Anonymous
18-08-2002, 23:07
Witam !
Właśnie przed dwiema godzinami wróciłem z "Krainy Łagodności". Oczywiście nie opuściłbym takiego wydarzenia jak "Bieszczadzkie Anioły" w Górnej Wetlince. Cóż, w tym momencie zastanawiam się czy pojadę na tę imprezę w przyszłym roku. Oczywiście wyrażam tu własne zdanie i własne odczucia.
Zastanawiam się więc na doborem właściwych słów, gdyż nie chciałbym uzywać tych, które cisną mi się na usta, zresztą słów, których wiele można było usłyszeć na tej imprezie ( nierzadko na scenie). Co prawda już kwestie organizacji całej imprezy pozostawiały wiele do życzenia ( spóżnienia, koncert SDM zgodnie z tym co na plakatach 20.00 odbył się około 24.00, nie można tego tłumaczyć jak twierdzili organizatorzy ciągłym napływem nowych widzów. Nie było tajemnicą, o której rozpoczyna się koncert i w rzeczywistości zostali ukarani ci, którzy przybyli punktualnie. Wielu nie doczekało gdyż zmęczenie wzięło górę, o 14.00 odbywał się konkurs piosenki turystycznej. Kilkanaście godzin oczekiwania może być męczące.) Lecz cóż, każdemu może się zdarzyć. Lecz pewnych rzeczy wybaczyć nie można. Przychodząc na imprezę o podobnym klimacie przybysz ma prawo oczekiwać że usłyszy piosenkę turystyczną, poezję śpiewaną, zgodnie z duchem tej imprezy i tego miejsca. Tego co mozna było usłyszeć ze sceny wolę nie komentować. Oczywiście nie obrażajac wielu wykonawców, którzy wiedzieli po co przyjechali. Natomiast sądzę że nikt przed występem nie zapoznawał się z tekstami, które usłyszeliśmy ze sceny i jest to jedyne usprawiedliwienie organizatorów. Jesli było inaczej to niech się obrażają bo taki właśnie mam zamiar. Wszyscy, którzy byli na tej imprezie wiedzą o co chodzi. Bo na pewno nie o piosenkę turystyczną. Raczej rynsztokową. Odniosłem wrażenie że impreza miała raczej nastawienie komercyjne. Zganianie tak wielkiej ilości ludzi na podobną imprezę jest pewnym nieporozumieniem. Zresztą część bardziej była zainteresowana opróżnianiem puszek piwa niż tym co się działo na scenie. Ciekaw jestem jak wyglądało to miejsce po zakończeniu bo już w trakcie trudno łyło przebrąć przez porzucone puszki po piwie i plastykowe kubki. Ktoś może powiedzieć: facet się czepia. Być może. Jednak przez wiele lat uczestniczyłem w "Jarmarkach Bieszczadzkich" w Wołosatem. Imprezach o podobnym charakterze. Posiadam więc pewną skalę porównawczą. Szanowni organizatorzy: możecie wiele nauczyć się od harcerzy. I na zakończenie jedna prośba do organizatorów: "nie przenoście nam Wetliny do Mrągowa"
P.S. Nadal twierdzę że piosenki turystyczne i poezję śpiewaną, śpiewa się najlepiej przy ognisku
felek
Właśnie przed dwiema godzinami wróciłem z "Krainy Łagodności". Oczywiście nie opuściłbym takiego wydarzenia jak "Bieszczadzkie Anioły" w Górnej Wetlince. Cóż, w tym momencie zastanawiam się czy pojadę na tę imprezę w przyszłym roku. Oczywiście wyrażam tu własne zdanie i własne odczucia.
Zastanawiam się więc na doborem właściwych słów, gdyż nie chciałbym uzywać tych, które cisną mi się na usta, zresztą słów, których wiele można było usłyszeć na tej imprezie ( nierzadko na scenie). Co prawda już kwestie organizacji całej imprezy pozostawiały wiele do życzenia ( spóżnienia, koncert SDM zgodnie z tym co na plakatach 20.00 odbył się około 24.00, nie można tego tłumaczyć jak twierdzili organizatorzy ciągłym napływem nowych widzów. Nie było tajemnicą, o której rozpoczyna się koncert i w rzeczywistości zostali ukarani ci, którzy przybyli punktualnie. Wielu nie doczekało gdyż zmęczenie wzięło górę, o 14.00 odbywał się konkurs piosenki turystycznej. Kilkanaście godzin oczekiwania może być męczące.) Lecz cóż, każdemu może się zdarzyć. Lecz pewnych rzeczy wybaczyć nie można. Przychodząc na imprezę o podobnym klimacie przybysz ma prawo oczekiwać że usłyszy piosenkę turystyczną, poezję śpiewaną, zgodnie z duchem tej imprezy i tego miejsca. Tego co mozna było usłyszeć ze sceny wolę nie komentować. Oczywiście nie obrażajac wielu wykonawców, którzy wiedzieli po co przyjechali. Natomiast sądzę że nikt przed występem nie zapoznawał się z tekstami, które usłyszeliśmy ze sceny i jest to jedyne usprawiedliwienie organizatorów. Jesli było inaczej to niech się obrażają bo taki właśnie mam zamiar. Wszyscy, którzy byli na tej imprezie wiedzą o co chodzi. Bo na pewno nie o piosenkę turystyczną. Raczej rynsztokową. Odniosłem wrażenie że impreza miała raczej nastawienie komercyjne. Zganianie tak wielkiej ilości ludzi na podobną imprezę jest pewnym nieporozumieniem. Zresztą część bardziej była zainteresowana opróżnianiem puszek piwa niż tym co się działo na scenie. Ciekaw jestem jak wyglądało to miejsce po zakończeniu bo już w trakcie trudno łyło przebrąć przez porzucone puszki po piwie i plastykowe kubki. Ktoś może powiedzieć: facet się czepia. Być może. Jednak przez wiele lat uczestniczyłem w "Jarmarkach Bieszczadzkich" w Wołosatem. Imprezach o podobnym charakterze. Posiadam więc pewną skalę porównawczą. Szanowni organizatorzy: możecie wiele nauczyć się od harcerzy. I na zakończenie jedna prośba do organizatorów: "nie przenoście nam Wetliny do Mrągowa"
P.S. Nadal twierdzę że piosenki turystyczne i poezję śpiewaną, śpiewa się najlepiej przy ognisku
felek