Henek
28-09-2005, 20:33
Jak co roku gdy jesień pierwszymi oznakami zaczyna wchodzić w doliny i góry to znak że trzeba pakować plecak. Wakacje się skończyły a wiec można jechać.
W tym roku postanowiliśmy tropić ślady dobrego wojaka Szwekja.
Poranny autobus PKS-a podążał przez okryte jeszcze ciemnością drogi. Przed Sanokiem zrobiło się jasno.
SANOK : to tutaj kopmania Szwejka dostała rozkaz wymarszu i w trybie nagłym Szwejk musiał odnależć swego dowódcę. A porucznik Dub przebywał w tym czasie w tutejszym burdelu.
Chcieliśmy zacząć nasz rajd sierżantów od tego przybytku - niestety żadne przewodniki nie wskazują jego lokalizacji.
Tak więc chcąc nie chcą pojechaliśmy dalej.
USTRZYKI DOLNE . Wyskakujemy z autobusu i rozglądamy się gdzie możnaby się tu zaopatrzyć w prowiant. Głównie chodzi o płyny niezamarzające - wszakże przymrozki mogą nas zaskoczyć w każdej chwili - a my mamy tylko namiot bez ogrzewania.
Za namową naszego kwatermistrza udajemy sie na miejscowy targ. Przy wejściu kilka kobiet smutnie spaceruje. Zagadniete na okoliczność zaprowiantowania wyskakują całą grupą głośno zachwalająć zawartość swoich flaszek. Kwatermistrz spokojnie negocjuje cenę i ilość ( nie za dużo - przecież to trzeba nosić )
Wyciągamy mapę i określamy kierunek : Bieszczady Północne ( określane czasami jako Góry Turczańskie )
Wspinamy się na Kamienną Lawortę i w nagrode dostajemy piękny widok na przecince narciarskiego wyciągu. Słońce dogrzewa mocno a przecież to juz ostatni tydzień września.
Idąc przez las szukamy kolorów jesieni i znajdujemy głównie zieleń. Zieleń to jak najbardziej kolor wojskowy ale nie na to liczyliśmy. Na osłodę dostajemy dojrzałe (przesłodkie) owoce zrywane z ostrężyn.
Znakowany szlak coraz marniejszy, ale i bez niego trafiamy na malownicze gospodarstwo agro-turystyczne w Dzwiniaczu.
Dalej przez potok, las , łaki i połoninki swobodnie fantazjując pomiędzy poszczególnyni wzniesieniami łapiemy klimaty. Pogoda sprzyja łapaniu klimatów.
Co chwila rzucamy ekwipunek na glebę aby zalegająć w wysokich trawach mapawać sie malowniczymi krajobrazami, W dolinkach malutkie wioski doprawione kolorytem cerkiewek.
Tego nie ma nigdzie na świecie - nie wiem czy o tym wiecie ?
W lasach pojedyncze grzyby , ale nie ma sezonu.
Od czasu do czasu pojawiał sie szlak ale nie zawracaliśmy sobie nim głowy.
Te tereny to absolutna wolność. Tu nikomu nie przeszkadzasz. Tu nie ma żadnych zakazów (oprócz tych które tkwią w nas samych)
I tak manewrując w wyznaczonym przez dowództwo kierunku rozbiliśmy namiot na łączce u zbiegu strumieni upewniając sie czy jesteśmy odpowiednio zamoaskowani.
Wtedy można było rozpalic ognisko aby w kociołu zabulgotała woda na kawę.
Wtedy można wyciągnąc z plecaka flaszeczkę zaprowiantowaną przez kwatermistrza i spokojnie snuć przedwyborcze gadu-gadu dopuki sen nie znurzył.
CDN
W tym roku postanowiliśmy tropić ślady dobrego wojaka Szwekja.
Poranny autobus PKS-a podążał przez okryte jeszcze ciemnością drogi. Przed Sanokiem zrobiło się jasno.
SANOK : to tutaj kopmania Szwejka dostała rozkaz wymarszu i w trybie nagłym Szwejk musiał odnależć swego dowódcę. A porucznik Dub przebywał w tym czasie w tutejszym burdelu.
Chcieliśmy zacząć nasz rajd sierżantów od tego przybytku - niestety żadne przewodniki nie wskazują jego lokalizacji.
Tak więc chcąc nie chcą pojechaliśmy dalej.
USTRZYKI DOLNE . Wyskakujemy z autobusu i rozglądamy się gdzie możnaby się tu zaopatrzyć w prowiant. Głównie chodzi o płyny niezamarzające - wszakże przymrozki mogą nas zaskoczyć w każdej chwili - a my mamy tylko namiot bez ogrzewania.
Za namową naszego kwatermistrza udajemy sie na miejscowy targ. Przy wejściu kilka kobiet smutnie spaceruje. Zagadniete na okoliczność zaprowiantowania wyskakują całą grupą głośno zachwalająć zawartość swoich flaszek. Kwatermistrz spokojnie negocjuje cenę i ilość ( nie za dużo - przecież to trzeba nosić )
Wyciągamy mapę i określamy kierunek : Bieszczady Północne ( określane czasami jako Góry Turczańskie )
Wspinamy się na Kamienną Lawortę i w nagrode dostajemy piękny widok na przecince narciarskiego wyciągu. Słońce dogrzewa mocno a przecież to juz ostatni tydzień września.
Idąc przez las szukamy kolorów jesieni i znajdujemy głównie zieleń. Zieleń to jak najbardziej kolor wojskowy ale nie na to liczyliśmy. Na osłodę dostajemy dojrzałe (przesłodkie) owoce zrywane z ostrężyn.
Znakowany szlak coraz marniejszy, ale i bez niego trafiamy na malownicze gospodarstwo agro-turystyczne w Dzwiniaczu.
Dalej przez potok, las , łaki i połoninki swobodnie fantazjując pomiędzy poszczególnyni wzniesieniami łapiemy klimaty. Pogoda sprzyja łapaniu klimatów.
Co chwila rzucamy ekwipunek na glebę aby zalegająć w wysokich trawach mapawać sie malowniczymi krajobrazami, W dolinkach malutkie wioski doprawione kolorytem cerkiewek.
Tego nie ma nigdzie na świecie - nie wiem czy o tym wiecie ?
W lasach pojedyncze grzyby , ale nie ma sezonu.
Od czasu do czasu pojawiał sie szlak ale nie zawracaliśmy sobie nim głowy.
Te tereny to absolutna wolność. Tu nikomu nie przeszkadzasz. Tu nie ma żadnych zakazów (oprócz tych które tkwią w nas samych)
I tak manewrując w wyznaczonym przez dowództwo kierunku rozbiliśmy namiot na łączce u zbiegu strumieni upewniając sie czy jesteśmy odpowiednio zamoaskowani.
Wtedy można było rozpalic ognisko aby w kociołu zabulgotała woda na kawę.
Wtedy można wyciągnąc z plecaka flaszeczkę zaprowiantowaną przez kwatermistrza i spokojnie snuć przedwyborcze gadu-gadu dopuki sen nie znurzył.
CDN