bartolomeo
31-10-2006, 00:16
Zaginiony przed 10 laty samochód na dnie zalewu
W poniedziałek furgonetka z ciałem w środku została wydobyta z Zalewu Myczkowieckiego
Zatopiony samochód odnalazł płetwonurek, który wykonywał konserwację światłowodu biegnącego dnem Zalewu Myczkowieckiego. Mercedes vito tkwił na głębokości 10 metrów, kilkunaście metrów od brzegu zalewu, był częściowo wbity w muł. W środku pojazdu znajdowały się ludzkie zwłoki. Natychmiasto powiadomiono policję.
Policyjni płetwonurkowie wydobyli samochód przy pomocy specjalnych beczek powietrznych i doholowali go do zapory. W poniedziałek po godz. 11 samochód wyciągnięto na zaporę. - Był pełen wody, więc musiał być wyciągany etapami - mówi podinsp. Marek Białek, zastępca komendanta powiatowego policji w Lesku.
Wraz z pojazdem wydobyto ludzkie szczątki. - Nie mamy pewności czyje to ciało. To są same kości i resztki odzieży. Teraz trzeba przeprowadzić szereg badań w celu identyfikacji - mówi podinsp. Białek.
W poniedziałek policja przeprowadzała oględziny pojazdu. Na miejscu był także prokurator. W części ładunkowej mercedesa znaleziono m. in. pieluchy, szampony, przedmioty, którymi go załadowano 10 lat temu. Jak ustalono na podstawie tablicy rejestracyjnej 6 listopada 1996 roku furgonetka wraz z towarem wyjechała z siedziby jednej z warszawskich firm handlującej środkami chemicznymi. Kierował nią 25-letni pracownik, mieszkaniec Radomia. Dwa dni później właściciele firmy zgłosili policji utratę mercedesa, a matka kierowcy zaginięcie syna. - Czy był to wypadek jeszcze nie wiemy. Na razie jest zbyt dużo niewiadomych - stwierdza podinsp. Białek.
Pozdrawiam
Bartek
W poniedziałek furgonetka z ciałem w środku została wydobyta z Zalewu Myczkowieckiego
Zatopiony samochód odnalazł płetwonurek, który wykonywał konserwację światłowodu biegnącego dnem Zalewu Myczkowieckiego. Mercedes vito tkwił na głębokości 10 metrów, kilkunaście metrów od brzegu zalewu, był częściowo wbity w muł. W środku pojazdu znajdowały się ludzkie zwłoki. Natychmiasto powiadomiono policję.
Policyjni płetwonurkowie wydobyli samochód przy pomocy specjalnych beczek powietrznych i doholowali go do zapory. W poniedziałek po godz. 11 samochód wyciągnięto na zaporę. - Był pełen wody, więc musiał być wyciągany etapami - mówi podinsp. Marek Białek, zastępca komendanta powiatowego policji w Lesku.
Wraz z pojazdem wydobyto ludzkie szczątki. - Nie mamy pewności czyje to ciało. To są same kości i resztki odzieży. Teraz trzeba przeprowadzić szereg badań w celu identyfikacji - mówi podinsp. Białek.
W poniedziałek policja przeprowadzała oględziny pojazdu. Na miejscu był także prokurator. W części ładunkowej mercedesa znaleziono m. in. pieluchy, szampony, przedmioty, którymi go załadowano 10 lat temu. Jak ustalono na podstawie tablicy rejestracyjnej 6 listopada 1996 roku furgonetka wraz z towarem wyjechała z siedziby jednej z warszawskich firm handlującej środkami chemicznymi. Kierował nią 25-letni pracownik, mieszkaniec Radomia. Dwa dni później właściciele firmy zgłosili policji utratę mercedesa, a matka kierowcy zaginięcie syna. - Czy był to wypadek jeszcze nie wiemy. Na razie jest zbyt dużo niewiadomych - stwierdza podinsp. Białek.
Pozdrawiam
Bartek