PDA

Zobacz pełną wersję : Znalazłem piękne miejsce w Bieszczadzie



bertrand236
13-08-2006, 01:11
Jak wrócę to skrobnę jakąś relację....

buba
13-08-2006, 22:40
oj rzeczywiscie wydaje sie przemile :D

wojtek legionowo
14-08-2006, 10:33
Hm tylko tego osobnika to skądś znam.
Pozdrawiam

lucyna
14-08-2006, 11:27
Przepiękne.

bertrand236
14-08-2006, 22:28
Hm tylko tego osobnika to skądś znam.
Pozdrawiam

Łaził ze mną, spał z Tobą;-) jeździł z Tobą i ze mną itd.... To musisz Go znać!
Do zobaczenia

Barnaba
16-08-2006, 17:28
gratguluje fotki! Udała się, może i ja zapodam coś w swojej relacji

lucyna
18-08-2006, 15:57
A ja mam do autora prośbę. Może jakaś fotka z Moczarnego. Też tam chcę być. Nie mogę fizycznie to chociaż wirtualnie

Barnaba
18-08-2006, 23:25
za moment będzie u mnie relacja..... nie chcę się Bertrandowi wpieprzać z moimi fotami..... tym bardziej że u mnie będą niezależnie od tego wątku. Słowem- cierpliwości

bertrand236
20-08-2006, 21:02
Ha! Tak sobie myślę, że wstrzymam się ze swoją relacją do jesieni albo i zimy. Miło mi będzie Was zaprosić do mojego ogniska jak opadną już Wasze emocje i wspomnienia z pobytu w Bieszczadzie. Tak chyba bedzie lepiej...
Barnaba pisze swoja relację, a nasze drogi sie krzyżowały nie raz więc cierpliwości....
Pozdrawiam

Barnaba
21-08-2006, 00:39
ale jaja! Już widze te rozmarzone miny w jesienny deszcz, czytające o letnim kręceniu się po Bieszczadach.... fiu fiu. No cóż! Ja co miałem (ze zdjeć) to dałem na forum. Za co trafiłem pod huraganowy ogień krytyki.... a tu np Lucyna czeka z niecierpliwością na więcej.......
Jakaż to będzie radość.....

lucyna
22-08-2006, 17:13
Ja jestem za! Wreszcie będę miała czas aby poczytać relację. Odkąd wyprałam komputer w pralce muszę korzystać z kafejek..
W domu pali się ogień w kominku, za oknem plucha listopadowo-grudniowa, kretyn Borys nie rozrabia, koty mruczą a ja czytam Wasze relację. Czy mozna mieć piękniejsze marzenie?

Barnaba
22-08-2006, 21:11
tak, ale zachowam je dla siebie.....

bertrand236
22-08-2006, 21:45
Ja jestem za! Wreszcie będę miała czas aby poczytać relację.
No to masz jak w banku. A jak się uda to jeszcze może się tam zjawię i bedę miał więcej do pisania.
Pozdrawiam

bertrand236
25-10-2006, 21:59
Tak sobie myślę, że już niedługo będe musiał zacząć. Powiedzmy, ze z pierwszym sniegiem w Poznaniu...
Pozdrawiam

zillo
25-10-2006, 22:29
No to trochę poczekamy

banana
26-10-2006, 09:02
A jeśli Ci przyślę trochę oszronionej trawy z mojej małej podprzemyskiej wioseczki (bielutka i siwa jak włosy dziadka mroza), to zaczniesz szybciej?
:D

bertrand236
26-10-2006, 09:47
Szron to nie śnieg. Sam już skrobałem w Poznaniu szyby Karawanowi ale śniegu nie było...
Pozdrawiam

banana
02-11-2006, 10:19
Bertrandzie!!!!!!!! A w Przemyślu śnieg... biały, ciężki, pozlepiany.... leci z nieba... Zimno i mokro... Obiecałeś zapracowanym i zmarzniętym "babilończykom" ciepłą, letnią, krzepiącą opowieść.... Może to już czas:?:.. ;-)

lucyna
02-11-2006, 10:21
Czas zacząć ,biało za oknami. Śnieżyca, wiatr hula po polu. W kominktu pali się ogień, Borys znęca się nad pluszakiem, koty mruczą. Tylko, gdzie ta obiecana relacja.

iza
02-11-2006, 10:28
I u mnie rano z 15 cm było - widać po całości posypało .
Bertandzie czas zaczynać .

Olowek
02-11-2006, 11:32
W krakowie tez zrobilo sie bialo!

wojtek legionowo
02-11-2006, 11:34
Właśnie dzisiejszego ranka Bertrand z Barnabą pojechali w Bieszczady oglądać śnieg i nie tylko .
Ja śnieg już widziałem w poniedziałek w okolicy Baligrodu.
Czyli Bertrand jak wróci to,zgodnie z obietnicą zacznie pisać swoje relacje
Pozdrawiam

wojtek legionowo
02-11-2006, 11:51
Aha bym zapomniał napisac śnieg napadał a i temperatura spadła do -10 stopni,a więc zima zawitała w Bieszczady na całego.
Zdjęcia z padającego śniegu są na stronie Barnaby
Pozdrawiam

joorg
03-11-2006, 17:29
Właśnie dzisiejszego ranka Bertrand z Barnabą pojechali w Bieszczady oglądać śnieg i nie tylko .
......... z obietnicą zacznie pisać swoje relacje
Pozdrawiam

Piszę to z upoważnienia Bertranda; - dzisiaj nie tylko oglądają śnieg, ale po prostu go juz mają , prawie jak zimą. Bertrand teraz szykuje się na całonocne zaduszki w Pavulonie u Ryśka,powiedział że jak wróci???... to napisze nawet dwie relacje, bez wzgledu na to czy snieg będzie czy stopnieje. (oczywiście jak wróci do Poznania, a nie z zaduszek)

bertrand236
06-11-2006, 19:18
Ha!
Wyjechałem z Bieszczadu i śniegu nie ma. Musicie trochę poczekać. Najpierw skrobnę parę słów z ostatniego wyjazdu. W sobotę śniegu było tyle, że musiałem podkuć karawan łancuchami, coby przjechał przez jabłońskie serpentyny. A w niedzielę już była odwilż. Jak będzie leżał śnieg w Poznaniu to zacznę pisać latowe wspominki.
Nie bardzo mam czas, bo już w przyszłym tygodniu będę w Trójmieście, a w następnym najprawdopodobniej w Lublinie. A później w Warszawie. Taki los Bertranda.
Pozdrawiam

Barnaba
06-11-2006, 20:56
musiałem podkuć
się wzięliśmy i podkułem...... A to takie czekanie z relacją... no hmmm jak by kto latem kolędy śpiewał....

bertrand236
06-11-2006, 21:06
Są tacy co zimą zdają egzaminy z sesji letniej i im to nie przeszkadza.... Nie bierz tego do siebie ale przyznaj mi rację

Barnaba
06-11-2006, 21:18
Co się mnie tyczy to ostatni egzamin zdałem we wrześniu, o czym triumfalnie :shock: ogłosiłem w domu (bo nie zawsze dana mi "wiktoria") i wszyscy wiedzą! Nie piszę na priv, co bym nie wyszedł na ostatniego gamonia! No ale chyba to nie było o mnie.....:twisted:

bertrand236
06-11-2006, 21:20
Nie bierz tego do siebie
ot i cała odpowiedź

wojtek legionowo
06-11-2006, 22:41
Z tego co wiem to Barnaba wczesniej zaliczyłby wszelkie egzaminy,ale podobno egzaminatorzy Go unikali(tak sam opowiadał)albo z nadmiaru trunków coś pochrzaniłem.
Pozdrawiam

Barnaba
06-11-2006, 22:44
Dokładnie tak. Taki kraj że im kto na wyższym piętrze ma szalet tym większe problemy robi innym. Uczelnia moja nie stanowi tu wyjątku.... ale się tu Bertrandowi robi trochę OT hihihi

lunka
06-11-2006, 23:03
hahaha... a ja wyjechalam z Dębicy w czwartek popoludniu, z racji tego, iz moj ukochany wrocil z 2 zmiany o 14. COz...
Droga do Sanoka marzenie ,pomimo pruszacego sniegu... a od Zagórza..makabra.. 15 km na godzine :(
w Ustjanowej przed przejazdem kolejowym wszystkie autka przed nami zaczely sie ostro slizgac.Prawie wyladowalismy w rowie. Wypchalismy pod gorke pare autek i zostalismy sami a za nami sznureczek samochodow i zaraz za nami a wiec nie bylo nawet miejsca by sobie cofnac i sie troszke rozpedzic.
Zadzwonilam do mego kuzyna z Lutowisk ze bedziemy troche pozniej bo stoimy.. i nie wiem jakim zrzadzeniem losu okazalo sie ze sa w STefowej i wlanie wracaja od rodziny ze Wszystkich swietych..!!!
A ze kuzyn zakupil ostatnio Nissana Patrola to wyciagnal nas pod te gorke.Droga do Lutowisk nie wygladala najlepij i znowu jakis 30 km. na godz. i telefony od kuzyna jadacego za nami zebysmy jechali srodkiem bo nas w koncu wyrzuci.LOL
jakos dotarlismy do Lutowisk a tam okazalo sie ze nie dojedziemy do Sękowca do cioci na pewno. Wiec zostawilismy nasze autko pod blokiem u drugiego kuzyna, przesiadka do Nissana i dawaj.. na Sekowiec. I rzeczywiscie droga nie byla zbytnio przyjazna calosezonowym oponom z przodu a zimowym z tylu naszego samochodu....c.d.n.

Browar
06-11-2006, 23:25
hahaha... a ja wyjechalam z Dębicy w czwartek popoludniu, z racji tego, iz moj ukochany wrocil z 2 zmiany o 14. COz...
Droga do Sanoka marzenie ,pomimo pruszacego sniegu... a od Zagórza..makabra.. 15 km na godzine :(
w Ustjanowej przed przejazdem kolejowym wszystkie autka przed nami zaczely sie ostro slizgac.Prawie wyladowalismy w rowie. Wypchalismy pod gorke pare autek i zostalismy sami a za nami sznureczek samochodow i zaraz za nami a wiec nie bylo nawet miejsca by sobie cofnac i sie troszke rozpedzic.
Zadzwonilam do mego kuzyna z Lutowisk ze bedziemy troche pozniej bo stoimy.. i nie wiem jakim zrzadzeniem losu okazalo sie ze sa w STefowej i wlanie wracaja od rodziny ze Wszystkich swietych..!!!
A ze kuzyn zakupil ostatnio Nissana Patrola to wyciagnal nas pod te gorke.Droga do Lutowisk nie wygladala najlepij i znowu jakis 30 km. na godz. i telefony od kuzyna jadacego za nami zebysmy jechali srodkiem bo nas w koncu wyrzuci.LOL
jakos dotarlismy do Lutowisk a tam okazalo sie ze nie dojedziemy do Sękowca do cioci na pewno. Wiec zostawilismy nasze autko pod blokiem u drugiego kuzyna, przesiadka do Nissana i dawaj.. na Sekowiec. I rzeczywiscie droga nie byla zbytnio przyjazna calosezonowym oponom z przodu a zimowym z tylu naszego samochodu....c.d.n.

Sorry, a nie możesz po polskiemu?

Barnaba
06-11-2006, 23:28
Sie niecierpliwisz..... pisze cdn to cdn. Pewnie wszystko się wyjaśnie w ostatnim zdaniu- jak w dobrej książce kryminalnej

bertrand236
07-11-2006, 07:22
Lunka nie wcinaj się w mój wątek. Prośba taka do Ciebie i do Admina może coś z tym zrobi. Przyłączam się do pytania Browara: nie możesz po polsku?

banana
07-11-2006, 11:29
Ech, Bertrandzie.... Obiecanki, cacanki... a bananie radość??? ;)))

lunka
07-11-2006, 22:45
Wiecie co ???
Szkoda mi Was, wszystkowiedzacy, szlachetni panowie...
Coraz wiecej osob bedzie sie usuwac z tego forum ( ponoc dla wszystkich ) przez takich jak wy!!!
Myslicie, ze mozecie jezdzic po wszytkich bo jestescie anonimowymi, zakompleksionymi osóbkami ???
Powodzenia nadal !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!
Bawcie sie dobrze !!!!!!!!!!!!:twisted: AAA ...i moze wreszcie czas nauczyc sie polskiego bo widac, ze pierwszej mlodosci to juz nie jestescie :lol: Ja jeszcze sie zdaze nauczyc !!!

Barnaba
07-11-2006, 22:54
O ja! Ale sie zrobiło..... wpuściłaś sporo fekaliów na ten wątek swoją wypowiedzią, brzydko wygląda, śmierdzi prowokacją, a brak konkretów. Raptem miesiąc na forum a takie śmiałe sądy.... fiu fiu

lunka
07-11-2006, 23:16
Hmm... wiesz Barnaba, Ty to jestes równy gosc... i do Ciebie nie mialam przez ten miesiac nic:).. dlatego pozdrawiam cieplo :)
Ale tak ogolnie to niezla ta moja klawiatura i troche mi jej szkoda na takie tam "roznosci".
A wiec zegnam Was czule na jakis czas...moze wpadne jeszce kiedys zobaczyc jak Wam idzie :)))
Nie placzcie ...;P

Barnaba
07-11-2006, 23:26
Hmmm, płakać? eeee ale czasem faktycznie zbiera się grono ludzi z licencją na mądrość (często z jakimś kodeksem w łapie) i sądzą..... też tego nie lubię... w tym wątku nie widziałem, ale w innych.... Chciałaś i padło na tenże właśnie....

Wpadaj czasem, a bynajmniej śledź proszę "Autostop" - tam nie ma mędrkowania

robines
08-11-2006, 12:06
Ależ ostatnio wszyscy nerwowi się stali !!! Co jest z Wami do cholery !!!
Propunuję wszystkim obrażającym a także obrażanym po jednym kielonie(np.w osławionej Bazie...) na zgodę!!! Barnabo polejemy jak będzie trzeba???

KKKrzychoo
08-11-2006, 12:54
Ha!

Nie bardzo mam czas, bo już w przyszłym tygodniu będę w Trójmieście, a w następnym najprawdopodobniej w Lublinie.
Pozdrawiam

Jakbyś był w Lublinie daj znać. Zapraszam na piwko

kobieta_bieszczadzka
08-11-2006, 13:21
to co Panowie >>> piweczko na neutralnym gruncie ;-) ... mogę sie przyłączyć, czy to wyłącznie męskie spotkanie :-P...?

Barnaba
08-11-2006, 16:30
No ba! Zawsze i wszędzie. Ludzie po barach nie chodzą to i duszy rogi rosną. stąd te nerwy...

bertrand236
11-11-2006, 15:18
Ależ ostatnio wszyscy nerwowi się stali !!! Co jest z Wami do cholery !!!
Propunuję wszystkim obrażającym a także obrażanym po jednym kielonie(np.w osławionej Bazie...) na zgodę!!! Barnabo polejemy jak będzie trzeba???

Dlaczego nerwowi?
1. Wątek załozytłem osobiście, coby napisać relację z wyjazdu letniego. W międzyczasie wywiązała się gwałtowna dyskusja na tematy: co wolno, czego nie. Spasowałem do pierwszego leżącego śniegu.
2. W wątek wcięła się Lunka ze swoją relacją. Zwróciłem uwagę, że to jest mój wątek. Chce pisać, niech pisze. Chętnie poczytam. Ale niech założy swój watek.
3. Browar słusznie zauważył, że polszczyzna Lunki nie jest "mickiewiczowska". Ot i tyle. Ja podzielam zdanie Browara w tej materii.
4. Lunka sie zdenerwowała i zaczęła nas obrażać. A wystarczyło przeprosić za błędy. Wszak, każdemu mogą się one przytrafić.

Wyszło na to, że tylko jedna osoba się zdenerwowała, a reszta jest za stara na naukę.:lol: :lol:

Pozdrawiam wszystkich obrażajacych i nerwowych, a przede wszystkim rozjemców, bo mają ciekawe propozycje.

PROSZĘ O CIERPLIWE OCZEKIWANIE NA ŚNIEG I MOJĄ RELACJĘ. KOMENTARZE, WNIOSKI, UWAGI I INNE WRAŻENIA PROSZĘ UMIESZCZAĆ W INNYM MIEJSCU FORUM

mAAtylda
14-11-2006, 20:33
Fiu, fiu, Betrandzie pisz dalej, a Lunka może zacznie swój wątek ( mam zbędną klawiaturę). A ja w Lublinie będę za 3 tygodnie....

bertrand236
11-12-2006, 00:12
Ba! A śniegu ni ma. I go nie widać. Znaczy, że musicie poczekać. Jak będę a bywam w Tarnobrzegu to się odezwę.
Pozdrawiam

lucyna
21-12-2006, 18:03
Za oknem biało, w kominku płonie ogień, koty mruczą, Borys Kretyn usiłuje owinąć się swoim kocykiem piszcząc przeraźliwie zabawką, a ja czekam...

bertrand236
21-12-2006, 21:18
Za oknem pada deszcz... ciepło +5 stopni. Zimy ani widać ani czuć. Macie pecha, że mieszkam w takim miejscu... Pozdrów Borysa Kretyna. Może niedługo już Ci odpowie.

WUKA
21-12-2006, 21:49
"Na Tomasza najdłuższa noc nasza"-jutrzejsza już krótsza!

lucyna
22-12-2006, 05:21
Dziękuje, przekazałam pozdrowienia. Niestety, obawiam się, że Borys szybciej pogada z nami niż Ty. Nawet wiem co powie: Beata nie każdy pies musi być mądry. Jestem jaki jestem tak i tak mnie kochacie.
Pamiętasz tę karczmę co Rzym się nazywa. Musimy wpaść na jakiś genialny pomysł aby Cię zwabić w śnieżną okolicę.

bertrand236
26-12-2006, 22:44
....Musimy wpaść na jakiś genialny pomysł aby Cię zwabić w śnieżną okolicę.

Już mi się podoba.



Wczoraj pod Poznaniem miałem spotkanie z bocianem. Zdjęcie kiepskie, jak zwykle u mnie ale moze ptaka się dopatrzycie

DUCHPRZESZŁOŚCI
01-02-2007, 15:58
Bertrand doczekamy się w końcu opisu tego "pięknego miejsca w Bieszczadzie", czy też nie? U mnie śnieg zdążył już dwa razy napadać i stopnieć. Stron w wątku całe sześć. A relacji - jak nie było, tak dalej nie ma.

bertrand236
02-02-2007, 18:45
Przepraszam, jak spadł byłem w podróży. Teraz znowu go nie ma w Poznaniu ale obiecuję, że zacznę opowieść w przyszłym tygodniu.
Pozdrawiam wszystkich niecierpliwych

TQT
02-02-2007, 22:13
Barnaba, Chris (?), Bertrand... troszkę pyrek tu jest :)

bertrand236
05-02-2007, 13:19
Zaczynam…..
Lipcowy wyjazd w Bieszczad w 2006 roku zaczął się około listopada 2005. Było to tak: Jestem znany w rodzinie jako ktoś kto ma popieprzone w głowie na punkcie Bieszczadu, ba uważają mnie nawet za półprzewodnika. I dlatego chyba ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu w listopadzie usłyszałem od kuzyna i jego żony/ od tej pory będę ich nazywał kuzyn, kuzynka i ich syn Chrześniak / pytanie „Pokażesz nam Bieszczady w przyszłym roku?” Zgodziłem się, chociaż byłem przekonany, ze nic z tego nie wyjdzie. Jak przyjdzie, co, do czego to pewno się rozmyślą. Uważałem ich za „morskich wczasowiczów”. Czas leciał, a kuzyn z kuzynką coraz częściej nawracali do tematu wakacji. W końcu zapadły decyzje odnośnie terminu wyjazdu. Postanowiliśmy pojechać na trzy tygodnie. Kuzynka podesłała mi linki do wielu miejsc noclegowych w Bieszczadzie z prośbą o wskazanie dobrej lokalizacji. O.K. Postanowiliśmy dosyć szybko po analizie ofert i mapy, że będziemy mieć dwie bazy. Jedną na tydzień będzie Wilcza Jama w Mucznem, a drugą Brzeziniak na Przysłupiu. Dlaczego tak? Uważałem, że tydzień na Muczne, Worek i okolice wystarczy, a z Przysłupia we wszystkich kierunkach równie blisko/daleko. Porobiłem stosowne rezerwacje. Teraz nastał czas opowiadania o drogach, pogodzie, bieszczadzkim błotku itp. Dla kuzyna, kuzynki i ich syna chrześniaka nastał też czas robienia stosownych zakupów /buty, stroje itp./ Widziałem też, że do końca nie są przekonani o prawdziwości moich opowieści. Się tym nie przejmowałem, bo wiedziałem, że przyszłość zweryfikuje ich poglądy na Bieszczad. Dla mnie przyszedł czas zaplanowania miejsc, które chciałem im pokazać.
W międzyczasie kilkakrotnie byłem w Bieszczadzie. O kilku z tych wypadów napisałem w osobnych relacjach. Między innymi zamontowałem urządzenie kulinarne gdzieś w lesie. Podobno się sprawdza…
Ostatni wypad przed wakacjami miałem tydzień przed ich rozpoczęciem. Pojechałem sobie na chwilę do Wilczej Jamy, żeby zobaczyć gdzie będziemy zakwaterowani. Pani Ania pokazała mi to miejsce. Nie powiem, żeby wzbudziło mój zachwyt. Jakaś większa buda obita gałęziami. Zrobiłem zdjęcie i przesłałem do Marzeny. Dziewczyna widziała ofertę domków w Internecie i nie uwierzyła, że właśnie tam będziemy mieszkać. Co mi tam przyjedzie to sama zobaczy… Jak pamiętacie lato było upalne. Kuzyn z kuzynką nie mają takiego małego drobiazgu w samochodzie. Ten drobiazg nazywa się klima. Mój Karawan jak na taki pojazd przystało ;-) jest w ten drobiazg wyposażony. Zostałem poproszony o to, żeby jechać na wakacje nocą, bo będzie chłodniej. Nie lubię nocnej jazdy ale co mi tam możemy jechać nocą. O 22:00 wyruszamy z Poznania. Gubimy się jeszcze w Poznaniu. Ot zbyt szybka jazda kuzyna, który zbyt wierzył Gipsowi, niż własnym oczom… Do Krakowa zajeżdżamy ciut spóźnieni. Spóźnieni, bo jesteśmy umówieni z Nataszą, coby ją zabrać w Bieszczad. Nie przewidziałem jednego. Droga Kraków Tarnów w remoncie. Tłuczemy się 30-40 km na godzinę. Jest już jasno. Ja prowadzę. Za mną kuzyn. Nagle huk i pchnięcie do przodu. To kuzynowi się przysnęło i nie zauważył, że troszkę przyhamowałem. Walnął we mnie tak, że Kuzynka spadła z siedzenia. Nie było możliwości, żeby się zatrzymać i obejrzeć straty. Nic nie odpadło od Karawanu, więc może nie jest tak źle. Postój za Pilznem. Karawan tylko trochę obtarty. Jedziemy dalej. Koło Krosna skręcamy na Haszów. Dzięki Ci Janusz za twoja zagadkę. Tym, którzy nigdy tam nie byli gorąco polecam zwiedzenie dużego drewnianego kościoła. Naprawdę warto. Jedziemy dalej. Postanawiam zawieźć Barnabę i Natasze na miejsce. Jedziemy, więc przez Baligród. Potem w las. Do chatki. Kuzyn ma tak wymieszane, że nie idzie do chatki. Reszta i owszem. Zostawiamy młodych, którzy od razu zabierają się za znoszenie drewna i jedziemy dalej. Krótki postój w Cisnej. Tam widzę szeroko otwarte oczy kuzynostwa w momencie dosyć czułego witania się z Ryśkami i Bodziem. Kto ich zna ten wie co mam na myśli. Dalej do Mucznego. Kuzynka aż przysiadła, jak zobaczyła nasz domek obity gałęziami. Ale to tylko pierwsze i to złudne wrażenie od środka wszystko wygląda bardzo O.K. I ten duży zadaszony taras. Jednym słowem jest super. Rozpakowujemy się. Kuzyn stwierdza, że idzie spać. Ja mówię, że nie ma takiej opcji. Reszta towarzystwa przyznaje mi rację. Jedziemy w stronę Bukowca. Tam na poboczu „Bieszczadzkiej” w pełni tego słowa znaczenia drogi parkuje i idziemy betonowymi płytami w stronę Sokolik Górskich. PIĘKNE MIEJSCE. W pewnym momencie zostawiamy dziewczyny na płytach a my z Chrześniakiem idziemy przez krzaczory w stronę Sanu. Po kilkuset metrach Chrześniak nie obyty z krzaczorami odpada. Ja brnę dalej. W końcu i ja pasuję. Nie sprawiły to krzaczory tylko obawa przed ukraińskimi ogranicznikami., bo już słyszałem odgłosy zwierząt gospodarskich które nie brzmiały po naszemu. Wróciłem. W drodze powrotnej zbaczam jeszcze w stronę paśnika na zboczu góry. Okazało się, że jest podpiwniczony i od biedy można się w niepogodę w nim schować a nawet przespać. Wracamy do Mucznego. W nocy nie było dane nam się przespać. Bo była impreza w Wilczej Jamie. Za to ukraińska kapela grała tak ładnie, że nie było nam żal nieprzespanej połowy nocy. Nawet Andrzej śpiewał. I tak minął pierwszy dzień w Bieszczadzie i widzieliśmy piękne miejsce. Teraz wiem, że nie pierwsze. CDN.

wojtek legionowo
05-02-2007, 13:46
Między innymi zamontowałem urządzenie kulinarne gdzieś w lesie. Podobno się sprawdza…
OJ sprawdza się i to bardzo,korzystam z tego urządzenia kiedy tylko jestem w Bieszczadach już nawet nie narzekam,że jest cholernie ciężki,szczególnie gdy się nagrzeje.
Pozdrawiam

joorg
05-02-2007, 20:33
Zaczynam…...... CDN.

A już myślałem że śniegu "nie będzie" w tym roku..........;-)
Bardzo fajnie czyta się Twoje relacje.

Doczu
06-02-2007, 07:14
Jakaś większa buda obita gałęziami... Kuzynka aż przysiadła, jak zobaczyła nasz domek obity gałęziami. Ale to tylko pierwsze i to złudne wrażenie od środka wszystko wygląda bardzo O.K. I ten duży zadaszony taras. Jednym słowem jest super.
No ja śpiąc zeszłej zimy w Wilczej Jamie zastanawiałem się własnie czy ktoś w tym budynku pomieszkuje. Zaintrygował mnie własnie ten pleciony taras. Latem musi się tam wspaniale pomiezkiwać. Swoją drogą gospodarz bardzo miły.
Czekam z niecierpliwością na c.d opowieści.

bertrand236
06-02-2007, 07:46
No ja śpiąc zeszłej zimy w Wilczej Jamie zastanawiałem się własnie czy ktoś w tym budynku pomieszkuje. Zaintrygował mnie własnie ten pleciony taras. Latem musi się tam wspaniale pomiezkiwać. Swoją drogą gospodarz bardzo miły.
Czekam z niecierpliwością na c.d opowieści.
W środku sa dwa pokoje i jedna łazienka. Masz rację czuliśmy sie tam wspaniale
Pozdrawiam

DUCHPRZESZŁOŚCI
06-02-2007, 16:33
W środku sa dwa pokoje i jedna łazienka. Masz rację czuliśmy sie tam wspaniale
Pozdrawiam

I to jest ciąg dalszy Twojej opowieści? A ja myślałem że bę:cry:dzie tego trochę więcej?:cry:

bertrand236
07-02-2007, 08:21
Nie bardzo mam czas pisać. Robię co mogę.

Ranek. Bardzo mglisty i pochmurny. Nawet popaduje. Nie chce nam się łazic w taka pogodę. Po pysznym śniadaniu wsiadamy do karawanu i jedziemy do Stolnika. Jest niedziela więc Msza Św. najbliżej do Stolnika i nie w Kościele tylko w starej cerkwi. Trochę się spóźniamy więc karawan nie bardzo jest gdzie postawić. W końcu się udaje. Stoimy na zewnątrz cerkwi ale schowani przed deszczem. Po Mszy wchodzimy do środka. Zawsze jak tam jestem to oczy moje przykuwa jeleń. Jest tak tandetny, że trudno to opisać. Wydaje mi się, że coś ładniej jest w środku niż ostatnim razem. Może to złudzenie jakieś, a może cos zmieniło się w środku. Po wyjściu zwiedzanie jeżeli tak to można nazwać miejscowego cmentarza. Kilka fotek i jedziemy dalej wszak dawno nie jeździliśmy samochodem. Następny postój w Czarnej. Jak czarna, to galeria Barak. Pan Piotr powitał mnie jak dobrego znajomego. W środku nic mnie nie zachwyciło, no może poza obrazami Kijowskiego. Za to przed Galerią na jest tablica na której dużymi literami jest napisana sentencja: ”lepiej żyć w cieniu ludzi wielkich niż w blasku ludzi małych”. No coments jak mawiają Anglicy… Obok wisi plakat. Jesteśmy z kuzynem mocno zawiedzeni. Z plakatu dowiadujemy się, że w Czarnej wczoraj odbywały się WYBORY MISSTERA 2006. Wybory to pryszcz ale przeszła nam koło nosa nagroda. Nagrodą była randka w towarzystwie uroczej Tamary… Smutni wsiadamy do karawanu. Następny postój w Równi. Stoi tam najpiękniejsza przynajmniej dla mnie bieszczadzka cerkiew. Niestety do środka nie udało nam się wejść.Za to udało mi się pięknie przewrócić na cmentarzu. Orzeł był bertrandowy przedni. Następnym punktem mojego planu było odwiedzenie Andrzeja Lacha w jego Zakapiorskie Jaskini nad Soliną. Droga przez Łobozew bez zmian. Ci, którzy tamtędy jechali wiedzą, co mam na myśli. Nad Soliną tłumy. Pogoda nie zachęcała do wyjścia w góry, wiec ludziska przyjechały na zaporę. Jaskinia zamknięta. Zachodzę „od tyłu” i widzę, ze malowidła Zakapiorów, które były na ścianie częściowo zamalowane. Jakiś kataklizm myślę sobie, czy co? Dowiaduję się, że Andrzej jest na starych śmieciach, czyli w Ustrzykach Górnych. Po przejściu zapory wtewte i wewte opuszczamy to miejsce. Po naradzie w karawanie rozpędzamy się aż do Sanoka. Tam wynajmujemy Przewodnika i zwiedzamy skansen. Wszystkim z Was, którzy mają w planie zwiedzić kiedyś to miejsce radzę zrobić to z Przewodnikiem. Przewodnik ma dwie rzeczy: po pierwsze primo, ma wiedzę na temat budowli, kultury i wiele innych spraw i po drugie primo ma klucze do większości tych budowli. Czyli z Przewodnikiem można wejść do środka, cerkwi, kościołów, szkoły, chyży i innych budowli. W skansenie się wkurzyliśmy. Skansen czynny do godziny już nie pamiętam której /nieważne/ ale wystawa ikon na terenie skanseny zamykana jest dwie godziny wcześniej. Przy wyjściu powiedziałem, co myślę na ten temat i uzyskałem zapewnienie, że następnym razem nie zapłacę za wejście do skansenu. Mogę iść do ikon za frico. Po wyjściu ze skansenu udajemy się do Polańczyka. Wszak u Pana Leszka jest pyszna kawa. Zjadamy nawet tam co nieco, słuchamy pięknej muzyki jak zawsze w tym miejscu. Jeszcze tylko rzut okiem na jezioro z dobrze mi znanego punktu widokowego /wspominam tam dwie bratnie dusze, z którymi tam kiedyś byłem/ i wracamy do Mucznego. I tak minął nam pierwszy dzień w Bieszczadzie. Kuzynka i kuzyn stwierdzili, ze pokazałem im piękne miejsca w Bieszczadzie. Uśmiechnąłem się tylko w nadziei, że jutro będzie ładna pogoda. Wtedy zobaczą…. CDN

WUKA
07-02-2007, 13:19
Jeśli miałeś na myśli właściciela Galerii Barak w Czarnej,to nie jest to pan Piotr tylko Krzysztof.Właścicielami są Róża i Krzysztof Franczakowie.Pozdrawiam

bertrand236
07-02-2007, 13:23
Dzięki!
Cieszę się, że nie czytacie moich opowieści bezkrytycznie. Oczywiście masz rację.Chodziło mi o Pana Krzysztofa. Przepraszam za swoją sklerozę. Ot wiek już nie ten i lecytyny brakuje. Myślę, że w dalszej części nie uniknę różnych błędów.....
Pozdrawiam

Barnaba
07-02-2007, 14:38
:)
Przepraszam za swoją sklerozę. Ot wiek już nie ten i lecytyny brakuje.

Nie tak od razu... opowieść jakoś się toczy, nie jest tak źle :) dalej dalej...

Polej
07-02-2007, 18:36
Czekam Bertrandzie na dalszy ciąg ciekawej opowieści. Mnie czeka w tym roku w lipcu podobne zadanie, muszę „zarazić” Bieszczadami 8 osób z rodzinki :roll: . Myślę, że skorzystam z Twoich doświadczeń i wykorzystam je w praktyce. Opowiadaj dalej :grin:

wojtek legionowo
07-02-2007, 19:15
Mnie czeka w tym roku w lipcu podobne zadanie, muszę „zarazić” Bieszczadami 8 osób z rodzinki

Zadanie ciężkie,ale wykonalne mnie sie udało.
życzę powodzenia.

Pozdrawiam

bertrand236
07-02-2007, 23:02
Dnia następnego budzimy się o świcie. Tego dnia świtało około godziny 8:00. Dusza moja była bardzo radosna tego ranka. Po prostu za oknem była piękna pogoda. Zaraz po śniadaniu powiedziałem, że idziemy na wycieczke w góry. Zapakowaliśmy do plecaków wszystko, co potrzebne i co, niepotrzebne i wyruszyliśmy z Wilczej jamy. Pierwszy postój zarządziłem po około 3 minutach forsownego marszu. Dotarliśmy przecież do sklepu. No to trzeba uzupełnić sole mineralne w organizmach. Każdy uzupełniał tym, na co miał ochotę. Ja na ten przykład spożyłem Tyskie sole mineralne. Następnie nabyliśmy droga kupna karnety na wstęp do lasu, czyli BPN. I poszliśmy wedle takich biało - żółtych kresek wymalowanych na drzewach. Z początku było dobrze. Później można było usłyszeć takie dziwne dźwięki, coś jakby gwizd wydobywające się z Renatki i moich płuc. Nie za bardzo się tym przejmowaliśmy. Szliśmy uporczywie pod górę. Później poczułem jak nadmiar spożytych soli mineralnych wystąpił na moim ciele. Cóż, nie pierwszy to raz. Zauważyłem przy tym ciekawą prawidłowość. Za każdym moim pobytem w Bieszczadzie masa mojego ciała jest coraz większa i przez to coraz więcej soli mineralnych pojawia się na moim ciele. Ciekawi mnie, czy Wy tez taka przypadłość macie… po jakimś czasie walki z płucami i zalewającym oczy potem wychodzimy z lasu. Zaczyna być ładnie. Jeszcze tylko kilka minut i już jesteśmy na grzbiecie górzysta. Trochę wieje. Zakładamy, co kto tam ma w plecaku i odpoczywamy ździebko. Idziemy dalej. Mijamy sporo ludzi. Nie sa to tłumy ale ludzi jest naprawdę dużo. Nie musze chyba pisać, że chłoniemy oczami widoki z lewej i z prawej. Te z prawej są ładniejsze. W pewnej chwili zdziwiłem się strasznie. Po prostu nie przywykłem do tego, ze w takim miejscu musze ustąpić miejsca rowerzyście. Gość więcej niósł wielocyped niż na nim jechał ale to już jego sprawa. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się w celu podziwiania widoków i robienia pamiątek w postaci zdjęć. I tak spokojnie doszliśmy do momentu szczytowania. Wtedy kuzynka wraz resztą rodziny stwierdzili, że zaczynają mnie rozumieć dlaczego lubię przyjeżdżać w Bieszczad. Rozłożyliśmy się w trawie w miejscu osłoniętym od wiatru i zaczęliśmy spożywać drugie śniadanko. Ja wyjąłem z kieszeni tajemne płaskie blaszane naczynie. Po 25 gram na wzmocnienie i naczynie było puste. Po odpoczynku zaczęliśmy odwrót. Najpierw tą sama drogą. Trochę to nudne ale ogląda się zupełnie inne widoki. Tak sobie schodząc w dół. Doszliśmy do miejsca, w którym wypoczywała spora grupa ludzi. Tak na oko 25 osób. Na drugie też tyle. Razem łatwo policzyć. Jeden z nich miał do swetra przypiętą blaszkę przewodnik. Poodpoczywaliśmy razem. W pewnym momencie Przewodnik poderwał grupę i ku mojemu zdziwieni wskazał kierunek na przełaj w dół. Zapytałem go, czy tak można ale odpowiedział, że on zawsze tedy grupy prowadzi bo jemu wolno. Grupa karnie pomaszerowała za swoim wodzem. Jak zeszli już trochę poszliśmy ich śladem. Wiem, że tak nie wolno, wiem, że nie powinienem o tym pisać ale tak było. I tu proszę o wstrzymanie się od komentarzy, bo ich na forun na ten temat czytałem sporo. Wiem, ze źle zrobiłem…..
Po godzinie marszu doszliśmy do miejsc, które wydawało mi się bardzo znajome. Grupa, która szła przed nami dawno już nam zniknęła nam z oczu. Chyba nawet troszkę inną trasa szliśmy od pewnego momentu. Chwilę się zatrzymaliśmy cobym pomyślał i sobie przypomniał. Potem już pewnie i prosto poszedłem ścieżką, która prowadziła w lewo w las. Po 10 minutach oczom naszym ukazała się piękna chatka. To ta, która ma być rozebrana. W środku pusto. Trochę drewna na opał i bardzo mało wody. Nanosiliśmy z kuzynem wody, a nasze kobiałki w tym czasie odpoczywały. Kuzynka moja z niedowierzaniem wsłuchiwała się w moje opowieści o Taśkach, które w tym miejscu rządzą się swoimi prawami i w zasadzie trzeba się im podporządkować albo wyprowadzić. Po dłuższym odpoczynku idziemy dalej pod górę w stronę Mucznego. Po około godzinie marszu docieramy do drogi. Zawsze jak tamtędy idę z ludźmi, których prowadzę, uprzedzam ich, że jak się będą dobrze rozglądać to zobaczą coś ciekawego. Jeszcze nikt nie zauważył kapliczki na drzewie. Kapliczke tą zapodał kiedyś Browar jako zagadkę. Po zejściu do drogi poszliśmy nia do Mucznego. Towarzystwo dosyć sponiewierane ale BARDZO zadowolone dotarło do bazy. Za każdym razem jak jestem w tych okolicach/ Bukowe Berdo, chatka znajduję nowe piękne miejsca. Zawsze nogi moje skręcają w ścieżkę którą jeszcze nigdy nie podążały albo nawet skręcają w miejsca, w których ścieżek nie ma../

CDN. Jeżeli nie nastąpi w ciągu dwóch następnych dni oznacza to ni mniej ni więcej, że znowu tam pojechałem:grin:

petro
12-02-2007, 13:33
Rzeczywiście bardzo! bardzo! bardzo! ładne

Stały Bywalec
12-02-2007, 18:35
Bertrandzie, wspaniały opis i równie wspaniała trasa.
Szedłem nią (tylko że w odwrotną stronę) dn 3.10.2005 r.
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=2356
(gdyby kogoś to zainteresowało).

Pamiętam, że potem zapytałeś mnie, czy widziałem chatkę. Otóż nie. Moje podejście z Mucznego było jednak trochę inne niż ostatni odcinek Twojej trasy.

długi
13-02-2007, 09:45
CDN. Jeżeli nie nastąpi w ciągu dwóch następnych dni oznacza to ni mniej ni więcej, że znowu tam pojechałem

Znowu tam pojechał:-P
Długi

Jarek L
15-02-2007, 05:27
Mam nadzieje, ze tez napisze taka relacje, jak wyzej. Znakomita lektura dla stesknionych za Bieszczadami.

Jarek

Derty
15-02-2007, 21:38
Znowu tam pojechał:-P


Napisze, napisze. Czytam to już 4 raz, czy piąty...ehhh. Prosta trasa, ale taka zielona...

Pozdrawiam Sprawozdawców
Derty

bertrand236
18-02-2007, 19:17
Może od poniedziałku wezmę się do pisania... dokończę latowe wspominki i może dość szybko opiszę ostatnie 3 zimowe dni. A jest o czym pisać..
Pozdrawiam

bertrand236
19-02-2007, 10:34
No tak… Siedzę u podnóża Dzidowej i piszę wspomnienia z lata. Kiedy będą wspomnienia z tego pobytu? A jest co wspominać, pomimo, że tak niedaleko byłem osób mi bliskich i ich nie spotkałem. Ale wróćmy do lata.

Ranek. Śniadanko. Nie, żebym dostawał prowizję z Wilczej Jamy, bo nie dostaję, ale śniadania REWELACJA. Na pytanie Renatki, z czego jest ten pyszny pasztet syn Gospodarza / uczestnik tego forum, którego teraz pozdrawiam/ odpowiada, że z Zosi. Okazuje się, że Gospodarz hoduje dziki i Zosia była jednym z nich… Ale pasztet przygotowany przez Panią Anię palce lizać. Zawsze uważałem, że kuchnia w tym miejscu jest super. Schodząc na śniadanie wiedziałem, że Renatka, kuzyn i jego żona dzisiaj nigdzie nie pójdą. Ich nogi jeszcze czuły wczorajszy spacer. Jedyna nadzieja w Chrześniaku. I tu się nie zawiodłem. Idzie ze mną. Plan jest prosty, bo prawie go nie ma. Na mojej czarodziejskiej mapie, na której są zaznaczone ciekawe miejsca przez Kamrata, jest miejsce niedaleko nas. Tam podobno jest jakaś chatka. Już raz jej kiedyś szukałem i nie znalazłem. Chrześniak jest gotów do drogi zaraz po śniadaniu, więc wyruszamy. Po godzinie marszu przez bardzo PIĘKNE MIEJSCE znalazłem ową budowlę. Jakże ona była inna od znanych mi chatek. Ani pryczy, ani ławy ani kominka ani.. ani. Ale stała. Miała kilka minusów oprócz poprzednich ani. A więc na tamtą chwilę pod dachem, ale wewnątrz było gniazdo os. Prawda, że minus? Drugi to ten, że stoi w…. Ale znajdźcie ją sami, to będziecie znali ten minus. A następny minus to ten, że jest w niej brudno. Ma ona jeden wielki PLUS. Ona po prostu jest. I niewiele osób o niej wie…. Ci, co znają lokalizację chatki z cieknącym dachem / kurcze jak długo jeszcze ten dach będzie ciekł? / wiedzą, co mam na myśli. Nie sądzę jednak, żeby w tej budowli kiedykolwiek był taki klimat jak tam… Idziemy dalej i w jakiś dziwny sposób dochodzimy do Karawanu. Jedziemy na cmentarz, który zawsze odwiedzam jak jestem w tych stronach. Grobów mało ale ma swój urok. Przepraszam ze tak piszę ale nie chcę zdradzić lokalizacji obiektu budowlanego, który znaleźliśmy kilkadziesiąt minut temu. I teraz pytanie co dalej? Na powrót za wcześnie. Dobra, jadę do Zatwarnicy. W czasie jazdy cały czas myślę. Podjadę, czy nie? Mam na myśli Hulskie. Podjechałem ale nie radzę. Przy drodze zostawiam karawan i schodzimy do ruin cerkwi i na cmentarz. Mam chyba coś nie tak pod sufitem, ale lubię łazić po cmentarzach. Gdziekolwiek jestem łażę po cmentarzach. Teraz będzie fragment nadający się do innego wątku na forum. Jesteśmy w Hulskiem. Kto był ten wie jak tam jest. I nagle Chrześniak zadaje mi pytanie: wujek, czy to są ruiny? Zamurowało mnie na chwilę. Odpowiedziałem pytaniem: A widzisz tu coś całego? Lubię to miejsce. Zawsze się zastanawiam nad przemijaniem… czasu, ludzi, i kuźwa co warte jest to co w tej chwili robimy, skoro ludzie, którzy tu żyli może myśleli, że warte i tyle z tego zostało.. Wracamy do karawanu. Jedziemy dalej. Nie przejmuję się znakiem „Zakaz ruchu”, bo wiem, że 300 metrów dalej jest sporo miejsca do parkowania, a przed znakiem nie ma go wcale. Dalej do Krywego. Piękna ścieżka przez łąki do ruin cerkwi. Ta ścieżka, to miejscami prawie „chaszczowanie”. Ja jestem zachwycony, chrześniak zaczyna być zmęczony. Od cerkwi idziemy do jedynego gospodarstwa. Tu rządzi Tośka. Mijamy domostwo i pniemy się drogą pod górę. W końcu dochodzimy do Karawanu, a ja sobie przyrzekam, że znowu tu wrócę. Karawan zawozi nas do Zatwarnicy. Nie polecam tej drogi, żadnemu właścicielowi auta. Chyba, że ktoś jeździ służbowym.. W Zatwarnicy oglądamy dwa budynki. Jeden niedokończony, budowany społecznymi środkami i siłami o którym było głośno na wszystkich portalach bieszczadzkich. Drugi to „ Dom z Wilkiem” który pokazał mi kiedyś Piotrek /pozdrawiam/. Później powrót do Mucznego ze zwiedzaniem wszystkich PIĘKNYCH miejsc po drodze. Po obiadokolacji zapytałem się Gospodarzy, czy mogę wykąpać się w stawach z pstrągami/ I mi pozwolne było,/Wykąp się w tym środkowym stawie, bo tam jest najmniej ryb/ z czego skwapliwie skorzystałem…. CDN

DUCHPRZESZŁOŚCI
28-02-2007, 11:46
Bertrand kolejny raz to czytam i się zastanawiam, jak Ty możesz tak nas dręczyć, brakiem dalszego ciągu Twojej opowieści.

bertrand236
28-02-2007, 12:51
Mam urwanie głowy w pracy. Zabieram robotę do domu. Sam nie wiem co mam najpierw zrobić. i jeszcze choroba w rodzinie. Istny kataklizm. I nie chcę obiecywać, że się to w najbliższym czasie zmieni. Zrobię, co mogę.
pozdrawiam

bertrand236
01-03-2007, 08:05
Następnego dnia mamy dzień samochodowego zwiedzania Bieszczadu. Jeździmy szlakiem cerkwi. Najpierw Czarna, potem Polana. Tam wstępujemy do galerii Żyta-Żmijewskiego. Tez ciekawe miejsce. Następnie cerkiew i cmentarz. Pogoda kiepska. Robimy zdjęcia i dalej w drogę. Następnie Górzanka. Tam możemy wejść do środka, bo cerkiew jest w remoncie. My z Renatką już tam byliśmy ale naszym towarzyszom cerkiew bardzo się podobała. Później ruiny cerkwi w w Berezie. Kto tam nie był niech odwiedzi to miejsce jest cudowne. I tak blisko drogi… Później wizyta u Pękalskiego. To też jest PIĘKNE MIEJSCE w Bieszczadzie. Należy się tylko przygotować na to, ze gospodarz nie chce szybko wypuścić swoich gości. Trochę się tam rozmarzyliśmy. Za każdym razem jak jestem w Bieszczadzie odwiedzam Zdzisława Pękalskiego. Lubię samotnie posiedzieć w jego piwnicy. Następny przystanek mało ciekawy był. Za to jakie tam słodkości serwują… Słodki domek w Lesku. Jak Lesko to Synagoga i Kirkut. Po raz pierwszy byłem w piwnicy/celi w synagodze. Dalej Ustrzyki Dolne. Spacer po mieście. Nikt nie chciał do Muzeum więc nie zmuszałem. Zjedliśmy obiad w Jadłodajni. Zawsze tam jadam jak jestem w tym mieście. Zawsze jest smaczne jedzenie. Później cerkiew w Hoszowie. Tez była otwarta, więc mamy fotki z wewnątrz. Jest piękna. Podobał mi się zwłaszcza kilim, chociaż nie jest on zabytkiem. Następnie Rabe. Też ładna cerkiew. Potem powrót do Wilczej Jamy. Na tarasie rozpalamy grilla /wszak kupiłem za dwa piwa cały worek węgla od wypalaczy/ i degustujemy to, co mamy do degustacji. Nie przesadzam, bo następnego dnia muszę wstać bardzo wcześnie.

bertrand236
05-03-2007, 15:12
Tym razem wstajemy z Chrześniakiem naprawdę wcześnie. Była godzina 4:00. Nie chciało się wstawać ale umowa zobowiązuje. Obiecałem Malo, że jeden dzień popracuje dla kirkutu w Baligrodzie. Malo prosił, żebym w ramach pracy przywiózł Magurycza na kirkut na godzinę 11:00. Wiedziałem też, że Magurycza trzeba odebrać z małej miejscowości pod Gorlicami. Z Mucznego to w tamta stronę około 200 kilosów. Ale słowo się rzekło. Jedziemy. Jest pusto na drodze. Żadnych turystów, autostopowiczów. Miedzy Berehami, a Wetliny przebiega nam drogę stado zwierzyny płowej. Na Chrześniaku zrobiło to wrażenie. Jedziemy na Łupków. Koło Łupkowa zatrzymuje mnie kobiecina i pyta, czy ją nie podwiozę do Komańczy. Pewnie, że podwiozę. Po drodze opowiada, że pracuje w kuchni w cerkwi greckokatolickiej. Tam jest jakiś obóż dla młodzieży i ona pracuje właśnie tam. Opowiada o cerkwi w Radoszycach i o dzwonie z Bagnicy i o cerkwi w Turzańsku. Miła kobieta. Wysadziłem ja obok cerkwi i mknęliśmy dalej do Gorlic. W Gorlicach pytamy o miejscowość, w której mieszka Magurycz. Nikt nie wiedział gdzie ona jest, a na mojej mapencji jej nie było. W końcu jakiś gruby jegomość pokazał nam drogę. Boże, co to była za droga. Dróżka wręcz ale Karawan dojechał. W tejże miejscowości nikt nie wiedział gdzie jest numer 13. może dlatego, że pechowy? W końcu zatrzymałem się na chybił trafił i idę zobaczyć co i jak. Bingo! Zatrzymałem się prawie /100 m / przed chyżą, w której mieszka Magurycz. Wszedłem do srodka i oniemiałem. Na glinianym klepisku stała lodówka i pralka automatyczna a między nimi przemieszczał się facet wieku raczej młodego ubrany bardzo kolorowa, a na głowie sterczał irokez. Mówię mu, ze przyjechałem po Magurycza o on mówi, że jest prawie gotowy do drogi. Oniemiałem. Jeszcze takiego gościa nie wiozłem. Trochę zły na siebie, na Malo i na Magurycza mówię mu, żeby zabrał klamoty, bo nie mamy czasu. Gość chwiejnym krokiem przyniósł do karawanu sporo rzeczy. Powiedział też, że jest cienki, bo wczoraj był na stypie…Musielibyście widzieć minę Chrześniaka. Magurycz przyniósł klamoty drugi raz. Za trzecim razem mu pomogłem. Zabrał narzędzi od cholery i browarka. Pokazał mi zdecydowanie lepsza droge niż ta, która tu przyjechaliśmy. Po drodze gość zaskakiwał mnie co chwilę. Okazało się, że Szymon Modrzejewski, bo tak on się nazywa jest współautorem książki „Bieszczady Słownik Historyczno-Krajoznawczy Część 1 Gmina Lutowiska” Oj zaimponował mi w tym momencie. Później było już tylko lepiej. Facet ma niesamowita wiedzę na temat cmentarzy, historii i kultury Bieszczadu i Beskidu Niskiego. Wydaje mi się, ze troche też mu zaimponowałem znajomością miejsc i cmentarzy w tym regionie. Po drodze zabraliśmy jeszcze jego przyjaciółkę /imienia nie pamiętam/ i tak dyskutując zajechaliśmy 10:55 do Baligrodu. Odwaliłem kawał „roboty” i jakieś 350 km. Ale za to poznałem bardzo ciekawego człowieka. Tam się rozstaliśmy. Na ławce przed czołgiem zjedliśmy z Chrześniakiem śniadanie i zastanawialiśmy się co robić. Poszliśmy na kirkut, a potem pojechaliśmy w PIĘKNE MIEJSCE. Szutrowa droga zaprowadziła nas nad jeziorko bobrowe. Tam chwile pospacerowaliśmy i pojechaliśmy kawałek dalej. Na stokach Chryszczatej chciałem coś znaleźć. Po 2 godzinach chaszczowania zmieniłem miejsce poszukiwań. Tutaj też nieźle pochaszczowaliśmy ale poszukiwania poje nic nie dały. Cóż przyjadę tu jeszcze kiedyś. Nic się nie stało. Głodni i trochę zmęczeni zajechaliśmy do Biesiska. Obfity obiad dobrze nam zrobił. Obiecałem chrześniakowi deser. Duży deser. Gigantyczny deser. Więc następny postój był w Chacie Wędrowca. Ja nie zjadłem całego, ale Chrześniak wciągnął naleśnika giganta bez problemów. W Wetlince zatrzymała mnie policja i kazała dmuchać w balonik. Widzieli skubańcy skąd wyszedłem i myśleli, że jestem po browaru… Wyjątkowo nie byłem, ale nauczkę dostałem. Następny postój u Lacha w Ustrzykach. Jakiś recital dawał niezbyt trzeźwy jegomość ale śpiewał całkiem całkiem. Późnym popołudniem wróciliśmy na kwaterę. Reszta towarzystwa w tym dniu odwiedziła Kolibę na Przysłupiu Caryńskim. Dzień uważaliśmy za bardzo udany.

Barnaba
05-03-2007, 15:46
pfff właśnie mi się przypomniało.... Kiedy to we wrześniu chciałem zejść schodami (z Koliby). Pewnie jeszcze nie raz zagapiony w gwieździste niebo zdziwię się że schodów już "nimo".
HIhihih tak swoją drogą relacja miałabyć zimą, a tymczasem za oknem wiosna.

joorg
05-03-2007, 20:14
......Tam chwile pospacerowaliśmy i pojechaliśmy kawałek dalej. Na stokach Chryszczatej chciałem coś znaleźć. Po 2 godzinach chaszczowania zmieniłem miejsce poszukiwań. Tutaj też nieźle pochaszczowaliśmy ale poszukiwania poje nic nie dały. Cóż przyjadę tu jeszcze kiedyś........ Dzień uważaliśmy za bardzo udany.

Jak zawsze z przyjemnością czytam Twoje relacje i nie raz korzystam potem z Twoich sugestii co należy zobaczyć.-- A co chciałeś znależć chaszczując?? to się domyślam ,..... pierwsze to 49 18 565 ; 22 11 809 (o ile pamiętam 2 skrzynka Wojtka w Bieszczadach) a następnie (i tu mam dylemat) czy skrzynka Kamionki 49 20 588; 22 10 392 ( Wojtka), czy Jabolowe - Kalnickie Strymne (Suliła) 49 21 438 ; 22 10 050. Proszę napisz czy tak??
ps. To wciąga i sprawia przyjemność, wierz mi.

bertrand236
05-03-2007, 21:17
:lol:
Nigdy i nigdzie nie szukałem skrzynek geokache! Jakoś to mnie nie kręci. Czego szukałem? Zapewne PIĘKNEGO miejsca w Bieszczadzie :wink:
Pozdrawiam

lucyna
05-03-2007, 21:22
I,co i co było dalej. Ta część poświęcona Maguryczowi była moim zdaniem świetna. Czekam na dalsze wspomnienia z pobytów w Bieszczadach.

bertrand236
07-03-2007, 10:17
Następnego dnia wstajemy dosyć wcześnie. Jest już tradycją, że na jednego członka naszej grupy musimy czekać, aż się zbierze, umyje i ubierze. W końcu są wakacje i wolno mu. Plan na dziś mamy ambitny. Tak mi się wydawało. Po śniadaniu jedziemy do Tarnawy, czyli niedaleko. Tam wypijam piwko i kupuję jakieś przewodniki za grosze. Później jedziemy do Bukowca. Do pewnego momentu droga jest naprawdę dobra. Od pewnego zaś drogi właściwie nie było. Katowaliśmy nasze auta aż podwozia stękały. W Bukowcu zostawiamy konie mechaniczne pod opieką miłej dziewczyny i wyruszamy w stronę Beniowej. Nie idziemy sami. W tą stronę podąża kilkanaście osób. Po drodze oglądamy resztki systiemy po tamtej stronie… Dochodzimy do Beniowej, a raczej do cmentarza, ostatniego dowodu, że była tu kiedyś miejscowość. Jestem totalnie wkurzony. Po łąkach śmigają jakieś traktory robiąc duży hałas. Kiedyś tu tego nie było. Zwiedzamy cmentarz. To znaczy część z nas zwiedza, a część odpoczywa po „forsownym” marszu. Ja udaję się jeszcze do chatki, która stoi sobie nieopodal. Jest zamknięta na amen. Wracam do swoich i idziemy dalej. Bardzo lubię ten odcinek szlaku przez łąki i las do schronu w Negrylowie. Pogoda jest w sam raz. Przy schronie zatrzymujemy się na chwilę coby się napić i wpisać do książki wyjść. Książkę czytam od dechy do dechy i widzę, że paru forumowiczów tędy szło od czasu wytyczenia nowej drogi.

bertrand236
08-03-2007, 13:46
Proponuję, że komu nie chce się iść dalej może tu zostać. Wszyscy zgodnie idą dalej. Teraz idziemy drogą. W pewnym momencie szlak skręca w lewo, w las. Kiedyś się szło dalej prosto, ale karnie idziemy szlakiem. Oceniam, że nowa droga jest zdecydowanie ciekawsza. Dochodzimy do ruiny dworu Stroińskich. Są kilka metrów od szlaku. Nikomu oprócz mnie nie chce się do nich podejść. Jestem trochę zdziwiony, ale każdy ma prawo robić, co uważa. Nie byłym sobą, gdy bym nie podszedł bliżej do ruin. Ledwo wystają z traw i innych krzaczorów. Idziemy dalej przez las, przez łąki, a potem trochę pod górę. Aż dochodzimy na cmentarz. Chwila zadumy nad Grobem Hrabiny i jej męża. Zadumę wzmocniłem paroma kroplami z mojej piersiówki. Po odpoczynku proponuje bardziej zmęczonym pozostanie przy grobach. Nawet Renatka, która nie ma już takiego zdrowia jakbyśmy sobie życzyli ani kondycji stwierdza, że idzie dalej. O.K.. Idziemy na punkt widokowy w Siankach. Pogoda zaczyna się pieprzyć. Pada deszcz. Po błocie brniemy pod górę. Po chwili jesteśmy przemoczeni. Wychodzimy na punkt widokowy. Tutaj cisza i brak ludzi a po tamtej stronie Sanu jeżdżą pociągi po żelieznych darogach samochody po szosie, czyli cywilizacja.

bertrand236
08-03-2007, 15:41
Odpoczywamy chwilę na stojąco, bo wszystko mokre i podejmujemy decyzję o dalszej wędrówce do źródła. Większość z Was wie, o czym teraz piszę: szliśmy w deszczu, przez łąki z trawami do ramion. Woda lała się na nas z góry i zbieraliśmy ją na siebie z traw. Szczęście, że było ciepło. Renatka była wściekła. Na pogodę, na zmęczenie i chyba na mnie, że ją tu przywlokłem. Żal mi jej było, ale cały czas ją pocieszałem, że już niedaleko. Była też zła na mnie za te pocieszanie, bo wiedziała, że idę do źródła pierwszy raz i nie mogę wiedzieć jak daleko ono jest. W końcu przestaje lać, ba przestaje nawet padać, a my dochodzimy do źródła Sanu. Gdziekolwiek jest prawdziwe źródło, tam gdzie doszliśmy jest obelisk informujący, że źródło Sanu jest właśnie tutaj. Pijemy wodę ze źródła i odpoczywamy. Widzę, że towarzystwo jest mocno zmęczone. Nie ukrywam, że ja tez trochę jestem zmęczony. W głowie rodzi mi się plan, ale na razie go nie zdradzam. Wracamy tą samą drogą, bo innej nie ma. Krótki odpoczynek przy Grobie Hrabiny. Schodzimy dalej szlakiem. W pewnym momencie stwierdzam, że starym szlakiem będzie bliżej. Wszyscy zgadzają się z moja propozycją. Idziemy starą ścieżką. Zrozumiałem, dlaczego wytyczono nowy szlak. Tuz przy starym szlaki na Niedźwiedzim bobry zrobiły sobie tamę i powstało ładne jeziorko. Wszyscy myślą, że zgubiłem drogę i są na mnie wściekli. Nie przejmuje się tym tylko brniemy dalej. W końcu dochodzimy do drogi. Boże! Dochodzimy do tego miejsca, co się kiedyś droga zwało. Droga rozjeżdżona przez ciężki sprzęt. Błoto do kolan. Błoto to „ulubiony” atrybut Bieszczadu mojej kuzynki. Jak widzi błoto to humor zostaje daleko za nią. A tutaj coś, co mnie samego zadziwiło. Swoja droga znajdujemy się na terenie BPN, a tu droga rozjeżdżona przez ciężki sprzęt niezbędny do wywozy wyciętego drewna. W tym momencie czułem się rozgrzeszony z tego, ze nie szedłem szlakiem. Przynajmniej widziałem, co się dzieje na terenie Parku w miejscu, w którym nie powinno być turystów. Ci z was, którzy maja mi za złe, że łażę poza szlakiem na terenie Parku niech mi wytłumaczą, co robi tam ciężki sprzęt i dlaczego. Prowadzę przez PIĘKNE miejsce. Za mną brnie cała reszta. Wiem, że żałują, że nie szli szlakiem. Mam to tak głęboko, jak głębokie jest błoto. Po 200 metrach wychodzimy na twardą drogę. Droga tą wleczemy się do Negrylowa. Tam w schronie dłuuugii odpoczynek. Jakieś płyny regenerujące wpis do książki. Jesteśmy zmęczeni, upodleni, ale teraz już szczęśliwi. Powoli przechodzi złość. Wszyscy są zadowoleni. Czas ruszyć dalej w drogę. Zgodna decyzja: nie idziemy przez mokre łąki Beniowej tylko drogą do Bukowca. Myślę, że z Negrylowa do Bukowca wlekliśmy się półtorej godziny. W końcu doszliśmy do samochodów. Powrót był niezakłócony niczym. W Tarnawie wypiłem zupę chmielową i wróciliśmy do Mucznego. Tak minął nam następny dzień.

WUKA
08-03-2007, 16:26
W tej "części"jakoś najbardziej "współuczestniczyłam"duchowo,bo też wspomnienia z tej trasy mam totalnie deszczowe i mokre.Dzięki za skok w bok i zdjęcia bobrowego akweniku-pzecudne!

lucyna
08-03-2007, 17:03
Bobry w Negrylowie to temat na osobny wątek. W worku trwają prace nad przebudową drzewostanu. Teren ten został obsadziny przez leśników obcym bieszczadzkiej przyrodzie drzewostanem. W chwili obecnej należy część drzew wyciąć i pod koronami tych które ostaną posadzić sadzonki charakterystyczne dla poszczególnych zespołow. Przeważnie jest to od nowa tworzona buczyna karpacka. Ponad to pieniązki pozyskane za drewno przeznaczane są na rozwój parku.

Polej
08-03-2007, 20:42
Mnie tez źródła Sanu kojarzą się z deszczem i błotem. Pamiętam pierwszy marsz do źródeł właśnie w deszczu i błocie, okolice słupka granicznego nr 225 pokonywane w mokrych zaroślach sięgających głowy. Ale to było jeszcze za czasów kiedy szlak kończył się na punkcie widokowym na Sianki. Czekam na dalszą część relacji Bertrandzie.

bertrand236
13-03-2007, 13:45
Następny dzień miał być dniem szczególnym. Jeszcze w Poznaniu obiecałem kuzynowi i jego rodzinie, ze pokażę im sporo zwierzyny w Bieszczadzie. Kilka lat temu Andrzej Pawlak zabrał Renatkę i mnie przed świtem na łąki na których pasła się zwierzyna. Myślałem, że i tym razem nas weźmie. A tu kicha. Nie i nie. Powiedział, że nie ma już zwierzyny. Postanowiliśmy pojechać bez niego. Jeszcze grubo przed świtem wyjechaliśmy z Mucznego. W całkowitych ciemnościach zaparkowaliśmy nasze konie mechaniczne i z drżeniem serc zaczęło się oczekiwanie. Na wschodzie niebo tuż nad horyzontem zaczęło robić się kolorowe. W końcu pokazało się słońce. Naokoło nas były łąki i mgły. Niestety Andrzej miał rację. Tego ranka nie zobaczyliśmy żadnej żywej istoty oczywiście nie licząc nas samych. Postaliśmy jeszcze trochę i jak niepyszni wróciliśmy do Wilczej Jamy. Andrzej stwierdził, że trzeba było pojechać na Beniową. No tu już chyba grubo przesadził! Samochodami do Beniowej:shock: . Toż to gruba przesada. Jakby nas zatrzymała SG albo Straż Parkowa to chyba nie byłoby żadnej taryfy ulgowej. Pomyślałem sobie, że może następnym razem uda się zobaczyć zwierzynę. Później było pakowanie, żegnanie się z Pawlakami i wyjazd……

Barnaba
13-03-2007, 14:52
to ja może skoryguję nieco. Nie wyjazd, tylko przeprowadzka. Niby trochę inaczej brzmi, a sens zupełnie inny :) No ale nie będę się tu dalej w wątek wciskał... czekam na ciąg dalszy

andrzejp
08-01-2008, 19:19
Drogi Bertrandzie
Co do zwierzyny to troche przesada. Ojciec juz nie ma tych lat co kiedys nie biega juz po górach za zwierzyną . Byc może po prostu mial kiepski dzień i brak sił zmusil go do takiego komentarza ( choć nie twierdze ze nie ma w tym prawdy). Zwierzeta są i to sporo . trzeba wiedziec gdzie. Tak wiec do zobaczenia przy najbliższej okazji . Zapraszam do wspólnego podgladania fauny o ile czas pozwoli. Pozdrawiam

Barnaba
08-01-2008, 19:47
uszanowanie dla sylwestrowego kompana :)

Zwierzyna jest, wiadomo, nie wchodzi na łeb, ale śladów widać spode łba całkiem sporo :)

bertrand236
08-01-2008, 21:23
Andrzeju!
Aleś wątek odkopał i do tego niedokończony.... Mielismy się wybrać na nostalgiczna wycieczkę do kominka. I co? Ja byłem, a Ty po imprezie chyba odpoczywałeś. Mam nadzieję, że w sierpniu pokażesz mi trochę zwierzyny. Zapowiadam się na pierwszy tydzień. Byłem też w ciekawym miejscu. Ogień palił się w środku, a wejśc nie można było, bo zakluczono. Aż dziw bierze, że się nie boją, że sie spali....

Pozdrawiam

andrzejp
10-01-2008, 18:55
Nie miałem po czym odpoczywac bo powrót z chatki byl niezmiernie meczacy totez wszystko co zle wypocilem. Nie bylo mnie widac bo pól dnia za ojca sprawy zalatwialem jako ze byl niedysponowany. Tak wiec do zobaczenia .

bertrand236
10-01-2008, 19:19
Ha Ha! w ostatnim moim poście pomyliłem braci. Obu przepraszam.
pozdrawiam