkę, która zastrzegała się ze nie jest organizatorem, ale w tym czasie „robiła za gospodarza” /Przepraszam, ale takie odniosłem wrażenie/. Po godzinie rozmowy z uczestnikami KIMBu postanowiliśmy wracać. Zdaje sobie sprawę z tego, że impreza tak naprawdę jeszcze się nie rozpoczęła, ale decyzji naszej nie zmieniliśmy pomimo nalegań kilku osób. Jeszcze raz przepraszamy, ale Wy byliście już w swojej bazie a my musieliśmy jeszcze przejechać kilka kilometrów. Poza tym w ten piątek było naprawdę zimno a ognisko dopiero się rozpalało….
Jabol stwierdził, że auto, którym teraz się poruszam bardzo przypomina mu Karawan, więc ochrzciłem je Karawan 2. Po drodze zatrzymaliśmy się w Majdanie żeby przyjrzeć się działaniom marketingowym właściciela sklepu przy drodze i wróciliśmy na Przysłup. C.D.N.

iza
01-06-2005, 23:29
Drogi Bertrandzie co to się dzieje ? – wczoraj nic , dzisiaj nic .
Ja bardzo proszę o dalszy ciąg , koniecznie muszę sprawdzić czy nam tu całą prawdę opowiadasz , Jak wiadomo namierzony zostałeś niejednokrotnie więc z pewnością blefować się nie da
:)


czekam niecierpliwie

Jabol
02-06-2005, 15:55
Bertrand do niedzieli pojechal za granicę do Krzyżakow, jak wróci to na pewno będzie ciąg dalszy. Sam też czekam na ciag dalszy...Pozdrawiam:)

bertrand236
06-06-2005, 01:32
Sam też czekam na ciag dalszy.
Sam coś skrobnij/
:lol: :lol: . Dzięki za wyt€lmaczenie.
Pozdrawiam

bertrand236
06-06-2005, 01:39
Dzień czwarty
Postanowiłem odnaleźć jedną z chatek, której namiary dostałem od Jabola. Teraz mam problem. Jak ktoś czytał moje wcześniejsze posty, ten wie, że nie jestem skory do zdradzania namiarów na te miejsca. Rano po śniadaniu wsiadamy do Karawanu 2 /podobno autko, którym się poruszam teraz jest podobne do Karawanu/ i jedziemy do Zatwarnicy. Zostawiamy tam nasz pojazd i ruszamy dalej pieszo. Po drodze spotykamy gościa, którego widzieliśmy na KIMBIe. Jeszcze raz przepraszam ale naprawdę nie mam pamięci do nazwisk, imion, pseudo itp. Facet ten był z psem wilczurem. Kawałek drogi szliśmy razem. Przez pewien odcinek drogi pies szedł z nami, a nie ze swoim panem. Później wszystko wróciło do normy. W tym momencie proszę nieznajomego, o przypomnienie swojego imienia. Po przejściu dłuższego odcinka nasze drogi się rozeszły. On poszedł w prawo, a my dalej prosto. Odezwij się Nieznajomy, ale nie podawaj miejsca, gdzie się spotkaliśmy.Po pewnym czasie odnaleźliśmy chatkę. Jest dosyć mocno zniszczona i zapuszczone ale da się w niej przenocować. W tym miejscu dziękuję Ci Jabol za przekazanie mi tego namiaru. Miejsce jest przednie. Problem polega na tym, że jest to już teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego i nie wiem jak się zachowają Strażnicy tegoż Parku spotkając tu turystów. Nie jest to mój problem. Miejsce ładne, do sklepu dwie godziny / dla wyrypiarzy znacznie krócej/ woda pod ręką. Odpoczynek. Powrót. Żona moja wymięka. Ja jeszcze robię wypady w bok, ona odpoczywa. Nikt, kto jej nie zna nie wie jaki to dla niej wysiłek łażenie ze mną po Bieszczadzie. Renata nie serwuje po necie i na pewno nie będzie tego czytać. Tylko ja wiem, jaki to dla niej wysiłek, szlajanie się ze mną po Bieszczadzie. Jestem Jej bardzo wdzięczny za to poświęcenie. Dobra. Wiem, że nie interesuje to tych, którzy to czytają. Wracamy do Zatwarnicy. W tym miejscu muszę się przyznać do rzeczy której nie tobie nigdzie w Polsce na północ od Leska. Po wędrówce lubię przyjąć browarna. I tu podzielam częściowo preferencje Jabola /cos w tym musi być. On preferuje Tyskie Książęce, a ja Gronie/. Podjeżdżam do sklepu. Zamknięty. Jedziemy do drugiego. Mijamy po drodze jakiś ludzi. Siadamy pod sklepem oczywiście z browarami w ręce i się raczymy. Przychodzą ludzie, których minęliśmy. I w tym momencie następuje pierwsze zaskoczenie mnie w Bieszczadzie. Facet mówi do mnie „Cześć Bertrand”. Niech zostanie to nasza tajemnica jak mnie rozpoznał. Ja wiem, że czytał moje posty. Był to Piotrek z rodziną. Bądź pozdrowiony w tym miejscu PiotrzeF. Miło Cię było poznać. Szkoda, że rozmawialiśmy tak krótko. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Wtedy pogadamy dłużej. Piotrek pokazał nam jeszcze dom w Zatwarnicy, który warto obejrzeć. I tak właściwie skończył się ten dzień w Bieszczadzie. Reszta nie jest warta opisu. C.D.N.

tomekpu
06-06-2005, 09:27
No i macie fotkę z (przed) KIMBu. Pozdrawiam

iza
06-06-2005, 09:31
Bertrand napisał :
Reszta nie jest warta opisu

A ja tam wiem że byliście w Łopience , Bertrandzie nic się nie ukryje .
Facet z psem musiał być Piotrem S .

bertrand236
06-06-2005, 09:40
A ja tam wiem że byliście w Łopience , Bertrandzie nic się nie ukryje

I owszem ale to było innego dnia. Z czasem i o tym napiszę. Jak mnie tak będziecie kontrolować to się zestresuję i nic więcej wam nie napiszę. :oops: :lol: :lol: :lol:

Pozdrawiam

długi
06-06-2005, 10:52
Piękna chatka. Wielokrotnie tam spałem porą zimową. Kominek niestety dymi jak potępieniec. Po kilku minutach można tylko przebywać w pozycji leżącej.
Kiedyś zeszliśmy zimą, przed zmrokiem do chatki, posprzątaliśmy, napaliliśmy, cherbata, kolacja - normalny wieczór biwakowy. Tyle że zimą w zamieci śnieżnej ciemno jest już o 18.00. Nas trzech chłopa nie zwyczajnych spania z kurami. Więc herbata, rumik, herbata, kawa, herbata i opowieści. Opowiści o ... również o niedźwiedziach. Bo w Bieszczadach jest ich ok. setki. Po tamtej stronie połoniny ich nie ma, bo co by robiły we wsi, na połoninie też, bo miś nie taki głupi jak my, by w taką pogodę szwędać się po górach. Wyszło nam, że w naszej dolince powinny być trzy :mrgreen:
Gdzieś koło 22 skończyła się woda i trzeba było pójść do potoku. Wypadło na najmłodszego :wink:
Młody ubrał się i już w drzwiach mówi: niech ktoś jeszcze ze mną idzie, bo ja się boję. Wiem, że z tymi niedźwiedziami to podpucha, ale ja się boję i sam nie pójdę. Nie było rady i jako najsstarszy poszedłem z nim. :lol:
Tak więc starzy wyjadacze oszczędzajcie młodych i poskromcie fantazję zimową nocą w górach, bo obróci się przeciw wam :wink:
Pozdrawiam
Długi

Piotr
06-06-2005, 13:14
Po drodze spotykamy gościa, którego widzieliśmy na KIMBIe..
Na przedbiegach do KIMB. Sam KIMB był dopiero tego dnia wieczorem. Znaczy skoro Iza mówi, że to byłem ja, to znaczy że tak było ;)
Jadąc tu spotkałem kolegów Asiczki (na zdjęciu poniżej). Chwile zajęło mi przekonaie ich, żeby mnie puscili dalej. Nastepnie zostawiłem samochód w Zatwarnicy i poszedłem dalej, gdzie po chwili Was spotkałem. Pies (tez na zdjeciu) zdrajca poszedł za Wami. Sprzedam go na Whiskas. Pewnie siakąś kiełbase nosisz po kieszeniach, cy cuś. Poszliście dalej, ja skręciłem na cmentarz, rzucić okiem gdy nie jest jeszcze bardzo zarośnięty. Po chwili wróciłem i podążałem za Wami. Przy czym doszedłem tylko do "szałasu" za w....., który był moim celem - znaczy w......, nie buda. Potem wróciłem do Zatwarnicy, aby zdązyć jeszcze skoczyć do Woli Michowej i odszukać cmentarz żydowski. Pod kościołem w Zatwarnicy zagrzebało mi sie auto w bajorze. Kląłem jak szewc pół godziny. Mam nadzieje, że nikogo nie było w środku :)
Dzień wczesniej wracając do Komańczy z Tyskowej pomyślałem że wpadne jeszcze na Mogiłe. Jednak juz z daleka dostrzegłem dwie niwielkie grupki wchodzące na góre. odebrało mi to ochote na wyjście, zatem wpadłem na pomysł, że podjade do Dołżycy odwiedzić kolege.
Wracając dostrzegłem pędzące coś niebieskie z dziwnym napisem na przodzie. Rzut oka na kierowce - wygląda jak Irek. Cała wstecz, klakson. Nic. Pędzę na wstecznym jakies 500m, klakson drze sie że słychać go w Woli Michowej - nic. Dróżka wąska,ale obracam sie błyskawicznie. Na dołzyckiej autostradzie znacznie przekraczając "setke" dopadam auto już po chwili. Klakson i po długich - nic. Tylko jakies poruszenie w środku. Powtórka - nic. Kierunkowskaz i wyprzedzam. Klakson, długie. Nie usunie sie, a jedziemy dosć szybko jak na tę drogę. Robi sie bardziej wąsko - jestem już na wysokości kierowcy, ale musze sie wycofać. Razem wpadamy pod Pantałyk. Dopiero teraz zajarzyli. Morał: nie wkurzaj Irka na drodze, bo skończysz w rowie ;)
Z Dołzycy wyjechałem zaraz za Wami, dogoniłem Was na skrzyżowaniu w Komańczy, jednak ja pojechałem w lewo.

bertrand236
06-06-2005, 13:43
Pewnie siakąś kiełbase nosisz po kieszeniach, cy cuś.
Ja myślę, że pies poznał sie na tym, że ma do czynienia z dobrymi ludźmi :wink: , nie sprzedawaj go ani na whiskas ani na nic innego. Jest to wspaniałe zwierzę. A jak mnie spotkasz następnym razem to sie nie gniewaj, że Cię nie poznam. Nie mam pamięci do twarzy.

Pozdrawiam

Jabol
06-06-2005, 22:02
Sam coś skrobnij/ ja już nie upubliczniam swoich wędrówek...Wiesz czemu.

iza
06-06-2005, 22:33
Bertradn napisał :
nie sprzedawaj go ani na whiskas ani na nic innego.



Piotrze ani się waż , niech ci takie głupoty po głowie nie chodzą .
Pies jest super , super , super ................... i jeszcze raz super .
I żaden tam zdrajca po prostu pilnował żeby się nie pogubili .

Pozdrawiam

bertrand236
07-06-2005, 00:10
a już nie upubliczniam swoich wędrówek.
Wiem. i teraz naprawdę zrozumiałem dlaczego. Tylko mi jeszcze wyjaśnij dlaczego lubisz czytać relacje, któte pisza inni.

po prostu pilnował żeby się nie pogubili .
Jeszcze nigdy "żywa karma dla kotów" nie pilnowała moich poczynań.


Pozdrawiam

iza
07-06-2005, 00:25
Bertrand napisał :
Jeszcze nigdy "żywa karma dla kotów" nie pilnowała moich poczynań

To ja odpowiem że zawsze musi być ten pierwszy raz .
A i jeszcze dodam że nigdy nie widziałam aby koty psa zjadły , z pewnością to było by coś niecodziennego .

Bertrandzie Ty pisz ciąg dalszy bo mnie to czekanie wykończy .
Skandal- kto ma tyle czasu aby tak czekać i czekać ?

bertrand236
07-06-2005, 09:11
Skandal- kto ma tyle czasu aby tak czekać i czekać ?

Niektórzy nie mają też tyle czasu, żeby pisać. :mrgreen: :mrgreen:

Cenna uwaga nie tylko dla Ciebie Izo: nie marnuj czasu na czekanie na dalszy ciąg. Siadaj do klawiatury i pisz w tym czasie własna relację.
:wink:
Pozdrawiam

Piotr
07-06-2005, 09:57
Siadaj do klawiatury i pisz w tym czasie własna relację.
:wink:
Właśnie :lol:

irek
07-06-2005, 10:32
No zeby pisac trzeba cos pamietac ;p co napisze wstaje rano a tu moj samochod stoi na srodku drogi i nie moglam meza odszukac w Pantalyku ;p

iza
07-06-2005, 11:02
No irasie masz całkowitą rację jak się nic nie pamięta to fakt lepiej nic nie pisać .

Tak więc przyjmę wersję dla wszystkich bardzo wygodną i .................. no kompletniec nic nie pamiętam, mam nawet nijakie wątpilwościczy ja tak rzeczywiście byłam . :)

Ach śniły mi się jagny naleśniki ........... pyszne były .

bertrand236
07-06-2005, 11:36
No dobrze. Chcieliście to macie. Nie byłem długo w Pantałyku to trochę pamiętam z mojego pobytu :lol: . Zdjęcia dołączę później.

Dzień piąty.
Niedziela. Po śniadaniu jedziemy do Cisnej do Kościoła na Mszę Św. W Cisnej mamy trochę czasu to zaglądamy do Ryśka Szocinskiego. Niestety nie ma go w „pawulonie”. Za to woła nas z Siekierezady. Wchodzimy tam i witamy się z nim i Ryśkiem Denisiukiem. Mówią nam, że dziś dzieci idą do Pierwszej Komunii Św. Stwierdzamy, że nasze stroje nie podobałyby się innym uczestnikom tej uroczystości i zostajemy w Siekierezadzie przy piwku i kawałach, które sobie opowiadamy. Może trudno będzie Wam uwierzyć w to, co teraz będę pisał, ale to naprawdę się wtedy wydarzyło. Podeszła do nas dziewczyna w wieku około 20 lat i pyta którędy należy iść na Jasło? Denisiuk patrzy na jej japonki na nogach i głośno się zastanawia czy ona ma inne obuwie, bo w lesie jest błoto. Dziewczyna nie mogła pojąć, że w lesie jest błoto. Stwierdziła, że jakieś tam buty jeszcze ma i poszła sobie lekko obrażona. Za chwilę podeszła do nas trójka ludzi z mapą w ręku i pytali o drogę na Tarnicę czy coś takiego. Mieli po około 30 lat. Prawda, że niesamowite? Najlepsza była jednak pani w wieku nieco starszym od poprzedniej grupy. Zapytała Ryśka Denisiuka czy jesteśmy przewodnikami. Odpowiedział, że oczywiście, że tak. Następne pytanie brzmiało: czy panowie zawsze tu jesteście? Rysiu potwierdził, że tu nas można najczęściej znaleźć. Pani była bardzo dociekliwa i spytała: czy jesteśmy tu od 7 rano. Wtedy Rysiu próbował ja zabić wzrokiem. Odpowiedział jednak grzecznie, że nie. Następne pytanie czy można nas wynająć i pójdziemy z nią w góry. I ta odpowiedź była najlepsza: Oczywiście można nas wynająć. Pani nas wynajmie, my pokażemy Pani drogę i pójdzie sobie Pani sama, a my nie będziemy Pani przeszkadzać. Nadjeżdża autobus z wycieczką z Polańczyka. Będą kupować pamiątki i poezje u Ryśka Szocinskiego. Zjawia się Leszek Mnich i stawia flaszeczkę. Wypijam kolejkę i zmywamy się z Siekierezady. Robi się tam niebezpiecznie. Jeszcze dwie kolejki i nigdzie byśmy nie poszli tylko zostali do końca dnia na miejscu.
Jedziemy do Łopienki. Karawan 2 zostawiamy przed parkingiem /Parking zamknięty i nienadający się do wjazdu. Składowano tam chyba drewno i jest ździebko rozjeżdżony/. Byłem ciekaw czy stanęła przed cerkwią dzwonnica jak obiecywał ksiądz Piotr podczas noworocznej Mszy Świętej. Dzwonnicy nie ma. Ludzi też nie było. Chwila zadumy i kontemplacji i oczywiście wpis do zeszytu. Cerkiew lekko odremontowana z zewnątrz po jej otynkowaniu. Tynk jest do same ziemi i ładnie pomalowany. Postanowiliśmy zobaczyć, co w pierwszy łykend majowy zrobił Lech Rybiennik. Wierzcie mi, że zrobił bardzo dużo. Byliśmy pod wrażeniem. Ciekaw jestem, czy kiełbasa uwiązana do belki w bazie nadawała się jeszcze do jedzenia Było tego dnia gorąco. Po spacerku w Łopience wróciliśmy do autka. Pojechaliśmy sobie do Polańczyka. A jak! Wzbudziliśmy trochę sensacji w naszych ubłoconych „strojach organizacyjnych”. Niewiele z tego sobie robiliśmy. Oczywiście obiad w którejś restauracji. Następnie kawa. Jak kawa w Polańczyku to tylko w barze Stanica u Pana Leszka. Pan Leszek serwuje przepyszną kawę i jeszcze lepszą muzykę. Tam trzeba po prostu być. Po kawie jedziemy do Hoczwi. Po drodze mijamy nowo wybudowany kościół w Serednej Wsi. Zastanawiam się, dlaczego jest on taki duży. Stwierdzam, że chyba tylko na chwałę Panu Bogu i że nie jest to moja sprawa. Ale kosztować to on musiał. Dojeżdżamy do Hoczwi. Oczywiście wizyta u Pana Zdzisława Pękalskiego w Pracowni i w Galerii. Kto tam jeszcze nie dotarł niech to jak najszybciej nadrobi. Pan Zdzisław potrafi namalować na drewnie wspaniałe rzeczy, potrafi zająć swoich gości gawędą. Przede wszystkim jednak można u niego w Galerii też się mocno zadumać. Miejsce naprawdę przednie. Zawsze tam wpadam jak jestem w Bieszczadzie. Pan Zdzisław pochwalił się, że jego dzieła zdobią nowo poświęcony kościół w Czystogarbie. Postanowiliśmy go zobaczyć. Jedziemy dalej przez Baligród. Postanowiłem zobaczyć chatkę opisaną w relacji Jabola i mojej w pobytu zimowego. Jest już dosyć późno, /ale jeszcze widno/ więc postanowiłem podjechać tam Karawanem 2. Przed nami w pewnym momencie pojawia się grupa około 10-12 osób lekko już nadszarpniętych jak nam się wydaje przez wypite piwo albo wino marki Bieszczady potocznie zwane Misiem. Jestem zaniepokojony, ze idą w to samo miejsce, co ja jadę. Ale nie oni poszli prosto a ja skręciłem. Wysiadam z auta, a tu sarenka zaciekawiona spogląda w moja stronę. Była bardzo blisko i o dziwo się nie bała. Chatka stoi. Jak zwykle ostatnio było w niej czysto i było drewno na opał. Wpisałem się do zeszytu i wróciłem do autka. Wróciliśmy do Przysłupia. C.D.N.

PiotrekF
08-06-2005, 20:47
Przyjemność spotkania Bertrandów ( tytułem małego sprostowania ) była po naszej stronie ( bez „kadzenia” a dopiero teraz o tym… bo od dwóch tygodni „umieramy” z niepokoju o tego najmniejszego z „jakichś ludzi” , teraz jest już nieco lepiej więc więcej czasu i można….. ) . Gdy podeszliśmy do Was , na pytanie, reakcją były Wasze uśmiechy ( Twój serdecznie-miły , Twojej Pani ślicznie-serdeczny ) . Ujęliście nas nimi ( Beatka od tej pory śledzi „szczególnie” Twoje posty ) i swoją bezpośredniością .
Tak – krótko rozmawialiśmy ( a i tak byłem „stremowany” ) , spotkanie nagłe i zaskakujące ( gdyby nie Wasze pragnienie ..? ) więc bez specjalnych szans na dłuższe . Ale i tak otrzymałem korzyść z niego ( oprócz przyjemności poznania ) w postaci zdjęcia „domu z wilkiem” ( dziękuję ) . Bo mój aparat odmówił posłuszeństwa ( o czym przekonałem się po powrocie ) a chciałem mieć te fotki dla Wojtka .
I jeszcze … Ciebie w karawanie2 widziałem dzień wcześniej na drodze w okolicy Majdanu ( ok. 18 godz ) mijaliśmy się . Ja jechałem do Zatwarnicy ( Sękowca ) moją ulubioną Drogą Karpacką ( jeżeli można – polecam ją a wiem iż pobliską trasą Ty jeździsz w swój „bieszczad’ ) a ty prawdopodobnie do Dołżycy ( tej KIMB-owej ) .


Pozdrawiam
PF
PS
Twoją zapewne tajemnicą pozostanie fakt , że mnie skojarzyłeś z …..F , ja przedstawiłem się jako ( tylko ) piotrek . Specjalne pozdrowienia dla Was od Beatki ( mam brać z Ciebie przykład :wink: sic! )

bertrand236
10-06-2005, 23:43
Tak – krótko rozmawialiśmy ( a i tak byłem „stremowany” ) , spotkanie nagłe i zaskakujące ( gdyby nie Wasze pragnienie ..? )
Mam nadziueję, że jeszcze sie w Bieszczadzie spotkamy na dlużej. Nie było czym się tremować. Pozdrowienia dla Was wszystkich ode mnie i oczywiście od Renatki.

P.S.
W przyszłym tygodniu jadę na ryby.
Ja to dopiero mam tremę.
Nigdy dotąd tego nie robiłem.
Czy możesz to sobie wyobrazić?
:oops: :lol: :lol:
Pozdrawiam

bertrand236
10-06-2005, 23:52
Kiedyś jednemu z bywalców tego Forum powiedziałem, że nie będę więcej pisać o chatkach i dopiero dzisiaj sobie o tym przypomniałem. Już to zrobiłem….. co więcej mam zamiar dalej to robić. Niestety z powodów opisanych w innym wątku nie będę Wam ułatwiał zadania dotyczącego ich lokalizacji. Pozwolę sobie czasami na subiektywne interpretowanie faktów i ich lokalizacji. Mam nadzieję, że nie weźmiecie mi tego za złe. Tych z Was, którzy mnie w maju spotkali i rozpoznali proszę o uszanowanie mojej woli /cholera zabrzmiało jak testament. Tak jakoś mi wyszło, ale mi się jeszcze nie spieszy/. Dotyczy to całego mojego majowego pobytu w Bieszczadzie.
Dzień szósty.
Żona moja zastrajkowała. Wsiadam w Karawan 2 i jadę. Za każdym razem, kiedy jadę z Dołżycy do Terki mówię sobie, że to ostatni raz. Kto jechał ten wie dlaczego. Zajeżdżam do Rajskiego. Zostawiam autko przy moście na Sanie w Obłazach. Dalej idę pieszo przez most. Idę sam. Nikogo w pobliżu. Przynajmniej tak mi się wydaje. Idę według wskazówek Jabola, który tez nie był pewien, czy tam jest jakaś chatka i gdzie ona jest. Czasu mam dużo. Jest to, co lubię najbardziej: cisza, spokój i cisza. Słychać tylko ptaki i owady. Czasami mówimy sobie Cześć z rowerzystami. Było ich dwoje. W pewnym momencie wydaje mi się, że powinienem skręcić. Konsultacja SMS owa z Jabolem nic nie daje. Nie skręcam. Gorąco. Z nieba leje się żar. Szczęście, że są potoki, można ugasić pragnienie. Podziwiam przepiękny widok z Punktu Widokowego na Tworylne po drugiej stronie rzeki. Lubię to miejsce, te ruiny i cmentarz. Spędziłem sporo czasu w pobliżu punktu widokowego. Wreszcie skręcam z wydeptanej ścieżki. Idę dalej wąska ścieżką. Jest fajnie. Jakieś boże stworzenie z zygzakiem na grzbiecie wygrzewa się na ścieżce. Nie robimy sobie krzywdy, każde z nas idzie/pełznie w swoją stronę. Nawet, kiedy nic nie znajdę to mogę powiedzieć, że znalazłem ciszę spokój i relaks. Znów dochodzę do potoku. Jest dosyć szeroki. Buduję ścieżkę z kamieni przez wodę. /A co? Chciało mi się /. Przechodzę na drugą stronę. Jestem już pewien, ze powinienem skręcić ze ścieżki godzinę wcześniej. I oto …… oczy moje ujrzały chatkę. Powiem więcej one ujrzały dwie chatki obok siebie stojące. Byłem trzeźwy, więc uwierzyłem w to, co zobaczyłem. Po chwili byłem przy nich. Z daleka wyglądały o wiele lepiej niż z bliska. Mniejsza chatka nadaje się do biwakowania, tylko, komu mógł być potrzebny piecyk, który ją ogrzewał. Została tylko rura. Za to jest prycza z pościelą. Drugi, większy domek został zaadoptowany w przeszłości na paśnik i tak już zostało do dziś. SMS do Jabola. Kicha, nie ma zasięgu. Posiedziałem sobie w tym miejscu chwilę, ale ciszy to już nie było. Z oddali słychać było pilarzy. Czy oni muszą tak głośno zarabiać? Idę na przełaj w ich stronę. Chaszcze są urocze. W końcu dochodzę do szerszej ścieżki. Rzut oka na mapę i obieram właściwy kierunek do Karawanu 2. Obok nagrzanego do granic przyzwoitości auta stoją jeszcze dwa inne. „Tłok” prawie jak w sezonie. O ile mogę polegac na mojej oczekującej kolejnej dawki lecytyny pamięci, jedno auto z opolskiego, a drugie z gdańskiego. Siadam sobie na kamieniu i moczę sobie nogi w Sanie. SMS do Jabola. Chwile nawet rozmawiamy.Jest przyjemnie tylko woda trochę za zimna. Po 30 minutach wsiadam do auta i błogosławię tego, co wymyślił klimatyzację. Powinien dostać Nobla albo jakąś inną premię. Jadę do Polany. Przystanek przy barze. Obowiązkowe piwko Tyskie ale nie Książęce. Rozmowa o niczym z miejscowymi smakoszami tego napoju. Następnie wstepuję na stary cmentarz, bo lubię takie miejsca. Dwa bardzo agresywne psy o posturach ratlerków przepędziły mnie stamtąd. Parę metrów dalej ma swój dom, pracownię i galerię miejscowy malarz i rzeźbiarz rodem z trójmiasta. Tomasz Żyto – Żmijewski jest nieobecny, ale jego sympatyczna żona pokazuje mi to, co on ostatnio zmalował. W tym miejscu musze się pochwalić, że dwa jego obrazy zdobią ściane w moim mieszkanku. Tym razem nic nie nabyłem. Jadę dalej do Czarnej. Galeria Barak zamknięta. Nie mam sumienia ściągać telefonicznie pana Franczaka, bo i tak nic nie kupię. Po co chłop ma sobie robić nadzieję. W miejscowych Delikatesach kupuję kiełbache bułę i jem obiad. Postanowiłem wpaść do jeszcze jednego rzeźbiarza Łysego. Nie żeby coś kupic, ależby wpisał mi się do książki „Zakapiorskie Bieszczady” bo jego wpisu jeszcze nie mam. Niestety po raz kolejny nie mam szczęścia. Nie ma go w domu. Czy ten Gość, aby tam mieszka? Tyle razy tam byłem i nic. Nie wiem, czy zdjęcie tabliczki/deski przed jego domem będzie wyraźne, ale napis na niej wart był próby jego uwiecznienia. „Nie karmić KURWA psa. Proszę.” Jadę do Lutowisk. Wstępuje do galerii. Nic ciekawego nie widzę. Wychodzę z galerii i do Karawanu 2 dochodzę nie przemoczony, ale bardzo mokry. Przyszło sobie oberwanie chmury. Przez Ustrzyki Górne, Wetliny, gdzie świeci słońce i nie ma szans na deszcz /tak mi się wydaje/ jadę na Przysłup. Chwila odpoczynku. Rozmowa z sąsiadami o oberwaniu chmury w co nikt mi nie wierzył. Po godzinie na Przysłupie rozszalała się byrza. Jak szybko przyszła tak szybko ucichła. Jej efektem była tylko wspaniała tęcza, której nie udało mi się zdjąć. Pojechaliśmy z żona do miasta, czyli Cisnej na obiad do Zacisza ni na zakupy. Jeszcze nie myślę o tym, że to już połowa tego pobytu w Bieszczadzie. C.D.N.

PiotrekF
11-06-2005, 20:08
Czy mogę sobie wyobrażić ? Oczywiście , że mogę



Pozdrawiam
PF

bertrand236
11-06-2005, 21:48
( mam brać z Ciebie przykład Wink sic! )
Nie rozumiem jaki :oops: :oops:. Moze mnnie uświadomicie
:lol: :lol:

Pozdrawiam

bertrand236
14-06-2005, 00:00
Dzień siódmy
Śniadanie tradycyjnie na kwaterze. Plany na ten dzień mamy proste, jak sznurek w kieszeni. Idziemy na Jasło, a potem się zobaczy. Zostawiamy Karawan 2 w spokoju i wyruszamy w drogę. Powoli pniemy się w górę. Nigdzie się nie spieszymy. Ścieżka z Przysłupia sama nas prowadzi. Od czasu do czasu siadamy sobie na pniu zwalonego przez pilarzy albo przyrodę drzewa i rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Wszystkim dla nas jest Barnaba, niczym cała reszta. Podchodząc pod sam szczyt zauważamy zalegające gdzieniegdzie łachy śniegu. Dla Renatki jest to dosyć niezwykły widok. Wreszcie jesteśmy na szczycie. Spoglądam w stronę Małego Jasła i czuję się jak przy moim komputerze. Gwoli wyjaśnienia: ściągnąłem sobie kiedyś ładny obrazek z www. bieszczady.info.pl i mam go na pulpicie. Zdjęcie to musiało być zrobione z miejsca, w którym teraz stoimy. Odpoczynek i parę zdjęć. Powrót. Po około 15 minutach spotykamy idącą pod górę parę ludzi. Na moje: Cześć! Odpowiadają: Cześć Bertrand!. Zdumienie moje i denatki nie ma granic. Powtórnie przepraszam w tej relacji, ale naprawdę nie mam pamięci do nazwisk, imion i przede wszystkim do twarzy. Przesympatyczną niewiastę jednak zapamiętałem. Była to Iza. Jej towarzysza nie. Iza wyjaśniła jak mnie poznała. Otóż namierzyła mnie kilka dni wcześniej przy Karawanie 2. Wierzcie mi, że robi to wrażenie, kiedy na dalekim odludziu zupełnie nieznajoma Ci osoba wita Cię po imieniu. Coś niesamowitego. W tym miejscu pozdrawiam Cię Izo i Twojego Towarzysza górskich wędrówek. Po krótkiej /a szkoda / wymianie zdań rozchodzimy się. Oni pod górę i dalej do Cisnej, my w dół do Przysłupia. Przesiadamy się do Karawanu 2. Postój u Ryśka Denisiuka. Chwila rozmowy o ikonach, Mrówce i życiu. Facet z zainteresowaniem wysłuchuje z mojego telefonu monologu pt. „Wszystko mam w d….” Obiecuję mu, że prześle mu to na kasecie. Wspomina nam gdzie możemy spotkać Mrówkę. Jedziemy dalej. Mamy zamiar przekroczyć granice naszej Ojczyzny /ale nie Unii/ w Radoszycach. Cel tej eskapady jest tylko jeden: aby do pierwszego sklepu. Na górze przy kiosku nie ma nikogo. „Czy nikt nie pilnuje naszych granic?”. Zjeżdżamy w dół. Jest pierwszy sklep. Są i Strażnicy granic, nasz i Słowak. Sprawdzają dokumenty i mówią jak podjechac pod sklep, bo ich budy zasłaniają widok. Zakupy. W tym sklepie można kupić tylko jedno, zagrychy już nie ma. Pisząc tą relację popijam ulubione moje piwo: Kelt. Możecie mieć inne zdanie, ale mi smakuje. Kupiłem tez parę opakowań szklanych innego nektaru. Jego nazwa to Capa Negra. Zacny nektar. Serdecznie polecam. U nas jest trudny do kupienia i jest zbyt drogi. Wracamy do macierzy nie niepokojeni przez obrońcę granic. Zatrzymujemy się w Radoszycach. Mamy szczęście test przed Nabożeństwem Majowym. Kościół/Cerkiew jest otwarty. W środku jest ślicznie. Chwila modlitwy i zadumy. Opuszczamy ta Świątynię. Jedziemy do Komańczy. Jakiś obiad w miejscowej kawiarni. Do dziś nie rozumiem, dlaczego do tamtejszego kibelka nie wolno wchodzić z papierosem. Zdjęcie zamieściłem w innym wątku. Może ze względu na duże stężenie siarkowodoru?. Pierogi serwują całkiem dobre. Jedziemy dalej do Czystogarbu. Kościół oczywiście zamknięty. Szukamy kościelnego. Gość przemiły i przeuprzejmy. Otwiera nam Świątynię Bożą. To, co ujrzeliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Obrazy Zdzisława Pękalskiego na drewnie są przepiękne. Nawet 15 stacja Drogi Krzyżowej ma swój urok. Zwłaszcza, że w normalnej Drodze Krzyżowej jest ich tylko 14. Warto było tu przyjechać. Inaczej wyglądają obrazy Pękalskiego u niego w Galerii, a inaczej w Kościele. Serdecznie polecam wizytę w obu tych miejscach. Powrót w kierunku Komańczy. Próba znalezienia chatki, na którą dostałem namiar od Największego Miłośnika Chatek Bieszczadzkich JABOLA za pośrednictwem SMS. Po półtoragodzinnej wędrówce po górze nic nie znalazłem. Porażka. Porażka tym większa, że jak zlazłem już z tej góry to pierwsza napotkana przeze mnie osoba powiedziała mi, że już byłem niedaleko. Od chatki dzieliło mnie podobno 50 m. No cóż…. Nie zawsze się trafia tam gdzie się chce. Z mocnym postanowienie odszukania jej w sierpniu jedziemy w kierunku Cisnej. W pewnym momencie przypominamy sobie o Mrówce. I dobrze. Skręcamy na Łupków, potem na Stary Łupków. Jesteśmy na miejscu. Najpierw drzwi otwiera nam Krystyna Rados i prowadzi do Mrówki. Widać, że Mrówka cieszy się z naszej wizyty. Rozmowa o ikonach. Bo, o czym tak naprawdę można z nią rozmawiać. Oczywiście zeszło na małe koty, które psociły, co niemiara i na wiele innych, o których nie będę się rozpisywał. O ciemku wyjeżdżamy z Łupkowa i wracamy na Przysłup. Trochę zmęczeni, ale zadowoleni z kolejnego dnia w Bieszczadzie. Ja mam pewien niedosyt z powodu nie znalezienia chatki, ale Renatka mnie pociesza, że nie jest to mój ostatni pobyt w Bieszczadzie. Aha. Nadal nikt nie pilnuje skrzynki z bezpiecznikami przy SAMIE w Cisnej. C.D.N.

bertrand236
14-06-2005, 00:04
Czy mogę sobie wyobrażić ? Oczywiście , że mogę
Właśnie mój szef zmienił dzisiaj zdanie. Cofnął urlop i dupa z wędkowania. A miał to byc mój piewszy raz..... :lol: :lol: :lol: z wędką
Pozdrawiam

robines
14-06-2005, 18:54
Jutro rano jadę w Bieski (na 3 dni).Mam zamiar zatrzymać się w Wetlinie lub w U.G.
Czy jest szansa na spotkanie z Bieszczadnikami :?: Czy ktoś z Was wybiera się w Bieski w tych dniach :?:

Pozdrawiam serdecznie :wink:

Jabol
14-06-2005, 19:13
Czy jest szansa na spotkanie z Bieszczadnikami za tydzień. :lol: chyba...

bertrand236
14-06-2005, 21:56
Jutro rano jadę w Bieski (na 3 dni)


a tydzień. Laughing
Nic tylko zazdrościć

Pozdrawiam i pozrdówcie Bieszczad ode mnie

KAHA
15-06-2005, 14:48
P.S.
W przyszłym tygodniu jadę na ryby.
Ja to dopiero mam tremę.
Nigdy dotąd tego nie robiłem.
Czy możesz to sobie wyobrazić?
:oops: :lol: :lol:
Pozdrawiam

Ja kiedys bylam..i uwazam ze nie ma nudniejszego zajecia... ale teraz juz wiem zeby nigdy na ryby nie chodzic..Pozdrawiam

KAHA
15-06-2005, 14:59
chyba dotarlam do konca...ale czuje pewien nie dosyt... szczegolnie ze bylo cdn...

Ps. Jabol ja tez lubie Ksiazece ;)

bertrand236
15-06-2005, 18:27
le czuje pewien nie dosyt... szczegolnie ze bylo cdn...
Niedosyt, że nudno? Czy niedosyt, że jeszcze nie dopisalem do końca? Uwazam, że ostatnio za bardzo zrobiłem sie pisaty... :oops:

Pozdrawiam

misiekjakub
15-06-2005, 18:43
Uwazam, że ostatnio za bardzo zrobiłem sie pisaty... Embarassed


Nie kryguj się, wszyscy czekamy :D

Poważnie

bertrand236
15-06-2005, 20:55
Nie kryguj się,

O.K. Nie jest to próba krygowania /PIĘKNE słowo/ się. Zastanawia mnie bardziej coś innego. Piszę jakąś dosyć długą relację. I co? Post ten był otwarty ok. 1400 razy. Miło mi. Ile osób go otwatło? Nie mam pojęcia ale nie więcej jak 150 - 200. To jest i tak dużo. Ilu z tego jest użytkowników tego forum? Nie więcej niż 20. Tego wszystkiego można się dowiedzieć ze statystyk zamieszczanych przez Admina. I tak mało uwag? Nie żebym się krygował /PIĘKNE słowo/ o pochwały. Ci co mnie znają wiedzą, że taki nie jestem. Bardziej wolę krytyczne uwagi. Nie ma pytań, nie ma uwag, znaczy facet pisze bzdury, albo pisze nudnie. Taki jest mój tok rozumowania. Obiecyję, że C.D.N.......

:wink:

Pozdrawiam

iza
15-06-2005, 23:08
Bertrand nie pisz :

Nie ma pytań, nie ma uwag, znaczy facet pisze bzdury, albo pisze nudnie.

Nie pisz takich zdań bo to faktycznie jest bzdura ( to konkretne zdanie ) . Czytam Cię z prawdziwą przyjemnością , pytań nie mam bo wszystko jest jasne i to co chcesz powiedzieć to mówisz .
Tego o czym nie mówisz to pewnie i tak nie powiesz , więc nie pytam .
Możesz być jednak pewien iż z pewnością mnie twoja opowieść nie nudzi ,a wręcz przeciwnie .
Wraz z Tobą jadę sobie w Twoje miejsca , część nawet potrafię zobaczyć.................
Co do uwag to mam jedna tylko , mianowicie za długie odstępy między kolejnymi odcinkami .
No ale wiadomo z czasem teraz każdy kiepsko stoi .
Czekam cierpliwie na dalszy Ciąg .
...........no i pozdrawiam

bertrand236
16-06-2005, 00:00
No ale wiadomo z czasem teraz każdy kiepsko stoi .
i brakuje lecytyny
Pozdrawiam

bertrand236
16-06-2005, 00:05
Dzień ósmy.

Pada. Chwilowo nawet bardzo. Wstajemy później. Postanowiliśmy sobie pojeździć. No to jedziemy. Najlepiej w prawo. I tu mała uwaga. Dotyczy to całego naszego pobytu w Bieszczadzie, czyli dotyczy również następnych dni. Nikt mnie nie zatrzymywał na stopa. Nie mogliśmy się nadziwić. Wniosek nasuwa się sam. Trzeba tu przyjeżdżać poza sezonem. Nie, żebym coś miał przeciwko autostopowiczom, nie. Sam czasem łapię stopa w Bieszczadzie, żeby dojechać do Karawanu. Chodzi mi o to, że Bieszczad jest wtedy prawie pusty. Są tylko tacy miłośnicy spokoju jak my, Piotrkowie, Iza, Piotrek, Jabol, czy inni ludzie tego pokroju i przekonań, których jeszcze nie poznaliśmy. Dojeżdżamy do Ustrzyk Górnych. Pustki. Wizyta u Andrzeja Lacha. Jego też nie ma. Żona mówi, że można go zastać w Solinie. Wygląda na to, ze gość się wyprowadził. Jedziemy dalej. Po prawej stronie mijamy najbardziej typowe dla Bieszczadu zwierzęta – „pasące” się na błocie strusie. Jest nam żal tych ptaszków, aczkolwiek nie wiemy, jakich warunków potrzebuje taki przerośnięty drób. Wydaje nam się, że zero trawy tylko błoto to lekka przesada. Skręcamy w stronę Mucznego. Nie dojeżdżamy do samego Mucznego. Idziemy się przejść do lasu. Pada. Spacer nie jest przyjemny. Łazimy tak po lesie półtorej godziny. Nic godnego opisu nie widzieliśmy. Zwierzyna się chyba pochowała. Mówią, że psa w taka pogodę się nie wypędza. My też mamy dosyć. Wracamy do karawanu. Jedziemy na kawę do Mucznego. Po drodze mijamy miejsce odpoczynku dla turystów, którego nie było jeszcze zimą. Wydaje mi się, że po intensywnych opadach ziemia się obsunęła i po jej uprzątnięciu ustawiono ławki. Ładne miejsce. Na kawę idziemy tym razem nie do Wilczej jamy tylko do Karpathii. Szefowa Pani Małgosia wita się z nami jak z dobrymi znajomymi. Serwuje kawę. Rozmawiamy z nią przy kawie o Mucznem. Muczne też się zmieniło w ciągu ostatnich kilku lat. Nam się bardziej podobało to stare Muczne. Ale jest jak jest i najwyżej mogę tu nie zaglądać. Zaglądać tu będę, bo okolica piękna i bogata w chatki…. Jedziemy do Czarnej. Znów próbuje zdobyć wpis Łysego do książki. I znów nic z tego. Gość chyba przyjeżdża do domu nakarmić psa. Trudno może innym razem. Postanawiam zobaczyć cerkwie w Bystrem i w Michniowcu. Wszystkich, którym się nie podoba droga Dołżyca – Terka zapraszam w tamtą stronę. Łajt Lajting może tego nie przetrzymać. jakoś dojeżdżam do Bystrego. Cerkiew od mojej ostatniej tu bytności 3 – 4 lata temu w stanie jeszcze gorszym. Jak się nie znajda pieniądze na jej remont to moje wnuki już jej nie zobaczą. Obok cerkwi na drzewie zauważyłem sporych rozmiarów mrówkę. XXXX Jedziemy do Michniowca. Droga tak wspaniała, że rezygnuję z jazdy. Ponieważ leje, nie idę pieszo. Wracamy. Wizyta w Czarnej w Baraku. Wreszcie jest otwarty. Jak zwykle mała pogawędka z Panem Franczakiem. Jedziemy do Ustrzyk Dolnych. Obiad jak zwykle w tym mieście w jadłodajni Ewa. Jak zwykle niedrogo i smacznie. Polecam. Ponieważ przestało padać spacer po Ustrzykach. Za każdym razem jak jestem w tym mieście różne kobitki proponują mi kupno papierosów. Za każdym razem mam frajdę, jak widzę ich reakcję na moją odpowiedź „Dziękuję nie. Jestem za młody”. Mimo wszystko, żal mi tych kobiet z Ukrainy. Pamiętam czasy jak my Polacy jeździliśmy do Niemiec z jajkami. Nie wiem, dlaczego ale alkoholu już mi nikt nie proponował. Wracamy do karawanu i jedziemy nad zaporę. Znajdujemy nawet Andrzeja Lacha. Mówi, że zostawił interes w Górnych żonie i synowi. Teraz buduje lokal nad Soliną. Z dumą oprowadza po swoim królestwie. Może to być największy lokal nad zaporą. Plany ma duże. Gorzej z kasą. Zaprasza w sierpniu. Sprawdzimy, co zdziałał. Postanawiamy odwiedzić Polańczyka. Marzy nam się rozpusta. I rozpusta była. Informacja specjalnie dla Doczu: Kwaśnica w Stanicy nadal bardzo dobra. …. Te kropki oznaczają przerwę na otwarcie ostatniego Kelta, jakiego przywiozłem ze Słowacji. Wracamy na Przysłup. Jest środa. Liverpool gra o puchar. Idę do gospodarza do domu ma mecz. Pan Dworaczek stanął na wysokości zadania. Postawił browarna. Oglądamy mecz w trójkę: dwóch chłopów ze Starogardu i ja. Do przerwy 0:3. Zostaję sam. Po przerwie przychodzi gospodarz. Jak jest 2:3 wysyła żonę po tych mostków ze Starogardu. Przychodzą nieco osłabieni i pytają się, czy mogą kupić po setce. Dworaczek znowu mi zaimponował. Przyniósł 0.7 l i stało się. Ale Dudek zdobył puchar. C.D. może N.

KAHA
16-06-2005, 09:31
Niedosyt, że nudno? Czy niedosyt, że jeszcze nie dopisalem do końca?

oczywiscie ze za malo.... ciagle mało mi i mało... skoro nie moge pojwechac to se chociaz poczytam ;)

bertrand236
16-06-2005, 09:35
ciagle mało mi i mało :wink:

O.K. Dopiszę do końca. Tylko nie wiem kiedy. Postaram się jak najszybciej.

Pozdrawiam

KAHA
16-06-2005, 09:55
.... Nie wiem, dlaczego ale alkoholu już mi nikt nie proponował.

myślę że na to też jesteś za młody.... hihihihi


Ps. jeszcze jeszcze...

Ps.2. zbieram podpisy pod petycją do Bertranda... ;)

bertrand236
16-06-2005, 10:15
myślę że na to też jesteś za młody....

ja myślę, że nie tylko na to..... :mrgreen: :mrgreen:

zbieram podpisy pod petycją do Bertranda...

Prosze wszystkich: Dajcie sobie luz. Dziś wieczorem machnę następny odcinek. Bez petycjii.. :D

Jabol
16-06-2005, 11:08
Dziś wieczorem machnę następny odcinek. machnij , machnij :lol: :lol: :lol: to tak jakby wokół ognia przy tobie usiadła grupka przyjaciół i sluchała twej opowieści... Pisz... my słuchamy... :lol:

marekm
16-06-2005, 13:00
Dajcie sobie luz. Dziś wieczorem machnę następny odcinek.

tak więc wyluzowany, zupełnie na luzie, czekam na cdn.....


to tak jakby wokół ognia przy tobie usiadła grupka przyjaciół i sluchała twej opowieści...

eh, ten net, siadasz, jednym okiem czytasz, a drugie przymykasz, i widzisz w wyobrażni , jakbyś tam był. Nawet tam gdzie jeszcze twoja noga jeszcze nie stanęła.

bertrand236
16-06-2005, 13:59
to tak jakby wokół ognia przy tobie usiadła grupka przyjaciół

No to PRZYJACIELE, :!: zapraszam na ognisko, powiedzmy nieco spóźnione godzina 22:00. Niecierpliwi mogą zabijać czs Xiążęcym lub czym tam lubią zabijać

KAHA
16-06-2005, 14:03
hmmm tylko my w tym samym czasie mamy impreze konkurencyjna.... i caly szmat od ogniska... no nic wsiadziemy w ałta i przyjedziemy ... hahahaha

bertrand236
16-06-2005, 14:30
my w tym samym czasie mamy impreze konkurencyjna

Dla PRZYJACIÓŁ ognisko palić sie będzie długo. na pewno zdążycie. :wink:

KAHA
16-06-2005, 15:27
Dla PRZYJACIÓŁ ognisko palić sie będzie długo. na pewno zdążycie. :wink:

nawet ze stolicy....???

milo nam zawrzec sie w gronie przyjaciol ;)

bertrand236
16-06-2005, 22:52
milo nam zawrzec sie w gronie przyjaciol

Przyjaciel jest przyjacielemm Miejsce zamieszkania nie ma dla mnie znaczenia. Po imprezie możecie sobie poczytać
Pozdrawiam

bertrand236
16-06-2005, 23:08
Żem sobie trochę pospał. :oops: A co? Mecz trwał długo. Jabol daje znać, ze przyjedzie dzisiaj z żoną i córka do Zawozu. Cieszymy się ze spotkania :D :D :D . Na razie po śniadaniu jedziemy do Cisnej. Jest w końcu Boże Ciało. Tym razem na pewno idziemy na Mszę Św. Karawan zostawiamy na parkingu w „centrum miasta” i dalej pieszo. Msza odprawiana jest z tyłu Kościoła na świeżym powietrzu. Nie mówię, że wzbudzamy ogólne zainteresowanie, ale nasz ubiór trochę odstaje ubiorów od reszty uczestników nabożeństwa. Stajemy sobie z boku pod płotem. Ciekaw jestem jednego. :?: . Czy miejscowy proboszcz nadal podczas ogłoszeń po Mszy Św. opieprza swoje owieczki. Moja ciekawość została zaspokojona prędzej niż myślałem. Proboszcz zrobił to podczas Kazania/Homilii. Można na gościu polegać :wink: Zaraz po Mszy opuszczamy teren Kościoła, ponieważ nie chcemy załapać się na procesję. W drodze na parking dyskutujemy, z Renatką na temat Kazania. Dochodzimy do bardzo odkrywczego wniosku. Tym razem proboszcz miał rację i słusznie się owieczkom należało. Wsiadamy do karawanu i tu niespodzianka. Pojawia się parkingowy i chce kasę. Zjawisko jak na Cisną mało zwyczajne. Pokornie płacimy i jedziemy w kierunku Komańczy. Po prostu nie daje mi spokoju ta chatka, której nie znalazłem kilka dni wcześniej. Zajeżdżamy do Komańczy. Jest upał. Zostawiamy autko na parkingu i idziemy do schroniska. Informuję, że schronisko to nie jest już takie klimatowi jak kilka lat wcześniej. Poza tym nazwa schronisko nie pasuje do otoczenia. Co to za schronisko sporo przed nim pełno samochodów. I to jakie bryki?! Schronisko jak sama nazwa mówi służy, aby się w nim schronić. Ja się w tym miejscu pytam: przed czym można się tam schronić? Za to obsługa tego hotelu, bo takt ten obiekt powinien się nazywać szybka i bardzo miła. Wypijamy Pepsi z lodem i wracamy do auta. Nie idziemy do Klasztoru. Zatrzymuję się w przy barze na skrzyżowaniu dróg. Bar ten nie wzbudził mojego zachwytu. Nie wzbudził nawet mojego zainteresowania. Wszedłem i wyszedłem. No to teraz szukanie chatki :D Podjeżdżam jak najbliżej się da drogą jezdną. Zostawiam Karawan w miejscu, które wydaje mi się bardzo bezpieczne i dalej z Renatka idziemy pieszo. Żeby wam trochę ułatwić powiem, że idziemy ścieżką pod górę. Wcale nie idziemy długo, ale moja żona czuje się lekko zmęczona. Trochę sapie. Robimy krótki odpoczynek. Jesteśmy prawie na szczycie. Zaprowadziłem ją do miejsca, w którym byłem przedwczoraj. Jest cudownie. Jest ciepło, wieje lekki wiatr i przed oczami mamy piękny widok powiedzmy na Beskid Niski. Coraz częściej myślę o tym, żeby sobie tam połazić. Chyba zrobię to w sierpniu. :?: Chodzimy sobie na skraju lasu. Ja idę pierwszy, a żonka moja za mną. W pewnym momencie słyszę jej głos: Czy Ty naprawdę na oczy nie widzisz? Cofam się kilka kroków i patrzę w kierunku, który pokazuje mi Renatka. Pomiędzy drzewami stoi sobie piękny domek. :D Byłem w tym miejscu kilka dni wcześniej i też go nie widziałem. Noszę okulary i nie widzę. Ech ta starość… :oops: Podchodzimy bliżej. To nie chatka, to cudo. Widziałem już kilka chatek w Bieszczadzie, ale ta jest naprawdę przepiękna. Dość, że powiem, że jest kryta gontem. :!: Podchodzę pięknym gankiem do drzwi. Zamknięte na dużą kłódkę. Obok napis po czesku. Podchodzę do okna. Da się otworzyć od zewnątrz. Po chwili jestem w środku. Są dwa pomieszczenia i schody na strych. Robię dokumentację fotograficzną dla Jabola. Myślę jednak, że on tu niebawem będzie. Przecież od niego dostałem namiar na to cudo. Dzięki Ci składam w tym miejscu. :lol: :lol: Zamykam okna i wychodzę na zewnątrz. Zamykam okno, którym wyszedłem. Zostawiam wszystko tak jak było. Schodzę niżej, żeby zdobić zdjęcia chatki z innej perspektywy. Jeżeli potraficie sobie wyobrazić szczęśliwego człowieka to widzicie mnie. W tej chwili jestem naprawdę szczęśliwym człowiekiem. :D :D :D Siedzimy sobie przy chatce. Jedna refleksja. Znam kilka chatek w Bieszczadzie i z każdej jest niedaleko do wody. Tutaj wody nie widziałem. Może jest z drugiej strony góry, a może po prostu jej tu nie ma. Myślę, że dowiem się tego prędzej, czy później. Już nie pamiętam, czy dzwoniłem, czy wysłałem SMS, ale pochwaliłem się Jabolowi, że znalazłem tą chatkę. Schodzimy do auta. Tak się nam tylko wydaje. Troszkę zgubiłem azymut. :oops: :oops: . Wszędzie jest zbyt stromo do zejścia przynajmniej przez moją żonkę. W końcu znajduję ścieżkę. Bez problemu schodzimy do Karawanu. Kupujemy jakieś słodycze i jedziemy do Łupkowa. Krysia i mrówka są na miejscu. Robią kawę a ja puszczam im z kompa /tak, tak mam ten sprzęt ze sobą/ parę śmiesznych rzeczy. Obiecuję Krysi, że po powrocie do domu nagram jej wszystkie takie dziwne filmy i nie tylko na płytę i wyślę do Łupkowa. Kupiłem tez od Mrówki dwie ikony dla moich poznańskich przyjaciół. Było bardzo miło i przyjemnie. Obiecaliśmy wpadać tam za każdym razem jak będziemy w Bieszczadzie. Jedziemy w kierunku Zawozu do Jaboli. :D :D Po drodze do nich dzwonię. Okazało się, że po drodze mieli panę i duże problemy ze zmiana koła. Pytam, u kogo będą mieszkać? Jabol odpowiada i wtedy lekka konsternacja. My przecież u tych ludzi kilkakrotnie też mieszkaliśmy. Świat jest mały. :!: Prosimy o pozdrowienie gospodarzy. Na wysokości Zahoczewia ponownie dzwonię do Jaboli. Jeszcze są daleko. Chwila obliczeń czasu i odległości i stwierdzam, że dojada do Zawozu około 22:00. Za późno na wizyty :cry: :cry: :cry: Daje po hamulcach i zawracam. Przejeżdżając przez Baligród stwierdzam, że nigdy nie byłem na cmentarzu żydowskim. No to teraz będę. Cmentarz w pięknym miejscu. Natomiast bardzo, bardzo smutny. Trudno sobie wyobrazić wesoły cmentarz, ale ten jest naprawdę smutny. Strasznie zaniedbany. Macewy poprzewracane. Jest różnica pomiędzy starym zaniedbanym cmentarzem, a starym zdewastowanym i zaniedbanym cmentarzem. Moim zdaniem dewastacja tej nekropolii nastąpiła była kilkadziesiąt lat temu. Szkoda, że nikt nie dba o to miejsce teraz. Ja wiem takich zapomnianych cmentarzy w Bieszczadzie jest mnóstwo i też o nie nikt nie dba. Baligród to jednak siedziba gminy a nie worek bieszczadzki. Rozumiem, że gmina ma wiele innych problemów, ale…. Wracamy na Przysłup. Okazuje się, że nasi sąsiedzi osiem osób ze Starogardu też było w Komańczy. Wiedzieli, że tam jest Klasztor, chcieli do niego iść, ale nie znali drogi. Widocznie wstydzili się o nią zapytać. :?: :) Ogólnie rzecz biorąc baaardzo ciekawi ludzie. Siedzą już parę dni w Bieszczadzie i jeszcze nigdzie nie byli. Mam na myśli szlak turystyczny, czy inną ścieżkę. Polecam im na dzień następny wypad na Jasło. Dosyć długo tłumaczę drogę, bo przecież jest bardzo skomplikowana. Mówią, że się wybiorą. Ano zobaczymy. Zaczynam się denerwować. :mrgreen: ostatni dzień w Bieszczadzie i zupełnie nie wiem gdzie wyruszyć. Chciałbym być wszędzie, a wszędzie się nie da. :cry: :cry:
Uff…. Chyba najdłuższy odcinek. C.D.N ale w przyszłym tygodniu :wink:

Pozdrawiam

marekm
17-06-2005, 00:25
Qurcze :!: ale toto ładne, rzekłbym nawet piękne - chatka znaczy się :!: :!: :!:

KAHA
17-06-2005, 11:38
C.D.N ale w przyszłym tygodniu :wink:

czekam z niecierpliowscia :)

Pozdrawiam

robines
18-06-2005, 20:44
A ja właśnie wróciłem z Biesków.Odwiedziłem Wetlinę,U.G.,pospacerowałem po Tarnawie Niżnej.W Tarnawie w hoteliku trwa remont,malowanie ścian itp.Widać że nowy właściciel chce coś zmienić...A koło baraków iglopolskich stały dwie "wypasione", czarne bmw.Ktoś chce przejąć tą schedę po prl-u???
W worku totalna cisza-zero turystów.Na całej trasie spotkałem tylko pięciu pracowników leśnych.Mili i ugadani jak zawsze :wink: W schronie piwka(choćby ukraińskiego)niestety nie było.Była tylko woda mineralna,no i jakaś kolorowa po 5zł za 1,5litra. W Siankach,jak to w Siankach-totalny spokój.Tylko ukaińscy drwale troszkę przeszkadzają trwać tej ciszy.Odwiedziłem też Caryńską.Spotkałem kilka osób,zaś w Łopience nie było nikogo oprócz tych wspaniałych mężczyzn na swoich wspaniałych wyposażonych w gąsienice maszynach.Generalnie z moich wędrówek wysnuwam wniosek że nasze Bieski (a w szczególności Worek Bieszczadzki) są wycinane w zastraszającym tempie.Nie wiem kto tą wycinkę koordynuje mam nadzieję że ktoś mądry a nie tylko przedsiębiorczy.Odwiedziłem też Solinę,zjadłem pstrąga(pysznego jak zawsze)u Bolka w Teleśnicy.Smutno było wracać ale już niedługo...
Mam nadzieję że niedługo odwiedzę WAS Bieski :wink:

robines
19-06-2005, 13:23
Aha,zapomniałem napisać jeszcze o jednej sprawie...
W Smolniku(koło Woli M.)dmuchałem w alkomat :!: Dacie wiarę :?:
I gdzie ta dzikość Bieszczadów :?:

Pozdrówka :wink:

bertrand236
19-06-2005, 14:45
Dacie wiarę Question

Dzięki za cenna uwagę. :lol: :lol: :lol:
Pozdrawiam

damian
19-06-2005, 18:46
Bertrandzie urocze sprawozdanie...

Jabol
20-06-2005, 16:52
dorzuc cos Bertrandzie, bo ogien przygasa... Komus piwko otworzyc?

bertrand236
20-06-2005, 17:10
dorzuc cos Bertrandzie, bo ogien przygasa..
Ostatni dzień to spędziliśmy wspólnie Może Ty go opiszesz Jabol? :lol: :lol: :lol:
Pozdrawiam

Jabol
20-06-2005, 22:44
Jasne :lol: Wspomoge pamięć kamrata, ale dopiero pojutrze...

bertrand236
20-06-2005, 23:06
ale dopiero pojutrze...

Nie musisz się spieszyć. Ja zdeklarowałem się, że dokończę w tym tygodniu... A przecież dopiero mamy poniedziałek. Przedtem mam spotkanie z niejakim Bisonem przy browarku. Chyba skąś Go znasz? :lol: :lol: Tymczasem zadbaj żeby ognisko nie zgasło :wink:

Jabol
21-06-2005, 09:38
postaram sie nie spowodowac pozaru :lol: :lol: :lol:

KAHA
21-06-2005, 09:38
ale dopiero pojutrze...

Nie musisz się spieszyć. Ja zdeklarowałem się, że dokończę w tym tygodniu... A przecież dopiero mamy poniedziałek. Przedtem mam spotkanie z niejakim Bisonem przy browarku. Chyba skąś Go znasz? :lol: :lol: Tymczasem zadbaj żeby ognisko nie zgasło :wink:

dobra juz sie nie kłóćcie tylko opiszcie :mrgreen: jak skonczycie to mozecie sie klocic :)

Pozdrawiam
K.

Ps. Ciagle cierpliwie czekam :lol:

bertrand236
21-06-2005, 10:00
sie nie kłóćcie tylko opiszcie

Kto sie kłóci? Nawet nam to do łbów nie przyszło.

Ciagle cierpliwie czekam

I tak trzymać

Pozdrawiam

Anyczka20
21-06-2005, 13:36
Ja również cierpliwie czekam drogi bertrandzie na cią dalszy. Z wielką przyjemnością czytam Twoją relację :mrgreen: :mrgreen: ...i staram się wyłapywać jakieś szczegóły :wink:
Pozdrawiam smerfowo :mrgreen:

bertrand236
21-06-2005, 13:41
staram się wyłapywać jakieś szczegóły
Musze Cię pochwalić :D dobrze Ci Idzie :wink:
Pozdrawiam

Anyczka20
21-06-2005, 13:44
Musze Cię pochwalić dobrze Ci Idzie

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

bertrand236
22-06-2005, 00:18
Dzień dziesiąty!

Budzi mnie SMS od Jabola. Treść wiadomości niestety nie nadaje się do opublikowania na forum. Natomiast wiem, że miał w tamtej chwili wspaniały widok. Jemy śniadanie i nadal nie wiemy, co ze sobą zrobić. W końcu zapada decyzja. Chcemy spotkać się z Jabolami. Renatka stwierdziła, że możemy podjechać do Zawozu to i nasi wspólni znajomi, czyli gospodarze się ucieszą. Dzwonimy do Jabola, albo on dzwoni do nas. Już nie pamiętam. Niech się nazywa, że się zdzwaniamy. Okazuje się, że on już wyrusza. Umawiamy się koło Spisówki. Jedziemy w stronę Dołżycy coby skręcić / ciągle sobie wmawiam, że po raz ostatni/ na drogę w kierunku Terki. Tuz przed tą droga w ubiegłym roku otwarto bar serwujący potrawy z grilla. No cóż jest to dopiero łykend majowy to, po co go otwierać? Stoi nieczynny. Dziury na tej drodze już opisywałem, więc przyjmijcie do wiadomości, że one tam są. Po drodze zatrzymujemy się przy Galerii „Czarny kot”. Nic nas nie zainteresowało, ale stwierdzamy, że potrafimy już rozpoznać autorów po ich pracach. Oczywiście nie wszystkich… Przydrożna pijalnia piwa jeszcze nieczynna. Dojeżdżamy do Spisówki. Jabola jeszcze nie ma. Rozumiem to, bo jego Łajt Lajting musiał jeszcze pokonać przeuroczą drogę z Zawozu do Sakowczyka. Po chwili nadjeżdża. Reflektory na swoich miejscach, nie powypadały, znaczy Jabol z cała pewnością nie używał trzeciego biegu. Ku rozpaczy Renatki wysiada z auta. Ku rozpaczy, bo wysiada sam, bez rodziny. Tłumaczy się, że córeczka jego się rozchorowała. Trudno. Mamy nadzieję, że poznamy resztę Jaboli w innym nieodległym terminie. Odpalam mojego kompa w nadziei, że baterie wytrzymają ten eksperyment. O dziwo udało się. Próbuję pokazać Jabolowi zdjęcia, które zrobiłem podczas tego pobytu. Interesują go przecież chatki, na które dał mi namiary. Chyba tylko dzięki wrodzonej uprzejmości patrzy na ekran, na którym niewiele widać. Jest przecież piękny słoneczny dzień. Obiecuję mu, ze po powrocie do Poznania nagram zdjęcia na płytkę i mu wyślę. Wyjmuje z bagażnika Tyskie /teraz już wiem, że Jabol preferuje Xiązęce, ale Gronie tez wypił z apetytem/. Wyruszamy w stronę Sinych Wirów. Po drodze rozmawiamy o naszych wspólnych znajomych z Zawozu. Coś nam nie pasuje. Po chwili okazuje się, że rozmawiamy o rodzeństwie. Jabole kwaterują u przemiłych gospodarzy, a my często stacjonujemy u brata ich gospodarza. Po drodze mijamy grupkę ludzi z leżakami i małymi dziećmi. Stwierdzam, że każdy wypoczywa tak jak lubi. Renatka jest pod wrażeniem wiedzy Jabola w kategorii flora. Po chwili okazuje się, że robaczki i inne owady też rozpoznaje. Nie będę tutaj wyjawiał skąd to wszystko wie. Tak spacerując, bo z pewnością nie można tego nazwać marszem dochodzimy do Sinych Wirów. Są ludzie. Jest plaża. Odchodzimy w bok. Jabol w poszukiwaniu tylko sobie wiadomej rzeczy przełazi na druga stronę Wetlinki. Wraca. Idziemy dalej. Tak sobie rozmawiając jeszcze dwa razy schodzimy nad brzeg Wetlinki. Bardzo się cieszyłem z tego, ze mogłem mu pokazać miejsce, którego jeszcze nie widział. Stwierdziliśmy, że jest to dobre miejsce nawet na nocleg, chociaż nie jest to chatka. Znaczy się były trzy ściany i dach był. W dobrym stanie wiata na brzegu rzeki. Powoli wracamy do naszych stalowych mustangów przy Spisówce. Wejść się do aut nie daje. Ze środka wylewa się na drogę żar. Staramy się schłodzić wnętrza aut oczywiście. Ja jestem w zdecydowanie lepszej sytuacji. Po prostu Karawan 2 ma ciut bogatsze wyposażenie. Zapraszamy Jabola na obiad do Biesiska. Jabol daje mi do posłuchania płytę z muzyka Mika Oldfielda. To było to, czego potrzebowaliśmy z Renatką. Przy takiej muzyce dziury na drodze to pryszcz. Można m nie wjeżdżać w rytm muzyki. Podjeżdżamy pod Biesisko. Przed budynkiem stoi Tomek współwłaściciel obiektu jak sądzę. Wygłasza taką sentencję: „nie idźcie do środka. Drogo, niedobre, mało i trzeba długo czekać” /cytat z pamięci/. Nie zrażamy się tym zupełnie. Wchodzimy do środka. Jak zwykle jedzenie i obsługa super, a ceny akceptowalne. Proszę Jabola o adres, cobym mógł mu wysłać zdjęcia. I dostaję od niego prześliczny prezent w postaci rysunku z adresem. Kto widział jego rysunki, a są na tym forum to wie, o czym piszę. Nadeszła chwila rozstania. Czułości nie było, ale żal był i u Renatki i u mnie. W tym miejscu jeszcze raz Ci dziękuję Jabol za ten wspaniały dzień….. Wracamy na kwaterę. I tu niespodzianka. Nasi sąsiedzi są bardzo zmęczeni. Okazuje się, że posłuchali mojej rady i poszli W GÓRY. Z Przysłupia doszli do stokówki, stokówka w lewo do Smereka i od Smereka asfaltem do Przysłupia. Trochę mi się od nich dostało, że poradziłem im taka wyczerpująca wycieczkę. Na moje sprostowanie, że radziłem im wypad na Jasło usłyszałem, że to za stromo i nie było widać szczytu. Trochę się spakowaliśmy przed podróżą do domu. Pojechaliśmy jeszcze do Cisnej pożegnać się ze znajomymi i tak skończył się ten dzień. C.D.N. Ciągle mi się coś przypomina, co nas spotkało podczas tego pobytu, a o czym zapomniałem, ze może po ostatnim C.D. skrobnę jeszcze krótki Epilog.

KAHA
22-06-2005, 11:06
ja chce w gory!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

długi
22-06-2005, 17:50
Stwierdziliśmy, że jest to dobre miejsce nawet na nocleg, chociaż nie jest to chatka. Znaczy się były trzy ściany i dach był.
Nie chcę wyjść na starego zgreda, ale to miejsce to rezerwat.
:oops:
Długi

bertrand236
22-06-2005, 18:03
ale to miejsce to rezerwat.

Punkt dla Ciebie. wtedy jednak tak myśleliśmy jak to opisałem. Ale co racja to racja.

Nie chcę wyjść na starego zgreda
Nie przesadzaj. Nie wyszedłeś.
Pozdrawiam

ELUSIA
22-06-2005, 21:13
Dziękuję, że po cichutku mogłam przysiąść przy ognisku i wysłuchać opwiesci.Niestety nie byłam tam dla mnieiweki więc wchłaniałam relację jak gabka. Przynajmniej przez chwilę czułam się jak bzm tam była dziękuję bardzo Bertrandzie :lol:

bertrand236
22-06-2005, 22:29
Jeżeli sie podoba to cała przyjemność po mojej stronie. :D
Pozdrawiam

Jabol
23-06-2005, 00:54
Nie chcę wyjść na starego zgreda, ale to miejsce to rezerwat. jesli przewróce sie tam i zasnę bez palenia ognia, to tak jakby mnie tam nie było... :lol:

KAHA
23-06-2005, 09:42
Nie chcę wyjść na starego zgreda, ale to miejsce to rezerwat. jesli przewróce sie tam i zasnę bez palenia ognia, to tak jakby mnie tam nie było... :lol:

hmmm tylko dlaczego masz sie przewrocic... :?: :wink:

bertrand236
23-06-2005, 09:53
tylko dlaczego masz sie przewrocic...

Jabol chodzi po Bieszczadzie do upadłego. :lol: :lol: :lol:

Pozdrawiam

KAHA
23-06-2005, 09:59
Jabol chodzi po Bieszczadzie do upadłego. :lol: :lol: :lol:

to może to jest upadły jabol

Pozdrawiam z jeszcze nie tak strasznie goracej stolnicy

K.

długi
23-06-2005, 10:50
Jak byłeś, to widziałeś, palą tam ogień.
Ja mam ten wiek, że w paru miejscach dziś zabronionych, mogłem być zanim powstał tam park, rezerwat, ostoja itp.
Z miejscem, o którym piszecie miełem zabawną historyjkę. Jesień, jelenie na Zawoju ryczały bez wytchnienia ( ten sex). Sceneria jek z filmu walka o ogień, nikłe ognisko, dwie brodate sylwetki, noc czarna (ok21), koniec września. Zasłuchani w nocne odgłosy przyrody. Nagle z drugiej strony rzeki lecą po stromiźnie kamienie, pojawia się światło latarki i spanikowany głos: ludzie jak do was zejść, niedźwiedź nas goni. Skierowaliśmy ich brzegiem urwiska do wyspy. Po chwili słychać człapczłap chlapanie przez wodę i para studencka mocno wystraszona, podrapana i mokra do kolan przysiadła się do ognia.
Z opowieści wyszło, że rozbili się pod Połomą, miało być romantycznie. W pewnej chwili, gdy kończyli kolację "coś" ryknęło im nad uchem, więc zerwali się do ucieczki. Zobaczyli światło ogniska i mało nie spadli z urwiska. Już byli uspokojenie, pokrzepieni herbatką i małym reanimacyjnym.. nagle dobiegł nas głos byka, który przechodził górą, więc jakby nad głową. I krzyk tych dwojga: NIEDŹWIEDŹ. No i wszystko było jasne.
Ten kto przeżył z bliska, nocą rykowisko wie, że dla nieobytego jest to przeżycie emocjonujące. Rono poszliśmy z nimi do ich obozowiska. Wszystko było jak zostawili, nawet wpół ugryziona kanapka.
Po latach kilku zaprowadziłem tam swoje dzieci, były oczarowane surowością i tajemniczością miejsca.
Pozdrawiam szperaczy po krzaczorach
Długi

Jabol
23-06-2005, 18:01
Do czegos się ta komóra przydaje w Bieskach...Zapipczyła donośnie o 4:30 :lol: W domciu wyłaczyłbym bestię i zrobił jeszcze "doleżajke". Ale wokół mnie wilgotny zapach łąk i "porannej mgły snuje sie dym"...Grzech leżeć...- Cnotą jest być maksymalnie przytomnym i chłonąć na zapas niepojetość majowej zieloności...Herbatka, śniadanko...Wciagniecie chmurki...Bieganie po rosie z aparatem...Kafencja..."esesman" do Bertranda...Bez pospiechu spakowałem graty i gdy poranek stracił swą rześkość, odpaliłem maszinu i potoczyłem sie dziurawymi drogami pod górę... Postojow było wiele. Wlazłem sobie na Wołczy Horb...Turlałem sie powoli i odwiedzałem miejsca dla innych niepozorne, dla mnie aż gęste od wspomnień...Spedziłem tu najlepszy jak na razie rok w moim zyciu. Tylko to cholerne "cudne słoneczko" troche psulo klimat...Po drodze mijawszy "Gonty", parka turystów pokazała mi kciuk :lol: W krajach arabskich jest to gest strasznie obraźliwy, ale na szczęście (dla nich) jestem Polakiem i wciąz czuje niespłacony dług z moich autostopów...Wiadomość z oczu dotarła do mózgu, wpo wstepnej obróbce danych, powedrowala do prawej stopy i wcisnąlem hamulec...CDN musze narazie zmykać :(

KAHA
24-06-2005, 09:28
nie za szybko zwiales???? i co my teraz mamy w takiej niepewnosci zyc co dalej....

ale jestes....

Pozdrawiam

KaHa vel bolace gardlo :(

bertrand236
24-06-2005, 10:27
my teraz mamy w takiej niepewnosci zyc
Nie wszyscy. Ja wiem co było dalej :lol: :lol: :lol:

Możesz jednak Jabol tak nie cedzić.
Pozdrawiam

KAHA
24-06-2005, 11:01
my teraz mamy w takiej niepewnosci zyc
Nie wszyscy. Ja wiem co było dalej :lol: :lol: :lol:

OK nastepnym razem bede pisac w pierwszej osobie liczby pojedynczej....


Możesz jednak Jabol tak nie cedzić.

ale podtym sie tez podpisuje.... choc wytlumaczenie tez slyszalam... (czemu musial tak szybko skonczyc.. hihihi)

bertrand236
24-06-2005, 11:16
nastepnym razem bede pisac w pierwszej osobie liczby pojedynczej....

Nie jestem aż takim egoistą. Ważniejszy w tym przypadku jest interes ogółu.

Pozdrawiam

KAHA
24-06-2005, 11:22
nastepnym razem bede pisac w pierwszej osobie liczby pojedynczej....
Nie jestem aż takim egoistą. Ważniejszy w tym przypadku jest interes ogółu.

w sumie to najwazniejsze jest to żeby napisal.... wiec nie wazne jak ja to napisze :)

Pozdrawiam i czekam.... na dalsze czesci ;)

KaHa vel chore gardlo

Jabol
24-06-2005, 13:03
Kurka...Rozproszyłem się. Zaczne zatem znów od początku:
Do czegos się ta komóra przydaje w Bieskach...Zapipczyła donośnie o 4:30 W domciu wyłaczyłbym bestię i zrobił jeszcze "doleżajke". Ale wokół mnie wilgotny zapach łąk i "porannej mgły snuje sie dym"... :twisted: Dobra żartowałem :lol: juz wiem na czym sie zatrzymalem...Zatrzymałem sie na zatrzymaniu się na umówiony znak-sygnał autostopowiczów :lol: " Dokad?" "Do Terki :lol: " Jak sie zmieścicie z garbami to wsiadać :lol: " Zmiescili się. Rzecz jasna plecaki wprzódy zdjawszy. :lol: Okazało sie ze była to parka maruderów ktora pozostała w tyle za dużo wieksza grupa wędrowców...Koło sklepu dołaczyli radośnie do swego stadła tłoczacego sie u piwopoju...Spojrzałem ze skrytym żalem na kolejke w sklepie. Planowałem qpić tu pifko :cry: Poturlałem sie niepokojaco gładkim asfaltem w dół. Strach sie rozpedzać bo wiem ze szczęście nie trwa wiecznie...I kurde, znów miałem racje...Za kolejnym zakrętem hamowanko i zaczęło się lawirowanie...Jesli czasem bedąc noca w Bieszczadach zachwycacie sie spadającymi gwiazdami, to miejcie świadomosc że prawdopodobnie wszystkie spadaja na drogę Terka-Dołżyca i stad te paskudne kratery :twisted: Taka jest moja teoria...Przy kapliczce za Polankami zgodnie z moja stara tradycja zapaliłem swieczke i rzuciłem kilka drobniakow dla tych co sie nia opiekuja...Potem juz z gorki i widze w oddali Spisówke. Chwile potem ujrzałem karawan i Bertranda z Renatką...Uszy przesunęły mi sie nieznacznie ku tyłowi pod wpływem szerokiego usmiechu, który pojawił sie na mojej brodatej gebie...

KAHA
24-06-2005, 13:20
Kurka...Rozproszyłem się. Zaczne zatem znów od początku:
.....
Dobra żartowałem :lol:

masz szczescie....

bertrand236
24-06-2005, 13:21
Napisał ile zdążył. Teraz juz pewnie mknie Łajt Lajtingiem, coby zdążyc na piwo na Kudriawę. Trochę mu zazdroszczę ale za to ja mam bliżej do Wielkopolskiego Parku Narodowego. :wink: :lol: :lol: :lol:
Bawcie się ładnie.
Pozdrawiam

KAHA
24-06-2005, 13:22
czy to juz koniec....???

:shock: :roll: :cry:

Jabol
24-06-2005, 14:01
Bawcie się ładnie. nie gwarantuję :twisted: ale postaram sie...Pozdrawiam wszystkich przy ognisku i odchodze w mrok... po nowe wrazenia...

Jabol
24-06-2005, 14:17
Możesz jednak Jabol tak nie cedzić ja nie cedzę, jeno słowa ważę :lol: lekkce zazwyczaj :lol: :lol: :lol:

Anyczka20
24-06-2005, 15:44
Bawcie się ładnie.


Już ja tego dopilnuję :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

bertrand236
26-06-2005, 22:40
I tak to juz jest. Pojechali i bawią się z pewnością dobrze. Ja póki co mam tylko wspomnienia. :( . Ale ja juz niebawem wyruszam :D :D :D Jeszcze aż/ tylko/2 tygodnie
Pozdrawiam

bertrand236
26-06-2005, 22:53
Dzień jedenasty

Najsmutniejszy i najgorszy dzień podczas tego pobytu w Bieszczadzie. Zapewne domyślacie się, dlaczego. Jest to nasz ostatni dzień. Śniadanko, pożegnanie z Dworaczkami i w drogę. Jedziemy powolutku, powiedziałbym z oponki na oponkę żeby jak najdłużej być w Bieszczadzie. Pocieszamy się tylko tym, że wrócimy tu na pewno w sierpniu a ja może wcześniej…. Po drodze mamy zamiar wstąpić do Tyrawy Wołoskiej. Na końcu Leska skręcamy, więc w prawo. Nie ma już czasu, żeby sprawdzić, czy się coś dzieje na szybowisku w Bezmiechowej. Przed wojną był to bardzo znany ośrodek szybowniczy. Góra Sobień. Przystanek. Oczywiście włażę na górę. Przepiękne ruiny zamku. Kto tam nie był niech jedzie. Jeszcze nigdy nikogo tam nie spotkałem. Można się zadumać zwłaszcza, że roztacza się z stamtąd przepiękny widok na San. Jedziemy dalej do Tyrawy. Cel jest jeden. W książce „Majster Bieda, czyli Zakapiorskie Bieszczady” opisany jest Boguś z krainy drewnianej nostalgii. Postanowiliśmy odszukać gościa. Jest to całkiem nietrudne, ponieważ do jego Galerii prowadza widoczne z daleka drogowskazy. Zatrzymujemy się przed domem i wchodzimy do ogrodu. Wszędzie pełno 2 a nawet 4 metrowych rzeźb drewnianych. Robi to na nas duże wrażenie. Od Papieża Polaka po ojca pijaka. Tego nie da się opisać tam trzeba być i wszystko to zobaczyć. Tylko Boguś Iwanowski autor tych wszystkich śliczności nieobecny. Na progu domu leży kartka z napisem „Jestem przy wiklin składzie drewna 200 m stąd”. Idziemy go poszukać. Nie ma tam gościa. Uczynny pracownik składu drewna wsiada na wielocyped i jedzie na poszukiwania rzeźbiarza. Po chwili z Bogusiem Iwonickim idziemy do niego do domu. Jeszcze raz ogród. Tym razem poznajemy genezę wszystkich rzeźb. Boguś umie i bardzo lubi opowiadać. Widzi, ze znalazł nowych słuchaczy, więc opowiada. Przechodzimy do domu. Ludzie ile on tam ma rzeźb. Poczet królów polskich. Orły tych władców. Historie życia Karola Wojtyły i Józefa Piłsudskiego i wiele wiele innych. Oczywiście nie mam problemów z otrzymaniem wpisu od Bogusia do książki. Jesteśmy z Renatką pod wrażeniem. Watro tam wstąpić jadąc lub wracając z Bieszczadu. Przez Sanok, Krosno i wiele, wiele miast i wiosek wracamy do domu do Barnaby. Na Śląsku przetestowałem odporność zderzaka Karawanu 2 na wytworze francuskiej motoryzacji Renault Megane. Na karawanie prawie nie ma śladu natomiast Renault…….. szkoda gadać. Gość był bardzo kulturalny i grzeczny i spokojny. Ale to już inna bajka….

Jak się zbiorę w sobie to napisze ten obiecany Epilog. Mam nadzieję, że was zainteresuje, ponieważ napiszę jak nas okradziono w Bieszczadzie. Żeby wszystkich uspokoić, nie mam żalu do nikogo, ale co ponieśliśmy straty to ponieśliśmy. Jak się przekonaliśmy Bieszczady nie są wcale takie bezpieczne jak myśleliśmy…

Astra:)
27-06-2005, 02:02
Budzi mnie SMS od Jabola. Treść wiadomości niestety nie nadaje się do opublikowania na forum.

... i brzuch mnie w tym momencie serdecznie rozbolal ze smiechu... a pozno bo 1 w nocy :lol: i jak tu spac isc :lol: hahaha... fajno tu, fajno ;) Pozdrawiam

bertrand236
28-06-2005, 14:12
Opisując drugi dzień zacząłem wątek i go nie skończyłem… :oops: Czas to nadrobić. Jest noc. Ciemna noc. Śpię sobie jak niemowlę. Nagle budzi mnie żona. Nie, żebym się zmatrwił :P ale widzę zaspanymi oczkami, że ona jest wystraszona. Opowiada, że ktoś łazi nam po schodach /patrz zdjęcie domku/. :!: Zastanawiam się kto może próbować nam włazić do pokoju o tej porze. :?: :shock: Otwieram drzwi, a tu na schodach nikogo już nie ma. Słyszę tylko na dole odgłosy żarcia. Patrzę na śrubę na której wisiał nasz prowiant, a prowiantu niet. :( :( Schodzę w piżamce na podwórze a tu pieska już nie ma. Otwieram Karawan, bo w środku jest latarka. Świecę sobie elektrycznością i zbieram co ocalało. Tu sobie leży pasztecik w metalowej folii., tam sobie leży serek topiony. Dalej jeszcze cóś. Zbierałem tak z 10 minut. :D Trochę rabuś zgubił albo nie wiedział jakie smakołyki są w opakowaniu. Czekałem tylko na to, aż kogoś pobudzę. To by było dopiero. :lol: Facet w wieku zaawansowanym w piżamce z latarką. Ciekawe, od kogo wraca??? :?: :?: A tu żonka czeka na schodach. Widok i przypuszczenia przednie. :idea: :wink: Rano opowiedzieliśmy wszystko Dworaczkom. Pan Jarek się śmiał i powiedział, że pies sąsiadów takie numery lubi robić. Faktycznie ten mieszaniec coli i innego mieszańca wyglądął na wychudzonego. :twisted: Postawił piwo /Pan Jarek – nie pies/ i powiedział, że w kuchni jest lodówka do dyspozycji gości. Żartując delikatnie mnie opieprzył, że musiał się trudzić do nas po nocy i część trofeów pogubił, zamiast po prostu iść do lodówki. :D :D Zaraz karnie zaniosłem ocalałe resztki prowiantu do kuchni. Po co chłopina ma łazić po nocy. Wieczorem w lodówce było szkło z zawartością. Fajna kwatera, fajni gospodarze. I to by było na tyle. Ognisko dogasa. Czas kończyć imprezę. :cry: :cry:
Pozdrawiam

KAHA
28-06-2005, 15:20
moze nastepna razą trzeba wszystkie okoliczne psy nakarmic... wtedy nikt nic nie ukradnie :lol: :lol: :lol: :D

irek
30-06-2005, 22:35
Jak to Jabol wedroje po bieszczadzie - 29 czerwiec Wolkowyja ;)

Astra:)
30-06-2005, 23:15
Jak to Jabol wedroje po bieszczadzie - 29 czerwiec Wolkowyja


haha, no ladnie... A juz taki wizerunek o Jabolu mialam, ze On to tylko GORY, GORY i przez GORY... i oprocz GOR swiata nie widzi... A tu widze... na Bieszczadzie, JABOL i serwis: "Connection Internationale" ;p :mrgreen: :shock: :mrgreen: hahaha...

Anyczka20
01-07-2005, 00:22
Jak to Jabol wedroje po bieszczadzie - 29 czerwiec Wolkowyja



:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

bertrand236
01-07-2005, 09:39
A juz taki wizerunek o Jabolu mialam, ze On to tylko GORY, GORY i przez GORY... i oprocz GOR swiata nie widzi

Trochę się za nim wstawię. :!: Całymi dniami łazi teraz po Bieszczadzie, a robi to tylko dlatego, żeby w przyszłości Wam się lepiej łaziło /prawda Barszczu?/. A jak już zejdzie nocą /nie każdą z gór/ to pewnikiem pisze relacje z tego gdzie łaził żebyście mieli co czytać na Forum. :lol: :lol: :lol:

Pozdrawiam

KAHA
01-07-2005, 11:36
Jak to Jabol wedroje po bieszczadzie - 29 czerwiec Wolkowyja


hihihihi.... tylko gdzie te gory... bo ze to zapalony internauta to widac na obrazku... :)

KAHA
01-07-2005, 11:39
Trochę się za nim wstawię. Całymi dniami łazi teraz po Bieszczadzie, a robi to tylko dlatego, żeby w przyszłości Wam się lepiej łaziło /prawda Barszczu?/. A jak już zejdzie nocą /nie każdą z gór/ to pewnikiem pisze relacje z tego gdzie łaził żebyście mieli co czytać na Forum.


ale my nie mamy nic przeciwko temu ;) - pewnie wtajemniczeni i tak wiedza co on robi :D

:lol: :lol:

Pozdrawiam
K.

bertrand236
01-07-2005, 11:57
pewnie wtajemniczeni i tak wiedza co on robi

Łazi do bólu po krzaczorach, a komary kradną mu hemoglobinę.


:lol:

Pozdrawiam

KAHA
01-07-2005, 12:33
Łazi do bólu po krzaczorach, a komary kradną mu hemoglobinę.


i jeszcze czasami o 1-szej w nocy budzi esemesem

bertrand236
07-07-2005, 22:46
Za dwa dni Go odwiedzę. :D :D :D już się cieszę. i On podobno też :lol:

Pozdrawiam

irek
07-07-2005, 23:15
Łazi do bólu po krzaczorach, a komary kradną mu hemoglobinę.
yhy
hy hy

Bison
15-07-2005, 22:53
Ja wiem o co chodzi to wszystko to jakas mistyfikacyja...:) Pewnie ktos uprowadzil mojego Brata i przetrzymuje go w tak okrutnych warunkach. A biedaczysko pewnie panikuje i strasznie sie boi...Ale nie martwcie sie Dzwonilem do detektywa Rutkowskiego i zajmie sie on ta sprawa...
Pozdrowienia z pochmurnych wysp:)

bertrand236
16-07-2005, 00:02
Dzwonilem do detektywa Rutkowskiego i zajmie sie on ta sprawa.

Byłem u Jabola 10 lipca. Nikt go nie uprowadził. Ma się dobrze i wszystkich pozdrawia. Cieszę się Bison, że się odezwałeś. Bałem się, że Ci się coś stało w tum Londynie...
Pozdrawiam

Bison
16-07-2005, 00:29
Byłem u Jabola 10 lipca. Nikt go nie uprowadził. Ma się dobrze i wszystkich pozdrawia. Cieszę się Bison, że się odezwałeś. Bałem się, że Ci się coś stało w tum Londynie...
Pozdrawiam
Nie martw sie :) Ja nie jestem w londynie tylko 100km od niego w Swindon, i mam sie dobrze jedzenia i piwa mi nie brakuje:)Ale prawde napisze ze...paskudne te Angielki...:)
Pozdrawiam

Anyczka20
16-07-2005, 12:26
paskudne te Angielki...

no ba :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

robines
16-07-2005, 22:57
Ale prawde napisze ze...paskudne te Angielki...

Jak się człowiek w Polsce urodzi,no i napatrzy na NASZE POLSKIE DZIEWCZYNY, jest na straconej pozycji będąc za granicą :lol: Przynajmnie w kwesti urody naszych kobiet bijemy europejczyków na głowę :D

Pozdrówka :wink:

Bison
18-07-2005, 00:41
Jak się człowiek w Polsce urodzi,no i napatrzy na NASZE POLSKIE DZIEWCZYNY, jest na straconej pozycji będąc za granicą Przynajmnie w kwesti urody naszych kobiet bijemy europejczyków na głowę
Co racja to racja:) Ide po miescie same paskudy...a jezeli me bystre oko zauwazy jakas ladna kobiete to...Jest to polka!!!
Panowie apeluje do was dbajcie o nasze polskie Kobialki bo jak ich zabraknie i zostaan nam angielki i niemki to biada nam....:(
Pozdrowienia
P.S Ach te Goralki:)