PDA

Zobacz pełną wersję : Bison & Królik Łinter Czelendż 2006



Bison
24-02-2006, 17:52
Grudzień roku 2005 okolice Wigilii... Małe miasteczko na Pomorzu zachodnim, gdzieś w centrum miasteczka Pub o wdzięcznej nazwie "69" , a w nim dwóch przyszłych leśników sączących powolutku piwko...
- Ty Królik... A co powiesz na Mały wypad w Bieszczady?- Zapytałem w zamyśleniu.
- Kiedy..?- Zainteresował się Królik.
- ... Nie wiem może jakoś w lutym?- Odpowiedziałem.
- Czemu by nie... - Odparł Królik.

Jakieś 1,5 miesiąca później wsłuchani w miarowy stukot kół mknęliśmy wehikułem marki PKP na południe na spotkanie z przygoda... A przygoda spotkała nas już wcześniej bo już w pociągu... Jak wiadomo nasze linie kolejowe nie nalezą do najbezpieczniejszych i tylko dzięki czujności Królika nie zostaliśmy pozbawieni naszego sprzętu przez grupkę mało przyjaźnie wyglądających panów :D Gdy jeden cichaczem otwierał drzwi od naszego przedziału Królik na nasze szczęście się obudził co trochę speszyło naszego osiłka... Który najprawdopodobniej zajął się przedziałem obok. A ja jak każdy Bison mam dość twardy sen i przespałem całą sytuacje :D Dalsza droga minęła bez problemowo i wylądowaliśmy w Rzeszowie u mego brata ( oczywiście dziękuje mu za gościnę). Niedziela minęła nam szybko na planowaniu trasy i rozmowach z Jabolem. Poniedziałek... dość wcześnie jak na mnie koło godziny 9:00 mknęliśmy Łajt Lajtnigiem na spotkanie z Bieszczadami. Brachol podwiózł nas do chaty w okolicach Baligrodu. Tam jednak nasze drogi się rozeszły.
- To co... Bywaj bracie. I trzymajcie się! - Powiedział Jabol
- Ty także się nie puszczaj...
On wsiadł do samochodu i odjechał. A my paląc papieroska wsłuchiwaliśmy się w tą bieszczadzka zimową cisze... Ale jakoś tak dziwnie mi się zrobiło. Pierwsza zima od naprawdę długiego czasu gdzie nie szlajam się po górach z Bratem… Ale nic to zostałem z równie dobrym kompanem jakim jest królik :) Papierosy się dopaliły i wzięliśmy się do pracy... Nazbierać drewna, napalić w kominku stopić wodę w proszku na herbatkę, zrobić jakąś pasze. A potem już tylko relax...Zeszyt w dłoń. Czytanie poprzednich wpisów. Królik zajął się drobnymi naprawami sprzętu. I standardowo męskie rozmowy...Kolacja herbatka, pecik :) I jakoś tak dość szybko zmógł nas sen...

Astra:)
24-02-2006, 18:01
Tylko się nie zacinajcie na długo chłopcy... Ja dziś wieczorem chętnie poczytam część dalszą. Bozon "Wenę trza lapać za rogi jak jest" :) w odpowiednim momencie też dopiszę się do historii :D :) Pozdrowionka dla Bizona, dla Królika :)
Astra

Krolik
25-02-2006, 13:04
Rano obudził mnie nie przyjemny chłód który musial sie zagnieździć w moim śpiworze i za cholere nie chcial z tamtąd wyjść. Albo on albo ja - pomyślałem i wygramolilem sie z "wyrka".
Pozniej rozpaliliśmy ogień w kominku ugotowaliśmy chińska strawe i zaczeliśmy sie pakowac. Poszlo całkiem sprawnie wiec jeszcze szybko posprzataliśmy w chacie i wyszliśmy na droge do Baligrodu...
Nudna strasznie była ta droga więc zeby przyspieszyć nasz marsz postanowiliśmy lapać stopa. Trasa ta nie jest zbyt uczeszczana ale chyba dopisywało nam szczescie bo o to za nami pojawił sie jakis wehikuł. Pomachalismy w jego strone i facet sie zatrzymal. Bizon podszedł do samochodu i grzecznie zapytał - Czy podrzuci nas pan do Baligrodu? Ale ja jade tylko do Zelmera - odpowiedzial facet. Bizon chwilke pomyslał i rzekł - No to trudno dowidzenia...
Patrzyłem na to z niedowierzaniem poczym chwyciłem sie za glowe. Bizon spojrzał na mój wzrok i zrozumiał swój błąd ale nie powiedział słowa... No powiedz to - powiedziałem. Ok, zpaprałem sprawe - powiedzial. Ruszylismy dalej, zatrzymujac sie jeszcze tylko w baligrodzie w sklepie w celu uzupelnienia zapasów jedzenia i zacnego tytoniu marki Red & White (wykrztusne).
Dalsza trasa miala prowadzić z Baligrodu przez Stężnicę Tyskową az do bazy w łopience. Trasa nie była trudna ale nam dala się we znaki. Pierwszy fragment drogi był odsniezony więc najgorzej nie było ale pozniej zaczelo być cięzko. Zastała nas noc ale my sie uparliśmy ze dojdziemy do tej bazy.
Zeszliśmy do cerkwi w Łopience która tak na marginesie wyskoczyła nam nieoczekiwanie pod nogi. A pozniej idac za radą spotkanego Tubylca zaczeliśmy sie wspinać stokówka do bazy. Zmęczenie dawalo nam sie juz powaznie we znaki, bądz co bądz nasza trasa nie byla krótka a my ludzie z połnocy nie przyzwyczajeni bylismy do takich opadów śniegu. Uśiedliśmy na skraju stokówki, Bizon wyciągał termos s herbata a ja postanowiłem póki jeszcze bylo mi w miare cieplo przejsc sie do przodu i poszukac tej bazy bo powoli konczyły nam sie pomysły gdzie to jest. Piełem sie spokojnie do góry gdy w krzakach zobaczyłem drewnianą budowlę... okazalo sie ze to latryny. Pomyślałem że skoro są kible to musi być gdzieś jakieś pole namiotowe. Ochoczo rzuciłem sie na polanke obok wychodków i... zanurkowałem po pas w snieg... ostatkami sił penetrował w nocy ta polankę ale brodzenie po pas w sniegu bylo dla mnie zbyt męczące więc sie wycofałem. Powiadomiłem Bizona przez radio że wracam i zawróciłem w jego stronę.
Gdy doszedłem do Bizona ustalilismy ze trzeba rozbijać namiot i nie ma co szukać tego po nocy. Tak tez uczyniliśmy... Troszke nam wolno szło bo pierwszy raz widzialem taki system rozbijania namiotu (bardzo dobry swoja droga, mimo ze namiot firmy tfu "campus").
Szybki posiłek i jeszcze szybsze zasypianie ZzZzZzzzzzz....
Tak minął dzień drugi

joorg
25-02-2006, 15:39
bardzo interesująco zaczynacie opis -- tak trzymać , wprawdzie "scenariusz" relacji zaczerpnięty od Anyczki i Astry ,ale jest OK - jak "załatwicie" z Dziewczynami "prawa autorskie " to już Wasza sprawa ??? myślę ,że na pewno to solidnie zrobicie.
Bizon, widać dobrą szkołę starszego Brata . Jabol możesz być dumny z Niego

natasha
25-02-2006, 18:12
Jabol możesz być dumny z Niego
Na tej samej zasadzie-Bizon może być dumny ze swojego brata :mrgreen:
Gdyby nie Królik na ławce,pomyślałabym, Bizon,że ubarwiasz relacje zdjęciami sprzed roku :wink:
Aha.No i następnym razem przebij opony w Łajt Łajtingu,coby Jabol- nie mając drogi powrotnej- został choć na tchnienie dłużej w tych swoich ukochanych górach...Aż żal słuchać tych jego westchnień potem..
No,chłopcy,do relacji marsz :!: :wink:

malo
25-02-2006, 19:01
...rozumiem że hpim0783.jpg - to widok na bazę studencką w Łopience?

Krolik
25-02-2006, 19:29
bardzo interesująco zaczynacie opis -- tak trzymać , wprawdzie "scenariusz" relacji zaczerpnięty od Anyczki i Astry ,ale jest OK

Ja tam z ich relacji nic nie czerpałem ale teraz przynajmniej to przeczytałem, a jest co poczytać
Pozdrawiam serdecznie Anyczkę i Astrę


...rozumiem że hpim0783.jpg - to widok na bazę studencką w Łopience?

No nie zupełnie...:) ja tu raczej widze Królika czytającego w nocy mapę, a do bazy studenckiej w Łopience z tamtego miejsca jest jeszcze spory hektar...

Jabol
26-02-2006, 18:26
mimo ze namiot firmy tfu "campus" Królik nie grymaś 8) bo następnym razem dam wam tylko łopatę do kopania jam noclegowych w zaspach 8)

Aha.No i następnym razem przebij opony w Łajt Łajtingu,coby Jabol- nie mając drogi powrotnej- został choć na tchnienie dłużej w tych swoich ukochanych górach... A Ty Gosiaczku nie podżegaj do bratobójstwa :lol: Bison ma jeszcze instynkt samozachowawczy... :)

Bison
26-02-2006, 22:28
bardzo interesująco zaczynacie opis -- tak trzymać , wprawdzie "scenariusz" relacji zaczerpnięty od Anyczki i Astry ,ale jest OK - jak "załatwicie" z Dziewczynami "prawa autorskie " to już Wasza sprawa ??? myślę ,że na pewno to solidnie zrobicie.

No.. scenariusz podobny troszkę. Wymuszony z powodu róznych miejsc zamieszkania królika i mojego... Ale mam nadzieję że dziewczyny nie mają nam tego podobieństwa za złe... :mrgreen: Dalsza cześć relacji już wkrótce.. Pozdrawiam

joorg
26-02-2006, 22:47
No.. scenariusz podobny troszkę.
ale to jest sprawdzony i bardzo dobry scenariusz ,a co tam wymuszony?? , nie ważne - a chodzi mi o to, że musicie to "oprzeć " o bar?? z Dziewczynami
ale za nim to nastąpi to piszcie ..

Astra:)
26-02-2006, 22:51
że musicie to "oprzeć " o bar?? z Dziewczynami
ale za nim to nastąpi to piszcie ..


hiehiehie
Piszcie koniecznie :)

Krolik
27-02-2006, 00:20
Królik nie grymaś bo następnym razem dam wam tylko łopatę do kopania jam noclegowych w zaspach

Mimo mojego wrodzonego urazu do produktów tej firmy przyznaje ze namiot spisywal sie bez zarzutu i jeśli chodzi o warunki zimowe to naprawde daje radę...

Ps. dzieki za ten dom na plecach:)

Lech Rybienik
27-02-2006, 10:21
No to od kibla do wiaty mieliście jakieś 100 m. Baza jest dobrze zamaskowana, zwłaszcza w zimie:D
Szef bazy :D

malo
27-02-2006, 11:53
No to od kibla do wiaty mieliście jakieś 100 m.
Eee.... tam, jak ja pamiętam to chyba nie 100 ale chyba tylko ze 30metrów (sorry że się z szefem spieram). Ale fakt, żeby znaleźć wiatę od strony kibla to musiałby się spierniczyć po skarpie przy schodkach i wturlać do niej siłą bezwładności.

Krolik
27-02-2006, 11:55
Baza jest dobrze zamaskowana, zwłaszcza w zimie:D

No... to by sie zgadzało:)
W sumie to troszke spenetrowałem ta polankę przy kiblach ale przy mizernym świetle diód LED mogłem sobie najwyżej ta baze wyobrazić. Zreszta naprawde byliśmy juz porządnie zmęczeni i jakoś wizja biegania po polankach, w śniegu prawie po pas nie napawała nas zbytnim optymizmem.
Postanowiliśmy rozbić dom i sobie wreszcie odpocząć

Następnego dnia dowiedzieliśmy sie jak blisko była wiata... ale nie uprzedzam faktów nastepna część relacji juz w drodze

Krolik
02-03-2006, 01:25
Dzień trzeci...
Rozpoczął sie dość późno. Jakoś wyjątkowo nie chciało nam się włazić z ciepłych i mokrych od skraplającej sie pary śpiworów. Bez pospiechu zjedliśmy śniadanie i przygotowaliśmy cieple napoje do termosów. Po dłuższej chwili zmagania się z własną psychiką udało się nam zmusić się do opuszczenia śpiworów i spakowania się. Nadszedł czas wyjścia z namiotu. Zaczęliśmy zakładać buty ale szybko sie okazało ze nie jest to takie proste, o ich sznurowaniu mogliśmy zapomnieć. Namiot zwinęliśmy dość sprawnie i po niedługiej chwili byliśmy gotowi do drogi. Jeszcze tylko pet przed wyruszeniem i idziemy...

Trasa jaką zaplanowaliśmy na ten dzień nie była ani długa ani trudna. Szliśmy szlakiem w kierunku Łopiennika aż do przełęczy. Tam stwierdziliśmy że nie ma co sie pchać na góre bo i tak na widoki nie było szans. Zaczęliśmy więc schodzić stokówką do Dołżycy.

Pierwszy odcinek drogi w dół był dość mocno odsłonięty więc śniegu było dużo a to skutecznie zmniejszało tempo marszu. Niżej było juz lepiej ale i tak szliśmy wolno. Zerwał sie silny wiatr i co chwile byliśmy bombardowani śniegiem spadającym z drzew.
W końcu dotarliśmy do Dołżycy i zaczęliśmy szukać miejsca na nocleg. Szliśmy i szliśmy a wizja kolejnej nocy w namiocie była coraz bardziej wyraźna.

-Cóż za ironia – pomyślałem, gdy juz po ciemku szliśmy przez Cisną. Co 50 metrów mijaliśmy tablice z napisem „Noclegi” a i tak nie mieliśmy gdzie spać. Skończyło się na tym że rozbiliśmy namiot jakieś 150 metrów od drogi na Żubracze.

W namiocie wpakowaliśmy sie do mokrych śpiworów zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.
No w sumie to jeszcze przed zaśnięciem wysłuchałem lamentów Bizona z powodu braku współpracy ze strony jego nowego telefonu marki sony-ericsson.
Mam własną teorię na temat tego sprzętu:
Mianowicie sądzę ze Bizona model posiada wbudowany altimetr a wysokość na której sie obecnie znajduje można obliczyć z ilości nie działających przycisków:)
Im wyżej wchodziliśmy tym mniej przycisków funkcjonowało prawidłowo.

Podsumowując:
-trzeba wczesniej wstawać i wychodzić na szlak
-sony-ericsson nie nadaje sie w Bieszczady
-popracować nad kondycją:)

Astra:)
02-03-2006, 08:18
ziuuuziuuuziuuu... Kurcze.... aż mi zimno :) jak sobie przypomne, jak zmarzłam w trasie do UG przez Rawki... w śniegu po szyję prawie... buuu... I kiedy w końcu zdążyłam na Czarta to zamówiłam pierogi, żeby "odtajać" :)

Żałuję, że nie mogłam z wami pomaszerować choć jeden dzień.
Piszcie, piszcie!
Pozdrawiam :)

Bison
02-03-2006, 18:39
Mianowicie sądzę ze Bizona model posiada wbudowany altimetr a wysokość na której sie obecnie znajduje można obliczyć z ilości nie działających przycisków

Model mojego telefonu w ogóle sie nie nadaje... niech beda przekleci ci którzy stworzyli Sony Ericsson-a...



Żałuję, że nie mogłam z wami pomaszerować choć jeden dzień.

Oj żałuj żałuj... Dziewczyno Takich dwóch jak nas trzech to nie ma ani jednego bo my chłopaki z Goleniowa :lol: ... Ale pamietaj że proponowałem wspólne łazegowanie :mrgreen:

Astra:)
03-03-2006, 02:25
No wieeem, wieeem... Musialam zostać- to już wiesz a druga sprawa... :) Ja ponoć chrapię w nocy (harcerze mi mówili :D :D :D :) Nie wytrzymalibyście w namiocie z Królikiem hahaha :) hihihihihi To się nazywa mieć "kobiecą broń" :)

Krolik
03-03-2006, 19:41
Ja ponoć chrapię w nocy (harcerze mi mówili
)

Moge sie założyć o żuberka że Twoje chrapanie to nic w porównaniu z Bizonowym wydawaniem odglosów tak strasznych, ze nie raz myslałem że własnie atakuje nas dzika horda barbarzyńców:)

natasha
04-03-2006, 00:42
Królik,Ty się lepiej zastanów czy oplaca się szarżować z tymi komentarzami a propos Bizonowego chrapania.Możesz już nie mieć szansy na wspólną z nim wędrówkę :) ja bym wcale nie marudziła.Taki Bizon w śpiworku..... :mrgreen:

malo
04-03-2006, 01:07
Taki Bizon w śpiworku.....
....niż gołąb na dachu?

natasha
04-03-2006, 01:08
Toż to jawna nadinterpretacja!! :mrgreen:

Krolik
04-03-2006, 01:37
Nie wiem jakiesch słów musiałbym tu użyc żeby Bizon sie na mnie obraził. Znamy sie nie od dziś, wiele kilometrów razem przeszliśmy i mieliśmy wiele przygód. Mogę smiało powiedzieć że jest to najlepsza osoba do wędrówki jaką znam.
Zamachy na siebie juz mamy za sobą wiec chyba nie grozi mi nic z jego strony:)

malo
04-03-2006, 02:02
Zamachy na siebie juz mamy za sobą wiec chyba nie grozi mi nic z jego strony:)
Zamachy?
No no... Ciekawie sie zapowiada.

Astra:)
04-03-2006, 04:37
No nie wiem, Królik... Ponoć "daję czadu" :D :D :D Harcerze mi m.ówili, że prawie cały miesiśąc spię jak Aniołek... Ale conajmniej raz w miesiącu (czyli raz na dwie nasze harcerskie wyprawy kiedyś) Czart jakiś we mnie wstępował:) i chrapię jak... Bizon???!!!??? :D :) :) :)

bertrand236
04-03-2006, 22:05
Poszlo całkiem sprawnie wiec jeszcze szybko posprzataliśmy w chacie i wyszliśmy na droge do Baligrodu...

Rozumiem Waszą skromność, więc dopiszę jeszcze cóś o chatce. Zostawiliście tam WSPANIAŁY zeszyt wpisownik i za to Wam serdecznie dziekuję - mam nadzieję, że w imieniu wszystkich bywalców tego miejsca.
Pozdrawiam

Bison
06-03-2006, 18:06
Taki Bizon w śpiworku.....

Yyyy... To chyba komplement. Dziekuje.. :)



Mogę smiało powiedzieć że jest to najlepsza osoba do wędrówki jaką znam.

To chyba też komplement... chyba sie zaczerwieniłem... :mrgreen:

Bison
06-03-2006, 20:25
Dzień 4

Poranek... jak zawsze ciężko wyjść z ciepłego śpiworka. Ale cóż trzeba... Szybkie śniadanie, herbatka w termos i czas się zbierać. I znów problemy z zakładaniem butów i stuptutów... :D Za to składanie namiotu poszło nam jeszcze szybciej niż dnia poprzedniego. Więc garby na plecy i w drogę... Po dojściu do Cisnej postanowiliśmy zajść do jakiegoś baru w celu rozmrożenia butów i... przy okazji wypiciu jakiegoś piwka :P Wchodzimy do baru i przywitało nas pytanie:

-Co chłopaki... Dużo śniegu w górach?
-No jak widać trochę dosypało. -odpowiedział Królik otrzepując sie jeszcze ze śniegu...

Kupiłem piwko zasiedliśmy przy stoliku... Do tego papierosek. Po prostu dużo dobrze... :lol: Po chwili oczywiście zaczęła sie wymiana zdań z tubylcami:

-A wy co chłopaki tak po tych górach łazicie??- Zapytał jeden z tubylców siedzących stolik obok.
-My chłopaki z północy w końcu prawdziwa zimę chcieliśmy na własne oczy zobaczyć- odpowiedział Królik
-A teraz to gdzie macie zamiar się udać? -zapytał kolejny
-Planujemy jakoś dojechać do Ustrzyk a potem gdzieś w Bieszczady wysokie- odpowiedziałem
-Gdzie się w wysokie Góry pchają! Pozamarzacie tam. Ja pracuje w GOPR-e. Nie jednego takiego jak wy z gór ściągałem!- Odpowiedział tubylec.

Stwierdziliśmy ze nie warto się spierać i usiedliśmy koło pieca. Ja walczyłem z telefonem
-Ku@#$%...! Pie..@#$ ! -Nerwy mi puściły
Co za cholerny telefon...- Poddałem sie...Wyłączyłem go i schowałem na dno plecaka.

Wtem do baru wkroczył starszy brodaty facet...

-O! Władek przyszedł. Władek wam powie... On ma złota blachę. Władek powiedz chłopakom oni w góry chcą iść...

Władek podszedł do nas, przywitał sie i zapytał:
-Chłopaki macie namiot
-Mamy – odpowiedział Królik
-Macie śpiwory?
-Mamy- odpowiedziałem
-A jakiś sprzęt alpinistyczny macie?
-A mamy- odpowiedzieliśmy zgodnym chórem
-To idźcie w cholerę...- I przysiadł sie do tubylców

Lekko zaskoczeni rozmową dopiliśmy piwko pogadaliśmy z pracownikiem baru no i znów w drogę... Jeszcze tylko małe zakupy w sklepie. Kobieta trochę dziwnie na mnie patrzyła kiedy poprosiłem o bochenek chleba i denaturat :D Potem to juz tylko autostop. Całkiem sprawny zważywszy na porę roku i nas dwóch z plecarami....Dojechaliśmy do Kalnicy i dalej na własnych nogach. Na wysokości tabliczki oznajmującej dojście do Smereka zamajaczyła mi na drodze sylwetka samochodu...A że ja dobry ślepak jestem to dopiero po chwili:

-Iras! Uratowani! - Od razu uśmiechnęła mi sie morda :D

Miałem rację. Nasze szczęście że akurat w góry wybrał sie Iras z Astrą. Zatrzymali się przywitaliśmy się ciepło i zostaliśmy zabrani na pokład krążownika< wielkie dzięki ci za to Iras>. W czasie jazdy wymiana planów na kilka następnych dni.. <Szkoda że się nie pokrywały..> Dojechaliśmy do Ustrzyk. Zaparkowali „Pod Caryńską”. Chwila rozmowy i czas sie żegnać... Jeszcze tylko zdjęcie na dowidzenia i poszliśmy każdy w swoją stronę. Wyszliśmy kawałek za Ustrzyki robiło sie juz szaro... Stwierdziliśmy, że pora rozejrzeć sie za noclegiem. Po kilku chwilach oczom naszym ukazała nam sie nie do końca wspaniała drewniana wiata :D Po majstrowaliśmy przy niej chwilę z plandeką i wyszedł z tego całkiem miły domek... Kolacja, herbatka, i w końcu spać...

-Dobrej nocy Króliku...
-Dobrej nocy Bizonie...

I odpłynęliśmy w krainę snu... Niestety początek nocy nie był dla nas zbyt dobry...

Wtem! Obudził mnie jakiś hałas, ktoś rozbrajał nasz domek!... Poczułem się jak Kłapouchy któremu Tygrysek rozbrykiwał domek... :D

-Wstawać! Straż graniczna! - Usłyszeliśmy krzyk...
-Dokumenty!- usłyszeliśmy drugi głos...

Nad nami stało dwóch strażników.

-Dokumenty! - pośpieszali nas...

Królikowi całkiem sprawnie poszło odnalezienie portfela z dokumentami. Mnie nie za bardzo... Za nim doszło do mnie co sie dzieje i za nim znalazłem okulary minęło trochę czasu...

-Co wy tu robicie -zapytał jeden ze strażników
-Do póki Panowie nie przyszli to spaliśmy – Odpowiedział grzecznie Królik
-A nie zimno wam tak spać?
-Dopóki Panowie nie przyszli było mi całkiem ciepło- Równie uprzejmie jak Królik odpowiedziałem.
-No to możecie sie juz powoli zbierać...
-A nie możemy poczekać do rana? - zapytałem
-Możecie... ale będziecie musieli zapłacić mandacik...

Jak dla nas był to dość mocny argument i długo nam nie trzeba było mówić. Pozbieraliśmy graty wrzuciliśmy je do plecaka< bo nie można było nazwać tego pakowaniem> Rzut oka na godzinę 23:30... Jeszcze pecik... Zadzwoniłem do Astry z pytaniem czy znajdzie sie jeszcze tam jakieś miejsce dla nas. Powiedziała ze coś sie znajdzie...więc garby na plecy i do Ustrzyk :D . Doszliśmy na miejsce gdzie siedziała już Astra z Irasem i jakimiś bliżej mi nie znajomymi ludźmi... Chwila na gadanie , opowiedzieliśmy nasz historie i zaprowadzili nas na górę... W pokoju jeszcze kilka chwil na rozmowę z Astra i Irasem. Jednak było nam pisane trochę dłuższe spotkanie z nimi:) Zalegliśmy w łóżkach i nawet nie zauważyłem jak zmógł mnie sen....

malo
06-03-2006, 20:44
-Możecie... ale będziecie musieli zapłacić mandacik...
A to wpierw mogliście zapytać w jakiej kwocie, bo może by się nawet kalkulowało. Czasem jak są ludzcy pogranicznicy to dadzą najniższy możliwy dla całej ekipy. Ja kiedyś tak trafiłem w Dołżycy, że w przeliczeniu na grupę wyszło taniej niż pole biwakowe. Chyba w 97` dostaliśmy 20zł na 8 osób. Od obowiązku oni odstąpić nie mogą, ale.....

irek
07-03-2006, 13:30
Powiedziała ze coś sie znajdzie...więc garby na plecy i do Ustrzyk Very Happy . Doszliśmy na miejsce gdzie siedziała już Astra z Irasem i jakimiś bliżej mi nie znajomymi ludźmi... Chwila na gadanie , opowiedzieliśmy nasz historie i zaprowadzili nas na górę... W pokoju jeszcze kilka chwil na rozmowę z Astra i Irasem. Jednak było nam pisane trochę dłuższe spotkanie z nimi:) Zalegliśmy w łóżkach i nawet nie zauważyłem jak zmógł mnie sen....

I nie przeszkadzało im nawet równomierne, ciche jak piła motorowa bieszczadzkiego drwala pochrapywanie Astry :twisted:

długi
07-03-2006, 14:26
I nie przeszkadzało im nawet równomierne, ciche jak piła motorowa bieszczadzkiego drwala pochrapywanie Astry Twisted Evil

Iras, jesteś niepoprawny!!!
Jak możesz ogółowi przekazywać tak intymne sekrety (?) Astry
To się nie mieści w konwenansie i konwencji, nie wspominając o konsensie :lol:
Długi

Bison
07-03-2006, 14:58
I nie przeszkadzało im nawet równomierne, ciche jak piła motorowa bieszczadzkiego drwala pochrapywanie Astry

heh! Jak dobrze pamietam to ty również dałeś niezły koncert... :mrgreen:

Astra:)
07-03-2006, 17:59
I nie przeszkadzało im nawet równomierne, ciche jak piła motorowa bieszczadzkiego drwala pochrapywanie Astry

:evil: :roll: :twisted: A ja myślałam, że Ty mi sprzymierzeńcem... a poza tym, no w tę noc chyba nie chrapałam (nic mi o tym nie wiadomo. To było 2 nocki później :) Już po CZART GRANIU :) :) :) No wtedy to wiem, że pochrapywałam ostro :D :roll: :lol: :D 8)

[quote="długi"]Iras, jesteś niepoprawny!!!
Jak możesz ogółowi przekazywać tak intymne sekrety (?) Astry
To się nie mieści w konwenansie i konwencji, nie wspominając o konsensie
Długi

Długi... Chrapanie to podobno gwarant dobrego, głębokiego snu :) ja tam nic nie wiem o chrapaniu :) Nic mi nie przeszkadzało :) :twisted: :roll: :lol: 8) :mrgreen:

Krolik
08-03-2006, 12:42
A to wpierw mogliście zapytać w jakiej kwocie, bo może by się nawet kalkulowało. Czasem jak są ludzcy pogranicznicy to dadzą najniższy możliwy dla całej ekipy

Szczerze mówiac ja byłem w zbyt dużym szoku zeby sie z nimi targować

Krolik
11-03-2006, 11:21
Jako ze Bizon pisząc relacje z dnia czwartego mial klopoty z plytą ze zdjęciami chciałbym uzupełnić braki i tym samym dodaje zdjęcia z czwartego dnia łażenia w Biesach

Astra:)
11-03-2006, 19:13
Bezdomny juz Bizon pakuje dobytek... po odwiedzinach SG

Cholerka... Ciężka musiała to być pobudka... Auuułć... :(

Bison
13-03-2006, 20:31
Cholerka... Ciężka musiała to być pobudka... Auuułć...

Heh! Na tym zdjęciu jeszcze śpie... :mrgreen:

Bison
26-04-2006, 00:28
Nie wiem czy ten post jeszcze kogos interesuje ale nie lubie zostawiac niedokonczonych spraw...

Nastepnego dnia skoro swit(kolo 8:00) spakowali my sie i wyruszyli dalej... Poczatkowo droga malo ciekawa autostop do Mucznego, tam male zakupy, pecik i mozna ruszac... Dla tzw.chatkowiczow wiadomo gdzie nas nogi same prowadzily :D Co nas zdziwilo na samym poczatku ze droga prowadzaca w strone chatki zostala oznaczona jaskrawo zielonymi naklejkami na drzewach. A snieg pod naszymi stopami zostal ladnie ubity przez jakichs milych narciarzy wiec skorzystalismy z ich sladow. Nasze niezwykle przebiegle umysly nie mogly dojsc w jakim celu ktos tak pieknie po przyozdabial te drzewa ( a tak w ogole to jestem ciekaw czy posciagal to pozniej). Po jakiejs godzince czy godzince z hakiem doszlismy do znajomej polanki gdzie minal nas nizbyt rozmowny Pan narciarz... Jedyne co nam powiedzial to to, ze podeptalismy slady i organizator nie bedzie zadowolony...Niezwykle sie tym przejelismy razem z krolikiem :D No coz zycie... Po jakichs kilku chwilach doszlismy do chatki ktora na szczescie nie zrobila nam zadnego psikusa i stala dokladnie w tym samym miejscu co zawsze :D Klimatyczna jak zawsze... Nikogo w srodku drewna nazbierane posprzatane za co dziekuje poprzednikom. Tak wic co by nie zepsuc tego klimatu wyciagnelismy zacne Piwo marki "Zubr" oraz rownie zacne gwozdziowe papieroski...Kominek grzeje w plecy widoczek za oknem robi dobrze w oczy...Chcialo by sie zeby ta chwila trwala wiecznie :D Zaczelo robic sie juz szarowo za oknem kiedy uslyszelismy glosy zblizajace sie do chatki. Zawitalo w skromne progi chatki dwoch pozytywnych kuzynow. Ugoscilismy ich jak najlepiej potrafilismy herbatka i mojej roboty ryzem z sosem... Tylko nie wiem czemu tego drugiego odmowili. :D Po rozmowie z nimi dowedzielismy sie ze te karteczki na drzewach byly oznaczeniam trasy dla zawodow narciarskich. Trasa przechodzila przez przelecz niedaleko chatki... Po naszych glowach zaczely krazyc przebiegle mysli...Ale o tym pozniej :D

Ps. Przepraszam za bledy ale mam problem z komputerkiem... :D

Doczu
26-04-2006, 08:32
Nooo już myślałem że zapomnieliście kontynuoować rozpoczety wątek ;-)

Lech Rybienik
26-04-2006, 09:10
Hehe..
Jak ktoś podepcze założony slad narciarski, to potem rzeczywiście się parszywie jedzie.
Zwłaszcza Czesi są drażliwi w tym temacie.
Lech

zillo
26-04-2006, 09:23
Domyślam się co będzie dalej. Bison, przełozyliście zielone kartki, zalozyliście nowy ślad narciarski i nagle zawody mialy metę za Sanem. Zgadza się :?:

bertrand236
26-04-2006, 12:12
Nie spodziewam się, żeby chciało im się aż za San nosić te kartki. Za daleko.. Ale czekam z niecierpliwością.
pozdrawiam

Bison
26-04-2006, 14:12
Dorzucam kilka zdjec bo wczoraj mialem problemy.

Bison
26-04-2006, 14:55
Nie spodziewam się, żeby chciało im się aż za San nosić te kartki. Za daleko.. Ale czekam z niecierpliwością.
pozdrawiam

Masz racje Bertrandzie :D Ja z natury leniwy jestem...

Nastepnego dnia Bieszczady przywitaly nas piekna sloneczna pogoda az milo bylo wychodzic ze spiworka... :D Po malym sniadanku zrobilismy kawe wyszedlam przed chatke ladowac swoje wewnetrzne baterie bieszczadzkim widokiem... W trakcie moich kontemplacji do moich uszu dobiegl pierdzacy odglas silnika skutera snieznego. I po chwili zobaczylem skuter strazy granicznej z jednym straszakiem:) na pkladzie i drugim straszakiem biegnacym za nim... :D Juz zaczalem szukac po kieszeniach dokumentow coby dac panom straszakom, a oni o dziwo podali mi reke i zapytali sie czy moga sie ogrzac. No jasne nie ma problemu :D Poczestowalismy ich herbatka, pogadalismy spalilismy papieroska i straszaki stwierdzily ze musza juz jechac. I po chwili przed chatka rozegrala sie walka pomiedzy straszakami a potworem znanym blizej pod nazwa"skuter sniezny". Posypaly sie przeklenstaw, bestia nie miala zamiaru opuszcac tak pieknych okolic i jezdzila sobie w te i na zad... :D Po kilku minutach jednak skapitulowala i znow zobaczylem jak jeden straszak mknie pod gorke na skuterze a drugi za nim biegnie... :D Kolo godziny 10 postanowilismy wdrazyc nasz plan wymyslony poprzedniego dnia w zycie... tak wiec zabaralismy ze soba kilka kartek i laweczke z chaty i ulokowalismy sie na przeleczy kilka metrow od trasy zawodow... Sloneczko milo grzalo pozostalo nam tylko czekanie na pierwszych zawodnikow...Dlugo czekac... Po kilku chwilach zaczeli nadjezdzac pierwsi zawodnicy. Na to my wyciagnelismy nasze ponumerowane karteczki i przystapilismy do oceny Zawodnikow. Punktowany byl styl jazdy, szybkosc na wirazu oraz wyglad zewnetrzny( to ostatnie dotyczylo jedynie wysportowanych zawodniczek) Ogolna konsternacja na ich twarzach udzielila nam sie naprawde dobrym humorem :D Jedni jeszcze w pedzie wykrzykiwali swoje numerki, drudzy starali sie przy nas zatrzymac ale ponaglani naszymi wykrzykiwaniami pedzili dalej pod gorke. Po calej zabawie pozegnalismy sie z "kuzynami" ktorzy musieli wracac do Mucznego. A my wrocilismy do chatki i zajelismy sie noramalnymi chatkowymi sprawami czyli zbieraniem i rabaniem drewna...Zostalo nam juz potem tylko czekanie na Harnasia i Anyczke...

Doczu
26-04-2006, 15:13
I po chwili przed chatka rozegrala sie walka pomiedzy straszakami a potworem znanym blizej pod nazwa"skuter sniezny". Posypaly sie przeklenstaw, bestia nie miala zamiaru opuszcac tak pieknych okolic i jezdzila sobie w te i na zad...
No taaa - to ja już wiem dlaczego tak zorana była ścieżka przy chatce, jak tam dotarłem.
Myśle sobie kurcze czołg jakiś tu jechał czy BWP. A to skuter. No proszę.

bertrand236
26-04-2006, 15:16
Ja z natury leniwy jestem...
Wiem, nawet Ci się na piwo do Poznania nie chce wpaść....
Ale będę czekał do upadłego
pozdrawiam

Bison
26-04-2006, 16:11
Ja z natury leniwy jestem...
Wiem, nawet Ci się na piwo do Poznania nie chce wpaść....
Ale będę czekał do upadłego
pozdrawiam

Nie to ze nie chce drogi Bertrandzie... :D Po prostu jakos tak wychodzi ze nie ma kiedy. Ale koniec maja poczatek czerwca powinieniem sie zjawic w Pyrlandii...
Pozdrawiam

Krolik
10-05-2006, 12:21
No i przyjeżdżam sobie z długiego weekendu w Biezczadzie i widze ze Bizon zabrał sie za kończenie tego watku... i bardzo dobrze bo ja jestem bardziej leniwy niz on:)
Odwiedzilem sobie teraz chate pod O. i spedzilem tam dwa bardzo mile dni. Nastawiony byłem na chmary ludzi w chacie bo wiadomo... długi weekend i te sprawy, ale naszczescie nikogo nie bylo. Fajnie bylo popatrzec jak wyglada tamto miejsce wiosną. Do zebrania wszystkich pór roku brakuje mi tylko jesieni ale kto wie, moze w tym roku uda sie to naprawic.

No a na koniec maly apel do częstych bywalców chaty. Otóz mój telefon kom. ma chyba takie same ciagoty podróznicze jak ja i postanowił sam sie gdzies udac. Wyskoczył wiec mi z kieszeni w okolicy strumienia kolo chaty:) Troszke mi go brakuje wiec jezeli znalazlby ktos niebiską nokie to niech sie odezwie to sie jakos dogadamy...

Ps. Doczu czytałem twoj wpis z zimy i bardzo załowałem ze sie nie spotkalismy... mam nadzieje ze bedzie jeszcze okazje zeby pomóc ci w opróznianiu zawartosci twojego plecaka, zebys juz nie musial sam tego robic:)

Pozdr

Doczu
10-05-2006, 13:05
Ps. Doczu czytałem twoj wpis z zimy i bardzo załowałem ze sie nie spotkalismy... mam nadzieje ze bedzie jeszcze okazje zeby pomóc ci w opróznianiu zawartosci twojego plecaka, zebys juz nie musial sam tego robic:)
No ja tez mam taką nadzieję, ponieważ następnego dnia moje samopoczucie, po spożyciu tej ilości było dalekie od komfortowego, ale co tam. Najgorsze było, że nie było do kogo geby otworzyć :-(