PDA

Zobacz pełną wersję : Turystyka stosowana



Krzysztof Franczak
05-04-2008, 13:37
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070724/WEEKEND/70719013 Niby stara sprawa a jednak powracająca jak bumerang.

Turysta płaci i idzie w krzaki
Turysta płaci za parkowanie samochodu i wejście do Parku. Nie znajdzie normalnej ubikacji, a na szlaku - kosza na śmieci.


Ruch turystyczny w Bieszczadzkim Parku Narodowym wzrasta, lecz wciąż brakuje sanitariatów i parkingów. Szlaki pozbawione są koszy na śmieci, w punktach kasowych nie można kupić wody do picia. Ponoć winien jest dyrektor BPN, który mnoży zakazy. Ale jego polityka ma też zwolenników.

Środek tygodnia, parking na Przełęczy Wyżniańskiej. Za godzinę postoju osobowego auta - 1,5 zł. Kierowca busa musi zapłacić 2 zł, a autokaru 4 zł.

- Co to za parking, kawałek klepiska - denerwuje się właściciel peugeota z gdańską rejestracją, macha ręką i odjeżdża. Pracownica punktu kasowego zdziwiona pokrzykuje: - A u siebie w mieście też pan nie płaci?!

Inni zmotoryzowani w milczeniu parkują, kupują bilety wstępu na Małą i Wielką Rawkę (4 zł) i maszerują w góry. Wśród nich trójka młodych Niemców. Są zachwyceni Bieszczadami, w weekend byli na Tarnicy, a chcą zaliczyć pozostałe połoniny. Żar leje się z nieba, 35 stopni w cieniu, lecz Niemcom to nie przeszkadza. Przeszkadza im, że napotykają na dzikie wysypiska śmieci.

- To nie do pomyślenia, żeby tak niszczyć przyrodę - mówi turysta znad
Renu.







Nie ma koszy i kultury

Jego polski towarzysz twierdzi, że ludzie by pewnie tak nie śmiecili, gdyby na szlakach były ustawione kosze. Inny jest zdania, że to nie kwestia koszy, tylko kultury. - Przecież chyba można opakowania po kanapkach i puste butelki schować do reklamówki. Po zejściu z gór wyrzucić do kontenera.

Dlaczego idąc na połoniny nie widać pojemników na odpadki?

- Żeby zapach resztek jedzenia nie przyciągał zwierząt - wyjaśnia dr Tomasz Winnicki, dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

- I żebyśmy kiedyś nie mieli takich problemów jak w Tatrach, gdzie niedźwiedzie spacerują po ścieżkach niczym turyści - dopowiada parkowy strażnik.

W języku naukowym nazywa się to synantropizacją, czyli takim zachowaniem zwierząt, które ogranicza ich dzikość, a coraz bardziej przyzwyczaja do obecności ludzi, którzy je karmią.

- To żadne novum, o tym powinien wiedzieć każdy turysta - twierdzi dyr. Winnicki.

Uważaj, bo wejdziesz w g…o

Odwiedzających Bieszczady irytuje, że dotąd park nie postarał się o nowoczesne sanitariaty.

- Idzie człowiek, cieszy się widokami, a w trawie co rusz gówno - kręci głową Sławek spod Zamościa. - Nie dziwię się ludziskom, że załatwiają się w krzakach. Do sławojki też bym nie wszedł, zabiłby mnie smród.

Władze BdPN mają świadomość, że problem ubikacji jest wagi pierwszorzędnej. Czas drewnianych budek z dziurą w desce dawno powinien minąć, ale...

- Pieniądze, pieniądze, pieniądze - wyrzuca jednym tchem Tomasz Winnicki. - Gdybyśmy je mieli, dawno stałyby nowiutkie ubikacje i prysznice. Kiedyś będą, ale sam park takiemu wyzwaniu nie podoła.

Wizja przyszłości

A plany są, i to nie byle jakie. Na dowód dyrektor rozkłada w sali konferencyjnej plansze z rozrysowanymi inwestycjami. W Górnej Wetlince zostaną zburzone trzy budynki z azbestu. Na malowniczej polanie z widokiem na pasmo połonin mają powstać pola namiotowe, utwardzony tłuczniem parking (żadnego asfaltu! - podkreśla dyrektor), sanitariaty z natryskami, wiaty na ognisko, oczyszczalnia ścieków, domki kempingowe, restauracja. Będą odbywać się koncerty muzyczne, ale najwyżej dla 200 osób.

Bereżki. Oczyszczalnia już jest, lecz brakuje WC (nie licząc sławojki).

- Też będzie - obiecują w BdPN - a do tego prysznice i dwa pola namiotowe, osobno dla turystów plecakowych i osobno dla zmotoryzowanych.

Bukowiec. Teraz samochody parkują na łączce, ale park chce utwardzić teren, podciągnąć wodę do budynku sanitarnego i wybudować małe wiaty ochronne (przed deszczem, żeby w spokoju się posilić, rozpalić ognisko).

- Dużo większe zadanie czeka nas w Wołosatem - pochyla się nad planami Tomasz Winnicki. - To centrum parku, a wciąż straszy tam poigloopolowska architektura. Na tle Tarnicy wygląda koszmarnie, jednak sobie poradzimy. Nawet z najbrzydszego budynku zrobimy cacko.

Ustrzyki Górne. W planach nowoczesny parking z zapleczem sanitarnym w pobliżu Kremenarosa, wiata na ognisko nad potokiem Wołosaty oraz chodnik przy głównej drodze wzdłuż barów i sklepów.

Berehy Górne. Tu już coś się dzieje. Jest spory parking (drugi w przygotowaniu), zmieniono miejsce wejścia na szlak na Połoninę Wetlińską.

- To była konieczność - tłumaczą w BdPN. - Turyści wchodzili na ścieżkę wprost z drogi wojewódzkiej. To niebezpieczne.



Skąd wziąć pieniądze?

Wszystkie te inwestycje pochłoną ok. 30 mln zł. Skąd park weźmie taką sumę?

- W maju nasze plany przedstawiłem władzom wojewódzkim i radzie naukowej BdPN - zdradza Winnicki. - Powiedziałem, że instytucja chroniąca przyrodę nigdy nie będzie mogła sfinansować takiego przedsięwzięcia. Ze sprzedaży biletów na połoniny nie wystarcza nawet na utrzymanie szlaków.

Według szefa bieszczadzkiego parku, tylko wspólnymi siłami można pobudować infrastrukturę turystyczną. Dlatego uważa, że Urząd Marszałkowski i wojewoda powinni pomóc przyrodnikom zdobyć pieniądze. Bo park to dobro narodowe, a skoro lubimy chwalić się Bieszczadami w folderach promocyjnych, w telewizji, to powinniśmy w nie inwestować.

Mineralnej nie sprzedam

Na razie władze BdPN muszą przekonywać turystów, że mają od nich większą wiedzę i dlatego mnożą zakazy. Na przykład zakaz sprzedaży napojów chłodzących w punktach kasowych. W ubiegłym roku spragniony piechur mógł tam kupić wodę mineralną, a głodny posilić się choćby czekoladą.

- Stanęliśmy jak wryci, kiedy pani w budce z mapami na Przełęczy Wyżniańskiej poinformowała, że już nie wolno jej handlować - mówią Bogdan i Kamila z Warszawy.

Decyzji dyrektora nie pojmuje także Krzysztof Stachowicz, przewodnik: - Nie można pozbawiać turystów możliwości nabycia wody w pobliżu szlaków. Zamiast wymyślać bariery, trzeba tworzyć udogodnienia. W końcu płacą za wyjście w góry.

Tomasz Winnicki: - Oferowanie artykułów spożywczych w prymitywnych warunkach, gdzie nie ma lodówki, zawsze jest niebezpieczne. Ukróciłem handel, bo nie potrzebuję kłopotów z sanepidem. Tam sprzedawano również słodycze. Kto z handlujących miał badania lekarskie?

Postawę szefa BdPN chwalą Małgorzata i Jacek ze Szczecina: - My tu nie przyjeżdżamy po to, by w każdym miejscu znaleźć sklep, lecz żeby odpocząć. Turysta powinien wiedzieć, że trzeba wziąć do plecaka wodę i jedzenie.

Psiakom wstęp wzbroniony

Kolejny problem: zakaz wprowadzania psów, zapisany w ustawie o ochronie przyrody. W bieszczadzkim parku nie ukrywają, że to sprawa delikatna. Co turysta ma zrobić z psem, jeśli chce pójść na wycieczkę w góry?

- Zastanawiamy się, czy nie stworzyć czegoś na wzór przechowalni dla domowych czworonogów, ale na konkrety za wcześnie.

W sieci internauci za szlaban dla psów nie pozostawiają na władzach BdPN suchej nitki. Winnicki przyjmuje krytykę ze spokojem: - Dopóki przepis istnieje w ustawie, muszę go przestrzegać.

Wjeżdżało 360 samochodów na godzinę

Znacznie większą bolączką dyrektora niż spory o sprzedaż wody czy zakaz wprowadzania psów, są samochody. W długi majowy weekend w parku przeprowadzono badania natężenia ruchu kołowego. Jednego dnia (między 10 a 15) od strony Wetliny wjeżdżało do BdPN 360 pojazdów na godzinę.

- Na obszarze chronionym mamy wielkomiejski ruch - mówi z zatroskaną miną dyrektor. - Auta nie mieściły się na parkingach, kierowcy musieli stawać wzdłuż jezdni i to z obydwu stron. Teraz jest podobnie, zwłaszcza w soboty i niedziele.

Co to oznacza? Że dyrekcja parku może stanąć przed dylematem: pogodzić się z sytuacją do czasu wybudowania nowych parkingów, czy nie wpuszczać w granice BdPN połowy samochodów.

- Nie chcę zasiewać wśród turystów ziarna niepokoju - uśmiecha się Winnicki. - Taka decyzja nie może być podjęta bez konsultacji z samorządami i przedsiębiorcami prowadzącymi interesy na obszarze parku.


Krzysztof Potaczała

vm2301
05-04-2008, 15:00
No cóż, odwieczny problem.

Tak się zastanawiam jeno, czy nawet gdyby postawić te kosze na śmieci, to czy cham, który rzuca je dziś w krzaki trafi jutro do kosza?
Dla wielu ludzi zniesienie śmieci "na dół" nigdy nie stanowiło problemu.

Inna sprawa z tymi toitojami - nas..ć se w kieszeń i znieść na dół nie można.

Myślę, że trza będzie krzyżyk postawić nad kilkoma miejscami i na "straty' je spisać, pogodzić sie z degradacją środowiska, gdy już wszystko zadeptane będzie asfaltem polać, a i z synantropizacją sie pogodzić, która zresztą i tak postępuje.
Infrastrukturę pobudować i tłumy co sezon witać.


Zrównoważony w końcu rozwój mamy....choć chciałoby się go z równowagi wytrącić czasem....

Pozdrawiam:)

Browar
05-04-2008, 15:49
Inna sprawa z tymi toitojami - nas..ć se w kieszeń i znieść na dół nie można.


Jakbyś chciał zrobić spływ kanionem Kolorado,to musiałbyś się "wylegitymować" torebkami na kupala,jedna dziennie.Na dodatek przy wyjściu by sprawdzono czy nie oszukałeś...

nexus
05-04-2008, 16:16
Jakbyś chciał zrobić spływ kanionem Kolorado,to musiałbyś się "wylegitymować" torebkami na kupala,jedna dziennie.Na dodatek przy wyjściu by sprawdzono czy nie oszukałeś...

W Polsce to nie przejdzie. A jak już ktoś wpadłby na taki pomysł to pewnie wyzwano by go od kretynów, idiotów lub przy użyciu innego rodzaju słownictwa używanego zazwyczaj w sytuacji nerwowej :)

Co do przyzwyczajania się zwierząt do ludzi, to przypomina mnie się sytuacja z zeszłego roku z podejścia pod Połoninę Caryńską, gdy usiedliśmy sobie przed wejściem do lasu aby się posilić, to po chwili pojawił się lis i cały czas krążył wokoło nas, nie objawiając przy tym zbytnio strachu przed nami. Trwało to do czasu aż nie ruszyliśmy dalej. Pewnie czekał aż go czymś poczęstujemy...

Pyra.57
05-04-2008, 16:41
Przyjeżdżam rok rocznie i denerwuje mnie hamstwo niektórych "turystów"? co pełne butelki wnoszą na górę a pustych znieść się nie chce. Ale wcale nie tęsknię za pomysłami które mają "cywilizować" bieszczady. Zakochałem się w tym miejscu właśnie dlatego, że jest inne jak pozostałe miejsca w Polsce, bo można się tam poczuć jak traper, bo można tu poczuć trochę dzikości przyrody i można tam w ciszy i spokoju zastanowić się nad samym sobą. To są wartości, których nie chciałbym stracić poprzez wprowadzanie tzw. "cywilizacji". Znam takich, którym bieszczady się nie spodobały, bo nie było sklepów, masy ludzi itp. atrakcji turystycznych. Niech bieszczady zostaną takie jakie są. A są wyjątkowe.

Krzysztof Franczak
05-04-2008, 17:18
Przyjeżdżam rok rocznie i denerwuje mnie hamstwo niektórych "turystów"? co pełne butelki wnoszą na górę a pustych znieść się nie chce. Ale wcale nie tęsknię za pomysłami które mają "cywilizować" bieszczady. Zakochałem się w tym miejscu właśnie dlatego, że jest inne jak pozostałe miejsca w Polsce, bo można się tam poczuć jak traper, bo można tu poczuć trochę dzikości przyrody i można tam w ciszy i spokoju zastanowić się nad samym sobą. To są wartości, których nie chciałbym stracić poprzez wprowadzanie tzw. "cywilizacji". Znam takich, którym bieszczady się nie spodobały, bo nie było sklepów, masy ludzi itp. atrakcji turystycznych. Niech bieszczady zostaną takie jakie są. A są wyjątkowe.
I dlatego należałoby - chociaż to pomysł wielce ryzykowny- niektóre miejsca zamknąć dla ruchu samochodów, tak przecież jest w Tatrach. Można wtedy rozbudowywać atrakcje na obrzeżach parku. Dlaczego np . nie można napisać projektu unijnego ,który chroniąc park pozwoliłby rozwijać się obrzeżom.Wtedy dyrektor nie narzekałby na brak pieniędzy.

Henek
05-04-2008, 19:48
Browar napisał

Jakbyś chciał zrobić spływ kanionem Kolorado,to musiałbyś się "wylegitymować" torebkami na kupala,jedna dziennie.Na dodatek przy wyjściu by sprawdzono czy nie oszukałeś...
Podoba mi się to. Proponuję aby jak najwięcej osób tak postępowało.
Ale co zrobić z torebkami po zejściu ze szlaku ....?
Może złożyć je przed drzwiami dyrektora parku ????
O ! to byłoby dobre miejsce.

Krzysztof Franczak
05-04-2008, 20:10
http://forum.nowiny24.pl/Nie-dla-paralotni-w-Bieszczadach-t4016.html

lucyna
05-04-2008, 20:27
Od kiedy to w parkach narodowych są kosze na śmieci? Szczególnie w parkach na terenie których żyją niedźwiedzie. Nie przesadzajcie.

Piotr
05-04-2008, 20:44
I dlatego należałoby - chociaż to pomysł wielce ryzykowny- niektóre miejsca zamknąć dla ruchu samochodów, tak przecież jest w Tatrach.
Sorry, ale gdzie w zasięgu parku można zamknąć coś dla samochodów, skoro wszystko kręci się wokół obwodnicy? Drogę do Bukowca? Drogę do Wołosatego? Przeskok Berehy - Nasiczne? Coś jeszcze? :) I w jaki sposób miałoby to wpłynąć na rozwój tychże "obrzeży"? Pewne miejscowości są przelotowe i przelotowe zostaną, bo widzę że o to tu chyba biega. Jak ktoś chce iść na Wetlińską - to pójdzie, nawet jak będzie musiał iść 5km dalej. Ci co chcą iść do "MOKa" to idą asfaltem aż się kurzy i nie narzekają i jeszcze się cieszą że byli :) Raczej większy pożytek byłby z zamknięcia jakiegoś najbardziej newralgicznego szlaku, itp.


Można wtedy rozbudowywać atrakcje na obrzeżach parku.
Obrzeża parku to nie 20-30km od niego. Tam zatrzymają się tzw. "wczasowicze" i ci, którym brakło noclegów bliżej "gór", inni nawet jak wybudujesz im mega-atrakcję to chętnie ją obejrzą/skorzystają i pojadą dalej.

BTW: najbardziej mnie śmieszy u tych co to domagają się koszy na śmieci w górach, szaletów na szczycie, baru co 500m, parkingu (najlepiej na Siodle albo na Orłowicza im zrobić 5 poziomowy, nie będą musieli daleko chodzić) itp - że oni jeżdżą w Bieszczady bo te są ... dzikie :D I jeszcze opowiadają po powrocie znajomym jaka to dzicz :D

naive
05-04-2008, 20:49
I dlatego należałoby - chociaż to pomysł wielce ryzykowny- niektóre miejsca zamknąć dla ruchu samochodów, tak przecież jest w Tatrach. Można wtedy rozbudowywać atrakcje na obrzeżach parku. Dlaczego np . nie można napisać projektu unijnego ,który chroniąc park pozwoliłby rozwijać się obrzeżom.Wtedy dyrektor nie narzekałby na brak pieniędzy.

Mnie się taki pomysł podoba, powinien dotyczyc pełni sezonu. Ale zamiast tego BdPN powinien zorganizowac transport zbiorowy z Ustrzyk Górnych do Wetliny i Wołosatego. Ja chętnie pozostawie samochód w UG, jeśli mnie zawiozą np. do Berehów / potem powrót Połoniną Caryńą do UG. Oczywiście to wypali jeśli parkingi będą bezpłatne / komunikacja parkowa jak najbardziej płatna/.

vm2301
05-04-2008, 22:07
Więc i tak te tysiące smieciarzy się tam znajdzie, będzie miał kto smiecić. Troche spalin będzie mniej - ot cała różnica.

Krzysztof Franczak
05-04-2008, 23:25
Sorry, ale gdzie w zasięgu parku można zamknąć coś dla samochodów, skoro wszystko kręci się wokół obwodnicy? Drogę do Bukowca? Drogę do Wołosatego? Przeskok Berehy - Nasiczne? Coś jeszcze? :) I w jaki sposób miałoby to wpłynąć na rozwój tychże "obrzeży"? Pewne miejscowości są przelotowe i przelotowe zostaną, bo widzę że o to tu chyba biega. Jak ktoś chce iść na Wetlińską - to pójdzie, nawet jak będzie musiał iść 5km dalej. Ci co chcą iść do "MOKa" to idą asfaltem aż się kurzy i nie narzekają i jeszcze się cieszą że byli :) Raczej większy pożytek byłby z zamknięcia jakiegoś najbardziej newralgicznego szlaku, itp.

Obrzeża parku to nie 20-30km od niego. Tam zatrzymają się tzw. "wczasowicze" i ci, którym brakło noclegów bliżej "gór", inni nawet jak wybudujesz im mega-atrakcję to chętnie ją obejrzą/skorzystają i pojadą dalej.

BTW: najbardziej mnie śmieszy u tych co to domagają się koszy na śmieci w górach, szaletów na szczycie, baru co 500m, parkingu (najlepiej na Siodle albo na Orłowicza im zrobić 5 poziomowy, nie będą musieli daleko chodzić) itp - że oni jeżdżą w Bieszczady bo te są ... dzikie :D I jeszcze opowiadają po powrocie znajomym jaka to dzicz :D+
Dla mnie nie ma problemu to co należy chronić ,niechaj będzie chronione. Jeśli jest problem (a tak wynika z artykułu) z za dużym ruchem samochodów mierzonym pewnie na trasie z wetliny do Ustzryk Grn. to chyba nie jest wyjściem ograniczenie tego ruchu ,bo niby jak miałoby to się odbywać. Mieliby jeździć tylko znajomi . Sporo ludzi jeździ do Bukowca, Wołosatego "się przejechać" to pewnie ci wczasowicze którzy jeśliby mieli zapłacić za bryczkę albo dymać na piechotę to wcale by tam nie pojechali. A gdyby w Czarnej Lutowiskach były dla nich "atrakcje" to może wcale by nie pojechali w góry.
Moim zdaniem jeśli dyr. parku mówi o rozładowaniu ruchu to musi mieć jakiś pomysł inny poza zamykaniem parku .
Natomiast problem z kulturą w górach to inny temat. Też nie jestem zwolennikiem koszy .

Piotr
05-04-2008, 23:37
A gdyby w Czarnej Lutowiskach były dla nich "atrakcje" to może wcale by nie pojechali w góry. Moim zdaniem jeśli dyr. parku mówi o rozładowaniu ruchu to musi mieć jakiś pomysł inny poza zamykaniem parku.
No w pewnym sensie tak, znaczy miałem na myśli że zamknięcie drogi wiele nie zmieni, natomiast jakiegoś szlaku - owszem (jeśli już upierać się żeby coś zamykać). Zamknięcie drogi, spowoduje rezygnację raczej drobnej części, natomiast znajdzie się alternatywa, stąd ruch (turyst.) niekoniecznie znacznie musi się zmniejszyć. Natomiast zamknięcie szlaku pozbawia celu.
Przykładowo: zamkniesz wyjazd na Wyżniańską z obu stron to i tak wyjdą , wyjadą czym innym i dalej będą śmiecić i deptać. Ale jak zamkniesz szlaki z Wyżniańskiej to mało kto się tam w ogóle zatrzyma, bo i po co?

Osobnym problemem jest to, co miałoby stanowić te atrakcje w Lutowiskach, Czarnej, itp. miejscowościach. Na razie wychodzi na to, że pomysłu nie ma nikt, bo lata lecą a nic takiego nie przybywa. Trudno również oczekiwać od dyrekcji BdPN że będzie szukać rozwiązań dla terenów oddalonych od parku - nie jego broszka.

Krzysztof Franczak
06-04-2008, 00:00
Trudno również oczekiwać od dyrekcji BdPN że będzie szukać rozwiązań dla terenów oddalonych od parku - nie jego broszka.
No nie dokońca jeśli chce odciązyć ruch w granicach parku to moim zdaniem jest to dobry pomysł żeby razem z samorządami i nie tylko zrealizować projekt odciążenia. Atrakcjami nie muszą być "cuda na kiju" wystarczy więcej szlaków , ekomuzeów, usług itp. Pomysły są tylko nie ma "woli politycznej" a pojedynczy człowiek nic nie zdziała. W Czarnej i okolicach mieszka sporo ludzi z potencjałem , którzy sami w sobie są atrakcją turystyczną ale problem jest ze wspóldziałaniem.

lucyna
06-04-2008, 07:13
Wątpię. Bieszczady to połoniny.
Po pierwsze to o czym mówicie już od dawna jest realizowane dla grup zorganizowanych. Oczywiście przez wiodącego tour-operatora i jemu podobnych. Można odciązyć BdPN z turystyki, którą ja określam jako inwazyjną np. motorowej, samochodowej, częściowo rowerowej.
Po drugie czy takie odciążenie byłoby rzeczywiście z pozytkiem dla natury. Moim zdaniem nie. Lepiej jest skoncentrować ruch turystyczny na kilku szlakach (i to robimy) niż dopuścic do sytuacji, że turyści, szczególni masowi poruszją się po całym parku. Połonina Wetlińska, ta jej komercyjna część odciąża ostoje zwierzyny. Zapominacie, że nasze ptaki i ssaki puszczańskie nie bytują na połoninach. One są w dolinach, w lesistych matecznikach i w tzw. krainie dolin. Nie w tych pozostalościach przepięknej buczyny karpackiej czy jaworzyn ale w olszynce porolnej, czyli w krzaczorach i iglastych młodnikach. Chcecie tam wprowadzić ruch turystyczny?
Po trzecie najbardziej szkodliwe dla zwierząt na wiosnę jest chaszczowanie. Mówili mi o tym naukowcy, w ub. tygodniu sama się o tym przekonałam. Na łąkach nadsańskich prawie weszłyśmy na rodzącą zajęczycę. Mam nadzieję, że nie zrobiliśmy jej ani jej maleństwom krzywdy. "Wykształciuchy przyrodnicze" twierdzą, że najprawdopodobniej nie. Takie zachowanie jest charakterystyczne dla zajęcy. Potraktowała nas jak zagrazające jej dzieciom drapieżniki i odciągnęła nas od gniazda. Niedługo zaczną się porody innych gatunków ssaków. W tym okresie w oogóle nie powinniśmy przybywać poza szlakami. Rozpraszając ruch turystyczny narażamy zwierzęta na niebezpieczeństwo. Nie zapominajcie, że największe natężenie przyjazdów jest w tzw. długi weekend majowy. Chyba lepiej aby te 10 tys, osób dziennie weszło żółtym szlakiem na Połoninę Wetlińską niż żeby łaziło po całych Bieszczadach.

vm2301
06-04-2008, 12:30
Dorzuciłbym jednak do turystyki wybitnie inwazyjnej te tysiące dreptające na najpopularniejszych szlakach, a niekoniecznie umiejscawiał tam rowerzystów - którzy zreszta nie mogą wszędzie jeździć.

Natomiast zgadzam się z Tobą co do koncentracji ruchu - parę szlaków trza spisać na straty - no przynajmniej w szczycie sezonu i tyle.
Tu nie ma dobrego rozwiązania - trza wybrać mniejsze zło.

Pozdrawiam:)

Piotr
06-04-2008, 13:06
Chyba lepiej aby te 10 tys, osób dziennie weszło żółtym szlakiem na Połoninę Wetlińską niż żeby łaziło po całych Bieszczadach.
Lepiej. I na pewno lepiej niż zamknąć szlak a wytyczyć nieopodal nowy. Jednak,aby rozładować ruch (choć trochę) nie uniknie się skierowania na kilka innych tras, które obecnie są mniej uczęszczane.

Natomiast co do ruchu kołowego - chwała oczywiście Wam tour-operatorom że tyle dobrego robicie dla przyrody :-) jednak ruch samochodowy to nie grupy zorganizowane. Zastawione pobocza to nie grupy zorganizowane. Przestańmy stwarzać wrażenie że turystyka się kręci wokół tychże grup - chyba że zobaczę przynajmniej przybliżony, wyrażony liczbą stosunek turystów zorg. do indywidualnych. Tutaj natomiast każda dyskusja sprowadza się do grup zorganizowanych, jakby stanowiły one jedyny wyznacznik tego co dzieje się w Bieszczadach. Bzdura.

Z parkingami owszem, nie jest dobrze - ale jest też kwestia zorganizowania ruchu na parkingu i kwestia mentalności niektórych kierowców:
- gdyby tylko jednemu z drugim obsługującemu parking, chciało się czasem ruszyć d... z budy i poustawiać samochody / pokierować ruchem zyskaliby co najmniej 25% miejsca (i wpływów). W miastach na zatłoczonych parkingach jest to normalne że ktoś kieruje samochody na konkretne miejsce i ustawia je jak najwydajniej.
- natomiast jeśli idzie o to drugie: często bywa tak że na parkingu jest luz a pobocza są i tak zastawione (choćby Wołosate). Dlatego że za parking trzeba zapłacić. Gdyby za pobocze w takich sytuacjach trzeba było wyłożyć 500zł, sporo osób doszłoby do wniosku że może jednak zapłaci te 5zł za parking. Nie mówię oczywiście o sytuacjach kiedy na parkingu nie ma miejsc - ale takich dni jest niewiele.

lucyna
06-04-2008, 13:15
Piotrze, oczywiście masz rację. Ruch turystyczny zorganizowany to tylko pewien procent ogółu. Nie wiem jaki. Watpię aby ktokolwiek wiedział ile tak naprawdę osób? turystów? było w Bieszczadach i Górach Sanocko-Turczańskich w ubiegłym roku. Szacuje się, że od około 1mln-1,5 mln. W ostatnich latach BdPN sprzedaję +/- 300 tys. biletów. Wypowiadam się o ruchu zorganizowanym, bo się tylko na tym znam.
Kwestia mentalności Polaków. Nie tylko kierowców. Podoban sytuacja jak na poboczach dróg-szukanie za wszelką cenę oszczędności dotyczy także sanitariatów. Można to zaobserwować w Solinie, gdzie są płatne toalety (1 zł). Wiele osób woli pójść w krzaki niż zapłacić.

buba
11-04-2008, 10:34
no chyba pekne ze smiechu! niektorym brakuje "normalnej ubikacji na szlaku", slawojka i krzaki im nie pasuja i klepisko na parkingu... to po cholere tam jada?? siedzieli by na d... w swoim miescie, srali do eleganckiej muszli a nie jechali tam gdzie im zle..

Basia Z.
11-04-2008, 11:25
no chyba pekne ze smiechu! niektorym brakuje "normalnej ubikacji na szlaku", slawojka i krzaki im nie pasuja i klepisko na parkingu... to po cholere tam jada?? siedzieli by na d... w swoim miescie, srali do eleganckiej muszli a nie jechali tam gdzie im zle..

Sorry Buba, ale mi też przeszkadza jak ludzie chodzą za potrzebą w krzaki, a zwłaszcza takie tłumy ludzi.
Nie musi to być "elegancka ubikacja" ale chodzi o to aby w krzakach nie było "min".
To zaczyna być uciążliwe nawet w "dzikich górach" w tradycyjnych miejscach biwakowych, o czym piszę w innym wątku.
Nad takim Jeziorkiem Niesamowitym albo w ruinach obserwatorium na Popie Iwanie trudni przejść aby nie wdepnąć w g...
I na prawdę nie wiem jak tą sprawę rozwiązać.

B.

trzykropkiinicwiecej
11-04-2008, 12:04
..może szufelka i woreczek?

fonemka
11-04-2008, 15:25
Racja! ja też czasami mam dość takich turystów co to wędrują ze słuchawkami w uszach (słuchając muzyki tak głośno, że wszyscy w koło też ją słyszą!) i rozrzucają za sobą papierki! Ja osobiście zawsze w lipcu i sierpniu omijam popularne szlaki i ide w doline Sanu, albo zupełnie opuszczam park narodowy i wybieram szlak graniczny (stosunkowo niewiele tam ludzi) lub Chryszczatą czy pasmo Jasła albo udaje się do opuszczonych wiosek (z nieodzowną Łopienką, gdzie muszę się zawsze pomodlić). Nie znoszę tłumów!