PDA

Zobacz pełną wersję : Dzikie spotkania



z lasu
22-08-2006, 12:12
na pewno sporo z was w czasie wypraw po Biesczadach miało okazje spotkać na swej drodze jakiegoś fasvynującego zwierza. może to był potężny miś, który szedł se dolinką, albo wspaniały byk stanął wam na drodze . . . opowiedzcie coś fajnego.

ja 3 dni temu miałem takie spotkanie. wraz z kuzynem i jego dziewczyną z Hoszowa poszedłem na jego pole tuż przy lesie na Żukowie. Wzieliśmy namiot, wieczorem ognisko, 2 piwka, kiełbaska i spać bo rano mieliśmy kupę roboty. sen miałem spokojny. został jednak około 5 nad ranem przerwany. okazało się ,że ktoś nas odwiedził. jakby świadomie powyrywał nam śledzie. Naturalnie z początku czuliśmy strach. Pierwsze pytanie: kto to? dopiero jak pośpiesznie wygramolilismy się z namiotu naszym oczom ukazał się . . . żubr. nie był bardzo duży. był to samiec. skąd on się tam sam wziął? pasł się przy namiocie. przeżyliśmy coś więcej niż tylko zdziwienie.
Jednak to żubr przełamał pierwsze lody i podszedł do mnie jako pierwszy. doprawdy nie wiedziałem coi robić. aż się spociłem. powąchał mi dłoń i zaczął ją lizać! Niesamowite. Mimo, że mieliśmy ze sobą kanapki z ogóreczkiem i sałatką nie chcieliśmy go karmić. Najwyraźniej tego on od nas oczekiwał. Po godzinie odszedł w gąszcz trochę pewnie zawiedziony. musiał wiele przebywać z leśnikami albo kręci się w okolicy i chłopi go karmią. Przykra ogarnęła mnie myśl, że jego serdeczność i ufność może doprowadzić kiedyś do jego śmierci jak to już nie raz było w Bieszczadzkich lasach:sad:

Barnaba
22-08-2006, 18:06
Skojarzenie - Pubal.

W maju wracając z Bystrego w kierunku... Spotkałem Żubra. W krzakach widziałem tylko jego tyłek. Z odległości wyglądalo to jak by koń..... Wyszedł z krzaków ten cały on, i normalnie zdębiałem. Stanął na drodze i się tak na nas (bo sam nie byłem) spojrzał że jeszcze długo bede pamiętał te jego wielkie, czarne oczy, lekko opuszczony łeb. Duży był (bardzo duży) i chyba z lenistwa nie chciało mu się ruszać, ani nic. Stał sobie i się gapił na nas. Sam stwierdziłem, ze nie ma co prowokować zwierzęcia, bo mimo że roślinożerny, to rogi miał budzące nie lada respekt. Ot poszedłem w swoją stronę......

z lasu
23-08-2006, 09:08
właśnie też się zastanawiałem czy to nie był Pubal. on nie dołączył do jakiego stadka? minęło jużtroszkę czasu. co prawda on baaaardzo wiele z ludźmi miłą do czynienia. znacznie więcej niż niejeden z jego kolegów co by tłumaczyło jego zachowanie. wie ktoś może co tam u Pubala?

Barnaba
23-08-2006, 12:43
Pubal to ...... Pubal. Maił może taką niesforną sierść? Czy wyglądał już może na takiego "dostojnego" żubra?

z lasu
23-08-2006, 12:52
żubr, jak to żubr. pierwszy który mnie polizał po ręce :) jeszcze nie widziałęm tak z bliska żadnego. (bizony w zoo się nie liczą) trudno mi zatem okreslić jaką miał sierść, ale czuprynkę miał jak siczka hehehe żartuję. miał taką można powiedziec niesforną tą czuprynkę. był dość młody. nie był duży, ale spory (jak to żubr). pytanie tylko czy pubal tam by się zabłąkał? a poza tym słyszałem, zę pubal sobie dobrze radzi wśód innych żubrów. także nie wiem czy to był Pubal tak do końca. kuzyn miał powiadomić kogoś z leśnictwa, ale nie wiem co z tego wynikło.

Barnaba
27-08-2006, 02:54
Żart się udał! Nie dosyć że żubr niesforny- to punk`owiec hahahaha

Dott
26-09-2006, 11:59
Niestety ja żubra nie spotkałam =( Ani Misia =( ani nawet wilczka =(
Za to widziałam sarny, rysie, żmije, orła przedniego, orlika, boćki i STRUSIE =D ((bynajmniej te ostatnie nie na wolności =P ))
Z jedną małą sarenką mam nawet zdjęcie =)
Pamiętam że ciocia mi zawsze mówiła żebym po nocy nie chodziła w strone 'krzyżówki' bo tamtędy Misie chodzą do Sanu. Raz poszłam, misia nie spotkałam =( Za to kolega opowiadał jak raz wracał na rowerze i widział misia spacerującego.

człowiek z lasu
26-09-2006, 13:20
a rysia to live w lesie widziałas? To tak wielka osobistośc, że nawet nawytrawniejszym trudno go spotkać. Jeden znajomy z parku mi opowiadał jak kiedyś z jakimiś ludźmi z Pan Parks tropili rysia przez 3 dni i noce. Wkóncu gdy wracali zniechęceni autem do Ustrzyk Górnych w nocy, przeleciał im jeden przez drogę. Trwało to sekundę, ale rysia zobaczyli :)

Barnaba
26-09-2006, 14:56
ano właśnie!!! Jedynie w atamanii siedzi jeden Ryś, ale tak w lesie..... opowiedz nam o tym, proszę. Ja usycham z ciekawości- serio!

buba
26-09-2006, 20:32
a ja kiedys widzialam na drodze cos bardzo dziwnego- cos jakby lis tylko mial dlugi ogon cos jakby szop. Znajomi mowili ze widzieli iedys na obrazku jenota i on tak wygladal, ale jenoty chyba w polsce nie wystepuja?

widzialo tez misia- malutkiego, slodkiego jak przytulanka, na drodze asfaltowej z bandrowa na stebnik.. ja zaczelam sie powoli wycofywac a moj znajomy chcial isc go poglaskac (nigdy nie byl normalny ale tym razem przegial) na szczescie misiek wyczul powage sytuacji ;) i zniknal spowrotem w lesie..

człowiek z lasu
26-09-2006, 21:10
a kiedy to było z tym misiaczkiem? bo ja łsyszałem coś kiedyś, że sierotkę taką leśnicy właśnie na stebniku znaleźli. Mamusia ponoć chora była i nie zdażyła wychowac maluszka. może to ten?

długi
27-09-2006, 10:23
ale jenoty chyba w polsce nie wystepuja?

Występują i to na terenie całej Polski. Jest już w Niemczech i zasiedla Holandię.
A jeszcze za mojego dzieciństwa był egzotycznym mieszkańcem pólnocy Rosji (ZSRR)
Długi

robak
27-09-2006, 11:13
E tam, podniecacie sie wszyscy zwierzakami, które widzieliście, a prawda jest taka, że w Bieszczadach to normalne jest spotkać żubra, wilka czy rysia....
Nic nadzwyczajnego.
Pewnie, przeżycia są fajne po spotkaniu oko w oko z takimi "potworami" ale ja tu mieszkam na codzień i mi to nie robi różnicy....

Bison
27-09-2006, 12:42
We wtorek na Przełęczy Żebrak stanałem oko w oko z Tatanką... Ja Bison on Zubr pogapili sie kilka minut na siebie po czym ze zrozumieniem odeszlismy kazdy w swoja strone...:) Piekna Bestja...

długi
27-09-2006, 13:12
No, no tatanka, to rozumiem, ale reszta? W centrum Sopotu, dla posiadających plan miasta ul. Dębowa/3Maja. Całkiem dzika zwierzyna
Długi

Bison
27-09-2006, 13:14
No, no tatanka, to rozumiem, ale reszta? W centrum Sopotu, dla posiadających plan miasta ul. Dębowa/3Maja. Całkiem dzika zwierzyna
Długi

Teraz ja nie rozumiem...

człowiek z lasu
27-09-2006, 14:18
E tam, podniecacie sie wszyscy zwierzakami, które widzieliście, a prawda jest taka, że w Bieszczadach to normalne jest spotkać żubra, wilka czy rysia....
Nic nadzwyczajnego.
Pewnie, przeżycia są fajne po spotkaniu oko w oko z takimi "potworami" ale ja tu mieszkam na codzień i mi to nie robi różnicy....

no ja nie wiem czy to takie normalne.

Dott
28-09-2006, 12:39
E tam, podniecacie sie wszyscy zwierzakami, które widzieliście, a prawda jest taka, że w Bieszczadach to normalne jest spotkać żubra, wilka czy rysia....
Nic nadzwyczajnego.
Pewnie, przeżycia są fajne po spotkaniu oko w oko z takimi "potworami" ale ja tu mieszkam na codzień i mi to nie robi różnicy....


No tak dla Ciebie to normalne bo Ty tam mieszkasz :) :)
Tak samo jak dla mnie normalny jest tramwaj czy hipermarket... A mój kuzyn pamietam do dziś podniecał się że bedzie jechać tramwajem...
Dla mnie to 'radocha' spotkać jakieś zwierze 'dzikie' w ich naturalnym środowisku :)
Zobaczyć żubra na żywo w lesie a zobaczyć go w Zoo to wielka różnica!!



a rysia to live w lesie widziałas? To tak wielka osobistośc, że nawet nawytrawniejszym trudno go spotkać. Jeden znajomy z parku mi opowiadał jak kiedyś z jakimiś ludźmi z Pan Parks tropili rysia przez 3 dni i noce. Wkóncu gdy wracali zniechęceni autem do Ustrzyk Górnych w nocy, przeleciał im jeden przez drogę. Trwało to sekundę, ale rysia zobaczyli :)

No to w takim razie ja miałam niesamowite szczęście spotkać go 2-3 razy :)
Fakt, faktem z oddali i raz w nocy, ale wiem co widziałam :P

Derty
28-09-2006, 15:48
E tam, podniecacie sie wszyscy zwierzakami, które widzieliście, a prawda jest taka, że w Bieszczadach to normalne jest spotkać żubra, wilka czy rysia....


Ja tam od lat łażę po Puszczy Kampinoskiej i każde spotkanie z łosiem nadal nie jest dla mnie normalne :P Jakoś nie moge się przyzwyczaić :mrgreen: :mrgreen: że są takie wielkie i brązowe :D Miśków najapiłem się w Tatrach - wystarczy mi na troszkę, ale wilcy to dla mnie jednak rzadkość, a nawet, gdybym codziennie jednego ze swojego podwórka wyganiał, to i tak pewnie bym czuł zawsze to samo - radość, że są ;>
A co do żubrów - kiedyś w P. Białowieszczańskiej spotkałem te stwory. Spore stado, wielki drągal taki je prowadził, nadęty niczym pasza. Wyczuł mnie, fuknął i ruszył wolno w moją stronę. Oczywiście szybko się oddaliłem, a wtedy żubr obejrzał się na stadko, znów fuknął i po chwili stadko otoczyło paśnik, do którego zagrodziłem im drogę :D I one i ja poruszaliśmy się wolno. Spokój tej sceny był jednak pozorny, bo 'stary' co i rusz zerkał w moim kierunku i pofukiwał, ale że się nie zbliżałem, to poprzestał na tym. Utrzymywał mnie w niewielkiej odległości - może 50, a może nawet nieco mniej meterków. Gdy już się napatrzyłem, a one najadły, to sobie poszły, a ja sobie przypomniałem, że mam w garści 'Zenita'

Henek
28-09-2006, 21:11
Potwierdzam co zostało napisane

prawda jest taka, że w Bieszczadach to normalne jest spotkać żubra, wilka czy rysia....

Ja ostatnio spotkałem niedźwiedzia jak wychodziłem z MGIEŁKI w Wetlinie.
Był przyjazny, nawet chciał pożyczyć piątkę bo mu na coś brakło.
Wspominam też spotkanie w ubiegłym roku z żubrem który pewnej zimowej nocy żądał okazania dokumentów w okolicach Rawek.
Po jakiego licha mu moje dokumenty ?

Derty
29-09-2006, 15:54
Hej :D
Bo to jest tak Henek, że człeka po kilku łykach czegoś dobrego zwierz nie ruszy :D Najwyżej zapyta o dokumenty :P To jeden z fenomenów bieszczadzkiej fauny :D

Browar
03-01-2007, 11:24
Coś w temacie (zaniepokojenia "Człowieka z lasu" poufałością zwierza)


BIESZCZADY
2 stycznia 2007 - 19:56

Pubal woli ludzi
Żubr w zagrodzie aklimatyzacyjnej w Woli Michowej odzwyczaja się od ludzi. Nie poznaje już swojego opiekuna Witolda Szybowskiego, leśnika z Baligrodu, ale wciąż lgnie do ludzi.


Do Witolda Szybowskiego Pubal trafił jako kilkudniowy cielaczek. Leśnik utrzymał go przy życiu karmiąc mlekiem przez smoczek.

Małego żubra znaleziono w 2005 r. w Rabem. Najprawdopodobniej odłączył się od stada w czasie powodzi, która przeszła w Bieszczadach. Zwierzęciem zaopiekowali się leśnicy. Nadali mu imię Pubal.

Przez 9 miesięcy był pod opieką leśniczego Witolda Szybowskiego i jego żony Urszuli. W kwietniu odzyskał wolność. Przyłączył się do stada dziko żyjących żubrów, ale bardzo szybko z niego emigrował. Zaczął płoszyć turystów, szukając kontaktu z człowiekiem. Trafił więc do zagrody w Woli Michowej.

Razem z Pubalem w zagrodzie jest żubr Bolo, który sam tam przywędrował. Bolo w 2001 r. został sprowadzony ze Skandynawii. Choć poznał już smak wolności, na zimę schronił się w zagrodzie.

Pubal, dzięki obecności starszego osobnika oswaja się z twardymi regułami życia. Bolo nie dopuszcza go do koryta zanim się sam nie naje.

Kilka dni temu swojego pupila odwiedził Witold Szybowski. Żubr nie zareagował na jego obecność, choć leśnik wołał go pieszczotliwym zdrobnieniem.

- Kiedyś na wołanie od razu do mnie przychodził. Teraz mnie zapomniał - mówi leśnik.

Mimo to Pubal nadal lgnie do ludzi. W niedzielę uciekł z zagrody i szedł za ludźmi do kościoła. Żubr musi zdziczeć, bo pozbawiony opieki stada może stać się ofiarą wilków.

Dorota Mękarska
d.mekarska@gcnowiny.pl

lucyna
03-01-2007, 11:35
Miałam przyjemność poznać Pubala. Niesamowita historia. Byłam z VIP w okolicy ...... W pewnym momencie znalazłam się w miejscu zasięgiu telefonii komórkowej. Zaczełam odbierać wiadomości. Zostałam z tyłu. Wykłócam się z jednym panem gdy coś mnie szturchneło w bok. Odruchowo walnełam łokciem do tyłu i dałam w pysk Pubalowi. Zamurowało mnie. Miałam potem też przyjemność poznania z bliska stada żubrów.

DUCHPRZESZŁOŚCI
03-01-2007, 12:05
Ja wychowany między resztkami Puszczy Mielnickiej a Puszczą Białowieską żubry i łosie widziałem nie raz. Ale najciekawszym przeżyciem było spotkanie z kotem! Chaszczując od Łopiennika do cerkwi w Łopience doszłem do dolinki jakiegoś potoku i idąc dalej podchodzilem jedn z pagórków otaczającą dolinkę w pewnym momęcie zauważyłem kota (skubaniec wygrzewał się na słońcu) ciut większego niż większość dachowców.Tak przyglądałem się mu przez parę sekund, ale on mnie zauważył albo zwęszył. Nie mam pojęcia jaki zmysł u kotów jest lepszy. I dał nura do lasu. Napewno mnie nie usłyszał, bo by zwiał wcześniej. Kot jak kot, bury z trochę krutszym ogonem,niż mają zazwyczaj koty. Ale co on robił tak daleko od ludzi? Czyżbym widział ŻBIKA?

długi
03-01-2007, 12:59
Czyżbym widział ŻBIKA?

Wygląda na to, że był to żbik. Gratuluję.
Niestety żbik "czystej rasy" podobno występuje tylko w zoo. Te dzikie mają już domieszkę genów kota domowego.
Pozdrawiam
Długi

Derty
03-01-2007, 13:10
Wygląda na to, że był to żbik. Gratuluję.
Niestety żbik "czystej rasy" podobno występuje tylko w zoo. Te dzikie mają już domieszkę genów kota domowego.

Czy nie prowadzi się reintrodukcji żbików gdzieś w kraju?

lucyna
03-01-2007, 13:31
Wygląda na to, że był to żbik. Gratuluję.
Niestety żbik "czystej rasy" podobno występuje tylko w zoo. Te dzikie mają już domieszkę genów kota domowego.
Pozdrawiam
Długi
Nie ,występuje w Bieszczadach. To ze słyszenia. W okolicy Dwernika leśniczy znalazł kociaka. Zaopiekował się nim. Po kilku miesiącach kociak zagryzł mu wszystkie kury. Za karę trafił do klatki na króliki. Tam zobaczył go któryś z naukowców placówki PAN w Ustrzykach Dol. Pobrano próbkę DNA i ustalono, że to zbik. Wrócił do lasu. Historia jest prawdziwa tylko szczegóły mogą byc podrasowione. Niestety, ostatnio koledzy non stop robią mi jakieś kawały ubarwiając historie.
Około dwadzieścia lat temu miałam kota z lasu w domu. Przez osiem lat. Podobna historia. Znalazłam w czasie bardzo srogiej zimy na pół martwego kociaka. Zaopiekowałam się nim. Po pewnym czasie oswoił się. Niestety, w dowód przywiązania przynosił mi podarunki w postaci ptaków. Czasami kilkanaście dziennie. Nie wytrzymałam i dałam mu lanie. Obraził się i poszedł do lasu. Zimą wrócił. Dorosły kot. Lubił być ważony. Waga kuchenna miała 15 kg, zawsze ważył więcej. Nigdy mi nie przebaczył lania. Moja mama była tą ukochaną w stadzie. Kłopotów z nim było multum. Wiosną znikał, pojawiał się tylko czasami aby postarać się o dzieci we wsi i napić mleka. Niestety miał piękne futro. Zobaczyłam go jak leżał na progu. Ktoś -mój sąsiad ale nie mogłam mu tego udowodnić ani oskarżyć ma tzw. żółte papiery-żywcem zdzierał z niego skórę. Nie uratowałam, wykrwawił się zanim dojechał weterynarz.

WUKA
03-01-2007, 14:08
W latach 80tych stada żubrów przychodziły na skraj Michniowca i wyjadały siano ze stogów(naturalnie mroźną zimą).
Przypomniała mi się taka zabawna,choć ponoć prawdziwa historia:
W nocy napadało bardzo dużo śniegu.Rano gospodarz wyjrzał na podwórze,a tam jakieś ogromne pagóry.Zaniepokojony,zawołał żonę.Ta wyszła,podeszła do jednego z nich,kopnęła "pagór"z nonszalancją mówiąc:"też mi coś,zaspy i tyle".Wtedy "zaspa" się zatrzęsła i ukazały się potężne rogi żubra.Za nim powstało resztę stada a gospodarze o mało butów nie pogubili.
Prawda to,czy "kanał'?Nie wiem,ale wszystko na tym świecie jest możliwe.Pozdrawiam.

Derty
03-01-2007, 16:01
Prawda to,czy "kanał'?Nie wiem,ale wszystko na tym świecie jest możliwe.

Identyczną historyjkę opowiedziano mi kiedyś w Białowieży:) ale ponoć historia lubi się powtarzać:)

Noworoczne Pozdrowionka dla Bieszczadołazów

DUCHPRZESZŁOŚCI
04-01-2007, 00:54
Z tym kotem przygodę miałem w czerwcu 2005. Po powrocie z łopienki do Cisnej opowiedziałem o tym Ryśkowi Szocińskiemu i to on kategorycznie stwierdził że to musiał być żbik. Ja sam nie jestem pewien do dzisiaj.

Browar
05-01-2007, 11:32
Jeszcze coś na temat:
http://tvp.pl/400,20070104441488.strona

Karolina
09-01-2007, 18:50
Ja też widziałam jesienią coś podobnego do jenota coś między kotem a lisem tylko bardzo puszysty ogon, zwierzątko chyba koloru szarego, przebiegło mi stokówkę jak wracałam do siebie na Serednie. Cały czas się zastanawiam co to było?

Pozdrówka

KKKrzychoo
09-01-2007, 20:13
żbik? ogon krótki jakby obcięty?

Karolina
10-01-2007, 01:51
nie nie żbik zbika też kiedyś widziałam ogon dłuuugi i puszysty taki bardzo puszysty

Pozdrawiam

długi
10-01-2007, 10:06
Wielkości lisa, tylko więcej futra i nie tak rudy, wyraźnie ciemniejsze futro.
Jenot. Jeszcze za moich młodych lat sporadycznie pojawiał sie w suwalskiem, dziś już notowany dość licznie w Holandii
Długi

Małgocha
10-01-2007, 10:46
Wielkości lisa, tylko więcej futra i nie tak rudy, wyraźnie ciemniejsze futro.
Jenot. Jeszcze za moich młodych lat sporadycznie pojawiał sie w suwalskiem, dziś już notowany dość licznie w Holandii
Długi
Z Waszych opisów wynika że ów zwierz mieszka również w okolicy Rymanowa. W zeszłym roku widziano kilkakrotnie podobne "cudo".

długi
10-01-2007, 16:57
Z Waszych opisów wynika że ów zwierz mieszka również w okolicy Rymanowa. W zeszłym roku widziano kilkakrotnie podobne "cudo".

Ten zwierz jest praktycznie wszędzie. Jest go tyle, że go widzicie.
Czy mieliście ostatnio spotkanie z wydrą, kuną leśną, piżmakiem, susłem ... długo można wymieniać mniejsze i większe zwierzęta. Jeżeli takie mieszczuchy jak my je widzą, znaczy że populacja jest już bardzo liczna. Jeżeli widzą je tylko leśnicy to znaczy, że populacja jest w normie lub zanika. Do tego dochodzą zmiany w zachowaniu i zmiany w nawykach żywieniowych: mewa potrzebuje do życia wysypiska, nie zatoki. Lisy mieszkają w centrum miast, podobnie króliki, tchórze, a dziki w parkach i na obrzeżach, wyjadając ze śmietników. Sokól pustółka i jerzyk potrzebują wysokich budynków, a gołab skalny tak się zadomowił w miastach, że powstała jego odmiana "miejska".
Kosy leśne odlatują na zimę, parkowe zostają. Mają dość pożywienia.
Świat się zmienia. Nie wiem czy na lepsze, czy gorsze. Zmienia się, bo zawsze się zmieniał.
Długi

PiotrekF
10-01-2007, 22:48
Dopisalbym jeszcze bobry. Zaczynaja być już wszedzie (np niemal w centrum Krakowa)

Pozdrawiam PF

katarzynowosc
11-01-2007, 00:39
No, priekrasno! u mnie to był (a'propos zwierzy w Krakowie) dylemat bodaj listopadowy... Mając w pamięci jeszcze bieszczadzkie tropienie wydry w warunkach naturalnych (i jej płochliwość, zwłaszcza) - totalnie zgłupiałam, widząc się z tym ryjem wąsatym w okolicach Rudawy, zanieczyszczonego dopływu Wisły. Niemal w centrum miasta!:shock:
...stałam wtedy długo na moście, zastanawiając się, czy aby tak na pewno-na pewno jestem trzeźwa:wink:

Ściski dla wsjech!
K.

lucyna
22-01-2007, 11:31
Wydra mieszka około 300 m od mojego domu. Nigdy jej nie widziałam ale codziennie oznacza swój teren pozostawiając coś nie coś na kamieniu. Czasami słychać takie chlup do wody gdy zblizamy się z Borysem do rzeczki.

eldoopa
22-01-2007, 13:04
Lipiec 2002

.... Choć była to pierwsza poważna wyprawa w góry jak widać nie można było narzekać na koniec niespodzianek, i jak można się domyśleć właśnie zbliżała się ostatnia. W środku nocy ok godz 3-4, budzło mnie szarpanie za sznurki namiotu i jakieś dziwne odgłosy. Na tyle dziwne że poziom adrenaliny podniósł się dość szybko jak na nowicjusza bieszczadzkiego...pomimo dość rzadkiej miny postanowiłem zobaczyć co się dzieje i co nie daje mi spać. Po cichu wystawiłem oczy zza namiotu i okazało się że na polu namiotowym postanowiły zrobić sobie biwak dzikie konie, zapewne bieszczadzkie hucuły. Co za przeżycie, naprawdę ślicznie wyglądały pasąc się na łące, teraz tylko trzeba było mieć nadzieję że nie postanowią zrobić sobie toru przeszkód z mojego namiotu ani nie będą chciały go zdeptać, slyszałem jednak że mają one łagodny charakter więc nie powinny sprawić problemu...

Bison
22-01-2007, 16:03
Do tego dochodzą zmiany w zachowaniu i zmiany w nawykach żywieniowych: mewa potrzebuje do życia wysypiska, nie zatoki. Lisy mieszkają w centrum miast, podobnie króliki, tchórze, a dziki w parkach i na obrzeżach, wyjadając ze śmietników. Sokól pustółka i jerzyk potrzebują wysokich budynków, a gołab skalny tak się zadomowił w miastach, że powstała jego odmiana "miejska".
Kosy leśne odlatują na zimę, parkowe zostają. Mają dość pożywienia.
Świat się zmienia. Nie wiem czy na lepsze, czy gorsze. Zmienia się, bo zawsze się zmieniał.
Długi

Wikipedia podaje:
Gatunek synantropijny - gatunek zwierzęcia lub rośliny, który wykorzystuje bliskość siedlisk ludzkich z korzyścią dla siebie. Synantropizm może mieć charakter stały lub czasowy. Przykładem gatunków synantropijnych są gołębie, które często wykorzystują miejskie budynki i drzewa w parkach do gniazdowania.

Do zwierząt synantropijnych zalicza się wszelkie domowe owady biegające (np. prusaki), ektopasożyty (pluskwy, pchły), ptaki (jaskółki oknówki) i ssaki takie jak myszy i szczury. W zależności od strefy klimatycznej skład gatunkowy tej grupy się zmienia. Niektóre zwierzęta synantropijne przenoszą poważne choroby, inne powodują duże straty gospodarcze.

Przykłady gatunków synatropijnych :

bocian biały
gołąb skalny
jaskółka dymówka
jaskółka oknówka
karaluch (zobacz też karaczany)
kątnik domowy
kuna domowa
mucha domowa
mysz domowa
synogarlica turecka
szczur wędrowny
tchórz
wróbel domowy
chaber bławatek
żółtlica drobnokwiatowa


;-)

długi
22-01-2007, 17:38
Lista się rozszerza:-P
U nas dochodzą dziki, lisy, kaczka krzyżówka, tchórz, mewa śmieszka, srebrzysta...
Długi

Browar
23-02-2007, 09:34
Coś w temacie(Nowiny):


AKTUALNOŚCI
23 lutego 2007 - 5:15

Wola Michowa > Żubr znów psocił
– Musieliśmy wywieźć żubra, bo ciągle wyłamywał sztachety w zagrodzie i szedł do ludzi - mówi Władysław Budzyń, nadleśniczy z Komańczy.

Pubala w zeszłym roku wypuszczono na wolność. Wychowany przez leśników żubr często niepokoił turystów. Zamknięto go w specjalnej zagrodzie w Woli Mchowej.

Miał tam zdziczeć. Co rusz jednak opuszczał zagrodę i wałęsał się po wsi.

– A to gonił dzieciaki na drodze, a to porysował samochód rogami. Jak przyjechał obwoźny zieleniak, to pierwszy ustawił się w kolejce - dodaje nadleśniczy.

drm

lucyna
23-02-2007, 11:39
Mądry zwierzak, zachowywał się zgodnie ze swoją naturą. Stawał w kolejce do zieleniaka, a nie do mięsnego. Zamiast ograniczać mu wolność można by było zorganizować zagrodę pokazową. Każdy zwiedzający musiałby przynieść jakiś prezent Pubalowi. Jeden nać pietruszki, drugi buraki, trzeci napój Lift koniecznie jabłkowy itd. Pubal robiłby za małpę w cyrku, byłby szczęśliwy (to ludzie przychodziliby do niego, a nie odwrotnie, dostawałby bez kolejki zieleninę), a ludzie mogliby robic za stado pobratymców.

Pastor
23-02-2007, 13:08
W dodatku Pubal zachowywał się tak jakby się znał na zegarku i kalendarzu! Kiedy poprzednim razem przyjechała ekipa z NK Pubal zniknął na cały dzień. Znalazł się kilka minut po 16-tej, wtedy jednak ekipa odmówiła zatrzymania, widocznie mniemając że skoro pracują do 16-tej, zatrzymanie Pubala po tej godzinie byłoby nielegalne. Ulubionym dniem pobytu w WM była niedziela pod miejscowym kościołem. Za pozowanie do zdjęć dostawał wtedy najrozmaitsze smakołyki.Rzeczywiście był trochę niedelikatny ale nie ze złej woli, chciał się po prostu bawić! Co do zagrody adaptacyjnej to jej zabezpieczenie jest fatalne. Nic tam specjalnie nie trzeba wyłamywać żeby sę z niej wydostać. Dodatkowo Pubala należałoby uzbroić w kije od szczotki bo na Mikowie i Smolniku pokazały się wilki. Na razie standardowo zjadają bezpańskie (pańskie też) psy, ale kto wie? W każdym razie szkoda Pubala!

chris
25-02-2007, 21:03
Istotnie, "dzikie" niezwykle spotkania z omal udomowionym żubremmm :-). Jeśli idzie o napotkane przez chrisa - "Bieszczadnika" "dzikości" : wielki omszały kamień w masywie Hyrlatej, przypominający misia. Przypominający misia w postawie pionowej, ale tylko o zmroku, pień gnijącego buka na Łopienniku czy Horodku (już nie pamiętam). Syn leśnika z ... umykający rankiem do lasu (z wrzaskiem niemożebnym) i pościg za wspomnianym matki, ojca i rodzeństwa, w galowych strojach, po błotku, przed obrządkiem komunii . Zaskroniec łapany przez ch. dla córki, po doczytaniu - żmija zygzakowata w wersji black. "Zakapior", którego wzięła wyobraźnia ch. za dzika, chaszczujący za spadami, od którego ch. dostałby po pysku za zbyt nachalne / zaniżające cenę negocjacje, związane z ewentualnym nabyciem tychże spadów. Tajemne światła, wzięte przez ch. po nocy za świetliki, UFO (hmmm, moc słowackiego rumu),potem za SG (no ale oni ze światłem...), potem za zwykłych turystów, wracających na ostatnich nogach ze słowackiej strony (zmyliły mnie i nie tylko mnie latarki na głowach ;-). Ot i całe dzikie spotkania :-(. O kojocie bieszczadzkim wspomniałem w innym miejscu forum. No i meszki po nocach :mrgreen: . Pozdro.

bertrand236
06-03-2007, 12:05
Pubal "wyprowadził" sie z Bieszczadu. Będę miał do niego bliżej....
http://www.odkryjbieszczady.pl/index/aktualnosci.htm#pubal
Pozdrawiam

chris
06-03-2007, 12:16
te żubronie kojarzą mi się z latami 70-ymi :arrow:.

Pastor
06-03-2007, 12:48
te żubronie kojarzą mi się z latami 70-ymi :arrow:.

Mnie się kojarzą z Miczurinem Iwanem Włodymirowiczem i tego typu pomysłami! Szkoda Pubala! Wogóle problem synantropii niektórych zwierząt to problem narastający. Pubalowi, nieświadomie zrobiono krzywdę a przyrodzie szkodę.Status Pubala powinien być:wolny i dziki mieszkaniec Bieszczadu!

chris
06-03-2007, 13:08
... myślałem, że Miczurin, to coś, jakoś, roślinki chyba, a nie zwierzaki, ale może źle myslałem... :shock: . Zresztą nieistotne, wiemy o co chodzi.

lucyna
06-03-2007, 13:18
Rano miałam dzikie spotkanie trzeciego stopnia z wiewiórką. Uderzyła mnie objedzoną szyszka prosto w głowę.

chris
06-03-2007, 13:37
Lucyna, to chyba jakiś koszmarrr ... Pozdro. :-o

Derty
06-03-2007, 13:45
Hej:)

Synantropijne zwierzątka już nie zaskakują. Tak jak kiedyś dawno temu sokoły wędrowne na PKiN w stolycy. Jak jeszcze niedźwiadki zaczną zaglądać do miejskich śmietników, to już będzie wszystko OK i jak w Ameryce:D Co raz trudniej o dzikie spotkania...

Ja wspomnę dzikie spotkanie z kozicą w Tatrach. Rzadko można mieć 'przyjemność' tak bliskiego spotkania z tym zwierzakiem, choć do obecności ludzi są przyzwyczajone aż za bardzo. A było to tak. Szedłem sobie szlakiem z Morskiego Oka do 'Piątki' przez Świstówkę Roztocką, pogoda była wyborna, pora późna i trawers po Miedzianym i wschodnim stoku Świstówki robiłem przy zachodzie słońca. Ale była ładna poświata, powietrze przejrzyste. Nie spieszyłem się, bo i tak resztówkę drogi miałem do zrobienia niemal po omacku, ale kto by się przejmował. Wyłożona kamorami droga bieleje tam przecież w czarną noc wyraźnie i można iść, byle nie za szybko. Gdy stanąłem na przełamaniu kolejnego żebra na trawersie Roztoki i zabrałem się do zejścia w mały kociołek zobaczyłem na sąsiednim żeberku sylwetki kozic. Ładnie się prezentowały na tle zorzy zachodniej, czarne, ostre kontury w dostojnych pozach. Ale były daleko więc po chwili ruszyłem w dół, do kociołka, i tam, na wielkiej, prawie poziomej wancie rozłożyłem się sycąc płuca aromatycznym dymkiem z kiepa zwanego Popularnym i ogrzewając schłodzone wieczornym ziąbem plecy o rozgrzaną przez cały dzień wantę. Tak sobie tam leżałem, smaliłem ciuka, napawałem się ciszą, niezwykłym w ten czas spokojem w górach - nawet nie łoskotały kamienne lawinki po grzędach i pionach, jak to czasem po gorącym dniu się dzieje, gdy skały gwałtownie stygną - nad górami unosił się tylko lekki poszum potoków z dolin i nic więcej. W pewnym momencie usłyszałem dziwne sapanie, jakby nieco astmatycznego turysty w połowie wypoczynku na Świnicy. Wancisko leżało tuż przy szlaku, a jego górna krawędź była tak z metr nad 'podłogą' więc niewysoko. Odwróciłem się powoli całym ciałem w kierunku dźwięku i zamarłem. Dosłownie może metr, może dwa metry ode mnie wpatrywały się we mnie czujne oczy starego kozła. Widać przywykł do tego, że za dnia tu walają się czasem jacyś ludzie, ale o tej porze już zwykle mało kto tędy chadzał i wyszedł ów zwierz posprawdzać, co tam przy szlaku. Był bardzo zaskoczony moją obecnością i chyba tym, że sam odważył się tak blisko podejść do tego dziwnego stwora, leżącego niemal po ciemku na głazie i wypuszczającego z siebie kłęby smrodliwego dymu. Mierzyliśmy się wzrokiem dłuższy czas i czułem, że gdy przestanę patrzeć mu w oczy, umknie i tyle będzie z tego spotkania. Więc wpatrywałem się w te jego ślepia, on w moje i błagałem w duchu, aby trwało to jak najdłużej. Odruchowo zaciągnąłem się papieroskiem czując niesamowite napięcie, nieco przypominające to, które dopadło mnie przed maturą z matematyki:D Wytrzymał i ten ruch ręki, ale gdy wypuściłem z ust kolejny kłąb dymu, skoczył. Nad wantą, nade mną i w górę po stromawym stoku grzędy. W ułamku sekundy zniknął za przełamaniem stoku, a po nim został tylko odór zwierza i wyraziste wspomnienie jego oczu.
Jeszcze wiele razy później tam zachodziłem z myślą, że może uda mi się natknąć na tego kozła, albo którą z jego pań lecz to był tylko ten jeden, jedyny raz. Efektem tych miniwyprawek było za to kilka pysznych zachodów słońca uwiecznionych na slajdach ORWO. Wyblakły już niestety tak, że chyba trzeba będzie tam znów się wybrać w lipcowy czas i poleżeć na wancie... Może któryś jego kuzyn zapała taką samą ciekawością do ludzi, co tamten?


Pozdrawiam,
Derty

Barnaba
06-03-2007, 20:37
To tak jak by jakiemuś ludzkiemu odmieńcowi kazano siedzieć w zamknięciu z małpami, tylko po to aby nasycić potrzeby innego osobnika.... (to było a propos mięsa, ponoć innego smaku, lepszego)
Totalny bezsens, a moim zdaniem może to zagrażać "czystości gatunku" żubrów jako takich. Z tego co mi wiadomo, acz może się mylę żubronie pierwszej linii nie dają płodnego potomstwa, natomiast później.... chyba tak. Niech się taki urwie, i przydyba jakąś panią żubrową, i możemy zapomnieć o ochronie żubrów jako gatunku. Podobnie ma się pomysł pana remiera L z hodowlą bizonów (które tu są traktowane jako bydło, a dają płodne z żubrami potomstwo). Wypadków ucieczek zwierząt było sporo (choćby pan lew w Warszawie parę lat temu, co to wtedy żądni safari postrzlili chyba weterynarza pffff), tak więc i żubra nie da się utrzymać w 100% pewności że nie zwieje.
A Pubal? Biedak, możnaby powiedzieć "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma", ale inseminacja? ehhhhh Biedak. I czym on zawinił?

Browar
06-03-2007, 20:42
-> Derty
Pod koniec pięknego października,na tym samym trawersie od strony Roztoki szedłem sobie do Piątki.Po lewej kosówka,po prawej też a pośrodku zad kozła.Plątałem się po okolicy od miesiąca,napatrzyłem na kozice,świstaki a i miś się napatoczył więc chciałem przejść a nie gapić się.Stanąłem,zapaliłem,pochrząkałem a on tylko spojrzał raz w moją stronę...i nic,olał mnie całkiem.O ty ... myślę głośno i sięgam świętokradczo po kamyk.Pacnąłem go,podskoczył,fuknął i z godnością,nieśpiesznie podał tyły.Ja za to śpiesznie(może i nieduży zwierz ale skoczny i ma nieprzyjemne haki) dałem nogę do schronu.Do tej pory się zastanawiam dlaczego się nie bał...

Bison
07-03-2007, 01:23
hodowlą bizonów (które tu są traktowane jako bydło, a dają płodne z żubrami potomstwo).

Heheheh bydło powiadasz...:mrgreen: A z szanownym żubrem krzyżowac sie nie zamierzam...:) <przepraszam że nie na temat ale jakoś tak mnie tkneło.. :) >
POzdrowić Bisoniasty

lucyna
07-03-2007, 06:09
Kiedyś na którymś szkoleniu rozmawialiśmy o płodności żubroni. Z tego co pamiętam krzyżówka jest płodna. Problemy z prokreacją powoduje zbyt gęste futro. Plemnikom jest zbyt ciepło i obumierają.

Polej
07-03-2007, 09:53
Problemy z prokreacją powoduje zbyt gęste futro. Plemnikom jest zbyt ciepło i obumierają.

Lub nie mogą trafić, gdzie trzeba. :lol:

Derty
07-03-2007, 12:15
->.Do tej pory się zastanawiam dlaczego się nie bał...

Browarze,

Pewnie to ten sam kozioł, który mnie przeskoczył, tylko zestarzał się i nawet chodzić już mu się nie chce:D
To jest tak, ze kozice całkiem chyba już zatraciły w tym miejscu instynkt samozachowawczy. Przecież wiesz, jakie tłumy potrafią tamtędy sznurować w ciepły dzionek letni:D I nikt nie jest dawnym polowacem, przed którym trza było umykać co tchu.
Ostatnio pod Wołowcem na zielonym szlaku do zdjęć pozowała rodzinka świstaków. Do fotografowania zebrało się około setki osób! Szef stadka stał na kamorku wyprostowany niczym cysorz i dumnie na nas spoglądał. Gdyby umiał mówić, zorganizowałby konferencję prasową:P Zacząłem go 'podchodzić':razz: żeby z bliska portrecik pyknąć. Schował się, gdy dzieliło nas może 10 metrów. Nawet nie wydał ostrzegawczego dźwięku. To przyzwyczajanie się zwierzów w PN-ach do stałej obecności ludzi chyba na zdrowie im nie wychodzi. Np we wspomnianej 'przygodzie' ze świstakami najgorsze było to, że wszystkie niemal dzieci spośród obserwatorów postanowiły nakarmić czymś malutkie kochane świstaczki i naśmieciły tam krakersami, marsami i czym tam jeszcze. Tak czy siak dzikość w takich miejscach to wspomnienie:D


Pozdrawiam,
Derty

Derty
07-03-2007, 12:18
Rano miałam dzikie spotkanie trzeciego stopnia z wiewiórką. Uderzyła mnie objedzoną szyszka prosto w głowę.

Wściekła była:D Zawsze mnie uczono: uważaj na wściekłe wiewiórki. Teraz wiem dlaczego:P
D.

Browar
07-03-2007, 14:32
Derty,
Zapomniałem napisać że moje spotkanie odbyło się w 83-84(?) roku ubiegłego wieku :twisted: .Wtedy to na Św.Zmarłych(spotkanie było tuż przed) w Taterkach nie było nikogo,nawet schron był otwarty ale bez żadnej obsługi.Całkowita pustka(nie ściemniam!),jak niedawno byłem w takim okresie w Tatrach to widziałem i spotkałem "milion Bułgarów" :evil:

Derty
08-03-2007, 10:25
Derty,
Zapomniałem napisać że moje spotkanie odbyło się w 83-84(?) roku ubiegłego wieku ...

No tak, wszystko jasne. Moje spotkanie odbyło się bodaj w 81:) Zapewne mógł to być ten sam kozioł, znudzony już do reszty turystami. Jednego przeskoczył, drugiego zlekceważył. W 83 byłem w Tatrach tylko w lecie i wczesną jesienią. Też było pustawo, bowiem tak wtedy było w Priwislinskim Kraju. Mało kogo obchodziło turystykowanie. O...teraz takie martwe okresy trafiają się chyba tylko w B. Niskim i czasem w Bieszczadach. W tych ostatnich jakże często w lipcu, a nawet w sierpniu:twisted: To dobry prognostyk dla przyszłego zarządcy Kremenarosa. Będzie miał czas włóczyć się za niedźwiedziami po lesie:D Dzikie spotkania go czekają...

Pozdrawiam,
Derty

chris
08-03-2007, 12:53
jeszcze coś o żubrze, co prawda nie w Bieszczadach, ale minister jednak ten sam w całym kraju :

"Rzeczpospolita": Urzędnicy Ministerstwa Środowiska pozwolili byłemu senatorowi Henrykowi Stokłosie na odstrzał żubra. Pozwolenie, pomimo tego, że zwierzę jest pod ścisłą ochroną, kosztowało pilskiego przedsiębiorcę 76 złotych.
Polowanie Stokłosa urządził w lutym 2006 roku. Zabił wtedy 14 - letniego zdrowego żubra, ponieważ skarżył się, że stado tych zwierząt niszczy jego pola w Zachodniopomorskiem. Za zgodę zapłacił 76 złotych, plus 5 złotych opłat skarbowych. Urzędnicy pozwolili mu wypchać zwierzę i zrobić z niego kiełbasy.

Obecnie w Polsce żyje na wolności 750 żubrów. Według prawa można strzelać jedynie do chorych i umierających osobników, a odstrzały komercyjne są rzadkością. W parkach narodowych i krajobrazowych ich zabijaniem zajmuje się wyłącznie służba tych parków, a nie myśliwi. Na pytanie "Rzeczpospolitej" o przyczyny wydania pozwolenia, wiceminister ochrony środowiska Andrzej Mizgalski mówi - Nie pamiętam tego pozwolenia, ale wszystkie dokumenty musiały być w porządku. Na wydanie decyzji miałem upoważnienie ministra Szyszki.

... pewnie to tylko w nagonka na p. "senatora" . Pozdro.

vm2301
08-03-2007, 13:43
... pewnie to tylko w nagonka na p. "senatora" . Pozdro.

kij z senatorem, każdy może wystąpić z podaniem o taką zgodę, jaja trza urwac temu, kto tę zgodę podpisał

chris
08-03-2007, 14:08
Według gazety (GW) w załatwienie pozwolenia zaangażowały się zastępy urzędników ministerstwa środowiska. W końcu w styczniu 2006 r. stos korzystnych dla senatora orzeczeń trafił do wiceministra Andrzeja Mizgajskiego, który zgodził się na odstrzał. Jak twierdzi Mizgajski, na wydanie decyzji miał upoważnienie ministra Szyszki.

Zgody na polowanie broni Wanda Olech-Piasecka, założycielka Stowarzyszenia Miłośników Żubrów. Według niej zabicie jednego starego osobnika, to wynik dżentelmeńskiej umowy i odstąpienia od żądania odszkodowania.

Nie zgadza się z tym główny specjalista ds. łowiectwa w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych Jan Błaszczyk. Według niego eliminuje się tylko żubry stare, chore lub z innych względów nieprzydatne do dalszej hodowli. Ale wiek, jak było w tym przypadku, nie może być głównym kryterium odstrzału.

Bałszczyk podkreśla także, że w polowaniu na żubry nie ma nic przyjemnego. - Łatwo je podejść, wycelować. To nie jest polowanie, to eliminacja - powiedział "Rzeczpospolitej"

ps. dla vm2301 - zważ, że o senatorze napisałem w cudzysłowiu ;-), nadto: o taką zgodę nie może wystąpić, jak piszesz, "każdy". Pozdro.

ot, dzikie spotkania...

vm2301
08-03-2007, 22:43
Myślę, że podania złożyć to chyba nikomu zabronić nie można, jeno nie każdemu rozpatrzą pozytywnie.

Ale nie to jest w sumie najwazniejsze - chodzi mi o wydanie zgody oczywiście - po jaką cholerę? Takie spustoszenie ten żubr robił i na takie straty milionera, czy tam miliardera narażał, że aż innego wyjścia jak zabicie nie było?

Ten Stokłosa to burak pierwsza klasa, a nie senator - normalny człowiek by tego nie zrobił, a prawdziwy biznesmen o PR zadbał.

Pozdrawiam:-D

marekm
11-03-2007, 00:36
moje " dzikie spotania " były rózne, i trochę ich było.
Nie bedę ich może opisywał, lecz pokazać wolę. To było takie dzikie spotkanie "dwóch turystów"

Browar
12-03-2007, 17:36
Chyba koniec historii Pubala w Bieszczadzie(Nowiny):


REPORTAŻE
9 marca 2007 - 0:01

Pubal nie zamieszka w puszczy
Leśnicy żegnali żubra jak najlepszego przyjaciela. Nic dziwnego - opiekowali się nim prawie dwa lata.


250-kilogramowy żubr biegał między domami w Cisnej, a ludzie pstrykali zdjęcia. Tak wyglądały ostatnie godziny Pubala w Bieszczadach. W piątek odwieziono go do gospodarstwa w Wielkopolsce. Nie musiał tam trafić. Zawinili lekkomyślni turyści.
1 marca rano Ryszard Paszkiewicz, nadleśniczy z Baligrodu, odebrał telefon:

- Pubal chodzi po Cisnej, mieszkańcy próbują go karmić, dzieciaki mają ubaw.
- Wpadłem w złość - opowiada Paszkiewicz. - Przecież niemożliwe, żeby sam wydostał się z leśnej zagrody i pomaszerował ponad 10 kilometrów wprost do Cisnej.

Szybko ustalono, że młodego żubra wywabiła z lasu pod Kołonicami 30-osobowa grupa turystów prowadzona przez przewodnika. Nęcili zwierzę kanapkami i owocami. Poszło za nimi jak po sznurku. -Temu przewodnikowi powinno się zabrać uprawnienia - twierdzi Paszkiewicz. -Zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie, zrobił żubrowi krzywdę.

Uratowany z powodzi

Historia Pubala sięga 2005 roku. W lipcu, po potężnej powodzi, która nawiedziła część Bieszczadów, ledwo żywe dwudniowe żubrzątko znaleźli na bitej drodze w Rabem koło Baligrodu robotnicy leśni. Na polecenie Ryszarda Paszkiewicza zostawili cielaka. -Miałem nadzieję, że odnajdzie go matka - wspomina nadleśniczy. - Dzień później było wiadomo, że musimy się nim zaopiekować.

Podaliśmy mu mleko. Był tak głodny, że wypił je duszkiem.

25-kilogramowy żubr trafił do zagrody przy leśniczówce Witolda Szybowskiego w Czarnem. Menu ustalono z naukowcami. Udało się znaleźć domową krowę, która świeżo po ocieleniu daje tzw. siarę -najbardziej wartościowy pokarm dla malucha. Żubr dziennie wypijał nawet 6 litrów. - Ssał mleko przez smoczek z plastikowej butelki po wodzie mineralnej - uśmiecha się Witold Szybowski. - A jak się do mnie tulił! Niczym ludzkie niemowlę.

Wilczy apetyt

Leśnicy nazwali żubra Pubal, mimo że zwyczajowo dzikim zwierzętom nie nadaje się imion. "Pu” to litery zastrzeżone dla żubrów linii nizinno-kaukaskiej żyjącej w Bieszczadach, a "bal” to pierwsze litery od Baligrodu. Po trzech miesiącach spędzonych w zagrodzie w Czarnem Pubal ważył już grubo ponad 100 kg. Nic dziwnego - miał iście wilczy apetyt. Pochłaniał siano, buraki, jeżynę, gałęzie jodły i sosny. I robił się coraz bardziej krnąbrny. Wierzgał nogami, rozbijał rogami wiązki siana.

Wiosną 2006 r. leśnicy zadecydowali o wypuszczeniu Pubala na wolność. - Był zdrowy, silny, więc mógł wrócić do naturalnego środowiska - tłumaczy Szybowski. - Ale nie przeczę, było mi trochę żal się z nim rozstawać. W końcu chodziłem koło niego dzień i noc przez dziewięć miesięcy...

Zwierzę wprowadzono najpierw do skrzyni transportowej. Nie bez trudu, bo stawiało opór. Potem wywieziono je kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, w którym dotąd przebywało. - O dziwo, byczek wyszedł ze skrzyni spokojnie, był tylko nieco zdezorientowany - wspomina Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. - Po chwili został sam na sam z dziką przyrodą.

Nieodwzajemniona miłość

Przyszedł maj, a wraz z nim w Bieszczady zjechali na długi weekend turyści. Pubal szybko zrozumiał, że może się przy nich posilić. Wypatrzył grupkę młodych biwakowiczów i...wprosił się na obiad. -Strasznie ich przestraszył - opowiada Stanisław Strzyżewski z Leska, któremu zrelacjonowali tę historię. - Pierwszy raz zobaczyli takie zwierzę, no i nie mieli pojęcia, że jest oswojone i dopiero uczy się życia w lesie.

Niedługo po tym zdarzeniu spotkał się z Pubalem Witold Szybowski. Żubr nie chciał przystać do stada dziko żyjących pobratymców i samotnie włóczył się po okolicy. - Szukał ludzi, bo u nich się wychował. Jednak nie poznał mnie, co świadczyło o tym, że ta moja miłość do niego została nieodwzajemniona - śmieje się pan Witold.

Towarzyskiego byczka zamknięto w zagrodzie aklimatyzacyjnej o powierzchni jednego hektara w Woli Michowej. Odizolowano go od ludzi, podrzucano tylko niezbędną karmę. Leśnicy chcieli go zmusić do poszukiwania naturalnego pokarmu własnymi sposobami. Te umiejętności miały mu ułatwić życie po opuszczeniu zagrody.

Zanim do tego doszło, Pubal sam uciekł. Była akurat niedziela, więc powędrował za ludźmi aż pod kościół.
- Wtedy zrozumiałem, że przywrócenie go do natury będzie zadaniem skrajnie trudnym albo wręcz niemożliwym - mówi doc. Kajetan Perzanowski ze Stacji Badawczej Fauny Karpat w Ustrzykach Dolnych.

Teraz albo nigdy

Mimo tych wątpliwości, leśnicy opiekujący się na co dzień Pubalem nie zrezygnowali z kolejnych prób. W lutym ważącego już 250 kg byka przetransportowali do lasu pod Kołonicami w Nadleśnictwie Baligród. Daleko od dróg i zabudowań. W specjalnie przygotowanym ogrodzeniu miał znowu przyzwyczajać się do życia z dala od ludzi.

Nadzieje prysły 1 marca rano, kiedy Ryszard Paszkiewicz dowiedział się, że Pubal spaceruje po Cisnej. Natychmiast wysłał tam swoich podwładnych, by spróbowali odciągnąć żubra od wsi. Zastali go między blokami. W pobliżu kręcili się mieszkańcy, pstrykali zdjęcia.

- Szybko dowiedzieli się, że zwierz jest oswojony, ale i tak istniało niebezpieczeństwo, że może kogoś poturbować - mówi Paszkiewicz.

- Był spokojny, nawet przyjazny, chętnie podchodził do ludzi - zapewnia świadek zdarzenia, ale prosi, by nie publikować jego nazwiska.

Kajetan Perzanowski: - Pubal nie stracił wszystkich dzikich instynktów. Sprowokowany, choćby zbliżonym do niego aparatem fotograficznym, mógł nadziać człowieka na rogi.

Żubr jedzie do żubroni

Leśnikom udało się odciągnąć żubra od osiedli mieszkaniowych i odprowadzić w miejsce, gdzie nie byłby niepokojony. -Pomyślałem, że już najwyższy czas, by opuścił Bieszczady - przyznaje nadleśniczy z Baligrodu. - Nie powziąłbym takiego zamiaru, gdyby nie turyści, którzy wywabili go z lasu i zniweczyli jego szanse na życie w lesie.

Chętnych na zaopiekowanie się Pubalem nie brakowało. Bardzo chciał go mieć u siebie Henryk Ordanik, hodowca żubroni z Wielkopolski (żubronie to żubry skrzyżowane z bydłem domowym - przyp. KP), który dowiedział się o nim z telewizji. Na wywóz Pubala z Bieszczadów musiał się jednak zgodzić minister środowiska.
- Zezwolenie otrzymałem dzień po wydarzeniach w Cisnej - mówi Ryszard Paszkiewicz. - W piątkowe południe nasz podopieczny na zawsze opuścił bieszczadzkie lasy. Nawet nie stawiał oporu przy zapędzaniu go do skrzyni przewozowej.

Kilkanaście godzin później najsłynniejszy w ostatnich latach bieszczadzki żubr przekroczył bramę gospodarstwa rolnego w Karolewie w gminie Borek Wielkopolski. - Dojechał w dobrej kondycji - zapewnia Henryk Ordanik. - Na razie przebywa w niewielkiej zagrodzie, oddzielony od dwóch starszych od niego żubrów. W ogóle nie jest nimi zainteresowany, większym zaufaniem darzy naszych pracowników.

Dawca nasienia

Nasienie Pubala będzie wykorzystywane do sztucznego zapładniania domowych krów. - Próbujemy tu wyhodować żubronie - wyjaśnia Ordanik. - Na razie mamy dwa, ale liczymy na więcej. Nie wątpię, że sprowadzony z Bieszczadów żubr odegra w tym projekcie znaczącą rolę.

Krzysztof Potaczała


Lucyna,zwróć uwagę na akapit o przewodniku :evil:

lucyna
12-03-2007, 19:12
To nie ja. Mam nadzieję, że będzie mu tam dobrze. Szkoda, że wywieziono go z Bieszczadów. Można byłoby u nas stworzyc mu taką zagrodę. Z Pubalem byłam związana emocjonalnie. To przez niego nie udało nam się w ubiegłym roku zrealizować dużego kontraktu. Był wart tego.
Sądzę, że pojawił się problem co zrobić z młodymi zwierzakami, kóre nie mogą liczyć na swoją mamę. Kilka lat temu młody niedźwiadek został zabrany z ludzkiej zagrody (mamę najprawdopodobniej skłusowano) i dostarczony do gawry. Wszystko wskazuje na to, że zginoł. Potem ten problem z wilkami. Teraz historia Pubala. Trzeba będzie pomyśleć nad jakimś projektem. Tylko muszą to zrobić fachowcy.
Proszę o nazwisko tego przewodnika. Dajcie go w moje ręce, a ja już będę wiedziała co mam z nim zrobić.

Jabol
12-03-2007, 20:44
A tak po Bożemu, to zostawia sie młodego tam gdzie był, niezaleznie od naszych obaw o jego samopoczucie. Nie należy ingerować w te sprawy, bo wychowa sie kolejnego cudaka. Zresztą drapiezniki bieszczadzkie tez muszą cos jeść...Kiedyś zapytałem sie leśniczego który w wielu leśnych sprawach był mi nauczycielem i autorytetem, jakie zwierze w Bieszczadach uwaza za najgroźniejsze? Natychmiast odpowiedział: "odchowane przez człowieka i puszczone na wolność." Gdyby ktos w Cisnej takiego podrośnietego Pubala złapał dla zabawy za rogi, a Pubal niechby odebrał to za zaproszenie do próby sił...I jeśli łapiący nie byłby Ursusem z "Quo Vadis"... to zaraz prasa i tivi wszelakie miałoby pożywkę dla siebie: jaka to dzicz straszliwa w tych bieszczadach... (chociaz paradaksalnie: nie dzicz - a oswojenie)
Dla Pubala ( skoro juz był ) moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłaby zagroda, ale TU W BIESZCZADACH, i najlepiej przy osrodku edukacyjnym BPN...Szkoda że poszedł na eksport. Przynajmniej co sobie tam użyje, to jego pociecha :)))
A jakiemuś panu MĄDREMU PRZEWODNIKOWI SERDECZNIE WSZYSCY PODZIĘKUJMY...

DUCHPRZESZŁOŚCI
12-03-2007, 21:02
A jakiemuś panu MĄDREMU PRZEWODNIKOWI SERDECZNIE WSZYSCY PODZIĘKUJMY...
A szlak by trafił takiego przewodnika. :evil:

chris
12-03-2007, 21:40
moje " dzikie spotania " były rózne, i trochę ich było.
Nie bedę ich może opisywał, lecz pokazać wolę. To było takie dzikie spotkanie "dwóch turystów"

Jak czytam w Wikipedii, ubogą dietkę uzupełniali ową śliskością cystersi, a żółwia błotnego poczciwego i masowego niegdyś, traktowali jako ... :shock:: rybę. Bo żył w wodzie. 8). No tego nie wiedziałem.:???: Pozdro.

Jabol
12-03-2007, 22:09
...

chris
12-03-2007, 22:11
a to akurat trafiło jakoś kiedyś do mego mózdżku :-). Pozdro.

Browar
18-03-2007, 10:48
Wyż demograficzny :-)
http://tvp.pl/400,20070317473648.strona

DUCHPRZESZŁOŚCI
18-03-2007, 13:09
Cytat
"Jeżeli żubrów w Bieszczadach będzie za dużo, to część z nich być może, trafi do hodowli na Ukrainie i w Rumuni."

Chciałbym zapytać za dużo, to znaczy ile? I co znaczą słowa być może? Potrafi ktoś odpowiedzić na te pytania.

Browar
18-03-2007, 15:37
Jak ich będzie za dużo,to zaczną przechodzić na Ukrainę, a tam już czekają głodni żołnierze...

PiotrekF
18-03-2007, 22:50
No proszę jaka zmiana . A kiedyś "glodni zolnierze" sami przychodzili po żubry na "naszą" stronę i"brali"sobie jak swoje.

Pozdrawiam PF

Browar
18-03-2007, 23:13
Przychodzili ale raczej po "oleniu"

DUCHPRZESZŁOŚCI
18-03-2007, 23:51
Jak ich będzie za dużo,to zaczną przechodzić na Ukrainę, a tam już czekają głodni żołnierze...
Ch....a, prawie czterdzieści lat chodzę po tym świecie, a taki nierozgarnięty jestem. A takie proste odpowiedzi, na moje pytania.

bertrand236
12-04-2008, 22:51
To nie ja. Mam nadzieję, że będzie mu tam dobrze. .....

Mam nadzieję jutro sprawdzić, czy mu dobrze...:smile:
Pozdrawiam

paszczak
29-05-2010, 22:09
Mam nadzieję jutro sprawdzić, czy mu dobrze...:smile:
Pozdrawiam

Hej, macie pozdrowienia od Pubala :wink: (22.05.2010)

http://i48.tinypic.com/345denq.jpg (http://tiny.pl/ht5tk)

Ja też pozdrawiam.

finlandia
05-05-2012, 01:22
Cześć,
przeczytałem Wasz wątek i czas na mój pierwszy post:
polubiłem Pubala:)
Miałem nadzieję natknąć się na jakieś fajne zwierzę, ale.. jak na pierwszy raz w Bieszczadach cieszę się, że zobaczyłem ścieżki...
A Żubry nadal są w tych samych regionach?