PDA

Zobacz pełną wersję : Góry w Hiszpanii - dokąd pojechać?



Marcowy
07-12-2007, 11:06
Cel nadrzędny: na wakacje zabrać córkę do Hiszpanii, bo uczy się hiszpańskiego i przyda się jej praktyka.
Cel drugorzędny: wielkim łukiem ominąć wszystkie Costa del Cośtam i powłóczyć się trochę po górach.
Nigdy nie byłem na Półwyspie Iberyjskim, ale na podstawie źródeł wskazanych przez Google upatrzyłem sobie Kastylię-Leon i Góry Kantabryjskie. Region sprawia całkiem dobre wrażenie:
- przyjazne góry ze szlakami o zróżnicowanym stopniu trudności,
- stosunkowo mała liczba turystów,
- niewysokie ceny,
- sporo imponujących zabytków,
- literacki hiszpański w użyciu :-)
Kupiłem Pascala i przez weekend będę się dokształcał, ale może macie jakieś doświadczenie z tym regionem albo możecie polecić inny? Tytułem uzupełnienia: Młoda ma 15 lat, jest zaprawiona w trekkingu, ale chciałaby zobaczyć nie tylko góry. Zamierzamy spędzić tam 7-10 dni lecąc przez Madryt, a dalej koleją. Co do noclegu, to raczej jeden stacjonarny, klasa hostelu.
Dziękuję i pozdrawiam :-)

Fiaa
07-12-2007, 20:51
Może:
http://www.camino.webd.pl/

Piotr
07-12-2007, 21:10
wielkim łukiem ominąć wszystkie Costa del Cośtam i powłóczyć się trochę po górach.
Hehe, no nie wszystkie Costa zaraz do bani są, ale wiadomo o co chodzi. Gdyby jednak pociąg sprowadził Cię mimo wszystko w klimat mocniej śródziemnomorski - ot choćby okolice Barcelony, które to "miasteczko" polecam przy okazji zobaczyć (zabytków wystarczy Ci na tydzień i to tylko pobieżnie), mógłbyś rzucić okiem na Góry Katalońskie. To długie pasmo (ok.350km) ale mam na myśli konkretnie rejon Montserrat. Monserrat to tylko czterdzieści pare kilometrów od Barcelony, ciekawie wijącą się drogą pomiędzy górami (klimaty mi się z Don Kichotem skojarzyły). Masyw Montserrat zbudowany jest z białych zlepieńców, bardzo atrakcyjny widokowo (IMHO), przypomina nieco nasze Stołowe, ale oczywiście nie te proporcje :) Klasztor u podnóża Monserrat (1236m n.p.m.) to dość znane miejsce pielgrzymkowe, ślicznie wkomponowany w skały, które przypominają stojących nad nim mnichów. W środku figurka-posążek Madonny, (sztuka bizantyńska), znaleziony ok. 880r -stąd zapewne miejsce kultu. Widoki z okolice klasztoru przyzwoite, natomiast od klasztoru na szczyt Montserrat można wyjechać koleją linową (po szynach, taka a'la Gubałówka). Szlaków też co nieco + droga krzyżowa (kuta w skale o ile mnie pamięć nie myli)
foty gdzies sie pewnie da wygooglać

p.s - ucz się hiszpańskiego ;) Wlazłem do spożywczego bo suszyło mnie strasznie, chyba z 50st. na liczniku, biegiem między półki, łapie co ładnie wygląda i znośnie kosztuje. Pociągnąłem z gwinta solidny łyk - k...@$# ocet winny :)

JarekBartek
09-12-2007, 11:49
Marcowy, Twój pomysł odnoście Hiszpanii jest niezły, ale na mój gust i tamtejsze doświadczenia, mało realny do wykonania. Jeśli ma to być przelot samolotem i dalej kolej do potencjalnie jednego miejsca zamieszkania, to podany przez Ciebie region to w gruncie rzeczy same pustkowia, wioseczki i skrajnie mało turystów pieszych. Widoki ładne, ale jeśli chcecie naprawdę coś tam zobaczyć konieczne jest wypożyczenie samochodu - w pakiecie tygodniowym sporo taniej i warto szukać opcji bez limitu kilometrów. Jeśli ten wariant odpada, a samolot nie jest jeszcze zapłacony, to zdecydowanie leciałbym do Barcelony lub Gerony i ruszał w trasę właśnie stamtąd. Osobiście pojechałbym oczywiście prosto w Pireneje, ale innych wariantów macie także pod dostatkiem. Odnośnie Pirenejów to bez samochodu stosunkowo nietrudno jest dostać się do Benasque – spore miasteczko, tanie i sensowne noclegi w hostelach, dobra komunikacja i bogata oferta turystyczna. Wracając stamtąd zrobiłbym sobie 2 dni wolnego w jakimś uroczym miasteczku nad morzem na totalny luz, albo pojechał do samej Barcelony i pozwiedzał miasto. Opisany przez Piotra Montserrat także jest piękny i wart zobaczenia, ale bez samochodu wycieczka zajmuje niestety cały dzień.
Mieszkając jeszcze w Tuluzie zwiedzałem północną Hiszpanię w lipcu ’99, więc trudno jest mi odnieść się do dzisiejszych realiów. Jedno co tylko rzuciło się bardzo w oczy to niesamowite kontrasty cywilizacyjne nad brzegiem morza oraz w głębi kraju, „gdzie diabeł mówił dobranoc”. Jeśli tego oczekujecie, to Cordilleras Cantabrica z Picos de Europa są dla Was. Jeśli jednak chcecie trochę cywilizacji, to nadmorskie miasta Santander, Bilbao oraz przede wszystkim San Sebastian są urzekające i nie ma w nich tłumów zagranicznych turystów jak na wybrzeżu śródziemnomorskim. San Sebastian, pomimo odczuwalnej wszędzie dwujęzyczności, posługuje się generalnie językiem hiszpańskim, bez którego trudno nawet coś zamówić w tamtejszych knajpkach. Moje odczucia mogą oczywiście nie być obiektywne po kilku wizytach w tym mieście i spędzeniu tam jedynej w moim życiu Wielkanocy poza Polską.
JarekBartek

Marcowy
10-12-2007, 12:23
Hej, dzięki za bezcenne uwagi :-D
Gdy wyjazd do Hiszpanii w ogóle wpadł mi do głowy, pierwsza myśl dotyczyła właśnie Katalonii i Pirenejów. Entuzjazm osłabł, gdy doczytałem, że przeważa tam język kataloński, a nie chciałbym robić dziecku wody z mózgu - w końcu to także wyjazd studyjny, a pod względem występowania literackiego hiszpańskiego regiony centralne są chyba jednak bezkonkurencyjne...
Zdaje się, że macie jednak rację odnośnie miasta Leon - to zadupie :wink: Jednak - z drugiej strony - jakoś nie mogę przekonać się do kurortów w typie Barcelony czy Montserrat... Może i atrakcyjność jest niewspółmiernie większa, ale w mniej popularnych miejscowościach też jest na czym oko zawiesić. Mówię o zabytkach, nie o ognistych tubylkach :mrgreen: Krakowskim targiem zmienię chyba "miejsce stałej dyslokacji" na Valladolid - miasto cokolwiek większe, położone bardziej centralnie względem Segovii, Salamanki i Burgos (pociągiem max. 1,5 godz.). Nadal myślę nad wynajęciem samochodu - owszem, opcja odcina od transportu publicznego, ale również od niektórych miejscowych wyrobów :wink: No i ceny wynajęcia w lipcu są dwukrotnie wyższe, niż np. teraz - znalazłem oferty wakacyjne w granicach 250-300 EUR za 7 dni.
Proponowana przez Was opcja poleniuchowania nad oceanem też jest kusząca, więc pewnie skorzystamy.
Dzięki jeszcze raz :)

JarekBartek
11-12-2007, 12:36
Marcowy możesz przemyśleć jeszcze trasę samochodową. Plusy tego wariantu są wielkie - zwiedzasz po drodze co chcesz, śpisz gdzie dojedziesz i nie masz problemów z pakowaniem. Na tani nocleg na trasie polecałbym francuski Belfort lub Miluzę. Następny nocleg pod Pirenejami i dalej Hiszpania. Jeździmy tak co roku (z Lublina jeszcze jeden nocleg w Bolesławcu) przy założeniu do 1000 km autostrad dziennie i jest to znacznie przyjemniejsze niż samolot. W moim wypadku, po miesiącu licznik wskazuje zwykle ponad 10000 km, ale jest to warte tego co można po drodze zobaczyć.
JarekBartek

Marcowy
11-12-2007, 14:42
Marcowy możesz przemyśleć jeszcze trasę samochodową. Plusy tego wariantu są wielkie...

Ale zasadniczo chodzi o to, żeby plusy nie przesłoniły nam minusów ;) Rozumiem całkowicie i doceniam zalety własnego auta, ale ponieważ będę jechał sam z córką, nie mam co liczyć na podmianę kierowcy. Do tego dochodzą problemy z parkowaniem i - nie daj Boże - awariami. Poza tym podróż zabrałaby w sumie 4 dni, a na 7-10-dniowy pobyt to dużo. Nie chcę zrzędzić - po prostu głośno myślę :smile:
Ale faktycznie przemyślę ten wariant. Nie robiłem jeszcze takiej trasy i kusi mnie, żeby spróbować. Pozdrawiam.

trzykropkiinicwiecej
09-12-2009, 16:07
..jak bym napewno odwiedził to miejsce http://www.thatroundhouse.info/matavenero.htm ...ekowioska dobrych ludzi