PDA

Zobacz pełną wersję : Ktos pytal o ksiazke o historii Bieszczadow



thaiski
19-05-2007, 00:13
Na allegro wlasnie ktos wystawil "Droge do nikad" Szota, Szczesniak. Tylko ta cena ...

_Mursi_
07-06-2007, 02:21
Hej,
podczytuję sobie właśnie "Bieszczadzkie losy" Andrzeja Potockiego (Oficyna Wydawnicza APLA, Rzeszów - Krosno 2000). Więcej tu wspomnień, ale na pewno warto zalekturzyć się. Poniżej trzy króciutkie fragmenty:


Nazwa Bieszczady jako Besched alpes Poloniae pojawiła się po raz pierwszy w 1269 r. w dokumencie węgierskim. U Długosza był już Byeszkod, zaś w dokumencie starosty sanockiego z 1400 r. - Byesczad. Tą nazwą określano wówczas graniczne pasmo górskie od Jaślisk do Źródeł Sanu. (...) Urokliwa legenda o biesach ode złego i czadach od dobrego, które miały dać nazwę tej krainie, powstała na początku lat siedemdziesiątych [XX] wieku. Wymyślił ją od początku do końca Marian Hess, Bojko z pochodzenia (...). Żądni egzotyki przyjezdni uwierzyli w hessową opowiastkę. I tak biesy i czady weszły do kanonu bieszczadzkiej demonologii.


Tej samej jesieni z Halicza i Rozsypańca patrzyłem w dolinę Sanu. (...) Więc to tam, jeszcze przed pół wiekiem, wzdłuż łęgu rozsypane było setki chat, baniaste cerkwie i przydrożne krzyże. Teraz nawet wyobraźnia nie potrafi wskrzesić tamtego zagubionego w przeszłosci świata. (...) Ze szczytu bliżej do nieba, więc pytam Boga, jak to jest, że któregoś dnia trzeba zostawić rodzinny dom, wioskowy cmentarz, święte ikony i odejść. Przecież wołali w niebo swoją rozpacz. Potem jeszcze ostatni raz obejrzeli się za siebie. Cerkiewne kopuły lśniły w czerwcowym słońcu 1946 roku. Hospody pomiłuj. Hospody...


(...) Elementem lokalnego folkloru stał się także Lutek Pińczuk, reemigrant z Bośni. Też zaczynał od lasu. Potem wziął schronisko na Wetlińskiej. Michotek śpiewał o nim "mam konia z grzywą rozwianą i dom na połoninie", "i pannę w sukni niebieskiej". Lutek był pierwszym bieszczadzkim kowbojem. Konia kupił z musu, bo trzeba było w jakiś sposób wywieźć wodę i żywność na Wetlińską. (...) Konno zjeżdżał z połoniny i konno wjeżdżał do knajpy w Wetlinie. Jeden kufel zamawiał dla siebie, drugi dla konia. (...)


To właściwie pamiętnikarstwo, ale przy tym cała masa historii i ciekawostek... Chyba warto :)

Pozdrowienia,
Mursi

lucyna
07-06-2007, 09:49
Ostatnio kolega polecił mi reprint "Karpaty i Podkarpacie " F. Antoniego Ossendowskiego. Przewspaniała lektura, czytałam jednym tchem. Lektura obowiązkowa przewodników i bieszczadników. Dodatkowy walor to stare fotografie.

chris
07-06-2007, 16:21
tak, ale na Ossendowskiego trza uważać; to niezwykły był erudyta, w tej (wspaniałej ) książce pisze np., że Henryk Brodaty zmarł i pochowany został w Krośnie :-). Oczywiście, że w Krośnie, ale tym nad Odrą. Pochowany w Trzebnicy. Pozdro.

mrowka
07-06-2009, 15:36
Podobnie "Majster Bieda..." Potockiego. Wzrusza szczególnie zimą przy kubku gorącego kakao:)
pozdrawiam

bertrand236
07-06-2009, 20:58
Witam i pozdrawiam nową Pyruskę na forum,.

Albertina
28-06-2009, 17:25
Hej,
podczytuję sobie właśnie "Bieszczadzkie losy" Andrzeja Potockiego (Oficyna Wydawnicza APLA, Rzeszów - Krosno 2000). Więcej tu wspomnień, ale na pewno warto zalekturzyć się. Poniżej trzy króciutkie fragmenty:

Andrzej Potocki napisał też Legendy Bieszczadzkie. Warto poczytać. Jest tam ponad 150 (dokładnie 177 :) )






To właściwie pamiętnikarstwo, ale przy tym cała masa historii i ciekawostek... Chyba warto :)

Pozdrowienia,
Mursi


Andrzej Potocki napisał też Legendy Bieszczadzkie. Warto poczytać. Jest tam ponad 150 (dokładnie 177 :) )