Stały Bywalec
08-05-2002, 14:17
Mili Moi, nawaliliście całkowicie. Poza mną na dyżurze nie było nikogo z "forumowiczów". Czekałem od godz.14,10 do 15,50.
Ale po kolei.
Do Dwernika wybrałem się z Sękowca taką fajną stokówką przez Nasiczne. Pogoda była super piękna a droga bezludna, czego nie można powiedzieć o innych trasach w tamte dni majowe. Wędrowaliśmy w czwórkę, tj. szedłem z trójką ceprów, w tym z szanowną małżonką. W Nasicznem skręciliśmy w lewo i dalej pomaszerowaliśmy prosto do Dwernika, zachwycając się po drodze kościółkiem. Dopiero dochodząc do knajpy wyznałem, że nie jestem tu prywatnie, lecz "służbowo", gdyż "mam dyżur". Zanim wszystko dokładnie wyjaśniłem, towarzystwo było zatroskane, czy aby nie dostałem udaru od słońca. W końcu jednak uwierzyli.
Przed knajpą, przy stolikach, siedziało małe zgromadzenie, które poinformowałem, że "W Bieszczadach najlepsze pierogi są w knajpie w Dwerniku". Odrzekli, że wolą piwo. Trudno.
W środku było dwóch turystów wyglądających na łazików bieszczadzkich, więc też powtórzyłem hasło. Odrzekli, że chętnie spróbują te pierogi (?!). My też oczywiście złożyliśmy zamówienie - po 2 porcje pierogów ruskich i po 3 piwa na buzię. Pierogi świetne, a piwo, po takim marszu, w upale ... To nieprawda, że bogowie na Olimpie pili nektar. Oni pili piwo, tylko cenzura zniekształciła potem mitologię grecką w trosce o wychowanie młodzieży.
W knajpie był też jakiś miejscowy sinonosy. Moi znajomi zaczęli się zgrywać, abym i jego zagadnął, gdyż może właśnie on jest uczestnikiem listy internetowej. Coś usłyszał, gdyż zaczął skwapliwie przytakiwać, myląc przy tym internautów z astronautami. Postawiłem mu piwo, mój kolega drugie i chyba go ululaiśmy (wcześniej właśnie samotnie kończył "alpagę"). Następnie kulturalnie, jak na Stałego Bywalca przystało, wyjaśniłem Szefowej tej knajpy, iż będzie miała przyjemność gościć w piątki internautów. Najpierw jakby się przestraszyła, ale następnie dotarło do niej, iż na tym nie straci. Podałem Jej też nasze hasło (oczywiście bez odzewu), wtedy się rozczuliła i spytała, czy nie chcę trzeciej porcji (pierogów). Zdziwiła się też nazwą "Pod Stenką". Oczywiście przymiotnik "zezowatą" taktownie opuściłem. Któż to imię wymyślił ? Chyba Barszczyk albo von Duschewoy ? Kiedyś pracowała u niej w knajpie Basia, która na drugie imię miała Stenia. Ale już jej tam nie ma. Natomiast bardzo kosookie dziewczę, lecz o innym imieniu, faktycznie tam pracuje. Jak sprzątała ze stołu puste butelki po piwie, to baliśmy się, aby nie pomyliła ich z pełnymi.
Straszną reklamę tam zrobiłem. Gdy tylko wchodził ktoś do środka, mówiłem głośno (niby do mojego towarzystwa) hasło. Osoby wchodzące nadstawiały wtedy uszu i zaraz zamawiały pierogi. W końcu ich zabrakło.
Wreszcie najedzeni i napojeni wyszliśmy z knajpy. Doszliśmy do skrzyżowania z drogą do Zatwarnicy, gdzie dla Naszych Pięknych Pań złapaliśmy okazję, a ja z kolegą powędrowaliśmy do Chmiela. Tam w sklepie wypiliśmy jeszcze po 2 piwa, a następnie stokówką na zboczu Otrytu poleźliśmy okrężną drogą do Sękowca. Nikogo już nie spotkaliśmy.
Ps. W Sękowcu, w naszej kwaterze, żona pokazała mi bąbla na pięcie.
Ps. Powyżej opisałem tylko jeden dzień z czterech, które przeznaczyłem na wędrówki. Jak chcecie, to zrelacjonuję Wam też pozostałe, łacznie z wrażeniami z podróży.
Ale po kolei.
Do Dwernika wybrałem się z Sękowca taką fajną stokówką przez Nasiczne. Pogoda była super piękna a droga bezludna, czego nie można powiedzieć o innych trasach w tamte dni majowe. Wędrowaliśmy w czwórkę, tj. szedłem z trójką ceprów, w tym z szanowną małżonką. W Nasicznem skręciliśmy w lewo i dalej pomaszerowaliśmy prosto do Dwernika, zachwycając się po drodze kościółkiem. Dopiero dochodząc do knajpy wyznałem, że nie jestem tu prywatnie, lecz "służbowo", gdyż "mam dyżur". Zanim wszystko dokładnie wyjaśniłem, towarzystwo było zatroskane, czy aby nie dostałem udaru od słońca. W końcu jednak uwierzyli.
Przed knajpą, przy stolikach, siedziało małe zgromadzenie, które poinformowałem, że "W Bieszczadach najlepsze pierogi są w knajpie w Dwerniku". Odrzekli, że wolą piwo. Trudno.
W środku było dwóch turystów wyglądających na łazików bieszczadzkich, więc też powtórzyłem hasło. Odrzekli, że chętnie spróbują te pierogi (?!). My też oczywiście złożyliśmy zamówienie - po 2 porcje pierogów ruskich i po 3 piwa na buzię. Pierogi świetne, a piwo, po takim marszu, w upale ... To nieprawda, że bogowie na Olimpie pili nektar. Oni pili piwo, tylko cenzura zniekształciła potem mitologię grecką w trosce o wychowanie młodzieży.
W knajpie był też jakiś miejscowy sinonosy. Moi znajomi zaczęli się zgrywać, abym i jego zagadnął, gdyż może właśnie on jest uczestnikiem listy internetowej. Coś usłyszał, gdyż zaczął skwapliwie przytakiwać, myląc przy tym internautów z astronautami. Postawiłem mu piwo, mój kolega drugie i chyba go ululaiśmy (wcześniej właśnie samotnie kończył "alpagę"). Następnie kulturalnie, jak na Stałego Bywalca przystało, wyjaśniłem Szefowej tej knajpy, iż będzie miała przyjemność gościć w piątki internautów. Najpierw jakby się przestraszyła, ale następnie dotarło do niej, iż na tym nie straci. Podałem Jej też nasze hasło (oczywiście bez odzewu), wtedy się rozczuliła i spytała, czy nie chcę trzeciej porcji (pierogów). Zdziwiła się też nazwą "Pod Stenką". Oczywiście przymiotnik "zezowatą" taktownie opuściłem. Któż to imię wymyślił ? Chyba Barszczyk albo von Duschewoy ? Kiedyś pracowała u niej w knajpie Basia, która na drugie imię miała Stenia. Ale już jej tam nie ma. Natomiast bardzo kosookie dziewczę, lecz o innym imieniu, faktycznie tam pracuje. Jak sprzątała ze stołu puste butelki po piwie, to baliśmy się, aby nie pomyliła ich z pełnymi.
Straszną reklamę tam zrobiłem. Gdy tylko wchodził ktoś do środka, mówiłem głośno (niby do mojego towarzystwa) hasło. Osoby wchodzące nadstawiały wtedy uszu i zaraz zamawiały pierogi. W końcu ich zabrakło.
Wreszcie najedzeni i napojeni wyszliśmy z knajpy. Doszliśmy do skrzyżowania z drogą do Zatwarnicy, gdzie dla Naszych Pięknych Pań złapaliśmy okazję, a ja z kolegą powędrowaliśmy do Chmiela. Tam w sklepie wypiliśmy jeszcze po 2 piwa, a następnie stokówką na zboczu Otrytu poleźliśmy okrężną drogą do Sękowca. Nikogo już nie spotkaliśmy.
Ps. W Sękowcu, w naszej kwaterze, żona pokazała mi bąbla na pięcie.
Ps. Powyżej opisałem tylko jeden dzień z czterech, które przeznaczyłem na wędrówki. Jak chcecie, to zrelacjonuję Wam też pozostałe, łacznie z wrażeniami z podróży.