PDA

Zobacz pełną wersję : Rzucam palenie



Marcowy
15-08-2007, 00:49
Tak sobie pomyślałem, że jak się pochwalę publicznie, to będę miał silniejszą motywację :-)
Bo jest tak, że z papierosami walczę praktycznie od momentu, gdy zacząłem palić prawie 20 lat temu. Wiem, że to paskudztwo szkodzi i paląc czuję się gorzej. Rzucałem wiele razy, ale zawsze do tego syfu wracałem. W najbardziej ekonomicznych okresach paczka wystarczała mi na 2 dni, najgorsza opcja to imprezy przy alkoholu, podczas których w ciągu 4-5 godzin pochłaniałem całą paczkę. Rekord abstynencji to rok, średnia - 3-4 miesiące. Wbrew obiegowym opiniom najtrudniej było mi właśnie po paru miesiącach. Organizm wyczerpywał wówczas (chyba) żelazne zapasy i zaczynała się jazda... Mitem okazała się również głowna przyczyna powrotu do nałogu - stres. Nerwówka w pracy czy życiu osobistym działała na mnie wręcz odwrotnie - nie zapalę i już!
Rzucając palenie przez pierwsze dni wspomagam się plastrami z nikotyną. Nie wiem, jak innym, ale mi w tym okresie pomagają. Dzięki nim nie odczuwam najbardziej przykrych - bo fizjologicznych - efektów głodu. Zawroty głowy, nudności, drgawki... Oszczędzę dalszych szczegółów :-) Poza tym pozostaje tylko opanowanie odruchu palenia, ale do tego wystarczy silna wola. Do tej pory mam pod ręką gumy z nikotyną, tak na wszelki wypadek. Nie palę od dwóch miesięcy i w tym czasie zużyłem 2-3 kostki.
Zapraszam do wirtualnej grupy wsparcia :-) Dziękuję za "rozsądne" wpisy w stylu "wystarczy chcieć i się rzuca", bo to nie jest uniwersalna prawda :-D

andrzej627
15-08-2007, 11:08
Życzę wytrwałości.

chris
15-08-2007, 12:53
Ej Marcowy, nie stresuj się swym paleniem, znam kilkadziesiąt przypadków namiętnych palaczy, którzy dożyli sędziwego wieku (3-4 paki dziennie). Znałem też ludzi, którzy umierali młodo, nie paląc, nie pijąc, zajadając kiełki itp. Moja Pani pracowała lata na onkologii w Poznaniu, twierdzi z doświadczenia swego, że te wszystkie raki od palenia to częściowo mit ... Gorsze są zanieczyszczenia powietrza przemysłowe i te z rurek wydechowych, o czym wspominają niekiedy organizacje zdrowia... Ale tylko niekiedy. Sama pali z lubością i sporo. Obecny minister zdrowia, o ile jest nim jeszcze, jakieś pajacowanie się odbywa, więc nie wiem, sam pije i pali znaczące ilości trucizn... A propos gum do żucia - nie są skuteczne, jak słyszę od tych, którzy tej metody popróbowali. Natomiast znam przypadek mego sąsiada w firmie, który poddał się jakiejś kuracji w Poznaniu, coś mu zaaplikowali, wsadzili do wanny, po pół godzinie woda była brunatna. Koszt kuracji - 10 paczek Marlboro po starej cenie sprzed kilku lat. Nie pali od kilku lat do dziś, mimo iż palił 3 paki.
Słyszałem też o skutecznej i natychmiastowej metodzie, polegającej na nakłuwaniu jakiejś części ciała - palić się odechciewa, jak pić po Esperalu :smile: .

Mnie z kolei do palenia papierosków zniechęcił psujący się rynek - ćmiki po prostu ohydne w smaku od jakiegoś czasu są, a palenie to przyjemność winna być. Przeszedłem na fajkę i tytonie o jakiejś tam jakości, choć dziś nawet amphora czy clan to nie to, co kiedyś, ale z lubością wspominam sporty, extra mocne, te z żółtym paskiem zwłaszcza, caro, carmeny ... i inne. Ech, zapaliłoby się toto.
Pozdro.

Pastor
15-08-2007, 12:56
31 sierpnia minie 12 lat jak nie palę! Paliłem 20 lat z niewielkimi przerwami na nieudane próby rzucenia nałogu. Pod koniec paliłem ponad dwie paczki a przy alkocholu nawet więcej! Doszło do tego że budziłem się w nocy, wydawałoby sie bez powodu, zasypiając dopiero po wypaleniu przynajmniej pół papierosa. Postanowiłem rzucić definitywnie. Przygotowywałem się pół roku tzn. wyznaczyłem sobie datę rzucenia palenia i starałem się z tym oswoić. Im bliżej było tej daty, tym większy żal mnie ogarniał! Właściwie to do dzis odczuwam pewien żal i nostalgię za czasami kiedy paliłem! Moim zdaniem najważniejsze przy rzuceniu nałogu jest silne postanowienie, że bez względu na wszystko, nigdy już nie zapalimy! Żadna chemia, żadna apteka nie pomoże, liczy się tylko nasze zdecydowanie! Zarówno Tobie jak i wszystkim tym którzy chcą rzucić palenie życzę wytrwałości! Pozdrawiam! + P.....

krawc
15-08-2007, 21:34
Prosiłeś Marcowy o niezamieszczanie wpisów "wystarczy chcieć..ale.. kiedy to jest prawda.Rzuciłem palenie, bo miałem taki kaprys (tak samo jak kaprysem (głupotą) było wcześniej zaczęcie palenia i dojście do wypalania ponad dwóch paczek dziennie). Co do rad...jeśli jesteś uparty to dasz sobie radę bez porad ..
Bob

wojtek legionowo
16-08-2007, 08:18
Może i ja coś w tym temacie,w czerwcu mineło 7 lat jak nie palę ,i zapewniam nie jest łatwo wyjść z tego nałogu
Wielokrotnie próbowałem rzucić i zawsze po pewnym czasie wracałem do palenia doszedłem do trzech paczek extra mocnych dziennie,aż pewnego dnia wyladowałem w szpitalu ze stanem przedzawałowym i wtedy gdy strach zajrzał do d..y postanowiłem rzucic palenie.
Nie będę pisał o katuszach,które wtedy przeżywałem,ale udało sie i do tej pory nie palę.
Mogę tylko Ci życzyć wytrwałości.
Czasami mam ochotę sobie jednego zapalić,tylko dzisiaj wiem czym to może sie skończyć a nie chcę znów zacząc.

długi
16-08-2007, 09:39
Rzucić palenie? Nic prostszego, dziesiątki razy to robiłem... jakieś 11 lat temu skutecznie.
Przed urlopem, w Bieszczadach, postanowiłem rzucić. Spokój, relax, pierwsze dni przejdą bezboleśnie. Wsiadłem wieczorem do auta, nikokorette w kieszeń i w drogę. Gdzieś koło Warszawy zaczęły mi się kleić oczy. Odruchowo ręka powędrowała po papierosa. Wysupłałem gumę i ... olśnienie. Nikotyna działa jak najmocniejsza kawa. Doleciałem do Sandomierza bez mrugnięcia okiem. Potem zrobiło się jasno, kolejna guma i już byłem w Duszatynie. Namiot, drzewo na ognisko, czynności obozowe, kąpiel w Osławie, toporek, porąbać gałęzie, ułożyć stosik, zapałka, usiąść... pali się, trochę dymi, ale jest ten śliczny ogieniek. I ręka sama wędruje po suchy patyczek, odpala i ... do cholery gdzie ten papieros. Przecież człek wykonał kawał dobrej, ciężkiej i zupełnie nikomu nie potrzebnej roboty i należy mu się papieros! To był najtrudniejszy moment. Potem jakoś poszło, Było, że nawet po kilku latach myślałem, że wyrwę facetowi z ręki papierosa, ale potem przychodziła refleksja: żal tych 4, 5 ... lat męki i wyrzeczeń. Z poprzednich lat, gdy rzucałem bez trwałego rezultatu - człowiek bardzo łatwo się usprawiedliwia. Jeden to przecież nie jest jeszcze "palenie", tym bardziej jak częstują. Dwa też tragedii nie robią. No nie mogę stale brać cudzych, kupię paczkę i jak będę miał raz czy dwa razy w miesiącu na jednego, to przecież nic się nie stanie, a nie będę latał po prośbie z wyciągniętą ręką. O cholera, ta wczoraj kupiona paczka już w połowie pusta. No nie oszukujmy się, nie udało się rzucanie i znów paczka dziennie.
I tak wiele razy, do tego ostatniego. Teraz już (po prawie 12 latach) nawet dym tytoniowy zaczyna mi przeszkadzać.
Znając już te zagrożenia będzie Ci łatwiej przetrwać.
Pozdrawiam
Długi

ancie
16-08-2007, 10:25
Jeden to przecież nie jest jeszcze "palenie", tym bardziej jak częstują. Dwa też tragedii nie robią. No nie mogę stale brać cudzych, kupię paczkę i jak będę miał raz czy dwa razy w miesiącu na jednego, to przecież nic się nie stanie, a nie będę latał po prośbie z wyciągniętą ręką. O cholera, ta wczoraj kupiona paczka już w połowie pusta.
:mrgreen:
Długi, pięknie to ująłeś - wypisz wymaluj jak u mnie i pewnie wielu innych. Palacz zawsze zostanie palaczem - nawet jeśli nie pali od 20 lat. Trochę jak alkoholik.
Gdy rzucałam (dwa - trzy razy, dalej palę) najważniejsze było dla mnie zmienić dogłębnie myślenie. Papieros nie jest nagrodą i wcale nie jest fajnie sobie zapalić - choć tak mówi mózg naćpany nikotyną. Papieros jest karą (śmierdzi, truje, jest kłopotliwy). Tylko, że trudno taki stan umysłu utrzymać na dłużej....
Gratuluję wam obu silnej woli - trzymajcie kciuki za mnie :)

WueM
16-08-2007, 11:14
chris, nie opowiadaj, palenie na pewno obniża sprawność organizmu i skraca życie, a to, że parę osób dużo pali i dożywa sędziwego wieku nic nie znaczy. Poza tym, w kwestii nieszkodliwości palenia, nie wierzę palaczom i już, tak z zasady. To tak jakby alkoholik powiedział, że mu wódka czy może jakiś "wynalazek" polepsza stan zdrowia.

Ja rzuciłem palenie 39 lat temu. Po prostu kolega nie zdał do następnej klasy i urwało się. Miałem wtedy 8 lat, a zaczynałem 2 lata wcześniej). Potem popalałem jak służyłem ukochanej ojczyźnie (co to były za czasy!...). Nie przeszkadza mi jak ktoś pali obok mnie, choć wiem, że byli palacze nie cierpią dymu papierosowego.

Mój ojciec palił i to dużo, wpierw papierosy, potem fajkę. Miał stan przedzawałowy. Przestał palić. Wrócił do pracy i zaczął znowu. Po roku czy dwóch miał zawał. I tutaj niespodzianka - nie pali do tej pory (kilkadziesiąt lat). Znaczy to, że jak się chce, tak na prawdę chce (czytaj: śmierć zajrzy w oczy), to można. Marcowy rzuć palenie póki nie jest za późno.

Na koniec coś, co powtarzam wszystkim palaczom: Palisz, płacisz, na wakacje nie pojedziesz. (Paczka dziennie = koszt wakacji. Policzcie sobie).


Pozdrawiam z zadymionego miasta

DUCHPRZESZŁOŚCI
16-08-2007, 12:16
(...)
Na koniec coś, co powtarzam wszystkim palaczom: Palisz, płacisz, na wakacje nie pojedziesz. (Paczka dziennie = koszt wakacji. Policzcie sobie).
(..)
Ja nie palę i też mam problem z uzbieraniem kasy na urlopik.

Co do palenia nigdy nie miałem z nim problemu. A zaczynałem kilka razy, po raz pierwszy w dwunastym roku życia, nastepnie w szkole średniej, potem w Armi. Lecz nigdy mi to nie smakowało i bardzo głupio z petem w ustach się czułem. Może pomógł mi też w tym mój charakter. Jestem oportunistą i lubiałem być inny niż koledzy. A że wszyscy dokoła ćmili, ja tego dla zasady nie robiłem i tak już zostało. Teraz dym mi przeszkadza pod warunkiem, gdy nie piję alkocholu. Wystarczy jedno piwo i przestaje przeszkadzać.
Ale i tak uważam, że palenie szkodzi najmniej palącemu, dużo bardziej biernym palaczom.

wtak
16-08-2007, 13:04
No a mi wczortaj minęły 3 latka bez ćmików :)
Szczególnie mnie w tym czasie do nich na szczęście nie ciągnęło.
W paleniu najfajniejsza była nawyczka-ten cały rytuał wyciąganie, przypalanie, zaciąganie.
Teraz dym mi przeszkadza, szczególnie w knajpach...
Zycze wytrwałości... :)
Fajki drożeją więc dodatkowo szkoda kasy.

porcupine
16-08-2007, 17:49
Marcowy, trzymaj się dzielnie. Ostatniego papierosa wypaliłam 26. lipca o godz. 6.20. Po 27 latach palenia ok. 30-40 papierosów/dziennie. Wszystko jest możliwe. A`vista! 2-3 pierwsze dni są tak bolesne, że wystarczy pielęgnować w sobie pamięć o tym, a brak opłacalności powrotu do nałogu nie pozwoli na załamanie. Mnie pomogły "nicoretki". Sądzę, że bardziej jako placebo. Chociaż dowiedziałam się (przy okazji rzucenia!), że nikotyna uzależnia podobnie jak narkotyki, więc może jednak... Co tam sposób. Każdy z nas jest niezależną istotą ,na którą działają odmienne bodźce. Potęga -odnaleźć je. Pozdrawiam

joorg
16-08-2007, 20:57
.....do cholery gdzie ten papieros....... Przecież człek wykonał kawał dobrej, ....... należy mu się papieros!
To był najtrudniejszy moment....
.... człowiek bardzo łatwo się usprawiedliwia.
Jeden to przecież nie jest jeszcze "palenie",.....

Długi lepiej i trafniej tego nie mogłeś opisać.

Ja paliłem.......... , tak paliłemmmm, ...dzieści lat. Doszedłem w "najlepszych czasach" do 40 i więcej caro i to tych czerwonych,w pewnym momencie pomyślałem, ograniczę i zacznę palić słabsze (te jasno niebieskie ..jak ja to pamiętam), ale to była złuda i oszukiwanie się............... i zacząłem palić jeszcze więcej.

Rzucałem dwa razy, przez te ......dzieści lat.

Za pierwszym ,nie paliłem 2 lata ,a teraz minie o godz. 8 w pierwszy poniedziałek września rok jak nie palę i myślę i mam nadzieję że już nie powrócę do nałogu.
Po pierwszym rzuceniu nauczyłem się , że nie wolno zapalić tego "nawet jednego" , nie możnaaaa .. palacz na odwyku jest jak alkoholik i do końca życia nie wolno już nawet dymka,żeby Cię "skręcało"... to NIEEEE

Marcowy o tym musisz pamiętać .

Nie prawdą jest ,że organizm potrzebuje nikotyny , to są głupie usprawiedliwienia. Palenie to nawyk ... bo się zestresowałem to sobie zapalę ,.... wykonałem dobrą robotę to w nagrodę należy mi się dymek ,.... wypiłem piwko to sobie puszczę dymka itd.
Mimo długoletniego nałogu ,w pewnym momencie stwierdziłem ,że w miejscach w których się nie pali, to człowieka nie ciągnie i może wytrzymać bez dyma nawet kilka godzin i jakoś organizm obchodzi się bez tej trucizny.
Rzucenie palenia to tylko silna wola , to psychika, a nie jakieś tam potrzeby organizmu na nikotynę .Nie potrzeba uzupełniania dawek nikotyny w postaci, gum , plastrów i tym podobnych zastępczych środków.

Po prostu nie palę i tyle .........,

Trzeba na początku o tym rozmawiać z innymi i "chwalić " się zerwaniem z nałogiem , to jest dodatkowa motywacja.
Marcowy życzę Ci powodzenia w postanowieniu i wierzę w Ciebie i Twoją (i swoją ) silną wolę , bo to jest tylko WOLA., zdaje się ???? wolnego człowieka.

andrzej627
16-08-2007, 21:33
Po pierwszym rzuceniu nauczyłem się , że nie wolno zapalić tego "nawet jednego" , nie możnaaaa .. palacz na odwyku jest jak alkoholik i do końca życia nie wolno już nawet dymka,żeby Cię "skręcało"... to NIEEEE

Marcowy o tym musisz pamiętać .


Potwierdzam to, co pisze joorg.

Po pewnym czasie, np. po paru latach, od rzucenia palenia przyjdzie taki moment, że będziesz chciał spróbować, jak smakuje papieros. Myślisz wtedy, że jak już tyle czasu nie paliłeś, to możesz to zrobić. Wtedy ponownie zaczniesz palić. Dzisiaj jesteś jeszcze od tego daleko. Widzę, że Twój wątek wywołał u wielu ludzi wspomnienia z walki z nałogiem, u mnie też. Dorzucam więc swoje dwa grosze.

Marcowy
17-08-2007, 10:46
Dzięki za dobre rady :-)
Głupotę typu "jeden mi nie zaszkodzi" mam już za sobą - zakończyła boleśnie mój najdłuższy, roczny okres abstynencji. Wydawało mi się, że skoro nie palę rok, to jestem już "wyleczony" i mogę sobie wieczorem zapalić jednego "dla przyjemności". I następnego dnia rano, na maksymalnym głodzie, zasuwałem do kiosku po całą paczkę...
No i wiem, że nawet jeśli wytrwam w niepaleniu, do końca życia będę mówił o sobie, że jestem palaczem, ale niepalącym. Tak jak mówią o sobie "niepijący alkoholicy" :-)

KAHA
20-08-2007, 13:24
Hmmm... a wydawało mi sie ze jak byles ost., to juz nie paliles.... hmm.... a co do nazwy to Ty bedziesz AP (analogicznie do AA - Anonimowy Palacz) ;P

sprzysiezony
20-08-2007, 18:37
2,4,10,20 lat niepalenia....
...kurcze-wczoraj wziąłem się za rzucanie palenia po ponad 20-letnim kopceniu...
żadnych gum,pastylek-cukierki owocowe i litry wody mineralnej....
Zagryzam zęby żeby nie zacząć kląć....
Trzymcie kciuki i świećcie przykładem dla tych,
którzy jeszcze nie zdecydowali
czy długo jeszcze będzie odpowiadał im "zapach" popielniczki z ust...

Stały Bywalec
20-08-2007, 20:29
Marcowy, pozwól że i ja dorzucę swoje 3 grosze. Aby Cię utwierdzić w słuszności podjętej decyzji.

Osobiście nie paliłem nigdy nałogowo. Ot, tylko trochę "popalałem" w liceum - w kiblu, na przerwach. Nawet raz mnie dorwał na tym wychowawca i kazał przyjść z matką. :grin:

A nie paliłem dlatego, iż dostrzegłem, jak ten nałóg uzależnia. Dziadek i babcia (po kądzieli) palili nałogowo - po 2 paczki dziennie. Dziadek umarł w wieku 62 lat na raka płuc. Babka chorowała na różne poważne dolegliwości układu krążenia - w wieku 63 lat miała silny wylew krwi do mózgu. Umarła w wieku lat 71, ale wyglądała już wówczas na ... 100 lat (niech mi wybaczy, jeśli w Zaświatach surfuje po Internecie). A wszystko to działo się niemalże na moich oczach, gdyż bardzo dużo wówczas z nimi przebywałem (kilka lat nawet mieszkałem z nimi, a nie z rodzicami).

Babka paliła również w nocy - budziła się na papierosa. :twisted: Spaliśmy w oddzielnych pokojach - ale w amfiladzie. Przy otwartych drzwiach widziałem w sąsiednim pokoju żarzący się papieros - pierwszy raz pomyślałem, że to może niezgaszony niedopałek i narobiłem wrzasku, że może być pożar.
Kiedyś jacyś goście ją "opalili" wieczorem i została na noc bez papierosów. Do rana jakoś wytrzymała, ale przed godz. 6-tą już mnie obudziła, abym wsiadał na rower i jechał 2 km do sklepu. Miałem wtedy chyba ze 14 lat, były wakacje, normalnie wstawałem po 8-mej. Spojrzałem na zegar i odmówiłem, tzn. powiedziałem, że pojadę później. Babka zrobiła mi wówczas tak dziką awanturę, że pamiętam ją jeszcze dziś, po kilkudziesięciu latach.

Już wtedy zrozumiałem siłę nałogu i zacząłem się ... zastanawiać.

A były to czasy trudniejsze dla niepalących niż dla palaczy ! Palących było wtedy (lata 60., 70. i 80 ub. wieku) więcej i nikt się absolutnie nie przejmował, że podtruwa i zasmradza innych (oczywiście poza szkołami i szpitalami). Niepalących ironicznie pytano: "Co, jeszcze nie nauczyłeś się palić?". Dochodziło do tego, iż publicznie, w gronie kolegów udowodniałem, że umiem palić !:grin:

Skończyłem 24 lata i studia, poszedłem do 1-szej pracy. Na początku uśmiechnęło się do mnie szczęście. W biurze były kłopoty lokalowe. Z-ca naczelnika wydziału utracił prawo do samodzielnego gabinetu, musiał z kimś siedzieć w pokoju. Był to facet po 50-tce, kilka miesięcy wcześniej udało mu się rzucić palenie. Z podległych mu pracowników jedynie ja (!) byłem niepalący. Padło więc na mnie, siedzieliśmy razem w pokoju, poznałem wszystkie sekrety kadrowe wydziału i departamentu. Obok miała swój gabinet (już samodzielny) pani naczelnik, która razem z zastępcą, chyba jednego dnia, też rzuciła palenie.

Szczęście trwało ok. 1 roku, może i mniej. Jakiś interesant z podległej jednostki organizacyjnej pozostawił przez zapomnienie (?) prawie pełną paczkę dewizowych papierosów (do nabycia tylko w sklepach tzw. Pewexu).
Szefowa i szef patrzyli się na te fajki, jak szpak w p... . "Panu Kazikowi (czyli mnie), to ich chyba nie damy, bo szkoda takich dobrych papierosów dla niepalącego. No to co, Zygmunt ? Wypalimy je sobie, w drodze wjątku, oczywiście tylko dzisiaj.(...) No i co, smakują ci, ciągnie cię do następnego ? Ależ skąd, prawda ? Nic a nic, jesteśmy już odporni.".
Od następnego ranka już ustawiali się w kolejce do kiosku "Ruchu" (albo mnie wysyłali) po "extra mocne z filtrem".

MARCOWY, BĄDŹ KONSEKWENTNY W SWOIM POSTANOWIENIU I NIE PAL.
ŚMIERĆ RZUCIŁA KOSĘ - WALCZY PAPIEROSEM !:mrgreen:

Derty
22-08-2007, 17:18
Hej:)

Widzę, żem spóźniony, ale dorzucę i od siebie coś, aby trwał niezłomnie:) Zacząłem jarać w wieku 0,0 lat, bowiem mój ojciec miał zwyczaj tlić ćmiki przy mojej Mamie, gdy mnie jeszcze w sobie nosiła. Później, jak przez mgłę to pamiętam, dorastałem w ciągłej chmurze dymu ze Sportów, a od 5 roku życia nawet ganiałem do zaznajomionego kiosku, aby w niedzielę zakupić dwa wagoniki petów dla ojca:) Zatem, gdy na jakichś koloniach dla grzecznych dzieci jakiś koleś mnie namówił na papieroska (w zagonie tabaki lubelskiej się chowaliśmy), byłem już przygotowany na nadejście nałogu. Każdego innego pierwszy pet z zaciąganiem walił na glebę. Ja się ostałem w pionie i z nałogiem już rozwiniętym jak kwiat:P To było gdzieś koło 14-tej wiosny życia;> Fajczyłem nieprzerwanie od tamtego czasu, miarowo zwiększając liczbę pecików spalanych dziennie, przeszło 20 lat! A później rzuciłem - 10 latek temu cholerka. O okolicznościach nie wspomnę, bo to był zupełnie dziwny przypadek i ktoś mógłby nie uwierzyć:P Nie mam dla Ciebie żadnych dobrych rad. Tylko jedno - trzymaj się jak najdłużej:) Mój ojciec rzucił po 48 latach!! Tak po prostu, z chwili na chwilę:) Można więc i warto.

Pozdrawiam,
Derty

Stały Bywalec
22-08-2007, 18:23
To i ja jeszcze parę wynurzeń nt. owych wynaturzeń (tytoniowych, rzecz jasna).

Palenie może być przyczyną kłopotów, nawet klęsk życiowych, przy czym palacz o tym ... nie wie. Czasem się może tylko domyślać.

Osoby niepalące, a znające życie, na ogół nie wierzą w możliwość całkowitego, tj. raz na zawsze, rzucenia palenia przez palacza, alkoholu przez pijaka, itp. Palacz może mieć więc kłopoty na niwie zawodowej, w życiu osobistym - właśnie tylko przez to, że pali. Oto b. intymny przykład z mojego życiorysu.

Będąc tuż po 30-tce, ale zanim poznałem moją żonę, chodziłem z b. sympatyczną Marzenką. Ładna, zgrabna, inteligentna, wysportowana - prawie ideał. "Prawie" - bo kopciła 2 paczki dziennie.

Spotykaliśmy się 3 - 4 razy w tygodniu. Zaraz po pracy przychodziła do mojego ówczesnego b. małego mieszkanka (kawalerka 18 m kw.), gdzie spędzaliśmy czas do ok. godz. 23-ciej. Potem wsiadaliśmy do mojej syrenki i odwoziłem ją z Rakowca na Grochów, gdzie mieszkała. Oczywiście przed wyjściem z domu wyrzucałem mnóstwo petów, a także pozostawiałem otwarte okno.
Nic to nie pomagało. Z czasem mieszkanie zaczęło mi śmierdzieć jak kawiarnia III kat. w czasach PRL.
Zacząłem się nad tym zastanawiać. A także nad tym, że osobiście staję się biernym palaczem nie tylko w pracy, lecz również w domu. A w razie małżeństwa (Marzenka mi się podobała, dobrze mi z nią było:-? ) to już będę palaczem w 100% (nic, tylko samemu zacząć kopcić !:mrgreen: ).

Obserwowałem Marzenę i stwierdziłem, że jest bardzo, ale to bardzo uzależniona od nałogu. Pamiętałem swoje wrażenia (opisane przeze mnie w tym wątku wcześniej) i doszedłem w skrytości ducha do wniosku, że M. palenia nigdy nie rzuci, co najwyżej może próbować. I że będzie to (niszcząca obie strony związku) walka z wiatrakami.

No i rozstaliśmy się - z mojej inicjatywy, ale bez podania przyczyny. Wątpię, aby Marzenka się jej wówczas domyśliła. Raczej przypuszczała, że się mi znudziła, że poznałem inną, itd., itp.

Marcowy
23-08-2007, 21:03
Arrrrrrrghhhh... Znów wróciłem do papierosów, po setnej próbie i dwumiesięcznej abstynencji. I znów się, k***, czuję jak szmata. Bez wiekszego powodu, z nudow wrocilem, po dwoch piwach.
A jak Marcowa wróci za tydzien, to przytuli, pocałuje i powie, że nic się nie stało i że następnym razem się uda i się uśmiechnie. A ja znów się będę czuł jak szmata do kwadrata. Kurrrr..... Wybaczcie, jestem wsciekly na siebie.

WUKA
23-08-2007, 21:27
Najważniejsze,ze masz TAKĄ MARCOWĄ!
To może przerzuć się na "skojarzenia"zamiast zgrzytać zębami!

(Cały urok duszy,ze czasem niezłomna a czasem...ułomna)Pozdrawiam!

joorg
23-08-2007, 21:31
Arrrrrrrghhhh... Znów wróciłem do papierosów, po setnej próbie i dwumiesięcznej abstynencji. I znów się, k***, czuję jak szmata. jak szmata do kwadrata. Kurrrr.....

Jesteś taki jak się czujesz...... i gorzej - jesteś "starą rurą " bezwolnym i zniewolonym (nie tylko przez nikotynę ) człowiekiem. Wierzyłem w Ciebie ....., Pisałem, że nie wolno tego nawet "jednego" ,a Ty odpisałeś że wiesz.... ,a g... wiesz ......, a trzeba było sobie lepiej wyjść wtedy jak Cię "brało" z domku i zrobić przebieżkę, a Ty po najmniejszej linii oporu, wyciągnąłeś papierosa.(a dlaczego miałeś w domu papierosy? po co ?)


Arrrrrrrghhhh...
A jak Marcowa wróci za tydzien, to przytuli, pocałuje i powie, że nic się nie stało.....

Jak łatwo człowiek usprawiedliwia się sam przed sobą ( o tym pisał Długi) i jeszcze szuka usprawiedliwienia u najbliższych.


Arrrrrrrghhhh... Wybaczcie, jestem wsciekly na siebie.

My też jesteśmy wściekli na Ciebie i nie wybaczamy...., chyba że natychmiast wyrzucisz wszystkie papierosy z domu i przestaniesz ponownie palić, a incydent ten potraktujesz jako nauczkę .

Derty
24-08-2007, 12:01
Hej:)

Nie pękaj - starzy wyjadacze wracali do ćmików po roku, a nawet po dwóch latach:P Ale za którymś razem się im udawało:D

To kiedy rzucasz palenie?:D

Marcowej powiedz, żeby Ci zrobiła karczemną awanturę:P Nie za to, że wróciłeś do nałogu tylko za to, że marudzisz po klęsce;>

Pozdrawiam,
Derty

naive
24-08-2007, 12:57
Akurat w lutym minęło 10 lat od czasu gdy przestałem palić. Nigdy nie próbowalem rzucania palenia, chociaz werbalnie mialem takie zamiary. Aż pewnego wieczoru a nawet nocy z kolega wdaliśmy sie w powazne nadużycie alkoholu, oczywiście paliłem przy tym bardzo dużo. Gdy nastepnego dnia koło południa podnioslem głowę , myślałem nie o paleniu ale jak dalej to przeżyć. I gdy nadszedł wieczór zdecydowałem że nie będę palił. I tak mi już zostało. Żeby to niepalenie utrwalić, przez jakiś czas w samochodzie woliłem na widocznym miejscu rozpoczętą paczke paierosow. Nigdy po nie nie sięgnąłem. Czego i innym życzę. Krotko mówiąc najpierw trzeba zdecydować, a potem starać się o tym nie myśleć.Wydaje mi sie że najtrudniej odzwyczaić sie od siegania po papierosy, więc w okresie odwyku warto dać jakieś zajęcie rękom.

Rycho
25-08-2007, 16:34
Hej hej nie jesteś sam też mialem moralniaka jak po prawie 6 miesiącach
zapaliłem i stało się myslałem że mnie krew zaleje ze złości na samego siebie.
W pażdzierniku rzuciłem a w kwietniu zacząłem ot siła nałogu i słabość ludzka.
Lepsza zdrowotność i w puszce 746 zł /puszczona w Biesisku/ to faktyczny zysk ale ale też swiadomość ,że można rzucić ten wstętny nałóg.
Od września podejmuję dalsze próby i oby skuteczne.

Anyczka20
25-08-2007, 17:21
Od września podejmuję dalsze próby i oby skuteczne.

A czemu nie od dziś :?: 8)

Goska
26-08-2007, 23:26
Marcowy,
Ja rzucałam palenie tylko raz. Na 20 lat palenia (tyle lat?... niemożliwe... a jednak...). Nie paliłam 7 miesięcy. Ironią losu, Bieszczady były moją zgubą. Mam po prostu "odruch Pawłowa". Przyjazd, głęboki oddech żeby poczuć zapach tak różny od Warszawy, powitania, piwo... no i oczywiście papieros. A że akutar bywałam tam prawie co 2 miesiące, 2 razy się złamałam (1-2 fajki na kilkudniowy pobyt), później szlaban. Ale 3 raz - popłynęłam. I się znowu zaczęło. I nie mam odwagi zaczynać rzucania po raz drugi. Bo dopiero teraz wiem, że to ciągła walka, że będzie ciągnęło, kusiło. Niektórzy mówią, że zawsze. Inni - że w końcu odpuszcza, już się nie chce. Mnie to przeraża. I odbiera energię...
Nie wyszło Ci tym razem... Szkoda. Ważne, że ciągle próbujesz. Kiedyś wyjdzie. Na szczęście masz swoją Marcową. I to jest tak naprawdę ważne. Jak znowu będziesz próbował, daj znać. Będę trzymać kciuki.
G

Goska
26-08-2007, 23:29
Joorg,

Nie rozumiem. Albo w bardzo brutalny sposób próbujesz zmoblizować Marcowego. Albo, czytając Twojego posta wprost - jesteś po prostu chamski.
A delikatną i subtelną lalunią nie jestem.

G

joorg
27-08-2007, 07:40
Joorg,

Nie rozumiem. Albo w bardzo brutalny sposób próbujesz zmoblizować Marcowego......
A delikatną i subtelną lalunią nie jestem..G

Tak w brutalny ??? sposób chcę go zmobilizować. Przecież nic takiego nie napisałem ,tylko "że jest taki jak się czuje ";)
ps. a jednak jest w Tobie dużo delikatności i subtelności ...., ale kobiecej.:smile:
ps2 a co do delikatności wobec siebie i to co do siebie "mówiłem w myślach" ;) w czasie jak ja rzucałem palenie i napisał bym to tu na forum , to byłoby ostatnie moje pisanie.

joorg
27-08-2007, 17:30
Joorg,
... czytając Twojego posta wprost - jesteś po prostu chamski.G

Marcowy mam nadzieję , że Ty nie odebrałeś mojego posta tak jak Gośka. Ja tylko chciałem Cię zmobilizować "terapią szokową ":wink: do dalszej walki z nałogiem.
ps. Nie wiem jaka jest Twoja waga , ale zaryzykował bym nawet zastosowanie dla Twojego dobra "terapii fizycznej";)
A tak na serio ,mam pytanie.
Czy palisz, czy jeszcze starsz się nie palić i co na to Marcowa?

Marcowy
27-08-2007, 17:46
Spoko luz :-D Moja waga jest więcej niż słuszna, więc lepiej nie ryzykuj ;) Niestety jeszcze palę, ale ponieważ za tydzień zaczynam pracę w nowej firmie, to spróbuję znów rzucić. A Marcowa jeszcze nie wie, bo wraca z wojaży dopiero pojutrze...
Tak w ogóle dziękuję Wam obojgu, Gośko i Joorgu, bo - jak by nie patrzeć - każde na swój sposób chciało mi pomóc. Jeszcze tytułem uzupelnienia - mój post o chwilowej klęsce nie miał służyć szukaniu współczucia czy usprawiedliwienia, tylko był uczciwym przyznaniem się do porażki.
W ogóle to fajnie wyszło z tym dzieleniem się nikotynowymi doświadczeniami. Faktycznie tworzy się tutaj wirtualna grupa wsparcia. Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam :grin:

Czarek pl
27-08-2007, 18:56
Marcowy,a może masz jakąś operację w zanadrzu?Czego Ci nie zycze,ale jakaś tak bezbolesna by Ci moze pomogła.Ja rzucilem palenie gdy mialem operację przegrody nosowej,po tygodniowym pobycie w szpitalu oczywiscie zapaliłem ale nic nie czułam i papierosy po prostu mi nie smakowaly.I tak zostalo do dzis.A musze przyznac,ze uwielbialem palic,na szczęście to już przeszłosc.

Marcowy
27-08-2007, 21:50
Niestety, nie szykuje się, ale - jak mawiał kolega - nie chwal, k***a, dnia przed północą ;-)

wojtek legionowo
27-08-2007, 23:38
Przez wiele lat rzucałem palenie po miesiącu lub kilku znów wracałem,aż po wielu latach udało się więc Marcowy bądż dobrej myśli może i Tobie się uda.
Powodzenia i pozdrawiam

Jabol
25-10-2007, 12:25
Na luzie i bez napinania sie:
http://pl.youtube.com/watch?v=-NlUwlU06N8
bo to jest bracie wojna... :-)

irek
06-01-2008, 09:50
Po 20 latach palenia nie pale już 6 dzień :)

długi
06-01-2008, 09:54
Noworoczne postanowienia?
Witaj w gronie niepalących palaczy.
Po 6 latach prawie mnie nie ciągnie i dym czasem mi przeszkadza.
Długi

Marcowy
06-01-2008, 12:20
Gratulacje!!! :-)

To ja też się pochwalę - noworoczne postanowienie wprowadziłem w życie ciut wcześniej - od 1 grudnia znów nie palę, z rzadka i nieregularnie wspomagając się gumą z nikotyną. Też po 20 latach nałogu :)

Rycho
06-01-2008, 12:26
Nie paliłem od listopada 2006 do kwietnia 2007 i fajnie było
jeszcze taka korzyść,że palę zdecydowanie mniej /5-7 dziennie/
i cały czas się przymierzam do recydywy w rzucaniu.

WUKA
06-01-2008, 14:29
A może jakieś inne MOCNE postanowienia?Podziw za wytrwałość!

Zdradzony Maz
06-01-2008, 16:06
Ja też dziś pierwszy dzien bez papierosa:)

vm2301
06-01-2008, 16:23
Po 20 latach palenia nie pale już 6 dzień :)

Kurna, kopcę już 20 lat....i też bym tak chciał. Chyba trza się będzie wziąć za siebie:oops:

Marcowy
06-01-2008, 16:52
Kurna, kopcę już 20 lat....i też bym tak chciał. Chyba trza się będzie wziąć za siebie:oops:

No to dawaj! "Papierosy są do dupy", serio :-) Sam się przekonasz, jeśli wytrwasz przynajmniej parę tygodni i na własnej skórze odczujesz pożytki abstynencji.

vm2301
06-01-2008, 17:02
Ze 3 razy miałem się okazje przekonać o "dobrodziejstwie kilku dni bez papierosa".

Zawsze jednak smakował ten pierwszy po przerwie....ale nie porzucam nadziei;)

Krzysztof Franczak
06-01-2008, 17:29
Ja też rzuciłem po wielu wielu latach i nie palę już 8 lat. Trzymam kciuki.

Polej
06-01-2008, 17:42
"Papierosy są do dupy"
I tak trzymać ! Ja "zdradziłem" fajki 10 lat temu, trzymam za Was kciuki.

WUKA
06-01-2008, 17:59
Napisał Marcowy "Papierosy są do dupy"...

Panowie,powiem dosadniej-"nawet dupy szkoda na to świństwo"!
Ja akurat nigdy nie paliłam,ale bywałam "zmuszana"do wielogodzinnego wdychania aromatu np. "Sportów"(w czasie róznych narad,odpraw itp)Popieram więc mocno rzucających a każdy "odzyskany"ze szponów tego wstrętnego nałogu jest na wagę złota!

Ala
06-01-2008, 23:28
Nie pale juz 10 lat.
Kopcilam mocno.
I duzo.
No i zachorowalam - ale to tez nie byl wystarczajacy powod aby rzucic palenie - przez cala chemioterapie i naswietlania kurzylam jak smok poniewaz szanse na wyzdrowienie byly raczej "takie sobie" wiec stwierdzilam ze jak mam umierac to sobie przynajmniej popale bezkarnie i ze to juz i tak wszystko jedno.
A potem, kiedy po ok. 7 miesiacach leczenia pan doktor prowadzacy powiedzial mi ze bede zyla - to ja walnelam na kolana i przyrzeklam sobie i Opatrznosci ktora nade mna czuwala ze do konca mojego zycia nie wezme papierosa do geby i nie wypije alkoholu/ chyba, ze w lekarstwie;-)/.
I slowa dotrzymuje - bez wysilku zreszta.
ZYJE.
Szkoda zdrowia.
Ale wiem o tym dopiero teraz.

Szaszka
09-01-2008, 12:34
Ja nigdy nie paliłam i nie palę - parę razy spróbowałam papierosa, ale ani mi to smakowało, ani imponowało, więc się nie wciągnęłam. Nie wiem, może jakiś wpływ na to miało wydarzenie z mojego dzieciństwa: byłam ciekawskim dzieckiem, i ciągle molestowalam popalająca mamę, zeby mi dala spróbowac. Dała mi w końcu pociągnąć ... i bueeeee, spędzilam pol godziny na pluciu i plukaniu gęby pod kranem. ;) Generalnie pety mi strasznie śmierdzą, i unikam miejsc zadymionych jak tylko mogę.

Widzę, że z nowym rokiem sporo zatwardziałych palaczy rzuca ten nałóg. Niektorzy pewnie wytrzymają, inni polegną, ale przynajmniej przez pewnien czas każdy z nich odczuje na własnej skórze mękę, ktora byla do tej pory moim udziałem: poczują smród dymu, siedząc we wspólnym pomieszczeniu z palaczami. Nie wiem, czy niektorzy pamiętają, jak na pierwszych KIMB-ach próbowalam przeforsować zasadę, żeby palacze wychodzili na zewnatrz na fajkę, nie zadymiali wspolnej sali. Moj głos byl jednak głosem wołającego na puszczy...
Palacze, pomyślcie - papieroska spalicie, a smród zostaje. I narasta wraz z każdym wypalonym pecikiem. Litości!

Chciałabym wykorzystać ten wątek do stworzenia nowej świeckiej tradycji. Jak pieknie by było, gdyby na wspolnych imprezach bieszczadników, osoby, ktre już nie mogą wytrzymać bez fajki, wychodziły sobie grupką na zewnątrz, zajaraly, i wracaly do towarzystwa.

Takie zachowanie nie tylko byloby ulgą dla niepalących, ale pomogło by wytrwac w niepaleniu tym, którzy teraz deklarują rzucanie nałogu.

Iras, trzymam za Ciebie kciuki.

andrzej627
09-01-2008, 20:22
Chciałabym wykorzystać ten wątek do stworzenia nowej świeckiej tradycji. Jak pieknie by było, gdyby na wspolnych imprezach bieszczadników, osoby, ktre już nie mogą wytrzymać bez fajki, wychodziły sobie grupką na zewnątrz, zajaraly, i wracaly do towarzystwa.
Bardzo dobry pomysł. W kulturalnym towarzystwie nie wypada przecież smrodzić. W niektórych krajach takie zachowanie wymuszane jest prawem. Palacze muszą wychodzić na dwór i, co najciekawsze, traktują to jak rzecz normalną.

iza
09-01-2008, 20:56
Palacze muszą wychodzić na dwór i, co najciekawsze, traktują to jak rzecz normalną.


Tak jak na ostatnik KIMBIE :grin:

Marcowy
30-05-2008, 13:56
Nie chwaliłem się wcześniej, żeby nie zapeszyć, ale dziś mija pół roku bez papierosów. Czyli wreszcie udana próba!!!

Oczywiście odczuwam wyłącznie dobre skutki abstynencji, może z wyjątkiem przybrania na wadze. KIMB-owicze mogą potwiedzić :-D

Tak czy inaczej - trzeba to oblać!!! :mrgreen:

Polej
30-05-2008, 14:04
Tak czy inaczej - trzeba to oblać!!!
A była ku temu wielka sposobność na KIMB-ie. ;)

Marcowy
30-05-2008, 14:08
A była ku temu wielka sposobność na KIMB-ie. ;)

Ale wtedy jeszcze nie było rocznicy.

No tak... W sumie to żadna przeszkoda ;-)

WUKA
30-05-2008, 14:34
GRATULACJE!Dziś akurat światowy dzień bez nikotyny!!!!

vm2301
30-05-2008, 16:56
To i ja rzucę.....po raz enty, kurna. Gratuluję Marcowy:)

Pyra.57
30-05-2008, 17:20
Do wszystkiego trzeba dorosnoć. Ja rzuciłem 13 lat temu. Bo jak się chce to mozna. A cholera papierosy to choroba rąk, na początku nie wiadom co z nimi robić i jakoś nagle ma się dużoooooo czasu.
A tak swoja drogą to gratulacje i tak trzymać.

pozdrawiam
Marek

chris
31-05-2008, 21:43
Tak czy inaczej - trzeba to oblać!!! :mrgreen:
i opalić 8-)
"wódka lubi dym"

Pyra.57
01-06-2008, 09:23
i opalić 8-)
"wódka lubi dym"

Chris, papieros zabija kubki smakowe, wódka lepiej smakuje bez papierosa, a jeszcze lepiej w dobrym towarzystwie.

pozdrawiam
Marek

chris
01-06-2008, 20:12
Chris, papieros zabija kubki smakowe, wódka lepiej smakuje bez papierosa, a jeszcze lepiej w dobrym towarzystwie.

pozdrawiam
Marek

Wódka to takie samo gówno, jak inny alkohol, tytoń wszelkiej postaci, amfa, maryśka czy golonka :wink: ... dopisz co chcesz. Tylko tak myślę, iż jeśli istnieje dobre "coś" na kształt "dobrego towarzystwa", to wódeczka raczej wykluczona jest.
Oczywiście pozdro.

Pyra.57
01-06-2008, 21:00
Wódka to takie samo gówno, jak inny alkohol, tytoń wszelkiej postaci, amfa, maryśka czy golonka :wink: ... .

Pragnę Ci zwrócić uwagę chris, że jeżeli alkohol (ogólnie żeby się nie rozdrabniać) byłby tylko szkodliwy to by go nie wykorzystywano do produkcji leków. Ale jak wszystko nie powinno się go nadużywać. A swoją drogą Twoja reakcja jest conajmnie dziwna, a moim zdaniem jednak wypicie dobrego alkoholu w towarzystwie (dobrym) jest lepsze niż picie do lustra. Tak robią tylko smutasy albo osoby wymagające już leczenia.

pozdrawiam
Marek

chris
01-06-2008, 21:42
Taa, zwłaszcza do przemywania ran ;). Ale jeśli wspominasz o dobrym alkoholu i w dobrym towarzychu, to OK.
To, co zawarłem w cudzysłowiu, nieco wyżej, to tylko cytat...Autora pewnie zapoznałaś/łeś.

Viperaberus
05-06-2008, 14:01
Rzuciłem w 6tej klasie szkoły podstawowej, trzeba było mieć pieniądze na alkohol... :D
Hehe a na serio! Właśnie jestem w trakcie...

Cięęęęężko :D Ale co to dla fachowców!

Derty
05-06-2008, 19:07
Tak czy inaczej - trzeba to oblać!!! :mrgreen:

Czyli to co zawsze - suma nałogów pozostaje stała;)

Gratulacje:)
Pozdrufka z słonecznej stolycy
Derty

WUKA
30-06-2008, 12:39
Ale i tak warto wybierać te.....zdrowsze!

KAHA
30-06-2008, 15:32
Ale i tak warto wybierać te.....zdrowsze!

a co jest zdrowsze??

bo z tego co ja słyszałam, to nawet lezenie jest niezdorwe... bo mozna sie nabawic odlezyn :-D

WUKA
30-06-2008, 16:43
Na pewno zdrowym nałogiem jest...wędrowanie!

Basia Z.
30-06-2008, 17:02
Na pewno zdrowym nałogiem jest...wędrowanie!

Eeee - nogę przecież można skręcić.

;)

B.

WUKA
30-06-2008, 17:38
No to może gra w szachy,która...ćwiczy refleks?

Stały Bywalec
30-06-2008, 18:20
a co jest zdrowsze??

bo z tego co ja słyszałam, to nawet lezenie jest niezdorwe... bo mozna sie nabawic odlezyn :-D
Jak tak się dobrze zastanowić, to w ogóle życie jest niezdrowe.:smile:

KAHA
30-06-2008, 19:00
SB-no wlasnie... takie jest zycie... niezdrowe...

KAHA
30-06-2008, 19:02
No to może gra w szachy,która...ćwiczy refleks?

a jak ze znudzenia opadnie Ci głowa na plansze i oko sobie wydziobiesz krolem??? To jest baaardzo niebezpieczna gra...

WUKA
30-06-2008, 21:56
Dzięki KAHA!Rozbawiłaś mnie!Wniosek z tego taki :wszystkie nałogi mają nieprzewidywalne konsekwencje i ...na tym ich urok polega!!!

KAHA
01-07-2008, 08:32
z tego płynie jeden wniosek... Po co cokolwiek rzucac? i tak musmimy kiedys na cos umrzec :P

Pyra.57
01-07-2008, 12:46
Kaha, w zasadzie masz racje, ale jest jeszcze racja ekonomiczna. Jak policzysz to rzucenie palenia pozwala na zaoszczędzenie w ciągu roku tylu bejmów (pieniędzy), że wystarczy na pokrycie kolejnego wypadu np. w bieski. A to jest warte grzechu zaniechania palenia ....

Pozdrawiam
Marek

Jarek L
01-07-2008, 12:54
Poznanski glos rozsadku...:)

KAHA
01-07-2008, 19:19
Kaha, w zasadzie masz racje, ale jest jeszcze racja ekonomiczna. Jak policzysz to rzucenie palenia pozwala na zaoszczędzenie w ciągu roku tylu bejmów (pieniędzy), że wystarczy na pokrycie kolejnego wypadu np. w bieski. A to jest warte grzechu zaniechania palenia ....

Biorąc pod uwagę pieniążki to, rzucanie wszystkich nałgów to czysty zysk :)
Tylko czasem świat jest smutny bez żadnego nałogu... Jak to ktoś kiedyś powiedział, że to co dobre jest niezdrowe, a do co niedobre jest zdrowe...

Pozdrówki

WUKA
01-07-2008, 20:05
A nałogowe zbieranie forsy?

Pyra.57
01-07-2008, 20:59
Kaha ale nałogiem też jest "szcztowanie" np. w bieskach i w tej intencji warto zrezygnować z nałogu palenia. A w bieskach szczególnie dobrze smakuje dobry browar i na to warto wydać to co zaoszczędziło się na paleniu.

Pozdrawiam
Marek

KAHA
03-07-2008, 10:19
Pyra- ale ja nie pale, nawet juz nie pamietam od kiedy wiec nawet nie wiem ile zaoszczedzam, bo nie wiem ile kosztują fajki ;)

Pyra.57
03-07-2008, 10:47
Kaha ja też ni palę (od 14 lat, kiedyś smrodziłem jak piec marytenowski), ale ostatnio namawiałem kolegę do rzucenia palenia i liczyliśmy takie przybliżone koszty z tym związane. Wyszła wcale niebagatelna sumka. W ciągu roku z dymem mój koleżka puszcza ok. 2400 zł. A oprócz tego jest jeszcze jedna oszczędność - oszczędność czasu.

pozdrawiam
Marek

KAHA
03-07-2008, 18:28
i wszystko lepiej smakuje... a Twój partner /Twoja partnerka nie całuje sie z popielniczka :)... hehehe
Ja jestem zwolennikiem nie palenia :) Choc pewnie jeszcze mi sie zdaza takie sytuacje że sobie pociągnę pare machów...
Pozdrawiam i oszczedzajcie (czyt. rzucajcie palenie)

Bober
12-07-2008, 00:34
Ja rozstałem się z paleniem definitywnie, po prostu któregoś dnia schowawszy dziadostwo z powrotem do paczki i oddawszy ją pierwszemu, który poprosił o fajkę.
Kłopot w tym, że zarówno w technikum jak i na studiach, częstowano mnie i nadal częstuje się regularnie, bo taka ze mnie pomocna dusza, to chcą się odwdzięczyć.
:-( Odmawiam, chociaż raz na 2-3 miesiące włącza mi się tryb "dawaj działę" i mógłbym wyrwać ćmika z łapy dresowi w towarzystwie pitbulla.
Kiedyś włączył mi się na przystanku, więc rzuciłem się na coś, co nie zostało dopalone ze względu na przyjazd autobusu. Pociąg to straszny.:!:

GMTurecky
25-07-2008, 19:18
Witam,
Ja rzuciłem palenie w maju 2007. Jak? Poszedłem nad Smreczyński Staw w Dolinie Kościeliskiej w Tatrach a przeciez to łatwa trasa. Dostałem strasznej zadyszki. Myślałem, że wyzionę ducha. Poniważ w Dol. Kościeliskiej był dziki tłum to postanowiłem przejśc do Dol. Małej Łąki przez Przysłup Miętusi. Na Przysłopie myślałem, że umrę. W Dol. Małej Łąki zadałem sobie sprawę, że muszę z czegoś zrezygnowac albo z palenia albo z gór. Wybór był oczywisty. I tam 24maja2007 wypaliłem ostatnia lulkę :-))) Nie potrzebne mi były żadne plastry-elektolo-akustyczne-chinskie-aptekarskie-znachorskie-bajery-czary-mary-znachorów-hohsztaplerow-całowanie-myszy-o-północy. Po prostu trzeba chciec DOSTAC ZADYSZKI!
Życzę wytrwałości!
Pozdrowaśki
GMTurecky

Viperaberus
25-07-2008, 19:30
No mnie się chyba też udało. Miesiąc bez ani połówki cygara sesesese. Najgorzej, że piwo nie smakuje tak dobrze bez fajek. No ale za to wiele innych rzeczy smakuje lepiej :D
Pozdrawiam!

Marcowy
03-12-2009, 19:03
Nie chwaliłem się wcześniej, żeby nie zapeszyć, ale dziś mija pół roku bez papierosów. Czyli wreszcie udana próba!!!

Oczywiście odczuwam wyłącznie dobre skutki abstynencji, może z wyjątkiem przybrania na wadze. KIMB-owicze mogą potwiedzić :-D

Tak czy inaczej - trzeba to oblać!!! :mrgreen:

Już dwa lata bez fajki!!! Za to 25 kg do przodu... No to cyk!!! :mrgreen:

admin
03-12-2009, 20:57
Już dwa lata bez fajki!!! Za to 25 kg do przodu... No to cyk!!! :mrgreen:

To teraz czas na kolejny "ruch". Zapisać się do jakiegoś fitness klubu i zacząć przewalać tony.
Ja po kilku latach "zapisywania się" wreszcie się ostatnio zapisałem. Teraz najważniejsze to wytrwać w zapisaniu. ;)

bertrand236
03-12-2009, 20:59
Gratuluję, ale....
Te 25 kg to nie dlatego, że nie palisz. Mogę Ci zagwarantować, że gdybyś teraz zaczął palić /nie rób tego/, to za dwa lata nie będziesz o 25 kg lżejszy.
pozdrawiam

długi
04-12-2009, 07:06
Ponad sześć lat minęło, jak nie palę. Waga jak 30 lat temu
Pozdrawiam
Długi

krzys
25-11-2010, 19:11
witam! widze ze te forum umarlo a ja rzucilem palenie i niemam z kim pogawozyc

Marcowy
27-11-2010, 10:27
Skoro forum umarło, to niby z kim chcesz tu gaworzyć? :P A skoro temat już odkopany - zbliża się moja trzecia rocznica abstynencji :)

Becia34
03-12-2010, 11:52
6 lat nie palę. rzuciłam jak zaczęłam planować potomstwo. Jak już byłam w ciąży to sam zapach mnie odrzucał i tak zostało do dzisiaj. Chyba miałam szczęście że tak mi gładko poszło :) bez dramatów jakichś :)

Sylwek74
03-12-2010, 14:27
Ja już 6 dni nie palę :-) Miałem od nowego roku rzucić ale to wychodzenie na zewnątrz doprowadza mnie do szału. Po wprowadzeniu zakazu palenia knajpy straciły troszkę na klimacie- 4-ta rano kiepy nie wysypują się z popielniczki nie jest siwo od dymu ale niewątpliwie jest też wiele plusów.

Krysia
03-12-2010, 14:48
Same plusy, wytrzymajcie w tym;-))
Powodzenia życzę w walce ze zniewoleniem

WojtekR
03-12-2010, 18:20
Paliłem lat... dziesiąt i nie wyobrażałem siebie bez papierosa! Raz (jeden jedyny raz!!!) zabrakło mi papierosów, pogoda była paskudna, do garażu jakieś 300 m, a paczka na stacji benzynowej duuużo droższa (wtedy marlboro kosztowały ok. 4 PLN - na stacji prawie 6!). Postanowiłem przeczekać do rana. Ranek jeszcze bardziej paskudny niż wczorajszy wieczór więc czekałem na lepszą pogodę. Gdy dotrwałem (jakoś nie skręcało mnie, jak wcześniej) do kolejnego wieczora, uzmysłowiłem sobie, że nie paliłem 24 h. I... tak już zostało! Nie palę, nie pamiętam, 6,7, 8 lat? I, co dziwne (prawie nikt mi nie wierzy :sad: , zwłaszcza koledzy lekarze!), naprawdę nie miałem ŻADNYCH przykrych sensacji, prócz tego, że przytyłem. Ale tylko przez chwilę! Rower, wędrówki, trochę "sportowania się" i wszystko wróciło do normy. Dym papierosowy nie przeszkadza mi, ale staram się go unikać. A czuję się tak, jakbym nigdy nie palił! Wejście na Rawki zajmuje mi teraz jakieś 30 min. mniej i bez zadyszki...
Życzę wytrwałości tym, którzy postanowili zerwać ze "zniewoleniem umysłu", boć to tam ten nałóg siedzi :-P

joorg
03-12-2010, 19:29
Paliłem lat... dziesiąt i nie wyobrażałem siebie bez papierosa! Raz (jeden jedyny raz!!!) zabrakło mi papierosów, pogoda była paskudna, do garażu jakieś 300 m, a paczka na stacji benzynowej duuużo droższa (wtedy marlboro kosztowały ok. 4 PLN - na stacji prawie 6!). Postanowiłem przeczekać do rana. Ranek jeszcze bardziej paskudny niż wczorajszy wieczór więc czekałem na lepszą pogodę. Gdy dotrwałem (jakoś nie skręcało mnie, jak wcześniej) do kolejnego wieczora, uzmysłowiłem sobie, że nie paliłem 24 h. I... tak już zostało! Nie palę, nie pamiętam, 6,7, 8 lat? I, co dziwne (prawie nikt mi nie wierzy :sad: , zwłaszcza koledzy lekarze!), naprawdę nie miałem ŻADNYCH przykrych sensacji, prócz tego, że przytyłem. Ale tylko przez chwilę! Rower, wędrówki, trochę "sportowania się" i wszystko wróciło do normy. Dym papierosowy nie przeszkadza mi, ale staram się go unikać. A czuję się tak, jakbym nigdy nie palił! Wejście na Rawki zajmuje mi teraz jakieś 30 min. mniej i bez zadyszki...
Życzę wytrwałości tym, którzy postanowili zerwać ze "zniewoleniem umysłu", boć to tam ten nałóg siedzi :-P

Wojtek, (cytuję jw. w całości całą prawdę) skąd ja to znam ??? Też jakieś 5 lat temu rzuciłem (powiem pi...łem tym świństwem), a paliłem dzieści lat, w okresie przed rzuceniem dochodziło do 40szt./dziennie "czerwonych" caro, kto wie to wie co to czerwone.Rzuciłem świadomie, w pierwszy poniedziałek września pięć lat temu, rano wypaliłem ostatniego .Obyło się bez sensacji i ratowania się jakimiś zastępczymi środkami. Dla tego twierdzę ,że to nie nałóg i potrzeba przez organizm nikotyny , to głupie przyzwyczajenie tylko.
A w podjęciu i wytrwaniu w takim postępowaniu pomogły i pomagają mi GÓRY ...chodzenie nawet do 12 godzin, bez zadyszki z ciężkim plecakiem.To była podstawowa motywacja , namawiam wszystkich do nie palenia, to nie jest trudne , tylko należy mieć motywacje i cel , wtedy obejdzie się bez zbędnych "jakiś tam plastrów" :)

Dzikie Dzieci
11-12-2010, 01:17
Ha! Palenie, a palę od lat ...prawie 30, jest kolejnym nałogiem który rzucam. Minął miesiąc jak nie palę...Jakoś kurde żyję, ale czasem chciałbym, tak jak teraz do jasnego zimnego coś zapalić...Tyle że po co? Nasz nienarodzony jeszcze synek pewnie by się wściekł i by skopał żeńskie Dzikie Dziecię, a co Ona temu winna? Smród jeno od palacza i jakiś czas temu, jak wchodziliśmy na Okrąglik to się musiałem granicy trzymać żeby na pysk nie polecieć...

Lisk
11-12-2010, 09:37
Witam , temat ważny i wart wałkowania. Uświadomi sobie to każdy który wytrwa w postanowieniu rzucenia.
Paliłem równe ćwierć wieku w styczniu trzy lata jak tym ..........
Muszę przyznać że podpierałem się chemią były to tabletki do ssania niquitin czy jakoś tak
Ćmokałem je jakiś tydzień niezapomniany smak - garść petów w gębie
Ale pomogło i myślę że w takim celu warto próbować różnych wynalazków
Wola i umysł jednak rządzą

Markela
12-01-2011, 14:26
3 dni temu pykło 2 lata jak nie palę papierosów

darkangel79
12-01-2011, 20:50
A mi na dniach minęło 1,5 roku jak nie pale i jest mi z tym dobrze:) POZDRAWIAM WYTRWAŁYCH!!!!!!!!!!

Pyra.57
12-01-2011, 21:55
A ja osiągam pełnoletność we wrześniu 18 lat.

bertrand236
12-01-2011, 23:18
Staruszek Bertrand 32 lata nie kopci... Powodzenia dzieciaki

Marcowy
13-01-2011, 09:42
Minął miesiąc jak nie palę (...) Nasz nienarodzony jeszcze synek pewnie by się wściekł

Ja rzuciłem 3 lata temu, jak miała się urodzić najmłodsza Marcówna. Nie mam pamięci do dat, ale dzięki temu łatwo mi określić okres abstynencji :-D

Piskal
13-01-2011, 10:03
A ja nie mam przeszłości kombatanckiej. Co prawda pierwszego papierosa zapaliłem w 7 klasie, drugiego i trzeciego też , ale czwartego dopiero na studiach. A na koncie jeśli mam paczkę wypaloną przez cale życie, to dużo. Za to tabaka przy piwku jak najbardziej.

Sylwek74
13-01-2011, 10:18
Suma nałogów jest zawsze taka sama........................ :-D

Krysia
13-01-2011, 10:21
Suma nałogów jest zawsze taka sama........................ :-D
dobre!;-))
a za Was trzymam kciuki, bo inne nałogi są przyjemniejsze;-)