PDA

Zobacz pełną wersję : Cudowna maść na oparzenia (bieszczadzka?)



Zyrreh
13-02-2007, 20:47
Witam wszystkich serdecznie.

Przybyłem tutaj w ramach "wielkiego poszukiwania" przepisu na pewną maść na oparzenia, rzekomo pochodzącą z obszaru Bieszczad.

Przepraszam, że lekko "zaśmiecam" więc to forum tematyką lekko medyczno-naturalną, ale naprawdę jestem zdesperowany w moich poszukiwaniach... A jako, że pewien trop prowadzi mnie w kierunku Bieszczad, tak więc próbuje i tutaj.

Żeby było sprawnie muszę się podzielić krótką historią, aby wyjaśnić dlaczego szukam tej receptury i czym właściwie ona
jest.

Proszę więc o wyrozumiałość, jeżeli uznacie Państwo tekst za długim. Ale naprawdę będę wdzięczny za zainteresowanie i wszelką
pomoc!

---

W latach 70 moje dziecko poparzyło się straszliwie na wyjeździe z żoną - wrzątek wylany na gołe nogi. Żona sprawę pokpiła i
wysmarowała dzieciaka... masłem!!! Po dobie męczarni zawiozła go do szpitala, a tam lekarze zdzierali z chłopaka spaloną skórę. No
nic, do sedna - chłopak wylądował u mnie po 2 dobach od poparzenia w opłakanym stanie.

Zaczęło się latanie po aptekach aby zdobyć środki przeciwoparzeniowe. Lata 70 = kartki, gigantyczne kolejki. Gdy leciałem z
charakterystycznymi butlami specyfików z apteki do domu w drodze zatrzymała mnie jakaś kobieta stojąca w ogonku.
"Ma pan poparzonego w domu" - stwierdziła patrząc na medykamenty. Potwierdziłem. Kobieta ta poradziła mi udać się do pewnej
kucharki z dworca (wiekowej już kobiety), która rzekomo potrafi sporządzać genialną maść na oparzenia.

Na początku sprawę zignorowałem, ale gdy lekarze w szpitalu powiedzieli, że jeżeli stan syna się nie poprawi szybko, to czeka go
przeszczep skóry!

Zdesperowany poleciałem na wskazany przez napotkaną kobietę adres. Rzeczywiście zastałem kucharkę, która poleciła mi przynieść
sobie duże ilości:
- oleju
- świeżego wosku pszczelego (prosto z ula, nieoczyszczonego - pamiętam jak mówiła, że ma być nawet z martwymi pszczołami)
- smalcu
- żywicy świerkowej

Niestety nie pamiętam dokładnie ILE tego zdobyć miałem, ale ilości były spore - samej żywicy przyniosłem pełną papierową torbę
(tzw. tytkę).

Zaniosłem jej składniki a dwa dni później odebrałem 3 musztardówki wypełnione tłustą maścią, pięknie pachnącą miodowo-leśnie.

Wysmarowałem nogi syna maścią dzień przed wizytą w szpitalu w celu przeszczepu. Następnego dnia lekarz orzekł, że rany się pięknie
goją i nie ma sensu robić nic.

Syn, którego skóra była tak spalona, że żywcem ją zrywano ma dziś 32 lata i ANI ŚLADU poparzeń.

W domu został nam 1 słoiczek maści. Błyskawicznie goi wszystkie oparzenia, jest naprawdę cudowna.

Słoiczek stał się niestety w połowie pusty i... nagle człowiek się przestraszył, że jej kiedyś zabraknie. Udałem się więc na adres
kobiety, która sporządziła maść. Niestety, okazało się, że już nie żyje.

Dlatego wyruszyłem w Internet aby poszukać przepisu na tą maść!
Czy ktokolwiek o niej słyszał? Cokolwiek o niej wie?

---

W Internecie znalazłem tylko jeden podobny przepis:
"Maść regenerująca:
Składniki: sadło wieprzowe (nie mylić z słoniną), wosk pszczeli świeży (do 1 roku od daty zebrania z ula), żywica sosnowa (nawet
do 3 lat od sezonu pozyskania).
Sposób wykonania: oddzielić błonki od sadła i stopić je powoli w garnku emaliowanym. Do roztopionego sadła dodać żywicy i poczekać
aż wymieszają sie ze sobą. Wybrać z dna okruszki kory pozostałe z żywicy. Nastepnie dodać wosk (w postaci wiórków aby szybciej
stopniał). Nastepnie rozlac do małych pojemników szklanych np słoiczków po miodzie. Wszystkch składników ma byc po równo miarą
wagi. Nie używać narzedzi metalowych - tylko ceramiczne lub drewniane."

Brzmi bardzo podobnie, ale nie identycznie:
- sadło wieprzowe / smalec
- żywica sosnowa / żywica świerkowa
- brak oleju

---

O ile brak oleju mogę wytłumaczyć prozaicznie - stara kobieta mogła go po prostu normalnie potrzebować. Jak mówiłem, wszystko
działo się w latach 70-tych przecież.

Na potwierdzenie tego zdaje się przemawiać fakt, że ilość skłądników, które dostarczyłem, przekraczała co najmniej 3-4 krotnie
ilość otrzymanej maści.

---

Serdecznie proszę o jakąkolwiek pomoc.
Czy ktoś coś wie o tej maści? Z jakich składników ją przyrządzać? W jakich proporcjach? Jak?

Pozdrawiam :)

Stały Bywalec
16-02-2007, 12:31
W okienku przeglądarki Google wpisz (w cudzysłowie);
"Medycyna naturalna"
I tam poszukaj.

buba
17-02-2007, 21:02
kurde to straszne ze takie cudowne przepisy ludzie zabieraja ze soba do grobu... :(

dziadek mojego chlopaka gdzies w wojennych odmetach zachorowal na róże i jakis syberyski szaman go z tego wyleczyl. Malo to, przekazal mu umiejetnosc leczenia tej choroby- byl to sposob ponoc banalnie prosty.. tylko ze ow dziadek byl osoba fanatycznie religijna, a ksiadz na spowiedzi powiedzial mu ze nie wolno wierzyc w zabobony, bo to pochodzi od diabla, czarownic i zlych mocy.. no coz, wierzyc chyba nigdy nie przestal, ale niechcac grzeszyc dalej nie przekazal nikomu tajemnicy... a szkoda... moja sasiadka jest na to chora.. mozna by wyprobowac..