PDA

Zobacz pełną wersję : Prawdziwa przygoda w Bieszczadzie ?



Henek
17-10-2006, 11:36
Pobyt w Bieszczadach to kontakt z tym co piękne, ale również może być chwilą refleksji.
Te refleksje nie opuszczały mnie w czasie ostatniego wyjazdu.

Połowa października przebija się na każdym kroku barwami jesieni. Z grupą ludzi którzy już wielokrotnie byli w Bieszczadach podążyliśmy
na początkowy punkt za który obrałem Komańczę.
Dlaczego tam ?
Otóż moi znajomi , którzy jak wspomniałem już wielokrotnie bywali to jednak zawsze poruszali się po obszarze zamkniętym symbolicznymi
nazwami Wetliny i Ustrzyk Górnych.
Oczywiście połoniny, Tarnica i schronisko u Lutka - to wszystko zostało zaliczone.
Tym razem chciałem im pokazać że Bieszczady to dużo więcej.

Tak więc zaczęło się od górnego penetrowania doliny Jawornika.
Poniżej bazy mieliśmy okazję spotkać miejscowych ludzi przygotowujących
otoczenie kaplicy (greckiej) przed niedzielnym świętem na które miało zjechać ponoć pół Lublina, (wszakże to tu najpiękniej gra orkiestra świętego Mikołaja)

Wieczorny spacer po Komańczy to oczywiście oglądanie spalonej cerkwii , która o dziwo od czasu gdy spłonęła znacznie zyskała na atrakcyjności.
Co chwila zatrzymywał się kolejny samochód i wypuszczał ze swego wnętrza kolejnych ludzi ciekawych tego - czego już nie ma.
Takiego ruchu turystycznego ta cerkiew nigdy nie doświadczyła gdy była.
Tak już jest , że nieszczęścia są bardziej medialne i pociągające niż zwykłe piękno.

Ale wróćmy do rzeczy.
Wędrówka bieszczadzka.
Sobotni ranek przeciągnął się. Ruszamy wreszcie na szlak. Główny i w dodatku czerwony prowadzi nas na wschód w stronę Jeziorek Duszatyńskich.
A właściwie to miał zamiar nas doprowadzić. Schodząc z pierwszego grzbietu w dolinę Osławy otrzymuję telefon że reszta grupy nie jest
w stanie wyjść na ten grzbiet i zdecydowali się wrócić.
Tak więc okazało się że wczorajsze wieczorne zmagania w barze u Wandy wygrały już z pierwszym dzisiejszym podejściem pod górę.

Wtedy po raz pierwszy nasunęła mi się myśl : Jak to jest ?
Na czym polega prawdziwa przygoda w Bieszczadzie ?

A może to właśnie o to chodzi ?
Wyluzować ?
balangować ?
pełen relaks
i zapomnieć o doskwierającej codzienności ?

Góry przecież będą stały dalej i niekonicznie trzeba po nich chodzić.Wystarczy być.

c.d.n.
Dołożę obrazki.

Derty
17-10-2006, 11:53
...Jak to jest ?
Na czym polega prawdziwa przygoda w Bieszczadzie ?...


Pytanie proste, a z odpowiedzi kilka książek możnaby maznąć :D
Wystarczy pokrzepić się sprawozdaniami z wyjazdów bywalców (pisalców?) Forum i już czuje się ducha przygody:)

Henek
17-10-2006, 13:47
Derty napisał

Pytanie proste, a z odpowiedzi kilka książek
spróbujmy więc szukac dalej ...

c.d.
Karawana idzie dalej.
Ogon zawrócił to może i lepiej niż miałby się rozsypać w trasie.
Przechodzimy przez most na Osławie w którego perspektywy widać coraz więcej drzew nabierających jesiennych rumieńców.
Mijane domostwa w Perełukach jak zwykle wywołują to same pytanie : z czego tu ludzie żyją i jak jest to możliwe ?
A czas płynie tam jeszcze wolniej niż woda w pobliskiej rzece, och jak wolno.
Zakurzona droga wydłuża odległości, zakrzaczone pobocza nie pozwalają oglądać pięknego mostu na Łokciu.
Gdyby komuś zależało to byłby lepszy efekt niż dają piękne kolorowe tablice Urzędu Gminy.
Ale tam.

W Duszatynie robimy małą przerwę na posiłek i ruszamy zostawiając za sobą ostatnie domy i kilka samochodów parkujących turystów.
Zostawiamy za sobą cywilizację idąc w stronę przygody.
Ale, ale - nie koniecznie.
Po półgodzinnej wędrówce, gdy zrywkowa droga się zwęziła słyszymy doganiający nas warkot.
I nie jest warkot stara 66 które tak pięknie toną tu w błocie.

Naszym oczom ukazuję się lśniący motor wiozący romantyczną parkę.
Nie zważając na wcześniejsze zakazy pomknęli obok nas
Dalej w górę.

No tak – pomyślałem – teraz już wiem na czym polega
Prawdziwa Bieszczadzka Przygoda.
Trzeba tylko dojechać pięknym motorem w towarzystwie ślicznej dziewczyny nad romantyczne jeziorka
aby tam spędzić niezapomniane chwile.

Plecak mi się przekręcił z wrażenia.

Chwilę potem doszliśmy do tej parki. Chłopak usiłował wytłumaczyć motorkowi żeby się nie bał błota po kostki,
Lecz motorek na poznańskich numerach wykazywał racjonalizm poznaniaka i nie chciał ruszyć.
Miła dziewczyna zapytała nas o drogę, więc pocieszyliśmy ją że to już niecała godzina.
Nie spotkaliśmy się już.

Tak. To na pewno był sposób na prawdziwą bieszczadzką przygodę.


Cdn.
i jeszcze parę obrazków

Henek
18-10-2006, 15:06
Wszystkich czytających ten wątek zachęcam do podzielenia się swoimi uwagami na temat Prawdziwej Bieszczadzkiej Przygody.

A teraz zapowiadany ciąg dalszy. Ciąg dalszy nastąpił bardzo szybko , może po 20 minutach w czasie których
Mozolnie wspinaliśmy się do góry taszcząc na plecach nasze plecaki.
Na tym przedostatnim odcinku droga dość mocno wznosi się do góry.
Nic to - dogania nas warkot, tym razem grubszy i głośniejszy. Oglądam się do tyłu ze zdziwieniem.
Ależ tu dzisiaj ruch na tej trasie.
Terenowy jepik zatrzymał się na chwilę aby zredukować przełożenie i ruszył śmiało do góry.
Droga ostro do góry , ale on wydobywał moc z baniaków i nie dawał się.
Przejeżdżając obok dodał gazu aby przeskoczyć kamień . Zachłysnąłem się głęboko rzeźkim powietrzem.

Ze zdziwienia przystanąłem. Dzięki temu mogłem przeczytać na drzwiach tej terenówki napis w języku angielskim .
Mówił wyrażnie że to Biuro Podróży umożliwi przeżycie Prawdziwej Przygody w Bieszczadzie.

Zrozumiałem
Trzeba po prostu zapłacić i oni zagwarantują mi to przeżycie.
i nie muszę się martwić ani o zakup samochodu, ani o pozwolenie wjazdu tam gdzie nie wolno jechać,
Dobrze by było usposobić się odrobinę antystresowo. Ale na szczęście znam takie płyny.

Otarłem pot z czoła (od nadmiaru wrażeń) i ruszyłem dalej w górę aby nadgonić prawdziwą przygodę.
Stała jakieś pięć minut przed jeziorkami. Dlaczego nie dojechał nad sam brzeg ??
Tego nie wiem.
Wiem , że miałem okazję zobaczyć prawdziwą przygodę którą przeżywały osoby z tego autka.
Siedziały nad brzegiem.
Dla uzupełnienia dodam że nie było widać aby byli to niepełnosprawni.

Ciąg dalszy jeszcze będzie.
... a wogóle to nad jeziorkami było ślicznie, popatrzcie sami.

człowiek z lasu
18-10-2006, 16:04
prawdziwa bieszczadzka przygoda ... na pewno ci co kożystają z takich usłóg o których pisałeś nie zaznali takiego czegoś. Dlamnie przygoda po bieszcadzku jednoznacznie oznacza wysiłek własnych nóg i smak dziczy i wolności. na święto niepodległosci szykuje sie właśnie coś takiego. Będzie trwało 3 dni. Początek to Wołosate. Potem Tarnica - Krzemień - Halicz - Wołowy Garb - Obnoga. Dwa kolejne dni to cały region na wschód od Halicza w dżungli że tak powiem. to dopiero będzie przygoda. szkoda, że tak długo musze czekać :/
Przygoda po bieszczadzku to łażenie poza utartymi szlakami, na swój własny sposób. Wybrudzić się, wyciszyć. Telefony zostawić w chałupie - poczuć smak buszu i tyle.

Barnaba
18-10-2006, 18:27
A ja znów sprowokuję! Bo jeśli taki jakis jegomość traci młodość na zdobywanie (już mniejsza o wiedzę) ocen, dalej pnie się na jakiś studiach wymagających rycia od rana do nocy, a potem pracuje i śpi jedynie- tak, taki ktoś jak wsiądzie w terenowe autko, i pojedzie kawałek w bok, poza asfalt- to ma przygodę. A ta prawdziwa bieszczadzka.... no to tylko Duszatyńskie hihih

A tak serio, to chyba bym stępił siekiere! I wstyd mi za tych na motorze!

Browar
18-10-2006, 20:39
->człowiek z lasu
No nie lubię się czepiać,sorry, ale popracuj troszkę nad ortografią bo jak czytam Twoje posty to mi zęby cierpną ;-)

buba
18-10-2006, 23:46
czasem przygoda zaczyna sie bardzo niedaleko za asfaltem czy glowna droga ;) ja dla jednej bieszczadzkiej przygody nie musialam wysiadac z autka ;) jak autko porwal prad oslawy na pierwszym brodzie w duszatynie..ech.. a teraz wylozyli tam plytami ze nisko ciagnace zady nowe samochody przejezdzaja jak przez miasto... i przygody trzeba szukac gdzies dalej.. ;)

człowiek z lasu
19-10-2006, 12:31
no niestety, (nie mam ci za złe, że zwracasz mi uwagę broń Panie Boże), ale ja jestem dysortografem :) staram się nie robić błędów, ale często one same tak jakoś. pracuję nad tym, ale cóz poradzic?

iza
19-10-2006, 13:02
czlowieku radze pisać w word i wklejac , sam Ci posprawdza i nie beda sie czepiac

pozdrawiam

Barnaba
19-10-2006, 14:44
a mi tam to nie przeszkadza. Przypomnę tylko że testowa wersja firefoxa sprawdza ortografię wszędzie gdzie coś piszesz - np w okienku "szybka odpowiedź. A słownik ma chyba z Worda, bo pewnych specyficzności nie uznaje już za błędy:)

WojtekR
19-10-2006, 16:25
Krzemień - Halicz - Wołowy Garb - Obnoga. Dwa kolejne dni to cały region na wschód od Halicza w dżungli że tak powiem.

????? (to dotyczy podkreślenia, przeze mnie, twojej wypowiedzi) ;-)

Derty
19-10-2006, 17:09
Hej:)

Natchnęłaś mnie Buba opowieścią o wartkiej wodzie i samochodzie. To też coś opiszę, ale teraz mam klęskę powodzi i uszczelniam kaloryfery..:D

człowiek z lasu
19-10-2006, 22:05
a dla czego? z Wołowego Garba (inaczej Kijowca, jeśli o to chodzi) do starej wsi Borsuczynów, by następnie obok kudriawyńskiego wierchu wejśc na ścieżkę porwadzącą na Obnogę. szedłem już może nie do końca tamtędy ale podobnie.

Piotr
19-10-2006, 22:57
a dla czego? z Wołowego Garba (inaczej Kijowca, jeśli o to chodzi) do starej wsi Borsuczynów, by następnie obok kudriawyńskiego wierchu wejśc na ścieżkę porwadzącą na Obnogę.
I dopisz jeszcze że łazić po parku na przełaj jest gut bo... tak. Ale podać lokalizacje chatki jakiejś jest be, bo ... tak i już. :)

człowiek z lasu
20-10-2006, 01:05
to czy jest gut, czy nie kazdy wie sam, ale jak kogoś to męczy to dodam, że idę z pracownikiem parku :)

Barnaba
20-10-2006, 02:30
a ja z Moczarnego wracałem ze strażą graniczną- jak by kto pytał :) hehehe Piotrze - Człowiek z lasu chyba nie do końca rozumie Twoją wypowiedź.... ale jaja! (albo udaje tylko że nie wie)

Derty
20-10-2006, 12:44
a ja z Moczarnego wracałem ze strażą graniczną-

Pochwycili Cię i wlekli?:P

Barnaba
20-10-2006, 18:00
no .... za łeb- co bym piachu nie nabrał- bo w areszcie to drażni współwięźniów

Henek
20-10-2006, 19:59
Barnaba pisze :

za łeb- co bym piachu nie nabrał
To się nazywa przygoda po bieszczadzku , no, no

... ale wróćmy na chwilę do tej mojej opowieści z ubiegłego tygodnia:
Jeziorka Duszatyńskie
Słoneczko urokliwie zaglądało przez kolorowe gałęzie drzew. Tak jakby chciało powiedzieć że warto było.
Zamiast wyciągnąć z plecaka ostatnie piwo , sięgam po aparat. Robię zdjęcie za zdjęciem, jakby bojąc się że za chwilę te obrazy przestaną istnieć.
Trudno się nasycić będąc tak łapczywym na kolorowe jesienne fajerwerki
Spojrzenie na zegarek dobija. Jest 13.30 Czas jest nieubłagany a przed nami ambitny o tej porze plan czyli Chryszczata, Przełęcz Żebrak
i ostatni odcinek chaszczująco-tropiący do Smolnika.
Z żalem rozstajemy się z tym miejscem, zakładamy plecaki i tniemy na Krzywy Ryj.
Tak zabawnie nazwana jest na mapie trasa prowadząca na szczyt Chryszczatej.
Na szczycie wchodzimy w pułap chmur. Słoneczko zginęło za warstwami.
Betonowy obelisk podpierają dwie zasmucone panienki, reszta napotkanej grupy delektuje się za granią.
Rzut oka na mapę i czas. Czas pogania na spokojne schodzenie w stronę przełęczy.
Na ścieżce , na której leży sporo liści niezgrabnie przesuwa się salamandra.
Jeszcze nie wie że chodzenie po ścieżkach jest niebezpieczne. Przekonaliśmy się o tym wkrótce sami.
Tuż przed Przełęczą Żebrak doganiają nas pokrzykiwania zza pleców.
Z drogi !, z drogi !
Momentalnie uskakujemy w bok przed pędzącym na maxa rowerem. Ciął z góry naszym śladem.
To musiało być ekstremalne przeżycie.
To musiała być Prawdziwa Bieszczadzka Przygoda.

My też cieszyliśmy się że udało się nam odskoczyć (a salamandrze?)

c.d.n.
ku zazdrości jeszcze 3 fotki

Barnaba
20-10-2006, 21:44
Ciężko by mi było opanować gniew jeśli jakiś rowerzysta postawiłby mi takie "ultimatum": z drogi! hehehhe (później pewnie bym nie wyrobił z podziwu dla takiego cyklisty). Z punktu widzenia rowerzysty- no tyle czasu drałowania pod górkę, to choć w dół się rozbujał na swojej maszynie. Jak by nie patrzeć ta druga strona nie ma racji hihihi

A propos rowerzystów. W maju br złaziłem sobie z Łopiennika. Tak ot na dziko. I niedaleko mnie przejechał jakiś jegomość na rowerze. No na bank nie jechał szlakiem, z pewnością też jego droga hamowania była dłuższa niż najbardziej wymagającego samolotu. Prawdziwa Przygoda? Z pewnością tak! Ale czy Bieszczadzka?

człowiek z lasu
21-10-2006, 18:31
raczej nie :)

Henek
21-10-2006, 18:43
ciąg dalszy>>
Dochodzi godzina 16. O tej porze roku zostało nam już niewiele jasności. Jak skończy się jasność będzie ciemność.
Przełęcz Żebrak
Patrząc na mapę widać że jest to środek rozległego masywu z najwyższą Chryszczatą.
Masywu tak rozległego i pokręconego że nie dziwota że kiedyś tu była kwatera główna UPA
Stąd prowadzą trzy ( zamknięte dla ruchu kołowego ) dróżki do zagubionych leśnych osad .
Stąd trzeba wyłożyć co najmniej 4 godziny dobrego marszu zarówno do Cisnej jak i do Komańczy.
Jednym słowem : zadupie.

Ho, Ho nic bardziej mylnego. Na przełęczy widzimy stadko przyklejonych na poboczu terenówek.
Samochodziki kapią od chromu i skór wnętrza.
Piękne - do niedawna aby takie cacka oglądnąć musiałem jechać do stolicy. A teraz już nie koniecznie.Stolica przyjechała w teren.
Przy jednym z samochodów z napisem jeep stał postawny człowiek odziany w coś co przypominało połączenie
stroju leśniczego z mundurem wermahtu.
Przerwał kamerowanie i przyjaźnie zagadnął w naszą stronę.
- Dokąd to panowie się wybieracie , bo już dnia mało ? Ja tu znam te strony to mogę wam pomóc.
- Chcemy dotrzeć do Smolnika – odpowiadamy
-
- ? Jak to do Smolnika , przecież to kawał drogi, zresztą powiem wam – to mówiąc sięgnął do kieszeni i wyciągnął małe pudełeczk.
- coś pomajstrował przy pudełeczku i mówi : W lini prostej macie do „Zagrody” w Smolniku 5462m


Kurcze, zdarło mnie. Czy ja wyglądam na niebieskiego ptaka który umie latać w lini prostej ?
Po co mi ta informacja – zastanawiam się w duchu ???

To Panowie idziecie drogą przez Mików ? – zagaduje dalej jegomość.
No nie, myśmy chcieli na skróty ścieżką idąca granią.

To chyba sobie żarty robicie – słyszymy w odpowiedzi

Rozstajemy się wkrótce.

A za mną ciągną się myśli
jak to jest ?
Droga zamknięta dla ruchu , a tu pełno samochodów ?
Eleganckich samochodów.
A może przyjechali tu Ci Prawdziwi Mężczyźni wyposażeni w kamery, skóry , komóry , gepeesy i sedesy
aby przeżyć swoją wersję
Prawdziwej Przygody w Bieszczadzie ?
.
c.d.n.

Barnaba
21-10-2006, 18:53
Ja wiem! ja wiem! to był test! Kolesia obładowano przewodami, wsadzono w pojazd i wysłano do lasu. Testuje się, co zrobi:
1) Z GPSem znajdzie wodę
2) Znajdzie wodę bez GPS
3) Znajdzie wodę w bagażniku
4) Nie znajdzie nic i wróci do chaty.
5) Nic nie znajdzie, i nigdzie nie wróci bo mu siądą baterie w GPS.

Wojtek1121
21-10-2006, 19:09
Wydaje mi się,że to ten jegomość to ja. Była wtedy godzina ok. 16 za dwie godziny zapadał zmrok i wydawało mi ,żę osiągnięcie przez Was Smolnika jest nie osiągalne do zmroku i poprostu miałem chęć Was podwieżć. Nadmieniam , że nie należałem do grupy osób parkujących w oddali samochodów.Przełęcz Żebrak pokazywałem osobie która o własnych siłach nigdyby tam nie dotarła. Przy okazji zakopałem skarb. http://www.opencaching.pl/viewcache.php?cacheid=169 Trafnie określiłeś mój wygląd . Pozdrawiam serdecznie Wojtek1121

Wojtek1121
21-10-2006, 19:39
Bardzo ubawiło mnie określenie mojego wyglądu, ale jak sie zastanowię to bardziej poprawne określenie to połączenie leśniczego z bundeswerą. Wojtek1121

andrzej627
21-10-2006, 21:45
Na przełęczy widzimy stadko przyklejonych na poboczu terenówek. Samochodziki kapią od chromu i skór wnętrza. Piękne - do niedawna aby takie cacka oglądnąć musiałem jechać do stolicy. A teraz już nie oniecznie.Stolica przyjechała w teren. Przy jednym z samochodów z napisem jeep stał postawny człowiek odziany w coś co przypominało połączenie stroju leśniczego z mundurem wermahtu.

Znam tego jeepa, bo przejechałem w nim z Wojtkiem wiele kilometrów w Bieszczadach, ale nie wiedziałam, że przybyło mu chromu i skóry oraz, że się rozmnożył.

Barnaba
21-10-2006, 22:44
Co by nie mówić, to auto co sie rozmnaża to skarb!

bertrand236
21-10-2006, 22:58
ciąg dalszy>>
A za mną ciągną się myśli
jak to jest ?
Droga zamknięta dla ruchu , a tu pełno samochodów ?

c.d.n.

Może się mylę, jeżeli tak, to proszę o sprostowanie:
1. Od strony Woli Michowej jest znak "Zakaz ruchu"
2. Od strony Mikowa jest znak "Zakaz ruchu"
3. Od strony Bystergo żadnego znaku zakazu nie ma.

Oznacza to, że można na Żebrak dojechać bez łamania zakazu...

Mam na myśli znaki stawiane przy drodze, a nie naniesione na mapencję.
Pozdrawiam

Piotr
21-10-2006, 23:04
Oznacza to, że można na Żebrak dojechać bez łamania zakazu...
Nie mylisz się. Od Bystrego można dojechać nieco poza "sławojkę". Od Mikowa jest zakaz zarówno na P. Żebrak jak i do Duszatyna przez brody. Wychodzi na to, że tylko Nadlesnictwo Komańcza zrobiło taką "akcje" - bezsensowną, bo nikt na te zakazy uwagi nie zwraca.

Wojtek1121
21-10-2006, 23:19
Widzę,że jestem rozgrzeszony z wjazdu na Przełęcz Żebrak stałem dokładnie w miejscu przecięcia szlaku. Na marginesie odpowiem Barnabie ,że przy pomocy gpsu znajdę 0.5l wódki w okolicy kruszarki ,więc gps też może się przydać, lub gdy będe chciał to i więcej alkoholu znajdę . Zapytaj Jabola lub innych posługujących się gpsem w Bieszczadach . Pozdrawiam Wojtek1121.

bertrand236
21-10-2006, 23:55
Nie miałem zamiaru Cie oskarżać, ani rozgrzeszać. Po prostu stwierdziłem, że tam można wjechać. Bez gpsa też znajdę każdą ilość pod warunkiem, że sklep będzie jeszcze otwarty.
Pozdrawiam

sofron
22-10-2006, 11:55
tak czytam Wasze posty mówiące o wkraczaniu "cywilizacji" w Góry, o nowoczesnych metodach docierania do miejsc kiedyś odludnych, o ludziach z GPSami, MP4ami, z samochodami, quadami, pedzących rowerami, o nieprzestrzeganiu znaków (których nikt nie pilnuje), o braku poszanowania jakichkolwiek przepisów-WOLNOŚĆ ponad wszystko (a może warcholstwo, brak wychowania, bezmyślność i zwykłe chamstwo?) i nasuwa mi się tylko pytanie, a właściwe dwa: jesteśmy dinozauarami czy należymy do układu? :| A może tak wygląda turystyka wysokorozwiniętej cywilizacji europejskiej? Choć w naszej polskiej siermiężnej odmianie? Ja nawet jak mam wejśc na prywatne pole to się zastanawiam, czy wolno.... Ale widać, też należę do układu...albo jakiś dziwny jestem...
Nic mnie już nie zdziwi po tym, jak w drodze na Przełęcz Bukowską minęły mnie trzy dżipy, jadące na wycieczkę, a pod Opołonkiem zobaczyłem czwartego zakopanego w błocie po drzwi...
sofron

bertrand236
22-10-2006, 16:01
Nie bardzo rozumiem Twoją Wypowiedź:
1. Czy masz coś przeciwko GPS om , Quadom , MP4 itp...?
2. Na Żebrak mozna wjechać - to ustaliliśmy
3. Pod Opołonkiem widziałeś auto. O.K. nie wolno tam wjeżdzać ale i wchodzić. Miałeś zezwolenie?

Długo sie zastanawiałem, czy Ci odpisać, bo ja też czasmi należę do grupy, którą opisałeś "a może warcholstwo, brak wychowania, bezmyślność i zwykłe chamstwo?" Natomiast nawet jakbym miał odpowiedni sprzęt to na Opołonek, czy Rawki, Jasło bym nie wjeżdżał. Sprzętu takowego nie mam ale do Dudzatynia dojeżdżam. Na parking. I tak robi wielu "forumowiczów" Czy to też jest "chamstwo i warcholstwo"?
Pozdrawiam

WojtekR
22-10-2006, 20:26
Wydaje mi się, że:
1. jeżeli wolno gdzieś wjechać (przylecieć) - to znaczy, że wolno... choć ja zastanowiłbym się czy można i czy warto,
2. jeżeli coś (mam na myśli np. gps-y, gore-texy, vibramy, cordury itp) ma mi pomóc i ułatwić wędrówkę po górach to dlaczego mam np. chodzić w trampkach, posługiwać się słońcem i mchem na drzewach czy robić zdjęcia z użyciem camera obscura.
Oczywiście dla przeżycia Prawdziwej Bieszczadzkiej Przygody gotów jestem iść boso, goło i... z jedną tylko butelką piwa (;-) )

Doczu
23-10-2006, 08:47
i... z jedną tylko butelką piwa (;-) )
Ważne aby była zawsze pełna :-)
A co do nowoczesnych technologii Wojtek bardzo ładnie to ująłeś. Nie sądzę aby kolega sofron chadzał w brezentowej "kangurce" (choć ja gdybym miał, to bym w niej chodził), w butach uszytych ze skóry borsuka i oczywiście z mapą kreśloną własnoręcznie.
Oczywiście przesadzam celowo, ale Kochani - nie postepu nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Spieszę jednakże z wyjaśnieniem, że posługiwanie się GPSem też wymaga trochę nauki. Trzeba chwilkę poświęcić na to aby rozszyfrować te wszystkie przyciski, obrazki itp. Zapewniam, że GPS tez na nic się zda jeśli straci sygnał (a zdarza się to w dolinkach), czy jak siądzie zasilanie.
Podobnie kilka lat temu potepiano telefony komórkowe, ile to bylo gadania, że szpanerzy, że to niepotrzebne itp. A jest jeszcze na tym forum ktoś kto nie ma telefonu komórkowego ? A wystarczyło tylko 7-8 lat.
Ktoś oczywiście może się nie godzić na takie wkraczanie nowych technologii, ale i tak prędzej czy później nawet mimowolnie zostanie zmuszony do ich uzywania.
Ja nie przypominam sobie abym kiedyś potepiał stosowanie GPSu, ale jeśli to robiłem to bez świadomości jaka to frajda pobawić się w geocache, albo obejrzeć sobie w domu w Google Earth trasę którą się przebyło. Nie wspomnę o zaoszczedzonym w ten sposób czasie, który w moim wypadku ma kolosalne znaczenie.

sofron
23-10-2006, 10:30
Nie, moi drodzy adwersarze, nie mam nic przeciwko nowoczesności ani korzystaniu z niej. Sam to robię i rzeczywiście nie ubieram się, jak Cicha Stopa, a gps rzeczywiście może uratować niejedne nerwy. Napisałem tylko wyraźnie, że jestem przeciw samochodom tam, gdzie to jest zabronione, przeciw wariactwu i nie liczeniu się z innymi, przeciwko blichtrowi. Znaki stoją, a nikt ich nie przestrzega i nie pilnuje. Uzyskanie zezwolenia na wjazd zależne jest tylko od odpowiednich znajomości. Mnie np drażni ktoś ze słuchawkami na uszach, na Dwerniku Kamieniu czy Połoninie, słuchający brzęków zamiast ciszy, ale to moje prywatne odczucie, nie musi być powszechne i nim się podzieliłem; samochodów terenowych i quadów, ryczących, rozjeżdżających drogi i urządzających safari w Bieszczadach i Beskidzie Niskim widziałem już chyba dziesiątki. Zwariowanych rowerzystów nie przestrzegających przepisów i poruszających się po szlakach PIESZYCH też, a jeden był opisany w początkowej fazie tego wątku. Widzę ludzi, wchodzących na Krzemień dla zrobienia fotki całymi wycieczkami, widzę takich, dla których wejście na tarnicę i deptanie siatek z drutu to punkt na honorze-a to przecieżteżjest nieposzanowanie dla prawa i przepisów.
Ja kiedy chcialem wejść na Opołonek przebyłem długą i uciążliwą drogę zdobywania pozwolenia, meldowania się w SG i podpisywania druczków, że "na własną odpowiedzialność i uprzedzony o...".
Dlatego szkoda mi po prostu tego, że kiedyś ludzie byli trochę bardziej "strachliwi" a przez to i praworządni...
sofron

Henek
23-10-2006, 10:47
Gwoli wyjaśnienia
Witam Cię Wojtku. Pisząc że przyjaźnie zagadnąłeś nas na przełęczy chciałem przekazać swoje odczucie.
Mam nadzieję ,że nie gniewasz się za orginalne określenie twego stroju.
Ale ono naprawdę robiło wrażenie niecodzienne.
Tak, to prawda, że Twój samochód stał osobno.
To prawda że wyjaśniłeś mi że jedziesz odn strony Turzańska, a tam nie ma zakazu.
Andrzej pisząc

Znam tego jeepa, bo przejechałem w nim z Wojtkiem wiele kilometrów w Bieszczadach, ale nie wiedziałam, że przybyło mu chromu i skóry oraz, że się rozmnożył.
niestety nie zrozumiał mojej przenośni , więc przetłumaczę wprost :
stojace samochody nie należały do miejscowej ludności która mogłaby przyjechać powiedzmy na grzyby.

p.s. prywatnie przyznam szczerze , że uwielbiam łamać zakazy i przepisy, w szczególności gdy są kretyńskie (patrz zakazy wjazdu na Żebrak)

Piotr
23-10-2006, 11:40
do Dudzatynia dojeżdżam. Na parking. I tak robi wielu "forumowiczów" Czy to też jest "chamstwo i warcholstwo"?
Zważywszy na to że do Duszatyna obecnie nie można legalnie dojechac samochodem, zachodzi duże prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że czyn taki jest wysoce niekulturalny i naganny, co może doprowadzić nawet do zacytowanej interpretacji w zależności od stopnia frustracji dokonującego owej oceny. :mrgreen: Parking na który się powołujesz istnieje obecnie zapewne tylko w Twojej wyobraźni, chyba że on Ci tam jest, ale czymś w rodzaju odpowiednika instrukcji obsługi otwierania konserwy znajdującej się wewnątrz niej samej. Chyba że karawan jeździ już po torach (co nie byłoby głupie zważywszy na kłody - nomen omen - rzucane pod koła przez LP), a to zwalniałoby go z powyższych obostrzeń, mających na celu głównie dręczenie turystów. :mrgreen:

bertrand236
23-10-2006, 12:56
Piotrze!
Twoje uwagi przyjąłem ze skruchą:wink: i zrozumieniem. Cieszę się, że nie jesteś za bardzo sfrustrowany.
Obiecuję, że wiecej nie będę........ pisał o łamaniu przeze mnie jakichkolwiek przepisów. Tak będzie lepiej.

A karawan jeszcze nie jest przystosowany żeby jeździć po "żelieznych darogach". Ale mogę popracować nad tym. Na razie Iras chce mieć prysznic w lesie i to jest moje zmartwienie.:-D

Pozdrawiam

WojtekR
23-10-2006, 12:56
Ważne aby była zawsze pełna

Nie wierzę, Doczu, abyś stał sie abstynentem :grin: Jak będziesz miał zawsze pełną i tylko jedną butelkę piwa toż nigdy nie skosztujesz tego boskiego napitku :mrgreen:
A tak w ogóle to trzeba mieć "szacunek i poważanie dla prawa i sprawiedliwości" ;-) zwłaszcza, że mamy sie jakoś samoobronić w tej lidze... :twisted:

Marcowy
23-10-2006, 15:10
Myślę, że Doczu miał na myśli jedną, za to cudowną, samonapełniającą się flaszkę :D Bo nie wierzę, żeby stał się abstynentem :D

Doczu
23-10-2006, 15:45
heheh - Marcowy dobrze rozumuje. ja nigdzie nie pisałem , że miałem na mysli li tylko jedną butelczynę. Ja zacytowałem jeno Wojtka :-)
Upraszczając moją "metaforę" miałem na myśli aby zawsze jedna była pełna, nie liczac już wypitych :D
Uprzedzając ewentualne dywagacje uspokajam, ze abstynentem się nie stałem, nic mi nie wszyto i chęci zawsze są :-) Jeno towarzystwa czasem nie staje :-( Ale takie to już moje szczęście

Barnaba
23-10-2006, 16:21
aby zawsze jedna była pełna, nie liczac już wypitych
Innymi słowy, nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej!.

A tak sobie czytam i czytam, i zauważam, że bardzo często ścierają się poglądy typu "wolno" <> "nie wolno". Trochę to irytujące, no bo niby co? Taki ja czy ktoś inny ma nie pisać co robił, bo to co robił- robić nie wolno (jest odbierane negatywnie)? Dziwne to.

W kwestii zakazów ruchu. Wydaje mi się, że zakaz wjazdu jest raczej "dupochronem" dla firm ubezpieczeniowych niż dla przyrody. Taka np Przełęcz Żebrak. Nie można tam wjechać, a z jednej tylko strony można. Czyli ochrona przyrody nie była tu bodźcem do postawienia znaku. Jeśli natomiast jakiś ktoś będzie regularnie skracał sobie drogę, i śmigał po dziurach, mógłby zepsuć sobie auto- np urwać koło. (we wrześniu spotkałem się z takim przypadkiem w rejonie właśnie Rabego). W takim przypadku ubezpieczyciel mógłby się migać. Tak samo jest na wielu odcinkach dróg. Są zamykane nie ze względu na przyrodę, ale ze względu na ich stan. I żeby nie było.... sprawa chyba nie dotyczy tu turystów, tylko mieszkańców regionu. Niby wszyscy wiedzą, a czasem chyba warto napisać i wyjaśnić.... No chyba że się mylę... to pokornie proszę o sprostowanie....


Na razie Iras chce mieć prysznic w lesie i to jest moje zmartwienie.

Ruszt ok, szpetny ale jest. Ale prysznic? To ma być żart??

Wojtek1121
23-10-2006, 16:43
Chciałbym odpowiedzieć Henkowi ,że nie gniewam się na określenie przez niego mojego ubioru a wręcz mnie ubawiło i wprowadziło w wesoły nastrój. Woli scisłości mój strój był połączeniem jak już nadmieniałem, leśniczego z bundeswerą. Pozdrawiam i do spotkania na szlakach bieszczadzkich. Czekam dalszą Twoją relację. Mój pobyt na Przełęczy Żebrak przyniósl wiele radości uczestnikom forum dalsza relacja http://www.opencaching.pl/viewcache.php?cacheid=169 Przepraszam za samoreklamę Wojtek1121

bertrand236
23-10-2006, 20:10
Ruszt ok, szpetny ale jest. Ale prysznic? To ma być żart??

Pytaj Irasa nie mnie.

Pozdrawiam

wojtek legionowo
23-10-2006, 20:41
Na razie Iras chce mieć prysznic w lesie i to jest moje zmartwienie.

Nie tylko Iras chce mieć prysznic ,ja takowym też nie pogardzę.
Ostatnie moje pobyty w Bieszczadzie są z dala od cywilizacji,a woda w potokach już cholernie zimna.więctrzeba wodę grzać na tym PIĘKNYM RUSZCIE.
Właśnie za ten ruszt Bertrandowi przydałby się jakiś tytuł naukowy,bo podziw iwdzięczność już ma.
Pozdrawiam

Anyczka20
23-10-2006, 23:49
eee....jaja se robicie z tym prysznicem prawda? :-)

iza
24-10-2006, 00:04
Szkoda że prądu nie ma ,może by iras żelazko wykombinował..................... że o innych równie niezbędnych sprzętach nie wspomne .


pozdrawiam i życze udanej modernizacji

wojtek legionowo
24-10-2006, 00:25
Zaraz jaja skąd idziemy z postępem.

wojtek legionowo
24-10-2006, 00:28
Może być żelazko z duszą, jeszcze takie można wygrzebać gdzieś na strychach.
Pozdrawiam

Barnaba
24-10-2006, 00:40
Bez pralki sobie poradził i żelazka to i bez prysznica też będzie ok. Ale co Bertrand się tak uparł.... mam nadzieję że każdorazowo będzie wodę nosił.... bo jak nie to ja się nie myję!

Henek
24-10-2006, 20:28
Tym oto sposobem wiadomo już że na Przełęczy Żebrak można bywać pod warunkiem że jedzie sie z dobrej strony.
ale czas kończyć opowiadanie o przygodzie.

Kierując się na Smolnik trafiamy na ścieżkę biegnącą po grani. Na początku wygląda jak droga zrywkowa ale wkrótce
odsłania swoje chimeryczne oblicze. Trzeba dobrze popracować wyobraźnią aby ją dostrzec przemykającą się między krzakami
Czas połyka kolejne minuty a my ciągle poruszamy się lasem , nie mając jakiegoś konkretnego punktu odniesienia.
Nieubłaganie zbliża się godzina 18-sta.- godzina ciemności. Bez zastanowienia odpadamy z grani w pierwszą napotkaną dróżkę w stronę Smolnika.
Nasuwający się zmrok pogania nasze kroki. Przy wyjściu z lasu zaliczamy jeszcze strefę błota. Ach to bieszczadzkie błoto, kto go nie zaliczył
na swoich butach ten jeszcze nie poznał tej krainy.
Osiągamy główną drogę opodal cerkwi, ciemność już nie przeszkadza aby obrać kierunek ku Zagrodzie Chryszczata. Jeszcze tylko odrobinę naiwnej nadzieji
na otwarty sklep – wszakże picie dawno się już skończyło. Kraty na drzwiach rozwiewają definitywnie.
Nocny spacer przez cały Smolnik ukazuje , że to jest jednak koniec świata. Ciemno wszędzie , głucho wszędzie.
Na szczęście Zagroda przywitała nas radosnym ogniem paleniska i zasłużonym piwem.

Poranek przyniósł leniwe mgiełki snujące się nad Osławą.
Z mgiełki tej wyłoniły się westernowe obrazki : kryte wozy, ciągnione przez konie.
I znów wróciła ta prześladowcza myśl : a może to jest wreszcie ta Prawdziwa Przygoda w Bieszczadzie.

Wozami podróżowali turyści poznający okolice
Dawały one niesamowity kolort temu miejscu.
Skąd się wzięły ? Niestrudzony gospodarz sąsiedniej Latarni (chyba wszyscy znają Wojtka zwanego Kijem)
organizuje wyprawy nawiązujące klimatem do dawnych pionierskich czasów.
aby z gitarą i śpiewem łemkowskich dumek i kołomyjek zostawić prawdziwie bieszczadzkie wrażenie.
Ech Bieszczady, Bieszczady !

I to już koniec rozważań na temat przygody.

bertrand236
24-10-2006, 22:31
Nie uwierzę, że jeszcze jesteś w Zagrodzie i stamtąd do nas nadajesz. Napisz chociaż jak wróciłes z końca świata.
Pozdrawiam

Henek
25-10-2006, 18:43
Z Zagrody wróciłem na skróty przez Siekierezadę.
A przecież obiecywałem sobie uroczyście na rynku w Cisnej że moja noga tam już więcej nie postanie (to było wkrótce po wstawieniu grającego pudła z którego wydobywał się głównie łomot za złotówki)
Za namową naszych polityków - nigdy nie mów nigdy - jednak zmieniłem zdanie.
Nie dość tego - zaryzykowałem jadło i jeszcze żyję.
Do tej pory kosztowałem wyłącznie miejscowych specjaności z beczki , będąc przekonanym że tylko ludzie o stalowym żołądku tu jadają.
Wszystko sie zmienia. No i dobrze.