Zobacz pełną wersję : Toasty na szlakach
dorota z krakowa
21-10-2008, 15:56
Wczoraj wróciłam z jesiennych Bieszczadów. Absolutny zachwyt - piękna pogoda, świetne warunki turystyczne. W tych "pięknych okolicznościach przyrody" wybraliśmy się z moim przyjacielem na Dwernik Kamień.
Widoków, wrażeń i zachwytów nie będę tu opisywać - wszyscy ich chyba doświadczyli... Pragnę podzielić się innymi wrażeniami; otóż siedzieliśmy przy słupku na szczycie około godziny i w tym czasie pojawiały się nowe grupy turystów - większe, mniejsze, jak to w górach. W pewnym momencie spostrzegłam, że trójka młodych ludzi (sądząc z rozmowy - z Warszawy), wydobyła z plecaka butelkę wódki "żołądkowej gorzkiej", kieliszek i rozpoczęła konsumpcję. Jako że zachowywali się dość głośno, zmieniliśmy miejsce - obok nas duża grupa w różnym wieku, dzieci i pies. Pies pił wodę z miski, dzieci colę, no a dorośli oczywiście wódkę... Idziemy dalej, już w kierunku zejścia ze szczytu, a tu znowu dwoje młodych raczących się wódką.
Był to dla mnie szok. Wszyscy ci ludzie, młodzi, starzy - odziani w kostiumy "prawdziwych turystów", tak normalnie grzali wódę.
Musiałam to napisać i zadać na Forum pytanie, czy może coś się w tych naszych Górach zmieniło? Czy ja o czymś nie wiem? Czy to jest jakiś nowy "kultowy" obyczaj?
Odpowiedzcie proszę, bo od prawie dwudziestu lat chodzę po górach, ale z takim zjawiskiem nie spotkałam się nigdy. Owszem, po zejściu ze szlaku, w schronisku, różnie bywało - ale bywało PO ZEJŚCIU ZE SZLAKU. Ze szlaku...
peruwianka
21-10-2008, 16:06
mam nadzieję że opisani turyści to odosobniony przypadek
bertrand236
21-10-2008, 16:19
Odpowiem tak: Doroto miałaś naprawdę dużo szczęścia. Szczęścia, że takie zachowanie zobaczyłaś dopiero teraz. Jest to dosyć powszechne zjawisko w Bieszczadzie. Nie sądzę, żeby można było to zmienić...
dorota z krakowa
21-10-2008, 17:06
Odpowiem tak: Doroto miałaś naprawdę dużo szczęścia. Szczęścia, że takie zachowanie zobaczyłaś dopiero teraz. Jest to dosyć powszechne zjawisko w Bieszczadzie. Nie sądzę, żeby można było to zmienić...
Może to dlatego, że zazwyczaj wybieram się w góry wcześnie rano. Tym razem, w niedzielę, 19. października. Może godzina sentymentalna?
Zaobserwowana sytuacja miała miejsce około 13-tej
Basia Z.
21-10-2008, 17:10
Odpowiem tak: Doroto miałaś naprawdę dużo szczęścia. Szczęścia, że takie zachowanie zobaczyłaś dopiero teraz. Jest to dosyć powszechne zjawisko w Bieszczadzie. Nie sądzę, żeby można było to zmienić...
No to chyba specyficzne dla Bieszczadów, bo w innych górach w ogóle nie widuję.
Owszem wieczorem w schronisku lub w chatce bywa że sama konsumuję (zwłaszcza jak jest fajne towarzystwo), ale w górach, na trasie tez mi się to zjawisko zupełnie nie podoba.
Pozdrowienia
Basia
Wczoraj wróciłam z jesiennych Bieszczadów. Absolutny zachwyt - piękna pogoda, świetne warunki turystyczne. W tych "pięknych okolicznościach przyrody" wybraliśmy się z moim przyjacielem na Dwernik Kamień.
Widoków, wrażeń i zachwytów nie będę tu opisywać - wszyscy ich chyba doświadczyli... Pragnę podzielić się innymi wrażeniami; otóż siedzieliśmy przy słupku na szczycie około godziny i w tym czasie pojawiały się nowe grupy turystów - większe, mniejsze, jak to w górach. W pewnym momencie spostrzegłam, że trójka młodych ludzi (sądząc z rozmowy - z Warszawy), wydobyła z plecaka butelkę wódki "żołądkowej gorzkiej", kieliszek i rozpoczęła konsumpcję. Jako że zachowywali się dość głośno, zmieniliśmy miejsce - obok nas duża grupa w różnym wieku, dzieci i pies. Pies pił wodę z miski, dzieci colę, no a dorośli oczywiście wódkę... Idziemy dalej, już w kierunku zejścia ze szczytu, a tu znowu dwoje młodych raczących się wódką.
Był to dla mnie szok. Wszyscy ci ludzie, młodzi, starzy - odziani w kostiumy "prawdziwych turystów", tak normalnie grzali wódę.
Musiałam to napisać i zadać na Forum pytanie, czy może coś się w tych naszych Górach zmieniło? Czy ja o czymś nie wiem? Czy to jest jakiś nowy "kultowy" obyczaj?
Odpowiedzcie proszę, bo od prawie dwudziestu lat chodzę po górach, ale z takim zjawiskiem nie spotkałam się nigdy. Owszem, po zejściu ze szlaku, w schronisku, różnie bywało - ale bywało PO ZEJŚCIU ZE SZLAKU. Ze szlaku...
To byliśmy my. Ubrani w kostiumy prawdziwych ludzi gór. Chlaliśmy wódę jak prawdziwi ludzie gór.
Anyczka20
22-10-2008, 01:28
hmmm...w zimie na Ukrainie to ciężko bez flaszki w plecaku przeżyć... żeby chociaż do herbaty było ;)
No nie wiem Dorota co Ci powiedzieć, może byłaś pod jakimś kloszem w tych górach chowana ...ale takie teraz czasy i młodzież zdegenerowana ;) A tak serio, to co złego w tym, że ktoś sobie kielonka walnie na szlaku czy poza nim... dopóki robi to na własną odpowiedzialność to nic nikomu do tego. Nie róbmy z siebie takich świętych ..
hmmm...w zimie na Ukrainie to ciężko bez flaszki w plecaku przeżyć... żeby chociaż do herbaty było ;)
No nie wiem Dorota co Ci powiedzieć, może byłaś pod jakimś kloszem w tych górach chowana ...ale takie teraz czasy i młodzież zdegenerowana ;) A tak serio, to co złego w tym, że ktoś sobie kielonka walnie na szlaku czy poza nim... dopóki robi to na własną odpowiedzialność to nic nikomu do tego. Nie róbmy z siebie takich świętych ..
Dzięki Anyczka za dobre słowo. Przez chwilę poczułam się jak stara, zasłużona alkoholiczka.:mrgreen:
Nie cierpię świętojebliwości. Chodzenie po górach ma nam sprawiać przyjemność. Tam wszyscy jesteśmy równi i ci świętojebliwi, i ci ubrani w kostiumy prawdziwch ludzi gór, i taka stonkowata stonka jak ja co to czasami na szlaku kielonek opróżni.
A wogóle po kiego diabła im są potrzebne kieliszki?:shock: Z gwinta lepiej smakuje.
Basia Z.
22-10-2008, 07:43
A tak serio, to co złego w tym, że ktoś sobie kielonka walnie na szlaku czy poza nim... dopóki robi to na własną odpowiedzialność to nic nikomu do tego. Nie róbmy z siebie takich świętych ..
Dla mnie jeden kielonek (lub wkładka do herbaty) niebezpieczeństwa nie stanowi, gorzej gdy kielonków jest więcej.
A jak wyczuć różnicę ?
Poza tym - tak się składa, ze ja zaczynałam swoja "górską" edukację w harcerstwie w danych czasach, a wtedy się jeszcze w harcerstwie nie piło.
Potem od razu zaczęłam chodzić po Tatrach a w Tatrach picie na szlaku jest po prostu niebezpieczne.
Zresztą do dziś nie zdarzyło mi się widzieć na szlakach lub na szczytach w Tatrach pijących osób (mimo że tam chodzą tłumy). Nie wiem dlaczego - jakiś inny sposób uprawiania turystyki ?
Chociaż po Tatrach chodzi przecież sporo "ceprów", ale jakoś alkoholu na szczytach nie widziałam - najwyżej ludzi ze szklankami pełnymi piwa na asfaltówce do Morskiego Oka, ale we mnie osobiście również to budziło niesmak (chociaż przecież niebezpiecznym nie jest, ale to tak jakby ktoś pił piwo idąc po ulicy, jakoś nie budzi to we mnie miłych skojarzeń).
W sumie jak pisałam - święta nie jestem, w schroniskach bardzo lubię wypić wieczorem szklankę, lub dwie piwa. W dobrym towarzystwie z przyjemnością napiję się śliwowicy, w schronisku, jeszcze chętniej na biwaku w ciepłym śpiworze, ale nie na trasie.
Jakoś tak mnie nauczono i w harcerstwie i na kursie przewodnickim, że alkohol i góry wykluczają się wzajemnie.
Poza tym - znam swój organizm. Wypicie nawet niewielkiej ilości alkoholu powoduje u mnie, że znacznie szybciej się męczę, wiec po co bardziej się narażać na zmęczenie idąc pod górkę ?
Z kolei na dół jestem mniej uważna, przy moich tendencjach do łatwego skręcania nogi czułabym się niepewnie.
Pozdrowienia
Basia
P.S.
Bardzo chętnie podyskutuję na ten temat, bo jest wg mnie drażliwy.
Jedna z moich koleżanek - przewodniczek miała poważny problem z towarzystwem, które na trasie rajdowej prawie że bez przerwy popijało na trasie, psując zabawę i sobie i innym, którzy nie mogli iść wystarczająco szybko aby zdążyć na metę rajdu.
Sprawa alkoholu na wycieczkach stanowi poważny problem metodyczny - na tyle poważny że uczy się przewodników jak się zachować w przypadku kiedy grupa jest pijąca.
No tak na Słowacji, a mówie o Bieszczadzie słowackim picie piwa, koniaku czy śliwowicy jest zjawiskiem normalnym na szlaku czego doswiadczyłem kilka . Nikogo to nie bulwersuje. Nie widze nic złego w wypiciu piwka czy kielonka na szlaku, no chiba że ktoś przesadza. Ostatnio na wspomnianym Kamieniu-Dwerniku również wychyliłem kielonka za spotkanymi przyjaciółmi i nie czuje się degeneratem. Gorsze jest chyba picie litrami tigera, redbulla czy innych wspomagaczy bogatych w kofeine. Pozdrawiam Rob.
No tak na Słowacji, a mówie o Bieszczadzie słowackim picie piwa, koniaku czy śliwowicy jest zjawiskiem normalnym na szlaku czego doswiadczyłem kilka . Nikogo to nie bulwersuje. Nie widze nic złego w wypiciu piwka czy kielonka na szlaku, no chiba że ktoś przesadza. Ostatnio na wspomnianym Kamieniu-Dwerniku również wychyliłem kielonka za spotkanymi przyjaciółmi i nie czuje się degeneratem. Gorsze jest chyba picie litrami tigera, redbulla czy innych wspomagaczy bogatych w kofeine. Pozdrawiam Rob.
Ty tego nie zrozumiesz. Wiesz góry to świątynia, a szlak to prezbiterium.
Jesteś NA SZLAKU. Masz w podziwie rozdziawiać buzię, kontemplować panoramy, a nie pić z kolegami wzmocnioną herbatkę. Szczególnie, gdy jesteś ubrany w kostium prawdziwego człowieka gór.
PS
Zawsze wiedziałam, że z tej Słowacji,a szczególnie ze słowackich Bieszczadów płynie do nas fala zgorszenia. W związku z tym propnuję wielką akcję sprzeciwu.
Precz z szengenieniem!
Basia Z.
22-10-2008, 09:44
No tak na Słowacji, a mówie o Bieszczadzie słowackim picie piwa, koniaku czy śliwowicy jest zjawiskiem normalnym na szlaku czego doswiadczyłem kilka . Nikogo to nie bulwersuje. Nie widze nic złego w wypiciu piwka czy kielonka na szlaku, no chiba że ktoś przesadza. Ostatnio na wspomnianym Kamieniu-Dwerniku również wychyliłem kielonka za spotkanymi przyjaciółmi i nie czuje się degeneratem. Gorsze jest chyba picie litrami tigera, redbulla czy innych wspomagaczy bogatych w kofeine. Pozdrawiam Rob.
Mnie to że coś jest "popularne" wcale nie przekonuje.
Góry to są jednak góry i chodzenie po nich wiąże się jednak z pewnym ryzykiem (różnym, w zależności od tego jakie to są góry).
Jeżeli ktoś góry lekceważy - to jest pierwszy krok do zrobienia sobie kiedyś kuku.
Pogoda może się w każdej chwili zmienić, alkohol, który na krótszą metę powoduje złudzenie ciepła, na dłuższą powoduje wychłodzenie organizmu (ponieważ powoduje rozszerzenie naczyń krwionośnych i szybszy odpływ ciepła z organizmu).
Tak że picie "dla rozgrzewki" w czasie marszu w zimie lub w czasie gwałtownego ochłodzenia kompletnie mija się z celem i powoduje właśnie wychłodzenie.
Co innego po dojściu do celu wędrówki, wówczas przemarzniętemu (ale nie wychłodzonemu) czlowiekowi można podac w ciepłym schronisku kieliszek czegoś mocniejszego do poduszki i zaraz wpakować go do ciepłego śpiwora.
Poczytaj artykuły o hipotermii i o postępowaniu z człowiekiem wychłodzonym, jest ich trochę w sieci.
Ja nie piszę bynajmniej, że ktoś co wychyli kielonka na szlaku jest degeneratem, ale piszę o tym, ze picie alkoholu w górach może być w niektórych wypadkach bardzo szkodliwe i czasem może się skończyć tragicznie.
I to też trzeba mieć na uwadze.
Nawet jeśli się tego kielonka wychyli - to na prawdę nie ma się czym chwalić i nie należy tego propagować.
A poza tym - osobiście bardzo nie lubię, kiedy ludzie piją na szlakach. Tak samo jak mój niesmak budzi picie alkoholu na ławce w parku.
Wolę zasiąść z przyjaciółmi przy ognisku, lub ewentualnie za stołem i tam spełnić kilka toastów.
A już propagowanie picia alkoholu w górach przez osobę, która jest przewodnikiem górskim - to jest coś co mi się po prostu nie mieści w głowie.
Pozdrowienia
Basia
Mam nowe hasło reklamowe
Piłeś-nie pij.
Nie piłeś-pij na szlaku.
bertrand236
22-10-2008, 09:54
Basiu!
Zaraz tam propagowanie. Nie sadzę, żeby ktoś rozumny to propagował picie na szlaku na tym forum lub gdziekolwiek indziej. Inna sprawa jak napisałaś wypicie kielonka po dojściu do celu. Moim celem był Dwernik Kamień. Dotarłem i z przedmówcą /dziękuję za zaliczenie mnie do grona przyjaciół/ wypiłem kielonek. Co innego chlanie na szlaku, a co innego wypicie kielonka /nawet z gwinta/coby ciężkich kielonków nie nosić. Wszystko robione z umiarem i zdrowym rozsądkiem nie powinno zaszkodzić. W samochodzie zawsze mam pełną flaszkę a na szlaku bardzo często piersiówkę w kieszeni. Cżesto ją wnoszę i znoszę, ale bywało, że się przydała /najczęściej jako lekarstwo/.
pozdrawiam
Kiedyś byłam świadkiem pewnej rozmowy w której brał udziął ś.p. nestor bieszczadzkich przewodników pan Ignacy Zatwarnickii przewodnik liczący się w naszym światku, jeden z świętojebliwych. Kolega przewodnik przeciwnik alkoholu podaje mu argumenty przwmawiające na opilstwem przewodników i za tym, że alkohol to wróg ludzi gór. Pan Ignacy przez cały czas mówi:masz rację. Kiedy pada stwierdzenie, że należy walczyć z pijaństwem wśród przewodników nasz Nestor mówi: masz rację. Wyjmuje półlitrówkę, uderza w denko,rozkręca i zaprasza: a teraz napijemy się.
Basia Z.
22-10-2008, 10:07
Basiu!
Zaraz tam propagowanie. Nie sadzę, żeby ktoś rozumny to propagował picie na szlaku na tym forum lub gdziekolwiek indziej. Inna sprawa jak napisałaś wypicie kielonka po dojściu do celu. Moim celem był Dwernik Kamień.
No to się różnimy, bo moim celem jest zawsze szczęśliwy powrót do domu, bazy czy dotarcie na miejsce biwaku, a nie tylko szczyt.
Niestety (sprawdziłam to również na sobie) najwięcej wypadków, zabłądzeń itd. zdarza się w górach na zejściu, kiedy ludzie czują się już rozluźnieni.
I akurat tutaj wcale nie chodzi tylko o wpływ alkoholu, tylko po prostu człowiek w naturalny sposób ma wtedy mniejszą koncentrację.
A piszesz "nikt rozumny nie propaguje picia".
Osoba która zagląda na to forum rzadko i nie zna tutejszych "uwarunkowań" może odnieść całkiem inne wrażenie.
B.
Baśka przestań być bardziej papieska niż papież. W górach jest czas na wszystko. I na koncentrację, i na wspólny kielonek wypity na szlaku z przyjaciółmi.
Tego nauczyli mnie na kursie. I wiesz mi moi nauczyciele byli prawdziwymi ludźmi gór. Kurs barmański skończyłam mimo tego, że byłam abstynentem. Na kursie przewodnickim po raz pierwszy wypiłam kieliszek alkoholu. Dla towarzystwa.
Spotykam służbowo alpinistów, tych którzy zjedli sobie zęby na Alpach czy Himalajach. Wiesz co ich wszystkich łączy. Moich szkoleniowców z kursu i łojantów z prawdziwego zdarzenia. Nie osądzają innych ludzi. Są tolerancyjni.
Zostań przy swoich zwyczajach, my z Anyczką (swego czasu zawodowym przewodnikiem, mimo młodego wieku ma bardzo duże doświadczenie górskie i jest znakomita na szlaku) pozostaniemy przy swoim. Mam nadzieję, że Ala potwierdzi moje słowa.
bertrand236
22-10-2008, 10:23
No to się różnimy, bo moim celem jest zawsze szczęśliwy powrót do domu, bazy czy dotarcie na miejsce biwaku, a nie tylko szczyt.
Niestety (sprawdziłam to również na sobie) najwięcej wypadków, zabłądzeń itd. zdarza się w górach na zejściu, kiedy ludzie czują się już rozluźnieni.
I akurat tutaj wcale nie chodzi tylko o wpływ alkoholu, tylko po prostu człowiek w naturalny sposób ma wtedy mniejszą koncentrację.
A piszesz "nikt rozumny nie propaguje picia".
Osoba która zagląda na to forum rzadko i nie zna tutejszych "uwarunkowań" może odnieść całkiem inne wrażenie.
B.
O.K. I tu się różnimy. Jakby moim celem miał być szczęśliwy powrót, to z domu bym nie wychodził. ;)
Druga część Twojej wypowiedzi bezdyskusyjna. Masz rację.
Z trzecią częścią się absolutnie nie zgadzam. Nikt tu picia nie propaguje i osoba postronna od razu to wychwyci.
Pozdrawiam
A ja sie lubię napić i w Bieszczadzie i poza nim.U Baśki więc mam przerąbane...mówi sie trudno.A z Bertrandem to już chyba od ponad roku na Żywca jestem umówiony,tylko że jakoś zejść się nie możemy.Ale trzymaj tę piersiówkę Bertrandziku przy sobie, kiedyś napewno się przyda(ja też takową posiadam a czasami i coś większego).
Basia Z.
22-10-2008, 10:27
Zostań przy swoich zwyczajach, my z Anyczką (swego czasu zawodowym przewodnikiem, mimo młodego wieku ma bardzo duże doświadczenie górskie i jest znakomita na szlaku) pozostaniemy przy swoim.
No i najprawdopodobniej tak zostanie, bo nie sądzę abym kogoś przekonała.
Jednak to jest forum dyskusyjne, a więc służy do dyskusji.
Mogę jasno i wyraźnie wyrazić swoją opinię, że mi się picie na trasie, lub na szczycie nie podoba.
Nie lubię tego i uważam za szkodliwe, gdyż powoduje wg mnie to, że góry traktowane są w sposób trochę lekceważący.
Cieszę się, że nie tylko ja mam taką opinię.
Również uważam, że osoba będąca przewodnikiem górskim, to jeżeli już nawet popija na szlaku to przynajmniej nie powinna tego propagować - w tym pisać o tym na forum dyskusyjnym (które czyta trochę początkujących turystów).
Ale to wszystko oczywiście moja prywatna opinia, z którą można się nie zgadzać.
Pozdrowienia
Basia
Nie propaguję pijaństwa. Na tym forum, przez cały czas trwania tej dyskusji kpię sobie z Ciebie i z Doroty. Jeszcze tego nie zrozumiłaś.
Oczywiście, zdarzyło mi się wypić na szlaku. Nie zamerzam tego ukrywać. Ostatnio na Dwrniku Kamieniu. Nie uważam tego za nic złego.
Basia Z.
22-10-2008, 10:40
O.K. I tu się różnimy. Jakby moim celem miał być szczęśliwy powrót, to z domu bym nie wychodził. ;)
Przecież pisałam "nie tylko szczyt".
Najpierw szczyt (lub ewentualnie inny ciekawy obiekt), potem szczęśliwy powrót.
Z trzecią częścią się absolutnie nie zgadzam. Nikt tu picia nie propaguje i osoba postronna od razu to wychwyci.
Pozdrawiam
No właśnie tego nie jestem wcale taka pewna.
Poza tym podkreślam - nie chodzi mi w ogóle o picie alkoholu (to by było z mojej strony co najmniej dziwne, gdyż akurat na innym forum piszę na temat zalet śliwowicy łąckiej, którą piłam na bardzo sympatycznym spotkaniu przy ognisku) ;) a konkretnie o picie alkoholu w górach, na trasach.
Pozdrowienia
Basia
Basia Z.
22-10-2008, 10:42
Na tym forum, przez cały czas trwania tej dyskusji kpię sobie z Ciebie i z Doroty. Jeszcze tego nie zrozumiłaś.
Szczerze mówiąc to zawsze mam problem z odróżnieniem tego kiedy piszesz poważnie, a kiedy kpisz.
B.
To byliśmy my. Ubrani w kostiumy prawdziwych ludzi gór. Chlaliśmy wódę jak prawdziwi ludzie gór.
Kpina.
Dzięki Anyczka za dobre słowo. Przez chwilę poczułam się jak stara, zasłużona alkoholiczka.:mrgreen:
Nie cierpię świętojebliwości. Chodzenie po górach ma nam sprawiać przyjemność. Tam wszyscy jesteśmy równi i ci świętojebliwi, i ci ubrani w kostiumy prawdziwch ludzi gór, i taka stonkowata stonka jak ja co to czasami na szlaku kielonek opróżni.
A wogóle po kiego diabła im są potrzebne kieliszki?:shock: Z gwinta lepiej smakuje.
Ironia
Ty tego nie zrozumiesz. Wiesz góry to świątynia, a szlak to prezbiterium.
Jesteś NA SZLAKU. Masz w podziwie rozdziawiać buzię, kontemplować panoramy, a nie pić z kolegami wzmocnioną herbatkę. Szczególnie, gdy jesteś ubrany w kostium prawdziwego człowieka gór.
PS
Zawsze wiedziałam, że z tej Słowacji,a szczególnie ze słowackich Bieszczadów płynie do nas fala zgorszenia. W związku z tym propnuję wielką akcję sprzeciwu.
Precz z szengenieniem!
Szyderstwo.
Mam nowe hasło reklamowe
Piłeś-nie pij.
Nie piłeś-pij na szlaku.
Ironia
Hmm... Przyznaję się bez bicia że ja prawie zawsze na szlaku, a dokładniej na docelowej górce wypijam puszkę piwa (rzadziej zdarzał się kielonek czy dwa). Wynika to z trzech powodów: po pierwsze zmęczonemu podejściem człowiekowi chce się pić a wtedy piwo smakuje rewelacyjnie, po drugie - mam taką manię że podczas wchodzenia na górę lubię fundować swojemu organizmowi "ekstremum", czyli przejść w miarę możliwości bez odpoczynku i picia (na początku sezonu z tym kiepsko) i tu wniesienie dodatkowego ciężarku i potem skonsumowanie go jest nagrodą przyznaną samemu sobie, a po trzecie taką sobie wyrobiłem świecką tradycję i jest mi z nią dobrze...
Zresztą nie przypominam sobie by kiedykolwiek ktokolwiek z dezaprobatą na mnie spojrzał podczas takiej konsumpcji. Ale przyznaję że picie większych ilości trąci ryzykiem choćby skręcenia nogi (a ja lubię truchcikiem zbiegać z górki)
Pozdrawiam
Kpina.
Ironia
Szyderstwo.
Ironia
A umiesz normalnie rzeczowo i kulturalnie rozmawiać? czy niebardzo? :/
ja mam zdanie pośrednie. bo uważam że fajnie mieć herbatkę "wzbogaconą" w termosie, nawet wypicie piwa na szczycie mnie nie gorszy.. póki sprzątają po sobie i póki ma to swoje granice i nie łażą po górach nawalone typy.. ale wódka, jako alkohol bardzo wysoko procentowy, jednak imo nie powinna być brana w góry.
A umiesz normalnie rzeczowo i kulturalnie rozmawiać? czy niebardzo? :/
ja mam zdanie pośrednie. bo uważam że fajnie mieć herbatkę "wzbogaconą" w termosie, nawet wypicie piwa na szczycie mnie nie gorszy.. póki sprzątają po sobie i póki ma to swoje granice i nie łażą po górach nawalone typy.. ale wódka, jako alkohol bardzo wysoko procentowy, jednak imo nie powinna być brana w góry.
:oops:
Rzeczowo i kulturalnie. Wiesz to było tak. Ze swoim ówczesnym chłopakiem kilka lat temu byłam na Dwerniku Kamieniu. Noc była straszliwie ciemna. Gdzieś tak koło północki pojawiła się półprzeźroczysta postać. To był duch. Taki prawdziwy bieszczadzki. Nie udało nam się go sfotografować. Mój chłopak wdał się w dyskusję z upiorzastym. Od słowa do słowa i duch pijaństwa przekazało nam swoją ostatnią prośbę. Mamy iść i szerzyć wśród prawdziwych ludzi gór alkoholizm. On już nie może. Świętojebliwe towarzystwo pod znakiem przewodnickiej trzeźwości doprowadziło go do skraju wyczerpania nerwowego. Duch pijaństwo musiał udać się w podróż rakietą ufoludkową na znacznie od naszego padłu łez oddaloną planetę wszelkiego bezzeceństwa. Oczywiście dla podratowania zdrowia psychicznego. Nawiasem mówiąc to jego odlot widzieliście nad Połoniną Wetlińską. Od tego czasu staram się wypełniać ostatnią wolę ducha pijaństwa i propaguję wśród braci przewodnickiej, ludzi gór i stonki nadmierne spożycie alkoholu.
machoney
22-10-2008, 12:43
To byliśmy my. Ubrani w kostiumy prawdziwych ludzi gór. Chlaliśmy wódę jak prawdziwi ludzie gór.
:-P:-P:-P:-P:-P:-P:-P
Ale, że na Dwerniku kogoś widzieliście to już jest szok ...
Rzeczywiście na tym forum panują dziwaczne zwyczaje. Kpiny, ironie, szyderstwa itp. Robicie sobie żarty z rzeczy które nie nadają się do żartowania. Dla mnie jest to również temat drażliwy (picie na szlaku) - chcesz to uchlej sie jak świnia ale może tak na dole, w barze, na noclegu - bo puźniej może nie zdając sobie z tego sprawy ktoś będzie musiał po ciebie iść i cię ratować. Jest duża różnica między wypiciem, popijaniem, upijaniem i jeszcze można by tak długo odmieniać to słowo...
"... Cała wycieczka wyszła w góry, na Połoninę świętowali 55. urodziny jednego z uczestników. Dorka zapamiętała, że wychodząc od niej ze schroniska, niektórzy byli już na dobrym dopingu. Ale poszli...
...0.54 - ratownicy docierają do pozostałych dwóch poszukiwanych...
... Teraz usłyszeliśmy wyraźne wołanie z połonin. Wkrótce byliśmy przy nich. Leżeli powyżej granicy lasu... Do tego wszystkiego byli jeszcze kompletnie pijani. Byli w naprawde ciężkim stanie, przy czym zupełnie sobie z tego nie zdawali sprawy.
...Pierwszego z nich zaczęliśmy sprowadzać w dwójkę, drógi był w gorszym stanie, postanowiliśmy rozpalić ognisko, by go ogrzać i nakarmić...
...powoli sprowadzaliśmy gościa... Z tyłu Antek nas asekurował. Miał włączony radiotelefon. Z jego głośnika słyszeliśmy przekaz o tym, że tam na górze ustała akcja serca, że reanimują...Potem słyszeliśmy jeszcze, że trzeba powiadomić prokuratora... Wszystko już było jasne...
... W tym przypadku całkowitą winę ponoszą ludzie - przyczyną zaś wypadku był wypity w nadmiarze alkohol. Głupio o tym mówić, ale chyba trzeba - ku przestrodze innych."
Fragment opowiadania z książk "Wołanie z Połonin - opowieści bieszczadzkich goprowców".
Całą reszte dyskusji pozostawiam bez większego komentarza.
bertrand236
22-10-2008, 13:17
Proponowałbym zakończyć ten wątek. Nasze dyskusje do niczego nie doprowadzą, tylko może niektórzy z nas się pokłócą. Po co?
Jedni uważają, że jest błędem wypicie kileliszka na szlaku /rozumiem taką postawę/, inni uważają, że nie ma nic zdrożnego wypicie kieliszka na szlaku /rozumiem tym bardziej, bo sam tak uważam/, jeszcze inni ze wszystkiego kpią /bo wiedzą, że niczego ta dyskusja nie zmieni/.
Może lepiej założyć wątek o ubezpieczeniach od nieszczęśliwych wypadków i odpłatności za akcje ratunkowe GOPR i SG osób pod wpływem alkoholu?
Jeżeli ktoś pije na szlaku, to powinien liczyć się z tym, że będzie płacił za określone świadczenia ww służb. Jeżeli będzie taki wątek /a może juz był, tylko trza go odkopać/, to chętnie się jeszcze wypowiem. Tu już piany bić nie zamierzam.
Pozdrawiam
Rzeczywiście na tym forum panują dziwaczne zwyczaje. Kpiny, ironie, szyderstwa itp. Robicie sobie żarty z rzeczy które nie nadają się do żartowania. Dla mnie jest to również temat drażliwy (picie na szlaku) - chcesz to uchlej sie jak świnia ale może tak na dole, w barze, na noclegu - bo puźniej może nie zdając sobie z tego sprawy ktoś będzie musiał po ciebie iść i cię ratować. Jest duża różnica między wypiciem, popijaniem, upijaniem i jeszcze można by tak długo odmieniać to słowo...
"... Cała wycieczka wyszła w góry, na Połoninę świętowali 55. urodziny jednego z uczestników. Dorka zapamiętała, że wychodząc od niej ze schroniska, niektórzy byli już na dobrym dopingu. Ale poszli...
...0.54 - ratownicy docierają do pozostałych dwóch poszukiwanych...
... Teraz usłyszeliśmy wyraźne wołanie z połonin. Wkrótce byliśmy przy nich. Leżeli powyżej granicy lasu... Do tego wszystkiego byli jeszcze kompletnie pijani. Byli w naprawde ciężkim stanie, przy czym zupełnie sobie z tego nie zdawali sprawy.
...Pierwszego z nich zaczęliśmy sprowadzać w dwójkę, drógi był w gorszym stanie, postanowiliśmy rozpalić ognisko, by go ogrzać i nakarmić...
...powoli sprowadzaliśmy gościa... Z tyłu Antek nas asekurował. Miał włączony radiotelefon. Z jego głośnika słyszeliśmy przekaz o tym, że tam na górze ustała akcja serca, że reanimują...Potem słyszeliśmy jeszcze, że trzeba powiadomić prokuratora... Wszystko już było jasne...
... W tym przypadku całkowitą winę ponoszą ludzie - przyczyną zaś wypadku był wypity w nadmiarze alkohol. Głupio o tym mówić, ale chyba trzeba - ku przestrodze innych."
Fragment opowiadania z książk "Wołanie z Połonin - opowieści bieszczadzkich goprowców".
Całą reszte dyskusji pozostawiam bez większego komentarza.
No i ... W związku z tym, że część polskiego społeczeństwa popadła w alkoholizm należy wprowadzić prohibicję.
To, że ktoś ma lub miał problem to jego sprawa. Nie moja.
A forum jest jakie jest. Moim zdaniem bardzo fajne miejsce do pożartowania. Jeżeli Ci nie odpowiada to zapraszam do brytanów lub na wyliczankę. Tam znajdziesz godną siebie atmosferę.:-D
:-P:-P:-P:-P:-P:-P:-P
Ale, że na Dwerniku kogoś widzieliście to już jest szok ...
Oj dawno się Kolego Przewodniku na Dwerniku nie było. Oj dawno. To teraz bieszczadzki hit. Więcej luda niż na Caryńskiej.
No i ... W związku z tym, że część polskiego społeczeństwa popadła w alkoholizm należy wprowadzić prohibicję.
To, że ktoś ma lub miał problem to jego sprawa. Nie moja.
A forum jest jakie jest. Moim zdaniem bardzo fajne miejsce do pożartowania. Jeżeli Ci nie odpowiada to zapraszam do brytanów lub na wyliczankę. Tam znajdziesz godną siebie atmosferę.:-D
Żartuj sobie żartuj ale może z siebie sobie pożartuj a nie z czyiś poglądów. Forum służy do wymieniania poglądów - przecież każdy może mieć swój pogląd w jakiejś sprawie,czyż nie? Żartowanie z czyiś poglądów nie jest oznaką czegoś fajnego, wręcz przeciwnie. Forum jakie jest takie jest, lecz jest takie - jacy ludzie wpisują na niego swoje komentarze. To ludzie a raczej ich komentarze tworzą fora. To forum właśnie takie jest - jak już ktoś chce wyrazić swój pogląd w jakiejś dyskusyjnej sprawie to - o mó Boże - ależ ktoś ma h...owy pogląd, ale jestes .... itp. Lepije pisz gdzie indziej, bo na tym forum nie ma miejsca dla ciebie, bo masz dziwny pogląd. Żartujecie z ludzkich poglądów. Może ktoś czasem z waszych sobie pożartuje? Co?
Żałosne!!!
mały kieliszek dobrej wiśnióweczki jeszcze nikomu nie zaszkodził, a w zimie na szczycie wręcz obowiązkowo ;)
Może ktoś czasem z waszych sobie pożartuje? Co?
Żałosne!!!
No cóż... zapraszam do żartów.
Ponoć dobry żart jest tynfa wart.
A ja tam najbardziej nie cierpię hipokryzji.
Coś pięknego walnąć jakieś piwko albo łyk "żołądka" na rozsłonecznionej polanie , z widokiem na jesienne Bieszczady.
Niewykluczone że jacyś orędownicy trzeźwości na szlaku patrzyli na nas w łykend 10-12.10 z potępieniem albowiem m.innymi w jeden dzień, w 19 osób napieralismy czerwonym przez Chryszczatą. A że było cieplutko i słonecznie, a że nam się nie śpieszyło to już się boję komentarzy.
Następną razą usiądziemy w krzakach, ślubuję
dorota z krakowa
22-10-2008, 16:22
Trochę mi teraz głupio, że rozpoczęłam ten wątek.
Lucyno, ja kiedyś ostro piłam i wiem, jak nawet jeden kielonek zmienia wszelkie perspektywy i oceny. Wchodzę na szczyt - piękna panorama - zachwyt pełny; czy trzeba to pogłębiać sztucznymi podnietami?
Kiedyś ktoś mi powiedział - NIE GAŚ SŁOŃCA WÓDKĄ...
Może dlatego tak mnie drażni, złości, gdy w obliczu takich fantastycznych widoków usiłuje się podnieść to jeszcze do potęgi przez alkohol; a po zejściu do bazy - jedynie mgliste wspomnienia.
Z tych też powodów, ilekroć jestem w Bieszczadach w ogóle unikam alkoholu. Aby przeżyć, posmakować piękna całą swoją prawdziwą istotą, swoimi zmysłami wszystkimi takimi, jakie one są - może biedne, prymitywne, naiwne i co tam jeszcze, ale kiedy powracam do zatrutego spalinami Krakowa, w każdej chwili mogę wywołać w głowie swojej fantastyczny widok - np. z Dwernika Kamienia - niezmącony niczym.Tylko trochę ciężko mi wymazać z niego tych "przebranych w turystyczne ciuchy turystów" pijących wódkę.
Dlatego rozpoczęłam ten wątek.
.Tylko trochę ciężko mi wymazać z niego tych "przebranych w turystyczne ciuchy turystów" pijących wódkę.
Jak nic to o nas.
Nie demonizujmy tematu, proszę.
Wszystko jest dla ludzi. Dokładnie wszystko.
Nie ma takiej rzeczy z którą nie można przesadzić.
Tylko trzeba pamiętać że "są granice których przekraczać nie wolno", cytując klasyka marksizmu i leninizmu.
oj widze ze tu wiekszosc reprezentuje postawy znane mi z niektorych chatek beskidzkich : alkohol to twoj wrog, wodke pija tylko degeneraci a kazdy kielonek wypity w gorach to przestepstwo! no coz, ja mam totalnie inne podejscie do tematu... wszystko jest dla ludzi a nie dla swin.. i nie chodzi o to zeby sie uchlac do nieprzytomnosci..
a jesli chodzi o toasty na trasie (bo nie przepadam za stwierdzeniem "na szlaku", na szczescie jeszcze nie kazda nasza sciezka ma szlak :)) to spotykalam sie z tym zwyczajem wiele razy, fakt ze czesciej poza granicami naszego kraju ale u nas rowniez zdarzalo mi sie ze mnie ktos czestowal na szczycie kielonkiem.. kilka z nich wspominam szczegolnie milo :)
- kiedys wchodzilismy w bulgarii na gore zwana wichren, gdy juz prawie bez ducha wpelzlam jakos na gore, oczy mi jeszcze wylazily z orbit i nie moglam zlapac oddechu to jakis bulgar podal mi butelke z rakija smokinowa (chyba figowka) zeby wypic za to ze udalo sie tu wejsc. Fajny gest wedlug mnie, a i juz nigdy w zyciu zadna rakija mi tak nie smakowala..ponoc i alkohol dziala inaczej na tych prawie 3000m npm
- schodzilismy z poloniny rownej, betonka w strone lumszor i lipowca.. wialo, mgla a my zmoknieci po dwoch dniach na deszczowej poloninie.. morale grupy nie za wysokie, dwie osoby bolalo gardlo.. zmarznieci bylismy totalnie.. pelzlismy sobie przed siebie zapatrzeni w mglisty horyzont pare metrow przed nami... az nagle na srodku betonki spotkalismy grupke czechow! no wiec przywitania, kto skad dokad i oni wyciagneli czeski bimber i nas poczestowali, my wyciagnelismy kielbase, chlebek, oni gitarrre i zaczela sie fajna impreza, od razu zrobilo sie cieplej, weselej a i deszcz przestal padac i w lepszych humorach zeszlismy do lipowca
- wylazilam na gorke w masywie demerdzy na krymie, upal 40 kilka stopni w cieniu (taki jak lubie) ale skonczyla mi sie woda bo wypilam juz 5 litrow wiec wyschnieta totalnie pelzne a szcyt jakby sie oddalal..jak wyszlam w koncu na gore to marzylam tylko o czyms do picia, niekoniecznie zimnym i smacznym, byle mokre bylo.. a na gorce spotkalismy akurat studentow z kijowa,ktorzy poczestowali nas zimym obołonem!!! nie wiem skad oni go mieli ale chwila byla niezapomniana!
-bardzo czesto tez na roznych bieszczadzkich bezdrozach rozni bieszczadnicy, drwale, smolarze i inne powszechnie tu na forum nielubiane "zakapiory" czestowali mnie roznymi trunkami. Czasem sie konczylo na jednym kielonku, czasem na wiecej a czasem wogole nie mialam ochoty
ale czesciej w polskich gorach to ja czestuje innych na trasie :) i zwykle poczestowani sie ciesza! to fajny sposob na poznawanie nowych ludzi, kilkoro przyjaciol z ktorymi teraz jezdze w gory poznalam w ten sposob :)
w toastach na trasie wedlug mnie chodzi o gest, o klimat, o magicznosc chwili a nie o upicie sie.. dlaczego duzej czesci ludzi alkohol sie tak zle kojarzy??
moze wiec nie jestem "prawdziwym czlowiekiem gor" ... ale calkiem mi z tym dobrze :D
Basia Z.
22-10-2008, 17:04
dlaczego duzej czesci ludzi alkohol sie tak zle kojarzy??
Może dlatego że mieli przykre doświadczenia ?
Z opowiadania koleżanki - prowadzi trasę na rajdzie zakładowym około 30 osób - już zaraz po starcie zaczyna się "piwkowanie", potem mocniejsze alkohole. Po przejściu kilku kilometrów w zasadzie nikt nie ma już ochoty iść dalej, a tymczasem do przejścia jest jeszcze sporo (chociaż trasa ogólnie nie była wcale długa).
Podjeżdżają jakimś środkiem lokomocji, na mecie pijani już właściwie wszyscy z wyjątkiem przewodników. Pijani dość potężnie, wymiotują, niektórzy zasypiają w autobusie itd.
Inny kolega, inna sytuacja - tez prowadzi trasę na rajdzie, wśród ok 12 uczestników są 3 osoby, które zabrały na rajd po pół plecaka piw. Co chwile zatrzymują się na trasie, opóźniają marsz. W połowie trasy są już prawie całkiem pijani. Trudno z taką grupą terminowo dotrzeć na metę rajdu a ta reszta grupy trochę się spieszy, bo na macie jest posiłek i są przygotowane różne atrakcje.
Moje doświadczenie - przesympatyczny uczestnik wyjazdu. Wszystko Ok - tylko ma jedną wadę. Kiedy jest czas wolny potrafi wypić kilkanaście piw jedno za drugim wprowadzając się w taki stan, że sam nie wie co robi. Zaczepia dziewczęta, jest namolny, nieprzyjemny.
W pociagu do Lwowa pije z miejscowymi, boję sie o niego aby się nie zgubił w trakcie wysiadania, na dworcu i w mieście, reszta grupy zła, bo trzeba go pilnować. Uszkadza sobie plecak, trzeba mu pomagać, tracimy bardzo dużo cennego czasu, kładziemy się ostatecznie spać o 3 nad ranem.
Takich opisów mogłabym załączyć więcej.
I na prawdę nie jest to z mojej strony hipokryzja.
Nie lubię alkoholu na trasie.
Z przyjemnością piję piwo lub dobre wino z przyjaciółmi (a zdarzały się i mocniejsze trunki) po dojściu do schroniska, bazy itd. Gdzie nikt nie mógł się już gubić, skręcić nogi, wpaść pod tramwaj itd.
Jedno piwo wypite w pięknym miejscu nikomu zapewne nie zaszkodzi (chociaż ja sama raczej nie wypiję, bo jak pisałam źle na mnie działa).
Chodzi mi o sytuacje bardziej drastyczne, jak te opisane powyżej.
Pozdrowienia
Basia
Basia Z.
22-10-2008, 17:15
Tylko trzeba pamiętać że "są granice których przekraczać nie wolno", cytując klasyka marksizmu i leninizmu.
No widzisz - tylko bardzo problematyczne jest gdzie leży ta granica.
Powyżej opisałam przypadki, gdzie moim skromnym zdaniem ta granica już została przekroczona.
Ale ktoś inny może mieć całkiem inne zdanie, no bo przecież nikomu nic się nie stało.
Ale że kilku czy kilkunastu osobom było nieprzyjemnie, straciły czas na użeranie się z pijanymi - mniejsza o to.
Pozdrowienia
Basia
P.S.
Mi też się parę razy w życiu zdarzyło przekroczyć granicę.
I chociaż miało to miejsce kilka lat temu (i chociaż żadne niebezpieczeństwo nam wtedy nie groziło) to do dziś jest mi głupio i wstyd.
Przez to, że naraziłam inne, lubiane przeze mnie osoby na kontakt ze sobą w takim stanie.
dorota z krakowa
22-10-2008, 17:21
Buba bardzo mi przykro, że tak zrozumiałaś mnie, mój wątek... Ja nie mam radykalnych poglądów. Na prawdę. Ja tylko tak ze swojej strony - po prostu chciałam podzielić się z kimś swoimi wrażeniami. Zbulwersowało mnie to zjawisko. I gdzie i komu mam to opowiedzieć? Chciałam tylko poznać opinię innych bieszczadników.
I poznałam.
Jedno jest pewne - nie zabiorę flaszki z wódką na następne moje bieszczadzkie święto...
czternastak
22-10-2008, 17:23
Pewnego razu Edzio Dynks wybrał się na fazie z Dwernika do Koliby w Caryńskiem. Nie doszedł bo wpierdolił się do potoka. Tydzień podobno spływał zmagając się z żywiołem aż wylądował w Sanie (fakt przez tydzień nikt go nie widział). Po tygodniu podobno siny był od zimna.....lub wypitego dinksu....ze szczęścia że przeżył oczywiście.
Wielu szło w góry na srogiej fazie i nikt o tym nie wiedział bo to nie byli turyści jak by upadli no to co... za swoje nie. W górach każdy musi za siebie odpowiadać.
Ja tam wolę na trzeźwego w góry chyba że idę specjalnie po to i w doborowym towarzystwie ale wtedy trasa też odpowiedni łatwiejsza
Trochę mi teraz głupio, że rozpoczęłam ten wątek.
Lucyno, ja kiedyś ostro piłam i wiem, jak nawet jeden kielonek zmienia wszelkie perspektywy i oceny. Wchodzę na szczyt - piękna panorama - zachwyt pełny; czy trzeba to pogłębiać sztucznymi podnietami?
Kiedyś ktoś mi powiedział - NIE GAŚ SŁOŃCA WÓDKĄ...
Może dlatego tak mnie drażni, złości, gdy w obliczu takich fantastycznych widoków usiłuje się podnieść to jeszcze do potęgi przez alkohol; a po zejściu do bazy - jedynie mgliste wspomnienia.
Z tych też powodów, ilekroć jestem w Bieszczadach w ogóle unikam alkoholu. Aby przeżyć, posmakować piękna całą swoją prawdziwą istotą, swoimi zmysłami wszystkimi takimi, jakie one są - może biedne, prymitywne, naiwne i co tam jeszcze, ale kiedy powracam do zatrutego spalinami Krakowa, w każdej chwili mogę wywołać w głowie swojej fantastyczny widok - np. z Dwernika Kamienia - niezmącony niczym.Tylko trochę ciężko mi wymazać z niego tych "przebranych w turystyczne ciuchy turystów" pijących wódkę.
Dlatego rozpoczęłam ten wątek.
Domyślałam się tego. Widzisz prawie abstynentka (nigdy nie byłam pijana), wróg alkoholizmu i alkoholików bronię prawa ludzi do bycia sobą. Nie masz prawa nam narzucać swojego punktu widzenia. To są tylko Twoje problemy. Nie widzę powodu abym musiała ograniczać się w wyrażaniu radości z obecności moich Przyjaciół i Kolegów. Piję tylko z najbliższymi, to takie plemienne podkreślenie wspólnoty, bliskości. Nie przeszkadzam nikomu, nie robię nic złego, nie stanowię zagrożenia dla innych i moim zdaniem nie wywołuję zgorszenia pijąc kilonek na ścieżce. (Buba ma rację,nie każda ścieżyna jest szlakiem).
Widzisz sprowokowałaś mnie tymi "przebranymi w kostiumy ludzi gór" pijącymi. Odpowiedz mi proszę tylko na jedno pytanie. Kto dał Ci prawo osądzać tych ludzi? Robili coś złego? Skąd wiesz, że nie byli prawdziwymi ludźmi gór? Nie stosowali się do Twoich zasad?
No widzisz - tylko bardzo problematyczne jest gdzie leży ta granica
A dam ci fajny przykład. Kiedyś do załogi na rejs, na jacht wskoczyła w ostatniej chwili dziewczyna która była wegetarianką. Wierz mi że mieliśmy wszyscy na czele z nią przesr....Bo była extremalną wegetarianką, weganką czy jakoś tak. Nawet jajek i mleka.
Po tym traumatycznym przeżyciu powinienem napisać: wegetarianizm won z naszego morza. Owszem, wegetuj sobie na brzegu a w morzu żryj jak wszyscy ale myślę teraz że wszystko jest do pogodzenia. Trzeba miec umiar. Góry uczą umiaru i trunek też w nich ma swoje miejsce. Aby nie przesadzić.... w żadna stronę:wink:
dorota z krakowa
22-10-2008, 17:49
Ja ich nie osądzam. Po prostu zbulwersowała mnie sytuacja, z którą nigdy wcześniej nie miałam do czynienia...
Basia Z.
22-10-2008, 17:55
A dam ci fajny przykład. Kiedyś do załogi na rejs, na jacht wskoczyła w ostatniej chwili dziewczyna która była wegetarianką. Wierz mi że mieliśmy wszyscy na czele z nią przesr....Bo była extremalną wegetarianką, weganką czy jakoś tak. Nawet jajek i mleka.
Po tym traumatycznym przeżyciu powinienem napisać: wegetarianizm won z naszego morza. Owszem, wegetuj sobie na brzegu a w morzu żryj jak wszyscy ale myślę teraz że wszystko jest do pogodzenia. Trzeba miec umiar. Góry uczą umiaru i trunek też w nich ma swoje miejsce. Aby nie przesadzić.... w żadna stronę:wink:
Znam ten ból, bo na obozie górskim, który prowadziłam w Wielkiej Fatrze i w Górach Choczańskich był facet, który był weganinem - jadł tylko pestki, nasiona i owoce :wink:
Nikt mu nie powiedział słowa , był przemiłym i kapitalnym towarzyszem wędrówki, tylko sam musiał dźwigać swój ogromny plecak z tymi wszystkimi pestkami.
Po 7 dniach intensywnego łażenia po górach z ciężkim plecakiem złamał się i zjadł w Dolnym Kubinie "wyprażany syr". :wink:
Mam szacunek dla odmiennych postaw.
Ale również całkowicie rozumiem Dorotę.
Dla mnie osobiście góry i alkohol po prostu do siebie nie pasują.
I podobało mi się to co napisała Dorota. Ja w górach również zupełnie nie potrzebuję "wzmacniaczy wyobraźni".
Natomiast nie cierpię alkoholu, jeżeli z powodu czyjegoś pijaństwa, lub popijania ktoś inny odczuwa dyskomfort, spóźnia się, denerwuje się, naraża na niebezpieczeństwo siebie lub innych itd.
W żadnym miejscu nie napisałam że ci co piją to nie są "prawdziwi ludzie gór".
Ja w ogóle uważam że nie ma takich zwierząt jak "prawdziwi ludzie gór".
Pozdrowienia
Basia
A czy picie na szlaku jest bardziej nieobyczajne niż w pracy, pod sklepem, w parku, w środkach transportu publicznego, na spacerze z dzieckiem, w domu przy dziecku... które później ryczy i trzeba je gruchnąć by uciszyć, w szkole, na plaży, w kinie, w teatrze, na stadionie, hali sportowej czy na stoku narciarskim przed zjazdem? To norma przecież, nawet nie jest wstydem, że tak się naj...ło, że "haftuje" się publicznie, że leży pokotem. Fajnie nawet opisać na Forum, że w plecaku zamiast napoju izotonicznego jest browar, który już na początku dla fajności trzeba obalić. U większości Polaków jest na to przyzwolenie i taką ma ta większość mentalność! Nie podoba się to?... to sp...., nie patrz się, nie reaguj, skręć, omiń, przeskocz, zabij w myślach. Nie patrzy się pod kątem, że to źle wygląda, że należy wypić wtedy kiedy jest na to okoliczność, miejsce i przyzwolenie do tego, że można inaczej. Nie powiem... jest lepiej niż kiedyś i tutaj widzę nadzieję chociaż ta czasami jest matką głupich. Wielu już kuma, że można inaczej, a tym co nie kumają życzyć by coraz mniej brało z nich naukę i miało inne spojrzenie.
Chyba za dużo powiedziałem ;)
Był to dla mnie szok. Wszyscy ci ludzie, młodzi, starzy - odziani w kostiumy "prawdziwych turystów", tak normalnie grzali wódę.
Musiałam to napisać i zadać na Forum pytanie, czy może coś się w tych naszych Górach zmieniło? Czy ja o czymś nie wiem? Czy to jest jakiś nowy "kultowy" obyczaj?
.
Słusznie zadajesz to pytanie. To nie jest nic innego jak zwyczajne chamstwo. Bo nawet jeśli ktoś lubi napić się na szlaku, to powinien to robic w taki sposób by innym nie zakłócać spokoju ponad niezbędną miarę. I nic do rzeczy nie ma to czy ktoś lubi alkohol czy jest wręcz abstynentem. Jak się ma klasę, to widac to nawet na Dwerniku Kamieniu, jak komus tego brakuje to widać to już na asfalcie w Dwerniku.
Buba bardzo mi przykro, że tak zrozumiałaś mnie, mój wątek... Ja nie mam radykalnych poglądów. Na prawdę. Ja tylko tak ze swojej strony - po prostu chciałam podzielić się z kimś swoimi wrażeniami. Zbulwersowało mnie to zjawisko. I gdzie i komu mam to opowiedzieć? Chciałam tylko poznać opinię innych bieszczadników.
I poznałam.
Jedno jest pewne - nie zabiorę flaszki z wódką na następne moje bieszczadzkie święto...
pewnie ze forum jest po to by dzielic sie pogladami i poznawac opinie innych. po to jest :) nie wszyscy musza miec takie same zdanie.. nie ma powodu byc ci przykro..fajnie ze zaczelas taki watek
wedlug mnie kazdy powinien znac granice ktorych nie powinien przekraczac, aby nie zaszkodzic sobie ani nie stac sie klopotem dla innych.. mnie w zyciu tez pare razy zdarzylo sie te granice przekroczyc ale zwykle swiadomie bo po prostu chcialam wiedziec gdzie sa... i nie bylam wtedy dla nikogo ciezarem i klopotem.. kazdy powinien wiedziec co mu sluzy..jak komus szkodza pomidory to powinien ich unikac.. ja np. nie zjem, zwlaszca w gorach potrawy z groszkiem zielonym bo zrobie zle sobie i innym wspoltowarzyszom wyprawy.
moze mialam w zyciu szczescie bo raczej prawie zawsze alkohol kojarzy mi sie z milymi doznaniami, impreza w fajnym gronie, poznawaniem nowych ludzi, ciekawymi rozmowami..
i przewaznie w gory zabieram jakas butelke... ale nikomu na sile jej nie wlewam do gardla.. tak samo jak nie lubie zeby mnie ktos namawial do picia jak nie mam ochoty.. jak rowniez nie pozwalal czegos wypic gdy mam..;)
wedlug mnie mozna fajnie spedzic czas na noclegu bez alkoholu, jak rowniez fajnie przejsc trase po wypiciu pol butelki.. kazdy przypadek jest inny i nie ma reguly.. zalezy od czlowieka i jego zdolnosci oceny sytuacji, logicznego myslenia i kultury osobistej
Słusznie zadajesz to pytanie. To nie jest nic innego jak zwyczajne chamstwo. Bo nawet jeśli ktoś lubi napić się na szlaku, to powinien to robic w taki sposób by innym nie zakłócać spokoju ponad niezbędną miarę. I nic do rzeczy nie ma to czy ktoś lubi alkohol czy jest wręcz abstynentem. Jak się ma klasę, to widac to nawet na Dwerniku Kamieniu, jak komus tego brakuje to widać to już na asfalcie w Dwerniku.
Tak jak zwyczajnym chamstwem jest każde nieposzanowanie drugiego człowieka.
Spotkałam się już z tym, że innym turystom nie podoba się matka karmiąca swoje maleństwo piersią, pies w górach, głośny śmiech, tuląca się do chłopaka dziewczyna, niepełnosprawni na szlakach itd.
Może trochę więcej tolerancji.
To norma przecież, nawet nie jest wstydem, że tak się naj...ło, że "haftuje" się publicznie, że leży pokotem.)
no to wspolczucia jak tylko z takim stanem ci sie kojarzy picie ;) jesli ktos tak ma faktycznie powinien unikac kazdego trunku... a nawet czekoladek z adwokatem ;)
Tak jak zwyczajnym chamstwem jest każde nieposzanowanie drugiego człowieka.
Spotkałam się już z tym, że innym turystom nie podoba się matka karmiąca swoje maleństwo piersią, pies w górach, głośny śmiech, tuląca się do chłopaka dziewczyna, niepełnosprawni na szlakach itd.
Może trochę więcej tolerancji.
swiete slowa!!! poki pies nie probuje cie ugryzc, nie wyje nocami, pijani turysci nie przymuszaja cie do wspolnego biesiadowania, a chlopak tuli sie tylko do swojej dziewczyny - to chyba wszytsko jest w porzadku???
dziabka1
22-10-2008, 18:25
Śledzę sobie tę dyskusję i nie strzymam, żeby się nie wtrącić.
Osobiście popieram Basię ręcamy i nogamy. Nie ma nic dla mnie gorszego, jak góry i alkohol (na szlaku). I prywatnie i służbowo - prowadząc grupę.
Jeżeli prowadzę grupę to wymagam od niej bezwzględnej abstynencji. Tym bardziej, ze w tych kręgach, w jakich się obracam, rajdy i wyjazdy w ramach koła są bezalkoholowe. Sama prowadząc, bezwzględnie nie piję i nie pozwalam moim uczestnikom. Osoba pijąca w grupe stwarza zagrozenie dla siebie, a także dla mnie - ponieważ to ja będe potem musiała ją ratować, moze kosztem innych ludzi.
Prywatnie - od jakiegoś czasu nie piję w ogóle - nie z założenia, ale z wyboru. Co oznacza, że czasem może mi się zdarzyć, jak najdzie ochota, a zdarza sie to rzadko. W górach - moge policzyć na palcach jednej ręki sytuacje, kiedy użyłam jakiegokolwiek alkoholu. I nie akceptuję termosów z rozgrzewaczem - to jest zupełnie bezcelowe, a wręcz niebezpieczne, szczególnie zimą.
Nie zabronię otoczeniu pić, niech sobie pije - jego sprawa. Ale uważam to za bezsens - i jest to moje prywatne zdanie.
Wiem, ze narażam się tu wielu osobom, ale przeprowadziłam na ten temat już wiele dyskusji - w róznych kręgach, także przewodnickich. I nie podoba mi się taki sposób spędzania czasu, w którym bez wódki nie ma rozmowy czy zabawy. Uważam, że można chodzić po górach nie nosząc ze sobą piwa ani flaszki. Od lat ten sposób uprawiam. Nie wpłynę na innych - podkreślam - nie zabronię nikomu, ale swoje zdanie mam.
I mam jeszcze wrażenie, ze często nie byłoby picia, gdyby nie jedna, dwie osoby, któe namawiają a inne boją się wyłamać i powiedziec - nie, ja nie piję. Zasada społeczna. Proste.
Nie mówię, że jestem święta - za mną jest troche doswiadczeń - także alkoholowych. I uważam, że góry i alkohol w moim przypadku w parze nie idą. I kropka. A osoby pijące na szlaku stwarzają zagrożenie - dla siebie, dla otoczenia, dla GOPRu, który może ich potem potencjalnie ściągac.
Chyba się naraziłam, ale od dawna już swojego zdania nie ukrywam. Na szczęście - wiele osób sięz tym godzi, ale i tak robią swoje. Nie moja to sprawa i nie moje to zycie. Tylko czasem się mogą razem splątać... Ot co...
Dorota ma sporo racji. Tu raczej nie chodzi o to, że ktoś sobie wychyli kielicha czy piwko, kontemplując pejzaże, nikomu nie wadząc i niczemu nie zagrażając. Po to jest alko. Bez różnicy - na szlaku, w schronisku czy pensjonacie. Wolna wola, o ile zna się umiar.
Tu chodzi o stada pijące bez umiaru i świadomości, że imprezowanie na szlaku niesie z sobą jakby większe ryzyko. W ostatni weekend widzieliśmy takie obrazki na Bukowym Berdzie - idziemy w jedną stronę: turysty siedzo, rzucajo mięsem i pociągajo z flaszki. Idziemy w drugą stronę: już smacznie chrapio na gołej ziemi. Albo radosne załogi z zamglonym wzrokiem, zaczepiające wszystkich idących z przeciwka, bo ktoś im powiedział, że w górach tak trzeba. Sorry, ale to nie są przyjazne zachowania na szlaku, to jest odrażająca pijacka wylewność, która może budzić co najwyżej politowanie. Słabe to - i pod względem estetyki, i zagrożenia.
No i zgadzam się, że kiedyś - przynajmniej w Bieszczadach - zjawisko takie występowało rzadziej, albo prawie wcale. Ale weekendowa turystyka była tu rozpowszechniona jakby mniej.
Basia Z.
22-10-2008, 18:41
Tak jak zwyczajnym chamstwem jest każde nieposzanowanie drugiego człowieka.
Spotkałam się już z tym, że innym turystom nie podoba się matka karmiąca swoje maleństwo piersią, pies w górach, głośny śmiech, tuląca się do chłopaka dziewczyna, niepełnosprawni na szlakach itd.
Może trochę więcej tolerancji.
Na prawdę trudno porównywać "tolerancję" dla osób pijących z "tolerancją" dla osób niepełnosprawnych na szlakach.
Mnie np. widok matki karmiącej specjalnie nie przeszkadza, ale wzbudza we mnie pewne drobne zażenowanie.
Przecież każda kobieta może robić to dyskretnie a nie za przeproszeniem wywalać na wierzch od razu całą pierś.
Ja swoje dzieci też karmiłam gdzieś w górach, ale po prostu siadałam w odosobnionym miejscu i narzucałam swojego widoku innym.
Zawsze można tak zrobić.
To jest wg mnie czynność bardzo intymna, tak jak np. pocałunek.
Też nie lubię się całować publicznie i nigdy tego nie robiłam.
Za przeproszeniem (bo porównanie trochę idiotyczne) - kupy też nikt publicznie nie robi, bo to czynność intymna.
Nie miałabym żadnej tolerancji dla osoby robiącej na ścieżce kupę.
Ale ponieważ ogólnie jestem bardzo tolerancyjna :mrgreen: to kiedy widzę karmiącą matkę lub całujących się ludzi to nie zwracam im uwagi, a dyskretnie odwracam głowę.
Psy w górach przeszkadzają mi czasem bardzo - głównie rumuńskie psy pasterskie. :evil:
Inne - przeszkadzają mi wtedy kiedy obszczekują, obwąchują innych ludzi (a w szczególności mnie) i nie słuchają swojego właściciela. Kiedyś taki piesek na mnie skoczył i z radości chyba mnie przewrócił (nie robiąc poza tym krzywdy). To mi już dość mocno przeszkadzało.
Przeszkadza mi na górskich trasach nadmiar ludzi, przeszkadzają głośne śmiechy i krzyki (a podpici ludzie z reguły głośno rozmawiają i krzyczą).
Jeżeli ktoś sobie cichcem pociągnie z buteleczki no bo już musi - nie przeszkadza mi zupełnie dopóki nie stwarza problemu dla innych.
Ale niestety moje smutne doświadczenie mówi mi, że zazwyczaj bywa tak, że po jakimś czasie - stwarza.
A to co piszesz o osobach - niepełnosprawnych na szlakach - to się nijak ma do tego wątku i w ogóle niepotrzebnie piszesz o tym w tym konkretnym wątku.
Miałam tą przyjemnosć prowadzić w górach kilka razy osoby niepełnosprawne i na prawdę nie spotkałam chyba osób tak chłonących to wszystko co się dzieje w górach, co widzieli i odczuli.
Pozdrowienia
Basia
swiete slowa!!! poki pies nie probuje cie ugryzc, nie wyje nocami, pijani turysci nie przymuszaja cie do wspolnego biesiadowania, a chlopak tuli sie tylko do swojej dziewczyny - to chyba wszytsko jest w porzadku???
Cos mi sie zdaje, że nie. Zasada złotego środka widocznie w górach nie zprawdza się. Tylko skrajności. Absolutna trzeźwość lub spicie się jak świnia. :mrgreen:
Basia Z.
22-10-2008, 18:49
pijani turysci nie przymuszaja cie do wspolnego biesiadowania,
Nie - wystarczy ze wrzeszczą i wyją całą noc w bacówce do której Ty przyszłaś spać po całej nocy spędzonej w podróży (miałam tak w tym roku w Górach Choczańskich).
Nawet bardzo grzeczni byli, ustąpili mnie i koleżance miejsce na ławie.
Co z tego, kiedy do 4 w nocy wyli przeboje w stylu: "Whisky moja żono".
B.
Nie - wystarczy ze wrzeszczą i wyją całą noc w bacówce do której Ty przyszłaś spać po całej nocy spędzonej w podróży (miałam tak w tym roku w Górach Choczańskich).
Nawet bardzo grzeczni byli, ustąpili mnie i koleżance miejsce na ławie.
Co z tego, kiedy do 4 w nocy wyli przeboje w stylu: "Whisky moja żono".
B.
a ja wypraktykowalam ze na taka okazje najlepiej zabrac rowniez namiot.. imprezujesz w bacowce dopoki ci sie podoba , masz ochote pospiewac i pogadac, a gdy zachce sie spac zawsze mozna zapbrac namiocik i postawic gdzies w lesie nieopodal. I zawsze woze w gory stopery do uszu, kilka kompletow, bo zawsze mozna komus uzyczyc..I wtedy jeden drugiemu nie przeszkadza..a pospiewac w bacowce tez jest fajnie :) ja przynajmniej lubie :)
a jesli chodzi o klopoty ze spaniem w chatkach czy bacowkach zwykle bardziej mi przeszkadza chrapanie niz gitara i spiewy w pomieszczeniu obok
a jesli chodzi o klopoty ze spaniem w chatkach czy bacowkach zwykle bardziej mi przeszkadza chrapanie niz gitara i spiewy w pomieszczeniu obok
Boże ile ja nocy nie przespałam przez chrapanie. Precz z chrapiącymi. Gdy drą buzię zawsze możesz pójść i wydrzeć się albo do nich dołączyć się. Gdy chrapią nie wypada.
Basia po prostu możesz omijać miejsca, w których odbywają się libacje.
Opowiem Wam jedną, myślę ciekawą, historię jaka spotkała mnie, gdy pewnej zimowej nocy (gdzieś koło północy) dotarłem do jednego z beskidzkich schronisk na szczycie pewnej góry. Rozgościłem się w dość obszernej wieloosobowej izbie, po chwili dołączyli do mnie jacyś dwaj goprowcy. Siedzimy sobie zaparzając czaja i pieprzymy o jakichś pierdołach. W tym samym czasie w schronisku trwała jakaś przewodnicka biba jedynego słusznego towarzystwa. W pewnym momencie coś nam zaczyna siurczyć po drzwiach. Z ciekawości jeden z goprowców zamaszyście uchyla drzwi nie urywając przy tym prawie prącia pewnemu starszemu jegomościowi obwieszonemu odznakami turystycznymi niczym ruski generał, który po nadużyciu etanolu postanowił oddać mocz pod "naszymi" drzwiami.
Wszystko jest dla ludzi. Jedni wiedzą ile wypić, jedni nawet gdy wypiją są nieszkodliwi, inni jak wypiją okazuje się, że są świniami (nie mam nic do przedstawicieli rzędu parzystokopytnych z rodziny świniowatych), a jeszcze inni nie muszą w cale wypić, bo i tak widać, że są świniami. Każdy ma swój rozum i świata nie uzdrowimy. Wypicie kielonka z przyjaciółmi spotkanymi po drodze nie służy i nie ma na celu wprowadzenia się w amok alkoholowy. Spożywanie etanolu nabiera sensu tylko w dwóch sytuacjach:
1. Gdy trunek, w któerego skład wchodzi etanol ma nadzwyczajne walory smakowe, lub...
2. Gdy spożywaniu etanolu nadaje się jakiś symboliczny sens.
Poza tym od strony fizjologicznej etanol jest zwykłym narkotykiem, którym do woli możemy się raczyć.
Basia Z.
22-10-2008, 19:51
a jesli chodzi o klopoty ze spaniem w chatkach czy bacowkach zwykle bardziej mi przeszkadza chrapanie niz gitara i spiewy w pomieszczeniu obok
Mi akurat chrapanie nie przeszkadza w ogóle (ale to chyba kwestia przyzwyczajenia, bo mój mąż chrapie).
Natomiast wycie przeszkadza mi bardzo.
W opisanej sytuacji było tak, że ja z koleżanką planowałam nocleg w konkretnej bacówce, którą znałam wcześniej.
Kiedy około północy (po poprzedniej nocy prawie nieprzespanej) doszłyśmy na miejsce tam było już mocno wstawione, kilkunastoosobowe towarzystwo.
Jak pisałam byli dla nas grzeczni, ustąpili nam miejsca w środku bacówki. No co z tego, kiedy spać się tam nie dało, wcale a wcale.
Kiedy ktoś ryczy na całe gardło w odległości 5 m ode mnie (a drewniana ścianka bacówy jest cienka) to stopery nic nie pomogą.
Oprócz ryczenia nic zdrożnego nie robili.
A ja na żadną imprezę absolutnie chęci nie mialam, chciałam się zwyczajnie wyspać.
Gadanie w tej sytuacji nie pomagało, bo oni już byli pijani, uciszali się na chwilę a potem ryczeli znowu.
Rozważałyśmy już z koleżanką po prostu wyniesienie się stamtąd, ale byłyśmy bardzo zmęczone a do najbliższego miejsca "pod dachem" było 2 godz. drogi.
Pozdrowienia
Basia
Basia Z.
22-10-2008, 19:53
Basia po prostu możesz omijać miejsca, w których odbywają się libacje.
A skąd wiadomo gdzie będzie libacja ?
B.
2. Gdy spożywaniu etanolu nadaje się jakiś symboliczny sens.
Poza tym od strony fizjologicznej etanol jest zwykłym narkotykiem, którym do woli możemy się raczyć.
symboliczny sens.. :) zupelnie przypomnialo mi sie spotkanie z pewnymi łemkami w regetowie, ktorzy za alkoholem nie przepadali, bo ma sie po nim kaca, jest niesmaczny itp ale za to poczestowali nas kropką :D wlasnie oni mowili cos o symbolicznym sensie i nie mylili sie.. to byla wspaniala impreza, jedyna w swoim rodzaju!
A skąd wiadomo gdzie będzie libacja ?
B.
czasem wiadomo :) jest pare takich chatek w gorach gdzie jak sie jedzie to wiadomo po co.. i wiadomo ze nie siedzi sie tam przy herbacie, w nocy sie spiewa, gra i malo spi. Pamietam jak pare lat temu w chatce AKT w karkonoszach jakis koles poszedl poskarzyc sie do chatkowego ze jest 22 a tu ktos gra na gitarze i mu to przeszkadza.. chatkowy doznal takiego szoku ze zaniemowil na pol godziny, ze ktos wogole przyjechal tam spac..
a z bacowkami to rzeczywiscie loteria.. acz ja raczej trafialam na dwa przypadki
- bacowka pusta
- bacowka z ludzmi= impreza
no sa jeszcze bacowki z pasterzami w srodku, acz w takich bacowkach to juz totalnie sie nie da przesiedzic przy herbacie.. wiec jak chce spac to takie omijam szerokim łukiem ;)
A skąd wiadomo gdzie będzie libacja ?
B.
Jeśli w budynku odbywa sie jakaś impreza, która mi przeszkadza to omijam ten budynek. Zawsze można się zdrzemnąć w lesie. Poza tym sama mówisz, że byli dla Was mili, a że chcieli sobie pokrzyczeć... Przecież to nic zdrożnego. Gdybyscie były na prawdę zmęczone to walnęłybyście w kimono i tyle...
Poza tym to po przejrzeniu wcześniejszych postów dochodzę do wniosku, że nie bardzo ma sens ta cała dyskusja. Nikt nikogo na siłę nie przekona. Każdy w inny sposób rozumie degustację napojów z etanolem w składzie. A tak na marginesie to wspomnę że walą wszędzie i do od czasów Noego. Nie widzę różnicy pomiędzy Bieszczadami a innymi zakątkami Karpat. Generalnie piją mniej tam, gdzie mniej ludzi jest. Chyba nie zdarzyło mi się łyknąć odrobinki tylko w Gorganach. Oczywiście cały czas mówię o najprawdziwszych z prawdziwych turystów, którymi są ci, co wedrują ścieżkami górskim.
Chyba nie zdarzyło mi się łyknąć odrobinki tylko w Gorganach. .
a byles w chatce lesnikow za osmołoda? tam gdzie sie konczy blotnista droga na gruzawik a zaczynaja lesne sciezki na ihrowiec? tam czesto pomieszkuja drwale ktorzy baaardzo lubia czestowac turystow :) a z zapasem na droge to faktycznie by trzeba byc desperatem zeby po gorganach wodke nosic a nie wode ktorej tez brakuje (jak ciezar zblizony! a do sklepu daleko!
czternastak
22-10-2008, 20:43
No Marcin dlatego omijam schroniska szlaki, turystów, goprowców i przewodników a jak musze to kimam w lesie
a byles w chatce lesnikow za osmołoda? tam gdzie sie konczy blotnista droga na gruzawik a zaczynaja lesne sciezki na ihrowiec? tam czesto pomieszkuja drwale ktorzy baaardzo lubia czestowac turystow :) a z zapasem na droge to faktycznie by trzeba byc desperatem zeby po gorganach wodke nosic a nie wode ktorej tez brakuje (jak ciezar zblizony! a do sklepu daleko!
Ot taka już gościnność naszych wschodnich sąsiadów.
Poza tym z wodą nie jest aż tak źle. Trzy litry w plecaku na głowę to nie aż tak wiele, a w ciągu dnia zawsze mija się kilka źródełek i potoków.
Choć kiedyś jak ze znajomymi z Ukrainy robiliśmy pierogi ruskie na ognisku to byłem świadkiem, jak u pasterzy dokonali wymiany - 1.5 litra spirtu za 1.5 litra śmietany.
Spożywanie etanolu nabiera sensu tylko w dwóch sytuacjach:
1. Gdy trunek, w któerego skład wchodzi etanol ma nadzwyczajne walory smakowe, lub...
2. Gdy spożywaniu etanolu nadaje się jakiś symboliczny sens.
Dodałbym trzecią ewentualność:
3. Kiedy proces otrzymywania zacnego trunku okupiony został długoletnimi doświadczeniami z recepturą , wieczorami spędzonymi na obsłudze skomplikowanej aparatury w ścisłej konspiracji, niezliczonym degustacjom mającym na celu uzyskanie doskonałych walorów smakowo-zapachowych, narażaniem własnego zdrowia i wolności kosztem uzyskania kilkuset ml zniewalającego płynu.
To tez powinno uzasadniać publiczną degustację ;).
Tak czytam te biadolenia przewodników z powodu pijaństwa wśród turystów. I prawdę powiedziawszy śmiać mi się chce. Jesteście przewodnikami, w górach pierwszymi po Bogu. Musicie sobie ludzi podporządkować.
Specjalizuję się w obsłudze grupi ntegracyjnych, gdzie czasami alkohol leje się strumieniami. Jest jedna zasada. W górach nie chleje się. Mają wybór albo chlanie albo góry. Coś za coś. Jak ostro piją to imprezka w knajpie, jak chcą chodzić po górach, brać udział w programie to muszą być trzeźwi. Prawie nigdy nie mam z tym problemów. Raz czy dwa odebrałam butelkę i na oczach grupy wylałam wódę. Raz czy dwa nietrzeźwych zostawiłam w autokarze. Raz czy dwa odmówiłam wejścia w góry ze względu na bezpieczeństwo. Raz czy dwa następnego dnia do grupy,która mi podpadła wysłałam najgorszego przewodnika w Bieszczadach. Nie można milczeć w trakcie, bo jeszcze grupa obrazi się, a organizator nie da dalszych zleceń. A co do zachowanie poniżej 550 m to pragnę przypomnieć Wam, że nam płacą niezłą kasę zapracę. Do naszych obowiązków służbowych należy znosić pijaństwo turystów. Nie można brać pieniędzy, a potem biadolić iż grupy są be.
Dodałbym trzecią ewentualność:
3. Kiedy proces otrzymywania zacnego trunku okupiony został długoletnimi doświadczeniami z recepturą , wieczorami spędzonymi na obsłudze skomplikowanej aparatury w ścisłej konspiracji, niezliczonym degustacjom mającym na celu uzyskanie doskonałych walorów smakowo-zapachowych, narażaniem własnego zdrowia i wolności kosztem uzyskania kilkuset ml zniewalającego płynu.
To tez powinno uzasadniać publiczną degustację ;).
Ja bym powiedział, że ta trzecia ewentualność jest kwintesencją treści dwóch pierwszych. :wink:
Raz czy dwa odebrałam butelkę i na oczach grupy wylałam wódę. e.
o kurcze! jak na wycieczce szkolnej! ale jak mozna doroslym ludziom cos odebrac i wylac?? to chyba troche nie w porzadku... jezdze troche na wycieczki zorganizowane z przewodnikiem ale nigdy zaden sie nie posunal do zagladania ludziom w butelke, termos czy kanapke.. a tym bardziej odbieranie czegos.. bo jak ? siłą?? czy po kryjomu z plecaka??
Ot taka już gościnność naszych wschodnich sąsiadów.
.
od tej goscinnosci to sie czasem opedzic nie mozna.. jak niesiesz juz w plecaku 3 kilo jablek a nastepna babuszka ci sliwki przynosi a ty juz ledwo plecak niesiesz ;)
no a tego ze polacy maja chyba troche gorszy metabolizm alkoholu (albo mniejsza praktyke) to juz calkiem zrozumiec nie moga ;) ale i tak kocham wschod :)
o kurcze! jak na wycieczce szkolnej! ale jak mozna doroslym ludziom cos odebrac i wylac?? to chyba troche nie w porzadku... jezdze troche na wycieczki zorganizowane z przewodnikiem ale nigdy zaden sie nie posunal do zagladania ludziom w butelke, termos czy kanapke.. a tym bardziej odbieranie czegos.. bo jak ? siłą?? czy po kryjomu z plecaka??
Jak to jak? Podchodzę, biorę butelkę z ręki, przechylam ją i wylewam.
Po co mam zaglądać. Dowody są w rękach. Umowa jest jasna. Ktoś ją łamie i ponosi tego konsekwencję.
Jak to jak? Podchodzę, biorę butelkę z ręki, przechylam ją i wylewam.
Po co mam zaglądać. Dowody są w rękach. Umowa jest jasna. Ktoś ją łamie i ponosi tego konsekwencję.
aha! to przed rozpoczeciem wycieczki zapowiadalas ze nie mozna pic? i byla umowa? to troche zmienia sprawe.. zwykle jak jezdzilam na autkarowki czy z biurem podrozy to nikt nie zabranial i w planie wycieczki tez ni slowa nie bylo. Stad moje zdziwienie.. jedynie rajdy ze studenckich kol przewodnickich byly naszpikowane skrajną wojujaca abstynencją.. wiec zawsze jak juz jezdzilam to jako wolny strzelec towarzyszacy a nie uczestnik i nie mieli na mnie haka ;)
No no..dyskusja i temat jak kij w mrowisko...nie ma co biadolic, ze kielonek wypity na szlaku to cos niemoralnego - no kurna przeciez bez przesady! co w tym zlego?
W ostatni wykend z mezykiem zapodalismy sobie odrobinę wisnioweczki
wlasnie na Bukowym ( ale to nie my lezelismy na szlaku:twisted:) i bylo pieknie..pewnie, ze nikt nie mowi o chlaniu na umór..ale moje zdanie jest takie, ze jedna lufka na rozgrzanie nie stanowi zagrozenia ani dla mnie ani dla przyrody..ozywionej i nieozywionej...
a znam jednego przewodnika - z prawdziwego zdarzenia takiego co to jak mu sie wlaczy szwendala, to mus - on ma swoje haslo, ktore pewnie zaraz stanie sie w tej dyskusji ogniskiem zapalnym - ale un mowi tak: bo wiecie co z tego chodzenia jest tak naprawde najlepsze? Najlepsze z tego chodzenia to jest to picie:twisted:
nio.
Proponuje nie rozdierac szat nad wypitym browarkiem czy kielonkiem - kazdy odpowiada za siebie, znam tez takich co maja GPS do mierzenia kolejnego kilometra zeby go uczcic, ale to ich sprawa...tak czy siak - jak sie zna umiar, to wszystko jest dla ludzi
pozdrówka
aha! to przed rozpoczeciem wycieczki zapowiadalas ze nie mozna pic? i byla umowa? to troche zmienia sprawe.. zwykle jak jezdzilam na autkarowki czy z biurem podrozy to nikt nie zabranial i w planie wycieczki tez ni slowa nie bylo. Stad moje zdziwienie.. jedynie rajdy ze studenckich kol przewodnickich byly naszpikowane skrajną wojujaca abstynencją.. wiec zawsze jak juz jezdzilam to jako wolny strzelec towarzyszacy a nie uczestnik i nie mieli na mnie haka ;)
Chodzi o umiar. W górach można wypić kieliszek ewntualnie dwa lub piwo ale już nie można wychlać całej butelki na głowę. Poza tym na alkohol trzeba sobie zasłużyć. Najlepiej smakuje po zejściu z gór, w fajnej knajpce. Poza tym wejście górskie jest tylko pewnym elementem programu. Przeważnie goście mają wieczorną imprezę.
Lucyno zabrałaś komuś wódke i wylałaś ją? Gdzie tak opisywane przez ciebie poszanowanie drógiego człowieka? Gdzie ta tolerancja? Może ten człowiek chciał tylko jednego baniaczka - o tak, na rozgrzanie? Osądziłaś go i wykonałaś wyrok?
Piszesz różne dziwne, czasem sprzeczne ze sobą poglądy.
A wracając do tematu, również spotykam się z takimi zachowaniami na szlaku, może nie aż tak strasznie drastycznymi ale się spotykam. Nie można oczywiście wrzucać wszystkich do jednego worka. Szanuje opinie wszystkich na forum - ja przychylam się do zdania tych, którzy uwarzają, że alkohol w górach to nie jest dobry pomysł.
Lucyno zabrałaś komuś wódke i wylałaś ją? Gdzie tak opisywane przez ciebie poszanowanie drógiego człowieka? Gdzie ta tolerancja? Może ten człowiek chciał tylko jednego baniaczka - o tak, na rozgrzanie? Osądziłaś go i wykonałaś wyrok?
Piszesz różne dziwne, czasem sprzeczne ze sobą poglądy.
A wracając do tematu, również spotykam się z takimi zachowaniami na szlaku, może nie aż tak strasznie drastycznymi ale się spotykam. Nie można oczywiście wrzucać wszystkich do jednego worka. Szanuje opinie wszystkich na forum - ja przychylam się do zdania tych, którzy uwarzają, że alkohol w górach to nie jest dobry pomysł.
Nie widzę sprzeczności w swoich poglądach. Różnicę pomiędzy wypiciem przysłowiowego kieliszka, a uchlaniem się wyjaśnił Marcin Scelina i Polej. Jeżeli tego nie jesteś wstanie zrozumieć to mówi się trudno.
Basia Z.
23-10-2008, 08:59
Jeśli w budynku odbywa sie jakaś impreza, która mi przeszkadza to omijam ten budynek. Zawsze można się zdrzemnąć w lesie. Poza tym sama mówisz, że byli dla Was mili, a że chcieli sobie pokrzyczeć... Przecież to nic zdrożnego. Gdybyscie były na prawdę zmęczone to walnęłybyście w kimono i tyle...
Przepraszam, ale w tym wypadku nie rozumiem.
Dlaczego niby ja mam omijać miejsca w których chcę być dlatego, że ktoś inny w tych miejscach zachowuje się niekulturalnie ?
(ot choćby jak opisałeś szcza pod drzwiami)
Gdyby tak było - musiałabym omijać coraz to więcej i więcej miejsc w górach.
W sumie to właściwie tak jest. Omijam miejsca w których wiem, że mogę się spodziewać libacji. W ten sposób omijam coraz więcej miejsc.
Żeby nie było, że tylko marudzę - ja też bardzo lubię od czasu do czasu poimprezować w górach (nawet nie koniecznie przy alkoholu, ale chodzi np. o głośne śpiewanie), ale wtedy kiedy się umawiamy na imprezę wybieramy miejsce, które mamy "na wyłączność" i zwyczajnie wszyscy uczestniczący nastawiają się na to, że będzie się śpiewać do rana. Nikomu wtedy nie przeszkadzamy.
Takich imprez nie robimy na ogół w ogólnodostępnych schroniskach, a jeżeli nawet - to w listopadzie, kiedy innych turystów tam nie ma.
W naszej chatce w Lachowicach często bywają imprezy całonocne, ale jakby ktoś chciał spać (lub przyjeżdża z małymi dziećmi) to jest wydzielone jedno pomieszczenie, odległe od miejsca w którym się śpiewa.
W tym pomieszczeniu jest cicho i można spać.
W sumie wszystko się sprowadza do tego "żyj i daj żyć innym", a nie wszyscy tego niestety przestrzegają.
Jednak doskonale rozumiem, ze marudzenie tutaj na forum i tak nic nie da.
Pozdrowienia
Basia
W naszej chatce w Lachowicach często bywają imprezy całonocne, ale jakby ktoś chciał spać (lub przyjeżdża z małymi dziećmi) to jest wydzielone jedno pomieszczenie, odległe od miejsca w którym się śpiewa.
W tym pomieszczeniu jest cicho i można spać.
niby ktore to pomieszczenie?? bo ja go nie odnalazlam.. o pewnej godzinie mi sie na imprezach wlacza instynkt szukania cichego miejsca ale akurat na adamach go nie odnalazlam (zima oczywiscie bo latem to sa tez komorki na drewno :) a akurat na adamach zgubilam stopery do uszu ;) widzialam ze dzieciaki to spaly na gorze, w tym mniejszym pomieszczeniu za drzwiami, ale cicho to tam nie bylo... ale dzieciaki przyzwyczajone spaly jak aniolki. Mnie zasnac sie nie udalo, ale nie wpadlam na to zeby isc i komus psuc impreze bo spiewa (i to ladnie) o 3 w nocy..) jak jade do chatki to sie na to nastawiam.
PiotrekF
23-10-2008, 09:56
:wink:
Uff !
'Przebrnąłem"przez te osiem stron. Tak się zastanawiam (zawsze przy tego typu "dyskusjach") "dlaczego nie potrafimy pięknie różnić się"(cyt.)(dotyczy to tego jak i każdego innego tematu gdzie zamiast konkretnej..... pojawiają się "pouczające"innego.
Są co lubią i są co nie . Ale to nie powód do .... "takiej"..... .
Zakończmy tą .......... (nie naprawimy ......innych tą .... )
Pozdrawiam PF
ps
....I kto to ..... :wink: .... ten co ..... . Ci co mnie nieco znają ... pewnie się ... uśmiechną
W górach można wypić kieliszek ewntualnie dwa lub piwo ale już nie można wychlać całej butelki na głowę. \.
wiesz, to chyba tez nie do konca tak.. zalezy od czlowieka.. jeden wypije male piwo jest uchlany jak swinia a drugi cala butelke wodki i tylko troche sie szerzej usmiecha ;) kazdy powinien wiedziec ile jemu wolno..
byl kiedys na wycieczce z pttk rzeszow taki koles, ktory ciagle zostawal w tyle, marudzil ze go cos boli, zaczepial innych, wszystko mu nie gralo.. ku zdziwieniu ekipy na trasie wyciagnal wodke (taka 0.7)i szedl z nia w rece cala trase i sobie po malutku popijal..na szczycie butelka byla pusta.. co ciekawsze im wiecej wypil tym szybciej szedl, byl weselszy, milszy i mniej marudzil. Do konca wyjazdu pil bez przerwy i sprawial klopoty tylko gdy mu zabraklo.. wiem ze to klasyczny przyklad alkoholizmu, ale dlaczego komus nie pozwolic robic z jego wlasnym zyciem co zechce? na szczescie przewodnicy tam nie zagladaja nikomu co je i pije , wiec wszyscy byli szczesliwi. A koles obszedl juz ponoc polowe gor ukrainy , oczywiscie na swoj sposob i jedynie wzbudza wielkie zdziwienie ze tak daje rade..
Basia Z.
23-10-2008, 10:04
niby ktore to pomieszczenie??
A tak zwany pokój "dziecięcy" - taki stosunkowo niewielki nad "niebieskim" - jego okno wychodzi na wygódkę.
Sama wiele razy tam spałam - choćby w czasie Sylwestra, gdy ja się postanowiłam położyć już o 3, a zabawa (przy muzyce mechanicznej) trwała do 7 rano.
Z tym, ze zazwyczaj kładzie się tam dzieci, więc nie zawsze jest miejsce.
W "sypialni" - nad łazienką też jest dość cicho, w każdym razie wystarczająco do spania.
Zresztą jakby ktoś ładnie śpiewał choćby i o 5 rano nie miałabym nic przeciwko temu. Doskonale mi się przy takim śpiewie zasypia :-)
W poprzednich postach wyraźnie narzekałam na ryki i wycia jakie wydają z siebie osoby już mocno pijane. Na dodatek takie osoby niewiele dadzą sobie wytłumaczyć.
Pozdrowienia
Basia
:wink:
Uff !
'Przebrnąłem"przez te osiem stron. Tak się zastanawiam (zawsze przy tego typu "dyskusjach") "dlaczego nie potrafimy pięknie różnić się"(cyt.)(dotyczy to tego jak i każdego innego tematu gdzie zamiast konkretnej..... pojawiają się "pouczające"innego.
Są co lubią i są co nie . Ale to nie powód do .... "takiej"..... .
Zakończmy tą .......... (nie naprawimy ......innych tą .... )
Pozdrawiam PF
ps
....I kto to ..... :wink: .... ten co ..... . Ci co mnie nieco znają ... pewnie się ... uśmiechną
nikt nikogo nie przeciagnie na swoja strone ale czemu nie pogadac? nie poznac racji drugiej strony? jak dla mnie to jest ciekawe.. ten watek wogole mnie zaszokowal ze tak wiele ludzi moze sie do mnie zle nastawic jak mnie spotka na szczycie z zubroweczka i nie koniecznie kieliszek wyciagniety w ich strone bedzie dla nich mila niespodzianka.. ja tam wole takie watki ktore sa kontrowersyjne.. no bo jak dlugo mozna komentowac np. galerie zdjec z bieszczad ktora bezapelacyjnie jest ladna i wszyscy sie zgadzaja? chyba nie przez 8 stron bo by wszyscy zdechli piec razy ;)
wiesz, to chyba tez nie do konca tak.. zalezy od czlowieka.. jeden wypije male piwo jest uchlany jak swinia a drugi cala butelke wodki i tylko troche sie szerzej usmiecha ;) kazdy powinien wiedziec ile jemu wolno..
byl kiedys na wycieczce z pttk rzeszow taki koles, ktory ciagle zostawal w tyle, marudzil ze go cos boli, zaczepial innych, wszystko mu nie gralo.. ku zdziwieniu ekipy na trasie wyciagnal wodke (taka 0.7)i szedl z nia w rece cala trase i sobie po malutku popijal..na szczycie butelka byla pusta.. co ciekawsze im wiecej wypil tym szybciej szedl, byl weselszy, milszy i mniej marudzil. Do konca wyjazdu pil bez przerwy i sprawial klopoty tylko gdy mu zabraklo.. wiem ze to klasyczny przyklad alkoholizmu, ale dlaczego komus nie pozwolic robic z jego wlasnym zyciem co zechce? na szczescie przewodnicy tam nie zagladaja nikomu co je i pije , wiec wszyscy byli szczesliwi. A koles obszedl juz ponoc polowe gor ukrainy , oczywiscie na swoj sposob i jedynie wzbudza wielkie zdziwienie ze tak daje rade..
Buba przeczytaj wypowiedź Dziabki. Ona wyjaśniła dlaczego przewodnicy nie tolerują picia w górach. Kwestia bezpieczeństwa. Każdy przewodnik w górach kieruje się przez siebie wypracowanymi kryteriami.
Moim zdaniem w grupie zorganizowanej mają panować zupełnie inne zasady niż w grupie przyjaciół. W żadnym wypadku w czasie pracy, nie ważne czy w górach, czy na imprezie w knajpie nie wezmę alkoholu do ust. W górach pod opieką mamy kilknaście osób, czasami ponad 40. Siła grupy jest uzależniona od siły najsłabszego jej członka. Oczywiście, każdy z nas ma prawo do robienia tego co mu się podoba. Ogranicza go jednak interes drugiego człowieka. Nie zgodziłabym się poprowadzić takiego osobnika w górach ze względu na bezpieczeństwo. Jego i grupy. Pozostałby w autokarze. Nie mam prawa osądzać decyzji innych przewodników ale moim zdaniem to skrajna nieodpowiedzialność ze strony prowadzących grupę.
Jest jeszcze jedna kwestia, którą my przewodnicy skrzętnie omijamy. Choroby zawodowej przewodników, czyli alkoholizmu i powszechnegopijaństwa wśród przewodników. To może być jeden z powodów dlaczego przedwodnicy studenccy w ogóle nie akceptują alkoholu w górach.
Basia Z.
23-10-2008, 10:22
ze tak wiele ludzi moze sie do mnie zle nastawic jak mnie spotka na szczycie z zubroweczka i nie koniecznie kieliszek wyciagniety w ich strone bedzie dla nich mila niespodzianka..
Ja bym Ci po prostu grzecznie podziękowała mówiąc, że nie piję.
Ale nie byłabym od razu źle nastawiona.
No ale w każdym razie miłą niespodzianką na pewno by to dla mnie nie było.
W sumie to jak tak sobie przypominam - to nikt mnie nigdy wódką w górach nie częstował.
Chyba nie wzbudzam zaufania ;)
Pardon - raz na Ukrainie, już po zejściu z Popadii częstowali nas miejscowi drwale swojskim bimberkiem.
Ja grzecznie podziękowałam, bo byłam już mocno zmęczona i wiem że w takim stanie wódka fatalnie na mnie działa ( podziękowała również większość osób, które były ze mną) . Ale jeden z kolegów nie odmówił, w efekcie spił się dość mocno i sprawił nam potem sporo kłopotu (wymiotował już w mieszkaniu, po powrocie na miejsce noclegu, śmierdziało w pokoju jak nie wiem co).
Pozdrowienia
Basia
Basia Z.
23-10-2008, 10:31
Pozostałby w autokarze.
Problem wtedy, kiedy nie jesteśmy na wycieczce autokarowej.
Jak wiesz ja często prowadzę obozy wędrowne, na których przemieszczamy się rożnymi miejscowymi środkami lokomocji.
Pijany uczestnik np. w czasie jazdy ciężarówką, w pociągu lub w tramwaju stwarza ogromne zagrożenie nie tylko dla siebie.
Z drugiej strony nigdy nie posunęłam się do tego aby komuś odbierać i wylewać wódkę. Uważam że ludzie są w końcu dorośli.
Gdyby coś takiemu człowiekowi się stało - to na pewno nie ja ponosiłabym odpowiedzialność, bo on sam się w taki stan wprowadził.
Mimo wszystko na miejscu przewodnika tej grupy o której pisze Buba (z PTTK Rzeszów) tego uczestnika zostawiłabym na dole przy najbliższej możliwej okazji i powiedziała wszystkim dlaczego.
Bałabym się brać odpowiedzialność za takiego człowieka.
Pozdrowienia
Basia
Choroby zawodowej przewodników, czyli alkoholizmu i powszechnegopijaństwa wśród przewodników.
fakt... zauwazylam ze np. w pttk to problem...ale szczerze to chyba juz wole alkoholika niz fanatycznego wojujacego abstynenta.. mam moze troche uraz do tego drugiego gatunku..
W poprzednich postach wyraźnie narzekałam na ryki i wycia jakie wydają z siebie osoby już mocno pijane.
Basia
najgorsza sprawa jak ktos lubi spiewac a nie umie :) wtedy te osoby z dobrym sluchem nieraz cierpia bardzo.. ja na szczescie dobrego sluchu nie mam ;)
To może być jeden z powodów dlaczego przedwodnicy studenccy w ogóle nie akceptują alkoholu w górach.
na szczescie nie wszyscy sa tacy..wiele razy zdarzalo mi sie napic z opiekunami chatek czy organizatorami imprez na adamach, gorowej czy szyrokim.. nie bede pisac z kim bo basia ich zapewne zna.. ;) najczesciej gdzies w lesie nieopodal czy inszym ukryciu..jak za starych dobrych szkolnych czasow ;)
Basia Z.
23-10-2008, 10:47
na szczescie nie wszyscy sa tacy..wiele razy zdarzalo mi sie napic z opiekunami chatek czy organizatorami imprez na adamach, gorowej czy szyrokim.. nie bede pisac z kim bo basia ich zapewne zna.. ;)
Och, wiesz - ja wojującą abstynentką nie jestem.
A raczej w swoim kole mam opinię przeciwną. ;)
Po prostu czasem po zejściu z gór lubię się wieczorem napić piwa, a nie wszyscy moi znajomi nawet to tolerują.
Ale potrafię zrozumieć ich poglądy.
Pozdrowienia
Basia
andrzej627
23-10-2008, 13:47
(...) po zejściu z gór lubię się wieczorem napić piwa (...)
Basiu, w całym tym wątku Twoje wypowiedzi są najbardziej rzeczowe i sensowne. Zgadzam się z Tobą na 100 %.
Ale potrafię zrozumieć ich poglądy.
Pozdrowienia
Basia
ja tez potrafie, poki oni nie probuja ingerowac w moje...
dorota z krakowa
23-10-2008, 16:43
[quote=buba;66778]ale szczerze to chyba juz wole alkoholika niz fanatycznego wojujacego abstynenta.. mam moze troche uraz do tego drugiego gatunku..
Buba, ja nie jestem "wojującym abstynentem" - nie dlatego rozpoczęłam ten wątek. Ja po prostu wiem, jakie mają zakończenie te "imprezki bieszczadzkie".
I dlatego cholera mnie bierze, kiedy widzę jak trunkują ludzie na szlaku...
Ale też może jest to swoista zazdrość - oni sobie mogą popijać, podnosić wrażenia, a ja muszę przecież zejść i wsiąść w samochód. I wtedy muszę być trzeźwa...
[quote=buba;66778]ale szczerze to chyba juz wole alkoholika niz fanatycznego wojujacego abstynenta.. mam moze troche uraz do tego drugiego gatunku..
Buba, ja nie jestem "wojującym abstynentem" - nie dlatego rozpoczęłam ten wątek. Ja po prostu wiem, jakie mają zakończenie te "imprezki bieszczadzkie".
I dlatego cholera mnie bierze, kiedy widzę jak trunkują ludzie na szlaku...
Ale też może jest to swoista zazdrość - oni sobie mogą popijać, podnosić wrażenia, a ja muszę przecież zejść i wsiąść w samochód. I wtedy muszę być trzeźwa...
Każdy sądzi po sobie.
Jakie mają zakończenie te moje imprezki na szlaku? Wspaniałe. Czasami długie Polaków rozmowy przy kominku, czasami snucie opowieści przy ognisku. Przeważnie kończą się wspólną kolacją w knajpce. Kilka osób, które razem wędrowało, nie za bardzo chce się rozstać więc każdy pretekst jest dobry aby wydłużyć wspólnie spędzony czas.
dorota z krakowa
23-10-2008, 17:00
Buba, przepraszam - jakoś źle zaznaczyłam i Lucyna połączyła nasze posty.
A tak na marginesie - dyskusja powróciła do punku wyjścia - owe "toasty na szlakach" - najfajniej spełnia się po ZEJŚCIU ZE SZLAKU.
[QUOTE=dorota z krakowa;66793
Ale też może jest to swoista zazdrość - oni sobie mogą popijać, podnosić wrażenia, a ja muszę przecież zejść i wsiąść w samochód. I wtedy muszę być trzeźwa...[/QUOTE]
oj taaak.. my zwykle ciagnelismy losy kto prowadzi auto...
wojtek legionowo
23-10-2008, 20:23
Dobrze,że omija już ten problem bo gdy się zapomnę i oczywiście w zacnym towarzystwie trochę sie zapomnę i wypiję co nieco mam w odwodzie córę,która mnie zawiezie tam gdzie potrzeba i nawet żonie nie powie o moich zakrapianych wieczorach.
Apo kielichu nie jezdżę,np po KIMBIE ostatnio 3 dni trzeżwiałem w krzakach,tylko Iras dobry człowiek ratował mnie Ukraińskim piwkiem
Obok picia na szlaku (ale ogólnie wszędzie) ważniejsze jak się zachowujemy gdy wypijemy.Wg.mnie tu jest problem.Jeśli wiem ile mogę,jeśli nie stwarzam sobie lub innym zagrożenia,jeśli inni nie muszą patrzeć na moją zapitą gębę,jeśli po prostu nie wadzę nikomu to nie widzę nic złego w wypiciu kieliszka tudzież piwa.
Sam uwielbiam piwo i uwielbiam je po zejściu ze szlaku.
Tak się składa ,że jakoś na szlaku nie piłem.
Ale to może dlatego ,że nikt mnie nie poczęstował bo sam nie wpadłem na pomysł by się napić na szlaku
Bardziej niż picie złości mnie śmiecenie i cholernie głośna muzyka wydobywająca się z komórek najczęściej młodych turystów.To jest dla mnie większy problem.
Zachowanie,wychowanie,przebywanie wśród innych tak by Ci inni nie mieli mnie dość.To jest najważniejsze.
andrzej627
23-10-2008, 21:29
Sam uwielbiam piwo i uwielbiam je po zejściu ze szlaku.
Tak się składa ,że jakoś na szlaku nie piłem.
Ale to może dlatego ,że nikt mnie nie poczęstował bo sam nie wpadłem na pomysł by się napić na szlaku
A gdyby ktoś Cię poczęstował, napiłbyś się wódki na szlaku?
A teraz ja powiem swoje:
ale się porobiło.....
Czy to już znaczy ze pić w lesie też nie można? Jak zwierzę? Wodę pić teraz mam?
andrzej627
Wszystko zależy od sytuacji.Z kim,jak pogoda,jak się czuję etc.
Nie widzę w tym nic złego by sobie łyknąć kieliszeczek mimo,że jak już wspomniałem
na szlaku mi się nie zdarzyło.
I chyba przede wszystkim nigdy nie piłem podczas wędrówki bo wydawało mi się ,że
mój organizm po alkoholu może okazać się słabszy,że po prostu będę miał mniej sił.
andrzej627
24-10-2008, 07:42
(...) organizm po alkoholu może okazać się słabszy,że po prostu będę miał mniej sił.
No właśnie.
Dlatego do tej pory na szlaku idąc nie piłem ale kto wie co będzie jutro.Nie jestem przeciwnikiem ani zwolennikiem alkoholu.Lubię się czasem napić ale zaawsze z rozwagą.
(No dobrze,kedyś jako dwudziestolatek zdarzyło się inaczej)
Najbardziej nie lubię jak pije ktoś kto po prostu nie umie się napić.Bo albo pije za dużo,albo nie wie kiedy skończyć.
Ostatnio np.nocując w Chatce Puchatka pijąc piwo na górze,po dużym wysiłku,miałem z tego wielką przyjemność.Wyjatkowo ono wtedy smakowało.Z drugiej strony wiedzialem ,że juz nigdzie nie idę.
czasem picie na szlaku ciezko odroznic od picia na noclegu... pamietam ze dziwnie sie ludzie na nas patrzyli jak na Czarnej Gorze kolo wiezy widokowej rozlozylismy sie z jedzeniem, ktos wyjal krupniczek a ktos inny spiwor bo bylo chlodno.. niby ktos by mogl pomyslec ze to ma miejsce "na szlaku" a mysmy tego dnia juz dalej nie szli..spalismy we wiezy.. czesto "szlak" lub srodek trasy latwo mozna przemianowac na nocleg, wystarczy karimate rozlozyc...a wtedy juz wypada sie napic???
Basia Z.
24-10-2008, 23:46
a wtedy juz wypada sie napic???
Nie wiem czy wypada, ja to rozpatruję głownie w kategoriach bezpieczeństwa i własnej wygody.
Poza tym - mi to by się w ogóle nie chciało nosić wódkę ze sobą, przecież taka flaszka coś niecoś waży, a na prawdę nie odczuwam potrzeby napicia się na trasie.
No ale ktoś musi się napić - potrafię to zrozumieć.
Byleby nie przesadzał.
Pozdrowienia
Basia
Poza tym - mi to by się w ogóle nie chciało nosić wódkę ze sobą, przecież taka flaszka coś niecoś waży, a na prawdę nie odczuwam potrzeby napicia się na trasie.
a mi tam w niektóre miejsca bez flaszki głupio się pokazywać. Nie żeby hektolitry, ale choćby symbolicznie.....
osobna sprawa że po łupaniu drewna żubr smakuje najlepiej. Tak samo jak leżajsk po włączeniu już "TV"
Poza tym - mi to by się w ogóle nie chciało nosić wódkę ze sobą, przecież taka flaszka coś niecoś waży,
Basia
mnie tez by sie nie chcialo nosic ale mamy od tego facetow w ekipie :)
Do-misiek
25-10-2008, 09:22
mi to by się w ogóle nie chciało nosić wódkę ze sobą, przecież taka flaszka coś niecoś waży
Alkohol to nie tylko wódka we flaszce - niektóre "wina" sprzedają w kartonach. Jak wiadomo tekturowy karton jest lżejszy niż szklana butelka :P
PS. Myślę, że ten wątek nic nie zmieni... Kto chce pić będzie pił, a my się tu niepotrzebnie żołądkujemy.
Wątek mógłby byc spokojnie podsumowany...z 10 stron wcześniej.
Że użyję ulubionego słowa Lucynki - przeciwnicy świętojebliwości i ci świętojebliwi zgodnym chórem aprobują wychylenie kilku toastów wieczorkiem, jedynie niektórzy dzikich wrzasków nie znoszą. Ci anty-świętojebliwi akceptują kielonek na szczycie, choć nie chcą zrozumieć, że świętojebliwi pisza o piciu w górach, nie tylko Bieszczadach, gdzie ekspozycji nie ma, więc i niebezpieczeństwo mniejsze.
Choć i jestem przekonany, że anty-świętojebliwi stojąc nad 200 metrowa przepaścią o wychyleniu kielonka za pomyślność by nie myśleli.
Komentarz równie chaotyczny jak i ta dysputa;)
Pozdrawiam:)
Jak zwykle Panie Czepialski masz rację.::-D
Wszystko jest dla ludzi. Tylko od nas zależy czy przysłowiowy nóż służy do krojenia chleba czy do zabijania. Podobnie jest z alkoholem.
Przez chwilę zastanwiałam się nad tym problemem. W Bieszczadach nie widuję zbyt często pijanych w górach. Jeżeli już są dzieś przegięcia do w Wetlinie czy Ustrzykach Górnych. W tym roku jesienią nie mogliśmy przejechać przez Wetlinę, bo środkiem drogi szli pijani młodzieńcy z puszkami piwa w rękach.
Oczywiście, że nasze zachowanie jest uzależnione od warunków w których znajdujemy się. Dwernik Kamień to taka "przyjemna" górka. Mi akurat kojarzy się z imprezkami. Bywało, że wieczorem rozbijaliśmy tam obóz aby móc rano spojrzeć na wschód słońca.
PS.
Na naszą niedzielną imprezę Marcin zabierze coś dobrego wykonanego własnoręcznie przez Kolegę z forum. Wzniesiemy naleweczką toast nie po to aby schlać się ale po to aby skosztując naleweczki wspomnieć tych wszystkich, którzy z nami są sercem.
owszem, owszem ,w niedzielę, 12 X na Kamieniu łaziło mało ciekawe towarzystwo. A to głośni młodzieniaszkowie z psiakiem a to starszak z rodziną z puchą piwa w ręku. W cambuł nie ma co potępiać ale kto ze spożywających zniesie na dół pustą , szklaną butlę/puszkę? -zostawiają ćwoki śmieci na szlaku. A głośni młodzieniaszkowie mogliby przyjąć do wiadomości,że można do siebie mówić spokojnym głosem a nie tokować na cały szczyt. A widok piękny....Brawo za nową ścieżkę z Zatwarnicy! ciekawym tylko co to za nowy kamieniłom w bok od potoku, niedaleko wodospadu. pozdrawiam serdecznie
ale kto ze spożywających zniesie na dół pustą , szklaną butlę/puszkę? -zostawiają ćwoki śmieci na szlaku.
A ja chleję i znoszę(te puste)więc wyluzuj kolego z takimi tekstami.
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.