PDA

Zobacz pełną wersję : Duszatyn - Chryszczata - Mików - Duszatyn



Mariusz_
30-07-2006, 15:29
Tutaj chcę wprowadzić zdjęcie.

Mariusz_
30-07-2006, 15:37
Jeziorko Duszatyńskie

Mariusz_
30-07-2006, 15:46
Coś mi się porobilo. Przepraszam za błędy i zaczynam od poczatku.
Otóż chciałem powitać szanowne Forum, z którego nieocenionych wiadomości korzystam już od okolo roku. Teraz spróbuję sam coś wstawić, tylko na razie nie bardzo potrafię z tymi zdjęciami, więc spróbuję na raty.
To był mój kolejny krótki wypad w Bieszczady, ale po raz pierwszy udałem się sam na 4 dni. Podjechalem samochodem do Komańczy, stąd drogą za kościołem w lewo (patrząc od północy) i po kilku kilometrach dość dziurawej jezdni dotarłem do Duszatyna. Tutaj buda z napisem Bar i Parking, zostawiłem samochód, kilka zdawkowych uprzejmości z miłą panią w barze i w drogę czerwonym szlakiem. Szlak prowadzi początkowo drogą z miejscami gigantycznymi koleinami, w których mieści się z pewnością tylne koło traktora. Po około 45 minutach wita mnie tabliczka z napisem Rezerwat Zwiezło, po kilku następnych minutach po prawej stronie ukazuje się malownicze Jeziorko Duszatyńskie. Teraz ma być zdjęcie to co wyżej.

Mariusz_
30-07-2006, 15:50
Muszę sobie radzić sam odpowiadając sobie, bo inaczej nie potrafię, może ktoś mnie nauczy :roll:
Po krótkiej kontemplacji nad brzegiem jeziorka i następnych kilku minutach marszu ukazuje się kolejne jeziorko - drugie (albo trzecie licząc z wyschniętym) - większe i chyba bardziej urokliwe.

Mariusz_
30-07-2006, 15:58
Pomiędzy jeziorkami próbowałem znaleźć jakieś rynny lub fragmenty osuwiska, szczerze mówiąc trzeba mieć trochę wyobraźni, bo teren jest dość mocno zarośnięty. Nad drugim jeziorkiem trochę podumałem, ale chętnie stamtąd poszedłem, bo nad jeziorkiem były ze trzy rodziny i z kilkanaście dość rozwrzeszczanych dzieciaków. Dalej drogą przez las w zasadzie jenostajnie nieco pod górę w kierunku Chryszczatej. Tutaj spotkałem miłą panią angielskojęzyczną, która szukała skrótu do szlaku zielonego, jak mówiła była już zmęczona, a samochód zostawiła w "Kamancia". Przed Chryszczatą spotkałem jeszcze jedynie parę turystów schodzących w dół i na samym szczycie dwoje młodych ludzi. Szczyt Chryszczatej dookoła zalesiony, z betonowym ostrosłupem.

Mariusz_
30-07-2006, 16:02
Dalsza droga lekko w dół, w miłym lesie, ale stojące gdzieniegdzie dobrze zachowane groby informują, że w czasie I wojny stał tu front, a w czasie II wojny też odbywały się intensywne walki.

Mariusz_
30-07-2006, 16:04
Po kilkudziesięciu minutach spokojnego marszu dochodzę do Przełęczy Żebrak i wychodzę z lasu. Dalsza moja podróż wiedzie drogą bitą, na szczęście nie asfaltowaną.

Mariusz_
30-07-2006, 16:08
Idę sobie spokojnie w kierunku wsi Mików, po drodze mijam jedynie małą grupę rowerzystów, staram się wczuć w klimat i wypatrzyć coś fajnego.

Mariusz_
30-07-2006, 16:13
Przed Mikowem znajduję źródełko, nie wyschnięte, sam Mików to kilka domostw i napis sklep 100 metrów w lewo (nie skorzystałem), za Mikowem postawiona wiata, żeby sobie można usiąść. (Źródełko i wiata na zdjęciu)

Mariusz_
30-07-2006, 16:17
Za Mikowem spotykam dwóch panów, którzy mówią że przy drugiej przeprawie w potoku kąpie się miś. Rzut oka na ilość leżących koło miłych panów pustych puszek po Tatrze sprawia, że nie bardzo się boję, równie dobrze zwykłego kota mogli wziąć za misia w tym stanie świadomości. Po drodze cztery ciekawe przejścia przez potok, wyglądają wszystkie podobnie, przechodzi się fajnie, ale co się dzieje gdy woda jest kilka razy wyższa ?

Mariusz_
30-07-2006, 16:19
Przed Duszatynem oglądam retorty, jedna nawet jest otwarta.

Mariusz_
30-07-2006, 16:57
Wreszcie dojście do końca pętli, mały posilek i picie w barze i dalsza droga.

Mariusz_
30-07-2006, 17:01
Reasumując - trasa dość długa - spokojnym marszem z robieniem zdjęć itp., zajęła mi około 7 godzin. Po drodze Steciw Las, Rezerwat Zwiezło, Chryszczata i spokojny powrót typowo bieszczadzkimi klimatami. Wydaje się być dobra zwłaszcza w upalne dni, większa częśc prowadzi przez las. Pozdrowienia

Jadja
23-08-2006, 18:34
Bradzo fajnie.... własnie sie wybieram na ta trase w najblizsza niedziele....
mam nadzieje ze pogoda dopisze....
pozdrawiam wszystkich!!!!

z lasu
23-08-2006, 20:16
na jeziorkach jeszcze nie byłem . . . fotki zachęcające (poza tym słupem - jest gorzej niż wstrętny). Zawsze to było "ej, jedziemy na jeziorka, jedziemy? - - no jedziemy.- i tak ze 3 razy d... za przeproszeniem z tego wyszła. ach. fajowo to tam musi być jesiebnia. gdzies tak w październiku. jak się wezmę za siebie to pewnie i sam tam pojadę na rowerze :-D wtedy na pewno nie bedzie bachorów.

bertrand236
23-08-2006, 20:25
wtedy na pewno nie bedzie bachorów.

Każdy z nas lubi pewnie ciszę ale każdy z nas był kiedyś dzieckiem. Nie uwierzę, że wszyscy byliśmy bardzo grzeczni i w miejscach podobnych do Jeziorek Duszatyńskich zachowywaliśmy ciszę. "Zapomniał wół jak cielęciem buł";-) Dotyczy to także mojej osoby. :-D

Szkoda Mariuszu, że nie wiedziałeś że gdzieś obok baru w którym się posilałeś prawdopodobnie był Długi z małżonką.
Pozdrawiam

z lasu
23-08-2006, 20:40
no, słuszności trudno ci nie przyznać. my zawsze na stebniku dawaliśmy czadu. raz się nieomal przez taką głupotę dziecięcą nie utopiłem. na szczęscie uojcec czuwał. dla tego narzekanie na dzieciaki nic nie daje. trzeba tylko lepszą porę sobie wybrać. jesień chyba jest najodpowiedniejsza na jeziorka.

z lasu
24-08-2006, 10:20
a znacie legendę o powstaniu jeziorek? kiedyś wujaszek z czarnej mi opowiedział. niedawno Potocki w swojej książce mi przypomniał. dla tych co znają zalecam pominięcie poniższego akapitu, a tych co nie, zachęcam do lektury.

Działo się to w czasach dawnych, gdzie biesy z czadami chulały po starej bukowinie bez turystów i leśników. Nie było wówczas ani dróg, ani Wetliny. w góry wysokie mało kto się wybierał z obawy przed nieznanym terenem i dobrze ludziom znanym czarcim żartem. Chrześcijaństwo daleko daleko raczkowało z dala od nielicznych mieszkańców Bieszczadów. W pogaństwie żyli i grzeszyć łatwo im było. Z ziemi gdzie san sięnarodził do piekła wędrowały chordy dusz, a że to dzikie dusze były trzeba było im specjalnej gwardii. Sam lucyfer ponoć wybrał czarta co to miał się tym zająć. Było to podobno straszne diablisko. Znęcało się nad ludzkimi duszami bez żadnych barier. Nawet słynące ze złośliwości czady omijały go z daleka. Jego kopyta wielkie były i jak szedł po ziemi łomot ciezki się rolegał a ogonem jelenia mógł udusić. Nie było to zwykłe diablisko, ale mimo to poganie grzeszyć nie przestawali.
Dusz przybywało z każdym rokiem. Trzeba było gdzie je wszystkie umieścić nim w piekielnych oparach na wieki się pograżą. W pobliżu chryszczatej góry, gdzie leśne potoki spływały cichym nurtem była pieczara. Mieszkała w niej grupka biesów, co pobliską wieś od złego chroniły. zły strażnik co lucyfera samego swymi oczyskami widział przpędził biesy hen hen na połoniny i zajął pieczarę robiąc z niej przechowalnie. Z czasem miejsce to nazwano duszatynem. dusze cierpiały katusza niewyobrażalne. był to swoisty trening przed piekłem. strach miejscowych ogarnął swym mrokiem. mimo że poganie co to o zbawieniu nie wiedzą, złych rzeczy ze strachu przestawali robić. Diabeł strażnik był tak okrutny, że z czasem nie było już kogo do piekieł ciągnąć. tak się ludziska bali.

z lasu
24-08-2006, 10:37
Nie minęło kilka wiosen jak duszatyn opustoszal strasząc młodzież tubylczą. O historii przeraźliwej pieczary nie wiedzieli natomiast oszusty i rabusie z południa co przybyli, a dzisiaj zwą ich cyganerią. Była to banda jak nieszczeście. w każdej wsi bałąmucili niewiasty, okradali chałupy i oszukiwali naiwnych chłopów swymi niecnymi sztuczkami. Z czasem skarbów im przybyło i trudno było je trzymać przy sobie. Dla tego usłyszawszy o duszatynie nie wierząc w diable przekleństwo zagarnęli se pieczarę na własność. Jej wejścia bronić zaczął potężny głaz, który 20 chłopa musiało przesuwać. W srodku były skarby piękne z południa i te drobnijesze tutejsze. Mimo to nikt z mieszkańców nie odważył się zarabować rabusiów co to ich wcześniej zrabowali. Pewnej srogiej zimy banda cyganów szła przez zamarzniętą Wetlinkę w pobliże sinych wirów. tam za skałą tworyńską przyczaiła się na nich zgraja czadów, co złe były na zbujów za ich zbujowanie, bo to przecież czadzia robota.
Kiedy wszystkie cygany po lodzie już szły czarty swym diabelskim urokiem roztopiły lud i wszystko co na nim było w wodzie się zanurzyło. Nastęonym ruchem czady zamroziły rzekę zamykając cyganerię bez szans ratunku. ucieszone z sukcesu szybko myknęły w las nie wiedząc, że jeden z cyganów ostał się na brzegu, bo musiał załatwic pewne prywatne potrzeby w pobliskich kszakach. Gdy wrócił jego oczom ukazały się trupy towarzyszy widoczne spod lodu. Miny ich były straszne. pełne paniki i strachu. Przerażony cygan uciekł do pieczary.

z lasu
24-08-2006, 10:47
Siedział w jej pobliżu aż do wiosny. Biedaczyna cały ten czas rozmyślał jak tu samemu przesunąć wielki głaz i uciec ze sksarbem z tej przeklętej doliny. Wkońcu osiadł na wsi co od pieczary duszatynem się nazwała. Wiele lat później w pobliżu pojawili się ludzie co to znająmagiczne sztuczki i umieją wybuchy robić. przez te wszystie lata stary cygan każdego dnia zastanawiał sięjakby to głaz przesunąć żeby z tutejszymi się dzielić nie musiał. Wędrowcy byli dlań jak zbawienie. Pewnej nocy pozabijał ich po cygańsku - gardłą i żyły na rękach ponacinał. wykradł tajemniczą miksturę i ruszył nad pieczarę. Załadował substancję pod skałą. Nie wiedział jednak jak to się odpala to cóś i pochodnią ognia dostarczył. Jak łupnęło, jak trzasnęło ino wszystkie rysie się pochowały w Bieszczadach. Z cygana nie został ślad. Z głazu też nie. Jego odłamy upadły nieopodal i zatorowały potoki górskie. w miejscu pieczary powstały wielkie wyrwy, które prędko woda z potoków zalała. Po dziś dzień są tam te jeziorka zwane duszatyńskimi, a skarby co na ich dnie leżały, mówią ludzie, diabli wzięli.