Zobacz pełną wersję : Pozdrowienia na szlaku, itp.
Witajcie.
Tak się ostatnio zastanawiam jak to jest obecnie ze zwyczajem pozdrawiania się na szlakach. Na nizinnych właściwie już się tego typu sytuacji wcale nie spotyka. W Tatrach np. czasem jeszcze mi się zdarza usłyszeć "cześć" mijając turystów. Sam też staram się pozdrawiać mijanych ludzi, ale kiedy dziesiąta grupka z rzędu (pomijam już typową "stonkę") patrzy na mnie jak na idiotę, to jakoś zniechęca. Obecnie z tego co widzę zwyczaj ten jest wciąż "żywy" na żaglach.
Zastanawiam się jak to wygląda na bieszczadzkich szlakach w dzisiejszych czasach? Jak Wy zapatrujecie się na ten sympatyczny zwyczaj?
Może w ogóle warto ludziom przypominać zasady zachowania się na szlakach i propagować kulturę turystyczną. Wielokrotnie mianowicie spotykam się z sytuacjami, że ludzie nie bardzo wiedzą co zrobić w pewnych sytuacjach. Wszak na wąskiej ścieżce w zimie np. łatwiej ustąpić "specerowiczowi" bez sprzętu niż łazikowi z wyładowanym plecakiem. Jak to jest również z tradycyjnym ruchem lewostronnym na turystycznych szlakach pieszych? Zawsze znajomość pewnych zasad nieco usprawnia i ułatwia poruszanie się po górach, ale nie tylko.
Wiem, że to właściwie szczegóły, niewiele znaczące "pierdoły", ale dla mnie zawsze była to część tej tzw. kultury turystycznej. Coś co powodowało, że na szlaku wszyscy są równi wobec natury - nie ważne czy to prezes wielkiej firmy, czy bezrobotny.
Ciekaw jestem Waszych opinii na ten temat.
Serdecznie pozdrawiam
Basia Z.
13-08-2007, 10:34
Wiem, że to właściwie szczegóły, niewiele znaczące "pierdoły", ale dla mnie zawsze była to część tej tzw. kultury turystycznej. Coś co powodowało, że na szlaku wszyscy są równi wobec natury - nie ważne czy to prezes wielkiej firmy, czy bezrobotny.
Pozdrawiam ludzi w takich miejscach, gdzie jest ich nie za wiele - np. zimą w Beskidzie Niskim, lub we wszelkich górach "zagranicznych". Pozdrawiam rzecz jasna nie tylko Polaków.
Tam gdzie są tłumy staram się nie chodzić, a jak już chodzę (zwykle "służbowo") to pozdrawiam tych, którzy z wyglądu (sprzęt, plecak) wyglądają na turystów a nie "stonkę".
A sam zwyczaj wydaje mi się szalenie miły, szkoda, że ginący.
Pozdrowienia
Basia
Pozdrawiam ludzi w takich miejscach, gdzie jest ich nie za wiele - np. zimą w Beskidzie Niskim, lub we wszelkich górach "zagranicznych". Pozdrawiam rzecz jasna nie tylko Polaków.
Tam gdzie są tłumy staram się nie chodzić, a jak już chodzę (zwykle "służbowo") to pozdrawiam tych, którzy z wyglądu (sprzęt, plecak) wyglądają na turystów a nie "stonkę".
A sam zwyczaj wydaje mi się szalenie miły, szkoda, że ginący.
Pozdrowienia
Basia
Czyli mamy podobne podejście do sprawy jeśli chodzi o "częstotliwość" pozdrowień i osoby do których je kierujemy. Przykre tylko, że coraz częściej zdarza się, że również te osoby "typowane" na turystów są bardzo zdziwione pozdrowieniami od obcej osoby (czasem po minięciu daje się jeszcze słyszeć dopytywania "Znacie go? Kto to?").
No nic, nie ma co marudzić tylko nie dać zaginąć temu zwyczajowi samemu go podtrzymując i propagując wśród "nowych" łazików :wink:
Pozdrawiam
Po ostatnim pobycie w Bieszczadach odniosłem trochę inne wrażenie, wydaje mi się, że większa ilość ludzi na szlaku pozdrawiała się wzajemnie. U „plecakowców” to normalny odruch, ale i delikwenci chadzający z foliowymi reklamówkami w ręku próbują być mili. Momentami idąc odcinkami bardziej uczęszczanych szlaków człowieka szlag trafiał, ale z drugiej strony lepiej wymieniać sobie grzeczności i kultywować starą tradycję.
Kultywujmy... mimo ze szlag czasem trafia to zawsze kilka osób za rok zamieni reklamówkę na plecak. I juz będą kumac trochę, że w górach ludzie są sobie jakos bliżsi...
wojtek legionowo
13-08-2007, 23:37
Kultywujmy... mimo ze szlag czasem trafia to zawsze kilka osób za rok zamieni reklamówkę na plecak. I juz będą kumac trochę, że w górach ludzie są sobie jakos bliżsi...
Tak czasami szlag mnie tez trafia gdy, idąc szlakiem lub nie witam mijane osoby a tu zero odzewu,ale sie nie przejmuje następne mijane osoby też pozdrawiam,
Co do tych pozdrowień; mieszane mam uczucia - szlag trafia mnie, gdy spośród 30-osobowej ekskursji pozdrawia każda z owych trzydziestu osób oddzielnie, a ja (my) czuję się zobligowany odpowiedzieć każdej z nich. Gdzież tu czas na "wielkie myśli o niczym" :-o . Pamiętam , gdy "cześć" było niedopuszczalne, a normą było "dzień dobry". To drugie zamieniło się w "...dobry", pierwsze w "cze".
Ze swej strony zauważam, iż im bardziej ustronna okolica, szlak, ścieżka, im bardziej późna pora, tym mocniejsza jest więź na szlaku. Nie tylko nie obywa się wówczas bez "dzień dobry", ale i bez pogawędki na temat: "a daleko to", "a spanie", "a żarełko", częstokroć pozdrawiający (zwłaszcza zakoFani) nie bardzo wiedzą, gdzie są :-).
No i jeszcze o tych z plastikiem w rączkach - sam poruszam się ze zwykłą siatką na zakupy, a w niej tylko woda, uzupełniana w byle potoku (we wszystkich na ogół I-a klasa czystości), puszka, bagnet AK-47, już nawet nie ap.fot., dokumenty, koma i kaska. I zawsze pełen jestem najgłębszego podziwu dla obtroczonych niczym wielbłądy, albo inne stwory na "o" :| .
Najprościej jest chyba nie zaczepiać nikogo na szlaku tym "cze", czy "dzień dobry", natomiast zawsze odpowiedzieć z szacuneczkiem, jeśli te słówka padną. A tradycję pieprzyć - w końcu, gdyby się JEJ twardo trzymać, siedzielibyśmy nadal na drzewach :smile: .
ps. poza tym, mniemam, jeśli "bieszczadnicy" uważają się za wytrawnych turystów, znawców danego terenu, a widzę, że ... co najmniej niektórzy tak, z tym większym szacunkiem, większą uprzejmością winni oni odnosić się do jednorazowych turystów, pań na obcasach, panów z pociechami, etc., nawet tylko pisząc o nich. Pozdro.
pozdrowienia na trasie to fajna sprawa- zwlaszcza jak trasa jest na tyle nieuczeszczana ze napotkany wedrowiec nie tylko odpowie na pozdrowienie ale tez zacznie z toba dluga pogawedke :)
porcupine
16-08-2007, 18:21
Ok! No to krótka spowiedź. Ostatnio w Bieszczadach byłam jakieś 24 lata temu. "Dziwny jest ten świat", stąd pomysł na powrót w miejsce, gdzie (nie wiedzieć czemu), każdy stawał się sobie bliższy. Być może powodem była potęga nieujarzmionej natury, poczucie "maluczkości jestestwa". Wówczas - ponad 20 lat temu - jako nastolatka, byłam dumna, że osoby spotykane na szlaku (nawet te starsze) mówią mi "CZEŚĆ", nie żadne DZIEŃ DOBRY. Takie przyjazne, nie wymuszone zachowanie powoduje, iż ma się ochotę być członkiem wspólnoty. Jeśli nie będziemy kultywować dobrych, ludzkich zachowań, przejętych od przeszłych pokoleń, czego nauczymy młodszych? Potęgą jest brak interesownego oczekiwania na reakcję innych. "Dobro powraca". Kto wie? Może?
Kultywujmy... mimo ze szlag czasem trafia to zawsze kilka osób za rok zamieni reklamówkę na plecak. I juz będą kumac trochę, że w górach ludzie są sobie jakos bliżsi...
Podoba mi się. Piękne słowa. W dwóch zdaniach zawarłeś sedno włóczęgostwa:-D
Dodam tylko, że każde pozdrowienie jest miłe ale dla mnie osobiście najtrafniejsze jest dzień dobry. Te słowa zawierają życzenie: abyś szczęśliwie wrócił z wędrówki.
W tamtym roku, jak z synem zostawiliśmy plecaki z dobytkiem Pod Rawkami, to na Rawki weszliśmy z reklamówką. W reklamówce był aparat fotograficzny i płaszcze przeciwdeszczowe. Jak padał, deszcz, grad i co tam jeszcze, to nawet się przydały. Chyba 2 lata temu po Karkonoszach śmigałem w sandałach z rodziną na wczasach. Tylko na Śnieżkę założyłem coś lepszego. Wyglądaliśmy jak najprawdziwsza stonka. Po jutrze stonka jedzie zdobywać Beskidy. Z plecakami.
Odpowiadam niektórym przedmówcom co wielbłąd ma w plecaku: Maszynkę do gotowania, śpiwór, karimatę, namiot lub płachtę namiotową, ręcznik, przybory do mycia, nóż myśliwski sprzed 25-ciu lat, konserwy nie zjedzone na poprzedniej wędrówce, zupki w proszku, ser żółty, masło (bardzo lubię), chleb, wodę (na początku dnia przeważnie 2 litry), apteczkę, wyłączony telefon komórkowy, aparat fotograficzny z osprzętem. Ostatnio wielbłąd kupił sobie kompakta i nie musi już nosić dodatkowych obiektywów. Jeszcze parę innych drobiazgów jak papier toaletowy, sztuśce i inne takie tam...
Co do "dzień dobry", to niech ten zwyczaj trwa. Po tym można poznać prawdziwego turystę. Ja tam mówię "cześć" lub "dzień dobry" wszystkim. Tym co wyglądają jakby nigdy z gór nie schodzili i tym co wyglądają bardzo cywilizowanie. W końcu od kogoś ci ludzie muszą się nauczyć mówić...
Lucyna ma rację. Od dziś zapominam na szlaku słowa "cześć". (Chyba, że zapomnę zapomnieć). Dzień dobry jest tu najtrafniejsze.
Hej:)
Jako człek wiekowy już ;) wreszcie rozpoznałem przyczynę owego zróżnicowania powitań szlakowych na 'cześć' i 'dzieńdobry'. Zasada jest prosta: młodzi mówią młodym to pierwsze, a starym (w ich ocenie) to drugie. I tyle. Szczególnie śmiesznie jest, gdy idę z Czarcikiem szlakiem. Czarcik słyszy zawsze cześć, a ja, trzy kroki za nią, od tych samych osób zawsze usłyszę 'dzieńdobry' (co nie dziwi, bowiem Czarcik bywa proszony o D.O. przy zakupie piwa:D). Gdy uprzedzam owo 'dzieńdobry' swoim 'cześć', bywa, że w odpowiedzi nie słyszę nic lub zaskoczone 'dzie...czee..ee.ść':) Tak czy siak, zwyczaj pozdrufki szlakowej, jakkolwiek denerwujący np na czerwonym karkonoskim deptaku, jest godzien podtrzymywania. Aha...Chris...skracanie form poszło dalej...już nie 'dobry' tylko 'bry' można usłyszeć:) Ale i tak dobrze, że się słyszy.
Turysty, jakie by nie były, są pewną wspólnotą, przynajmniej na czas, gdy odeptują górki urlopowo. Dzieńdoberkowanie jest tego przejawem. Niechaj będzie dalej:)
Pozdrawiam,
Derty
Hej:)
Jako człek wiekowy już ;) .....
Ale rozśmieszyłeś mnie Derty :lol: -- i jako "znacznie starszemu";) mówię Ci dzień dobry.
Jestem zwolennikiem (bez względu na wiek , kto pierwszy mówi ten lepszy) mówienia-życzenia spotkanym na szlaku "DZIEŃ DOBRY"
Na Słowacji jak mówisz na szlaku dzień dobry (ostatnio co tydzień się przekonuję ), to odpowiadają ci dobry den, a nie ahoj.Bardzo często odpowiadają po węgiersku ,albo po rosyjsku i tym sposobem można dowiedzieć się kto chodzi po szlakach, to miłe jest.
ps.Derty nie przejmuj się,a wręcz ciesz się , Czarcikowi zawsze będą mówić cześć:-D
Ale rozśmieszyłeś mnie Derty :lol: -- i jako "znacznie starszemu";) mówię Ci dzień dobry.
Jestem zwolennikiem (bez względu na wiek , kto pierwszy mówi ten lepszy) mówienia-życzenia spotkanym na szlaku "DZIEŃ DOBRY"
Na Słowacji jak mówisz na szlaku dzień dobry (ostatnio co tydzień się przekonuję ), to odpowiadają ci dobry den, a nie ahoj.Bardzo często odpowiadają po węgiersku ,albo po rosyjsku i tym sposobem można dowiedzieć się kto chodzi po szlakach, to miłe jest.
ps.Derty nie przejmuj się,a wręcz ciesz się , Czarcikowi zawsze będą mówić cześć:-D
Też uważam , że powinno sie mówić "dzień dobry", zwlaszcza takim rzeczywiście starszym osobom jak ja. Irytuje mnie gdy "cześć" mowią mi bardzo mlodzieżowi wędrowcy. Pozdrowienie na szlaku to coś jak znak pokoju w kościele , więc i forma powinna być stosowna do pozdrawianego. Niestety generalnie też zauważam że ten zwyczaj jakby stawał sie mniej powszechny.
basia_89
24-08-2007, 13:37
Własnnie w tym orku wędrując sobie torche też sie zastanawiałam nad powitaniami na szlaku. Jak ktoś dużo starszy ode mnie odpowiadał mi na szlaku "cześć" na moje "dzień dobry", to zawsze mi przychodziło do głowy, ze góry budzą w tej osobie poczucie młodości i wolności, tak to ujmę:)
A zdarzyło mi się też, ze na moje "dzień dobry" jeden Pan odpowiedział "hej, wyglądam aż tak staro" :)
wojtek legionowo
24-08-2007, 22:43
o nie dziwi, bowiem Czarcik bywa proszony o D.O. przy zakupie piwa:D).
Też bym się zastanowił przed sprzedażą piwa.
Pozdrawiam serdecznie
Byłem w Bieszczadzie tydzień od 5 do 12 sierpnia i to cały czas na szlaku
/ Duszatyńskie, Chryszczata, Rawki, Krzemieniec, Smerek i połonina wetlińska/
zdecydowana większość turystów i to bez względu na wiek pozdrawiała się i to z uśmiechem bardzo nam się to podobało a formy różne najczęściej " dzień dobry" ale też cześć, serwus, szczęść Boże, saluto, witam,kłaniam się, powodzenia itd. Każde przywitanie się na szlaku i okraszone uśmiechem to fajna rzecz i mam nadzeję że tak będzie zawsze i wszędzie.
Przeleciałem cały wątek..i mieszane mam odczucia.Jestem jak najbardziej za pozdrowieniem na szlaku, aczkolwiek przyznaję, że mocno uciążliwe byłoby udzielanie odpowiedzi każdemu z owych 30-u turystów z grupowej wycieczki. Sugestia ..dla przewodników...niech to pozdrowienie w imieniu grupy przekazuje prowadzący. Albo po prostu- unikać tłumnych tras. A teraz co do formy przywitania. Jako osoba "dojrzała" wiekowo (żeby nie rzec-starsza) uwielbiam formę ..cześć..i wolałbym żeby posługiwaliby sie nią i młodzi i starsi. Czuję się wtedy ..jakbym ciągle miał miał te 20 lat. I nie odbieram takiego powitania jako przejawu braku szacunku... absolutnie.. (pisze to bo wydawało mi się, że ktoś sugerował w swoim poście..że jest to .jakby niegrzeczne).Więc cześć Wam, bieszczadnicy..:-D :
A więc byłem wreszcie znów w Bieszczadach, właśnie wczoraj wróciłem i oto moje spostrzeżenia ze szlaków: zwyczaj wciąż żywy co mnie bardzo cieszy. Wcześniej pisałem, że staram się "dobierać" ludzi do powitań ze względu na ich liczebność na szlaku, ale góry wprawiają mnie w taki nastrój, że i tak pozdrawiałem wszystkich - większe grupy jednym głośniejszym pozdrowieniem (ale oczywiście bez krzyków). Zdecydowana większość odpowiadała z uśmiechem, niektórzy np. w klapkach oraz wypucowanych adidaskach i ze złotymi kajdanami na szyjach (serio byli tacy w drodze na Małą Rawkę) mimo zaskoczenia również odpowiadali. I to właśnie jest sympatyczne. Na szlaku granicznym częste "ahoj" na nasze "dzień dobry" lub "cześć". Przyznaję rację poprzednikom, że od kogoś "niedzielni turyści" (bez obrażania nikogo oczywiście) muszą czerpać wzorce - te pozytywne.
To ja jestem kawał chama, bo mam zupełnie inne odczucia niż przedpiścy. Rozumiem pozdrawianie się na mało uczęszczanych trasach, nie rozumiem tego "klepania" na zatłoczonych szlakach. Nie tylko nie rozumiem, ale mnie wkurza. Rzadko bywam na obleganych szlakach, jednak czasem trzeba z różnych przyczyn. Idę w góry m.in. by mieć spokój i porozmyslać co nieco a nie dowartościowywać niedzielnych turystów, bo jakos tak mam przekonanie graniczące z pewnością, że gros tych pozdrowień nie wynika z uprzejmości tylko "autokary" pozdrawiają bo myślą że tak trzeba - jestem "cool", wiem jak sie trzeba zachować w górach. Tu przewodnicy mogliby spełni dobry uczynek i poświęcić w autobusie 3 minuty na wytłumaczenie ludziskom kiedy warto się pozdrawiać a kiedy nie. Przykład: poszedłem w sobote na Tarnicę. Pięknie sobie wszystko wycyrklowałem, po drodze spotkałem tylko 4 goprowców idących zwijać duzurkę a na szczycie 2 osoby. Rewelacja. Po kilkunastu minutach jak spojrzałem w dół, to już wiedziałem że mam dzień zrypany - tabuny wyszły z lasu. Schodząc mijałem lekko licząc 200 osób, 90% z nich mnie pozdrawiało - a z góry w tym czasie schodziłem tylko ja. Po 30 czy 40 odpowiadałem nadal (grzecznosć wymaga), ale mówiąc "dzień dobry" myślałem już tylko piiiii.. piii. Więc może jednak warto, zwłaszcza tym z reklamówkami i w mesztach wyjasniać że nie będą bardziej "górscy" kłapiąc dla zasady "dzień dobry". Wycieczki były tak rozciągnięte (co oczywiste ze względu na rózne tempo) ze całe zejście aż do łąki w Wołosatem składało się z "dzień dobry". Czy po to tam polazłem? Sami sobie odpowiedzcie.
Dwa: wracam w piątek z Łopienki. No kurna na drodze normalnie wycieczka idzie porozciągana na pół kilometra i co chwile "dzień dobry". Może jeszcze w ramach kultywowania tradycji wprowadzicie pozdrawianie się na zaporze solińskiej i na deptaku w Cisnej? Strach głowe z krzaków wychylić, bo zabiją człowieka tą kulturą.
bertrand236
05-09-2007, 12:19
"Dzień Dobry"
A tak swoja drogą Piotrze nie udało nam się spotkać i pozdrowić się nawzajem. Szkoda...
->Piotr
Właśnie z tego powodu mówię wszystkim krótko i zwięźle "cześć".
"cześć" zamiast "dzień dobry" sugeruje, że należymy do jednego klubu (miłośników gór)... :)
wojtek legionowo
06-09-2007, 15:42
Ja i żona mówimy w zależności od sytuacji dzień dobry lub cześć, córa jakoś inaczej siema czy coś podobnego
ale jazda! Jakiś czas temu wybralem się na Caryńską, środek dnia, środek sezonu, pikna pogoda, a ja chcialem się przekonać czy cycki Caryńskiej nieco nie urosły- to się przeszedłem. Lazłem sobie powoluśku mówiąc wszystkim "cześć". Ostatecznie ci co jeszcze na szlak idą, mimo że wiekiem przewyższają wielu, to młodzi duchem są....
a oto co zauważyłem:
1. Dzieciarnia robi tępe miny, i calkiem głupieje.
2. Część ludzi starszych burzy się na to okrutnie, i też stroją miny. (Ci widocznie serio czują się staro, i oczekują aby ich starość szanować powitaniem w 2 slowach)
3. Niewielu odpowiada "cześć".
Chyba muszę wyglądać staro, bo starsze osoby którym mówię cześć nie patrzą na mnie z byka tylko odpowiadają wg uznania (jedni cześć, inni dzień dobry)
Hej:)
Tak sobie nadal dumam nad tym ważkim problemem i doszedłem do kolejnego wniosku (tu już chyba to było więc się powtórzę ale liczy się, że wynikło to z własnoręcznej dedukacji). Otóż moim zdaniem 'dzień dobry' jest formą najpierwszą wśród stosowanych w górach. No, może jedynie w średniowieczach mawiano 'szczęść Boże' albo 'bądź pozdrowiona waćpani' czy jakoś tak:) 'Cześć' jest formą najpóźniejszą i jako taka powinno ustąpić na rzecz 'dzień dobry'. Od dziś będę mówił 'Dzień dobry':D Wyjdę na starucha, ale w końcu czyż nie jestem nim?:P
Pozdrawiam,
Derty
Wyjdę na starucha, ale w końcu czyż nie jestem nim?:P
Jesteś, jesteś... Stary, ale jary :P
A co o pozdrowień, to mam własną teorię, nazwaną umownie "obuwniczą", bo zasadza się ona na obserwacji obuwia człeka pozdrawianego. Jeśli rzeczone wygląda na "górskie" (w kroju lub stopniu zużycia), to "cześć" jest na miejscu i spotyka się z odpowiedzią w tym samym stylu. Jeśli pozdrawiany na szlaku nosi klapki albo inny absurdalny kamasz, to pasuje "dzień dobry" albo zamknięty dziób, w zależności od stopnia absurdalności obserwowanych butów. Może i teoria wygląda głupio, ale sprawdza się w 95 procentach :-P
Zresztą... Może nie powinienem się swoim odkryciem chwalić, bo wyjdzie na to, żem stereotypowy, albo - nie daj Bóg - jakiś fetyszysta :oops:
dziabka1
19-09-2007, 21:17
A co o pozdrowień, to mam własną teorię, nazwaną umownie "obuwniczą", bo zasadza się ona na obserwacji obuwia człeka pozdrawianego. Jeśli rzeczone wygląda na "górskie" (w kroju lub stopniu zużycia), to "cześć" jest na miejscu i spotyka się z odpowiedzią w tym samym stylu. Jeśli pozdrawiany na szlaku nosi klapki albo inny absurdalny kamasz, to pasuje "dzień dobry" albo zamknięty dziób, w zależności od stopnia absurdalności obserwowanych butów. Może i teoria wygląda głupio, ale sprawdza się w 95 procentach :-P
Zresztą... Może nie powinienem się swoim odkryciem chwalić, bo wyjdzie na to, żem stereotypowy, albo - nie daj Bóg - jakiś fetyszysta :oops:
No popatrz - ja kieruję się dokładnie tym samym!
I jeszcze - na takiej na przykład Wetlińskiej lub innej Tarnicy mówię rzadko, szczególnie pod górkę, bobym straciła oddech, jakbym chciała każdemu walić pozdrowienie. Ale każdemu worowatemu - obowiązkowo :)
[...] Ale każdemu worowatemu - obowiązkowo :)
Hej:)
Worowaty czyli wory pod oczami, wór na plerach? Toż to, wypisz wymaluj, kursant SKPB:D:D:D
Pzdr,
Derty
na takiej na przykład Wetlińskiej lub innej Tarnicy mówię rzadko, szczególnie pod górkę, bobym straciła oddech, jakbym chciała każdemu walić pozdrowienie. Ale każdemu worowatemu - obowiązkowo :)
Hehe... Ja uwielbiam, jak mnie pozdrawiają, gdy podchodzę i ledwo dyszę. Mogę się najwyżej odwzajemnić kiwnięciem głowy, co by na chama nie wyjść :grin:
A ja tam mówię wszystkim. I tym w obuwiu odpowiednim i tym w klapkach. I przyzwyczaiłem się już do zdziwionych min panienek w koronkowych sukienkach ze swymi prężącymi się macho. A co tam, najwyżej oberwę po mordzie.
Co do obuwia, to sam chodzę w sandałach. Szczególnie jak jestem na wczasach z moją uroczą małżonką i mamy kaprys wejść na jakąś Śnieżkę, albo coś równie ekstremalnego. Czasem zdarza mi się chodzić z reklamówką, ale rzadko. Już wcześniej napisałem - wyglądam wtedy jak najprawdziwsza stonka. I bawi mnie, jak prawdziwi turyści patrzą na mnie tak jakoś z góry.
Swoje dzieci uczę, że dzień dobry należy się każdemu bez względu na rasę, kolor skóry, wyznanie, narodowość, ubranie, czy buty. Co ten ktoś z tym zrobi, to już sprawa jego obycia i kultury. Często chodzę po wsiach. Tam przechodzące dzieci mówią "dzień dobry". Każdemu. Mnie, obcej osobie, również. Czułbym się bardzo niekomfortowo, gdybym nie odpowiedział taką samą uprzejmością. Zdarzają się osoby dorosłe, które też pozdrawiają. Czy to nie jest ten sam zwyczaj, co w górach. Czy to nie jest miłe. Chociaż pierwsze kilka razy parę ładnych lat temu dziwiło mnie. Tak samo jak dziwi teraz młodych współpracowników. Na pewno warto zachować zwyczaj pozdrawiania się w górach. Na pewno warto uczyć tego zwyczaju wszystkich nie nauczonych. Inaczej będziemy w górach zgrają sobków mijających się obojętnie jak na miejskiej ulicy. Mało ważne wydaje mi się , że muszę odpowiedzieć kilkadziesiąt razy "dzień dobry" albo "cześć" i że po iluś takich odpowiedziach mogę być lekko podirytowany. Ważne jest to, że jeszcze jest ktoś, kto zauważa inną osobę. A jak nie chce się widzieć wycieczek, to trzeba omijać połoniny latem. (2 lata temu, jak spojrzałem z Caryńskiej na Rawki, to się przeraziłem. Właściwie to nie było wolnego miejsca, tylko przecinek koło przecinka - obrzydlistwo).
P.S.
Tak na dobrą sprawę my też przyczyniamy się do tłoku na szlaku.
Może urwałam sie z choinki, ale nie wiem gdzie to napisać. Idąc na połoniny napotyka sie tysiąc osób i dosłownie boli buzia od pozdrowień... Dzień dobry, hej, cześć, witaj, hejka, siema, hello, jesu, ile można... ;)
A gdyby tak zawiesić sobie tabliczke na szyi z pozdrowieniem...?:mrgreen:
A gdyby tak zawiesić sobie tabliczke na szyi z pozdrowieniem...?:mrgreen:
Jak dla mnie,to mam gdzieś Twoje pozdrowienia,..i widać że nie rozumisz o co chodzi w tych wzajemnych pozdrowieniach, dlatego
możesz sobie nawet zawiesić tabliczkę na "plecach" (delikatnie i w przenośni pisząc):lol:
hehe mistrz ciętej riposty :) Dzięki za skuteczne, a zapewne nie zamierzone poprawienie humoru
porcupine
12-01-2008, 22:49
Byłam. Widziałam. Mówiłam i... odpowiadano. Bardzo często słyszałam nutkę radości w odpowiedzi. "Używając" natury czuję się totalnie inaczej niż w prozie życia. Zdecydowanie lepiej, przyjaźniej, bardziej ludzko i maluczko.
I paszcza częściej mi otwiera, i słowa życzliwsze, i obaw mniej.
Będę bronić swojego stanowiska. Sądzę, że słowa "DZIEŃ DOBRY" czasami brzmią sztucznie, wymuszenie - bo tak wypada. Z racji wieku spotykanych osób często je stosuję, ale gdy słyszę "CZEŚĆ" serce się raduje. Młodzieży - to już zasada, która się potwierdza - poufale, ale bez infantylnej przesady.
W Bieszczady (i inne wypukłe miejsca Polski) jadą rożni ludzie. W różnym celu. A kultura wymaga, aby wybory innych szanować (oczywiście w granicach przyzwoitości). I dobrze, że jadą. I dobrze, że chodzą (ich obuwie - ich ryzyko). To raczej szczęście, że ludzie jeszcze chcą robić coś innego, bardziej naturalnego niż pogoń za pieniądzem, lub snobistyczne wakacjowanie w celu rozbudzenia zazdrości w bliźnich.
Aby uniknąć tłoku, który faktycznie przeszkadza w kontemplacji, można wychodzić raniutko, kiedy wszystko się budzi, a listki jeszcze ze szronem i wtedy myśleć, myśleć, myśleć...Potem i tak jest nas wiele.
Nie żądajmy wyłączności do gór. Pozdrawiam wszystkich.
Jak dla mnie,to mam gdzieś Twoje pozdrowienia,..
możesz sobie nawet zawiesić tabliczkę na "plecach" (delikatnie i w przenośni pisząc):lol:Kto Ci to zrobił, ze kipisz jadem? Współczuję szczerze. Nie Twoje wina, bo tacy jesteśmy, wśród jakich ludzi wzrastamy... Fakt,góry koją, ale i tam zabierasz ze sobą to co w Tobie niemiłe ( delikatnie i w przenośni pisząc ;) ).
porcupine pozdrawiam Cie cieplutko i Twoje mądre spostrzeżenia.
Wedrujac mówię wszystkim napotkanym po drodze cześć bez wzgledu na to ile mają lat.Sama należę do starszej młodzieży ale nie czekam na to aż ktos powie pierwszy to po prostu idzie a przy tym jak jeszcze sie czlowiek uśmiechnie .
Pozdrawiam
wszystkich
re joorg: jak prostak (sorry, ale tak to zabrzmialo)
re Grajka: z tą tabliczką to też już tak myślałem (w ramach głupawki powstałej przy zmęczeniu), ale doszedłem do wniosku - kontynuując te "super" myśl - że lepiej by mi nic nie dyndało pod brodą :P
re Piotr: faktycznie, schodzenie z Tarnicy potrafii męczyć :P po jakimś czasie już tylko odpowiadałem, sam nie rozpoczynałem witania się..
Rzadko selekcjonuję współtowarzyszy szlaku - komu mówić, komu nie.. Jak jestem zmęczony, to tylko odpowiadam. Przyznam, że wtedy czasem ja mówię pierwszy "cześć" (rzadziej d-d) jak oceniam kogoś na wytrawnego turystę lub (trochę dla zabawy) totalnych "odmieńców" - sukienki, obcasy, garnitur (marynarka i krawat w ręce!!!)
Zwyczaj ok.
Firstborn
21-01-2008, 10:43
Może nie warto zawracać sobie głowy selekcją, a zwyczajnie dawać dobry przykład nawet tym odmiennie wyglądającym, nawet jeśli nie przyniesie to pożądanego skutku. Coraz więcej szlaków zmienia się w spacerową promenadę. Komercja wkrada się wszędzie, a razem z nią chamstwo i prostactwo. Osobiście lepiej się czuję, kiedy zachowuję się z kulturą bez względu na to kogo mam przed sobą, a traktując tradycję wybiórczo to ja tracę na wartości jako turysta, a nie osoba, której "pokażę język" zamiast się ukłonić.
bertrand236
21-01-2008, 11:01
Witaj na forum Firstborn.
Firstborn
21-01-2008, 15:42
Witaj Bertrand236. Witam też wszystkich pozostałych forumowiczów. Nie zrobiłem tego wcześniej, mimo że był to mój pierwszy post. Oznacza to, że w sprawach kultury nie powinienem zabierać głosu ;) Temat tak mnie zaciekawił, że zapomniałem o etykiecie ;) Widzę, że posty w tym temacie zatrzymały się na pewnym stałym poziomie, co oznacza koniec polemiki w tej sprawie :)
A uzupełniając poprzednią wypowiedź, chciałem tylko wspomnieć, że nie powinno się narzekać na ten stan rzeczy jaki jest w Bieszczadach. Jura Krakowsko-Częstochowska, gdzie z racji miejsca zamieszkania bywam częściej, jest przy podkarpaciu niczym szalet w knajpie przy bibliotece miejskiej :) Może co 30 turysta na Jurze wie co to kultura na szlaku...
joorg: jak prostak....
.....
no teraz wykorzystam tremat
...Otoż szukam pracownika ...
Przecież jesteś takim "harcerzykiem"???:-P poprawnym i ułożonym .... a nie prostakiem ..pewne zasady obowiązują zwłaszcza harcerzy??? ,że nie pisane ale, ... to nie to forum "druhu"
ps. nie jestem złośliwy ale...:lol: czuwaj...
Rzadko selekcjonuję współtowarzyszy szlaku - komu mówić, komu nie.. Jak jestem zmęczony, to tylko odpowiadam. Przyznam, że wtedy czasem ja mówię pierwszy "cześć" (rzadziej d-d) jak oceniam kogoś na wytrawnego turystę lub (trochę dla zabawy) totalnych "odmieńców" - sukienki, obcasy, garnitur (marynarka i krawat w ręce!!!)
Cóż za konsekwencja w tym poście.
Tak na marginesie zapraszam w Beskid Śląski będziesz będziesz mijał całe stada"odmieńców i zmęczonych prawdziwych turystów"
Może nie warto zawracać sobie głowy selekcją, a zwyczajnie dawać dobry przykład nawet tym odmiennie wyglądającym, nawet jeśli nie przyniesie to pożądanego skutku. Coraz więcej szlaków zmienia się w spacerową promenadę. Komercja wkrada się wszędzie, a razem z nią chamstwo i prostactwo. Osobiście lepiej się czuję, kiedy zachowuję się z kulturą bez względu na to kogo mam przed sobą, a traktując tradycję wybiórczo to ja tracę na wartości jako turysta, a nie osoba, której "pokażę język" zamiast się ukłonić.
Firstborn święte słowa 1000% mojego poparcia.
Pozdrawiam.
Bez selekcji.
Poza tym drazni mnie to ze tak bardzo co niektorym przeszkadzaja " odmiency". Ciekawe jakby zareagowali widzac mnie i mojego meza pod parasolem w pieski podazajacych spacerowym krokiem z dwoma kundelkami po bokach w strone Tworylnego. I z reklamowka w rece na Poloniny tez wchodzilam. I w spodnicy. I w 1980 roku w japonkach na Tarnice sobie szlam bo mialam taki kaprys. A dwa lata temu mialam kaprys w sukience sobie na Carynska wejsc. I co ??? Ano nic.
I g. mnie obchodzi ubior turystow. Nie oceniajmy po wygladzie. Bieszczady sa nas wszystkich - a moze ktos ma wylacznosc? Moge w peruce isc i na bosaka. To nie ma nic do rzeczy.
Nie zgodzę się z Alą. Chodząc np. w nieodpowiednim obuwiu ( japonkach) zwiekszasz ryzyko jakiegoś urazu, co może nawet spowodować konieczność interwencji GOPRU ( i wtedy przez Twoją nieodpowiedzialność GOPR wyrusza na akcję. Chyba że honorowo nie wzywasz pomocy i bez wzgędu na uraz sama dzielnie walczysz do końca). Oczywiście może się też nic nie stać, ale musisz się zgodzisz, że ryzyko urazu jest zdecydowanie większe.
Często chodząc po górach ( i nie tylko) nie myslimy o konsekwencjach, tylko o swojej wolności ( "bo mam taki kaprys") i że mi w górach wszystko wolno i nic mnie nie ogranicza. A to chyba tak nie jest.
Basia Z.
21-02-2008, 10:06
Pozdrawiam.
Bez selekcji.
Poza tym drazni mnie to ze tak bardzo co niektorym przeszkadzaja " odmiency".
Mi nie przeszkadzają.
Ale idąc dla przykładu szosą do Morskiego Oka lub Doliną Kościeliską musiałabym mówić "dzień dobry" właściwie bez przerwy.
I o takich przypadkach pisałam pisząc o tym, że nie pozdrawiam wszystkich.
Pozdrowienia
Basia
To ja sie Basiu bardzo ciesze ze nie przeszkadzaja :-P
Ja to nawet ich lubie, bo ja sama odmieniec jestem.
mam nadzieje że nie powielam wątku/tematu ( nie znalazłem takowego a jeśli taki jest to proszę admina o skasowanie go albo przeniesienie w odpowiedni wątek:d ).
chodzi mi o zwyczaj mówienia "cześć" na szlaku czy jest on jeszcze powszechnie kontynuowany?? a raczej mówienie cześć na szlakach w takie dni jak weekend majowy gdzie po paru godzinach a nawet w skrajnych przypadkach po kilkunastu minutach człowiekowi w gardle zasycha i mam dość !! (rozumiem w "normalne" dni gdy raptem można spotkać pare osób na szlaku w ciągu dnia to fajnie zaczepic i porozmawiać przez chwilę :D. z tego wynika drugie moje pytanie a mianowicie jest jakś prawidłowośc kto mówi pierwszy cześć ??? tzn. osoba wchodząca czy schodząca czy kto pierwszy ?? a może osoba młodsza (zachowując szacunek dla osoby starszej )??
odnośnie tego wątku jeszcze pytanko a mianowicie: mi jako osobie "młodszej" kiedy spotykam osobę "sporo starszą" na szlaku wypada powiedzieć cześć czy raczej dzieńdobry ??
bartolomeo
06-05-2009, 20:33
mam nadzieje że nie powielam wątku/tematu
Ten tego... hmm... ;)
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=3721
bertrand236
06-05-2009, 20:36
1. Wole "cześć" , niż "dzień dobry"
2. Zawsze mówię pierwszy do kobiety
3. Zawsze mówię pierwszy do osoby starszej niż ja / tak na oko/
4. Nigdy nie mówię 2 lub więcej razy do tej samej osoby /odpoczynki, mijanki itp/
5. Nie mam z tym problemu NIGDY
6. W dni luźniejsze staram się pogadać z napotkaną osobą.
I tyle
Cześć
Dziękuję Bartek za znalezienie tego wątku. Zielonych proszę o doklejenie tego do poprzedniego.
Cześć
bartolomeo
06-05-2009, 20:56
Cześć,
Dziękuję Bartek za znalezienie tego wątkuNie ma za co :-)
Cześć.
dzieki wielkie bmiller za "nakierownie na odpowiedni wątek/znalezienie" :D:D i tobie bertrand236 za przedstawienie/podzielenie sie własnymi "zasadami" na szlaku :D
Ja nie mam dylematów... mówię zawsze "cześć" z uśmiechem, każdemu, nawet dzieciakowi, któremu czasami jakoś głupio na moje powitanie. Ale zawsze odpowiadają.
Kto ma tego uczyć jak nie my?
Pozwolę sobie zacytować Jabola, bo fajnie o tradycji pozdrawiania na szlaku napisał "Kultywujmy... mimo że szlag czasem trafia to zawsze kilka osób za rok zamieni reklamówkę na plecak. I już będą kumać trochę, że w górach ludzie są sobie jakoś bliżsi..."
majka777
08-05-2009, 18:12
Uśmiech i pozdrowienie odróżnia szlak od ulicy - ta piękna górska tradycja sprawia, że jest po prostu miło, chociaż gdy mijam 30-osobową wycieczkę, zazwyczaj mam problem :-)
stasiuvino
08-05-2009, 20:53
Mnnie zaś mocno irytują pozdrowienia "Szczęść Boże" - co prawda bardzo rzadkie ale wciąż spotykne. Zdażyło mi się to dosłownie parę razy ale za kązdym razem powodowało to u mnie kompletne osłupienie. Nie chcę mocno wchodzić w temat aby nikogo nie urazić, powiem tylko tyle, że następnym razem nie zapowietrzę się i odpowiem "Salem alejkum";)
Tam gdzie najczęściej zaś łaże mogę pozdrowić jedynie sarny i inne lisy. Nigdy nie odpowiadają. Zwykłe chamstwo i prowincjonalizm...
Może pozdrowieniem SZCZĘŚĆ BOŻE "posługują się" zakonnice lub księża w cywilu,mając to niejako we krwi?
Mnie nie irytuje żadna z form,nie męczy mnie też pozdrawianie innych.Uważam,że jest to jeden z piękniejszych gestów integrujących "przelotnie sobie bliskie" osoby.I niech ten zwyczaj trwa wiecznie!
kuchwa, są tacy, co "nawet dzieciakowi" mówią cześć ... a to dyskryminacja jawna .. ogólnie chyba jestem za, by na szlaku, nawet poza nim, praskać czerepem w glebę wzajem, dla odmulenia może, albo dla zamulenia, co by spoko było. No na szlaku abo poza nim ;))))
A tak w ogóle, chris,o sssoooo chodzi?
Mnnie zaś mocno irytują pozdrowienia "Szczęść Boże" - co prawda bardzo rzadkie ale wciąż spotykne. Zdażyło mi się to dosłownie parę razy ale za kązdym razem powodowało to u mnie kompletne osłupienie.
Możesz bliżej wyjaśnić dlaczego? Taka postawa nawet osoby niewierzącej jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Przecież nikt Cię nie zmusza, żeby odpowiadać tak samo (albo Bóg zapłać).
stasiuvino
10-05-2009, 10:40
Możesz bliżej wyjaśnić dlaczego? Taka postawa nawet osoby niewierzącej jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Przecież nikt Cię nie zmusza, żeby odpowiadać tak samo (albo Bóg zapłać).
Oj, nie wchodźmy w tematy religijne. Z całym szacunkiem to forum bieszczadzkie...
A tak przy okazji - ja również zauważyłem, że coraz więcej ludzi (szczególnie młodych) mówi mi dzień dobry. Oj niedobrze....
...ale przecież nikt nie mówi..."szczęść Boże Katolicki" tylko "szczęść Boże" więc jakikolwiek ten Bóg Twój, Jego, Jej i Ich też jest to chyba nie zaszkodzi, żeby Ci szczęścił...;) (nawet jeśli w roli boga występuje telewizor to dobrze, żeby szczęścił i się nie zepsuł...;-)
...chociaż osobiście nie przyszłoby mi do głowy żeby tak pozdrawiać na szlaku i nie zauważyłam, żeby było to jakieś specjalnie popularne pozdrowienie...
...kojarzy mi się ono bardziej z pozdrawianiem pracujących w polu i ja też tak czasami mówię, kiedy przechodzę obok...(zwykle nikt nie słupieje ale raczej się pięknie uśmiecha :razz:) i nie zalezy to wcale od regionu Polski....
pozdrawiam
szczęść....albo nie...joł ziom:mrgreen: czy jakos tak
A tak w ogóle, chris,o sssoooo chodzi?
ano o nic takiego, może by po prostu rozwinąć formy powitalne na szlakach, zwłaszcza poza nimi, skoro (dla niektórych) brak powitań - źle, powitania są (dla niektórych) - źle, czy nie czas pójść dalej, OBOWIĄZKOWA wymiana numerów telef., wspólne foty, ucałowania wzajemne w dowolną :arrow: część ciała, ot tak, iść na full.
Natomiast - "jeźli" kto nie chce tego - wykluczyć z grona "bieszczadników" LOL.
Chris, qrcze, kiedy Ty tak najnormalniej w świecie przemówisz ludzkim(!) językiem bez prowokacji, aż tak to lubisz?
znaczy - polski jest nieludzki? LOL
Idąc bieszczadzkim szlakiem bardzo często, od przypadkowo spotkanych turystów słyszy się owo dzień dobry, hej, cześć. W czasie wędrówki obce osoby mile się uśmiechają do nas i pozdrawiają, a i my nie pozostajemy im dłużni. Często staniemy porozmawiamy i idziemy dalej. Czyż to nie piękna tradycja? Wędrując tak Połoniną Wetlińską bratanica moja stwierdziła, że nawet w życiu by nie przypuszczała, że w górach spotka tylu "znajomych" , (była w Bieszczadach pierwszy raz) bo wszyscy bez względu na wiek są dla siebie mili i wzajemnie się pozdrawiają. Nie wiem skąd taka tradycja wzięła się w polskich górach, ale za to jestem pewien, że o wiele milej się wędruje słysząc zewsząd miłe pozdrowienia. Zastanawiam się teraz dlaczego by tej tradycji nie przenieść do naszych wsi, miast, miasteczek. Wchodząc do sklepu, windy, autobusu uśmiechajmy się i powiedzmy głośno dzień dobry.Przecież nic to nas nie kosztuje.
Tylko.......no właśnie. Jak zareagują ludzie, czy nie spojrzą z politowaniem? ...szósta rano w autobusie, wielu jeszcze nie do końca rozbudzonych, a tu jakiś dziwoląg dzień dobry mówi....Myślę, że wielu z nas nie stać by było na taki gest.
Więc dlaczego zachowujemy się tak tylko w górach?
Dlaczego?
tomas pablo
22-11-2010, 21:28
nie jest to li tylko polski zwyczaj....a nie spotykałeś się na równinach, na wsi, że nieznajomi też ( czasem..) pozdrawiają ?
Owszem, na wsi, częściej dzieci, jak ktoś już wcześniej pisał. W miastach ludzie zyja chyba szybciej i sa bardziej na sobie skupieni. A czasem spotyka sie(lub wysyła) tylko usmiech. Moim zdaniem zalezy to od nastawienia do świata i ludzi, po prostu od człowieka
W mieście ludzie są zestresowani, zaganiani, często mam wrażenie że ujawniają się ich złe cechy charakteru. Góry, górach ludzie pozbywają się całej tej iluzorycznej otoczki, niepotrzebnych myśli i spraw i stają się tacy jacy powinni być - bardziej ludzcy, lepsi. Stać ich na uśmiech, bezinteresowny gest w stronę drugiego obcego człowieka. To piękne więc czemu nie :)
...Więc dlaczego zachowujemy się tak tylko w górach?...
Taka tradycja(?) obowiązuje również w kopalniach,a przynajmniej w Wieliczce spotykając pod ziemią kogokolwiek uchyla się kasku pozdrawiając "szczęść Boże".
...ale przecież nikt nie mówi..."szczęść Boże Katolicki" tylko "szczęść Boże" więc jakikolwiek ten Bóg Twój, Jego, Jej i Ich też jest to chyba nie zaszkodzi, żeby Ci szczęścił...;) (nawet jeśli w roli boga występuje telewizor to dobrze, żeby szczęścił i się nie zepsuł...;-)
dokladnie :) podpisuje sie pod tym w 100%
niezaleznie jakimi slowami ktos pozdrowi- grunt ze ma dobre intencje i usmiech na twarzy! :-)
Taa ale będąc ostatnio w Tatrach gdy mówiłem dzień dobry, co niektórzy patrzyli na mnie jak na kosmitę albo ducha.
Pozdrawianie się jest fajne i miłe pod warunkiem że nie robi się tego 10 razy na minutę.
Pozdrawianie się jest fajne i miłe pod warunkiem że nie robi się tego 10 razy na minutę.
takie miejsca w gorach gdzie sie spotyka ludzi z taka czestotliwoscia przestaja byc mile- niezaleznie czy sie pozdrawiamy czy nie ;)
o to to z ust mi to wyjełaś ale są i takie piękne chwile, że czasem to człowiek aż się modli żeby mógł kogoś spotkać i pogadać. :)
Tomas pablo - nigdzie po za górami nie spotkałem się z tym, żeby nie znajomi też się pozdrawiali (może mało bywam :-) )
Becia34 - myślę, że to może być dokładnie tak jak piszesz (tak przy okazji - ja też z Radomia).
Duchu - przeżyłem dokładnie to samo co ty.
Buba - 100% racji - brawko
don Enrico
24-11-2010, 20:40
erem :
Tomas pablo - nigdzie po za górami nie spotkałem się z tym, żeby nie znajomi też się pozdrawiali (może mało bywam :smile: )Myślę że jeszcze dużo przed Tobą.
Wzajemne pozdrawianie nieznajomych to tak jak pisał Browar "szczęść Boże" w kopalnii
ale nie tylko
- w firmach na południu Niemiec pracownicy pozdrawiali mnie tradycyjnym "Gruss Got"
- we wsiach Galicji powszechnie mówi się spotykając nieznajomego przy pracy pozdrowieniem " Szczęść Boże"
- podobne pozdrowienia wymieniali ludzie na wsiach Bieszczadów Wschodnich (często było to " Dobri Deń"
- w okresie WielkiejNocy pozdrawiano mnie na ulicy zwrotem "Christos Woskries"
- kilka dni temu spacerowałem po zapadłej uliczce w norweskim miasteczku i wszyscy pozdrawiali mnie jakimś "hello"
tomas pablo
24-11-2010, 21:23
erem :
- kilka dni temu spacerowałem po zapadłej uliczce w norweskim miasteczku i wszyscy pozdrawiali mnie jakimś "hello"
...a może cię rozpoznali po prostu ? ;)
don Enrico
24-11-2010, 21:49
Jasne, wszyscy mnie znają z forum
przypomnę : www.forum.bieszczady.info.pl (http://www.forum.bieszczady.info.pl)
wszyscy w Bergen znają to forum
komisaRz von Ryba
24-11-2010, 23:28
po tekście zapodanym przez lokalnych leśnych w środku ukrainskich karpat
"a Henriko gdzie"
Bergen mnie nie dziwi
a co do stonki to czasem i ona kulturalna bywa
wszyscy (idąc rzędem) mówią Dzień Dobry a ostatni mówi Do Widzenia
Don Enrico- hello w Bergen to nic. W Holandii, w mniejszych miejscowościach, od rana każdy miejscowy krzyknie do Ciebie "huj" i musisz przyjąć to za pozdrowienie
tolek banan
16-02-2015, 09:31
Buen Camino :)
BieszczadniętyW
19-02-2015, 14:37
Ktoś tu odgrzał stary wątek, więc i ja dorzucę swoje trzy grosze w temacie "pozdrowień na szlaku". "Ja tu widzę inny problem Henryk" - jak by to powiedział proboszcz z "U Pana Boga w ogródku/za paiecem etc. Jak mi w pewnym momencie dziewczyny spotykane na szlaku na moje "cześć" zaczęły odpowiadać "dzień dobry"...to dotarło do mnie, że młodość nie wieczność;)
don Enrico
19-02-2015, 20:05
Ktoś tu odgrzał stary wątek, więc i ja dorzucę swoje trzy grosze w temacie "pozdrowień na szlaku". "Ja tu widzę inny problem Henryk" - jak by to powiedział proboszcz z "U Pana Boga w ogródku/za paiecem etc. Jak mi w pewnym momencie dziewczyny spotykane na szlaku na moje "cześć" zaczęły odpowiadać "dzień dobry"...to dotarło do mnie, że młodość nie wieczność;)
To smutne , gdy młodzi ludzie czują się staro.
Half-Light
04-08-2015, 16:08
Dla tego bezcennego spojrzenia jak na ufoludka, zawsze warto pozdrawiać na szlaku :)
Obecne pozdrowienie które można zasłyszeć na Rabe to ''ZŁOTO!'' i tutaj zdarzenie które miało miejsce to wyrycie pozdrowienia węglem drzewnym na drewnianej desce która góruje teraz nad wiatą :-)
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.