PDA

Zobacz pełną wersję : biesy czady siekiera i duszatyn...



yoowki
29-07-2006, 17:12
wyszlo tak jak wyszlo niestety w biesczady ruszylismy w czworke bez mojej miłej ktora zarazbia pieniązki w anglii.
A wiec najpierw wyruszamy autko cale zaladowane przed nami ponad 600km na motorze i w toyotce ja z miskiem jedziemy jego jamahą.(oj dupki bolały) po dziecieciu godzinach jestesmy w komańczy ruszamy na duszatyn droga ehh iscie biesczadzka misek chce mnie zabic bo dziury okropne a na motorze to tam nie bardzo szczegolnie gdy to czoper jest. W duszatynie male problemy z wjazdem na pole (oj dziury rowy iblotko ale dalismy rade). Rozbijamy namioty udalo sie. kilka kropel deszczu jeden grzmot i juz biesczady witaja nas jak nalezy:). burza trwala jakies 25 minut. Poznajemy Kazika (jak sie potem okazalo stary bluesman z rzeszowa wielbicil "kasy chorych" pozdro dla Ciebie kaziu i dla twojej cory Marysi) na krotko przed burza miła niespodzianka spotykam Przemka z Wrocłaiwa poznalem go w tamtym roku w duszatynie. Nie poznal mnie, to chyba dlatego ze troche uroslem ( w szerz). wieczorem ognisko i prawdziwe powitanko biesczad troche trunku sie ulalo i troche pospiewało. dołączyli do nas Aga i Arek (Arek lesnik tak jak ja:)...... konczymymy kolo 4 gdy juz nie ma trunkow i jedzonka.......

Echhhhhhh wspanialy ranek budzi mnie śwerszczan\mi i szumem Osławy robimy jajecznice potem ruszamy z na jeziorka. Jak zwykle znów zakochuje się w tym miejscu.. piekne widoczki i mrowie kijanek w jeziorkach robimu pare zdjątek okrązamy jeziorka c, chwila zadumu przy tabliczce upamietniającej smierc jednego z moich braci lesników.....

wracamy jemy obiadek i jedziemy do Cisnej. Do zobaczenia duszatyn. W komanczy przez droge przełazi żmija mala taka ale zawsze mozna sie pochwalic :). za smolnikiem miskowi w spodenki wleciala bvieszczadzka osaO.o 3 ugryzienia spuchnieta noga i chwila przerwy. szybki oklad z altacetu i miesek dalej z fuzo jedzie motorkiem ja z lingim w samochodzie (ech klima:)

Cisna idzemy na trampka szykie zakwaterowanie i do siekierezady na kolacje i trunki. Niestety cosik sie zepsulo i nie ma amciania w siekierze:(. idziemy do zamoscia na placki po biesczadzku. najedzeni wracamy do siekierezady........
idzie juz 3 piwo potem juz nie pamietam niestety:/ tylko pana wiesia ktory mi ukradl fajki i miska ktory musial mnie wyprowadzic zebym go nie zabił........
BIesy atakująąąąąąąąa ała moja dynka ine idziemy dzis w gory:( nie mamy sil;) jedziemy do wetliny rozbijamy sie na polu pttk cisza spokoj i odzyskiwanie sil jutro ruszamy na smerek... niestety wieczorem biesy daja znac o sobie czyms sie strulem i mam sensacje....... dobranoc wetlina

ranek wstajemy z miskiem wczesniej musimy jechac do polanczyka ba tam jedyny najblizszy bankomat. Po drodze widze smierc w oczach misiek na drodze z berezki do hoczewa wyprzedza swoim dragstarem 10 samochodow i autobus.... zdazyl na szczescie:)... 10 wyruszamy,,,,,,, idziemy zóltym szlakiem na przełecz orłowicza. Smieszna sytuacja z biletami przy kasie w koncu kupujemy 4 ulgowe.. (pozdrowka dla pani z kasy na żoltym szlaku). Pogoda sprzyja sloneczko swieci dochodząc do przełeczy slyszymy grzmoty...
na szcescie burza nas omija... ale biesy nie spią....... burza straszy fuzo i lingi sie smażą bo widzieli ostatnio slonce w naszynal dziografic jak byl film o pustyni;)......... dochodzimy do chatki puchatka ja z miskiem skuszam sie na piwko za 7zl warto bylo schodzimy koska droga powolutku przyjemnie i wracamy do wetliny................

ech i znow biesy i czady... ranek powital mnie 15sto centymetrowa dziura w namioce a fuzo wyglada jak dynniowa laleczka czolko ja spuchlo nici z ustrzyk i tarnicy jedziemy nad soline.....
posl;zismy nad tame i powluczylismy sie kupilem oscypki farbowane herbata i jedziemy do wolkowyji..
znalezlismy piekne zaciszne pole namioteowe zaraz za mostkiem dziadzo wzial po 5 zl od łebka i zalegamy ania dostaje oklady z kefirku na czolo i rece kupa smiechu przy tym... pijemy czarno godzinny ruma z kolą.. ide z miskiem sie wykąpac niestety syf starszny na solinie weiecej sie tam nie bede kąpał i stwierdzam ze albo nad soline albo w bieszcady...... nadchodzi wieczor jescze jedna sensacja żoładkowa i w kimone ... zanim zasnolem pogryzly mnie zmutowane biesczadzkie muchy... niestety znow budzą sie biesy ciagle słychac jakies kroki ;ecz nikogo nie ma w okolicy zastanawiam sie z Miskiem co tu sie moglo stac???? nie spimy cala noc... Rano dziadek nawet nie spytal sie jak sie spało wiedzial dobrze ze tu sie nie zasnie dlatego nikogo oprocz nas niebylo pewnie na tym polu.......... jemy lekkiie sniadanko i pra ruszac do domu niestety do Zobaczenia biesczady !!!!!!! z bagażem wspomnien rozprutym namiotem i pogryzionemi nogami ruszmay do domu smutni ze niestety tak kotko goscilismy w naszych bieszcadach kochanych.......... juz planuje wyjazd we wrzesniu, bo w biesczady jedzie się raz potem juz tylko się wraca..........................

ps pozdrowka dla miska lingiego fuzo(dyniowej laleczki) dziadka z pola w wołkowyji przemka i jego dziwczyny arka i agaty kazika i wszystkich ludzi których w tym roku spotkalem na szlaku.........

WojtekR
31-07-2006, 01:24
Ale dałeś "czadu"! Szkoda tylko, że bez "biesów"....przykro....