angie
15-11-2005, 01:05
Wyruszyliśmy z plecakami w dzikie ostępy bieszczadzkich połonin... Wstępując na ich święte ziemie próbowaliśmy wyrwać im ich najskrytsze tajemnice.. Lecz one miast się bronić ukazały nam całe swe piękno.. Upojeni pokorą chwili zegnaliśmy w ciszy odchodzący dzień... Byliśmy zdobywcami lecz całym sercem składaliśmy hołd tym górskim szczytom... Odkrywaliśmy każde swieże zdzbło trawy... każdą młodą gałązkę a wiatr wydawał się szeptać modlitwy ku ich chwale... Tam posród tej nieprzemijającej siły odnajdywaliśmy siebie... Tam ja odkrywałam dziką naturę mego towarzysza który prowadził mnie przez niebezpieczne szlaki.. Właśnie tam odnalazłam prawdziwą naturą ukochanego mężczyzny...
A.
Może ktoś jeszcze przeżył takie oświecenie?
A.
Może ktoś jeszcze przeżył takie oświecenie?