PDA

Zobacz pełną wersję : Sprawozdanie z działalności Komitetu Powitalnego



lucyna
14-10-2008, 19:36
12.1.2008 niedziela

Podmiot :wink: powitania: Bertrand
Bieszczadzki Komitet: Ewa prywatnie żona Marcina, Madzia przewodniczka, tylko raz zaglądnęła do nas, nie była w stanie zaakceptować wersji forumowej piszącej sprawozdanie, Marcin to ten gaduła przyrodnik no i ja.
Na trasie spotaliśmy Joorga, Roba i Kasię.

Dzwoni Marcin. Jest już w Olszanicy. Szybko narzucam coś na siebie. Plecak w łapki i biegnę. Na szczęście zbytnio nie spóźniłam się. W Ustrzykach wsiada Madzia. Przypominam sobie, że nie mam nic do jedzenia. Biegniemy do sklepu. Madzia profilaktycznie nie rusza się z samochodu.
Obok kościółka w Dwerniku spotykamy się z ekipą Joorga. Krótkie powitanie i dalej w drogę. Jesteśmy umówieni z Bertrandem w Nasicznym.
Na parkingu spotykamy ciekawe bieszczadzkie indywidum czyli pijaczka, który zbiera opłatę parkingową. Jest spokrewniony z leśniczym więc czuje się właścicielem miejsca parkingowego. Nie spotykamy Stasiavino.Turyści płoszą łanię z dwoma jednoroczniakami, przebiegają drogę tuż obok nas.
Jest Bertrand. Po dłuższej chwili (Ewa i Bertrand porozstawiali strategicznie samochody) udajemy się na Dwernik Kamień. Marcin prowadzi warsztaty przyrodnicze. Pokazuje nam co ciekawsze rośliny znajdujące się na szlaku. Co za wiedza. No i dar jej przekazywania. Czas mija szybko. Troszeczkę korygujemy szlak wchodząc na skałki. Piękny okaz porzeczki alpejskiej.
Na Dwerniku Kamieniu spotykamy ekipę Joorga. Króciutka impreza integracyjna:-P:wink:. Gadu, gadu, widoki są przepiękne. (Nie publikujcie prosze zdjęć z integracji, tylko widoczki). Schodzimy nową ścieżką wytyczoną przez Frania Adamczyka. Ekomuzeum W Krainie Bojków. Marcin przez cały czas przekazuje nam wiedzę. Przez chwilę zatrzymujemy się na zrębie. Jestem zdegustowana. Pan Podleśniczy objaśnia nam zasady pozyskiwania drewna. To co mówi brzmi sensownie. No i jesteśmy przy wodospadzie na Hylatym. Nie podoba mi się to co widzę. Udostępniony turystycznie. Schodki wiodą aż do wody. Krótkie focenie. Bertrand opowiada nam o swoim letnim pobycie w tym miejscu. Dzwoni Barszczu. Nie może dołączyć do nas.
Postanwiamy kontynuować wycieczkę w Obniżeniu Górnego Sanu. Dzielimy się wg płci. Ewa wiezie nas do Tarnawy. Zatrzymujemy się w Mucznym abym kupiła jedzenie dla kotów. W Tarnawie pożywienie dzielę między głodne zwierzaki. Jedziemy do Bukowca. Jak tu pięknie. Krótki spacer na cerkwisko i cmentarz. Nad Haliczką Marcin pokazuje nam dziwne zjawisko. Dwa jesiony obok siebie. Jeden stracił już liście, a drugi ma je jeszcze zielone. Niestety, tu musimy pożegnać Bertranda. Szkoda, cudowny Towarzysz wędrówki. Na pewno to nie było nasze ostatnie przejście górskie.
Udajemy się na punkt widokowy na Roztoce. Zostaję w tyle aby obadać teren źródliskowy. No i oczywiście zapadam się w błocko. Ekipa podziwia zachód słońca, a ja usiłuję oczyścić się z błota. Schodzimy w świetle księżyca do samochodu.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się w Ustrzykach aby coś zjeść. Tłok więc zadawalamy się byle czym. Ewa i Marcin zaczynają opowiadać o swoich ukraińsko-słowackich eskapadach. Mogłabym ich słychać bez końca. Niestety, czas jest nieubłagany. Musmy się pożegnać. Do następnego razu.

bertrand236
14-10-2008, 20:15
W dużym skrócie. Ale tak było. A gdzie opis Chmielowych Kaskad?
pozdrawiam Podmiot

Basia Z.
14-10-2008, 20:18
W dużym skrócie. Ale tak było. A gdzie opis Chmielowych Kaskad?
pozdrawiam Podmiot

Ale dlaczego dopiero dziś sprawozdanie ze stycznia ?

Chyba że coś pomylone.

B.

bertrand236
14-10-2008, 20:23
Lucyna pisała w afekcie i po 1 zabrakło 2 Było to 12 października.
podmiot

lucyna
14-10-2008, 20:35
Szczęśliwi czasu nie liczą :P
A były i Chmielowe Kaskady. Piękny widoczek, który zapadł Bertrandowi głęboko w serce.
Był także przepiękny widok na ciemnopopielatą Trumnę. Za nią ciemnoszare pozostałe szczyty nakryte prawie czarną kołderką obrzeżoną bialym pióropuszem chmur.
Były i torfowiska w Tarnawie, gdzie Marcin nie tylko focił ale i egzaminował z roślin torfowiskowych przewodniczkę.

joorg
14-10-2008, 20:40
Lucyna pisała w afekcie i po 1 zabrakło 2 Było to 12 października.
podmiot

Podmiat , coś mi się wydaje ,że Ty też jesteś po"chmielowych kaskadach";) nie po 1 zabrakło 2 , ale po 1 zabrakło 0 czyli 10 (pażdziernik):smile:
ps . poszukam jakiś zdjęć i zaraz zamieszczę wg życzeń Lucyny tz widoki :)

Basia Z.
14-10-2008, 20:44
No właśnie - pokażcie jakieś zdjęcia.

Piękny był ten ostatni weekend, chyba w całych Beskidach.

B.

marcins
14-10-2008, 20:45
No i Lucyna znowu dwója, skoro tak bardzo chcesz być egzaminowana. Widzieliśmy oczywiscie porzeczkę skalną a nie alpejską :-)

bertrand236
14-10-2008, 20:47
Podmiat , coś mi się wydaje ,że Ty też jesteś po"chmielowych kaskadach";) nie po 1 zabrakło 2 , ale po 1 zabrakło 0 czyli 10 (pażdziernik):smile:
,,,


:oops::oops:
PRZEPRASZAM

lucyna
14-10-2008, 20:58
No i Lucyna znowu dwója, skoro tak bardzo chcesz być egzaminowana. Widzieliśmy oczywiscie porzeczkę skalną a nie alpejską :-)
Jaka znowu, no jaka znowu. Wrr
Te Psorku proszę o ściągę ze szlaku.O te wszystkie trawy, turzyce, porosty, mchy i paprocie, które fociłeś.

marcins
14-10-2008, 21:01
Kilka zdjęć uzupełniających relację:

1. Wychodnie skalne, na których rosła porzeczka skalna.
2. Sukcesja roślinności leśnej na Holicy-Dwerniku.
3. Potoczek.
4. Różnice fenologiczne na przykładzie jesionów z Bukowca.
5. Torfowisko.

joorg
14-10-2008, 21:58
12.10.2008 niedziela

Podmiot :wink: powitania: Bertrand
Bieszczadzki Komitet: Ewa prywatnie żona Marcina, Madzia przewodniczka, tylko raz zaglądnęła do nas, nie była w stanie zaakceptować wersji forumowej piszącej sprawozdanie, Marcin to ten gaduła przyrodnik no i ja.
Na trasie spotaliśmy Joorga, Roba i Kasię.

Dzwoni Marcin. Jest już w Olszanicy. Szybko narzucam coś na siebie. Plecak w łapki i biegnę. Na szczęście zbytnio nie spóźniłam się. W Ustrzykach wsiada Madzia. Przypominam sobie, że nie mam nic do jedzenia. Biegniemy do sklepu. Madzia profilaktycznie nie rusza się z samochodu.
Obok kościółka w Dwerniku spotykamy się z ekipą Joorga. Krótkie powitanie i dalej w drogę. Jesteśmy umówieni z Bertrandem w Nasicznym.
Na parkingu spotykamy ciekawe bieszczadzkie indywidum czyli pijaczka, który zbiera opłatę parkingową. Jest spokrewniony z leśniczym więc czuje się właścicielem miejsca parkingowego. Nie spotykamy Stasiavino.Turyści płoszą łanię z dwoma jednoroczniakami, przebiegają drogę tuż obok nas.
Jest Bertrand. Po dłuższej chwili (Ewa i Bertrand porozstawiali strategicznie samochody) udajemy się na Dwernik Kamień. Marcin prowadzi warsztaty przyrodnicze. Pokazuje nam co ciekawsze rośliny znajdujące się na szlaku. Co za wiedza. No i dar jej przekazywania. Czas mija szybko. Troszeczkę korygujemy szlak wchodząc na skałki. Piękny okaz porzeczki alpejskiej.
Na Dwerniku Kamieniu spotykamy ekipę Joorga. Króciutka impreza integracyjna:-P:wink:. Gadu, gadu, widoki są przepiękne. (Nie publikujcie prosze zdjęć z integracji, tylko widoczki).....
12.10.2008 trasa z Sękowca na Dwernik-Kamień Holica, pogoda sprzyja , ale mgiełki nie pozawalają na "wiele ".Kolory w dolnych partiach dość intensywne , ale czym wyżej to już bliżej póżnej jesieni.
W tygodniu poprzedzającym, Lucyna dała znać ,że 12 .10 wychodzą z Nasicznego przez Dwernik –Kamień i idą gdzieś dalej i jak mam możliwość to zaprasza. Z przykrością musiałem odmówić z uwagi ,że wcześniej byłem umówiony z innymi na tą samą trasę, ale start z Sękowa, a finał w Nasicznem.
Ustaliliśmy jednak ,że spotkamy się w połowie drogi na Dwerniku – Kamień i choć chwilę pogadamy przy „herbatce”. Było bardzo miło spotkać tak miłych Ludzi , zwłaszcza że było nas wspólnie siedem osób (połowa ekipy) z obecnych na ponownym wmurowaniu tablicy na Łopienniku. (też 12 , ale kwietnia) Ustaliliśmy ,że w rocznicę wmurowania spotykamy się w pełnym składzie na Łopienniku.
Po „integracji” my zeszliśmy do Nasicznego ,a że pora była jeszcze wczesna to postanowiliśmy zrobić jeszcze krótki wypad w dolinę Przysłup - Caryńskie.
Między innymi popatrzyć jak budują nową Kolibę ,… ale coś "nie czuć tam ducha "
Na Berehy z Krosna jechaliśmy drogą karpacką przez Komańcze i stąd aktualne zdjęcie z odbudowy cerkwi. Czym bliżej zakończenia odbudowy tym bardziej "ulatuje" nastrój tej starej cerkwi z przed pożaru, takie jest moje odczucie.
Pozdrawiam

Odbudowa po pożarze, stan na 12 październik 2008

http://images33.fotosik.pl/385/396c1dcfb118783a.jpg (www.fotosik.pl)

Kolorki po drodze na D-K

http://images34.fotosik.pl/380/14a759bac8e15912.jpg (www.fotosik.pl)

http://images43.fotosik.pl/20/1178cfe9a8a6ed93.jpg (www.fotosik.pl)

Widok z Holicy na połoninę (ale mgiełka była )

http://images23.fotosik.pl/283/16499c4b11ca88ee.jpg (www.fotosik.pl)

Spotkanie na szczycie ,połowy ekipy z wmurowania tablicy na Łopienniku

http://images48.fotosik.pl/20/a59b06474ae5520a.jpg (www.fotosik.pl)

Budowa nowej Koliby

http://images44.fotosik.pl/20/c7f00b67aebdf3f0.jpg (www.fotosik.pl)

Widok z Przysłupia na południowy –wschód

http://images50.fotosik.pl/20/06343894bfa6e5a6.jpg (www.fotosik.pl)

marcins
14-10-2008, 22:11
Czyli Januszu równe pół roku się nie widzieliśmy. Następne spotkanie 12 kwietnia AD 2009 na Łopienniku, ale liczę, że gdzieś w międzyczasie się jeszcze zobaczymy.

joorg
14-10-2008, 22:33
Czyli Januszu równe pół roku się nie widzieliśmy. Następne spotkanie 12 kwietnia AD 2009 na Łopienniku, ale liczę, że gdzieś w międzyczasie się jeszcze zobaczymy.

Śliczne wszystkie ujecia , ale te jesiony to dla mnie szok, choć nie.. ostatnio widziałem dwa stare kasztany , jeden już prawie bez liści , a drugi zakwitł i wypuszczał nowe liście. Tak się dzieje co kilka lat.
Marcin zawsze będzie miło spotkać Was i też myślę że nie za 1/2 roku.

lucyna
14-10-2008, 22:46
Cerkiew wygląda jak jej poprzedniczka przed przebudową w 1834 r. Kiedyś świątynie były "kolorowaśne", także na zewnątrz. Banie pokrywano farbą.

Piotr
14-10-2008, 23:04
Cerkiew wygląda jak jej poprzedniczka przed przebudową w 1834 r. Kiedyś świątynie były "kolorowaśne", także na zewnątrz. Banie pokrywano farbą.
Cerkiew, która spłonęła też miała niebieskie ślepe latarnie (latarnie pozorne). Tylko nieco przybrudzone.

lucyna
15-10-2008, 09:38
No i Lucyna znowu dwója, skoro tak bardzo chcesz być egzaminowana. Widzieliśmy oczywiscie porzeczkę skalną a nie alpejską :-)
Marcin nie jestem tego pewna. Przed chwilą rozmawiałam z botanikiem z BdPN. Na Dwerniku rosną obie porzeczki: alpejska i skalna. Przy czym alpejska występuje częściej. Można je rozróżnić patrząc się na listki.Ta nasza miała małe. Dochodzące do 4-5 cm. Skalna ma większe nawet do 10 cm.

marcins
15-10-2008, 15:16
Lycyna ta nasza to była porzeczka skalna.

lucyna
15-10-2008, 15:31
No to impas. Być może skalna. Musze jednak to osobiście sprawdzić mierząc linią liście. :lol: Tak i tak mamy zaplanowane pewne przejście w okolicy Dwernika Kamienia. Dobry pretekst abyśmy jeszcze raz obaczyli tę porzeczkę ale w sezonie wegetacyjnym. Przy okazji poznam róznice pomiedzy porzeczką skalną i porzeczką alpejską.

marcins
15-10-2008, 15:37
Lucyna wielkość liści jest tylko cechą pomocniczą, gdyż wykazuje dużą zmienność i zależność od warunków siedliskowych. Dużo lepszym kryterium są cechy jakościowe.

buba
15-10-2008, 15:40
Cerkiew, która spłonęła też miała niebieskie ślepe latarnie (latarnie pozorne). Tylko nieco przybrudzone.

nie jest taka zla.. minie troche lat, farba zlezie , drewno zciemnieje i bedzie fajna! kazdy rok bedzie dzialal na jej korzysc :)

marcins
15-10-2008, 16:05
No to impas. Być może skalna. Musze jednak to osobiście sprawdzić mierząc linią liście. :lol: Tak i tak mamy zaplanowane pewne przejście w okolicy Dwernika Kamienia. Dobry pretekst abyśmy jeszcze raz obaczyli tę porzeczkę ale w sezonie wegetacyjnym. Przy okazji poznam róznice pomiedzy porzeczką skalną i porzeczką alpejską.

Po przedumaniu kwestii porzeczki skłonny jestem przyznać Ci rację Lucyna, że mogła to być porzeczka alpejska.

W nagrodę zdjęcie porzeczki alpejskiej załączam:

PS Zdjęcie, które zapodałem kiedyś w zagadkach również prezentuje porzeczkę alpejską.

Czasem warto się pospierać by wybrnąć z błędu, w którym się trwało.

Porzeczka skalna: http://www.atlas-roslin.pl/gatunki/Ribes_petraeum.htm

Porzeczka alpejska: http://www.atlas-roslin.pl/gatunki/Ribes_alpinum.htm

lucyna
15-10-2008, 16:11
To nie ja miałam rację lecz pewien biolog. Nasz wspólny kumpel. Byłam tam na szkoleniu.

Stały Bywalec
16-10-2008, 10:58
Tak się popisujecie swoją bieszczadzką wiedzą, że i ja postanowiłem z niej skorzystać.

Wytłumaczcie mi jedno. Już dokładnie od 10 lat włażę na Dwernik Kamień (niech mu będzie i Holica), chodzę sobie nad Hylatym, przystaję sobie i przysiadam przy wodospadzie, który był dla mnie zawsze też "Hylatym", ew. "Wodospadem na Hylatym".
A dziś jest to wodospad pn. Szepit. Ki diabeł ? Skąd się ta nazwa wzięła ?

Piotr
16-10-2008, 11:22
Wytłumaczcie mi jedno. Już dokładnie od 10 lat włażę na Dwernik Kamień (niech mu będzie i Holica), chodzę sobie nad Hylatym, przystaję sobie i przysiadam przy wodospadzie, który był dla mnie zawsze też "Hylatym", ew. "Wodospadem na Hylatym". A dziś jest to wodospad pn. Szepit. Ki diabeł ? Skąd się ta nazwa wzięła ?
Musisz się chyba pogodzić z faktem, że to co powie/napisze pan Krukar jest obecnie jedynie słuszne. A czemu akurat te nawy a nie wcześniejsze czy późniejsze - gdzieś tu adres do niego przewija się w postach.

Stały Bywalec
16-10-2008, 14:40
Musisz się chyba pogodzić z faktem, że to co powie/napisze pan Krukar jest obecnie jedynie słuszne. A czemu akurat te nawy a nie wcześniejsze czy późniejsze - gdzieś tu adres do niego przewija się w postach.
No popatrz. A ja już zastanawiałem się, czy to przypadkiem CIEBIE nie uhonorowano tą nazwą. Jej sylaby odpowiadają przecież pierwszym literom Twojego nazwiska i imienia. Dokładniej by co prawda było "Szepio", ale "Szepit" ładniej brzmi, a poza tym literka "t" również występuje w Twoim imieniu.

lucyna
26-10-2008, 22:22
Po paśmie granicznym zygzakiem błądząc czyli sto lat na szlaku.

26 październik 2008 r

Podmiot powitania Hern nieobecny usprawiedliwiony ( ekipa śląska kilka dni temu miała wypadek koło Tarnowa ,na szczęście nic Im się nie stało).
Komitet powitalny: Ewa, prywatnie Żona Marcina, osoba,którą nie życzy sobie aby o niej wspominać na forum, Joorg, Marcin, Sławek Kolega przewodnik, kilka razy Wam o nim opowiadałam. Ogrodniczka plus Jej koty,psy i Dzieci

Jesteśmy umówieni na godz 8 w Lesku. Spotykamy się na parkingu. Króciutkie powitanie i jazda. Przed nami wyjątkowo ciekawa trasa. Pierwszy punkt programu wizyta u Ogrodniczki.
Marcin wybiera drogę .Muszę przyznać iż ładną. Jedziemy przez Gruszkę do Tarnawy. Droga jest pięknie wyremontowana. Niestety, mgła uniemożliwia nam obejrzenie jednej z cudowniejszych bieszczadzkich panoram.
Za to w Kulasznem mamy okazję podziwiać przepiękne pasmo Bukowicy. Brak mi słów aby opisać te wspaniałości. Swoisty taniec mgły i słońca.
Zatrzymujemy się w Szczawnem obok cerkwi. Po raz pierwszy mam przyjemność zobaczyć jej wnętrze. Piękne. Nie dziwnię się, że Mariusz jeden z naszych Kolegów przewodników nalega abym wprowadzała tam wycieczki. Niestety, musimy zadowolić się tylko króciutką modlitwą. Trwa Służba Boża. Joorg i Marcin forografują cerkiew z zewnątrz. Ewa zwraca nam uwagę na wspaniała starą jabłoń.
Komańcza zatrzymujemy się na małe zakupy w tutejszym, dobrze zaopatrzonym sklepiku. Ewa dopiero teraz mówi nam, że Marcin ma dziś urodziny. Konsternacja. Nie mamy prezentu. Joorg kupuje coś nie coś dobrego.
Zatrzymujemy się na chwilkę u Ogrodniczki. Cudowna okolica, rozległa przestrzeń na styku Bieszczadów i Beskidu Niskiego. Jej psy chaszczaki pojechały do pracy i na treningi do Norwegii. Kilka razy miałam przyjemność gościć u Niej z grupami. Zawsze witał nas śpiew wydobywający się z ponad 20 psich gardeł. A tu tylko kilka psów. Prawie cisza. Ekipa rozmawia z Jolą, a ja idę głaskać zwierzaki. Czuję respekt przed Bryndzą. Ta staruszka to jeden z pierwszych psów tresowanych metodą dr Śmietany. Joorg podchodzi do niej, a sunia łasi Mu się do ręki. Chcę powtórzyć wyczyn Kolegi. Bryndza tylko na mnie spojrzała. Rada nie rada wycofuję się. Krótki poczęstunek i w drogę.

marcins
26-10-2008, 22:44
Kilka ilustracji do pierwszego rozdziału relacji z dzisiejszej wycieczki:

1. Strzępki mgieł nad Kulasznym.
2. Rosa canina s.l.
3. Kulaszne.
4. Szczawne - cerkiew.
5. To co wyżej ale z dzwonnicą.
6. Cerkiew zza jabłonki.

Mgły przepiękne były zwłaszcza w okolicach brzozowca, gdzie przebijało się już słońce.

W okolicach Osławicy z joorgiem i Sławkiem mieliśmy świetną obserwację samca błotniaka łąkowego.

lucyna
26-10-2008, 23:32
Trasa górska Roztoki Górne-Rypi Wierch-rez. Sipkowa-Sinkowa-Stryb-Czerenin-rezerwat Udava-Solinka

Wysiadamy w Roztokach. Janusz i Marcin strategicznie ustawiają samochody. Sławek rozkłada mapy, a w tym samym czasie Ewa przynosi nie wiadomo skąd największy liść lepiężnika białego jaki kiedykolwiek widziałam.
Na szlak. Krótkie podejście do granicy. O mały włos abyśmy rozdeptały traszkę szukającą trochę ciepła na asfalcie. Marcin ratuje płaza. Ogrzewa go oddechem. Mała narada. Traszka górska. Krótki wykład na temat biologii tego płaza i nasz Leśnik przenosi go w bezpieczne miejsce do lasu. Obok drogi leżą kłody buka. Szlag mnie trafia, gdy widzę zarwane fragmenty świeżo położonego asfaltu przez ciężarówki wywożące drewno. Jesteśmy na granicy. Piękna pogoda. Po stronie słowackiej spotykamy przygotowane do rozpalenia ognisko z chrustem na podpałkę i suchym drewnem. Kiedy u nas będą panować takie obyczaje wśród turystów?
Podchodzimy na Rypi. Ło Boże. "Idziemy" w czarne chmury. Po stronie polskiej ładna pogoda, a po słowackiej ciemność. Co chwilę przystajemy aby podziwiać panoramy. A jest co! Okolice rezerwatu Sipkova. Ładna buczyna ziołoroślowa. Coraz częściej widzimy jawory, ciekawe rośliny o których nam opowiada Marcin np. szczaw górski, ślady jakie pozostawił tu front galicyjski. Dobrze zachowane stanowisko strzeleckie?, a tam Ewa odkrywa przeciekawą, endymiczną roślinę. Marcin fotografuje to cudo, ciemiernik. Po chwili piękne odsłonięcie fliszu karpackiego. Osuwisko pokazujące nam budowę południowych stoków pasma granicznego. Obok w lesie widzimy młodego, jeszcze złocistego jesiona. Ewa z Marcinem wyjaśniają nam, że młode drzewa aby zdobyć światło jako pierwsze wypuszczają liście i jako ostatnie je zrzucają.
Zatrzymujemy się na odpoczynek. Sławek otwiera butelke szampana. Ale nie na szlaku. Na szlaku nie wolno pić alkoholu więc toast wznosimy obok. Sto lat, sto lat... I kosztujemy daru od Piotrka F. Pycha. Dalej w drogę.
Sprawdzamy jak mamy daleko do żródliska Udavy. Musimy przyśpieszyć. Nie mam sił. Zaczynam opóźniać przejście. Mam na nogach po raz pierwszy założone buty. Trochę mnie bola stopy. Joorg podaje mi napój bogów czyli energetyk. Dzięki Ci Dobry Człowieku. Dostaję skrzydeł.
Tuż obok rezerwatu Udava ( na wszystkich mapach, które mamy jest źle oznkowany) Marcin pokazuje nam zrąb kulisowy i wyjaśnia zasady pozyskiwania drewna na Słowacji. Nie wiedziałam iż tam do wywozu drewna z lasu służą kolejki linowe. Dziewczyny zbierają grzyby.
Rezerwat Udava. Ładna, a nawet bardzo ładna buczywa. Schodzimy w dól i poszukujemy źródliska pirackiej rzeczki. Ewidentnie teren źródliskowy,czujemy to nawet pod butem. Ale który potoczek to ten właściwy? Sławek z Marcinem idą na dalsze poszukiwania, a my podchodzimy do szlaku. Po chwili udajemy się do Solinki. Przejscie przez rzeczkę i piękne jałowcowisko. Niestety, fragment cennego zbiorowiska łąkowego ktoś zniszczył brutalnie pobierając glinę. Na szczęście jesteśmy przed zmiechrzem.
Ewa i Joorg jadą po drugi samochód. A my z buta w stronę Żubraczego. Piękną trasę pokonujemy już w ciemności. Po jednej stronie Matragona, a po drugiej Hyrlata. Słychać szum Solinki.
Żegnamy Joorga w Lesku. Dziękujemy sobie za cudownie spędzony dzień. Za tydzień idziemy na króciutkie przejście do Jankowiec, a za dwa tygodnie w zależności od pogody Balnica lub coś pieknego na Słowacji.

lucyna
27-10-2008, 07:02
Wczoraj popełniłam błąd pisząc relację. Ciemiernik purpurowy nie jest rośliną endymiczną. W Bieszczadach, w paśmie granicznym ma swój północny kres występowania.
Pod względem przyrodniczym trasa jest ciekawa. Ładne buczyny, malownicze fragmenty jaworzyny (skąd klopsik wząłeś informację iż w paśmie granicznym nie ma ciekawie ukształtowanych, starych, dziuplastych jaworów?), ładna kępa jałowca przekrojem przypominająca jałowiec halny, kilka gatunków paproci, w tym paprotnik kolczasty, brzosty, rozłożysty klon polny to niektóre ciekawostki botaniczne. W Solince "odkryliśmy" fragmenty ładnie wykształconej łąki trzęślicowej. Na pewno powtórzymy wycieczkę wiosną. Już siedzę nad mapą i palnuję penetrację rezerwatów.

joorg
27-10-2008, 09:26
1.Bez skojarzeń;),to nie jest skutek spożywania na szlaku...
2.To Marcin fotografuje uratowane zwierzątko.

Michał
27-10-2008, 14:19
Witam

12.1.2008 niedziela
... Jesteśmy umówieni z Bertrandem w Nasicznym.
Na parkingu spotykamy ciekawe bieszczadzkie indywidum czyli pijaczka, który zbiera opłatę parkingową. Jest spokrewniony z leśniczym więc czuje się właścicielem miejsca parkingowego. Nie spotykamy Stasiavino....

No, no, no - a miałem tam być 12.10. Ale się odwlekło i było 14.10.
Gadać nie beedeee. tylko rzeknę, com był zaszczycony (i zawstydzony jakością swojego sprzętu i fotek) obecnością tych ziomków z fotki1 (potok wiadomo, który). Widok z fotki2 tyż chyba wsiem znany.

Pozdrowionka

marcins
27-10-2008, 23:23
Dalszy ciąg historyjki obrazkowej:

1. Kłęby dymu w Żubraczem.
2. Lokomotywa.
3. Tryton z gatunku Triturus alpestris.
4. Zawilec gajowy - zwiastun wiosny.
5. Ostatnie kolory jesieni na południowych skłonach Karpat.
6. A tam gdzieś daleko jest Łopiennik i Borło.
7. Łopiennik.
8. Kiczerka, Matragona i Hyrlata.
9. Najbardziej na północny zachód wysunięte stanowisko ciemiernka purpuroego.
10. Urwisko na południowych stokach Rypiego Wierchu.

marcins
27-10-2008, 23:37
I jeszcze kilka ujęć:

1. Jaworzyny na południowych skłonach w rezerwacie Sipkowa z domieszką brzosta i klona zwyczajnego. Idealne miejsce na degustację rozgrzewajacego napoju na bazie wiśni pochodzącego z krakowskiej spiżarni Piotra.
2. Bieszczadzki złom.
3. Słup graniczny.
4. Dolina Udavy.
5. Drzewostany bukowe w kotłach źródliskowych Udavy, gdzie uraczyliśmy się agrestniakiem litewskim z Piotrowej Piwniczki.

PS Wszelkie degustacje odbywały się poza linią szlaku, jak również poza granicami RP.

PPS Paprotnik, o którym wspomina Lcyna to oczywiście paprotnik kolczysty a nie kolczasty.

lucyna
28-10-2008, 03:02
Powtórzyło mi się

lucyna
28-10-2008, 03:06
Ups relacja była niepełna.
Jadąc do Roztok widzieliśmy coś co zrobiło na nas wyjątkowe wrażenie. Ewa błyskawicznie zahamowała i dosłownie wyskoczyłyśmy z samochodu. Podobnie zrobili uchachani panowie. Kłęby dymu, taki jakiś charakterystyczny łoskot i... pokazuje nam się ciuchcia. Taka prawdziwa, spalinowa. Do tej pory kolejka wąskotorowa kojarzyła mi się z produktem turystycznym. To coś zupełnie innego. Ona ma duszę. Widok jest niesamowity. Zaczynam rozumieć fascynację miłośników kolejek. Jak oczarowani patrzyliśmy się za mijającym nas składem.

bertrand236
28-10-2008, 08:26
... pokazuje nam się ciuchcia. Taka prawdziwa, spalinowa. ....

Lucyno! Chyba popełniłaś błąd. Tak mi się wydaje. Ciuchcię bieszczadzką cały czas ciągnie lokomotywa spalinowa. Wy widzieliście chyba popularny "Kociołek" czyli parowóz. Tak mi się wydaje. Kiedyś od jednego z forowiczów dostałem MMSa z krótkim filmem na którym popierdziela skład napedzany przez "Kociołek". Jeszcze raz dziękuję za film :-D
Pozdrawiam

Basia Z.
28-10-2008, 08:27
Taka prawdziwa, spalinowa.

Chyba miałaś na myśli parową, bo spalinowa to jest właśnie na olej napędowy (i taka jeździ na co dzień).

Uwielbiam kolejki i koleje parowe. Każdego roku co najmniej raz staram się przejechać taką kolejką.
W ubiegłym roku jechałam parową "ciuchcią" w Dolinie Wazeru (Rumunia) i w Vychylovce (Słowacja), w tym roku na trasie Nowy Sącz - Mszana Dolna:

http://picasaweb.google.pl/basia.zygmanska/MaOpolskiPociGDoPrzyjemnoCi#

Pozdrowienia

Basia

lucyna
28-10-2008, 08:49
Lucyno! Chyba popełniłaś błąd. Tak mi się wydaje. Ciuchcię bieszczadzką cały czas ciągnie lokomotywa spalinowa. Wy widzieliście chyba popularny "Kociołek" czyli parowóz. Tak mi się wydaje. Kiedyś od jednego z forowiczów dostałem MMSa z krótkim filmem na którym popierdziela skład napedzany przez "Kociołek". Jeszcze raz dziękuję za film :-D
Pozdrawiam
:smile:
Dziękuję za sprostowanie. Jednocześnie przepraszam za pomyłkę.

marcins
28-10-2008, 23:29
Wczoraj popełniłam błąd pisząc relację. Ciemiernik purpurowy nie jest rośliną endymiczną. W Bieszczadach, w paśmie granicznym ma swój północny kres występowania.
...

Sprostowanko małe coby młodzieży czytającej nasze wypociny nie wprowadzać w błąd się należy. Ciemiernik purpurowy zwany również czerwonawym jest rośliną endemiczną. Uznawany jest za endemit karpacki lub subendemit dacki. Na subendemiczny charakter tego taksonu wskazuje jego wyspowe występowanie poza Karpatami np.: na Podolu, na Nizinie Węgierskiej, na Wyżynie Wołyńskiej i w Mołdawii. Ciemierniki podawane z Bałkanów najprawdopodobniej należą do innych gatunków. W Polsce rośnie tylko w niewielkim fragmencie Bieszczadów w pobliżu Pasma Granicznego. Najlepsze warunki znajduje na skrajach polan reglowych w okrajkach lasów bukowych. Preferuje ciepłe południowe ekspozycje. W Czerwonej Liście Roślin i Grzybów Polski ma kategorię zagrożenia R - gatunek rzadki, potencjalnie zagrożony. Natomiast w Czerwonej Księdze LR - gatunku o niskim stopniu zagrożenia.

lucyna
29-10-2008, 07:38
Sprostowanko małe coby młodzieży czytającej nasze wypociny nie wprowadzać w błąd się należy. Ciemiernik purpurowy zwany również czerwonawym jest rośliną endemiczną. Uznawany jest za endemit karpacki lub subendemit dacki. Na subendemiczny charakter tego taksonu wskazuje jego wyspowe występowanie poza Karpatami np.: na Podolu, na Nizinie Węgierskiej, na Wyżynie Wołyńskiej i w Mołdawii.
Nie należy. Nasze relacyje mają służyć potomnym:lol: dlatego upraszam się o kilka fotografii kwitnącego subendymitu.

lucyna
02-11-2008, 17:11
Co kryją bieszczadzkie lasy czyli w poszukiwaniu kwitnących bluszczy.
2 listopada 2008
Komitet Poszukiwawczy: Ewa, Marcin, Funiak i pisząca te słowa
Podmiot poszukiwań: kwitnące okazy bluszcza.

Spotykamy się po 10. Krótkie powitanie i przedstawienie mi Funiaka, psa z charakterem. Jedziemy do pewnej podleskiej miejscowości. Mijamy San. Coś pływa po rzece. Zatrzymujemy się na obserwacje. Na łasze piękne stado mew srebrzystych. Obok kaczki krzyżówki. To jedno z najlepszych miejsc do obserwacji ptactwa. Byłam tu na szkoleniu wiosną. Wtedy zaobserwowaliśmy ponad 25 gatunków, w tym nurogęsi.
Jesteśmy w pierwszym miejscu poszukiwań. Ewa usiłuje przypomnieć sobie w którym miejscu widziała kwitnącego bluszcza. Krótkie łażenie po potokach i mamy ślicznotę. Jest naprawdę ładny. Ewa i Marcin przystępują do badania i opisu stanowiska. Ja obserwuje okolicę i zaczynam zaprzyjaźniać się z Funiakiem. Jest co podziwiać. Piękne rydze błyszczą na brzegu potoku. Nie chce mi się zbierać grzybów. Już wracając do samochodu Marcin odkrywa ciekawą polankę. Krótkie szkolenie, rozróżnianie wątrobowców, paprotników i podziwianie przytuli okrągłolistnej. Ewa zbiera rydze. I jeszcze stanowisko ciekawego storczyka. Nazwa znowu wyleciała mi z głowy.
Jesteśmy na drugim stanowisku. W dolinie Sanu. Piękna okolica jest powoli urbanizowana.
Obserwujemy stado czapli siwych jak wygrzewają się w słońcu. Ewa naliczyła 26 sztuk. Potem podziwiamy pracę bobrów.
Podchodzimy do osuwiska. Pierwszy bluszcz. Niestety, częściowo uszkodzony. Ktoś niezbyt umiejętnie ścinał jodłę, która spadła na olchę po której wspinała się liana. Pierwszy opis stanowiska w tej części lasu. Rozglądamy sie wkoło. Nie wierzę własnym oczom. Kilka pięknych, kwitnących bluszczy. Zabieramy się do roboty. Czas szybko płynie. Jeden kwitnący okaz jest ciekawszy od drugiego. Wspinają się po jodłach, wiązach, jaworach, świerkach, lipach, klonach polnych, brzostach itd.
Podchodzimy pod zsuw. Ruchy usuwiskowe trwają. Nie wierzę własnym oczom. Przepiękne stanowisko języcznika. Kilka?kilkanascie tysięcy roślin obok siebie. Oprócz tego liczne stanowiska: paprotnika kolczystego, paprotnika Brauna, paprotki zwyczajnej, zanokcicy i innych paproci. Marcin liczy występujace tu gatunki roślin chronionych. Ponad 15. Las pełnen wiązów, jaworów. Niektóre z nich są przepiękne. Spacerujemy po osuwisku, w dole szumi San. Opis bluszcza za opisem. Pochodzimy do suchszej części lasu. Tu dominuje paprotka zwyczajna. Marcin pokazuje nam jar, a w nim piękne kaskady. Jesteśmy w dolinie Sanu. Wracamy do samochodu wykonując naszą dzisiejszą pracę. Kolejne bluszcze. Opisujemy tylko te kwitnące. Na mniejsze już nie zwracamy uwagi. W trakcie spaceru Funiak postanowił zaprzyjażnić się ze mną. Nie liczyła się nawet jego pani. Bez mała stał się moim psem.
Zatoczyliśmy pętlę zbliżając się do samochodu. Jesteśmy pod urokiem tej części doliny Sanu. Warto było tu przywędrować. Nie chce mi się wierzyć, że takie wspaniałości są tak blisko nas. I jeszcze jedno. Mądra ochrona tego miejsca. Jest to ponad 10 ha (powierzcnia geodezyjna) stanowisko dokumentacyjne.
I jeszcze jedno. Została naprawiona następna droga. Ta wiodąca do Weremienia.

marcins
02-11-2008, 18:54
Kilka ilustracji do opisu Lucyny:

1. Detal pamiątki po Krasnej Armii.
2. Liski Tadeusz Kościuszko.
3. Mewy srebrzyste nad Sanem.
4. Wędkowanie.
5. Mewy srebrzyste i krzyżówki na łasze żwiru na Sanie.
6. Skałki w przełomowym odcinku Sanu.
7. Czaple siwe delektujace się promieniami jesiennego słońca.
8. San.
9. Jesienne dęby szypułkowe.
10. Powalony bluszcz.

marcins
02-11-2008, 19:00
11. Jedna z grubszych lian.
12. Jaworzyna.
13. Żbyry porosłe Phyllitisem.
14. Phyllitis scolopendrium.
15. Lesko.
16. Kwiaty bluszczu.
17. Młoda liana wspinająca się po brzoście.

lucyna
02-11-2008, 19:59
Ten storczyk, którego zasuszone łodygi spotkaliśmy to był gnieźnik leśny. Taki pasożyt wykorzystujący grzyby. Nie posiada liści, jest pozbawiony chlorofilu, substancje mineralne i wodę pobiera od żywiciela.

marcins
02-11-2008, 22:31
Ten storczyk, którego zasuszone łodygi spotkaliśmy to był gnieźnik leśny. Taki pasożyt wykorzystujący grzyby. Nie posiada liści, jest pozbawiony chlorofilu, substancje mineralne i wodę pobiera od żywiciela.

W różnych pozycjach książkowych można się spotkać zarówno ze stwierdzeniem, że jest to pasożyt żyjący w symbiozie z grzybami jak i że jest to bezzieleniowa saprofityczna roślina żyjąca w symbiozie z grzybami glebowymi. W ostatnich latach obserwuję wzrost liczby osobników tego gatunku na różnych stanowiskach oraz pojawianie się na nowych. Rośnie w grądach, buczynach, lasach porolnych oraz w suchszych i cienistych łęgach. Gatunek bardzo ciekawy ze względu na swoją biologię i sprzeczne ze sobą informacje na ten temat w literaturze. Łatwy do obserwacji przez cały rok, nawet w bezśnieżne zimy, gdyż zaschnięte pędy utrzymują się nawet przez półtora roku od przekwitnięcia.

lucyna
03-11-2008, 14:56
Następne spotkanie mamy 9 listopada. Wyruszamy w okolice Balnicy o godz. 8 z Laska. Spotykamy się z ekipą krośnieńską w Komańczy. I tu pojawia się mały problem. Czy ktoś z Sanoka jedzie z nami? Danka nie ma jak dostać się do Leska, a potem wrócić. Też mamy problem z Krzyśkiem. Chce udać się z nami ale nie ma jak dojechać do nas z Lublina. Czy ktoś w tym terminie nie jedzie z okolic Lublina w Bieszczady?

lucyna
09-11-2008, 19:55
Przystanek Balnica czyli coś nie coś o nas.
09.11.2008
Podmiot powitania: Andrzej przewodnik, od czasu do czasu podczytuje nasze forum
Komitet: Ewa, Kasia, osoba, która nie chce aby o niej pisać na forum, Joorg, Marcin, Rob, Sławek
Gospodarze: Wojtek Juda i Jego Córy: Martynka i Ola. No i oczywiście Luna hybryda, dwa kocury.
Na szlaku poznaliśmy Anię.
Spotykamy się w Lesku. W dwa samochody jedziemy przez Gruszkę do Tarnawy. O tej trasie będę Wam pisać w niedalekiej przyszłości, gdyż zaplanowaliśmy coś nie coś w tej okolicy. Po drodze z Andrzejem i Sławkiem rozmawiamy o naszych przewodnickiech sprawach: sytuacja na przejściu granicznym w Krościenku, UPA i książce księdza Zalewskiego, zakapiorach, Jędrku Połoninie i jego nagrobku zrobionym przez Kija z 154 podków itd. W Komańczy czeka na nas Kasia, Joorg i Rob. Krótkie zakupy. Dzwonię do Wojtka. Udało mi się umówić z Nim w Balnicy.
Wola Michowa, potem Mików i skręcamy na szlak zółty do Balnicy. Lubię tę okolicę. Byłam tu nawet kilkakrotnie z grupami. Nie wspomnę o szkoleniach. To zupełnie inne klimaty niż te, które spotykcie w Wetlinie, Ustrzykach Górnych.
Mam genialny pomysł. Może tam urządzimy KIMB?
Zatrzymujemy się na parkingu. Małe przepakowanie i udajemy się w drogę. Nie szlakiem lecz nasypem kolejki wąskotorowej. Czas płynie nam szybko. No i ostatni przyjazny dom na szlaku. Przystanek Balnica. Dziwne miejsce. Tu czas inaczej płynie. Możecie zakosztować tego jadąc do Balnicy kolejka wąskotorową. Tę trasę polecam.
Witam się z Luną. Jestem przygotowana na to spotkanie. Kiełbasa smakuje suni-waderze. Mały kawałeczek dostaje czarny kotek o bardzo aksamitnej sierści. Witamy sie z Gospodarzem.
Nie wiem czy kiedyś wchodząc do czyjegos domu mieliście wrażenie, że to dobre, przyjazne miejsce. Takie właśnie mam uczucie w salonie Wojtka. Witamy się z Dziewczynkami i zaczynają się Polaków rozmowy przy kawie. Szczególną uwagę zwracają zdjęcia ozdabiające ściany salonu i obrazy Agnieszki Słowik-Kwiatkowskiej. Zdjęcia niecodzienne: portrety wilków i wilków liżących po twarzy Wojtka. A nie powiedziałam Wam, że Wojtek jest tropicielem.Takim prawdziwym, dla którego las jest domem. Poznalismy się na szkoleniach. Zrobił nie tylko na mnie olbrzymie wrażenie. Gdybym miała powiedzieć kto według mnie jest prawdziwym Bieszczadnikiem to wymieniłabym Wojtka Judę. Czas zbierać się. Przepakowujemy się i w drogę.Ta ślicznotka Matragona czeka na nas.
Aby przybliżyć wam klimaty podam link do www.bieszczady.pl/hosting/balnica/index.php

marcins
09-11-2008, 20:22
Z perspektywy jazdy drugim karawanem droga do Balnicy wyglądała trochę inaczej. Nie rozmawialiśmy o przewodnickich sprawach, ani o problemach na przejściu w Krościenku, również ksiażka autorstwa klechy z brodą nie była tematem naszych rozmów. Za to widzieliśmy po drodze stadko raniuszków i samicę krogulca uganiającą się za jakimś skrzydlatym drobiem. Widoki szare, listopadowe były, więc i focić nie było co. W Kulasznym przy drodze kwitł piękny okaz Campanula rapunculoides. Aż dziw, że o tej porze chciało mu się kwitnąć. Po małych zakupach (nie było chleba) ruszyliśmy w dalszą drogę do rozstaju dróg w Balnicy. Dalej idąc już torami widzieliśmy spore stadko krzyżodziobów świerkowych. Goszcząc u Wojtka Lucyna opowiedziała nam o skrajnie nielicznej populacji bieszczadzkich Primula minima, które pobiegłem szybko sfocić, akurat ostatni okaz kwitł. Po dalszej części relacji kolejne zdjęcia z wyprawy tropem wilka.

1. Torowisko.
2. Balnicka stacyjka.
3. Primula minima.

lucyna
09-11-2008, 20:37
No to w drogę. Prowadzi Martynka. Powoli wchodzimy w las. Na początku buczyna, a potem las modrzewiowy porośnięty jeżynami. Oczywiście tu nie ma szlaków. Obserwujemy uważnie otoczenie. O i mamy coś wyjątkowego. Kupa niedźwiedzia. Potem miejsce, gdzie stała leśniczówka. Studnia, zakrzaczone powyższenie-fundamenty, a obok pomnik przyrody: daglezja. Zaczynamy powoli podchodzić bocznym ramieniem Matragony. Czuję się dziwne. Mam wrażenie, że coś/ktoś nam towarzyszy. Być moze to wyobrażnia, być może nie. Czuję jakiś trudny do zidentyfikowana zapach.
Martynka opowiada nam o swoim pierwszym spotkaniu z niedźwiedziem. Nie chodziła jeszcze do szkoły. Z Tatą jechała maluchem. Na jezdnię wszedł miś. Na Ich widok przystanął, zrobił drabinę, ryknął i poszedł sobie w las. Na pytanie Sławka czy bała się Mała odpowedziała: trochę ale potem zrobiłam mu papa. Marcin wskazuje na babrzysko. To taka "sadzawka błotna", służąca zwierzakom. Czy wiecie w jaki sposób dziki robą sobie pancerz? Kąpią się w błotku, a potem podchodzą do świerków. Obgryzają korę i czekają aż pojawi się żywica. Smarują się nią i pancerz gotowy. Martynka prowadzi nas dawną drogą zrywkową porosłą gęstą młodziutką buczyną. No i miejsce na popas. Piękne. Co za jawor. Godny aby objąć go ochroną pomnikową. Proszę o zdjęcia. Joorg zaczyna nas częstować herbatką po bieszczadzku. Oczywiście poza szlakem. No tym zrywkowym.:)) Sławek znaduje wspólne słowo z Robem. Obaj biegają przełaje. Podobnie Andrzej. Gadu-gadu, czas płynie. Mam znowu to dziwne wrażenie. Ktoś nas śledzi. Ten zapach, szelest liści. Nie wierzę własnym oczom. Nie to niemożliwe. Kątem oka widzę ... wilka. O mój Boże. To złudzenie?
Podchodzimy pod szczyt. Ktoś nam towarzyszy. Nie mam wątpliwości. Zamykam pochód. Idę z 30 m za grupą. No i kopiec. Matragona zdobyta i to nową drogą. :)) Robimy sobie zdjęcia, a potem schodzimy na polanke widokową. No i zaczyna się. Określanie panoramy. Mapy w ruch. Musiało to wyglądać przezabawne jak czworo przewodników kłóciło się bez mała o to czy to co widzimy to Wołosań czy nie Wołosań. Schodzmy na krechę w dół. Kasia, Andrzej, Joorg, Marcin i Sławek opowiadają o swoich eskapadach po Ukranie.
[cut]
Wybuchamy śmiechem i o mały włos nie zauważyliśmy śladów...wilka. Kłębki sierści na gałązkach jodełki. Zbiorowe focenie. A potem Marcin robi nam krótkie szkolenie na temat a takich tam roślin, których nazw nie pamętam. Marcin bardzo źle mnie traktuje. Ciągle wypytuje co to jest. Żada nawet nazw łacińskich buuuu. No i piekna zrywka. Wrr. Ładne błocko musimy omijac bokiem łażac po jeżynach.
Jesteśmy z powrotem na nasypie. Oczywiście przepytywanie. Z ciekawostek botanicznych czyli floroorgazm: czarcikęs.
A potem ciekawostka historyczna. Szyna wyprodukowana w Bohun, z tego co pamiętam z 1882 r.

marcins
09-11-2008, 21:06
Tak więc dalsza część opowieści. Po powrocie ze stanowiska Primula minima sprawa się wyjaśnia i okazuje się, że Lucynie wcale nie chodziło o Primula minima tylko o jakiegoś innego chwosta, który gdzieś tam rzekomo kiedyś rósł na połoninach. A ja sobie przypominam, że wyprawa celem sfocenia Primula minima to była nie dziś, a kilka lat temu i to w całkiem innej części gór Karpatami zwanych. Wyruszamy. Daglezja obok miejsca po leśniczówce. Jakieś kłaki. Ponoć wilka. Olbrzymi jawor. Przecinka. Kilka fotek wilka - robiłem ze statywu i myślę, że joorg wytłumaczy czemu nie są ostre. Droga powrotnia mija miło i przyjemnie na botanizowaniu.

4. Pseudotsuga pomnikowa.
5. Kłaki.
6. Acer pseudoplatanus gigantus.
7. Przecinka.
8 i 9. Lupus.
10 Dysputy nad mapą.
11. Festuca drymeja.
12. Pamiątkowe zdjęcie z lupusem Luną zwanym.

lucyna
09-11-2008, 21:14
Podchodzimy do stacji. Grupa podziwia drut kolczasty z I wojny św odkryty przez Wojtka. Ja zaś do domu i rozmawiając z Anią bawię się z Luną. Przygotowujemy ognisko. Joorg zajmuje się przekąskami, a Kasia i Sławek rozpalają ognisko. Ewa znika w lesie aby nazbierać chrustu. Wraca z bukowymi gałęziam i... pięknymi, dużym borowkami. A potem wyżerka. Luna jest szczęsliwa. Zjada duży kawał mojego niedopieczonego boczku. Niestety, Martynka z Wojtkiem szybko żegnają się z nami. Idą do czatowni aby obserwować i focić niedźwiedzie.
Czas w drogę. Ścieżka spacerowa po Balnicy czeka na nas. Pierwszy przystnanek...kamienne wanny. To takie wybudowane przez Włochów przepusty. Potem udajemy się szlakem żółtym, a następnie stokówką zwiedzać nieistniejącą wieś. Na mnie największe wrażenie robi krzyż pańszczyźniany. Piękny, z piaskowca. Ewa zapala znicz. Głośno dziwię się po co, a Marcin oczywście kpi sobie ze mnie mówiąc, że światło jest po to aby niedźwiedź spacerujac nie rozwalił sobie głowy o kamienny kant. Ustalamy programy zwiedzania na całą zimę. I do samochodów. Sławek zagląda do folderu i oznajmia nam, że czeka nas jeszcze cerkwisko. Podjeżdżamy o zmroku do miejsca, gdzie wg mapy Ruthenusa powinno się znajdować. Przy świetle czołówek idziemy je szukać. W młodnik:))) Fajnie spaceruje się po gęstej świerszczynie w nocy wrr. Zrobiliśmy pętelkę. Nie ma cerkwiska. M... schodząc natrafia ręką na mrowisko i oburzona stwierdza iż je niszczymy.Na to Joorg (ma nesamowite poczucie humoru): Telimena się znalazła. Panowie nie dają za wygraną. Andrzej prowadzi nas drogą z płyt w górę. Jest. Warto tu było wejść. Cerkwisko uprzątnięte, a krzyż z cerkiewnej kopuły wmontowany w pomnik.
Żegnamy się. Obiecujemy sobie następne wyprawy.

marcins
09-11-2008, 21:37
Kilka zdjęć balnickich krzyży i krzyżyków przydrożnych z 2007 roku:

lucyna
09-11-2008, 21:45
No i koniec relacyj z powitań. :)))

Piotr
09-11-2008, 22:00
No i koniec relacyj z powitań. :)))
Relacyja ok, tam by jeszcze tylko sprostować ten nagrobek Jędrka - nie wiem skąd to info, ale na pewno nie Kiju go robił. Nie wiem czyj był pomysł, itp a nie mam książek pod ręką, ale na pewno spawał to do kupy Beton z komanieckiej Podkowiaty.

marcins
09-11-2008, 22:03
Relacyja ok, tam by jeszcze tylko sprostować ten nagrobek Jędrka - nie wiem skąd to info, ale na pewno nie Kiju go robił. Nie wiem czyj był pomysł, itp a nie mam książek pod ręką, ale na pewno spawał to do kupy Beton z komanieckiej Podkowiaty.

Spawał go Beton.

lucyna
09-11-2008, 22:06
Relacyja ok, tam by jeszcze tylko sprostować ten nagrobek Jędrka - nie wiem skąd to info, ale na pewno nie Kiju go robił. Nie wiem czyj był pomysł, itp a nie mam książek pod ręką, ale na pewno spawał to do kupy Beton z komanieckiej Podkowiaty.
Sławek mi o tym mówił.

joorg
09-11-2008, 22:15
...... robiłem ze statywu i myślę, że joorg wytłumaczy czemu nie są ostre....
Dlaczego ?? oto jak Marcin robił zdęcia ze statywu.:wink:

lucyna
10-11-2008, 10:04
ale na pewno nie Kiju go robił.
Masz rację. To nie Kiju. Sprawdziłam u źródła. On stawiał krzyż na grobie Zubowa w Cisnej.

wojtek legionowo
10-11-2008, 12:42
Krzyż na grobie Jędrka spawał i zamontował Beton,z pomocą przyjaciół.

wojtek legionowo
10-11-2008, 12:49
A tak na marginesie przez parę lat był z tyłu pomnika kieliszeczek gdzie można było po 450km wychylić trochę okowity,a teraz kielicha nie ma

joorg
10-11-2008, 13:28
....... Kilka fotek wilka - robiłem ze statywu i myślę, że joorg wytłumaczy czemu nie są ostre.....
Tak naprawdę dlaczego nie ostre ?? bo robione na max zoomie, nie wiem ile Marcin w tym swoim aparacie ma ?, ale chyba z 30 x,
Na normalnym zbliżeniu to ja bym się bał obok stać.
fot 1 Wojtek dokładnie objaśnił co "osobnik" jadł wcześniej
fot 2 krzyż jeszcze baz zapalonego lampionu (ostrzegawczego)

lucyna
10-11-2008, 14:17
A tak na marginesie przez parę lat był z tyłu pomnika kieliszeczek gdzie można było po 450km wychylić trochę okowity,a teraz kielicha nie ma
Kiedyś stawiano także butelki i puszki z piwem. Byłam tam na szkoleniu w czasie kursu przewodnickiego. Koledzy wzięli piwo z grobu, wypili i postawili nowe. To był ceremionał, który prawdę powiedzawszy rozśmeszył mnie. W sumie jednak sympatyczny.

lucyna
10-11-2008, 15:39
@Marcin
Festuca drymeja, Festuca altissina, Carax pilosa, Deschampsia caespitosa, Dryopteris dilatata

marcins
10-11-2008, 19:45
Festuca drymeia, Festuca altissina, Carax pilosa, Deschampsia caespitosa, Dryopteris dilatata

Gatunku wyczerwienionego nie spotkaliśmy. Była za to Carex digitata, Carex sylvatica i Carex remota.

Michał
10-11-2008, 19:55
Rany koguta

Gatunku wyczerwienionego nie spotkaliśmy. Była za to Carex digitata, Carex sylvatica i Carex remota.

Marcin - czy Ty już nie potrafisz zapodać coś po normalnemu?
Skrzywienie zawodowe?
Ja gatunki wyczerwienione to spotykam na szlaku - szczególnie pod Wołosaniem. Takie śliczne, dwunożne, jednogarbne. :-)

Weź się chopie popraw

Pozdrawiam

marcins
10-11-2008, 20:02
Rany koguta


Marcin - czy Ty już nie potrafisz zapodać coś po normalnemu?
Skrzywienie zawodowe?
Ja gatunki wyczerwienione to spotykam na szlaku - szczególnie pod Wołosaniem. Takie śliczne, dwunożne, jednogarbne. :-)

Weź się chopie popraw

Pozdrawiam

Zapędziłem się Michał.

Obiecuję poprawę.

Już wyjaśniam co też jeszcze widzieliśmy:

"kostrzewa górska, kostrzewa leśna, śmiałek darniowy, nerecznica szerokolistna"

"turzyca palczasta, turzyca leśna i turzyca odległokłosa"

A propo gatunków wyczerwienionych to wydaje mi się, że są znacznie pospolitsze w Bieszczadzie, szczególnie przy wioskowych mahazynach można je często spotkać. :-)

Michał
10-11-2008, 20:33
No dzięki

Zapędziłem się Michał.

Obiecuję poprawę.

Już wyjaśniam co też jeszcze widzieliśmy:

"kostrzewa górska, kostrzewa leśna, śmiałek darniowy, nerecznica szerokolistna"

"turzyca palczasta, turzyca leśna i turzyca odległokłosa"

A propo gatunków wyczerwienionych to wydaje mi się, że są znacznie pospolitsze w Bieszczadzie, szczególnie przy wioskowych mahazynach można je często spotkać. :-)

już myślałem, że nurzam się w jakiejś bieszczadziej specjalnej trawie - a tu masz babo placek.
Czy te spod mahazynów to typu broda z lenistwa - bród przyodziany kożuszkiem - pifko zagryzane ciasteczkiem wielkości krowiego łajna - popijane pifkiem - i bełkot "literacki"?

P.s.
Ostatnio spotkałem w Mikowie dziewoję - zakapior na 300%. To tak a propos zakapiorów.

Dzięki za ludzki język

lucyna
12-11-2008, 07:03
Na naszych przechadzkach tak dużo dzieje się, że ciągle zapominam przy pisaniu o ważnych sprawach. Tym razem o Międzynarodowej Leśnej Ścieżce Dydaktycznej Udava-Solinka. Byliśmy tylko na jej małym fragmencie. Zainteresowały nas perturbacje związane z korektą granic. Na tablicach informacyjnych postawinych obok scieżki w skrótowy sposób przestawiono tę historyczna ciekawostkę. Ja posłużę się fr zaczerpnitym z "Bieszczadzkie Kolejki Leśne" Zygmunta Rygiela:
" Po wytyczeniu granicy polsko-czechosłowackiej w 1918 r prawie kilometrowy odcinek torów kolejki, pomiędzy Balnica, a Solinką znalazł się po stronie słowackiej. Podczasprzejazdu przez Czechosłowację pociągibyły każdorazowo eskortowane przez słowacką straż graniczną. Po zmianie granicy w 1938 r. pomiędzy Polską, a Czechosłowacją, od 1 listopada 1938 r. cały szlak znalazł się w granicach kraju. (Protokuł delimitacyny podpisany w Zakopanem). Zmiana objęla około 0,8 km2 na płudniowym zboczu Matragony." Po II wojnie św. historia powtórzyła się. Znowu sporny odcinek był po słowackiej stronie. Ostatecznie wrócił do Polski w latach 60-tych.
Więcej o ścieżce przeczytacie na www.twojebieszczady.pl/piesze/osadne.php (http://www.twojebieszczady.pl/piesze/osadne.php)
I jeszcze jedno. Nazwa Balnica pochodzi o bani, słonego źródła. Obok krzyża pańszczyźnianego Marcin nie tylko podkpiwał sobie ze mnie (i vice versa) ale także zwrócił nam uwagę na istotny szczegół. Mianowicie sukcesja leśna na terenie tej nieistniejacej wsi wygląda trochę inaczej niż w pozostałych częściach Bieszczadów. Tam gatunkami zasiedlającymi są: świerki i sosny. Leśnicy zasadzili modrzewie. W innych regionach gatunkiem dominujacym jest olcha. Jest to związane z jakością gleby. W okolicy Balnicy jest bardzo mało żyzna.

marcins
12-11-2008, 21:50
...Tam gatunkami zasiedlającymi są: świerki i sosny. Leśnicy zasadzili modrzewie. W innych regionach gatunkiem dominujacym jest olcha. Jest to związane z jakością gleby. W okolicy Balnicy jest bardzo mało żyzna.

Nie jest tak do końca. Ogólnie gleby w Bieszczadach należą do żyznych. Istotną rolę odgrywa też mikroklimat i działalność gospodarcza człowieka...

lucyna
30-11-2008, 19:02
30 listopada 2008 r
Łazęgowanie miodzio czyli wędrowanie śladami hien cmentarnych.
Trasa Bystre-Łysy Wierch-Partyja(cudna ślicznota)-Dzidowa-Riabiański Potok-Bystre
Komitet Powitalny: Ewa, M., Marcin, Sławek i pisząca te słowa
Podmiot Powitania: Bertrand
Neoczekiwani i niestety krótkotrwali Goście: Henek z Małżonką, Sir Bazyl i Sirówną Bazylówną Prawdziwą Bieszczadniczką (całusy dla Sirówny od całej grupy).

Zapowiada się piękna pogoda. Po siódmej wsiadam w Olszanicy do maluszka Sławka i gnamy 40 km/godz ku przygodzie. Przez nieuwagę nie zatrzymujemy się w Lesku. Jedziemy prościutko do Bystrego. M. dzwoni do Ewy po informacje jak dostać się do pewnego klimatycznego domku. Trasa mija nam szybko na pogaduszkach. W Bystrem małe nieporozumienie. Jedziemy stokówką w kierunku Roztok. Po chwili ze Sławkiem orientujemy się, że coś jest nie tak. Na szczęście jesteśmy na jednej z górek biznesmena (tak miejscowi nazywają miejsca, gdzie jest zasięg). Dzwonię do Marcina. Musimy zawrócić. Muszę przyznać iż okolica owej stokówki jest interesująca, warto było pobładzić.
W klimatycznym domku czeka na nas niespodzianka. Oprócz Bertranda jest Henek z Małżonką i sir Bazyl ze swoją przeuroczą Córeczką. Niestety, nie idą z nami. Sirówna z Tatą zdobywają Chryszczatą. Szybciutkie pożegnanie i w trasę.
Podchodzimy na Łysy Wierch. Pierwszy interesujący punkt to zapewne znana Wam kapliczka Synarewa. Moim zdaniem nic specjalnego. Ewa wypatruje pierwszą botaniczną niespodziankę. Na jaworze piękna mąkla tarniowa. Wyraźnie uradowany Marcin robi nam króciutki wykładzik. Zwraca uwagę na rzecz bardzo ważną. Porost rośnie po południowej stronie drzewa. Te wszelkie informacje o tym, że obserwując mchy i porosty można określić, gdzie jest pólnoc są niezbyt prawdziwe. Powoli podchodzimy na Łysy Wierch. Piękne jawory towarzyszą naszej wędrówce. Odbieram telefon od Mariusza, naszego Kolegi przewodnika. Ups, nie poinformowałam go o naszym wypadzie. Dostałam zjebkę i to nezłą. Prawdę powiedziawszy należała mi się. W tym czasie Współłazęgowicze podziwiają piękne brzosty i ślady działalności małego, być może rocznego misiaczka. Jak przystało na dzielnego drapieżnika poznaczył swoje terytorium. Marcin zaczyna snuć opowieści o tych drapieżnkach. Jak wiecie ostatnio tropili z Joorgiem i Robem niedźwiedzia. Po chwili ja natrafiam na ciwekawostkę botaniczną. Schowany w kąciku,pomiędzy korzeniami buka piękny borowik. Podejrzewam M. o niecne zamiary w stosunku do grzybka i oczywiście głośno to oznajmiam. Jeżeli były w okolicy jakieś niedźwiedzie to szybciutko schowały sie do gawry.
Na szczycie Łysego Wierchu interesujące widoki poprzez galęzie. Krótki egzamin, mylę się. Nie rozpoznaję łąk Rabego. Idziemy szczytową drogą. Wieje jakby ktoś się obwiesił.Piękna jaworzyna miesięcznicowa. Ślady okopów z czasów I wojny św. Pierwsze znalezisko. Poukładane w rządku dziesiątki łusek. Troszeczkę dalej, poniżej znaleziska na bukowym krzyżu tabliczka upamiętniajaca nieznanego żołnierza. Schodzimy do niej. Ten krzyż niedługo rozpadnie się. Mam pomysł. Jak to mówi Ewa zróbmy coś dobrego. Moze siłami forum zrobimy nowe upamiętnienia grobów żołnierskich? Dziewczyny wołają nas. Podchodzimy na szczyt. Mówiąc wprost szlag mnie zalewa. Porozkopywane groby. Ktoś je rozszabrował. Obok drzew poukładane stosiki niepotrzebnemu nikomu żelastwa: zerdzewiałe bagnety, łoptaki itp. Na tym nie można zarobić. Wszystko co miało jakąkolwiek wartość materialną zabrano ze sobą. Widac, że działałotu kilka ekip. Pierwsza miała jakiś tam szacunek dla pomordowanych. Groby oznakowane są stosikami kamieni. Następne to byli zwykli sku... Porozkopywane mogiły, a w nich ... puszki po piwie. Po chwili następne porozkowywane miejsca. Tylko swołocz tak się zachowuje.
Schodzimy w dół. Ewa odkrywa pas z nabojami. Przez zerdzewiałą łuskę widać trotyl. Muszę przyznać iż las jest miejscami naprawdę ładny.

trzykropkiinicwiecej
30-11-2008, 20:20
...zapewne w tej samej "dobrej" sprawie zadziałamy... kilka lat temu (będzie z 10) odnaleźliśmy (pewno w tym samym miejscu) nieśmiertelnik austriackiego wojaka, zaraz przy rozszabrowanych grobach, hieny z wykrywaczami swoje robią.(aż dziw ze takie kolekcjonerske cacko przeoczyli) Co roku odwiedzamy Karla i palimy w tym miejscu znicze... parę razy już sklepaliśmy kilka krzyży, zawsze jednak jakieś pojeby rozkopują groby na nowo... przy samym szczycie postawiliśmy kiedyś 14! ...dane z nieśmiertelnika wysłałem do Czerwonego Krzyża w Austrii , zobaczymy co z tego będzie... i szkoda że nie mogłem się z Wami dzisiaj wybrać...

lucyna
30-11-2008, 20:23
Obieramy kierunek na Partyję.
Owa ślicznota wita nas gołoborzem. Piękne, porośnięte porostami. Wśród nich są mężyki. Pora na przerwę śniadaniową. Robert wyjmuje banany, Sławek niesłodzoną kawę (Bertrand ma bardzo ciekwą historyjkę na ten temat do opowiedzenia), a Ewa ciasteczka własnego wyrobu.Przepyszne kruche rogaliki z kwaskowatą marmoladą. Po przepis do Ewy.
I w górę. Piękne, suche podejście na Patryję. Po trasie możemy obserować zlepieńce i żwirek kwarcytowy. Przy szczycie uschnięte łodygi paproci orlej. Jestem zafascynowana tą górką. Piękne ramię aż kusi do zejścia. Naczynam marudzić. Bertrand jest nieubłagany i stwierdza, że życie składa się z wyborów. Niestety, to prawda. Wiem jedno. Niedługo tam wrócę. Podchodzimy na szczyt. Po jednej stronie ciekawa brzezina, a po drugiej stromizna z dużym udziałem jawora i jarzębiny. Projektowany rezerwat. Ten fragment przejścia urzekł nas. I tu porozkopywane groby. Zaczynamy zbierać śmieci, które trafiają do plecaka ekologa. Muszę ze sobą zabierać worki. Schodzimy ostro w dół do drogi zrywkowej. Oj kusi, kusi mnie ta droga. Chcę nią iść. Reszta grupy sprzeciwia się. Skręcamy na Dzidową. I całe szczęście. Łał, cudo przed nami. Jedna z najpotężniejszych jodeł jakie widzieliśmy. Marcin z Ewa zaczynają ją mierzyć w pierśnicy. 432 cm obwodu, przekrój 1,5 m. Ma na oko ze 120 lat. Powoli obumiera.
Dzwoni telefon. To Piotr. Nasz kolega z forum (nie mylić z naszym Piotrem Adminem www.twojebieszczady.pl (http://www.twojebieszczady.pl). ). Zakłada stowarzyszenie upamiętniające pomordowanych na Wołyniu. Zastanawiam się z Współłazęgowiczami czy przyjąć zaproszenie (będziemy upamiętniać wszystkie ofiary, polskie przede wszystkim i drugiej narodowości pod względem ilości pomordowanych z równym okrucieństwem) to fragment sms który przed chwilą otrzymałam). Podejście pod Dzidową jest strome i krótkie. Z górnej stacji wyciągu jest przepiękny widok. Miejsce ciekawe także pod względem botanicznym. Mi osobiście podobał się najbardziej chrobtek kieliszkowiec o ile dobrze zapamiętałam informację Marcina. Bertrand zaznacza iż jest to pod względem trudności druga po Nosalu trasa narciarska w Polsce.
Idziemy na krechę w dół. Ewa i Marcin pokazują nam osobliwości botaniczne na tej wysokości: lipę szerokolistną i dęba. Stromo,bardzo stromo.
No i Rabiańskij Potok. Sławek przechodzi przez przerzuconą prze wezbraną rzeczkę jodłę. My idziemy w kierunku mostu. Uwielbiam ten potok. Kilka razy wędrowałam jego korytem. Pokazuję dwa ładne miejsca. Marcin odwzajemnia się wskazując na węglanowe źródło i potoczek. Potem niespodzianka. Stromizna porośnięta: paprotką zwyczajną, paprotnikiem kolczystym i Brauna oraz paprocią orlą. A za nią odsłonięcie fliszu karpackiego. Musimy wejść na stromiznę. Idziemy po łupkowej kruszyźnie. Koledzy wybierają wariant łatwiejszy, ja zaś na odwrót. Końcówkę pokonuję bez mała wspinając się.
Betranda ciepło żegnamy w Bystrem, a sami jedziemy jak to jest w naszym zwyczaju na coś na ząb. W fajnej knajpce Roma w Lesku (polecamy) zaczynamy Polaków rozmowy. Snujemy plany na przyszłość. Na pewno nie jest to nasze ostatnie spotkanie. Mimo tego iż czeka nasz wszystkich tyle zmian w życiu prywatnym i służbowym.

lucyna
30-11-2008, 20:27
...zapewne w tej samej "dobrej" sprawie zadziałamy... kilka lat temu (będzie z 10) odnaleźliśmy (pewno w tym samym miejscu) nieśmiertelnik austriackiego wojaka, zaraz przy rozszabrowanych grobach, hieny z wykrywaczami swoje robią.(aż dziw ze takie kolekcjonerske cacko przeoczyli) Co roku odwiedzamy Karla i palimy w tym miejscu znicze... parę razy już sklepaliśmy kilka krzyży, zawsze jednak jakieś pojeby rozkopują groby na nowo... przy samym szczycie postawiliśmy kiedyś 14! ...dane z nieśmiertelnika wysłałem do Czerwonego Krzyża w Austrii , zobaczymy co z tego będzie... i szkoda że nie mogłem się z Wami dzisiaj wybrać...
Coś trzeba w tej sprawie zrobić. W okolicy Baligrodu jest kilkaset rozkopanych grobów. Danka opowiadała mi o Berdzie.
Jestem pewna, że połazęgujemy kiedyś razem.

marcins
30-11-2008, 21:28
Kilka zdjątek upamietniajacych wycieczkę:

1. Synarewa.
2. Nucifraga caryocatactes na Picea abies.
3. Żółty grzybek o konsystencji galarety.
4. Brzost.
5. Borowik śniegowy (Boletus nivalis Sc.)
6. Zbrojownia.
7. Łuski po pociskach z I WŚ.
8. Krzyż z płn. stoków Łysego Wierchu.
9. Rozpadający się krzyż z grzbietu Łysego Wierchu.
10. Miejsce zbuchtowane przez Homo profanus.

PS1 Merzyk (ryzomerzyk) kropkowany rósł gdzie indziej, w wielu miejscach i pospolicie.

PS2 Na szczycie Dzidowej rósł chrobotek kieliszkowy.

marcins
30-11-2008, 21:46
Ciąg dalszy ilustracji do Lucynowej opowiastki:

11. Tabliczka na krzyżu na zbuchtowanych grobach.
12. Mąkla tarniowa.
13. Pomrów błękitny.
14. Gołoborze na płd. stokach Patryi.
15. Borło z Patryi.
16. Łysy Wierch.
17. Sorbus aucuparia (jarząb pospolity) na szczycie Patryi.
18. Kamieniołom.
19. Jodłowe bory na płn. grzbiecie Patryi.
20. Gabrowy Wierch z Patryi.

marcins
30-11-2008, 21:54
I jeszcze kilka:

21. Profan rzekłby jodła trzydziestokubiczna... prawdziwy gigant wśród baligrodzkich lasów.
22. Na stokach Dzidowej.
23. Jawor.
24. Borło z Dzidowej.
25. Przy górnej stacji wyciągu.
26. Baligród.
27. Przeprawa przez wezbrane wody Rabskiego.
28. Porohy na Rabskim.

mirusz
01-12-2008, 17:06
Zdjęcie 26 cudowne. Oglądam i zżera mnie zazdrość, że nie oglądam tego w naturze.

Barnaba
01-12-2008, 18:37
Lucy :) jakieś zmiany w życiu służbowym się szykują? Czy to tylko taka zagrywka jak z likwidacją Żabki (sklepu)?

lucyna
01-12-2008, 18:52
Panie Barnabo ja prosta baba ze wsi. Nie wiem co szykuje się u Żabki.
A u mnie. Żaden milioner mi się w tym miesiącu nie oświadczył, na koncie mam grosze więc pilnie poszukuję pracy.

marcins
01-12-2008, 18:57
Lucyna a jakie kroją Ci się zmiany służbowe...
...bo nie wiem w jakich służbach Ty działasz??? :-)

lucyna
01-12-2008, 19:05
Lucyna a jakie kroją Ci się zmiany służbowe...
...bo nie wiem w jakich służbach Ty działasz??? :-)
Ciii
Tajne/poufne

marcins
01-12-2008, 19:08
Ciii
Tajne/poufne

Tak też myślałem.

lucyna
01-12-2008, 19:18
Tak też myślałem.

Wącham, coś czuję.
Pachnie ironią.
Nie doceniasz mnie.
Centrum Desinformacji Anarchistyczno-Ekologicznej

Barnaba
01-12-2008, 20:23
Żaden milioner mi się w tym miesiącu nie oświadczył, na koncie mam grosze więc pilnie poszukuję pracy.
albo milionera...

sir Bazyl
03-12-2008, 19:27
30 listopada 2008 r
....(całusy dla Sirówny od całej grupy).
(...)
Oprócz Bertranda jest Henek z Małżonką i sir Bazyl ze swoją przeuroczą Córeczką. Niestety, nie idą z nami. Sirówna z Tatą zdobywają Chryszczatą. Szybciutkie pożegnanie i w trasę.(...)


Dziękujemy za pozdrowienia i meldujemy, że Chryszczata spowita, a raczej oblepiona topniejącym śniegiem została zdobyta na rympał, od jeziorka ścianą północną przez przewieszkę Debry. Po dodze były placki leżące na ziemi (brak foto) i placki energetyczne (foto1). Jawory rosły też niczegowate (foto2). Wróciliśmy po zachodnim gradiencie debrańskiej podkowy bez strat w ludziach ale ze zmokłymi portkami (foto3). Po odwiedzeniu bazy (już automobilem) zostaliśmy przez Żebraka przegonieni po lodzie i glutowatej nazbyt głebokiej brei - całkiem na przeciwko niż chcieliśmy, czyli z powrotem do Bystrego i stąd dopiero pojechaliśmy do Łupkowa w odwiedziny do Krysi, którą pozdrawiamy serdecznie.
Sirówna z Sirem pozdrawiają i życzą wszystkim pięknej zimy na bieszczadzkie wędrówki. Do zobaczenia!
P.S.
Pokrywa śnieżna na GSB w okolicach szczytu nie zbrukana ludzką stopą (nie licząc naszych), a ludzie biadolą, że w Bieszczadach tłok na szlakach :mrgreen:

asia999
03-12-2008, 20:08
Lucyno - ty nie zamartwiaj się brakiem pracy tylko regeneruj siły przed nowym sezonem:razz: a jeśli zabraknie ci pieniążków to możesz - tak dla przygody - zostać na kilka miesięcy (do wiosny) zakapiorem;)

moja dusza romantyczna umęczona prozaicznym etatem na nizinach ZAZDROŚCI WAM!!! po prostu. :cry::cry:

lucyna
03-12-2008, 21:38
Jakby to powiedzieć. Kobieta nie może być zakapiorem, może co najwyżej uprawiać najstarszy zawód swiata.
Asiu a fee.

Marcin
03-12-2008, 21:39
Pod Łysym Wierchem był kiedyś szpital UPA... kusi nekrofili... a tak wyglądało Piekło pod Płaszą 1.12.2008

joorg
04-12-2008, 17:56
"Ekipa Krośnieńska";) w liczbie siedem osób (w tym dwoje stałych uczestników Komitetu Powitalnego) wybiera się w najbliższą sobotę w okolice Hulskie , Krywe. Będziemy w Zatwarnicy o godz 9.
Jężeli Ekipy; Leska (Marcin ,Ewa) i Olszanicka (Lucyna , Sławek , Ma.. itd) mają ochotę i czas na wspólne łażenie ,to
tym razem my zapraszamy.

lucyna
04-12-2008, 18:28
Jedna łapka w górze. Sławek jeszcze nie wie. Właśnie kupił sobie nowe narty biegowe i zastanawia się co dalej.
Czy Ekipa krośnieńska ma 1 wolne miejsce w samochodzie?

joorg
04-12-2008, 20:45
Czy Ekipa krośnieńska ma 1 wolne miejsce w samochodzie?

Tak , ma 1 miejsce wolne , i na pewno będziemy jechać przez Olszanice ...jak by co

lucyna
04-12-2008, 20:58
To do zobaczenia w Olszanicy.

asia999
04-12-2008, 22:24
Jakby to powiedzieć. Kobieta nie może być zakapiorem, może co najwyżej uprawiać najstarszy zawód swiata.
Asiu a fee.

aaale "foł pa"..:oops: wyszło, że zachęcam do nierządu zimową porą... fe fe fee.

A kto kopie te mogiły tak właściwie? miejscowi czy ktoś obcy?

lucyna
05-12-2008, 05:20
Obcy.
Kilku poszukiwaczy militariów znam. Jesienią w Lesku łapałam stopa do Soliny. Zatrzymało mi się dwóch niezmiernie sympatycznych i dobrze znających Bieszczady panów. Pojechali do Baligrodu przez Polańczyk. Nawet zaprosiłam na forum.
W sumie znam kilkudziesięciu. Nikt nie przyznaje się do grobów.

asia999
05-12-2008, 21:42
Obcy.
W sumie znam kilkudziesięciu. Nikt nie przyznaje się do grobów.

KILKUDZIESIĘCIU???!!!??? naprawdę tylu ich tam kopie? to jak to wygląda? chodzą sobie po lasach parami i kopią? jak to jest możliwe, że nikt tego nie widzi?? :???:

vm2301
05-12-2008, 21:47
Ależ widać, nie zawsze parami. Kiedyś nocowałem po sąsiedzku z takimi miłośnikami militariów. Zajęli jeden domek, ale spali chyba po dwóch w jednym łóżku.

:)

Pyra.57
06-12-2008, 14:47
Suma sumarum biorąc pod uwagę obowiązujące prawo, to ci "miłośnicy militariów" popełniaja wykroczenie.

asia999
06-12-2008, 15:43
No właśnie - chyba coś tam popełniają nie całkiem zgodnego z prawem więc czy są całkiem bezkarni?

lucyna
06-12-2008, 18:49
6 grudzień 2008 r.

Po wodzie i błocie czyli szlakiem cerkwi.

Komitet powitalny: Kasia, Nina i Machoney, Joorg, Nunex, ja czyli pisząca sprawozdanie
Podmiot powitania: Agata i Topek prywatni koledzy Niny i Machoneya.

Umówiliśmy się po 8 w Olszanicy. Całay czas mam wrażenie, że Bartka spotkałam w górach. Mówiąc wprost była to konfrontacja pomiędzy przewodnikami. Prowadził grupę nie po szlaku ale po połoninie. Nie musze mówić jak zareagowałam. Mam pewne obawy. Nie wiem jak mam zachować się na widok Kolegi-Przewodnika.
Mija mnie jakiś samochód, ktoś mi macha. Dziwne, nie znam ich. Po chwili podjeżdża Joorg, Kasia i Nunex. Zwierzam im się ze swoich wątpliwości. Są conajmniej zdziwieni.
Piewszy punkt programu to cerkiew w Równi. Witamy się. Jest i Machoney. Nie muszę chyba mówić iż moje przeczucia nie sprawdziły się. Machoney okazał się przesympatycznym człowiekiem, takim fascynatem gór.
Cerkiew jest wyjątkowo piękna. Robi wrażenie nie tylko na gościach.
W samochodzie czas płynie nam szybko na pogaduszkach. To dziwne, prawie nie widujemy się w świecie realnym ale mimo to mamy sobie tyle do powiedzenia. Pytam się Kolegów czy byli wewnątrz w cerkwi w Czarnej. Nie byli. Podjeżdżamy do światyni. Zabieram klucze i po raz enty, może z dwusetny wchodzę do jej wnętrza. Po twarzach Kolegów widzę, że im się podoba. Kilka słów charakteryzujących wyposażenie i dalej w drogę.
W okolicach Lutowisk zaczyna padać. W Chmielu już leje. Zastanawiamy się czy nie spędzimy całego dnia w knajpce.
W Zatwarnicy skręcamy na drogę wiodącą do Krywego. Janusz ma wątpliwości czy Machoney jest w stanie poprowadzic auto osobowe po tych wertepach. Sam musi non stop omjać dziury. Czujemy, że jesteśmy w terenówce. Hipoterapia samochodowa. Instynktownie chowam kciuki i zastanawiam się w jaki sposób mam ochraniać głowę.
Krywe. Zatrzymujemy się, ubieramy ochraniacze, przepakuwujemy się i w drogę. Idziemy ścieżką do ruin cerkwi. Nie wiem czy znacie ten szlak. Jest oznakowana na niebiesko i wiedzie starym progonem. Nie muszę chyba Wam mówić, że okolica jest bajeczna. Zachowujemy się zbyt głosno, na pewno nie spotkamy żadnego zwierzaka. Leciutko mży, progonem płynie woda. Mniej więcej w połowie drogi przekraczamy pierwszy potok. Pokazuję odchody kuny. Ten drapieżnik oznacza swoje terytorium pozostawiając kupy na środku ścieżki. Po chwili następny trop. Tym razem na stare odchody niedźwiedzie załatwił się jakiś inny drapieżnik, być może wilk. Dzwoni Mariusz Kolega Przewodnik. Gdzie jesteście? W Krywem. No i następna zjebka. Dlaczego nie poinformowałam Go o wycieczce. Nie dodzwoniłam się. Już dziś zaprosiłam Mariusza na połazęgowisko w przyszłą niedzielę.
Zespół przyrodniczo-krajobrazowy Krywe. Najpierwierw ruiny cerkwi. Dłuższa chwila na focenie. Potem schodzimy ze szlaku w wiadomym celu. Przecież wiecie, że góry to świątynia, a szlak to prezbiterium. Nie godzi się tak na szlaku integrować.
Po chwili jesteśmy w miejscu dawnego dworu, a potem podchodzimy do stromego brzegu Sanu. Z dala słychać szum rzeki. Po roztopach ledwo mieści się w korycie. Jesteśmy w kleszczach dwóch potoków. Te znane Wam zapewe strumyki dziś wyglądają groźnie. Cofamy sie tą samą drogą. A potem schodzimy po prawo w dolinę strumienia

lucyna
06-12-2008, 19:43
Potok wygląda imponująco, bystro toczy swe wody. Idziemy jego brzegiem. Ładny łeg pokryty rozlewiskiem. Chyba nie muszę mówić czyja to zasługa. Oczywiście, bobry zadomowiły się w okolicy. Widać system tam i żeremia. No i oczywiście ślady ząbków tych przesympatycznych gryzoni. Tylko dwa gatunki potrafią przeobrażać swoje otocznie: my i bobry.
Pierwszy na odwagę zdobywa się Nunex. Znajduje jego zdaniem dobre miejsce na przejście. Z kępy na kępę, skok przez jeden potoczek i drugi, a potem spacer po przerzuconej przez bobry wierzbie i jest na drugiej stronie. Wszyscy mu kibicujemy. Kasia chce iść w jego ślady ale po chwili rezygnuje.
Oddalam się od grupy. Mam już mokre buty, kąpiel mi nie miła. Za mną idą Kasia i Joorg, a reszta ekipy poszukuje przejścia. Udało im się. Są po drugiej stronie.
My nie żałujemy swojej decyzji. Najpierw obserwujemy leżące pokotem drzewa, potem podgryzaną przez bobry olbrzymią topolę. W okolicach cerkwi podchodzimy do góry, a potem drepczemy ścieżką wydeptaną w tarninie przez jeleniowate. Następna ciekawostka przyrodnicza. Najprawdopodobniej widzimy stosik kamieni przygotowanych jako miejsce lęgowe dla węża Eskulapa. Pamiętajcie, że gdy dogrzebiecie się do jaj złożonych przez gady to nie niszcie ich. To nie są jaja żmij. Ona jest jajożyworodna. One zostały zniesione np. przez zaskrońca lub wężą Eskulapa. Natrafiamy na pozostałości po domostwach, a potem na buchtowisko. Krok przez potoczek i jesteśmy wśród Kolegów. Najpierw prowadzi Kasia, potem ja ją zastępuję. Mam tak mokro w butach, że jest mi obojętne iż idę po moczarze. O co my tu mamy? Teren źródliskowy, a to bijące źródełko. Wygląda pięknie. Kierujemy się na progon. Przez błocko po kolana idziemy w stronę stokówki. Najpierw natrafiamy na odchody wilcze, a potem na smętne resztki jego uczty.
Dzięki Ci Panie. Stokówka. Wsiadamy do aut i w drogę powrotną.
Zatrzymujemy się na miejscu biwakowym położonym w widłach Sanu i Wołosatego. Słychać szum rzek. Pora na ognisko. Machoney i Nina rozpalają ognisko. Nie jest to łatwe. Drewno jest mokre. Joorg wyjmuje swoją "kuchnię". Robi wrażenie. Janusz ma wszystko. Zaczynam szczękąc zębami. Cała ekipa pracuje przy rozpaleniu ogniska. Praca idzie jak krew z nosa. Dziewczyny przynoszą w miarę suchą trawę, pojawia się ogień. No to pieczemy kiełbaski. Raczej wędzimy je w zimnym dymie. Janusz podaje mi kubek gorącej herbaty. Dzięki Ci Dobry Człowieku. Zaczynam myśleć. Idę przez most i zabieram ze skarpy wierzchołek modrzewia. Ogienek podsycony suchym drewnem strzela w górę. Kiełbaski pieką się wspaniale. Ninie posiłek spada z patyka. Nunex, nie wierzę własnym oczom, wyjmuje kiełbaskę ręką z ognia. Potem powtarza ten sam manerw ze swoją. Z godnością przenosi ją na talerzyk i kulturalnie konsumuje za pomocą widelca i noża. Wygląda to moim zdaniem przekomicznie.
W drogę. Jedziemy do Lesczowatego. Jesteśmy tam umówieni na 16. Niestety, w trasie okazuje się, że Nina z Machoneyem muszą skrócić z powodów rodzinnych wycieczkę. Nawet nie mamy czasu pożegnać się.

Stały Bywalec
06-12-2008, 19:44
(...) Cofamy sie tą samą drogą. A potem schodzimy po prawo w dolinę strumienia...
... i dochodzimy do pozostałości konstrukcji mostu, który szlag trafił wczesną wiosną 1999 r.
Już długo przed tą sztuczną (bo celowo wywołaną przez ludzi) katastrofą budowlaną ów most w zasadzie nadawał się tylko do przechodzenia, a nie przejeżdżania samochodem. Za wyjątkiem Tosi, która nie bała się i śmigała po moście swoją małą ciężarówką 126p.

machoney
06-12-2008, 20:10
Witam !!
Dziękujemy za ciekawą relację i przygodę, szkoda że tak wyszło, że nie mogliśmy się pożegnać, no ale myślę, że powitania są ważniejsze :) i milsze.
Cieszę się, że nie okazałem się tym przewodnikiem co całą połoniną prowadził grupę :mrgreen::mrgreen::mrgreen: gdyż ostatnio po zjebkach zamykam się w sobie :)

Lucyna przekazała nam dużo ciekawej wiedzy, nie mogłem wszystkiego usłyszeć gdyż jak się zatrzymujemy to ja zawsze gdzieś z aparatem... po drugie to mi kiedyś ktoś powiedział, że nieładnie jak przewodnik podsłuchuje przewodnika :)

Szkoda nam tego Leszczowatego, ale wybaczcie nam gdyż mamy zaledwie dwumiesięcznego syna :) Pewnie kiedyś tu dołączy...

Niebawem zapodam jakieś fotki :)
Pozdrawiam całą ekipę :)

PS.1. Lucyna zapomniałaś dodać o gratisach które chciałem zostawić w Czarnej :mrgreen::mrgreen::mrgreen:
PS.2. Było to pierwsze ognisko w moim życiu, które rozpalało 8 osób !!! :mrgreen::mrgreen::mrgreen:
PS.3. Ale moja terenówka szła po tej drodze :)

lucyna
06-12-2008, 20:22
Niestety, jesteśmy opóźnieni. W Leszczowatem byliśmy umówieni z Panem Kapustyńskim o 16.
Jedziemy już w ciemności. W Łodynie okazuje się, że Kasia, Joorg i Nunex to od dziecka miłośnicy kopalń ropy naftowej. Dosłownie czują się w temacie jak ryby w wodzie. Koło jednego z kiwonów widzimy dwie łanie. Podjeżdżamy do cerkwi. Po chwili dochodzi do nas Pan Kościelny. Czekał na nas ponad pół godziny, zmarzł więc poszedł do domu. Spodziewał się autokaru, a tu przyjeżdża autko terenowe.
No i ta ślicznota. Wchodzimy do świątyni po ciemku. Oświetlamy sobie drogę komórkami. Pstryk i widzimy wnętrze dawnej cerkwi. Obserwuję twarze Kolegów. Widać na nich zachwyt. Najbardziej zauroczony wnętrzem jest Janusz. Dotyka ścian, ołtarza. Widać niedowierzanie na Jego buzi. Spodziewał się marmuru, a pod opuszkami palców czuje...drewno. Rozpoczyna się rozmowa z panem Kapuścińskim i focenie. Najładniej, palichromie pokrywające dosłownie całe ściany, wnętrze świątyni scharakteryzował Joorg: to bazylika. Prestoł, pozostałości po ikonostasie, uratowana piękna płaszczenica. Kościelny opowiada o zniszczeniach uczynionych przez żółdaków. Joorg podchodzi i dotyka obrazy podziurawione bagnetami. Cerkiew jest czyściuteńka, bardzo zadbana, widać tu rękę troskliwych gospodarzy. Niestety, musimy wracać do domu. Rzucamy do skarbonki drobne datki. Kościelny jest bardzo zadowolony. W rozmowie okazało się, że tutejszych parafian stać na niewiele. Zresztą niewiele im potrzeba. Tylko trochę pieniędzy na gwoździe, farby, drewno, a reszta to dzieło ich rąk. I nowa podłoga i część ławek.
Obiecujemy sobie, że wrócimy tu za dnia w podobnym aczkolwiek wzbogaconym składzie.
W drodze powrotnej przez Wańkową słucham opowieści Kolegów o ich wypadach w ukraińskie Karpaty. Na pierwszy rzut oka widać, że to grupa kumpli, którzy niejedną drogę razem przebyli.
Żegnam się z Kolegami w Olszanicy. Jak ten dzień szybko minął. Żal się roztawać. Do zobaczenia w Niedzielę moi Drodzy.

lucyna
06-12-2008, 20:24
Mam nadzieję, że Maleństwo czuje się już dobrze.
No i cały Machoney. Uśmiech na twarzy i cięty jęzor.
Pozdrowienia dla Niny.

lucyna
06-12-2008, 20:26
... i dochodzimy do pozostałości konstrukcji mostu, który szlag trafił wczesną wiosną 1999 r.
Już długo przed tą sztuczną (bo celowo wywołaną przez ludzi) katastrofą budowlaną ów most w zasadzie nadawał się tylko do przechodzenia, a nie przejeżdżania samochodem. Za wyjątkiem Tosi, która nie bała się i śmigała po moście swoją małą ciężarówką 126p.
Prawie nie pamiętam tego mostu. Byłam tam w owym okresie dwa czy trzy razy. Może masz fotki.

joorg
06-12-2008, 20:42
Niestety, jesteśmy opóźnieni. ... Jak ten dzień szybko minął. Żal się roztawać..
Lucyna pięknie to opisałaś. Mnie nic innego nie pozostaje tylko "okrasić" Twoją relację fotkami , nie będą to fot. tak dobre jak Marcina S ..ale się postaram.
Jeszcze raz dzięki za towarzystwo na szlaku i pokazanie wspaniałych miejsc których nie znaliśmy.

machoney
06-12-2008, 21:43
Mam nadzieję, że Maleństwo czuje się już dobrze.
No i cały Machoney. Uśmiech na twarzy i cięty jęzor.
Pozdrowienia dla Niny.
Wszystko ok, młody się stęsknił za rodzicami albo za Bieszczadami :)
I jaki cięty jęzor ???? :shock::shock::shock: Taki spokojny dziś byłem :)

bertrand236
06-12-2008, 21:55
[QUOTE=lucyna;68934]6 grudzień 2008 r.

Po wodzie i błocie czyli szlakiem cerkwi.

Komitet powitalny: Kasia, Nina i Machoney, Joorg, Nunex, ja czyli pisząca sprawozdanie
...

A Koleżanki Półpyrki nie było?

Pozdrawiam

joorg
06-12-2008, 22:14
..A Koleżanki Półpyrki nie było?..
Zaraz byś chciał :-D "Półpyrki" ,a już Ci .. dyć Ona nasza już , Karpacka jest.

bertrand236
06-12-2008, 22:15
Ale w Poznaniu parę lat spędziła....

lucyna
07-12-2008, 00:02
Nie było.

lucyna
07-12-2008, 07:46
Witam !!
Dziękujemy za ciekawą relację i przygodę, szkoda że tak wyszło, że nie mogliśmy się pożegnać, no ale myślę, że powitania są ważniejsze :) i milsze.
Cieszę się, że nie okazałem się tym przewodnikiem co całą połoniną prowadził grupę :mrgreen::mrgreen::mrgreen: gdyż ostatnio po zjebkach zamykam się w sobie :)

Lucyna przekazała nam dużo ciekawej wiedzy, nie mogłem wszystkiego usłyszeć gdyż jak się zatrzymujemy to ja zawsze gdzieś z aparatem... po drugie to mi kiedyś ktoś powiedział, że nieładnie jak przewodnik podsłuchuje przewodnika :)

Szkoda nam tego Leszczowatego, ale wybaczcie nam gdyż mamy zaledwie dwumiesięcznego syna :) Pewnie kiedyś tu dołączy...

Niebawem zapodam jakieś fotki :)
Pozdrawiam całą ekipę :)

PS.1. Lucyna zapomniałaś dodać o gratisach które chciałem zostawić w Czarnej :mrgreen::mrgreen::mrgreen:
PS.2. Było to pierwsze ognisko w moim życiu, które rozpalało 8 osób !!! :mrgreen::mrgreen::mrgreen:
PS.3. Ale moja terenówka szła po tej drodze :)
1. Do następnego powitania.
2.:lol: o ile Was znam to ów Kolega także niedługo pojawi się na łamach naszego forum.
3. Ktoś Cię zdezinformował. Mnie szkolono, a ja jak wiesz jestem z kursu Staszka Sieradzkiego, że słuchanie innych przewodników, a przede wszystkim rozmowa z nimi to podwaliny naszego światka.
4. Na fotki czekam.
Ad. PS1 A chciałeś.8-)Cerkiew tak Cię zachwyciła, cenna ikona zafascynowała, że celowo zostawiłeś fanty. Za wszelką cenę chcesz tam wrócić.:lol:
Ad. PS2 Tak, przekomicznie to wyglądało. Musisz jednak przyznać, że miano mistrza dmuchacza powinien dostać Topek. (Panowie leśnicy znakomicie przygotowali duże miejsce pod ognisko. Jest otoczone wieńcem z kamieni) Topek położył się i skutecznie rozdmuchał ogień.
Pytam się Go:
byłeś w harcerstwie.
-Ja nie ale moja mama tak.
Ad. PS.3 Janusz był pełen podziwu.

joorg
07-12-2008, 10:25
Czas na fot. , marne bo marne ale myślę ,że oddadzą urok "wypadu"
1.Piękna i zawsze fascynująca
2.Czarna , kolumny cerkwi
3.Dzwony
4.szczegół ..cerkwi
5.Uroki Doliny
5..cd
6.tak sobie...."polatać "

joorg
07-12-2008, 10:32
cd.
7.Nunex forsuje potoki
8.jak tu przejść
9.no i już po drugiej stronie
9.normalnie jak w tartaku , a drzewo ma chyba z 3 m obwodu
10."domek" węża
11.tryskające zródełko
12.a tu wilk ucztował
13. a to następstwo uczty

joorg
07-12-2008, 10:39
cd2
14.wsród traw , a to przecież 6 grudzień
15.ekipa - zgodnym krokiem
16., 17,wnętrze cerkwi w Leszczowatem..jak marmur

bertrand236
07-12-2008, 10:47
Dzięki za relację i za zdjęcia

machoney
07-12-2008, 18:44
No to i ja zapodaję kilka fotek z tego wyjazdu:

http://images46.fotosik.pl/38/265476d610a17e88.jpg
Cerkiew w Równi

http://images32.fotosik.pl/414/31afdc1ace7cf66c.jpg
Wnętrze cerkwi w Czarnej

http://images40.fotosik.pl/38/d4a1e04e7e996569.jpg
Widok na nieistniejącą wieś Krywe

http://images33.fotosik.pl/420/efada5715d3e2efb.jpg
Ruiny cerkwi w Krywem

http://images50.fotosik.pl/38/9ae00ebc5601ab3f.jpg
I cerkiew w oddali...

http://images36.fotosik.pl/38/a313d42ca9568200.jpg
Iść, ciągle iść...

http://images35.fotosik.pl/38/a3df9203dd3cd9eb.jpg
W stronę Słońca...

http://images48.fotosik.pl/38/c3aa43b7b423502f.jpg
Wodne przeprawy - część I

http://images27.fotosik.pl/301/fb96a1975701cf5a.jpg
Wodne przeprawy - część II

http://images46.fotosik.pl/38/727528c4d308c9e6.jpg
Wodne przeprawy - część III

lucyna
07-12-2008, 18:55
Teraz wiem do czego służy Ci aparat.
Piękne Panie, piękne.
Oczywiście także podoba mi się i to bardzo fotorelacja Janusza.
Dziekuję Wam za utrwalenie wspomnień.

joorg
08-12-2008, 17:58
Teraz wiem do czego służy Ci aparat.... podoba mi się fotorelacja ....
Lucyna ,aparat Machoneyowi służy wyłącznie do robienie zdjęć:wink:,... uwierz. Też kiedyś podejrzewałem ,że On z "fotoszopa" nie wychodzi, ale się myliłem. Zobaczyłem kiedyś jego zdjęcia bezpośrednio po wykonaniu i zmieniłem zdanie.
ps. są Artyści fotografii i tzw. "detalicy":grin:,dlatego ja lubię robić zdjęcia odchodów zwierząt.:lol:

Basia Z.
08-12-2008, 19:00
3. Ktoś Cię zdezinformował. Mnie szkolono, a ja jak wiesz jestem z kursu Staszka Sieradzkiego, że słuchanie innych przewodników, a przede wszystkim rozmowa z nimi to podwaliny naszego światka.



Oj, gdybym była złośliwa to bym całkiem inne cytaty na tym tutaj forum znalazła. (w stosunku do mnie)

Ale nie będę złośliwa, po prostu już nie chce mi się być złośliwą.

Po raz kolejny publicznie wyciągam rękę do zgody i mam nadzieję, że tym razem mi ją podasz.

Ja nie mam żadnej urazy.

Pozdrowienia

Basia


P.S. Sorry Joorg i Machoney że w tym wątku ale rozmawialiśmy również i o tym w Zawadce Rymanowskiej.
Poza tym zdjęcia, zwłaszcza Machoney'a rewelacyjne a i widzę, ze "skakane" zdjęcia robią karierę :-)

lucyna
08-12-2008, 19:32
Oj, gdybym była złośliwa to bym całkiem inne cytaty na tym tutaj forum znalazła. (w stosunku do mnie)

Ale nie będę złośliwa, po prostu już nie chce mi się być złośliwą.

Po raz kolejny publicznie wyciągam rękę do zgody i mam nadzieję, że tym razem mi ją podasz.

Ja nie mam żadnej urazy.

Pozdrowienia

Basia


P.S. Sorry Joorg i Machoney że w tym wątku ale rozmawialiśmy również i o tym w Zawadce Rymanowskiej.
Poza tym zdjęcia, zwłaszcza Machoney'a rewelacyjne a i widzę, ze "skakane" zdjęcia robią karierę :-)

Jezu a ta znowu. Nie wiem o czym rozmawialiście w Zawadce Rymanowskiej. Nie interesuje mnie to. Nigdy nie podam ci ręki. Tego nic nie zmieni.
Proszę nie zaśmiecaj tego wątku.

lucyna
08-12-2008, 19:35
Lucyna ,aparat Machoneyowi służy wyłącznie do robienie zdjęć:wink:,... uwierz. Też kiedyś podejrzewałem ,że On z "fotoszopa" nie wychodzi, ale się myliłem. Zobaczyłem kiedyś jego zdjęcia bezpośrednio po wykonaniu i zmieniłem zdanie.
ps. są Artyści fotografii i tzw. "detalicy":grin:,dlatego ja lubię robić zdjęcia odchodów zwierząt.:lol:
Ups, a ja myślałam, że do zostawiania w cerkwiach:lol:
Ad1.
Detalicy:wink: hmm pozwolę się z tym nie zgodzić.
Atryści i fotoreporterzy. Takie wprowadziłabym rozróżnienie.

joorg
08-12-2008, 19:58
Jezu a ta znowu. Nie wiem o czym rozmawialiście w Zawadce Rymanowskiej....
Lucyna , tak bym nigdy nie pisał, rozmawialiśmy pozytywnie o poznaniu się w realu."Znajomości wirtualne" są złudne i mylące , zapewniam Cię, poznając Ciebie i Basię.Jestem pewny ,że w rzeczywistości dogadały byście się.Stawiam skrzynki piwa i paczki czekolad i mogę "robić" za adwokata dla Waszego pogodzenia się.
Wierzę ,że wcześniej czy póżniej ,spotkacie się i zostaniecie Kumpelkami.

Basia Z.
08-12-2008, 20:01
Stawiam skrzynki piwa i paczki czekolad i mogę "robić" za adwokata dla Waszego pogodzenia się.
Wierzę ,że wcześniej czy póżniej ,spotkacie się i zostaniecie Kumpelkami.

Ja też tak myślę :-)

To Joorg zapoczątkował ta rozmowę.

Piwo dla mnie, czekolada dla Lucyny ;-)

B.

lucyna
08-12-2008, 20:04
Lucyna , tak bym nigdy nie pisał, rozmawialiśmy pozytywnie o poznaniu się w realu."Znajomości wirtualne" są złudne i mylące , zapewniam Cię, poznając Ciebie i Basię.Jestem pewny ,że w rzeczywistości dogadały byście się.Stawiam skrzynki piwa i paczki czekolad i mogę "robić" za adwokata dla Waszego pogodzenia się.
Wierzę ,że wcześniej czy póżniej ,spotkacie się i zostaniecie Kumpelkami.
Nie, Janusz nigdy. Nie toleruję osóbek, które broniąc swoich interesów załatwiają innych. Jako (proszę Moderatora o nie wycinanie) plagiatorka, oszustka, a w konsekwencji tego kurwa nigdy pani Basi Z nie podam ręki.
Prosżę nie drąż tematu.

lucyna
08-12-2008, 20:06
Ja też tak myślę :-)

To Joorg zapoczątkował ta rozmowę.

Piwo dla mnie, czekolada dla Lucyny ;-)

B.
Zakładając ten wątek jasno określiłam czego on dotyczy.
Jest to sprawozdanie z działalności Komitetu Powitalnego.
Prosżę to uszanować.

joorg
08-12-2008, 20:17
Tyle na razie ,koniec rozmowy na ten temat , zgodnie z zasadami negocjacji trzeba odczekać aż emocje opadną i trzeba dać sobie czas na zastanowienie.
Myślę ,że wrócimy do rozmowy po jakimś czasie ,ale nie w tym wątku.

lucyna
08-12-2008, 20:26
@ Janusz nigdy. Tak mi dopomóż Bóg.
Proszę nie niszcz tego co rodzi się na tym forum. Od miesiąca panuje tu spokój, wyciszyliśmy się, poznajemy się, być może spotkaliśmy tu i w realnym świecie Kumpli. To może stanowić pewną wartość.

marcins
08-12-2008, 20:33
Proponuję aby co bardziej zacietrzewieni powstrzymali się od ciągłych sporów o nic. Lucyna i Basia dajcie sobie siana. Włączcie sobie ignorancję albo wyluzujcie wreszcie, bo przynudzacie. Wszechwiedzących mędrców, co inne prawdy znają również nie udawajcie, bo daleko Wam do nich. Jak chcecie to założę Wam we właściwym miejscu wątek np.: pod tytułem "Odwieczny spór Lucyny i Basi". Zapewniam Was nikt normalny nie będzie musiał się męczyć czytajac te bzdety, bo w ogóle nie będzie wchodził w ten watek, a Wy będziecie mogły sie tam wyżyć dowoli... Pozdrawiam i życzę Wam odrobiny pokory wobec siebie samych i nawzajem. Tymi sporami udawadniacie tylko własną miernotę.

Basia Z.
08-12-2008, 21:13
Proponuję aby co bardziej zacietrzewieni powstrzymali się od ciągłych sporów o nic. Lucyna i Basia dajcie sobie siana. Włączcie sobie ignorancję albo wyluzujcie wreszcie, bo przynudzacie.
[...]
Pozdrawiam i życzę Wam odrobiny pokory wobec siebie samych i nawzajem. Tymi sporami udawadniacie tylko własną miernotę.


Marcin, wybacz, ale po pierwsze to ja ignoruję zaczepki już od długiego czasu, a po drugie - właśnie wyciągam rękę do zgody, bo myślałam że emocje już wystarczająco opadły.
Nie widzisz tego ?

Z tym, że tak za bardzo napraszać się nie będę.

Też proponuję wydzielić wątek, na razie odpuścić sobie i proszę Joorga o ponowne zaczęcie tego tematu np. przed Świętami (w ramach świątecznego pojednania).

Ja już pierwsza tego tematu nie zacznę, natomiast nadal bardzo chciałabym się pogodzić.

Pozdrowienia

Basia

machoney
08-12-2008, 21:50
Może nie mam za dużego doświadczenia życiowego ale jednak moje obserwacje się potwierdzają: baby to nie się nigdy nie mogą dogadać, a faceci ? coś nie pasi, dadzą sobie po ryju, potem flaszkę wypiją i jest git :wink:

lucyna
08-12-2008, 22:48
Tymi sporami udawadniacie tylko własną miernotę.
Jako miernota musze stwierdzić iż pojechałeś nieźle po bandzie. Zastanów się na d tym co piszesz Drogi Kolego. Jeszcze chwila, a wszyscy pokłócimy się. Być może komuś o to chodzi.

machoney
08-12-2008, 22:57
Jeszcze chwila, a wszyscy pokłócimy się. Być może komuś o to chodzi.
Proponuję zwalić na Kaczyńskich oni są winni całego zła w tym kraju... no i jeszcze ojciec z Torunia :mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen:

lucyna
08-12-2008, 23:00
Proponuję zwalić na Kaczyńskich oni są winni całego zła w tym kraju... no i jeszcze ojciec z Torunia :mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen:
Eee tam to te ufoludki co zalęgły się w Bieszczadach.

lucyna
08-12-2008, 23:01
Był sobie dobry wątek. Taki moim zdaniem cieplutki, bieszczadzki. I szlag go trafił.

joorg
08-12-2008, 23:15
Był sobie dobry wątek. Taki moim zdaniem cieplutki, bieszczadzki. I szlag go trafił.
A ja prponuje zakończyć "poddyskusję " w tym temacie i proszę Moderatora o skasowanie (dosłownie skasowanie ,a nie przenisienie do kosza)całej tej"dyskusji" -- uważam że nie było tego tu.

lucyna
08-12-2008, 23:23
A ja prponuje zakończyć "poddyskusję " w tym temacie i proszę Moderatora o skasowanie (dosłownie skasowanie ,a nie przenisienie do kosza)całej tej"dyskusji" -- uważam że nie było tego tu.
Przykro mi. Piotr już dwukrotnie brał się za sprzątanie. Tym razem jestem przeciwna zamiataniu pod dywan.
Mam nadzieję, że mimo tej momentami ostrej wymiany zdań będziemy mogli spotkać się 14. To rodzaj sprawdzianu.

joorg
08-12-2008, 23:58
Przykro mi....
Mam nadzieję, że mimo tej momentami ostrej wymiany zdań będziemy mogli spotkać się 14. To rodzaj sprawdzianu.
Wcale nie widze tu ostrej wymiany zdań.
Spotkać się 14 -go ,przynajmniej ja, nie będe mógł, bo od dawna mam inne plany i nie uważam to za nie zdany sprawdzian.

ps. bardzo nie lubie jak ktoś stawia mi tego rodzaju "sprawdziany":mrgreen: i ultimatum , to wcale o niczym nie świadczy.

Stały Bywalec
09-12-2008, 09:05
Kłócących się w tym wątku wzywam wszystkich na dywanik na 14-tą godzinę, 14-tego dnia, 14-tego miesiąca, do pokoju nr 14 w Ambasadzie Radzieckiej w Zatwarnicy (rządu emigracyjnego ZSRR, rzecz jasna).

Basia Z.
09-12-2008, 09:44
Kłócących się w tym wątku wzywam wszystkich na dywanik na 14-tą godzinę, 14-tego dnia, 14-tego miesiąca, do pokoju nr 14 w Ambasadzie Radzieckiej w Zatwarnicy (rządu emigracyjnego ZSRR, rzecz jasna).

Nie poczuwam się do "kłócenia" w tym wątku. Wyjaśniam jeszcze raz od początku:

Na spotkaniu w Zawadce Rymanowskiej miałam okazję rozmawiać osobiście z Januszem (Joorgiem), który pierwszy podniósł kwestię, że powinnam się pogodzić z Lucyną.
Przyznałam Mu rację w całej rozciągłości :grin:

Wobec Lucyny wiele razy byłam złośliwa, ale nigdy nie byłam wulgarna i absolutnie nigdy nie użyłam wobec niej żadnej obelgi.
Od mniej więcej roku staram się nie mieszać w żadne kontrowersyjne wątki.

Sadziłam, że emocje już opadły na tyle że przyszedł czas aby po chrześcijańsku podać sobie rękę do zgody - i tyle.
Zaczęłam w tym wątku, właśnie dlatego że jest on sympatyczny.

To wszystko, wyłączam się z dalszej dyskusji w tym wątku.

Nadal jednak moja propozycja jest aktualna.

Pozdrowienia

Basia

lucyna
09-12-2008, 10:02
To jest wątek poświęcony sprawozdaniom z działalności Komitetu Powitalnego> Rozumiem, jest to dobre miejsce aby zaistnieć, pisać, jątrzyć itd.
Prosżę jednak trzymać się tematu.
Tematem zaś są szeroko rozumiane Bieszczady

lucyna
11-01-2009, 19:05
11 styczeń 2009

Baranie przez Olchowiec czyli nieudany opłatek

Grupa bieszczadzka: Andrzej znany już Wam Kolega przewodnik, Grzesiek nieznany Wam Kolega przewodnik z Żoną Anią, Andrzej Kolega przewodnik z Rymanowa.
Grupa krośnieńska bardzo liczna, a wśród nich: Kasia, Nina, Joorg, Machoney, Rob i Koledzy przewodnicy z którymi kończyłam kurs przewodnicki i kurs pilotażu plus wiele innych osób

Rano skoro noc czyli po 2 dostaję inforację, że grupa Oli nie jedzie z nami. Nie ma mowy o dalszym śnie. Ziewający pies przynosi smycz, a koty chca bawić się w berka.
Jadę tuż po 6 autobusem do Leska. Tam czekam na Andrzeja. Wsiadam i sms od Ewy i Marcina: chora, nie mogą jechać na imprezę. W Sanoku dosiada się Grzesiek z Anią i prościutko do Rymanowa po drugiego Andrzeja.
Hajda w Beskid Niski, ponoć sercu Bieszczadników bliski. Jesteśmy umówieni w Olchowcu, w cerkwi.
O i jest ten sławny kamienny most wiodący do urokliwej cerkiewki. Chyba po raz pierwszy będę w jej wnętrzu. Wchodzę do nawy z lekkim dreszczykiem ciekawości. Oczywiście, Koledzy czekają. Krótkie powitanie i chwila radości. Przyglądam się ubożuchnemu wnętrzu. Ikonostas tylko dwurzedowy zestawiony z pięknych, zabytkowych ikon będących depozytem. Świątynia służy nadal dwu obrządkom. Mam nadzieję, że Koledzy wrzucą chociaż kilka zdjęć z tego "po surowo" pieknego wnętrza.
No to na szlak. Mamy spotkać się ze Słowakami na szczycie Baraniego. Trasa mało ciekawa i pod względem krajobrazowym (ograniczona widoczność), i przyrodniczym. Podchodzimy najpierw drogą, a potem potokiem. Kilka przeszkód terenowych. Bardzo źle czuje się w tym zbieranym towarzystwie. Tak nie na swoim miejscu. Hałas, pokrzykiwania, głośne domaganie się w ogonie grupy alkoholu. Jest mroźno, znacznie,znacznie zimniej niż w Bieszczadach. Grzesiek na szczęście częstuje nas przepyszną herbatą z sokiem z pigwy. Ostatni, stromy odcinek pokonujemy w samotności. "Zgubliśmy grupę". Jak tu pięknie. Buczyna spowita śnieżnymi koronkami.
Cdn jak odtaję.

machoney
11-01-2009, 19:22
Może Lucyna napisz kto się domagał tego alkoholu... bo trochę to dziwnie brzmi... :-?

lucyna
11-01-2009, 19:39
Kilka osób idących z tyłu. Nikt ze znanych Wam wcześniej.

machoney
11-01-2009, 19:59
Kilka osób idących z tyłu. Nikt ze znanych Wam wcześniej.
Chciałem tylko zdementować że ja człowiek gór pijący wódkę tym razem nie nawoływałem do tego :mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen:

lucyna
11-01-2009, 20:05
Chciałem tylko zdementować że ja człowiek gór pijący wódkę tym razem nie nawoływałem do tego :mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen:
Potwierdzam. Machoney w stanie zdecydowanie wskazujacym na trzeźwość jako jedyny wdrapał się pooblodzonych szczeblach drabiny na platforme widokową aby robic zdjęcia.
Ale o tym za chwilę. We wnętrzu mam nadal sople lodu.

machoney
11-01-2009, 20:07
Potwierdzam. Machoney w stanie zdecydowanie wskazujacym na trzeźwość jako jedyny wdrapał się pooblodzonych szczeblach drabiny na platforme widokową aby robic zdjęcia.
Ale o tym za chwilę. We wnętrzu mam nadal sople lodu.
Lucyna i to dwa razy :mrgreen::mrgreen::mrgreen:

lucyna
11-01-2009, 20:11
Kpij sobie ze mnie kpij. No co? Zamróz mnie złapał. Sierota boża założyła kurtkę Brata i nie sprawdziła dlaczego jej tak zimno w ramiona (wywietrzniki były pootwierane). Kocury w nocy tak wk.. się, że mi zaznaczyły przygotowane ciuchy górskie w sposób znany wszystkim posiadaczom kotów. Misiałam ratować się czym się dało. Poza tym na nogach miałam nieszczęśne campusy, które mi przemokły.

machoney
11-01-2009, 20:23
Ale ja sobie nie kpię tylko piszę, że dwa razy robiłem grupowe ale za drugim razem chyba Cię nie było.

marcins
11-01-2009, 23:26
Lucyna w lodówce sie rozmrażasz...
...czekam na ciag dalszy.
Może jakieś obrazki ktoś zapoda???

machoney
12-01-2009, 00:17
Więcej tu:
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=4835&page=2

lucyna
12-01-2009, 07:39
Zaraz w lodówce. Zmarznięta położyłam się do łóżka w ubraniu i przed chwilą wstałam. Dziś będę miała dużo czasu, najpirew lekarz, potem apteka.

Powoli z Andrzejem nr 2 podchodzimy na szczyt. Jesteśmy punktualni co do minuty. 11 na zegarze. Marzy mi się takie duże, dające multum ciepła ognisko. Niestety, na szczytowej polance rozczarowanie. Kikadziesiąt osób stoi pod platformą widokową przeważnie usiłując rozgrzać się herbatą. Scenaria jak z bajki o królowej śniegu. Słaba widoczność, wieje, wszystko wkoło utulone białą pierzynką. Platforma w bardzo dobrym stanie, wokół częściowo skryte w śniegu stoły, ławy i pieńki-krzesełka. Wyciągam kanapkę. Prawie zamarznięta dziwnie smakuje. Trzeźwiutki Machoney wdrapuje się po oblodzonej drabinie na platformę. Nina wyjmuje błękitnobiałą flagę i rozpoczyna się focnie. Joorg przynosi nam informację, że doszło do nieporozumienia i Słowacy mają przyjść o 12. Konsternacja. Nadchodzą następne grupki. Koledzy z Krosna witają się z nieznanymi mi Kolegami z Jasła i Mauzerem. ( Janusz bardzo proszę zabierz nas kiedyś do Niego). Nie po raz pierwszy spotykam się z dziwnymi komentarzami typu: to ta Lucyna? A ja. No co każdemu wolno przytyć z 15 kg. Robi mi się coraz zimniej. Buty przemieniają mi się w lodowe skorupy. Zapada decyzja. Grupa bieszczadzka schodzi. Szybko z Andrzejem nr 1 odłączamy się od pozostałych. Andrzej nr 2 uczy Anię schodzenia ze stromych stoków. Po chwili wtapiamy się w ciszę. Słychać muzykę bukowego lasu. Nie wiem czy zwrócliliście uwagę jak pięknie buki śpiewają na dużym mrozie, gdy wieje lekki wiatr. Po drodze spotykamy grupki Polaków, w tym rodziny idące na opłatek.
Obok cerkwi witają nas dwa pieski. Mam kijki w ręku więc nie wiedzą jak mają zachowywać się. Odkłądam "broń", a przyjacielskie zwierzaki zaczynają się do mnie i Andrzeja nr 1 łasić. Wychodzi Gospodarz. Od słowa do słowa i rozpoczyna się długa Polaków rozmowa. Jest starym kawalerem poszukującym żony. Chce zająć się turystyką, ma nawet dwa pokoje do wynajęcia. Był na szkoleniu agroturystycznym w Dwerniczku w Bieszczadach. Też chce aby tu w jego rodzinnej okolicy pojawiali się turyści. Miejsowość ma im do zaoferowania nie tylko keremasz, cerkiew, kilka pięknych łemkowskich chat ale także np. 4 metrwej wysokości kamienne krzyże poukrywane w lesie. Umawiamy się na krótką wizytę w Olchowcu aby razem połazić po zakrzaczonej okolicy. Narzeka, że miejscowi nie chcą, a raczej obawiają sie obcych.
Żegnamy się z gościnnym Tubylcem. Ktoś idzie. Krzyczę prawie zamarznięta: to Janusz. Cała nasza ekipa schodzi z Baraniego. Chwilka rozmowy i musimy się żegnać. Odkrywam w plecaku Machoneja coś bardzo ciekawego. Samopompujace sie siedziska. Muszę sobie coś podobnego kupić. Na odchodne Koledzy dają mi kubek cieplutkiej herbaty. Mamy spotkać się w Chyrowej. My niestety musimy zostać. Andrzej nr 2 zostawił plecak na szczycie. Powoli od stóp zamarzam. Wsiadamy do samochodu i podjeżdżamy do końca drogi. Chwila oczekiwania i jest Andrzej z plecakiem. Jesteśmy tak zmarznięci, że nie mamy siły na nic. Jedziemy prościutko na Słowację na zakupy (Koledzy marzą o karpackim czaju). W sklepie przeżywam szok cenowy. Orzeszki zdrożały makabrycznie. Pistacje z 11 zł go 30 za kilogram.
Zatrzymujemy sie w Rymanowi w domu Andrzeja. Koledzy przypadli sobie do gustu. Ja rozmrażam się przy kaloryferza, a panowie planują wspólny wypad w szwajcarskie Alpy. Po chwili Andrzej nr 1 dostaje do ręki gitarę i ... przenosimy się w klimaty bieszczadzkie.

machoney
12-01-2009, 12:12
Odkrywam w plecaku Machoneja coś bardzo ciekawego. Samopompujace sie siedziska. Muszę sobie coś podobnego kupić.
Tu masz link:
http://8a.pl/index.php?str=prod_big&idk=3617&kat=0&podkat=&subkat=

Basia Z.
12-01-2009, 12:18
http://8a.pl/index.php?str=prod_big&idk=3617&kat=0&podkat=&subkat=

Mi bardziej podoba się ten patent, który prezentował Siergiej na Spotkaniu Miłośników Karpat Wschodnich.

Pozdrowienia

Basia

machoney
12-01-2009, 12:39
Mi bardziej podoba się ten patent, który prezentował Siergiej na Spotkaniu Miłośników Karpat Wschodnich.

Niestety nie było mnie już na tej prelekcji... mogę tylko się domyślać o jaki wynalazek chodzi :)

bertrand236
12-01-2009, 12:41
Mi bardziej podoba się ten patent, który prezentował Siergiej na Spotkaniu Miłośników Karpat Wschodnich.

Pozdrowienia

Basia

A jaki prezentował?

Misieg
12-01-2009, 12:52
A jaki prezentował?

Poddupnik:)

Basia Z.
12-01-2009, 13:15
Poddupnik:)

Kawałek karimatu obszyty własnoręcznie materiałem i umieszczony na gumce a dodatkowo przymocowany tasiemkami tak, że chodząc ma się go z tyłu na wysokości pasa. Dobrze chroni nerki, zabezpiecza przed otarciami ciężkiego plecaka, a na postojach tylko ściąga się go ok. 30-40 cm niżej i na nim siada.
Nie wymaga dmuchania, co jednak zajmuje parę sekund.

Pozdrowienia

Basia

lucyna
12-01-2009, 13:29
Nic to. Joorg opowiadał o swoim nowym plecaku-cudo. Dzwiwolong stworzony z myślą o komandosach. 100 litrowy, wzmocniony w wszelkie możliwe patenty, wyposażony w siedzisko.

Krysia
12-01-2009, 13:46
100 litrów???łoj a kto to uniesie!!!:shock:

machoney
12-01-2009, 13:50
Kawałek karimatu obszyty własnoręcznie materiałem i umieszczony na gumce a dodatkowo przymocowany tasiemkami tak, że chodząc ma się go z tyłu na wysokości pasa. Dobrze chroni nerki, zabezpiecza przed otarciami ciężkiego plecaka, a na postojach tylko ściąga się go ok. 30-40 cm niżej i na nim siada.
Nie wymaga dmuchania, co jednak zajmuje parę sekund.

Czyli dobrze myślałem, każdy plecakowicz z Ukrainy nosi coś takiego na swojej dupci...

Duch_
12-01-2009, 14:23
Taa ze sprawozdania z działąlności Komitetu Powitalnego wątek zaczyna się przemieniać za przeproszeniem w wątek o d.....e.:)

marcins
12-01-2009, 14:35
Taa ze sprawozdania z działąlności Komitetu Powitalnego wątek zaczyna się przemieniać za przeproszeniem w wątek o d.....e.:)

Raczej w wątek o poddupie...
...potwierdzam patent dość pospolity wśród ukraińskich turystów, których widywałem w Beskidach Wschodnich. Aczkolwiek nie bardzo mnie przekonuje.

lucyna
12-01-2009, 14:55
Taa ze sprawozdania z działąlności Komitetu Powitalnego wątek zaczyna się przemieniać za przeproszeniem w wątek o d.....e.:)
Jeżeli Rob zabiera głos to jest naprawdę źle. A co poplotkuję sobie trochę o Nim. Bardzo małomówny, spokojny takim wewnętrznym, poukładanym spokojem, raczej stoik, na pierwszy rzut oka sportowiec. Wspaniały Kompan połazęgowisk. Ma taki ''wewnętrzny'' widoczny w oczach uśmiech.
@ Krysia
Gdy na ostatnim połazęgowisku Joorg opowiadał mi o swoim nowym nabytku od razu pomyślałam: ja też taki chcę. Druga myśl była zdroworozsądkowa: kto to poniesie. :mrgreen:

joorg
12-01-2009, 18:03
..
Może jakieś obrazki ktoś zapoda???
no to ja coś zapodam...Marcinie szkoda mimo wszystko ,że Was nie było, mam nadzieję że Ewa zdrowa ..pozdrów Ją od nas i do zobaczenia gdzieś "tam"
ps. opisy są przy zdjęciach

joorg
12-01-2009, 18:25
... wyposażony w siedzisko.
Proszę bardzo to siedzisko:-D i opis , to nie jest reklama bo już ich nie ma do kupienia , na razie.
(nie jest to mój opis)

„Pojemność około 95 litrów . Produkcja Made in Poland. Dziesiątki unikalnych rozwiązań technicznych zapewniają niebywałą wygodę noszenia i trwałość konstrukcji. Posiada funkcje kompensacji zawartości przy pomocy bocznych zamków. Plecak główny o pojemności 95 litrów posiada rewelacyjnie rozwiązany system aktywnego zawieszenia, które jest w pełni regulowane w zakresie rozmiarów od S do XXL. Szerokie wygodne szelki, wzmacniania profilowana wyściółka pleców, pas biodrowy i zapięcie na klatce piersiowej zapewniają bardzo komfortowe podróżowanie z plecakiem. Po bokach i na froncie plecaka znajdują się poziome paski typu molle do montażu dodatkowego oporządzenia. Na bokach plecaka znajdują się paski kompensacyjne. Wodoodporny kaptur plecaka kryje zapinany trokiem wysoki kołnierz. Wewnętrzne kieszenie są dzielone dzięki temu możemy utrzymać zawartość w porządku. Wielkim ułatwieniem jest dostęp do zawartości plecaka nie tylko z góry przez kołnierz ale także od frontu i przez komorę dolną. Dodatkowo MAŁY PLECAK z możliwością dopięcia go do dużego.”

pisze orsini
----------------------------------
100 litrów???łoj a kto to uniesie!!!

-------------------------------------------
ale mnie chodziło o ten mały plecaczek:-D

lucyna
12-01-2009, 18:40
Ło Panienko Przenajświętsza Czarnohora Ci się nie oprze.:)

Misieg
12-01-2009, 18:42
joorg czy to jakas wojskowa wersja woodpeckera??

joorg
12-01-2009, 19:25
Ło Panienko Przenajświętsza Czarnohora Ci się nie oprze.:)
Lucyna , ale ona nie ma na imię Czarnohora:smile:(Ty przecież wiesz),... a czy się "oprze" czy nie ..to jest dopiero problem:wink:

cytat :Misieg
-------------------------------------
... czy to jakas wojskowa wersja woodpeckera??
-------------------------------------------------------

nie wiem, nie znam sie na tym, ale chyba górskie jednostki naszego wojska noszą coś takiego.

machoney
12-01-2009, 20:12
joorg czy to jakas wojskowa wersja woodpeckera??
Nie widziałem jeszcze tego plecaka ale kiedyś tego typu plecaki to właśnie była przeróbka woodpeckera.

lucyna
13-01-2009, 07:32
Lucyna , ale ona nie ma na imię Czarnohora:smile:(Ty przecież wiesz),... a czy się "oprze" czy nie ..to jest dopiero problem:wink:
:lol:
Coś mi ten plecaczek pachnie wschodnimi Karpatami. Powiem więcej ukraińską lub rumuńską dwutygodniówka. Poza tym deserki typu Pikuj zimą, Starostyna itd. Oj aż mi slinka z pysia płynie na sam dźwięk tych słodkości.
Szkoda, że mam tak kiepskie buty polaziłabym bym z Wami na rakietach po ukraińskich Bieszczadach. Acha jako ciepłoludź już nas wstępnie umówiłam na jaskinie na pograniczu słowacko-węgierskim.

marcins
17-01-2009, 22:15
Wyczekując na mowę wstępną zaczynam relację od antygłowy czyli dupnej strony. Zdjęcia z 17 stycznia z zalewu w Myczkowcach i doliny Sanu:

1. Zimujace ptaki na zalewie (łąbędzie, czernice, głowienki, łyski, krzyżówki i wszystko to, co pomiędzy nimi sie skryło).
2. Łabędź niemy.
3. Po środku najprawdopodobniej perkoz rdzawoszyi.
4. Łabędzie na pasie startowym...
5. ... i w locie.
6. Krzyżówki.
7. Zalew.
8. Tracz nurogęś na martwym odcinku Sanu (samiczka u góry po lewej).
9. Młodzież.
10. Strusie w piach głowy wtykają, a łąbędzie do wody.

marcins
17-01-2009, 22:19
I jeszcze kilka ujęć:

11. Łabedzie śniadanko.
12. Strach na wró... znaczy się kormorany.
13. Sarna.
14. Dolina Sanu i Czulnia.
15. ...

długi
18-01-2009, 00:18
Drodzy Forumowicze, a dokarmiacie ptaki? Słoninka dla sikorek wisi? Słonecznik podsypany?
Długi

marekm
18-01-2009, 14:23
Drodzy Forumowicze, a dokarmiacie ptaki? Słoninka dla sikorek wisi? Słonecznik podsypany?
Długi

...i do tego wszystko we własnoręcznie zrobionym karmniku zawieszonym w ogrodzie przed domem .

marcins
18-01-2009, 14:28
Eee tam słonina...
...do zimy trza się przygotować. Nasuszyć leśnych owoców, nazbierać nasion ostów przeróżnych, wysypać jabłek zebranych jesienią, oleiste nasionka zalać tłuszczykiem... to jest to, co ptaki kochają najbardziej. A tak na dokarmianiu korzystają głównie ptaki najpospolitsze. Ważne nie tyle by ptaki dokarmiać, ale żeby jeśli już to robić to mądrze.

lucyna
19-01-2009, 11:19
17 styczeń 2009
W krainie rezerwatów czyli połazęgowisko ornitologiczne
Komitet powitalny: Ania, Ewa, Andrzej, Grzesiek, Marcin i osoba posząca spóźnione sprawozdanie (kryzys egzystencjonalny)
Podmiot powitania: łabędzie nieme, kaczki krzyżówki, czernice,głowienki, gągoły, tracze nurogęsi, kormorany, czaple siwe, perkoz rdzawoszyi, dzięcioł czarny

Po 7 rano Ewa z Marcinem odbierają mnie z Olszanicy. Jedziemy poornitologizować w rejonie Jeziora Myczkowieckiego, martwej odnogi Sanu, przełomowej doliny Sanu na odcinku Myczkowce-Lesko. To jedene z moich ulubionych miejsc w Górach Sanocko-Turczańskich. W Uhercach czeka na nas Grzesiek z Anią. Kierujeny się do Soliny. Marcin chce sprawdzić czy w okolicy początkowego odcinka Jeziora Myczkowieckiego, czyli pomiędzy zaporą w Solinie, a mostem znajdują się jakieś ptaki. (Tablica obok mostu w Solinie dezinformuje turystów. To nie San ale Jezioro. Błędne informacje także dotyczą całego Zespołu Elektrowni Wodnych Solina-Myczkowce. Proszę pamiętać, ze na zespół składają się; dwie zapory Siolina: typu ciężkiego i Myczkowce: płaszcz betonowy z jądrem iłowym, dwie elektrownie Solina pąpowo-szczytowa i Myczkowce wyrównawcza, dwa zbiorniki wodne Jezioro Solińskie górny i Jezioro Myczkowieckie dolny, wyrównawczy zaczynający się za zaporą solińską, a zakończony tamą myczkowiecką. Wody zbiornika wyrównawczego to są wody denne zbiornika górnego i mają temperaturę zbliżoną do 5 stopni.
Niestety, nie ma tu latających żyjątek. Dzwoni Andrzej. Spotykamy się obok kamieniołomu pod Kozińcem. Przepiękne miejsce, fenomen przyrodniczy o którym raczej nie wolno nam mówić.
Bóbrka kapliczka pańszczyźniana,-zaklęty kawał bieszczadzkiej historii. To pod nią spoczywają księgi powinności wobec dworu. To od jej przesunięcia w czasie tzw. święta pracy doszło rozruchów, które później nazwano powstaniem leskim. Ewa idzie zaglądnąc do jej wnętrza. Mnie osobiście ono podoba się. Szczególnie malowidło przedstawiające Eleusę.

lucyna
19-01-2009, 11:38
Gdzieś w tej okolicy, w dawnym zakolu Sanu znajdował się dwór Józefa Bliźińskiego znanego komediopisarza. Piękna, a zarazem tragiczna historia o szukaniu swego miejsca na ziemi. Autor "Pana Damazego" musiał sprzedać swój 300 morgowy majątek. Jego marzenia o polu pełnym nafty nie spełniły się. Jednym z potencjalnych kupców był Henryk Sienkiewicz.
Jest i Andzej. Ewa lustrujre okolicę przez lornetkę. Pierwszy łup czyli kwiczoł.Wspólnie podchodzimyy na brzeg jeziora porośnięty w większości zeschniętą mozgą trzcinową. Przed nami ponad trzysta ptaków. W większości łabędzie. Marcin to gęsi? Nie, to tylko młode łabędzie. Ten kto powiedział iż łabędziątka są brzydkie to łgał jak pies. Zaczynamy ornitologizować. Ewa trzyma klucze do oznaczania gatunków, Marcin rozpoznaje, a my wymieniamy się lornetkami i podziwiamy. Poruszamy sie po kruchutkim lodzie. Specjalistą od lodu jest Andzej. To wędkarz podlodowy. Codziennie wybiera się na łowy. Obiecuje nam, że gdy spadnie temperatura to zabierze nas na spacer po Jeziorze Solińskim. Grzesiek były marynarz opowiada o mewach. Także je możemy spotkac w tej okolicy. Koniec podpatrywania ptaków. Czas na przenosiny.
Poruszamy sie pomiędzy rezerwatami. Atrakcyjna pod względem krajobrazowym droga wiedzie wzdłuź rezerwatu Koziniec. Po drugiej stronie zbiornika na górze Berdo przeciekawy rezerwat "Nad Jeziorem Myczkowieckim". Niestety, tuż nad brzegiem jeziora pojawiają się pierwsze nowopowstające domu. Jeszcze rok, dwa i ten jeden z piękniejszych widoków w naszych górkach przestanie istnieć. Mijamy zaporę, nici z obserwacji. Przed tamą tafle lodu. Potem pomnik przyrody nieożywionej Skały Myczkowieckie, matwa odnoga Sanu, a potem rezerwat "Bobry w Uhercach". Warto tu zajrzeć. Polecam też stronę dr Andrzja Czecha www.bobry.pl (http://www.bobry.pl) To nasz bieszczadzki specjalista, autor ciekawych monografii i książek o bobrach.
Za mostem w Zwierzyniu dalsze obserwacje. Z tym razem z samochodu. Nurogęsi widać jak na dłoni. Przelatują nad nami gągołki. Wyprostowane czaple siwe zlewają się z otoczeniem.
Zatrzymujemy się nad brzegiem Sanu, już za elektrownia w Myczkowcach. Przed nami odcinek specjalny. Andzej, Grzesiek i Marcin rozmawiają o zasadach wędkowania sportowego. Na tafli wody płochacze przeciw kormoranowe. Marcin pokazał je na zdjęciach. Odcinek patrolowany przez straż wędkarską. Widzimy zarówmo wędkarzyy zanurzonych prawie po pas w wodzie i strażników. Rezerwat "Przełom Sanu pod Grodziskiem". Piękne miejsce, jedno z moich ulubionych "na rower". Na rzece widzimy łabędzie, kaczki krzyżowki i czenice. Na przeciwległym brzegu widzę ładny okaz kwitnącego bluszczy, a obok przelatujacego myszołowa. Po chwili kormoran w locie. To właśnie stado kormoranów widzieliśmy z Piotrem w Polańczyku i Solinie. Nie wiemy gdzie mają swoje kolonie. Przydałoby się popływać po jeziorze aby znaleźć ich "dom'.
Andzej musi pożegnać się z nami.

lucyna
19-01-2009, 16:22
Następny przystanek to okolice zniszczonego przez powódź mostu w Średniej Wsi. Na terenie rezerwatu "Grąd w Średniej Wsi" obserwujemy stadko saren.
Potem zawitaliśmy w widły Sanu i Hoczewki. Ładnie prezentowało nam sie Grodzisko. Jeden z nielicznych potwierdzonych przez Parczewskiego śladów grodu w tej części naszych gór. Warto połazęgować po tej okolicy. Wchodzimy na obłodzone ślady działalności bobrów. Stanowisko piorupusznika strusiego. Nie ma ptactwa. Odwrót.
Żegnamy się z Anią i Grześkiem.
Lesko najstarsza część miasta pozłożona jest na górce Baszta. Ładne, drewniane domki charakterystyczne dla zabudowy galicyjskiej. Początek ścieżki "Baszta". Ornitologizowałam tam z Kumplami we wszystkich porach roku. Warto nią pospacerować.
W dolinie Sanu widzimy dość dużo ptactwa wodnego: czaple siwe, krzyżówki, czernice, nurogęsi, gągoły. Po raz pierwszy tego dnia widzimy mewy srebrzyste.
Charakterystyczny głos. Nie wierzę własnym uszom. Dzięcioł ale który. Ewa uradowana wskazuje placem i woła dzięcioł czarny. To gwóźdź naszych obserwacji.
Idziemy do naszej ulubionej pizzerni Roma. Jak zwykle długa rozmowa o Bieszczadach, forum i żmiji ponoć je dominującą, naszych planach, propozycjach wyjazdu. Acha wypróbowaliśmy nową pizzę, przepyszną nr 1 z salami, dużą ilością sera i czosnkiem.
Jak to jest u nas w Bieszczadach w zwyczaju Ewa i marcin podrzucają mnie do mojej rodzinnej wsi. Po drodze widzimy ładnie prezentujący się cmentarz z I wojny św na Lachawie w Uhercach Mineralnych.

Do zobaczenia gdzieś na szlaku.
Ciąg dalszy być może kiedyś nastąpi.

marcins
19-01-2009, 16:51
Lucyna gągołków nie widzieliśmy... To były gągoły;)

Natomiast kormorany raczej tylko zimują u nas, więc i kolonii nie mają.

lucyna
26-01-2009, 16:30
Program lutowych powitań jest bardzo obszerny. W najbliższą niedzielę w dość licznym gronie: Ewa i Marcin, Ania i Grzesiek, Ola z osobą towarzyszącą, Andrzej i Andrzej, Sławek jak dojedzie i ja będziemy współłazęgować z naszym Ulubionym Moderatorem. Nad trasą duma Marcin-ogólnie mają to być okolice Baligrodu lun jakieś ekomuzeum.
Za dwa tygodnie w niedzielę będziemy witać Miśga i vm. Nie będzie Ewy i Marcina ale za to pojawi się ekipa krośnieńska. Być może Żuków lub okolice Baligrodu.
Za trzy tygodnie witamy powtórnie Wojtka ale nie będzie części ekipy przewodnickiej, bo imprezują w Chyrowej. My albo pojedziemy poimprezować z nimi albo pójdziemy w okolice Baligrodu.
Wszystkie osoby zainteresowane zapraszamy. Trza skonkretyzować plany więc myślijta.

lucyna
01-02-2009, 15:43
1 luty 2009 r.
Przyrodniczo-lodowe połazęgowisko czyli zrozumienie pasji Kolegów
Podmiot powitania: Piotr i Brys
Komitet bieszczadzki: Andrzej, Marcin i pisząca sprawozdanie

Skoro świt czyli około 8 Marcin odbiera bagaż czyli mnie. Mamy parszywą pogodę. Wykruszyła nam się ekipa, kilka osób nie dojechało. Marcin duma nad trasą, jedziemy w okolice Kozińca i Berda w poszukiwaniu cennego gatunku paproci. Mamy spotkać się z Piotrem i Brusem (Brus to przyjaciel naszego Kolegi Moderatora) koło kapliczki w Bóbrce.
Zatrzymujemy się jednak troszeczkę wcześniej koło miejsca biwkowego-przystani ozdobionej rzeźbami. Marcin wypatrzył na powierzchni Jeziora Myczkowieckiego duże stado czarniawych ptaków. Prosi abym się zatrzymała, ostrożnie podchodzi na skraj brzegu aby pofocić. Ale trafiła nam się gratka. To łyski. Obok nich można zobaczyć kilka czernic i łabędzi. Słyszymy głos szczęśliwego psa. Piotr schodzi z kamieniołomu. Krótkie powitanie. Brus jest przyjacielskim, dużym wilczurem lgnącym do ludzi. A kim jest Piotr? Człowiekim małomównym, miłym, którego od razu można polubić. Co robimy dalej? Wiedziałam, że nasz nowy Kolega chce zapoznać się z urokami Kotliny Uherczańskiej proponuję więc cemntarz z I wojny św na Lachawie.

lucyna
01-02-2009, 16:49
Jesteśmy na trasie eko-muzeum W krainie bobra. Trochę ją skorygowałam. Obok zakładu karnego podchodzimy na cmentarzyk. Jedno wielkie rozczarowanie. Granitowe, nowe krzyże poustawiane wokół metalowego. Dzwoni Andrzej. Za chwilę do nas dołączy. Schodzimy z Lachawy kierujac się na wodospad na Olszance. Znam to miejsce od dziecka. Stoimy na obrywie skalnym. W dole szumi największa kaskada na naszym terenie. Marcinpwi i Piotrowi podoba się ten pomnik przyrody nieożywionej. Sam wodospad założony jest na wychodniach twardych i stosunkowo odpornych na działanie czynników erozyjnych warstwach piaskowców krośnieńskich płaszczowiny śląskiej. "Ściana wodospadu eksponowana jest na południowy zachód. Szerokość wodospadu zmierzona po wychodniach skalnych z jednego brzegu do drugiego wynosi 38 m. Wysokość wodospadu mierzona powyżej lustra wody wynosi około 2,3-3 metrów"
Zataczamy pętle widzimy poukładane krzyże, które pierwotnie znajdowały się na cmentarzu z I wojny św.
Przez chwilę czekamy na Andrzeja, a potem kierujemy się w stronę kościoła. To z zewnątrz wyjatkowo ciekawa późnobarokowa świątynia otoczona murem obronnym z otworami strzelniczymi. Koledzy usiłują wyciągnąc ze mnie jakieś wiadomości. Bezskutecznie. Runął w gruzach mit WPP. Marcin odkrywa piękną brzozę. Jest i Andrzej. Razem wędrujemy pod popadający w ruinę obronny , pierwotnie aklierzowy dwór Herbutów z XVI w. To jeden z najcennieszych zabytków Podkarpacia. Renesansowa budowla obronna spłonęła około 1830 r. Został przbudowany, zasłynął z pięknego parkietu we wzory mozaikowe sprowadzonego z Laszek Murowanych.
Widać fragmenty pierwotnego założenia ogrodowego, w tym ślady fosy, platform obronnych i ramp ziemnych.
Następny przystanek to cerkwisko. Prawie nic nie pozostało po świątyni. Zachowały się potężne lipy i cztery nagrobki.
Jesteśmy pod ośrodkiem Caritasu w Myczkowcach. Piotr zakłada smycz Brusowi. Pies wyraźnie zainteresowany jest pięknym koziołkiem, który nam się przygląda. To oczywiście jest mieszkaniec mino-zoo. Naszym celem jest Skała Myczkowiecka. Schodzimy w dawną dolinę Sanu czasami nazywaną martwą odnogą Sanu. To wyjątkowo piękna okolica. Mamy możliwość podziwiać prawie 600 m długości pomnik przyrody nieożywinej. Cud, miód i malina. Mam nadzieję, że Piotr i Marcin wrzucą foty. Brusa nie interesują piękne formy skalne lecz patyki, którymi się namiętnie bawi. Marcin odkrywa żebrowca, zarazę czerwonawą i dzięwięćsiła pospolitego. Oprócz tego możemy tu zobaczyć sosnę, wiąz i klon polny.
Krótkie zamieszanie i jedziemy polodowcować.

lucyna
01-02-2009, 18:10
Pasją Andrzeja jest wędkarstwo podlodowe. Kiedyś obiecał nam pokazać jedną ze swoich ulubionych zatoczek i nauczyć poruszania się po lodzie. Dziś mimo kiepskiej pogody jedziemy nad Jezioro Solińskie. Tuż za Bukowcem zmienia się krajobraz. Jesteśmy w królestwie pani zimy. Skręcamy na Olchowiec. Po drodze zatrzymujemy się na punkcie widokowym aby popodziwiać panoramę. Brus uszczęśliwiony bawi się patykami.
Jesteśmy na przystani. Przed nami odnoga jeziora w dawnej dolinie potoku Czarnego. Kolejno wchodzimy na taflę lodu. Dla Andrzeja to nie pierwszyzna ale pozostali Koledzy i ja czujemy lekki dreszczyk emocji. Kolega Przewodnik dzidą bada grupość lodu przebijając taflę. Pokrywa ma około 20 cm grubości.. Potem poszerza otwór i usiłuje wędką zmierzyć głębokość. Niewiele, tylko 9 m. Powoli udajemy się do przeciwległego brzegu. Jesteśmy zaskoczeni tym, że po lodzie idzie się tak szybko i bez poślizgów. Marcin i Piotr w zachwycie fotografują. Ja także jestem zafascynowana tą przygodą. Co najdziwniejsze nie czuję strachu. Kilka razy Andrzej wykuwa dzidą dziurę w lodzie i sprawdza czy raba bierze. Wędrówka tak nam podoba się, że ją przedłużamy. Teraz idziemy w kierunku odłonięcia fliszu karpackiego. Widać, że przy brzegu lód jest bardzo cienki. Na pokrytej lodem tafli widzimy liczne tropy drapieżników. Koledzy opowiadają mi o taktyce polowania na lodzie wilków. Zapędzają jelenia na taflę, kilka drapieżników za nim biegnie, a jeden powoli wysuwa się i okrąża przyszła zdobyć wyskakujac przed nią. Zaniepokojony jeleń gwałtownie skręca na lodzi, wpada w poślizg i upada. Jeszcze jeden otwór. Tym razem jesteśmy nad ponad 20 m głębią. poprawia się pogoda.
Goni nas czas, musimy zawrócić.. Jeszcze przed chwilą mieliśmy piękny, prawie dziewiczy widokale teraz spoglądamy na Olchowiec. Zaczynam podzielać niechęć Krzysztofa do samorządowców Czarnej. Maszkara.
Wszyscy mamy chęć na dalsze lodowe wędrówki. Mam nadzieję, że jeszcze raz uda mi się pospacerować po Jeziorze Solińskim. Niestety, co piękne trwa krótko. W Polańczyku żegnamy się.
Trzech Kolegów i kilkanaście pasji. Andrzej przewodnik, DJ, wędkarz, sportowiec, Marcin leśnik, botanik, naukowiec, Piotr znany nam jako Admin www.twojebieszczady.pl (http://www.twojebieszczady.pl), miłośnik psów. Mają wspólne pasje: Bieszczady, wędrówki i fotografię.

marcins
01-02-2009, 21:58
Pora na historyjkę obrazkową. Jeśli czegoś nie uchwyciłem to może Piotr uzupełni. Poranna pogoda rzeczywiscie nie nastrajała do wędrówek. Dopiero Andrzej wpadł na jakiś konkretny pomysł z tym lodem. No i przyznam szczerze, że bardzo pozytywnie się tym zaskoczyłem (zanim nie skosztowałem to miałem pewne opory co do łażenia po lodzie). Nawet chorobę cudownie mi odjęło, a taki markotny miałem nastrój rano. Przypomniały mi się dawne czasy, jak w dzieciństwie przemierzało się zamarznięte stawy w Posadzie, ale zalew to całkiem inna skala. Nawet to trzeszczenie lodu ma swój urok... No ale miały być obrazki:

1. Stado łysek.
2. Zalew Myczkowski.
3. Łabędzie i głowienki.
4. Czernice.
5. Łyski.
6. Cmentarz nad Uhercami.
7. Wodospad na Olszance.
8. Stare krzyże z cmentarza wojennego.
9. Kościół w Uhercach.
10. Skałki w Myczkowcach.

marcins
01-02-2009, 22:07
11. Zerodowane piaskowce.
12. Widok na "zielone wzgórza".
13. Stożek i Kiczery.
14. Andrzej z lancą do przebijania lodu oraz sprawdzania jego grubości i pies Piotra.
15. Widok na Stożek i Kiczery ze środka jeziora.
16. Wędkowanie.
17. Urwiste brzegi powstałe na skutek podmywania.
18. Trop wilczej watahy.
19. W północnej części zalewu nie pokrywał już lód.

No i na koniec mała uwaga. Raczej nie polecam takich spacerów bez towarzystwa osoby mającej doświadczenie w tego typu wędrówkach. Następnym razem jedziemy na Bajkał... :-)

PiotrekF
02-02-2009, 21:53
Lucyno , Marcinie :wink:- nie dzida i nie lanca a zwyczajna pierzchnia .
:) no tak się to nazywa

Pozdrawiam PF

ps
.... i to nie jest pouczenie ,a tylko informacja (mam taki przyrząd na wyposażeniu )

marcins
02-02-2009, 21:57
Kurcze Piotrek, a już myślałem, że Cię zaskoczymy jakimś nietypowym sposobem wędkowania...

lucyna
11-02-2009, 20:45
Następne spotkanie będzie w niedzielę. Witamy Michała czyli Miśga. Będą Marcin, Piotr, być może vm 2301 (nie potwierdził, od dwóch połazęgowisk wymigał się. Propozycje to Moklik albo prowadzenie badań z Marcinem.
Serdecznie zapraszam

vm2301
12-02-2009, 10:08
Ja się nie wymiguję, jeno mam ku****go pecha.

Wczoraj nawet już rozpatrywałem wyjazd na jeden dzień...wciąż mam nadzieję....

lucyna
15-02-2009, 14:10
15 luty 2009 r
Zetknięcie się dwóch światów czyli najkrótsze połazęgowisko.
Podmiot powitania: Danka, Misieg
Komitet powitalny: Piotr z Brusem i pisząca sprawozdanie
Nie mogłam spać. Potwornie bolała mnie głowa i miałam nudności. Wczoraj upadłam bez asekuracji do tyłu i walnęłam głową w lód. Mieliśmy z Piotrem www.twojebieszczady.pl (http://www.twojebieszczady.pl) pracowity dzień. Kontkatowaliśmy się z właścicielami ośrodków i pensjonatów. Mieliśmy okazję trochę służbowo połazęgować i poznać bardzo ciekawe osoby i miejsca.. Świat realny zderzył się z wirtualnym i obie strony z owej "konfrontacji" wyszły z bardzo pozytywnymi uczuciami. Serwis Piotra w Bieszczadach jest znany i popularny, a przede wszystkim bardzo wysoko oceniany. Byliśmy w www.lesko-ski.pl (http://www.lesko-ski.pl) , www.debowagazdowka.pl (http://www.debowagazdowka.pl) , www.baciowka.pl (http://www.baciowka.pl) (tylko kontakt wirtualny ale bardzo sympatyczny), www.eskapada.net.pl (http://www.eskapada.net.pl) , gdzie zjedliśmy pyszne pierogi. Przy wyjeździe z Polańczyka, pod tą maleńką góreczką koło sanktuarium samochód stanął dęba nie nie chciał jechać. Musiałam zorganizować ekspedycję ratunkową. Wysiadłam, zrobiłam kilkanaście kroków i walnęłam głową w lód. Kark boli mnie do dziś, nie mogę ruszać głową. Na szczęście pan Józek właściciel Unitry pomógł nam. Przyjechał z całą ekipą i wepchnęliśmy samochód z Brusem pod górkę. Na ich stronie www.unitra.bieszczady.pl (http://www.unitra.bieszczady.pl) jest kamera internetowa z widokiem na przystań i Jezioro Solińskie.
Acha, o czym to ja miałam opowiadać? O dniu dzisiejszym. Spotkaliśmy się z Miśgiem w Lesku. Od razu Go rozpoznałam. Kto inny by w takich koszmarnych warunkach paradował w pełnym ekwipunku górskim jak nie nawiedzony Bieszczadnik. Postanowiliśmy wypić kawę jak zwykle w słodkim domku. Zadzwonił Grzesiek. Zasypało ich w Chyrowej. Wczoraj łazili po okolicznych górach zapadając się po piersi. Nie ma sensu tam jechać. Znowu samochód może nam odmówić wspólpracy. Co robić. Dzwonię do Danki. Ma na szczęscie dobry pomysł. Droga do Międzybrodzia jest odgarnięta. Czekamy chwilkę na Piotra i w drogę.

WUKA
15-02-2009, 15:11
Lucyna,te objawy mogą świadczyć o wstrząsie mózgu (nudności po uderzeniu).Lepiej tego nie lekceważ!!I nie krzycz,że wchodzę ci w wątek!

lucyna
15-02-2009, 15:34
W Sanoku koło mostu zabieramy Dankę. Na widok drzew Brusa zaczyna po psiemu marudzić i żadać wyjścia na spacer. Dolina Sanu jest przeurocza. Jedziemy obok najdalej wysuniętej na zachód części Gór Słonnych, moich ukochanych gór. Po prawej stronie mijamy Zamczysko. Po lewej piękny widok na Hordysko i Horodną koło Trepczy. To tam Ginalski prowadzi badania archeologiczne i odkrywa wspaniałości z czasów panowania na tej ziemi książąt ruskich.
Piękny przłom miedzybrodzki. Jesteśmy koło bardzo orginalnej, murowanej cerkwi wybudowanej w latach 1899-1900. Przed cerkwią nagrobek fundatora Aleksego Wojcowicza. To była bardzo barwana postać, lekarz, powstaniec styczniowy lata spędził na zsyłce na Syberii, wrócił na starość do rodzinnej wsi, a i ojciec 18 nieślubnych dzieci. Obchodzimy świątynię, niestety trwa msza. Koledzy nie zobaczą wyjatkowo pięknego wnętrza. Danka opowiada nam o historii miejscowości. Idziemy na odśnieżany przez kilku panów cmentarz. Śniegu nasypało w granicach 40 cm. Przed nami przepaść. Nad Sanem majestatycznie szybuje mewa srebrzysta. Jak tu pięknie. Byłam w tym miejscu kilkadziesiąt razy, spacerowałam z Danką po okolicy, a przede wszystkim spływałam Sanem. Naszym celem na cmentarzu był grobowiec w kształcie piramidy prof.dr Włodzimierza Kulczyckiego rektora Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie. To jedna z tajemnic, którą usiłuje Danka rozsupłać. Piotr i Misieg robią zdjęcia. Mam nadzieję, że coś wrzuca na forum.
Krótki spacer po Międzybrodziu, tej urokliwie położonej miejscowości, gdzie panuje jeszcze klimat sielko-anielki. Do czasu aż nie wybudują mostu. Na razie jest tylko przyprawa na łodzi. Misieg jest zafascynowany kapliczkami. Piotr idzie z Brusem na smyczy przed nami. Trochę się na mnie zezłościł. Przy wysiadaniu z auta Brus zobaczył psa, oczywiście za nim pobiegł. Ponoć potrafi w kilka sekund zrobić innemu przedstawicielowi swego gatunku krzywdę. Piotr i ja jednocześnie krzyknęliśmy aby go przywołać. Tego obcemu nie wolno robić.
Żegnamy się w Sanoku. Danka biegnie do swoich spraw, przed Piotrem i Brusem długa droga w koszmarnych warunkach. My z Miśkiem udajemy się na przystanek.
Spotykamy się na pewno w tym gronie za dwa tygodnie. Moze ktoś do nas dołączy?

lucyna
15-02-2009, 15:36
Lucyna,te objawy mogą świadczyć o wstrząsie mózgu (nudności po uderzeniu).Lepiej tego nie lekceważ!!I nie krzycz,że wchodzę ci w wątek!
Tego właśnie obawiam się. Piiszę leżąc w łóżku. Cieszę się, że wchodzisz mi w wątek. Lubię pogadać z ludźmi w tym miejscu. Miałam zastrzeżenia tylko co do jednej osoby.:-D

bertrand236
15-02-2009, 16:10
Dużo zdrowia Koleżanko! Jutro proponuję wizytę u jakiegos sensownego lekarza.
Pozdrawiam

Misieg
15-02-2009, 16:32
Było mi niezmiernie miło poznać całą Ekipę Komitetu Powitalnego;) W tym miejscu ja chciałem przeprosić za swoją małomówność, nie dość,że jestem człowiekiem nieśmiałym to jeszcze dzisiaj cierpiałem na syndrom "ciasnej czapki." Mam nadzieję,że kiedyś jeszcze będę miał szansę w Wami pochodzić :) A teraz obiecane zdjęcia:

Piotr
15-02-2009, 18:01
Ja tam wszystko potwierdzam, następnym razem będzie lepsza pogoda. A karma jak biega luzem po wsi to nie moja wina - poszło by na konto wilków i już ;)
Dorzucam inne ujęcie piramidki.

lucyna
15-02-2009, 21:42
Hmm nie prowokuj losu Piotrze. Jeszcze ktoś może porównać daty pobytu Brusa w Bieszczadach z datami ataków na psy w Jabłonkach i wyjdzie szydło z worka. Brus to Kulawiec.
Co do małomówności obu Panów. ;)Nie mieliście szans. Danka plus ja to dwa monologii równocześnie brzmiące. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że następnym razem zaopatrzycie się w zatyczki do uszu.
Michał ponad to jest wyjątkowo dobrze wychowany i przestrzegający kindersztuby. Raczej nie przerywa, gdy mówią baby. Muszę przyznać, że Danka zna znakomicie okolice Sanoka. Może jak ruszą śniegi to wybierzemy się na Horodną i Horodysko. W ciągu jednego dnia możemy także zdobyć Zamczysko i Białą Górę czyli będzie to połazęgowisko po reliktach grodzisk w okolicy Sanoka (no i co z tego, że Parczewski nie odkrył na Zamczysku śladu grodu, legenda liczy się). Może Misieg zabierze nas na cerkwiska i zapozna ze swoją pasją. Czekam aż opublikuje swoje artykuły na ten temat.

lucyna
15-02-2009, 22:15
Dużo zdrowia Koleżanko! Jutro proponuję wizytę u jakiegos sensownego lekarza.
Pozdrawiam
Dziekuję za dobre słowo. To nie wstrząśnienie ale zapalenie węzłow chłonnych czy czegoś podobnego.
Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się na szlaku Kolego.

vm2301
16-02-2009, 07:57
Samaś to wydedukowała, wyczytałaś w internecie, czy poszłaś do łapiducha?

:)

lucyna
16-02-2009, 08:30
Łapiduch mi wystarczył. Muszę przyznać, że będę ich musiała od czasu do czasu słuchać. Ciągle zapalanie się róznych części mego ciała najprawdopodbniej wynika ze zniszczenia systemu odpornościowego ciągłymi kuracjami antybiotykowymi w sezonie. Zamiast wyleżeć przeziębienia i inne infekcje brałam 3dniowy antybiotyk i w góry. A poza tym stara jestm, czas umierać.

vm2301
16-02-2009, 08:57
Hehe, nie czas, nei czas.

A my Polacy jestes w czołówce światowego rankingu lekomanów, to fakt.

Medycyna ludowa się kłania, czy tam inna alternatywna;)

lucyna
01-03-2009, 23:11
Niniejszym rozwiązuję komitet powitalny.

vm2301
01-03-2009, 23:13
A to co znowu babie wieczorową porą się ubzdurało i czemu?

Wiosna idzie;)

Pozdrawiam:)

lucyna
05-03-2009, 17:23
Nasz Kolega z forum i z komitetu Andrzej nie żyje. Zginął dziś na Jeziorze Solińskim. Załamał się pod nim lód.
[...]

vm2301
05-03-2009, 19:24
...

joorg
05-03-2009, 20:07
Nie ..nie dociera to do mnie ...przykre i niesprawiedliwe.
Współczucia dla Rodziny.

Piotr
05-03-2009, 20:54
...

Krzysztof Franczak
05-03-2009, 21:02
...

robines
05-03-2009, 21:06
+++

machoney
05-03-2009, 21:08
Wyrazy współczucia dla rodziny i przyjaciół składam wraz z żoną Niną...


Zaszumiały cię powietrza
I ruszyłeś sam na szlak
Ten ostatni, ten najlepszy
Przyszedł czas, Pan dał ci znak

WUKA
05-03-2009, 21:10
Strasznie smutno.Niedawno odszedł z Forum Andrzej z Rymanowa,teraz kolejna osoba.W tym przypadku pewnie mozna było tego uniknąć,ale to i tak niczego juz nie zmieni.Żal ....!

Polej
05-03-2009, 21:28
...

bertrand236
05-03-2009, 21:30
+++

Basia Z.
06-03-2009, 07:46
[']

Tragiczna wiadomość.

Wyrazy współczucia dla Rodziny.

B.

lucyna
06-03-2009, 11:19
Pogrzeb Andrzeja odbędzie się w niedzielę w Polańczyku o godz. 14.

lucyna
08-03-2009, 19:21
08.03.2009
Śpieszmy się kochac ludzi, tak szybko odchodzą.

Dziś pożegnaliśmy naszego Przyjaciela Andrzeja Niepołomskiego. Był wyjątkowym Człowiekiem pełnym dobra i ciepła, niezłomnym i wrażliwym. Wyruszył realizując pasję w swą ostanią drogę, tę na niebieskie połoniny. Będzie Go nam tak brakować.
Z bólu łaczymy się z Jego Rodziną.
Uczestniczyłam w pogrzebie ale wiem, że Andrzej jest nadal wśród nas. Ma swój kącik w naszych sercach. Dziś złożyłam przysięgę Kasi Jego Żonie, że nie zostanie sama. Tuląc Ją i płacząc nad grobem Andrzeja obiecałam, że Jego przyjaciele i koledzy sa także Jej przyjaciółmi, że zawsze będzie mogła na nas liczyć. Andrzej chciałby abyśmy przeprowadzili Ją przez cierpienie. I tak się stanie. Będziemy nadal połazęgować. Kasia będzie nam towrzyszyć. Andrzej miał tyle planów, marzeń. Będziemy je realizować. Latem Kasia z Dziećmi pojedzie pod opieką Andrzeja Borka w szwajcarskie Alpy. Jak tylko zejdą śniegi to pójdziemy w dolinę Rabiska. Andrzej chciał nam ją pokazać. Będziemy spacerować szlakami, które społecznie wytyczył z adamemr wokół Jeziora Myczkowieckiego.

Tu chciałam złożyć podziękowania Mariuszowi Wronowskiemu. Młodemu cżłowiekowi, który słysząc krzyk rozpaczy pospieszył narażając własne życie na ratunek Andrzejowi. Niestety, nasz Przyjaciel z powodu wychłodznia zmarł. Jestem dumna, że miałam możliwość poznania tak niezwykłego Człowieka.