PDA

Zobacz pełną wersję : Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady



Strony : [1] 2 3

Recon
21-07-2008, 20:01
Planując już w styczniu (wtedy odbywa się w mojej firmie planowanie urlopów) wypad w Bieszczady wybrałem termin 6-19 lipca 2008. Lubię lipiec w Bieszczadach, choćby ze względu na długie jeszcze dni. Wstępnie wtedy ustaliłem, gdzie i ile dni będę przebywał. Mogłem wtedy też już podjąć decyzję o zarezerwowaniu miejsca na nocleg. Czasy wyjazdów z plecakiem i namiotem jakoś mi przeszły, chociaż jak potrzeba by przycisnęła to... się tego nie boję. Plecak zastąpiłem torbą The North Face którą mogę nosić zarówno w ręku jak i na plecach... co w moim przypadku jest dobrym rozwiązaniem. Namiot zastąpiłem trwalszym dachem i też komfortem. Nie będę się wdawał w różnice, w za i przeciw bo każdy je zna co liznął i tego i tego. Tutaj zwyciężył komfort... i proszę bez docinków ;)
Jadąc w Bieszczady nie miałem pewności jak się będą sprawowały nowo nabyte buty Meindl Wales Men MFS?, czy się wpasują?, czy się sprawdzą? Same nie będą chodzić ale czy pomogą na tyle, że głowa nie będzie o nich myślała, co w Bieszczadach dla mnie jest ważne... tutaj mam się wyciszyć. Poprzednie zostawiłem rok temu w Ustrzykach Górnych gdy zobaczyłem na wylot zdarte obcasy.
6 lipca 2008, cel – baza wypadowa w Zatwarnicy.
Pierwszą z dwóch tegorocznych baz wypadowych była Zatwarnica i hotel BARR w którym dokonałem rezerwacji oraz musiałem nawet wcześniej dokonać małej wpłaty.
Sam dojazd z Warszawy nie jest ważny, ale jadąc wstąpiłem po drodze zobaczyć w Ustianowej Górnej na Zabłociu drewnianą cerkiew z 1792 roku, także drewnianą cerkiew z XVIII wieku w Równi i z 1930 roku także drewnianą w Hoszowczyku. W Równi dzięki uprzejmości i nawiązaniu dłużej rozmowy z panem który się opiekował miejscem sakralnym mogłem wejść na chór.
Pokój w BARR-ze czekał i jak się szybko okazało, coś cienko tutaj z turystami, bo były zajęte tylko 2 pokoje a przez kilka dni do weekendu byłem sam. Miało to też dobre strony bo mogłem wynegocjować pod siebie pory śniadań i obiadokolacji, nawet raz czekano specjalnie na mnie aż do godziny 20.30. Mogłem nawet delikatnie kaprysić. Pustką byłem tym bardziej zdziwiony, bo przecież niedaleka Ostoja została wcześniej zutylizowana. Co prawda w Suchych Rzekach Terenowa Stacja Edukacji Terenowej BPN posiada pokoje do wynajęcia ale i tak byłem zaskoczony pustką. Zresztą, jak się później okazało, gdzie nie szedłem to wiało pustką. Dla mnie to fajnie, ale czy dla ludzi żyjących z turystyki też? Może na płocie BARR-u wystarczyło powiesić „wolne pokoje” ? Zauważyłem problem marketingowo-organizacyjny. Ciekawe czy szef tego hotelu długo się utrzyma? Podsumowując ten hotel to w pokojach można by przynajmniej zebrać padłe muchy i ćmy. Luksusu nie chciałem, ale muszę docenić panie związane z kuchnią i dałbym im w ocenie maxa. W pokoju jest, to już standard, łazienka a w hotelu zepsuta sauna, czynna wanna z hydromasażem i piłkarzyki. Ja niczego nie potrzebowałem z wymienionych.
W hotelu byłem ok. godziny 16 i po obiadokolacji zrobiłem mały rozruch nad wodospad na Hylatym. Słoneczko zachodziło więc nad zdjęciami musiałem dłużej pomarudzić by złapać trochę światła. Drzewa i ciemny wąwóz zmuszał do tego. Wodospad sobie przypomniałem, bo chyba z 10 lat temu tutaj byłem gdy szedłem na Dwernik-Kamień przez przełęcz 825, a dalej Nasiczne, Przysłup Carński, wzgórze 983 i Widełki. Wtedy mając mało czasu nie udało mi się znaleźć jaskiń koło Nasicznego na wgórzu 842. Musiały poczekać na moje odkrycie jeszcze rok.
Wieczór w Zatwarnicy jest piękny tylko czemu w całej wsi przez dwie moje pierwsze pełne doby paliły się lampy na słupach? Chyba nie na mój przyjazd i aby później nawet w nocy drucik się w nich nie zajarzył? Jan Kaczmarek śpiewał swego czasu... „pero, pero - bilans musi wyjść na zero”, tutaj to wspaniale pasowało.
Budziłem się czasami przed godziną 5, i nie zważając na jednak chłodne wtedy powietrze nasycone wilgocią, cieszyłem oko wstającym słońcem i mgłami znad Kiczery i Dziążkowca (czy tak się odmienia Dziążkowiec?).
Następny dzień ma być też rozruchowy jak to na mieszczucha przystało. Plan był - dojść do dawnego miejsca Ostoi i baczniej obejrzeć punkty przystankowe na ścieżce przyrodniczej. Kiedyś wracając z Wetlińskiej najwyraźniej zmęczenie już nie pozwalało zatrzymać się nad niektórymi takimi punktami a jak z autopsji wiem, wiele z tych przystanków/stacji ma swój urok.
Urok wodospadu jak zresztą i innych tego typu większych Bieszczadzkich kaskad może nie powala ale potrafi nacieszyć wzrok i ucho. Kochającego Bieszczady wszystko w nich cieszy. Późna niedzielna pora wyprosiła weekendowiczów, brak ludzi pracy w pobliskiej stolarni, także brak przy budowie domku dla jakiegoś leśniczego. Cisza, pies nie szczeka, nawet kot siedzący w trawie koło domku z nudów ziewa. To lubię w tych górach... ciszę. Buty nie uwierają dopasowują się (mają niby taką opcję), może będą dobre? Można iść spokojnie do hotelu spać, jutrzejszy dzień bardziej rozrusza nogi i ciało. Nie odpalam nawet kompa i nawet nie wiem czy mobilny Orange zadziała, dziś tylko ma być cisza... i jest. Po drodze nikogo nie spotykam, nawet nie mam komu powiedzieć dobry wieczór.

CDN (ten „cdn” może nie być następnego dnia, powrót do pracy, zaległości... więc „cdn” będzie bez określonego czasu J

lucyna
21-07-2008, 20:48
:smile:
Masz może zdjęcia z "kaskad" w Chmielu?

Recon
21-07-2008, 21:57
Wśród 688 o wadze prawie 1 GB zdjęć jakie zrobiłem są też i z kaskad z Chmiela :). Cały czas się zastanawiam gdzie i jak je mogę umieścić by forumowiczom pokazać?

joorg
21-07-2008, 22:05
.... Czasy wyjazdów z plecakiem i namiotem jakoś mi przeszły, chociaż jak potrzeba by przycisnęła to... się tego nie boję. Plecak zastąpiłem torbą.... którą mogę nosić zarówno w ręku jak i na plecach... Tutaj zwyciężył komfort...

Na razie ,na razie Ci przeszły..... , takie "zastąpienie plecaka torbą " i komfortem jest "chorobą" wieku średniego ;)(tak mi sie wydaje , czy nie ??). Wierz mi , prędzej wrócisz do"plecaka i namiotu" niż przypuszczasz.
"Szalństwo" wraca z latami:smile:, byle zdrowie było :grin:
ps.nie daj czekać za długo na cd. pisz , fajnie się czyta

Piotr
21-07-2008, 22:33
Cały czas się zastanawiam gdzie i jak je mogę umieścić by forumowiczom pokazać?
Panel użytkownika (lub Szybkie menu) -> Pictures & Albums -> Add Album i wszystko.

Recon
21-07-2008, 23:10
hmmmm, prawie 700 zdjęć, każde jeszcze zmniejszyć trzeba, to mi zajmie czas do zimy :P

Piotr
22-07-2008, 05:41
hmmmm, prawie 700 zdjęć, każde jeszcze zmniejszyć trzeba, to mi zajmie czas do zimy :P
No, to tylko jedna z alternatyw - są fotosiki, picassa i inne.
BTW: zmniejszenie 700 zdjęć do żądanego rozmiaru np. w Irfan Viev to max. 10 minut (opcja "przetwarzanie wsadowe"). Z drugiej strony - nie lepiej trochę przebrać, bo nie wiem czy ktoś przebrnie przez 700 fotek? :)

Stały Bywalec
22-07-2008, 10:33
Recon1:
Dla mnie to fajnie, ale czy dla ludzi żyjących z turystyki też? Może na płocie BARR-u wystarczyło powiesić „wolne pokoje” ? Zauważyłem problem marketingowo-organizacyjny.

A do pobliskiego Sękowca zajrzałeś ? W barku ośrodka byłeś ?

Recon
22-07-2008, 17:57
Niestety nie, przechodziłem obok gdy kończyłem rundę wokół Sanu: Zatwarnica- Ryli-Krywe-Studenne-Sękowiec-Zatwarnica. Miałem już trochę kilometrów w nogach a obiadokolacja i piwo czekało w BARR-ze. Zresztą, gdybym tam się rozsiadł to trudno by mi było ruszyć d...o nawet na te 3 km do hotelu.

Recon
22-07-2008, 19:12
cd…
7 lipca 2008, poniedziałek
Tego dnia ma być mały rozruch, spacerek. Trasa nie wyszukana, bez specjalnych atrakcji, bez kontroli czasu przejść: Zatwarnica-Ostoja-Zatwarnica. Wiedziałem, że Ostoi już nie ma, na Forum o tym było głośno. BPN na swej stronie www ogłaszał przetarg na jego utylizację, więc celem było zobaczenie jak wygląda finał.
Gdy wychodziłem pogoda zaczynała się psuć, deszczyk wstępnie straszył mżawką, ale można było iść. Jak się później okazało, gdy byłem przy Ostoi, słońce potrafiło nieźle przygrzać. Stojąca jeszcze nieopodal ławeczka przydała się na chłonięcie ciepła z góry.
Mogłem spokojnie zatrzymywać się koło znakowanych stacji ścieżki wyznaczonej przez BPN, przyjrzeć się małym oczkom wodnym nie znajdując w nich nic, co miałoby się tam znajdować, no… żaby były. Wspomniałem wcześniej o braku ludzi, tutaj minęło mnie z 6 osób, które szły najwyraźniej dalej niż ja, bo na Wetlińską. Byłem na niej kilka razy, więc w tym roku nie zadepczę jej ścieżek. W zeszłym roku w lipcu dała mi ostro popalić. Gdy tylko raczyłem dotknąć stopą zbocze w Berehach Górnych… zimny, silny, porywisty wiatr, totalna ulewa, ogromna mgła, wyraźnie wtedy te złe moce walczyły ze mną bym odpuścił. Na połoninie wiatr był tak silny, że ledwo wtedy szedłem. Kiedyś raz tylko odpuściłem… gdy tak leżąc w namiocie w ciepłym śpiworze, cieszyłem się, że jest mi sucho i ciepło to pogoda ze mnie zakpiła i koło południa zrobiła się piękna słoneczna pogoda. Wtedy powiedziałem sobie... „nigdy więcej w Bieszczadach nie patrzę na pogodę gdy mam zaplanowane wyjście w góry”” i tego się trzymam.
W Suchych Rzekach czujny strażnik BPN skasował za bilety, chociaż chciał sobie odpuścić gdy usłyszał gdzie idę… „ nie mam sumienia sprzedawać biletu na taki kawałek”. Z mojej strony poniesiona opłata to raczej akt małej darowizny na zbożny cel.
Nie mam jakiegoś specjalnego sentymentu do Ostoi, nie wywołuje we mnie nostalgii więc zrównany teren nie zmącony zielenią co najwyżej straszy dziwną pustką no i tabliczka „Ostoja” to już tu! oznajmia, że „coś” tu stało, a wielu przechodzących zdziwi jej brak. Nie mam zdania czy ma tutaj kiedyś coś innego powstać.
Po drodze jeszcze trochę zdjęć i spokojnie można iść do BARR-u. Buty najwyraźniej nie przeszkadzają i nie zaprzątają głowy, ale jeszcze nie dostały w kość. Można spokojnie myśleć o następnych dniach. We wtorek muszę jakoś dojechać do Bereżek. Stamtąd już „z buta” przez Przysłup – dawną wieś Caryńskie – Nasiczne – Dwernik-Kamień- Sękowiec i… hotel BARR. Taki jest plan! Jaka będzie pogoda?... w Bieszczadach jest często nieobliczalna.
Cdn…

Stały Bywalec
22-07-2008, 19:41
Chodziłeś po moich śladach.:-)
Ale we wrześniu to ja będę chodził po Twoich !:-)

Czekamy na ciąg dalszy.

Recon
23-07-2008, 18:40
8 lipca2008 wtorek
Z Zatwarnicy wyruszam PKS-em o 8.20, na krzyżówce łapię stopa do Bereżek, by za chwil kilka stanąć przy punkcie kasowym BPN. Chcę kupić bilet ale okazuje się, że nie jest tak sobie prosto... kupić i iść dalej. Przyczyna tkwi w człowieku który sprzedaje te bilety. Padający deszcz, a co za tym idzie i mała ilość turystów idących na szlak pozwala natychmiast i płynnie z tym panem nawiązać rozmowę, która przeciągnęła się w czasie. Ten zbieg okoliczności pozwala wsłuchać się prawie z rozwartą moją gębą w monolog tego człowieka o... kamieniach wszelkich na których, jak później też się okazało, są w nich samych zaklęte twarze ludzi, odczucia, tęsknota, żal... Opowiedział jakim jest miłośnikiem tych poszukiwań i pokazał całkiem niezłą kolekcję kamieni... dwa lica (smutne i z tęsknotą), twarze kobiet, twarze mężczyzn, zaklętą łzę w kamieniu. Słowo „pokazał” w tym przypadku nic nie znaczy bo o każdym kamieniu snuł długą opowieść, szedł go z namaszczeniem schować i następny z namaszczeniem wynosił, jak skarb. Po jakiejś chwili spojrzałem na zegarek i patrzę, że duża wskazówka przesunęła się o 40 minut, nawet nie wiem kiedy. Jestem „miastowy”, przesiąknięty wskazówkami zegara, kalendarzem w outlooku, spotkaniami, tempem, sprawami na już, na wczoraj, uczestnikiem wyścigu szczurów, a tu Bieszczady i ich spokój i ten człowiek, który pokazuje mi w kamieniu ich rysy, które stają się niecałkiem przypadkowe, bo jak się okazuje odciska się w nich tak wiele ale... odkrywa tylko dla nielicznych.
Przy fajnym kamieniu potrafię się zatrzymać, czasami dostrzegę zarysy słoi skamieniałego drzewa ale nigdy nie szukałem czegoś więcej. Dobrze, że spotykam takich ludzi, oni czasami więcej uczą niż na najlepiej prowadzonym szkoleniu ludzie biegli w nauce. Tych już nie pamiętam a takich jak na przykład „człowiek od kamieni” zapamiętuję. Wspomnę jeszcze, że miał jeszcze białego sympatycznego pieska... Murzyna J
Musiałem iść dalej, czas 7 godzin i 55 minut wyznaczony na przejście do Zatwarnicy już biegł. Żal mi było żegnać się z „człowiekiem od kamieni”.
Już w połowie drogi do Przysłupia Caryńskiego deszcz przestał padać, słońce wyszło zza chmur i można było zdjąć kurtkę.
Doszedłem do miejsca budowy nowej Koliby, podpiwniczenie już stygło, materiał budowlany czekał na położenie i jakoś smutno bez tego schroniska z takim fajnym tarasem. Widziałem, że go nie zastanę ale gdy siedziałem przy stoliku jaki się jeszcze ostał, zobaczyłem jak wielce zdziwiony turysta przecierał oczy ze zdziwienia na to co ujrzał. Szedł od rana z bacówki Pod Małą Rawką i liczył na odpoczynek i jedzenie. Odpoczynek znalazł, bo słońce było, cień też, tylko brak było wiktu.
Czy trudno gdzieś na początku szlaków dać tabliczkę z informacją o braku schroniska?
A swoja drogą w dobie internetu warto by każdy wyruszający w góry jednak przed wyjściem na szlak sprawdził „co aktualnie w trawie piszczy”. Turysta został odpocząć by później iść do Chaty Socjologa i oby kupił coś po drodze bo tam też sobie nie poje.
Dalej to już powolne zejście w dolinę Caryńskiego potoku. To trzeba zobaczyć i podejrzewam, że wielu z Was to widziało. Ci co nie to czas sobie zacząć snuć plany. Po drodze zwiedziłem dawną wieś Caryńskie z ruinami kaplicy Św. Jana, zachwycałem się sporym urwiskiem tuż za cmentarzykiem tych co zostali w ziemi. Pusto, tylko zostawione samochody na poboczu dróżki i gdzieś w oddali ludzie zbierający jagody, mogli bo... to już nie BPN.
Później mozolne wejście na Przełęcz Nasiczniańską z górą 842 na której znajdują się dwie jaskinie szczelinowe. Kiedyś nie mogłem ich znaleźć bo miałem mało czasu. Rok musiały poczekać. Zawsze u mnie musi coś rok poczekać w Bieszczadach. Te góry nie oddają mi wszystkiego co na dany rok zaplanowałem zobaczyć. Doświadczone góry, wiedzą jak należy podtrzymywać miłość ;)
Na Nasiczniańskim potoku widzę nowy mostek, przechodzę przez Nasiczne by tuż za zejściem z drogi tuż za potokiem, na ławeczce i przy stoliczku dłużej odpocząć. Mam trochę czasu w zapasie a przede mną podejście pod Dwernik-Kamień.
Podchodząc spotykam dwie rodzinki (chyba z tych 2 samochodów stojących na parkingu) które zapewne weszły i zeszły tą samą drogą.
Przed samym podejściem tabliczka „Uwaga! ostoja niedźwiedzia” co niektórym zapewne da trochę wyobraźni na szlaku J
Przytoczę teraz przy okazj... „Zarząd pewnego Parku Narodowego, w którym ataki niedźwiedzi zdarzały się częściej niż sporadycznie opracował instrukcję objaśniającą jak uniknąć spotkania z grizzlym. Czytamy w niej m.in., że turyści powinni nosić ze sobą urządzenia wywołujące dźwięki np. małe dzwoneczki, które można przypiąć do ubrania albo plecaka. Zalecane jest także zaopatrzenie się w gaz pieprzowy w sprayu. Według instrukcji dobrze jest także nauczyć się rozpoznawać oznaki ostatniej aktywności niedźwiedzi. Ludzie powinni umieć rozróżnić odchody czarnego niedźwiedzia od odchodów grizzly.
Odchody niedźwiedzia czarnego są mniejsze i zawierają jagody, a czasami także kawałki futra wiewiórki. Odchody niedźwiedzia grizzly są znacznie większe, zawierają małe dzwoneczki, a ich zapach przypomina gaz pieprzowy”.
Apropos odchodów, tak z 20 minut przed szczytem coś zaczęło śmierdzieć strasznie, bynajmniej nie pieprzem, idąc dalej napotkałem wielkie świeże odchody, ale dzwoneczków w niej nie widziałem.... kurcze teraz sobie uprzytomniłem, że przecież grizzli nie ma w Bieszczadach więc po jakie licho szukałem dzwoneczków?
Ciekawe czy te rodzinki też to widziały? J
Na szczycie spotkałem małą grupkę młodych ludzi i schodząc jeszcze trzy osoby... kurcze chyba najwięcej w całej mej wędrówce? Obowiązkowe „cześć” każdemu i szedłem dalej. Ze szczytu trochę zdjęć, pobyczenie się i napawaniem widokiem niedalekich Połonin, fotografia tabliczki upamiętniającej śmierć Artura Nowotarskiego (zdjęcie zrobiłem by później w google znaleźć kto to i w jakich okolicznościach zginął) położonej przez jego przyjaciół.
Później już samo zejście, nudne jak flaki w oleju na stokówkę, która na początku strasznie jest zryta przez ciężki sprzęt drwali. Droga ta kończy się tuż przy drewnianym moście na Sanie w Sękowcu. Tam robię znowu kilka zdjęć i jeszcze 2 kilometry do BARR-u. Po drodze zakup piwka zimnego w jedynym zatwarnickim sklepie. Nigdy mi tak nie smakuje żywiec jak po zejściu z gór... jest jak złoty nektar ;)
Cdn...

lucyna
23-07-2008, 18:57
Nikt nie wie dlaczego zginął. Oficjalna wersja: śmiertelny wypadek pijanego rowerzysty.

Polej
23-07-2008, 20:02
Punkt kasowy w Bereżkach, jak i pole namiotowe obsługuje naprawdę ciekawy człowiek (chyba Tomasz). Pamiętam jak obsługiwał punkt kasowy w Wołosatym, już tam dał się poznać jako bardzo serdeczny i pomocny człowiek z nieskończonymi zasobami informacji, ciekawych historii i opowieści, oczywiście związanych z Bieszczadami. Z tego co mówił wynika, że na punkcie kasowym spędza nieprzerwanie czas od wiosny do jesieni sporadycznie wyjeżdżając do domu. W Bereżkach takiego natłoku ludzi jak w Wołosatym nie ma, więc pan Tomasz wykorzystuje każde spotkanie z turystami do ucięcia sobie „małej” pogawędki. Naprawdę warto z nim zamienić kilka słów, bo jest to bardzo barwna postać Bieszczad.

Recon
23-07-2008, 20:21
Nie dodałem, że ma swój zeszyt z wpisami ludzi wg. niego... co ciekawszych.

bertrand236
23-07-2008, 21:47
W Zatwarnicy znam 2 sklepy. Czyżby się cóś zmieniło?
Pozdrawiam

Recon
23-07-2008, 22:03
Jak pamiętam kiedyś przed paru laty był drugi w zielonej budzie, ale teraz jest tylko jeden z sieci "abc".

bertrand236
23-07-2008, 22:11
Sprawdzę w sierpniu. Nie, żebym nie wierzył ale lubię to miejsce tak jak PiotrekF

Stały Bywalec
24-07-2008, 08:29
W Zatwarncy (bo Sękowiec to już też Zatwarnica) będę w br. 10-ty rok z rzędu (jubileusz). Ale więcej niż 10-ty raz, bo w niektórych latach wpadałem tam częściej niż raz w roku.:grin:

Co do sklepów - jest tam aktualnie tylko jeden, czynny do godz. 17-tej (może latem dłużej). Był kiedyś drugi, vis a vis niego, ale "padł" - nie wytrzymał konkurencji.

W pobliskim Sękowcu (od kilku lat administracyjnie przyłączonym do Zatwarnicy) z kolei też były dwa sklepy: "Pod Lipą" i drugi, prawie tuż obok. Najperw został zamknięty ten drugi, później również i "Pod Lipą". Przyczyny zamknięcia obydwu są mi znane, ale nie będę plotkował. Niedostatek tzw. efektywnego popytu to tylko jedna z kilku przyczyn i bynajmniej nie decydująca, zwłaszcza w odniesieniu do sklepu "Pod Lipą".

Poza tym prawie co wieczór mozna wypić piwo, herbatę i kawę, a także zjeść coś gorącego w barku ośrodka w Sękowcu.

Inne najbliższe sklepiki - w Chmielu oraz w Dwerniku, przy skrzyżowaniu. Ten drugi w ub. roku przyjemnie mnie zaskoczył. Był otwarty późnym wieczorem, już po godz. 19-tej.

Reconie - Dwernik Kamień jest b. ciekawy, ale miałeś też inny wariant przejścia z Nasicznego do Zatwarnicy. W Nasicznem mogłeś, zaraz po wejściu na stokówkę, skręcić z niej w lewo, i leśną, miejscami błotnistą raz drogą, raz ścieżką, dojść do utwardzonej drogi, która zaprowadziłaby Cię (obok wodospadu na Hylatym) do Zatwarnicy. Szedłem tamtędy w ub. roku dwa razy i wierz mi, jest to prawdziwa dzicz ! Opis (a w zasadzie dwa, bo szedłem dwa razy) możesz znaleźć w relacji z mojego ubiegłorocznego pobytu.

PiotrekF
24-07-2008, 09:31
"W pobliskim Sękowcu (od kilku lat administracyjnie przyłączonym do Zatwarnicy) z kolei też były dwa sklepy: "Pod Lipą" i drugi, prawie tuż obok. Najperw został zamknięty ten drugi, później również i "Pod Lipą". Przyczyny zamknięcia obydwu są mi znane, ale nie będę plotkował. Niedostatek tzw. efektywnego popytu to tylko jedna z kilku przyczyn i bynajmniej nie decydująca, zwłaszcza w odniesieniu do sklepu "Pod Lipą".

Poza tym prawie co wieczór mozna wypić piwo, herbatę i kawę, a także zjeść coś gorącego w barku ośrodka w Sękowcu."
(Stały Bywalec)


Tak to prawda , choć ...... przyczyna jedna - finansowa(w obu sękowskich sklepikach), a powodów było wiele ( no muszą się być ..... w tak małej osadzie "uczucia ludzkie" pozostają bez zmian i bywają okazywane ..... w różny sposób)



Pozdrawiam PF
ps
ale pojawia się tam sklep objazdowy. Można zamówić potrzebne produkty a (jednak) uczynni miejscowi mieszkańcy odbiorą nam i przechowają do odbioru , wystarczy z taką "sprawą" tylko się zwrócić do ....

Recon
24-07-2008, 16:34
Co do sklepów - jest tam aktualnie tylko jeden, czynny do godz. 17-tej (może latem dłużej). Był kiedyś drugi, vis a vis niego, ale "padł" - nie wytrzymał konkurencji.

odp.... Na tym "padniętym" wisi tabliczka noclegi. A sklep sieci abc był zamykany gdzieś tuż przed godziną 20, może ze względu na ostatni autobus bo chyba właścicielka sklepu była z Chmiela albo Dwernika.
[quote=Stały Bywalec;62757]

Reconie - Dwernik Kamień jest b. ciekawy, ale miałeś też inny wariant przejścia z Nasicznego do Zatwarnicy. W Nasicznem mogłeś, zaraz po wejściu na stokówkę, skręcić z niej w lewo, i leśną, miejscami błotnistą raz drogą, raz ścieżką, dojść do utwardzonej drogi, która zaprowadziłaby Cię (obok wodospadu na Hylatym) do Zatwarnicy. Szedłem tamtędy w ub. roku dwa razy i wierz mi, jest to prawdziwa dzicz ! Opis (a w zasadzie dwa, bo szedłem dwa razy) możesz znaleźć w relacji z mojego ubiegłorocznego pobytu.

odp... Mogłem, ale chodziło mi o wejście na Dwernik-Kamień, a dwa dni wcześniej zrobiłem już mały wypad nad Hylaty. Można też nie skręcać w lewo a stokówką ominąć D-K z prawej strony w miarę suchą nogą. Ale fajnie szukać swoich przejść.

Stały Bywalec
24-07-2008, 17:49
(...) Można też nie skręcać w lewo a stokówką ominąć D-K z prawej strony w miarę suchą nogą. Ale fajnie szukać swoich przejść.
To już bez sensu - cały czas wlec się stokówką.

Chociaż tamtędy też szedłem. Miałem taką trasę - mały maraton: z Sękowca stokówkami na Otryt, potem całe pasmo Otrytu aż do Chaty Socjologa, stamtąd zejście do Dwernika, potem przez cały Dwernik i dalej aż do Nasicznego, a tam właśnie wchodziłem na stokówkę, o której piszesz, i nią szedłem aż do mostu nad Sanem w Sękowcu.

Czekamy na dalszy ciąg Twojej relacji.

Recon
24-07-2008, 18:40
9 lipca 2008 – środa
Środek tygodnia, pogoda jakaś taka niepewna, nisko chmury, takie coś za ciemne, idą z północnego zachodu… może być źle. Na dziś zaplanowana mniej wyczerpująca wędrówka. Na pętli już stały autobus z Zatwarnicy o godzinie 8.20, dziś jadę do Lutowisk. Pakuję się na pierwsze siedzenie i zaczynam już rozpoznawać twarze stałych klientów Veolii. Na dzisiaj do odrobienia lekcja: Lutowiska z małym ich zwiedzeniem – Posada Dolna – Chata Socjologa na Otrycie – zejście ścieżką historyczną do Chmiela. Zaplanowałem na to 5 godzin z pominięciem czasu na zwiedzanie Lutowisk. Miejscowość bardzo ładna i czysta. Zaczynam od kościoła rzymskokatolickiego, którego neogotycka budowla jak i charakterystyczna kolorystyka daje rozpoznawalny znak tej miejscowości. Idę dalej i zaglądam do Ośrodka Informacji i Edukacji Turystycznej BdPN gdzie oglądam galerię zdjęć, kupuję mapę Bieszczad Krukara (stara porwana i podzielona na kilka części może iść na utylizację)… chyba ostatnią do dostania w Polsce, nigdzie już nie mogłem jej kupić, oglądam też małą wystawę aniołków bieszczadzkich i obrazków z Bieszczadzkiej Pracowni Ikon Krzyża Świętego Doroty Filip. Zaglądam później do delikatesów, łapię kilka zdjęć min. staremu domowi stojącemu przy głównej drodze po jej prawej stronie, którego nie wiem czy następnym razem jeszcze zobaczę, łapię trójkę boćków na słupie. Kieruję się na Posadę Dolną idąc drogą z betonowych płyt. Skręcam wreszcie w lewo gdzie jest miejsce na postój (ławeczki, stolik) na chwilkę siadam, podziwiam ładne widoki, patrzę na Otryt na który zaraz będę wchodził, miałem go zresztą cały czas jak na dłoni. Ruszam w dalszą drogę i … teraz zaczyna się lawirowanie pomiędzy sadzawkami wody, błota i kolein powstałych od ciężkich pojazdów, które chyba cały czas tutaj ostro jeżdżą z drzewem. Dalsza droga, już biegnąca lasem też nie jest lepsza bo totalnie zryta i z błotnistą mazią. Przydaje się laseczka do przeskakiwania tego wszystkiego. Mam ją już dobrych parę lat i zawsze sobie potwierdzam, że dobry zakup zrobiłem. Jest z dobrego twardego ale lekkiego stopu metali z możliwością teleskopowej regulacji. Pomaga przeskoczyć, pomaga schodzić, wiele razy uratowała jazdę na d… gdy było ślisko.
Wreszcie zaczyna się podejście i błota mniej ale za to zaczyna grzmieć a ja mam nadzieję, że nie lunie przed Chatą Socjologa. Odruchowo przyśpieszam, ale i tak już prawie gdy osiągam grzbiet to pioruny zaczynają walić co chwilę, zaczyna zdrowo lać i zaczyna się wyścig z czasem by jak najszybciej być pod dachem. Na grzbiecie są bardzo wysokie drzewa, omijam je jak najdalej by nie kusić losu i pioruna, mam już wyłączoną komórkę. Docieram wreszcie do Chaty, zdejmuję buty, wchodzę… jest pusto chociaż kilka par „górskich łazików” stoi i kilka kurtek wisi. Naiwnie pytam się… czy można coś zjeść?….a może wypić?…. nic z tych przyziemnych spraw tutaj się nie dostanie. Jestem zaskoczony bo na łyk herbaty lub kawy liczyłem. Można dostać wrzątek, baaaa, żebym wiedziałbym to bym zabrał coś do wrzątku i kubek…. Gdybym wiedział…. Nie wiedziałem, więc Cisowianka musiała wystarczyć z bułką i kabanosami. Jakoś mi nie pasiło tam dłużej siedzieć i pomimo nadal totalnej ulewy postanowiłem iść dalej do Chmielu. Ostrzeżono mnie, że droga historyczna którą mam dalej iść jest totalnie zarośnięta, nie przechodzona, jest zapewne masa wody i jak dojdę przez to wszystko do drogi to tak jakbym był skąpany w basenie. Niedowiarek jestem i sprawdzam… niestety weryfikacja planów i schodzę starym zejściem do Dwernika. Wciąż leje i wcale nie zanosi się, że przestanie. Jest ślisko, chłodno, ciemno, walą pioruny ale w butach czuję suchość. Buty są sprawdzane już co raz bardziej i się spisują. Na ścieżce człapie salamandra pewna, że w taką pogodę to na spoko może iść i nikt ją nie zadepcze… plamki ją w tym przypadku ochroniły. Nawet nie mam jak wyciągnąć aparatu by zrobić jej zdjęcie… zresztą musiałbym użyć flesza, a w burzę i pod drzewami nie należy tego robić. Czy to zbytnia moja ostrożność?
Po wyjściu z lasu znowu spory kawałek totalnie rozjeżdżonej i błotnistej drogi i wreszcie asfalt. Autobus właśnie niedawno odjechał do Zatwarnicy mogę liczyć tylko na stopa. Nawet nie machając zatrzymuje się spory van i Niemka zaprasza bym wsiadał ale niestety ja chcę w drugą stronę niż ona. Myślę dobrze się zaczyna. Pod daszkiem w Dwerniku są też 2 zakonnice, chciały gdzieś wchodzić ale zrezygnowały… kurcze w sukniach zakonnych to chyba niezbyt wygodne? Machają na stopa, kierowcy jakoś dziwnie reagują… postanawiam odejść bo one jadą do Ustrzyk Dolnych a ja w drugą stronę. Tylko trochę odszedłem, pierwszy stop i półciężarówka się zatrzymuje i…. jedzie do samej Zatwarnicy… pod sam BARR. Miodzio!
Po ciepłej kąpieli… bez mocniejszego czegoś się dziś nie obejdzie J
Deszcz przestaje padać, dziś trafiłem na jakiś front i oby przeszedł i nie wracał.
W czwartek „objazdówka” z odwiedzeniem mniej mi znanych miejsc.

Stały Bywalec
24-07-2008, 21:31
Recon1:
(...) kupuję mapę Bieszczad Krukara (stara porwana i podzielona na kilka części może iść na utylizację)… chyba ostatnią do dostania w Polsce, nigdzie już nie mogłem jej kupić, (...)

W tym miesiącu widziałem ją w "Podróżniku" na ul. Kaliskiej - tym trochę dalej położonym, bo - jeżeli się orientujesz - tam są dwa sklepy "Podróżnika" (a tuż obok, na ul. Grójeckiej, trzeci; a właściwie pierwszy, gdyż na niego się najpierw natrafia idąc Grójecką).

Nie kupiłem jej, gdyż po pierwsze - mam już mapę Krukara (nawet nie zniszczoną), a po drugie - chciałem tam kupić najnowszą, tegoroczną mapę Compassu (jeszcze jej nie mieli, ale w sierpniu ma już się tam pojawić).

Recon
25-07-2008, 22:22
10 lipca 2008 – czwartek
Dziś „objazdówka”. Pogoda taka jakaś niepewna i wolałbym by dziś nie padało. Po wczorajszej ulewie na Otrycie mam trochę dosyć deszczu. Mając na uwadze, że mam trochę miejsc świętych dziś zobaczyć, proszę by gdzieś u góry łaskawie mi chmury na początku dnia wyciśnięto a już później niech pływają na niebie tylko „bałwanki”.
Póki co, gdy wychodzę to pada, jadę najpierw zobaczyć cerkiew w Chmielu. Ciemne chmurzyska ledwo przepuszczają światło a padający deszcz ogranicza zrobienie większej ilości zdjęć, ale... trochę ich robię. Nie będę opisywał historii zwiedzanych miejsc, wystarczająco dużo jej jest na różnych portalach o Bieszczadach i różnych stronach internetowych, nie mówiąc już o innych publikatorach, każdy może to łatwo znaleźć.
Nieco dalej, o co Lucyna już wcześniej pytała, Chmielowe Kaskady z miejscem widokowym na wysokiej skarpie. Kaskady zresztą można w wielu miejscach w Bieszczadach zobaczyć, są większe lub mniejsze ale te mają swój urok... patrzy się na nie z dużej wysokości, pod dużym kontem widzenia. Patrzenie z góry dodaje majestatu różnym miejscom, tutaj też.
Ha... przestało padać i robi się piękna pogoda. Mogę więc długo patrzeć.
Często sięgam po lornetkę, obserwuję siwe czaple, lecące bociany.
Jest nawet ławeczka. Dobrze, że ktoś pomyślał o wyeksponowaniu tego miejsca widokowego (wycięte drzewka, gałęzie, trawa). Zaczynam patrzeć jaki jest azymunt bo aż korci by było na zachód. Haa....Bieszczady, ławeczka i zachód słońca. No dobra, bo mnie romantyzm dopada.
Co dalej? Ano, jadę teraz zobaczyć wiszący most.... no może raczej kładkę na most zbyt jest zbyt wyniośle, była przecież przeznaczona do przechodzenia, nie przejeżdżania... do przechodzenia harcerzy. Teraz straszy, jest sznurkiem zamknięta dla ruchu, brak wyłożonej podłogi. Dziury straszą a i prowokują by jednak przejść nad Sanem suchą nogą z adrenalinką. Kiedyś przed laty szedłem niebieskim szlakiem z Sanoka do Kulaszne i chyba wtedy też przechodziłem wiszącym mostkiem nad Osławą, ale mogę się mylić.
Widzę, że dróżka jest mocno wyjeżdżona do tego mostku i wygląda na to, że jest odwiedzany często.
Teraz kierunek Jałowe i tamtejsza cerkiew. Cudowne miejsca.
Nie znam kompletnie Bieszczad na wschód od drogi Lutowiska – Ustrzyki Dolne. Oglądając te stare cerkwie, te znajdujące się obok nich stare cmentarze, groby... mój mózg pobudzany jest do jakiejś dziwnej reinkarnacji, wyostrzam wyobraźnię, prawie widzę tu ludzi w dawnych ubraniach, stojące nieopodal wozy zaprzęgnięte w woły lub konie. Za to też lubię Bieszczady.
Teraz Steinfels, dawną wieś osadników niemieckich... ależ piękna dolina, szukam cmentarzyka i znajduję, już nowo postawiony krzyż ku pamięci Jana i Katarzyny Wójcikom. Szukając w ogromnej trawie i znajduję nikłą ścieżkę i..... natrafiam na ławeczkę pomiędzy drzewami z „niby namiotem” u góry z tworzywa co Bóg dał. Jestem kompletnie tym zaskoczony bo widzę, że tutaj ktoś często urzęduje. Wracając spotykam idących 2 „gości” którzy patrzą na mnie „wilkem”. Jakoś dzień dobry rozładowuje sytuację ale są też zaskoczeni moim tutaj pobytem.
Jadę do Bandrowa Narodowego z cerkwią i z cmentarzem ewangielickim. Później na Moczary z też drewnianą cerkwią.
Trasa jest urokliwa, przepiękne łąki a na niej ogromne stado bocianów. Poddaję się temu widokowi, staję i bardzo powoli się skradam, staję i robię zdjęcie.... skradam się, staję i robię zdjęcie... skradam się, staję i robię zdjęcie aż bociany najpierw pojedynczo a później już wszystkie zrywają się do lotu. Ja cały czas naciskam migawkę. Super!. Bociany zataczają krąg i siadają dalej. W oddali widać jakiś kompleks budynków i to spory kompleks.
Cerkiew w Moczarach jest przepiękna, to trzeba zobaczyć! Zresztą czy są brzydkie cerkwie lub kapliczki? Kompleks budynków to Ośrodek Pomocy Społecznej dla Dorosłych.
Teraz biorę kurs na Bystre i Michniowiec ale po drodze zatrzymuję się przy cerkwiach w Hoszowie, Rabe, Żłobku. Oglądam cerkwie w Michniowcu i Bystre. Za cerkwią w Bystrem a właściwie tuż koło niej jakiś natchniony artysta wystawił jakąś bramę w chińskim stylu stylu. Aż się wzdrygam bo mi mąci mój obraz, nie robię nawet dla ciekawości „temu chińskiemu” zdjęcia. Stojący ze mną Niemcy i podziwiający także cerkiew też jakoś mają dziwny grymas na twarzach.
Czuję głód i smak na coś dobrego.... postanawiam jechać zobaczyć Centrum Konferencyjno-Rekreacyjne w Czarnej Kopalni ale coś mi nie pasi i wracam do Zajazdu Pod Czarnym Kogutem. Nie powiem co zamawiałem by nie narobić smaku ale.... polędwica z całym zielonym pieprzem to mój przysmak i skuszę się na nią zawsze. Kelnerowi uścisnąłem dłoń za obsługę i kazałem moje ochy przekazać kucharzowi.
Wracam do Zatwarnicy. Tam wpadłem do delikatesów i tyle mnie widzieli. Dwa razy chcieli ode mnie kupić moja żółtą koszulkę po drodze, którą otrzymałem kiedyś w Porcie Lotniczym w Warszawie z napisem FOLLOW ME, hmmm... nie sprzedałem, a chcieli dobrze płacić. Kurcze nie wiedziałem, że taka cenna ;)
Trzeba odpocząć, bo w piątek wielka pętla do wędrówki: Zatwarnica-Krywe-Studenne-Sękowiec-Zatwarnica.
Cdn...

Piotr
25-07-2008, 23:06
Teraz Steinfels, dawną wieś osadników niemieckich... ależ piękna dolina, szukam cmentarzyka i znajduję
To co znalazłeś to cmentarz greckokatolicki. Ewangelicki jest jakieś 300m od niego, trudno go znaleźć - zwłaszcza latem, ale da się.

Recon
25-07-2008, 23:26
Fakt, napisałem mało precyzyjnie. Ewangelicki jest na północny-wschód od drogi do Krościenka. Opis znałem, ale nie szukałem tego ewangielickiego. http://www.twojebieszczady.pl/st_cerkwie/cmentarze_ew.php

Czarek pl
26-07-2008, 08:20
Ależ fajnie czyta się Twoje wspomnienia Recon,dzięki nim znowu jestem w miejscach za którymi się teskni i do których się wraca.Dzięki i pozdrawiam

Recon
26-07-2008, 11:11
Opisywanie ma też dobre strony dla mnie, wracają wspomnienia i niczym obraz filmowy mam wtedy wszystko przed sobą. To mój debiut tutaj i wogole :P Jak dobrze zostanie przyjęty to każdy wypad w Bieszczady postaram się swoimi słowami opisać. :)

Stały Bywalec
26-07-2008, 12:59
Recon1:
Trzeba odpocząć, bo w piątek wielka pętla do wędrówki: Zatwarnica-Krywe-Studenne-Sękowiec-Zatwarnica.
Cdn...
No opisuj teraz tę pętlę, nie mogę się doczekać. :grin: Szczególnie ciekawi mnie, jak sobie poradziłeś na odcinku Krywe - Tworylne, tuż przed ruinami Tworylnego (ale już za cmentarzem). Jest tam bowiem bardzo podmokły teren, w następstwie prac "melioracyjnych" poczynionych przez bobry. Mnie we wrześniu ub. roku udało się przejść tamtędy suchą nogą, co jednak nie było takie łatwe. Jak jest tam obecnie ?
Opisuj.:-)

Recon
27-07-2008, 02:44
11 lipca 2008 – piątek
Wreszcie, czas na wędrówkę „deser”. Ostatni raz rejony, które dziś ponownie zobaczę, widziałem równo 10 lat temu. Nie chciałem tam w następnych latach zaglądać, chroniłem „deser” aby się nie przejadł. Dziś czas znowu go skonsumować ze smakiem, czas go odświeżyć, czas kosztować po woli i bez zbytniego pośpiechu, by każdy kęs smakował coraz bardziej… wysublimowanie wręcz. Czy przyroda pozwoli na to? Czy wszystko pójdzie według planów? Biorąc okoliczności „kosztowania” przeznaczam na ten spacer 14 godzin, pakuję 2 butelki Cisowianki, kabanosy, bułki, owoce, słodkości dla energii. Od początku pobytu nawet nie zaglądam w mapę, nic nie czytam… plan mam bez mała w głowie, chociaż jest też na papierze… dla kontroli czasu. Dziś poprosiłem o śniadanie na 7.00 a wyruszam o 7.30. Pogoda w Zatwarnicy gdy ruszam?… zanosi się na upał, dymy nad górami, czuć ciepło, niebo prawie czyste, delikatny wiaterek.
10 lat temu szedłem Z Terki przez Studenne, Tworylne, Krywe, Ryli, pozostałości młyna, Zatwarnicę, Sękowiec i powrót drugą strona Sanu, ale już stokówką. Wtedy była dobrze zamknięta i nic nie jeździło, jak się okazało w tym roku na spoko samochody jeżdżą a GPS wskazuje nawet drogę dla samochodu też tą drogą z Rajskiego do Zatwarnicy. Wiem, że już nie zobaczę domku myśliwskiego na ścianach, którego wczytywałem się wtedy w twórczość ludzi tam zaglądających. Do dziś utkwiły mi w pamięci teksty jakiegoś samotnika, który od 3 dni nie miał co jeść, lało mu potwornie z nieba i prawie jak u Młynarskiego w piosence … nie ma jak u mamy….
Wiem też, że nie zobaczę mostu na Krywe. Wtedy już idąc stokówką, specjalnie skręciłem by go zobaczyć, ale zanim do niego doszedłem minął mnie jakiś maluch 126p, wyszła z niego jakaś kobieta, popatrzyła bystrym okiem na most…. wsiadła i… ku…a… ja już patrząc na ten most i widząc jak wygląda, i w jakim jest stanie, widzę jak w dobrym tempie przemknęła na druga stronę. Ludzie! ja wchodząc na niego patrzyłem i przecierałem oczy, idąc drżały mi nogi czy nie wsuną mi się gdzieś w dziurę. Zrobiłem wtedy jeszcze na kliszy jakieś zdjęcia, które nadal mam.
Wiem też, że są jakieś rozlewiska i mogą być problemy.
Skręcam w drogę na kościół, zatrzymuję się, chwilkę się modlę, robię zdjęcia i idę dalej, mijam pompy naftowe i kieruję się na wodospad na Hulskim. Gdzieś w połowie drogi do wodospadu za sobą słyszę samochód. Kogo licho niesie? Leśnika?.... Zatrzymuje się koło mnie i … rany to Pan Majsterek. On siedzi w samochodzie i namawia mnie bym z nim jechał do Krywego a ja koło samochodu zapieram się jak mogę, że chcę iść. Wreszcie drzwi się otwierają i końskim targiem staje … Pan Majsterek wyciąga flaszkę bodajże „davidoffa” (tak się chyba nazywała), ja z gwinta walę potężny łyk, wsiadam i do rozjazdu na Hulski mnie podwozi. Jadąc rozmawiamy, Pani Majsterkowa też dzwoni i się melduje gdzieś z Francji z pielgrzymki). Wygląda na to, że chwilowo jest słomianym wdowcem ;) Żegnamy się na rozstaju, koniecznie mam wpaść i dokończyć dzieła (a jak później niby mam, po tym kończeniu dzieła, iść dalej?).
Na wodospadzie na Hulskim robię kilka zdjęć i teraz kieruję się na Ryli. Szlak, po nie wiem kiego, schodzi na kilka metrów od drogi i pałęta się po błocie, krzakach i zboczu…. Wracam na drogę i już dalej idę nią na Ryli.
Droga lekko zakręca, wychodzi z lasu i…. muszę tu przytoczyć wiersz WUKI, ten ostatni z Naszego Forum:

Opowiedz mi o wędrowaniu
i o tym miejscu za zakrętem,
gdzie w przemijaniu i przetrwaniu
niezwykłe losy są zaklęte.
Gdzie wiatr historii pozacierał,
wcześniej wzbijając w górę kurz,
ślady i skargi, prośby, modły
gdzie nawet echo nie mieszka już.
I tylko czasem skrzywionym krzyżem,
otchłań zieleni westchnie nieśmiało
o pamięć prosząc i ciepło świecy,
bo tylko tyle tu pozostało.

Tutaj to idealnie pasuje, wiersz oddający klimat całego terenu pomiędzy Zatwarnicą, Terką, Kalnicą i Połoniną Wetlińską.
Wchodzę na łagodny Ryli. Przyroda czarodziejka zatrzymuje mnie tu na dłużej. Wiem, że tracę czas, ale widok jaki się roztacza, łąka z mnóstwem kwiatów, ogólne bzyczenie, piękna pogoda…. Robię zdjęcia, patrzę przez lornetkę i bez, obserwuję jakieś drapieżne ptaki krążące w górze, wszystko mnie cieszy. Najchętniej bym się rozpędził z górki, gdzieś w bok drogi i walnął się w tej trawie, patrzył w niebo i wsłuchiwał się w tę swoistą ciszę… może kiedyś znowu tu wrócę i to zrobię.
Ociągam się, ale idę dalej ku zabudowaniom Majsterków, tam dom otwarty i nikogo nie ma, może jest niżej w zagrodzie? Siadam i się posilam. Jedząc, wyobraźnia podpowiada jak tu się żyje przez cały rok, czy ja bym tak mógł? Wstaję, w cichości życzę pomyślności i pokoju jego mieszkańcom i domowi i ruszam dalej. Kierunek cmentarz w Tworylne. Z rozpędu idę nie szlakiem tylko drogą, która prowadzi mnie nad San. Wracam i trzymam się przez jakiś czas szlaku, który się kończy w pewnym miejscu. Ścieżka jest okropna… błoto, rozlane potoki, stojąca woda zmusza do szukania miejsc do przejścia, czasami muszę sporo obchodzić i tak aż do miejsca w którym kończy się las i roztacza się widok na Tworylne. Wyjście z lasu mnie cieszy, ale teraz zaczyna się potworny upał, słońce dosłownie skwierczy na ubraniu. Pot zaczyna się lać strumykami, ale wysilam się by dojść do cmentarza i potem gdzieś odpocząć. Robię kilka zdjęć cmentarzyka i korci mnie by odpocząć ale też korci mnie by zobaczyć czy droga idzie spokojnie tak jak 10 lat temu. Po chwili widzę, że nie idzie, jest na niej istne rozlewisko, które zalewa, po tych ostatnich opadach, nawet część cmentarza. Zastanawiam się czy przejść to z buta i po krzyku czy jednak obejść, badam laską wodę i widzę, że metr od początku rozlewiska jest już głębokość na co najmniej 30 cm a dolina przecież opada. Trzeba zawrócić, zanim obejdę to rozlewisko z lewej walę się na trawę, jem, piję, odpoczywam.
Zataczam spory łuk i z rozpędu znowu za daleko dochodzę, mijam nikłą ścieżkę która odbija w lewo na przełęcz a walę gdzieś na bród na Sanie. Po drodze widzę skradającego się lisa. Chwila walki ze sobą… przechodzić w bród na drugą stronę i skrócić sobie drogę czy jednak trzymać się planu???? Woda nęci na kąpiel, gdybym tak chciał przechodzić w bród. Trza zawracać d… i szukać właściwej ścieżki. Od razu kapuję która to i idę w nią. Ścieżka znowu jest nienadzwyczajna…. potworne błoto, w jakiś koleinach quada (chyba?) stoi woda. Już prawie dochodząc do Studennego, tak z 300-400 metrów przed, na drodze ogromny zaskroniec… kurcze ma tutaj idealne miejsce lęgowe. Gdy tak pomyślałem, postanowiłem się zatrzymać i baczniej popatrzeć w te koleiny z wodą, a w nich masa małych zaskrońców, takich na ok. 15 cm.
W tym lesie straszna parówa, jestem cały mokry z potu gdy osiągam most w Studennem. Robię dłuższy odpoczynek, mam już trochę kilometrów w nogach do potęgi entej, biorąc pod uwagę trudności związane z błotem. Cisowianka sama wlewa się do gardła. Koło mostu trochę ludzi spokojnie się opala, niektórzy się kąpią, niektórzy łowią ryby, a ja się katuje zamiast d… płaszczyć. Przede mną w dodatku powrót.
Od czasu spotkania z Panem Majsterkiem nie spotkałem żadnej żywej duszy. Wracam z buta stokówką. Patrzę zdziwiony jak przemyka co jakiś czas samochód na całej długości stokówki. Zatrzymuję się na kilkanaście minut na punkcie widokowym na Krywe potem koło kamieniołomu a na końcu tuż koło Sękowca i też na punkcie widokowym. Gdy sobie tak tam siedzę, napawam się widokiem… nogi zaczynają podpowiadać głowie, żeby trochę ruszyła mózgownicą. Głowa się wysila i ustala że jest parę minut po 19 i chyba czas na ostatni autobus do i z Zatwarnicy. Podrywam się, sprężam i łapię ten autobus zaraz za drewnianym mostem. Wcześniej dzwonię do BARR-u, że za pół godziny będę i niech szykują obiad. Z okien autobusu widzę zamknięty jedyny "piwopój" w tej miejscowości. Czyżbym po takiej wędrówce nawet żywca się nie napił?
Jem zupę, ziemniaki się dogotowują a ja dowiaduję się… że spoko, piwko się dla mnie znajdzie i to nawet zimne.
Dziś to mój ostatni dzień i noc w Zatwarnicy więc idę na zaplecze podziękować specjalnie paniom które pomagały mi przeżyć ;)
W sobotę zmieniam bazę wypadową, ale teraz tylko mam w głowie prysznic i piwo. Chyba nie są to duże potrzeby jak na koniec 12 godzinnego wędrowania? ;)
Cdn…

WUKA
27-07-2008, 08:52
Pięknie się z Tobą wędruje!!!!!

Recon
28-07-2008, 20:43
12 lipca 2008 – sobota
Dziś nie ma wędrowania, dziś mogłem pospać dłużej, dziś śniadanie o 9. Pogoda wymarzona... słoneczko, lekki wiaterek. Na balkonie wszystko w słońcu dosycha. Za jakieś dwie godziny gdy będę zbierał wszystko ze sznurka na balkonie to już będzie suche. Buty dziś mają wolne, ale inne nie... dzień w jakiejś części zaplanowałem.
Po drodze zatrzymuję się w Dwerniku przy kościele do którego częściowo mogę zajrzeć przez otwarte pierwsze drzwi. Gdy już zaglądam, świątynia i ołtarz zaprasza na szybką sesję zdjęciową. Przez górne okna z boku ołtarza, słońce w przepiękny żółty kolor oświetla bardzo ciemne wnętrze. Zrobiłem tylko jedno, bo za chwilę, widocznie trochę chmury zasłoniły, sesja się skończyła, dane mi było zrobić jedno. Teraz pisząc przypomniało mi się jak rok wcześniej będąc w Wetlinie na pięterku w Chacie Wędrowca, na kawie, bawiłem się światłem i obrazem ukazywanym przez okna. Stojące na parapecie stare butelki dodawały dodatkowego uroku. Tutaj jednak robiłem wnętrze a rok temu tylko próbowałem uchwycić zewnętrzny obraz poprzez ramy i te butelki.
Gdy kiedyś w słoneczny dzień wpadniecie do tej knajpki... usiądźcie na pięterku i popatrzcie na efekt. Warto wtedy poczynić próby z fotografią.
Na drodze zaczyna się ruch, dużo samochodów jadących z Wybrzeża, Rzeszowa, Wroclawia, Wearszawy też. Dziś na Połoninach będzie ruch, już na tę okazję zostały wystawione miody, serki, skóry itp. przetwory. Jest okazja trochę zarobić i niech zarabiają i wydają ;)
Śmieszą mnie faceci wysiadający z samochodów, zwłaszcza terenowych, chcą pokazać że są w Bieszczadach poprzez paradowanie w skórzanym kapeluszu, no ale żeby chociaż jeszcze buty kowbojki były a tu... addidas. Oki, nie czepiam się... mnie też może oceniają za coś tam.
Ja jadę dziś, tak jak wielu weekendowych turystów, do Majdanu. Jadę przejechać się kolejką, jak normalny człowiek pracy, któremu się zachciało innych atrakcji. O 13.00, punktualnie (!), pociąg, a jakże, rusza w stronę Balnicy, tam stoi 10 minut i jedzie dalej do Woli Michowej, by po 20 minutowym postoju ruszyć w drogę powrotną. Jadąc robię zdjęcia tylko z lewej strony. W sumie wychodzi mi obraz podróży z dwóch stron.
Dla mnie jest to swoisty urok, zarówno sama jazda jak i przesuwane wolno widoki z pociągu. Nie miałem tego szczęścia jazdy pociągami, tymi bez mała kursowymi, co jeździły kiedyś. Mam więc namiastkę.
Jest weekend i jedzie sporo ludzi. Ciekawe, że ja jadę i wszystko mnie cieszy, robię dużo zdjęć, ciągle coś mnie zaciekawia, a tak na oko z 50% pasażerów... powrót zaczyna nudzić.
Po Majdanie zatrzymuję się w Cisnej zobaczyć, tak tu sporo opisywanemu „Cudowi w Cisnej”.. w środku ful ludzi i nie dane mi było posmakować specjałów kuchni. Idę zaliczyć WC, którego wiele miasteczek się może powstydzić.
Jadę do ORW Bystre, to 2 kilometry przed Baligrodem. Tam jest mój drugi i ostatni punkt wypadowy. Pokój czeka, tam coś zjem i ochłodzę, a jutro? Mam gdzieś zapisane, co mam w planie, wieczorem sprawdzę. Dziś na wieczór, po obiadokolacji to... zimny żywiec i tyle ;)
Cdn...

Joker
29-07-2008, 10:47
Świetnie się czyta tę relację, dzięki ! Tym bardziej, że opisujesz także 'moje' miejsca - od zeszłego roku m.in. dzięki temu forum bywam w Sękowcu.
Zdaje się, że byłem w okolicy tydzień po Tobie :-)

Recon
29-07-2008, 19:50
13 lipca 2008 – niedziela
Rano już wiem gdzie dziś idę, pakuję dwie butelki cisowianki, odpowiednią ilość żywności, jak zawsze kurtkę i różności, które mogą się przydać, ale nie koniecznie, jak zawsze też mój kapelusz i spodnie US Marines. Uważam ubranie (ale tylko te oryginalne!) US Marines za najlepszy gatunkowo ciuch do takiego właśnie chodzenia w Bieszczadach. Cieńsze spodnie już zaczynają „czuć czas” i powoli muszę się obejrzeć za nowymi.
Od rana upał a wiem, że będzie jeszcze większy. Co będzie później, jak parę minut po 8 już doskwiera słoneczko? Jak się sprawdzą w taką pogodę buty?
Patrzę w mój „kapownik” na stronę B1/7 (1 dzień w Bystre, razem 7), dziś czas na przejście 11 godzin przy czym uwzględniam w tym czasie wszystko a zwłaszcza na maxa patrzenie na około, robienie zdjęć i odpoczynek. Zabieram też opisy różnych miejsc by sobie poczytać już na miejscu, czasami stare mapy, gdy chcę zobaczyć usytuowanie starych wsi i czasami przewodniki. To dodatkowo ciąży, ale gdy czytam to cieszy. Mam tez określone czasy przejść co pozwala mi regulować tempo wędrówki. Mi to pomaga, innym może przeszkadzać, ale każdy ma swoje upodobania. Więc co pod symbolem B1/7?: ORW Bystre - Roztoki Dolne – Kiełczawa – Kalnica – Sukowate - Przełęcz 712 - Jeziorko Bobrowe – Huczwice – Synarewo – Rezerwat Goloborze – Kamieniolom- „34 sosny” + kamieniolom – ORW Bystre. Wiem, że można to szybciej obejść ale czy o to w tym wszystkim chodzi? Jest stare przysłowie dla turystów... wolniej chodzisz, więcej widzisz.
Idę, za Wisanem skręcam w prawo i powoli acz systematycznie wchodzę coraz wyżej. Czuć las, przed prażącym słońcem uciekam raz na lewą, raz na prawą stronę drogi, tam drzewa dają trochę cienia. Gdy dochodzę do skraju Roztok Dolnych, wita mnie obóz, chyba harcerski bo nie widzę żywej duszy łącznie z ewentualną strażą. Mogę się mylić, a może są gdzieś przyczajeni? Dalej też jakoś tak dziwnie cicho, domy pozamykane, nie widać zbyt wiele zwierząt. Mózg się wysila i dochodzę do wniosku, że zapewne, a jest po godzinie 10, wszyscy są w kościele na mszy. Przyśpieszam kroku bo myślę sobie, że jak jest msza to uda mi się wejść też do kościoła... szkoda tylko, że już nie na całą mszę. Dolina i wieś to bardzo urokliwe miejsce... marzę.... fajnie mieć tutaj dom. Pod kościołem czekam 10 minut aż się msza skończy... nie chcę przeszkadzać swoim wejściem i rozpraszać wiernych. Takie wejście w tak małym kościółku to na bank ... skrzypnięcie drzwi.... odwrócenie się wszystkich.... myśl, ki czort tu przylazł. Wolę poczekać! I tak ludzie gdy wychodzą patrzą, mówię każdemu dzień dobry, niektórzy przystają... a co ja tutaj robię?... o tak to stary kościół... mało nas mieszkańców tutaj... starsi ludzie pogadaliby dłużej i poopowiadali ale ja chcę zobaczyć kościół w środku, chcę chwilę się pomodlić, chcę chwile znowu odlecieć w świat historii, chociaż na chwilkę. Opiekun kościoła, młody człowiek, w milczeniu siada w pobliżu i dyskretnie obserwuje... ale pozwala na modlitwę i „odlot”. Wrzucam jakieś pieniążki do puszki, skinięciem głowy potwierdzam, że już.... pod kościołem podaję rękę na podziękowanie. Wspaniali ludzie są na świecie. Nic z nim nie rozmawiałem a rozumieliśmy się bez słów. Przed kościołem grupki ludzi, mają okazję porozmawiać i ja też zagaduję przez chwilkę. Za wcześnie na obiad, dziś w dzień święty się nie pracuje... co będą teraz robić o godzinie 11?
Kościół przepiękny i w przepięknym miejscu stoi.... warto tu przyjść!
W oddali na stoku góry Szczabe widać ładne domki początku Kiełczawy. Skręcam w nią w lewo, po drodzę mijam dwie kapliczki i odwiedzam stary cmentarzyk....
I tylko czasem skrzywionym krzyżem,
otchłań zieleni westchnie nieśmiało
o pamięć prosząc i ciepło świecy,
bo tylko tyle tu pozostało.
Znowu ratowałem się wierszem WUKI, nie mogę inaczej. Wiersz mi siedzi w głowie. Szkoda, że go przed wędrówką nie znałem, teraz mi będzie łatwiej patrzeć na te miejsca.
Droga pusta mijają mnie ze dwa samochody i jeden skuter.... cisza, upał, bzykanie, gdzieś u góry szelest wiatru... widoki wspaniale...WSPANIAŁE! Gdy dochodzę do punktu widokowego to mogę patrzeć i patrzeć. Schodzę do Kalnicy, przed samym mostem na Kalniczce chyba budynki dawnego zakładu karnego a teraz, jak głoszą tabliczki, prywatna własność. Siadam naprzeciwko leśniczówki, posilam się, dużo piję.... długo nie siedzę bo mały piesek zza płotu szczeka na mnie bym sobie poszedł i nie mącił mu sjesty południowej. Nadal pusto, idę w stronę Przełęczy 712... cały czas pod górkę. Przez długi odcinek teren odkryty, później wchodzę w las. Szeroka droga a nie jakiś dukt daje perspektywę, daje przestrzeń i możliwość oglądania przyrody z bliska i z daleka. Przełęcz mnie raz oszukała bo myślałem, że już mam z górki a to jeszcze spory kawałek mnie czekał. Gdy doszedłem byłem mocno wyczerpany, słońce daje popalić. Zejście dodaje sił, bo wiem, że za parę minut mam Jeziorko Bobrowe, wspaniałe miejsce, nawet na całodzienny wypad. Schodzę niżej aż do „fabryczki kruszywa” a dalej do kapliczki w Synarewie, zimna woda, w dodatku cudowna.... cudownie gasi pragnienie i cudownie oziębia. Przed bodajże 10 laty, a może więcej, mocno się jej naszukałem a teraz dróżka do niej prowadzi.
Przechodzę Gołoborze i dochodzę do kamieniołomu. Tutaj, tak jak wszędzie kilka zdjęć i idę do drugiego kamieniołomu „Rabe” oznaczanemu przez Nadleśnictwo Baligród jako „34 sosny”, mało na ten temat znalazłem... jest tylko na stronie Nadleśnictwa troszeczkę opisu. Na samej górze piękne widoki kamieniołomu w słońcu, widać rozrysowane osady skalne i te drzewa jeszcze rosnące na skraju urwiska. Trochę wyżej krzyż poświęcony śmierci komandosa (odnośnie okoliczności, dałem zapytanie w innym wątku).
Prawie dochodząc do ORW wychodzi mi pod nogi padalec i daje mi się spokojnie obfotografować.
10 godzin mi to dzisiejsze wędrowanie zajęło, słońce mnie spiekło, nogi ciążą ołowiem, spocony jestem jak mops po biegu. Nie powiem Wam o czym marzę, bo wyjdę na pieruńskiego pijoka (hehe... trochę śląskiego dałem ;) .
Nie żałuję, było wspaniale i fajna trasa.... polecam Wszystkim. Można ją zmodyfikować o kapliczkę na stoku Gawgania.
Cdn...

sir Bazyl
29-07-2008, 22:40
... „34 sosny”, mało na ten temat znalazłem... [FONT=Arial]
Jest to właściwie jedyna znana (oznakowana) w Bieszczadach grupa Drzewców. Pierwszy raz pojawiły się nie wiadomo skąd na pierwszym wydaniu pomarańczowej mapy - na Huczku. Jak to Entowie mają we zwyczaju, bez pośpiechu podążają w obranym kierunku i jak widać doszli już do kamieniołomu. Pewnie ktoś musiał zbyt wysoko na okoliczne lasy łapę podnieść i idą mu ją przy samej najjaśniejszej u...(rwać). Jak już do tego dojdzie będziemy mieć pewnie w prasie szczegółowy opis kolejnego horroru w Bieszczadach:wink:
Ale póki co pozostawmy Drzewce w spokoju i idźmy dalej Twoim tropem, który rysuje przed Nami bardzo przyjemne , bieszczadzkie esy - floresy.

Recon
30-07-2008, 00:37
"Drugi z pomników przyrody żywej znajduje się na stromym stoku opadającym do kamieniołomu Zakładu Górniczego „Huczwice”. Jest to pomnik grupowy obejmujący stanowisko sosny wdziarowej. Obejmuje 34 sosny."
http://www.krosno.lasy.gov.pl/strony/1/i/1025.php

lucyna
30-07-2008, 06:29
Jest to właściwie jedyna znana (oznakowana) w Bieszczadach grupa Drzewców. Pierwszy raz pojawiły się nie wiadomo skąd na pierwszym wydaniu pomarańczowej mapy - na Huczku. Jak to Entowie mają we zwyczaju, bez pośpiechu podążają w obranym kierunku i jak widać doszli już do kamieniołomu. Pewnie ktoś musiał zbyt wysoko na okoliczne lasy łapę podnieść i idą mu ją przy samej najjaśniejszej u...(rwać). Jak już do tego dojdzie będziemy mieć pewnie w prasie szczegółowy opis kolejnego horroru w Bieszczadach:wink:
Ale póki co pozostawmy Drzewce w spokoju i idźmy dalej Twoim tropem, który rysuje przed Nami bardzo przyjemne , bieszczadzkie esy - floresy.
Rozmawialiśmy na ten temat na forum. Marcin zrobił mi ciekawy wykładzik o sosnach wdziarowych. Gdzieś to musi być w archiwum.
Pierwszą informację na ten temat 'otrzymałam" w latach 70 XX w. Zbigniew Staruchowicz "Informator o rezerwatach i pomnikach przyrody województwo krośnieńskie" str 30. Jeżeli zaś chodzi o mapy i to co na nich znajduje się to polecam dyskusję i to dość żywą (Piotr i ja w rolach głównych, a co od życia też mi się coś należy:) ) na forum 321 gory temat o Expressmap.
Mam już kandydata na "stanowisko" najlepszego powsimordowego gawędziarza-wspominkowca. Zadecydowało jedno:wink: fascynacja wierszem Wuki. Moim zdaniem jest naprawdę piękny.

marcins
30-07-2008, 16:01
Miło poczytać o swoim miejscu pracy. Polecam alternatywne wedrowanie lasami, łąkami dookoł tych wiosek widoki przecudne, spokój i tak nie grzeje. Po lasach sporo szlaków zrywkowych, wiec i droga szybko i miło mija. Szczególnie fajne sa lasy na północ od lini Huczek - Kamienna Góra. Ktoś nawet kiedyś zapodawał zdjęcia na forum... chyba Barnaba

Recon
30-07-2008, 17:17
Marcinie, w wielkiej części to dzięki Tobie zainteresowałem sie okolicami Baligrodu i przekonałem się, że warto było. W przyszłym roku też chcę mieć bazę wypadową w ORW Bystre. Jest jeszcze kilka fajnych miejsc do odwiedzenia. Będę bacznie śledził każdy wpis z tych okolic. Strona Nadleśnictwa Baligród jest w moich "ulubionych" :)

Recon
30-07-2008, 19:05
14 lipca 2008 – poniedziałek
W skrócie tylko powiem, że na dziś tylko Łokieć i Jeziorka Duszatyńskie a wracając muszę zobaczyć z bliska Latarnię Wagabundy... no co?... nie miałem dotąd okazji zahaczyć o nią przez tyle lat.
Pogoda idealna do wędrowania, gdyby nie „to coś” co gdzieś tak cichaczem wisi, czuję to i mam to na uwadze. Oby to „coś” nastąpiło jak najpóźniej. Mieszkaniec Bieszczad na pewno, a ten co tutaj bywa nabawił się zapewne tego przewidywania pogody. Niby słonecznie, niby wszystko oki a jednak podpowiada nam... uwaga!... „coś” wisi w powietrzu. Częściej wtedy się patrzy na niebo, częściej obserwuje chmury, częściej słucha wiatru, często też jakoś intuicyjnie przyśpiesza na szlaku. Nie będzie więc wchodzenia na Chryszczatą któryś raz. Spokojnie muszę pooglądać Łokieć i spokojnie podelektować się Jeziorkami jako takimi.... ich tonią, wodą. Trochę ciemno jak na zdjęcia ciemnej wody, skrytej też w ciemnym lesie. Idę z Prełuk, co jakiś czas tablice czerwone z napisem „REZERWAT PRZYRODY PRZEŁOM OSŁAWY NAD DUSZATYNEM” a ja szukam zejścia, ścieżki. Jest mokro, grząsko i nie będę próbował schodzić aż do nurtu Osławy. Wystarczająco cieszą mnie widoki z mostu kolejowego na którym znajduję sporo już czerwonych poziomek.
Na polu namiotowym w Duszatynie, niespodziewanie dla mnie, sporo samochodów i namiotów... oj, już na pierwszy rzut oka widać, że odbywają się tutaj długie nocne Polaków rozmowy J
Na początku ścieżka jakoś odbija w lewo co mnie zastanawia, po jakie licho? Wyznaczona, więc idę, ale myśl „dlaczego” mnie nurtuje i każe uważać. Po jakimś czasie kumam, że chodzi o ominięcie drogi zrywki, zjeżdżonej zresztą w straszliwy sposób i rytej zresztą na bieżąco. Idę więc dalej spokojnie w górę, woda płynie po ścieżce, grząsko i spotykam nawet ludzi co ostatnio nie było częstym widokiem w mojej wędrówce.
Jeziorka Duszatyńskie prawie każdy, kto był w Bieszczadach widział, ja też, ale dziś chciałem tutaj być jeszcze raz. Mają swój urok i są warte. Często są na ten temat kontrowersyjne opinie i dobrzeJ
Jako obytego z tym miejscem chcę od Jeziorek by mi coś pokazały.... coś czego tak normalnie idąc się nie widzi, czasami na to się patrzy a jednak nie widzi..... chodzę... patrzę... szukam.... no kurcze, pokażcie mi co skrywacie, jestem u was któryś raz i coś mi się jednak należy! Kucam bo myślę, że zbyt wysoka patrzę. Za którymś kucnięciem,po cichu mówię sobie ”jes...jes...jes”, dostrzegam to na co patrzyłem a nie widziałem. Robię zdjęcie z perspektywy i ze zbliżenia. Zatopiony maszt drzewa, już przechylony, niczym tonący statek, bez fal zalewowych, wystaje by ostatkiem swych sił popatrzeć na miejsce gdzie stał wyniośle przed bez mała stu laty i co to trwanie dało.... ano dało, najpierw wyrósł na nim mech a potem jakimś cudem przyjął nasionko, by dać życie. Rośnie na nim (kurcze co to za drzewko?). Powstała swoista symbioza śmierci z życiem... stare umiera a młode bez niego nie przeżyje. Stoję i zastanawiam się nad tą sytuacją, istna filozofia życia. „Człowiek od kamieni” z Bereżek (wspominałem o nim wcześniej) już mnie czegoś nauczył... nauczył widzieć na to na co się patrzy.
Mogę spokojnie wracać, tym bardziej, że „coś” nadal ostrzega, zaczyna mżyć a po chwili kropić. „Coś” jednak większego wisi w powietrzu, a niby nie groźnie ten deszczyk kropi. Przede mną widzę jak ojciec synem bacznie patrzy w niebo i chyba wyczuwa też to „coś” podnosi się i ostro idą już razem. Ja trochę jeszcze zwlekam , jeszcze patrzę na spokojną taflę wody ale niepokój rośnie. Myślę sobie... facet nie przeginaj, bież nogi za pas.... Już nie wracam „obwodnicą” tylko po wyjściu z lasu walę prosto na drogę, mijam załadowany już drewnem samochód, po to bym nie musiał iść za nim gdy ruszy i ostro idę....nadrobiłem nawet czas nad ojcem i synem, bo Ci szli jednak ścieżką..... oni też mocno przyśpieszyli..... a nadal niby pada tak jakby nigdy nic. Wsiadam do samochodu w Prełukach i.... to „coś” się ujawniło, temu „coś” skończyły się nerwy patrząc na mnie, ileż będę się ociągał. To „coś” to ściana wody z nieba, to istna nawałnica wody, to fala morska, oberwanie chmury z piorunami. Oby jak najszybciej (ale jak najszybciej?) do Komańczy na asfalt. Na około gałęzie spadają, wszystko wiruje w powietrzu, pioruny walą ostro. Na przeciw mnie idzie grupka młodzieży z plecakami, doszczętnie zmoczonych. Życzę każdemu będącemu teraz na szlaku wszystkiego dobrego. Droga doszczętnie zalana, ale koło Smolnika się przejaśnia i przestaje padać. W Latarni Wagabundy spędziłem 10 minut i... styknie.
Cdn...

PiotrekF
30-07-2008, 20:06
[QUOTE=Recon1;62…. [/FONT]
Wiem też, że nie zobaczę mostu na Krywe. Wtedy już idąc stokówką, specjalnie skręciłem by go zobaczyć, ale zanim do niego doszedłem minął mnie jakiś maluch 126p, wyszła z niego jakaś kobieta, popatrzyła bystrym okiem na most…. wsiadła i… ku…a… ja już patrząc na ten most i widząc jak wygląda, i w jakim jest stanie, widzę jak w dobrym tempie przemknęła na druga stronę. Ludzie! ja wchodząc na niego patrzyłem i przecierałem oczy, idąc drżały mi nogi czy nie wsuną mi się gdzieś w dziurę. Zrobiłem wtedy jeszcze na kliszy jakieś zdjęcia, które nadal mam.

Witam
:) ten most .... popatrzył bym na niego raz jeszcze ...., sprawiłbyś mi dużą przyjemność pokazując jego fotografię , np na ".... nieaktualnych ...... " (jeśli to możliwe).

Pozdrawiam PF

Recon
31-07-2008, 11:20
chcesz i... masz :).
Przy okazji przesyłam też zdjęcie domku myśliwskiego którego już nie ma. Zdjęcia były robione 3 lipca 1997 roku.

Recon
31-07-2008, 18:43
15 lipca 2008 – wtorek
Dzień objazdowy, ja tak go nazywam. Jadę do Zwierzynia zobaczyć kapliczkę z cudownym i owianym legendą, źródełkiem. Przed laty idąc zielonym szlakiem z Terki do Leska jakoś ominąłem to źródełko. Szlak szedł inaczej. Teraz idąc do kapliczki widzę, że szlak został zmieniony lekko. Wtedy chyba nawet na Lesku się kończył a teraz odbija na Gruszkę i prowadzi do Zagórza.
Od rana siąpi deszcz i widać, że pogoda jest niepewna, pełne zachmurzenie a drogą za Zwierzyniem co chwila jedzie samochód. Czy wszyscy zmotoryzowani turyści w taką pogodę jadą do kapliczki? Idąc mijam drogę krzyżową w postaci małych kapliczek, które robią nastrój i dodają bodźca dla wyobraźni... jakie muszą tu się odbywać nabożeństwa. Kapliczka jest okazała, ale nie zaskoczyła mnie bo widziałem już zdjęcia i czytałem opisy. Pomimo deszczu robię trochę zdjęć, chwilkę się modlę, chcę wracać ale widzę jak jakiś człowiek w mundurze strażnika idzie z galonem napełnić wodę. Ciekawość zwycięża i otrzymuję odpowiedź, że przychodzą tutaj z pobliskiej elektrowni w Myczkowcach bo... woda jest smaczna J Wracam do Zwierzynia obejrzeć kościół i nadgryziony czasem metalowy, bardzo wąski (na 1 samochód) most. Piękne widoki na rozlewisko Sanu. Teraz kurs na Kamień Leski, też go kilkanaście lat temu widziałem. Odświeżam pamięć i napawam się majestatem skały na skraju lasu. Szkoda, że tak brudno wokół! Co w tych ludziach, co tak śmiecą, drzemie za lenistwo by zbędną rzecz lub śmieć wywalić tam gdzie jego miejsce?
Teraz Sanok, miasto które zasługuje by poświęcić mu cały dzień a nie kilka godzin... w moich planach niestety jest tylko kilka. Dziś idę na Zamek do muzeum. Cieszę się na dwie wystawy: ikon i malarstwa Beksińskiego. Wynajmuję sobie przewodnika, co jak zawsze jest świetnym posunięciem niż chodzenie i oglądanie samemu. Przewodnik jest super, poświęca mi (nie tylko) coś tak ze 150% więcej czasu niż chyba było w planie. On gaduła a ja mu jestem wodą na młyn J
Gdy już oprowadzał, po krótkich negocjacjach zawiązała się spółka akcyjna i... przewodnik kosztował mnie 50% mniej. Ikony są wspaniałe, zresztą każdy kto chodzi po Bieszczadach musi je przynajmniej lubić, są one nierozerwalne z ich historią i kulturą. Na koniec idziemy do Beksińskiego z którym mam swoją własną historię. Nie jestem znawcą malarstwa, co mi się podoba to oglądam, wiele obrazów mnie zachwyca, mam kilku ulubionych ale ten Beksiński... Znowu wspomnę... kilkanaście lat temu też wpadłem do Sanoka zwiedzić skansen, zahaczyłem o jakąś cerkiew a koło niej było jakieś zejście do piwniczki z wystawą obrazów, jakiegoś malarza. Nie mając pomysłu co robić, a czekałem na znajomych, postanowiłem tam zejść i popatrzeć. Zszedłem, popatrzyłem i poraziło mnie, poraziło to mało powiedziane, mi tam wyssało chyba wszystkie zmysły. Chodziłem od obrazu do obrazu, stawałem i szukałem filozofii tworzenia tych obrazów. Nie znalazłem!... później się dowiedziałem że jej nie ma, nie było, to nie są żadne wizje tylko po prostu w danej chwili malowane obrazy bez żadnych przesłań. Później zacząłem się Beksińskim interesować, czytałem wszystko co mi w ręce wpadło, oglądałem filmy o nim samym i jego rodzinie by pod sam koniec jego życia się dowiedzieć, że żyje i mieszka w Warszawie w linii prostej ode mnie niecały kilometr. O jego śmierci i tragediach nie mam zamiaru pisać. Według mnie, to jest tylko i wyłącznie moje zdanie, jego obrazy a zwłaszcza te wcześniejsze powinni oglądać ludzie tylko dorośli. Myślę, że ludzie bez przygotowania do tych obrazów też nie powinni stawać „oko w oko”. Przerażenie mnie brało jak młodzi rodzice szli z małymi lub kilkuletnimi dziećmi i bez słowa to oglądali. Dzieci z tymi obrazami zostawały przed oczyma, ciekawe czy mają je do dziś? Może moralizuję, ale ja bym się z dzieckiem natychmiast wrócił gdybym zobaczył pierwszy obraz.
Następny cel to Zagórz i stary klasztor. Czemu przez tyle lat nikt nie zabrał się na poważnie za jego odnowienie? Czemu powstają nowe budowle pod klasztory a tego kościół nie odbudował?
Też zapewne każdy go zna i widział ruiny oraz piękny widok ze wzgórza, ja jestem tutaj drugi raz.
Wracając wstępuję w Nowosiółkach do Muzeum Łowiectwa i koniec „objazdówki”.
Z planami na następny dzień biję się cały czas, co wybrać? Drugi mój „deser” czy coś nowego? W jednej jego części Marcin Scelina ma swój udział i chyba jego opisy wygrają? Decyzję jednak podejmę rano.
Cdn...

lucyna
31-07-2008, 20:49
Były proby odbudowy karmelu w latach 50-tych. To co zobaczyłeś to efekt prac zabezpieczająco-budowlanych sfinansowanych przez Fundację Karpacką.

Marcin
31-07-2008, 22:35
Według mnie, to jest tylko i wyłącznie moje zdanie, jego obrazy a zwłaszcza te wcześniejsze powinni oglądać ludzie tylko dorośli. Myślę, że ludzie bez przygotowania do tych obrazów też nie powinni stawać „oko w oko”. Przerażenie mnie brało jak młodzi rodzice szli z małymi lub kilkuletnimi dziećmi i bez słowa to oglądali. Dzieci z tymi obrazami zostawały przed oczyma, ciekawe czy mają je do dziś? Może moralizuję, ale ja bym się z dzieckiem natychmiast wrócił gdybym zobaczył pierwszy obraz.[/FONT]

jak chcesz zrozumieć trochę jego twórczość zacznij od "Beks@" Liliany Śnieg Czaplewskiej... tam się trochę odsłonił... Krótka recenzja: http://www.wojcieszak.ovh.org/beksa.html

Henek
01-08-2008, 16:29
Recon napisał :

W Latarni Wagabundy spędziłem 10 minut i... styknie.
..no tak, latarnia nie świeci tak jak dawniej.
Odkąd Kiju się wyniósł to pozostała buda na kolonie i wycieczki. Cóż, czas robi swoje.

Piotr
01-08-2008, 17:37
Odkąd Kiju się wyniósł .
Gdzie się wyniósł?

joorg
01-08-2008, 19:50
...
Odkąd Kiju się wyniósł...


Gdzie się wyniósł?

Też się zastanawiałem , ale przecież Kija z Tamtąd nawet kijem (kołem i granatem ) nie wygoni.

Recon
01-08-2008, 19:52
16 lipca 2008 – środa
W założeniach miałem taki dzień. Robię sobie dzisiaj wolne i tylko tyle powiem ;)

17 lipca 2008 - czwartek
Na dzisiaj miałem mieć mój drugi deser, wędrówkę Stężnica - Radziejowa – Łopienka – Sine Wiry – Schronisko Jaworzec – Kalnica, zostawiam to na następny rok. Chcę zobaczyć wodospady i wioskę Choceń.
Już o godzinie 9 jadę jestem w Stężnicy, powoli szukam wodospadu na Berdystym tuż przy ujściu do Stężniczki, jest stosunkowo dobrze widoczny, blisko drogi, urokliwy. Och mieć tak domek przy takim wodospadzie i słuchać jego szumu. Robię zdjęcie a kątem oka widzę jak koło mnie przesuwa się zaskroniec i to pokaźnych rozmiarów, nurkuje w Stężniczkę by po jakimś czasie zacząć się wspinać po pionowej skale. Nie częsty to widok i jest okazja porobić mu zdjęcia (opis i zdjęcia na „florze i faunie”). Miejsce zresztą idealne dla zaskrońców. Gdy już się schował w zagłębieniach skalnych i ja idę. Mijam dwie kapliczki, dwa brody i za zakrętem szukam „Bardzo charakterystycznym punktem jest ślad po opuszczonym domostwie - piwnica, do której wejście jest widoczne po prawej stronie potoku i trudno je przegapić”. Opis opisem a nijak nie mogę tego znaleźć. Potok namierzyłem, ale śladu po opuszczonym domostwie ni cholery. Szukam, ale nie znajduję. Drugą trudnością jest przejście na drugą stronę Wołkowyjki która po deszczach przybrała i ostro płynie. Wreszcie po lewej stronie znajduję zwalone drzewko, które użycza mi gościny i jakoś udaje mi się przejść suchą nogą, ale nie było to takie do końca łatwe. Znajduję ścieżkę, którą kiedyś zjeździły jakieś maszyny do ścinki. Z początku błoto, woda, ale idę po lewej stronie, patrząc od drogi, strumienia Czartów Młyn. Wąwóz tego strumienia się pogłębia, ja idę coraz wyżej. Parno strasznie bo wszystko paruje , gorąc leje się z nieba. Trzymam się parowu ale w pewnym momencie ścieżka odbija w lewo i mijam mały wąwozik ze strasznym błotem. Przełażę go, ale buty całe w glinie. Gdy przeszedłem zaczynam kombinować, że coś mi nie pasuje. Tym wąwozikiem powinien płynąć Czartów Młyn, czy tym od którego odszedłem??? Ten jest za mało obfity by dać później „aż wodospad” a tamten, jak na niego patrzyłem, nie miał nic w perspektywie. Trzeba wrócić i chyba zejść niżej. Wracam zaś przez to błoto, już odważniej bo i tak buty upaprane, odbijam teraz w dół wąwozu. Bingo! Jest, fajnie schowany i jednak to ten z tego „wąwozu błota” tak się wzmocnił w wodę. Jest dosyć wysoki, ale zbyt dużo z niego wody nie leci, no cóż to dopiero początek jego biegu. Miejsce jest zresztą urocze, nawet jest ślad po ognisku i krąg z pni i większych kamieni dla lubiących pogadać. Widać, że urok tego miejsca ktoś wykorzystał. Jedynym mankamentem jest półmrok, bo wysokie drzewa no i wąwóz... długo więc muszę się przymierzać jak zrobić zdjęcia.
Wracam po swoich śladach w błocie, widać, że tutaj mało kto zagląda. Ile to jest takich fajnych miejsc w tych Bieszczadach, ile ich zobaczę? Kiedyś po dwóch czy trzech pobytach w Bieszczadach pomyślałem sobie tak... no cóż, wszystko już w TYCH GÓRACH zobaczyłem... powiem brutalnie... a gówno widziałeś chlopie!, nie jedne buty jeszcze zedrzesz zanim powstanie nikła myśl o tym.
Teraz czas na wioskę Choceń... ... wioskę...
... gdzie w przemijaniu i przetrwaniu
niezwykłe losy są zaklęte.
Gdzie wiatr historii pozacierał,
wcześniej wzbijając w górę kurz,
ślady i skargi, prośby, modły
gdzie nawet echo nie mieszka już... (fragment wiersza WUKI)

Człowiek z forum, Marcin Scelina zasiał mi myśl by ją zobaczyć. Zobaczyłem nie tylko tę wioskę, bo jeszcze idąc do niej zobaczyłem Cisowiec. Znowu urokliwa wioska, kurcze a które są tutaj nieurokliwe? Macie takie które Wam się nie spodobały, ja nie, każda ma to coś, by ja zapamiętać.
Droga do Cisowca i przez jest asfaltowa, ba... musi być bo po bokach domki jak się patrzy, chociaż na samym początku pamiątka po dawnych czasach jest. Po asfalcie zaczyna się świeżo szutrowa, ba... musi być bo po lewej już się fajny domek wykańcza. Dalej już zwykła polna, zjeżdżona trochę, ba... ma kto i po co zjeżdżać ;)
Wspinam się na przełęcz, z jednej strony widać Gabrów Wierch a z drugiej ogromną perspektywę. Spoglądam na wschód i prawie widzę Zalew Soliński. Piękne widoki. Teraz w którą stronę iść? Prosto i dalej, gdzie droga mocno wyjeżdżona? Czy w lewo w nikłą ścieżkę, którą prowadzi szlak koński na Gabrów Wierch właśnie, a w prześwitach widać antenę stacji GSM (chyba?). Idę tam gdzie wyjeżdżona, Marcin Scelina ją zapewne wyjeździł ;) Jednak błędnie myślałem, ale już wiem czemu taka wyjeżdżona, hahaha... bo tam jest najpierw ambona a potem.... ha, a nie powiem, sami sprawdźcie. Kto odpowie temu stawiam fajną flaszkę (proszę tylko bez fanaberii, jakieś tam roczniki itp.). Aaaaa Marcin Scelina wykluczony z konkursu, on i tak ma flaszkę za Choceń. Wracam, odbijam w tą końską ścieżkę, widzę znowu coś (dałem w innym wątku „czy to jest?”)... jak mi odpowiedzieliście i dobrze kombinowałem... ruchoma ambona. Droga wyraźnie idzie na wzgórze a ja muszę, zgodnie z mapą, odbić w dół i to wzdłuż strumienia. Jak się okazuje dobrze też myślałem, że niedawno ktoś jechał tędy (ha Marcin Scelina, dwa dni wcześniej) i teraz tylko trzymam się tych śladów łazika odciśniętych w błocie. Droga wiedzie takim mało przyjemnym laskiem, mokra, błotnista, z mokrą i wysoką trawą. Wreszcie po kilkudziesięciu minutach „cuś” widać z daleka. Dobrze trafiłem, bo Marcin dwa dni wcześniej pokazał fizycznie zarys chat, trochę wykoszone trawy, widać podmurówki, cembrowaną studnię. Teraz zapomniałem jak to się nazywa ale tutaj widać jak przyroda wchłonęła opuszczoną wioskę. Przy tablicy z mapą uruchamia mi się wyobraźnia jak duża to była wioska.
Cholera mnie bierze, że „ludzie ludziom zgotowali ten los”, czuję w sobie ogromny smutek, tęsknotę i łzy tych ludzi gdy musieli swoje domy zostawiać, a być może patrzeć też i na śmierć swoich bliskich. Chodzę smętny i w cichości po tej umarłej wiosce. Chcę już iść... idę i cały czas myślę o tych ludziach, wczuwam się w ich stan co czuli.... brrr... oby nigdy więcej nikt nie musiał opuszczać wbrew swojej woli swojego własnego domu!
Dobrą robotę robisz Marcinie i całe Nadleśnictwo Baligród.
Wychodzę znowu na przełęcz, piękna pogoda, przygnębienie przechodzi chociaż za jakieś pół godziny zacznie padać (a może plakać?) ulewny deszcz, pada całą noc, walą pioruny i... no właśnie, a ja na jutro mam jakieś dziwne przejście, ale może będzie dobrze?
Cdn...

Henek
01-08-2008, 21:15
Myślę że Recon zaraz mnie słusznie opiepszy za wstawki nie w temacie
ale gwoli wyjaśnienia to Kiju mieszka teraz w Zagórzu (?) i tylko dojeżdża do Latarnii tak jak się dojeżdża do pracy. Z dawnych klimatów niewiele zostało.

Recon
01-08-2008, 21:22
Słowami "i styknie" temat w jakiś sposób został wywołany a mnie jako autora wątku tylko cieszy, że jest właściwie odbierany, pomimo cienizny opisu :)

Piotr
01-08-2008, 21:25
ale gwoli wyjaśnienia to Kiju mieszka teraz w Zagórzu (?) i tylko dojeżdża do Latarnii tak jak się dojeżdża do pracy
To prawda - konkretnie nie teraz, tylko Kiju jest z Zagórza. Latarnie nabył później. W sezonie letnim na ogół jest na miejscu - poza sezonem rzeczywiście częściej w Zagórzu (Dolinie).

Recon
03-08-2008, 01:03
18 lipca 2008 – piątek
Dzień wcześniej, wieczorem, odpalam komp, słabo ściąga net, ale jakoś idzie. Odnajduję na stronie przewoźników bieszczadzkich i jeden mi pasuje by go zbyt daleko nie odrywać, jest z Górzanki, więc mu chyba przypasuję. W piątek muszę się dostać się do jego miejscowości. Po co mam drałować 13 kilometrów, tym bardziej, że ciągle pada i nie wiadomo jak będzie następnego dnia? Pioruny strzelają, leje się z nieba a ja zastanawiam się jak będzie mi sie szło???
Telefon mój zostaje odebrany i po bardzo krótkich negocjacjach, kwota za transport zostaje ustalona. Nawet się nie targowałem bo jego suma mi całkowicie odpowiadała. Umawiamy się na piątek na 8.15 pod ORW Bystre na parkingu. Gość jest wporzo i już o 7.50 rano melduje swoją obecność. Podoba mi się to, jest przed czasem, ja przyspieszam i… już jedziemy. Leje nadal i nie zanosi się na zmianę. Nie ma bata, kochane Bieszczady... nie odpuszczę wam!
Dowiaduję się od przewoźnika, że musimy jechać naokoło, nie przez Stężnicę, bo brody bardzo mocno przybrały. Jedziemy drogą, która w większości pokrywa się ze Szlakiem Edukacji Leśnej. Facet nic nie gada… ja nic nie gadam… leje jak z cebra… postanawiam, że nie odpuszczę.
Wychodzę pod cerkwią, tam następuje rozliczenie i uścisk dłoni. Chyba oboje jesteśmy zadowoleni… tak powinno być w biznesie, siedzę w tym i coś nie coś wiem o zadowoleniu dwóch stron z dokonanego interesu.
Jestem na miejscu o 8.30, ciągle leje, ale na wzgórzu widzę ładną cerkiew/kościół, trójdzielna dzwonnica, stary i nowy cmentarz, dąb pamiętający chyba wszystkie wydarzenia jakie działy się w pobliżu. Szkoda, że przynajmniej do środka tej drewnianej budowli nie mogę zajrzeć. Wiem, że mogę to zrobić, ale nie chcę niepokoić na plebanii.
Dziś zaczynam tutaj, później chcę zahaczyć o wzgórze 617, ale trzeba na rozstaj dróg przejść przez otwartą bramę do miejsca szkółek leśnych. Na tym rozwidleniu fajna chatka zamknięta na kłódkę ale tam odpoczywam. Wcześniej, wychodząc już z Górzanki spotykam starszą kobietę która pomimo widocznej starości, ściska dziarsko siekierę w ręku… Dzień dobry, kogo Pani idzie zabić?... dzień dobry, ha... nie.... idę tylko upalować krowę. Stoję z nią i parę minut rozmawiam, dowiaduję się, że ma już 80 lat, pochowała 2 miesiące temu męża, ma 6 dzieci, żyje tutaj od urodzenia czyli 80 lat, kościół teraz to teraz także cerkiew. Żyje tutaj 80 lat, jest to zapewne ewenement na tych bieszczadzkich ziemiach. Ileż ona wie o tym co tutaj się działo? Ileż ona przeżyła nieopisanych historii? A ja totalny bzdet miejski mam wyznaczoną marszrutę, spoglądam na zegarek, nie mam czasu!. Mam dylemat, zobaczyć co jest za zakrętem czy zobaczyć co w duszy człowieka gra? Palowanie ważne, a może pójść i razem upalować krowę, a może ważniejsze jest też wyp….ć zegarek, harmonogram i pogadać z człowiekiem. Za zakrętem jeszcze może , jak Bóg da, wszystko kiedyś zobaczę, a z człowiekiem może już nie zdążę? Szekspirowski dylemat. Nasiąknięty czasem, podaję rękę na pożegnanie i życzę dużo zdrowia. Przez parę minut mam wyrzuty sumienia. To nie pierwszy raz tutaj, w tych górach, to mam. Teraz gdy to piszę, wiem, że należałoby pieprznąć „tym co za zakrętem”… człowiek jest ważniejszy! Znowu coś mnie nauczyło w tych Bieszczadach. Pędząc każdego dnia do pracy, z pracy, za sukcesem, za kontraktem, za przyklaskiem za uściskiem pochwały, za kasą… ucieka nam człowiek szczęśliwy, który za tym nie goni ale ma do powiedzenia coś, co być może, nie jest w danej chwili ważne dla nas samych, ale po zastanowieniu, jednak ma wiedzę nietuzinkową, wiedzę o życiu.
Bieszczady mnie oczyszczają, wyciszają i uczą... musisz bardziej wsłuchiwać się w człowieka.
Zapukałbym teraz do tej chaty w której mieszka ta kobiet, usiadł przy jakiejś herbacie przez nią zrobioną i wsłuchał się w jej opowieść.
Teraz, a czemu nie wtedy?
Leje nadal, leśna droga, mija mnie jakiś czerwony maluch z człowiekiem ubranym w leśniczy mundur, rozstaje dróg… na Baligród, na Bereżkę.
Skręcam w prawo, zaraz za skrzyżowaniem totalne zaskoczenie tabliczką….”Uwaga, strefa nadgraniczna”... rany…. co się dzieje? tutaj? Leje tak, że nawet nie mam odwagi wyjąć z plecaka aparatu. Wychodzę wreszcie z lasu… mży, ale nie leje.. chyba to mgła opada… tabliczka Bereźnica Wyżna… fantastycznie położona wieś, z mojej strony wieś jest po prawej stronie a po lewej fantastyczne zbocze w stronę potoku Bereźnica…. Znowu myśl…. mieć tutaj dom… Przestaje padać, a ja idę po fajnej asfaltowej drodze i chłonę wieś oczyma, chłonę widoki… znowu bajka niemalże, znowu urokliwa wieś. Mgły niczym dymy unoszą się ku niebu. Cisza, spokój a ja chciałbym krzyknąć by zobaczyć czy jest echo… nie mogę, w Bieszczadach się nie krzyczy! Tutaj jest oaza ciszy, to zaklęty czar ciszy. Idę zobaczyć kościół/ cerkiew.. tak piszę bo kiedyś były tutaj cerkwie a teraz zostały adoptowane jako kościoły. Jak sam zauważyłem, w spokoju i bez zbędnych kłótni ludzie mogą się świątynia podzielić, dzieli ich tylko obrządek mszy.
Kiedyś przed laty w Sanoku, kiedy wchodząc do cerkwi i widząc jak pop (to się okazało później) sprząta swoją świątynię, spytałem… jak mam się zachować w tej cerkwi by nie urazić jego uczuć... mądre słowa powiedział… wchodzisz do Domu Bożego, módl się jak umiesz, szanuj miejsce święte jak sam byś szanował w swojej świątyni, a tak w sumie to modlimy się do tego samego Boga. Proste jak schemat gwoździa! Zapamiętałem na zawsze!
Dochodzę w Bereźnicy Wyżnej do cerkwi, znowu zaduma nad samą świątynią, spoglądam na napisy na nagrobkach… no proszę są sławne, nawet przewija się nazwisko rodziny wysokiego przywódcy UON-UPA. Można zagłębić się w historię. Gdy stoję i patrzę na niedaleką mogiłę to bacznie mnie obserwuje jakiś starszy człowiek. Mógłbym nawiązać rozmowę ale wewnętrznie boję się dyskusji. Nie wiem jaką nację reprezentuje… znowu zderzenie z dylematami, czy opcja moja czy raczej przeciwna? Człowiek najwyraźniej chciałby jednak porozmawiać…. Nie fotografuję grobu, lekko się odwracam… tak przerywam niewidzialną nić początku rozmowy. Poddałem się!
Idę dalej ku murowanej kapliczce na końcu wsi przed którą mam skręcić w drogę w lewo w stronę Żernicy Wyżnej.
Deszcz, który lał od wczoraj zrobił niezłe spustoszenie na tej polnej drodze. Woda płynie koleinami, błoto po kolana… omijam to idąc bokiem po skoszonej łące. Dochodzę do wzgórza, na którym droga się rozsypuje na różne kierunki. Nie będę opisywał gehenny wędrowania dalej, błoto, niemożliwość przejścia, krążenie (raz wyszedłem po dwóch godzinach prawie z powrotem), drogi gdzieś totalnie zalane wodą, próby ominięcia po lesie, mały strumyk rozlany na swoje pobocze. Wędrując znajduję jakąś chatkę skleconą byle jak w lesie. Pierwszy raz mam buty w środku całe mokre, spodnie po pas przesiąknięte. Bieszczady niczym przywódczyni wojny domowej w Hiszpanii krzyczy… No pasaram!!!
Poddaję się, odbijam na wzgórze, w stronę drogi asfaltowej, widzę ją. Wtedy nagle myśl…. przecież dziś zabrałem palm z GPS-em, odpalam go… i chwila moment i wiem dokładnie gdzie jestem, Pomyliłem się o jakieś 500m, ale wiedziałem gdzie jestem. Postanawiam wracać…. Schodzę stromo w dół… przystanek PKS Wola Matiaszowa…. Już dziś nic nie odjedzie, więc do Bereżki trzeba z buta. GPS wskazuje 2 km, po drodze ładny murowany kościółek, ludzie wychodzą przed dom i patrzą kogo tutaj przyniosło i po co. Wreszcie Bereżka, staję na skrzyżowaniu dróg, po 5 godzinach pierwszy raz się zatrzymałem. Z plecaka wyciągam kabanosy, suchą bułkę, cisowiankę i na koniec batonik. Najpierw coś zjem a później stopuję. Spotykam ludzi, którzy jak widzę po napisie na samochodzie, pracują dla mojej firmy…. mają ful roboty i nie dają się przekonać na podwiezienie. Zostaje stop… 20 minut i totalnie upie….go zabiera łaskawie gość małym busem, do Hoczewa. Tam stoję i macham 1,5 godziny na „nie osobowe” bo nawet wstyd mi wsiąść tak upi….ym do samochodu osobowego, nadaję się raczej na jakąś przyczepę. PKS do Ustrzyk Górnych spóźnia się 50 minut…. czemu takie spóźnienie?....no co? a kiedyś indziej to byłem wcześniej? Ludzie w autobusie jacyś zdziwieni mym pytaniem… w mordę jeża, przyłapali mnie że nie kumam o co biega. Spoko, ważne, że jadę… nogi z tego łażenia po błocie ciągle idą a ja przecież siedzę.
No Bieszczady, znowu dałyście mi trochę eliksiru miłości do siebie. Kocham Was!
Wysiadam koło dawnego Zelmera…. Chcę kąpieli, ciepłego jedzenia i żywca. Czy to dużo?
Wspomniałem wcześniej, że Bieszczady nie dają mi wszystkiego co zaplanowałem. Znowu nie dały. Spoko… wrócę do Was „Góry” jeszcze. Coś wam zabiorę a wy znowu mi wszystkiego nie dacie.
Cdn…

WUKA
03-08-2008, 17:08
Recon1!Czytając o Twoim dylemacie "trzymałam kciuki" za rozmowę ze Staruszką!Juz sobie wyobrażałam jakich ciekawych rzeczy sie dowiesz i podzielisz z nami..A Ty? Ech!Szkoda gadać! Ale dobrze,że wyciągnąłeś odpowiednie(to też cenne)wnioski na przyszłość.To taki banał ale jednak powtórzę "NAJPIERW CZŁOWIEK"!
Pozdrawiam Cię.Lubię czytać o tych Twoich"ścieżkach" !

WUKA
03-08-2008, 17:16
Widzę,że bakcyl bieszczadzki ma się w Tobie dobrze więc zadedykuję Ci taką swoją fraszkę:

Bakcyl to jest taki mikrob
co go wdychasz na wędrówce.
Nie pomoże żaden medyk,
bo nie zamknie go w probówce.
Jeśli chodzi o szkodliwość,
raczej zyciu nie zagraża.
Za to bardzo łatwo wszystkich...
Bieszczadami pozaraża. (WUKA)

To na pocieszenie,za te przemokniete do środka buty!!!!

Henek
03-08-2008, 23:13
Recon napisał :

Szekspirowski dylemat.
Nie, nie. Żaden dylemat.
Tylko sięgasz głębiej niż powierzchowność obrazów rejestrowalnych przez oczy.
Rzadko się to zdarza, ale czytając Twe słowa nie tracę nadzieji.

damian
04-08-2008, 01:14
Recon, jakże cenię sobie Twe bajania!!! już niedługo, jesienią, wyruszę twym tropem... może i babulinę spotkam... byle by mnie za krowę nie wzięła!
pozdrawiam i czekam na dalszy opis losów Twych w Bieszczadzie
DP

Recon
04-08-2008, 18:37
19 lipca 2008 - sobota
Wstaję o 5 rano, nie muszę już się szykować na chodzenie "w Bieszczady"... dokładnie o 7.10 wyjeżdżam do domu. Szybko minęły dwa tygodnie! Po drodze widzę jak San mocno przybrał w masę i widzę na trasie jak sporo ludków gna w Bieszczady, tylko które? Pytanie to nasuwa mi się nie przypadkiem! Kiedy stałem w Hoczewiu te półtorej godziny i machałem na stopa a także czekałem na spóźniony 45 minut PKS... mogłem dokonać obserwacji gdzież te samochody z turystami jadą. Stałem na rozwidleniu dróg i tak lekko licząc 90% jechało na Polańczyk a reszta, głównie samochody miejscowe, prosto. Kilka zamiejscowych, chyba z rozpędu, pojechało prosto by... po chwili jednak zawrócić. To jest fakt naocznego światka.
Napiszę jeszcze pod spodem "cdn" bo potrzebny jest jakiś epilog, który po dwóch tygodniach od czasu wyjazdu, a także w czasie "bajania" na forum... się zebrał.
Cdn...

vm2301
05-08-2008, 00:02
Ja zawsze jeżdżę prosto...i nie zawracam.

Fajna relacja:)

iza
09-08-2008, 18:42
Recon1:
[I]......... Mnie we wrześniu ub. roku udało się przejść tamtędy suchą nogą, co jednak nie było takie łatwe. Jak jest tam obecnie ?
Opisuj.:-)

Tak było w ostatni wtorek

Stały Bywalec
12-08-2008, 07:42
Tak było w ostatni wtorek
Bardzo ładnie. Lubię tak, lubię.

We wrześniu "przepędzę" tamtedy swoją ekipę, z którą będę wędrował. Ale to już po wyjeździe żony, bo ona to by się jednak zbuntowała !

Recon
21-08-2008, 00:27
Już bez daty... bo sama z forum wyskoczy.
Mija właśnie miesiąc kiedy wyjechałem z „moich” górek. Miesiąc to dobry przedział czasowy by zrobić remanent w pamięci. Co w głowie zostało?, co uleciało?, czego się nauczyłem?
Wiem, że Bieszczady uczą, bo już kiedyś na moim drugim wyjeździe nauczyły mnie jednej mądrości życiowej, obnażyły coś czego do dziś się wstydzę... a może to nie bieszczadzkie góry tym kierowały? Wtedy też, tylko już za kilka dni, sprawiedliwie dano mi, zresztą bardzo sprytnie, kolejną próbę na poprawę. Byłem już czujny, bo zaraz po tej pierwszej, zrozumiałem swój błąd. Piszę o tym, bo często chodząc po górach mamy czas na myślenie, mamy różne sytuacje, które są małymi lub dużymi próbami dawanymi nam niby przypadkiem, niby nieznacząco i wielu nawet się nad nimi nie zastanawia, wielu chwilkę pomyśli i zapomina. Jakie to proste... zmagamy się z trasą, pogodą, podziwiamy widoki, zachwycamy się otoczeniem niektórzy zrobią kilka zdjęć po drodze, powrót i... dzień zaliczony... nie pamiętamy znaków do zapamiętania.
Bieszczady to nie są takie zwyczajne średnie górki, to górki z historią, przeważnie tragiczną, to góry z ludźmi, którzy w nich tworzą swoistą historię, góry z legendami, góry gdzie spotyka się zarośnięte cmentarze, zdziczałe sady, zarośnięte fundamenty wsi, teraz wydobywane przez niektórych na światło dzienne, by choć w zarysach pokazać, że tu były, to góry zroszone łzami i krwią. To nie są góry do licytacji na metry, na granie, na przepaście... Każdy ich miłośnik ma swoją filozofię do nich, bez niej do nich by nie wracał. WUKA mówi o bakcylu, ja mówię o filozofii inny o miłości, inny ma swoją nazwę.
Czego mnie nauczyły tym razem?
Bym cel czasami odpuścił a zatrzymał się przy człowieku którego mijam, bym poczynił próbę na zatrzymaniu się przy nim a nie patrzył na zegarek i cel. Tak w zasadzie to czy cel przejścia jakiegoś szlaku, jakiegoś jego odcinka, czy szczytu, jest na tyle ważny by przesłonił człowieka, który chce porozmawiać, nie poględzić a porozmawiać? Nie!
Co Bieszczady mi nowego pokazały?
W zasadzie gdy się w nie często jeździ to wydają się takie same. Jednak mam w pamięci:
- przepiękną dolinę pomiędzy Żukowem a Równią, Ustianową Górną a Hoszowczykiem... to taki skrót drogą by ominąć Ustrzyki Dolne, skrót, ale z 3 przepięknymi cerkwiami.
- pięknie położoną wieś Bereźnicę Wyżną a przed nią ładnie położoną cerkiew w Górzance,
- przepiękne widoki z Ryli i ten bezkres ukwieconej łąki,
- piękną dolinę z wsią Cisowiec i z drogą leśną do Chocenia, właściwie do jej resztek, wsi wydobywanej na światło dzienne z zapomnienia (dzięki za to Marcinie Scelina).
Zresztą doliny mają swój wymiar piękna gdy patrzy się z ich poziomu. Więcej muszę po nich chodzić.
Co chcę zobaczyć w przyszłym roku?
Koniecznie:
- trasę Stężnica - Radziejowa – Łopienka – Sine Wiry – Schronisko Jaworzec – Kalnica,
- Żernicę Wyżną i Niżną i przebić drogę do Bereźnicy Wyżnej
Na resztę jeszcze nie mam pomysłów, ale coś tam się tli. Może na Forum znajdę jakiś pomysł? Korci mnie droga i okolice drogi Smerek-Beskid-granica.
Jeszcze wspomnę o butach... zabrałem je całkowicie nowe i jeszcze nie rozchodzone. Były idealne, ładnie się dopasowały do nogi (konstrukcyjnie tak miało być). Raz tylko przemokły, ale to było ostatniego dnia kiedy woda wlewała się z błotem do nich. Jak na razie, to... dokonałem dobrego zakupu.
CDN... ale już tylko w postaci linku do moich zdjęć z tegorocznego łazikowania.

Carrmelita
21-08-2008, 16:03
Co Bieszczady mi nowego pokazały?
W zasadzie gdy się w nie często jeździ to wydają się takie same. Jednak mam w pamięci:
- pięknie położoną wieś Bereźnicę Wyżną a przed nią ładnie położoną cerkiew w Górzance,
Jeszcze wspomnę o butach... zabrałem je całkowicie nowe i jeszcze nie rozchodzone. Były idealne, ładnie się dopasowały do nogi (konstrukcyjnie tak miało być). Raz tylko przemokły, ale to było ostatniego dnia kiedy woda wlewała się z błotem do nich. Jak na razie, to... dokonałem dobrego zakupu.

Witaj !
Jeśli masz ochotę na wspomnienia z Twojej lipcowej wyprawy to zapraszam do mojej "zgadywanki" na Forum: "Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady", Wątek: "Zagadka z cerkwią w tle". Z pewnością w lot odgadniesz przynajmniej jedną fotkę.
Co do butów, to mam zamiar kupić sobie Meindle bardzo podobne, damskie na wycieczkę pod koniec IX 2008. Cieszę się, że nie znajdujesz w nich wad. To mój faworyt w skrytości ducha, polecany szczerze przez spotkanych Przewodników Beskidzkich w Pieninach w lipcu. Życzę i Tobie i sobie, by nam Meindle dobrze służyły. Pozdrawiam,
C

Carrmelita
21-08-2008, 17:19
Po drodze widzę jak San mocno przybrał w masę i widzę na trasie jak sporo ludków gna w Bieszczady, tylko które? Pytanie to nasuwa mi się nie przypadkiem! Kiedy stałem w Hoczewiu te półtorej godziny i machałem na stopa a także czekałem na spóźniony 45 minut PKS... mogłem dokonać obserwacji gdzież te samochody z turystami jadą. Stałem na rozwidleniu dróg i tak lekko licząc 90% jechało na Polańczyk a reszta, głównie samochody miejscowe, prosto. Kilka zamiejscowych, chyba z rozpędu, pojechało prosto by... po chwili jednak zawrócić. To jest fakt naocznego światka.
Witaj ! Przestańmy wreszcie mówić o Solinie i Polańczyku jako o Bieszczadach. To nieporozumienie :oops: Przecież nawet Otryt to nie Bieszczady a co dopiero Pogórze Sanocko-Turczyńskie ( ? ) i sztucznie powstały "półwysep" Soliński. Cóż, cieszę się, że 90 % zostanie tam, gdzie jedzie i nie będzie śmiecić i hałasować w Bieszczadzkiej Głuszy. "Dla każdego coś miłego" ... Na tych 10 % - wiernych i "zaczarowanych" mogę cierpliwie czekać na szosie lub dreptać mozolnie pod górę, przed siebie, na południe ... Pamiętajcie, kochani Zmotoryzowani, o nas AUTOSTOPOWICZACH :mrgreen:
Na zawsze już wierna,
C

lucyna
21-08-2008, 17:24
Witaj ! Przestańmy wreszcie mówić o Solinie i Polańczyku jako o Bieszczadach. To nieporozumienie :oops: Przecież nawet Otryt to nie Bieszczady a co dopiero Pogórze Sanocko-Turczyńskie ( ? ) i sztucznie powstały "półwysep" Soliński. Cóż, cieszę się, że 90 % zostanie tam, gdzie jedzie i nie będzie śmiecić i hałasować w Bieszczadzkiej Głuszy. "Dla każdego coś miłego" ... Na tych 10 % - wiernych i "zaczarowanych" mogę cierpliwie czekać na szosie lub dreptać mozolnie pod górę, przed siebie, na południe ... Pamiętajcie, kochani Zmotoryzowani, o nas AUTOSTOPOWICZACH :mrgreen:
Na zawsze już wierna,
C
1. Co to jest Pogórze Sanocko-Turczańskie?
2. Co to jest sztucznie powstały "półwysep" Soliński?
3. Co to jest Bieszczadzka Głusza?
4. A tak w ogóle znasz te okolice w których pozostane 90 % aby śmiecić i hałasować?

marcins
21-08-2008, 17:41
Lucyna Twojej Przedmówczyni chodziło o Pogórze Sanocko-Turczyńskie.
Nie wiem gdzie to jest... Może w Turcji.

No dobra, dość tych złośliwości.

Podziały geograficzne, nazwy... Wszystko to są ludzkie wymysły. Każdy poprzez Bieszczady może rozumieć całkiem co innego. Nie ma sensu o to kruszyć kopii. A jesli nawet już tak bardzo Wam Drodzy Współforumowicze, tudzież Współforowicze(ukłon w stronę purystów językowych czy jak im tam) chodzi o nazwy to podawajcie autora i wszystko będzie jasne. Według jednego Bieszczady są tu, według innego tam.

No a głusza... To chyba większa jest w tych Pogórzach Sanocko-Turczyńskich...

lucyna
21-08-2008, 17:59
No, wreszcie Ktoś zauważył, że moje pagóry są bardziej dzikie od Bieszczadów.

marcins
21-08-2008, 18:12
Lucyna nie przywłaszczaj sobie pagórów!!!

Misieg
21-08-2008, 18:28
Witaj ! Przestańmy wreszcie mówić o Solinie i Polańczyku jako o Bieszczadach. To nieporozumienie :oops: Przecież nawet Otryt to nie Bieszczady a co dopiero Pogórze Sanocko-Turczyńskie ( ? ) i sztucznie powstały "półwysep" Soliński. Cóż, cieszę się, że 90 % zostanie tam, gdzie jedzie i nie będzie śmiecić i hałasować w Bieszczadzkiej Głuszy. "Dla każdego coś miłego" ... Na tych 10 % - wiernych i "zaczarowanych" mogę cierpliwie czekać na szosie lub dreptać mozolnie pod górę, przed siebie, na południe ... Pamiętajcie, kochani Zmotoryzowani, o nas AUTOSTOPOWICZACH :mrgreen:
Na zawsze już wierna,
C
Co do Otrytu, to według niektórych podziałów zaliczany jest do Bieszczadów..o ile dobrze pamiętam:mrgreen:

Browar
21-08-2008, 19:38
Dla mnie Bieszczad zaczyna się na wschód od szosy Dukla-Barwinek (równoleżnikowo) oraz na południe od Przemyśla (południkowo) i różne inne podziały mam w rzyci.

joorg
21-08-2008, 20:04
Dla mnie Bieszczad zaczyna się na wschód od szosy Dukla-Barwinek (równoleżnikowo) oraz na południe od Przemyśla (południkowo) i różne inne podziały mam w rzyci.

Ty to w ogóle jesteś Oryginał , w pozytywnym tego słowa znaczeniu , zgadzam się z Tobą tak troszkę , rozumię Cię i wiem o co Ci chodzi w tym stwierdzeniu . Beskid Niski od tej szosy do Komańczy jest Prześliczny i niech tak to zostanie Beskid N.-Bieszczady , przecież lubisz Jasiel i Czeremche.
ps . Browwar, Tylko sobie nie bieszczad :mrgreen:(specjalnie piszę małą literą).Nie bądż taki poeta :razz: i Ty też zaczynasz ?

WUKA
21-08-2008, 21:03
A mnie się podobają obie formy
- BIESZCZAD brzmi jakoś dumnie,wzniośle i potężnie!
- Bieszczady wieloobszarowo,szeroko!

joorg
21-08-2008, 21:27
A mnie się podobają obie formy
- BIESZCZAD brzmi jakoś dumnie,wzniośle i potężnie!
- Bieszczady wieloobszarowo,szeroko!

Wuka , ale Tobie to wolno , ale nie Browarowi i innym.:lol:
Nadużywanie tej formy zuboży "język poetów" , nie sądzisz??
ps. a tak na serio, jest to w języku potocznym przekręcanie nazwy własnej , to jest tak jak pisanie warszawka , wrocek itd.

Carrmelita
22-08-2008, 13:05
Co do Otrytu, to według niektórych podziałów zaliczany jest do Bieszczadów..o ile dobrze pamiętam:mrgreen:

Tylko według niektórych ... W tych dwóch przewodnikach, które mam w biblioteczce - Otryt nie zalicza się do Bieszczadów, ale oczywiście z racji bliskiego położenia możemy go "adoptować" za obopólną zgodą :wink:

Carrmelita
22-08-2008, 15:10
1. Co to jest Pogórze Sanocko-Turczańskie?
2. Co to jest sztucznie powstały "półwysep" Soliński?
3. Co to jest Bieszczadzka Głusza?
4. A tak w ogóle znasz te okolice w których pozostane 90 % aby śmiecić i hałasować?
Witaj Lucyno !
Zaznaczam, że nie jestem stałym bywalcem i znawcą Bieszczadów i okolic. W Bieszczadach byłam pierwszy raz w 2007r. Nad Soliną i w Polańczyku byłam w maju i we wrześniu 2007r, więc też niewiele było tego zwiedzania, ale co zobaczyłam, to moje :-?
Widzę, że wymagasz ścisłych odpowiedzi :-) ( sama mam wykształcenie techniczne ) i cudzysłowy Ciebie nie zadawalają, więc już wyjaśniam.
Wczoraj pisałam odp. na gorąco, z emocjami i bez pomocy mapy lub przewodnika, więc mogły powstać błędy np. w poz. 1. ( sprawdzę wieczorem, czy poprawnie podałam nazwę pogórza i podam cytat ).
ad 2. Jak zerkniesz na mapę Sanu i jez. Solińskiego i włączysz wyobraźnię, to zobaczysz, że wody zalewu omywają ląd w kształcie półwyspu ( potem podam z mapy miejscowości na tym tzw. "półwyspie" i dopiszę cytat z przewodnika, którego autor nazywa ten obszar "półwyspem" ).
ad.3 Bieszczadzka Głusza to rejon na mapie mojej duszy. To kraina wolności, intuicji, pierwotnej, dzikiej mądrości i zapomnianego człowieczeństwa. Albo powiem inaczej: to jest to, co w Bieszczadach podoba mi się najbardziej - spokój, wszechwładza natury, zwierzyna, bezludne w większości szlaki, wszechobecność historii, nieme pamiątki z przeszłości i ludzie prawdziwi ... inni niż na nizinach lub w wielkich miastach. Słowo "Głusza" celowo napisałam z dużej litery aby głuszę umiejscowić, uwznioślić, personifikować ... moja Bieszczadzka Głusza to symbol , to dzika kobieta "biegnąca z wilkami" ( w nawiązaniu do tytułu znanej książki ).
Ad. 4 Znam te okolice Soliny i znam je aż za dobrze, ale niestety ze złej strony...( nic nie ujmując swoistemu urokowi tego miejsca ). Ciężko mi o tym pisać i może nie powinnam. Powiem krótko: W Solinie został bestialsko pobity a potem uduszony Chrześniak mojej siostry. Morderstwo miało miejsce na dyskotece a sprawcami byli miejscowi tzw. lewi "ochroniarze" a publiczność na imprezie w liczbie ww. 90% populacji nie zareagowała ! Tym "Gentelmenom" nie podobało się, że Piotr stanął w obronie dziewczyny, zaczepianej przez pijaków i, że oboje byli z Warszawy ... Martwego chłopaka bandyci wyrzucili, jak śmieci na plac za budynkiem ... Od tej pory moja Ciocia nie może jeździć i w ogóle myśleć o Bieszczadach i dziwi się dlaczego ja w ogóle tam pojechałam. Dlatego ja zawsze protestuję, gdy ktoś mówi, że Solina to Bieszczady. O nie, co to, to nie i mam nadzieję, NIGDY NIE !!! :evil:

Carrmelita
22-08-2008, 15:51
Co do Otrytu, to według niektórych podziałów zaliczany jest do Bieszczadów..o ile dobrze pamiętam:mrgreen:

Zastanówmy się, czy mówimy o Bieszczadach w sensie formacji górskiej północno-wschodnich Karpat czy potocznie o obszarze Polski zw. z bojkowszczyzną i całą powojenną historią regionu...

lucyna
22-08-2008, 16:50
Bardzo współczuję Tobie i Twoim Bliskim. W Solinie wydarzyło sie coś strasznego. Masz rację to nie powinno mieć miejsca.
Mówisz, że znasz Solinę. Być może znasz kilka knajp i tamę. Nic więcej. Już na pewno nie najbliższe okolice.
Chcesz poznać Bieszczady, jesteś zafascynowana naszą krainą do tego stopnia, że nazywasz ją częścią Swojej duszy. Rozumiem to i podzielam Twoje odczucia. Dlatego radzę Ci poznaj bieszczadzkie smaki poprzez lekturę. Na początek polecam Ci www.twojebieszczady.pl (http://www.twojebieszczady.pl) Rzetelny pod względem przewodnickim sewis internetowy Piotra. Potem wejdź na www.bieszczady.net.pl (http://www.bieszczady.net.pl) Irka to dobre uzupełnienie podstawowej wiedzy.
Rozmawiasz z przewodnikami. Wiesz mi na słowo. Zarowno Misieg jak i ja obudzeni o północy wyśpiewamy Ci wszystkie podziały geograficzne, geomorfologiczne itd regionu.

Carrmelita
22-08-2008, 16:54
A mnie się podobają obie formy
- BIESZCZAD brzmi jakoś dumnie,wzniośle i potężnie!
- Bieszczady wieloobszarowo,szeroko!

Ale jednak banicko-, wygnańczo- , pustelniczo- ( patrz: BIESZCZAD ) a Bieszczady w swojej wielowątkowości są także stanem umysłu i ducha, no chyba że już mi się wszystko poplątało i powinnam się wreszcie wyspać :idea: ?

Carrmelita
22-08-2008, 17:23
Dziękuję za zrozumienie ... oraz informacje. W wolnej chwili wpadam na te stron, ale muszę to robić bardziej gruntownie i nie "jak po ogień". Masz racje Lucyna, nie ma co kruszyć kopii. Wiedza Przewodnika to potęga !
P.S. Dziwne to jednak ... jedni przyjeżdżają w Bieszczady i to wszystko po nich spływa ... a inni - łapią haczyk. Tylko potem powinni sobie uświadomić, jaka to "przynęta", na którą się złapali :wink:

Misieg
22-08-2008, 17:37
Dziękuję za zrozumienie ... oraz informacje. W wolnej chwili wpadam na te stron, ale muszę to robić bardziej gruntownie i nie "jak po ogień". Masz racje Lucyna, nie ma co kruszyć kopii. Wiedza Przewodnika to potęga !
P.S. Dziwne to jednak ... jedni przyjeżdżają w Bieszczady i to wszystko po nich spływa ... a inni - łapią haczyk. Tylko potem powinni sobie uświadomić, jaka to "przynęta", na którą się złapali :wink:
Wymienione przez Panią Lucynę strony są bardzo rzetelnymi źródłami informacji, do tego był dodał przewodnik wydawnictwa Rewasz i mapę autorstwa Dr. Krukara - tak na początek samego kształcenia teoretycznego;) ale co jest najważniejsze, to samo chodzenie po górach, tego nic nie zastąpi, najważniejsze są "doznania empiryczne".
PS. ja osobiście jakoś nie lubię nazwy Bieszczad - kojarzy mi się z nadużywaniem tego wyrazu przez tzw."zakapiorów", których ja akurat osobiście mało cenię

WUKA
22-08-2008, 18:12
A mnie drażni określenie "Bieski",które są podobne do "Wrocek","Warszawka" itepe...

Carrmelita
22-08-2008, 18:54
Wymienione przez Panią Lucynę strony są bardzo rzetelnymi źródłami informacji, do tego był dodał przewodnik wydawnictwa Rewasz i mapę autorstwa Dr. Krukara - tak na początek samego kształcenia teoretycznego;) ale co jest najważniejsze, to samo chodzenie po górach, tego nic nie zastąpi, najważniejsze są "doznania empiryczne".
PS. ja osobiście jakoś nie lubię nazwy Bieszczad - kojarzy mi się z nadużywaniem tego wyrazu przez tzw."zakapiorów", których ja akurat osobiście mało cenię
Czy myślisz o przewodniku Rewasz "Bieszczady - przewodnik dla prawdziwego turysty" ( chyba nie pomyliłam tytułu ? ) ? Dwie mapy Wojciecha Krukara z 2007 i 2008 ( z siatką GPS i historycznym nazewnictwem ) mam. Jedna na Bieszczady Wschodnie a druga na Bieszczady. Bardzo fajne mapy, kupione w Krośnie, bo w W-wie był z nimi problem. Co do przewodnika, to dysponuję: "Bieszczady" Wyd. BOSZ z 2007 P. Lubońskiego oraz "Na bieszczadzkiej Obwodnicy. Część 1. " A w kwestii praktyki, to już nie mogę się doczekać 27 września :grin: Zginę mieszczuchom z oczu ( a często i z zasięgu ) na całe dwa tygodnie :wink:
Pozdrawiam.

Stały Bywalec
24-08-2008, 16:11
[FONT=Georgia](...)Bardzo fajne mapy, kupione w Krośnie, bo w W-wie był z nimi problem. (...)FONT]
Już któryś raz z rzędu warszawiacy narzekają na tym forum na niedostępność map Krukara w W-wie.
A ja cierpliwie po raz kolejny odpowiadam: to nieprawda. Wpadnijcie do sklepu "Podróżnika" na ul. Kaliskiej, tego z książkami i mapami.

vm2301
24-08-2008, 21:13
Bo się Warszawiakom już we łbach przewraca, myślą, że mają mieć wszystko w każdym supermarkecie na każdym rogu.

A tu czasem trza tyłek ruszyć i w kolejce postać...

P:wink:zdrawiam:mrgreen:

nimeska
24-08-2008, 21:45
moje doswiadczenia z bieszczadami sa tylko z pisenek harcerskich .. cudne lata mlodzienze stad ta bardzo chce tam w koncu pojechac :)))

czytajac wasze relacje az mi gesia skorka przechodzi i juz chce tam byc, by moc przezyc to co wy ...

pozdrawiam serdecznie
nimka

bertrand236
24-08-2008, 22:21
:wink:
Wuka , ale Tobie to wolno , ale nie Browarowi i innym.:lol:
Nadużywanie tej formy zuboży "język poetów" , nie sądzisz??
ps. a tak na serio, jest to w języku potocznym przekręcanie nazwy własnej , to jest tak jak pisanie warszawka , wrocek itd.

A ja myślałem Janusz, że tę kwestię sobie wyjaśniliśmy. Wczoraj znowu wróciłem z Bieszczadu. Trzy tygodnie byłem w Bieszczadzie i jak znowu pojadę w Bieszczad to do Ciebie na browara wpadnę. :smile: Może z Browarem wpadniemy :wink:
Pozdrawiam

Recon
24-08-2008, 23:03
Już któryś raz z rzędu warszawiacy narzekają na tym forum na niedostępność map Krukara w W-wie.
A ja cierpliwie po raz kolejny odpowiadam: to nieprawda. Wpadnijcie do sklepu "Podróżnika" na ul. Kaliskiej, tego z książkami i mapami.

Kilka razy zagladałem tam, ale jej nie było. Nie miałem widocznie farta. Kupiłem wtedy taką zafoliowaną ExpresMap 1:65000.

vm2301..., już tak nie przesadzaj z tymi warszawiakami, jak trzeba to ruszają nawet do Lutowisk po mapę. ;)

Solą w oku ci warszawiacy czy co? To nie pierwszy raz tutaj na Forum pijecie do tej nacji regionalnej.

vm2301
25-08-2008, 08:13
Solą w oku? Absolutnie nie, ludzie wszędzie lubią narzekać;)

lucyna
25-08-2008, 08:21
www.ruthenus.pl

Carrmelita
25-08-2008, 12:01
Bo się Warszawiakom już we łbach przewraca, myślą, że mają mieć wszystko w każdym supermarkecie na każdym rogu.

A tu czasem trza tyłek ruszyć i w kolejce postać...

P:wink:zdrawiam:mrgreen:

W paru księgarniach i MPIKach jej nie było jeszcze w dniu przed wyjazdem. Akurat dostałam cynk od kumpeli z Łodzi, która przeszukała sieć i sprawdziła, gdzie mapa może być w rejonie Iwonicza Zdr. i okazało się, że jest w Krośnie. Mapa był jak "gorąca bułeczka" - dopiero co wydana w 2007r. Więc pognałam, "ruszyłam tyłek" i zwiedziłam przy okazji Krosno. W żadnej kolejce w Krośnie nie stałam ... Księgarz potwierdził, że w tym momencie w niewielu sklepach w Polsce ta mapa była :mrgreen: Jak widzisz, kolego, ważne jest nie tylko "zdarzenie", ale jego warunki brzegowe w czasie i przestrzeni :grin:

Carrmelita
25-08-2008, 12:08
Kilka razy zagladałem tam, ale jej nie było. Nie miałem widocznie farta. Kupiłem wtedy taką zafoliowaną ExpresMap 1:65000.

vm2301..., już tak nie przesadzaj z tymi warszawiakami, jak trzeba to ruszają nawet do Lutowisk po mapę. ;)

Solą w oku ci warszawiacy czy co? To nie pierwszy raz tutaj na Forum pijecie do tej nacji regionalnej.

Jak ktoś jest napastliwy bez powodu to ... może znaczy, że zwyczajnie zazdrości Nam naszej pięknej Stolicy ?

"Wiadoma rzecz: Stolyca
i każde słowo zbędne,
i w ogóle, i w szczególe,
i pod każdym innym względem."

vm2301
25-08-2008, 12:11
Jak ktoś jest napastliwy bez powodu to ... może znaczy, że zwyczajnie zazdrości Nam naszej pięknej Stolicy ?

"Wiadoma rzecz: Stolyca
i każde słowo zbędne,
i w ogóle, i w szczególe,
i pod każdym innym względem."

Pierwsze primo nie zazdrości, bo nie ma czego...a wręcz przeciwnie:twisted:

Po drugie primo napastliwy nie podpisuje się P:wink:zdrawiam:mrgreen:

Pozdrawiam:-)

Carrmelita
25-08-2008, 12:43
Pierwsze primo nie zazdrości, bo nie ma czego...a wręcz przeciwnie:twisted:

Po drugie primo napastliwy nie podpisuje się P:wink:zdrawiam:mrgreen:

Pozdrawiam:-)
A ja kocham Wszystkich :grin: nawet tych bezdomnych :lol:

manio
25-08-2008, 14:05
celem lekkiego humoru moja ulubiona zwrotka z shanty pod tyt."Hej ha kolejkę nalej" "......jutro rano wypływamy,każdy w kącie sciska babę,smutny tylko jest warszawiak- on kocha Warszawę....."

mirusz
29-08-2008, 13:27
Piękna relacja, niepotrzebnie tylko zeszliście na poboczny temat. Czy to ważne kto gdzie mieszka? Jeden kocha Warszawę, drugi Kraków inny Poznań. Myślę, że jednak miłość do Bieszczad jest wspólna dla wszystkich na tym forum.

Carrmelita
29-08-2008, 16:07
Dzięki za wspaniałą relację w wyprawy ! Nieźle się napracowałeś :shock:. Wydrukowałam sobie kilka relacji ( komponuję właśnie własną wycieczkę na październik ), bo piszesz tak obrazowo, że trzeba to czytać w fotelu z herbatką i mapą przed oczami. Trzeba się tym delektować a nie sczytywać, garbiąc się przy monitorze. Zasiadam więc do lektury i przywołuję w pamięci obrazy z zeszłego roku ... Pozdrawiam, C

Recon
09-11-2008, 23:57
No i nadchodzi drugie "Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady" . Jak będzie zasięg to i na bieżąco ;)
Zamierzam: 10XI przyjazd do ORW Bystre, 11XI Jabłonki-Łopiennik-Dołżyca-Cisna, 12XI Zahoczewie-Żernica Wyżna-Bereźnica Wyżna-Baligród, 13XI Bystre-Żebrak-Mików-Smolnik 14XI wyjazd

lucyna
10-11-2008, 17:33
Niestety,miniemy się. Około 8.30 wychodzimy z Baligrodu niebieskim na Łopiennik, a schodzimy czarnym do Jabłonek.

Michał
10-11-2008, 17:45
Witaj

Niestety,miniemy się. Około 8.30 wychodzimy z Baligrodu niebieskim na Łopiennik, a schodzimy czarnym do Jabłonek.

Małe nfo - zachowujcie się dość mocno głośno od wysokoścki Bystrego. I patrzcie uważnie na ślady na szlaku i krzaczorach. W stronę Durnej i Łopiennika włoczy się zagubiona łajza.
To nie żart.
Pokłońcie się przy kapliczce.

P.s.
A górę Jabłońską to macie gdzieś? - po kiego grzyba schodzić szlakiem?

Pozdrówka

lucyna
10-11-2008, 18:26
- po kiego grzyba schodzić szlakiem?

:shock:
Tyś to mój Ulubiony Pan Michał? Ee, nie to niemożliwe. Chyba, że mamuny Cię podmieniły.:-P
PS.
Idę ze znakarzami. Takie przejście kontrolne. Oprócz oznakowania Danka chce sprawdzić na Berdzie czy dokonano ponownego pochówku rozgrzebanych przez poszukiwaczy militariów szczątków ludzkich.

Michał
10-11-2008, 19:39
Witaj

:shock:
Tyś to mój Ulubiony Pan Michał? Ee, nie to niemożliwe. Chyba, że mamuny Cię podmieniły.:-P
PS.
Idę ze znakarzami. Takie przejście kontrolne. Oprócz oznakowania Danka chce sprawdzić na Berdzie czy dokonano ponownego pochówku rozgrzebanych przez poszukiwaczy militariów szczątków ludzkich.

No to sobie darujcie - zostańcie w Baligrodzie u Mariusza. Zamówcie sobie obiadek, parę piwek lebo coś krzepniejszego.
Szlak został odmalowany, chociaż dla nuworyszy jest parę pułapek.
Pochówek?
Obśmiałem się jak norka. Jest na nowo zrobiony krzyż.
Może macie jakiś bardziej ciekawy motyw? Szanowna Pani WPP.

Pozdrawiam
i polecam duuużą czujność w tamtym rejonie

Michał
10-11-2008, 20:07
Moja Ty ulubiona

:shock:
Tyś to mój Ulubiony Pan Michał? Ee, nie to niemożliwe. Chyba, że mamuny Cię podmieniły
Nie mamuny babo, jeno przecudne bieszczadzkie księżniczki.

Zmieńcie kierunek - od Baligrodu trudno się pogubić (jak tam oczywiście wleziesz - od pomnika :-) ).
Zanotujcie punkty, w których się Ty Szanowna WPP zamotasz.

Załączam miejsce pochówku.

P.s.
Z tą czujnością naprawdę nie żartuję!!!

Jak zawsze pozdrawiam

lucyna
10-11-2008, 20:16
Widzisz te czarowne istoty, które odmalowały szlak to Danka i Magda. Idą nanieś korektę. Same stworzyły te pułapki w które to niby mamy wpaść.:)))
No, no dobrze jesteś poinformowany. Może jeszcze jedno pytanko. Gdzie znajduje się ten bunkier o którym pisze Potocki m.in w "Bieszczadach bez litości"?
PS
Dzięki za ostrzeżenie. Idziemy w pięcioro.

Michał
10-11-2008, 20:21
Widzisz te czarowne istoty, które odmalowały szlak to Danka i Magda. Idą nanieś korektę. Same stworzyły te pułapki w które to niby mamy wpaść.:)))

Nie te przemiłe Panie jeno Ty WPP. A te pułapki zobaczysz od strony Jabłonek, a nie Baligrodu.
Pozdrowienia dla Pań malowanych, tfu - malujących, albo nie. Tych ciężko pracujących.

:-)

P.s.
Pan Potocki wypisuje różne dziwa. Ja nie zamierzam podawać żadnych namiarów. I bez tego jest tam pełno złomiarzy.

Recon
10-11-2008, 21:20
10 listopad 2008
A jednak dojechałem. Jestem w ORW Bystre od 17.30. Kuruję gardło krupnikiem i czekam na pierwszy dzień. Jutro tak jak zaplanowałem o 8.20 Veolią do Jabłonek a dalej już czarnym, z pułapkami ;) na Łopieninkę, Łopiennik, ślad po spalonym schronisku, Dołżycę i do Cisnej... do Forumowej knajpy by było zgodnie z zaleceniem SB. Ciekawe, czy już będzie tam rękodzieło WUKI? Na Łopienniku zatknę mini banderę Polski i wyryję (na kartce!) "Tu byłem w Święto Odzyskania Niepodległości AD 2008- Recon1". Atrybuty raczej ulotne ale duchowo zostaną w pamięci :)

Recon
11-11-2008, 20:16
11 listopada 2008 - wtorek
Dziś piękna pogoda jak na tę porę roku... słońce bez żadnej chmurki, 8 stopni i słychać w górze wiatr, który na górze może nieźle wiać. Przezornie zabieram czapkę wełnianą i rękawiczki, które nie były i tak przydatne. Na przystanku spotykam kobietę która jak się okazuje idzie też zdobywać Łopiennik. Idziemy więc razem. O 8.20 Veolia podwozi nas do Jabłonek. W autobusie jedzie też jakaś ekipa łazików i nawet widać u jednego trochę odznak górskich. Okazuje się, że ich cała czwórka wysiada tam gdzie i ja. Czyżby inni też Święto Odrodzenia Polski chcieli uczcić w podobny sposób? W pewnym momencie widząc naszą opieszałość w starcie na szlak jedna niewiasta odwraca się i krzyczy... jak idziemy czarnym to dobrze idziemy, bo oni też idą tym szlakiem, ale później schodzą niebieskim bo malują znaki. Lucyna coś wspomniała, że mieli iść od strony Baligrodu, czyżby nastąpiła zmiana?
Początek to droga wzdłóż dawnego PGR-u, następnie nad strumieniem Żukra na odbiciu szlaku od drogi uroklliwe miejsce biwakowe. Robię tam kilka zdjęć. Ruszamy dalej, ja zajęty oglądaniem pomalowanych czubków młodych świerków i omotanych jakimś włosem... po jakie licho? czyżby przed ich konsumpcją przez zwierzęta?... zostaję wyrwany z rozmyślań okrzykiem "Jelenie!". Spojrzałem na wzgórze Szczobu i ujrzałem piękną parę zakochanych... jeleń z sarną, piękni byli, szkoda tylko, że tak szybko uciekła ta para.
Za Łopieninką zaczyna się mozolne podejście na Łopiennik. Las bukowy bez liści wygląda jak cmentarz drzewny, żadnycch zwierząt i tylko gdzieś mi mignął mały cały niebieski ptaszek (ornitolog ze mnie żadny), chcę go podejść, zrobić zdjęcie, ale ten gdzieś nisko lecąc nie pozwala tak za darmo się sfotografować. Lucyna wspomniała o pułapkach i jakoś ich nie widzę, no oprócz tej na samym początku - brak oznakowania szlaku czarnego. Pułapka jednak złapała mnie pod samym szczytem Łopiennika... idąc dość swobodnie szlakiem i ścieżką poszedłem za tą drugą, by po dłuższej chwili zorientować się, że coś czarnych pasków brakuje. Doszedłem więc na Łopiennik z 50 metrów dalej. By wykonać to co zamierzałem, musiałem się wrócić. Już punkcie oznakowania szczytu, obok tablicy, którą Forumowicze ponownie umocowali a Szarik, czy jak mu tam, odcisnął swoją łapę na cementowym wzmocnieniu wreszcie usiadłem na dłużej. Trawa zachęcała w walnięciu się w nią i wygrzewaniu w słońcu a szum wiatru w drzewach ładował spokój w zwoje mózgowe. Błogostan! Kilkadziesiąt minut poleżałem i w samo południe, już po posiłku zabrałem się za część oficjalną. Napisałem na kartce, że tak Recon1 uczcił Święto Odzyskania Niepodległości przez Polskę i docisnąłem małą flagą. Teraz można było wracać. Ciężko się schodziło bo na szlaku z Łopiennika zalegała gruba warstwa zeschłych liści kryjąc kamienie, zapadliny i błoto. To opóźniało zejście, ale czy warto się śpieszyć? Schodząc mijam mlode małżeństwo, które wchodzi na szczyt i ma zamiar tą samą drogą wracać. Mają nie ruszać mojej flagi ;) Na dole chwila zadumy na odrestaurowanym przez Dołżycan starym cerkwisku. Chwała im za to! Wreszcie droga asfaltowa i przystanek PKS. Jest godzina 13.30 a za 25 minut ma być autobus... i jest. Po godzinie jadę do Cisnej pojeść pstrąga w nowej knajpie. Po kilku dniach weeku ostatni ludzie zmykają do swoich miast pracować na chleb... ja zostaję. Jutro o 9.40 czy coś tak jadę do Zahoczewia, a dalej to Żernica Wyżna i Niżna, Bereźnica Wyżna, Baligród. Czy czasu starczy? Na wszelki wypadek muszę zabrać numer telefonu do przewoźnika w Górzance, wiózł mnie już w lipcu. Po nocy nie chcę chodzić, chociaż to emocjonujące, zwłaszcza jak się świecą oczy w świetle latarki ;)

Recon
12-11-2008, 22:46
12 listopada 2008 – środa
O godzinie 9.40 z przystanku „Zelmer” ma odjechać Veolia do Sanoka. Przezornie przychodzę 7 minut wcześniej i dobrze bo właśnie o te 7 minut wcześniej przyjechał autobus. Dziś jadę do Zahoczewia, w autobusie jedzie sporo ludzi a w Baligrodzie brakuje nawet miejsc siedzących. No cóż, dziś normalny dzień pracy tylko ja się byczę. Zaplanowałem 6 godzinny spacer, z żelazną kontrolą by mnie noc nie zastała, która w listopadzie dosyć szybko zapada. Punktualnie o 10 ruszam z przystanku w Zahoczewiu, skręcam na most na Hoczewce, za którym droga się rozdwaja na Żerdenkę i Żernicę… ja idę na Żernicę. Pogoda dziś jeszcze ładniejsza niż wczoraj, jest cieplej, bo mniej wieje. Niesamowity listopad w tym roku. Idę cały czas ze słońcem na twarzy, przeziębiony, ale Bieszczady krzesają we mnie jakieś dodatkowe siły witalne. Czytając Forum coraz częściej mówi się o cerkwiach w Żernicy Niżnej i Wyżnej. Obie wywołują we mnie jakieś swoiste wspomnienia jak ta okolica wyglądała za czasów, kiedy tutaj jeszcze tętniło życie, nie było zdziczałych sadów, nikt nie myślał nawet o PGR-ach a w świątyniach odbywały się msze dla sporej gromady wiernych. Po jaką cholerę UON UPA tak nienawidził Lachów? W konsekwencji doprowadziło to do Akcji Wisła.
W Niżnej cerkiewka jest zamknięta, zaglądam więc przez okno i robię zdjęcie ołtarzowi przez szybę. Obok, tak trochę poniżej wzgórza opuszczony wypał. W Wyżnej obok rozkręcającego się gospodarstwa rolnego następna cerkiew, też murowana. Serce się kraje, że tak niszczeje. Patrzę na ściany z przeróżnymi podpisami „… tu byłem”. Niektóre są dosyć wysoko, czyli niektórym idiotom zachciało się nawet stosować swoistą ekwilibrystykę by wspiąć się na wyżyny idiotyzmu. Niech każdemu ręka uschnie za te bazgroły. Jestem konserwatystą w wielu sprawach i tutaj nie mam skrupułów w mych życzeniach.
Idąc dalej widzę czynny wypał gdzie kręci się sporo ludzi przy robocie. Sporo dymu. Wszędzie przed wjazdem w boczną drogę, w pole, przy czynnym i nieczynnym wypale świeże tabliczki „Teren prywatny. Wstęp wzbroniony!” Chyba dobry handlowiec tutaj miał niezłe żniwo? Po jakie licho na tym zadupiu takie ostrzeżenia. Pogibało tych ludzi, czy co? W pewnym momencie drogę przegradza szlaban zamknięty na kłódkę ze „stosownym” zapisem. I co, niby mam się wrócić do Zahoczewia. Takiego wała, omijam szlaban i na łące na wzgórzu, na prywatnym terenie siadam na popas. Jest godzina 12.30, łapię zasięg w Orange i zaczynają mnie dorywać klienci. Kiedy mówię gdzie jestem i że mam urlop spotyka się z całkowitym zrozumieniem. Bieszczady to nadal magia dla wielu i wielu nawet to słowo uspokaja. Wykorzystuję to zawsze ;)
Najedzony, napity, zetknięty z rzeczywistością multimedialną łamiącą bariery komunikacji postanawiam ruszyć na azymut do Bereźnicy Wyżnej. Nie trzymam się już drogi, której praktycznie już nie ma. Natykam się ambonę i wydeptaną lekko ścieżkę i trzymam się tego tropu. Dobrze robię, bo w pewnym momencie na straszliwie zachaszczonym [potoku jest kładka położona zapewnie przez myśliwych. Idę dalej tą nikłą ścieżką i docieram do wsi powyżej cerkwi i cmentarza. Obejrzałem je w lipcu, teraz mogę iść dalej. Już za wsią obelisk poświęcony Zygmuntowi Kaczkowskiemu… bez tablicy, ale z lampką a dalej znajoma tabliczka „Strefa nadgraniczna” a ciut za nią punkt widokowy z przepięknymi widokami. Robię kilka zdjęć i odbijam w strefę cienia, czyli w las. Od razu chłodniej, oszronione liście i na kałużach cienki lód. To gruntowy przymrozek, ale na wysokości dłoni i twarzy nie czuję, że aż tak chłodno.
Teraz mozolnie w górę, idę prawie po Szlaku Edukacji Leśnej. Docieram do punktu biwakowego na tym szlaku pod górą Markowską. Miejsce na ognisko zabezpieczone po harcersku, wiata gdzie można się schować przed wiatrem, deszczem lub śniegiem. Jest też mały „ołtarzyk myśliwski” z figurami jelenia i myśliwym na koniu To już trochę pachnie kiczem, ale to moje zdanie. To robota Nadleśnictwa Baligród i tu uwaga do tegoż Nadleśnictwa… edukacji leśnej przydałby się jeszcze śmietnik i jakiś wychodek, wtedy już byłoby bardziej edukacyjnie.
Tam drugi popas, a że jest 15.05 czas ostro ruszać by kończyć wędrówkę ze słońcem.
Po drodze mijam głaz poświęcony pamięci Huberta i Stanisława Matusików. Na moje oko to chyba leśnicy, bo napis „Te lasy były ich szkołą i życiem” tak sugeruje.
Jeszcze przed Baligrodem żegna mnie słońce zachodząc za pobliskie wzgórze. Do przystanku docieram o 16.05 i… zostaje tylko stop. Poczta Polska jako pierwszy machnięty samochód podwozi mnie pod mostek koło ORW Bystre. Dziś mam straszliwą ochotę na naleśniki… zamawiam barszczyk z uszkami i naleśniki. Pychota! Teraz mogę odpoczywać przed jutrzejszym dniem. Muszę zmienić koncepcję przejścia, bo chyba lepiej jak będę szedł ze Smolnika niż do. Latarkę muszę zabrać, bo nie wiem czy się nie przyda?
Tak, więc jutro Smolnik-Mików-Żebrak-ORW Bystre.

Recon
12-11-2008, 22:57
I jeszcze 3 zdjęcia :)

WUKA
13-11-2008, 08:19
Jak zwykle "wędruje się" z Tobą wspaniale !!!!!

marcins
13-11-2008, 14:27
Ołtarzyk i wiata oraz reszta, o której piszesz to dzieło koła łowieckiego z Leska.

Recon
14-11-2008, 23:32
13 listopada 2008 – czwartek

Patrzę na termometr, na którym jest 4 stopnie, trochę chłodniej. Z ORW Bystre wychodzę o ósmej rano i po chwili łapię stopa do Cisnej, tam mam okazję wykorzystać na podwiezienie by jak najszybciej być w Mikowie. Wysiadam z PKS-u o 9.50. Samochodów jak na lekarstwo, za sklepem w Smolniku macham na jakiegoś merca. Po krótkiej komunikacji słownej jakieś małżeństwo w średnim wieku chce mnie podwieźć kawałek, ale w trakcie jazdy decydują się podjechać do Mikowa po… miód. Bardzo mili ludzie, też na krótkim wypadzie w Bieszczady. Przy wyjściu z samochodu nawet nie ma mowy o żadnej gratyfikacji. Pochodzą z Poznania i być może uratowali warszawiakowi powrót nocą do tymczasowego miejsca lokum. Porządni ludzie Ci Poznaniacy J
O 10.45 zaczynam iść drogą na Przełęcz Żebrak, wcześniej chcę odszukać cmentarz za Mikowem. Zanim go zacznę szukać odnajduję stare wały kolejowe z zarośniętymi podkładami, szyn już nie ma. Zachowały się przepusty nad strumieniami. Trochę dalej po lewej stronie tuż przy samej drodze ocembrowane źródełko. Cały czas rozglądam się gdzie może być ten cmentarz. Typuję miejsce za strumieniem takie trochę zachaszczone i lustruję lornetką, nic nie zwraca moją uwagę. Mijam i patrzę z innej perspektywy i zaczyna mnie intrygować jakaś folia czy coś podobnego na drzewie. Nie mogę tak sobie odpuścić i kombinuję jak tam przejść. Idę do przodu gdzie jest mały mostek dawnej kolejki i obok niego przez strumień przechodzę po kamieniach tak, że udaje mi się zbyt mocno nie zamoczyć butów. Teraz tylko kilka kroków i… bingo, leży kilka zmurszałych przewróconych nagrobków. Ktoś nawet zostawił tam czerwoną lampkę, zapewne w Święto Zmarłych. A folia? Folia to dwie foliowe koszulki biurowe osłaniające list do ludzi, którzy mają chęć pomóc w odbudowie tego cmentarza lub mają jakąś wiedzę o nim. Jeśli ktoś czytający moje wypociny chciałby się z tym kimś skontaktować to podaję do niego telefon kontaktowy 503559506. Mam nadzieję, że dobrze odczytałem ten numer, bo deszcz i słońce mocno pismo na liście zniszczyło. Mogłem tylko domyślać się, co było tam napisane, po strzępach zachowanych liter. Na cmentarzyku ktoś odwrócił przewrócony cokół nagrobny i można nawet odczytać cyrylicę, że został poświęcony Nikołajowi i Katarinie Czerwieniak.
Chwila zadumy, modlitwa za zmarłych i czas ruszać dalej.
Idąc dalej moją uwagę zwraca sterta brukwi, mniejsza już kupka dzikich jabłek i wyłożone kostki soli. Już w myślach chwaliłem leśników a to niby trzeba chwalić myśliwych, bo dosłownie kilka metrów dalej stoją 2 ambony. Z takiej odległości to każdy głupi trafi jak podejdzie zwierzę na wyłożone żarcie. Głupi albo jakiś debilny notabl nieobyty ze strzelbą, ale mający coś komuś załatwić. Jak tak ma wyglądać polowanie to, aby te strzelby wypalały w drugą stronę.
Idąc dalej na mapie widzę szałas… i jest, ale obok sporo pociętych drzew no i ludzi od drzewa. Przy następnej takiej ułożonej w kubiki stercie drewna robię pierwszy popas. Dalej zaczyna się mozolne podejście na Żebraka. Tuż przed jest rozwidlenie na Wolę Michową.
Kiedyś idąc przez Żebraka, a wiedziałem o walkach tam toczonych podczas pierwszej wojny, polatałem po okolicy i znalazłem 2 bagnety i chełm, ale wszystko w opłakanym stanie. Zostało to zakopane gdzieś tam i zapewne już się do reszty rozsypało. Jest godzina 13.30, za przełęczą na miejscu biwakowym drugi postój na małe co nieco. Obok wywrócony klopik… ciekawe czy sam się przewrócił czy z kimś w środku?
Dalej już tylko zejście. Po drodze zaliczam opuszczoną Bazę Rabe z wyeksponowaną „Błękitną Rapsodią” J
Mijam kilka czynnych i nieczynnych wypałów drewna. Z jednego na moje dzień dobry słyszę zaproszenie na kielicha… ha, za późno jest, zachodzi słońce. Chcę do mety dojść, gdy jeszcze widno, chociaż dla bezpieczeństwa latarka w plecaku jest ;)
Mijam też cmentarzyk w Rabe.
Przyśpieszam, ale zatrzymuję się na chwilkę przy Źródle Rabskim by posmakować jedynej w smaku i składnikach wodzie. Pompa czynna i już znam jej smak.
Jest dokładnie 16.05 gdy odbieram klucze w recepcji. Pogoda dziś była znowu wspaniała, chociaż trochę było chłodniej.
Odczuwam zmęczenie wysiłkiem i walką z przeziębieniem, które ciągnie mi się przez cały pobyt. Tym razem nic mi Bieszczady nie uszczknęły co zaplanowałem. Jutro powrót do domu.

Recon
14-11-2008, 23:37
I zdjęcie z cmentarza z Mikowa.

Recon
15-11-2008, 00:45
14 listopad 2008 - piątek
Trzy dni z małymi kawałkami szybko przeleciały. Pogoda jak na listopad była nadzwyczajna. W górach pustki, ja i tak już chodzę po takich miejscach gdzie raczej ludzi nie widać. Co najwyżej są to pracownicy leśni. Cały tydzień też ORW Bystre, pomijając mój pokój, stał pusty. Szkoda, że dzień taki krótki do łażenia.
Dzisiaj o 11 wyjechałem... jadąc samochodem, autobusem (Neobus dziś dał 1,5 godzinne opóźnienie) i taksówką, to do domu w wawie dojechałem na godzinę 21. To równe 10 godzin, dużo... ale i tak mnie to nie zniechęca :)
Teraz zaczynam już myśleć o urlopie w lipcu i o ułożeniu dobrego planu. Jeśli coś krótkiego się nadaży to oczywiście skwapliwie wykorzystam, tak jak to teraz zrobiłem. Oby "słów kilka(dziesiąt)..." długo nie czekało ;)

trzykropkiinicwiecej
16-11-2008, 20:23
...a miód już nie ten sam odkąd Kaimowy dziadek nieżyje... widziales tę nową ambonę zaraz przed żródełkiem po lewej?.. tam sie dopiero będą czaić tłuste ślepia...

Recon
16-11-2008, 20:36
a Kaimowy dziadek do tego miodu coś dodawał czy miał takie specjalne pszczoły? ;)... po drodze widziałem kilka ambon, ale tej o której mówisz jakoś nie umię uszeregować w myślach.

trzykropkiinicwiecej
16-11-2008, 20:40
..ano gadajom mniejscowi że to pscoły take jakeś inne i ze dziadek ręke do Ula miał... albo Uli.... a ambona tuż za Mikowem po lewej jak idzies w stronę Żebraka... niech by ich korniki!

Recon
16-11-2008, 20:59
aaaaaa, jak tuż za Mikowem to widziałem :)
Nie znam się na gospodarce leśnej i myślistwo raczej kojarzy mi się z tropieniem, czajeniem, podchodzeniem i celnym okiem a nie z amboną tuż obok wyłożonego żarcia dla zwierząt i nabojem pełnym śrutu z rozrzutem na kilka metrów. W dodatku bez wstydu, bo tuż koło drogi. To niedługo dojdzie, że wykopią długi rów, zrobią nagonkę i będą strzelać do zapędzonych w dole zwierząt. Później tylko zdjęcia z trofeami, bigosik i coś do popicia. Tak się tylko zastanawiam dlaczego na to godzi się organ odpowiedzialny za gospodarkę leśną a może to tak ona wygląda?

lucyna
16-11-2008, 21:55
Jaki organ, jaka etyka? To są mięśniarze.

Piotr
16-11-2008, 22:16
To są mięśniarze.
Chyba miałaś na myśli "mięsiarzy"? :D Większość - ale etyczni też są, uwierz.

Recon
16-11-2008, 22:17
Lucyna, ja zapytałem się tak trochę naokoło... kto jest koordynatorem tego wszystkiego? Jest jeden gospodarz lasu czy więcej? Czy ten gospodarz lasu godzi się na takie nęcenie zwierząt pod ambonami (na moje oko to 30 m było)? Dzięki Czternastakowi z tego Forum zaczynam więcej widzieć, nie tylko zresztą chodzi o ambony.

lucyna
16-11-2008, 22:28
Obwody łowieckie są dzierżawione przez koła łowieckie. Na terenie Bieszczadów jest ich pięć. U nas także występują tzw. obwody wydzielone LP.
Nie byłabym tego pewna. Możesz widzisz tylko to, coktoś posuwa Ci przed oczy.

asia999
19-11-2008, 20:56
Recon - naprawdę fajnie opisujesz te swoje wyprawy :razz::razz: czytam teraz już na bieząco:razz:

a ja mam takie pytanie przy okazji tego lasu (jeśli mogę ci się tu wtrącić bo może pytanie jakieś głupie jest i tak trochę chcę je tu ukryć;)) - czy w bieszczadach są prywatne lasy?

trzykropkiinicwiecej
19-11-2008, 23:30
..raczej mniejsze niż większe ;-)

asia999
20-11-2008, 21:43
..raczej mniejsze niż większe ;-)

czyli, że są? ale to takie przy domu czy jak? wiem, że w innych rejonach grodzą sobie te swoje lasy jakoś.

Recon
24-11-2008, 23:23
[quote=Michał;67561]Witaj


Małe nfo - zachowujcie się dość mocno głośno od wysokoścki Bystrego. I patrzcie uważnie na ślady na szlaku i krzaczorach. W stronę Durnej i Łopiennika włoczy się zagubiona łajza.
To nie żart.


No i prawdę Michał mówił... http://www.bieszczady.net.pl/Samotny wilk atakuje wieś w Bieszczadach 24-11-2008 09:05
W Jabłonkach ludzie boją się wychodzić z domu po zmroku. Do wsi podkrada się samotny wilk. Szuka pożywienia.

czternastak
25-11-2008, 00:42
Apropos nie etycznych mysliwych oni lubia po porost zabijac dzika zwierzyne. Zeby jesc dziczyzne w Bieszczadach nie trzeba byc mysliwym. Przemyslcie sobie kogos takiego... ETYCZNY KLUSOWNIK w Bieszczadach wszystko jest mozliwe.
Co do tego wilka. Nie twierdze ze wilk jako gatunek nie jest w stanie zabic czlowieka ale potencjalnie jest mniej dla niego grozny niz bezpanskie psy.
Pijaczki jakos bezpiecznie spia po rowach w tych wsiach gdzie psy brane byly przez wilki. Wnioski sami wyciagnijcie

Basia Z.
25-11-2008, 07:47
Pijaczki jakos bezpiecznie spia po rowach w tych wsiach gdzie psy brane byly przez wilki. Wnioski sami wyciagnijcie

Wilki brzydzą się zapachem alkoholu ?

;)

B.

trzykropkiinicwiecej
26-11-2008, 16:05
...czasem "bliższy ciału" zapach jest mocniejszy i przebija przez nieWINNĄ woń... racja co racja.. zdziczałe psy są o wiele groźniejsze... miałem kilka razy spotkanie oko w oko z "Łajzą" i więcej było między nami szacunku niż grozy... Etyczny kłusownik? proszę o semantyczne konkrety co do ów zjawiska...

czternastak
29-11-2008, 01:32
Konkrety jakie konkrety.
Moge wam to tylko troche przyblizyc takim oto przykladem. Jedna z moich pasji jest wedkarstwo. Zaczynalem od wybierania ryb z Sanu na reke czyli klusowalem. Potem przeszedlem na etycznego wedkarza przestrzegajacego regulamin i regularnie oplacajacego karte. Nastepnie zaczelo mi brakowac pieniedzy na regularne oplaty i rownoczesnie dostrzeglem ze Polski Zwiazek Wedkarski to potentat, monopolista archaiczny atawizm komuny nie wywiazujacy sie ze swoich podstawowych zadan. Dlatego teraz w dupie mam karte czasami regulamin tez wcale nie jest on perfekcyjny niektore limity wymiary czy okresy ochronne sa zbyt liberalne. Dla mnie w wedkarstwie najwazniejsze jest po prostu dobro ryby i wedkarza co sie o dziwo pokrywa bo chodzi o to aby bylo duzo zdrowej i naturalnie w danym rejonie wystepujacej ryby. Chodzi o etyke ludzi ktorzy potrafia uprawiajac swoje hobby zadbac o dobro pozyskiwanych gatunkow. Zwiazek do tego nie potrzebny to samo tyczy sie innych polskich zwiazkow wszystko to lipa PZPN. PZL. same przekrety sciema i tyle. Tak wiec obecnie czasem oplacam karte dla sw. spokoju czasem nie ale wiekszosc ryb i tak wypuszczam wymiary ochronne mam wieksze niz regulaminowe i co jestem klusownikiem?
Teoretycznie tak.
Teraz pomyslcie ze z bardzo duzym prawdopodobienstwem mozna zalozyc ze sa podobni ludzie wsrod spolecznosci polujacej.

czternastak
29-11-2008, 01:34
Sorry Recon za zmiane tematu ale ja to zawsze swoje........

bartolomeo
06-12-2008, 20:08
11 listopada 2008 [...]
Napisałem na kartce, że tak Recon1 uczcił Święto Odzyskania Niepodległości przez Polskę i docisnąłem małą flagą.
Stan na 6.12.2008: flaga dumnie powiewa, karteczki brak.

http://www.bmiller.pl/forum/flaga_na_lopienniku.jpg

Recon
06-12-2008, 23:46
bmiller, dzięki... normalnie miło mi się zrobiło.

Recon
07-12-2008, 13:03
I oby wbrew różnym trudnościom obiektywnym i nieprzewidywalnym, stało się to moją tradycją ... takie oznakowanie wejścia na jakiś bieszczadzki szczyt w dniu Święta Odzyskania Niepodległości. Nie jest to może jakieś zbyt ambitne, ale wymaga trochę zachodu przy logistyce. W planach urlopowych już to biorę pod uwagę. Jest więc motywacja do wyskoku w Biesy. Jeśli znajdą się ludkowie do takiego wspólnego pompatycznego wejścia w tym dniu, to niech też już planują ;)

Recon
18-12-2008, 01:11
W mojej firmie niedługo zacznie się planowanie urlopów więc muszę poczynić przymiarki. Bieszczady chcę odwiedzić 3 razy, a jeśli więcej się uda to szczęście będzie szczodre dla mnie. Raz... na KIMB, dwa... na urlop w lipcu i trzy... to nowa świecka tradycja na 11 listopada. Na lipiec już mam względnie ustalony pobyt w Mucznem i Smerku. Zostaje logistyka, ale skorzystam chyba z Hotelu Muczne i OW Smerek (tutaj jeszcze nie nocowałem). Trasy wypadów są też względnie ustalone, ale dopracowania cały czas trwają :)

Hotel Muczne (?):
>Tarnawa Niżna-Dźwiniacz Górny-Łokieć-.Tarnawa Niżna + Sokoliki, Bukowiec cmentarze
>Muczne-Bukowe Berdo- Krzemień- Bukowe Berdo-Muczne


OW SMEREK (?)

>Smerek-stokówką do granicy-Okrąglik-Jasło-Małe Jasło-Okrąglik-czerwonym do OW Smerek
>Radziejowa-Tyskowa-Przełęcz Hyrcza-cerkiew Łopienka-Baza studencka-Dołżyca
>Dołżyca-Buk-Sine Wiry-schronisko Jaworzec-Kalnica
>Wetlina-Jawornik-Rabia Skała-Nova Sedlica (nocleg)
>Nova Sedlica-Krzemieniec-Wielka Rawka-Mała Rawka-schronisko-Przełęcz Wyżniańska

Ciekawe co zostanie a co zniknie z planów? Na razie jest to plan minimum.

Marcin
18-12-2008, 10:18
>Tarnawa Niżna-Dźwiniacz Górny-Łokieć-.Tarnawa Niżna + Sokoliki, Bukowiec cmentarze


polecam zmodyfikować trochę tą trasę...
Z Mucznego wychodzisz w stronę Tarnawy. Na majdanie z którego wychodziło się kiedyś na Obnogę skręcasz w lewo tam znajduje się stokówka na Branzberg. Stamtąd granią na szczyt Jeleniowatego do słupka pomiarowego 907. Dalej idziesz jeszcze kilkaset metrów do kolejnego szczytu Jeleniowatego, który u Krukara nazywa się Sucharyny. Stamtąd stokówką schodzisz do drogi na Dydiową. Wyjdz nieco wyżej (około 300 m) w stronę Dydiowej i wejdź na stokówkę w kierunku Łokcia za jakieś 500 metrów dojdziesz na polankę nad Łokciem (tam ambona). Idziesz dalej granią tej polany i dochodzisz do takiego charakterystycznego pagórka nad Łokciem gdzie znajdują się okopy z I W.Ś. Stamtąd niepowtarzalny widok na dolinę Sanu i charakterystyczny "koniec świata" (tzw. unpluged). Dalej już szlakiem przez Dźwiniacz do Tarnawy. W ten sposób nie będziesz robił dwa razy tej samej trasy i urozmaicisz ją trochę.

Jeżeli chodzi o Sokoliki to próbuj przedrzeć się przez lub pod Kiczerą Sokolicką do Bukowca... Są tam jakieś stokówki, ale z chaszczowaniem byłoby trudno bo to głównie las świerkowy.

Stały Bywalec
18-12-2008, 12:12
(...) Z Mucznego wychodzisz w stronę Tarnawy. Na majdanie z którego wychodziło się kiedyś na Obnogę skręcasz w lewo tam znajduje się stokówka na Branzberg. Stamtąd granią na szczyt Jeleniowatego do słupka pomiarowego 907. (...)
Pomysł doskonały, tyle że bardzo łatwo tam pobłądzić (z autopsji!). Trasa jest nieoznakowana, a przede wszystkim znajduje się tam sporo łże-stokówek, czyli dróg zrywkowo - zwózkowych. A stokówka "właściwa" też jest przez ciężki sprzęt leśny rozjeżdżona i na wielu odcinkach trudno ją odróżnić od doraźnych dróg zrywkowych.
Szukałem tego miejsca po Brenzbergu, kręciłem się tamtędy jak mój kot po kuchni, i ... nie znalazłem.

Recon
18-12-2008, 13:02
Marcin, serdeczne dzięki za cenną podpowiedź. Trasa "Tarnawa Niżna-Dźwiniacz Górny-Łokieć-Tarnawa Niżna" to trasa w skrócie i nawet w założeniach nie było powrotu tą samą drogą, dopiero tworzę szczegóły. Okolice Mucznego "trochę" już złaziłem kilkanaście lat temu ale jednak liczę właśnie na takie podpowiedzi. Każda jest cenna i będzie mocno(!) rozważana przy szczegółowym wyznaczaniu trasy.
"+ Sokoliki, Bukowiec cmentarze" to temat na ten sam dzień a nie na osobny, ograniczony czasem jaki zostanie, więc zapewne podjechanie i zrobienie małego wypadu "reconesansowego".
Tak samo zastanawiam się nad zejściem z Bukowego Berda przez Obnogę i Kruhłę (Grandysową Czubę).

Stały Bywalec
18-12-2008, 15:05
Reconie, przypomniały mi się takie 2 moje wycieczki z Mucznego:

http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=2356

http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=3281

Marcin
18-12-2008, 15:07
bardzo łatwo tam pobłądzić
Nie no Recon to raczej nie jest przypadkowym turystą... ;)
Trudno pobłądzić bo wzdłuż Jeleniowatego ciągnie się stokówka Dydiowa - Tarnawa, a jak idziesz zgodnie z tym schematem co podałem to bez problemu wyjdziesz tam gdzie trzeba. Trasę tą przerabiałem w październiku i wygląda na to że prace zrywkowe są w tej chwili przeniesione na drugą stronę Jeleniowatego i tam stokówki mogą się wić i plątać. pamiętać tu trzeba główną zasadę aby trzymać się grzbietu odnogi i nie wchodzić w potoki, a wszystko będzie dobrze. Zasady są jednak po to żeby je łamać więc życzę miłego błądzenia po tym ciekawym grzbiecie.
Jeżeli chodzi o Grandysową to warto wydeptać tą ścieżkę, choćby tylko z sentymentu.

Ps. O tej porze roku możesz liczyć na stopa... Nigdy nie udało mi się przejść drogi Tarnawa - Bukowiec bo zawsze ktoś się zatrzymał.

bertrand236
18-12-2008, 15:17
...Jeżeli chodzi o Grandysową to warto wydeptać tą ścieżkę, choćby tylko z sentymentu.

....

Nawet komina już nie ma...
Pozdrawiam

Recon
18-12-2008, 18:07
No cóż, to w tej okolicy kiedyś zaliczyłem najdłuższą bieszczadzką wędrówkę Muczne-most dawnej kolejki-stokówką do Alei Błękitnej(cmentarza nie szukałem wtedy)-Bukowiec-ścieżką dydaktyczną do Sianek-powrót drogą do Bukowca-drogą do granicy w Sokolikach Górskich-drogą do Tarnawy Niżnej-drogą do Mucznego. 14 godzin i... wiedziałem gdzie mam nogi i skąd wychodzą. Aaaaaa nikt mnie nie podwoził! Wtedy w Mucznem spałem i byłem przyjmowany jak jakiś notabl bo w kilka godzin przed moim przyjazdem do Hotelu Muczne zalało mój zarezerwowany pokój. Zdradzę, że w zamian spałem w domku myśliwskim, wtedy dostępnym dla różnych bonzów a przyjechał przywitać się ze mną sam Pan Nadleśniczy (domek wtedy należał do Nadleśnictwa, może i nadal należy?). Ale to już opowieść ze szczegółami na inną okazję ;)

Carrmelita
28-12-2008, 00:00
No cóż, to w tej okolicy kiedyś zaliczyłem najdłuższą bieszczadzką wędrówkę Muczne-most dawnej kolejki-stokówką do Alei Błękitnej(cmentarza nie szukałem wtedy)-Bukowiec-ścieżką dydaktyczną do Sianek-powrót drogą do Bukowca-drogą do granicy w Sokolikach Górskich-drogą do Tarnawy Niżnej-drogą do Mucznego. 14 godzin i... wiedziałem gdzie mam nogi i skąd wychodzą

Gratuluję tej 'mordęgi' :wink: i podziwiam za wytrzymałość. Miałam w X 2007 plan na identyczną trasę, ale na szczęście przy moście kolejki za Mucznem złapałam stopa do Bukowca przez Tarnawę N. Reszta trasy wiła się jak u Ciebie a i tak pomimo skrótu ( stop na początku ) miałam świadomość wszystkich stawów i kości. Wszystko było OK do momentu, gdy po 20.30 zasiadłam do kolacji za stołem w 'Wilczej Jamie'. Po smakowitym posiłku, wspomaganym grzańcem miałam problemy ze wstaniem i to wcale nie z powodu grzańca :???:. Pozdrawiam i życzę Wam, Bieszczadnicy, w Nowym 2009 Roku wszystkiego, co jest 'wodą na nasz młyn'.

Recon
29-12-2008, 12:09
Wtedy ostatni kilometr był najgorszy! Po tej wędrówce usiadłem w knajpce w Hotelu Muczne by coś zjeść i napić się piwa do syta. Buty stały pod stołem a ja cieszyłem się oswobodzonymi stopami i pitym zimnym piwem. Do domku myśliwskiego, gdzie spałem, poszedłem już na bosaka. To była na ten dzień ostatnia mobilizacja. Ciekawe czy są tacy co to zaliczyli w jeden dzień? Wyzwanie jest, nie powiem ;)

reckom
31-12-2008, 18:07
12 listopada 2008 – środa
świeże tabliczki „Teren prywatny. Wstęp wzbroniony!” Chyba dobry handlowiec tutaj miał niezłe żniwo? Po jakie licho na tym zadupiu takie ostrzeżenia. Pogibało tych ludzi, czy co? W pewnym momencie drogę przegradza szlaban zamknięty na kłódkę ze „stosownym” zapisem. I co, niby mam się wrócić do Zahoczewia. Takiego wała, omijam szlaban i na łące na wzgórzu, na prywatnym terenie siadam na popas. .
Będąc tam w lipcu 2007 widziałam tylko jedną tabiczkę z takim napisem.Mówiono że Żernicę (ok600 hektarów) kupiła jedna osoba.Albo dobry handlowiec albo...:idea:
Recon1 dziękuję Ci że przeszedłeś tę trasę.(Dla mnie jest to prezent urodzinowy;) 12 listopada)Pisałam że nie mogłam przejść tej drogi m inn z powodu upału.I nie wiem czy mi się uda kiedyś(słabe kopytka :-P)
Ta łąka na wzgórzu, na której popasałeś ...jest prawdopodobnie tą ,którą kiedyś kosili moi przodkowie.A mieszkali u jej podnóża,za domem przepływał potok.Powinny być jakieś pzostałości po murowanej piwniczce,takiej z łupanego kamienia.Latem w chaszczach nie było nic widać.
Jestem nudna albo męcząca ze swoimi prośbami ;) ale jeśli masz jakieś zdjęcia z okolicy tego wypału i łąki to pliiiiisss wrzuć je tutaj :grin::grin:
I jeszcze pytanie -czy idąc w górę z cerkwii w Ż.Wyżnej widziałeś przy drodze po prawej stronie ,skupisko drzew?Tam był podobno cmentarz,czy jakieś ślady nagrobków może były?
Pięknie piszesz, Dzięki :mrgreen:

Carrmelita
01-01-2009, 00:59
Wtedy ostatni kilometr był najgorszy! To była na ten dzień ostatnia mobilizacja. Ciekawe czy są tacy co to zaliczyli w jeden dzień? Wyzwanie jest, nie powiem ;)
Aaamen ! Co racja, to racja ...Dla mnie taka trasa, jak Twoja, w całości na nogach to 'umarł w butach' ;) Gdzie są Ci inni długodystansowcy ?

Recon
01-01-2009, 12:55
Jestem nudna albo męcząca ze swoimi prośbami ;) ale jeśli masz jakieś zdjęcia z okolicy tego wypału i łąki to pliiiiisss wrzuć je tutaj :grin::grin:
I jeszcze pytanie -czy idąc w górę z cerkwii w Ż.Wyżnej widziałeś przy drodze po prawej stronie ,skupisko drzew?Tam był podobno cmentarz,czy jakieś ślady nagrobków może były?

Reckom... do końca tygodnia, uczynię zadość prośbie, poszperam też w pamięci co widziałem. Dzięki za dobre słowo :)

lit
01-01-2009, 23:24
Recon,świetnie relacjonujesz swoje wypady-część z nich pozwoliłam sobie wydrukować i jutrzejszej nocy (w pociągu do :razz: Zagórza )umilą mi podróż w Biesy:-P
Pozdrawiam

Recon
01-01-2009, 23:33
Lit, też coś napisz z wypadu w Biesy! Ja pierwszy raz tutaj cosik wrzuciłem i popatrz... już mnie nawet drukują ;)
Udanego pobytu w Biesach. :)

Recon
02-01-2009, 11:00
Reckom... do końca tygodnia, uczynię zadość prośbie, poszperam też w pamięci co widziałem.

Reckom, nie robiłem wtedy skoków w bok w poszukiwaniach, bo mnie czas naglił, to wszak połowa listopada i ciemno się robi o godzinie 16, a kawał drogi miałem jeszcze do zrobienia w dodatku nie wiedziałem jak szybko przejdę do Bereźnicy. Pamiętałem, że w lipcu idąc z drugiej strony miałem spore z tym kłopoty. Wtedy próbowałem przejść lewą stroną, która była po całodobowej ulewie zalana. Kępy po prawej widziałem i nawet się zastanawiałem nad genezą powstania... czas jednak naglił.
Wysyłam trochę zdjęć, ostatnie dwa to z tej górki, gdzie miałem popas. Schodzi się z niej nad strumień, który jest mocno zachaszczony ale jak napisalem wcześniej znalazłem jakieś przejście ścieżką od ambony a później kładkę. Od razu widać, że było tam siedlisko, bo aż się o nie prosiło. Urokliwe miejsce i na moje oko to musiał być wschodni skraj wsi. Jeśli to tam gospodarzyli Twoi przodkowie to gratuluję im dobrego oka na dom. Sam wybrałbym to miejsce. Idąc drogą pod górkę można napotkać dzikie drzewa owocowe. Wtedy w listopadzie na gołych drzewach i na tle zieleni z drzew iglastych, w pełnym słońcu, już zdziczałe jabłka pięknie reprezentowały miejsce gdzie kiedyś żył człowiek.
Jednych ludzka głupota pomieszana z dziką ambicją, jak zwykle rozp..... innym ludziom ich los. My ludzie, którzy łazimy po takich miejscach, znający los dawnych mieszkańców Bieszczadów, znający historię tych ziem, powinniśmy mieć we krwi i w mózgu zakodowane by zrobić wszystko aby nigdy tacy jak Twoja rodzina Reckom, nie musieli szukać cmentarzy i pozostałości po domach, które pod presją siły musiała opuszczać.
I jeśli trzeba, bo Ty nie możesz, to trzeba odszukać te miejsca i sfotografować.... choćby tylko dla Ciebie!

Recon
02-01-2009, 11:08
I jeszcze dalszy ciąg :)

Recon
02-01-2009, 11:14
dodam jeszcze te jabłka :)

Recon
05-01-2009, 15:41
:smile:
Masz może zdjęcia z "kaskad" w Chmielu?

No i w Nowym Roku przypomniała mi się Lucyny prośba...

Recon
07-02-2009, 13:17
14 lipca 2008 – poniedziałek
Zatopiony maszt drzewa, już przechylony, niczym tonący statek, bez fal zalewowych, wystaje by ostatkiem swych sił popatrzeć na miejsce gdzie stał wyniośle przed bez mała stu laty i co to trwanie dało.... ano dało, najpierw wyrósł na nim mech a potem jakimś cudem przyjął nasionko, by dać życie. Rośnie na nim (kurcze co to za drzewko?). Powstała swoista symbioza śmierci z życiem... stare umiera a młode bez niego nie przeżyje. Cdn...

Tak mi się to dziś przypomniało, często wracam do tego zdjęcia z filozofią życia.

vm2301
07-02-2009, 13:25
:)

Pogoda optymizmem nakręca dziś. Dziś, jak tylko coś zeżrę, inauguruję sezon górski 2009:)

Pozdrawiam:)

Recon
16-02-2009, 12:45
Czas sobie spokojnie płynie a ja też spokojnie planuję wyjazd w lipcu. Urlop został zarezerwowany. OW Smerek odpowiedział mi, że sprzedaje pakiety na „swoje” terminy a nie na takie, jakie ja bym sobie życzył. Trochę więc zweryfikowałem miejsce noclegu i już jestem w trakcie załatwiania pobytu w Wetlinie. Szkoda, że jeden z wstępnie wytypowanych pensjonatów nie ma możliwości kontaktu mailowego, bo tym sposobem musiałem go wyeliminować. Wszystko wskazuje więc, że w lipcu będę miał bazę wypadową w Wetlinie i to przez cały czas. Jeśli rozmowy na temat rezerwacji w Wetlinie zakończą się pozytywnie to muszę jeszcze 2-3 dni dopracować. Póki co już zaplanowałem kilka dni:

1. Radziejowa-Tyskowa-Przeł. Hyrcza-cerkiew Łopienka—Baza studencka-Dołżyca
2. Smerek-stokówką i dalej do granicy-Okrąglik-Jasło-Małe Jasło-Smerek
3. Dołżyca-Buk-Sine Wiry-Schronisko Jaworzec-Kalnica
4. Wetlina-Jawornik-Rabia Skała-Nova Sedlica (nocleg?)
5. Nova Sedlica-Krzemieniec-Wielka Rawka-Mała Rawka-schronisko-Przełęcz Wyżniańska
6. Weremień lub Bezmiechowa (tutaj mam wszystkie namiary i dogranie nastąpi kilka dni przed przyjazdem)
7. „Szlak chciwych kupców” i okolice (Bertrand rozdrapał mi wspomnienia)
8. Polana-Rosolin-Moklik (i okolice).

Oprócz trasy „granica-Nova Sedlica-granica” wszędzie byłem i jest to odnowienie pamięci, no i… Weremień będzie nowością ;). Może w tym roku wreszcie będę miał szczęście i zobaczę coś z Rawek. Byłem na nich 4 razy i zawsze miałem ograniczone widoki bo albo padało, albo była mgła. Raz już się nawet cieszyłem na widoki bo pogoda na dole była super ale gdy dotarłem na Małą Rawkę to stała mgła i kilka godzin pobytu na górze nic nie zmieniło.

Recon
05-03-2009, 22:57
Temat Polany jednak zrobię wcześniej bo w połowie maja. Chciałbym między innymi odszukać jakieś pozostałości po Kopalni Ropy Naftowej Polana - Ostre. Na razie zbieram informacje o tym. Jeśli ktoś ma jakieś wiadomości gdzie i co można znaleźć na zboczu Ostrego to z chęcią się zapoznam. :)

majka777
06-03-2009, 07:37
Recon, ale szczegółowe plany robisz. Ja zazwyczaj robiłam je w głowie i dopiero w drodze...
Ale może Twoja opcja jest lepsza - człowiek się wcześniej cieszy :-)

Recon
10-03-2009, 22:40
Pewnie, że lepsza bo wcześniej cieszy!

Po korespondencji z właścicielką "pewnej noclegowni" i wpłaceniu zadatku, mam zaklepany nocleg na lipiec w Wetlinie. Muszę przyznać, że byłem lekko zdziwiony, bo nie mogłem wybierać zbytnio bo wcześniej już inni, chyba co lepsze, zaklepali. Myslę, że to dobry prognostyk o trafnym wyborze ;)
Teraz tylko dopracować te dni które są jeszcze niezaplanowane.

majka777
10-03-2009, 23:16
Pewnie, że lepsza bo wcześniej cieszy!
Teraz tylko dopracować te dni które są jeszcze niezaplanowane.

Recon, nie wiem czy widziałeś - cenne wskazówki odnośnie planowania podała w sąsiednim wątku Basia, strasznie mi się to spodobało i sama już zaczęłam tworzyć tabelki ... :-)



Każdy swój wyjazd planuję bardzo precyzyjnie.
Wręcz robię sobie w Wordzie tabelkę, co którego dnia zamierzam przejść lub zwiedzać.
Przy czym to dokładne planowanie oznacza również, że przewiduję plan "B" na wypadek niepogody / niechęci / nagłego lenia itd.

O wszystkim co planuję czytam, wyszukuję w Internecie informacje, zabieram odpowiedni zestaw map i powielonych stron z przewodników (aby mniej nosić).
Sprawdzam w Internecie informacje o noclegach, czasem (aczkolwiek raczej tylko wtedy, kiedy to jest wyjazd zorganizowany a ja jestem przewodnikiem) dzwonię aby zarezerwować noclegi.
Zawsze sprawdzam i drukuję sobie rozkłady jazdy z miejsc gdzie planuję być.

Planowanie tygodniowego wyjazdu zajmuje mi kilka dni czasu i jest to czas spędzony bardzo przyjemnie, bo ja lubię takie plany robić.

Dzięki temu śmiem uważać - w czasie nawet krótkich wyjazdów staram się wykorzystać je do maksimum i nie marnuję czasu np. czekając na autobus, bo z góry wiem o jakiej godzinie mam być na przystanku.

Recon
11-03-2009, 00:09
no... no... no... widzę, że z Basią mógłbym startować w zawodach w planowaniu ;)

Recon
20-05-2009, 20:44
14 maj 2009 Ustrzyki Górne
Do Ustrzyk Górnych przyjechałem późno bo gdzieś około 21.30… jednak ta Warszawa zbyt daleko jest od Bieszczadów. Może to i dobrze bo bym miał za lekko je zdobywać. Zdobywać to dobre słowo na każde góry a na Bieszczady zwłaszcza… kryje w sobie i poznawanie, i odkrywanie, i to zarówno swoje tajemnice jak i swoje piękno. Och, tyle jeszcze mam w tych górach nieodkrytych tajemnic i miejsc.
Tym razem jednak Bieszczady postanowiły odkryć dla mnie ludzi, zatwardziałych swoich miłośników. Ludzi, którzy tak jak ja je kochają, ludzi „skądś” przybywających tutaj na różne sposoby, by tylko trochę posmyrać chaszczy, połonin, gór, leśnych ostępów, strumyków… ech . Każdy z nich ma swój sposób na zwiedzanie i odkrywanie, każdy ma swoją „filozofię”, którą mami te góry by były łaskawe dla niego. Poznałem w realu małą cząstkę tej społeczności a już niektórzy zdążyli mnie zarazić „swoją filozofią”.
Tym razem to ludzie mieli być na pierwszym miejscu a Bieszczady tuż za nimi. Wyszło jednak tak, że „i owca była cała i wilk syty” a jeszcze piękna pogoda okrasiła całość. Tutaj skupię się na Bieszczadach, bo wątek tzw. biesiadny musi być jednak oddzielony i opisywany gdzieś pod innym tematem.
Jak to ja, miałem wcześniej zaplanowany cały pobyt na tip top, ale tym razem uwzględniłem daleko idące poprawki wynikłe z okoliczności i uwzględniały zmiany at hock.
Ale wracajmy do tematu bo widzę, że popłynąłem nieźle.
Tylko jako tako rzuciłem tobołki a już mnie gnało do Zajazdu pod Caryńską… do ludzi ;)
Na niebie cały gwiazdozbiór a w ZpC… także, niektóre z tych gwiazd co mnie znały wymownie przemilczały by inne siedzące przy stole przeszły małą konsternację, co z mojej pozycji wchodzącego gościa było widać, jednak niektórzy jakby odgadli. Sam przeżywałem wejście, ale szybko sobie uprzytomniłem, że kozie spod ogona nie wyskoczyłem i czas do gwiazd się przyłączyć choćby tylko przycupnięty na końcu ławy i na półdupku. Przywitali się zacnie… a juści, pozwolili usiąść.
Znowu popłynąłem? Wiem… znowu. Ale to tak na początek, qrcze nie da się tego oddzielić tak całkiem jak chciałem.
Tego wieczoru popłakałem sobie trochę ze śmiechu… Pastorze, przez Ciebie. Chłop ten ma pełen kołczan strzał humoru. W dodatku tak celnie strzela, że nijak nie da się przed nimi skryć. Strzelaj tak dalej, te strzały nie zabijają.
Następny dzień to okolice Polany i Rosolin, a może coś jeszcze?
Cdn…

Recon
21-05-2009, 19:07
15 maj 2009 Ustrzyki Górne
Tuż po śniadaniu, wypad do Lutowisk by tuż za nimi skręcić w lewo na Skorodne, droga całkiem całkiem. Zatrzymuję się, by co chwila zerknąć na potok Głuchy, który meandruje razem z drogą czasami czule się łącząc. Woda w nim jakaś ciemna, zmącona, cicha… głuchy nie na darmo. Widać w niektórych miejscach żeremia, pościnane bobrowymi siekaczami drzewa, mostki wymagające trochę naprawy. Zatrzymuję się na dłużej w Skorodnem, jakoś nie widzę dzikiego czosnku*, oglądam betonowe kikuty pozostałe po PGR-ze i zakładzie karnym. W głębi bocznej drogi widać budynek oazowy. Nie doszedłem tam, bo zatrzymałem się na dłuższej pogawędce z panią grabiącą ziemię, koło już nowego drewnianego domku stojącego na początku odnogi drogi. Dalej dolina zaznaczona siedmioma stawami. W tym pierwszym multum kijanek, co też tu musi być za koncert wieczorem, gdy nastanie ich czas godów? Pani, z którą rozmawiałem wspomniała o innej ciekawej wtedy sytuacji, wielkie łażenie żab i szukaniu sobie partnera… „panie, wtedy tutaj jest, co oglądać”. Teraz kijanki jeszcze o tym nie myślą… jest cisza, spokój, świeci słonko, wszędzie żółte kaczeńce, w górze latają ptaszki… no nie wiem gdzie patrzeć… „panie, mieszkam pod Stalową Wolą, ale tutaj to błogostan istny”. Ano, istny błogostan! Niedaleko jest urokliwa kamienna kapliczka a trochę w bok przepiękna, duża, zielona polana, ukwiecona wiosennymi kwiatami, czuć wiosnę wszędzie. Maj to piękny miesiąc.
Szedłem tędy chyba z 9 lat temu i teraz cały czas łapałem się, że idę tutaj po raz pierwszy. Jednak nie mogę na zapas wchłonąć w umysł wszystkich widoków, zacierają się po latach, inne biorą górę… dobrze wracać do miejsc, w których się było.
Teraz skręcam w prawo w boczną drogę w stronę Polany Ostre a dalej już w stronę Czarnej. Na początku tej bocznej drogi, po jej lewej stronie, budowany jest jakiś kompleks turystyczny, widać rozmach jak na tutejsze warunki. Dalej droga już nie jest ciekawa, typowa leśna droga aż do asfaltu.
Teraz w lewo do punktu widokowego, z którego widać Otryt a dalej już przez lornetkę nawet Chatkę Puchatka. Tutaj fajnie słoneczko świeci, rozleniwia wprost… ech, pięknie jest!
Teraz już do Polany, a tam drogą z betonowych płyt do Rosolińskiej Jaskini. Daleko jej do jaskini, ale ładne wgłębienie w skale jest. Po drodze dwa brody, które przechodzę z buta by przy jaskini jednak je ściągnąć i ochłodzić nogi. Cała radość to teraz wdrapać się na szczyt i oczami zwycięzcy spojrzeć w dół Czarnego, a ze skraju 25 metrowego urwiska jest co pooglądać, jest też szacunek dla tej wysokości gdy się podejdzie do samego brzegu. Potężne drzewo, rosnące obok, musi mieć chyba dość już tego widoku mając perspektywę bliskiej śmierci. Walczy jednak zawzięcie o życie, rozciągając w bok korzenie, by utrzymać pion. Skała mu pomaga, ale jak długo jeszcze?
Teraz przepiękna łąka w Rosolinie, ogrodzona elektrycznym pastuchem. „Dzień dobry” dwóm panom pracującym chyba przy wycince i znowu brody z buta. Po przejściu ostatniego słyszę za sobą traktor, przejeżdża bród i… mogę wskakiwać na przyczepę. Jak maluch macham sobie nogami w powietrzu, patrzę na uciekającą drogę, podskakuję na d…e i myślę czy tym razem będzie taki podskok, że opadnę na betoniki. Ha… udało się, dowieźli do prawie samej drogi.
Teraz trzeba zobaczyć starą dzwonnicę, cerkiew i nowy kościół. Czemu nowy? Tamten był zły?
Jadę następnie zobaczyć Zawóz i Werlas… no co? No nigdy tam nie byłem. Tam już nie są moje klimaty, aż boję się pomyśleć, co tam się dzieje w wakacje.
Wracam do Czarnej, koniecznie do Baraku, qrcze muszę poznać naszego Forumowego kolegę Krzysztofa Franczaka. Nie znam go osobiście, ale Forum zbliża, więc czemu nie?
Na drzwiach Baraku mała karteczka „zaraz wracam”, obok podany jest telefon do wywołania z domu. W Warszawie zaraz to góra 5 minut a tu, jest inny wymiar czasu… siadam na ławeczce i „zaraz” mija 20 minut, no nie przyszedł. Myślę sobie… co się odwlecze to nie uciecze. W Czarnym Kogucie obiad i siur do Ustrzyk Górnych. Przeca ZpC czeka z gwiazdami. ;)
* skoroda – dziki czosnek
Cdn…

bertrand236
21-05-2009, 19:23
Na cmentarz w Rosolinie trafiłeś?
A koło Zawozu i Werlasa też jest gdzie połazić. Nawet w sezonie możesz ludzi nie spotkać. Super jest cmentarz na Horodku. Pisz, pisz Kolego... a my poczytamy :-)
Pozdrawoam

Recon
21-05-2009, 22:48
Bertrandzie, tym razem nie trafiłem, bo było za mało czasu. Jednak okolice Polany, jak już wcześniej gdzieś wspomniałem, mają wiele pięknych miejsc. W Polanie Ostre czekają też na mnie pozostałości po kopalni ropy i sama ropa także. Oj, jest jeszcze po co wracać. :)

Krzysztof Franczak
22-05-2009, 08:22
Na drzwiach Baraku mała karteczka „zaraz wracam”, obok podany jest telefon do wywołania z domu. W Warszawie zaraz to góra 5 minut a tu, jest inny wymiar czasu… siadam na ławeczce i „zaraz” mija 20 minut, no nie przyszedł.
..na ploteczkach byłem?

Recon
23-05-2009, 00:36
Ustrzyki Górne 16 maj 2009 rok
Zaraz po śniadaniu spotykam SB i „braciszków dwóch” jak się sposobią do wyjazdu. Wiem, że jadą zrealizować zaproszenie Mavo. Namawiają bym się przyłączył i… namówili. Jedziemy do Nasicznego. Nowo budowany dom już wcześniej namierzyli więc szybko dojechaliśmy. Z daleka bije po oczach baner „Związek Zbieraczy Kitu pozdrawia KIMB”… następuje powitanie prezesa z prezydentem, reszta też się wita, dojeżdża Pastor, strzela szampan, szura metalowa nakrętka o szkło butelki Jack`a Daniels`a, dzwonią butelki piwa, na grill wędruje karkówka a „braciszków dwóch” zaczyna mnie podpytywać co robiłem wczoraj i co widziałem. Suma sumarum, jeszcze się porządnie nie zagościliśmy a już zostało uzgodnione, że jedziemy do jaskini w Rosolinie. Szybka decyzja by wracać do Ustrzyk Górnych, muszę przecież wskoczyć w bieszczadzkie ciuchy, oni już byli przygotowani na ten ruch.
Jedzie nas czwórka Olkaa, Wojtek 1121, Andrzej 627 i ja… pozostali wolą Daniels`a i karkówkę ;)
Jeep Wojtka 1121 nie zdążył się rozpędzić a już za Lutowiskami skręcamy na Polanę. Zatrzymujemy się na chwilkę na kwiecistej łące obok kamiennej kapliczki i jedziemy dalej. Postój robimy na opisywanym wcześniej punkcie widokowym. Dziś przejrzystość powietrza gorsza i nie widać przez lornetkę Chatki Puchatka. Trochę tam cieszymy oczy panoramą.
Jednak „braciszków dwóch” już się sposobią do jazdy dalej, i jedziemy. Miałem zamiar wjechać aż na sam szczyt jaskini ale drogę przed drugim brodem przymknięto elektrycznym pastuchem. Samochód zostawiamy, a my skręcamy w prawo i trochę wydeptaną ścieżką, która jest znaczona czerwonymi strzałkami dochodzimy do podstawy jaskini.
Przez całą drogę Andrzej edukuje mnie jak wędrować z GPS-em, pokazuje tajniki. Widać gołym okiem, że „braciszków dwóch” temat nieźle kręci i bawi jednocześnie. Jednak pełen popisowy wykład o GPS-ie Andrzej daje na KIMB-ie.
By dojść do jaskini trzeba jednak przejść przez Czarny potok. Mi się udaje przejść na sucho, Olkaa przechodzi z butami w ręku, Andrzej się przymierza a Wojtek już go filmuje, nawet mu nie chciał dać dwóch kijków… że niby ja przeszedłem z jednym to i on da sobie radę. Długie przymiarki Andrzeja do przejścia wzniecają w nas pozostałych oczekiwanie na dobre widowisko. Wojtek kręcąc kamerą, aż chyba się modli by brat się skąpał. Niestety film nie poszedł według scenariusza ;)
Wojtek na ten cel wypadu przygotował niespodziankę dla mnie… mam z nim założyć nową skrzynkę geocaching`ową. Pozwala mi nawet wybrać miejsce. Chowamy ją i Wojtek zaznacza miejsce w GPS-ie. Namawiam byśmy poszli trochę dalej zobaczyć fajny wodospadzik. Jakieś 300 metrów dalej po drugiej stronie znajdujemy go i uwieczniamy na tym co kto ma. Jeszcze z 200 metrów i postanawiamy wracać. Prowadzę tym razem na górę by i oni mogli popatrzeć na Czarnego z góry. Obowiązkowe zdjęcia na skraju przepaści i tym razem wracamy polaną w dół do brodu. Faceci przechodzą z buta a po Olkę Wojtek postanawia podjechać by nie musiała ściągać butów.
Jedziemy teraz do Czarnej by delegacja KIMB-owa odwiedziła Krzysztofa Franczaka w Baraku. Hmmm… na drzwiach zaś „zaraz wracam”. Tym razem jednak „bieszczadzkie zaraz” było skuteczne i gospodarz przyszedł, my w międzyczasie pozaglądaliśmy przez szyby i obejrzeliśmy wystawione obrazy.
Teraz trochę takiego sytuacyjnego humoru… podchodzi do nas Krzysztof i Andrzej się go pyta, tak prosto z mostu… „Krzysztof Franczak?”, Krzysiek… „tak”, Andrzej… „to czemu na obrazie jest napisane Józef Franczak?”. Z tego dialogu żeśmy się do łez uśmieli.
Ci co nie byli u Krzysztofa w Baraku niech koniecznie jego i to miejsce odwiedzą. Krzysztof to fajny facet więc może coś kupicie u niego a i słowem o kulturze okrasi.
Olkaa kupiła kilka porcelanowych aniołków a my zapraszaliśmy na KIMB.
Krzysztof wskazał nam jeszcze małą knajpkę w Czarnej gdzie zjedliśmy smaczne pierogi i placki ziemniaczane.
Gdy już wracaliśmy, Wojtek z Andrzejem zakomunikowali, że mają jeszcze jedną niespodziankę dla mnie. Przy potoku Zwir miałem samodzielnie odnaleźć schowaną przez jakiegoś „geokasza” skrzynkę. Udało mi się ją znaleźć, GPS mnie prowadził jak po sznurku, wpisałem się, schowałem z powrotem i tyle. Czas wracać, dziś przecież KIMB.
Cdn…

Recon
23-05-2009, 11:54
Napisałem wcześniej ...Po przejściu ostatniego słyszę za sobą traktor, przejeżdża bród i… mogę wskakiwać na przyczepę....

Recon
24-05-2009, 01:28
17 maj 2009 Ustrzyki Górne
Wyjazd. Smutny dzień. Przed całkowitym opuszczeniem Bieszczadów odwiedzam jeszcze 3 cerkwie.
Czekam teraz na 12 lipca, wtedy znowu tutaj przyjadę, tym razem na dwa tygodnie.

lit
05-06-2009, 21:44
Recon , znów czytam Cię przed wyjazdem w Bieszczady:) I jak wspominam " Wołanie z Połonin" to myślę ,że powinny powstać WSPOMNIENIA SPOD POŁONIN :) Twojego autorstwa ,oczywiście.

A propos wyjazdu ,niestety pkp utrudniło nam życie , bo zlikwidowali ciapong do Zagórza:( A pks ...no cóż ...JEST.Ale informację najlepiej znaleźć na pks Sanok-niestety Stolica wymięka, z powodu braku kompetencji-smutne...

Recon
06-06-2009, 21:38
odnośnie Twojego Lit a propos...
PKP jest ale od 19 czerwca do 30 sierpnia. Wyjazd z Centralnej o 22.45 by w Zagórzu być o 10.30. Po "kaszanie" jakie mi zgotowało PKP rok temu to nie prędko pojadę w Bieszczady tym środkiem lokomocji, wolę neobus jak już, chociaż ten w listopadzie trochę mi nerwów nadszarpnął, jednak miał odpuszczone, gdy kierowcy zatrzymali mój portfel na siedzeniu gdy już wysiadłem.
Lubiłem kiedyś ten nocny pociąg. Kupowałem sypialny, obgadywałem ;) z konduktorem przedział "poselski" i sam mogłem spać aż do Zagórza. Tam busik i chwila moment stawiałem gdzieś namiocik (to wcześniej) lub waliłem bambetle w obczajoną już jakąś kawaterkę (to już później) i mogłem biec w góry.
Odnośnie wspomnień...
może i powstaną, skoro mi za moje gryzmoły splendoru na KIMB-ie dali, tym bardziej, żem nigdy nic nie pisał (pomijam listy do dziewczyn). Muszę mieć tylko więcej czasu, ale jak go znajdę to... no, bo mi zaraz kobyłkę u płota postawią!

Monika
08-06-2009, 14:26
14 maj 2009 Ustrzyki Górne
Do Ustrzyk Górnych przyjechałem późno bo gdzieś około 21.30… jednak ta Warszawa zbyt daleko jest od Bieszczadów. Może to i dobrze bo bym miał za lekko je zdobywać. Zdobywać to dobre słowo na każde góry a na Bieszczady zwłaszcza… kryje w sobie i poznawanie, i odkrywanie, i to zarówno swoje tajemnice jak i swoje piękno. Och, tyle jeszcze mam w tych górach nieodkrytych tajemnic i miejsc.



Pociesz się, że inni mają jeszcze dalej :-( (mam jakieś 400 km więcej), pomimo, że w zeszłym roku byłam po raz pierwszy w Bieszczadach i dużo nie widziałam (mgła) to już się w nich zakochałam...;)
a Twoje relacje wzbudzają jeszcze większą tęsknotę :roll:
ale pisz jak najwięcej, fajnie się czyta i z jeszcze większą chęcią pokonuje się te prawie 900 km ;)
pozdrówka
p.s. więcej fotek proszę :oops:

Recon
08-06-2009, 23:13
Na relacje, zarówno piszący we własnej osobie jak i czytający łaskawca, musi jednak poczekać... ale 12 lipiec już bez mała za miesiąc. Od wtedy mam zaplanowany pobyt w Wetlinie (tam z bazą wypadową), na cały mój pobyt do 24 a może 25 lipca.

konik
18-06-2009, 11:20
Hahahahaha.... Z czego się śmieję? Z siebie się śmieję!
Chodzę po Bieszczadach lat już niemało, mieszkam stosunkowo blisko więc mam ułatwione zadanie. Latek też już nie kilkanaście, więc wydawało mi się, że te góry znam całkiem dobrze. Jestem w nich kilka razu w roku, o różnych porach. Ostatnio przyszła samozadawalająca myśl, że już byłem tu i tam, parę grzebietów w kręgosłupie, wiele kilometrów w butach, mapę mogę wyrysować na śpiąco. Szczyty, przełęcze, ścieżki, dróżki, nawet rozkłady jazdy PKS - wszystki w głowie. I co? I trafiłem na formu, gdzie dowiedziałem się jak stary dobry Sokrates - że wiem, że nic o Bieszczadach nie wiem. Jakże to radosna wieść! Toż jeszcze tyle przede mną! Jeszcze tyle ścieżek, mokradeł, krzaków, chylących się krzyży, kamieni, drzew i cerkiewek, których jeszcze nie zdążyłem zobaczyć. Od dwóch dni siedzę i czytam, a to Recona1, a to piskala, a to innych, którzy w środku mają to samo, co ja. Dzięki wam za to! Cieszę się, że na Was trafiłem, myślę, że od czasu do czasu połazimy razem.

WUKA
18-06-2009, 17:22
I to jest w nich najpiękniejsze-opowieść bez końca!!!

Recon
18-06-2009, 17:36
Witaj Koniku na Forum, równy gość z Ciebie a bo i śmiejesz się z siebie, a bo i dochodzisz do radosnych wieści... że nic o Bieszczadach nie wiesz (chociaż przecież tyle jednak wiesz), a bo i masz ponowne inspiracje, a bo i nam nieźle słodzisz, a bo i opiecujesz wspólne łazikowanie.
Czytaj nas, ale i sam też opisz swoje łażenie po Bieszczadach, bądź też inspiracją dla nas. Koniecznie też wpadnij na spotkania nasze (czytaj o nich na KIMB-ie)... nawet już w czerwcu jedna impreza się szykuje w Ustrzykach Górnych. Gwarantuję, bo sam tego doświadczyłem, że przyjmą Ciebie z otwartymi ramionami. Są tutaj naprawdę wspaniali ludzie.

bertrand236
18-06-2009, 18:00
Witaj na forum i też pokaż nam coś.
Pozdrawiam

Piskal
18-06-2009, 20:15
Cześć Koniku! I zabieszczaduj z wspólnie nami!!! Zapraszamy.

konik
18-06-2009, 21:35
Dziękuję Wam za tak miłe przyjęcie! Wierzcie mi, że rad byłbym Was wszystkich szybko poznać, ale na najbliższe 3 tygodnie mam niestety inne plany wyjazdowe. Po powrocie na pewno zrobię kolejny rekonesans w Bieszczady (od wejścia do samochodu do wyjścia w Cisnej mija mniej niż 2,5 godz., więc rano wyjeżdżam, a już rano wychodzę. Fajnie nie?). Nie mam jednak wątpliwości, że nasze poznanie to tylko kwestia czasu.
Może kiedyś opiszę i moje wędrówki, tak samo jak Wy - z sercem, miłością, westchnieniem i tęstnotą za tym jedynym na świecie zakątkiem. Dawno nie czytałem czegoś tak autentycznego, tak jakbym tam z Wami chodził. Jeszcze raz bardzo za to dziękuję, zagłębiam się w lekturze... i na razie...

Recon
18-06-2009, 22:37
Też tutaj powiem na razie...
Plany, i to dość precyzyjne, już są. Rezerwacje poczynione. Relacje, zapewne już po powrocie, zostaną wzbogacone o dane z odbiornika GPS (oki..oki... sam jestem ciekaw jakie to będą dane!). Dla mnie spora nowość, ale od strony "statystyki" może być ciekawie. Muszę tylko do tego czasu poznać Oregona oraz tajniki, które wprowadzają prawidłowe dane i informacje.
Oby tylko nic i nikt mi już planów nie pokrzyżował a 12 lipca ruszam. :)

konik
20-06-2009, 11:07
Oby tylko nic i nikt mi już planów nie pokrzyżował a 12 lipca ruszam. :)[/quote]


Recon, trzymam kciuki za Twój wyjazd, oby wszystko przebiegło jak najlepiej. I trzymam Cię za słowo - zreszta relacji nie tylko ja Ci nie odpuszczę :razz:
A po moim powrocie robię to co Ty, czyli wyjeżdżam na wielka ucztę podelektować się bieszczadzkimi przysmakami?

konik
20-06-2009, 23:20
Oby tylko nic i nikt mi już planów nie pokrzyżował a 12 lipca ruszam. :)


Recon, trzymam kciuki za Twój wyjazd, oby wszystko przebiegło jak najlepiej. I trzymam Cię za słowo - zreszta relacji nie tylko ja Ci nie odpuszczę :razz:
A po moim powrocie robię to co Ty, czyli wyjeżdżam na wielka ucztę podelektować się bieszczadzkimi przysmakami?[/quote]

Nic się tu od wczoraj nie dzieje więc, żeby podtrzymywać ogień, dopiszę, że to co widać na końcu ostatniego zdania to nie jest pytajnik, tylko wykrzyknik, a nawet trzy wykrzykniki!!! Proszę nie przecierać oczu, nie regulować komputera :shock:

Recon
28-06-2009, 00:42
Obiecałem hurtem odpowiedzieć, ale już tutaj na Forum, o moich planach na pobyt w Bieszczadach w lipcu 2009. Nie mam co ukrywać, więc podaję:

W1/1 (N) /0.00 h/ Przyjazd (obejście Wetliny)



W2/2 (PN) /5.15 h/ Radziejowa –Tyskowa - Przełęcz Hyrcza - cerkiew Łopienka - Baza studencka - Dołżyca



W3/3 (WT) /9.40 h/ Maniów - Balnica (granica) – Osadne - Balnica granica - Żubracze



W4/4 (ŚR) /10.10 h/ Dołżyca – Buk - Sine Wiry - Schronisko Jaworzec - Kalnica



W5/5 (CZW) /0.00 h/ Odpoczynek



W6/6 (PT) /10.00 h/ Częściowo „Szlakiem chciwych kupców”
Wola Niżna – „L. Szachty - Ośrodek Łowiecki „Gawra” - Leśniczówka Rudawka – cmentarz - Wola Wyżna –
Rudawka Jaśliska (cmentarz) – Jasiel (cerkwisko, cmentarz, żeremie bobrów poniżej cerkwiska) - pomnik Kurierów
Beskidzkich AK, pomnik WOP-istów – pole biwakowe - Wola Niżna
Po drodze zobaczyć: kapliczkę w Radoszycach, odbudowywaną i starą cerkiew w Komańczy

W7/7 (SO) /7.25 h/ Smerek - stokówka - do granicy – Okrąglik – Jasło - Małe Jasło - Cisna



W8/8 (N) /4 h/ Jaworzec (schronisko – pozostałości po wsi).



W9/9 (PN) /0.00 h/ Odpoczynek



W10/10 (WT) /8.20 h/ Wetlina – Jawornik - Rabia Skała - Nova Sedlica



W11/11 (ŚR) /8.30 h/ Nova Sedlica – Krzemieniec - Wielka Rawka - Mała Rawka – schronisko - Przełęcz Wyżniańska



W12/12 (CZW) /? h/ Wariant 1 - Weremień (lotnisko), Wariant 2: Monasterzec - Bezmiechowa – Aeroklub – Wańkowa – Łodyna - Lesko



W13/13 (PT) /0.00 h/ Wyjazd
Podałem punkty na trasach ale są skoki w bok, mam odznaczone miejsca ciekawsze do zobaczenia. To jest plan w wersji prostej :) ale jest drugi plan w wersji bogatszej. Jak wspominałem gdzieś wcześniej... lubię sobie planować :)

blues
28-06-2009, 13:16
Trzymam kciuki za realizację....20% Twoich planów!

bertrand236
28-06-2009, 16:55
Reckon1 nasze drogi będą się krzyżować. Niestety będę w Bieszczadzie prawie dwa miesiące później niż Ty. Znając Ciebie jeszcze o coś zahaczysz. Już teraz czekam na Twoją relację. Życzę Ci lepszej pogody niż teraz jest. Przyjemności na szlaku i poza nim.
Pozdrawiam

Recon
28-06-2009, 22:13
Trzymam kciuki za realizację....20% Twoich planów!

A co ja Ci zrobiłem, że tak mi cienko tyrzymasz kciuki? Ja poniżej 90% nie schodzę. Plan to plan, dlatego jest rezerwa na dniach wypoczynku ;)

diabel-1410
28-06-2009, 22:56
Recon-wierze w Ciebie i czekam na relacje z duża niecierpliwością

Wojtek1121
28-06-2009, 22:57
Recon daj znać jak będziesz na Krzemienieńcu to dam namiar gdzie znajdziesz flaszeczkę whisky która ukryłem w maju tego roku dla znajomych. Ukryta jest poza skrzynką geocachową.

mirusz
29-06-2009, 14:05
Twoje ubiegłoroczne relacje przeczytałem uważnie i przyznam, że zrobiły na mnie duże wrażenie. Niektóre nawet wydrukowałem i w czerwcu tego roku pozwoliłem je sobie skopiować na własnych nogach. Wybieram się w Bieszczady we wrześniu i mam nadzieję, że do tego czasu Ty zdążysz napisać, a ja to przeczytam i nie ukrywam, że będę chciał skorzystać z Twoich doświadczeń.
pozdrawiam

Recon
29-06-2009, 14:49
Jeżeli jest takie oczekiwanie społeczne to zdążę. :)

joorg
29-06-2009, 19:18
.... Częściowo „Szlakiem chciwych kupców” [/FONT]
Wola Niżna – „L. Szachty - Ośrodek Łowiecki „Gawra” - Leśniczówka Rudawka – cmentarz - Wola Wyżna –
Rudawka Jaśliska (cmentarz) – Jasiel (cerkwisko, cmentarz, żeremie bobrów poniżej cerkwiska) - pomnik Kurierów
Beskidzkich AK, pomnik WOP-istów – pole biwakowe - Wola Niżna
Po drodze zobaczyć: kapliczkę w Radoszycach, odbudowywaną i starą cerkiew w Komańczy...[/COLOR]
Bardzo ciekawa trasa w prawdzie płaska , ale nie krótka. Jeżeli mogę poradzić , to nie idż na nogach z Woli Niżnej, tylko podjedż (sądzę z planowania ,że poruszasz się autkiem) pod "bramę do lasu" w Woli Wyżnej i stamtąd wyrusz na szlak. Wcześniej nic nie ma ciekawego. Na to konto wejdż na Kanasiówkę ,lub zrób pętelkę do leśniczówki d.G .Moszczanica i wrócisz do Jasiela i potem do Woli Wyżnej .

Recon
29-06-2009, 19:34
Jorg, kiedyś już tamtędy wędrowałem i pamiętam piękną dolinę na początku. Czyżby zrobiła się aż tak mało widokowa?

blues
29-06-2009, 19:43
A co ja Ci zrobiłem, że tak mi cienko tyrzymasz kciuki? Ja poniżej 90% nie schodzę. Plan to plan, dlatego jest rezerwa na dniach wypoczynku ;)

Recon! Spokojnie.Jedyne co miałem na mysli to zweryfikowanie planów przez...pogodę!:-( Bo jeżeli to co teraz mamy przeniesie się na lipiec to faktycznie może być taki wynik jak podałem-czego naturalnie Ci nie życzę,bo czytam z ciekawością Twoje wspomnienia .
Trzymam więc mocniej kciuki !.

Pozdrawiam.

joorg
29-06-2009, 20:14
Jorg, kiedyś już tamtędy wędrowałem i pamiętam piękną dolinę na początku. Czyżby zrobiła się aż tak mało widokowa?

Rzecz względna....nie zmieniła się od lat ,ale idąc drogą "wyboistą" co można oglądać?
To była tylko moja propazycja , a jak zrobisz to już Twoja wyłacznie sprawa.

mirusz
30-06-2009, 12:35
Jeżeli jest takie oczekiwanie społeczne to zdążę. :)

Dzięki, czekam niecierpliwie.

Recon
10-07-2009, 21:42
A jednak muszę przesunąć wyjazd o 1 dzień i dla trzymających kciuki podaję aktualizację moich planów:
W1/1 (PN) /0.00 h/ Przyjazd (obejście Wetliny)

W2/2 (WT) /5.15 h/ Radziejowa –Tyskowa - Przełęcz Hyrcza - cerkiew Łopienka - Baza studencka - Dołżyca

W3/3 (ŚR) /9.40 h/ Maniów - Balnica (granica) – Osadne - Balnica granica - Żubracze


W4/4 (CZW)/10.10 h/ Dołżyca – Buk - Sine Wiry - Schronisko Jaworzec - Kalnica

W5/5 (PT) /0.00 h/ Odpoczynek

W6/6 (SO) /10.00 h/ Częściowo „Szlakiem chciwych kupców”
Wola Niżna – „L. Szachty - Ośrodek Łowiecki „Gawra” - Leśniczówka Rudawka – cmentarz - Wola Wyżna – Rudawka Jaśliska (cmentarz) – Jasiel (cerkwisko, cmentarz, żeremie bobrów poniżej cerkwiska) – pomnik Kurierów Beskidzkich AK, pomnik WOP-istów – pole biwakowe - Wola Niżna
Po drodze zobaczyć: kapliczkę w Radoszycach, odbudowywaną i starą cerkiew w Komańczy

W7/7 (N) /7.25 h/ Smerek - stokówka - do granicy – Okrąglik – Jasło - Małe Jasło - Cisna

W8/8 (PN) /4 h/ Jaworzec (schronisko – pozostałości po wsi).

W9/9 (WT) /0.00 h/ Odpoczynek

W10/10 (ŚR) /8.20 h/ Wetlina – Jawornik - Rabia Skała - Nova Sedlica

W11/11 (CZW) /8.30 h/ Nova Sedlica – Krzemieniec - Wielka Rawka - Mała Rawka – schronisko - Przełęcz Wyżniańska

W12/12 (PT) /0.00 h/ Wariant 1 - Weremień (lotnisko), Wariant 2: Monasterzec - Bezmiechowa – Aeroklub – Wańkowa – Łodyna - Lesko

W13/13 (SO) /0.00 h/ Wyjazd

Recon
12-07-2009, 14:24
No i mogę zacząć juz myśleć o wyjeździe, zacząć się pakować, przestać myśleć o codziennym galopie http://www.youtube.com/watch?v=Rf4IqPe8JfU .
Od jutra zwalniam, jutro już uziemiam problemy (mocno się przed nimi zabezpieczyłem) i oby nic tego nie zmąciło, od jutra tez przestawiam się z prozy (życia) w poezję... WUKA wie o co chodzi ;)

Duchu Bieszczad teraz zwracam się do Ciebie...

Opowiedz mi o wędrowaniu
i o tym miejscu za zakrętem,
gdzie w przemijaniu i przetrwaniu
niezwykłe losy są zaklęte.
Gdzie wiatr historii pozacierał,
wcześniej wzbijając w górę kurz,
ślady i skargi,prośby,modły
gdzie nawet echo nie mieszka już.
I tylko czasem skrzywionym krzyżem,
otchłań zieleni westchnie nieśmiało
o pamięć prosząc i ciepło świecy,
bo tylko tyle tu pozostało. (mój ulubiony wiersz WUKI)

Bo ja deklaruję opowiedzieć o swoim wędrowaniu... ale już po przyjeździe.

Do zobaczenia w Bieszczadach!

WUKA
12-07-2009, 15:13
Powodzenia,pogody...poezji!

Recon
16-07-2009, 01:05
W telegraficznym skrócie, ale na żywo, informuję...
Pierwsze trzy dni za mną. Stop. Idę zgodnie z planem. Stop. Pogoda, hmmm... upał! Stop. Opisy napiszę później, Stop.

WUKA
16-07-2009, 08:41
Powodzenia.Gdzieś tam,na dłuższym STOPIE rzuć choć garsteczkę świeżutkich wrażeń!

Recon
18-07-2009, 00:45
Garsteczkę powiadasz?... słucham właśnie "Labirynt wspomnień"... dziś dzień względnego odpoczynku... pogoda aż zbyt upalna, burze gdzieś są w pobliżu, nawet je słyszę i widzę, ale mnie omijają. Jutro chyba zrobię podmiankę w planach i zamienię harmonogram w dniach bo i o godzinie 18 mam się z Mavo spotkać na wieszaniu banera w Zpc i chciałbym wpaść na koncert Sztywnego Palu Azji w Cisnej o 20.30. Jest więc na jutro plan napięty. Idę ze Smerku stokówką do granicy a dalej do Cisnej.
Bieszczady się zmieniają w oczach... droga przez Buk super wyremontowana i z masą samochodów... z Pohulanki do Sinych Wirów (dalej już pusto!!!) zrobił się deptak jak na Monte Casino albo na Krupówkach... droga do mostu przed schroniskiem w Jaworcu też super wyremontowana... o tak! zauważalnie zmieniają się Bieszczady. Wczoraj gdzieś przed Sinymi Wirami usłyszałem tekst ojca do małego synka "popatrz Maciuś na tego pana, tak wyglada prawdziwy turysta..." dalej juz nie usłyszałem. Pomyślałem sobie, że niedługo prawdziwi turyści w Bieszczadach będą swoistą atrakcją kulturową. W autobusie puchy, busów jak na lekarstwo, przynajmniej stop dobrze działa. Tam gdzie chodzę nawet nie ma komu cześć powiedzieć, szkoda mi zarośniętych cmentarzyków (jak np. w Łuhu, Zawoju), ale i mam pełne zaskoczenie do tego co zastałem na cmentarzu w Żubraczem... jest zarośnięty, ale... no własnie, jest coś co mnie zaskoczyło totalnie. Trochę żałuję wyprawy do Osadne, ale coś jednak doswiadczenia nabyłem.
W innym wątku dyskusja się toczy dzikości Bieszczad i dla poszukujących tej dzikości te góry nadal ją mają... wystarczy odskoczyc trochę w bok.
I tak na gorąco, ale już na koniec... GPS... zaskakuje mnie danymi jakie z niego otrzymuję. A to , że jak idę (a nie stoję lub siedzę) to prędkość wynosi średnio 4,5-5,0 km/h, że średnio czystego chodu jest tyle samo co stania (a to odpoczynek, a to robienie zdjęć, a to oglądanie czegoś tam, a to... a to... a GPS zalicza to jako bezruch), że wiem ile przeszedłem i że widzę jak mało jest zakrętów na mapie w konfrontacji z rzeczywistością.
I tyle na "gorąco" za słowami piosenek... Już czas... Nic się przecież nie kończy...

WUKA
18-07-2009, 13:31
Dzięki za garsteczkę. Jasne,że nic się przecież nie kończy choć...czas zabiera jak swoje! Pozdrawiam !

konik
19-07-2009, 11:15
Rzeczywiście Bieszczady się zmieniają. Wczoraj zrobiłem sobie trasę wspomnieniową z Cisnej do Komańczy. Wspomnieniową, bo jak policzyłem, ostatnio robiłem ją 24 lata temu. A może 25? Nie poznawałem, normalnie nie poznawałem! Prełuki, ech, przecież wyglądały zupełnie inaczej. W Cisnej rzeczywiście tłumek (obchodzi właśnie swoje dni), ale na szlaku pustki, zapełne pustki. Do jeziorek Duszatyńskich spotkałem jedną parę studentów, potem pojedynczego turystę na nogach i jednego na rowerze. Przy jeziorkach tłum kolonijny i krzyki jak na koncercie. Biedne jeziorka! Tak jak do recona, dobiegły do mnie strzępy rozmów: k....a, po co my tu przyszli, ile będzie z powrotem - 20 km? 10? O k....a, to był idiotyczny pomysł z tym przyjściem, co za debil to wymyślił? Na końcu grupy młodzieniec o wyglądzie 16 latka uczył swoją rówieśnicę palić papierosy: nie musisz puszczać kółek, ruszaj tylko żuchwą. Ech, kolonie...
No nic, trochę odsapnę i znów w Bieszczady. Mam bliziutko, więc nie ma problemu.

WUKA
19-07-2009, 13:39
No i to jest właśnie to "dziczenie"!

Recon
19-07-2009, 17:46
I znowu garsteczkę...
Na koncercie nie byłem... z Mavo i spółką hmmmmm ;) pogadaliśmy hmmmm ;) w ZpC i Pod Eskulapem do 1 w nocy. Przez to i przez ulewę od rana przestawiłem harmonogram na obskoczenie okolic Jaworca. Ech, jaka wspaniała łąka z całymi kępami dzikiej mięty, dużych połaci malin, i masą poziomek w lesie. To droga zrywkowa od krzyża pańszczyźnianego do lasu. Warto tam pochodzić i rozbudzić wyobraźnię gdzie były domostwa wsi, pojeść malin i poziomek a trochę później i ulęgałek. Nazrywałem też tej dzikiej mięty... wracając rozcierałem w palcach i wąchałem. Jutro "chciwi kupcy".

konik
19-07-2009, 19:51
No to o mało byśmy się spotkali. Wczoraj po zejściu w Komańczy wróciłem autobusem do Cisnej i miałem podjechać do Jaworzca, przenocować i dzisiaj połazić po okolicy. W trakcie jazdy zmieniłem jednak plany, tzn. wsiadłem w samochód i wróciłem, bo doszły do mnie potwierdzenia nadciągania nieprzyjemnej pogody. Nie wiem jak ostatecznie było, ale u mnie waliło gradem, wichrem i piorunami. Ale niedługo wracam. Przyjemniego łazikowania!

konik
19-07-2009, 19:56
Ech, jaka wspaniała łąka z całymi kępami dzikiej mięty, dużych połaci malin, i masą poziomek w lesie. To droga zrywkowa od krzyża pańszczyźnianego do lasu.

Uuuuch, a pojadłeś jagódek? Nic o nich nie piszesz, ale pewnie i tam były. Ja się zajadałem wczoraj nimi pod Wołosaniem. Pyyychota. W środku pełne słońca i słodyczy:razz:

Recon
19-07-2009, 21:39
[quote=konik;82994]No to o mało byśmy się spotkali. Wczoraj po zejściu w Komańczy wróciłem autobusem do Cisnej ...

Od 16.55 przez pół godziny łapałem stopa w Cisnej bo busów i autobusów o tej porze nie było. Już nawet myślałem czy nie zmienić metody kciuka na metodę "na rumuna", ale... los się uśmiechnął.

konik
19-07-2009, 21:53
[quote=konik;82994]
Od 16.55 przez pół godziny łapałem stopa w Cisnej bo busów i autobusów o tej porze nie było. Już nawet myślałem czy nie zmienić metody kciuka na metodę "na rumuna", ale... los się uśmiechnął.

Zawsze się uśmiecha, wcześniej czy później;) Ja niedawno w sobotę wieczorem złapałem stopa z Nowego Łupkowa do Cisnej, przy czym nie stałem przy samej drodze Komańcza-Cisna, ale w głębi Łupkowa. Nawet gość który mi się zatrzymał kręcił z niedowierzania głową, że złapałem stopa:wink:

lit
20-07-2009, 15:30
"Wcześniej czy później..." Taaaak ,tylko to czasem jest już połowa drogi z Wetliny do Cisnej :) Tak miałam w poniedziałek przed długim weekendem czerwcowym.No ale pogoda mi dopisała ,więc dobrze się szło (poza tym ,że asfaltem ...)

A co do busów to mam namiar na bardzo miłego ,taniego pana.Jakby ktoś reflektował to podam na PW.

Recon ,pozdrawiam i zazdroszczę:)

konik
20-07-2009, 15:36
"Wcześniej czy później..." Taaaak ,tylko to czasem jest już połowa drogi z Wetliny do Cisnej :)

No cóż, w Twoim przypadku było to jednak później, no... może trochę za później:grin: Ale suma sumarum do Cisnej wjechałaś a nie weszłaś, tak?:-D

Recon
20-07-2009, 20:44
Znowu garsteczkę bo resztę już po powrocie...
Ech, jaka przepiękna dolina, to taki "skok w bok". Odciągnęła mnie znowu do siebie od Bieszczad i dała piękną pogodę bo i słoneczko i chłodny wiaterek. A ja jeszcze zabrałem po raz pierwszy na wędrówkę.... hmmm.... no tego.... no kocyk ;) Jest tam takie idealne miejsce na biwak, więc było 2,5 godziny bimbania. Turystów sztuk 4 w tym jeden cyklista.
Pod koniec burza cosik macała od północy, ale mnie nie wymacała :)
Jutro Nova Sedlica a pojutrze powrót przez Kremenaros gdzie Wojtek1121 dał mi namiar na zakopaną flaszeczkę. Jakiś urodzaj na flaszeczki bo odkopałem już moje wino (od Hero na KIMB-ie), a od Mavo whiski Jack`a Daniels`a.
W Novej Sedlicy nic nie mam obczajonego ale wiem gdzie szukać spania. Zaczynam wyprzedzać plan... no popatrzcie a byli tacy co mi życzyli 20% realizacji planu.
Więc "garsteczka" będzie teraz pojutrze. Nara ;)

Recon
22-07-2009, 17:52
Garsteczka na gorąco...
Nova Sedlica zaliczona i jestem z tego dwudniowego wypadu bardzo zadowolony, chociaż wyprawa dała popalić i w nogi i na psychikę. Bo cała mieścina (ludzie, infrastruktura, wszelkie władze... wszystko oprócz samych szlaków) kompletnie ma w d... turystów. Normalnie jakbym znalazł się w innym świecie, gdzie robienie biznesu to jakaś abstrakcja a człowiek chcący zapłacić żywym i twardym Euro jest jakimś dziwakiem albo odmieńcem. Imałem się różnych metod, aż jedna wypaliła i dzięki temu nie spałem gdzieś pod mostem (ale poczyniłem już stosowne obserwacje!), a musicie wiedzieć, że żadnego tam nawet kocyka nie miałem, czyli czysta wilgotna gleba mnie czekała i zimny poranek na pobódkę.
Obserewacje moje, gdy je opiszę, przydadzą się zapewne każdemu, który pójdzie moimi śladami. Z mojej pozycji wyprawa ma sens i jest na swój sposób ciekawa bo zupełnie inna niż te z Bieszczad.
Teraz uwaga do Wojtka1121... na Kremenarosie (Kremencu) było full ludzi, więc stworzył się swoisty amfiteatr z międzynarodową widownią. Patrzyli więc widzowie, cóż tak zaczynam grzebać w ziemi w miejscu przez Ciebie wskazanym, najpierw odwaliłem kamienie, później ziemię i... i... jest folia, a w niej whiski River Queen. Widzę, że Bieszczadnicy gustują w whiski, bo to już któraś z rzędu ;) Tak więc miejsce jest spalone! No nie dało się bez widowni tego odkopać, bo gawiedzi różnych nacji było chyba z 50. Wogóle jakiś najazd turystów na Kremenaros i Rawki dziś był.
W dniu wyjazdu też tutaj ogłoszę miejsce z jakimś skarbem by nie być tylko biorcą!
Aaaaaa... pogoda wczoraj była fajna bo pochmurna i bez deszczu a dziś pełne słoneczko z zimnym wiatrem na Rawkach. No i w schronisku oczywiście bigosik... tutaj tylko to jem. Teraz powiem tak... skończyły mi się góry a czekają chmury.... i tyle ;)

WUKA
22-07-2009, 18:00
A ja znów "dzięki za garsteczki".No i gratuluje pełnej realizacji planu.Zauważ,że sceptycyzm (wróżący te 20%) był spowodowany sytuacją,gdyby Cię jednak burze i deszcze wymacały!Jest pogodnie,no i niech Ci tak zostanie!

konik
23-07-2009, 08:33
na Kremenarosie (Kremencu) było full ludzi, więc stworzył się swoisty amfiteatr z międzynarodową widownią. Patrzyli więc widzowie, cóż tak zaczynam grzebać w ziemi w miejscu przez Ciebie wskazanym, najpierw odwaliłem kamienie, później ziemię i... i... jest folia, a w niej whiski River Queen ;)

Hahaha, już słyszę niektóre opowieści tych, którzy w tym czasie byli na Kremenarosie:
- Ty stary, byłem w Bieszczadach.
- No jak tam było?
- Stary, tam się dzieją jakieś dziwne rzeczy. Poszliśmy najpierw na Ławki.
- Na Ławki? Jakie ławki?
- No na małą i wielką. Spoko widoki. Potem poszliśmy na taką górę Kre... Kre... Krematorium czy jakoś tak. Chyba Krematorium, bo na środku stała pionowo trumna. Było tam full luda. Robimy sobie zdjęcia z tą trumną a tu nagle przychodzi taki facet, strasznie zmęczony (sam Recon pisałeś że byłeś zmęczony) i nagle zaczyna szukać pod kamieniami.
- No co ty, co tam grzebał?
- Stary, on był taki zmęczony, taki zdesperowany, że aż spod ziemi wyciągnął flaszkę.
- Flaszkę? To może to Coperfield był?
- Nie no, taki normalny, raczej wyglądał na miejscowego, bo tak dziwnie ubrany.
- To może Ci się coś zwidziało? Wiesz, góra... zmęczenie... ciśnienie... Słyszałem że w górach są jakieś chatamorgany czy coś...
- Nie stary, to był prawdziwy facet, a flaszeczka jeszcze prawdziwsza.
- Ty Stary, Ty może już więcej nie jeździj w te Bieszczady, bo widzę że niedobrze z Tobą;)

WUKA
23-07-2009, 08:49
Oj,Koniku! Interpretacja może być , niestety, inna :
- Stary, w tych Bieszczadach można niemal co krok wykopać flaszkę ! Wyobrażasz sobie co za "eldorado"? I wykrywacza nie potrzeba,odwalasz sterte kamieni i juz masz źródełko!
Kto wie czy nam teraz nie rozbiora np. Krzemienia!

konik
23-07-2009, 11:03
Oj,Koniku! Interpretacja może być , niestety, inna :
- Stary, w tych Bieszczadach można niemal co krok wykopać flaszkę ! Wyobrażasz sobie co za "eldorado"? I wykrywacza nie potrzeba,odwalasz sterte kamieni i juz masz źródełko!
Kto wie czy nam teraz nie rozbiora np. Krzemienia!

No to się teraz porobi... Nie wiem czy trzeba było to robić przy ludziach. Zaczną przekopywać Krzemień, potem pójdzie Bukowe Berdo, nie wiadomo co z Dwernikiem Kamieniem. Tam może nie zostać kamień na kamieniu:cry:

diabel-1410
23-07-2009, 17:28
Recon a moze dla dodania pikanteri masz jakies zdjecia min zdziwionych widzów

Recon
23-07-2009, 21:43
Mam tylko swoje z flaszką i miejscem... już powiem którym bo i tak spalone. To idealny środek pomiędzy słupkami tablicy informacyjnej. Jutro albo pojutrze ja sam coś skitram i też w jakiś sposób dam znać gdzie to zakopałem. Jeśli zobaczę czyjeś plany wyjazdu w Bieszczady to po cichu dam mu na PW gdzie to skitrałem... jeśli plany będą obejmowały okolicę tego miejsca.
No a teraz garstkę dodam... dziś, niestety pan Piotr Bobula odwołał, ze względu na silny wiatr, wszelkie loty z Weremienia. Jutro mam się skontaktować z nim rano i ustalimy czy coś da się zrobić.
Ale może i dobrze sie stało bo już mam kontakt z kilkoma Forumowiczami i... nie wiadomo czy nie będzie to lot grupowy wraz z filmem... no cóż sytuacja wygląda na rozwojową, ale może jutro już wykrystalizują się plany. Lotnisko w Weremieniu widziałem, to co lata też... zobaczymy co dalej ;)
A swoją drogą Forum żyje życiem towarzyskim i jutro szykują się dwa spotkania ludków... bo Ci co już tutaj są, jednak się odnajdują przez komunikatory wszelkie. I to zaczyna być super miłe!!!

Recon
25-07-2009, 09:35
I to już koniec pobytu w Bieszczadach... czas wracać. :(
I tylko dam jeszcze garsteczkę...
Leciałem:) widziałem kawałek Bieszczad z chmur. Super wrażenia!!!
Spotkania były i jeszcze dziś jedno w planie ;)
Relacje będą, ale już po powrocie i to będą ze zdjęciami i ... i... filmem z chmur. :)

Piskal
25-07-2009, 09:41
No to Reconie czekamy...

Recon
26-07-2009, 21:02
Jeszcze chwilkę to potrwa ale jest szansa, że jutro zacznę ;)

Recon
27-07-2009, 15:30
13 lipiec 2009 poniedziałek
Z Warszawy wyjeżdżam o 9 rano a do Wetliny na Manhattan docieram o 19. Nie będę opisywał samej podróży, ale muszę wspomnieć, że po drodze spotykam się z Wojtkiem1121, który wraca właśnie z Bieszczad. Informuje mnie w czasie rozmowy, że jak będę na Krzemieńcu (jakoś bardziej lubię nazwę Kremenaros a spodobała mi się też Słowacka nazwa Kremenec) to mam do niego się odezwać bo coś tam skitrał dla mnie. Wojtek to niezwykle sympatyczny gość emanujący otwartością i przyjaźnią. Muszę przyznać, że od kiedy poznaję ludzi z Forum to jeszcze nikogo niesympatycznego nie spotkałem z tego kręgu, czyli… kiedy niechcący wlazłem na to Forum to dobrze, że na nim zostałem.
W Wetlinie śpię u państwa Dobrowolskich, gdzie pani Ewa ma ambicje stworzyć w swojej willi atmosferę przedwojennego ziemiańskiego domu ze wspólnymi posiłkami i ogniskiem. To się odczuwa, chociaż ja korzystałem tylko z noclegów bez jedzenia i innych dostępnych w ofercie propozycji. Nie lubię na urlopie posiłków na czas i uwiązania czasem. Tego i tak się nie uniknie bo przecież PKS ma godziny odjazdu, umawianie się z ludźmi też jest na określoną porę, a i muszę kontrolować czas gdy idę, ale tam gdzie można unikam tego. Dość mam tego na co dzień. Lubię też wybrać sobie to co mam zjeść, bo niestety z pewnych względów, są rzeczy których nie tknę.
Wracając do tej atmosfery w willi na pewno wielu ludziom się ona spodoba, mi ona nie przeszkadzała… jedną zawoalowaną uwagę puszczoną „ogródkami” o tym, że za domem jest sznurek na powieszenie mokrych ciuchów (na balkonie sobie powiesiłem + hamak) puściłem mimo uszu i dalej wieszałem. Już nie czekając na koniec moich opisów stawiam temu miejscu super ocenę i wybór noclegów tutaj uważam, że był trafiony. Ci co chcą poczytać o Willi Łuka niech wpiszą nazwę w Google i od razu wyskoczy strona www.
W Łuce przekazuję pozdrowienia od Wojtka1121 dla pana Dobrowolskiego, lekko się rozpakowuję i lecę obadać Wetlinę. Czy ściągnąłem dobry rozkład PKS? Jednak trochę się różni, nie ma nic pomiędzy 7 a 8.46, a liczyłem na autobus o 7.40. Patrzę co przybyło lub ubyło w knajpkach, w sklepach, zjadam coś treściwego, popijam piwo i idę w kimono. Jutro przecież trzeba wyrabiać narzucony przez siebie harmonogram. Niestety wcześniej na Manhattan trzeba zrobić kilkuminutowe podejście.
Jak na Wetlinę widzę mało ludzi, zanosi się na pogodną gwiaździstą noc i piękny następny dzień, czyli już jest dobrze.
Jutro start: Tyskowa-Łopienka-baza studencka-Dołżyca

konik
27-07-2009, 15:46
czyli już jest dobrze

No, zacząłeś Recon, więc jest bardzo dobrze, tylko dlaczego takie duże litery? Myślisz że dzięki temu będziesz mógł napisać mniej szczegółową relację, bo objętościowo i tak będzie gut? Nic z tego, zmniejsz trzcionkę i pisz po bożemu, czyli minuta po minucie;)

bertrand236
27-07-2009, 15:50
13 lipiec 2009 poniedziałek
...Już nie czekając na koniec moich opisów stawiam temu miejscu super ocenę i wybór noclegów tutaj uważam, że był trafiony. Ci co chcą poczytać o Willi Łuka niech wpiszą nazwę w Google i od razu wyskoczy strona www.
...


Spędziłem w tym domu 2-3 godziny 11 maja 2008 roku. Potwierdzam. Super miejsce. Wszedłem do domu w lekko ubłoconych butach prawie prosto ze szlaku. Wszedłem na pięknie polakierowaną podłogę z desek jesionowych /chyba/. Pani wymownie spojrzała na buty, ale słowem się nie odezwała. Jedzenie było super /na proszonym obiedzie byłem, bo i okazja przednia była/. Jeszcze kiedyś się tam wybiorę na spanie....

A czcionka jest O.K. Taka jak zwykle
pozdrawiam

Recon
27-07-2009, 16:32
14 lipiec 2009 wtorek
Rano, jeszcze sporo przed wschodem słońca, cholera, już nie mogę spokojnie leżeć. Wstaję, ubieram się, biorę aparat i idę poczekać i popatrzeć na wschód słońca zza Połoniny Wetlińskiej. Robię kilka zdjęć przed wschodem, mgły pokazują swoje piękno, słońce już zapewne ogrzewa wschodnią stronę Połoniny… zachodnia musi jeszcze prawie godzinę poczekać. Emocje rosną bo jest przepiękny ranek, cisza jak makiem zasiał, nic w powietrzu nie lata, mgły zaczynają gęstnieć nad ziemią czule się z nią żegnając do następnego dnia. Zaczyna być już na tyle widniej, że postanawiam pstrykać fotki. Nie jestem jakimś fotografikiem, najlepiej mi ustawić „na małpę” i patrzeć cóż to wyjdzie z tego. Pstrykam swoim Sony H5 i trochę kasuję jak coś mi nie leży. Nagle widzę nieśmiały lekki promyk chcący być pierwszym, który zacznie smagać łąki i mgły. Od tego momentu tempo już jest błyskawiczne, słońce w zawrotnym tempie wyłania się zza Połoniny, mgły szaleją w rozpaczy rozstania z ziemią. Kilka minut i już ich nie ma. Słońce panuje w górze i na dole, rosa się zaczyna kurczyć i znikać. Ciepło wdziera się w moje wnętrze. To już koniec przedstawienia. Łażę i patrzę jak się wszelkie „robactwo” budzi i udaje się do całodniowej mozolnej pracy. Żeby nie było w dolinie domków i śpiących w nich ludzi to bym sobie tak na całe gardło krzyknął… Witajcie Bieszczady!!! Raz kurcze można se tu krzyknąć, nie? ;) Idę robić poranną toaletę, śniadanie, szykowanie plecaka na wędrówkę.
Cdn…

Recon
27-07-2009, 17:34
Cd… 14 lipiec 2009, wtorek

Autobus w Starym Siole jest o 8.46, jadę do Baligrodu do pierwszego w nim przystanku. To jednak prawie godzina jazdy. Czaję się za Nadleśnictwem na stopa do Tyskowej, chcę oszczędzić 7 km. Bieszczady przycierają od razu nosa i dają sygnał, że dziś nie ma po lekku i trzeba od razu nastawić się na ruszenie z kopyta. Po kilku minutach i kilkunastu informacjach kierowców, że tutaj kończą, ustawiam Oregona na liczenie. Po drodze jednak tak z 1,5 km podwozi mnie jakiś turysta jadący do Natura Park. Jest pierwszy raz w Bieszczadach i jest kompletnie zielony o tej krainie.
Jest godzina 10.35 jak dochodzę do drogi na Radziejową, łamię harmonogram i skręcam, chcę ją zobaczyć. Ależ pięknie ona wygląda taka oświetlona pełnym słońcem od którego nagrzana łąka puszcza swoje zapachy, że w nozdrzach chciałoby się je zatrzymać… niestety nie mamy takich możliwości jako gatunek ludzki. To mózg musi ten zapach i widoki zatrzymać. Zdjęcia są zbyt płaskie i nie oddają trójwymiarowości, zapachu, ciepła słońca, grania świerszczy, bzykania owadów… zdjęcia pomagają tylko ruszyć wspomnienia. Znowu jak zawsze uruchamia się wyobraźnia… jak tutaj kiedyś mieszkali ludzie, jak pracowali, jak żyli. Znowu żal serce kraje… że wojny, że krew, że exodus. Pytanie dlaczego?
Bez znajomości historii tych ziem obraz Bieszczad nie jest pełny. Znajomość tej historii i odkrywanie uroków tych gór to jak smak młodych ziemniaków ze skwarkami na okrasę i świeżo pokrojonym koprem i do tego garncem świeżego zsiadłego mleka z zimnej piwniczki. Tego się nie zapomina pomimo upływu lat.
Chyba popłynąłem ;)
Idę drogą, upał zaczyna wydobywać pot pod plecakiem… nie będę opisywał co mijam bo nie w tym rzecz, znajdziecie to tutaj http://www.twojebieszczady.pl/piesze/tyskowa.php
Po dotarciu do skraju lasu odskakuję na prawo i widzę ambonę z ładnie wykoszoną łąką przed nią. Zapach skoszonego siana aż korci by walnąć się gdzieś i poopalać, chociaż tego nie lubię. Jeszcze dalej rozstaje dróg i… ławeczka w cieniu drzew. Robię krótki postój by po chwili ruszyć dalej, ale dalej już gdzieś „ścinkowa” droga idzie do góry. Kombinuję czy na przełaj do Tyskowej nie przejść, ale żal mi wejścia w dolinkę. Wracam do drogi asfaltowej tak jak przyszedłem. Mijam jakąś 4 osobową rodzinkę też idącą na jakiś spacer. Przekraczam granicę na drodze pomiędzy Radziejową a Tyskową. Punkt godzina 12 jestem u wrót drogi na Tyskową, pójdę nią dalej na Przełęcz Hyrcza i do Łopienki.
Cdn…

andrzej627
27-07-2009, 17:55
Nie lubię na urlopie posiłków na czas i uwiązania czasem.
Ja tez nie lubię. Gospodarz Łuki co wieczór nas pytał, na którą godzinę przygotować śniadanie i każda pora była dla niego dobra, nawet 6.00. Aby mieć dużo czasu na wędrówki i nie musieć się spieszyć, obiadokolacje zamawialiśmy na wszelki wypadek późno, na 20.00.

konik
27-07-2009, 18:16
14 lipiec 2009 wtorek
Rano, jeszcze sporo przed wschodem słońca, cholera, już nie mogę spokojnie leżeć. Wstaję, ubieram się, biorę aparat i idę

Qrcze, te zdjęcia to - jak mawiają bracia Czesi - to je to! Ufff, jeszcze słońce dobrze nie wzeszło, a już robi się gorąco...:oops:

Recon
27-07-2009, 20:02
Cd… 14 lipiec 2009, wtorek
Już prawie na początku drogi szlaban metalowy z napisem „Własność Natura Park”, przechodzę pod nim i idę dalej. Idealna cisza, po śladach widzę, że ostatnio mało tutaj chodzących osób, chociaż ślady kopyt końskich są i ślady opon też. Nikogo aż do Łopienki nie spotykam. Po drodze uciekła mi żmija z drogi na tyle szybko, że nie zdążyłem złapać jej w kadr. Była koloru miedzi z wyraźnym zygzakiem. Zaczynam baczniej obserwować drogę, bo aż się prosi by następną spotkać. Każdy w oddali nawet patyk zaczynam obserwować uważnie. Daje to w pewnym momencie efekt bo w oddali przed sobą widzę znowu chyba żmiję tylko teraz brązową. Wiem, że są głuche ale czują wstrząsy więc zaczynam się skradać, buty na podeszwie gumowej tłumią odgłosy, idę jak mogę najciszej, gdy zbliżyłem się na 3 metry żmija rusza powoli w pobocze gdzie była trawa i krzaki. Udało mi się ją złapać w kadr i pstryknąć dwa zdjęcia. Żmija chyba coś niedawno połknęła, bo była w jednym miejscu nienaturalnie gruba.
Mijam wypał, stare zabudowania, mały rodzinny cmentarzyk.
Dalej już wszedłem w las, który ciągnął się aż do przełęczy Hyrcza. Kilkanaście lat temu kapliczka tuż przed przełęczą nie była tak osłonięta jak teraz, widać jak kiedyś młode drzewka mocno zwiększyły swoją posturę. Tutaj robię kilkuminutową przerwę, upał daje się we znaki.
Od tego miejsca idę po śladach młodego miśka, który sobie ochoczo latał to z jednej strony drogi na drugą, aż gdzieś, gdzie zaczyna być początek wysokiej łąki z zejściem, ślady zniknęły.
Widok na Łopienkę jest prześliczny, nie wiem dlaczego ale kojarzy mi się z alpejskimi kościółkami w dolinie. Jest to jeden z piękniejszych dla mnie widoków w Bieszczadach. Schodzę w dół przez wysoką trawę, ale jest wydeptana i w miarę widoczna ścieżka ze szlakiem. Jest godzina 13.40, nad strumykiem robię na ławeczce mały postój na jedzenie i picie. Później oglądam kościół. Jest sporo ludzi, którzy nadchodzą grupkami od strony Pohulanki. Wewnątrz w świątyni pełne obyczajowe zdziczenie, kilkunastoletnia dziewczynka leży na ławce i odpoczywa a matka nic nie reaguje, facet jakiś w samych gatkach lata i robi zdjęcia. Tylko palnąć na odlew bo moja uwaga robi ze mnie dziwaka tylko u tych ludzi.
Ja też robię kilka zdjęć i zaczynam iść w stronę bazy studenckiej.
Cdn...

Recon
27-07-2009, 21:21
Cd… 14 lipiec 2009, wtorek
Odchodzę od Łopienki i pod koniec placu gdzie składowane jest drzewo widzę tabliczkę ze strzałką w lewo do Bazy Studenckiej Łopienka. Skręcam, przekraczam strumyk i z rozpędu idę prosto. Tutaj, jak się później okazało, popełniłem błąd bo kierowałem się drogą. Pochodziłem sobie nią trochę zanim skumałem, że coś źle idę. Coś źle jest, trzeba się wrócić do miejsca dokąd było dobrze, a tam jak byk tuż nad brzegiem nikła, ale do zauważenia, strzałka gdzie należy skręcić. Dalej już jak po sznurku mało chodzoną ścieżką. W Bazie chłopak i dziewczyna i jej rodzice (sprawdzali jak jej tutaj jest)… wszystko! Trwa nadal urządzanie Bazy albo suszą tylko materace. Dostaję kubek gorącej mięty… dziękuję po jednym łyku… na taki upał?
Przyśpieszam by zdążyć na PKS o 17.41. Idę teraz w górę krętą ścieżką, aż do stokówki, która łączy się z drogą w Buku, później most na Solince i osiągam przystanek PKS w Dołżycy o godzinie 17.30. Za 10 minut jest autobus do Wetliny. Komputer Oregonu wskazał, że przeszedłem dziś równe 17 km. Upał dawał się we znaki no i to pierwszy dzień chodzenia. Czuję trochę zmęczenie. W Wetlinie obiad + zimny elektrolit i znowu pod górkę na nocleg.
Jutro pierwszy wypad na Słowację.
Cdn…

WUKA
27-07-2009, 21:27
Wejdę w słowo na sekund kilka.Miło po dwóch latach "wędrować"jeszcze raz i jeszcze raz "patrzeć"na to samo Twoimi słowami.Widok na Łopienkę poruszający...!Dzięki.
I dalej...dalej....

Recon
27-07-2009, 21:54
Kilka linków do tej trasy:
http://www.twojebieszczady.pl/piesze/tyskowa.php
http://www.twojebieszczady.pl/dawne/tyskowa2.php
http://www.twojebieszczady.pl/lopienka.php
http://www.chatki.yoyo.pl/lopienka.html
http://www.lopienka.pl/

konik
27-07-2009, 21:54
Tak, to jest Recon w bardzo dobrej formie. Czytając widzę nawet miejsca, w których nigdy nie byłem. A ponadto z każdym zdaniem apetyt na Bieszczady rośnie. Ech, pewnie znów niedługo trzeba będzie wyskoczyć...

kowal6515
28-07-2009, 00:36
Witam, Panie Recon czekam na relację z wypadu na Słowację.Pozdro...

Recon
28-07-2009, 19:01
15 lipiec 2009, środa
Rano z nerwowością wypatruję PKS w Starym Siole bo o 9.15 mam przesiadkę w Cisnej. Kilka minut spóźnienia może trochę skomplikować moje ustawienie logistyczne. Dziś mam napięty plan z kilkoma niewiadomymi. Autobus się spóźnia 10 minut i zaczynam przez drogę nerwowo zerkać na zegarek. W Cisnej jestem o 9.25 i prawie się poddaję rezygnacji, chociaż już intuicyjnie szukam jakiegoś pojazdu. Jest busik, ale on jedzie tam skąd ja przyjechałem, za nim stoi autobus. Pytam się czy na Komańczę… „wsiadaj pan”. Czekał… normalnie w świecie czekał.
Jadę do Maniowa z zamiarem zrobienia małej cofki do cmentarzyka na którym jeszcze nie byłem. Siedząc jednak myślę, że muszę ten punkt mojego programu odpuścić i przełożyć na inną okazję, wolę wracając odszukać ten w Żubraczem. Ten też jest ładny, no ale muszę realnie patrzeć.
Maniów, przystanek PKS, godzina 9.45, włączam Oregona… start w stronę Balnicy. Uważam, by nie przegapić zejścia do kapliczki po prawej stronie. Po 25 minutach jest, schodzę i wchodzę do niej. Szymon Magurycz przyłożył swoją rękę do jej odbudowy, chylę nisko głowę przed nim i jego grupą. Dobra robota, naprawdę!
Idę dalej, mijam ładny żeliwny krzyż na cokole., Bardzo uważam na lewą stronę, gdzie ma być cerkwisko i cmentarz. Po lewej stoi baraczek i ustalam, że to gdzieś tutaj, tylko w którym miejscu? Szukam wzgórka z kępą drzew. Najpierw jednak poszedłem w prawo w wysokie trawy na małym wzniesieniu. Po chwili stwierdzam, że to nie to. Cofam się, idę w lewo i już oko się cieszy, bo pasuje jak ulał na miejsce poświęcone.
Chodzę po cmentarzu zamyślony, modlę się w cichości za ludzi którzy tu leżą, czytam nagrobki, robię zdjęcia. Jest widoczna oznaka, że żywi już tu byli… nową płytą i odnowionym krzyżem z cerkwi zaznaczyli, że pamiętają.
Spędzam tutaj kilkadziesiąt minut i idę dalej. Droga zaczyna się lekko podnosić w górę, słońce praży strasznie. Docieram do torów kolejki, dalej stoi kilka samochodów, kieruję się torami do granicy. Osiągam ją o godzinie 12.15. Po 20 minutowym odpoczynku ruszę żółtym słowackim szlakiem w stronę Osadnego. Jednak wcześniej muszę popić i pojeść. Teraz widzę, że zgubiłem jedną z map, gdzieś po drodze, dobrze, że nie tę gdzie mam zaznaczony szlak słowacki.
Kilka linków do tego opisu:
http://www.twojebieszczady.pl/balnic.php (http://www.twojebieszczady.pl/balnic.php)
http://www.twojebieszczady.pl/dawne/balnica.php (http://www.twojebieszczady.pl/dawne/balnica.php)
na 1 zdjęciu… początek drogi w Maniowie, 10 dni później widziałem , jak baraczek był rozbierany, już go nie ma,
zdjęcie 5… przed tym baraczkiem trzeba skręcić w lewo i znowu w lewo na cerkwisko,
Cdn.

Recon
28-07-2009, 22:47
Cd… 15 lipiec 2009, środa
Ruszam tym szlakiem, by już po chwili skumać, że to też jest ścieżka przyrodnicza z ładnymi tabliczkami przed drzewami, krzaczkami… i w dodatku śmiesznie po słowacku to nazwanymi. Opisy na większych tablicach są w kilku językach, także polskim. Idąc więc można i poczytać i spocząć na kilku ławeczkach po drodze. Ścieżka/szlak aż do samego dołu jest całkiem przyjemna. Kończy się placykiem z ławami i bramą z napisem „Dakujemy za navstevu”. Idę dalej już nudną szutrówką i tak naprawdę na niczym nie mam oka zawiesić. Bo co widzę?... a to jakaś buda dla psa z napisem „S-P POLONINY”, myślę, że to osłona źródełka lub zbiorniczka wody pitnej. Później spotkałem ich więcej idąc innym szlakiem, na jednej wisiał nawet kubek.
Co jeszcze widziałem? A to jakiś domek, zamknięty na kłódkę, z informacją że to „Majetok Slovenskej Republiki”, a to jakiś chyba bunkier, który według mnie służył chyba kiedyś jako stanowisko strażnicze przed granicą. Chociaż w Novej Sedlicy na moje zapytanie o podobny tam bunkier, starsza Słowaczka odpowiedziała, że to panie na… buraki.
W każdym razie nudno bo nudno ale o godzinie 14.15 dotarłem do Osadnego. Obskoczyłem go w 85 minut wliczając odpoczynek. Zobaczyłem w Osadnem cmentarzyk z pomnikiem na szczycie którego była czerwona gwiazda, drewnianego miśka mającego na tablicach opis co w Osadnem można spotkać za atrakcje, 2 cerkwie, w jednej jest otwarta krypta z czaszkami i kośćmi ludzkimi z 1600 poległych żołnierzy w 1915 roku. Głównie byli to rosyjscy żołnierze, bo dla odbudowy krypty funduszy udzieliła ambasada Federacji Rosyjskiej. Jest też sklepik z wyniesionym stolikiem do np. wypicia piwka… cały czas był przez kogoś obsadzony.
Senne miasteczko, czy raczej wieś, jakby zapomniane przez ludzi. Żadnych inicjatyw w stronę turystów. Na domach brak informacji, że są np. wolne pokoje. Usiadłem na ławce, patrzę sobie na ten błogi spokój i dociera do mnie, że jeśli mam inaczej wracać niż przyszedłem, odnaleźć cmentarzyk w Żubraczem i załapać się na PKS tam o 19.21, to nie ma bata… nie zdążę. Siedzę i myślę, słońce praży, łepetyna paruje i przychodzi pomysł. Trzeba zrobić biznes ze Słowakami, tylko z kim qrcze, jak tu czasami jakaś babinka przejdzie tylko no i chmielowi ludkowie przy stoliku, zmieniający się, ale i wracający znowu z widocznymi oznakami działania chmielowego napoju i słońca. Wytypowałem jeden dom gdzie stały 2 samochody i były drzwi otwarte, kręciło się też tam co chwila 3 osoby. Krzyczę „Dobry dień” (już mnie pouczono, że ahoj to Czesi wołają, a oni dobryj rano tak wcześnie a później dobryj dień), jeszcze raz dobryj dień, mam biznes do zrobienia, nawijam, że chcę do skraju Rezerwatu Połoniny dojechać i zapłacę twardą walutą. Na to Słowak mi odpowiada za 3 Euro to nieeeeeeeeeeeee, za 5 też nieeeeeeeeeee, zresztą on nie chce kasy i nie chce jechać i odchodzi, musiałem negocjacje przełamać mocniejszym wejściem i daję na maxa ile wcześniej sobie ustaliłem… daję 10 Euro… no to ja pójdę po swoje auto. I poszedł ale za 5 minut jedzie Tico, wsiadam, daję 10 Euro, a ten po 5-7 sekundach już 3 wrzucił i prawie leciał w powietrzu nad tą wyboistą szutrówką. Równe 10 minut i byłem przed bramą rezerwatu. Spojrzałem na zegarek… spoko, panuję nad czasem. O godzinie 16.20 osiągam granicę w Balnicy i robię chwilkę odpoczynku.
Link do opisu http://www.twojebieszczady.pl/piesze/osadne.php
Cdn…

Recon
29-07-2009, 00:14
Cd… 15 lipiec 2009, środa
Od Balnicy idę teraz tylko torami, drepczę po podkładach i widzę jak wiele już jest zniszczonych czasem. Tę drogę torami lubię choć dziwnie się przebiera nogami. Jest godzina 17.15 jak dochodzę do stacji, hmmm stacji Solinka. Mijam kilka mostów w tym 1 „poziomkowy” bo jak wszedłem na niego to ujrzałem czerwony dywan a jak opuszczałem to już był tylko zielony… mniam mniam.
Docieram o 18.20 do Żubraczego, lornetką macam wzgórze gdzie może być cmentarz. Jednak skutecznie jest odgrodzony płotami przydomowych ogródków. Na wielu napis „Uwaga zły pies”.
Idę do domku, który w mojej ocenie ma lukę w gospodarstwie przez którą można wejść na wzgórek. Siedząca przed domkiem starsza pani zezwala. Ledwo widoczne „położenie” trawy sugeruje ślad do cmentarzyka. Sprawdza się to, już tak ktoś też kombinował. Wejście jest pomiędzy oborą a stodołą i nie ma tam ogrodzenia, ale z grzeczności radzę się w tym domku po lewej zapytać o pozwolenie przejścia.
Stary cmentarzyk z ciekawą historią ludzi tam leżących. Co ciekawe(!) on żyje w ludziach, dając swoje miejsce nawet współcześnie, w XXI wieku zmarłemu człowiekowi. Niezwykły grób jak na Polskie tradycje cmentarne. Zanim tu przyszedłem poszperałem trochę o cmentarzu i leżących tu ludziach a i tak mnie zaskoczył nowym grobem leżącym w jego zachodniej części. Zrobiłem zdjęcie i już po powrocie do Warszawy mądre Google dało mi odpowiedź kto tam leży i dlaczego tam. Chociaż, jeśli ktoś ma o tym człowieku więcej informacji i dlaczego wybrał to miejsce to proszę tutaj o info. Ja tego nie wiem. Poszperajcie trochę i poczytajcie, daje to swoistą radość odnalezienia informacji.
O godzinie 19.21 przyjeżdża PKS, wreszcie dowiaduję się dlaczego z Cisnej jest tuż przed godziną 20 taki dziwny odjazd PKS do i tylko do Żubraczego. Kierowcy mają tu w jednym z domków kwaterę, jadą później rano do Cisnej i gdzieś dalej.
Oregon wyłączony na czas dojazdu Tico w Osadnem wskazał, że dziś przeszedłem 20,9 km.
Jutro Dołżyca-Sine Wiry-Zawój-Kalnica
Dwa ciekawe linki
http://www.twojebieszczady.pl/st_cerkwie/zubracze.php (http://www.twojebieszczady.pl/st_cerkwie/zubracze.php)
http://anstankiewicz.republika.pl/zubracze.htm (http://anstankiewicz.republika.pl/zubracze.htm)
Cdn…

Recon
29-07-2009, 20:24
16 lipiec 2009, czwartek
Ponownie autobus o 8.46, tym razem do Dołżycy. Startuję tam z przystanku o równej 9. Idę w stronę Sinych Wirów. Parafrazując Golców piosenkę… kiedyś było tu wybojowisko a teraz San Francisco. Oj jak się ta droga zmieniła od ostatniego razu, kiedyś tu by rzadko który samochód skręcił a teraz jedzie jeden za drugim. Chcę tą drogą przejść dla sentymentu z dawnych lat. To przecież tutaj startowałem do Jaworca, to tutaj schodziłem z Jamy. Nie ma już Galerii Czarny Kot tuż przed Bukiem, przeniosła się do Pohulanki i do Cisnej. No cóż... zmiany, zmiany, zmiany. Kiedyś pomiędzy Jamą a Falową widziałem tutaj ciemną dolinę, a teraz… normalnie nie poznaję drogi, są nadal ładne widoki z mostów i wysokich, zabezpieczonych już teraz siatką i barierką brzegów, na Solinkę. Jadący samochodem tych widoków nie widzi. Wolno idziesz, więcej widzisz i to jest prawdą. Mijam Buk a w nim straszące pozostałości zabudowań po PGR-ze, nie znajduję już ścieżki do cmentarzyka. Za wsią odpoczywam na dość ładnym polu biwakowym, siadam przy stoliku i ciesząc oczy widokiem cieszę też napojem i jedzeniem swój organizm. Dziś także słonko mocno przypieka. Idąc dalej zauważam fajne kamieniste plaże i kombinuję, że warto tutaj przyjechać na małe plażowanie. Takich mądrych jak ja jednak jest już więcej i w pełni korzystają z wody i słońca. O równej 11 docieram do Pohulanki i zaczyna być istny deptak jak w Ciechocinku, jak na Monciaku czy Krupówkach. Toż to chyba wszyscy wczasowicze (!!!) idą do Sinych Wirów lub wracają. No proszę, jaką popularność ma to miejsce. Koło Sinych Wirów tatuś pokazując na mnie, mówi do synka… popatrz Maciuś, tak właśnie wygląda turysta. Idę i robię za element etnograficzny, czuję spojrzenia. No, nie pasuję tutaj najnormalniej w świecie. Tutaj rządzi adidas i biały dres. Schodzę na dół… no robię zdjęcia, jeszcze w „butach do wody” łażę sobie po wodzie, ale już chcę jak najszybciej stąd odejść. Tam gdzie jest koniec ścieżki przyrodniczej kończy się na szczęście deptak. Po odpoczynku idę teraz drogą w górę. Zaczyna grzmieć i w oddali zaczyna się błyskać, robi się czarno ale… nie pada. Gdzieś nad Połoninami na pewno leje nieźle.
Słysząc cały czas pomruki burzy dochodzę do Zawoju. Jest godzina 15.05.
Kilka linków:
http://www.twojebieszczady.pl/sor/buk.php (http://www.twojebieszczady.pl/sor/buk.php)
http://www.twojebieszczady.pl/sine.php (http://www.twojebieszczady.pl/sine.php)
Cdn…

bertrand236
29-07-2009, 20:53
Oprócz Słowacji niby nic nowego...Cieszę sie jednak, że mogłem ponownie te miejsca odwiedzić. A ścieżka na cmentarz w Buku jest teraz szeroką drogą z placem na drewno....Jak znajdę fotke to wstawię.
pozdrawiam

Recon
29-07-2009, 21:08
Tak myślałem, że to ten plac. Wlazłem nawet na stertę ściętych drzew i chyba to ta kępa drzew po prawej od placu to ten cmentarzyk?

bertrand236
29-07-2009, 21:15
Zdjecia nie znalazłem, ale masz rację. Mam tylko zdjęcia cmentarza i tego drzewa... Drzewo jest zaj.. urocze.
Pozdrawiam

Marcin
29-07-2009, 21:48
Cmentarz w Buku tak jak mówił Bertrand za współczesnym majdanem.

Recon
29-07-2009, 22:02
Cd… 16 lipiec 2009, czwartek
Zawój, okazała murowana wiata przed wejściem na ścieżkę widokową zrobioną przez Nadleśnictwo Wetlina. Cmentarzyk zarośnięty i chyba ciężko go odnaleźć?
Niestety ścieżka widokowa mocno zaniedbana i zbyt często nie jest odwiedzana. Pochodziłem trochę po Zawoju, szukałem resztek młyna, ale chaszcze zbyt mocno go zakryły. Chyba przez to, że były ciemne burzowe chmury, to cały teren Zawoju sprawiał trochę straszne, ponure i niesamowite wrażenie. Można dostrzec jeszcze zarośnięty kanał do młyna, bo ówczesny młynarz wpadł na pomysł i nie postawił koła młyńskiego przy Wetlinie a wykopał kanał i trochę ściął zakole co pozwoliło mu oddalić młyn od rzeki i uzyskać większą siłę wody.
Wszędzie dość wilgotno, zarośnięty punkt widokowy, na dole podgniłe ławeczki, ścieżka przez chaszcze nad Wetliną zalana i zarośnięta na 2 metry. Zdradzę, że chodząc widziałem całe place prawdziwków.
Po wyjściu siadam koło wiaty i po chwilce odpoczynku idę w stronę pierwszego mostu. Droga w pewnym momencie się podnosi i rzeka Wetlina coraz bardziej zostaje w dole. W kulminacyjnym momencie jest na nią wspaniały widok z góry.
Most, przez który dalej można dojść do Rajskiego, osiągam o godzinie 16. Tutaj znowu robię sobie mały odpoczynek.
Link: http://www.bieszczady.net.pl/zawoj.php (http://www.bieszczady.net.pl/zawoj.php)
Cdn…

Recon
29-07-2009, 23:08
Cd… 16 lipiec 2009, czwartek
Idę i podziwiam podmokłe łąki Łuhu, piękne rozległe widoki. Burza się cofnęła i mnie ominęła albo nie doszła. Mijam ogrodzoną lipę drobnolistną. Szukam teraz cmentarzyka w Łuhu. Typuję 2 miejsca… pierwsze po przejrzeniu lornetką odpada, czyli to następne musi być. Droga zrywkowa w prawo, od niej w prawą stronę jakaś nikła droga przez cherlawy strumyczek i odbijam w lewo na wzgórze. Tu jest już mokro i mocno zarośnięte. Przedzieram się przez trawę po pas w stronę wzgórka i widzę ogrodzenie. Przed samym ogrodzeniem ogromne stare drzewo już zjedzone prawie przez mech a na nim pełzający padalec, który na mój widok chciał się schować w dziurkę w pniu i… chyba była za płytka bo został do połowy odkryty. Tak mu też zrobiłem zdjęcie (pokazałem w innym wątku). Bez maczety ciężko wejść na cmentarzyk, krzaki, gęsta trawa, wilgoć. Odpuszczam szukanie pozostałości. Ile takich cmentarzyków można pokazać dla ludzi, trochę je odrestaurować?
Kieruję się teraz na bród na Wetlinie by przejść do schroniska. Dochodzę do rzeki a tu… woda z ulewy „gdzieś tam”, dotarła tutaj. Podniósł się znacznie poziom wody, mocno zamulił i przyśpieszył nurt. A przecież będąc na wcześniejszym mostku wszystko było OK. Naocznie widzę zmieniające się warunki hydrologiczne.
Postanawiam dalej iść drogą a przed mostkiem podejmę decyzję czy iść do Jaworca.
Mijam załadunek drewna i „monstruma” i nie idę do schroniska. O godzinie 18 docieram do przystanku PKS w Kalnicy. 9 godzinny spacerek po w miarę płaskim terenie i według Oregona przeszedłem 21,3 km.
Linki:
http://www.bieszczady.net.pl/luh.php (http://www.bieszczady.net.pl/luh.php)
http://www.cisna.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&sub=67&menu=70&strona=1 (http://www.cisna.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&sub=67&menu=70&strona=1)
http://www.jaworzec.eu/index.php (http://www.jaworzec.eu/index.php)
Cdn…

WUKA
29-07-2009, 23:21
A mnie w obecnej relacji brakuje spotkań i rozmów z ludźmi.Wiem,rzadko ich spotykałes na swoich ścieżkach,ale w zeszłym roku bardzo poprawiały "krwioobieg sprawozdania"!

bertrand236
30-07-2009, 08:13
Cd… 15 lipiec 2009, czwartek
Zawój, okazała murowana wiata przed wejściem na ścieżkę widokową zrobioną przez Nadleśnictwo Wetlina. Cmentarzyk zarośnięty i chyba ciężko go odnaleźć?


Do tego cmentarza powinieneś iść dalej drogą za betonową wiatę w stronę Jaworca. Po około 100-150 m/pamięć ludzka jest zawodna, więc może być ciut inaczej/ pod bardzo ostrym kątem trzeba skręcić w prawo i iść drogą/ścieżką lekko pod górę. Dojdziesz do cmentarza.
A cmentarz w Łuhu chyba zawsze zarośnięty jest...

Pozdrawiam

Recon
30-07-2009, 09:04
Myślałem, że ten cmentarzyk przy Zawoju jest bliżej łuku zakrętu. Dzięki Bertrand za wskazówki. Jest powód by znowu kiedyś tam zajrzeć. Mają teraz Forumowicze dobre wskazówki by cmentarzyk odszukać i dać fotkę. To też jest fajne przy takim wspólnym opisywaniu na Forum. :)

Marcin
30-07-2009, 14:21
Myślałem, że ten cmentarzyk przy Zawoju jest bliżej łuku zakrętu.
... bo jest... stojąc przy schronie wystarczy popatrzeć na drugą stronę drogi... jest tam całkiem nowe ogrodzenie a obok ścieżka centralnie w górę (50 m) i dochodzisz do cmentarza. Droga Bertranda jest dobra w przypadku kiedy idziesz od Jaworca, ale wtedy na skróty można zejść tą ścieżką. Warto tam wstąpić choćby dla najgrubszej lipy szerokolistnej w Polsce. Na polanie obok altanki nazwanej na niektórych mapach "dworzyszczem" znalazłem cztery piwnice w całkiem niezłym stanie. polecam wybrać się wczesną wiosną lub późną jesienią.

Lithandra
30-07-2009, 16:50
15 lipiec 2009, czwartek (...)
Zaczyna grzmieć i w oddali zaczyna się błyskać, robi się czarno ale… nie pada. Gdzieś nad Połoninami na pewno leje nieźle.
Słysząc cały czas pomruki burzy dochodzę do Zawoju. Jest godzina 15.05.

Zebyc wiedzial, ze lalo. Dwie burze sie spotkaly nad Wetlinska, jedna znich nadciagnela ze Slowacji. A potem to juz tylko mleko, bo po deszczu wszystko nagrzane parowalo i natura polozyla niezwykle skuteczna swiece dymna