PDA

Zobacz pełną wersję : Dwie kaskady II, czyli zagadka Czartów Młyna



malo
06-06-2006, 22:05
No...
w końcu pozbierałem wszystko do kupki,
zeskanowałem zdjęcia (dla części poprosiłem Piotra o umieszczenie w galerii na twojebieszczady),
zrobiłem szkic problemu,
więc czas na sprawozdanie.
Z góry proszę o wybaczenie za jakość zdjęć, lecz użyłem aparatu (tradycyjnego) pierwszy raz po kilku latach, więc ledwo przypominałem sobie gdzie co się przyciska, a gdzie kręci.
Zaczynamy....

malo
06-06-2006, 23:31
Wybrałem się w góry... kiedy to było?... zawsze mam problem z datami... aha, już pamiętam - plecak spakowałem i stanąłem na szosie w zeszłą niedzielę o godz 17.
To chyba najmniej mądra pora na łapanie stopa, niedość że weekend -tylko niedzielni kierowcy na szosie- to przecież od godz 17 za daleko chyba nie zajadę. Zwłaszcza że nie startuję z głównego szlaku komunikacyjnego. Ale miałem już dość czekania, pal to licho, zwłaszcza że czas naglił zrobić jeszcze kilka rzeczy przy kirkucie. Ile ujadę, tyle ujadę, a reszta swoją drogą.... można być naiwnym i zawsze liczyć na łut szczęścia.
Po cichu tylko modliłem żeby choć do Torunia przed nocą, żeby nie utknąć na wieczór po 50-ciu kilometrach.
Pierwszy kierowca - budowniczowie wyczekiwanej autostrady A1(NDI Skanska-Chwała Budowniczym), do "jedynki".
Drugi który się zatrzymuje - rejestracja "SK...." czyli już prawie jestem w siódmym niebie. Udało się!!!! Ten kawałek będzie aż na południe. (Wybrałem trasę z pólnocy "jedynką" i na "czwórkę".) Minimum wykonane, a nawet ciuuut więcej.
O północy węzeł przed Będzinem, kilka godz snu.
Z rana ruszam dalej. Trochę problemu sprawiła obwodnica Krakowa, ale jakoś poszłooo. Później jeszcze słuszna sugestia jednego z kierowców żeby z Pilska uderzać na Jasło, a nie przez Rzeszów. Słuszna rada, posłuchałem i błyskawicznie się opłaciło. W Sanoku byłem lekko po południu. Tu w kafejce ostatnie sprawdzenie pogody na icm.edu.pl - najbliższa doba będzie OK (tu też ślad w postaci wpisu na "Dwóch kaskadach" z 13:54:07, 29.05.2006).
Może dopiero następnego dnia troszkę pokropi.
Ale kto tu myśli o następnym dniu??? Jeszcze tylko zaprowiantowanie w Sanoku i myk w Bieszczady.

Okrutnie mnie ciekawiło jak wygląda nowa-stara ciuchcia, o której niedawno przeczytałem na bieszczady.pl. Więc nie omieszkałem zahaczyć i ustrzelić jej kilka fotek.
Tej nocy spałem już na 990mnpm. Czy tu dochodzą wilki? Albo niedźwiedzie?
Od najmłodszej półki już się powoli odbijam, ale zawsze jakoś ta myśl mi krąży pod sufitem.
Choć było pogodnie, to jednak na tej wysokości nieco przyziębiło. Zwłaszcza w tym śpiworze z hipermarketu, który właśnie pierwszy raz wypróbowuję.

malo
07-06-2006, 01:25
Następnego dnia trzeba trochę popracować. Cel pierwszej połowy dnia - kirkut. Trzeba napstrykać trochę dokumentacji bo Fundacja Ochronu Dziedzictwa Żydowskiego chciałaby by zobaczyć jak wygląda nas temat. Zostawiłem plecak u gospodarza obok kirkutu. Tylko na godzinkę. Oczywiście wróciłem po trzech godzinkach pstrykania. Dwie klisze wypstrykane a teraz problem - co tu wybrać żeby wysłać do Fundacji. Jak ja nie cierpię wybierać!!! Za komuny wszystko było proste - brało się co było. Fotki umieszczę na "Renowacji cmentarzy". Przed 15-tą jeszcze rozmowa w gminie, no i w końcu można zająć się problemem...

Ruszam w kierunku Stężnicy ok godz.16tey. Szczęśliwie łapię stopa do PGR Stężnica. Kilka kilometrów z głowy in plus.
Od Stężnicy zaczyna się właściwe badanie problemu. Pierwszy odcinek to kontrola przyjętej metody pomiaru.
Jako metodę pomiaru będę przyjmował mierzenie odległości poprzez liczenie czasu przy utrzymaniu stałego tempa 6km/h. Przy braku profesjonalnych przyrządów to wg mnie najpewniejsza metoda (lepsza niż mierzenie krokami), o ile umie się utrzymać stałe tempo. Chociaż wiem że nie sprawia mi to zasadniczo problemu, to właśnie na odcinku od Stężnicy trzeba zrobić kontrolę tempa - bo to ostatni pewny odcinek o znanej odległości.
Na dwóch odcinkach skrz. PGR Stężnica - przeł. n/Stężnicą oraz przełęcz n/Stężnicą - zakręt drogi przed Wys.Skałą tempo pod górę przy pełnym obciążeniu wychodzi 5,4km/h. Czyli wszystko w porządku - bez obciążenia, bez większych górek tempo 6 będzie utrzymane, a w razie czego błąd będzie się mieścił do 10%. To w zupełności wystarczy do rozstrzygnięcia problemu, w którym problem tkwi czy wdsp Cz.M jest 1000 czy 1250m od Wołkowyjki.

Niestety na podejściu w rejon Wys.Skały i Lipowca zaczyna padać. To ten deszczyk który wczoraj zobaczyłem na icm.edu. Na progozie wyglądało że to tylko lokalnie w górach. Więc może niedługo pokropi.
Na razie póki co nie zmoczyło za bardzo lasu wybieram złapać co szybciej nieco suchej gleby i rozbić ekspresowo pałatki. Później pomyślimy jak dalej gryźć problem.
Zatrzymuję się w lesie przy drodze na początku jakiegoś bocznego jaru, który będzie schodził do głównej doliny. Tu się rozbijam.
W pałatkach czekam aż przestanie lać.
0,5 h - leje
1,0h - leje, więc to nie tak całkiem przejściowe, i jak tu zająć się problemem?
1,5h - leje,
...ale następuje "luka", tzn. tylko kapuśnaiczek.
Więc łapie jeszcze nieco światła ok. 18.30 i idę w problem z odległościomierzem (stoperem), kopmasem i aparatem. Każdy główny zakręt i kaskada na potoku to - pomiar azymutu i czasu przejścia. Przy kaskadach fotki. W tym na tej najładniejszej górnej kaskadzie. Później się okaże że z tych wieczornych zdjęć (+zachmurzenie) fotograf nic nie wywołał (może jeszcze inny spróbuje coś na siłę wyciągnąć).
Schodzę bocznym jarem -przy którym się rozbiłem- do głównego ciągu. Dalej głównym ciągiem w górę do górnej kaskady. Od niej powrót w dół i w dalszą część potoku. Mijam i fotografuję znajomą kaskadę wys.1,8m z "kwadratową kuleczką" - wg mojej poprzedniej opini teraz jestem na miejscu zaznaczenia sygnaturki "wdsp". Cała robota będzie miała to zweryfikować.
Schodzę dalej potokiem poniżej - tam gdzie dotąd jeszcze nie byłem. Powinienem teraz wejść na odcinek, na którym Zosia_samosia ustrzeliła dwie kaskady. Znajduję je - są. Chociaż nie mam ich wydruków, ale fotografuję i zapamiętuję: pierwsza - mała kaskada, druga - "trójschodkowa", trzecia - "dwuprzepłuwowa" (druga i trzecią Zosia_samosia pokazała na watku "Dwie kaskady").
Powoli serce podchodzi pod gardło - zaraz powinien być duży wodospad.
Patrzę na stoper - jesli dobrze się uprzednio upierałem - to powinno byc już za moment.
Po trzeciej kaskadzie jest ok. 1,5 min od ostatniego zejścia potoków. Brakuje jeszcze 0,5-1min. To już za chwilę! Choć widać ok 100m dolinki, to jednak powinno być za najbliższym załomem za 20metrów. Jest! ! ! ! Ufff...
Faktycznie - to praktycznie skalna ściana z której spływa woda.

Szkoda teraz czasu na podziwianie - zmierzch niedługo, a ja w głębokich ciemnych jarach. Krótka konstarnacja: czy mierzyć dalej do Wołkowyjki i ścigać się ze zmierzchem ryzykując że zabraknie dnia na odnalezienie bocznego jaru gdzieś w górze i dotarcie do pałatek? Czy bezpiecznie wrócić po widnemu, ale bać się że jutro nie wystarczy pogody na dokończenie pomiarów? Zerkam to na zegarek, to na stoper (jedno i to samo urządzenie). Kurna, jak ja nie cierpię takich momentów. Wóz albo przewóz. A pierdykam to.... idę dalej w dół, najwyżej jak zbyt szybko się ściemni, to będę szukał przeżycia w dole rzeki.
Teraz ostateczne rozstrzygnięcie: odległość od wdsp Cz.M. do Wołkowyjki ! ! !
Kolejny raz tego dnia z sercem pod gardłem -żeby tylko za szybko nie zmierzchło- idę stałym tempem. Najchętniej przeleciałbym to 3 x szybciej, ale nie mogę. Pomiar musi być precyzyjny na ile się da.
Z mapy pamiętam że miała byc równoległa droga do potoku. Szczegółów na mapie już nie widzę bo już jest za ciemno. Zresztą idę i tak na Compassie... teraz widzę że na nim i tak nie ma tej drogi, w którym miejscu by się zaczynała? Ale w pewnym momencie zatrzymuję stoper, wygramolam się na na skarpę - jest droga ! Teraz pójdzie łatwiej trzymać tempo niż po kamieniach potoku. Droga przeskakuje na drugą stronę potoku, potem jeszcze raz powraca. Czas... zerakam na stoper. Wychodziłem o 00:33:54. Już ósma, dziewiąta, dziesiąta minuta. Już powinno być... chyba?
Jest...? Jakaś droga. Z mapy myślałem że to raczej stary asfalt będzie... hmm. Po prawej jakiś wiekszy plac, po lewej zwykła leśna droga wchodzi w gąszcz. Czy to to? Są dwa brody - a ja między nimi. A ta rzeczka... kręci nieco ale płynie już wyraźnie na północ. Więc to chyba już Wołkowyjka. Patrzę na zatrzymany właśnie stoper: 00:44:15, czyli 1035m od wdsp Cz.M. do Wołkowyjki. Moje na wierzchu ? ?
Nie ! Przynajmniej dopóki nie odnajdę przed nocą pałatek. Dopiero wtedy będziemy "w domu".

Teraz powrót i drugi kontrolny pomiar. Wracam a tu nagle po 200m wyskakuje mi jakiś turysta. O kurde! Jak szedłem w dół to go nie widziałem, a teraz znalazł się pomiędzy mną a wodospadem. Wyszedł z bocznej drogi. Krótka rozmowa: "Cześć" "Cześć" "Ja szukam tu kolegi, poszedł do wodospadu, ale zgubiłem go" "Ok, możesz iść ze mną, ale ja muszę iść równym tempem" "W porządku, więc lecimy". Drugi kolega znalazł się przy bocznym jarze, który schodzi spod Wys.Skały: "Szukałem tu wodospadu ale nie znalazłem". Zerkam na stoperodległościomierz: "No bo jesteś ok. 300m za blisko, więc lecimy dalej".
Przy ponownym podejściu do wdsp Cz.M. zejście z drogi do jaru było... hmmm... zrobiłem krok i znalazłem się 10m niżej. Nie było sensu zatrzymywać ześlizgu predzej niż na metr przed potokiem. Wodospad - ponowny pomiar: 00:54:14, czyli 998m. Różnica w pomiarze 4%. Więc wszystko Ok, jak na odręczne warunki całkiem znośne odchylenie.

Teraz już tylko odszukanie bocznego jaru i odszukanie pałatek. Byle szybko bo coraz większy mrok, po drodze jeszcze stop klatki pomiarowe na stoperze przy głównych zakrętach, żeby dla pewności zdublować pomiary.

malo
07-06-2006, 02:08
Noc.
Gdy tylko wróciłem znowu zaczęło lać.
Te 1,5h luki w deszczu gdy zrobiłem pomiary i tak okazało się szczęściem.
Zaraz zaczeło coraz bardziej dudnić w pałtki.
Dżizas... to najochydniejsze przeżycie - zerkać cały czas: przecieka już czy jeszcze nie przecieka?
Nie pozostało mi nic innego jak słać smsy z prośbami o zamówienie pogody. Do Lucynki - czy w Olszance też leje? - też lało, do brackiego żeby zerknął na icm.edu kiedy zapowiadają koniec ulewy w Bieszczadach - odpowiedź przyszła: jutro po południu. Ja pierdykam takie warunki. Kolejny raz mam sakramencko dość tego wszystkiego. Kolejny raz obiecuję sobię że tym razem na pewno zaimpregnuję pałatki. Kolejny raz... A jest całkiem "przyjemnie" spać gdy dudni 10cm od uszu i czekasz czy i gdzie będzie pierwsza mokra plama na śpiworze.
Ale pałatki twardo się trzymały, śpiwór pozostał prawie suchy. A co ciekawe w tej ulewie nawet było cieplej niż poprzedniej nocy, niby pogodnej.
A tu muszę podziękować Browarowi za pomysł z prezerwatywą na śpiwór (wykorzystałem worek w który owiajm przeciwdeszczowo śpiwór) - bo najpewniej dodatkowo chroni przed utratą ciepła. Co przy śpiworze marki: hipermarket, niewątpliwie się przydaje.

Lać przestało rano. Zresztą pod drzewami zazwyczaj poda (okapuje) jeszcze długo po deszczu. W końcu wygramoliłem się o godz.11.25. Stanąłem i znieruchomiałem.
Kilka drzew dalej przemykał truchtem zwierz wielkości dużego dzika, może nieco większy. Ale to nie był dzik.
Tup, tup, tup... nawet mnie wiele nie zauważając przewędrował niedźwiadek.
Zawsze wyobrażałem sobie niedźwiedzia większego. Ten chyba musiał być młodym osobnikiem. Przemykał sobie na zmianę to żwawym truchtem, to spacerkiem.
Przeskoczył jar nad którym byłem rozbity i podążył dalej swoją drogą. Szkoda że zbyt późno obudziłem się ze zdziwienia i nie dość szybko chwyciłem aparat, w obiektywie zobaczyłem go już jako niknącą plamę między krzakami.

malo
07-06-2006, 03:23
Po spotkaniu z niedźwiadkiem korzystając z w miarę dobrej pogody postanowiłem zrobić ponownie dla kontroli drugi raz pomiary. Zwłaszcza górnego odcinka potoku, którego ze względu na zapadające ciemności nie dałem rady w drodze powrotnej określić azymutalnie (zrobiłem tylko raz schodząc w dół). Odległości udało mi się robić w drodze powrotnej, wszak stoperodległościomierz w komórce jest podświetlany nawet nocą. Ale nie zaszkodziłoby i trzeci raz zmierzyć odległości. Tego sie jednak juz nie dało zrobić bo...
...po ulewie niemało przybrały potoki. Nie dało już się iść korytem potoku, a przynajmniej napewno nie dało rady utrzymać mierzalnego tempa. Pozostało tylko zmierzenie azymutów. Przy okazji wyszło że to nie do końca łatwa umiejętność, żeby wybrać właściwe miejsca określenia zakrętów jaru. Szkice z obu dni, robione w różnych warunkach nieco się różniły, choć ostatecznie dawały podobne wyniki sumaryczne.
Przy okazji przyboru wody całkowicie zmieniły wszystkie kaskady i wdsp Cz.M.
O ile wdsp Cz.M. zyskał uroku, o tyle mniejsze kaskady na potoku były całkiem zalane i straciły swój urok, w tym moja ulubiona górna kaskada na potoku Cz.M.
Z tego drugiego dnia udały się jedyne zdjęcia z rejonu Cz.M. (niestety nienajlepszej jakości, cześć podesłałem Piotrowi do galerii). Udało się także zdjęcie miejsca gdzie aktualnie jest zaznaczona sygnaturka "wdsp", które roboczo nazwałem kaskada z "kwadratową kuleczką" o wys. 1,8m od którego zaczął się problem.
(W tytułach plików oznaczyłem nr miejsca danego obiektu na szkicu, który na końcu.)

malo
07-06-2006, 03:54
No i jeszcze fotki jaru przez który przemykał niedźwiadek, wodospadu Czartów Młyn w pełnej krasie z przyborem wody (choć niegrzecznie myślę że lepiej nie operować nazwą "na potoku Czartów Młyn"), oraz szkic trasy.

Od razu wstawiam legendę do szkicu.
Numerki w tytułach plików fotografii oznaczają miejsce na szkicu.
1 przyst. autobusu PGR Stężnica
2 przełęcz nad Stężnicą
3 odbicie drogi na łąkach przed lasem na grzbiet Lipowca
4 droga w las z grzbietu Lipowca (niezaznaczona na mapach)
5 początek bocznego jaru (mokry po ulewach), (niezaznaczonego na mapach)
6 górna kaskada (1,2m wys.)
7 połączenie bocznego jaru z głownym ciągiem
8 kaskada „z kwadratowym głazem” (1,8m wys.), aktualne miejsce zaznaczenia wodospadu Cz.M.
9 połaczenie dwóch potoków
10 kaskada „trójschodkowa” ze zdjęcia Zosi_samosi 33.11 KB (fot41.jpg)
11 kaskada „dwuprzepływowa” ze zdjęcia Zosi_samosi 30.93 KB (fot39.jpg)
12 wodospad Cz.M. – właściwe miejsce (de facto na bocznym ciągu od potoku Cz.M.)
13 boczny jar (niezaznaczony na mapie)
14 główna droga w dolinie Wołkowyjki
Droga leśna od wdsp Czartów Młyn do Wołkowyjki jest równoważna z przebiegiem potoku.
szary - zmierzone ciągi dróg asfaltowych
ciemnozielony - zmierzone cięgi dróg na polach
brązowy - zmierzone ciągi dróg leśnych
niebieski - zmierzone ciągi wodne, główne jary
szaroniebieski - zmierzone boczne jary
przerywany - ciągi niezmierzone
przerywany ze strzałką - dalsze niezmierzone przebiegi potoków i jarów (zmierzony tylko azymut u ujścia)
**ciągi zmierzone azymutalnie & odległościowo: od 4 do 12,
**ciągi zmierzone tylko odległościowo: od pkt 1 do 4 oraz od 12 do 14 (azymuty na podstawie mapy)