PDA

Zobacz pełną wersję : TERAZ JA, TERAZ JA!!! czyli moje szllajanie się po Biesach!



Barnaba
06-05-2006, 09:33
Dzień Pierwszy!

Wyjechałem pociągiem o 16:35. Pociągi TLK (Tanie Linie Kolejowe) wyszły mnie dużo drożej niż zwykły pośpiech. TLK okazało się być ofertą Inter City. Poznań- Zagórz (do Krakowa IC) kosztowało mnie 55,56 zł. Do Krakowa przejazd był obleśny. W przedziale trafiła mi się jakaś matka z córką. Córka non- stop coś jadła. Od razu wyczułem jak się skończy obżarstwo 4 letniego dzieciaka. Nie wiedziałem czy katastrofa nadejdzie z góry czy z dołu. Oszczędzę szczegółów- dywan w IC śmierdział już od Wrocławia.

Kraków jak zwykle okazał się nie przygotowany na takiego jak ja dostojnika z Poznania. Na miejscu byłem o 22:48 a przechowalnia bagażu czynna do 22:00. Nie ma jak to zorganizowana pomoc dla turysty. Na mieście osiadłem w kafejce internetowej na Floriańskiej, ostatnie chwile na gg i skype, bo kafeja czynna do 24:00. Pozostała mi już ostateczna miejscówka: Mc Donald. Do godziny 2:09 (odjazd) jakoś mi zeszło.

W pociągu zgadałem się z jakąś śmieszna ekipą 2 dziewczyn i ich facetem. Nic już nie spałem......

Barnaba
06-05-2006, 09:34
Dzień Drugi!

W Zagórzu wpakowałem się do busa jakiegoś niezależnego przewoźnika. Po chwili jazdy stanąłem na placu przed brakiem PAVULONU- no bo jak można stanąć na placu przed PAVULONEM skoro go tam nie ma? W Siekierach siedział sobie Rysiu - poeta. Jeszcze przed wspólną pogawędką zasięgnąłem języka u barmana. "Budka rozjebała się jak ją przesuwali" usłyszałem. Wersja Rysia była nieco bardziej stonowana, ale fakt faktem PAVULON ma być po stronie przeciw położnej, ma być większy i w ogóle... Niebawem w Siekierach pojawił się Pan Potocki (z żoną ...) , a na stole ujrzałem, sam nie wiem kiedy ale był..... plan na Bieszczadzkie Anioły. Tak tak, kolejny spęd ludzi pełnych nadziei "że będzie lepiej" jest już w planach. Sam zignoruję tę imprezę.
Z Cisnej wyruszyłem w kierunku Diabligrodu PKS`em. Dla dobra miejsca nie napiszę dokładnie którędy i jak..... (bo po co?) Po jakimś czasie marszu zobaczyłem pędzącego maluszka "Carpatian Bison Project" Żubr jechał do miasta. Poznałem Teresę- taka miła brunetka. Zabrałem się więc z Żubrem do miasta, po paliwo (to do picia i do pędzącego maluszka).
Na miejscu, w chatce była Kamila- kolejna miła postać. Ledwo otworzyłem piwo w drzwiach pojawił się Wojtek z tajemniczą dziewczyną, ma na imię Agata. Chwila rozmowy i już odkryłem nowe zastosowanie pudełka do filmu foto- Świetnie nadaje się do "dozowania" mojego wysoko procentowego bimberku.
Jak tam wszystko idzie płynnie.... Może przeginam, ale bardzo, bardzo lubię tam przebywać, głównie dzięki ludziom, których tam spotykam. Nikt nigdy nie idzie sam po drewno, nikt nie rąbie sam, nikt sam nie rozpala, i nikt nie prosi o pomoc- tak wszyscy sobie pomagają i są niedaleko, choćby z chłodnym piwkiem. Zasmuciło mnie jedynie to, że nieopodal, zaczęli działać drwale. Tak jakoś łyso się zrobiło- szkoda. Nie długo po rozpaleniu ogniska przyszła jakaś ekipa ...... która od razu wbiła się na strych i patrzyła na nas z góry. Żubr próbował uskutecznić zamianę ciutki bimberku na wino, ale współlokatorzy "z góry" średnio rozmowni byli- tylko kiwali głowami. Po południu przyszli jacyś turyści, matematycy jacyś czy coś, ja tam nie wiem, poszli sobie chwiejnym krokiem po paru godzinach.
Wieczorem rozdziewiczyłem (roztoporzyłem) mojego fiskarsa. Zupełne realia rżnięcia:) Można sobie zdrowo pociupać hihi
Wieczór..... kanapki.... bimberk..... jedyna na świecie herbata, .... świecące w blasku płomieni oczy, .... żarty i rozmowy- dla tego właśnie jadę w Bieszczady

zillo
06-05-2006, 09:45
A co się stało z Twoją ekipą :?: Piszesz tak, jakbyś szedł sam.

Barnaba
06-05-2006, 09:46
właśnie produkuje..... moment

Barnaba
06-05-2006, 10:00
Dzień Trzeci!

Trzeciego dnia Wojtek z Agą obudzili mnie baaardzo wcześnie, zbyt wcześnie. Pospałem sobie jeszcze zwinąłem bajzel, po bimberku i heja poszedłem poprowadzić moją kolonię przez Bieszczady. Do Cisnej zabrał mnie jakiś miły Jegomość, którego imienia nie pamiętam- pewnie przez zalegający bimberek. W Cisnej ekipa już była. Grzechu, jego kuzyn Marcin, jego dziewczyna Milena, Dugi i jego dziewczyna Monika, jej kolega Mateusz, Anka i Tomasz. Już w Poznaniu wiedziałem że zbyt wiele tego jak na moje słabe serce :)
W Siekierach znaleźliśmy dla siebie trochę miejsca, kupno piwa naraziła moją cierpliwość na duuużą próbę. W końcu wyruszyliśmy na Łopiennik. Czułem jak z każdym krokiem uchodzą ze mnie wczorajsze i dzisiejsze gramy trunków wszelakich.
Na Łopienniku było średnio, ot uwaliliśmy się na trawie, popijaliśmy piwo i drzemaliśmy sobie.
PRZYGODA, jak to ja, jeszcze nigdy nie zszedłem z Łopiennika do Łopienki szlakiem., nawet już się tym nie przejmuję. No niby czym się przejmować skoro było pięknie? Najpierw strome zejście w dół ok 20 minut, a następnie postój w jarze przy potoku. Spojrzałem na mapę, stwierdziłem, że przechodzenie przez kolejne jary mija się z celem. Wspólnie zadecydowaliśmy, że idziemy potokiem. Po 2 godzinach wędrówki sytuacja zaczęła nas przerastać: potok znacznie zyskał na sile, a brzegi jaru były co raz to bardziej strome, ekipa zaczęła się rozciągać. Ale przecież było tak pięknie.... Na postoju stwierdziłem, że na każdym potoku prędzej czy później jest jakiś most, a na moście droga, która gdzieś prowadzi. Kolonia zaczęła kręcić nosem, jedynie Mateusz był wniebowzięty. Część stwierdziła że lepiej wydostać się z jaru i iść górą- zniknęli niespostrzeżenie. W pewnym momencie potok przecięła droga leśna. Zebraliśmy się, i okazało się że nie ma Dugiego i dziewczyny. Zaczęło szarzeć, kropić, ale było tak bardzo pięknie. Z boków jaru biła woda, piękne powalone kłody- już bez wartości opałowej, ale tak cudownie porośnięte mchem.... Dugi z Moniką woleli tego nie widzieć, i tylko cha się tym nie przejmowałem. Marcin zaczął mieć do mnie pretensje, że wyrżnął nogą w kamień.... jakoś tak niezdrowa atmosfera była. Było PIĘKNIE.
Podjeliśmy decyzję, że idziemy do Łopienki do bazy- może tam będzie Dugi ze swą lubą.

Barnaba
06-05-2006, 10:10
Dzień Trzeci! - wieczór

W bazie w Łopience byłem tylko raz, i to dawno. Trafiliśmy tam niemalże przypadkiem, na przełaj po krzaczorach- tak jak to się łazi po Bieszczadach najlepiej. Na miejscu był już Dugi z Moniką. Większość była zła na Dugiego, chcieli aby wykonał on jakąś "karę zaległą". Przez resztę pobytu miał do wykonania różne prace w imię "kary zaległej". Wieczorem przy kominku zrobiliśmy sobie coś do zjedzenia Dugo z Moniką, i Marcin z Mileną nie tracili czasu na zbytnie rozkoszowaniem się atmosferą, widokami i w ogóle- zamknęli się w namiocie i tam doświadczali miękkości traw Bieszczadu. W wiacie na bazie ekipa 19 osób z jakiejś organizacji "Przewodników Beskidzkich" skutecznie przypominała mi ogniska sprzed kilku lat na obozach. Szlagiery Gintrowskiego, Kaczmarskiego, czy zwykłe takie piosenki.... miło było posłuchać. Do kominka przysiadła się jakaś dziewczyna.... stwierdziłem że skoro oni są z koła przewodników, to ja wolę chodzić bez przewodnika:)
W nocy padało, a powietrze było tak wilgotne, że buty, które wieczorem były lekko wilgne, rankiem okazały się całkiem mokre

Barnaba
06-05-2006, 10:22
Dzień Czwarty!

Rano w Łopience suszyliśmy się. W czasie suszenia butów ciuchów, namiotów i w ogóle wszystkiego wysłuchaliśmy, moim zdaniem wybitnie dziwnych poglądów "Niedźwiedzia" na temat leśniczych, myśliwych turystów i w ogóle. Gdybym tam siedział tyle czasu pewnie też bym zdziwaczał i doszedł do podobnych wniosków co on. Zepsuty statyw zostawiłem w bazie- odwrócony może służyć za suszarkę. Z Łopienki wyszliśmy o 14:00. Na parkingu (płatnym) zostawiliśmy śmieci i podążyliśmy na sine wiry. W międzyczasie Dugi zaproponował mi "herbatkę miętową"- to był podstępny bimber. Nie powiem gdzie nocowałem- no bo po co. Ci co wiedzą, to wiedzą, a ci co nie wiedzą niech niewiedzą. Miejsce ustronne, spokojne, ciepłe.

wojtek legionowo
06-05-2006, 10:34
Witam.
Tym jegomościem jak to ładnie okrerśliłes byłem ja .
Mnie równiez miło było Cię poznać,szkoda,że droga była taka krótka i nie było czasu zatrzymać sie i wysączyć trochę płynu który wiozłem w bagazniku
Pozdrawiam i czekam na dalszą relację zTwojej wyprawy,napewno nie tylko ja.

Barnaba
06-05-2006, 10:41
Dzień Piąty!

Kolejny dzień zaczynał się baaardzo długo. Ludzie wstawali chyba z 4h. Najpierw Mateusz i Grzechu, na końcu Marcin. Ci co najaktywniej spędzali wieczór byli najbardziej zmęczeni. Sam rano miałem problemy, ale nie byłem w najgorszym położeniu (może uratował mnie mój bebeszek). Wyszliśmy o 11:00. Kiedy zaszliśmy na Rajskie mieliśmy za sobą już ulewę. W Rajskiem poszliśmy na "rożen". Kury nie było. Był bigos i piwo. Piwo było pycha, a bigos okazał się pułapką która wywiodła mnie w krzaki. Część ekipy poszła do Zatwarnicy drogą, natomiast ja Grzechu i Marcin poszliśmy na Tworylne.
Na Tworylnem było pięknie. Lepiej niż w lipcu, czy kiedykolwiek indziej kiedy tam byłem. Trawa była jeszcze bardzo niska, można było wszystko dobrze zobaczyć. Znalazłem to i owo, czego przy wysokiej trawie nigdy bym nie znalazł. Niesamowite wrażenie wywarły na mnie tamy bobrowe. Jeśli ma się ochotę- można na nie wejść. Z daleka widać też żeremia- chyba tak się nazywa "mieszkanie bobrów". Głębokie bagna na Tworylnem opisywane przez "Niedźwiedzia" w Łopience, okazały się nieco podmokłym błotem. W udaliśmy się w stronę Sanu. Woda na Sanie okazała się lodowata- ale nie - nie do przejścia.
Potem było już tylko zapieprzanie do Zatwarnicy- w pocie i deszczu. W międzyczasie zadzwonił Tata, i wyznałem prawdę -> byłem "wyjebany jak koń po westernie".
Do Zatwarnicy doszliśmy przy świetle księżyca. Cały poobcierany i poodparzany. Piwko, czekolada i nyny

Barnaba
06-05-2006, 11:26
Dzień Przed Ostatni!

Głównie za moją namową, i przez wzgląd na moje i innych dupsko zostaliśmy w Zatwarnicy. Część wyszła na Wetlińską, ale tylko jedna osoba wróciła w czasie wiarygodnym (w 2h się nie da tam i nazad), ja z Tomaszem i Mateuszem wypełniliśmy kieszenie piwem i poszliśmy na Hulskie. Przed namiotem zrobiłem łyżkę- którą potem zgubiłem. Wypiliśmy piwko i poszliśmy wzdłuż potoku do Zatwarnicy. W Zatwarnicy spotkałem Wojtka. Tak się stalo że Grzechu i Marcin obrzydzili Wojtkowi wspólne przebywanie. Marcinowi nagle okazało się niewygodnie. Spakowaliśmy się i poszliśmy z Wojtkiem pod namiot. Jakieś kamienie nie były wygodne, jednak nie musiałem patrzeć na Marcina łypiącego na mnie i na Wojtka, jak byśmy nie wiem co mu tam zrobili.

Barnaba
06-05-2006, 11:38
Dzień Ostatni!

Wstałem z Wojtkiem o 5:30. Namiot pokrywała warstwa lodu/szronu, namiot był siwy i sztywny. Na zewnątrz zimno, szybko złożyłem budowlę, spakowałem się. W chwili czekania na PKS mycie zębów na przytstanku :) - to takie naturalne hehe. W PKS tak bardzo bujało że ciężko było dozować bimberek. Moje owieczki (czarne też) zostawiłem w PKS, pożegnałem się w Wojtkiem i pojechałem z Bertrandem montować jego wymyślne urządzenie kulinarne. Nie powiem gdzie - bo po co- tam gdzie kimałem pierwszą noc. Potem jeszcze chwila na łażenie w celu szukania wodospadu, którego nie znaleźliśmy- ale i tak było pięknie.
Jeszcze tylko kawka u pana Jacka (chyba) w Polańczyku, pierogi w Sanoku, no i Rzeszów. Spotkałem się z Agatą, która już nie wyglądała jak dziewczyna lasu po przejściach. Ot zgrabna, zadbana- kto by pomyślał że taka ona sobie siedziała w ...
W PKP wsiadłem o 19:06, i o 6 rano byłem w Poznaniu.

Barnaba
06-05-2006, 11:39
Zdjecia będą jak będą!!!

KKKrzychoo
06-05-2006, 18:20
po paliwo (to do picia


Ledwo otworzyłem piwo


Chwila rozmowy i już odkryłem nowe zastosowanie pudełka do filmu foto- Świetnie nadaje się do "dozowania" mojego wysoko procentowego bimberku.


Wieczór..... kanapki.... bimberk..... jedyna na świecie herbata, ....


kupno piwa naraziła moją cierpliwość na duuużą próbę. W końcu wyruszyliśmy na Łopiennik


Na Łopienniku było średnio, ot uwaliliśmy się na trawie, popijaliśmy piwo


stwierdziłem że skoro oni są z koła przewodników, to ja wolę chodzić bez przewodnika:)
8) Pewnie przewodnicy nie pili..... 8)

Sorry że spytam... gdzie zgubiłeś wątrobę? Będę w czerwcu w Biesach to moge poszukać..... :? Jak wygladały góry przez grzeczność nie spytam.... Napewno były zamglone i kołysało jak przy 10 na morzu....

zillo
06-05-2006, 21:05
Wierzę, że Barnaba dawkował C2H5OH roztropnie i osłonowo łykał sylimarol :) , więc jego wątroba nie ucierpiała. Jakby co załatwię przeszczep od motocyklisty :lol:

Barnaba
06-05-2006, 21:08
Tak się składa że mogę dużo.... Nie przypominam sobie żebyśmy razem wychylili kielicha tak więc nie rozumiem pytania o wątrobę czy o zamglone bieszczady... Kieliszek tu czy piwko tam mógłby zaszkodzić jeśli chciałbym iść długo i ciężko, ale takie spacerki.... Sam w piciu nie widzę nic złego, co innego z upijaniem się.

Pewnie przewodnicy nie pili.
Mylisz się, walały się puszki. W dobrym tonie jest nie liczyć innym.Niezależnie od tego pijany do domu trafi, a dziewczę z którym miałem okazję rozmawiać chyba by nie trafiła- tak z rozmowy wywnioskowałem. Mniejsza o to- ich sprawa.

Twoje cytaty są tendencyjne, co chciałeś przez to osiągnąć? Chciałeś zrobić ze mnie pijaka ? Udało Ci się, co dalej? Dalsze polemiki nt picia, pijaństwa i czego tylko z tym związanego proszę na priv gdyż alkohol nie był celem mojej wędrówki i dlatego nie powinien tematem tego wątku.

Czy uważasz że te nieostrości na zdjęciu są spowodowane wypiciem piwa?

Browar
06-05-2006, 21:09
KKKrzychoo
Nie do wiary :!: A Ty co, guwernantka :?: :shock:

KKKrzychoo
06-05-2006, 21:26
Twoje cytaty są tendencyjne, co chciałeś przez to osiągnąć? Chciałeś zrobić ze mnie pijaka ?
Sorry nie to był mój zamysł a jedynie spostrzeżenie, że w twojej opowieści temat ten zajmuje dość ważne miejsce... :cry: a chyba nie to miałeś na celu opowiadając nam o swojej wyprawie. Jeżeli mi rzuciło się to w oczy to może innym też. Pomyśl sam czy nie brzmi to kiepsko. Co do alkoholizmu to wierzę że nie było tego aż tak duzo (wręcz może nawet mniej niż wygląda). gdybyś tylko tankował to bys pewnie nie dał rady rankiem wywlec się w góry... Przepraszam jeśli uraziłem. Czasem bywam za zgryźliwy.


KKKrzychoo
Nie do wiary A Ty co, guwernantka
No nie..... :lol: dobre pifko wieczorkiem w dobrym towarzystwie zawsze jest mile widziane. Moja intencja było jedynie że w biesach nie jest ono najwazniejsze :oops:


Pozdrwaiam panowie i na zgodę proponuje.... Żywczyka lub cos pokrewnego przy najbliższym spotkaniu w Bieszczadach.

Barnaba
06-05-2006, 21:29
w czwartek WRACAM :) możemy się zgadać:)

KKKrzychoo
06-05-2006, 21:29
Czy uważasz że te nieostrości na zdjęciu są spowodowane wypiciem piwa?
Nie piwo ale ewentualnie zła kompozycja, błąd lub szczególny zamysł. Ostrość skupiło ci na krzakach na pierwszym planie przez co drzewa z tyłu były nieostre. Jeżlei to był aparat cyfrowy to należało zmienic tryb pracy na pejzaże. Jeżli Analog to dać dłuzszy czas naświetlania. No chyba że miałobyc tak jak jest :) Góry w tle i tak zostaną za mgłą... chyba chmury były nisko...

KKKrzychoo
06-05-2006, 21:34
w czwartek WRACAM możemy się zgadać
Zazdraczę ci ale ja narazie nie moge. Relany dla mnie będzie dopiero czerwiec. :cry: Ale odezwę się jakby co to sie może zgadamy

Barnaba
06-05-2006, 21:35
e, ostre czy nie, to najważniejsze że zielone takie całe. A pasmo na zdjeciu było za daleko żeby wyostrzyć. Robię analogiem, a statyw mi nawalił- został jako wieszak- suszarka w Łopience.

KKKrzychoo
06-05-2006, 21:54
A pasmo na zdjeciu było za daleko żeby wyostrzyć.
Nie tyle za dalko co miałeś kiepskie warunki pogodowe.


Robię analogiem
I słusznie :D


statyw mi nawalił- został jako wieszak- suszarka w Łopie
A mi uradli kostke do statywu razem z aparatem i wala mi się po katach bo kostka nietypowa dokupic nigdzie jej nie mozna :cry:

Dawaj inne fotki ja masz

Barnaba
06-05-2006, 22:18
mam mam, ale zastanawiam się czy dać dupną jakość na forum, czy linki na zewnątrz.....

Barnaba
06-05-2006, 22:21
Zdjęcia z pierwszego dnia

Barnaba
06-05-2006, 22:26
Zdjęcia - kolejny dzień Cisna - Łopienka W ostatniej chwili kapnąłem się że zdjęcia są w odwrotnej kolejności.... ups

Barnaba
06-05-2006, 22:36
Dzień trzeci....

Barnaba
06-05-2006, 22:41
Dzień ostatni

Barnaba
06-05-2006, 23:00
aha jeszcze jedno- co ważne: ile osób spotkałem

1 dzień - sami swoi
2 dzień -3 konno
3 dzień - w Łopience sporo i na Sinych Wirach też - max 40 osób łącznie
4 dzień- w Tworylnem 5
5 dzień- pomijając samą Zatwarnicę nikogo

Czyli można jechać w długi weekend i mieć ciszę i spokój- o ile się nie jedzie z kolonią:)

zillo
06-05-2006, 23:33
w czwartek WRACAM możemy się zgadać
Zaplanuj sobie dodatkowy wyjazd 20.05. Złapiesz stopa z samego Poznania.

Barnaba
07-05-2006, 00:24
hyhy Dzięki! Ja pierdykam Anka (moja dziewczyna) mnie pochlasta. Tydzień w bieszczadach i potem dwa weekendy raz za razem:) Ja tam nie marudzę, ale nie wiem czy mi się dziewczę nie zbiesi:)

bertrand236
07-05-2006, 18:59
Ja JĄ znam. Zbiesi się.

bertrand236
07-05-2006, 19:05
Bertrandem montować jego wymyślne urządzenie kulinarne. Nie powiem gdzie - bo po co- tam gdzie kimałem pierwszą noc. Potem jeszcze chwila na łażenie w celu szukania wodospadu, którego nie znaleźliśmy- ale i tak było pięknie.
Jeszcze tylko kawka u pana Jacka (chyba)
Urządzenie jest zmyślne. A jak się komu nie spodob, to może je oddać do Punktu Skupu Surowców Wtórnych :lol: :lol: . Zarobi trochę bo waży parę kg. A ten facet od kawy to Pan Leszek

bertrand236
07-05-2006, 22:36
zrobiłem łyżkę- którą potem zgubiłem
Zostawiłeś ją w Karawanie u Tatusia :D i Tatuś Ci ją przywiózł do domu. :D Oj Synku! co Ty byś beze mnie zrobił :?:
:lol: :lol: :lol:

zillo
07-05-2006, 22:59
Ja tam nie marudzę, ale nie wiem czy mi się dziewczę nie zbiesi:)
Weź ją ze sobą

Doczu
07-05-2006, 23:04
Na mieście osiadłem w kafejce internetowej na Floriańskiej, ostatnie chwile na gg i skype, bo kafeja czynna do 24:00. Pozostała mi już ostateczna miejscówka: Mc Donald.
Hahahah skąd ja to znam :-)

Doczu
07-05-2006, 23:05
Na mieście osiadłem w kafejce internetowej na Floriańskiej, ostatnie chwile na gg i skype, bo kafeja czynna do 24:00. Pozostała mi już ostateczna miejscówka: Mc Donald.
Hahahah skąd ja to znam :-)

Wieczorem rozdziewiczyłem (roztoporzyłem) mojego fiskarsa.
Który model ? 600 ? Pytam bo własnie kupiłem takiego i jest w drodze. Ciekaw jestm czy nie będę żałował.

malo
07-05-2006, 23:56
Sorry że spytam... gdzie zgubiłeś wątrobę? Będę w czerwcu w Biesach to moge poszukać..... Jak wygladały góry przez grzeczność nie spytam.... Napewno były zamglone i kołysało jak przy 10 na morzu....
Krzycho, widzę że nieco "wojujesz" z narodową zaletą.
Jak będziesz chciał mieć do kompani drugiego nietrunkowego to służę przy okazji towarzystwem. Choć ostatnio jedna pani Te w
Dla dobra miejsca nie napiszę dokładnie ..... (bo po co?) tak mną zakręciła że zapomniałem że nie mogę, na szczęście to była tylko pojedyncza ilość

nowe zastosowanie pudełka do filmu foto- Świetnie nadaje się do "dozowania"
więc jakoś przeżyłem.

Barnaba
08-05-2006, 00:15
Fiskars.... topór nie z tej ziemi
Kupiłem 1100g długi 45cm rozłupującą (taka bardziej klinowata). Cudowny kompromis między masą a wydajnością. Bukowa gałąź o średnicy ok 20cm idzie na 8 uderzeń. Kloce drewna- o ile są odpowiednio przyciete też nie sprawiają wielkich kłopotów.
Na początku (jeszcze przed roztoporzeniem) obawiałem się że kasa pójdzie w błoto. Teraz jestem pewien ze to była dobra inwestycja. Polecam ją Doczowi, i każdemu który czasem musi wejść w konflikt z Bieszczadzkim Lasem

KKKrzychoo
08-05-2006, 00:20
nietrunkowego
Za duzo powiedziane. czesem lubie coś tam wychylić ale nigdy nie zrobię tego na szlaku.... A co do kompanii - bardzo chetnie. Odezwę się na PW jak będe jechał....


zapomniałem że nie mogę
:lol: rozmumiem że abstynęcję trzymasz z przymusu :lol:

Bieszczady daja mi dość wrażeń bez alkoholu, ale bedę hipokryta jeżeli nie przyznam sie sam do pijaństwa w Bieszczadach. Było to lat ze 3 temu przyjechałem jak zwykle bez jakiegokolwiek planu i rezerwacji. W Wetlinie siadłem, zjeśc w jakiejś (nie znam nazwy) jadłowydajni zaraz nad Wetlinką i kupiłem sobie piwo do kolacji. Przysiadł się do mnie jakis miejscowy zapytał czy bede pił... odnówić nie wypadało... pilismy wódke zapijając piwem.... :oops: jego po 2 godzinach zabrali koledzy ciądnąc pod ręce ja doczołgałem sie do samochodu i spałem jak ta lala.... RANO BYŁO TRUDNO.... teraz wiem że nie nalezy spożywac jak się chce chodzic po górach. Zresztą... to nie dla tych atrakcji tam się jeździ.

buba
09-05-2006, 11:47
a mi sie tam wydaje ze czasem jakas wodeczka z miejscowymi , oczywiscie w klimatycznym miejscu jest integralnym skladnikiem bieszczad...w koncu bieszczady to nie tylko gory i nabijanie kilometrow szlaku..dla mnie duze znaczenie maja bieszczady dolin, opuszczonych wiosek, smolarzy, drwali i dziwnych ludzi, ktorych nie spotka sie w innych gorach (a z nimi raczej nie siedzi sie przy herbacie ;) ) np. w ostatni weekend zaczelismy taka imprezke w barze piekielko w dwerniku a dokonczylismy w domu na zakrecie niebieskiego szlaku! ech.. te spiewy i opowiesci o jezdzie "pszczolka" po blotnistych bezdrozach bieszczadu! miala nas "pszczolka" wwiesc na otryt ale zaginela gdzies w bojach wiec pozostala nam dluga i niezwykle trudna ,nocna wspinaczka na otryt... ;) a rano bylo nawet OK :D

Barnaba
09-05-2006, 12:47
bieszczady to nie tylko gory
Fakt, mnie już chyba nie kręcą połoniny- co raz bardziej zatłoczone, zupełnie jak w T... Miejsca po wsiach, czy otzwykłe łąki, albo las taki jaki jest, to miejsca dużo ciekawsze, spokojne.... a jako mieszczuch to właśnie przede wszystkim właśnie po spokój jadę w Biesy.
Takie np zejście z Łopiennika, pobłądziłem, to i cóż- ale był spokój, cisza (do czasu aż kolonie nie zaczęła marudzić) no i było pięknie.....

malo
09-05-2006, 12:48
Buba, masz rację. W góry jadę może i nawet przede wszystkim dla znalezienia się w tym klimacie ludzi gór. Zarówno miejscowych, jak i towarzyszy szlaku.
Wódeczka....? Oj, najbardziej pamiętam tę Palinkę sprzedawaną w wiejskim sklepie z butelki po cocacoli. A że ja co prawda alkohol omijam, ale lubię słodkie rzeczy, a to było takie owocowe, więc.... ale tylko ociupinkę.

Barnaba
09-05-2006, 12:58
ale tylko ociupinkę.
A co tam, zakapiorski przyjeła ton ta moja relacja.
A propos ociupinki.... kiedyś znany chyba tylko mi i bertrandowi zespół "zza winkla" spiewał
"wiecej juz pił nie będę (..) ale mniej też nie" ROTFL