PDA

Zobacz pełną wersję : Horror w Bieszczadzie



Browar
23-11-2006, 18:54
Znowu nas straszą ;-)
Cytuję za Nowinami:


Bieszczady > Trzęsienie ziemi
W czwartek rano stacja sejsmograficzna w Kalwarii Pacławskiej zanotowała trzęsienie ziemi w Bieszczadach.

– To najsilniejsze z dotychczasowych trzęsień, jakie wystąpiło w tym rejonie. Wyniosło 4,6 stopni w skali Richtera – mówi dr Paweł Wiejacz z Instytutu Geofizyki PAN w Warszawie.

Twierdzi, że raczej nie powinno wyrządzić szkody w budynkach.

- Ale szklanki w domach mogły się trząść – dodaje.

Epicentrum trzęsienia znajdowało się na Ukrainie, 70 km od południowo – wschodniej granicy Polski w pobliżu miasta Berehowe na Zakarpaciu. W samym epicentrum trzęsienie miało siłę 4,8 stopni w skali Richtera.

– Tam budynki mogły ulec uszkodzeniu, ale nie zawaliły się – dodaje dr Wiejacz.

naja naja
23-11-2006, 19:01
Horrror jestem w Bieszczadach, przeżyłam trzęsienie ziemi i ...nic nie zauważyłam.

buba
23-11-2006, 22:23
u mnie w domu nieraz szklanki nie tylko sie trzesly ale spadaly ze stolu... i nikt na calym slasku sie temu nie dziwil ani nie uwazal za cos nadzwyczajnego- ot kolejne tapniecie ;) jak hrror wspominam jedynie takie jedno...gdy mi paprotka z doniczka na leb spadla...;)

WojtekR
25-11-2006, 01:04
u mnie w domu nieraz szklanki nie tylko sie trzesly ale spadaly ze stolu...

...a w czasach studenckich to dopiero sie trzęsło i spadało :lol:

hans
26-11-2006, 23:15
0,2 st. różnicy.. czyli graniczną barierą dla uszkodzenia budynków jest 4,7 st.Richtera ;)
cóż za precyzja Sz.P. dra. :) To pewnie dlatego żadnych drgań fali "powstrząsowej" nie odczułem... ;)

Karlik2
27-11-2006, 13:45
Popieram Bubę.dla nas ślązaków to normalka...........
Trzęsie się dośc często..i bujający żyrandol wrazenia wielkiego nie robi......
Chociaz , gdy pewnego razu siedząc na kanapie pod wiszącym na ścianie dosyć dużym obrazem zobaczyłem że jego dolna krawęż odchodzi nagle od ściany na ok 4-6 cm.......( a mieszkam na 11 pietrze) .....to se pomyślalem........no pięknie......xxxx............pięknie.......
I takie wstrząsy odczuwalen sa jedynie w wysokich budynkach.......stojac na ziemi lub w parterowym budnyku nie sposób tego zauwazyc.....

Browar
19-06-2007, 01:00
Uważajcie!!!
http://tvp.pl/400,20070618513567.strona

Kleszcze atakują

Maleńkie bo zaledwie wielkości główki od szpilki, mogą nas wpędzić w wielkie kłopoty. Największe to oczywiście choroby, takie jak - borelioza i odkleszczowe zapalenie mózgu i opon mózgowych. Rocznie na Podkarpaciu notowanych jest w sumie kilkaset przypadków tych chorób.

Na wycieczkę do lasu trzeba ubierać się od stóp do głów

Ze spaceru po łące czy pikniku w lesie możemy wrócić nie tylko z miłymi wrażeniami. Według Ryszarda Koryla - lekarza weterynarii - od dwóch lat w okolicy Rzeszowa jest plaga kleszczy. Dlatego nie tylko weterynarze, ale i chirurdzy mają teraz więcej pacjentów. Długa kolejka niemal codziennie czeka w rzeszowskim pogotowiu na pomoc w wyciągnięciu kleszczy. A pomoc w wyciąganiu kleszcza jest szczególnie ważna wtedy, gdy w skórze zostaje jego część.
Janusz Kliszczak, specjalista chorób zakaźnych
-”Ludzie przypalają papierosami, rozżarzoną igłą, smarują spirytusem, tłuszczem. Kleszcz wtedy sprowokowany zwraca treść pokarmową do rany.”
Według epidemiologów co trzeci kleszcz może zarażać poważnymi chorobami. Najczęstsza to borelioza, później odkleszczowe zapalenie mózgu i opon mózgowych, babeszjoza i erlichioza. Są ciężkie do leczenia, bo nie od razu dają objawy. W przypadku boreliozy jest to na przykład wędrujący rumień skóry. Chorują na nią i ludzie i zwierzęta. Dlatego lekarze radzą aby na wycieczkę do lasu ubierać się od stóp do głów. Psom i kotom życie maja ułatwić obroże i kropelki przeciw pasożytom. W najgorszych wypadkach - szczypce i pensety.
Anna Tomczyk
bparde

lucyna
19-06-2007, 06:46
W Bieszczadach nie zaatakował mnie ani jeden kleszcz. W Górach Sanocko-Turczańskich tak, kilka razy jak chaszczowałam. Najwięcej na Kozińcu. Zbieraliśmy nawzajem z siebie kleszcze. Wędrowałam jako pierwsza więc nazbieralam sporo 17, w tym jeden niezauwazony przeze mnie wbił mi się nad kostką.

Z hucpamacabr warto wymienić jeszcze żmije. Praktycznie codziennie spotykam je na szlaku. Nawet na Połoninie Wetlińskiej. Wczoraj tak sprytnie ukryła się w trawie na szlaku pod Osadzkim, że przeszliśmy nad nią w kilkoro. Dopiero po chwili rozległ się krzyk przerażonej dziewczyny. Żmija nawet nie zasyczała, tylko spokojnie wyczuwając drgania podłoża popełzła w borówczyska. (Żmije nie mają słuchu, reagują na drgania podłoża. Wystarczy potupać aby je przepłoszyć. Nie można tworzyć okręgu, gad musi mieć miejsce do ucieczki). Na ścieżce Tarnawa-Dźwiniacz spotkaliśmy kilkanaście pięknie wybarwionych źmij, zaskrońce i padalce. Nie jestem tego pewna ale mogliśmy widzieć gadożera. Jakiś drapieżny ptak trzymał w dziobie gada. Na pewno nie był to orlik krzykliwy. Mogliśmy porównać. Orlika widzieliśmy po chwili siedzacego na swoim ulubionym miejscu.

Browar
19-06-2007, 21:04
Dla tak rzadkiej acz upragnionej równowagi :-)
(sorry że nie o Bieszczadzie ale nie mogłem się powstrzymać :)
http://www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070619/AKTUALNOSCI/70618041/-1/aktualnosci

Tarnobrzeg > "Z kleszczami nie przyjmujemy"
Na drzwiach Szpitalnego Oddziału Ratunkowego od kilku dni wisi kartka, na której ordynator Bogdan Krzewski informuje że pacjenci pogryzieni przez kleszcze, nie będą przyjmowani.

- Jeśli Kowalski potrafi obsługiwać telefon komórkowy, to potrafi także wyciągnąć z ciała kleszcza – mówi Bogdan Krzewski, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Tarnobrzegu. – Tak nie może być, aby podczas jednego dyżuru przychodziło nawet kilkanaście osób, z wbitym kleszczem. Jest to zabieg higieniczny, który można porównać do czyszczenia głowy z insektów. Nie będziemy już wyciągać kleszczy. Są poważniejsze schorzenia, którymi powinniśmy się zająć.

Krzewski twierdzi, że pacjenci powinni sami wyciągać kleszcze. Jeśli sobie z tym nie poradzą lub po jego wyciągnięciu, wokół miejsca zrobi się charakterystyczny rumień, mogą prosić o pomoc innych.

– Tego typu porad lub zabiegów mogą udzielać lekarze rodzinni lub pielęgniarki środowiskowe - przekonuje ordynator.

KaT

chris
23-06-2007, 21:00
To pewnie z wilkami wgryzionymi w grdykę, penisami dzikich mustangów w zadku ,tym bardziej :lol: nie przyjmują. Pozdro.

Bolek12
28-06-2007, 23:27
Kleszcze nie lubią gór, występują raczej w nizinnych lasach liściastych. W Bieszczadach nie powinno być z nimi problemu.

Jabol
28-06-2007, 23:31
Zgadzam sie z kolegą Bolkiem, ale uscislę temat: nizinne kleszcze nie lubia gór. Górskie maja się całkiem całkiem 8)

thaiski
30-06-2007, 04:11
Najwięcej na Kozińcu. Zbieraliśmy nawzajem z siebie kleszcze. Wędrowałam jako pierwsza więc nazbieralam sporo 17, w tym jeden niezauwazony przeze mnie wbił mi się nad kostką.

To znaczy ze po wedrowce nalezy sie oddac do przegladu towarzyszowi/towarzyszce wedrowki ? :)
Pozdrawiam
TH

lucyna
30-06-2007, 08:41
Najwięcej na Kozińcu. Zbieraliśmy nawzajem z siebie kleszcze. Wędrowałam jako pierwsza więc nazbieralam sporo 17, w tym jeden niezauwazony przeze mnie wbił mi się nad kostką.

To znaczy ze po wedrowce nalezy sie oddac do przegladu towarzyszowi/towarzyszce wedrowki ? :)
Pozdrawiam
TH
Tak. Każdorazowo jak oprowadzam dzieciaki to proszę aby posprawdzały czy nie mają na sobie kleszczy. Sama także poddaję się oglądowi. Nie jestem w stanie sama zobaczyć czy to przesympatyczne żyjątko nie usadawia się na moim karku.
Ostatnio usłyszałam od grupy myśliwych, że kleszcze reagują na nasycone, jaskrawe kolory. Być może także dlatego mam pewne poblemy z tymi żyjątkami.

Bolek12
01-07-2007, 09:13
Kleszcze reagują na temperaturę, potrafią z kilku metrów zlokalizować żywy obiekt i spadają na niego.
Największe prawdopodobieństwo złapania kleszcza jest gdy się dłużej stoi pod drzewem liściastym.

Browar
01-07-2007, 23:21
Zgroza;-)
http://www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070701/AKTUALNOSCI/70701016

Bieszczady > Bomba "rosła” w drzewie
Mieszkaniec Leska znalazł na bieszczadzkim szlaku pocisk moździeżowy. Skorodowany niewybuch ktoś zostawił dwa metry od szlaku turystycznego.

Pociski z drzew
Pociski z drzew zostały już zabrane przez saperów. W przypadku natrafienia na niewybuchy nie wolno ich dotykać. Należy natychmiast zawiadomić policję.

- Wędrowaliśmy przez masyw Hyrlatej - mówi mężczyzna. - Nagle syn krzyczy: Tato, patrz na drzewie jest bomba.

Niewypał leżał między konarami buka. Miała 60 cm długości.

Turyści mieli ze sobą odbiornik GPS (urządzenie do oznaczania długości i szerokości geograficznej), zrobili odczyt pozycji. Powiadomili o znalezisku policję w Lesku. Ta przekazała informację saperom w Rzeszowie. Ci poprosili informatora o wskazanie miejsca znalezienia niewybuchu.

- Zaproponowałem, że podam pozycję GPS, bo niewybuch leży na wysokości ponad 1000 m n.p.m. i idzie się tam dwie godziny. Nie mam czasu na ponowny taki spacer. Usłyszałem, że nie dysponują odbiornikami GPS - dodaje leszczanin.

W piątek saperzy pojechali do gminy Cisna. Okazało się, że mieli przy sobie odbiornik GPS, choć nie chcą przyznać, czy był to sprzęt wojskowy, czy też prywatny. W poszukiwaniach niewybuchu brała również udział Straż Graniczna.

- Pomogliśmy saperom zlokalizować to miejsce. Okazało się, że jest to sprawny pocisk moździerzowy kaliber 82 mm - informuje ppor. Robert Ustianowski z placówki KOSG w Wetlinie.

"Pogranicznicy” wskazali miejsce występowania kolejnych niewybuchów, w rejonie góry Borsuk. Znaleziono tam pociski moździerzowe, kaliber 120 mm i 82 mm. Niewybuchy zdetonowano na poligonie w Nowej Dębie.

Prawdopodobniej pociski ktoś wcześniej wygrzebał z ziemi. Oparł je o drzewa zapalnikami w dół, choć nie powinien ich w ogóle ruszać. Na jeden z nich natknęli się turyści z Leska. Moc rażenia znalezionych pocisków może wynosić nawet 200 - 300 m.

Dorota Mękarska

pyton
06-07-2007, 11:44
trzęsienie ziemi, kleszcze, bomby, wilki, wilko-psy, brak dróg, złe drogi, brak sklepów, barów itp, bandyci, zakapiory....... :shock:
jak tak dalej pójdzie to Biesy przejda na kwarantannę w celu oczyszczenia z wrogiego elementu......

Browar
06-07-2007, 17:19
->pyton
Nie przejmuj się,przy pomocy tego wątku daję odpór "turystyce zrównoważonej"

pyton
09-07-2007, 11:04
spoko, natura jak widac sama reguluje zrównoważenie w turystyce :razz:

sir Bazyl
09-07-2007, 14:28
Atak dzików na Kalnicę:
Trzy noce i dwa dni trwała ta burza — a kiedy nadstała, nie można się było rozpoznać z obejściem ani z okolicą, tak bardzo pozmieniały ją zaspy olbrzymie! (...) Rozumiałem, że co najgorsze było już przebyte — ale gdy się dzień zrobił, ozwało się wołanie na górnym końcu wsi... Przeraźliwe głosy, błagające ratunku, przybliżały się coraz więcej i poczęto dzwonić na trwogę. Jeden z parobków dostał się z trudnością po drabinie na wierzch dachu — i przerażony wołał, że się czerniawa dzików z działu wali na górny koniec wsi! Na ten odgłos poczęły się zamykać wszystkie drzwi po stajniach i budynkach dworskich — a ludzie poczęli uciekać na strychy... Parobek, który siedział na dachu, donosił co chwila, co się na górnym końcu wsi dzieje — i że stado dzików spuściło się już na obejścia i buszuje między chatami. Śnieg był tak wielki spadł, że dziki nie mogły się dostać w lesie do żeru, więc zgłodniałe spuściły się wielkim stadem do wsi. Słychać było zrazu straszliwe ujadanie psów, które w miarę tego cichło, jak się dziki zbliżały — bo dziki wycięły wszystkie psy po drodze (...). O obronie nie można tu było myślić. Jedynie odgłos dzwonów zdawał się powstrzymywać stado. Dzwonnica stała naprzeciwko dworu. Rzeczywiście zawróciły się dziki przed obejściem dworskim w bok, przeszły rzekę — a gdy z plebanii był już do rzeki ślad przetorowany, wpadły na dziedziniec plebanii całem stadem tym szlakiem i obległy w dziedzińcu, znalazłszy tu w kopcach przeszło dwieście korcy ziemniaków. Kopce te zniknęły w mgnieniu oka. Ludzie w plebanii uciekli na strychy i dachy. Przez cały dzień rozlegały się głosy wołające ratunku — a dziki, rozłożywszy się po nawozach i gumnie — leżały sobie spokojnie w barłogu. We dworze miałem tylko dwie dubeltówki — ale co dwie strzelby pomogą na taki najazd stada dzików (...). Sołtys powiedział mi, że jeśli kilka kóp okołotów dam na to, to może się uda odpędzić nocą dziki ode wsi. (...) Pod wieczór zeszła się prawie cała gromada do dworu. Z najtęższymi chłopami stanął sołtys na szlaku od granicy obejścia dworskiego ku dzwonnicy — chłopcy obsiedli dachy, a gdy się już dobrze ściemniło, wzięliśmy już wszystkie dworskie konie pod ludzi, tyki ze smolnymi wiciami i ruszyliśmy ku rzece (...) z wielkim hałasem w górę z płonącemi chorągiewkami — i zajęliśmy ów ciasny oszyjek pomiędzy dwoma budynkami w samej bramie (...). Stado dzików przesuwało się powoli, stawało co chwila i obracało się napowrót do ognia — rzucaliśmy tedy zapalone okłoty przed siebie na szlak... Dziki nałożywszy nieco drogi, polem zwróciły się ku dzwonnicy, chcąc się spuścić napowrót do wsi, ale w mgnieniu oka — na znak dany przez sołtysa rozgorzały na tykach okołoty, a na kupach słoma mierzwiasta i uderzono we wszystkie dzwony! (...) Dziki widząc, że się do wsi dostać nie mogą, zawróciły w górę i poszły na graniczny dział w sąsiednie lasy (...). Po najeździe dzików nie zostawała plebania i wieś w lepszym stanie, jak po najeździe Tatarów.
Wincenty Pol, Obrazy z życia i natury, Lwów 1876

Parę lat minęło, ale niewykluczone, że wrócą.....

Browar
29-08-2007, 21:52
Następne groźne stwory :twisted:
http://www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070827/AKTUALNOSCI/70827022/-1/aktualnosci

AKTUALNOŚCI
27 sierpnia 2007 - 20:15
Ustrzyki Dolne > Dusił się przez osy
Dwa użądlenia osy o mało nie doprowadziły do śmierci 42-letniego mężczyzny. Uratowano go w ostatniej chwili.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ
Osy i szerszenia lepiej nie drażnij
http://www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070828/REGION00/70827018/0/aktualnosci
28-08-2007

Mężczyzna pracował przy budowie domu wraz z kolegą. W pewnym momencie wokół nich zaczęły krążyć osy. Kiedy robotnicy zaczęli opędzać się od nich rękami, owady zaatakowały.

Pana Zygmunta (na jego prośbę imię zmieniono) osa najpierw użądliła pod okiem, po chwili druga wkłuła się w policzek. Kilkadziesiąt sekund później mężczyzna dostał ataku duszności i stracił przytomność.

Kolega zachował zimną krew - natychmiast wezwał pogotowie, a zanim przyjechali ratownicy, udzielił ofierze pierwszej pomocy. Poszkodowany otrzymał sporą dawkę leków odczulających i kroplówek. Spędził w szpitalu ponad dobę.

– Wiele razy w życiu ugryzła mnie osa, ale nigdy nic mi nie było – opowiada pan Zygmunt. – Podejrzewam, że tym razem wstrzyknięty w moją twarz jad dwóch owadów spowodował blokadę dróg oddechowych. Mogę mówić o wielkim szczęściu. Gdybym był na budowie sam, pewnie bym nie przeżył.

KP

WUKA
29-08-2007, 22:00
Dwa lata temu użądliło mnie ...70 leśnych os.To był istny horror!Szczęściem do szpitala nie było daleko!Każda przelatująca teraz obok mnie,powoduje gęsią skórkę i zimne poty!

chris
30-08-2007, 11:51
no są osoby podatne na użądlenie ze strony nawet jednej osy czy pszczoły i może się to dla nich skończyć bardzo źle. Nawiasem, mam kolegę, który mdleje po dotknięciu językiem styków zwykłej baterii do radia. Wykorzystywał tę swą słabość na egzaminach niektórych :grin:

Derty
30-08-2007, 18:15
Hej:)
Niektórzy, Chris, nie znoszą napięcia;P

Pzdr,
Derty

chris
31-08-2007, 18:27
Hej:)
Niektórzy, Chris, nie znoszą napięcia;P

Pzdr,
Derty

taa, niektórzy nie 8-) .

PiotrekF
03-09-2007, 00:07
Pewien pan wolał sie rozbić autem (o drzewo akuratnie) niż dać użądlić sie osie . Co roku okresowo jestem żądlony przez pszczoły (bywa że i po kilkadziesiąt), ale tego nie da się całkiem uniknąć .... przy pracach w pasiece .Za to potem .....:) miodzio :)

Pozdrawiam PF
ps
WUKO wiem jak "smakują" leśne osy ..... dzieckiem będąc ..... tato nmie pół dnia szukał po lesie - tak uciekalem :)

Browar
18-04-2008, 16:05
Nie wolno schodzić ze szlaku w Bieszczadzie,teren jeszcze nie rozminowany po wojnie
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080418/AKTUALNOSCI/624979528

18 kwietnia 2008 - 9:35

Wola Michowa > Zbierał w lesie amunicję
40 sztuk amunicji z I wojny światowej i granat typu „szyszka” znaleźli strażnicy graniczni w samochodzie poszukiwacza militariów.

Funkcjonariusze Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Sanoku natknęli się na poszukiwacza w rejonie przełęczy Żebrak w pobliżu Woli Michowej w gm. Komańcza. Mężczyznę chodził po lesie z wykrywaczem metali.

W samochodzie 46 – letniego mieszkańca powiatu leskiego strażnicy graniczni znaleźli 40 sztuk amunicji z okresu I wojny światowej i przerdzewiały, ale wciąż groźny granat obronny typu „szyszka” F-1.

– Nazwa „szyszka” brzmi sympatycznie, ale taki granat ma bardzo duże pole rażenia – do 200 metrów od miejsca eksplozji – wyjaśnia mjr Marek Jarosiński, rzecznik prasowy komendanta KOSG w Nowym Sączu. – Granat jest tak skonstruowany, żeby jego karbowana obudowa, przypominająca z wyglądu szyszkę, rozrywała się na maksymalnie dużo stalowych odłamków, śmiertelnie rażących. Śmiertelne zagrożenie stwarzała również amunicja, która przeleżała w ziemi niemal 100 lat.
promocja

O znalezisku zawiadomiony został patrol saperski z jednostki wojskowej w Rzeszowie. Strażnicy graniczni przeprowadzili także przeszukanie domu poszukiwacza, żeby upewnić się, czy nie przechowuje on innych materiałów wybuchowych. Na szczęście te podejrzenia się nie sprawdziły.

Kolekcjoner został przekazany funkcjonariuszom Komendy Powiatowej Policji w Lesku.

– Warto przy tej okazji jeszcze raz powtórzyć, że w przypadku znalezienia jakichkolwiek materiałów wybuchowych czy amunicji, znalazca powinien natychmiast zawiadomić o tym służby specjalistyczne – dodaje mjr Jarosiński.

drm

Browar
26-06-2008, 22:13
Tylko w Bieszczadzie są takie pioruny...
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080625/AKTUALNOSCI/615271750

25 czerwca 2008 - 15:00

Bieszczady > Piorun zabił trzy krowy
Trzy krowy padły martwe od uderzenia pioruna na pastwisku w Polanie.


– Usłyszałem potężny grzmot, ale nigdy bym nie przypuszczał, że zabije mi bydło – mówi Stanisław Łysyganicz.

Ciemne chmury napłynęły nad Polanę około 15. Po chwili rozpętała się burza. Błyskawice co chwilę rozjaśniały niebo, a sekundy później waliły pioruny. Jeden uderzył w krowy Łysyganicza.

Gospodarz zobaczył martwe zwierzęta trzy godziny później, gdy poszedł na pole, by zapędzić je do obory.


- Dobrze, że pozostałe pięć krów się uratowało – wzdycha pan Stanisław. –Musiały być w innym miejscu. Gdyby wszystkie stały razem, chyba nie zostałaby mi ani jedna sztuka.

KP

Stały Bywalec
27-06-2008, 16:54
Jak co roku, ostrzegam stonkę wybierającą się na połoniny przed ich nowym mieszkańcem - sprowadzonym w niewyjaśnionych okolicznościach z Ameryki Płd. i zadomowionym w Bieszczadach:

http://www.oftm.com/chupamex.jpg

WUKA
27-06-2008, 17:30
Kiedy byłam dzieckiem,burze w Bieszczadach były straszne a ich skutki tragiczne!Babcia zapalała w oknie gromnicę i kładla na podwórzu skrzyżowane "przyrządy"do chlebowego pieca (drewniane)Wspominam to jako horror!Były ofiary wśród ludzi,pożary,zabite zwierzęta.

diabel-1410
28-06-2008, 11:27
trzeba pisac i mowic glosno o zagrozeniu piorunami w gorach zeby nie powtorzyla sie sytuacja z 11.06 kiedy glupi przewodnik wyprowadzil dzieci na Carynska w samo cventrum burzy a drugi przewodnik- IDIOTA- pytal sie nas schodzacych z Tarnicy czy bedzie padalo a burza zaczela sie 5 minut potem

Bolek12
29-06-2008, 08:40
Jak co roku, ostrzegam stonkę wybierającą się na połoniny przed ich nowym mieszkańcem - sprowadzonym w niewyjaśnionych okolicznościach z Ameryki Płd. i zadomowionym w Bieszczadach:

http://www.oftm.com/chupamex.jpg
To jakiś zmutowany nietoperz :-)

.

Marcin
29-06-2008, 13:50
Jak błyskawice przeszły tysiące plotek o gangu transplantacyjnym w Bieszczadach...
Oto jakie udało mi się zasłyszeć:
- facet z Beska bez nerki
- facet z Zagórza bez wnętrzności i bez kończyn
- babka znaleziona gdzieś nad zalewem
- para nastolatków (chłopak i dziewczyna),
Najśmieszniejsze było to że rozpowszechniały te plotki osoby całkiem kompetentne...
Ponoć plotki doszły do stolycy i mocny opieprz dostała terenowa struktura MSWiA (być może to też jest plotka)...

ps.: "...Darujcie, to już ballady kres!"

naive
30-06-2008, 08:10
Bieszczady > Piorun zabił trzy krowy
Trzy krowy padły martwe od uderzenia pioruna na pastwisku w Polanie.

Dla tym z Rzeszowa Bieszczady zaczynają się od Lutczy. A o Górach Sanocko-turczańskich to oni nie słyszeli.

PS. Nie wszystkich z Rzeszowa, mam na myśli tylko 99 % ignorantów z mediów i urzędów.

Browar
28-08-2008, 17:52
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080828/AKTUALNOSCI/63393927

AKTUALNOŚCI
28 sierpnia 2008 - 7:15
Bieszczady > Turysta znalazł ludzką czaszkę
Na szlaku turystycznym w Bieszczadach turysta z Lublina znalazł ludzkie szczątki. Pochodzą prawdopodobnie z czasów II wojny światowej.

Mężczyzna szedł przez las. W pewnej chwili dostrzegł wystający z ziemi fragment ludzkiej czaszki. Powiadomił policję. Czaszka była częściowo zniszczona przez naturalny rozkład, miała liczne przebarwienia. Obok znaleziono pozostałości po saperkach, łuski i fragmenty skórzanego pasa. Miejsce znaleziska zostało zabezpieczone.

WUKA
28-09-2008, 22:15
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080924/BIESZCZADY/688576824

Marcin
26-10-2008, 15:42
Ośrodek główny obozu koncentracyjnego dla pedofili w Smolniku w kępie drzew cerkiew pw. Św. Michała Archanioła.

Marcin
28-10-2008, 11:16
http://wiadomosci.wp.pl/gid,10492156,title,Polska-bezczelnosc-w-spozywczaku,galeria.html?ticaid=16dd3

Krzysztof Franczak
28-10-2008, 11:27
http://wiadomosci.wp.pl/gid,10492156,title,Polska-bezczelnosc-w-spozywczaku,galeria.html?ticaid=16dd3
The best !
Ja słyszałem ,że w Wetlinie są różne ceny chleba dla miejscowych inne a dla turystów inne ale to nie potwierdzone.

diabel-1410
29-10-2008, 12:09
The best !
Ja słyszałem ,że w Wetlinie są różne ceny chleba dla miejscowych inne a dla turystów inne ale to nie potwierdzone.
nie spotkalem sie z czyms takim a sklep ABC wspominam zawsze milo ze wzgledu na doskonala obsluge i normalne ceny. ww kartki nie widzialem , a z takim zachowaniem sie nie spotkalem

chris
29-10-2008, 17:29
dodajmy może, iż ABC to sieć, a nie pojedyńczy sklep, dla jasności, logistyka, koszty transportu, tak istotne, etc :idea:

leobek
29-10-2008, 21:13
Sądzę, że skoro właściciel sklepu chce obsługiwać kogoś poza kolejnością to powinien mieć takie prawo, obojętne czy będą to mieszkańcy Wetliny, czy np. łysi. Czy to jest mądre działanie to jest już zupełnie inna sprawa.

Pozdrawiam.

diabel-1410
30-10-2008, 09:41
Nie znam zasad rzadzacych siecia ABC ale kazda taka siec ma wewnetrzne zasady dotyczace jakosci obslugi klienta, wiec traktuje ta kartke bardziej jako zart. Zreszta Wetlina liczy moze 1000 stalych mieszkancow a nie spotkalem sie z sytuacja zeby wszyscy przychodzili do sklepu na raz. zreszta bede tam na sylwstra wiec sie przekonam

PiotrekF
30-10-2008, 23:43
:)
Ta informacja jest w sumie dość ..... no można zrozumieć intencje właściciela .
Osiem lat temu wszedłem do pewnego (wcale nie małego sklepu - fakt że na Słowacji) i pierwsze co "rzuciło" mi się w oczy była "tablica" informacyjna (jak gablotka ) ,na niej kilka fotek takich jak do legitymacji i napis - Kradli u nas .
:wink:

Pozdrawiam PF

Marcin
04-12-2008, 12:06
Wracając do obozu koncentracyjnego dla pedofili w Smolniku - małe sprostowanie... będzie tam kolejna masarnia.

http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081202/BIESZCZADY/310646454

W Bieszczadach powstanie hodowla danieli
W Smolniku nad Sanem miał powstać kompleks wypoczynkowy, a na rzece - elektrownia wodna. Zamiast tego będzie hodowla danieli.


Wkrótce w Bieszczadach powstanie kolejna hodowla danieli. (Fot. Norbert Ziętal) PRZECZYTAJ WIĘCEJ
Jedynka z 2 grudnia 2008
2-12-2008

Prawie 200 hektarów prywatnych gruntów jest już ogrodzone. To kolejna tego typu inwestycja w Bieszczadach.

Ziemię w Smolniku kupił przedsiębiorca spoza gminy Lutowiska. Musiał zrezygnować z planów ośrodka dla turystów, bo gminny plan zagospodarowania tego rejonu nie przewidywał takich inwestycji. W dodatku teren położony jest w Parku Krajobrazowym Doliny Sanu, gdzie zabronione jest piętrzenie wody na naturalnych ciekach. Dlatego elektrowni wodnej też nie będzie.

Z pożytkiem dla natury

- Nabywca gruntów pogodził się z ograniczeniami i postanowił wyłożyć pieniądze na hodowlę danieli - mówi Małgorzata Rypyst z Urzędu Gminy w Lutowiskach. - Nieruchomość jest przygotowywana do hodowli, ale nie wiem, kiedy za ogrodzeniem pojawią się zwierzęta. Nie mamy kontaktu telefonicznego z właścicielem.

Były obawy, czy inwestor nie wybuduje sobie domu w bezpośrednim sąsiedztwie zabytkowej cerkwi, ale i to udało się załatwić.

- Ten obszar wyłączony jest z zabudowy - informuje Małgorzata Rypyst. - Budynki powstają nieco dalej, będą dobrze wkomponowane w bieszczadzki krajobraz.

promocja


Unia za danielami
Do hodowli danieli chętnie dopłaca Unia Europejska. W latach 2004-2006 farmerzy mogli otrzymać nawet 65 procent dofinansowania. Nowe programy unijne do 2013 roku stwarzają jeszcze większe możliwości pozyskiwania pieniędzy.Opłacalny biznes


Hodowla danieli staje się w Bieszczadach coraz popularniejsza. Zwierzęta pasą się już w kilku gospodarstwach, a ich życie można podglądać z okien samochodu, np. w Żłobku koło Czarnej.

- To dobry interes, a zarazem atrakcja turystyczna - twierdzi Mariusz Tworek, doświadczony hodowca danieli z Przynotecka w województwie lubuskim. - Te zwierzęta nie są wymagające, z powodzeniem mogą paść się na słabych glebach, a w Europie rośnie popyt na ich delikatne i zdrowe mięso.



Krzysztof Potaczała

Krzysztof Franczak
04-12-2008, 15:28
Wracając do obozu koncentracyjnego dla pedofili w Smolniku - małe sprostowanie... będzie tam kolejna masarnia.

http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081202/BIESZCZADY/310646454
Wilki będą miały wyżerkę;-)

Marcin
04-12-2008, 17:45
Wilki będą miały wyżerkę;-)

problem w ty że nie będą, bo bramka jest tak szczelna, tak wysoka i ma tak rozbudowaną sieć, że spacer wzdłuż dawnej drogi w Smolniku (2 kapliczki i jeden z ładniejszych widoków rzeki San) jest w tej chwili niemożliwy. Dodajmy do tego podwójny elektryczny pastuch. Do cerkwi można dojść już tylko od strony wysypiska.

Recon
04-12-2008, 18:37
Już koło jednej cerkwi hodują :)

Marcin
26-07-2009, 08:34
Uważaj turysto odwiedzając Bieszczady!!!
Musisz unikać Leska.
(strona w opracowaniu)

Lesko, maleńkie bieszczadzkie miasteczko przez które prowadzi droga w samo serce Bieszczad.
Praktycznie każdy zwiedzające tą uroczą i dziką część Polski musi przejeżdżać przez tą miejscowość. Jednak nie tylko krajobraz jest tu dziki i niezagospodarowany. Wiadomo, dziki grasują po lasach, ale też dzikie jest postępowanie policji i prokuratury w tym rejonie. Tak turysto, tu wszystko jest dzikie i niezorganizowane, tu kowboje-policjanci mogą Cię ustrzelić, a w najlepszym przypadku twoje zgłoszenie np. szkody kradzieży, pobicia, wandalizmu olać, a papierek użyć jako papier toaletowy, ponieważ tu toalety mało kto używa...:-).
Tu urzędnicy prokuratorzy nie znają PRAWA, policjanci nie umieją czytać - tu panuje DZICZ.

Przekonała się o tym Dorota, kiedy dnia 16 listopad 2004r po pobycie w szpitalu w Busku Zdroju celem rehabilitacji niepełnosprawnej córki - została powiadomiona przez swojego ojca o zniszczeniu przez dwóch wandali ogrodzenia swojej posesji. Rozpoznany został jeden osobnik – Piotra D. Oceniła poniesione straty - koszt robocizny i materiału ok. 700zł.
Piotr D. znany jest w tym środowisku z pijanych imprez w towarzystwie policjantów - chwali się, że z prokuraturami też imprezuje - przecież w dzikich Bieszczadach jest najtańsza, bo ruska wódka, pali się najtańsze bo ruskie papierosy, no i dużo tu ruskich dodatków, ponieważ do ukraińskiej granicy niedaleko, a w koła lasy i bieda...

Należy zwrócić uwagę, że nie jest to pierwsze wykroczenie Piotra D. przeciwko Dorocie. W swoich upojeniach alkoholowych i pomroczności umysłowej nieraz już uszkadzał jej płot z większą, czy mniejszą nieświadomością umysłową, nie raz wyzywał, groził , pokazywał efektownie na gardło...
O tym wszystkim Dorota wielokrotnie zgłaszała policjantom, ale oni przecież swojego kumpla od kielicha nie wydadzą... Fakt urokom Doroty trudno się oprzeć, nawet sędzia rodzinny Ciećkiewicz woli zaglądać jej za stanik, oglądać uda [nóż się uda?], niż proceduralnie prowadzić sprawę, a co mówić o prokuratorze :-) - tak wszędzie dzicz...

Jest stale zastraszana [art. 190 § 1kk], co zostało zgłoszone policji [w aktach] i ma uzasadnione obawy o swoje życie, bezpieczeństwo dzieci i dobro materialne [art.193kk]. Zwłaszcza, że już nawet pies pilnujący posesji został okulawiony przez rodzinę D. – wniesiona skarga na policję (w aktach). Poszkodowana Dorota zgłosiła te wszystkie fakty do Komendy Powiatowej w Lesku. W związku z powyższym zjawili się policjanci z Rewiru Dzielnicowego w Olszanicy [sprawa nr RsoW- 117/05] którzy lekceważąco potraktowali swoje funkcyjne obowiązki – wprost randkowali i wyśmiewali się z osoby poszkodowanej. Dowodzi to faktów o których od dawna przechwalają się D. - że mają układy w policji i prokuraturze i na pewno nic się im nie stanie.

O manipulowaniu faktami z akt policyjnych dowodzi fakt odmowy wszczęcia dochodzenia, jak też świadczą sprzeczne informacje podane w otrzymanym zarządzeniu L.Dz.. E – 1870/05 o odmowie przyjęcia środka odwoławczego podpisanego przez nadkom. Marka Białka.

1/ Pomimo podania przez stronę oszacowanej straty w kwocie 700zł, zaniża tą wartość do kwoty 150zł? Może za tą kwotę policjanci sami naprawią powstałą szkodę tak w ramach rehabilitacji?
Tylko co będzie jak sam transport materiałów wyniesie 200zł? :-)

2/ Pomimo rozpoznania wandala Piotra D. i potwierdzenia tego w zeznaniu z-ca komendanta Leska - Marek Białko dopuszcza się potwierdzenia nieprawdy pisząc cyt: Zgłaszający nie widział, kto dokonał tego uszkodzenia, lecz podejrzewał, że zrobił to P. i przebywająca w jego towarzystwie osoba. – Czy nadkom. Marek Białek zapoznał się z aktami sprawy, a może nie potrafi nawet czytać?

3/ Poszkodowana Dorota wniosła o ukaranie sprawców i naprawienie przez ich powstałych strat, zgodnie z art. 288 §1kk, jak też z art. 190 § 1kk i art.193kk. Jednak wszelkie fakty są mataczone już na pierwszym etapie śledztwa.

4/ O stronniczości, nieznajomości prawa, lub próbie mataczenia policjantów dowodzi fakt odmowy przyjęcia środka odwoławczego z powołania się na art. 429 § 1kpk, co jest niezgodne z prawdą. Poszkodowana wniosła zażalenie prawidłowo z zachowaniem terminu, i zgodnie z obowiązującym prawem.

Najciekawsze jest to, że policja sama żeby ukryć swoje przekręty odmawia przesłania zażalenia - pomimo że to ich obligatoryjny obowiązek bez możliwości dyskusji.
Zresztą tak samo, [nie przekazując zażaleń] i postępują prokuratorzy i sędziowie nie tylko z Leska, ale i Sanoka, czy Krosna, co jest wielokrotnie udokumentowane w wydawnictwie.
Mamy pomroczność umysłową tych urzędników? Logiczne, że takie zachowanie organów władz jest dowodem skorumpowania tego środowiska. A dowodem są choćby wpadki komendy leskiej czy sanockiej [fałszowanie przez komendantów faktur, zawyżanie usług itp.] nad inwestycjami poczynionymi przy budowie komend policyjnych w tych miastach. Komendanci już polecieli ze stanowisk, zastępczy też zaczynają od mataczenia?
- Dlatego nad etyczną pracą tych urzędników czuwa właśnie Raczkowski.

Brak reakcji organów władzy na prawidłowo wniesione zawiadomienia o naruszeniu dóbr osobistych strony powoduje nasilenie wzrostu karalnych zachowań u sprawców [ m.in. rodziny D.] - umacnia to ich poczucia bezkarności, jak też bezradności władzy. Zaufanie społeczeństwa i notowania władz stale maleją.

Czy musi tu dojść do tragedii rodzinnej żeby prokuratura wszczęła proceduralne dochodzenie?

Jak długo jeszcze policja zamierza kryć wandali i przestępców?

A przykład idzie z góry - wiadomo, ryba psuje się od głowy.
Bez krycia przez prokuratorów mataczenia policjantów - takie nieproceduralne zachowanie szybko skończyłoby się.
Tak dla zmotoryzowanych turystów odwiedzających Bieszczady, którzy gdzieś przy ognisku i śpiewie napili się piwa i wracając do namioty zostali przyłapani przez policjanta wyskakującego niespodziewanie zza krzaków informuję, że zabrane prawo jazdy można łatwo odzyskać u prokuratora leskiego Zygmunta Słabika. Ta przyjemność kosztuje 1500-2000zł, ale ma się gwarancje, że akta znikną zużyte w WC - tam to codzienność.
Za to koleżanka po fachu, prok. asesor Joanna Siwiec {czy blondynka?:-)} jest w stanie wypisać dowolne opracowanie pt. "postanowienie np. sygn. 547/04/D" [z oryginalną pieczątką prok. Lesko] na dowolny temat nie zapoznając się wcale ze sprawą, bez podania jakichkolwiek, choćby "z nieba wziętych" podstaw prawnych - jak robią to "starzy urzędnicy" i ma to moc oficjalną.
Żeby wypisywane bzdury nikt nie czytał, wszelkie zażalenia oczywiście wyrzuca się do WC zgodnie z zaleceniem prok. Z. Słabika.

Logiczne, że przekręty prokuratorów kryją sędziowie - taka wzajemna symbioza:-)
W końcu jedni i drudzy mają z tego korzyści materialne.
Żeby nie bawić się "płotkami" przejdźmy od razu do "rekinów" - takie polowanie daje o wiele więcej emocji :-)
Jednym z nich np. jest przewodniczący wydz. karnego Sądu Okręgowego w Krośnie Arkadiusz Trojanowski. Nie dość, że pisma sądowe wyrzuca do kosza, to jeszcze pozaproceduralnie (prywatnie) naciska na administratora sieci, żeby dowody korucji urzędników zamieszczone przez Raczkowskiego w necie były wykasowane - typowa pomroczność.
Znany z pomocy przestępcom jest też przewodniczący wydz. karnego w Rzeszowie Andrzej Kuś.
Tak więc w podkarpackich sądach przestępcy mają się jak najlepiej - odwrotnie niż osoby pokrzywdzone.
Jednocześnie takie zachowanie sędziów i prokuratorów wiele mówi o ich poziomie wykształcenia i inteligencji.

Tak, na podkarpaciu, w tej dziczy bieszczadzkiej kowboje i aferzyści, dziki i wilki mogą czują się świetnie... :-)
Tu jeszcze obowiązuje prawo pierwotne, prawo silniejszego i bezmyślność...
cdn. - np. wierszyk o dziku :-)

http://www.aferyprawa.com/index2.php?dzial=interwencje&id=317&p=teksty/show

Albertina
26-07-2009, 17:54
na czym opiera się ta skala Richtera? są jakieś dane jakie szkody mogą spowodować poszczególne progi w tej skali?

Marcin
13-08-2009, 18:50
Nigdy więcej takich wakacji! Turyści oszukani w Bieszczadach
(13-08-2009 )


BIESZCZADY. Chcieli przyjemnie, rodzinnie spędzić 2 tygodnie wakacji. Wybrali Bieszczady. Wynajęli domek letniskowy w jednej z miejscowości położonych w gminie Solina. Przyjeżdżając na miejsce przeżyli szok. Wygodny domek w Bieszczadach, okazał się totalną ruiną.




Agnieszka i Mirosław, małżeństwo ze Śląska (dane do wiadomości redakcji) domek letniskowy znaleźli w bazie noclegowej jednego z serwisów internetowych
- Było tam zdjęcie dwóch domków z zewnątrz i kolejne zdjęcia sugerujące, że to wnętrze tych domków. Zdjęcia wyglądały przyzwoicie – pisze w liście do redakcji pani Agnieszka.

Czary-mary w internecie
Kiedy małżeństwo z dwójką dzieci przyjechało do Zawozu (gmina Solina) przeżyło szok. Na miejscu zamiast komfortowego domku letniskowego, zastali trzymającą się na słowo honoru drewnianą „klitkę”. Zastana rudera miała się nijak do zdjęć umieszczonych w internecie.

Przywiązane drzwi
To jednak nie koniec nieprzyjemnych przeżyć jakie czekały na turystów ze Śląska. To co zobaczyli w środku domku letniskowego przeszło ich najśmielsze oczekiwania.
- Ociekające tłuszczem sztućce, brudny czajnik, przerdzewiałe palniki w kuchence gazowej, brudne drzwi i szyby w oknach. Zastaliśmy stare, śmierdzące tapczany, zapadające się pod stopami podłogi. W brudnych szafkach, talerze i kubki: każdy inny, tak dla urozmaicenia - opisuje fatalny stan domku pani Agnieszka.
- Na niedomykającą się lodówkę gospodarze znaleźli sposób, uchwyt od jej drzwi przewiązali sznurkiem, ten z kolei przymocowali do boazerii – pisze dalej w liście turystka.

ZDJĘCIA NA STRONIE:
www.podkarpacie24.pl/aktualnosci/6/7843

Turyści ze Śląska przesłali do redakcji sporo zdjęć potwierdzających opłakany stan domku wypoczynkowego. Pani Agnieszka zapewnia, że nawet fotografie nie są w stanie odzwierciedlić, tego co zastali - Szkoda, że nie można utrwalić i przesłać zapachu z wnętrza tego domku, bo to ten zapach oddałby cały brak uroku tego miejsca – przekonuje turystka.

ZDJĘCIA NA STRONIE:
www.podkarpacie24.pl/aktualnosci/6/7843


Rodzina za każda dobę spędzoną w niby letniskowym domku miała zapłacić aż 180 zł! Wcześniej wpłaciła 200 zł zaliczki. Pieniędzy nie odzyskali.

Agroturystyka jest niczyja
O to, kto przeprowadza kontrole czystości domków wypoczynkowych i czy w ogóle mają one miejsce zapytaliśmy Joannę Kuśmider z Wydziału Higieny Komunalnej w Powiatowej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Ustrzykach Dolnych.
- Agroturystka nam nie podlega – powiedziała Kuśmider, odsyłając nas do Urzędu Miasta w Solinie.
Okazuje się, że również ta instytucja nie ma obowiązku kontrolowania domków letniskowych
– Obiekt musi mieć zawartą umowę na wywóz śmieci i nieczystości. Jeżeli nie zanieczyszcza środowiska nie mamy prawa ingerować – mówi wójt gminy Solina Zbigniew Sawiński.

Urok gór zniszczyli ludzie
Oszukanym turystom pozostaje dochodzić roszczeń spornych przed sądem. Pytanie tylko, na jaką wartość wycenić straty moralne. Rodzina ze Śląska straciła przecież o wiele więcej niż 200 zł zaliczki. Stracili wymarzone wakacje! Stratne są także Bieszczady, bo po takim zdarzeniu turyści ze Śląska zapewnili nas, że w te strony szybko nie wrócą
- Do Zawozu jechaliśmy 7 godzin samochodem. Z 11 dni urlopu musiało wystarczyć nam 5, bo nie było więcej wolnych noclegów w innej bieszczadzkiej lokalizacji. Znowu wracaliśmy przez 7 godzin, to nie było to, o czym marzyliśmy od dawna. Chcieliśmy w Bieszczadach zostawić "kupę kasy", bo to dla nas był ciężki, pracowity rok. Wyjazd, bez odmawiania pieniędzy na przyjemności, miały w nagrodę obiecane nasze dzieci (córka za średnią w szkole 5,7 , a syn za stypendium sportowe). Chcieliśmy przyjemnie, rodzinnie spędzić 2 tygodnie wakacji i co nam zostało? Szkoda wspominać! Nigdy więcej takich wakacji! Czy wrócimy jeszcze w Bieszczady? - chyba nieprędko, bo urok gór zniszczyli nam ludzie - pisze na koniec pani Agnieszka.

A.Jarosz

http://esanok.pl/?ak=news_c&pan=n&dod=artykul&var_id=7551&wroc=index

vm2301
13-08-2009, 18:58
No cóż, oszustów nie brakuje...często spotykana niezgodność towaru z umową...gdyby nie ta cena, to by pomyślał, że całkiem nieźle tam jest;)

Marcin
13-08-2009, 19:18
Mnie też się tam podoba, ale ja jestem tylko z Podkarpacia :-)

Wędrowiec
13-08-2009, 21:24
eee tam, prawdziwego horroru nie widzieli.. ;)

Derty
14-08-2009, 11:20
Np ubytovnia w Remetskich Hamrach w Wyhorlacie:D Albo 'Biostacjonar' w Świdowcu:D Ludzie to mają wymagania...
Derty

czternastak
14-08-2009, 17:34
To trza im bylo na Ibize jechac a nii w Bieszczady k.... przypalonego czajnika i piecyka nie widzieli.... myszolow w lodowce to jest to.. ja tam bym temu domkowi normalnie ze dwie labo i trzy gwiazdki dal k....

Ala
14-08-2009, 18:01
Gdyby na mnie trafilo narobilabym gospodarzom takiego dymu ze popamietaliby mnie do konca zycia.
Za 180 zlotych za dobe to mam miec komfortowy czysty domek zgodny z opisem w internecie.
Pazernym popaprancom sie we lbach juz pomieszalo, to jest chore. Chamstwo jest wszedzie, nie widze powodu dlaczego i w Bieszczadach mialoby nie byc:twisted:
Nienawidze takich ludzi - ale ze ja msciwa jestem to sobie swietnie z nimi radze.
Jeszcze pasowaloby dokladne namiary i puscic adres w necie, zeby szeroko rozreklamowac te cudowne uslugi.

tomas pablo
14-08-2009, 18:01
noo...a jak ludziska chcą siedzieć w takiej chacie i się gapić na ten badziew ? zamiast połazić gdziesik , wrócić skonani , bo wtedy wsio rybka....a tak-marudy nie prędko zawitają w Biesy !

Ala
14-08-2009, 18:29
Nie jest wsio rybka- za 180 zlotych za dobe nie jest wsio rybka. I nie sa marudami, po prostu oczekuja za SWOJE pieniadze dobrych uslug, mysle. ze to nic zlego.Ja laze caly dzien po gorach i jak wroce ma wszystko grac,nie chce mi sie kowboic, mam swoje lata.Poza tym to nie jest ZA DARMO.

tomas pablo
14-08-2009, 18:51
ech, Alu..nie wyczuwasz sarkazmu ?..jasne, że nie jest DARMO !! :cry:..ja osobiście nie wywaliłbym 180 zet za bezdurno.sam jeżdże od lat w miejsca gdzie płace 30-40 zet.W jednym mam luksusy (pralnia,kuchnia, lodówka, tv sat.- Z KTÓREGO NIGDY NIE KORZYSTAM !! :-D ) ,drugie- (ośrodek w S.) gdzie standart jest niski-też w domku podłoga się ugina, komplet naczyń od czapy,na ścianach farba się łuszczy..ale lubię tam przyjeżdżać -ze względu na klimat,atmosferę i położenie...na wakacjach nie muszę mieć luksusów , wystarczy mi ich na codzień....

Ala
14-08-2009, 19:25
No tak, nie wyczulam:oops:
Ale przeciez to nie sa zadne luksusy,zwykly standard za domek, ja tez tyle bede placila, w niedziele wyjezdzam i co roku tyle place - ale moj osrodek to marzenie.Szkoda mi tych ludzi.Zle trafili, pewnie juz nie wroca- a wszystko dlatego ze na pazernych brudasow trafili.

czternastak
14-08-2009, 19:42
Mowia ze to domek. No to jak do domku wejdzie 6 osob to sie robi 30 zeta ode lba nie to chyba nie sa kokosy? A sadzac ze zdjec to pewnie goscie doprowadzili domek do takiego stanu. Faktycznie sprawa do sadu k....

tomas pablo
14-08-2009, 19:44
no to życzyć UDANEGO urlopu !!..i pogody !!8) ..i bez zdzierstwa , nerwów itd

Ala
14-08-2009, 22:56
A dziekuje dziekuje, niech sie stanie.

Cati
15-08-2009, 14:04
Dobra, dobra, ale z drugiej strony, żeby od razu wracać do domu?? Jak by mnie tak ktos zrobił w balona to bym porobiła foty i...szybko szukała czegoś innego ( szczególnie, że mieli auto). Nie wierzę, że w całych Bieszczadach nie było NIC wolnego. Szczególnie, że chcieli zostawić "kupę kasy"
Mogli czegoś poszukać, spędzić mile urlop a po powrocie to opisać, ale bez dramatyzmów, że zepsuli dzieciom wakacje itp.
A już tekst, że każdy kubek w szafce był inny to mnie rozwalił.
Coś czuję, że swój na swojego trafił.

Derty
16-08-2009, 22:00
A już tekst, że każdy kubek w szafce był inny to mnie rozwalił.

Nie rozumiesz...jak np każdy kubek miał inną pojemność, to horror... Powiedzmy, że dwójka dzieci konkuruje o zasoby...o kakao lub smakowite płatki z kefirem. No nie mogłoby tak być, że jedno ma mniejszy kubek. Toż afera rano niczym wojna:D:D:D Wakacje skończone:P
Pozdrawiam,
Derty

Marcowy
16-08-2009, 22:28
Powiedzmy, że dwójka dzieci konkuruje o zasoby...o kakao lub smakowite płatki z kefirem. No nie mogłoby tak być, że jedno ma mniejszy kubek. Toż afera rano niczym wojna:D:D:D

Są większe dramaty, np. gdy do rozpicia jest flaszka, a każdy chętny ma kubek innej pojemności. To jest dopiero afera! :P

vm2301
16-08-2009, 23:10
Jakże dobitnie tłumaczy problem spojrzenie z dwóch różnych perspektyw;)

Recon
16-08-2009, 23:19
Ci co polewają nie patrzą w naczynie tylko na to ile już wyleli i im nie potrzebna jest menzurka, oni mają oko. Takim obojętnie gdzie nalewają czy jednemu do wiadra a drugiemu do kieliszka... zawsze tyle samo naleje. Może nawet na słuch tylko lać... ech praskie czasy ;) . Najwyżej temu z wiadra więcej zostanie na ściankach, ale fachowiec, tym razem od picia, też potrafi sobie z tym poradzić by nic nie zostało. Nie mówię juz o piciu z gwinta gdzie pije się do milimetra i nikt nie może więcej wypić niż 1 gul, 2 gule (a gul jest odmierzany pod krechę po pierwszym pijącym) no i po obowiązkowym odlaniu pierwszej porcji dla tych co garują lub za tych co na morzu (tutaj zależy od "rodzaju" pijących!)
Ale po co ja to piszę?...
Marcowy zapewne nie o fachowcach mówisz. Oj, jest wiele jeszcze miejsc gdzie ludzie(!) posiadają tę sztukę polewania i picia.

Browar
20-10-2009, 12:21
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091020/BIESZCZADY/128172791

Atak zimy w Bieszczadach spowodował ogromne straty w lasach
Krzysztof Potaczała

Powalone drzewa, zniszczone młodniki i ogrodzenia upraw – tak wygląda las w Bieszczadach po zeszłotygodniowym ataku zimy.

Według wstępnych szacunków, na ziemię legły drzewa o masie 235 tysięcy metrów sześciennych. Zwały mokrego śniegu połamały młode drzewka na powierzchni 4 tysięcy hektarów, trzeba będzie też odbudować 550 km ogrodzeń upraw leśnych.

- Nagła zima najbardziej dała się we znaki w nadleśnictwach bieszczadzkich –mówi Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. – Spadające pod ciężarem śniegu drzewa uszkodziły trzy budynki mieszkalne jeden budynek gospodarczy służby leśnej, zerwały wiele linii średniego napięcia i stację transformatorową.

Szef Nadleśnictwa Stuposiany wprowadził zakaz wstępu do lasu. Gałęzie drzew łamały się jak zapałki, na drogach leżą też całe drzewa. W wysokich Bieszczadach wciąż zalega jeszcze ponad pół metra śniegu, dlatego całościowe szacowanie szkód zacznie się za kilka dni.

Najpoważniejsze i najbardziej pilne do naprawienia będą zapewne szkody w ogrodzeniach upraw. Odsłonięte młode drzewostany mogą bowiem zostać zniszczone przez dzikie zwierzęta.

Marcin
28-04-2010, 17:45
Kolejna część "Atlasu wojskowego Podkarpacia": Bieszczady nieodkryte

Wojciech Zatwarnicki

O Bieszczadach napisane tysiące książek, wydano setki albumów, napisano wiele prac naukowych. Wydawać by się mogło, że Bieszczady znamy. Nic bardziej mylnego. Nadal pozostają nie odkryte. I za to je kochamy.

Krajobrazem Bieszczadów nie sposób się nie zachwycić.


Na ziemi Bieszczadzkiej, pozornie chłodnej i dzikiej, kamiennej, leśnej i rzecznej, wytropić można mieszkańców leśnego świata. Dostrzec można szczegóły życia natury, usłyszeć szczęk szabel i zbroi z minionych epok.\

Nie sposób dojrzeć i usłyszeć w pośpiechu, rozgwarze – a tylko w ciszy i samotności, sprzyjającej najgłębszemu ludzkiemu zamyśleniu.

Bieszczadzkie Los Alamos

Oprócz niezliczonych miejsc wypoczynku na łonie natury, które co roku odwiedzają tysiące turystów, znajdziemy tu dużo nie mniej ciekawych, choć nie do końca odkrytych miejsc.

Gdzieś w Bieszczadach na terenie tysiąca hektarów znajduje się były ośrodek badań atomowych oraz sztolnia, w której miała być przeprowadzona pierwsza próba nuklearna w Polsce.

Józef Rolicki znany dziennikarz i publicysta (dziś już nieżyjący) twierdzi, że nie tylko planowano przeprowadzić próbną eksplozję w Bieszczadach, ale wybudowano w tym celu specjalny ośrodek badawczy z wieloma bunkrami no i oczywiście sztolnie gdzie miano dokonać pierwszej eksplozji.
reklama

Szejkowie z Polany

Podczas gdy ceny ropy na światowych rynkach wariują, w bieszczadzkiej Polanie można czerpać ją wiaderkiem. Za darmo. Są tacy, co na tym zrobili interes. Dla ludzi w Bieszczadach nie jest tajemnicą, że na południowym stoku Ostrego są stare szyby naftowe i odwierty.

Ale dokładnie, w których miejscach się znajdują, wie niewielu. Nie wiedział nawet wnuk dawnego właściciela kopalni, Rudolfa Stadtmullera, który mieszka obecnie na Śląsku.

Kilka lat temu chciał poznać posiadłości przodka. A właściwie to, co z niej zostało, bo po starej kopalni pozostały dziś tylko zarośnięte szyby i odwierty. Hobbyści mogą także, na allegro, nabyć egzemplarz akcji kopalni Polana.

Akcja, wraz z kuponami wystawiona była 10 czerwca 1914 roku na kwotę 500 franków. To swoisty rarytas dla zbieraczy. Emisja wynosiła 3 tysiące sztuk. Oferowana na aukcji nosi numer 2743 i warta jest od 60 złotych wzwyż.

Szkockie krowy

Bieszczady od lat były poligonem doświadczalnym, dla różnego typu działalności rolniczo-hodowlanej (PGR, Igloopol), czego świadectwem są pozostałości w postaci starych stajni. Próbowano, tu już hodowli kóz, owiec, krów, królików itp.

Nie inaczej jest dzisiaj, choć powstają hodowle nieco bardziej egzotyczne. Dziś w Bieszczadach hoduje się szkockie krowy, jelenie i daniele.

Mało kto wie, że w okolicy Michniowca na ponad 300 hektarach ogrodzonego terenu, znajduje się największa w Bieszczadach ferma... jeleni. Je właścicielem jest główny sponsor drużyny siatkarskiej Jadar Radom.

...

http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100427/TURYSTYKA02/500151447

BEWARE!!! :shock:

Browar
20-06-2010, 14:29
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100619/REGION00/698603505

Zdetonowano niewybuchy znalezione na górskim szlaku w Bieszczadach
Małgorzata Motor, KPP Lesko

Patrol saperski zdetonował trzy pociski moździerzowe znalezione kilka dni temu w masywie Okrąglika w Bieszczadach. Niewybuchy leżały w odległości około 5 m od miejsca, gdzie przebiega szlak turystyczny.

- Miejsce znalezienia niewybuchów zabezpieczali funkcjonariusze policji, Straży Granicznej oraz GOPR-u – podaje KPP w Lesku.

Kilka dni temu jeden z leskich policjantów, biorący udział w zabezpieczeniu imprezy sportowej na czerwonym szlaku zauważył niewybuchy z II wojny światowej, leżące nieopodal ścieżki uczęszczanej przez turystów.

Ze względu naa coraz większy pieszy ruch turystyczny na szlaku, miejsce znalezienia pocisków moździerzowych było zabezpieczane przez funkcjonariuszy kilku służb w tym policji.

W piątek saperzy zadecydowali o neutralizacji niewybuchów na miejscu ich znalezienia, ponieważ ich znoszenie z góry było zbyt ryzykowne. Ok. godz. 13.30 pociski zostały zdetonowane.

Aga16
10-07-2010, 20:40
Dzisiaj niedaleko Bacówki Pod Małą Rawką...
zobaczyliśmy z mężem zbieracza borówek...robił to niedozwoloną metodą z metalowym podbierakiem.
Gdy mąż zwrócił mu uwagę, ten się tylko roześmiał i spokojnie robił to dalej niszcząc krzaczki...
Totalnie bezmózgie zachowanie.

Browar
11-07-2010, 22:40
Te krzaczki to lubią,ten sposób zbioru stymuluje wzrost borówek,tak przynajmniej mówią najnowsze badania.

Aga16
13-07-2010, 11:04
Ja wiem tylko, że podbierak niszczy całą roślinkę, łamiąc ją... w następnym roku może po prostu nie zaowocować...

Browar
20-07-2010, 21:12
Ja wiem tylko, że podbierak niszczy całą roślinkę, łamiąc ją... w następnym roku może po prostu nie zaowocować...

Nie podbierak tylko grzebień,on nie łamie tylko urywa niektóre listki prowokując lepszy wzrost rośliny,tak jak koszenie trawy powoduje jej gęstnienie.

Browar
20-07-2010, 21:14
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100720/BIESZCZADY/300796651

Fekalia wpłynęły do Jeziora Solińskiego. Turyści kąpali się nie mając o tym pojęcia
Dorota Mękarska

Turyści, który kąpali się w Jeziorze Solińskim, między zaporą a przystanią Białej Floty, nie mieli pojęcia, że w tym czasie wpływały do niego nieczystości z przepompowni ścieków. Doszło w niej do awarii.


Fekalia wpływały do Jeziora Solińskiego ok. 100 metrów od zapory.

Problemy w przepompowni zaczęły się w czwartek. Fekalia płynęły do jeziora, niewielkim rowkiem, jeszcze w piątek i sobotę – kiedy panowały największe upały. Przy temperaturze sporo powyżej 30 st. C smród był nie do wytrzymania. Turyści nie kryli oburzenia.

– Przez trzy dni borykaliśmy się z tą awarią, ale już została usunięta – zapewnia Zbigniew Sawiński, wójt gminy Solina. – Wszystkich bardzo przeprasza

Nieliczni mają oczyszczalnie
Jezioro Solińskie jest zanieczyszczane ściekami nie tylko przy okazji awarii. Jest to zbiornik stosunkowo odporny na degradację, ale zwiększający ruch turystyczny ma duży wpływ na pogorszenie się jakości wody.
Wiele z rozlokowanych wzdłuż brzegu ośrodków turystycznych wpuszcza ścieki wprost do jeziora. Tylko kilkanaście z nich ma własne oczyszczalnie, m.in. WZW Jawor, ośrodek Połoniny i Solinka, hotel Orzech w Bukowcu oraz Ośrodek Wypoczynkowy Ranczo w Wołkowyji.

Na terenie gminy funkcjonują 4 gminne oczyszczalnie: Solina – Osiedle Energetyczne, Myczkowce Wieś, Polańczyk i Solina Wieś. Piąta oczyszczalnia, Solina – Zabrodzie, jest w rozruchu. Pełną parą zacznie działać od końca lipca. W budowie są oczyszczalnie: Wołkowyja i Solina – Jawor. To do tej ostatniej będzie podłączona przepompownia, w której doszło do awarii.


Dają kasę, ale nie na turystów
– To ciągle jest mało. Dlatego projektujemy następne. Ze wszystkimi oczyszczalniami uporamy się do 2015 roku – dodaje wójt Sawiński.

Kolejne oczyszczalnie planowane są w Berezce - dla Berezki oraz wsi Wola Matiaszowa i Bereźnica.
Skanalizowanych zostanie też siedem miejscowości: Bóbrka, Myczkowce, Wołkowyja, Rybne, Górzanka oraz Wola Górzańska. Ścieki z tych miejscowości będą oczyszczane przez już istniejące oczyszczalnie lub budowane.

– Przykre jest to, że przy rozdziale pieniędzy unijnych, bierze się pod uwagę tylko stałych mieszańców gminy, bez turystów. Dlatego gmina musi sobie radzić sama – zaznacza wójt Soliny. – W wakacje i weekendy mamy zaś u siebie taki tłok, że czasami nasza infrastruktura wysiada.

Aga16
25-07-2010, 08:21
Nie podbierak tylko grzebień,on nie łamie tylko urywa niektóre listki prowokując lepszy wzrost rośliny,tak jak koszenie trawy powoduje jej gęstnienie.

"...Najgorzej jest jak następuje zbiór jagód takimi agregatami. Pudła z ogromnymi grzebieniami niszczą całe skupiska roślin, które później usychają. Owe agregaty z desek trzydziestocentymetrowej szerokości powodują, że niewiele jagód zostaje dla zwierząt..."

http://www.witrynawiejska.org.pl/strona.php?p=1891&c=4249

Krysia
25-07-2010, 16:13
Dzisiaj niedaleko Bacówki Pod Małą Rawką...
zobaczyliśmy z mężem zbieracza borówek...robił to niedozwoloną metodą z metalowym podbierakiem.
Gdy mąż zwrócił mu uwagę, ten się tylko roześmiał i spokojnie robił to dalej niszcząc krzaczki...
Totalnie bezmózgie zachowanie.
No...jakoś na Ukrainie wszyscy grzebieniami zbierają te jagody i mają się one w najlepsze.
Nie usychają, czasem jak na Borżawie sięgały mi po pas, więc pal sześć te naukowe badania Browara :mrgreen:
własne obserwacje mi mówią, że grzebień wcale nie szkodzi jagódkom.
Pytanie tylko kto rozpowszechnił taką teorię, czemu ona miała służyć?Że szkodliwe itd.???

diabel-1410
25-07-2010, 19:49
BdPN?:-)

Krysia
25-07-2010, 21:32
Zdaje się, że w całym kraju takowy zakaz panuje, że w parku narodowym jakimkolwiek by tylko był to by było ok jak dla mnie, ale poza parkami?

Aga16
18-08-2010, 20:41
To był teren parku.
A grzebieniem łatwo skaleczyć łodyżkę,czy poderwać roślinkę uszkadzając korzenie.

Browar
01-10-2010, 19:15
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100928/BIESZCZADY/600988981

Uwaga na węże w Bieszczadach
Wojciech Zatwarnicki

Pomimo, że lato już za nami, a nocą temperatury w Bieszczadach spadają niekiedy poniżej 5 stopni Celsjusza nadal można natknąć się na żmije i zaskrońce.

Jeden z mieszkańców gminy Czarna zaalarmował nas że w ciągu godziny na jego posesji zaobserwował kilka sztuk tych gadów. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce tuż pod schodami jego domu udało nam się sfotografować jedną ze żmij.

W tym roku odnotowano kilka przypadków ukąszenia przez żmije, m.in. w Ustrzykach Dolnych gdzie urazu doznał chłopiec, który bawił się z kolegami na jednym z osiedli u podnóża Kamiennej Laworty. Jeden z nich schylił się, by podnieść z trawy zabawkę i w tym samym momencie poczuł ukłucie na przegubie dłoni...

Według naukowców żmija zapada w sen zimowy w październiku, a w marcu następnego roku budzi się.

Nagłe ocieplenie jakie obserwujemy w Bieszczadach spowodowało jednak ponowne pojawienie się zaskrońców i żmij. O ile te pierwsze są niegroźne to drugie mogą być bardzo niebezpieczne.

W razie ukąszenia niezbędna jest pomoc lekarska i podanie surowicy. Nie wolno nacinać rany, wysysać jadu czy też obwiązywać zranionej ręki lub nogi opaskową uciskową. Ofiarę ukąszenia należy natychmiast przetransportować do szpitala.

Warto pamiętać, że żmija nigdy nie atakuje pierwsza. Gad jest płochliwy i zazwyczaj ucieka przed człowiekiem (żmija reaguje na drgania podłoża).

Marcin
18-10-2010, 18:17
bez tych umiejętności nie wybierajcie się w Bieszczady
http://www.youtube.com/watch?v=OiWjw4BvcFg

don Enrico
18-10-2010, 20:21
Świetne !
Toż to wzór dla naRIMBionych turyst'ów

sir Bazyl
18-10-2010, 20:30
He, he...i te liście co zawierają więcej mięsa niż gofry z borówkami w Krasiczynie....

Marcin
19-10-2010, 14:43
http://beta.esanok.pl/2010/zaatakowal-straznika-nozem.html



Zaatakował strażnika nożem

BIESZCZADY/WETLINA. Zarzut usiłowania zabójstwa usłyszał wczoraj 57-letni obywatel Bułgarii, który w niedzielne popołudnie w Wetlinie ugodził nożem leśniczego – strażnika Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Raniony mężczyzna trafił do szpitala, jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Policjanci ustalili, że do zdarzenia doszło w niedzielę około godz. 15.20. Grupa mężczyzn wędrowała terenem rezerwatu „Moczarne”. Jeden z mężczyzn, obywatel Bułgarii idąc przodem odłączył się od grupy. W tym czasie teren rezerwatu patrolował 63-letni leśniczy. Jadąc samochodem oznakowanym logo parku narodowego napotkał samotnie idącego turystę.

Mężczyzna bez wyraźnego powodu wskoczył na maskę pojazdu i próbował wybić przednią szybę. Kiedy strażnik wysiadł z samochodu, został ugodzony nożem w brzuch. Ranny zdołał dojechać samochodem do Wetliny. W placówce Straży Granicznej powiadomił o zdarzeniu. Stamtąd do szpitala zabrało go pogotowie. Tam przeszedł operację ratującą jego życie.

Agresywny turysta został zatrzymany. Wczoraj wieczorem 57-latek został przesłuchany i usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Śledztwo wyjaśni, dlaczego obywatel Bułgarii zaatakował przypadkową osobę.

KPP Lesko

Browar
19-10-2010, 18:21
Coś kiepski ten październik,ludziom się we łbach przewraca...

Pyra.57
19-10-2010, 20:40
No można zakrzyknąć strach się bać. Ale chyba faktycznie ludziom odwala.

mamut
19-10-2010, 21:11
Wędrowałem kilka razy sam po górach po kilka dni i muszę przyznać, że stracha mam jak codziennie rano wsiadam do samochodu i jadę do pracy lub wychodzę wieczorem do sklepu osiedlowego ale nigdy w górach. Pozdro.

Becia34
20-10-2010, 13:54
wieczorny wypad do sklepu osiedlowego to mega horror. Przypomina mi się wtedy film ,, Noc żywych trupów ". W górach się nie boję ale tak myślę że może jednak powinnam?Takie mamy czasy że wariatów nie leczą albo wypuszczają i mamy takie sytuacje jak w Wetlinie.

Marcin
12-11-2010, 09:30
Blisko tragedii w Bieszczadach. O jeden most za daleko...

Wojciech Zatwarnicki

Tragedią mogła zakończyć się dla trojga turystów z Rzeszowa wyprawa na Dwernik Kamień w Bieszczadach. Powodem były nie trudności na szlaku lub spotkanie z niedźwiedziem, ale... most.

Most znajdował się w stanie widocznym na zdjęciu co najmniej od roku.

(Fot. Wojciech Zatwarnicki)

Turyści (dane do wiadomości redakcji) mogą mówić o dużym szczęściu. Cała trójka wracała ze ścieżki na Kamień. Po zejściu ze szlaku, weszli na drogę Brzegi Górne – Dwernik.

To cud, że żyję!

– Było już ciemno. Zatrzymaliśmy się na moście, aby wyciągnąć z plecaków kurtki – opowiada z przejęciem jeden z turystów.

– Chciałem oprzeć plecak o poręcz mostu, aby łatwiej było go zdjąć. I wtedy zachwiałem się i o mało nie spadłem. To, że żyje to cud. Tam prawie nie ma barierek!

– Mamy XXI wiek. Tyle ludzi tu przyjeżdża, a most wygląda jak po bombardowaniu. Kto za to odpowiada? Mi się udało. Lecz następnym razem ktoś zginie - dodaje zdenerwowany.

Sprawdziliśmy stan mostu. To, co tam zastaliśmy przeszło nasze najczarniejsze przypuszczenia. Brak barierek, a przede wszystkim tablic informujących o zagrożeniu nie pozostawia złudzeń, że ktoś o tym miejscu zapomniał.
reklama

Most będzie zabezpieczony

Zadzwoniliśmy do kierownika Powiatowego Zarządu Dróg w Ustrzykach Dolnych pana Jacka Ozgi. – Barierki najprawdopodobniej zostały wycięte. Już mieliśmy w tym miejscu podobny wypadek. Sprawą natychmiast się zajmiemy – usłyszeliśmy. – Zaznaczam też, że tej pory nie mieliśmy sygnałów w tej sprawie.

Kilkanaście minut po rozmowie i wysłaniu fotografii mostu do PZD w Ustrzykach Dolnych otrzymaliśmy wiadomość od kierownika z zapewnieniem, że sprawa zostanie załatwiona.

– Poręcz mostowa w dniu dzisiejszym zostanie zabezpieczona, a w najbliższym możliwym czasie uszkodzone elementy będą uzupełnione.

http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101109/BIESZCZADY/943888626

kufel
12-11-2010, 16:36
Też kiedyś mogłem zginąć. Przechodziłem przez San i pośliznąłem się na kamieniu. Jak można było tam zostawić śliski kamień?! Cud, że żyję! Ale tak bardziej serio, to już są naprawdę jaja :D Chyba więcej nie pojadę w Bieszczady skoro czyhają tam takie zagrożenia :D Przepraszam też BPN, że narzekałem na barierki - bez nich można wypaść ze szlaku i ławeczki - a co jakby komuś dupa zmarzła od kamieni? Od razu trzeba byłoby GOPR wzywać :D

WUKA
12-11-2010, 20:51
http://www.gb.media.pl/gazeta/nowa.htm - "Z nożem na strażnika".

czternastak
20-11-2010, 18:20
A może sprawa grzebieni i strażnika są powiązane?