Zobacz pełną wersję : Roztoki Górne - Snina
rudeboy78
12-07-2006, 20:35
Czy kotś dysponuje wiedzą na następujace sprawy. Chcę z Roztok Górnych dostać się do Sniny. Czy z miejscowości Ruske kursują jakieś busy czy autobusy i czy jest jakies pole nmaiotowe badź schronisko jesli nie ma w tej miejscowości to czy jest np w Runina? Ile czasu potrzebuję aby dojśc z Roztok G. do miejscowości Ruske lub Runina. Moze nie trzeba iśc przez przejście tylko moge pójśc szlakiem na Dziurkowiec a z niego do Runiny??
Sytuację o którą pytasz spośród dostępnych map najlepiej obrazuje wyd.ExpressMap, Bieszczady 1:65000 (laminowana mapa).
Z tej mapy wynika że komunikacja (zaznaczone przystanki) dociera do Runiny, zaś do Ruske nie dociera.
W Ruske masz pole namiotowe ok.1km drogą na wschód od gł. skrzyżowania w dole wsi oraz pensjonat pod Vel`kym hrbem.
W Runina masz schronisko.
(Zaznaczam że podaję info za mapą, a nie z autopsji.)
Wariant zejścia spod Dziurkowca o ile formalnie jest na bakier z przepisami, o tyle wart jest rozważenia - bo widziałem miejscowych Słowaków, którzy bez skrępowania schodzili z granicznego na naszą stronę do schroniska Pod Rawkami.
yasiolek
12-07-2006, 22:02
a odnośnie roztok Górnych... jak czesto jeżdzą jakies busy czy pks z cisnej albo jeszcze lepiej z sanoka. o ile wogóle jeżdzą. z góry dzieki
Do Roztok Grn. nie jeżdżą ani PKSy, ani prywatne busy.
Mapa sieci PKS: http://www.pksconnexsanok.pl/mapy/mapa2.html
Najdalej możesz sobie dojechać do Lisznej, raz na dobę (godz.14.20 z Cisnej) ale to i tak zaledwie ok.1/5 trasy do Roztok Grn. (Dla wyszukania połączeń korzystaj z http://www.rozklady.com.pl/)
W Runinie nie ma schroniska- mapy są błędnie oznaczone. Jest natomiast jedna kwatera- izba, obok jedynego baru w tej miejscowości. Jest to pokoik z trzema łóżkami i łazienką. Nocleg (za 1 łóżko) kosztuje 11 zł. Jeśli chodzi o pole namiotowe, to też nie ma tam żadnego oficjalnie działającego pola, jest natomiast boisko, z którego od dawna nikt nie korzysta (bo nie ma kto) i tam miejscowi kierują turystów z namiotem. O ile dobrze pamiętam, to z Runiny do Sniny można dostać się tamtejszym pks-em.
Acha i we wsi Ruskie jest pole namiotowe w środku lasu, nie wiem czy ktoś tego pilnuje i czy pobiera opłaty. Byłam tam we wrześniu więc wtedy może już nikt się tym nie zajmował bo było praktycznie po sezonie.
Z Roztok do Runiny idzie się (licząc bez przystanków) ok. 4 godz., ale ponieważ duża część trasy biegnie czymś w rodzaju asfaltu, to droga się trochę wydłuża, zwłaszcza jak jest gorąco. Poza tym na niektórych odcinkach po stronie słowackiej szlak jest bardzo źle oznaczony i trzeba "mieć nosa" albo dobrze potrafić czytać mapę. Słowackie szlaki są po prostu jeszcze bardzo dzikie i wąskie ( nie tak jak u nas wydeptane i szerokie), co oczywiście dodaje wycieczce uroku, ale lepiej znaleźć się w Runinie przed zmrokiem, bo można w niektórych miejscach pobłądzić.
Można też iść przez Dziurkowiec i na dziko zboczyć na południe, ale to południowe zbocze jest bardzo strome i dość nieprzyjemnie się schodzi. Ja szłam w drugą stronę- wspinaliśmy się ok. 1,5 godz, ale zdecydowanie polecam wyjść z Roztok, bo po stronie słowackiej mozna podziwiać piękne widoki.
Życzę udanej wędrówki :)
yasiolek
13-07-2006, 15:46
czyli do roztok górnych to tylko na nóżkach z lisznej?? fajnie :-)
Do roztok górnych możesz złapać stopa, w sezonie jeżdżą tam samochody do schroniska.
andrzej627
12-01-2010, 22:33
A jak sytuacja na tej trasie wygląda dzisiaj? Można przejechać samochodem przez przełęcz?
Tam nie można przejeżdżać samochodem!
http://www.psm.pl/informacje/granica.html#2-1-a
Tam nie można przejeżdżać samochodem!
http://www.psm.pl/informacje/granica.html#2-1-a
Nie można jeśli jest znak zakazu,lub droga nieutwardzona (leśna) bez drogowskazu.Przejść granicznych w granicach układu z Schengen nie ma.
bartolomeo
12-01-2010, 23:04
Nie można jeśli jest znak zakazuJest.
lub droga nieutwardzona (leśna) bez drogowskazu.Jest (po drugiej stronie granicy).
Jest (po drugiej stronie granicy).
Ciekawe jakie są na ten temat przepisy na Słowacji tzn czy u nich też nie można po leśnych bez drogowskazu?
Po słowackiej stronie Znajduje się Park Narodowy Połoniny i legalnego przejazdu nie ma. Ruskie praktycznie nie istnieje - ludzi przesiedlono ze 40 lat temu nazad w związku z budową zalewu.
Polskie przepisy w ustawie o lasach zabraniają wjazdu nieuprawnionym na teren dróg leśnych (formalnie nie muszą być oznaczone zakazem, choć zazwyczaj jednak są). Myślę, że na Słowacji będzie podobnie.
Ja mam pytanie odnośnie drogi Roztoki Grn-Solinka. Czy tam jest zakaz wjazdu czy można hulać autem ?
Po słowackiej stronie Znajduje się Park Narodowy Połoniny i legalnego przejazdu nie ma. .....
Ja mam pytanie odnośnie drogi Roztoki Grn-Solinka. Czy tam jest zakaz wjazdu czy można hulać autem ?
Z Roztok G do Solinki jest zakaz wjazdu.
O ile sobie przypominam na granicy w Roztokach G fizycznie nie ma żadnych znaków zakazu, wszystkie szlabany, rampy zostały polikwidowane.
Zakaz wjazdu mogą regulować inne przepisy.
We wrześniu widziałem tam jak Słowacy i Polacy przejeżdżali motorami ,w jedną i druga stronę.
bartolomeo
13-01-2010, 11:51
O ile sobie przypominam na granicy w Roztokach G fizycznie nie ma żadnych znaków zakazu, wszystkie szlabany, rampy zostały polikwidowane.Zakaz wjazdu stoi znacznie wcześniej, jeszcze przed tymi ostrymi zakrętami. Na piechotę tak ze 20min od granicy.
Zakaz wjazdu stoi znacznie wcześniej, jeszcze przed tymi ostrymi zakrętami. Na piechotę tak ze 20min od granicy.
Do niedawna po naszej stronie stał znak zakaz ruchu przed drewnianym mostem.(tak jak piszesz 20 minut do granicy )
Teraz go już tam nie ma, samochodami dojeżdżają na samą górę i parkują na przełęczy.
Jechałem tam 20.09.09 i byłem przekonany że znak stoi, okazało się, że go już nie ma.
Bartek nie wiem kiedy Ty jechałeś , może z powrotem postawili?
bartolomeo
13-01-2010, 18:27
Bartek nie wiem kiedy Ty jechałeśOstatnio w maju 2009.
może z powrotem postawili?
Kiedyś zakaz stał kawałeczek za schroniskiem, potem go nie było, w maju stał znacznie bliżej granicy (te 20min, o których pisałem wczesniej). Może teraz znów go nie ma a za pół roku będzie? Albo ktoś go nie lubi, albo lokalne władze nie mogą się zdecydować :wink:
Znaków zakazu istotnie już nie ma. Dawniejsze szlabany leżą, przynajmniej jeden, w rowach odwadniających. Na przełęcz można wjechać, powołując się w razie czego na ... brak znaków zakazu. Tylko, nie wiada po co. Pamiętamy wszak o rezerwacie przyrody za przełęczą, już nie za granicą, w obrębie NPP, i chyba nie mamy zamiaru rozjeżdżać go braciom Słowakom swymi suwkami.
Mostek, o którym napomyka Joorg, nie jest drewniany, starczy wejść pod spód i zobaczyć, że jeszcze dałoby się przejechać nawet Abramsem. Taki był wymóg UW niegdyś w tym, i nie tylko tym, miejscu.
OT (Droga do Solinki z obu możliwych stron oznaczona zakazami, mimo pootwieranych poza sezonem,niekiedy i w sezonie, zapór. W sezonie 8) niekiedy wpuszcza się tu "Bieszczadników" suwkami, coby ich nieco podgolić z kasy). Pozdro.
zdjęcie dawnego przejścia g. w Roztokach G. z wikipedii z 2006 roku
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Nad_Roztokami_pass_1.jpg
Kiedyś, gdzieś oglądałem archiwalne zdjęcia z wizytacji tego przejścia przez hansa franka w czasie II wś. Przejście graniczne z niemieckiej GG na Węgry chyba (tu były wtedy Węgry prawda ? Jeśli się mylę to poprawcie mnie). Szlabany, budki, pogranicznicy (ale się to wszystko zmienia ;-) )
zbyszekj
14-01-2010, 12:06
Wtak to była Słowacja tak jak jest teraz.
Jednak ZbyszkuJ mylisz się.
Dopiero teraz zderzyły mi się elektrony ;-) Przecież trójstyk granic D-SK-HU w czasie wojny znajdował się na Czereninie (do dziś leżą tam trójgraniaste fragmenty). Węgry opanowały tę część Zakarpacia na kilka lat (do końca II wś).
Roztoki Górne były więc pierwszym na zachodzie przejściem granicznym pomiędzy Niemcami, a Węgrami.
A oto zdjęcie z wizytacji przejścia dokonanej przez Hansa Franka, o którym pisałem wcześniej
http://images39.fotosik.pl/244/91df353d816932e0m.jpg (http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/91df353d816932e0.html)
były były ;) : http://archiwum.polityka.pl/art/slowacki-klopot,425683.html
Polityka - nr 38 (2723) z dnia 2009-09-19; s. 72-75
Historia
Jan Koszycki
Słowacki kłopot
Historia utworzenia pierwszego własnego państwa jest na Słowacji sprawą ciągle dyskusyjną. Głównie za sprawą osoby ks. Jozefa Tiso, współtwórcy i prezydenta tego państwa, ale też sojusznika Hitlera i zajadłego antysemity.
Rankiem 18 kwietnia 1947 r. na dziedzińcu kompleksu sądów w Bratysławie powieszono publicznie księdza prałata Jozefa Tiso, prezydenta Republiki Słowackiej z lat 1939–1945. Znalazł się on, obok Quislinga, Paveliča i Petaina, na liście głównych sojuszników Hitlera z państw wasalnych. Czarna legenda Tiso była szczególnie silna na terenie Czechosłowacji. Prezydent (sprzed wojny, podczas emigracji w Londynie i po powrocie do kraju) Edward Benesz, jak i komuniści traktowali tę postać jako symbol rozbicia państwa czechosłowackiego, kolaboracji i klerykofaszyzmu.
Słowacja po raz pierwszy w historii uzyskała niepodległy byt państwowy na początku 1919 r. we wspólnym organizmie z Czechami. Czy była usatysfakcjonowana? Cały XIX w. upłynął dla Słowaków pod znakiem walki z zagrożeniem madziaryzacją. (Słowacja od dawna była częścią Królestwa Węgierskiego jako Górne Węgry – przyp.red.). Połączenie się z Czechami było racjonalną ideą, która miała zagwarantować byt i rozwój narodowy. Po kilku latach wspólnego życia w ramach Czechosłowacji pojawiły się oznaki niezadowolenia i poczucie, że także Czesi chcą dominować nad Słowakami, a jedynym rozsądnym programem politycznym jest stworzenie własnego państwa. Na czele Słowackiej Partii Ludowej, która reprezentowała takie nastroje, stanął ksiądz Andrej Hlinka, nawiasem mówiąc jeden z współtwórców Czechosłowacji o dekadę wcześniej. Partia Hlinki stała się najsilniejszą partią na Słowacji, choć oczywiście nie wszyscy Słowacy podzielali jej poglądy.
Hlinkowcy traktowali hasło stworzenia niezależnego państwa słowackiego jako cel dalekosiężny i symboliczny. Realny program polityczny zakładał starania o autonomię. Jednym z najbliższych współpracowników Andreja Hlinki był ksiądz Jozef Tiso. Wbrew późniejszej propagandzie, nie był to prowincjonalny proboszcz z wiejskiej parafii o ograniczonych horyzontach. Tiso zwrócił na siebie uwagę swojego biskupa (zresztą Węgra) już w seminarium duchownym. Jako wyróżniający się kleryk posłany został na studia do elitarnego Pazmaneum w Wiedniu, a po powrocie na Słowację został wykładowcą w seminarium i sekretarzem kurii. Prawdą jest natomiast, że katolicyzm słowacki, adresowany do ludności biednej i słabo wykształconej, był bardzo tradycyjny.
Tiso chyba to rozumiał, bo mimo swoich zainteresowań i ambicji politycznych, całe życie świadomie kreował się na wiejskiego proboszcza z odległych Banovec nad Bebravą, którym był formalnie nawet jako prezydent państwa. A obraz „naszego księdza”, który nie porzucił swej wiejskiej parafii dla wielkiego świata Bratysławy, przysparzał mu na Słowacji dużo popularności i sympatii.
W rzeczywistości jednak Tiso miał naturę polityka i szybko stał się znaczącą postacią. Wzorował się na Ignazu Seiplu, austriackim księdzu i profesorze teologii, wieloletnim parlamentarzyście, ministrze i dwukrotnym kanclerzu Austrii w latach 1922–1924 oraz 1926–1929. Seipel był znanym w całym świecie naddunajskim zwolennikiem katolickiego państwa stanowego, zaciekłym wrogiem socjalizmu, konserwatystą, który uzdrowił finanse austriackie po upadku monarchii, wprowadził szylinga i starał się rządzić Austrią, opierając się na masowej, paramilitarnej, nacjonalistycznej organizacji Heimwehr.
Tiso miał więc w zasięgu ręki wzór powszechnie znany i czytelny. W koalicji rządzącej w latach 1927–1929 był czechosłowackim ministrem zdrowia i sportu, pozytywnie ocenianym przez współczesnych. W kręgach politycznych znany był raczej jako polityk kompromisu, nie lubił krzykliwych wystąpień, wyraźnych konfliktów, bardzo chciał być lubiany i akceptowany. W latach 30. spowodowało to pewne osłabienie jego pozycji na rzecz bardziej wyrazistych radykałów. Na osobę numer dwa w partii wysuwał się Karol Sidor, daleki kuzyn Hlinki i jego były ministrant, dobry mówca i człowiek zafascynowany kultem siły, prężności, munduru, zwartych maszerujących kolumn i butów z wysokimi cholewami (nawiasem mówiąc, przyjaciel Polaków). Stworzona przez niego Hlinkova Garda (Gwardia Hlinki) trafiała w ukryte kompleksy słowackiej prowincji, imponowała paramilitarną elegancją: paradując na ulicach miasteczek miała pokazać, że i Słowak potrafi być panem.
W 1935 r. Słowacka Partia Ludowa (Ludacy) stała się języczkiem u wagi; wobec rozdrobnienia czeskich partii, a także potęgi partii Niemców sudeckich – od jej stanowiska zależał wybór (po Masaryku) prezydenta Republiki. Tiso opowiedział się za Edwardem Beneszem. Nie był on popularny wśród słowackich autonomistów i Tiso musiał się napracować, by przekonać do niego towarzyszy partyjnych; np. na znak protestu Karol Sidor zrzekł się demonstracyjnie mandatu poselskiego. Poparcie Tiso dla Benesza było chyba warunkiem do uzyskania zgody Pragi na jakąś formę autonomii dla Słowacji. Ludakom udało się ją osiągnąć na mocy porozumienia z rządem centralnym 6 października 1938 r. Był to bardzo specyficzny moment: tydzień po Monachium i po kapitulacji przed niemieckimi żądaniami terytorialnymi. Przywódcy państwa czechosłowackiego psychicznie już się poddali i bez większych protestów zgodzili się na żądania partii Hlinki, która obradowała właśnie na zjeździe w Żylinie. Pozostało w nich jednak głębokie rozgoryczenie, że Słowacy nie utożsamiali się z Czechosłowacją – wydawało się – wzorcowym państwem.
Dla zwolenników Czechosłowacji słowacki nacjonalizm stał się uosobieniem zła i zdrady. Stąd było niezmiernie blisko do łatwego nadawania etykietek sługusów Hitlera i faszystów. Personalnym uosobieniem tego zła stał się Jozef Tiso, wybrany przez zjazd w Żylinie na premiera słowackiego rządu autonomicznego. Był to zresztą paradoks. Umiarkowany Tiso, który akceptował autonomię, a więc funkcjonowanie w ramach Czechosłowacji, stał się symbolem rozbicia państwa.
Nowy rząd czechosłowacki, powołany w cieniu wielkiej traumy po trudnej decyzji o kapitulacji monachijskiej, próbował realizować program przebudowy państwa w duchu autorytarnym. Było to efektem diagnozy części czeskich elit politycznych po dymisji i opuszczeniu kraju przez lewicowca Edwarda Benesza: liberalizm i socjalizm miały być przyczyną rozkładu Czechosłowacji, a zatem należy się skoncentrować teraz na budowie silnego państwa. Jednym z elementów nowej polityki była próba powstrzymania autonomizacji Słowacji. Na początku marca 1939 r. dowódca okręgu wojskowego w Bańskiej Bystrzycy gen. Bedrzich Homola ogłosił na swoim terenie stan wyjątkowy, nakazał aresztować kilkuset aktywistów słowackich, w tym prezesa rządu autonomicznego Tiso, i wywieźć ich do więzienia w Brnie. Po dwóch dniach rząd w Pradze nakazał odwołanie stanu wyjątkowego i zwolnienie osób internowanych, a gen. Homola został zdymisjonowany. Jednocześnie rząd w Pradze odwołał dotychczasowy autonomiczny rząd słowacki Tiso. Nowym premierem został 11 marca Karol Sidor.
Tymczasem III Rzesza przygotowywała się do likwidacji Czechosłowacji. Według planów Hitlera, Słowacja miała mu dostarczyć pretekst: ogłosić niezależność i oderwać się od Pragi. Przedstawiciele Hitlera zgłosili się 11 marca do Sidora, zaledwie w kilka godzin po jego nominacji na premiera, i zażądali, aby w ciągu 24 godzin ogłosił niezależność państwa. Sidor odmówił, co zirytowało Hitlera. Kazał wezwać do Berlina księdza Tiso jako przywódcę Słowaków oraz – osobno – prezydenta Czechosłowacji Emila Hachę. Tiso zdecydował się na wyjazd, kiedy niemiecki konsul w Bratysławie po raz trzeci przekazał mu „zaproszenie” od Hitlera.
W rozmowie w Berlinie, 13 marca, Hitler brutalnie zagroził, że w razie sprzeciwu spowoduje zabór Słowacji przez Węgry. Zażądał, aby Tiso natychmiast przez radio niemieckie ogłosił powstanie państwa słowackiego. Tiso odmówił. Powiedział, że taką decyzję może podjąć jedynie słowacki parlament i musi w tej sprawie wrócić do Bratysławy. Następnego dnia na 63 członków Sejmu Kraju Słowackiego w posiedzeniu udział wzięło 57 i wszyscy zagłosowali za powstaniem suwerennego państwa słowackiego. Uroczyście proklamowano samodzielność, a Jozefa Tiso Sejm powołał na premiera (na prezydenta kraju zostanie wybrany 26 października 1939 r.). Jednostki niemieckie ustawiały się już w tym czasie nad granicą czeską, aby w nocy ją przekroczyć. 15 marca Hitler ogłosił koniec istnienia Czechosłowacji. Większość historyków przyznaje dzisiaj, że sytuacja na Słowacji i działalność słowacka nie miały wpływu na likwidację Czechosłowacji.
Rozpoczęła się krótka historia pierwszego w dziejach państwa Słowaków. Spełniło się marzenie sporej części narodu, ale jednocześnie Słowacja stała się satelitą III Rzeszy, chociaż na terenie kraju nie stacjonowały wojska niemieckie ani nie rozciągała się władza niemieckiej policji.
Paradoksalnie, lata II wojny światowej to dla Słowacji okres prosperity. Kursowało powiedzenie: „za Tiso słowacki chłop dorobił się roweru i zegarka”. Państwo słowackie przeznaczało spore sumy na oświatę i tworzenie szkolnictwa wyższego. Sporo inwestowano w rozwój Bratysławy. Jako kraj rolniczy, Słowacja nie miała problemów żywnościowych, co budziło zazdrość wygłodzonych wiedeńczyków. Do 1944 r. Słowacja prawie nie odczuwała skutków działań wojennych (chociaż w wojnie przeciwko Rosji uczestniczyło ok. 30–35 tys. żołnierzy). Polityczne stosunki były dość liberalne, na co wpływ miał kameralny charakter słowackiego życia politycznego. Szwagier komunistycznego działacza i poety Laco Novomestskiego był szefem służby bezpieczeństwa, a faszyzujący minister spraw wewnętrznych Aleksander Mach spotykał się na kartach i winie z komunizującym adwokatem Gustavem Husakiem (po 1968 r. prezydentem Czechosłowacji).
Pod koniec sierpnia 1944 r. grupa wyższych oficerów podjęła próbę zmiany sojuszu. Nawiązano kontakt z Rosjanami oraz z krajowymi komunistami. Na środkowej i wschodniej Słowacji miało wybuchnąć powstanie, wypowiedziano by posłuszeństwo rządowi Tiso i przystąpiono do walki z Niemcami u boku Armii Radzieckiej, aby w ten sposób znaleźć się w obozie aliantów. Miało to być powtórzenie manewru Rumunii z 23 sierpnia 1944 r.
Plany pokrzyżowała działalność rosyjskich oddziałów wywiadowczych i komunistycznych grup partyzanckich, które zaczęły napadać na niemieckie instytucje i niemiecką ludność. III Rzesza zażądała zgody na wkroczenie na Słowację, a tyłowi dowódcy z frontu rozbroili w okolicach Preszowa korpus wschodniosłowacki, główną siłę planowanego przewrotu. W rezultacie powstańcza administracja, która zadeklarowała, że uznaje zwierzchnictwo przedwojennego prezydenta Benesza z emigracji, powstała jedynie na terytorium między Bańską Bystrzycą a Zwoleniem i na Podtatrzu. W Bratysławie i w zachodniej Słowacji władza pozostała w rękach administracji księdza Tiso, który uznał powstanie za pucz i mobilizował siły słowackie do walki z nim. Państwo Słowackie było już jednak w stanie rozkładu i główny ciężar walki z powstańcami wzięli na siebie Niemcy. W zasadzie powstanie zostało zdławione do końca października, a jedynie niedobitkom udało się ujść w góry i tam doczekać wiosną nadejścia frontu.
Politycznie ocena uczestnictwa Państwa Słowackiego w II wojnie światowej jest jednoznaczna: sojusznik III Rzeszy, udział w wojnie przeciw ZSRR, a pod koniec także walka z rodakami. Można tylko dodać, że Słowacja dzieliła los z Węgrami, Bułgarami, Rumunami, Chorwatami, Włochami i Finami.
Patrząc na postać Tiso z polskiej perspektywy, nie możemy pominąć faktu, że na jego rozkaz wojska słowackie uczestniczyły w najeździe na Polskę we wrześniu 1939 r. Ich realny udział niewiele, co prawda, znaczył, ale np. zaciągnięcie warty wojskowej przed wejściem na dworzec kolejowy w Zakopanem miało swój symboliczny wymiar.
Pod koniec wojny rząd czechosłowacki zgłosił Tiso na listę zbrodniarzy wojennych. W kwietniu 1945 r., przed nadejściem frontu, opuścił on Bratysławę i przeniósł się do jednego z klasztorów na terenie Austrii. Tam zatrzymali go Amerykanie, a później przekazali do Czechosłowacji. Tiso i jego najbliżsi współpracownicy stanęli przed specjalnym sądem ludowym. Sędzia odnosił się wrogo do podsądnego, od samego początku deklarował, że ten jest obrzydliwym zbrodniarzem, i było jasne, że sąd spełnia rolę wychowawczego pokazu politycznego dla Słowaków. Kara śmierci dla Tiso była jednak zaskoczeniem. Spodziewano się, że karę śmierci dostanie minister spraw wewnętrznych Mach, autentyczny faszysta. Tego drugiego skazano jednak na wieloletnie więzienie (wyszedł na wolność w 1968 r.). Sędzia miał po latach przyznać, że dostał polecenie od prezydenta Benesza: „Tiso musi wisieć”.
Największy paradoks polega na tym, że w zasadzie pominięto w procesie to, co w działalności Tiso było najbardziej naganne. Był on radykalnym antysemitą; swój patriotyzm i sens działalności politycznej w sporej mierze rozumiał jako uwolnienie Słowacji od Żydów. Włożył wiele wysiłku w ograniczenie prawnej pozycji Żydów przez pozbawienie prawa własności, zakaz wykonywania pewnych zawodów, ograniczenie prawa do nauki na poziomie ponadpodstawowym, ograniczenie swobody poruszania się itd. 9 września 1941 r. rząd Słowacji przyjął tzw. kodeks żydowski, czyli zbiór ponad 200 przepisów regulujących i ograniczających warunki życia żydowskich obywateli Słowacji. Uważa się, że było to najbardziej konsekwentne ograniczenie w sferze prawnej praw ludzkich Żydów w czasie wojny, idące dalej nawet w porównaniu z ustawodawstwem III Rzeszy. W ślad za kodeksem żydowskim dokonano tzw. aryzacji majątku Żydów, w bardzo wielu przypadkach na rzecz osób, które angażowały się w działalność antysemicką dla korzyści osobistych.
Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Na początku 1942 r. Tiso przystał na propozycję niemiecką, aby przekazać słowackich Żydów III Rzeszy, która ich „zagospodaruje”. Administracja państwowa dokonała spisania Żydów, a członkowie Hlinkovej Gardy odprowadzali ich z domów do punktów zbornych, później konwojowali do granicy. Po drodze wspólnie – i państwo, i ludzie na własną rękę – okradali Żydów z majątku.
Obrońcy Tiso twierdzą, że był on jedynie tradycyjnym antysemitą i nie zdawał sobie sprawy, że deportacja do III Rzeszy oznacza wydanie na śmierć. Miał być przekonany, że wywożeni Żydzi jadą do prac przymusowych gdzieś na Wschodzie, i oceniać to jako rzecz pożyteczną dla Słowaków. Ponoć kiedy na Słowację doszły w listopadzie 1942 r. wieści, iż deportowani Żydzi są zabijani w obozach na terenie Generalnego Gubernatorstwa, Tiso nakazał wstrzymać deportacje. Rzeczywiście, deportacje zostały wstrzymane (na mniejszą skalę i z udziałem Niemców podjęto je ponownie jesienią 1944 r.), ale 57 628 słowackich Żydów zostało już wywiezionych na śmierć. Rząd słowacki płacił kolejom niemieckim za przewóz deportowanych Żydów od granicy III Rzeszy „do miejsca przeznaczenia”.
Czy można wierzyć, że w 1942 r. przywódca państwa nie wiedział, co się dzieje z Żydami w Rzeszy? Gwoli sprawiedliwości trzeba przypomnieć, że obrońcy admirała Horthyego na Węgrzech twierdzą, że ten dowiedział się o losie Żydów dopiero w czerwcu 1944 r. i też wtedy wstrzymał deportacje. Nie ulega wątpliwości, że kompromitujące księdza Tiso jako polityka i człowieka – a jeszcze bardziej jako duchownego – jest to, że akceptował ideę wydawania obywateli kraju, którego był prezydentem, do innego kraju, znanego z prześladowań Żydów.
Jozef Tiso nie wyraził skruchy podczas procesu. Powiedział nawet, że gdyby sytuacja się powtórzyła, to „przy takich samych realiach, jak wtedy, podjąłby takie same decyzje”. Dlatego też można spotkać opinie, że chociaż proces nie był uczciwy, to jednak orzeczona kara była sprawiedliwa. Watykan poprosił o łaskę dla Tiso i niewykonywanie wyroku, ale nigdy nie zaprotestował przeciwko karze. Historycy już po wojnie opublikowali jedną z depesz nuncjusza do Stolicy Apostolskiej na temat deportacji żydowskich obywateli Słowacji, w której pisał: „Nie znalazłem u prezydenta żadnego zrozumienia, ba, nawet jednego słowa współczucia dla prześladowanych. On widzi w Żydach przyczynę wszelkiego zła i usprawiedliwia niemieckie działania przeciwko Żydom jako wymuszone wymogami prowadzenia wojny”. A biskup Domenico Tardini, późniejszy kardynał i watykański sekretarz stanu, współprowadzący w latach wojny politykę zagraniczną Kościoła katolickiego, dopisał na marginesie depeszy o księdzu Tiso: „To szaleniec”.
Dlatego też historia utworzenia własnego państwa jest dla Słowaków sprawą ciągle dyskusyjną i aktualnym problemem politycznym. Politycy, historycy i nauczyciele nie wiedzą, jak się zachować. Osobom, które deklarowały, że głosowały na partię chadecką, przed kilkoma laty zadano pytanie: czy szanujesz postać Tiso? Ok. 40 proc. odpowiedziało, że tak; ok. 50, że nie; 10 proc. nie umiało dokonać oceny.
..
Przecież trójstyk granic D-SK-HU w czasie wojny znajdował się na Czereninie (do dziś leżą tam trójgraniaste fragmenty).
Węgry opanowały tę część Zakarpacia na kilka lat (do końca II wś).
Roztoki Górne były więc pierwszym na zachodzie przejściem granicznym pomiędzy Niemcami, a Węgrami.
...[/URL]
Moim zdaniem wszystko się zgadza oprócz:
--- nie D-SK-HU .....a GG-SK-HU (zasadnicza różnica między D a GG )
--- nie do końca II wś..... a do 1944 r.
--- nie pomiędzy Niemcami a Węgrami .... a Generalną Gubernią a Węgrami.
To tak dla sprostowania.
Ps.chris masz racje że nie drewniany, a solidny betonowy , co by T34 :mrgreen: itd. mogły przejechać:mrgreen:
Chris dobry tekst o Słowacji zamieściłeś, warto poczytać.
hormon_so
15-01-2010, 06:52
Znak zakaz ruchu byl postawiony nielegalnie przez jednego z bylych szefow strazy granicznej. Mielismy go przerobic na zakaz uzywania sygnalow dzwiekowych, nawet szblon mialem gotowy. :) Ale znikl sam.
Moim zdaniem wszystko się zgadza oprócz:
--- nie D-SK-HU .....a GG-SK-HU (zasadnicza różnica między D a GG )
joorgu, to był oczywiście skrót myślowy. W końcu na dawnych słupkach granicznych z okresu II wś (leżą takie jeszcze np pod Babią G.) występują inicjały S i D, a nie S i GG.
--- nie do końca II wś..... a do 1944 r.
Pierwsza republika Slowacka formalnie dotrwała do 8 maja 1945 (J.Tiso do kwietnia 1945 "rządził" w Bratysławie) , natomiast
jeśli będziemy bardzo "papiescy" to nie było tu jednak przejścia granicznego, gdyż GG w świetle prawa międzynarodowoego nie istniała (powstała w sposób sprzeczny z konwencją haską) :wink:
--- nie pomiędzy Niemcami, a Węgrami .... a Generalną Gubernią a Węgrami.
Generalne Gubernatorstwo było niemieckim parapaństwem.
Oczywiście Reich nie posiadał bezpośredniej granicy z Węgrami :wink:
To tak gwoli sprostowania.
witam
aby rzucić trochę światła na sprawę - moja firma w której pracuję - Starostwo Powiatowe w Lesku położyło nowy dywanik asfaltowy do granicy ponieważ wraz ze Słowakami uczestniczyliśmy w projekcie unijnym. nasza strona wykonała robotę a słowacka zawaliła. Jest tam obecnie przejście dla międzynarodowego szlaku rowerowego zielonyrower-zelony bicykiel wiec nie może być zakazu ruchu.
slowacy tlumacza sie tym ze to za blisko zbiornika Starina - ujecia wody pitnej dla Sniny. Ale takie gadanie to mydlenie oczu. Jakos Solina daje rade dostarczać wodę dla Ustrzyk Dolnych i nie ma takiej ochrony ;)
Kilka fotek z roztok górnych - niektóre w stronę Ruskiego:
http://picasaweb.google.pl/xcmichal/LatanieBiwakoweWBieszczadach#
andrzej627
15-01-2010, 14:19
Jest tam obecnie przejście dla międzynarodowego szlaku rowerowego zielonyrower-zelony bicykiel wiec nie może być zakazu ruchu.
Dziękuję wszystkim za dotychczasowe wypowiedzi, ale w dalszym ciągu nie wiem, czy
a/ droga z przełęczy do Sniny nadaje się do ruchu samochodowego,
b/ czy można nią przejechać legalnie samochodem.
to może prosto z mostka: 8-)
a) nadawać się nadaje, ale nie dla każdego auta,
b) legalnie nie można.
- moja firma w której pracuję - Starostwo Powiatowe w Lesku położyło nowy dywanik asfaltowy do granicy ponieważ wraz ze Słowakami uczestniczyliśmy w projekcie unijnym. nasza strona wykonała robotę a słowacka zawaliła. Jest tam obecnie przejście dla międzynarodowego szlaku rowerowego zielonyrower-zelony bicykiel wiec nie może być zakazu ruchu.
slowacy tlumacza sie tym ze to za blisko zbiornika Starina - ujecia wody pitnej dla Sniny. Ale takie gadanie to mydlenie oczu. Jakos Solina daje rade dostarczać wodę dla Ustrzyk Dolnych i nie ma takiej ochrony ;)
Nie starostwo powiatowe położyło dywanik, a firma, która wygrała przetarg. Dywanik ma dwie części, brakuje trzeciej, środkowej, co można zrozumieć ze względu na trwający wyrąb (lasu). Słowacy chcą, a "Zieloni" słowaccy protestują. Bo Vodna Nadderżka Starina. Fakt - ujęcie, ale nie dla Sniny, a dla całej północno-wschodniej Słowacji. Problem strefy ochronnej, stąd zakaz kąpieli np. Co do mydlenia oczu nie wypowiem się.
hormon_so
15-01-2010, 16:28
Nawet gdyby wylali asfalt po stronie Słowackiej to nie wydaje mi się żeby był tam duży ruch. Wystarczy wstawić zakaz 2,5 tony po obu stronach. A odrestaurowanie dawnego szlaku węgierskiego byłoby piękną sprawą. Jestem jak najbardziej za ochroną przyrody. Ale niech dadzą ludziom z mojich kochanych Bieszczad zarobić chodź trochę na turystach.
pozdrawiam.
Nawet gdyby wylali asfalt po stronie Słowackiej to nie wydaje mi się żeby był tam duży ruch. Wystarczy wstawić zakaz 2,5 tony po obu stronach. A odrestaurowanie dawnego szlaku węgierskiego byłoby piękną sprawą. Jestem jak najbardziej za ochroną przyrody. Ale niech dadzą ludziom z mojich kochanych Bieszczad zarobić chodź trochę na turystach.
pozdrawiam.
Niestety, mylisz się, byłby to zajefajnisty skrót, bardziej dla Polaków zainteresowanych wschodnią Słowacją, aniżeli dla Słowaków, pragnących poznać nasze ;) zakamarki.
Wystarczy porównać statystyki przekroczenia tego przejścia na przestrzeni lat, dostępne na stronach SG, a wiadomo, że nie są one pełne, bo pełnymi być nie mogą.
No i coraz więcej aut, których kierowcy liczą, że można jechać, i liczą, że tuż za borderem miejscowości jakieś są :mrgreen:. Pozdro.
hormon_so
15-01-2010, 16:55
Może i masz rację.Ale nie przekonamy się póki nie otworzymy tej drogi. A ruch na przejściu Radoszyce-Palota uważasz za duży? Jak jeździłem tamtędy całe wakacje do Miszkolca z wycieczkami to dużo samochodów nie mijałem. Faktycznie przez Roztoki byłoby krócej, ale czy to aż tak sprowokowałoby turystów do wyskoku na Słowację?? Pozostawiam do dyskusji...
Pozdrawiam.
Może i masz rację.Ale nie przekonamy się póki nie otworzymy tej drogi. A ruch na przejściu Radoszyce-Palota uważasz za duży? Jak jeździłem tamtędy całe wakacje do Miszkolca z wycieczkami to dużo samochodów nie mijałem. Faktycznie przez Roztoki byłoby krócej, ale czy to aż tak sprowokowałoby turystów do wyskoku na Słowację?? Pozostawiam do dyskusji...
Pozdrawiam.
Prędzej czy później dojdzie do otwarcia przejścia samochodowego. Radoszyce-Palota, to troszkę zadupie. Raczej lokalność. A o "Bieszczadnikach" sprowokowanych do wyskoku na Słowację przez RG wiem co nieco od lat (chyba) już 20-u. Pozdro.
Witam
W czerwcu 09 miałem okazję zaliczyć wycieczkę rowerową z Roztok do Sniny.
Jak się okazało była ona w nawet niezłym stanie (poza początkowym odcinkiem - do wsi Ruske).
We wrześniu wybrałem się w tą samą trase samochodem.
Jak najbardziej da się przejechać, jednakże nie jest to takie łatwe (przy zalewie budka z strażnikami, którzy nie przepuszczą bez zezwolenia).
Trzeba pojechać drugą drogą, którą łatwo a nawet bardzo łatwo zabłądzić.
Podczas powrotu tą samą drogą mijałem 2 km od granicy Słowacką Policję, do kontroli żadnej nie doszło.
Takze nie wiem co o tym myśleć - czy nie chciało im się, czy uważali że skoro tutaj dojechał to ma zezwolenie ?
Z rozmowy z cieciami przy zalewie wynikało że jedyna droga do granicy jest przy zalewie i potrzebne jest zezwolenie na wiazd.
Droga którą dojechałem, wedłuch nich nie istnieje.
P.S. Teren po Słowacjkiej stronie jest całkowicie wyludniony, pozostało jedynie troche działek z przyczepami (domków tam nie ma, prądu także); samochody tam wjeżdzają i to nie mało ich.
Droga którą jechałem kiedyś była asfaltowa, nigdzie nie było żadnych zakazów wiazdu (psuje się tak na poważnie dopiero 3 km przed granicą na serpentynach).
Jeżeli ktoś ma jakieś informację na temat legalności jazdy samochodem tą drogą bardzo prosze o informację.
Jeszcze raz podkreśle - droga niemal na całym odcinku asfaltowa(co prawda bardzo zniszczona) i żadnych znaków zakazu wiazdu.
andrzej627
20-01-2010, 22:19
Mikigl, witam na forum i dziękuję za informacje.
Trzeba pojechać drugą drogą, którą łatwo a nawet bardzo łatwo zabłądzić.
Rozumiem, że jechałeś drogą, którą zaznaczyłem na mapie na żółto. My wybieramy się tą drugą drogą, przez Runinę. Nie zabłądzimy.:-D
przy zalewie budka z strażnikami, którzy nie przepuszczą bez zezwolenia
Gdzie jest ta budka?
Budka jest na żółtej trasie, przy miejscowości Jalova. Nie wiem jak wyglądała by sprawa wyjazdu ale na wjazd nie pozwolą.
Przejechać spokojnie można trasą fioletową, jednakże przy polanie (tam gdzie jest taki zawijas) proponuje pojechać w prawo(raz jechałem tak jak zaznaczyłeś - we wrześniu, deszcz padał i samochód ześlizgiwał mi się z drogi)
szczegóły, zdjęcia z trasy proponuje na prv - mikigl@tlen.pl
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/Lpnwjk_4GRJXB7vfyi036g?feat=directlink
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/zXzbVMRAkS6FNc7_G1lONQ?feat=directlink
andrzej627
23-01-2010, 11:08
Trasa wycieczki zaczyna się klarować:
Trasa wycieczki zaczyna się klarować:
Nie zła trasa , widzę że przez Czeremche i Radoszyce.
Będąc w Sninie wybierzcie się z Zemplinske Hamre na Sninski Kamien.Przy dobrej pogodzie piękne widoki są stamtąd,polecam.
andrzej627
23-01-2010, 13:56
Zemplinske Hamre na Sninski Kamien
Dzięki. Wstawiłem te punkty do GPSu.
andrzej627
24-01-2010, 15:09
Zamówiłem już niezbędne mapy:
HM118 - Bukovské vrchy (http://www.vku.sk/informacie.php?ean=0199)
HM126 - Vihorlatské vrchy, Zemplínska Šírava (http://www.vku.sk/informacie.php?ean=2513)
HM106 - Laborecká vrchovina, Dukla (http://www.vku.sk/informacie.php?ean=0076)
Na ten rok zaplanowałem sobie coś podobnego, miałem to przed lipcem zacząć planować, więc teraz będę Ci Andrzeju cały czas kibicował. A tak informacyjnie to kiedy zamierzasz odbyć wycieczkę i na jak długo ją zaplanowałeś?
Dla pomocy mapa http://mapy.hiking.sk/ (http://mapy.hiking.sk/)
andrzej627
24-01-2010, 23:17
Na razie jest to jeżdżenie i chodzenie palcem po mapie. Wojtek chce w maju sprawdzić zjazd z Roztok na Słowację i tak się po prostu rozpędziłem dalej.
Poszedłem za tropem i znalazłem na innym forum taki post:
Góry Słowacji - nasze wędrówki (http://www.sknt.fora.pl/wyjazdy-zagraniczne-europa,3/gory-slowacji-nasze-wedrowki,500.html)
Mam chęć tam pójść. Pytanie czy uda mi się to zrealizować w maju.
Ja myślałem o objechaniu a wędrówkę w lipcu planuję z Roztok Górnych do Runiny a powrót szlakiem granicznym.
to jeszcze doprecyzujcie - mowa o możliwym pokonaniu tej trasy przez Ruskie samochodem osobowym, czy SUV`em ?
andrzej627
25-01-2010, 22:31
to jeszcze doprecyzujcie - mowa o możliwym pokonaniu tej trasy przez Ruskie samochodem osobowym, czy SUV`em ?
Oczywiście mam na myśli samochód terenowy.
aby rzucić trochę światła na sprawę - moja firma w której pracuję - Starostwo Powiatowe w Lesku położyło nowy dywanik asfaltowy do granicy ponieważ wraz ze Słowakami uczestniczyliśmy w projekcie unijnym. nasza strona wykonała robotę a słowacka zawaliła.
Payonk, czy mógłbyś rzucić trochę więcej światła na temat tego projektu unijnego. Czy celem tego projektu jest udostępnienie tej trasy dla samochodów osobowych? Czy ta trasa ma być asfaltową ścieżką rowerową?
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.