PDA

Zobacz pełną wersję : Czy Bieszczady sa bezpieczne ?



janesko
13-03-2007, 22:28
Chodzi mi o ti czy jak się chodzi po górach - tzn. jest sie samemu, czy we dwie osoby - to czy na pustkowiu nie grasują jacyś złoczyńcy , itp.

Piotr
13-03-2007, 22:38
tzn. jest sie samemu, czy we dwie osoby - to czy na pustkowiu nie grasują jacyś złoczyńcy , itp.
Grasują. Tołhaje, robią zasadzki na miastowych, najczęściej atakują z drzewa (trzeba się dobrze rozglądać). Jak dorwą to zabierają wszystko, włącznie z ubraniem. Że o wilkach stojących przy wejściach na szlaki i czekających na samotnych turystów, zwłaszcza w Wetlinie, nie wspomnę (prasa już ostrzegała). Lepiej na te pustkowia się nie zapuszczaj, ewentualnie tylko z grupą zorganizowaną, tak ze 30 osób - Tołhaje się gubią jak jest za dużo ludzi na raz, bo nie wiedzą na kogo skoczyć i się kłócą. Wtedy grupa daje noge i jest bezpiecznie.

Goska
13-03-2007, 23:17
:lol: Nie
Grasuje jedynie nasza wyobraźnia i stereotyp "miejskiego" myślenia.
Przewertuj to forum. Raczej nie wygląda jak forum samobójców czy amatorów specyficznej zabawy "extreme". A samotnych łazików znajdziesz tu bez liku.

Ten "miejski" stereotyp przećwiczyłam na własnej skórze. Spacer ze śpiącym dzieckiem w wózku po stokówce, wokół nikogo, słońce grzeje - sielanka. Za zakrętem maluch, z którego wyłania się WIELKI chłop (jak on się zmieścił w tym maluchu :roll: ?). Pierwsza myśl - napadnie, zgwałci. Powstrzymałam odruch ucieczki... A to był robotnik leśny, kończący przerwę śniadaniową :lol: . I jak później go spotykałam na spacerach, to sobie "dzień dobry" mówiliśmy. I za każdym razem w głębi duszy śmiałam się z siebie, zresztą do tej pory to wspomnienie wywołuje mój uśmiech.

A ile razy na początku dostarczałam radości zaprzyjaźnionym "tubylcom" zamykając samochód pod domem i włączając alarm... Do tej pory jeżdżą po mnie jak im się to przypomni :lol: .

Mamy szczęście, że możemy jeszcze rozkoszować się miejscem, gdzie takie stereotypy możemy odrzucić... Nie mówimy niestety o Polańczyku czy Solinie - tam się to już skończyło, niestety...

lucyna
14-03-2007, 01:22
Jak to bezpiecznie. Nic podobnego. A wilki, a żmije które ganiają turystów. Nie wspomne już o pijanej miśce z Otrytu czy hucpamakabrze. To dopiero są zagrożenia. Całkiem realne i czychające na samotnych wędrowców. A spotkania z zakapiorami. Przecież iaden człowiek na trzeźwo tego nie przeżyje. Piotr ma rację grupa zorganizowana tak do 30 osób to podstawa. Zobacz na forum. Przecież nie przez przypadek każdy kimbowicz bedzie uzbrojony w drewniany kij od miotły, wianuszek czosnku i coś tam jeszcze. Wystarczy wystukać w wyszukiwarce słowo kij od miotły, a zobaczysz ile wątków pojawi się. Tylko grupą mości panowie. Tylko grupą. Acha zapomniałam o największym zagrożeniu mianowicie bieszczadzkich babach.

bertrand236
14-03-2007, 07:51
J....Acha zapomniałam o największym zagrożeniu mianowicie bieszczadzkich babach.
No Lucyno już myślałem, że tego nie napiszesz. Raz taką spotkałem w Lesku zimową porą....:wink:
Pozdrawiam

Derty
14-03-2007, 12:25
Hej:)
Pustkowia w Bieszczadach...hoho!! Oto nagle z mgieł wyłaniają się szare cienie wilków, które upodobały sobie ludzi, jako główne źródło pokarmu. Tak twierdzą udręczeni mieszkańcy Bieszczad, których populacja jest dziesiątkowana, a nawet tysiączkowana przez rozszalałe hordy wilcze. Wilki zjadają ludzi całych łącznie ze śmierdzącymi trampkami, które są wilków największym przysmakiem. Dlatego nie znajdziesz śmierdzących trampków na odludziach, ani sam ich tam nie użyjesz. Młode wilczęta wysysają krew ludzką nawet z piachu w miejscu, gdzie dopadły człeka. Nie pomaga cudowny sposób na pijanego. Wilki już nie uciekają czując woń Szwoleżera lub bimbru - starodawna metoda bieszczadzka używania tych klasycznych repelentów antywilczych się nie sprawdza. Ot zwyczajny fitnes środowiskowy drapieżców.
Na pustkowiach zdarza się też spotkanie z żubrem. Te bieszczadzkie są szczególnie groźne, bo kłaki mają gęste, a słabo umocowane do skóry i gdy wiatr zawieje, kłaki lecą i zalepiają oczy i uszy, a nawet usta turysty. Wtedy tak oślepiony, ogłuszony i zniesmaczony turysta jest nadziewany na róg samca alfa;> Albo beta, kto by tam pamiętał. Bywalcy tych gór zalecają raczej spotkania z Żubrem, ale tu zmilknę, bo kryptospam...
Ponadto na pustkowiach bieszczadzkich można się potknąć o beton i wyryć... Np na drodze z Mucznego do Dźwiniacza przez Jeleniowaty tak miałem. Beton na drodze zarósł chwastem na człeka wysokim i wyryłem jak długi. Nie jak Długi, bo on chyba nie wyrył jeszcze...Trza pytać:D Rycie zakończyło się ryciem w plecaku w poszukiwaniu plastra. Nic nie wyryłem co naraziło mnie na wykrwawienie...no, nie całkowite, ale jakieś 3 ml to napewno.
Z innych zagrożeń na pustkowiach bieszczadzkich można wymienić brak budek. Czasem można iść przez wiele wiorst i nie napotkać ani jednej budki. Oczywiście budki z piwem. Wyjątki się zdarzają, jak choćby w Duszatynie, ale te okolice trudno nazwać typowym pustkowiem. Bywa, że na tamtejszym parkingu stoją trzy (!!!) samochody na raz. A czasem o jeden więcej.
Więcej zagrożeń na pustkowiach nie wymienię, bo się przerazisz i nigdy Twoja stopa nie stąpnie w dzikich, odludnych gąszczach górskich. A jest ich, oj jest...

Pozdrawiam,
Derty

Derty
14-03-2007, 12:52
[...]Za zakrętem maluch, z którego wyłania się WIELKI chłop (jak on się zmieścił w tym maluchu :roll: ?). Pierwsza myśl - napadnie, zgwałci. [...]

A pierwsza myśl Wielkiego Chłopa na widok wózka: 'Kurde! Większy od mojego grata! Te miastowe to mają kasy...' :D:D:D

Pozdrawiam,
Derty

buba
14-03-2007, 12:56
oprocz zaroslego zielskiem asfaltu sa jeszcze zarosle studnie- to nie zarty , kiedys do takiej wpadlam i nie bylo wesolo ;) dobrze ze byly w srodku patyki i galezie wiec nie chlupnelam w wode co byla pod spodem! dwie osoby mnie wyciagaly! akurat wtedy sie bardzo cieszylam ze nie jestem sama bo nie wiem jak bym sie wygramolila ;) nie wiem czy w studni lapie zasieg!

a imprezy z miejscowymi tez bywaja niebezpieczne- zwlaszcza jak sie nie ma wprawy ;)

a najwieksze niebezpieczenstwo to jest takie ze jak sie tam pojedzie to sie nie bedzie chcialo wracac.. polecam wyjazdy w bieszczady tylko dla ludzi o bardzo silnej woli ;) ;)

Rycho
14-03-2007, 13:55
Ha ha teraz fajnie straszyć bieszczadami
W 1968 roku prof. Skarbek zorganizował obóz wędrowny w Bieszczady dla 20 chłopa uczniów Szkoły Górniczej. Co się chłopina namęczył aby to doszło do skutku / walczył jak lew ze stereotypami o B/ dyrekcja na to " po cholere wlec młodzież w tą dzicz jak mamy piękny ośrodek w Otmuchowie , murowane domki ogrzewane a tam pustkowie, dziki zwierz i niebezpiecznie tutaj nasz belfer wybrną taktycznie " towarzysze tam powstaje piękna budowa socjalizmu czyli zapora na Sanie i młodzież musi to zobaczyć a i tow Gomółka też tam bedzie na 22 lipca wiec wych. obywatelskie jak trzeba" i się zgodzili.
Były też protesty rodziców wychodziło na to że nie mamy prawa wrócić żywi,
w nocy wilki i niedzwiedzie będą nami włóczyć po lasach, to nas ubiją jak amen w pacierzu ukraincy,albo wleziemy na pola minowe lub trafimy na "jakieś żelastwo" a bardziej zapobiegliwi zabrali dzieciom zegarki i aparaty fotograficzne bo zabiorą a trzeba życie ratować
Pełni obaw ale i młodzieńczego animuszu wsiedliśmy do pociągu relacji Kłodzko -Przemyśl i było cudownie, wspomnienia wspaniałe a sentyment do Bieszczad pozostał po dziś dzień .
Ciężko sobie wyobrazić ale kierownik wziął z kasy kopalni 22 tys. zł 20 chłopaków i miał prikaz dowieść, nakarmić, nauczyć i żywych przywieść do domu, ani jednej faktury, zaświadczenia czy paragonu, płaciliśmy za wszystko z kieszeni, w sklepach wiejskich, miasteczkowych knajpach, za noclegi / szkolne schroniska noc 5 zł/ gospodarzom za jaja, ziemniaki czy owoce. Pieszkom z Przemyśla do Zagórz a na trasie Bircza, Lesko, jakieś wioseczki Kuźmina /nowa szkoła ale bez światła/ Wojtkówka, Liskowate,/gdzieś pod sklepem gadali ino po grecku, kto przychodził to karimera babas/ Myczkowce / jak chcieliśmy zobaczyć budowe soliny i slawne dzwigi angielskie to ciągle ganiali nas żołnierze " wstęp wzbroniony lub spie.......ć chyba pod każdym drzewem był wartownik.Jedno pewne naprawdę było pusto i bardzo mało ludzi na szlaku i raczej formy zorganizowane obozy, harcerze, wycieczki ale było pięknie. i cholerka
miało się naście lat

bertrand236
14-03-2007, 14:06
Też byłem na takim obozie, tylko, że my jechaliśmy z Poznania do Sanoka koleją a dalej PKS do Polańczyka a później z buta. I wtedy się zaczęło.....

lucyna
14-03-2007, 14:10
Kolega po przeczytaniu tego wątku napisał mi sms
"czy wy jesteście normalni".
No właśnie do zagrożeń należy dopisać spotkanie ze zbokami bieszczadzkimi zw. dla niepoznaki bieszczadnikami. Derciku opracuj proszę jakiś profil behawiorystyczny zboka bieszczadzkiego. Niech ludzie wiedzą czego należy się bać.:mrgreen: I jak zachować się w razie spotkania trzeciego stopnia.

długi
14-03-2007, 14:19
i wyryłem jak długi. Nie jak Długi, bo on chyba nie wyrył jeszcze...
W krzaczorach nie wyryłem, ale na odludziu, w Łopience, w bazie i owszem. Wielka i ciężka ława przy kominku wieczorową porą rzuciła się na mnie podstępnie, walnęła w piszczel i obaliła na ziemię. Ledwo żywy z bólu odczołgałem się na bezpieczną odległość i opatrzyłem nogę.
Długi

Rycho
14-03-2007, 14:28
Jednak to prawda " czym skorupka za młodu......." było mas 20 chłopa zdrowych, przyszłych rębaczy przodowych, hormony szalały ale jakoś nad tym szystkim panowało 2 ludzi trochę starszych od nas, musieliśmy sami prać, przygotować sobie jedzonko, zrobić zakupy, a po małym piwku pozwolił na szeryf Skarbek w Birczy do obiadu pamiętam to do dziś ale to był autorytet nauczycielski o jaki dzisiaj trudno ale nikomu nie przyszło do głowy cosik broić czasem gospodarze bieszczadzcy jagby się troszke bali / mieliśmy finki/ ale my grzecznie z szacunkiem do starszych i dawali nam wiecej niż chcieliśmy a płaciliśmy żywą gotóweczką to i z nami pogaworzyli

Derty
14-03-2007, 15:28
PROFILUS ZBOKA BIESTSCHADSKYEGO
przez Dertego
w wontku na Forum Biestschadskiym napisane
i nijaką ilustracyą nie ozdobione
a to dla lepszey przekazywalności
treści dotąd nieznaney
Anno Domini MMVII
wydane i przez
Szacowną Administracyą Forum
sprawdzone i do Waszey przytomności dopuszczone

Zbok to zupełnie nie nowy gatunek. Pojawił się już przed wieloma wiekami na ziemiach górskich Eurazji. Dawniej zaliczany był do czystego gatunku Homo sapiens, ale badania opublikowane w latach ubiegłych (http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=2826) wskazują, że tylko w samych Bieszczadach może być kilka podgatunków różniących się formą ubioru, zachowań oraz miejsc stałego pobytu w górach. W odniesieniu do Zboków spotykanych w Karpatach najbezpieczniej jest powiedzieć, że istnieje H. carpaticus verus jako zbiorczy takson, w skład którego wchodzą osobniki i osobniczki o następujących cechach:

- wzrost dowolny;
- stan cywilny dowolny;
- wykształcenie dowolne;
- stałe miejsce zamieszkania (lęgowe?) dowolne;
- zdolność do pokonywania w najróżniejszy sposób niezwykle dużych odległości w celu pobywania w Bieszczadach. Pobywanie względnie bycie w Bieszczadach jest celem samym w sobie tego gatunku; Migracje Zboków można przyrównać jedynie do migracji ptaków jednakże te ostatnie odbywają się na skutek okresowych zmian klimatycznych, a Zbok reaguje raczej na zmiany w swoim portfelu, na tony głosów wydobywających się z jego komórki oraz na natężenie BAPS (Biestschady Adventure Pressure Syndrom);
- zdolność do gadania o Bieszczadach na okrągło; Istnieją dowody, że gadanie o Bieszczadach nie wyklucza możności jednoczesnego myślenia o nieistotnych pierdołach zwanych przez Zboków 'sprawami codziennymi';
- zdolność do myślenia o Bieszczadach bez względu na okoliczności. Zbok myśląc o Bieszczadach jednocześnie potrafi np zręcznie zmieniać slajdy w rzutniku i prowadzić wywód na dowolnym zebraniu bądź sympozjum;
- zdolność do nieprzerwanego siedzenia przy dowolnym ognisku w dowolnej części gór. Jest ona jedynie ograniczana przez ilość pozostałego w zapasach Zboka napoju typu beer lub svetle capowane. W przypadku braku takich napojów Zboki udają się na ich poszukiwanie;
- zdolność do całodniowego włóczenia się w gąszczach bez ścieżek i dróg; Nikt nie zbadał, dlaczego tam myszkują. Według klechd i podań ludowych Zboki zbierają tam jakąś energię;
- rażąco wielka siła nośna - widywano Zboków wlokących na plecach wory o masie całkowietej > 50 kg. Zboki te taszczyły wory na zadziwiająco wielkie odległości i wysokości.
- umiejętność rechotania z byle czego, a nawet z siebie samych;
- ogólne zboczenie światopoglądowe wyrażające się w przekonaniu, że Bieszczady są najwspanialszym miejscem na Ziemi;
- trwałe uwrażliwienie słuchu umożliwia Zbokom na okrągło słuchać muzyki, a w tym poezji śpiewanej;
- istnieją osobniki co bardziej uwrażliwione, trwoniące czas na niszczeniu strun gitarr (nazywam je Zbokami zagitarzonymi). Inne osobniki szczególnie zabiegają o przebywanie w towarzystwie tych zagitarzonych;
- nieprzeparta chęć wkręcania innych w bieszczadzkie klimaty;

To tylko najważniejsze cechy. Badania trwają. Nowe publikacje na ten temat sypią się jak z rękawa.

Co do sposobu traktowania Zboka. Najbezpieczniej zaprosić go na piwo. Nie gryzie i nie kopie. Raczej pyta, czy jest prysznic w pobliżu. Czasem niepokojąco przygląda się córce gospodarzy... Ale to wszystko;P

Derty

Browar
14-03-2007, 16:07
->Derty
Z tym prysznicem to przegiąłeś,jak chcę się napić wody to idę do strumyka,prysznic mi niepotrzebny ;-)

yasiolek
14-03-2007, 21:25
nie straszcie człowieka bo w to wszystko uwierzy i co bedzie :P

buba
14-03-2007, 21:34
co bedzie jak uwierzy? jak nie byl jeszcze w bieszczadach to napewno pojedzie sprawdzic :) ja bym pojechala na 100%!!!! i pewnie sie rozczaruje ze tam tak normalnie...

DUCHPRZESZŁOŚCI
14-03-2007, 22:19
nie straszcie człowieka bo w to wszystko uwierzy i co bedzie :P
Ma dwie możliwości - albo pojedzie W Bieszczady, albo nie pojedzie.
Jak nie pojedzie, to już po Nim.
Jak pojedzie ma dwie możliwości - albo polubi Bieszczady, albo nie polubi
Jak nie polubi, to już po Nim.
Jak polubi ma dwie możliwości - albo będzie siedział w knajpach, albo będzie łazikował.
Jak będzie siedział w knajpach, to już po Nim.
Jak będzie łazikował ma dwie możliwości - albo pójdzie szlakim, albo będzie chaszczował.
Jak pójdzie szlakiem, to już po Nim.
Jak będzie chaszczował, ma dwie możliwości - napotka Miśkę z Otrytu, albo Zboka Bieszczadzkiego.
Jak napotka Miśkę z Otrytu, to już po Nim.
Jak napotka Zboka Bieszczadzkiego ma dwie możliwości - albo się dogadają albo się nie dogadają.
Jak się nie dogadają, to już po Nim.
Jak się dogadają to ma dwie możliwości - albo wypiją razem gorzałeczkę albo nie wypiją.
Jak se nie wypiją, to już po Nim.
Jak se wypiją, to ma dwie możliwości - Albo Go Zbok zaakceptuje albo nie zaakceptuje.
Jak Go nie zaakceptuje, to już po Nim.
Ja Go zaakceptuje, hmm i tu mamy problem - bo narodzi się nowy Zbok.

marekm
14-03-2007, 23:37
.
Ja Go zaakceptuje, hmm i tu mamy problem - bo narodzi się nowy Zbok.

Wszystkie Zboki razem wzięte to już niezła kupa, a jak dodamy nowego zboka, to nam się Ona, znaczy sie Kupa, powiększa znacznie.
Więc kupą Mości Panowie i Białogłowy, kupą,
bo kupy nikt nie ruszy,hej!

Krysia
15-03-2007, 09:46
a plec zenska od zboka to co to jest?:-D :-D :-D

lucyna
15-03-2007, 09:59
zboczka

Derty
15-03-2007, 11:59
->Derty
Z tym prysznicem to przegiąłeś,jak chcę się napić wody to idę do strumyka,prysznic mi niepotrzebny ;-)

Dobre, od razu widać, żeś Zbok, bo nie wiesz do czego służy prysznic Niezbokom;P A ja czasem pijam z prysznica - niestety tylko wodę dają w tym ustrojstwie;/
Pozdrawiam,
Derty

katarzynowosc
15-03-2007, 12:21
Wiedziałam, że jest jakiś powód, dla którego nieufnie odnoszę się do pryszniców... Dzięki, Derty :wink:

PS. Swoją drogą, gratuluję, Duchu, klarowności wywodu. Nie mogę nie pochwalić, bezbłędna logika :mrgreen:

*Rys begawioralny Zboka też niczego sobie, ale żem baba - przejawiam zamiłowania do uporządkowanych logicznie całości, hehe...

Pozdrawiam ciepło!
K.

długi
15-03-2007, 13:33
Może zboczka, panienka zboczkówna, małolata zboczkaneczka
Długi

jeden z Pulpitów
15-03-2007, 16:27
[CENTER]PROFILUS ZBOKA BIESTSCHADSKYEGO
przez Dertego
w wontku na Forum Biestschadskiym napisane


DERTY
Masz zaklepany doktorat honoris causa Najwyższej Akademii Bieszczadzkiej, nie wątpię, że taka powstanie, z wniosku Katedry Poszukiwań Rzeczywistych Prawd Bieszczadzkich.
Wyrazy uznania

buba
15-03-2007, 22:43
najgorzej to naczerpac wody z prysznica do butelki.. masakra.. kiedys zajelo mi to baaaaardzo duzo czasu..- krany w umywalkach nie dzialaly a ja zostawilam w plecaku kubeczek.. jeszcze taki prysznic przytwierdzony na stale gdzies wysoko nad glowa.. to byla ciezko zdobyta woda ;)

chris
15-03-2007, 23:31
Chodzi mi o ti czy jak się chodzi po górach - tzn. jest sie samemu, czy we dwie osoby - to czy na pustkowiu nie grasują jacyś złoczyńcy , itp.

Pytanie nie całkiem bezzasadne, wspomnijmy tragiczne zdarzenie sprzed 10 już lat z Gór Stołowych - młodą parę turystów, studentów, pozbawiła życia grupa "neonazistów" tak zwanych... na uczęszczanym szlaku. Nie wiem, czy sprawców ujęto. Czy zdarzenie z Tatr, również sprzed dość niedawna (gwałt na turystce). Czuba/ów można spotkać wszędzie. Pewnie w Bieszczadkach też. Ale to nie powód do rezygnacji z wędrówekkkk ;-)) i biesowania :lol: . Pozdro.

chris
15-03-2007, 23:38
nio i jeszcze rysuneczekkk, może znany a może nie :

3957 :-D

Rycho
16-03-2007, 09:17
Niestety sprawców tego mordu nie znaleziono. Ania i Robert studenci Akad. Rolniczej Wrocław udawali się się na obóz naukowy AR do Karłowa.
Ostatni telefon Ani do matki 17 sierpnia o godz. 10 rano i cisza gdy nie dotarli do Karłowa rozpoczęto poszukiwania GOPR, straż parkowa po 11 dniach poszukiwań znaleziono ciała. Oboje zamordowani strzałami w głowę, zabrano aparat fot. Zenit i damski zegarek a plecaki pocięte znaleziono 8oo m od miejsca mordu. Jedną z koncepcji było że mordu dokonała grupa neonazistowska/ Robert miał d ługie włosy/ ale chyba się już nie dowiemy jak to było naprawdę. Panika u nas była okropna, wersji i plotek co niemiara, nawet z niemieckich biur podróży dzwonili czy można turystów przywozić, bo banda grasuje niczym ongiś w Biesach. Teraz już sprawa ucichła czasem ktoś zapyta przewodnika o miejce zbrodni już raczej z ciekawości. Może kiedyś znajdzie się sprawców, technika kryminalna idzie do przodu i sprawcy tego ohydnego mordu poniosą karę

długi
16-03-2007, 13:42
W zeszłym sezonie to nawet z bronią w ręce, pod Baligrodem, jeden się zaczaił.
Parę lat temu w Duszatynie, nocą, jeden wypił turystom denaturat i musieli jeść śniadanie na sucho. Liczba zaborów mienia jest zatrważająca, szczególnie na odludziu. Nikt nie słyszy krzyku rozpaczy i przerażenia, gdy nikogo nie ma. Jeżeli w próżni (tej prawdziwej) pojawiają się cząstki "na kredyt" i natychmiast znikają, to pewnie na pustkowiach też pojawiają się same krzyki przerażenia i zaraz znikają, zanim ktoś je usłyszy. Przerażające.
Zalękniony Długi

Derty
16-03-2007, 15:52
Hej:)
Bieszczady są straszliwie niebezpieczne:twisted: Znacznie bardziej niż żoliborskie blokowiska w Wawce, gdzie tylko anioła można spotkać po zmroku:P Więc jeśli czujecie lęk, to jedźcie raczej na Żoliborz:D Bieszczady zostawić w spokoju:D:D:D I tamtejszych bandziorów czających się dosłownie wszędzie:D A jeszcze dodać do tego Niedźwiedzicę z Otrytu;/ Koshmar...

Kiedyś w Łazach nad morzem okradał namioty na campingu miejscowy rzezimieszek. Razu pewnego, nad ranem, ukradł torbę pełną wiktuałów z przedsionka mojego wielkiego namiotu. Prawie dorwałem drania w lesie nieopodal campingu, gdy z wściekłością wywalał z torby... jajka:D Nawet dezodorantu tam nie znalazł, głupich dżinsów, ani idiotenkamery. Gdy mnie zobaczył, rzucił w powietrze jeszcze kilkoma jajkami i zwiał. A ja zebrałem jajuszki z bukowej ściółki (żadne nie pękło), spakowałem rozwalone zupska z Knora i wróciłem w chwale do namiotu. Zawsze będę pamiętał tę bezsilną wściekłość w jego oczach spowodowaną widokiem marnego łupu i NIEPĘKAJĄCYCH JAJ KURZYCH spadających na glebę z wysokości kilku metrów. Aha...później stwierdziłem brak Nutelli:D

Pozdrawiam,
Derty