PDA

Zobacz pełną wersję : Pestycydy w Siankach!!!!!



kasiek
07-06-2006, 16:59
Ludziska! Dziseijsze "Nowiny" daja artykul, w ktorym informuja o tym, ze w Siankach kolo stacji ( po stronie UA oczywiscie) w betonowych zbiornikach znajduja sie substancje niebezpieczne - pestycydy, ktore byly w czasach Sojuza stosowane do obsypywania kolchozywch pol. I te beczki pekaja, ulatnia sie truzina , a na dodatek to sie prszedostaje do Sanu!
Wojt Sianek nie ma kasy zeby cos z tym zrobic, a Kijow nie reaguje. Co z tym zrobic?
Moze jakas organizacja ekologiczna by dofinansowala usuniecie tego dziadostwa. Bo sa w Polsce firmy, ktore moga to zabrac i dac do utylizacji, no ale to kosztuje - kto moze w tym pomoc? to chyba wazne dla nas wszystkich. Piszcie!

lucyna
08-06-2006, 18:21
Przecież o tym wiemy od kilku lat. Skąd ten alarm. Pestycydy były i są. Mamy zwołać pospolite ruszenie i sami je zutylizować?

Derty
08-06-2006, 18:43
To zapewne ukraiński tzw. mogilnik, czyli spec magazyn na pestycydy. W Polsce tyż takie były i chyba są nadal. Jeśli został źle wykonany, a to się mogło w niedawnym 'super' systemie zdarzyć, to ryzyko jest duże. Należy zainteresopwać sprawą lokalny San-Epid. Normalnie nie monitoruje się zawartości pestycydów w wodach powierzchniowych, bo to drogie, ale może należy sprawę ruszyć...
Pamiętajcie, że w takim mogilniku mogą leżeć trucizny sprzed 20 lat, np DDT :D
Pzdr

Aleksandra
08-06-2006, 18:48
Poza tym Lucyno -

czasem warto wziąść sprawy we własne ręce, zrobić coś samemu...
Jak wszystkim wiadomo lawinę można spowodować jednym małym kamyczkiem... a troche szumu koło sprawy zawsze może kogoś zmobilizowac do działania.

Aleksandra

leszczu
08-07-2006, 19:06
Oczywiście nikt znowu nic nie zrobi dopóki nie wydarzy się tragedia.
Na pewno trzeba coś z tym zrobić tym bardziej że podobno zbiorniki znajdują się 150 metrów od Sanu.
Na pewno warto o tym mówi może znajdzie się ktoś kto będzie wiedzieć kogo powiadomić aby to się zmieniło. Ale chyba raczej nie mamy co liczy na naszych sąsiadów za granicy.
Pozdrawiam

Struna
09-07-2006, 19:23
Widzę że nie do końca chyba rozumiemy skalę zagrożenia. Pozwolę sobie zatem na pewien przedruk z innej gazety.


Trucizna ukryta na granicy ukraińsko-polskiej


Jedenaście ton śmiertelnie groźnej trucizny umieszczono w betonowych silosach na Ukrainie – 150 metrów od granicy Polski. Pojemniki pękły i nadal pękają. Od ekologicznej, a może nawet i biologicznej katastrofy dzielą nas tygodnie, a może dni.

W byłym ZSRR pestycydy – bo o nie tu chodzi – były podstawowym środkiem ochrony roślin przed owadami i gryzoniami. Jeszcze wcześniej substancje te, ze względu na taniość produkcji i niesłychaną toksyczność, stosowano jako broń chemiczną i biologiczną (np. w Wietnamie). Do dziś słynne DDT jest zmorą ludzkości i choć jego produkcja jest na całym świecie absolutnie zakazana, związek krąży w przyrodzie, powodując nadal liczne choroby, a nawet śmierć.
Encyklopedyczne hasło opisujące tę grupę substancji chemicznych brzmi następująco: „Pestycydy są zaliczane do środków o najwyższym stopniu zagrożenia toksykologicznego. Zaliczamy do nich liczne kancerogeny, murageny i teratogeny. W powiązaniu z właściwościami takimi jak trwałość i zdolność do biokumulacji stanowią one jedną z najbardziej toksycznych grup, z jakimi człowiek ma kontakt. Już pół grama na jeden kilogram ciała stanowi dawkę śmiertelną. Dawki mniejsze powodują liczne choroby – głównie nowotwory”.
Po upadku ZSRR władze wielu postsowieckich krajów stanęły przed problemem utylizacji tysięcy ton zapasów tej śmiercionośnej spuścizny.
Z części zachodniej Ukrainy zwieziono pestycydy do Sianek.
Ta mało dziś znana miejscowość była przed II wojną światową modnym polskim kurortem. Powojenny podział polityczny Europy usytuował ją tuż za wschodnią granicą naszego kraju – na wysokości Bieszczad (kilkanaście kilometrów w linii prostej od Ustrzyk Górnych). W 2000 roku ustawiono w Siankach 31 wielkich betonowych silosów z 11 tonami DDT i innymi, płynnymi oraz stałymi pestycydami (według niektórych źródeł, śmiertelnie trujących substancji jest w Siankach trzykrotnie więcej). Sprawca usytuowania mogilnika (tak zwykło się nazywać miejsce składowania niebezpiecznych związków chemicznych i biologicznych) 150 metrów od granicy Polski nie jest znany, choć wiele osób podejrzenie kieruje w stronę ukraińskiej firmy WAT Agroservis SA.
W roku 2001 polskie służby specjalne odkryły betonowe silosy i zbadały ich zawartość. Na ostrą (choć poufną – aby nie wywoływać paniki) notę dyplomatyczną żądającą rozwiązania problemu tykającej bomby chemicznej tuż u granic Polski, władze Ukrainy odpowiedziały (jak dotąd jednym jedynym listem), że problemu nie ma, bo pojemniki są tak skonstruowane, że wraz ze swoją zawartością wytrzymają w stanie nienaruszonym co najmniej sto lat.
Niestety, optymistyczne obliczenia Ukraińców okazały się całkowicie błędne. Jakość betonu użytego do produkcji pojemników okazała się fatalna. Już w roku 2002 silosy – pod wpływem zewnętrznych warunków atmosferycznych i żrącej substancji od wewnątrz – zaczęły pękać i od tamtego czasu trucizna powoli sączy się do gleby, wypalając okoliczną roślinność i przenikając do wód gruntowych. Na razie ze składowiska wyciekło nie więcej niż pół procent zawartości, ale problem zaczyna być dramatyczny. Stężenie pestycydów w powietrzu jest tak wielkie, że w bezpośredniej bliskości silosów niemal nie sposób oddychać, co osobiście stwierdzili piszący te słowa. Ludność Sianek i okolic coraz częściej skarży się na dolegliwości dróg oddechowych. Liczba przypadków tych i innych chorób (np. nowotworów) wzrosła kilkakrotnie. Na szczęście tereny przylegające do Sianek po stronie Polski są niemal całkowicie bezludne.
Marna to jednak pociecha, gdy spojrzy się na mapę zaopatrzoną w poziomice. Oto silosy z pestycydami stoją na skarpie – w dole pod nią płynie San, który w tym miejscu jest rzeką graniczną. Później jednak płynie korytem całkowicie po stronie polskiej i stanowi często jedyne źródło zaopatrzenia w wodę pitną dla wielu miast (np. dla Przemyśla i Jarosławia). Zasila też olbrzymi zbiornik soliński, by później toczyć swe wody prosto do Wisły!
Nieoczekiwanego sprzymierzeńca strona polska pozyskała w osobie wójta gminy Sianki – Stepana Iwanowicza Vasyleczki, który w alarmującym liście do prezesa polskiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej pisał:
„W 2000 roku, pomimo naszych protestów, przywieziono tu betonowe pojemniki wypełnione odpadami chemicznymi. Obecnie sytuacja jest dużo groźniejsza, ponieważ zagraża już bezpośrednio kilku polskim województwom”. Vasyleczko prosi stronę polską o interwencję, bo jak twierdzi, rząd Ukrainy na utylizację składowiska nie ma pieniędzy.
Jak dotąd władze polskie nie doczekały się odpowiedzi na kilka alarmistycznych i ostrych w treści pism słanych do ukraińskich decydentów. Na przykład dotąd nie spotkała się z jakąkolwiek reakcją nota dyplomatyczna w sprawie Sianek, wystosowana do Urzędu Bezpieczeństwa Ekologicznego Ukrainy. Nasi rozmówcy (pragnący zachować anonimowość) twierdzą, że bombę biologiczną umieszczono w Siankach nie bez powodu. Otóż „w razie czego” tony śmiercionośnej chemii spłyną niemal w stu procentach na polską stronę i zostaną wodami okolicznych rzek przeniesione daleko „od problemu”, pozostawiając tę część Ukrainy całkowicie bezpieczną.
W tej chwili (czerwiec 2006) beton silosów doszedł już do takiego stopnia erozji, że kruszy się w palcach i – zdaniem fachowców – wystarczy kilka ulewnych deszczy (które występują tu nader często), aby przynajmniej kilka zbiorników rozpadło się na kawałki, uwalniając swoją zawartość. Pewne jest także, że część zbiorników rozsadzi najbliższy jesienny mróz.
Jest jeszcze i inne niebezpieczeństwo, którego nie można nie brać pod uwagę. Otóż tony śmiercionośnej substancji pozostawione są bez jakiegokolwiek dozoru, a ogradzający składowisko skorodowany drut kolczasty i „jakże groźny” napis cyrylicą „JAD” (trucizna) na betonowych pojemnikach – wyglądają śmiesznie. Jeden szalony terrorysta z wiązką kilku granatów może wywołać w Polsce stokroć większą katastrofę niż zorganizowany zamach na lotnisko lub warszawskie metro.

Niełatwo było potwierdzić u tzw. oficjalnych czynników stopień zagrożenia, czy nawet samo jego istnienie. W starostwie powiatowym w Ustrzykach Dolnych coś tam o sprawie słyszano – jednak nic pewnego. Nie inaczej jest w przylegającej do Sianek gminie Lutowiska. A jednak nieoczekiwanym sukcesem zakończyła się rozmowa z Ukraińską Akademią Nauk. Docent doktor habilitowany Oksana Marystkewicz – zastępca dyrektora Instytutu Ekologii Karpat UAN – powiedziała:
– Od początku śledzę ten problem, ponieważ jest to rzeczywiście olbrzymie zagrożenie dla strony ukraińskiej, szczególnie dla naszego bydła i pasz, ale też i ludzi. Takie samo zagrożenie istnieje również i dla strony polskiej. Zarówno powiat turczański (leżą w nim Sianki – przyp. red.), jak i cała Ukraina same nie poradzą sobie z tym zagadnieniem. Trzeba je niezwłocznie rozwiązać w całej strefie przygranicznej w ramach Unii Europejskiej. Będzie to niemożliwe bez pomocy Polski.
Andrzej Zawada – z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Rzeszowie – również zna sprawę:
– Badaliśmy próbki wody z potoku wpadającego do Sanu już w 2001 roku. Wykryliśmy obecność bardzo niebezpiecznych, stężonych i przeterminowanych związków chemicznych. Jak nas zapewnili Ukraińcy, trucizny te złożono wówczas do żelbetowych pojemników, które miały wystarczyć na około 100 lat. Miały... Teraz znów wystąpiliśmy do strony ukraińskiej o przeprowadzenie nowych badań. Niestety, wyników na razie nie ma.
W momencie oddawania do druku tego numeru „FiM” amerykańscy naukowcy ogłosili najnowsze, alarmujące wyniki swoich prac przeprowadzonych aż na 140 tysiącach badanych. Z ustaleń wynika, że nawet najmniejsza ilość pestycydów, z którą kontaktuje się człowiek, uszkadza trwale ważne rejony mózgu i zwiększa ryzyko zachorowania na chorobę Parkinsona aż o 70 procent.

MAREK SZENBORN
RYSZARD PORADOWSKI

(zacytowane z tygodnika "Fakty iMity")

Doczu
10-07-2006, 12:20
Widzę że nie do końca chyba rozumiemy skalę zagrożenia. Pozwolę sobie zatem na pewien przedruk z innej gazety.
Hmmm... ofkorz nie jestem za bagatelizacją problemu, jednak, do artykułu z tego czasopisma, podchodziłbym jednak z większym dystansem.
W moim prytatnym rankigu, stawiam go niemal na równi z "Faktem" który plasuje się bardzo nisko w kwestii wiarygodności.

Struna
11-07-2006, 01:43
Hmmm... ofkorz nie jestem za bagatelizacją problemu, jednak, do artykułu z tego czasopisma, podchodziłbym jednak z większym dystansem.
W moim prytatnym rankigu, stawiam go niemal na równi z "Faktem" który plasuje się bardzo nisko w kwestii wiarygodności. A to dyskusja o czasopismach czy o pestycydach, Doczu...?
Przecież o tym wiemy od kilku lat. Skąd ten alarm. Pestycydy były i są. Mamy zwołać pospolite ruszenie i sami je zutylizować? Jeśli nie będzie konkretnej reakcji i sprawa nie ruszy z miejsca to tak, Lucynko. Zwołamy.

Michał
11-07-2006, 11:34
Witam

Co prawda miałem nie zabierać głosu, ale qurwica mnie bierze jak przeglądam takie wątki.
Więc wpieprzę swoje 2 grosze.

Na temat dziennikarstwa polskiego? można powiedzieć z całą pewnością: dyletanctwo, ignorancja, głupota, brak elementarnej wiedzy, żądza pogoni za sensacją, a jak jej nie ma, to ją sobie stworzymy. I nie ma znaczenia, czy to gazeta taka czy siaka, szmatławiec czy mulimedialny moloch.
Ale mogę ich olać cienkim strumyczkiem. A czasem w ramach miłosierdzia wytłumaczyć im małe conieco.
Ale wqu... mnie postawa pewnych osobników innej profesji. Zacytuję:
„Przecież o tym wiemy od kilku lat. Skąd ten alarm. Pestycydy były i są. Mamy zwołać pospolite ruszenie i sami je zutylizować?”
Wiecie?! No niesamowite! I co? Może macie jakieś zdanie na ten temat?
A może Twoi kamraci z ramienia regionu PAN coś tam mają jakoweś zdanie? No jak chronić to chronić i zapobiegać, a Wam co niektórym chronić wymienia się z chromolić?
Te nalepki z logo czegoś tam walnęli Wam na oczęta?

Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi to pijawkę. Dopóki żywiciel zdrowy to pełną gębą, a jak padnie to zmienimy go na nowego i dalej miodzio.

E tam.. w ramach miłosierdzia

W Polsce mogilniki są i jeszcze trochę pobędą (ale np. takie podkarpackie już ich nie ma – wiesz o tym Lucynko?). Najpóźniej do 2010 roku powinne zniknąć totalnie. Koszt utylizacji jest spory, ale koszt społeczny poprzez zaniechanie byłby jeszcze większy.
Derty – tym nie zajmuje się Sanepid tylko WIOŚ. Zawartość pestycydów w wodach powierzchniowych jest monitorowana w ramach PMŚ (Państwowy Monitoring Środowiska) raz w roku. Niestety nie obejmuje to monitoringu regionalnego (gdyby gminy chciały to jest to możliwe i powinno być robione – moim zdaniem – w takich regionach. Ale kapucha... e też pewnie by się znalazła).

Każde województwo graniczne prowadzi tzw. monitoring graniczny. Są to uzgodnione dwustronnie punkty kontrolne i zakres badań na granicznych wodach powierzchniowych. Bieszczadów on nie obejmuje.
Jednakże w ramach współpracy działa Polsko-Ukraińska Grupa Robocza do spraw Ochrony Wód Granicznych.
W 2002 roku przeprowadzono badania. Oto nfo z raportu WIOŚ Rzeszów:
W związku z zamieszczonymi w lokalnej prasie informacjami o lokalizacji składowiska przeterminowanych środków ochrony roślin w miejscowości Sianki na Ukrainie, w pobliżu źródeł rzeki San pracownicy Delegatury w Jaśle dokonali w dniu 7 czerwca 2002 r. poboru prób wody do badań w celu sprawdzenia stanu czystości rzeki na tym odcinku. Na kontrolowanym odcinku rzeka San stanowi granicę państwa pomiędzy Polską a Ukrainą, na lewym brzegu rzeki San, po stronie polskiej, znajdują się tereny niezamieszkałe, znajdujące się w obrębie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Na prawym brzegu rzeki San, po stronie ukraińskiej, zlokalizowana jest miejscowość Sianki, przez którą przepływa potok dopływający do rzeki San. W trakcie oględzin nie stwierdzono wizualnie widocznych śladów zanieczyszczeń na lustrze wody rzeki San i dopływającego do niej potoku. Pobrano wodę do badań z następujących punktów: San powyżej miejscowości Sianki, potok przepływający przez Sianki oraz San poniżej ujścia potoku. Na podstawie wykonanych badań stwierdzono, że w pobranych punktach wody kontrolowanych cieków w zakresie oznaczonych parametrów fizykochemicznych odpowiadają I klasie czystości, z uwagi na stan sanitarny stwierdzono II klasę czystości. Jedynie w potoku dopływającym do rzeki San w miejscowości Sianki w zakresie oznaczonych parametrów fizykochemicznych stwierdzono klasę III (azot azotynowy).

Na temat bzdur z tych artykułów nie będę pisał, bo nie ma tu miejsca na to.

Pozdrawiam
i zdrowia życzę

malo
11-07-2006, 12:11
Jeśli dobrze rozumiem Twoje informacje Michale to nasze służby dobrze zdaja sobie sprawę z problemu - bo chyba nieprzypadkowo pobiera sie aż trzy próbki z tak niewielkiego terenu. Ale przymykają na to oko, robiąc jedynie symboliczne ruchy - z Twojej informacji wynika że obecnie badanie jest wykonywane jedynie 1 raz na 4 lata.
Dla porównania ciekawiłoby mnie czy adekwatne badania były wykonywane w Smolniku-Żurawinie gdzie ukraińska Ryka wpada do Sanu.
Po Twoich informacjach odnoszę wrażenie że nasze służby nie chcą ruszać "śmierdzącego" granicznego tematu - bo przy normalnym podejściu w tak newralgicznym miejscu badania powinny być chyba zdecydowanie częstsze.
Czyżby to "dobrosąsiedzka" współpraca?

Michał
11-07-2006, 13:34
Witaj

Widzę, że starasz sie, abym wpieprzył jeszcze 1 grosik


Jeśli dobrze rozumiem Twoje informacje Michale to nasze służby dobrze zdaja sobie sprawę z problemu - bo chyba nieprzypadkowo pobiera sie aż trzy próbki z tak niewielkiego terenu.
Nie jest to przypadek a jedynie standardowa procedura - tak się sprawdza ewentualny wpływ danego punktu na ciek wodny.


Ale przymykają na to oko, robiąc jedynie symboliczne ruchy - z Twojej informacji wynika że obecnie badanie jest wykonywane jedynie 1 raz na 4 lata.
eee - nie przymykają oka - i jeszcze raz powtórzę - takie badanie zostało wykonane zapewne interwencyjnie. Nie mamy możliwości pobierania prób do badań na terenie innego państwa. Owszem - możemy badać np San od źródła przed Siankami i za nimi w celu porównania na terenie naszego kraju, ale tego się nie robi, ponieważ nie ma takiej potrzeby (ee - pierdo... ęę - ja bym robił) zgodnie z planami monitoringu. Z naszej strony nie będzie żadnych dodatkowych badań w tamtym rejonie, chyba, że dojdzie do NZŚ.

Głównie jest to problem strony ukraińskiej - jednakże nie możemy ich pozostawić samemu. Moim zdaniem spokojnie można by załatwić finansowanie utylizacji tego składowiska z funduszu krajowego i UE. Jak im pomożemy to i sobie pomożemy. A my skąd mamy forsę na likwidację mogilników - i to nie takich malutkich jak ten?

P.s.
w artykule powołanym w tym wątku jest wypowiedź kogoś z WIOŚ - nie wierzę (sic!), aby w ten sposób ktoś tak przedstawił sprawę.
................................
Podałem Wam forumowiczom, gdzie się ewentualnie zgłaszać z zapytaniami. W którymś innym wątku - chyba biega o Osławicę - podałem co i jak.


Pozdrówka

malo
11-07-2006, 14:27
Widzę, że starasz sie, abym wpieprzył jeszcze 1 grosik
A wpieprzaj. A przeszkadza mnie to? Pogadam zawsze z chęcią.;-)

Głównie jest to problem strony ukraińskiej
Formalnie - strony ukraińskiej, a praktycznie...
Tu jednak zgodzę się cytatem od przedmówcy że: lokalizacja jest nieprzypadkowa. Bo chyba zgodnie z topografią terenu, to w razie (odpukać w nieMALOwane) im problem zatrułby kilka hektarów, a nam rozłożyłby się na kilkaset kilometrów. Niegłupio to sobie wymyślili. Osobiście myślę że jesli tam jest faktycznie to co się tu opisuje, to teren (odcinek przygraniczny) powinien być pod stałym monitoringiem. W inaczej to trudno w ogóle uznać za monitoring.

leszczu
11-07-2006, 22:11
Badanie z 7 czerwca 2002 r. trochę czasu minęło wynik badań zrobiony w tym roku mógł by ich pewnie zaskoczyć, i nas społeczeństwo na pewno warto mówić o takich rzeczach może media bardzie się tym zainteresują i zrobią z tym dziadostwem porządek :)
Pozdrawiam

Struna
12-07-2006, 15:11
Jeśli dobrze rozumiem to ostatnie badania przeprowadzono w tym samym roku kiedy powstały pierwsze pęknięcia na mogilnikach. Od tego czsu minęły 4 lata, więc liczę że w tym roku przeprowadzą kolejne i mam nadzieję, że ich rezultaty nie umkną naszej uwadze.
A: lokalizacja jest nieprzypadkowa. Bo chyba zgodnie z topografią terenu,(...) im problem zatrułby kilka hektarów, a nam rozłożyłby się na kilkaset kilometrów. Niegłupio to sobie wymyślili. Faktycznie wygląda to na celowe usytuowanie mogilników a fakt zbagatelizowania problemu przez władze Ukrainy nie stawia jej (władzy) w najlepszym świetle.
Argument braku środków finansowych w gminie "Sianki" na likwidację mogilników to jakieś nieporozumienie. Uważam, że na likwidację problemu powinny być przeznaczone środki z budżetu centralnego a nie z gminy, bo tę to pewnie na niewiele stać.

pozdrawiam
Struna

malo
12-07-2006, 15:33
Tak właśnie sobie uświadomiłem że całkiem niewykluczone że ta sytuacja może być efektem gry rosyjskich służb. To że mają wpływy na Ukrainie - to raczej nie ulega wątpliwości, a to że wystarczy "małe pęknięcie" mogilnika - nie jest wielkim trudem. W takich okolicznościach nawet gdyby znalazły się potencjalne środki na finansowe na zlikwidowanie problemu, to i tak okazały by się nieskuteczne.

zbyszekj
17-07-2006, 00:21
Malo nie przesadzaj, to spuścizna gospodarki posowieckiej, oni nie przejmowali się miejscem skladowania, jest wiele miejsc na Ukrainie gdzie są takie składowiska. Jest to problem zbyt duży zeby starczyło na to funduszu gminy Sianki, jak tak ktoś był to wie ze to bardzo uboga wies. Tu powinien interweniować pak w porozumieniu z ministerstwem i próbować się dogadać z Ukraińcami bo nie widzę innej drogi, chyba ze chcemy zeby w Solinie pływały ryby do gory brzuchami.

Derty
17-07-2006, 11:33
Hej :)
Dzięki Michale za garść informacji. Wydaje mi się, że sprawa jest dość starożytna, bo natrafiłem na raport Polsko-Ukraińskiej Komisji do spraw Wód Granicznych z 2001 roku, w którym sprawę mogilnika w Siankach poruszono. Wynika z tego, że sprawa jest w jakiś sposób monitorowana przez Min. Śr. i jego agendy. Martwi mnie, że informacji nie upublicznia się, bo jednak ludziska mieszkający w rejonach, które ewentualnie mogłyby być zagrożone na skutek rozszczelnienia mogilników, winni być o tym poinformowani. Sprawa nie jest bagatelna zwłaszcza jeśli głównym pestycydem w tych zbiornikach jest DDT.

O DDT proszę mi nie pisać, że nie jest produkowane;> Jest i jest stosowane do zwalczania komarów malarycznych. Paradoksalnie - dla ochrony milionów ludzi przed skutkami malarii zdecydowano się na utrzymanie zgody na stosowanie tej substancji. Konwencja Sztokholmska z 2001 roku została podpisana przez bodaj 98 państw, ale tylko przez 98!

A teraz mój sposób rozwiązania problemu mogilników w Siankach, o ile nie da się go rozwiązać z korzyścią dla obu państw ;>

Proponuję zbudować dwunitkowy rurociąg. Jedna nitka tłoczyłaby w razie czego wodę z Sanu do Strwiąża, a druga - pobierając wodę w Strwiążu, oczywiście nieco wyżej od spustu tej z Sanu - wypuszczałaby ją w Sanie :D W ten sposób mielibyśmy pewność, że działania strony ukraińskiej zostałyby w pełni 'nagrodzone' :P

Browar
17-07-2006, 19:11
Proponuję zbudować dwunitkowy rurociąg. Jedna nitka tłoczyłaby w razie czego wodę z Sanu do Strwiąża, a druga - pobierając wodę w Strwiążu, oczywiście nieco wyżej od spustu tej z Sanu - wypuszczałaby ją w Sanie :D W ten sposób mielibyśmy pewność, że działania strony ukraińskiej zostałyby w pełni 'nagrodzone' :P

Jednak chyba taniej by wyszło na nasz koszt zutylizować ten mogilnik ale misternie Waść to wykoncypowałeś:twisted:

Derty
18-07-2006, 12:39
Hej :)
Ja wiem Browar, że to koncepcja droga, ale sprzątanie polskich rzek po syfach z Ukrainy oraz leczenie ofiar będzie droższe wiele razy :evil: Więc proponuję to rozwiązanie, jako najpewniejsze. Ważną zaletą pomysłu jest zwolnienie z obowiązku dogadywania się z sąsiadami, a to jak wiemy, b. często przypomina tragifarsę pomieszaną z horrorem. Jedynym mankamentem koncepcji mogłaby być zwyczajna opieszałość polskich decydentów i wykonawców, tak dobrze widoczna w problemie autostradowym :D

A poważnie rzecz ujmując - sprawy o kasę się rozbijają i aż się prosi o wystąpienie do UE o wsparcie finansowe. Tu na razie głucho...

wasyl111
20-07-2006, 16:25
Pamiętajcie koledzy, że strona Ukraińska ma w ...pie Wasze problemy z mogielnikami, bo jak dobrze pamiętam w latach 80 - wytruli wszystkie ryby w górnym Sanie, rzec można , że po cichu i dyskretnie.

buba
20-07-2006, 18:34
jak wogole wygladaja te mogilniki? ja sobie wogole nie umiem ich wyobrazic.. to sa jakies cysterny albo co? ma ktos moze zdjecie? a moze mozna by sie tam wybrac na wlasna reke i zacementowac te dziury albo zakleic jakims innym kitem? czy sa na tyle duze ze sie nie da lub pilnie strzezone jako "bron chemiczna" ;) ? a przy okazji bylby pretekst zeby polazic po wschodnich bieszczadach :D byloby to fajne spotkanie ludzi z forum i to do tego polaczone z jakas misja!! :) ja mam wolne dwa pierwsze tygodnie wrzesnia. Dla takiego celu moglabym sama kupic worek cementu lub 10 kilo kitu. Tylko nie wiem czy to jest realne, czy te mogilniki sa porzucone i nikt sie nimi nie interesuje..

Browar
20-07-2006, 21:50
Mogilnik to męska odmiana mogiły :twisted:
A serio to taki betonowy bunkierek.Twoje 10 kilo cementu mogło by się przydać ale musiałabyś mieć pompkę powiększającą od Pana Kleksa no i kondon przeciwchemiczny żeby wyjść z tego bez trzeciej nogi albo rogów :-D

buba
21-07-2006, 11:19
czyli myslisz ze rozmiar uszkodzen jest juz taki tylko sluzby przeciwchemiczne moga sobie z tym poradzic? oze faktycznie...dziwne ze miejscowi nie probuja jakos tego zabezpieczyc swoimi silami... choc oni moze juz przyzwyczajeni ;) tak jak ci w zoltych wodach uwazaja swoja nieczynna kopalnie uranu za cos normalnego a mysmy zwiewali stamtad az sie za nami kurzylo ;);)

trzecia noga moglaby zawadzac ale rogi czemu nie??? ;) zawsze wprawdzie wolalabym czulki ale w ostatecznosci :)

Doczu
21-07-2006, 15:13
Otrzymałem dziś od jednego z czytelników forum maila z następującej treści:
"Sprawa wygląda tak: po raz pierwszy o tym składowisku, jednym z licznych na Zachodniej Ukrainie (w samym obwodzie lwowskim było ich wówczas ponad 300, a zawierały łącznie 530 ton pestycydów), napisało Zierkało Niedieli (opiniotwórczy tygodnik kijowski) w 2001 r. (nr 26 [350]); inicjatorem artykułu był ówczesny (i obecny) wójt Sianek, Stepan Wasyłeczko, konsekwentnie dążący do jego likwidacji. Kontenerów było 22, zawierały 11 ton pestycydów. Daty ich ustawienia nie podano, ale składowisko istniało już w 1994 r., więc powstało jeszcze przed rozpadem ZSRS. Od jesieni 2000 r. w sprawę zaangażowała się lwowska sekcja organizacji WETI. W 2001 r. nie wykryto przeciwków z tych pojemników. Zierkało wróciło do tematu w 2003 r. (nr 11 [436]), pisząc o przeciekach z dwu kontenerów, przy okazji uściślając, że składowisko istniało w Siankach od dawna, ale kontenery ustawiono dopiero w 1999 r. (tj. dopiero wtedy zabezpieczono w ten sposób pestycydy, przedtem leżące w zbutwiałych workach w napół zburzonym budynku magazynowym - nic nie przywieziono wówczas do Sianek). Na marginesie - ze zdjęcia, zamieszczonego w tym pismie wynika moim zdaniem, że odległość dzieląca składowisko od Sanu, jest znacznie większa, niz 150 m. Silosy zaś nie stoją na skarpie, a w górnej części rozległej, łagodnie nachylonej ku Sanowi polanie, zamkniętej dość wysokim lasem. Zdjęcie dołączam.

Artykuł ten został dostrzeżony w Warszawie, a odpowiednie władze Rzeczypospolitej - powiadomione (bez udziału służb specjalnych); czy MSZ wystosowało w tej sprawie formalną notę, nie wiem, ale że interwencja w jakiejś formie została podjęta - wiem. Na marginesie - o większości not dyplomatycznych nie informuje się opinii publicznej, bo na tym właśnie polega dyplomacja.

Obecnie sprawa wróciła także nie dzięki polskim łowcom sensacji, ale dzięki p. Wasyłeczce, ktory zauważywszy wyciek z kolejnych czterech kontenerów, zwrócił się do prasy lwowskiej i organizacji ekologicznych. Wyciek zauważono tez podczas rutynowej kontroli, prowadzonej przez firmę WAT "Agroserwis", która prowadziła składowisko od początku, ustawiła kontenery i jest obowiązana je konserwować (co nie jest żadną tajemnicą - kolejne grube przekłamania FiM). Jak się wydaje, przeciek miał nieznaczne rozmiary. Firmę trzeba było zmusić do podjęcia prac zabezpieczających (nie tylko doraźnych napraw) przez prokuraturę, jednak, zgodnie z doniesieniem dziennika Lwiwśka Hazeta z 6 lipca, prace zabezpieczające zostały podjęte na początku lipca.

Łączę pozdrowienia
Tadeusz A. Olszański
analityk Ośrodka Studiów Wschodnim im. Marka Karpia
Otrytczyk"
Autor poprosił mnie o opublikowanie tego maila, ponieważ zam nie udziela się na forum, a wydaje mi się, że jego głos rzuca nieco światła na tę sprawę.

EDIT

Zapomniałem dodać, jeszcze fotografię mogilników, przesłaną przez Pana Tadeusza.

wtak
21-07-2006, 16:43
Te silosy stoją między torami, a granicą na południe od ukraińskich Sianek (bliżej przełęczy), prawda ?

Michał
21-07-2006, 17:06
.............
Łączę pozdrowienia
Tadeusz A. Olszański
analityk Ośrodka Studiów Wschodnim im. Marka Karpia
Otrytczyk"
Autor poprosił mnie o opublikowanie tego maila, ponieważ zam nie udziela się na forum, a wydaje mi się, że jego głos rzuca nieco światła na tę sprawę.

Niestety - mija się z rzeczywistością ten Pan.
Dlaczego, jeżeli tak zainteresowani tym problemem jesteście - nie zwrócicie się z zapytaniem do odpowiedniej instytucji?

Pozdrawiam

Doczu
21-07-2006, 17:31
Niestety - mija się z rzeczywistością ten Pan.
No tak, a może jakieś argumenty na potwierdzenie Twojej teorii ?

Dlaczego, jeżeli tak zainteresowani tym problemem jesteście - nie zwrócicie się z zapytaniem do odpowiedniej instytucji?
To już mam nadzieję nie do mnie, bo na mnie prawdę powiedziawszy taka informacja o pestycydach nie robi jakiegoś wrażenia, a mój udział w tym wątku ograniczył się do skomentowania wiarygodności czasopisma Fakty i Mity.
Mieszkam na Śląsku, i takie składowiska, choć niekoniecznie z taką zawartością to tutaj chleb powszedni.

leszczu
21-07-2006, 18:05
No tak, a może jakieś argumenty na potwierdzenie Twojej teorii ?

To już mam nadzieję nie do mnie, bo na mnie prawdę powiedziawszy taka informacja o pestycydach nie robi jakiegoś wrażenia, a mój udział w tym wątku ograniczył się do skomentowania wiarygodności czasopisma Fakty i Mity.
Mieszkam na Śląsku, i takie składowiska, choć niekoniecznie z taką zawartością to tutaj chleb powszedni.

Tylko co by się stało jak by te zawartości wypłynęły do Sanu ???
Tak naprawdę dopiero wtedy Ci na górze zajęli by się tym problemem a w tej chwili go nie widzą bo jeszcze nie doszło do skażenia i tragedii.
Pozdrawiam

Przypominam sobie zimową tragedię, dopiero po niej zaczęto kontrolować budynki i sprawdzać czy śnieg na dachu nie jest za duży ale jak mówię po Fakcie a nie przed Polak mądry po szkodzie.

Doczu
21-07-2006, 18:16
Tylko co by się stało jak by te zawartości wypłynęły do Sanu ???
Tak naprawdę dopiero wtedy Ci na górze zajęli by się tym problemem a w tej chwili go nie widzą bo jeszcze nie doszło do skażenia i tragedii.
Oczywiście nie neguję, że masz rację, ale weź pod uwagę, że takich problemów jest dużo więcej, i Sianki nie są tu wyjatkiem. Niektóre problemy JUŻ dotyczą i to większych skupisk ludzkich. Wierzaj mi na Śląsku miejsca nie mniej niebezpieczne znajdują sie w poblizu kilkutysięcznych skupisk ludzkich i tez nikt z tym nie robi. Że na szybko przytoczę tutaj Byłe składowisko odpadów akumulatorowych w Piekarach Śląskich, czy tez składowisko odpadów z pieców przemysłowych w Tarnowskich Górach. W tych miejscach duże skupiska ludzkie znajdują się dużo bliżej niż w Siankach i tez nikt z tym nic nie robi. Bawią się tam dzieci, mieszka tam lokalny lumpenploretariat. Niestety takie decyzje nie są popularne i dlatego nikt się za to nie bierze. O wiele łatwiej pozyskać elektorat szafując bardziej chwytliwymi, populistycznymi hasłami jak zmniejszenie bezrobocia, pomoc najbiedniejszym itp.

lucyna
25-07-2006, 15:56
Oczywiście nie neguję, że masz rację, ale weź pod uwagę, że takich problemów jest dużo więcej, i Sianki nie są tu wyjatkiem. Niektóre problemy JUŻ dotyczą i to większych skupisk ludzkich. Wierzaj mi na Śląsku miejsca nie mniej niebezpieczne znajdują sie w poblizu kilkutysięcznych skupisk ludzkich i tez nikt z tym nie robi. Że na szybko przytoczę tutaj Byłe składowisko odpadów akumulatorowych w Piekarach Śląskich, czy tez składowisko odpadów z pieców przemysłowych w Tarnowskich Górach. W tych miejscach duże skupiska ludzkie znajdują się dużo bliżej niż w Siankach i tez nikt z tym nic nie robi. Bawią się tam dzieci, mieszka tam lokalny lumpenploretariat. Niestety takie decyzje nie są popularne i dlatego nikt się za to nie bierze. O wiele łatwiej pozyskać elektorat szafując bardziej chwytliwymi, populistycznymi hasłami jak zmniejszenie bezrobocia, pomoc najbiedniejszym itp.
Nie potrafię zaznaczyć poprawnie ostatniego zdania. W pełni z nim się zgadzam.
Leszczu czy czasami ta sprawa nie jest dla was dla fundacji. W ramach jakiegoś programu unijnego nie można znaleźć pieniędzy?
Po drugie mówimy o ponencjalnym skażeniu o zagrożeniach. Wątpię aby kogoś to zainteresowało. W pasie granicznym wybito polskie żubry kilkanaście sztuk i co? Cisza.

Derty
01-08-2006, 15:38
W pasie granicznym wybito polskie żubry kilkanaście sztuk i co? Cisza.

A wybito? :O To czemu nikt Salamndru i WWF Polska nie napuścił?? O co chodzi z tym wybijaniem żubrów?

Michał
01-08-2006, 16:33
Witam



Leszczu czy czasami ta sprawa nie jest dla was dla fundacji. W ramach jakiegoś programu unijnego nie można znaleźć pieniędzy?
Po drugie mówimy o ponencjalnym skażeniu o zagrożeniach. Wątpię aby kogoś to zainteresowało. W pasie granicznym wybito polskie żubry kilkanaście sztuk i co? Cisza.

Pani przewodnik - nie jest! i nie będzie. Wpierd... się w cudze sprawy to my lubimy!? Hę! A gówna u wrót własnych nie widzimy?
Nie sumituj się Pani przewodnik - wciskanie kitu ludziskom, z których żyjecie to dodatkowa gratyfikacja?
A dlaczego to nie płaczesz za żubrami wybitymi z innej okazji?
Gruźlica pośród bieszczadzkich zuberków nie jest czymś nowym - ale beznadziejne kitowanie przez "przewodników" to hit!!!


No i qurwa zapomniałem dodać, że te żubry jebły zapewne przez te pestycydy - co, Pani przewodnik?!!
Pozdrówka

lucyna
01-08-2006, 16:54
A wybito? :O To czemu nikt Salamndru i WWF Polska nie napuścił?? O co chodzi z tym wybijaniem żubrów?
Serio nikt o tym nie wie. Myślałam, że to jest nagłośnione. Ok miesiąca temu Gazeta Bieszczadzka opublikowała apel, a zarazem protest ukraińskich przyrodników. Kilkanaście sztuk żubrów zostało zabitych w pasie granicznym przez ukraińskich kłusowników prominentów z Turki. Apel pozostał bez echa gdyż minister od ochrony środowiska umył ręce stwierdzeniem, że ta sprawa go nie dotyczy. Odesłał do min spraw zagranicznych. wtedy była zmiana na tym stanowisku i nie wiem, czy pani minister zajęła się tym problemem.

lucyna
01-08-2006, 16:59
Witam



Pani przewodnik - nie jest! i nie będzie. Wpierd... się w cudze sprawy to my lubimy!? Hę! A gówna u wrót własnych nie widzimy?
Nie sumituj się Pani przewodnik - wciskanie kitu ludziskom, z których żyjecie to dodatkowa gratyfikacja?
A dlaczego to nie płaczesz za żubrami wybitymi z innej okazji?
Gruźlica pośród bieszczadzkich zuberków nie jest czymś nowym - ale beznadziejne kitowanie przez "przewodników" to hit!!!


No i qurwa zapomniałem dodać, że te żubry jebły zapewne przez te pestycydy - co, Pani przewodnik?!!
Pozdrówka
Niestety niewiele z tego zrozumiałam. Proszę przetłumacz mi.
Z tego co wiem to grużlica wśród żubrów panowała wtedy, gdy istniała możliwość ich bezpłatnego zabijania pod pozorem przyszłych badań. Od kiedy trzeba za to płacić to po gruźlicy wśród żubrów slad zaginął.

Michał
01-08-2006, 21:29
Witaj

Niestety niewiele z tego zrozumiałam. Proszę przetłumacz mi.
Z tego co wiem to grużlica wśród żubrów panowała wtedy, gdy istniała możliwość ich bezpłatnego zabijania pod pozorem przyszłych badań. Od kiedy trzeba za to płacić to po gruźlicy wśród żubrów slad zaginął.

Eeeee
Cosik Ci powiem - jakoweś 25 lat temuś żuberki pojawiły się w pewnym rejonie Biesów ot tak niby sobie. Ta enklawa dziczy zwierzęcej pozwalała na odstrzał miśków, wilków, rysiów itp. Coby takie barany jak ja tam nie trafiały - ogrodzono teren obrzydliwym płotem z siatki drucianej, a na drodze dojazdowej ustawiono małpy człekokształtne. Ale dupy dawali bo takie siermięgi jak ja tamoś trafiali. Dzisiaj to ośrodek, że hoho!

A tera (TKM - według nowej wadzy) - 3 latki temuś żuberki chorowały na gruźlicę - nic rewelacyjnego - gatunek wsobny. Gdzie? Ano w Biesach, kole miejsca, gdzie powłuczam swoje członki co jakiś czas.

A poza tym - czepiłem sie jak rzep... ino dlatego, że to wątek o niby pestycydach.

E tam....

Pozdrówka

Browar
14-09-2006, 22:27
Ponieważ link na próżno by wrzucać podaję za Nowinami - sprawa chyba dobiega kresu:


"Data 09-14-2006
Wywiozą truciznę znad Sanu
SIANKI, UKRAINA Dzięki naszym publikacjom toksyczne chemikalia przestaną straszyć na granicy


Zgromadzone w betonowych silosach pestycydy uznano za niebezpieczne dla zdrowia, dlatego muszą zostać jak najszybciej usunięte i poddane utylizacji. KRZYSZTOF POTACZAŁA
W Siankach na Ukrainie przygotowują się do wywozu 11 ton trujących pestycydów. Toksyczne składowisko znajduje tuż przy granicy z Polską. Reakcja władz ukraińskich to efekt publikacji w Nowinach.

31 betonowych kontenerów z przeterminowanymi chemikaliami (m.in. środkami ochrony roślin) stoi 150 metrów od granicznego Sanu. W maju pięć pojemników było uszkodzonych, a toksyczne substancje przedostawały się do gleby i wód gruntowych.

Żrące substancje o kwaśnym, ostrym zapachu czuć w powietrzu. Trawa w pobliżu pękniętych pojemników została doszczętnie wypalona. Mieszkańcy domów skarżyli się na złe samopoczucie i wzrost liczby zachorowań na górne drogi oddechowe.
Zlikwidują składowisko
- Dopiero w zeszłym tygodniu w Siankach zaczęły się przygotowania do wywozu trucizny - mówi dr Oksana Maryskewycz z Instytutu Ekologii Karpat we Lwowie. - Składowisko ma być całkowicie zlikwidowane do 2009 r., może nastąpi to do końca przyszłego roku.

Pojemniki z pestycydami pojawiły się początkiem lat 90., po likwidacji sowchozu w Siankach. Nikt nie przejmował się, że wieś leży w obrębie Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery "Karpaty Wschodnie”.

Polscy przyrodnicy bezskutecznie interweniowali, by usunąć chemikalia z Sianek. Argumentowali, że żrące substancje mogą przedostawać się do Sanu i niszczyć życie biologiczne w rzece.
Pomogli dziennikarze
Co nie udało się ekologom, udało się Nowinom. Ukraińskie władze zareagowały po naszych tekstach. Nasz temat podjęły również centralne gazety i telewizja.


Decyzję o wywozie 11 ton pestycydów podjęło Ministerstwo do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych.

- W Siankach ma powstać ośrodek sportów dla paraolimpijczyków, dlatego rząd przywiązuje uwagę do stanu czystości środowiska w tym regionie - twierdzi Wsewołod Czencow z ambasady Ukrainy w Polsce. - Ośrodek powstanie na zlecenie prezydenta Wiktora Juszczenki.

Zły stan silosów z pestycydami potwierdziła sierpniowa kontrola ukraińskich służb. Mimo że po badaniach próbek wody i gleby nie stwierdzono ich skażenia (tak wynika z raportów), to władze centralne nakazały wywiezienie i utylizację niebezpiecznych odpadów."

Ufff...

Browar
14-09-2006, 22:31
Buba,pytałaś kiedyś jak wyglądają mogilniki,to zdjęcie z Sianek.

Michał
14-09-2006, 22:48
Cze


Buba,pytałaś kiedyś jak wyglądają mogilniki,to zdjęcie z Sianek.

To nie jest mogilnik jeno silos - nie wprowadzaj ludzisków w ślepy zakątek.

Pozdra

Browar
14-09-2006, 23:38
To jest mogilnik,jeno nie zakopany.Może nie zakopany nazywa się silos.

buba
15-09-2006, 12:24
a mnie tam wsjo rawno czy to nazwac "silos", "mogielnik" czy "beczka z paskudztwem" ;) bylam ciekawa jak to wyglada! dzieki browar!! :)

Browar
09-10-2006, 11:25
Podaję za dzisiejszymi Nowinami:


Odpady jadą na wschód
SIANKI, UKRAINA Wreszcie pozbywają się ekologicznej bomby

Trzy uszkodzone silosy z toksycznymi pestycydami, składowane w Siankach przy granicy z Polską, wywieziono na wschód Ukrainy. Do końca 2008 r. znad źródeł Sanu mają zniknąć także pozostałe pojemniki wypełnione trucizną.

Operacja wywożenia odpadów zaczęła się w zeszłym tygodniu. Specjalistyczna firma najpierw zabezpieczyła uszkodzone betonowe silosy. Potem załadowano je na ciężarówki i przetransportowano do zakładu utylizacyjnego.

– Czekaliśmy na to od lat – mówi Stepan Wasyleczko, wójt Sianek. – Mieszkańcy coraz częściej skarżyli się na złe samopoczucie, zagrożona była przyroda. To, że pestycydy znikną z naszego krajobrazu jest także zasługą polskich dziennikarzy (Nowiny pisały o tym jako pierwsze – przyp. red) którzy nagłośnili sprawę.

Decyzja ukraińskich władz o wywozie trucizny z Sianek to nie tylko efekt nacisków lokalnych władz i mediów. Sprawę przyspieszył też prezydent Wiktor Juszczenko, który patronuje planowanej w Siankach budowie ośrodka sportowego dla paraolimpijczyków.
KP
09. Października 2006 04:00

Doczu
09-10-2006, 11:42
Jak miło poczytać o szczęśliwym finale problematycznej sprawy.

nexus
09-10-2006, 12:36
Fakt, jest to jedna z lepszych wiadomości jakie ostatnio się pojawiły i ma wpływ na przyrodę w całych Bieszczadach a co ważne dotyczy to w dużym stopniu polskich Bieszczadów.
Niechce umniejszać tutaj zasług "Nowin" (chciało im się o tym napisać, chwła im za to), ale ja uważam że gdyby nie ośrodek nad którym patronat obejmie sam prezydent ukrainy to sprawa dalej niemiałaby końca a napewno nie załatwionoby tego w tak krótkim czasie.

buba
09-10-2006, 13:09
fajnie :) mam nadzieje ze final bedzie taki ze paskudztwa wyjechaly a osrodek i tak nie powstanie (np. kasy zabraknie albo szefostwo sie pokloci ;)

nexus
09-10-2006, 13:18
Niewiem dlaczego ale lokalizacja ośrodka mnie śię trochę niespodobała, niedość że polskie bieszczady są już "zapchane" turystami itp. po brzegi [nie chodzi o górne ;) ] to jeszcze za jakiś czas patrząc z Bukowego Berda czy Halicza na Ukraine będzie tam "troche" więcej budynków i ludzi.
Chociarz ośrodek lepszy niż pestycydy w silosach przy źródle Sanu.

malo
09-10-2006, 14:02
Co do ośrodka sportowego.... to widzę że to stała tendencja na wschodzie, tak jak z Zaroślakiem. To chyba jeszcze znak dawnych czasów, budować nowe, zamiast lepiej wykorzystywać dotychczasowe. Dość prawdopodobny jest wariant: zabraknie kasy. Zwłaszcza na dzikim wshodzie, gdzie każdy po drodze będzie musiał oskubac coś z tej kasy. Żeby choc te mogilniki do końca wywieźli - o to dobrze się należy pomodlić.

naive
09-10-2006, 16:45
Sprawa tych silosów z paskudztwem w Siankach dopiero zaczęła być załatwiana, znając ich zwyczaje nie jest pewne czy do 2008 r. z tym sie uporają. W TVP Rzeszów pokazywali jakieś trzy dni temu to składowisko, pozostałe silosy zostały uszczelnione i czekają by je ktoś wziął i wywiózł. Tak przy okazji bo takiego tematu nie ma - nasza obecna pani wojewoda na jakims zlocie uczonych mężów we Lwowie była łaskawa powiedzieć że trzeba rozbudować sieć przejść granicznych na Ukrainę. W interesującym nasz terenie w najblizszych latach planuje sie wybudowanie przejścia Żurawin - Boberka a w dalszej perpektywie przejścia pieszego w Wołosatem. To jest sprawa na kilka lat, najpierw mają budować przejście koło Lubaczowa i drugie koło Przemyśla / Malhowice/.

lucyna
09-10-2006, 21:12
W najbliższym czasie ma być złożona nota dyplomatyczna, a w najbliższych latach ma powstać przejście Zurawin-Boberka. Niestety, są też duże szanse na przejście we wołosatem.

malo
09-10-2006, 23:39
Ale kiedyś gdzieś czytałem że BdPN jest przeciwny przejściu w Wołosatem, nawet mimo dużego nacisku strony ukraińskiej, gdzie w tamtym ościennym województwie ukraińskim byłoby to jedyne przejście z Polską dla ichniego ukraińskiego województwa. Jednak BdPN nie przystawał na to. Kto to przytaczał?

leszczu
09-10-2006, 23:45
Przecież o tym wiemy od kilku lat. Skąd ten alarm. Pestycydy były i są. Mamy zwołać pospolite ruszenie i sami je zutylizować?

I jednak warto mówić o tym co się źle dzieje i o tym co wszyscy wiedzą
Jak widać będzie efekt jak że pozytywny :),
miło słyszeć że wywiozą to dziadostwo.
Aż strach pomyśleć co by było gdyby to się wylało do naszego Sanu

buba
09-10-2006, 23:58
trzeba byc dobrej mysli- dziadostwo wywioza, a kase na przejscia i osrodki ktos rozkradnie. A to ze nasze dzieci i wnuki nie beda juz miec dzikiej ukrainy to pewne.. ale to juz nie nasz problem ;)

malo
10-10-2006, 16:36
A to ze nasze dzieci i wnuki nie beda juz miec dzikiej ukrainy to pewne.. ale to juz nie nasz problem ;)
Jeśli nie mamy do tego kompetencji - to faktycznie nie nasz problem.
Ale jako że część ukraińska współdziałą w Międzynarodowym Rezerwcie Biosfery - to pośrednio może i strona Polska może zabierać jakoś głos, choćby doradczy. Więc może jednak.....
Po drugie - problem dziedzictwa, przekazywania go kolejnym pokoleniom to właśnie nasz problem.

eldoopa
19-01-2007, 02:16
Może faktycznie by ruszyc z jakąś ogólnopolską akcją na ten temat. Pochodzimy z różnych miast i to dałoby radę!!! Nie znam sie na takich akcjach ale jakieś ulotki nagłośnienie sprawy, sam nie wiem. Jak widać system który miał być nieśmiertelny jest takim :/

Browar
17-04-2008, 23:30
Dzięki Krzysztofowi taki link:
http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/044216c4ac308f6fc125737e0046f780/0dbc4876738a7ed2c125741f004b810b?OpenDocument
oraz fragment biuletynu:

Wojewódzki inspektor ochrony przyrody Maria Suchy:
Na początku dzisiejszego posiedzenia marszałek województwa podkarpackiego wspomniał o problemie magazynowania pestycydów w Sianakch u źródeł Sanu. Chcę poinformować, że Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska prowadzi stały monitoring wód granicznych, nie tylko w górnej zlewni rzeki San. Niemniej jednak ze względu na usytuowanie Sianek, ze względu na to, że są to obszary źródliskowe rzeki San i faktycznie z rzeki San zaopatrywany jest z ujęcia powierzchniowego w wodę pitną Przemyśl, a potem Jarosław, ochrona tej rzeki i jej odcinków źródłowych jest dla nas niezwykle ważna.

Jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi kolegami na Ukrainie, których przedstawiciel jest dzisiaj z nami. Ten stały kontakt zaowocował tym, że odwiedziliśmy miejsce magazynowania pestycydów. Próbki zostały pobrane bezpośrednio przez pracowników laboratorium Wojewódzkiego Inspektoratu i były analizowane w naszych laboratoriach w Rzeszowie. Pragnę wszystkich uspokoić, że jak dotychczas analizy nie wykazały obecności pestycydów. To nie zmienia faktu, iż stan pojemników jest już taki, że powinny być one jak najszybciej zabrane stamtąd, a pestycydy skutecznie i raz na zawsze unieszkodliwione.

Bardzo zaawansowany jest projekt, którego celem końcowym będzie usuniecie tych pestycydów. Jedna z wersji przewiduje, że część prac wykona strona ukraińska, część prac zostanie wykonanych po stronie polskiej. Ostateczne rozwiązanie zależeć będzie od tego, z jakich źródeł uda się pozyskać środki na załatwienie sprawy.

wtak
09-06-2008, 10:56
w zeszły wtorek silosy nadal stały...
a teraz trochę OT ale poruszane powyżej:
1. w Siankach mnóstwo ziemi wykupili już miastowi "z Kijewa"
2. mieszkańcy Lubnej mówią, że w zeszłym tygodniu było spotkanie UA-PL na przeł. Beskid; pono klamka zapadła i na Euro 2012 ma tu być przejście graniczne, na razie jednak od południa piękna "rozpieprzona" jak to na UA droga, piękne góry, wieś zapadła (takich już nie ma kilka km dalej przy linii kolejowej) i dobrze mająca się sistiema na przełęczy ze świeżo zaoraną glebą.
Jedźcie tam póki czas - obserwuję góry UA w tym rejonie od kilku lat. Postęp i tu się wkrada...

Henek
03-12-2008, 20:24
Ogólne radyjo podało że temat pestycydów został zlikwidowany.
Czy ktoś natknął się na szczegóły ?

Krzysztof Franczak
03-12-2008, 20:54
Ogólne radyjo podało że temat pestycydów został zlikwidowany.
Czy ktoś natknął się na szczegóły ?
Jak się natknął to już nic nie powie;-)
Ale też słyszałem ,że zostały zabezpieczone ale nie wiem w jaki sposób.

Browar
03-12-2008, 21:50
http://www.epsi.org.ua/pl/taxonomy/term/1

lucyna
03-12-2008, 22:54
Projekt polski, pieniądze unijne, ukraińskie pestycydy zniszczono w Holandii.

wtak
04-12-2008, 09:44
trochę to na okolice przełęczy użockiej wygląda, ale ne jest napisane wprost, że to z sianek. Lvivska Obłast jest jednak dosyć duża .

"...Вивезення на знешкодження непридатних та заборонених до використання пестицидів, розташованих у Львівській області
..."

Browar
04-12-2008, 22:44
trochę to na okolice przełęczy użockiej wygląda, ale ne jest napisane wprost, że to z sianek. Lvivska Obłast jest jednak dosyć duża .

"...Вивезення на знешкодження непридатних та заборонених до використання пестицидів, розташованих у Львівській області
..."

A może byś łaskawie przeglądnął całą stronę a nie kawałek?
A jakbyś pogrzebał po stronie to nawet serwis zdjęciowy z Sianek znajdziesz...

wtak
05-12-2008, 09:31
A może byś łaskawie przeglądnął całą stronę a nie kawałek?
A jakbyś pogrzebał po stronie to nawet serwis zdjęciowy z Sianek znajdziesz...
serwis zdjęciowy z Sianek ? nie znalazłem :lol:
a tych parę fotek tam zamieszczonych można zrobić przy praktycznie każdej linii kolejowej na UA

...hehe, łaskawie ;) znalazłem poniższe info w serwisie. Stona jest kuriozalnie nieprzejrzysta (chyba jak każda z projektów unijnych :) )
"...Informacja o magazynie
zabronionych I nieprzydatnych do wykorzystania pestycydów
(utylizowany w ramach projektu)
Kod magazynu w bazie 37
Stan magazynu zlikwidowany
Bazowany
na terytorium SIANKY
(KOATUU 4625587101)
Właściciel magazynu TURKIVS'KE VAT PO PIDVYSCHENNIU RODIUCHOSTI TA ZAKHYSTU ROSLYN "AHROSERVIS"
(IEDRPOU/IPN 5489974)
-------------------------------------------------------------------------- 22.05.08р. Inwentaryzacja
Typ pestycydów Stan zagospodarowania Ilość, ton
nieprzydatny kontenery/beczki/pudełka 37,000
Razem 37,000
--------------------------------------------------------------------------16.08.08р. Załadowanie
Typ pestycydów Stan zagospodarowania Ilość, ton
nieprzydatny tara mięka (worki) 10,000
nieprzydatny kontenery/beczki/pudełka 23,326
Razem 33,326
--------------------------------------------------------------------------
18.08.08р. Utylizacja
Typ pestycydów Stan zagospodarowania Ilość, ton
nieprzydatny tara mięka (worki) 10,000
Razem 10,000
--------------------------------------------------------------------------
27.11.08р. Utylizacja
Typ pestycydów Stan zagospodarowania Ilość, ton
nieprzydatny kontenery/beczki/pudełka 23,326
Razem 23,326
na dzien 03.12.08"

Czyli leżały tam ok 34 tony chemikaliów - niemało.
Dobrze, że ich już tam nie ma.

lucyna
06-12-2008, 08:52
Na terenie ukraińskiej zlewni Sanu jest jeszcze około 100 ton chemikalii. Zostaną one zutylizowane do kwietnia przyszłego roku na terenie Niemiec. Pieniążki zdobył Lubelski Fundusz Ochrony Środowiska.

Browar
11-12-2008, 09:43
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081210/REGION00/998186996

PODKARPACIE
10 grudnia 2008 - 10:47
Toksyczne odpady znad granicy wywiezione do Niemiec
Z ukraińskich Sianek wywieziono wreszcie wszystkie przeterminowane pestycydy, które składowane były 150 m od granicy z Polską.

Z ukraińskich Sianek wywieziono wreszcie wszystkie przeterminowane pestycydy, które składowane były w betonowych silosach zaledwie 150 metrów od granicznego Sanu. Zostaną zlikwidowane w Hamburgu. Zapłaci Unia Europejska.

Toksyczne środki ochrony roślin pozostały w Siankach po upadłym sowchozie. Leżały w pobliżu Sanu od początku lat 90. Z czasem betonowe pojemniki zaczęły pękać, a pestycydy zagrażały skażeniu biologicznemu rzeki.

Przed kilku laty Nowiny jako pierwsze interweniowały w sprawie przyspieszenia likwidacji odpadów. Mieszkańcy Sianek skarżyli się naszym reporterom, że z powodu toksycznych pestycydów coraz częściej zapadają na choroby górnych dróg oddechowych.

Potwierdził to wójt wioski Stepan Wasyleczko. To właśnie on przez 17 lat walczył o wywiezienie trucizny znad ukraińsko-polskiej granicy.
promocja

W końcu wieści o niebezpiecznych odpadach zainteresowały Unię Europejską. Dlaczego? Sianki położone są na terenie Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery "Karpaty Wschodnie”, przyrodniczego unikatu.

Projekt likwidacji ekologicznej bomby przygotował lubelski Fundusz Ochrony Środowiska. Unia zapewniła pieniądze na utylizację. Początkowo mówiło się, że pestycydy zostaną wywiezione do Holandii, ale ostatecznie trafiły do Hamburga.

Krzysztof Potaczała

vm2301
11-12-2008, 09:55
"zostaną zniszczone"...ale jakiś odpad pozostaje, więc gdzie pojedzie, przecież w Hamburgu nie zostanie;)

Kiedyś w Holandii pozbywaliśmy się ze szwagrem eternitu z jakiejś szopy - trza było folie o przepisowej grubości kupić eternit poowijać i na składowisku odpadów do specjalnego kontenera włożyć do jakichś zamykanych pudeł, za to płacąc oczywiście...bezpieczeństwo kurna, tylko zawsze mnie zastanawiało, gdzie te kontenery jadą...

Pozdrawiam:)