PDA

Zobacz pełną wersję : C.D.



bertrand236
03-10-2005, 15:30
Coś mi się po...myliło i napisałem nie tak. Jest to dalszy ciąg 36 godzin


Jadę przez Terkę do Łopienki. Oczywiście zapalam prawie jak zawsze znicz w przydrożnej kapliczce na zboczach Korbanii. Zostawiam Karawan na parkingu. Od gościa, który tam kasuje dowiedziałem się, że w Łopience jest ślub. Pomimo kiepskiej kondycji spieszę się bardzo, żeby zobaczyć chociaż koniec ceremonii. Niestety jak doszedłem bardzo błotnistą drogą było już po ślubie. Młodzież zatrzymywała samochody domagając się datków. W cerkwi przepiękna iluminacja. Niestety nie było możliwości się skupić ponieważ młodzież, która zatrzymywała samochody przyszła do cerkwi w celach porządkowych. Myślę, że porządków po ślubie za dużo nie robili, bo następnego dnia miał być odpust. Dzwonnica bez zmian od miesiąca. Przybyła tylko tablica informacyjna o Łopience. Wracam do karawanu. Po drodze od wypału odprowadził mnie pies. Mały, czarny, wesoły ale nie dał się pogłaskać. Za odprowadzenie psa dostałem rabat od parkingowego. Wracam do Polańczyka. W hoteliku się przebieram w nie ubłocone rzeczy i opłacam następny nocleg. Jadę na obiad. Wchodzę do knajpki o widzę Barszcza w towarzystwie …. Nieee.. Jabol to nie był. :lol: :lol: Jabol nie jest taki ładny. :wink: Miło dyskutując o knajpkach bieszczadzkich zjadam obiad i jadę do Lacha

bertrand236
03-10-2005, 15:44
Andrzej ma knajpkę po drugiej stronie zapory. Teraz pytanie która strona jest druga? Lokal jest od strony Jawora. Punkt charakterystyczny to duża drewniana beczka przed wejściem. Nawet bardzo duża. Na parkingu spotykam Zdzicha Pękalskiego z żoną i towarzystwem. Schodzimy do lacha. Andrzej nie jest do końca przygotowany. Jeszcze zbija jakieś stoły i ławy. Jest już trochę ludzi. W większości wyglądają na przypadkowych gości. Bardzo powoli zjeżdżają się Zakapiory. Nie chcę tu wymieniać kto tam był a kogo nie było. Zrobiła się duża impreza. Przyjechała kapela z Wagabundy. Grali fajnie ino krótko. Mieli tez jakąś imprezę u siebie. Był nawet wójt gminy Solina. Troche jego obecność mnie zdziwiła, ponieważ Andrzej podobno wybudował ten lokal bez zezwolenia, a tu lokalna władza na otwarciu. Byli tacy,co krytykowali malowidła na ścianach przedstawiające żyjących i nieżyjących Zakapiorów.

bertrand236
03-10-2005, 15:46
Miłym akcentem tej imprezy było dla mnie to, że zostałem rozpoznany przez Asiczkę. Ponieważ nie mam pamięci do twarzy to z reguły ja jestem rozpoznawany, a nie ja poznaję ludzi. Taki już jestem i przepraszam za to. Był ciepły poczęstunek, było piwo, była ściepa na gorzałkę, a przede wszystkim była przemiła atmosfera. Mnie najbardziej podobał się śpiew Łysego z Czarnej i akordeonista, który potrafił zagrać wszystko. Ponieważ następnego dnia musiałem zasiąść za kółkiem i prowadzić około 9 godzin, to z DUŻYM ŻALEM opuściłem imprezę około godziny 21:00 kiedy ona tak naprawdę dopiero się rozkręcała.
O 6:00 dnia następnego opuściłem Polańczyk. A Jabol nie oddzwonił….

KAHA
03-10-2005, 15:47
ehhh ale ci zazdroszcze takich wyjazdzikow... nawet na te pare godzin...

barszczu
03-10-2005, 17:13
Miłym akcentem tej imprezy było dla mnie to, że zostałem rozpoznany przez Asiczkę a czy inni ja rozpoznaja na fotkach poniżej?


Jadę na obiad. Wchodzę do knajpki o widzę Barszcza w towarzystwie …. Nieee.. Jabol to nie był. Jabol nie jest taki ładny.

Dzieki w imieniu Bożenki

joorg
03-10-2005, 20:30
a czy inni ja rozpoznaja na fotkach poniżej?
a co łona tam bedzie zimować, co se taką capecke futzaną ubrała jużci

joorg
03-10-2005, 20:44
a czy inni ja rozpoznaja na fotkach poniżej?
a cycuski tyz nicego sobie.... choć z bułecek

Lech Rybienik
03-10-2005, 22:15
Heh Tą tablicę to sam zakopywałem....
Lech

Xiro
04-10-2005, 01:04
a czy inni ja rozpoznaja na fotkach poniżej?

:mrgreen: :mrgreen: asiczkę "jak prawdziwą" na fotkach widać :mrgreen: :mrgreen:

Struna
04-10-2005, 02:35
Po drodze od wypału odprowadził mnie pies. Mały, czarny, wesoły ale nie dał się pogłaskać.
Znam jegomościa. To znany "przewodnik" z Łopienki. Nie wiem ile mu płacą w bazie za ściąganie turystów, ale na pewno za mało. W połowie września towarzyszył nam z cerkwi do bazy i potem z bazy do... Dołżycy, gdzie dopiero ponętna suczka odciągnęła go od nas ( bo już zaczynałem się martwić co z nim zrobimy na kwaterze w Cisnej ). W zasadzie można by jegomościa już zaliczyć do grona zakapiorów :lol: Nam dał się pogłaskać, ale przekupiliśmy go plasterkiem szynki.
Pozdrawiam
Struna