PDA

Zobacz pełną wersję : Turystyka zrównoważona



lucyna
25-12-2006, 11:35
Zapraszam do dyskusji. W chwili obecnej w całych Karpatach toczy się spór pomiędzy ludźmi zainteresowanymi rozbudową infrastruktury turystycznej i paraturystycznej, a tzw. ochroniarzami. Ci pierwsi powołują się na rozwój cywilizacyjny i ekonomiczny regionu, ci drudzy obawiają się, że rozwój turystyki masowej przyniesie nieodwracalne szkody przyrodzie i promują proekologiczną turystykę i holistyczny model rozwoju. Nie muszę Wam mówić, że jestem nawiedzoną zwolenniczką rozwoju zrównoważonego, czyli takiego który przyczynia się " do zachowania zasobów przyrody oraz ochrony rodzimej kultury społeczności likalnych".
Mam dość duże rozeznanie jeżeli chodzi o nasz rynek turystyczny i region recepcyjny. Dlaczego więc piszę te słowa? Chcę obalić kilka mitów związanych z rzekomymi pozytywami rozwoju turystyki masowej.
1.turystyka masowa to najlepsze źródło dochodów i zwiększenie miejsc pracy dla lokalnej ludności. Nie zgadzam się z tym. W dużych ośrodkach np. narciarskich pracuje niewiele osób, przeważnie sezonowo. Gro etatów jest przeznaczone dla ludzi wysoko wykwalifikowanych i specjalistycznych. Wyciągi należą do monopolistów. Budowa dużych ośrodków powoduje, że ubywa klientów małym rodzinnym pensjonatom i gospodarstwom agroturystycznym. Bardzo dużo osób przyjeżdża do takich miejsc na jeden dzień zostawiając niewiele pieniędzy, a zysk trafia do dużych inwestorów. W chwili obecnej już jest podział na dwie "rzeczywistości turystyczne". Dla jednych sezon trwa 10-12 miesięcy, a dla drudich 1,5 miesiąca. Czy budowa infrastruktury spowoduje, że ci którzy mają mało dostaną więcej. Bzdura, dochody trafią do tych którzy są właścielami obiektów i do nas ludzi zajmujących się obsługą ruchu turystycznego. Proszę mi wierzyć nie chcę tego. Potrafię lepiej zarobić na turystyce zrównoważonej. Prosty przykład. Turystyka biznesowa, konferencyjna daje dochody 4-krotnie większe niż turystyka masowa. Turystyka integracyjna dochody ok. 10 krotnie większe. Na takiej turystyce zarabia bardzo dużo osób i to dużo. Nie lepiej postawić na rozwój tego rodzaju turystyki. Należy tylko postawić na jakość usług i poszerzyć pakiet usług o nowe atrakcje i usługi.
2." rozwój turystyki w regionach powinien dokonywać się przy udziale ludności miejscowej, począwszy od etapu planowania, powinien też kreować nowe źródła dochodów miejscowej ludności". W rozwoju turystyki masowej ludność miejscowa jest marginalizowana. Nie mamy funduszy aby w tym aktywnie uczestniczyć.
3. nie będę mówić o ochronie przyrody bo to oczywiste.

Cytaty z publikacji "Białe szaleństwo" Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

DUCHPRZESZŁOŚCI
25-12-2006, 13:57
Jeżeli w Bieszczadach powstaną kombiaty turystyki biznesowej, jak to ma miejsce w Tatrach (Zakopane). To ja i mi podobni, będziemy omijać je szerokim łukiem. A nie wiem czy Ci "turyści konferencyjni" tak bardzo upodobają te góry i będą je odwiedzać non stop. Na takich jak ja zacznie zarabiać Ukraina, Rumunia, Bułgaria a może nawet Rosja. Nie bardzo też chce mi się wierzyć w masowy napływ pieniądza od turystów obcokrajowców.

lucyna
25-12-2006, 14:10
Ależ w Zakopanem dominują kombinaty turystyki masowej. Turystyka biznesowa to konferencje, spotkania, seminaria, szkolenia. W jaki sposób bedą przeszkadzać Ci w wędrowaniu po górach? To turystyka masowa powoduje, że część ludzi lubiących spokój, kontakt z naturą przenosi się do Romunii, czy na Ukrainę.

Doczu
25-12-2006, 14:36
Ja to widze nieco onaczej.
Obecnie człiek jest na codzień tak przesycony nowymi technologiami, faxy sraksy, ksera komóry TV, internet kablowki chujówki i inne, że szuka ucieczki od tego. Choćby na kilka dni, Choćby na chwilę. postep cywilizacyjny słuzy człowiekowi jesli idzie o komfort, ale człowiek posiada jeszcze coś takiego jak dusza i to własnie ta dusza ciągnie nas do czegoś pierwotnego. W ciszę, głuszę, spokój relaks, gdzie pachną zioła, a nie tylko kosmetyki, gdzie człowiek może zasmakować obcowania z naturą a nie z komputerem.
Niestety nasze pokolenie nie jest dojrzale do cywilizacji na takim poziomie na jakim obecnie się znajdujemy.
Wielu z nas jeszcze pamięta jak się spi na sianie, umie rozpalić ognisko, zbudować szałas, lubi swojską kiełbasę, szynkę czy inne wyroby. Niestety nasze dzieci (przynajmniej moje) już takich rzeczy nie znają, dlatego staram się trochę przygotować moje dziecko do tego aby umiala sobie dać radęw kazdej sytuacji, niestety czesto ścieram się z rzeczywistością, i sam nieraz zadaje sobie pytanie czy to kiedykolwiek się przyda mojemu dziecku, i coraz cześciej dochodze do wniosku, że chyba raczej nie.
Ale po co o tym piszę ?
Ano dlatego, że teraz rejony bardziej dzikie, pozbawione jakiejś większej infrastruktury noclegowo-gastronomicznej bedą przeżywać coraz większe oblężenie, ponieważ ostatnie pokolenie z tych ludzi, o których wspomniałem na poczatku, tych którzy należeli do harcerstwa, umieli robić szałasy, umieli rozpalić ogień samodzielnie, czyli jednym slowem ostatnie pokolenie ludzi, którzy umieją sobie radzić w obcowaniu z przyrodą dochodzi do momentu w ktorym mogą sobie pozwolic i finansowo i czasowo na taki wyjazd, po to aby odetchnąć, poobcować z naturą i aby choć na kilka dni "naładować baterie" aby nie ześwirować w tym zcywilizowanym do granic możliwości swiecie.
Tak mam np. ja, ale i podejrzewam że wielu innych uczestników tego forum.
I fakt - czerpię z mozliwości obecnej technologii i cywilizacji, ale wydaje mi się że umiem pogodzić i jedno i drugie, i znaleźć tzw."złoty środek"
P.S.
A o Zakopanem prosze mi nie pisać. byłem tam po kilku latach we wrześniu i znów długo nie pojadę, ponieważ to co tam się dzieje, pęd za pieniądzem za wszelką cenę - przeraża mnie i degustuje.

DUCHPRZESZŁOŚCI
25-12-2006, 16:31
Masz rację Zakopane to jeden wielki kombinat turystyki masowej. Przepraszam - moje niedopatrzenie. Ale turystyka biznesowa to olbrzymie obszary zajęte przez sale konferencyjne, baseny, korty tenisowe, pola golfowe, pomieszczenia mieszkalne i inne tego typu obiekty. Zamknięte przed zwykłymi turystami poszukującymi spokoju, oraz przed mieszkańcami tych stron. Owszem dają zatrudnienie ludziom, ale czy napewno miejscowym? I czy Ci autochtoni tego chcą?

lucyna
25-12-2006, 17:56
Nie wiem czego chcą autochtoni. Sądzę, że zarówno jedni tzn. decydenci i osoby stawiające na turystykę masową jak i drudzy ludność Bieszczadów, w tym też ja chcą zarabiać. Region nie ma innej przyszłości niż turystyka. Problem tylko tkwi w określeniu w jakim kierunku pójdziemy. Lepiej brzmi zrobimy z Bieszczadów drugie Zakopane niż postawmy na rozwój zrównoważony. Co przeciętnego mieszkańca obchodzą ptaszki i kwiatki. On chce zarabiać i to dużo w krótkim czasie bez wysiłku. Zbudujemy wam wyciąg narciarski i zaczną przyjeżdżać turyści, zarobicie dużą kasę. Ludzie w to uwierzą. Dopiero zreflektują się później, że coś nie gra. Tak jak w Weremieniu. Są rozgoryczeni. Akurat ta inwestycja się sprawdziła. Jest wyciąg i działa areoklub bieszczadzki ale mieszkańcy niewiele z tego mają. Tego rodzaju obiekty są zawsze zamknięte dla miejscowych. Co najwyżej dobrzy menedżerzy jak np. w Perle w Czarnej pozwalaja dzieciakom bezpłatnie korzystać z wyciągu i basenu. Ale to są wyjątki.
Bardzo bym chciała, żeby w proces zaangażowało się coraz więcej ludności. I mam nadzieję, że jak zaczniemy współpracować ze sobą to korzyści będą znacznie większe. Ale to długotrwały proces.

Derty
25-12-2006, 22:35
Bardzo bym chciała, żeby w proces zaangażowało się coraz więcej ludności. I mam nadzieję, że jak zaczniemy współpracować ze sobą to korzyści będą znacznie większe. Ale to długotrwały proces.

Po pierwsze i po ostatnie, to jest typowa kwadratura koła. Inwestycja to kasa. A miejscowi mają jej bardzo dużo, co oczywiście przekłada się na niezwykle dynamiczny rozwój regionu. Poważniej mówiąc - bez wspólnych przedsięwzięć lokalnych instytucji i firm nic w Bieszczadach nie będzie szło dobrze. Lucyna piszesz o współpracy - to jest problem nie tylko tego regionu. Wychodzimy z dawnego systemu pozbawieni zdolności do rzeczowej współpracy. Przykład afery na Gubałówce to typowy wykwit polskich bolączek w tej dziedzinie. Nawet myślę, że właśnie w Bieszczadach wygląda to nieco lepiej niż w innych regionach kraju. Ale to wszystko i tak za mało.
Jednym z procesów, który od razu położył szanse na rozwój było odsprzedawanie ziemi letnikom (po pierwsze ziemia to środek produkcji). Cena gleby wzrosła, pieniąchy tylko nieliczni zainwestowali rozsądnie. Większość kasy poszła na dyrdymałki i wesele córki. Bo ludzie nie wiedzieli, że można by coś z tym zrobić, jakoś ten kapitał mnożyć. Tak to widzę i chciałbym, aby dyskusje w tym kierunku szły - jak uczyć ludzi i jak wspomagać w mądrym inwestowaniu? To jest podstawa wszelkich sukcesów - umiejętność mądrego rozporządzania gotowizną. I posiadanie przekonania, że warto zaryzykować...Gdzie są firmy doradcze? Gdzie są ośrodki aktywizujące gospodarkę? Ludzie nie mają WIEDZY. Większość uważa, że prosty człek nic nie może, bo jest za prosty, a to nieprawda. Prostego chłopa francuskiego czy niemieckiego bauera wspomaga armia mądrali i lokalne władze. A w Bieszczadach jak jest? Jaki jest przepływ informacji? Jak traktuje się LOKALNEGO inwestora, który ma zwykle za mało gotowizny? Czy namawia się go do zakładania spółek? Pokazuje, jak to robić? Ciekawym...bardzo ciekawym

lucyna
25-12-2006, 22:59
O to mi właśnie chodziło. Brakuje mi dyskusji na ten temat. Widzicie nas z pewnej perspektywy. Kochacie Bieszczady i też Wam zależy aby pozostały jak najdłużej niezniszczone.
Dotkneleś czegoś moim zdaniem bardzo istotnego. Moim marzeniem jest klaster turystyczny, czyli wspólpraca małych firemek takich jak moja. Możemy miedzy sobą konkurować ale przede wszystkim musimy wspólpracować. Bardzo podoba mi się klaster Dolina Lotnicza jeden z najprężniej działających w Europie, a znajdujący się na Podkarpaciu. Bardzo chciałabym aby koledzy także mogli zdobyć pieniądze na założenie swoich firm. Co się w tym względzie robi w Bieszczadach? Często wykańcza zanim zaczęli.
Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego jest w Rzeszowie, to daleko. Mają pod opieką Dolinę Lotniczą. Bardzo mi pomogli i pomagają. W Ustrzykach Dolnych jest Bieszczadzka Agencja Rozwoju Regionalnego. Spotkanie z nimi zakończyło się dla mojej koleżanki i dla mnie traumą.
Od połowy stycznia Podkarpacka Agencja Przedsiębiorczości organizuje szereg szkoleń dla branży turystycznej. Na taką skalę po raz pierwszy w Bieszczadach. Przez przypadek. Szefową firmy jest moja trenerka d/s marketingu z RARR. Przyjechała do nas abym jej pokazała ośrodek szkoleniowy. Po krotkiej rozmowie wziełam telefon i porozmawiałam z szefami ośrodków. Wszyscy byli zainteresowani. Szkolenia dotyczące eksportu ruszają. Tylko widzisz będą doszkalani, w tym w zdobywaniu funduszy unijnych, najbardziej aktywni, już posiadający wiedzę i doświadczenie. Mamy w ramach szkoleń zapewnione doradztwo firmy konsultingowej przez rok plus wyjazdy studyjne na targi.
Prosty człek może, ja jestem tego najlepszym przykładem. Chciałabym aby ludzie mogli się zrealizować. Wyszli z tego marazmu ale to oni muszą przede wszystkim chcieć.

JarekBartek
25-12-2006, 23:52
Działanie Doliny Lotniczej są pięknym przykładem, że warto się angażować, a środki unijne są na wyciągnięcie ręki. Uczestnicząc w spotkaniach Rady Nadzorczej, widzę jak szybko i dynamicznie rozwija się koncepcja Doliny obejmując coraz to nowych członków.
Jednak myśląc analogicznie o Bieszczadach trzeba wrócić do początków Doliny. Na starcie potrzebny jest jeden silny i dynamiczny partner, który weźmie na siebie organizację wszystkich inicjatyw i skupi je w jednym miejscu. Pytanie podstawowe brzmi – kto w Bieszczadach weźmie na siebie taką pracę? I tutaj Lucyno tkwi podstawowy problem – w Bieszczadach jest wielu ludzi z inicjatywą, ale kto zbierze ich w jakiejś jednej organizacji?

Pojedynczo to można ubiegać się o dofinansowanie kotłowni na zrębki drzewne, lub na innowacyjne rozwiązania w jakiejś tam produkcji przy domu. W skali regionu musi działać silna grupa zrzeszająca właścicieli pensjonatów, usługodawców, przewodników itp. Dopiero w takim przypadku można konkurować na rynkach europejskich. Regionów chętnych do wzięcia dotacji na aktywizację jest naprawdę sporo, więc dodatkowo potrzebne jest zaangażowanie profesjonalnych agencji reklamowych, zorganizowanie kampanii – to już kosztuje całkiem konkretne pieniądze i trzeba je niestety wyłożyć na „dzień dobry”.

W bieszczadzkiej specyfice widzę to jakoś marnie...chyba, że pojawi się ktoś, kto będzie chętny do jednorazowych większych inwestycji np. zbudowania sieci wyciągów na Jasło i super kompleksu hotelowego w Cisnej.

lucyna
26-12-2006, 00:16
Ale ja tego o czym pisałeś małymi literkami nie chcę. Boję się, że infrastruktura zabije dzikie Bieszczady. Nie ma odpowiednika WSK i nie ma odpowiednika pana Rybki.

lucyna
26-12-2006, 09:24
Przespałam się z Twoimi wątpliwościami. Na temat klasteringu napisałam ostatnio pracę. Wyszła mi niezbyt dobrze. Zastanawia mnie jedno. Kwestia zaufania. Próbowałam połączyć nasze siły w Bieszczadach. Zwykła konieczność. Sprawa reklamy. Nie ma sensu reklamować usług przewodnickich na rynku krajowym, tym bardziej międzynarodowym. Tym bardziej, że usługi mam zamawiane z półrocznym wyprzedżeniem. Zaskoczyło. Klientom taka współpraca spodobała się. Pojawił się problem. Przejmowania klientów. Polecam klientowi x, ten mnie eliminuje często posługując się kłamstwem. Jeżeli w ten sposób tracę klienta, który mógłyby zostać strategicznym to pozostali op.... przez kilka miesięcy. W jaki sposób zabezpieczacie się przed nieuczciwością swoich partnerów?

JarekBartek
26-12-2006, 10:45
Ale ja tego o czym pisałeś małymi literkami nie chcę. Boję się, że infrastruktura zabije dzikie Bieszczady. Nie ma odpowiednika WSK i nie ma odpowiednika pana Rybki.
Ja też nie będę zachwycony wielkim kombinatem hotelarskim, ale trzeba patrzeć na to niestety realnie. Dopóki nie będzie spójnej (i oczywiście zatwierdzonej) koncepcji zagospodarowania regionu, wraz z precyzyjnymi warunkami zabudowy, to dalej groziło będzie powstanie takich kombinatów. Może nie w tym roku, nie za dwa,trzy lata, ale za pięć. Dlaczego? Widząc hotele takie jak Wiśle, czy Mikołajkach (z kompleksami basenów, Spa klubami nocnymi, dyskotekami. itd. itp) trzeba się zastanowić czego brakuje Bieszczadom do ich powstania.
Motorem działania wielkich inwestorów nie są wcale turyści wakacyjni. Dużo lepszy klient to ten biznesowy od spotkań i konferencji - ten daje obłożenie obiektu przez cały rok. Statystyczni narciarze też są lepsi od turystów nazwijmy to plecakowo - samochodowych, bo zostawiają znacznie więcej pieniędzy, a jeśli są zadowoleni to zawsze wracają - jak w reklamie.
Wracając do mojego pytania w tekście - czego brakuje? - tylko agresywnej reklamy i pozyskania klientów z grupy biznes i narty.
Lotnisko w Rzeszowie rozwija się w najlepsze. Niedługo ktoś wynajmie tam cały box, poda namiary na swoje obiekty turystyczne, niezdecydowanych zachęci filmem reklamowym, ulotkami i promocyjną ceną, doda do tego przewóz na miejscę, albo zniżkę na wypożyczenie samochodu i gotowe - dojdą jeszcze turyści samolotowi.
Ciekawym przykładem rozwoju są wybrane regiony w Pirenejach. Istniejący plan zakłada w nich ściśle określoną liczbę budynków mieszkalnych (zwykle zastanych) i nie pozwala na tworzenie wielkich kompleksów. Regiony te stawiają na "turystykę wiejską i biwakową" - tłumaczenie jest moje więc wyjaśniam - wiejska odnosi się do naszej agroturystyki, natomiast biwakowa odnosi się do pól namiotowych z prymitywnymi łazienkami i dostępem do zimnej wody - czyli w zgodzie z naturą, a komu się nie podoba to trudno.

lucyna
26-12-2006, 22:19
Hmm nikt nie chce zabrać głosu więc znowu ja się odezwę. Niestety, większość menedżerów tak widzi rozwój regionu. Muszę przyznać, że jest to logiczne. Koledzy dodaję Lucyna zejdź na ziemię albo zmień zawód. Przygnębia mnie to.

JarekBartek
27-12-2006, 00:35
Lucyno w wielkim skrócie tak to niestety wygląda, a mechanizmy rynkowe rządzące prowadzeniem wielkich inwestycji są nieubłagane i raczej nie do powstrzymania.
Ty póki co na ziemię schodzić nie musisz i pracy zmieniać prawdopodobnie też. A jeśli w środowisku przewodników są różne zdania to bardzo dobrze, bo jest się przynajmniej o co kłócić – oczywiście przy jakimś zacnym trunku:-)))

lucyna
27-12-2006, 08:21
Nie jest to takie proste. To już nie środowisko przewodniów ...ale nieformalny klaster. Zaczęliśmy działać i zaskoczyło. Tak jak mówiłeś poszczególne działy turystyki zaczeły wspólprace ku obopólnej korzyści. Jak na razie jest to kilka firm.Wszystko wskazuje na to, że dołączy do nas reklama. Jest kilka takich nieformalnych i formalnych grup. Niestety, tak jak powiedziałeś rozpoczyna się proces który nieuchronnie zmierza do zmiany oblicza Bieszczadów. Procesy rynkowe zostały rozpoczęte w chwili, gdy weszliśmy do unii. Nie radzę sobie z tym. Obawiam się, że przyroda bieszczadzka także. Nie jestem przeciwniczką zmian. Dziesiątki osób pracują nad tym. Widać efekty ich pracy. Kilka osób jednak chce umasowienia turystyki. Marzą im się stoki pokryte wyciągami, w każdej wsi sztuczne zbiorniki itd. Nikt jednak nie pomyslał o kompleksowym rozwiązaniu. Według mnie powinno gdzieś na obrzeżu powstać centrum turystyki aktywnej. Jest projekt rozbudowy MOSiR w Sanoku w centrum konferencyjne.

Forest
28-12-2006, 09:57
Witam mam taką nadzieję że jeszcze długo nie będzie w naszych ukochanych Bieszczadach drugiego Zakopanego . Mam tu na myśli Ustrzyki Górne i Wołosate ,te miejscowości skutecznie się opierają rozbudowie myślę że w głównej mierze dzięki BPN. Jeżeli istniałaby możliwość kupna ziemi tutaj to mielibyśmy tu niezły cyrk . Prawdziwi turyści raczej by nas omijali szerokim łukiem ,natomiast tak zwani biznesowi śmigaliby po Bieszczadzkich krupówkach w ciemnych okularkach ze swoimi paniami w szpileczkach spoglądając na Bieszczadzkie szczyty.No a najlepiej gdyby na każdy ze szczytów dało się wyjechać autkiem lub kolejką wtedy biznes by się krecił ha ha . Żywię taką nadzieję iż nie dożyję tych czasów bo inaczej będę zmuszony przeprowadzić się w Gorgany. Pozdrawiam i życzę udanego wypoczynku w naszych jeszcze dzikich ukochanych Bieszczadach .Ostatni Mohikanin z Ustrzyk Górnych.

lucyna
28-12-2006, 10:07
I oby tak było. Rola parku jest przeogromna. Gdyby mogli to wykupiliby co do tego nie mam wątpliwości.
Nie, turysta biznesowy nie chodzi po górach. To trasa hotel, atrakcje, knajpka, a jak dadzą się namówić na góry to wierz mi są bardzo dobrze przygotowani. Panie w szpilkach to raczej element związany z turystyką masową.

pyton
28-12-2006, 11:08
zakopanego to w Bieszczadach nie będzie, choćby nie wiem jak się starali....po pierwsze: brak tradycji jeżdzenia do np Cisnej na narty (oprócz niewielkiej grupy osób lubiących spokojne "klimatyczne" stoki) no chyba że się narodzi nowa świecka tradycja....:smile:
po drugie: uboga infrastruktura rozrywkowa: NIE MA GDZIE WYDAC KASY! więc po co jechać?
po trzecie: kiepska infrastruktura komunikacyjna: do Cisnej nie dojedzie pociągiem (pamiętam pociąg warszwski jadacy do zakopca: pełny ludzi i chamstwa, w krakowie płaszowie zamykali drzwi do wagonów żeby nikt się czasem nie dosiadł, a przedziały dojeżdzały do zakopca zarzygane, brudne i zaśmiecone....), no chyba że uruchomią więcej polaczen do Łupkowa i dalej kolejką "w górę". tak samo z autobusami. samochodem też ciężko bo nie ma szerokiej drogi a jeszcze serpentyny na Habkowcach! ojojojoj......
Podejrzewam, że nawet jak uruchomią wyciąg na Jasło to głównymi klientami bedą ludzie związani z Bieszczadami, Ukraińcy i uczestnicy konferencji/szkoleń/wykładów........
I jakby tak zostało to by wcale żle nie było!
A rzeczywiście przydałaby się silna grupa lokalnych przedsiebiorców (kiedyś pisałem o przewoźnikach z pomorskiego, którym opłaca sie przyjechac w Biesy i wozić ludzi, bo innych ,mało....) żeby kasa zostawała u miejscowych a nie wpływała do Warszawy (bez urazy) albo innych miast biznesowych....

Piotr
28-12-2006, 11:23
po drugie: uboga infrastruktura rozrywkowa: NIE MA GDZIE WYDAC KASY! więc po co jechać?
po trzecie: kiepska infrastruktura komunikacyjna:
I to jest podstawa o której na miejscu zdają się zapominać. Kolejnym przykładem będzie Komańcza, gdzie planowane jest wydłużenie wyciągu. Wytną las aż do szczytu, strata niewielka może, ale co to zmieni w sensie liczby narciarzy - raczej nic lub niewiele, bo brakuje tej w/w reszty.

Browar
28-12-2006, 19:11
Nie, turysta biznesowy nie chodzi po górach. To trasa hotel, atrakcje, knajpka, a jak dadzą się namówić na góry to wierz mi są bardzo dobrze przygotowani. Panie w szpilkach to raczej element związany z turystyką masową.

Znam kilku właścicieli firm(zatrudniają kilkadziesiąt osób) którzy każdą wolną chwilę w górach spędzają na łażeniu.Jeden z nich np przyjeżdżał do Zakopca,logował się w "Gaździe" na Krupówkach,od rana z rodzinką na szlaku a pod wieczór do dobrej knajpy-dobre żarcie,góralska herbatka,kapela itp.Jak jechał w Bieszczad to do hotelu w Mucznym,cały dzień w górach a wieczory w Wilczej Jamie.Potwierdzam-to dobrze przygotowani i zażarci goście ale tu też się nie zgadzam z Tobą-wcale ich nie jest tak mało tylko żaden z nich nie korzysta z przewodnika.

lucyna
28-12-2006, 19:23
Masz rację często tacy goście przybywają w Bieszczady. To prawdziwi pasjonaci gór. Jedyna różnica to taka, że mają więcej problemów i więcej na koncie. Korzystają. A co najważniejsze potem przyjeżdżają większymi grupami lub ze swoimi pracownikami.

JarekBartek
28-12-2006, 19:49
Turysta biznesowy to dla hotelarzy ten, który przyjeżdża na konferencje, spotkanie biznesowe czy jest zwyczajnie w delegacji służbowej. Tacy ludzie rzeczywiście raczej rzadko łażą gdzieś wyżej, bo większość wolnego czasu spędzają w barze lub w papierach – choć zawsze się trafiają chlubne odstępstwa od reguły – jak np. piszący te słowa :-)
Spotkania takie to często i kilkaset osób w jednym miejscu, terminy dowolne może być i deszczowy listopad (indywidualny turysta jak leje piąty dzień z rzędu to raczej jednak nie pojedzie) no i ogólnie inna siła nabywcza reprezentowana przez firmę.
Jeśli jeździmy w góry to chyba nie ma znaczenia kim jesteśmy z zawodu. To, że po całodziennej trasie w błotach z gotowaniem obiadu w prymitywnych warunkach na ognisku, ktoś lubi pójść do jacuzzi, sauny, czy na masaż gorącymi kamieniami zależy tylko od fantazji i stanu portfela. Taki ktoś nie jest turystą biznesowym, tylko anonimowym gościem hotelowym posiadającym odpowiednie zasoby finansowe. A że niektórzy prywatni właściciele firm zwykły wyjazd rodzinny kwalifikują jako tygodniowa kurso-konferencja w górach czy nad morzem to już inna bajka.
Pozdrowienia
Jarek

DUCHPRZESZŁOŚCI
28-12-2006, 20:05
Czemu to nikt z mojego szefostwa nie chce chodzić po górach? Oni mając dobrą kasę wolą plaże na Szeszelach albo Karaibach. A chętnie bym pochaszczował po Bieszczadach z mymi przełożonymi.

WUKA
28-12-2006, 20:50
A i pewnie ochota,na zostawienie któregoś w chaszczach by się znalazła?

DUCHPRZESZŁOŚCI
28-12-2006, 21:20
Jak by se nie dawał rady, to czemu nie?

chris
28-12-2006, 21:25
A co to kuchnia jest, ta turystyka zrównoważona... Koń jaki jest, każdy widzi...Bieszczady, jakie są, tez każdy widzi albo może zobaczyć. I turystyka "zrównoważona" , a co to?, nie jest potrzebna im. Wydeptać szlaki do reszty? Powiedzieć,ze watrę (piękne rumuńskie, może indoeuropejskie słowo), się paliło, trując powietrze? Że się widziało serpentyny? Że krzyż na Tarnicy ( o jezu, jak wysoko byłoooo)? "Nie przenoście nam miast/miasteczek do Bieszczadu", chciałoby się zaśpiewać...Ktoś chce - ktoś trafi i znajdzie. Piękno.

naive
28-12-2006, 22:09
Należałoby zacząć od określenia obszarów , które będą chronione przed budowaniem tam czegokolwiek. Powinien to byc obszar BdPN oraz tereny które do parku powinny byc włączone zgodnie z postulatami przyrodników. A na pozostałych terenach należałoby zacząć od ustalenia czy i ilu chętnych będzie by tam przyjechać. Najmodniejsze ośrodki mają w zasadzie dwa rodzaje gości - częśc ze stosunkowo nieodległych dużych miast, reszta to Warszawa i i reszta kraju.Nic mi nie wiadomo by ktoś kto chce jeżdzić na nartach nie miał u nas w kraju takiej możliwości. A lodowców w Bieszczadach i tak nie "stworzymy". Beskid Sądecki, okolice Zakopanego czy Beskid Śląski to stosunkowo ludne regiony. Natomiast Bieszczady to obszar dośc słabo zaludniony, więc argument potrzeby tworzenia wielu miejsc pracy jest chybiony, wystarczy lepsze wykorzystanie tego co sie już ma. Powinno sie przede wszystkim preferować małe rodzinne interesy, wtedy jest gwarancja że prace znajdą miejscowi. Bo jesli nawet wybuduja kolejkę i trasy narciarskie na Jaśle to obsługiwać to będą ludzie z zewnątrz, wszak miejscowych o takich kwalifikacjach nie ma i na miejscu tego nie uczą. Oczywiście rozwój "turystyki konferencyjnej" jest do zaakceptowania ale nie w Cisnej czy Wetlinie, ale raczej w Polańczyku, Solinie nawet Baligrodzie a do Cisnej i Wetliny wystarczy stworzyć sprawną komunikację. Bo trzeba pamiętać iż zniszczyć przyrodę łatwo, przywrócić tak samo szybko sie nie da.

chris
28-12-2006, 22:12
naive - może to ta turystyka zrównoważona? pozdrawiam

chris
28-12-2006, 22:14
A co do budowy od przysłowiowego zera, za własny kapitalik niewielki - nawet nie wiecie , ile barier trza pokonać, ile kaski wydać ;) , by osiągnąć cosikk

marekm
28-12-2006, 23:13
I turystyka "zrównoważona" , a co to?,

To wg mnie też, w dalszym ciągu, turystyka tylko z innym przymiotnikiem :
-turystyka indywidualna,
-turystyka kwalifikowana
-turystyka zielona = zrównoważona
>>>..Turystyka zrównoważona polega na takim korzystaniu z zasobów materialnych i niematerialnych środowiska, aby była zachowana równowaga w sferze ekonomicznej, społecznej, ekologicznej i przestrzennej. Najważniejszym rezultatem jej rozwoju jest wzrost poziomu i jakości życia ludzi, zarówno mieszkańców regionów recepcji turystycznej jak i samych turystów...<<<
/cytat pochodzi z :
http://www.czystybiznes.pl/czysta_turystyka/czysta_turystyka.html /

Tyle idea, a życie / ludzie / pewnie i tak zrobi swoje.Wszystko zależy od tego kto jak na to patrzy, z jakiego punktu, jaki ma w tym interes itp itd.
Ale w dalszym ciagu to biznes.

chris
28-12-2006, 23:24
Oki, spooko ,podzielmy na 15 części turystykę, jak profesorowie AWF, na pewno dojdziemy do jakichś wniosków... :> A Bieszczady będą sobie i będą, nie zważając na nic. Ale dzięki za linka i precyzję wypowiedzi .

JarekBartek
28-12-2006, 23:26
A co do budowy od przysłowiowego zera, za własny kapitalik niewielki - nawet nie wiecie , ile barier trza pokonać, ile kaski wydać ;) , by osiągnąć cosikk
Odnośnie inwestycji to nie wiem chris dlaczego jesteś takim malkontentem, bo wiemy bardzo dobrze i na bieżąco ile to barier się spotyka i jak je przejść. Trzeba po prostu to zrobić i tyle. Natomiast odnośnie kaski (jak pieszczotliwie ją nazywasz), to jeśli ktoś oferuje dofinansowanie do 70 % całkowitej wartości inwestycji i tym ktosiem jest UE, no to nie wiem czego jeszcze możesz chcieć – może 170% czy co?

Co do zrównoważonej turystyki, o którą pytasz, to marekm dał bardzo dobry cytat-definicję. Ja mogę tylko dodać, że jest to jeden z priorytetów kończącego się 6 Programu Ramowego Unii Europejskiej i zawiera się w nim wszystko o czym tu piszemy – czyli co z tego wyniknie w przyszłości, od czarnowidztwa po świetlane perspektywy. Całość nazywa się dosłownie tak: „Sustainable development, global changes and ecosystems” czyli „Zrównoważony rozwój, zmiany globalne i ekosystemy”.

Nowy 7 PR (lata 2007- 2013) obejmuje także i to samo zagadnienie w priorytecie „Cooperation” i można w nim sporo wywalczyć – budżet programu szczegółowego „Cooperation” 32413 mln euro z ogólnej całkowitej kwoty programu 50521 mln euro. Od razu widać, na co UE pokłada nacisk.

A że wszystko to jest jednym wielkim biznesem - PRAWDA

Pozdrawiam
Jarek

chris
29-12-2006, 00:07
Ależ niczego nie chcę, obywam się "bez" ;)) , spooko, może na temat dotacji UE itp. mam określone zdanko? Może negatywne? Mam do takowego prawo. Raczej wspominam czasy, gdy na potencjalnego inwestora po urzędach patrzono z obawą, strachem jakimś dziwnym i nieufnością. Te bariery miałem na myśli, przychodząc onegdaj do urzędu i słuchając pani urzędnik państwowej, której zasychało w gardle, bo ktoś z zewn. czegoś chce... tylko tyle. I nie narzekam. Dałem jakoś radę. Bez dotacji itp.

lucyna
29-12-2006, 09:40
Witaj Naive. Obszary są już określone m.in. w operacie ochrony parku narodowego. Trzy strefy: 1 przeznaczona dla turystyki kontemplacyjnej, teren BdPN, 2 z ograniczonym inwestowaniem w uproszeniu strefa otuliny parku, 3 wsi letniskowych to miejscowości położone na terenie nzwijmy to pogórzy i okolice Zalewu Solinskiego. Co do przyłączenia terenów cennych przyrodniczo do parku wątpię aby to się stało. Nie wierzę nawet w to, że fr. Parku Krajobrazowego Doliny Sanu zostaną dołączone do parku narodowego.
Istnieje problem wypracowania koncepcji rozwoju turystycznego(dla mnie jest to równoznaczne z rozwojem gospodarczym) Bieszczadów. Jarek Bartek zwrócił mi uwagę na fundament na którym musi być postawione opracowanie. Mianowcie plan zagospodarowania przestrzennego. Niestety, z tym jest problem. Stare przepisy wygasły, nowe nakładają na gminy taki obowiązek, zaś gminy tego nie robią ze względu na zbyt wysokie koszty. Na szkoleniu przygotowanym przez Fundację Bieszczadzką mieliśmy wyjątkowo ciekawy wykład na ten temat. Z tego co wiem na dzień dzisiejszy tylko gmina Lutowiska przygotowała taki plan, słyszałam, że bardzo dobrze przygotowany pod względem merytorycznym i gmina Cisna ale ten dotyczy tylko mówiąc trochę obrazowo masywu Jasła i tej planowanej inwestycji. (Dobra wiadomość dla tzw. ochroniarzy, wczoraj dostałam meila od siostry,trwają prace w unii nad ograniczeniem finansowania niektórych inwestycji z racji zmian klimatycznych. Wyciągi położone poniżej 1500 m nie będą dofinansowywane z obawy, że z powodu braku śniegu mogą być nierentowne. Aby w Bieszczadach stacja narciarska była dochodowa musi być m.in. 100 dni snieżnych).

lucyna
29-12-2006, 09:46
Do informacji Jarka Bartka dodam jeszcze, że istnieje możliwość pozyskania dofinansowania do zakładanych firm wynoszącego sto procent. Są to programy społecznie wyciągające ludzi z bezrobocia. W ty roku były takie możliwości w urzędach pracy, w stowarzyszeniach np. B2 w Rzeszowie, w RARR. Są to kwoty niewielkie ok 10-12 tys zł ale ich pozyskanie jest bardzo uproszczone i połączone ze zdobyciem wiedzy o funkcjonowaniu mikro przedsiębiorstw.

naive
29-12-2006, 18:07
Ja Lucynko wiem jak powinno być w Bieszczadach. Ale ciągle mam wrażenie że nie wiedzą tego przede wszystkim władze gminy Cisna. Bo w gminie Lutowiska jakos nie pojawiają sie ciągle jakies rewolucyjne pomysły. Natomiast w gminie Cisna prawie bez przerwy. Wiadomo że nie całe Bieszczady podlegają specjalnym formom ochrony przyrody. Z drugiej strony trzeba ciągle pamiętac iż tak naprawdę południowe części powiatów bieszczadzkiego, leskiego, sanockiego i krosnieńskiego , także pogranicze powiatów przemyskiego i bieszczadzkiego to jedne z ostatnich obszarów stosunkowo mało zniszczone przez tzw. cywilizację. Ten cały mentlik bierze się z katastrofalnego braku wiedzy rządzących. Bo jak inaczej nazwać to co opowiadał J. Kaczyński przy poprzedniej ocenie ministrów / przypomnę : jego zdaniem jest w Polsce za dużo obszarów objetych ochroną przyrody, co przeszkadza w inwestowaniu/. Nie wiem co trzeba zrobić by włodarze gmin zrozumieli iz nie da się w każdej stworzyć "Zakopanego-bis". I zamiast nie wiadomo co wymyślać, najprościej zacząć lepiej wykorzystywać to co się ma. Np. czy to takie trudne odświerzyć istniejące i tworzyc kolejne punkty widokowe dla tych co chcą zobaczyć a nie koniecznie mają ochotę wspinać się po górach ? No i oczywiście odpowiednio je rozpropagować.

KKKrzychoo
29-12-2006, 20:36
No to może po kolei....
1. turystyka biznesowa. Nie jeden raz myślałem aby organizować szkolenia i kursy własnie w bieszczadach ale po pierwsze baza do tego jest uboga (no może coś skromnego by się znalazło, ale bez fajerwerków a ja potrzebuję dobrze wyposazonycj klimatyzowanych sam wykładowych), a po drugi i najważniejsze to brak komunikacji. W Bieszczady jest daleko z cywilizowanych stron Polski i nikt przy zdrowych zmysłach nie chce się tam pchać bo po co jechać klikanascie godzin w jedną i drugie tyle w druga stronę aby być na 3-4 dniowym wykładzie jeśli można poszukac bliżej.
2. turystyka masowa także brak bazy noclegowej ale też brak odpowiednich atrakcji. Każda inicjatywa w tym zakresie czy oddolna czy od górna jest tu nieoceniona. Dobrze byłoby koordynować tu działania. Zrzeszenia osób, małych firm w tym zakresie byłyby naprawdę pomocne pod warunkiem że nie słuzyłyby windowaniu cen i utrzymywaniu ich na wysokim poziomie (a takie niebezpieczenstwo istnieje). Trzeba tu wytyczyć wiele nowych szlaków (nawet poza BPN-em), szlaki do turystyki konnej, z leśnymi bazami noclegowymi, szlaki rowerowe itd. Wspólne działania pozwoliłyby na propagowanie takiej turystyki jaka nie działaby się w jednym miejscu. (np. spółka 3 właścicieli miejsc noclegowych - wytyczona trasa rowerowa lub konna bez powrotu do miejsca zamieszkania z noclegiem codziennie u innego gospodarza, do tego np ognisko w lesie (prywatnym z wyznaczonym i zabezpieczonym paleniskiem) i bagaże które ktos przewiezie pomie&#240;zy kolejnymi bazami. Sam bym sie na taki rowerowy szlak wybrał).
3. Turystyka integracyjna jest uprawiana tylko pod innymi nazwami w Biesach od lat i nikomu ani nie szkodzi ani nie wadzi (zarabiaja własciciele pensjonatów i sklepów z alkoholem). Ci turyści są niegroźni bo na drugi dzień raczej nigdy nie są w stanie nigdzie iść :)

Reasumując: rozwój, wspólpraca małych firm, pomoc władz i odrobina doberj woli. Żadna z tych trzech form turystyki nie zaszkodzi biesom.

Pozdrawiam Krzysiek

KKKrzychoo
29-12-2006, 20:40
Przepraszam. To niechcący. Komputer mi się powiesił

lucyna
29-12-2006, 20:45
:lol: No to może po kolei:
1. turystyka biznesowa. Dostępność komunikacyjna fatalna. Co do tego nie ma różnicy zdań.
Ośrodki posiadające dobre sale konferencyjne: Unitra Polańczyk, Perła Cisna, Laworta Ustrzyki Dolne, Perła Czarna, Arłamów, OdK Olszanica, Bystre, Karino Berezka i wiele innych. W chwili obecnej remontowana jest Relawia Polańczyk. Gorąco polecam. Poziom świadczonych usług wysoki. Gwarantuję swoim nazwiskiem , powinieneś byc zadowolony.
2. Turystyka masowa tu także jest wiele ośrodków godnych polecenia. Bieszczady wystawiają wyjątkowo atrakcyjne pakiety. Jeżeli byłbyś zainteresowany to oczywiście przedstawię. Musiałabym naprawdę bardzo dużo pisać na ten temat. Szlaki rowerowe mamy. Zobacz ile Fundacja Bieszczadzka Zielony Rower zdobyła międzymarodowych nagród. Taki pakiet rowerowy wystawia też Bieszczady Adventure. Nawet ja mam program rowerowy w swojej ofercie. Szlaki konne to domena parku. Polecam także nasze stadniny.

KKKrzychoo
30-12-2006, 01:45
:lol: No to może po kolei:
1. turystyka biznesowa. Dostępność komunikacyjna fatalna. Co do tego nie ma różnicy zdań.
Ośrodki posiadające dobre sale konferencyjne: Unitra Polańczyk, Perła Cisna, Laworta Ustrzyki Dolne, Perła Czarna, Arłamów, OdK Olszanica, Bystre, Karino Berezka i wiele innych. W chwili obecnej remontowana jest Relawia Polańczyk. Gorąco polecam. Poziom świadczonych usług wysoki. Gwarantuję swoim nazwiskiem , powinieneś byc zadowolony.

Nie wszytkie znam ale same sale to za mało. Nadal to jest na końcu świata gdzie trudno jest dojechać.


2. Turystyka masowa tu także jest wiele ośrodków godnych polecenia. Bieszczady wystawiają wyjątkowo atrakcyjne pakiety. Jeżeli byłbyś zainteresowany to oczywiście przedstawię. Musiałabym naprawdę bardzo dużo pisać na ten temat. Szlaki rowerowe mamy. Zobacz ile Fundacja Bieszczadzka Zielony Rower zdobyła międzymarodowych nagród. Taki pakiet rowerowy wystawia też Bieszczady Adventure. Nawet ja mam program rowerowy w swojej ofercie. Szlaki konne to domena parku. Polecam także nasze stadniny.
Znam Zielony rower a nawet widziałem przewodnik po trasach rowerowych ale moim zdaniem to mało. Nawet ubogie roztocze ma ich więcej. Cieszę się że masz pakiet rowerowy ale sama powiedz ile takich usług jest w Biesach ile na raz można puścić grup 5 ? 10 ? Szeroko rozumiane Bieszczady są tak duże (mówiąc o rowerach mam na mysli tereny od pogórza po Bieszczady wysokie) że codziennie można by na te trasy puszczać setki osób (a nawet więcej).

Pozdrawiam Krzysiek

lucyna
30-12-2006, 08:51
Oczywiście, masz rację. Dostonale wiesz, że Wasze wypowiedzi dotykają sedna problemu. Naprawdę, moim marzeniem jest aby je przeczytali ze zrozumieniem samorządowcy. Małe firemki muszą się porozumieć, baza hotelarska poprawić standard, nie możemy podnosić non stop cen, bo region recepcyjny uchodzi za jeden z najdroższych (subiektywna ocena cześci naszych gości, Bieszczady wg nich muszą być najtańsze, bo tu bieda). Tego wymagają nieubłagane prawa ekonomii. Niestety, to co dla nas tu na forum jest oczywiste dla bardzo wielu samorządowców i decydentów jest niezrozumiałe lub traktowane jako swoista herezja.
Jeżeli chodzi o ośrodki konferencyjne i szkoleniowe to zrobiło mi się przykro. Wiem, że nie możemy przygotowywać dużych imprez tego typu (max w zależności od układu 80-100 os) ale proszę dajcie nam szanse. Ostatnio pokazywałam organizatorom kilka wspólpracujących z nami ośrodków pod kątem orgaznizacji szkoleń. Okazało się, że wbrew obawom mamy czym się pochwalić. Niestety, z powodu złej dostepności komunikacyjnej większość tych imprez zostanie zorganizowana w tradycyjnych ośrodkach Kraków i Warszawa. Obsługuję bardzo często konferencje, seminaria, szkolenia i wiem, że robimy to dobrze. Świadczy o tym zadowolenie naszych gości. My "żyjemy" w bardzo dużej mierze dzięki reklamie szeptanej.
Nie mogę się zgodzić, że ustępujemy innym regionom pod względem długości szlaków. Zielony Rower jest tylko fragmentem sieci szlaków. Bardzo ważnym, bo już transgranicznym. Niestety, masz rację jeżeli chodzi o ilość imprez rowerowych. Koledzy mają sto rowerów, także oni realizują mój program rowerowy. Nie wiem czy jest większe zapotrzebowanie. W ub. roku były już wypożyczalnie rowerów także przez nich utworzone.

lucyna
31-12-2006, 12:07
Własnie przygotowuję analię SWOT, taką uproszczoną turystyki masowej. Zagrożenia:
-zabór wody i ziemi pod inwestycję turystyczne i paraurystyczne oraz nadmierny ruch turystyczny,
-ubożenie krajobrazu:zabudowa niezgodna z naturalnym krajobrazem i kanonami achitektury miejscowej,
-zanieczyszczenie powietrza i wód zarówno powierzchniowych jak i podskórnych,eutrofizacja wód rzek i jezior,
-degradacja gleb,
-niszczenie roślinności, zmiana składu gatunkowego,
-szkody w rodzimej faunie, wyparcie gatunków, zmiany w liczebności,
- zanik kultury miejscowej, globalizacja kultury,
-pozostawienie decyzji o rozwoju produktu turystycznego w rękach decydentów spoza regionu,
-branie pod uwagę tylko i wyłącznie racji ekonomicznych,
-zagospodarowanie turystyczne bez stworzenia planów zagospodarowania przestrzennego,
-lokowanie inwestycji na terenach najbardziej atrakcyjnych krajobrazowych, czasami równoznacznymi z najbardziej cennymi przyrodniczo,
-nadmierny rozwój infrastruktury drogowej, przeznaczonej wyłącznie do obsługi ruchu turystycznego,
-planowanie krótkofalowe rozwoju gospodarczego.

chris
31-12-2006, 17:14
te zagrożenia = turystyka zrównoważona?:mrgreen:

lucyna
31-12-2006, 18:40
te zagrożenia = turystyka zrównoważona?:mrgreen:
Ponownie gratuluję pogłębionej analizy tematu. Ta dyskusja z Panem zaczyna przypominać mi dyskusję o mafii przewodnickiej przewijającą się przez wszystkie niemoderowane fora.
Te zagrożenia dotyczyły turystyki masowej. Jej przeciwnym biegunem jest turystyka zrównoważona. Marekm podał definicję. Dla przypomoienia sedna dyskusji przetoczę inną.
"Turystyka zrównoważona dotyczy szeroko pojętej koncepcji rozwoju turystycznego, przyjaznego środowisku w regionach wiejskich oraz w miastach, w małych ośrodkach turystycznych oraz wielkich centrach rozrywkowych i wypoczynkowych itd., koncepcji, która dotyczy wszelkich znanych rodzajów turystyki po dokonaniu stosownej "ekologizacji".
"Ekoturystyka wyzwania i nadzieje" Zaręba Dominika Wydawnictwo Naukowe PWN Warszawa 2000 str.35

chris
31-12-2006, 19:09
"Turystyka zrównoważona dotyczy szeroko pojętej koncepcji rozwoju turystycznego, przyjaznego środowisku w regionach wiejskich oraz w miastach, w małych ośrodkach turystycznych oraz wielkich centrach rozrywkowych i wypoczynkowych itd., koncepcji, która dotyczy wszelkich znanych rodzajów turystyki po dokonaniu stosownej "ekologizacji"....... Dziękuję za dogłębną tym razem analizę. Mam niewinne pytanko - czy Bieszczady to region wiejski jest? Czy to może jest mały ośrodek turystyczny?

naja naja
01-01-2007, 22:25
"Turystyka zrównoważona dotyczy szeroko pojętej koncepcji rozwoju turystycznego, przyjaznego środowisku w regionach wiejskich oraz w miastach, w małych ośrodkach turystycznych oraz wielkich centrach rozrywkowych i wypoczynkowych itd., koncepcji, która dotyczy wszelkich znanych rodzajów turystyki po dokonaniu stosownej "ekologizacji"....... Dziękuję za dogłębną tym razem analizę. Mam niewinne pytanko - czy Bieszczady to region wiejski jest? Czy to może jest mały ośrodek turystyczny?
:shock: Bieszczady rozumiane jako region recepcyjny.

chris
02-01-2007, 18:46
:shock: Bieszczady rozumiane jako region recepcyjny.

Ale piszesz poważnie? czy może źle odczytałaś mą odpowiedź Pani Lucynce?:-P Pozdrawiam...

lucyna
03-01-2007, 09:43
"Turystyka zrównoważona dotyczy szeroko pojętej koncepcji rozwoju turystycznego, przyjaznego środowisku w regionach wiejskich oraz w miastach, w małych ośrodkach turystycznych oraz wielkich centrach rozrywkowych i wypoczynkowych itd., koncepcji, która dotyczy wszelkich znanych rodzajów turystyki po dokonaniu stosownej "ekologizacji"....... Dziękuję za dogłębną tym razem analizę. Mam niewinne pytanko - czy Bieszczady to region wiejski jest? Czy to może jest mały ośrodek turystyczny?
Bieszczady rozumiane jako region recepcyjny.

pyton
03-01-2007, 09:58
Własnie przygotowuję analię SWOT, taką uproszczoną turystyki masowej. Zagrożenia:
-zabór wody i ziemi pod inwestycję turystyczne i paraurystyczne oraz nadmierny ruch turystyczny,
-degradacja gleb,
-niszczenie roślinności, zmiana składu gatunkowego,.
-szkody w rodzimej faunie, wyparcie gatunków, zmiany w liczebności,
z zaborem się zgodzę ale: jesli pod inwestycje przeznaoczone będą przeznaczone obszary uprawiane rolniczo (pastwiska, łaki "przemysłowe", grunty orne - niewiele to zmieni w składzie gatunkowym bo i tak albo już zostal przetrzebiony albo zupelnie zmieniony...


-ubożenie krajobrazu:zabudowa niezgodna z naturalnym krajobrazem i kanonami achitektury miejscowej,.


rozwiązanie: wprowadzenie obostrzeń w gminach co do architektury nowopowstających obiektów (niezaleznie od kubatury) a to, gwarantuję, już spowolni rozmach i ilośc inwestycji (=koszty)


-zanieczyszczenie powietrza i wód zarówno powierzchniowych jak i podskórnych,eutrofizacja wód rzek i jezior,
.
oczyszczalnie ścieków z surowym prawem egzekwującym utylizację scieków (koniec wylewek do potoków): brak odbioru budynku jak nie ma POS lub podłaczenia do kanalizacji sanitarnej (tych rozwój idzie jak burza); zanieczyszczenia miejscowe wynikające z motoryzacji: wystarczy popatrzeć w jakim stanie sa wozy do zrywki i torujące drogi zrywkowe (polecam oglądanie, szczególnie POD silnikiem i skrzynią biegów) więc nowe samochody z rygorystycznymi normami EU niewiele wiecej "wniosą" złego....co do powietrza: spaliny moto-jak wczesniej; kotlownie: obostrzenia w mpzp: kotłownia na biomase (obieg zamknięty), OZE (kolektory, baterie, itp), ogrzewanie elektryczne lub gazowe. i spokój.


- zanik kultury miejscowej, globalizacja kultury,.

kultura miejscowa? hmmmmm, ciężko mi ją określić.... można brac pod uwagę łemkowską, bojkowską, dolinian albo "nowobieszczadzko-zakapiorską", tylko którą? zachowac to co sie zachowało i otoczyc opieką, wprowadzić w edukację regionalną w szkołach poznawanie elemntów kultur "historycznych" oraz propagowanie ich w wersjach "skansenowych" wśród mieszkańców. Wprowadzanie na siłę elemntów dawnych kultur to tzw ekschumacja która bedzie niezrozumiala bez przygotowania "merytorycznego" dla mieszkańców


-pozostawienie decyzji o rozwoju produktu turystycznego w rękach decydentów spoza regionu, .

i tu jest pole do popisu dla inicjatyw miejscowych: kupą mości Państwo, bo kupy nikt nie ruszy. Tylko trza o to walczyć, a walka to ciężka


-branie pod uwagę tylko i wyłącznie racji ekonomicznych,.

myślenie (bez urazy) warszawsko-zakopiańskie: jak przedstawicieli tego myslenia będzie niewielu to punkt można wykreślić


-zagospodarowanie turystyczne bez stworzenia planów zagospodarowania przestrzennego,.

Cisna ma, chyba w dużej części, mpzp, reszta w rękach urzędników, ojjjjjj.....


-lokowanie inwestycji na terenach najbardziej atrakcyjnych krajobrazowych, czasami równoznacznymi z najbardziej cennymi przyrodniczo,.

ważny punkt, konieczne analizy "cenności" krajobrazu


-nadmierny rozwój infrastruktury drogowej, przeznaczonej wyłącznie do obsługi ruchu turystycznego,.

no chyba stokówek nie wyleją nowym dywanikiem..... wystarczy poprawić stan dróg istniejących a i tak trudność drogowa na pewno odstarszy część nowobogackich turystów i inwestorów bo im sie limuzyny na serpentynach nie zmieszczą....


-planowanie krótkofalowe rozwoju gospodarczego.
to już głupota totalna by była, mam nadzieję że lokalni decydenci maja głowe na karku i na to nie pójdą.....


Czytam świetną pozycję : "Spór o Bieszczady", lata 70-80 ale polemika nad problemami związanymi z rozwojem Bieszczad jak dziś........ Polecam tą lekturę

Pozdrawki
PYTON

lucyna
03-01-2007, 10:19
Dziękuję Pyton. Bardzo trafne spostrzeżenia. W tym momencie zmieniłeś turystykę masową w turystykę zrównoważoną. Rozumiem Twoje wątpliwości. Tak być powinno, poniekąd nakreśliłeś plan rozwoju Bieszczadów. Jeszcze raz dziękuję. Książkę znam. Fakt od dawna trwa dyskusja ale czy zostaną wyciągnięte z rozmów jakieś wnioski.

naja naja
03-01-2007, 20:18
Pyton zgadza się w większości z Tobą jeżeli chodzi o receptę poprawiającą sytuację w Bieszczadach. Ty piszesz co by było gdyby i co należy zrobić aby sytuację naprawić. Ale jak jest na prawdę.
1. Pod inwestycje przeznaczane są tereny cenne przyrodniczo np. masyw Jasła. W chwili obecnej jest presja na dolinę Sanu. Jeden z właścicieli ziemi w okolicy Krywego chce wybudować tam dom, bo pragnie obserwować niedźwiedzie. To cytat z rozmowy.
2. Marzenie. Jak to wygląda proszę zajrzyj do Wetliny. Jedna z najbrzydszych miejscowości w Bieszczadach. Jest nawet taki prywatny rankong brzydactw architektonicznych w regionie. Lista ciągle się powiększa/\.
3. Wójt gmint Solina ponoć obiecał swoim wyborcom, że nie wybuduje oczyszczalni w Wołkowyi. Słyszałam to z ust jego konkurentki w wyborach.
4.Fakt została przerwana ciągłość kulturowa regionu. Na szczęście wysiedlenia i przesiedlenia nie dotkneły wszystkich miejscowości. Jest np. Hołuczków i Komańcza. Recepta którą przedstawiłeś będzie wdrażana. Nie mówię tu o kulturze zakapiorów. Rozumiem Twój sarkazm.
5,6,7 bez komentarza. Oby tak się stało.
8. Samorządy nie mają pieniędzy itd. Mam złe zdanie jeżeli chodzi o lokalne władze, a jeszcze gorsze o politykach, więc zmilczę.
9. Przydałoby się takie skatalogowanie cennych przyrodniczo i atrakcyjnie terenów. Chociaż po to aby te tereny chronić.
10. stokówek nie zaleją asfaltem ale zaleją asfaltem drogi polne aby przekwalifikować rolę w działki budowlane. To skrut myślowy.
11. Będę szcześliwa jeżeli ktoś mi tu udowodni, że myśli perspektywicznie długofalowo.
Pozdrawiam

pyton
04-01-2007, 10:07
No i w koło Macieju: wszystko zależy od władz samorządowych czyli gospodarza terenu.
1. jak chce oglądac niedziwedzie to niech zbuduje sobie ambone. A tak powaznie: jak chce budować to obostrzenia co do wielkości domu, instalacji sanitarnych i grzewczych, zagospodarowania działki. Podkładka: teren cenny przyrodniczo. Chce budować- musi spełniać warunki. Widziały gały co brały.
2.W mpz gminy Cisna jest zapis co do architektury budownictwa. ma być tak i już! Brzydactw popowstawało bo nie było wytycznych.
3. Nie wybuduje? Dobra informacja do śmiechu warte, niech cała polska sie dowie że chce sie taplac we własnych gównach (przepraszam za wyrażenie)
4. Komańcza? to już tereny łemkowskie (Reinfuss 1948), i trochawo inna kultura. Hołuczków - Pogórzanie albo Dolinianie, zupełnie inna kultura (tamże).
I znów sie plotą 3 a nawet 4 kultury? Która wybrać?
5.-9. no comment
10. Oj, marnie to widzę. Miałem możliwość kupić działkę 9 arów w Smereku za marne grosze, dojazd drogą polną. Warunek uzyskania pozwolenia na budowę czegokolwiek: jak se utwardze droge to mi dadzą. A obok jest jeszcze 4 podobne dzialki i zainteresowani budową letniskowców. Zrezygnowałem bo wydać parenascie tysięcy na choćby podbudowe drogi (kruszywo dorgowe) to mnie nie stać.... Dojazd do tego kwałaka ziemi co mam tez jest polny (własciwie to prawie go nie ma) i tez mi powiedzieli: załatw ostrówka do wyrównania i ludzi do rozrzucenia szutru , my damy geodete (bo mamy swojego na etacie) i materiał (bo mamy z własnych "ujęć"). Na razie sprawy nie ruszam bo i tak bezproblemowo dojeżdzam (4x4) a przy okazji mam spokój bo stonka nie ma mozliwości dojazdu-przejazdu :-P miejscowi chodza albo na piechote albo mają krótsze połaczenie inną drogą. Inny przykład: jak długo trzeba było czekac na remont drogi Dołżyca-Terka? Koszt zrobienia od podstaw 100m drogi liczy sie w milionach a potrzeb i tak mają wiele....

DOBRY GOSPODARZ to podstawa!

lucyna
04-01-2007, 11:08
Wiem, jest tu trochę bicia piany ale sądzę, że to jest interesujący wątek, bardzo merytoryczny. Dobry gspodarz, dogadanie się i współpraca to moim zdaniem podstawa. Cieszę się, że tak dużo osób przeczytalo ten wątek. Sądziłam, że przemknie i nikt nie bedzie chciał się wypowiadać. Jest już pokłosie tych wypowiedzi. Dostaliśmy z Grześkiem Sitką propozycję napisania artykułu na ten temat do pisma ekologicznego. Dla mnie osobiście był miód na duszę gdy usłyszałam taki komentarz: czytałeś co ta idiotka wypisuje na forum. Ten wątek czytali też samorządowcy i to jest to o co mi chodziło. Nagłośnienie tego problemu tak, żeby dotarł do jak największej liczby osób. Dziękuję Wam za wypowiedzi.

lucyna
24-01-2007, 18:46
Witam, mam dobre wiadomości. W Bieszczadach ruszyły szkolenia w ramach dokształcania kadry i gestorów turystyki. Cieszą się wyjątkową popularnością. Mamy już 4 grupy szkoleniowe, wszystko wskazuje, że to nie koniec naboru. Przeprowadziłam dziesiątki rozmów z właścicielami ośrodków, menedżerami i właścicielami firm zajmujących się obsługą ruchu turystycznego. Wnioski są bardzo pocieszające. Prawie wszyscy nastawieni są na współpracę, chcą coś w Bieszczadach zmienić, polepszyć. Ku memu zaskoczeniu niewiele osób chce postawić na nadmierną rozbudowę infrastruktury przeznaczonej do uprawiania turystyki masowej. Prawie wszyscy podkreślają walory dzikich Bieszczadów. Ludzie zainteresowani są pozyskaniem funduszy unijnych, które chcą przeznaczyć na rozbudowę lub usprawnienie swojej działalności gospodarczej. Bardzo często mają to być inwestycje proekoogiczne. Odbyło się pierwsze szkolenie, po raz pierwszy tak dużo osób związanych z turystyką zintegrowało się. Padło słowo klaster. To dopiero maleńki kroczek zmierzający ku wspólpracy. Mogą upłynąć lata aż dojdzie do realnej wspólpracy. Niestety, pojawiły się lub uaktywniły frakcje. To też realny obraz Bieszczadów.

Derty
25-01-2007, 12:04
Niestety, pojawiły się lub uaktywniły frakcje.

Więc niech uaktywnią się mediatorzy. W kulturze zachodniej ludzie o takich umiejętnościach od dawna są w cenie:P Ludzie zawsze będą się różnić między sobą i mediatorzy zawsze będą mieli robotę, na całym świecie. W Polsce ta klasa ludzi należy do rzadkości. Nie wiem, czy w ogóle ich nie ma, czy też po prostu sami odsuwają się na bezpieczną odległość, bo tu niemal każdy spór przypomina starcie asfaltu z walcem:P

Pzdr,
Derty

chris
25-01-2007, 21:10
Ja nie wiem, dlaczego wspominasz o kulturze zachodniej tylko... Jakoś około lat 90-ych nagle wzrosło w Polsce zapotrzebowanie na rusycystów, ze względu na potencjalne kontakty biznesowe. I jakoś to zapotrzebowanie trafiło w próżnię, a nasi studenci nieco pobłądzili :-). Okazało się, że na Wschodzie wykształciła się kadra, na najlepszych uniwersytetach (fakt, także Zachodnich), operująca perfect językiem angielskim. Z talentami mediacyjnymi. Warto wspomnieć, o czym w kraju naszym cicho i sza, że na najlepszych uniwerkach Rosji kształci się, za ciężkie pieniądze (euro i dollar) kwiat młodzieży Zachodu... Frakcje (ropa naft.) i asfalt - skojarzenie jakieś jestttt 8-) Natomiast myślę, że Pani Lucynie nie w smak pojawienie się jakichkolwiek frakcji ... (słowo "niestety").Pozdro.

lucyna
25-01-2007, 21:23
Hmm, mówiąc wprost odwaliłam kawał dobrej roboty. Jestem z siebie dumna chociaż mam potworny niedosyt. Ok 100 gestorów turystyki postanowiło się zintegrować. Ludzie mówią o wspólpracy i to się liczy.Nabór na szkolenia trwa. Za szkoleniami pójdą pieniądze. Ludzie mają fantastyczne pomysły. Mamy szansę i ją wykorzystamy.
Ma Pan rację nie lubię rozdźwięku. Chciałabym abyśmy wszyscy siedli i zaczęli rozmawiać. Niestety, jest to nierealne. Oczywiście przydałby się mediator. Nie rozumiem słowa konkurencja więc dla mnie działania wynikające z idei konkurowania są anormalne. Mamy tu do czynienia z przedsiębiorcami. Każdy z nas prowadzi interesy więc nie ma tu miejsca na sentymenty. Mam tylko nadzieję, że dotrę do wszystkich zainteresowanych pozyskiwaniem funduszy i chcących się przeszkolić. Na tym moja rola się kończy.

lucyna
27-01-2007, 15:23
Szanowny Moderatorze proszę o wyrozumiałaść. Mam prośbę o użyczenie mi forum w celach marketingowych. Wątek ten jest powszechnie czytany przez gestorów turystyki w Bieszczadach. Wiele osób za pośrednictwem forum dowiedziało się o szkoleniach. Część osób już ze mna skontaktowała się.
Jeżeli Państwo jesteście zainteresowani szkoleniami to proszę o kontakt telefoniczny. Nr tel. 502320069 lub 607452809. Szkolenia są bezpłatne, wyżywienie i zakwaterowanie w ośrodku Relavia w Polańczyku jest także bezpłatne. Organizatorem szkolenia jest Podkarpacka Akademia Przedsiębiorczości.Tematyka szkoleń bardzo urozmaicona. W chwili obecnej istnieje także możliwość utworzenia ścieżek szkoleniowych przeznaczonych dla innych branż niż turystyczna. Warunkiem uczestnictwa jest wpis do ewidencji działalności gospodarczej. Na dzień dzisziejszy mamy ponad sto firm związanych z turystyką uczestniczących w szkoleniach.

lucyna
11-02-2007, 22:02
Zapraszam na spotkanie z panem prezesem PROT we wtorek o godz 15 w ośrodku Relavia w Polańczyku. Temat turystyka wspólna sprawa. Już ponad 60 przedsiębiorców potwierdziło swoją obecność.

lucyna
23-04-2007, 07:42
Witam po przerwie.

Podkarpacka Akademia Przedsiębiorczości organizuje cykl szkoleń Wschód Biznesu. Projekt został przystosowany do potrzeb branży turystycznej. Szkolenia są bezpłatne i nie muszę chyba mówić, że dla naszej branży niezbędne. W szkoleniach mogą wziąść udziłał właściciele i oddelegowani pracownicy mikroprzesiębiorstw z Podkarpacia i województw ościennych. Warunek uczestnictwa tylko jeden. Mikroprzedsiębiorstwo nie może działać do trzech lat na rynku. Pierwsza grupa szkoleniowa skompletowana. Powstaja następne.
Najważniejsze wg mnie są bezpłatne warsztaty językowe prowadzone przez zachodnich lektorów. Warsztaty skierowane do branży więc język zawodowy angielski. Oprócz tego szkolenia z maketingu i e marketingu, z księgowości, prawa itd. Prywatnie jestem zainteresowana 4 dniowym szkoleniem z pisania projektów i 2 dniowym szkoleniem z doradztwa podatkowego. Oprócz tego firma konsultingowa sprawuje opiekę merytoryczną nad danym przedsięborstwem przygotowując mu na rozpoczecie szkolenia indywidualny skrócony biznes plan, a następnie pomaga w przygotowaniach do pozyskania wsparcia finansowego.
W związku z tym, że mamy już sezon w pełni gro szkoleń odbedzie się wtedy, gdy będziemy mieć trochę czasu. Projekt zostanie zamknięty w październiku.

vm2301
06-07-2007, 10:41
Nie chcę off-topicowac dalej, więc odgrzewam ten wątek:


mam gdzieś ile Unia przeznaczyła miliardów na turystykę i kto je dostanie. Oprócz dewastacji Bieszczadów przeciętny turysta żadnego pożytku z tego miał nie będzie.


Z tym to sie zgadzam w 100%

Zresztą ten "zrównoważony rozwój", czy "zrównoważona turystyka", równowagi nie zachowuje, a wręcz przeciwnie.


"To zasadnicza sprawa, aby każdy kraj utrzymywał część swojego dziedzictwa natury w stanie nietkniętym jako rodzaj zapisu dla przyszłości, punkt odniesienia dla pomiaru zmian, tak by ludzie mogli widzieć splendor przeszłości przed zepsuciem tej części Ziemi. A jesli kiedykolwiek chcielibyśmy odtwarzać środowisko, musimy wiedzieć jak sprawy miały się kiedyś. Te parki i rezerwaty są także skarbcami genetycznymi, gdzie przy życiu są wciąż rośliny i zwierzęta, które gdzie indziej już wyginęły. Mogą być nieocenione dla rodzaju ludzkiego jako źródło pożywienia i substancji leczniczych. Jesli zniszczymy parki narodowe, te gatunki przepadną na zawsze"

Odpowiedział George Schaller - jeden z najwybitniejszych biologów terenowych w wywiadzie dla NG - zapytany o to dlaczego potrzebujemy parków narodowych.

Nie wierzy on w ideę zrównoważonego rozwoju - znajdywania sposobó na nierabunkowe, rozsądne korzystanie z zasobó naturalnych na terenie parków narodowych i rezerwatów.

"W każdym kraju są pewne skarby natury, które powinny być traktowane jak skarby i rzeczą organizacji przyrodniczych jest walka o te miejsca. Zbyt wiele z tych instytucji straciło z oczu racje swojego istnienia. Ich celem nie jest walka z ubóstwem ani wkład w zrównoważony rozwój. Ich powinnością musi być ocalenie skarbów przyrody.
Co zamierzamy zrobić?
Zaprosić bezdomnych, niech wprowadza sie do Metropolitan Museum, czy świątyni Taj Mahal? To są skarby kultury. Tak samo skarbami sa SErengeti, wulkany Wirunga z gorylami górskimi.
Słyszałem opinie niektórych organizacji ekologicznych, że miejscowa ludność powinna mieć prawo do zarządzania lokalnymi zasobami i korzystania z nich według życzenia. Cóż, uważam to za nonsens.
To ogromnie zasmucające, że o przyrodzie już nie rozmawiamy. Mówimy o zasobach naturalnych tak, jakby szystko miało etykietkę z ceną. W centrum handlowym nie kupi się wartości duchowych. To wszystko, co podnosi nas na duchu - wiekowa puszcza, czysta rzeka, orzeł w locie, przestrzeń i cisza bez ryku motoró - to nie jest towar. To sa wartości, których ludzie szukają i których każdy potrzebuje"

AMEN

Basia Z.
06-07-2007, 11:46
Zresztą ten "zrównoważony rozwój", czy "zrównoważona turystyka", równowagi nie zachowuje, a wręcz przeciwnie.



Bardzo ciekawy temat i sama się wiele razy nad tym zastanawiam.
Zastanawiam sie nad sobą i nad tym czy sama robię właściwie.

Bieszczady, niestety stwierdzam to z wielką przykrością uważam już za "stracone".
Komercha, komercha i jeszcze raz komercha żerująca na "obrazie dzikości" wytworzonym w mediach, co niejednokrotnie widać i na tym tutejszym forum (niektóre wątki z zapytaniami o "straszne zwierzęta" w Bieszczadach).
Niestety Bieszczady to nie są już te góry, które pamiętam sprzed lat 30, chociaż z pewnością zachowały się niektóre ich dzikie zakątki.

Komercha wkracza na całego i w bardziej dziki Beskid Niski.

Ale są w Europie, stosunkowo blisko nas góry jeszcze dzikie - takie jak Gorgany czy Góry Marmaroskie.

Czy prowadząc ludzi w te góry, które sama uwielbiam - nie przyczyniam się do ich udostępnienia ?
Prawda że prowadzę tam małe grupki, że chodzimy "ekologicznie" nie palimy ognisk, znosimy ze sobą wszystkie śmieci. Ale czy przez sam fakt wkraczania tam - nie przyczyniamy się do ich zagospodarowania ?

Prawda że fundacja "Karpackie ścieżki" przyczynia się bardziej. To ich góry - zrobią z nimi co zechcą. Ale robią to udostępnianie m.in. dla nas - turystów z Polski i z naszą (PTTK) pomocą.
Ale szkoda byłoby mi Gorganów takich jakie pamiętam jeszcze sprzed 5 lat, całkowicie bez szlaków.
A teraz mi kolega pisze:

PTTK oznakowało sporo szlaków, m.in na Popadię, Grofę, Wysoką, Sywulę i kilka innych.

Czegoś żal, co już nie powróci.

W Czarnohorze byłam po raz pierwszy w roku 1990, od tych 17 lat zmieniło się wszystko - a przede wszystkim ostatnio zniesmaczała mnie ogromna ilość śmieci i to dosłownie wszędzie.

Czy da się coś zrobić aby to powstrzymać ?

Pozdrowienia

Basia

Derty
06-07-2007, 12:39
[...] a przede wszystkim ostatnio zniesmaczała mnie ogromna ilość śmieci i to dosłownie wszędzie[...]

Jeden wypad w Czarnohorę upewnił mnie, że to i niektóre inne ukraińskie pasma też już są na straconej pozycji. Jeszcze było tak, że się pogubiliśmy na ponoć wyznakowanym szlaku:) Jeszcze wierzchowinowa ścieżka prawie zanikała chwilami, a tu już od Howerli powiało grozą cywilizowanego, pseudoturystycznego amoku 'zaliczania'. To, czego dokonali tam autochtoni, przekonuje mnie, że walec turystyki tłumnej, będącej sposobem na zabicie czasu tłuszczy i metodą nabicia kasy biznesmenów, już się tam toczy nieubłaganie.
Co do śmieci - już tu kiedyś napisałem o śmieciach nad Z. Solińskim i nie chce mi się powtarzać. Pewnikiem powstaną endemiczne formy zwierząt wyewoluowane na stosach naszych brudów:D Dodam, że w ogóle przeraża mnie jedna choroba naszej cudownej cywilizacji - mania opakowaniowa. Codziennie sam wynoszę reklamówkę opakowań do śmietnika. Wielką i wypchaną. A przecież nie konsumuję nadmiernie - latka i dochody limitują mnie solidnie:P 5 plasterków schabu pani w sklepie owija mi podwójną warstwą folii i jedną papieru. 10 ciasteczek 'Maślanych' zapewne nie odczułoby w swej paczuszce wybuchu jądrowego:) 3 (słownie: trzy) wkręty 3,5x45 zapakowano w ilość tektury i plastiku wystarczającą na pół kilograma tego wyrobu.
Ludzie śmiecą w górach lecz nasze nawyki i nasze przyzwyczajenie do śmieci w otoczeniu zaczynają się w domu rodzinnym. I nie jest to celowe, zaplanowane itd. To jest narzucane bezwiednie.
Ten sam problem mają Ukraińcy. Nadmiernie trwałe opakowania są zmorą tego kraju, gdzie gospodarka komunalna jest na razie w powijakach, a w związku z tym potoki, rzeki, wszelkie parczki, skwery itd zawalone są plastikiem. Co ciekawe - chyba nie zauważają jeszcze tego, że żyją wśród śmieci. Traktują to jako zupełnie naturalny element krajobrazu. Właśnie usiłuję znaleźć w necie ukraińskim jakieś odpowiedniki naszych akcji typu sprzątanie świata. Na razie nic...

Pozdrawiam,
Derty

PS: Za każdym razem, gdy widzę tytuł tego wątku, odczytuję go jako 'Turystka zrównoważona':P Ciekawe, co chce mi powiedzieć podświadomość:P

Basia Z.
06-07-2007, 12:52
Ten sam problem mają Ukraińcy. Nadmiernie trwałe opakowania są zmorą tego kraju, gdzie gospodarka komunalna jest na razie w powijakach, a w związku z tym potoki, rzeki, wszelkie parczki, skwery itd zawalone są plastikiem. Co ciekawe - chyba nie zauważają jeszcze tego, że żyją wśród śmieci. Traktują to jako zupełnie naturalny element krajobrazu. Właśnie usiłuję znaleźć w necie ukraińskim jakieś odpowiedniki naszych akcji typu sprzątanie świata. Na razie nic...


Zawsze mi się przypomina taka nasza przygoda:

W roku 2003 byłam z mała grupą w Gorganach i Czarnohorze.
Przez pasmo Czarnohory szliśmy 4 dni, skrupulatnie zbierając do reklamówki wszystkie swoje i niektóre cudze śmieci. Wszystkich nie - bo musielibyśmy mieć chyba ciężarówkę.
W efekcie mieliśmy dwie wypchane reklamówki śmieci.

Na koniec zeszliśmy do Żabiego. Na dworcu autobusowym szukamy jakiegoś kosza na śmieci, nie ma tam żadnego, chociaż śmieci walają się wszędzie.

Pytamy takiej babuleńki, gdzie tu dać śmieci.
A ona nam na to "wrzućcie śmieci do rzeki" - wskazując ręką na przepływający Czeremosz.
Faktycznie chyba wszyscy tak robili.

My nasze śmieci wzięliśmy do busa i wyrzucili do kosza na dworcu w Iwanofrankowsku.
Gdzie potem trafiły - nie wiem.

Pozdrowienia

Basia

Derty
06-07-2007, 13:04
[..]Gdzie potem trafiły - nie wiem.[..]


Do rzeki oczywiście:P
Pamiętacie niedawną sprawę mogilników w Siankach?:) To cud, że została zakończona pomyślnie. Mam przekonanie, że kilkadziesiąt czy kilkaset km na wschód te same mogilniki po prostu zasiliłyby któregoś dnia studnie i ujęcia wody w okolicy i nikt by się nie przejął. 'Wot takaja żyzń. Babuszka pomierła ot puliemiota, docz ot otrawliajuszczej wody'.

Pozdrawiam,
Derty

jacob.p.pantz
06-07-2007, 15:39
Na koniec zeszliśmy do Żabiego. Na dworcu autobusowym szukamy jakiegoś kosza na śmieci

http://tinyurl.com/2xtoro
w prawym dolnym rogu zdjęcia, drugi - po drugiej stronie schodków
i kilka na skwerku vis a vis
- tyle pamiętam, bo akurat też miałem nieco do wurzucenia (-;


Do rzeki oczywiście:P

http://tinyurl.com/2ah256
(fotka z drogi Żabie-Worochta)

Serdeczności,

Kuba

Basia Z.
06-07-2007, 15:52
http://tinyurl.com/2xtoro
w prawym dolnym rogu zdjęcia, drugi - po drugiej stronie schodków
i kilka na skwerku vis a vis
- tyle pamiętam, bo akurat też miałem nieco do wurzucenia (-;



Pisałam "na dworcu" a poza tym byłam tam 4 lata wcześniej niż Ty. Może już w międzyczasie postawili te kosze ?

A poza tym - nie rób OT w ciekawym temacie.

Pozdrowienia

Basia

Piotr
06-07-2007, 16:21
Zresztą ten "zrównoważony rozwój", czy "zrównoważona turystyka", równowagi nie zachowuje, a wręcz przeciwnie.
IMHO turystyka zrównoważona w pewnym sensie równowagę zachowuje, tylko nie w tym o którym się myśli.
Media i zwolennicy zt (na ogół firmy zainteresowane materialnie) dość sprytnie przedstawiają zt jako taką formę rozwoju, gdzie zostaje zachowana ochrona środowiska a turystyka się pięknie rozwija - to bzdura. Nawet turyści popierający na podstawie takich tłumaczeń turystykę zrównoważoną (rozwój) nie zdają sobie chyba sprawy, że korzyść z tego będa mieli niewielką i przede wszystkim krótką - popełniając błąd w interpretacji tego modnego i lansowanego dla ochrony interesów pojęcia, ale tak się to na ogół odbiera jak zostaje podane czyli: turystyka i regiony się pięknie rozwijają a przyroda zostaje chroniona - nie bardziej błędnego.
IMHO: taka "definicja" zrównoważonego rozwoju jest nielogiczna. Nie ma możliwości rozwijania turystyki bez wydatnej ingerencji w środowisko.
Zatem IMHO: rozwój turystyki jest wprost proporcjonalny do niszczenia przyrody/otoczenia i tylko dlatego nazywa się zrównoważony (równoważenie zniszczeń i rozwoju). Bez tego ostatniego nie ma rozwoju w takim zamyśle,jak by to chcieli zainteresowani. Im więcej rozwoju - tym więcej zniszczeń. No coś za coś - "perpetum mobile" się nie wymyśli.

vm2301
06-07-2007, 17:11
Rację przyznaję i pod Twym zdaniem podpisuję się rękami i nogami.

Trza sie chyba pogodzić z tym, że turystyka zrównoważona jest prawdopodobnie jedynym i optymalnym obecnie rozwiązaniem.
Wszak nie zatrzymamy "boomu" turystycznego, przyrostu ludności i intensyfikacji działalności gospodarczej, czy budownictwa choćby mieszkaniowego. I stąd te miliony z UE na rozwój, PAN PARKI itp.
W interesie sponsorów naszych zresztą to jest, bo oni u siebie juz zniszczyli wszystko niemal co do zniszczenia było.

Równie niewątpliwym jest jednak to, że jakby ta turystyka zrównoważona była, to i tak niszczyć będzie , a nie chronić.

A ochrony przede wszystkim przyroda potrzebuje, nie tylko na dziś, ale chyba przede wszystkim dla przyszłości.

Sprzeczność interesów - jedni chcą wleźć gdzie się da, inni chronić by woleli i zamykać.

Ten umiar w realizowaniu swoich ciągotek i reguły pewne, którymi trza sie kierować zaś zwane są zrównoważonym "przemysłem turystycznym".
To taka IMHO teoria.

Na krótka metę, to może zda egzamin, w dłuższym okresie i tak przyroda, która dostarcza dziś miejscowym dochody, kiedyś, wybetonowana, zatłoczona i zniszczona, turystów przyciągać nie będzie.
I dochody się skończą.

Ale kto by sie przejmował tym, co będzie za 100, czy 200 lat........niestety.

Pozdrawiam :)

Browar
24-07-2007, 21:06
Tu jest o dalszym zrównoważaniu turystyki:
http://www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070724/WEEKEND/70719013/-1/weekend


REPORTAŻE
24 lipca 2007 - 0:01
Turysta płaci i idzie w krzaki
Turysta płaci za parkowanie samochodu i wejście do Parku. Nie znajdzie normalnej ubikacji, a na szlaku - kosza na śmieci.

Punkt sprzedaży
Punkt sprzedaży biletów na Przełęczy Wyżniańskiej. W zeszłym roku można było w nim kupić wodę, w tym - już nie. (KRZYSZTOF POTACZAŁA)

Ruch turystyczny w Bieszczadzkim Parku Narodowym wzrasta, lecz wciąż brakuje sanitariatów i parkingów. Szlaki pozbawione są koszy na śmieci, w punktach kasowych nie można kupić wody do picia. Ponoć winien jest dyrektor BPN, który mnoży zakazy. Ale jego polityka ma też zwolenników.

Środek tygodnia, parking na Przełęczy Wyżniańskiej. Za godzinę postoju osobowego auta - 1,5 zł. Kierowca busa musi zapłacić 2 zł, a autokaru 4 zł.

- Co to za parking, kawałek klepiska - denerwuje się właściciel peugeota z gdańską rejestracją, macha ręką i odjeżdża. Pracownica punktu kasowego zdziwiona pokrzykuje: - A u siebie w mieście też pan nie płaci?!

Inni zmotoryzowani w milczeniu parkują, kupują bilety wstępu na Małą i Wielką Rawkę (4 zł) i maszerują w góry. Wśród nich trójka młodych Niemców. Są zachwyceni Bieszczadami, w weekend byli na Tarnicy, a chcą zaliczyć pozostałe połoniny. Żar leje się z nieba, 35 stopni w cieniu, lecz Niemcom to nie przeszkadza. Przeszkadza im, że napotykają na dzikie wysypiska śmieci.

- To nie do pomyślenia, żeby tak niszczyć przyrodę - mówi turysta znad Renu.

*
Dr Tomasz Winnicki, dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego: - Na połoninach nie możemy ustawić pojemników na odpadki. Zapach resztek jedzenia będzie wabił dzikie zwierzęta. Nie możemy dopuścic do sytuacji z Zakopanego, gdzie niedźwiedzie żerują po śmietnikach i straszą turystów.

Nie ma koszy i kultury

Jego polski towarzysz twierdzi, że ludzie by pewnie tak nie śmiecili, gdyby na szlakach były ustawione kosze. Inny jest zdania, że to nie kwestia koszy, tylko kultury. - Przecież chyba można opakowania po kanapkach i puste butelki schować do reklamówki. Po zejściu z gór wyrzucić do kontenera.

Dlaczego idąc na połoniny nie widać pojemników na odpadki?

- Żeby zapach resztek jedzenia nie przyciągał zwierząt - wyjaśnia dr Tomasz Winnicki, dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

- I żebyśmy kiedyś nie mieli takich problemów jak w Tatrach, gdzie niedźwiedzie spacerują po ścieżkach niczym turyści - dopowiada parkowy strażnik.

W języku naukowym nazywa się to synantropizacją, czyli takim zachowaniem zwierząt, które ogranicza ich dzikość, a coraz bardziej przyzwyczaja do obecności ludzi, którzy je karmią.

- To żadne novum, o tym powinien wiedzieć każdy turysta - twierdzi dyr. Winnicki.

Uważaj, bo wejdziesz w g…o

Odwiedzających Bieszczady irytuje, że dotąd park nie postarał się o nowoczesne sanitariaty.

- Idzie człowiek, cieszy się widokami, a w trawie co rusz gówno - kręci głową Sławek spod Zamościa. - Nie dziwię się ludziskom, że załatwiają się w krzakach. Do sławojki też bym nie wszedł, zabiłby mnie smród.

Władze BdPN mają świadomość, że problem ubikacji jest wagi pierwszorzędnej. Czas drewnianych budek z dziurą w desce dawno powinien minąć, ale...

- Pieniądze, pieniądze, pieniądze - wyrzuca jednym tchem Tomasz Winnicki. - Gdybyśmy je mieli, dawno stałyby nowiutkie ubikacje i prysznice. Kiedyś będą, ale sam park takiemu wyzwaniu nie podoła.

Wizja przyszłości

A plany są, i to nie byle jakie. Na dowód dyrektor rozkłada w sali konferencyjnej plansze z rozrysowanymi inwestycjami. W Górnej Wetlince zostaną zburzone trzy budynki z azbestu. Na malowniczej polanie z widokiem na pasmo połonin mają powstać pola namiotowe, utwardzony tłuczniem parking (żadnego asfaltu! - podkreśla dyrektor), sanitariaty z natryskami, wiaty na ognisko, oczyszczalnia ścieków, domki kempingowe, restauracja. Będą odbywać się koncerty muzyczne, ale najwyżej dla 200 osób.

Bereżki. Oczyszczalnia już jest, lecz brakuje WC (nie licząc sławojki).

- Też będzie - obiecują w BdPN - a do tego prysznice i dwa pola namiotowe, osobno dla turystów plecakowych i osobno dla zmotoryzowanych.

Bukowiec. Teraz samochody parkują na łączce, ale park chce utwardzić teren, podciągnąć wodę do budynku sanitarnego i wybudować małe wiaty ochronne (przed deszczem, żeby w spokoju się posilić, rozpalić ognisko).

- Dużo większe zadanie czeka nas w Wołosatem - pochyla się nad planami Tomasz Winnicki. - To centrum parku, a wciąż straszy tam poigloopolowska architektura. Na tle Tarnicy wygląda koszmarnie, jednak sobie poradzimy. Nawet z najbrzydszego budynku zrobimy cacko.

Ustrzyki Górne. W planach nowoczesny parking z zapleczem sanitarnym w pobliżu Kremenarosa, wiata na ognisko nad potokiem Wołosaty oraz chodnik przy głównej drodze wzdłuż barów i sklepów.

Berehy Górne. Tu już coś się dzieje. Jest spory parking (drugi w przygotowaniu), zmieniono miejsce wejścia na szlak na Połoninę Wetlińską.

- To była konieczność - tłumaczą w BdPN. - Turyści wchodzili na ścieżkę wprost z drogi wojewódzkiej. To niebezpieczne.

Takie sławojki
Takie sławojki stoją jeszcze w wielu miejscach w BdPN. W przyszłości mają je zastąpić nowoczesne ubikacje i kabiny prysznicowe. (KRZYSZTOF POTACZAŁA)

Skąd wziąć pieniądze?

Wszystkie te inwestycje pochłoną ok. 30 mln zł. Skąd park weźmie taką sumę?

- W maju nasze plany przedstawiłem władzom wojewódzkim i radzie naukowej BdPN - zdradza Winnicki. - Powiedziałem, że instytucja chroniąca przyrodę nigdy nie będzie mogła sfinansować takiego przedsięwzięcia. Ze sprzedaży biletów na połoniny nie wystarcza nawet na utrzymanie szlaków.

Według szefa bieszczadzkiego parku, tylko wspólnymi siłami można pobudować infrastrukturę turystyczną. Dlatego uważa, że Urząd Marszałkowski i wojewoda powinni pomóc przyrodnikom zdobyć pieniądze. Bo park to dobro narodowe, a skoro lubimy chwalić się Bieszczadami w folderach promocyjnych, w telewizji, to powinniśmy w nie inwestować.

Mineralnej nie sprzedam

Na razie władze BdPN muszą przekonywać turystów, że mają od nich większą wiedzę i dlatego mnożą zakazy. Na przykład zakaz sprzedaży napojów chłodzących w punktach kasowych. W ubiegłym roku spragniony piechur mógł tam kupić wodę mineralną, a głodny posilić się choćby czekoladą.

- Stanęliśmy jak wryci, kiedy pani w budce z mapami na Przełęczy Wyżniańskiej poinformowała, że już nie wolno jej handlować - mówią Bogdan i Kamila z Warszawy.

Decyzji dyrektora nie pojmuje także Krzysztof Stachowicz, przewodnik: - Nie można pozbawiać turystów możliwości nabycia wody w pobliżu szlaków. Zamiast wymyślać bariery, trzeba tworzyć udogodnienia. W końcu płacą za wyjście w góry.

Tomasz Winnicki: - Oferowanie artykułów spożywczych w prymitywnych warunkach, gdzie nie ma lodówki, zawsze jest niebezpieczne. Ukróciłem handel, bo nie potrzebuję kłopotów z sanepidem. Tam sprzedawano również słodycze. Kto z handlujących miał badania lekarskie?

Postawę szefa BdPN chwalą Małgorzata i Jacek ze Szczecina: - My tu nie przyjeżdżamy po to, by w każdym miejscu znaleźć sklep, lecz żeby odpocząć. Turysta powinien wiedzieć, że trzeba wziąć do plecaka wodę i jedzenie.

Psiakom wstęp wzbroniony

Kolejny problem: zakaz wprowadzania psów, zapisany w ustawie o ochronie przyrody. W bieszczadzkim parku nie ukrywają, że to sprawa delikatna. Co turysta ma zrobić z psem, jeśli chce pójść na wycieczkę w góry?

- Zastanawiamy się, czy nie stworzyć czegoś na wzór przechowalni dla domowych czworonogów, ale na konkrety za wcześnie.

W sieci internauci za szlaban dla psów nie pozostawiają na władzach BdPN suchej nitki. Winnicki przyjmuje krytykę ze spokojem: - Dopóki przepis istnieje w ustawie, muszę go przestrzegać.

Wjeżdżało 360 samochodów na godzinę

Znacznie większą bolączką dyrektora niż spory o sprzedaż wody czy zakaz wprowadzania psów, są samochody. W długi majowy weekend w parku przeprowadzono badania natężenia ruchu kołowego. Jednego dnia (między 10 a 15) od strony Wetliny wjeżdżało do BdPN 360 pojazdów na godzinę.

- Na obszarze chronionym mamy wielkomiejski ruch - mówi z zatroskaną miną dyrektor. - Auta nie mieściły się na parkingach, kierowcy musieli stawać wzdłuż jezdni i to z obydwu stron. Teraz jest podobnie, zwłaszcza w soboty i niedziele.

Co to oznacza? Że dyrekcja parku może stanąć przed dylematem: pogodzić się z sytuacją do czasu wybudowania nowych parkingów, czy nie wpuszczać w granice BdPN połowy samochodów.

- Nie chcę zasiewać wśród turystów ziarna niepokoju - uśmiecha się Winnicki. - Taka decyzja nie może być podjęta bez konsultacji z samorządami i przedsiębiorcami prowadzącymi interesy na obszarze parku.

Krzysztof Potaczała

Piotr
24-07-2007, 21:29
Tu jest o dalszym zrównoważaniu turystyki:
[cut]
"W sieci internauci za szlaban dla psów nie pozostawiają na władzach BdPN suchej nitki. Winnicki przyjmuje krytykę ze spokojem: - Dopóki przepis istnieje w ustawie, muszę go przestrzegać."

Pan dyrektor mija się z prawdą (z premedytacją). Może wysłać ustawę do BdPN, bo chyba się gdzieś zapodziała. BdPN jest jednym z 4 (czterech) parków narodowych w Polsce, gdzie obowiązuje całkowity zakaz wprowadzania psów, spowodowany głównie "widzi mi się" dyrektora - a zasłanianie się ustawą ma chyba służyć jedynie zamknięciu ust "gawiedzi", naród ciemny to kupi co Pan dyrektor sprzedaje. Jeżeli pozostałe sprawy wymienione w artykule są tak samo wiarygodne jak ta o psach, to można być spokojnym o los Bieszczadów.

I na koniec: nigdy nie było takiego chaosu w informacji i takich nieścisłości jak za obecnej dyrekcji - nie umniejszając wkładu w ochronę przyrody, co jest teoretycznie najważniejsze.

Michał
09-08-2007, 17:03
Witam

Ponieważ dostałem opr - to tak grzecznie cuś podrzucę. Jakby kto nie czytał.

http://abc.onet.pl/29823,1429957,kontent.html

Pozdrówka

stefan3
09-08-2007, 20:53
Witam
Zawsze w lesie należy psa trzymać na smyczy. To jest oczywiste. Natomiast w BdPN wszystkich traktuje się jednakowo. To jest przykre.:-(
Pozdrawiam
Stefan