PDA

Zobacz pełną wersję : Pomiędzy Roztokami G. i Zatwarnicą. Trzyetapowa włóczega rowerowa i nie tylko :)



Cami
18-08-2008, 13:43
Rowerowo.

Kilkugodzinna jazda samochodem z licznymi opóźnieniami po drodze (uwaga: mijanki i roboty drogowe!, cóż trzeba odcierpieć, żeby w przyszłości lepiej jechało się w górki, a może jednak naiwna jestem) przyniosła zmęczenie ale.. pierwsza mini trasa a raczej rozruszanie kółek zaraz po zdjęciu rowerów z haku ;) i mały śmig na przełęcz nad Roztokami. Prawie dwukilometrowy odcinek pod górę, ale w przeciwieństwie do męskiej części mojego trio, wyjechałam, nie będę pisać na którym biegu bo aż wstyd, ale i tak z lubością i ogromną satysfakcją rzuciłam się na trawę przy słupku granicznym. Boszeee mogłabym całować każde źdźbło:D!
Żałuję, że z rozpędu nie wdrapałam się na Okrąglik, jak wówczas przypuszczałam brakło mi potem na to czasu :( Mimo wszystko, jestem przede wszystkim piechurem, cóż ...

I trasa. Roztoki Górne_Solinka_Żubracze_Majdan_Liszna_Roztoki G.

Trio dwa plus jedna czyli ja. Faceci trzymali się razem gadając ze sobą bez przerwy. Ja wlepiałam oczy w to co przede mną za mną, pode mną i wokół mnie. Jestem zachłanna a co. Do tego przewodnik rowerowy, który pomagał zmagać się z podjazdami. Dzięki za te wyliczenia w kilometrach. Ja z kolei musiałam to przetransponować moim facetom, zwłaszcza, że młody trochę marudził :(. To nie wróżyło wiele dobrego na przyszłość o czym przekonałam się podczas III trasy. Pierwszy podjazd częściowo pokonaliśmy pchając rowery :D

W przewodniku, nie było nic o mostkach a to dobry punkt odniesienia. Za pierwszym, po prawej stronie, jadąc w stronę Solinki, malownicze jeziorko bajorko (szkoda, że nie potrafię wklejać miniaturek :| ) tuż za nim wieżyczka obserwacyjna (?), i kolejny mostek. Na szlaku miejscami sporo mokrej miękkiej nawierzchni, dzięki czemu spotkaliśmy ślady, uwaga: DZIKICH ZWIERZĄT :P Mam na fotkach, więc będę pytać potem co i zacz :) Tylko ślady, bo jak pisałam faceci gadali...
Kontynuując za drugim mostkiem, i kolejnym łykiem mineralnej, coraz usilniej wypatrywałam prowizorycznej kładki i schodków (zgodnie z info z przewodnika). Hehe, no trochę to trwało, zostałam już w tyle, sama, ale że dostaję to co chcę... znalazłam „wcięte w zboczu schodki”. Kładka połamana, ale to już nie był problem. ZNALAZŁAM starą Solinkę. Ogromne, drzewa, nagrobki, morze zarastającego wszystko barwinka, butwiejące konary na rozsypującej się już podmurówce cerkwi a pośrodku szałas. Po co komu tu szałas? Ktoś wie ??
Dojechaliśmy do leśniczówki w Solince, a tam... nowy duży dom w budowie „pięknie” zasłaniający Hyrlatą :| Po lewej stronie szlaku, w głębi jakieś dziwne drewniane konstrukcje, ktoś wie jaką mają pełnić funkcje. Stare, dzikie jabłonie, porośnięte porostami przykuwają uwagę. Moja wyobraźnia szaleje, widzę tętniące tu kiedyś życie, dzieci biegające pomiędzy drzewami, któremu towarzyszy radosny, zaraźliwy, baraszkujący śmiech, młodą dziewczynę zbierającą rumiane jabłka do fartuszka i ukradkiem przyglądającego się jej chłopca...

Podchodzę do jabłonki, maleńkie owoce, obok rośnie dziewanna a tuż obok po drzewem ślimaczek o dość sporej muszelce. Gdy wyczuł moją obecność schował różki :(
No cóż, czas znowu na rower, mijamy trzyosobową rodzinkę, potem rowerzystę. Mimo to uderza, że tak mało turystów na szlaku. Cudownie... W moich Beskidach to niespotykane, ba, często wędrując natrafiam na pielgrzymki wycieczek i ryczące motory... :[
Im bliżej szosy, tym więcej piechurów, którzy zapewne wybrali się w kierunku Solinki. Szosa i pomarańczowa niespodzianka (jastrzębiec pomarańczowy). Mój aparat grymasi przy ciepłych, bliskich czerwieni kolorach, stąd zdjęcie niezbyt szczęśliwe. Dalej to już myk myk i jesteśmy w Majdanie. Cicha Woda w remoncie...
Jakże łatwo pedałować szosą :D Skręcamy w prawo i zatrzymujemy się w Banderozie. Hehe a tu filozoficzno-egzotyczne kilmaty ;P Po konsumpcji tego i owego, każdemu wg upodobań, zostało ponad 6 km pod górę do końca trasy.

Mijamy mini zoo z sarenkami jak z Disneylandu, kapliczki zawieszone na drzewach i tą z 1935 roku z ławeczką. Droga cały czas kiepska, zniszczony asfalt ale pod górę to mniejszy problem. Mijamy pracujące retorty z prawej i potem z lewej strony. Człowiek, który tego dogląda jest sinoblady...
Z wywieszonym jęzorem i małą przerwą przy nieczynnych retortach (trochę nam było pod górkę) dojeżdżamy dzielnie pedałując na miejsce :D! Hura !!!
Kilometrów blisko 30 ale jak to liczyć :)

Cami
18-08-2008, 13:46
Zapomniałam dodać. CDN... :)

Piotr
18-08-2008, 14:14
Kontynuując za drugim mostkiem, i kolejnym łykiem mineralnej, coraz usilniej wypatrywałam prowizorycznej kładki i schodków (zgodnie z info z przewodnika). Hehe, no trochę to trwało, zostałam już w tyle, sama, ale że dostaję to co chcę... znalazłam
No, czyli cierpliwość została nagrodzona. Cmentarz i cerkwisko są nieoznakowane - IMHO spokojnie 8 na 10 turystów mija to miejsce i nawet nie wie że 10m od drogi jest jakaś pamiątka z dawnych czasów.

Cami
18-08-2008, 15:00
No, czyli cierpliwość została nagrodzona. Cmentarz i cerkwisko są nieoznakowane - IMHO spokojnie 8 na 10 turystów mija to miejsce i nawet nie wie że 10m od drogi jest jakaś pamiątka z dawnych czasów.

No dobrze, ale co z tym szałasem. Ja to bojąca duda jestem, bałam się zajrzeć do środka. W końcu to cmentarz i strach mnie obleciał...


;)

Piotr
18-08-2008, 17:38
No dobrze, ale co z tym szałasem. Ja to bojąca duda jestem, bałam się zajrzeć do środka. W końcu to cmentarz i strach mnie obleciał... ;)
Zasadniczo to ostatnio tam nie byłem, może coś postawili. Chyba że chodzi Ci o to co jest na załączonej fotce:

WALDI
19-08-2008, 12:39
Już z pierwszej części relacji z pobytu w Bieszczadach dochodzę do wniosku że nie będziecie mieli problemu gdzie w przyszłym roku spędzicie swoje urlopy.
Fajnie że prócz przedniego kółka dostrzegliście wszystko koło czego przejeżdżaliście.Właśnie te Bieszczady widziane z pozycji rowerzysty czy piechura są najpiękniejsze a nie te zza szyby samochodu.
Jest wiele dróg do przejechania i watro je wszystkie przemierzyć.

Cami
20-07-2010, 18:06
Zatrzymałam się albo przespałam. Nie dokończyłam opowieści. Może dobrze bo bym zanudziła :)
Po przerwie kontynuuje przygodę. Cały czas mam jednak w głowie to, że to co kocham i raduje moje serce poznaje podróżując pieszo. Rower to kompromis, ale jakże przyjemny :D

Wkrótce wracam tam gdzie zakończyłam bieszczadzką przygodę, wspomnianą w tym wątku.

pozdrawiam wszystkich :)