PDA

Zobacz pełną wersję : Na bieszczad choć okiem rzucić...



niedzwiadek
30-03-2007, 13:02
Czwartek, 22.03, około 22.00

Wszytko jest?... Kanapki przygotowane przez żonę czekają w lodówce na lepsze jutro (ponoć było wczoraj), termos przez całą noc będzie tęsknił za gorącą kawą - a dobrze mu tak, w końcu to ja go będę nosił, nie on mnie...
Córki już spią, moje kochanie ziewa, a ja po raz setny uprzytomniłem sobie, czego chce od tego pierwszego wiosennego piątku:
- odwiedzić gminę bukowsko - to w celach zawodowych
- podejść do jeziorek Duszatyńskich
- zaimpregnować kupioną w styczniu kurtkę bieszczadzkim wiatrem (sprawdziłem ileś tam razy w zimie - jest ok ale bez zapachu Bieszczadu to jak okręt bez nazwy i plamy po butelce szampana na dziobie:-x :-x )
Opadające powieki przypomniały o należnej organizamowi porcji snu... zaraz, skąd w moim pokoju niebiesko - biały znak? I dlaczego ten buk jest taki kanciasty? Powracająca na dwie sekundy świadomość zamienia pień drzewa na nogę od stołu... Nie, to jednak buki szumią...:neutral: Chrrr...

niedzwiadek
13-04-2007, 15:46
Piątek. 7.00, gdzieś między Rzeszowem a Rymanowem...

Leje! Dwa dni temu Zalewski bajał coś na temat całkiem przyzwiotej pogody, a tymczasem niż z centrum nad Rumunią przecieka od ładnych paru godzin i nie zamierza przestać. Ale nic to - Dusztatyńskich w deszczu jeszcze nie fotografowałem.

8.20 - Urząd Gminy Bukowsko - nadal pada, chmury jakby gęstniały - za nimi niewidoczny Beskid Niski... Co ja tym Karpatom zrobiłem, że nie chcą mi się pokazać na oczy? Żeby jeszcze ta pani urzędniczka :twisted: :twisted: szybciej przyszła... W góry mi się chce!

11.30 - nadal mi się chce w góry, a pani urzędniczka nie skończyła swojej roboty. O Duszatynie mogę zapomnieć. Deszcz słabszy, coś się przejaśniło - zmieniam plany: wejde na Tokarnię, by choc rzucić okiem na Bieszczad. A niech tam, nawet powąchać...

12.30 - zaparkowałem pod wyciągiem w Karlikowie. Zmiana ciuchów i do góry. Tokarnia zostaje na nastepny raz - wchodzę na Szeroki Łan. Może coś zobaczę między tymi chmurami. I przestaje mnie obchodzić to, że pada, wieje, że błoto... Gwiżdżę na facetów z obsługi wyciągu, którzy z politowaniem patrzą na debila pchajacego się nie wiadomo gdzie. Po chwili jestem sam i wiem, że jestem u siebie...
W połowie podejścia jestem pewien, że nie zobaczę Bieszczadów. Ale wyznając teorie szklanki do połowy pełnej cieszę się z tego, że wiatr wiał SW, a więc kurtka zaaimpregnowana:wink:



13 kwietnia, 14.30

chwila oddechu w robocie, dokończyłem relację. W góry pojadę nieprędko - najwcześniej za 2 tygodnie. Do tego czasu musi wystarczyć mi zdjęcie z komórki i zapach nieprzemakalnej membrany...