PDA

Zobacz pełną wersję : Cmentarz w Tyskowej i duchy.



SzaryWilk
06-10-2008, 17:09
Witam wszystkich. Jest taka rzecz, która mnie nurtuje. Jest w Tyskowej cmentarz przy cerkwisku, a na nim groby rodziny Budzowskich. Będąc tam rok temu kręciłem się po tym cmentarzu i nagle słyszę, że ktoś jeszcze po nim chodzi. Raczej zwierzę to nie było, gdyż kroki stawiane były mocno i głośno, rzekłbym specjalnie głośno by mnie wystraszyć. Jakby ktoś tupał. Zawołałem: „kto tam”. Cisza. Więc rozglądałem się uważnie ale nikogo nie zobaczyłem choć kroki słyszałem nadal. Nic mówię, może i jakiś zwierz. Dalej poszedłem z Tyskowej do cerkwi w Łopience. Nie było mnie co najmniej 2,5 godziny a może i trzy. Wracałem tą samą drogą (choć zazwyczaj tak nie wracam) przez Tyskową. Gdy byłem na wysokości cmentarza znowu słyszę kroki. Pomyślałem, ki diabeł. I nagle moje tajemnicze zwierzę zaczęło rzucać we mnie kamieniami :( a może nie we mnie tylko koło mnie – albo nie mógł ten ktoś trafić albo nie chciał. Choć tchórzem nie jestem to nie ukrywam, że zadziałało to na moją podświadomość. Próbowałem się czegoś więcej o tym miejscu dowiedzieć ale bezskutecznie. Może ktoś zna Tyskową lub wie kim byli Budzowscy? A może żyje jeszcze jakiś członek ich rodziny, który „dogląda” tego cmentarza. W duchy nie wierzę ale rzecz była co najmniej dziwna – bo kto by chciał odstraszać turystów, a może ktoś tam jednak „grasuje”. Pozdrawiam, Szary.

Layla
06-10-2008, 17:53
haha kocham takie historie :D

kasiek
06-10-2008, 19:25
Eee...nie wiem co moglo tam tupać ..nieopodal, między skrętem z drogi na Baligród,a cmentarzykiem jest wypal...moze to chłopaki z baraku? :? A ja ile razy tamtedy idę to odmówię "wieczny odpoczynek"= tak na wszelki wypadek;) zalecam pobożność:wink:
Opisz więcej takich historii - będziemy się zaczytywać z przyjemnością!

czternastak
06-10-2008, 21:42
Toż Bieszczady wypełnione są takimi historiami sam znam parę głównie z rejonów Caryńskiego ale nie tylko może coś przewine kiedyś jak starczy czasu ale zapraszam innych do wspomnień

Misieg
06-10-2008, 22:15
o Tyskowej można poczytać w książce Zygmunta Kaczkowskiego "Mąż Szalony"

SzaryWilk
07-10-2008, 12:44
między skrętem z drogi na Baligród,a cmentarzykiem jest wypal...moze to chłopaki z baraku? !


Bardzo możliwe, że oni. Fakt, jest tam wypał niedaleko. Jednak musieliby siedzieć na cmentarzu kilka godzin i się nieźle maskować, a to mi nie pasuje jakoś, bo i po co by mieli to robić. Duchy to też nie były (raczej nie były) więc rodzi się pytanie kto. A o tych Budzowskich ktoś słyszał? Groby ich są o ile pamiętam z lat 70 ubiegłego wieku, więc stosunkowo świeże. Groby dorosłych i dzieci. Ktoś te groby odwiedza, są zadbane i świeczki stoją. Pewnym jest, że ktoś mnie chciał z cmentarza przegnać pytanie kto i czy zrobił to wyłącznie dla żartu.

gonia
07-10-2008, 14:56
Idąc tym tematem... Dawno, dawno temu, za górami, za lasami.... ;) kiedy miałam przyjemność mieszkania w przemiłym i prześlicznie położonym gospodarstwie w Dwerniku, również przydarzyła mi się dziwna historia. Przebywając tam kilka dni, pewnej nocy usłyszałam płacz dziecka, a że mieszkaliśmy pod jednym dachem z gospodarzami pomyślałam, że to u nich więc nie widziałam w tym nic dziwnego. Do czasu…. Kolejnej nocy sytuacja się powtórzyła. Moja ciekawość nie wytrzymała i rano zapytałam gospodyni czy mają małe dziecko. Kiedy ona odpowiedziała przecząco, podzieliłam się z resztą ekipy tym co usłyszałam. Oni stwierdzili, że mi się tylko wydawało, a jako że był koniec września doszli do wniosku, że to jelenie na rykowisku. Ich wersja z jeleniami jednak mnie nie przekonała i zaczęłam drążyć dalej. Aż w końcu dowiedziałam się, że budynek w którym mieszkaliśmy za dawnych lat był szkołą… Historia z jeleniami jest nadal żywa wśród moich znajomych, i przy każdej okazji jak jesteśmy w Biesach w żartobliwy sposób jest mi ona przypominana. Oni mają ubaw, a ja i tak wiem swoje….

Layla
08-10-2008, 14:02
gonia - czaaaad :grin:

Radek
08-10-2008, 20:42
Dzięki wam ludzie za założenie tego tematu bo teraz wiem, że nie zwariowałem... Uprzedzam, że nie byliśmy ani zjarani ani pijani. Na tych wakacjach na przełomie czerwca i lipca wybraliśmy się ze znajomymi do Wetliny jak już tradycyjnie od 3 lat. Nasz ''obóz cygański'' rozbity na polu namiotowym hotelu górskiego stanowiły 2 namioty: żeński :) i męski. Jednej nocy wszyscy razem graliśmy chyba już 50 partię makao i koło godziny 24 (!) mnie i jednego kumpla naszła nagła potrzeba fizjologiczna. Wzięliśmy latarke i wyszliśmy z namiotu (że też akurat zachciało nam się lać :|). Kumpel zapalił latarke i od niechcenia przesuwa snopem światła po krzakach nad potokiem. Nagle ''przejechał'' po czymś białawym - coś jakby mgiełka. Szybko wraca na to samo miejsce i widzimy 2 postacie - jedna w pozycji stojącej a druga jakby za nią przykucała. Wyraźnie dało się odróżnić tłów, głowę - jak w gębe strzelił sylwetka ludzka tyle, że przeźroczysta. Koleś wyłączył latarke - widać wyraźnie obie zjawy a na dodatek ta stojąca zaczyna się powoli ruszać - coś jakby drgać. Patrzymy z kolegą na siebie i obaj mówimy "Co to ku**a jest?!'' ''DUCHY!!!" i jeb do namiotu. W namiocie oczywiście oburzenie, że ''co ryja drzemy?" zaczynamy gadać bez ładu i składu, że na zewnatrz coś jest. Kolejny z kolegów zaczyna się z nas śmiać i wychodzi kozak z latarką. Słyszymy tylko kolejne 2 przekleństwa - wpada do namiotu i trzęsie się jak my :|. Takiego schiza nigdy w życiu nie miałem i nie chce już mieć - każdy sobie odmówił modlitwe i po jakimś czasie zasnęliśmy. Jedyny + z tego zdarzenia był taki, że już do końca pobytu spaliśmy wszyscy razem w 1 namiocie :D. Czy w tamtej okolicy wydarzyła się jakaś tragedia lub czy kiedyś miał tam ktoś z was też jakąś nie przyjemną sytuację?

lucyna
08-10-2008, 21:42
Że w Bieszczadach mamy duchu to od dawna wiem. Najlepszy przyklad to leśniczówka w Radoszycach. Tam rozpanoszyły się. Nawet egzoecyści nie radzą sobie z nimi. Jedna z moich Koleżanek dawno zaproponowała mi abyśmy tam spały na strychu. Jakby to powiedzieć. Nie mam czasu:mrgreen:

WUKA
08-10-2008, 22:02
Wprawdzie to jeszcze nie Bieszczady,ale znacie opowieści o domu w Humniskach?

dziabka1
08-10-2008, 22:11
Ja osobiście nie - dawaj :)

lucyna
08-10-2008, 22:12
A o Czerwonej Oberży? I żołnierzu z I wojny św?

dziabka1
08-10-2008, 22:17
No kurcze - nie podpuszczajcie tylko opowiadać :))) A o czerwonej oberży to chyba każdy :))

SzaryWilk
08-10-2008, 23:31
Czy w tamtej okolicy wydarzyła się jakaś tragedia lub czy kiedyś miał tam ktoś z was też jakąś nie przyjemną sytuację?

O takie miejsca akurat w Bieszczadach nietrudno.
Choć mgliste zjawy to już coś. :shock:

Więcej dziwnych historii z mojego przerażającego życia na:

http://szarywilk.blog.onet.pl/ ;)

Pozdrawiam,
SW

czternastak
08-10-2008, 23:33
No to ja wam coś zapodam z Caryńskiego z lat 70-tych. Jeden ze stałych bywalców tamtejszej koliby szedł właśnie w biały dzień z Dwernika do wspomnianego schroniska. Był akurat w takim miejscu gdzie widok na dolinę caryńskiego zarówno w tył jak i wprzód pięknie się rozpościera. Zachwycony widokiem bądź lekko zmęczony postanowił przystanąć zwłaszcza że z naprzeciwka ktoś się zbliżał. Nasz bohater rozpoczoł konwersację z nieznajomym. Okazał się on sympatycznym staruszkiem który z rozrzewnieniem opowiadał, wspominał zamierzchłe czasy spędzone w bieszczadach. Opowiadania staruszka były na tyle plastyczne że nasz bohater rozmarzył i zapatrzył się w horyzont. Na ziemie sprowadziło go nurtujące pytanie, które głośno zadał.
-skąd ty to wszystko dziadku wiesz?
Pytanie to skierowane było w pustkę... gdyż jak okiem sięgnąć nikogo w dolinie nie ma i chyba nie było.

SzaryWilk
08-10-2008, 23:34
Wprawdzie to jeszcze nie Bieszczady,ale znacie opowieści o domu w Humniskach?

No też jestem ciekaw :-)

gonia
09-10-2008, 01:24
Poproszę o więcej taaaakich historii:shock:

buba
09-10-2008, 11:33
ja kiedys spalam we wiacie w jasielu, we 4 osoby bylismy. I w nocy wybitnie slychac ze cos lazi kolo wiaty, robilismy wiec losowania kto wylezie i sprawdzi bo nikt nie chcial isc.. sprawdzalismy kilka razy i w snopie latarki nie bylo widac ni czlowieka ni zwierzaka. A lazilo blisko wiaty.. jakby pare metrow..coz ..nie spalismy do rana..rano znalezlismy przy wiacie odciski butow w blocie ktore przychodzily z lasu i wlasnie przy wiacie sie konczyly..

a najdziwniejsza historia to przydarzyla mi sie w bielicznej. Poszlismy z kolega na te laki nad cerkwia poogladac widoki, siedlismy na kupce gruzu pod jakims owocowym drzewkiem i sobie gadamy. Nagle kolega mi mowi: patrz, tam jest cos dziwnego, we wskazanym kierunku , dobry kawalek od nas , byl w trawach jakis ksztalt, cos jakby korzen albo duze zwierze koloru brazowego , powiedzmy wielkosci duzej krowy. Jednak bylo przysloniete trawami i jednak kawalek od nas wiec ciezko bylo powiedziec co to jest. Po chwili wgapiania sie w "to cos" uznalismy ze to przewrocony korzen. Jednak patrzac na to katem oka , robilo wrazenie jakby sie poruszalo powoli. Jak zaczynalismy w to cos patrzec na wprost i sie tak mocno wpatrywac, nawet dluzsza chwile, bylo pewne ze sie nie porusza tylko nieruchomo tkwi w trawach. I tak kilka razy katem oka zauwazalismy jakby ruch, ale kazdemu z nas bylo glupio sie przyznac "ze wierzy w chodzace korzenie". I ow obiekt byl tak polozony ze na lewo od niego byly dwa drzewka owocowe. Wiec sobie tak obserwowalismy czy zblizyl sie do jednego z drzewek czy oddalil i wzajemnie nabijalismy sie z siebie, ze nam sie zwiduja rozne rzeczy.. jednak w pewnym momencie zauwazylismy ze ow niby nieruchomy obiekt nagle znalazl sie miedzy tymi dwoma drzewkami!!! takiego osiagu w biegach chyba juz nigdy miec nie bede ;) nie wiem kiedy znow znalezlismy sie pod cerkwia ;) reszta ekipy oczywiscie nas wysmiala ze widzimy pelzajace korzenie ale nikt nie poszedl sprawdzic co to bylo naprawde...


jedna z najciekawszych historii tego typu ktore slyszalam przydarzyla sie znajomemu w czarnobylu ale nie wiem czy w tym watku moge ja opisac

dziabka1
09-10-2008, 12:18
opisz! opisz!

Layla
09-10-2008, 12:58
nie mam czasu teraz czytać, ale wydrukowałam sobie te wszystkie historie i będę straszyć mojego chłopaka w drodze Wawa-Ustrzyki :D

Basia Z.
09-10-2008, 13:41
opisz! opisz!

A można w tym wątku opisywać duchy z Beskidów Zachodnich ?

B.

SzaryWilk
09-10-2008, 13:58
Jako autor tego wątku w drodze wyjątku zezwalam na umieszczanie tu wszelkich, rzeczywiście przeżytych, a nie zmyślonych opowieści o duchach, tych z Czarnobyla też ;-)

Buba, na mój nos to był żubr. One czasem potrafią dłuższy czas stać nieruchomo.

gonia
09-10-2008, 14:09
Odnośnie "pełzających korzeni" ;)wracając dosyć późno drogą z Wołosatego na pobliskiej łące w "bezpiecznej" obległości zobaczyłam coś na kształt dużego korzenia. No ale korzeń na środku łąki!? Wydało mi się dziwne, a jako że jestem osobą przezorną ;) przyśpieszyłam kroku. Szła bym sobie tak dalej gdyby nie to, że "korzeń" zniknął z łąki, a w tym samym czasie coś poruszyło się w krzakach tuż przy drodze. Kubicą to ja nie jestem ;) ale przyspieszyłam tak, że jakby przy drodze stał fotoradar na pewno zrobiłby mi zdjęcie;) Dobrze że po jakimś czasie złapałam stopa, bo bieg w ciężkich butach z plecakiem na plecach nie należy do najprzyjemniejszych... :razz:

Radek
09-10-2008, 14:17
Osobiście widze tu 2 spotkania z dzikami :) Mój typ to Gonia i Buba - ale kto wie? Jak czytałem i zacząłem powątpiewać to sam mi się otworzył napęd CD :| Jestem chyba opętany ...

SzaryWilk
09-10-2008, 14:27
Osobiście widze tu 2 spotkania z dzikami :) Mój typ to Gonia i Buba - ale kto wie? Jak czytałem i zacząłem powątpiewać to sam mi się otworzył napęd CD :| Jestem chyba opętany ...

Albo racja, mogły być to właśnie dziki, choć nieczęsto są one większe od krowy ;-), dlatego myślę, że jednak Buba widział żubra. Tak czy tak opowieści ciekawe i przyjemnie się je czyta. W końcu Biesy to góry magiczne. Bez dwóch zdań.

dziabka1
09-10-2008, 14:34
Wilku - tak trochę obok tematu - Buba to kobieta! Bez dwóch zdań! :)

Basia Z.
09-10-2008, 18:46
Wilku - tak trochę obok tematu - Buba to kobieta! Bez dwóch zdań! :)

A Bieliczna to nie Bieszczady ;-)

B.

dorota z krakowa
09-10-2008, 19:26
Jakieś dziesięć lat temu, byliśmy z moim przyjacielem w Hotelu (obecnie hoteliku) w Tarnawie Niżnej. Przyjechaliśmy po długim majowym weekendzie. Nie było innych gości, więc poprosiliśmy na recepcji, o klucz do naszej części hotelu - granica kawałek dalej, no i słyszało się różne opowieści o "skośnookich" uzbrojonych po zęby.
Nastał wieczór; czas mijał - gadaliśmy - i nagle, w hotelowym korytarzu usłyszeliśmy kroki. Ktoś najwyraźniej szedł korytarzem.
Wtedy po raz pierwszy w życiu doświadczyłam uczucia, że włosy stają mi na głowie ze strachu. Sprawdziliśmy wszystkie drzwi w naszej części budynku - były zamknięte.
Chwila minęła i przyjaciel mój - racjonalista poszedł sprawdzić co tam, lub kto tam chodzi; nikogo nie było. Drzwi wejściowe zamknięte od środka na klucz.
Kilka lat później, ówczesny gospodarz Tarnawy po usłyszeniu naszej relacji, potwierdził, że dzieją się tutaj niezwykłe historie. Kiedyś gdy nie chciał wracać na Muczne do domu i położył się spać w pierwszym lepszym pokoju - takie samo coś dusiło go w nocy.
Upłynęło od tego czasu tyle lat, odwiedzam Tarnawę regularnie (nie w weekendy długie), ale jeszcze nigdy nie udało mi się trafić zupełnie pusty hotel...

buba
09-10-2008, 19:27
A Bieliczna to nie Bieszczady ;-)

B.

jasiel tez nie ale blisko ;)

a jesli chodzi o historie z czarnobyla opowiedziana przez znajomego:

bedac w opuszczonym miescie prypec wybrali sie w czterech zwiedzic najwiekszy blok na osiedlu, taki ogromny , chyba dwudziestopietrowy, wiezowiec gorujacy nad okolica. Po chwili chodzenia po pustych pokojach i korytarzach wsrod rozrzuconych resztek mebli zauwazyli ze jest ich czterech a rzucaja 5 cieni.. widzieli to wszyscy czterej.. ponoc odechcialo im sie troche zwiedzania.. jeden z nich , chyba najbardziej realnie patrzacy na swiat , stwierdzil ze on w duchy nie wierzy i ze to pewnie kwestia oswietlenia i musza to sprawdzic. Kolejno wszyscy wchodzili pojedynczo do pokoju i obserwowali swoje cienie przy jednakowym oswietleniu.. tylko jeden z nich, moj kolega, rzucal 2 cienie... po takiej probie zgodnie zdecydowali ze obiekt nalezy natychmiast opuscic. Biegiem puscili sie ku wyjsciu a za nimi 5 cieni ;) juz przy samym wyjsciu moj kolega zauwazyl ze jak drapie sie w ucho to tylko jeden z dwoch cieni podnosi reke do gory... po wybiegnieciu z bloku, na betonowym osiedlowym placu znow byli w ósemke- oni i ich 4 cienie...

to byl ostatni obiekt architektoniczny ktory zwiedzali w prypeci ;)


a znacie o metysowce w gorcach?? i odwiedzinach metysa ktory juz nie zyje?? zaslyszane na ognisku na podmostowicy, nie znam osobiscie osoby ktora to przyzyla ale opowiesc tez zacna ;)

buba
09-10-2008, 19:38
Jakieś dziesięć lat temu, byliśmy z moim przyjacielem w Hotelu (obecnie hoteliku) w Tarnawie Niżnej. .

ech...tarnawa..moje ukochane miejsce w bieszczadach! ten hotelik mial swoj klimat jak sie bylo tam samemu!!
a dopiero jakbys spala w tym hotelu w tarnawie niznej na wzgorzu (tym bialym wielkim opuszczonym) to by dopiero nie zabraklo wrazen... ;) gdy wiatr hustal blacha falista, kuny biegaly po korytarzach a i raz skosnookie typy siedzialy w jednym z pokoi.. ech.. tarnawa.. tam wszystko jest mozliwe!!


Albo racja, mogły być to właśnie dziki, choć nieczęsto są one większe od krowy ;-), dlatego myślę, że jednak Buba widział żubra. Tak czy tak opowieści ciekawe i przyjemnie się je czyta. W końcu Biesy to góry magiczne. Bez dwóch zdań.
chyba predzej zubr, to bylo duze!!! widzialam na zywo dziki...chyba ze dzik mutant! i przedziwne bylo to ze bardzo dlugo tkwilo nieruchomo, zwlaszcza jak sie na to patrzylo! nie wiem skad z duzej odleglosci wiedzialo kiedy patrzymy na wprost a kiedy tylko katem oka.. widac tez nas obserwowal

dorota z krakowa
09-10-2008, 19:46
Wybieram się tam w przyszłym tygodniu - może się spotkamy?

Basia Z.
09-10-2008, 20:04
j
a znacie o metysowce w gorcach?? i odwiedzinach metysa ktory juz nie zyje?? zaslyszane na ognisku na podmostowicy, nie znam osobiscie osoby ktora to przyzyla ale opowiesc tez zacna ;)

Dawaj :-)

To teraz ja>

Kiedyś dawno temu, kiedy chatka w Lachowicach była jeszcze chatką wydz. Mat.-Fiz Pol.Śl. a ja na tym wydziale studiowałam organizowałam w tej chatce swoją imprezę imieninową. Był początek grudnia.

Zaprosiłam kolegów z SKPB W-wa a oni mieli dojechać w sobotę wcześnie rano no i trzeba im było otworzyć chatkę. Ja z kolei miałam w piątek zajęcia na studiach do 19.30 w Gliwicach. Nikt z innych znajomych też nie mógł akurat pojechać.
Ostatecznie pojechałam sama jakoś tak ok 21 z Katowic i w Kurowie Suskim byłam około 1.30 w nocy (wtedy do chatki się chodziło z Kurowa).
Spadł akurat pierwszy śnieg, szłam sama przez taki absolutnie cichy i zaśnieżony las, tylko słyszałam jak śnieg pada z drzew.

Doszłam do chatki, otworzylam ją, zaczęłam palić w piecu i nagle w środku nocy usłyszłam jak wyraźnie ktoś głosnym miarowym krokiem chodzi po strychu (na którym wtedy była rupieciarnia).
Wyraźnie było słychac takie spokojne miarowe kroki.

Nie miałam nawet dokąd uciec, bo w promieniu chyba 5 km nie było zupełnie nikogo. (Sąsiednia chata była wtedy niezamieszkała)
Wtedy zaczęłam głosno śpiewać, m. in. również różne pobożne pieśni.
I to "coś" się wystraszyło i już nie tupało.

Poszłam spać w kuchni obok pieca i nawet całkiem spokojnie zasnęłam.

Do dziś nie mam pojecia co to było, ale obecnie często bywam w chatce i nie straszy tam.

Pozdrowienia

Basia

dorota z krakowa
09-10-2008, 20:23
[quote=buba;66053]ech...tarnawa..moje ukochane miejsce w bieszczadach! ten hotelik mial swoj klimat jak sie bylo tam samemu!!
a dopiero jakbys spala w tym hotelu w tarnawie niznej na wzgorzu (tym bialym wielkim opuszczonym) to by dopiero nie zabraklo wrazen... ;) gdy wiatr hustal blacha falista, kuny biegaly po korytarzach a i raz skosnookie typy siedzialy w jednym z pokoi.. ech.. tarnawa.. tam wszystko jest mozliwe!!


Hotelu na wzgórzu nie nie ma już od dwóch lat. Niestety nie było mi dane spać w tym miejscu, ale będąc w Tarnawie, wielokrotnie wsłuchiwałam się w tę muzykę blach. Jak przyjadę, idę pod ambonę, brak mi tego .
- ten hotel, to przykład, jak pięknie architekt potrafił wkomponować swoje dzieło w krajobraz, nie ingerując...

buba
09-10-2008, 20:58
Wybieram się tam w przyszłym tygodniu - może się spotkamy?

za daleko... nawet nie wiesz jakbym chciala!!!

a o metysowce...

dla tych co nie wiedza- w gorcach , niedaleko turbacza, istniala taka chatka, metys byl tam chatkowym, nie poznalam go osobiscie ale ponoc byl sympatyczny ale lubial grzybki halucynogenki i w takich klimatach czesto byly u niego imprezy. Potem metys umarl, jakis czas chatka jeszcze istniala prowadzona przez jego znajomych a potem zostala zamknieta przez GPN i stala pusta..czesc z piecem byla zamknieta na klucz ale mozna bylo zanocowac w takiej jakby czesci stajennej.

bohaterowie tej historii (chlopak i dziewczyna) poznym wieczorem dotarli do chatki, wiedzieli ze metys juz nie zyje, znali historie chaty, wiele razy ogladali zdjecia metysa i jego znajomych z wielkich imprez.. gdy przyszli chatka byla zamknieta ale wslizgneli sie do szop, rozlozyli karimaty i gawedzac o dawnych czasach zasneli. W nocy uslyszeli ze ktos otwiera drzwi szopy, poderwali sie na rowne nogi w obawie ze to gorczanscy parkowcy i zaraz im wlepia mandaty. Osob ktore weszly bylo kilka, a w jednej z nich rozpoznali metysa!!!
- metys??? ale ty przeciez nie zyjesz!!
- jak widzisz zyję- odparl tamten- tylko zli ludzie ( te sk***y z turbacza) chcieli mnie stad przepedzic, wiec odszedlem ale czesto wracam.. jestescie moimi goscmi, nie mozecie tu spac w stajni w zimnie- zapraszam do cieplej chaty, mamy klucze..
Chcac nie chcac pozbierali manatki i udali sie z grupa do chatki. Byl cieply piec, dobre jedzenie, jakies napitki, gitarrrra, opowiesci o gorczanskich bacowkach i schroniskach, zdjecia, opowiesci stad i stamtad, napitki, krazace kieliszki, metys czestujacy dziwnym naparem, gitara, metys.... napitki..., wywar,.... jakas fotka sprzed lat.., wywar......, napitki......
Obudzili sie juz poznym rankiem, slonce wpadalo miedzy belami do stajennej czesci bacowki... Chlopak obudzil sie pierwszy i pomyslal jaki zarąbisty mial sen o metysie i jego grupie, jak to ciekawe miejsce wplywa na psychike i potrafi wykreowac sen.. i to taki wyrazny sen..lezal sobie i wspominal rozne mile jego elementy.. w pewnym momencie obudzila sie jego kolezanka:
- marcin!! wyobraz sobie co mi sie snilo!! snilo mi sie ze odwiedzil nas tu metys i zaprosil na impreze!!
Zastygl bez ruchu...
-cooooooo??? to mnie sie to snilo!!!
- tobie?? to widac mnie snilo sie to samo...
Zaczeli opowiadac sobie szczegoly swoich snow i coraz bardziej im sie robilo slabo..prawie wszystko sie zgadzalo..
- marcin , czekaj, pamietasz ta twoja butelke nalewki wisniowej co wziales ja z domu do plecaka i na imprezie ja wyjales??
rzucil sie do swojego plecaka, przekopal caly..butelki nie bylo.. wybiegli z chatki, zeby zajrzec przez okno do kuchni, gdzie w ich snie odbywala sie impreza.. na kuchennym stole stala pusta butelka po ich nalewce a na drzwiach wejsciowych wisiala duza klodka, taka sama jak ta ktora widzieli na tych drzwiach wieczorem..

wysluchalam tej opowiesci w gwiazdzista majowa noc na gorczanskiej podmostowicy.. mgly sie scielily po okolicy a ja musialam isc w las do kibelka , baterie w latarce mi sie konczyly a cos szuralo po lesie i lamalo galezie.. pewnie zwierzak jak to zwykle w nocy w lesie... ;)

buba
09-10-2008, 21:07
[QUOTE=dorota z krakowa;66062!!


Hotelu na wzgórzu nie nie ma już od dwóch lat. Niestety nie było mi dane spać w tym miejscu, ale będąc w Tarnawie, wielokrotnie wsłuchiwałam się w tę muzykę blach. Jak przyjadę, idę pod ambonę, brak mi tego .
- ten hotel, to przykład, jak pięknie architekt potrafił wkomponować swoje dzieło w krajobraz, nie ingerując...[/QUOTE]


co???????? jak to dlaczego??? kolo 2000r widzialam go po raz ostatni..byl w swietnym stanie... nie wierze ze sam sie zawalil.. kto mu pomogl?? po co?? nic z niego nie pozostalo?? toc to tony gruzu i blach!!! kto to wywiozl??

Jabol
09-10-2008, 21:12
Buba... Czernobyl... plizz:)

SzaryWilk
09-10-2008, 21:18
To ja może z nieco innej beczki, a właściwie z innej strony Polski, gdyż beczka podobna.
Jest na Pomorzu miasto, które się nazywa Grudziądz, nota bene malowniczo położone na wysokiej skarpie wiślanej, z ładnym rynkiem i ciekawymi zabytkami. Byłem kiedyś w tym mieście kilka dni u mojego znajomego. Opowiadał on mi wtedy trochę o mieście i jego burzliwej historii. Przytoczę tu jedną jego opowieść, choć może nie bezpośrednio o duchach to autentyczną i dość przerażającą. Mianowicie w owym mieście, w samym jego centrum jest niewielki park, właściwie parczek. Rośnie na nim kilka starych dębów, świerków i lip, stoi parę ławek. Pośrodku parku stoi dom o dość niesamowitej architekturze. Dom ten od razu przykuł mą uwagę, więc zapytałem znajomego co to jest. Okazało się, że owy park, w którym byliśmy był kiedyś cmentarzem komunalnym. Cmentarz ten nieczynny był ponoć od roku 1920, a w latach 50’ zlikwidowano nagrobki, zrównano teren i utworzono mały park. Dom, który przedstawiam na fotografii poniżej, był niczym innym jak XIX wieczną kaplicą cmentarną i kostnicą zarazem. Ponoć też kilku możnych mieszczan pochowano w jego piwnicach. Dom ten po likwidacji cmentarza kupił jakiś facet. Kupił po okazyjnej cenie od miasta. Ale nie był on z owej okazji zadowolony. Ponoć opowiadał wszystkim, że dom jest nawiedzony. Chciał on go sprzedać, ale nikt nie chciał dawnej kostnicy kupić. Ponoć nawet jeden ksiądz z Kwidzyna odprawiał tam egzorcyzmy. Ci co tego faceta znali mówili, że strasznie się zmienił. Stał się lękliwy, nerwowy i zmizerniał. W końcu ów człowiek zmarł na zawał. Ludzie w mieście plotkowali, że się tak czegoś tam wystraszył. Dom stał jakiś czas pusty, aż kupiła go bezdzietna rodzina starszych osób. Z własnych oszczędności dom wyremontowali, wymienili okna, urządzili ogródek. I żyli w miarę spokojnie, aż jednego dnia kobieta spadła ze schodów do piwnicy i uszkodziła kręgosłup. Sparaliżowało ją i była prze wiele lat całkowicie przykuta do lóżka. Kobieta ta cierpiała na silne bóle. Jednej nocy zimą jej mąż udał się do apteki. Wyszedł z domu pośpiesznie, wziął tylko pieniądze. Po drodze ktoś go napadł i pobił. Mężczyzna zmarł. Policja nie mogła ustalić jego tożsamości. W tym czasie sama w domu została sparaliżowana żona, która również zmarła z ... głodu i wycieńczenia pozostawiona sama. Po jakiś tam czasie odnaleziono w owym domu jej zwłoki. Dom ten ponownie wystawiono na sprzedaż. Ponownie długo stał pusty i czekał na nabywcę. Ostatnio kupił go okazyjnie jakiś facet z Gdańska. Ciekawe co go w nim czeka ;-)

http://images27.fotosik.pl/282/de6eefb283111629.jpg (http://www.fotosik.pl)

buba
09-10-2008, 22:09
Buba... Czernobyl... plizz:)

wiem, moj blad..choc gwoli scislosci wedlug ukrainskiego atlasu samochodowego ktory posiadam to Czornobyl byc powinno..nie wiem jak jest na tabliczkach przy drodze.. jeszcze nie wiem ... czy powinnam rowniez napisac prypjat zamiast prypeć?? ;)

Jabol
09-10-2008, 22:34
:) nieee nie zrozumieliśmy sie:) to ja sie zamotałem bo przegapiłem historię z czernobyla (czorno?) i czekałem na nią. Potem znalazłem i juz nie chciałem prostowac bo myślałem że i tak widać żem nieprzytomny:D

gonia
10-10-2008, 01:47
jak ja kocham te klimaty ;) czekam na jeszcze :razz:

buba
10-10-2008, 07:45
:) nieee nie zrozumieliśmy sie:) to ja sie zamotałem bo przegapiłem historię z czernobyla (czorno?) i czekałem na nią. Potem znalazłem i juz nie chciałem prostowac bo myślałem że i tak widać żem nieprzytomny:D

historia juz jest :) a na jednym forum akurat wczoraj zwrocili mi juz uwage ze czarnobyl nie pisze sie przez "a" wiec pobieglam do atlasu sprawdzic, ze moze faktycznie maja racje ;)

pablo
10-10-2008, 08:32
Bardzo fajnie jest czytać te wszystkie historie, więc może by tak wydzielić osobny temat na opowieści o "uduchowionej" turystyce. Bo nagle wątek Tyskowej rozpłynął się w morzu innych historii...

buba
10-10-2008, 10:09
moze wystarczy zmienic mu tytul?? bo tyskowa to tylko jedno z wielu takich dziwnych miejsc...

sprzysiezony
10-10-2008, 17:51
To może i ja coś dorzucę...
To było z jakieś 15 lat temu,
Zasiedziałem się w obozie Jagodziarzy na Caryńskim,w drodze do U.Grn.,na dużym polu namiotowym w Bereżkach spotkałem znajomych i tak wyszło że w drogę do Ustrzyk wybrałem się już koło północy...
Zaraz za Bereżkami szosa odbija łukiem w prawo...
Z plecakiem na grzbiecie zasuwam sobie pustą szosą,gdy wtem zaczął mnie dobiegać gwar ludzkiego skupiska,z tym że nie słyszałem słów,tylko rozgwar...
Zatrzymałem się,wsłuchuję-cisza...
"E,to pewnie bełkot Wołosatego tak mami słuch"-pomyślałem i dalej w drogę...
Tyle że gdy ruszyłem z miejsca-ten dziwny dźwięk towarzyszył mi jeszcze jakiś czas,a potem przycichł...
W jakiś czas potem,w towarzystwie znajomych,ot tak,mimochodem wspomniałem o tym zajściu...
wtedy dowiedziałem się że podczas budowy "Dużej Pętli Bieszczadzkiej" zniwelowano stary cmentarz w Bereżkach,a droga do Ustrzyk Grn. przebiega środkiem,po mogiłach....

A cerkwie w Bieszczadach to już osobny temat...
Polecam wyprawę do tej na Krywem-ciekawe doznania....

dorota z krakowa
10-10-2008, 18:54
co???????? jak to dlaczego??? kolo 2000r widzialam go po raz ostatni..byl w swietnym stanie... nie wierze ze sam sie zawalil.. kto mu pomogl?? po co?? nic z niego nie pozostalo?? toc to tony gruzu i blach!!! kto to wywiozl??
BPN zadziwiająco szybko zrobił z nim porządek. Wynajęli specjalną firmę budowlaną. Myślę, że stało się to pod naciskiem jakichś unijnych przepisów (było to wspaniałe miejsce noclegu dla "skośnookich" przekraczających nielegalnie granicę...
Przy okazji rozebrano obory tarnawskie; podobno mają powstać na tym terenie "miejsca ogniskowe" dla turystów (już był przetarg), no i parę wypasionych "leśniczówek" dla gości.
Byłam w Tarnawie ostatnio lipiec/sierpień. Na szczęście - jak to w Tarnawie - nic specjalnego się nie dzieje. Budują kościół, który w pierwszym projekcie nawiązywać miał do tej, która tu kiedyś ...
Plany się zmieniły, może ingerował w to jakiś domorosły architekt - znawca - w każdym razie nie jest to ładne.
Cóż, trzeba oswoić się z nowościami i z pokorą przyjąć, że ten nasz świat już nie do końca jest naszym, a młodzi zdobywcy Bieszczadów przyjmą go i pokochają całym sercem. Tak jak my

robines
10-10-2008, 19:09
Budują kościół, który w pierwszym projekcie nawiązywać miał do tej, która tu kiedyś ...

Robota idzie pełna parą-fota z 16 września

buba
10-10-2008, 19:20
BPN zadziwiająco szybko zrobił z nim porządek. Wynajęli specjalną firmę budowlaną.

tak samo jak 60 lat wczesniej pojezdzili buldożerami po bojkowskich chalupach i cerkiewkach w ramach "rekultywacji wsi".. lata mijaja, czas plynie a ludzie sie nic nie zmieniaja..




było to wspaniałe miejsce noclegu dla "skośnookich" przekraczających nielegalnie granicę...


oj bylo...:)



Cóż, trzeba oswoić się z nowościami i z pokorą przyjąć, że ten nasz świat już nie do końca jest naszym,

trzeba szukac naszego swiata w coraz to nowych miejscach..jeszcze gdzieniegdzie mozna go znalezc.. tarnawa bez hotelu i bez obor juz nie jest dla mnie tarnawa... czasem chyba lepiej nie wracac do miejsc ktore w naszej pamieci wciaz zyja...



BPN podobno mają powstać na tym terenie "miejsca ogniskowe" dla turystów (już był przetarg), no i parę wypasionych "leśniczówek" dla gości.

a młodzi zdobywcy Bieszczadów przyjmą go i pokochają całym sercem. Tak jak my

moze kiedys nasze wnuki beda sie napawac urokiem ruin tego co teraz stawia BPN.. hotel na wzgorzu tez kiedys byl nowy i zagospodarowany..

dorota z krakowa
12-10-2008, 16:36
W najbliższą środę wybieram się do Tarnawy... Cóż - sentymenty.
Podobno hotelik "Nad Roztokami" od nowego roku ma zmienić dzierżawcę.
Co zastanę - postaram się opisać, bo jakoś tak nie bardzo potrafię umieścić na Forum zdjęcie.
Buba, kochana, jeśli możesz, daj więcej szczegółów o Twoim noclegu w białym hotelu na wzgórzu nad Tarnawą.

buba
13-10-2008, 01:29
dorota, od jakos czasu nie moge wyslac PW, a nie wszystkie wspomnienia bieszczadzkie z dawnych czasow chcialabym opisywac na ogolnym forum ;) tu ludzie bardzo wrazliwe ;) jak podasz maila, albo napisz na mojego (biedronka.buba@gmail.com) to wszystko dokladnie opisze :)


a odnosnie niesamowitych historii to przypomniala mi sie jeszcze jedna, opowiadala mi ja babcia, a rzecz miala miejsce zaraz po zakonczeniu wojny na ziemiach odzyskanych, gdzies w rejonie lubinia lub legnicy. Babcia pojechala tam do brata, ktory tam pracowal, i wraz z rodzicami spedzali noc w opuszczonym palacyku (nie pamietam nazwy miejscowosci). Babcia polozyla sie spac na duzym lozku i w nocy budzi sie i czuje ze ktos kolo niej lezy, na poczatku myslala ze to ktos z rodzicow przyszedl..maca, faktycznie jak lezaca osoba, ale nie reaguje na jej pytania, zerwala sie z lozka , wziela swiece, swieci a tu lozko puste... troche juz byla wystraszona ale probowala sobie wytlumaczyc ze sie jej zdawalo.. polozyla sie spowrotem..ale sytuacja powtorzyla sie jeszcze kilka razy.. przy zgaszonym swietle wybitnie bylo czuc ze ktos obok jest, ale w swietle swiecy nikogo nie bylo widac.. reszte nocy spedzila z rodzicami w lozku ;)

SzaryWilk
13-10-2008, 11:39
wtem zaczął mnie dobiegać gwar ludzkiego skupiska,z tym że nie słyszałem słów,tylko rozgwar...
Zatrzymałem się,wsłuchuję-cisza...
"E,to pewnie bełkot Wołosatego tak mami słuch"-pomyślałem i dalej w drogę...

Tak mi się przypomniało. Kiedyś podczas jednej z wypraw w Bieszczady byłem nad pewnym strumieniem, właściwie rzeczką gdzie była ciekawa grota. Taka niezbyt głęboka ale dość duża – usadowiona na wysokiej skale. Ponoć w grocie pomieszkiwali upowcy. Dziś widać niektórzy w niej biwakują. By ją zwiedzić trzeba było się przeprawić przez owy potok po kamieniach. Niestety zabijcie mnie, ale nie pamiętam nazwy tego miejsca – zapewne ktoś tu wie o czym piszę. Idzie się do owej groty ścieżką wzdłuż strumienia, skręcając przed brodem w prawo. Niedaleko są też ruiny (fundamenty właściwie) dworu i obory. Malownicza grota obmywana potokiem jest miejscem urokliwym. Byłem tam z przyjaciółką. Siedzieliśmy sobie naprzeciwko groty na zwalonym pniaku i jedliśmy chleb. Minęło nam tak kilkanaście minut, a może i pół godziny. Pogoda była piękna. Nagle słyszę jak wyraźnie i dość głośno rozmawiają dwie kobiety. Głos dobiega zza zakrętu strumienia zza skały. Mówię do mej przyjaciółki – o ho mam towarzystwo. Ona to potwierdziła. Nawet przez chwilę podsłuchiwaliśmy co mówią te kobiety mówią, ale głos się dziwnie zlewał z szumem wody i nie mogliśmy zrozumieć słów. Czasem nam się nawet zdawało, że nie rozmawiają w naszym języku tylko jakby po słowacku. :shock: Tak czy tak głosy dość młode były i wyraźne. Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas, w końcu wstaliśmy, patrzymy, a za zakrętem ani nigdzie w pobliżu żywego ducha nie ma. Głosy też nagle przestały gadać. Włos się nam równocześnie na całym ciele zjeżył. Słyszeliśmy to wyraźnie i oboje i nie był to szum wody.

buba
13-10-2008, 18:48
pare razy slyszalam w opuszczonych bieszczadzkich wioskach jakby glosy zlewajace sie z szumem wody z potoku.. wogole nawet nie tylko glosy tylko tak jakby dzwieki wsi, pokrzykiwania, muczenie krowy, dzwonienie wiader.. ale zawsze sobie wmawialam ze to przywidzenie i sama sobie to wkrecilam.. niesamowite ze ktos tez mial taki przypadek!!!

Browar
13-10-2008, 19:55
dorota, od jakos czasu nie moge wyslac PW, a nie wszystkie wspomnienia bieszczadzkie z dawnych czasow chcialabym opisywac na ogolnym forum ;) tu ludzie bardzo wrazliwe ;) jak podasz maila, albo napisz na mojego (biedronka.buba@gmail.com) to wszystko dokladnie opisze :)

Musisz tak przy poniedziałku ludzi denerwować,co?Dawaj wsio a "wrażliwych ludzi" może jak karawana szczekanie psów potraktuj ;)

buba
14-10-2008, 11:25
ale tu zaraz na mnie nakrzycza ze watek o duchach a nie co mnie wiaze z hotelem na gorce w tarnawie ;)

SzaryWilk
14-10-2008, 11:58
Ponownie jako autor wątku pozwolę sobie wyrazić zgodę na pisanie wszelakich ciekawych opowieści w tym wątku byle by miały one jakiś tam smaczek i były autentyczne, a nie zmyślone. Niekoniecznie muszą w nich występować siły nadprzyrodzone, duchy, zjawy czy leśne licha.

buba
14-10-2008, 19:47
Buba, kochana, jeśli możesz, daj więcej szczegółów o Twoim noclegu w białym hotelu na wzgórzu nad Tarnawą.

w wiec na wyrazne prosby.. mam nadzieje ze moderatorzy mi glowy nie urwa..
tarnawa to praktycznie pierwsze miejsce w ktore trafilam w bieszczadach.. w bialym hotelu na wzgorzu spalam wiele razy w latach 97-2001. Ot, to byla nasza baza..Wogole wlasnie pod hotelem na ognisku w 97 roku poznalam polsko- ukrainska ekipe z ktora jezdzilam w bieszczady przez najblizszych kilka lat.. i to oni zainteresowali mnie ukraina i udowodnili ze najkrotsza droga do werchnej jablunki na wesele, do sambora czy turki na zakupy czy na czarnohore niekoniecznie wiedzie przez medyke...przepiekne przedunijne czasy...tam pod hotelem to byly ogniska!! a w tle "muzyka blach" ..
Czesto bawilismy sie w chowanego w hotelu.. niezly klimat zwlaszcza po zmroku z latarkami..choc raz mialam niezlego stracha jak wchodze do jednego z pokoi a tu siedzi dwoch skosnookich.. nie wiem kim byli, nie wiem czy mnie gonili, nie wiem czy mieli zle zamiary, bo nawialam od razu i ostrzeglam grupe.. na drugi dzien juz tamtych nie bylo... jak tam opowiadalo sie historie o duchach!!!kiedys cos wybitnie tupalo poziom nad nami, ale tak jakby ciezki czlowiek skakal albo specjalnie tupal.. do teraz nie wiem co to bylo..w grupie okolo 15 osob to czlowiek sie czuje w miare bezpieczny ale dreszczyk emocji jest zawsze.. pare razy odwiedzala nas tam straz graniczna..oni dopiero historie opowiadali!!najlepiej jak w tarnawie byla straznica (chyba rok 98 ), najlepsze ekipy sie zbieraly! mielismy nawet nasz cennik na drzwiach ile piw a nam sie nalezy za udzielenie noclegu ;) kiedys przyjechali tam studenci z lodzi, spali dwie noce i pare zgrzewek piwa nam faktycznie zostawili... a jaki widok byl z gornych okien!!! albo z okropnie sliskiego dachu ;)
az mi sie nie chce wierzyc ze tego miejsca juz nie ma...

buba
15-10-2008, 08:00
pamietam ze w hotelu pomieszkiwali rozni ciekawi ludzie, chyba w 98 roku osiedlil sie w jednym z pokoi henek, emerytowany nauczyciel z krakowa, ot wczesniej nie mial odwagi a na starosc zapragnal sprawdzic jak naprawde wyglada bieszczadzka legenda.. nawet mial tam piecyk. fajnie gral na gitarce, opowiadal o topielcach z soliny i mial wielu przyjaciol wsrod SG. To on opowiadal nam ze w jednym miejscu nad solina , w miejscu gdzie zatopiono cerkiew, czesto slychac dzwiek dzwonow i dziwne kregi rozchodza sie po wodzie, (pojechalismy nawet to sprawdzic, plywalismy caly dzien kajakiem w wymienionym miejscu i nic..glupio nam bylo ze nas facet tak wkrecil ;) ot se zrobil jaja z glupich dzieciakow..no ale zle dorachowalismy trase i nocleg nam wypadl na pobliskim skalistym brzegu..tam nie tylko dzwieki dzwonow spod wody bylo slychac.. najdziwniejsze bylo to ze jak zamykalismy oczy w namiocie to kilka osob mialo wrazenie jakby mocna latarka lub swiatlami z auta ktos nam swiecil w twarz.. po otwarciu oczu i wyjsciu z namiotu panowala totalna ciemnosc..sytuacja powtarzala sie kilka razy...sytuacja ustala dopiero po wystawieniu warty przed namioty..
Rok pozniej juz goscia nie bylo w tarnawie..moze zostal smolarzem jak planowal

Monired
26-10-2008, 01:44
...A to są Bieszczady własnie.... jak sie zwiedza byłe wsie, czuć w nich nietypową, "duchową" atmosferę... tak jakby ktoś się przyglądał, tak jakby ktoś chciał kogoś przestraszyć lub....żeby o "nim" NIE ZAPOMNIANO (bo wrażenie dość silne są). W wielu miejscach przecież nie ma nawet śladu po byłej cerkwi, cmentarzu, czy wsi....a jednak czuje się to "coś" i to miejsce wówczas bardzo dobrze się zapamiętuje, baa dla wyjaśnienia sytuacji doszukuje się informacji, aby ustalić co tam było ....
Ja miałam taką jazdę w Tworylnym....jakby nie chciano, żeby ktoś "przechodził" przez ten dworek... stoją smutne, opustaoszałe, aczkolwiek intrygujące, w rozlewiskach ruiny, które, żeby dojść do Krywego, trzeba ominąć atakując podmokły teren z lewej strony szerokim łukiem (skacząc z kępki trawy na drugą kępkę trawy) ... gdzie potem nie wiadomo dokąd iść i tam się zazwyczaj bładzi .... nie wiadać wyraźnej drogi, a po cięzkiej wędrówce można wrócic w to samo mijesce - łąki i pola w Tworylnym - takich doznań się nie zapomina...tak na marginesie, uważam, że istotnym elementem (jak się idzie z Terki w kierunku Krywego) jest rosnąca samotnie, dość duża brzoza, przy której trzeba wejść w las (a w lesie znaleźliśmy świeże ślady misia :D )... wrażenia z wyprawy "duchowo" niezapomniane :D.... nawet botanika "duchowo" zainteresowało samotnie rosnące pole żółtych słonecznikowych kwiatów "kto je tutaj siał?...i co to za roslinka?" ;)

Jabol
26-10-2008, 02:29
"kto je tutaj siał?...i co to za roslinka?" -
topinambur - poletko łowiecke

Monired
26-10-2008, 19:33
cyt. topinambur "...W Polsce rzadko uprawiany jest także jako roślina alternatywna (http://pl.wikipedia.org/wiki/Ro%C5%9Bliny_alternatywne) lub przynęta na dziki (http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzik). Przetwarzany jest na alkohol (http://pl.wikipedia.org/wiki/Etanol), kiszonki (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kiszonka)..."
Faktycznie... dziękuję :D ... ten turysta, któyłrego zaintrygowały te kwiaty stwierdził, że odda je do badań botanikowi... zabawanie wygladał z tym kwatkiem :-P ... można było odnieśc wrażenie, że podchodził do tych kwiatów, jak co najmniej do marihuany...aż prosiło się, żeby zażartować :D pozdrawiam :D

wtak
14-01-2009, 15:17
to i ja wtrącę swoje 3 grosze.
Zeszłego lata poszukiwałem ze znajomymi Źródła Sanu po UA stronie. Wiadomo, teren przygraniczny, zezwolenie z zastawy trza mieć. Jakoś się załatwiło tę zgodę na dotarcie do obelisku na granicy przy tym rzekomym źródle; docieramy do szlabanu na Użockiej, a tu klops, nie wolno nam iść do granicy, nacialstwo cofnęło zgodę zastępcy itd. Ale na Opołonek możemy iść ?
-a na zapad to możecie.
Poszliśmy, chaszczując, w kierunku Piniaszkowego, kilka razy pokrzykując pogranicznikom, że do pamiatnika nie idziemy, tylko na zapad...
Oglądamy sie na wszystkie strony, czy nas już nie szukają (parę lat wcześniej w Siankach, jak przeszliśmy za sistiemę, by zobaczyć metrowej szerokości San z bliska, zatrzymano nas na parę godzin aby razbirat sprawu :-) ) .
Źródło prawdziwe w końcu znaleźliśmy, szukamy miejsca na nocleg, zeszliśmy z 500 m na pd od granicy. Namiot, jedzonko itd. Jak dotąd nas UA pogranicznicy nie znaleźli (i pewnie nie szukali :-) )
Kładziemy się... fajnie się wyciągnąć... pociąg słychać ! . OK linia do Użgorodu ze 200 m stąd. Parę minut później stąpanie ! Nie jakieś szelesty, trzaski tylko wyraźne. Lewa, prawa, lewa, prawa...
Wydaje się, że 1 m od namiotu ! Wyglądam na zewnątrz; nic, kładę się... parę minut; znowu KTOŚ CHODZI...
i druga przygoda dwa dni później:
śpimy pod namiotem nad wsią Lubna (to po drugiej stronie granicy niż Wołosate) . Wcześniej z trudem przekonaliśmy UA pogranicznika, że nie chcemy przez zieloną do PL przejść, a tylko przenocować i śmigać w głąb Ukrainy. W końcu zgodził się na biwak w prikordonnej smudze i obiecał, że nas wieczorem odwiedzi, bo miejscowe chłopaki mogą na browara i fajki się wpraszać.
Skoro tak nas postraszył :-) , to zbudowaliśmy sobie wokół namiotu sistiemę z gałęzi bukowych. Leżały obok nacięte i miały suche szeleszczące liście, więc jakby się ktoś chciał przedrzeć, spoko, obudzimy się :-)
W końcu śpimy. Kolo 12-ej przebudzamy się...
ktoś kurna chodzi tuż przy namiocie (sistiema nie zaszeleściła); nie trzaski, nie szelesty, tylko WYRAŹNE kroki :-) Najodwaźniejszy wygląda z latarką - NIC .
Tylko księżyc świeci i się trochę jakby śmieje ;)
W moim przekonaniu w obu przypadkach gryzonie, jeże, bądź jakieś inne licha buszowały przy tych naszych biwakach, a my spodziewaliśmy się - raz pograniczników, drugi raz kwiatu lubniańskiej młodzieży, więc "słyszeliśmy" ich "kroki" ;)
Aby nie było to jednak takie oczywiste :) , to muszę przyznać, że biwaków było dużo, dużo więcej, w rozmaitych miejscach, a kroki słyszeliśmy tylko w tych dwóch przypadkach...