PDA

Zobacz pełną wersję : Czas przejścia: Wetlina, Rawki przez Dział



Hern
25-08-2008, 01:13
Czy moze ktos mi podac czas przejsc: Wetlina Rawki przez Dział, Rawki -Kremenaros,Kremenaros -Rabia Skała, Rabia Skała Wetlina:) Dzieki:) pozdrawiam Wszystkich:)

Piotr
25-08-2008, 05:40
Czy moze ktos mi podac czas przejsc: Wetlina Rawki przez Dział, Rawki -Kremenaros,Kremenaros -Rabia Skała, Rabia Skała Wetlina:) Dzieki:) pozdrawiam Wszystkich:)
Licz 10h przyzwoitym tempem.

PS: wybieram się na tę pętlę (tylko w odwrotnym kierunku) w połowie września (najlepiej 14,15 lub 16.09 - do ustalenia). Gdyby ktoś chciał dołączyć - zapraszam. Ponieważ jest to ok. 40km wymagana dobra kondycja i brak zdolności do marudzenia. Wyjście skoro świt, szacunkowy czas 9-10h.

Hern
25-08-2008, 08:05
w tym czasie juz bede w domu:( zamierzam pokonac to miedzy 1 a 5 IX i tez zapraszam chetnych:)

robines
25-08-2008, 10:22
Czy moze ktos mi podac czas przejsc: Wetlina Rawki przez Dział, Rawki -Kremenaros,Kremenaros -Rabia Skała, Rabia Skała Wetlina:)

Byłem w tym roku,początkiem czerwca...ok.12 godzin spokojnym tempem.Trasa rewelacyjna-widoków(połoninowych)prawie wcale ale i tak rewelacja.Kto był ten wie o czym mówie.A tak w ogóle(co najlepsze w moim odczuciu)to spotkaliśmy jedną osobe na całej trasie-polecam.

Recon
25-08-2008, 17:19
Kilka lat temu idąc: Stare Sioło-Jawornik-Rabia Skała-Rawki-Wetlina zajęło mi to 13,5 godziny i ani żywej duszy po drodze, nie licząc odcinka gdy schodziłem z Rawki do Wetliny.

lucyna
25-08-2008, 17:44
16 godz i łzy w oczach. Miałam na nogach zbyt ciasne adidasy.

Michał
25-08-2008, 18:12
Witojcie

16 godz i łzy w oczach. Miałam na nogach zbyt ciasne adidasy.

WPP - to zapewne odniesienie - samozaprzeczenie tych pierdół z innego wątka o trampkach na Tarnicę, niedorobionych przewodnikach, czepialskich obserwatorów i zatroskanych porąbanych turystów (oni nie biorą szmalu za swoją głupotę - jeno się od niej ubezpieczają) o los niebożętów powierzonych świetnym przewodnikom bieszczadzkim (no sooorrry - Wy to miszczunie na całe Karpaty). Łoj!! a są tacy przewodnicy!!! Ale nie w Waszej grupie.
Już Ci kiedyś sugerowałem - odpuść sobie!!! Na tym forum są setki ludzi, znawców z praktyki, a nie pojeban.. szkoleń. "Nie chce mi się ... gadać"

Ad temat

Piotr jest szalony - zapewne rzucił szlugi i teraz szaleje. Jam, stary, niedorobiony fiut bieszczadzki proponuję przyjąć czas przejścia min 13 h. Pora roku sugeruje, że za dnia nie dacie rady - a po zmroku...??? Różne cuda ludzie widzą. Proszę uprzejmnie o fotki zjaw bieszczadzkich :-)

Moja sugestia - zmieńcie trasę.

Pozdrawiam

lucyna
25-08-2008, 18:35
Witojcie


WPP - to zapewne odniesienie - samozaprzeczenie tych pierdół z innego wątka o trampkach na Tarnicę, niedorobionych przewodnikach, czepialskich obserwatorów i zatroskanych porąbanych turystów (oni nie biorą szmalu za swoją głupotę - jeno się od niej ubezpieczają) o los niebożętów powierzonych świetnym przewodnikom bieszczadzkim (no sooorrry - Wy to miszczunie na całe Karpaty). Łoj!! a są tacy przewodnicy!!! Ale nie w Waszej grupie.
Już Ci kiedyś sugerowałem - odpuść sobie!!! Na tym forum są setki ludzi, znawców z praktyki, a nie pojeban.. szkoleń. "Nie chce mi się ... gadać"

Mój Ulubiony Panie Michale witaj. Jakże smutno było tu bez Ciebie. :mrgreen:
Kochanieńki starzejesz się. To widać. Jesteś coraz mniej zabawny. A szkoda. Moglibyśmy wszyscy pospołu pogadać o porąbanych turystach ubezpieczających się od świętych przewodników bieszczadzkich. Słonaczko o grupie niestety nie możemy poszczebiotać, bo ta już nie istnieje. Możesz oczywiście swoim zwyczajem ponawijać o miszczyni ale wybacz Słoneczko nudzi mnie ten temat. Gustuję w brytanach więc jakby to powiedzieć. Na tym forum jest zbyt mało jadu aby zabawa była przednia. Proponuję przenieść te pogaduszki Serdeńko na wyliczankę. Dasz się skusić Pikabu. No 321 i zamienimy arenę sportową w rzęźnię.

Piotr
25-08-2008, 18:47
proponuję przyjąć czas przejścia min 13 h. Pora roku sugeruje, że za dnia nie dacie rady - a po zmroku...???
13h nie wchodzi w rachubę, własnie ze względu na pore roku - po ćmaku nie ma sensu schodzić. Nie żeby mi jakieś zjawy przeszkadzały :D Dlatego właśnie napisałem o przyzwoitym tempie. Myślę że 10h, no może 11 z przerwą na drzemke ;) To daje gwarancje zejścia przed zmrokiem. Jasno się robi w połowie września gdzies o 5:45, wyjscie 6.30-7.00. Ciemno będzie po 19. Więc 12h jak w pysk strzelił bez chodzenia po ćmaku, czyli jest jeszcze rezerwa. No, zobaczymy - nie szedłem w całości tej pętli, tylko jak do tej pory etapami, dlatego wszystkie uwagi tych co już przeszli mile widziane.
PS - Lucynko, 16h to chyba tip-topami? ;)

lucyna
25-08-2008, 19:24
Wilczku, a co to są tip topy?

joorg
25-08-2008, 20:31
13h nie wchodzi w rachubę,.... Myślę że 10h, no może 11 z przerwą na drzemke ;) To daje gwarancje zejścia przed zmrokiem. ......... Więc 12h jak w pysk strzelił bez chodzenia po ćmaku, czyli jest jeszcze rezerwa......
PS - Lucynko, 16h to chyba tip-topami? ;)

Piotr masz całkowitą rację .
Kiedyś dyskutowaliśmy o tej trasie
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=3393&page=8


Licz 10h przyzwoitym tempem.

PS: wybieram się na tę pętlę (tylko w odwrotnym kierunku) ..... Ponieważ jest to ok. 40km ....


Jednak proponuję schodzić z Jwornik a nie pod , strasznie jest upierdliwe podejście, idąc pod górkę i to z rana. :wink:

Piotr
25-08-2008, 20:47
Jednak proponuję schodzić z Jwornik a nie pod , strasznie jest upierdliwe podejście, idąc pod górkę i to z rana. :wink:
Na pewno masz racje. Odwrotny kierunek założyłem w zasadzie ze względu na porę roku. W razie jakiegoś zamarudzenia / innych losowych przypadków jest możliwość skrócenia (pominięcie Działu), gdzie z Rawki w zasadzie w 30-40 minut jesteś w BPMR czy na parkingu na Wyżniańskiej.

Pyra.57
25-08-2008, 21:03
Do tej trasy przymierzam się od trzech lat ale chcą ją robić w czerwcu Długość dnia ma decydujące znaczenie a w czerwcu jest on jednak znacznie dłuższy. Chodziaż zobaczenie tych kolorów jesieni.... cóż za rozkosz dla zmysłów! Z moich przymiarek wynika, że na przejście tej trasy będę potrzebował ok 11-12 godzin.

pozdrawiam
Marek

Aleksandra
25-08-2008, 21:08
Hej,
to mój ukochany szlak, przechodzony najczęściej po 20 września. 12 godzin zupełnie realne, zawsze się uważałam za wolnego, ale wytrwałego piechura.
Z praktyki: 1. Wchodząc od Wetliny na Rabią, gdy człowiek zamarudzi w jeżynach, z Rawek ma dwa zejścia, krótsze do Przełęczy i dłuższe Działem /czyli istnieje modyfikacja zgodnie ze "stanem" uczestników wyprawy - to jest bezpieczne, gdy do końca nie zna się możliwości idących/
2. Działem w dół można się nieźle się rozpędzić ... więc nie zawsze warto rezygnować, ale tam dużo jagód nawet we wrześniu, osobniki o "słabym braniu się w ryzy" mogą polec.
3. Idąc w przeciwną stronę: jeśli tylko człowiek wyjdzie później niż planował /blady świt we wrześniu/, to lepiej wchodzić krótko na Rawki. Widziałam największych twardzieli, których ten szlak pokonywał. Czasami sama świadomość, że nie ma jak tego zmodyfikować, "rozwalała" idących jeszcze przed Rabią. A zejście z Rabiej jest urocze, tyle że nie zawsze w dół ;c
4. Zejście z Jawornika zielonym po całym dniu, to mordęga dla kolan. Przez 10 lat chodzenia tym szlakiem, nadal nie wiem co gorsze: wchodzić pod tą stromiznę czy z niej schodzić :D
5. Ale i tak zawsze tamtędy łażę...

Czyli tak, jak napisaliście powyżej :)

A co do kolorów jesieni, kilka z poprzedniej ...

robines
25-08-2008, 21:12
Aleksandra...
"wchodzić pod tą stromiznę czy z niej schodzić"

Ja zdecydowanie wole wchodzic niz schodzic.



Do tej trasy przymierzam się od trzech lat ale chcą ją robić w czerwcu Długość dnia ma decydujące znaczenie a w czerwcu jest on jednak znacznie dłuższy.

W czerwcu,to zrób tak: Wyjście z Wetliny(Górski)ok.24 godz.Wschód słońca na Dużej Rawce(bajka),na Kremenarosie ok.3 godzinne kimanko.Śniadanko,Gładysz,Czoło i Rabia.Przed wieczorem jesteś na big naleśniku zapitym Żywcem w "centrum" Wetliny. POLECAM:-D

majka777
25-08-2008, 21:34
[QUOTE=Aleksandra;63989]Hej,
to mój ukochany szlak, przechodzony najczęściej po 20 września. 12 godzin zupełnie realne, zawsze się uważałam za wolnego, ale wytrwałego piechura.

Mam pytanie - czy ten szlak jest dobrze oznakowany?

joorg
25-08-2008, 21:34
Hej,
to mój ukochany szlak, ..
4. Zejście z Jawornika zielonym po całym dniu, to mordęga dla kolan. Przez 10 lat chodzenia tym szlakiem, nadal nie wiem co gorsze: wchodzić pod tą stromiznę czy z niej schodzić :D
5. Ale i tak zawsze tamtędy łażę... ...

Skad my to znamy:-) idziesz do góry brakuje Ci "oddechu" ,złazisz - bolą kolana.Najlepiej zostać tam na Górze .:-D

Ps.Wczoraj to miałem przez 9 godz. wychodząc z Doliny Kościeliskiej na Starobociański ,a nastepnie schodząc do Chochołowskiej, i tu jest pytanie , co lepsze?

Pyra.57
25-08-2008, 21:42
...Przed wieczorem jesteś na big naleśniku zapitym Żywcem w "centrum" Wetliny. POLECAM:-D

A szczerze mówiąc najlepsze big naleśniki z jagodami i bitą śmietaną dawno temu serwowali w schronisku pod Rawką. Jeszcze teraz z rozrzewnieniem ogladam od czasu do czasu zdjęcia z tymi wyśmienitymi naleśniakmi szkoda, że ich już tam nie ma. A co do twojej propozycji to warta grzechu chociaż trochę to hard-core.

pozdrawiam
Marek

Aleksandra
25-08-2008, 21:50
Skad my to znamy:-) idziesz do góry brakuje Ci "oddechu" ,złazisz - bolą kolana.Najlepiej zostać tam na Górze .:-D

Ps.Wczoraj to miałem przez 9 godz. wychodząc z Doliny Kościeliskiej na Starobociański ,a nastepnie schodząc do Chochołowskiej, i tu jest pytanie , co lepsze?

Oj na górze było by bosko :)
Jedno jest pewne, moje kolana schodzić w Tatrach też nie bardzo lubią ;)


Mam pytanie - czy ten szlak jest dobrze oznakowany?

Szlak jest bardzo dobrze oznakowany, poza tym większą cześć drogi idziesz pasem granicznym.
Jedno jest tylko ciekawe, pisałam o tym nie raz, na Jaworniku często zdarza się problem z orientacją: Ci co chcieli schodzić żółtym, idą zielonym i na odwrót. Pewnie dla tego, że myślą iż Jawornik jest bardzo charakterystycznym szczytem, a on taki niepozorny.

pozdrawiam
Aleksandra

Aleksandra
25-08-2008, 21:54
W czerwcu,to zrób tak: Wyjście z Wetliny(Górski)ok.24 godz.Wschód słońca na Dużej Rawce(bajka),na Kremenarosie ok.3 godzinne kimanko.Śniadanko,Gładysz,Czoło i Rabia.Przed wieczorem jesteś na big naleśniku zapitym Żywcem w "centrum" Wetliny. POLECAM:-D

W najbliższym czerwcu spróbuję, tej wersji jeszcze nie testowałam, no i zimy...

pozdrawiam
A.

robines
25-08-2008, 21:58
A szczerze mówiąc najlepsze big naleśniki z jagodami i bitą śmietaną dawno temu serwowali w schronisku pod Rawką. Jeszcze teraz z rozrzewnieniem ogladam od czasu do czasu zdjęcia z tymi wyśmienitymi naleśniakmi szkoda, że ich już tam nie ma. A co do twojej propozycji to warta grzechu chociaż trochę to hard-core.

Te same zjesz teraz w Starym Siole(no może "klimacik" gorszy ale naleśniki równie dobre).Co do wyprawy pół-nocnej to naprawde luzik,wart grzechu:wink:,tylko na fajną pogodę dobrze jest się wstrzelic.

JarekBartek
25-08-2008, 22:00
Trasę w wersji lekko odchudzonej (od przeł Wyżniańskiej z zejściem z Rabiej) przeszliśmy z żoną w ten piątek w 7,5 godziny z dwoma sporymi postojami po drodze (na Kamiennej i Rabiej). Dodając do tego Dział (2 lata temu) doliczam do podanego czasu jeszcze 1,5 godziny na drogę i trzeci postój. Daje to w sumie ok. 9 godzin na całą tytułową trasę sprawnym marszem. Można oczywiście jeszcze szybciej (i pewnie są i tacy), ale po co?

JarekBartek

PS. Bardzo podoba mi się ta nocna propozycja robinesa

Michał
25-08-2008, 22:50
Witaj

13h nie wchodzi w rachubę, własnie ze względu na pore roku - po ćmaku nie ma sensu schodzić. Nie żeby mi jakieś zjawy przeszkadzały :D ....

Zgadzam się, jeno ja piśmaczyłem z uwzględnieniem tego garba na plecach. Bez tego pieruństwa można zdecydowanie szybciej.
Sorki za niedomówienie.

Pozdrawiam

Michał
25-08-2008, 23:03
EHHH WPP

Kochanieńki starzejesz się. To widać. ...

Starość nie radość - młodość nie wieczność. Jak jednak chcesz zobaczyć to ponownie zapraszam w październiku.


Słonaczko o grupie niestety nie możemy poszczebiotać, bo ta już nie istnieje.

Dlaczego mnie to nie dziwi? Hę


Gustuję w brytanach więc jakby to powiedzieć.

Spoko - rozumiem - emigracja zarobkowa. Powodzenia


Proponuję przenieść te pogaduszki Serdeńko na wyliczankę. Dasz się skusić Pikabu. No 321 i zamienimy arenę sportową w rzęźnię.

Zostaw mnie troszkę tych grzybków na październik. Jak spotkam niedźwiedzia to mu zapewne tak przypierd... że zatęskni za ZOO.

Miszczu - gratuluję samozadowolenia i samouwielbienia. Ja stary pijak bieszczadzki wróżę Ci świetlaną przyszłość.

Całuski

Recon
25-08-2008, 23:35
Kilka lat temu idąc: Stare Sioło-Jawornik-Rabia Skała-Rawki-Wetlina zajęło mi to 13,5 godziny i ani żywej duszy po drodze, nie licząc odcinka gdy schodziłem z Rawki do Wetliny.
Myślałem, że 13,5 godziny a jednak....
Aż sięgnęłem do notatek... Wyruszyłem z (aktualny czas obok):
Wetliny PTTK 4.45
Jawornik 6.25
Odpoczynek do 6.35
Paportna 8.00
Rabia Skała 8.10
Czoło 9.20
Borsuk 9.50
Mogiła A. Gładysza 11.05
Hrubki 11.20
Kamienna 11.50
Krzemieniec 12.20
Wielka Rawka 13.25
Mała Rawka 13.45
Wetlina -Rawka PKS 16.30
Wetlina PTTK 16.45

Równe 12 godzin i to w moim wieku średnim..... patrząc na Was to myślę, że spokojnie tę trasę można zrobić w mniej, ale to zależy zapewne od wielu czynników. Piotr jak już nie pali to.... zrobi w mniej ;)

lucyna
26-08-2008, 05:51
EHHH WPP


Starość nie radość - młodość nie wieczność. Jak jednak chcesz zobaczyć to ponownie zapraszam w październiku.



Dlaczego mnie to nie dziwi? Hę



Spoko - rozumiem - emigracja zarobkowa. Powodzenia



Zostaw mnie troszkę tych grzybków na październik. Jak spotkam niedźwiedzia to mu zapewne tak przypierd... że zatęskni za ZOO.

Miszczu - gratuluję samozadowolenia i samouwielbienia. Ja stary pijak bieszczadzki wróżę Ci świetlaną przyszłość.

Całuski
1. Dziekuję, nie skorzystam.
2. No cóż. Mnie także nie. To był tylko jeden z moich kretyńskich pomysłów o współpracy. Coś się skończyło. Odrzuciliśmy tylko balast. Jądro pozostało.
3. Emigracja zarobkowa:roll: Mylisz się. Uwielbienie.
4. Buu, cielę nie pójdzie na rzeź.
5. Dziękuję Ci za dobre słowo mój Ulubiony Panie Michale.:mrgreen:
Twoja zawsze wierna i stała w uczuciach WPP

Hern
26-08-2008, 12:26
Dzięki za odpowiedzi:)za tydzień tam bedę i myslę ze dam rade:) a zejscie musze miec przez Jawornik:)miłe wspomnienia i pewne miejsce musze odwiedzic;) na Jaworniku:)pozdrawiam Wszystkich:)

Czarek pl
26-08-2008, 16:43
Piotr ma rację,10 godzin spokojnie wystarczy.My z małżonką z Wetliny przez Rabią Skałę,Czoło,Czerteż,Krzemieniac,Wielką i Małą Rawkę zrobiliśmy w 8 godzin,a nie schodzilismy Działem tylko dlatego,że rozpętała się burza a raczej trzy burze od Wetlińskiej,od Wołosatego i od Słowackiej strony i wolelismy zmykac do schroniska pod Rawkami.Ale dodajac do tych naszych 8 godzin te 2 zejscia Działem daje 10 godzin.Przy czym robilem duzo zdjec i oczywiscie były przerwy na jedzonko i rozmowy z Ukraińskimi pogranicznikami.

sir Bazyl
26-08-2008, 20:12
...tej wersji jeszcze nie testowałam, no i zimy...

pozdrawiam
A.
Kiedyś, w czasach gdy zimą na szlaku śniegu było po samą najjaśniejszą a po bokach w ..., gdy skutymi rzekami szło się ode wsi do wsi, gdy niedźwiedzie spały jak na niedźwiedzie przystało a nie wałęsały się śnięte tędy i owędy, wybraliśmy się tym szlakiem w kierunku od Wetliny przez Dział ku Rawkom. Jeszcze przed świtem wyruszyliśmy samochodem z Rzeszowa w Bieszczady, tyle że przez Lubaczów celem odebrania męża żonie i ojca dzieciom i tym samym wzmocnienia naszych szeregów. Około godziny jedenastej porzuciliśmy na parkingu przed hotelem samochód zostawiając informację, iż za cztery dni mamy nadzieję go odebrać.
Do pierwszej polanki dotarliśmy migiem, więc odpaliliśmy kuchenkę na kawusię i tak sobie siedząc i siorbiąc napar przepuszczaliśmy dzienny czas. Pogoda żyleta, w planie na dziś dojście tylko do schroniska Pod Rawkami więc po co się spieszyć? Po kilkudziesięciu minutach ruszyliśmy dalej i się zaczęło! Lasem to jeszcze pikuś – śniegu ciut powyżej kolan ale jakoś się pchało a drzewa po bokach to tylko migały co kilka minut :razz:. Ale jak wiecie jest tam mnóstwo cudnych polanek. I one to, te cudne właśnie, były przyczyną wszystkiego co nastąpiło później! Na nich to słoneczko operując przysmażało wierzchnią warstwę a mrozik ścinał ją w skorupkę. Warstwa ta była sakramencko upierdliwa i co tu dużo mówić, sparaliżowała skutecznie nasz do tej pory rączy marsz. Każdy krok kończył się zapadnięciem powyżej kolan z przyblokowaniem nogi tuż powyżej kolana. Następnie nóżka na skorupkę i hop do góry, podryw dociążonego plecakiem ciała by drugą wydobyć na powierzchnię, i już prawie stoi, i już się micha cieszy, i dup bez żadnego ostrzeżenia! i już ta pierwsza z powrotem poniżej poziomu, ale za to całe dwadzieścia centymetrów dalej. I tak bez litości, aż do końca każdej polanki. Czas przejścia takiej polanki z 3-5 minut czasu letniego wydłużał się do 15- 30 minut w zależności od głębokości śniegu pod skorupką. Czegośmy to nie próbowali: to ciągnięcie plecaka za sobą, to marsz na czworaka, to czołganie, byle do ściany lasu, byle zyskać kolejne kilka metrów. W takich to różnych pozach zastali nas na szlaku dwaj wędrowcy pochodzący z kraju depresji, tulipanów i wiatraków. A oni to sobie koło nas właściwie przebiegli! :twisted:Pyk, pyk, pyk – pyk, pyk, pyk i po polance! No to ja wtedy pierwszy raz zobaczył co to są rakiety śnieżne i zapałał do nich żądzą posiadania! Oni na tym ustrojstwie przebierają nóżkami ot tak, od niechcenia i pokonują całe jakże ogromne śnieżne pole niczym jakoweś odrzutowce a nam tu pot z dupy spływa a drogi nic nie ubywa! Cholerni Holendrzy! Mięczaki! – cedziliśmy przez zęby a ze łzami w oczach. Kole wieczora zapadł zmrok ale nic to! Łysy, co prawda w stanie szczątkowym ale dzielnie przyświecał a i dalekie planety również dawały z siebie wszystko. Nocka zapadła a do zboczenia na schronisko jeszcze spory szmat drogi więc by troszkę przyśpieszyć odciążyliśmy jednego z nas, który to ze względu na podwyższony stan wagi ciała zapadał się najgłębiej i najczęściej. Po upchaniu jego dobytku do naszych plecaków ruszyliśmy w dalszą drogę. Jak się okazało dotychczasowe mordęgi były li tylko przygrywką do tego co miało nastąpić teraz.
(na razie muszę przerwać, dzieciątko domaga się bajki)

robines
26-08-2008, 20:29
Sorki Bazyl że wchodze Ci w słowo ale przypomniała mi się moja wyprawa na wschód słońca na tatrzański Kościelec.Było to w czerwcu jakieś 12 lat temu.Z kumplem dotarliśmy na szczyt ok.2 godz.więc do wschodu jeszcze troche czasu pozostało.Zimno było jak cholera(ok.0) więc wsunęliśmy po milce i przytuliliśmy się do siebie(co by się ogrzac)jak para zakochanych.No i...obudziliśmy się po piątej gdy słońce było już wysoko. To był wschód-totalna porażka.

andrzej627
26-08-2008, 20:41
No to ja wtedy pierwszy raz zobaczył co to są rakiety śnieżne i zapałał do nich żądzą posiadania!
No i co? Teraz po śniegu chodzisz w rakietach?

WUKA
26-08-2008, 22:08
Nie,teraz przecież opowiada dziecku bajkę.....

sir Bazyl
26-08-2008, 23:24
No i co? Teraz po śniegu chodzisz w rakietach?
Śniegi teraz mizerne, choć nie do końca. Rakiety mam ale i tak się w tym roku przejechałem: Bazyl sobie - rakiety sobie. Ale to już inna historia....

No to kontynuuję poprzednią:
Początkowo coś jakby zaczęło górą huczeć. Wkrótce niebo zasnuło się czarnymi chmurami i stała się ciemność, że oko wykol. W rękach naszych bohaterów (ale zaszalałem) pojawiły się może nie srebrne lecz blaszanne, chińskie czy jakie latarki prując mroki nocy snopem światła długim prawie na pięć metrów:grin:.
Tak mniej więcej w czasie dobranocki czy też dziennika rozpętała się burza śnieżna. Potężny wicher i gęsty śnieg spowodował, iż widoczność spadła do wyciągniętej ręki czyli do odległości na macanta. Problemem nie było wypatrzenie znaków na oblepionych śniegiem drzewach gdyż po prostu nie było widać drzew. Ponieważ w takiej, że jej nie nazwę po imieniu zamieci nie sposób było odnaleźć właściwej drogi, po krótkiej wymianie zdań a raczej jednoznacznej gestykulacji (charakterystyczne poziome ruchy ręką po szyi, kciuk skierowany ku dołowi itd.) postanowiliśmy schodzić lasem na północ, by dotrzeć do dużej obwodnicy.
Troszkę niżej, w lesie zrobiło się ciut spokojniej lecz śniegu jeszcze więcej. Na szczęście bez skorupki. Mimo, iż spadek terenu teoretycznie umożliwiał długie skoko-kroki w dół, to jednak należało iść czujnie i ostrożnie, gdyż co i rusz stopy lądowały wśród ukrytych pod śniegiem zwalonych konarów drzew, a ewentualna kontuzja mogłaby znacznie skomplikować naszą sytuację. Po kilku kwadransach dotarliśmy w końcu do otwartych przestrzeni. Co prawda na tą chwilę nie można było określić dokładnie w którym jesteśmy miejscu, lecz sam fakt, iż do drogi nie może być już daleko spowodował napływ nowych sił. Niestety na tych łąkach wytworzyła się jakże ulubiona przez nas podstępna warstewka. A przez chwilę wydawało się, że to już koniec, że już właściwie to tylko drogą. A tu rąb się dalej człowiecze po nocy!
Okazało się, że schodzimy przez wierch 866, z którego można było już dostrzec linię drogi. Widzieć to jedno, dojść to całkiem inna bajka. „Wkrótce” jednak niczym nocne widma wypełzliśmy z jaru potoku na drogę.
Ostatni z nas, po wyjściu na dużą obwodnicę uklęknął, przeżegnał się i ucałował zmarzlinę pokrywającą asfalt (i już nigdy z nami nie pojechał – ciekawe dlaczego?).
Była godzina 22.40
To tak gwoli czasów zimowych przejść na rzeczonym odcinku.

Aleksandra
31-08-2008, 18:36
Była godzina 22.40
To tak gwoli czasów zimowych przejść na rzeczonym odcinku.

Tak- czasy zimowe..., dzięki za historię.
Odcinek Wetlina, Dział, Rawki, Ustrzyki G. pewnego sylwestrowego dnia przeszłyśmy o czasie o godzinę - czy półtorej dłuższym niż podawany. Okoliczności przyrody były inne, choć właśnie na tych polankach najbardziej - w swoim zimowym chodzeniu -odczułam zapadanie się w owej skorupie. Ale byłyśmy w lepszej sytuacji, plecaki były "lekkie".
Znacznie gorszy był powrót obwodnicą - szklanka taka, że miałyśmy ogromne trudności w podchodzeniu... nic nas nie mogło zabrać, bo samochody się cofały. Dopiero, przed Wetliną, złapałyśmy kogoś kto jechał z Nasicznego. W ten sposób zdążyłyśmy za pięć 12.00. Zdążyłyśmy przywitać Nowy Rok :-D

sturnus
31-08-2008, 22:21
no Piotr, te 9 godz. to raczej w tempie że łzy w oczach i komary na zębach... szedłem 2 tygodnie temu z Wyżniańskiej. 11 godz. ale z garbem na maxa... doliczając dział dziwnym trafem każdy dolicza tylko czas.. a doliczyć należy zmęczenie jeszcze :) dziewięć godzin? możliwe dla bardzo dobrego piechura, pod warunkiem że pogoda dopisze i bez większego obciążenia... ale po co? rekordu ustanawianie? ale i wytrawny piechór moze się wyłozyć... na "golca" nie da się iść... choćby jedzonko na cały dzionek... no i wody kilka literków też waży.. bo po drodze strumyków niet! :( a jesli przygrzeje??? z koleji schodząc do strumyków stracimy troche czasu... no i jakiś sprzęcik na załamanie pogody by się zdał... choć coraz więcej spotyka się ludzi którzy uważają że tylko buty i kurtka wystarczą... ważne by salomona lub innej drogiej marki i już można iść na całodzienny szlak... moje wędrowanie tą trasą zakończyło się burzą (tą bieszczadzko-anielską) ale na koncert SDM zdążyłem :)

pozdrawiam

Piotr
31-08-2008, 23:21
no Piotr, te 9 godz. to raczej w tempie że łzy w oczach i komary na zębach... szedłem 2 tygodnie temu z Wyżniańskiej. 11 godz. ale z garbem na maxa... doliczając dział dziwnym trafem każdy dolicza tylko czas.. a doliczyć należy zmęczenie jeszcze :) dziewięć godzin? możliwe dla bardzo dobrego piechura, pod warunkiem że pogoda dopisze i bez większego obciążenia... ale po co? rekordu ustanawianie?
Nie, żadne rekordy, nie po to się chodzi po górach (na ogół, bo rekord czerwonego z Komańczy do końca to chyba 11h, albo juz mniej) Pożyjemy-zobaczymy, chodzę raczej słusznym tempem i bez obiążenia (woda, kurtka, latarka, aparat i w zasadzie tyle) Zakładam 9h ale mi na tym czasie nie zależy - może byc 11h. Dam znać jak poszło. Pierwszy idzie Hern, zobaczymy jak jemu wyjdzie.

biernas
08-09-2008, 08:25
te 9h jest normalnie (okczywiscie zakladajac szybkie tempo) do zrobienia -raz szlismy ze znajomymi 9:30 z tym ze jeden z nas byl troche slabszy stad kilka razy na niego czekalismy- fakt ze trochę potu za kolnierz wylalem - ale da sie zrobic

a co do zimy- w zimie to samo al 16 godzin :) fakt ze bylo -20 i wialo jak chlera - ale zmeczenie wtedy to juz czulem porzadne

sturnus
10-09-2008, 00:26
te 9h jest normalnie (okczywiscie zakladajac szybkie tempo) do zrobienia

Toż tego nie neguję...


dziewięć godzin? możliwe dla bardzo dobrego piechura, pod warunkiem że pogoda dopisze i bez większego obciążenia... ale po co?[...]

zastanawiał mnie tylko sens tego...


-raz szlismy ze znajomymi 9:30 z tym ze jeden z nas byl troche slabszy stad kilka razy na niego czekalismy

gdzież te stare dobre czasy, kiedy to słabszy dyktował tempo?


a co do zimy- w zimie to samo al 16 godzin :) fakt ze bylo -20 i wialo jak chlera - ale zmeczenie wtedy to juz czulem porzadne

Zimą, po ciemnicy, w zawieje... no cóż... GOPR musi mieć kogo szukać czasami... :)

pozdrawiam

P.S.
I na poważnie radziłbym przypomniec sobie parę "złotych" regół co do wypraw.. nie tylko górskich...

biernas
10-09-2008, 10:29
>>>zastanawiał mnie tylko sens tego...

cuż- to był ten raz 9,30 godzinny - ale byly tez inne dwudniowe np - raz chodzi sie wolniej raz szybciej w zaleznosci od potrzeb nieprawdaz ?


>>>gdzież te stare dobre czasy, kiedy to słabszy dyktował tempo?

właśnie on dyktował- może nie na przedzie- jeden z nas szedl z nim w tyle - mieli swoje tematy do obgadania a reszta czekala na nich co kwadrans(lub dwa w zaleznosci od terenu) marszu wiec mysle nie jest to chyba jakies bardzo powazne uchybienie ??



>>Zimą, po ciemnicy, w zawieje... no cóż... GOPR musi mieć kogo szukać czasami... :)

oczywiscie nie pochwalam jakis wyjsc "w ciemno" w nocy- jednak to nie bylo tak ze szlismy na sile - bylismy przygotowani na nocleg- byl namiot,spiwory itp - ale skoro czulismy sie dobrze i byly checi wiec czemu nie przejsc sie jeszcze kawalek ( i posmakować piwka gżanego na finiszu u kumpla) ??:)

pozdrwaiam