Zobacz pełną wersję : Akcja "Wisła" po latach
Krzysztof Franczak
06-03-2008, 08:52
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4993854.html
trzykropkiinicwiecej
06-03-2008, 09:46
...Niemcy walczą. Polacy walczą, Żydzi walczą... czas na Ukraińców...
I dostana najwyzej kondelencje od prezydenta RP
Krzysztof Franczak
06-03-2008, 13:23
....A moim zdaniem, jeśli działania ówczesnych władz były bezprawne to należy sie rekompensata bez względu na nację.
Sprawa jest ciut skomplikowana. Uchwała Prezydium Rady Ministrów z 24 kwietnia 1947 r. nie miała żadnego odniesienia prawnego. Pośrednio powoływano się na mało znaną ustawę z 30 marca 1939 r. "o wycofaniu urzędów, ludności i mienia z zagrożonych obszarów Państwa". Art. 1: " Zdniem wybuchu wojny lub zarządzenia mobilizacji oraz w przypadku, gdy tego będzie wymagać interes obrony Państwa, stwierdzony uchwałą Rady Ministrów, władze pństwowe mogą zarządzić wycofanie z zagrożonych obszarów Państwa urzędów, instytucji, ludności oraz mienia".
Krzysztof Franczak
06-03-2008, 15:50
....ale musiała to być decyzja indywidalna. Już są pierwsze wyroki dotyczące pozostawionego mienia , więc nie wiadomo jak inne sądy do tej kwestii podejdą.
Mówiłam o podstawach prawnych akcji "Wisła". Nie jest prawdą, ze przesiedlano tylko Ukraińców. Podstawą było raczej wyznanie. Oprócz tego wysiedlano: rodziny mieszane oraz Polaków posądzonych o sprzyjanie OUN-UPA.
Większośc z nich dostała poniemieckie gospodarstwa i w latach 1957-59 duże kredyty o łącznej sumie 170 mln ówczesnych zł, które częśto były częściowo lub całkowicie umarzane.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4993854.html
Następnym krokiem powinno być przeproszenie Niemców za to,że Polacy śmieli strzelać do nich z ostrej amunicji w czasie II wojny światowej.
Krzysztof Franczak
06-03-2008, 19:29
Następnym krokiem powinno być przeproszenie Niemców za to,że Polacy śmieli strzelać do nich z ostrej amunicji w czasie II wojny światowej.:-(
włóczykij
06-03-2008, 19:55
http://www.myslpolska.org/?article=395
Operacja „Wisła” legalna!
Ma nad czym biadać „Gazeta Wyborcza” i jej sojusznicy z postounowskiego Związku Ukraińców w Polsce. Oto dowiadujemy się, że w opinii prawników sejmowych Operacja „Wisła” była legalna i jest nie po podważenia. Czytamy: „Konferencję naukową na ten temat zorganizowała wczoraj [22 maja br.] w Sejmie komisja mniejszości narodowych. Miała odpowiedzieć na wniosek Związku Ukraińców w Polsce, który w 60. rocznicę akcji zwrócił się o uznanie za nieważne i sprzeczne z prawem dekretów Rady Ministrów, na mocy których wiosną 1947 r. wysiedlono z południowo-wschodniej Polski ok. 140 tys. Ukraińców i Łemków oraz zniszczona została ich kultura i zabytki. A
http://www.myslpolska.org/obrazki/kociolek.php?pic=395&width=200 (http://www.myslpolska.org/obrazki/395.jpg)kcję "Wisła" potępił uchwałą Senat w 1990 r. W ub. roku za niezgodną z prawami człowieka uznali ją we wspólnej deklaracji prezydenci Ukrainy i Polski.
- Chodzi nam o zwrócenie uwagi na to, że do tej pory trwają konsekwencje akcji "Wisła" – powiedział "Gazecie" Piotr Tyma, przewodniczący Związku Ukraińców. – Chcemy też przeciwdziałać próbom jej gloryfikacji lub usprawiedliwiania, w które niestety angażuje się państwo. Dowodem konferencja w Przemyślu zorganizowana przy udziale MEN czy kwietniowa konferencja w MON – dodał. Podczas wczorajszej sesji dr Grzegorz Motyka, historyk z IPN, zwrócił uwagę, że obecnie istnieją dwa nurty w ocenie akcji "Wisła": - Polscy historycy są zgodni, że działalność UPA na tym terenie [zbrojna organizacja ukraińskich nacjonalistów] zagrażała integralności państwa polskiego. Jednak jedni oceniają wysiedlenia jako słuszne, a drudzy jako nieadekwatne do zagrożenia. Dr Motyka, który sam zalicza się do drugiej grupy, twierdzi, że w 1947 r. zagrożenie UPA było wyolbrzymione. Poza tym aż do śmierci w marcu 1947 r. w zasadzce UPA wiceministra obrony gen. Karola Świerczewskiego aparat represji w Polsce ignorował UPA i koncentrował się na walce z podziemiem antykomunistycznym i opozycją. Według prof. Romana Drozda z badań socjologicznych wynika, że w przesiedlonych do dziś pozostaje poczucie krzywdy i nie zostało odbudowane zaufanie do państwa polskiego.
Prawnik Jan Morwiński z biura analiz prawnych Sejmu podkreślał, że czym innym jest ocena moralna i historyczna, a czym innym prawna. Z jego analizy wynika, że nie ma możliwości podważenia dekretów z 1947 r. i 1949 r., które sankcjonowały akcję "Wisła". Według jego oceny sama akcja jest niezgodna z konwencją genewską, która zakazuje przesiedlania ludności cywilnej, z wyjątkiem sytuacji gdy służy to jej ochronie albo jest niezbędne do prowadzenia działań wojennych. Ale ten zapis w konwencji pojawił się w 1972 r. i nie może obowiązywać wstecz. Także Europejska konwencja o ochronie praw człowieka, która zabrania przesiedleń, została ratyfikowana przez Polskę w 1990 r. Zdaniem Morwińskiego osoby pozbawione majątku mogą indywidualnie kwestionować sposób wykonania dekretu z 1949 r., który pozbawiał ich własności. Ale sam dekret, podobnie jak dekret o reformie rolnej, został uchwalony zgodnie z prawem”. Dodajmy, że wymienieni w tekście historycy Motyka i Drozd prezentują od lat skrajnie proupowskie nastawienie (Drozd jest aktywistą Związku Ukraińców w Polsce) i jako tacy w ogóle nie powinni być dopuszczani do zajmowania oficjalnego stanowiska w sprawach wymagających obiektywizmu. Dotyczy to zwłaszcza Drozda, wyjątkowego zajadłego proupowca, który – co jest skandalem – wykłada historię na Akademii Pomorskiej w Słupsku.
(ej)
Nr 22 (3.06.2007)
wojtek legionowo
06-03-2008, 23:40
....A moim zdaniem, jeśli działania ówczesnych władz były bezprawne to należy sie rekompensata bez względu na nację.
A kto zwróci życie mojej rodzinie zamordowonej pod Kostopolem dworek z itd bo strona Ukraińską nie kwapi się i nie ma zamiaru a pisma to ja sobie mogę pisać na przysłowiowy Berdyczów
Krzysztof Franczak
07-03-2008, 00:06
A kto zwróci życie mojej rodzinie zamordowonej pod Kostopolem dworek z itd bo strona Ukraińską nie kwapi się i nie ma zamiaru a pisma to ja sobie mogę pisać na przysłowiowy Berdyczów
Ja myślę ,że powinno to być załatwione już dawno. Życia oczywiście Twoim bliskim nikt nie wróci podobnie jak nikt nie wróci życia pomordowanym Polakom wyznania grekokatolickiego lub prawosławnego zamieszkującym kiedyś Bieszczady i wielu wielu innym ludziom zamordowanym różnych zakątkach świata. Ten wątek nie jest o waśniach polsko-ukraińskich ale o rekompensacie za utracone dobra w wyniku bezprawnej akcji wymierzonej we własny naród.
rekompensacie za utracone dobra w wyniku bezprawnej akcji wymierzonej we własny naród.
Boh pomyłuj. Nie jestem ukrainożercą, w moich żyłach także płynie krew ludzi stąd, część rodziny ze strony mojej Mamy została wysiedlona w ramach akcji "Wisła" (dla odmiany część została zamordowana przez sowietów) ale sądzę, że Twoje słowa przypominają słynny artykuł M. Kozłowskiego "Łemkowskie lasy, spór o sprawiedliwość". Twierdził on, że akcja "Wisła" była "drastycznym złamaniem przez WP wszelkich konwencji i zasad dotyczących prowadzenia wojny". Akcja Wisła została potępiona przez polski sejm ale nie przesadzajmy. Jest taki tytuł pewnej publikacji "Bez Wołynia nie byłoby akcji "Wisła".
Nie zapominaj, że jednak OUN-UPA oraz jeszcze większa ohyda czyli SKW (Samoobronne Oddziały Kuszczowe" dążyły do rozerwania całości terytorialnej Polski. Słynna Zakerzonia ciągnąca się aż po Krynicę.
Krzysztof Franczak
07-03-2008, 11:04
Lucyno! Idąc tym tokiem myślenia dojdziemy do chwili -ważnej z punktu widzenia historii- w której nasz przodek siedząc na dzikiej jabłoni rzucił jabłkiem w sojego współbratymca . I tak oto powstało nowe plemie wrogie wobec tego który rzucił a potem był - w dużym uproszczeniu - Wołyń i akcja "Wisła"
Lucyno! Idąc tym tokiem myślenia dojdziemy do chwili -ważnej z punktu widzenia historii- w której nasz przodek siedząc na dzikiej jabłoni rzucił jabłkiem w sojego współbratymca . I tak oto powstało nowe plemie wrogie wobec tego który rzucił a potem był - w dużym uproszczeniu - Wołyń i akcja "Wisła"
Nie można zakłamywać historii. OUN-UPA dążyła to rozerwania neszego państwa i była organizacją terrorystyczną.
Akcja "Wisła" była konsekwencją zbrodni, która wydarzyła się na kresach. Była legalną deportacją. Pozbawiła zaplecza UPA. Niestety,
zastosowano tu odpowiedzialność zbiorową. Było to krzywdzące szczególnie dla Łemków, którzy w zdecydowanej większości przeciwni byli dążeniom OUN-UPA. Wyjątek stanowił obszar pogranicza, powiat sanocki.
Gdyby ówczesne władze stosowały politykę antymiejszościowa to byłyby wysiedlone także inne miejszości narodowe np. Litwini czy Białorusini.
Krzysztof Franczak
07-03-2008, 13:39
Nie można zakłamywać historii. OUN-UPA dążyła to rozerwania neszego państwa i była organizacją terrorystyczną.
to ten kto pierwszy rzucił:lol: jablkiem też był terrorystą
Krzysztof Franczak
07-03-2008, 23:21
Dostaną lasy albo pieniądze
Czy łemkowska rodzina Hładyków odzyska 7,5 ha lasów pod wsią Kunkowa w Beskidzie Niskim, odebranych jej przez państwo w 1947 r.? Nie wiadomo jeszcze, jaki będzie skutek wczorajszego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, pierwszego pozytywnie załatwiającego roszczenia pokrzywdzonych w Akcji "Wisła".
NSA oddalił skargę Nadleśnictwa Łosie, władającego obecnie tym terenem. Orzeczenie z 1954 r. o jego nacjonalizacji unieważnił w czerwcu zeszłego roku wojewoda małopolski, a rok później poparł go minister rolnictwa i rozwoju wsi. Nadleśnictwo domagało się uchylenia tych decyzji.
Sporne 7,5 ha lasu do 1947 r. wchodziło w skład liczącego niewiele ponad 11 ha gospodarstwa Marii Hładyk we wsi Kunkowa. W wyniku przymusowych wywózek podczas Akcji "Wisła" w ciągu jednego dnia straciła ona cały dobytek.
- Swoje chyże (domy) musieli opuścić w ciągu kilku godzin. Pakowali się błyskawicznie, jedną furmanką wywieźli dobytek. Bali się, że trafią do obozów koncentracyjnych - tak o przeżyciach babki i ojca opowiadał podczas rozprawy spadkobierca Stefan Hładyk, jednocześnie prezes Zjednoczenia Łemków.
Cel Akcji "Wisła" był wojskowy: wysiedlenie Ukraińców miało pozbawić zaplecza Ukraińską Armię Powstańczą. Zwłaszcza wobec Łemków był to motyw fałszywy, na Łemkowszczyźnie nie było oddziałów UPA. W rzeczywistości był to drugi akt czystki etnicznej na południowo-wschodnich ziemiach Polski. W latach 1944 - 1946 przesiedlono blisko pół miliona Ukraińców do ZSRR.
Postanowienie o przeprowadzeniu Akcji "Wisła" podjęło Prezydium Rady Ministrów 24 marca 1947 r. Wysiedlenia dokonała wojskowa Grupa Operacyjna gen. Stefana Mossora, pełnomocnika rządu do spraw akcji przesiedlenia ludności ukraińskiej i walki z UPA. Właściwą akcję poprzedziło aresztowanie 24 - 25 kwietnia 1947 r. elit ukraińskich. Od 28 kwietnia do 15 sierpnia 1947 r. przesiedlono 33 154 rodziny - 140 660 osób.
Osiedlaniem - też pod przymusem - kierował Polski Urząd Repatriacyjny. Przesiedleńcom nie wolno było osiedlać się w zwartych grupach ani oddalać z wyznaczonego miejsca. Żeby posiąść gospodarstwo na własność (nie zawsze na zasadzie zamiany, często władze żądały wykupu), trzeba było zwrócić kartę przesiedleńczą, co groziło wykluczeniem w przyszłości starań o zwrot opuszczonego majątku.
W latach 1957-58 na dawne ziemie powróciło niespełna 5 tys. rodzin. Wracający przeważnie musieli odkupić ojcowiznę od osadników lub spółdzielczych i państwowych zarządców, zwłaszcza po 12 marca 1958 r., kiedy Sejm uchwalił ustawę, że byli właściciele mogą odzyskać majątki przejęte przez skarb państwa tylko drogą kupna.
Łemkowskich i ukraińskich rewindykacji majątkowych nie uregulowano w odrębnym akcie prawnym. W porozumieniach rzeszowsko-ustrzyckich (strajkujących rolników z rządem) w styczniu 1981 r. zapowiedziano możliwość starania się o zwrot własności rolnej odebranej niesłusznie, nie zostało to jednak zrealizowane. W 1991 r. Senat w uchwale potępił Akcję "Wisła" i zapowiedział podjęcie starań o naprawienie krzywd, ale tak się nie stało. W 1991 r. w Sejmie powstał projekt ustawy o zwrocie majątków skonfiskowanych w Akcji "Wisła", ale nie był rozpatrywany, ponieważ miała to załatwić ustawa reprywatyzacyjna. Nie załatwiła.
Majątkowe skutki wysiedleń regulowały dwa dekrety: z 5 września 1947 r. o przejściu na własność państwa mienia pozostałego po osobach przesiedlonych do ZSRR i z 27 lipca 1949 r. o przejęciu na własność państwa nie pozostających w faktycznym władaniu właścicieli nieruchomości ziemskich. Na ich podstawie w lipcu 1954 r. Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Gorlicach wydało zbiorcze orzeczenie o przejęciu ziem wszystkich wysiedleńców z gruntów o łącznej powierzchni 726 ha.
- To jawne bezprawie - dowodzi Stefan Hładyk. - Nie można jakimś ogólnym aktem, operującym tylko nazwiskami właścicieli i ogólną powierzchnią gruntów, pozbawić kogoś własności.
Jego zdaniem konieczna była indywidualna decyzja administracyjna, czego zresztą wymaga rozporządzenie Prezydenta RP z 28 marca 1928 r. o postępowaniu administracyjnym: rozstrzygnięcie nacjonalizacyjne powinno dokładnie wskazywać dane właściciela, wielkość, granice i położenie gruntu oraz numer ewidencyjny działki.
- Orzeczenie zapadło dopiero w 1954 r., a przy wysiedleniu w 1947 r. moja babka nie dostała żadnego pokwitowania - mówi Stefan Hładyk. - W ten sposób nie mogła ubiegać się o ekwiwalent zamienny, gwarantowany w dekrecie z 1949 r. Kiedy moja rodzina po trzech miesiącach poniewierki osiadła w Górecku nad Notecią (powiat Strzelce Krajeńskie), aby nie umrzeć z głodu, musiała kupić zrujnowaną poniemiecką gospodarkę za równowartość 156 q żyta.
Mecenas Jan Buchman, pełnomocnik Lasów Państwowych, powoływał się z kolei na rozporządzenie ministra reform rolnych z 1950 r., które przewidywało możliwość wydania uproszczonego orzeczenia nacjonalizacyjnego, gdy nie można było ustalić właściciela gruntu albo granic nieruchomości. Jego zdaniem z takiej właśnie możliwości skorzystano.
- Nie wystąpiły takie okoliczności - ripostuje Stefan Hładyk. - Nazwisko babci było uwidocznione w katastrze, a grunty miały księgi wieczyste. Ponadto Państwowy Urząd Repatriacyjny posiadał dokładny plan rozmieszczenia deportowanych w konkretnych miejscowościach. Organa po prostu nie przeprowadziły żadnego postępowania wyjaśniającego.
NSA poparł większość argumentów spadkobiercy. Uznał, że orzeczenie z 1954 r. w części dotyczącej upaństwowienia lasów rażąco naruszyło prawo.
- Nie oznaczało ono dokładnie wysiedlanych nieruchomości: ich wielkości, granic itd. - argumentował sędzia. Jego zdaniem nie spełniło też warunków rozporządzenia z 1950 r. - Wszystkie te braki i nieprawidłowości spowodowały pogorszenie sytuacji właścicieli - mówi sędzia - ponieważ nie można było wyliczyć ekwiwalentu zamiennego za utracone ziemie. Dlatego należało je unieważnić w części odnoszącej się do lasów.
- Sprawiedliwości stało się zadość, szkoda, że dopiero w drugim pokoleniu - reasumuje Stefan Hładyk. Dodaje jednocześnie, że obecnie prowadzonych jest 230 postępowań wszczętych przez potomków przesiedlonych Łemków. Ogółem przewiduje prawie 10 tys. takich wniosków.
Krzysztof Franczak
07-03-2008, 23:40
MÓWIĄ HISTORYCY
Doktor Jarosław Syrnyk, oddział IPN we Wrocławiu:
– Historyczna ocena Akcji Wisła uległa zmianie po 1989 roku, kiedy pojawiło się dużo publikacji źródłowych. Celem Akcji Wisła, określonym w pismach Ministerstwa Ziem Odzyskanych z listopada 1947 roku w punkcie 4, była asymilacja ludności ukraińskiej. W poważnych gremiach historycznych nikt tego nie neguje, ale w wielu publikacjach autorzy bardziej eksponują aspekt policyjno-wojskowy, podkreślając że miała na celu likwidację podziemia ukraińskiego. Priorytetem jednak była realizacja koncepcji państwa jednonarodowego.
Pretekstem do rozpoczęcia Akcji Wisła była śmierć generała Świerczewskiego, ale szybkość działań świadczy, że cała akcja była przygotowana dużo wcześniej, dlatego należy ją rozpatrywać w ciągu wydarzeń, a nie jako odrębną operację. Różni się ona od poprzednich przesiedleń na Wschód z lat 1944-1946 roku, będących w zasadzie dobrowolną wymianą ludności polskiej i ukraińskiej.
W początkowym okresie ze Związku Radzieckiego przybyło do Polski 1 250 000 obywateli. Potem ta liczba jeszcze wzrosła. Dobrowolnyj obmin zakinczył sia realnym obmanom – ukraińskie powiedzenie oddaje istotę tamtych działań. 150 tysięcy pozostałych, późniejszych ofiar Akcji Wisła, wobec 500 tysięcy przesiedlonych w latach 1944-1946, zamykało wieloetapowy plan wynaradawiania ludności ukraińskiej.
Duża grupa ludności polskiej w ramach małżeństw mieszanych została wysiedlona na Dolny Śląsk z powiatów tomaszowskiego i hrubieszowskiego, szczególnie do powiatu lubińskiego.
Moi rodzice zostali również przesiedleni. Mama jako ośmioletnia dziewczynka ze wsi Średnia Wieś nad Sanem, ojciec, wówczas trzynastoletni, doskonale pamiętający tamte wydarzenia, ze wsi Weremiń niedaleko Leska. Pozostała rodzinna trauma i nieustanne podkreślanie, że tam było ładniej, lepiej. Rodzice żony zostali przesiedleni z zachodniej Łemkowszczyzny, z Brunar i Boguszy. Wspomnienia rodziców i teściów są podobne, tragiczne.
Prof. dr hab. Rościsław Żerelik, dyrektor Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego:
– Po 60 latach oceny wśród historyków nie są jednolite. Ci, którzy niegdyś pisali o niej, niechętnie zmieniają zdanie. Według nich, Akcja Wisła była potrzebna do likwidacji zaplecza podziemia ukraińskiego. W ślad za nią szybko rozprawiono się z oddziałami UPA. Od lat 90. nowe pokolenie historyków, także ukraińskich, formułuje nowe oceny, dostrzegając aspekty, którym poprzednicy nie poświęcali uwagi.
Usunięcie Ukraińców z południowo-wschodniej Polski wcale nie było warunkiem sukcesu polskich jednostek wojskowych. Wystarczyło obsadzić kluczowe miejscowości oddziałami wojska i czekać na wyjście partyzantów z lasu.
W Polsce międzywojennej zdecydowana większość partii politycznych zakładała rozwiązanie problemu ukraińskiego poprzez wysiedlenia i rozmycie w środowisku polskim. Jedynie partia komunistyczna uznawała linię Curzona, ale ona chciała wysiedlić ludność w granicach wschodniej i północnej Polski, podobnie jak Związek Radziecki. W Akcję Wisła zaangażowani byli nie tylko dowódcy komunistyczni. Generał Stefan Mossor, dowódca całej operacji, był przecież oficerem II RP. Obecnie część historyków uważa, że Akcja Wisła była skierowana przeciwko ludności ukraińskiej, a nie likwidacji ukraińskiego podziemia.
Dziś, 60. lat po akcji, mówi się: „wypędzeni – niepokonani”, ale bardzo wielu wysiedlonych, od Podlasia po Łemkowynę, uległo asymilacji. Ludzie do dziś boją się przyznawać do swojej tożsamości. Dużą zasługę w jej utrzymaniu należy oddać Cerkwi prawosławnej, dzięki której udało się utrzymać świadomość narodową wiernych. Ci, którzy wybrali Kościół rzymskokatolicki, już do Cerkwi nie wrócili. Wierni, mimo że część po 1956 roku odeszła do Cerkwi grekokatolickiej, trzymają się swojej tradycji i, co bardzo ważne, języka.
Znaczna część Łemków uważa, że została wysiedlona niesłusznie. Władze PRL nie widziały problemu, ponieważ dla nich wszyscy byli Ukraińcami. Już w okresie przedwojennym mówiło się, że Łemkowie będą przesiedleni. Mawiało się o błotach pińskich, bo nic tak nie góralom nie robi dobrze, jak teren błotnisty. Przykładem były przedwojenne zarządzenia, zlecające odsuwać ludność niepolską na kilkadziesiąt kilometrów od granicy, więc nasilenie antyłemkowskich działań w latach 30., a zwłaszcza po śmierci Piłsudskiego, w latach 1938-1939, przeniosło się na lata 40. Do tego doszedł niechętny, często wrogi stosunek ludności polskiej do Łemków, mimo że w większości nic nie wiedzieli o wydarzeniach na Wołyniu czy klęsce Powstania Warszawskiego.
Mój dom rodzinny często odwiedzali wysiedleni, głównie z Banicy koło Grybowa, i mówili o starych, dobrych czasach. Nie mogli zrozumieć, dlaczego znaleźli się tutaj. Dla nich była to wielka krzywda.
Czy straty moralne da się zrekompensować? Chodzi tu nie tylko o zwrócenie lasów czy gospodarstw. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się potępienie akcji „W” przez władze państwowe. Tymczasem, mimo ewidentnych przestępstw władz komunistycznych, nie ma spadkobiercy, który uznałby krzywdę państwa wobec mniejszości ukraińskiej, obywateli polskich, walczących na frontach II wojny światowej. Nie ma równych wobec prawa. Polskie oddziały partyzanckie udało się zrehabilitować, ale nie uczyniono tego dotąd wobec więźniów Jaworzna. Wprawdzie Senat III RP potępił Akcję Wisła, ale nie doczekaliśmy się podobnego gestu ze strony Sejmu. Kiedy porusza się tę kwestię, zaraz odzywają się głosy: bo przecież był Wołyń. Sądzę, że ofiarom Akcji Wisła należy się moralna rekompensata.
Jerzy Starzyński, historyk, dyrektor Łemkowskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Kyczera”:
– Jako historyk mogę zrozumieć, z punktu interesu państwa polskiego, że nie tolerowało na swoim terytorium obcej siły militarnej. Nie mogę natomiast pogodzić się z faktem zastosowania odpowiedzialności zbiorowej wobec ludności cywilnej, która przełożyła się na masowe przesiedlenia z terenów, gdzie mieszkała od wieków.
Na Podhalu władze nie przesiedliły ludności, aby rozprawić się z oddziałami AK. Deportacja w ciągu kilku godzin w odniesieniu do Łemków, których stosunek do UPA w większości był obojętny, była wielką krzywdą.
Nie zgadzam się też z opinią, że dla Łemków przesiedlenie oznaczało rozwój cywilizacyjny. Nie otrzymali oni wcale lepszych gospodarstw. Mój dziadek miał ponad dwadzieścia hektarów gruntów, w tym kilkanaście hektarów lasu, a w okolicach Piły otrzymał piaski szóstej kategorii o dużo mniejszym areale. Kilka rodzin osiedlono w rozwalającym się domu. Wystarczy pojechać na Słowację, gdzie Łemkowie zostali, i zobaczyć jak dobrze wyglądają ich wsie, podczas gdy południowa część Karpat była uboższa od północnej. Do tego dochodzi jeszcze niewyobrażalna skala cierpień psychicznych tych ludzi. Tego nie da się w żaden sposób usprawiedliwić. Dla Łemków jest ona cezurą, końcem ich świata, pewnej epoki. Wysiedlenie Łemków i Ukraińców to ogromna strata nie tylko dla nich samych, ale państwa polskiego, choćby w sferze gospodarczej czy kultury narodowej.
Dr Bohdan Horbal, Biblioteka Publiczna w Nowym Jorku:
– Akcja Wisła jest jedną z największych tragedii w historii Łemków, ponieważ omal nie dokończyła etnicznego zniszczenia Łemkowszczyzny i do dziś wyciska swoje piętno na całej społeczności łemkowskiej i na każdym Łemku.
Chociaż liczba przesiedlonych w latach 1944-1946 na Ukrainę była większa, to w pamięci zbiorowej Łemków w Polsce akcja Wisła ma inny wymiar. Po 1946 roku w Karpatach została jeszcze znaczna liczba Łemków, a niektórym udało się „po cichu” wrócić z „sowieckiego raju.” Nadszedł jednak 1947 rok, kiedy to na zachodnie i północne ziemie Polski nikt nie jechał dobrowolnie. Po 1947 roku na Łemkowszczyźnie pozostały już jedynie pojedyncze łemkowskie rodziny. Wiadomo, że na Ukrainie nikt chlebem i solą Łemków nie witał. Wiele tam wycierpieli, włącznie z upokorzeniem i głodem, ale nikt nie zamykał ich w obozach, tak jak w Jaworznie. Zastosowanie niehumanitarnej, zbiorowej odpowiedzialności wobec Łemków miało i ciągle ma podwójny wymiar, ponieważ UPA wśród większości Łemków nie miała poparcia. Jednak dla władz komunistycznych nie miało to znaczenia, gdyż w rzeczywistości Akcja Wisła była jednym z etapów etnicznej polityki komunistów, wypracowanej jeszcze w czasie wojny, a mającej na celu utworzenie jednolitego pod względem narodowościowym państwa poprzez pozbycie się albo asymilację mniejszości narodowych. Dlatego też, pod pretekstem odizolowania cywilnej ludności ukraińskiej od UPA, wysiedlano także Łemków, choć przecież znaczna ich część nawet nie uważała się za Ukraińców. Przy takim podejściu do sprawy łemkowskiej, przez cały okres komunistyczny w Polsce, władze nie zezwalały na utworzenie niezależnej łemkowskiej organizacji społeczno-kulturalnej, bo zgoda na jej powołanie do życia wskazywałaby na niesprawiedliwe potraktowanie Łemków w 1947 roku.
Zachowanie tożsamości narodowej było i jest do dziś bardzo trudne, ponieważ społeczność łemkowska w diasporze stanowi mniejszość. Po przemianach w 1989 roku sytuacja uległa poprawie. Pojawiły się rzetelne publikacje dotyczące Akcji Wisła i jej następstw, napisane przez Łemków, Ukraińców i Polaków.
Pamiętać i wspominać należy, ponieważ bez pamięci naród nie istnieje, ale trzeba mieć też świadomość, że życie toczy się dalej.
Przedstawiasz tylko jeden pukt widzenia. Teksty najpradopodobniej zaczerpnąłeś z www.lemko.org.pl (http://www.lemko.org.pl) . Akacja "Wisła'' objęła nie tylko Łekowszczyznę. Na terenach mieszanych polsko-ukraińskich wojna domowa miała inny przebieg. Może porozmawiamy o Lubelszczyźnie, Pogórzu Przemyskim, powiecie sanockim.
Łemko niewątpliwie wyrządzono krzywdę i moim zdaniem na siłę zrobiono z nich Ukraińców. Ci którzy nazywali się Rusnakami przekształcono w Ukraińców, ci którzy wiernie strzegli wiary przodków (schizma tylawska) zostali zmuszeni do zmiany wyznania na prawosławne.
Dużą część z nich wynarodowiono. W ub roku obsługiwałam kilka grup z terenów na które przesiedlono "Ukraińców". Wśród gości byli potomkowie przesiedleńców i ich dzieci. Nikogo nie interesowała wspólczesna historia naszej ziemi. Dla nich Bieszczady, Beskid Niski to odległe tereny atrakcyjne turystycznie, świat dzikiej przyrody, który należało odwiedić i podziwaiać.
Krzysztof Franczak
08-03-2008, 13:32
jeden tekst jest relacją "Rzeczpospolitej" a drugi jest z konferencji poświęconej akcji "Wisła" we Wrocławiu. Jak widać historycy z różnych instytucji i trudno podejrzewać ,że się "zgadali" . Rzecz nie idzie o relacje polsko-ukraińskie a o to ,że w wyniku akcji "Wisła" niesłusznie odebrano ludziom majątek . I jako ,że istnieje ciągłość prawna Państwa należy to zwrócić . Natomiast stosunki polsko-ukraińskie to zupełnie inna para kaloszy. Ja nie mam problemów z relacjami z żadną nacją. Pomimo tego ,że w mojej rodzinie też sa ofiary konfliktów nacjonalistycznych.
Rzecz nie idzie o relacje polsko-ukraińskie a o to ,że w wyniku akcji "Wisła" niesłusznie odebrano ludziom majątek . I jako ,że istnieje ciągłość prawna Państwa należy to zwrócić . Natomiast stosunki polsko-ukraińskie to zupełnie inna para kaloszy.
To fakt. Po II wojnie niesłusznie odebrano majątek setkom tysięcy ludzi. Moim zdaniem potrzebna jest ustawa jasno określająca zasady zwrotu mienia ruchomego i nieruchomego i rekompensat za utracone mienie dla przymusowych przesiedleńców. Nie widzę powodu aby w wyjątkowy sposób potraktować tylko ofiary akcji "Wisła".
Łemkowie starają się o zwrot lasów. Tu jest problem. Lasami zarządzają lasy państwowe w imieniu skarbu państwa. Z tego co przeczytałam to członkowie diaspory starają się odzyskać około 5 tys. ha. 4 tys. ha należy do LP. Przede wszystkim do Nadleśnictwo Łosie. 1 tys zaś to własność skarbu pństwa zawiadywana przez Magurski Park Narodowy, agencję i własność prywatna. Moim zdaniem nie wchodzi w grę oddanie fizyczne lasów dawnym właścicielom. Być może odszkodowanie miałoby sens.
Krzysztof Franczak
08-03-2008, 15:02
To fakt. Po II wojnie niesłusznie odebrano majątek setkom tysięcy ludzi. Moim zdaniem potrzebna jest ustawa jasno określająca zasady zwrotu mienia ruchomego i nieruchomego i rekompensat za utracone mienie dla przymusowych przesiedleńców. Nie widzę powodu aby w wyjątkowy sposób potraktować tylko ofiary akcji "Wisła".
Łemkowie starają się o zwrot lasów. Tu jest problem. Lasami zarządzają lasy państwowe w imieniu skarbu państwa. Z tego co przeczytałam to członkowie diaspory starają się odzyskać około 5 tys. ha. 4 tys. ha należy do LP. Przede wszystkim do Nadleśnictwo Łosie. 1 tys zaś to własność skarbu pństwa zawiadywana przez Magurski Park Narodowy, agencję i własność prywatna. Moim zdaniem nie wchodzi w grę oddanie fizyczne lasów dawnym właścicielom. Być może odszkodowanie miałoby sens.
Problem jest w tym ,że nie było woli politycznej zwrotu niesłusznie/ bezprawnie zagrabionych majątków. Teraz poszczególne grupy próbują dochodzić swoich praw na własną rękę a my dowiadujemy się czegoś jeszcze o PRL i o RP a mianowicie tego ,że są to byty mocno bezprawne.
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.