PDA

Zobacz pełną wersję : O bieszczadzkich deptakach



diabel-1410
02-01-2009, 11:44
Na goraco troszke o bieszczadzkich deptakach \Wetlinska i Tarnica\.Dotarlem w Biesy juz 26.12 ok 14. Stwierdzilem ze trzeba sie chociarz ze Smerekiem przywitac, wiec ide-wszak to deptak nie gora \opinia spotkanej w sylwestra turystki\.Zaczynam w Wetlinie zolty7m i co za rozczarowanie-snieg do kolan isc sie nie da. wycofalem sie na kwatere. Po drodze obiad w karczmie , spotykam ludzi z rakietami,mowia ze wrocili z Rawki tzn. musieli sie wycofac,za gleboki i sypki snieg.Nastepnego dnia wuchodze rano juz z rakietami i znowu na Wetlinska. Wygodny jestem wiec obieram lajtowa trase -PrzeleczOrlowicza,Wetlinska,Chatka izejscie w dol do przeleczy.10 rano jestem u gory i ide na polonine.Widocznosc miejscami do 50m,silny wiatr i sniegu od 0,5m wzwyz.Zero ludzi zero przetartego szlaku,nic to twardkim byc trzeba.Wyprzedza mnier dwie osoby, potem kolejnych kilka czesciowo korzystaja z przetartego z mojego sladu.Dochodze pod Osadzkiego,widocznosc zaczyna spadac. Widze ze ci ktorzy mnie wyprzedzili zeszli ze szlaku,stwierdzam ze jest za pozno na dalsza wedrowke i sie cofam.Po chwili doganiaja mnie te ekipy ktore zeszly ze szlaku. Mowia ze dalej jest za ciezko i tez wracaja.Do wetliny scodze juz po ciemku,wiec jeszce tylko piwko i spac.Nastepnego dnia dojezdza reszta ekipy,poniewaz nigdy w gorach nie byli robimy tylko proste i krotkie spacery tj. Chatka Puchatka nastepnego dnia Wolosate-Tarnica-Wolosate-cudowna widocznosc piekna panorama Tatr no i sylwester cala Wetlinska.Znowu wspaniala pogoda szlak juz dobrze przetarty, tylko kawalek przed Przelecza snieg zawiewal slady.Wielkie podziekowania dla Rafala z Bazy Ludzi z Mgly za poratowanie kawa pozdrowienia juz nie tak mile dla kogos kto odpowiada za zimowe oznaczeni szlakow,mysle ze slopki co sto metrow krajobrazu nie zepsuja a bezpieczenstwo na szlaku sie polepszy.Do zobaczenia na szlakach

sebas
09-01-2009, 19:38
Ostatecznie wszystko, po czym "depczemy" (stąpamy) w pewnym sensie jest deptakiem. Nawet dziewiczy śnieg po naszym przejściu:)

Byle dalej od tłumów w Bieszczadach!
Zachowaj nas Panie;)

Pozdrawiam

diabel-1410
06-09-2009, 15:23
I znowu udało się wyjechać gdzie serce ciągnie.Startujemy z Bydgoszczy,Warszawy,Gdańska i Kopenhagi.Pieć osób tj Czapa współforumowiczka,Dziadek Wojtek,Kornelia,Mariusz imoja skromna osoba.Po całonocnej podróży lądujemy w Sanoku tzn Kornelia,Dziadek i ja.Na dworcu spotykamy Czape,bierzemy busa i do Komańczy.Trzeba se zintegrowac co nader łatwym się staje przy pomocy a jakże butelki napoju bogów czyli NIEDZWIEDZIA potem spacer po Komańczy i dużo śmiechu.Dziadek ciekaw jak zabrzmi pojedyńczy dzwon cerkiewny ciągnie za sznur i łapie sie na delikatny opeer od opiekuna ww.cerkwi.Potem jeszcze cmentarz przy odbudowywanej cerkwi i do schroniska,gdzie dochodzimy z lekka przemoczeni.Moze ktoś na forum bedzie umiał odpowiedziec dlaczego na czesci krzyży cerkiewnych zamiast 3 ramienia jest półksięzyc.Teraz już spac bo nastepnego dnia idziemy w góry

Piskal
06-09-2009, 16:00
Będą dalsze części? I bardziej szczegółowe? Bo na podstawie dwóch telefonów niewiele mogę powiedzieć o waszej wyprawie.

diabel-1410
06-09-2009, 17:57
beda beda ale jeszcze nie dzis bo zaraz ide spac

Czapa
07-09-2009, 12:34
o ho ho ho;) zaczyna się niebezpieczna opowieść:) Ja też już zjechałam jak tylko będę miała chwilkę to znając życie z Piotrem będziemy dorabiać kolejne części:) póki co czas na pranie i szorowanie:P

diabel-1410
09-09-2009, 19:58
I nastał dzień drugi naszej wycieczki.Póżna pobudka,śniadanie i wymarsz.Na starcie gubi się Wojtek i pierwszy etap pokonujemy w Troje.Po dłuższej chwili znajdujemy Wojtka na drodze prowadzącej do Duszatyna gdzie dochodzimy juz wszyscy. Robimy szybką przerwe połączoną z piwem i śniadaniem i sporą ilością zdjęć.Karolina wstaw proszę link.Następny etap wiedzie do jeziorek Duszatyńskich gdzie poza pieknymi widokami podziwiamy naszą grupową dendrofilkę.Na szlaku coraz więcej ludzi,niestety przy mostku sterta śmieci(przyłożyłbym takiej łajzie co śmieci).Zaczynamy podejście na Chryszczatą,a pot ścieka wszędzie.Dziewczyny wzbudzają zachwyt gracją z jaką się poruszają i przekleństwa za narzucone tempo.Nareszcie jesteśmy na szczycie gdzie jemy kolejny posiłek,kilka fotek grobu z I wojny św. i rozpoczynamy zejście.Trasa mimo ze bez większych widoków jest bardzo urokliwa i warta zapoznania.Po pewnym czasie stwierdzamy że dojście o rozsądnym czasie do Cisnej jest nierealne skręcamy do Woli Michowej.Oczywiście internetowy rozkład autobusów jest niewazny wiec zostae nam stop i łapiemy przeuprzejmego kolege z Rzeszowa jadącego zresztą cienkusem.Kolego jeśli czytasz to forum to jeszcze raz wielkie dzieki.Docieramy do Cisnej,kolacja w Siekierezadzie,nocleg w Bacówce pod Honem,gdzie atmosfera mila ale warunki higeniczne do bani.Wypijamy jeszcze po piwie i idziemy spać.Itak zakończył się dzień drugi

Czapa
10-09-2009, 00:04
Do usług:
http://picasaweb.google.com/czapiewska.karolina/BieszczadzkaKomunaSierpienWrzesien2009

http://picasaweb.google.com/dokumenty.czapa/BieszczadzkaKomunaCzIIISierpienWrzesien2009

http://picasaweb.google.com/dokumenty.czapa/BieszczadzkaKomunaCzIISierpienWrzesien2009


No cóż dendrofilia mi jakoś weszła w krew:P
"i przekleństwa za narzucone tempo"- teraz się dowiadujemy:P

Oj czekam już na kolejne dni, opisywanie zostawiam Tobie, może jeszcze czegoś się dowiemy:) hehe;)

Czapa
10-09-2009, 00:17
Do usług:
http://picasaweb.google.com/czapiewska.karolina/BieszczadzkaKomunaSierpienWrzesien2009

http://picasaweb.google.com/dokumenty.czapa/BieszczadzkaKomunaCzIIISierpienWrzesien2009

http://picasaweb.google.com/dokumenty.czapa/BieszczadzkaKomunaCzIISierpienWrzesien2009


No cóż dendrofilia mi jakoś weszła w krew:P
"i przekleństwa za narzucone tempo"- teraz się dowiadujemy:P

Oj czekam już na kolejne dni, opisywanie zostawiam Tobie, może jeszcze czegoś się dowiemy:) hehe;)

malinka74
10-09-2009, 09:05
Czapa przesliczne zdjęcia - widzielismy Was na szlaku 3 września popołudniem schodziliscie podobnie jak my z Przełeczy pod Tarnicą - minęliście nas troszkę niżej przełeczy .Pozdrawiamy

Czapa
10-09-2009, 11:11
Jest to bardzo prawdopodobne bo na szlaku rzadko kto umknął naszej uwadze:P Miło, miło:) wiedziałam, że ktoś z forum na bank nas gdzieś spotkał:P

don Enrico
10-09-2009, 11:11
diabeł napisał

.Zaczynamy podejście na Chryszczatą,a pot ścieka wszędzie
Na którejś mapie (chyba Krukara) nazwane jest to podejście " Krzywy ryj"
i rzeczywiście zasługuje na to.

diabel-1410
13-09-2009, 11:55
Poranek dzień trzeci wita nas słońcem i śmiechem,chociaż mięśnie nieco nadwyrężone wołają odpoczynku i ich pośbie czynimy zadość.Kilka fotek bacówki i schodzimy do Cisnej.Tam obowiązkowa kwaśnica w Łemkowskiej,zakup tomików wierszy naszej nieocenionej WUKI i Rysia Szocińskiego,następnie autobusem do Wetliny.Witamy się z przemiłym Henrykiem Ślimakiem,zajmujemy kwatere i LB.Po południu dołącza do nas Mariusz nick forumowy Duńczyk.W efekcie lądujemy w Bazie Ludzi z Mgły gdzie następuje inegracji część dalsza-wszak Mariusz jest dla naszych kobiet bieszczadzkich osobą nową.Na kwatere docieramy już ok.2 w nocy i spać.Przecież trzeba iść w góry.CDN

diabel-1410
15-09-2009, 17:42
Dzień czawrty zaczynamy dosyć póżno(to chyba wina zbyt dużej ilości trunków w Bazie).Zjadamy tradycyjnie wspólne śniadanie i b.pózno idziemy na Wetlińską.Zakup biletów oczywiście na szlak nie ścieżke przyrodniczą.Bardzo szybko zostałem w tyle i drogę na przełęcz Orłowicza pokonuję sam.Na przełęczy spotykamy forumowicza o nicku Misieg.Po szybkim posiłku ruszamy dalej ale bez pośpiechu wszak widoki jedne z najcudowniejszych w całych Bieszczadach.Wraz z Wojtkiem zostajemy sobie z tyłu podczas gdy nasza młodzież zdąża szybko do przodu,my dwaj prowadzimy długie rozmowy,na podejściu na Osadzkiego robimy przystanek i łapiemy piękny zachód słońca.Gdzieś tam w katalogu niezastąpionej Karoliny można te fotki obejrzeć.Do Chatki docieramy juz po ciemku więc zostawiamy plecaki na glebie i idziemy na ławeczki przed schroniskiem gdzie impreza zaczyna się dobrze rozkręcać.Serdeczne pozdrowienia dla zapoznanych tam ludzi-Krzyśka,Rafała i całej reszty.Szczególne pozdrowienia dla gościa pracującego u Lutka-od Olki oczywiście.Nie pamiętam kiedy się kładliśmy ale późno było.Kładziemy się z myślą i szczerym zamiarem pobudki na wschód słońca.CDN

diabel-1410
22-09-2009, 22:21
A potem nastał piąty dzień istnienia naszej komuny bieszczadzkiej.Pobudka była już o piątej rano-przecież czekalismy na wschód słońca-DZIĘKI KRZYSZTOF.Piękne widoki u śpiocha Karoliny(babsztyl wstać nie chciał)(PICASSO) a już około dziesiątej rano idziemy dalej.Wszak trasa lekka i łatwa,zresztą każde z nas trapi dziwne pragnienie-PIWA MNIE DAJCIE-bo susza jest straszna.Tego dnia idę jako pierwszy wraz z Kornelią(już naszą forumowiczką) prowadzimy długie rozmowy i podziwiamy i piękne widoki i strome zejście.W trasie spotykamy małżeństwo w nader podeszłym wieku-WSPANIALI LUDZIE ,OBYM SAM TAKI POZOSTAŁ NA STAROŚĆ-rozmawiamy z nimi kilkanaście minut i kontynuujemy zejście.Teraz mała dygresja.Widziałem sporo osób w sandałach i zastanawiam się(czy to głupota czy lekceważenie własnego zdrowia) szli bez czapek na głowach oczywiście. Doszliuśmy w końcu do parkingu w B.G. tam odpoczynek,czekanie na busa w kierunku podejścia do Schr.pod M.Rawka. W międzyczasie przypominam sobie o zajeżdzie pod Caryńską-naszym lokalu kontaktowym.Staramy się więc złapać tam oboje stopa(KORNELIA NAWET NOGĘ OBNAŻYŁA)-bezskutecznie niestety.pieszo dotarliśmy do parkingu Pod Małą Rawką,gdzie dotarła też po dłuższej chwili reszta naszej ekipy.Szybkie głosowanie i jest decyzja-KREMANEROS-następnym razem dziś UG.,a następnego dnia idziemy dalej.Po kilku minutach docieramy do celu.Pierwsze co czynię to wizyta w zajeżdzie gdzie spotyka mnie rozczarowanie.Wszak baner na płocie wisi więc i i obsługa zaznajomiona być powinna.Niestety pomyłka.Zniesmaczeni lekko wysyłamy nasze dziewoje do Białego w poszukiwaniu noclegu(kobiety na medal oczywiście zdobyły pokój wolny) my w trzech pozostaliśmy przy piwie.Potem jużbyło prosto i bez emocji-kąpiel,piwo i spanie-wszak rano w góry iść trzeba.CDN

diabel-1410
04-10-2009, 16:38
Poranek dzień szósty przywitał nas chłodem i słońcem.wstaliśmy dość szybko bozaplanowana trasa dość długa była.Piuerwsze kroki do sklepu w celu nabycia wody i innych wiktuałów.Błyskawicznie znajdujemy busa i start do Widełek.tam podbijamy bilety izaczynamy podejście.Po pewnym czasie znajdujemy w błocie odciski łap. Wołamy Karolinę-wszak stara/w przenośni/traperka.Stwierdza że to wilcze i świeże.Wiemy że te zwierzęta są już bardzo daleko więc idziemy dalej.Przed samymwyjściem z lasu widzimy wiatę widać świeżo postawioną ale mijamy ją i idziemy dalej.Wychodzimy na połoninę-przecudne widoki nagradzają poniesiony wysiłek więc zaczynamy sesję fotograficznąażeby mieć na czym oko zawiesić gdy już do domu wrócimy.Idziemy dalej zachwycając się przepiękną panoramą gór.Dziadek zostaje daleko w tyle więc czekamy na niego i pytamy czy da radę iść dalej.Stwierdza że tak więc ruszamy w dalszą drogę.kiedy schodzimy już na przełęcz GOPR dostajemy telefon od niesfornego Dziadka że ma dość i zawraca.Humory nam się psują w momencie.Karolina zastanawia się czy nie cofnąć się do niego i nie towarzyszyć mu w trasie powrotnej.Po szybkiej naradzie uznajemy że jest już za daleko i gonić go jest bez sensu.Zaczynamy podejście do przełęczy pod Tarnicą.Kiedy jesteśmy już na miejscu Kornelia przyznaje się że zaczyna jej się odzywać kontuzjowany wcześniej bark.Znowu narada i stwierdzamy że schodzimy do Wołosatego.Oczywiście Kornelia postanawia jeszcze wejść na Tarnicę gdzie jeszcze nie była.Idę wiec z Nią na górę robię kilka fotek i schodzimy na dół.W międzyczasie jeszcze spotkaliśmy poznanego dzień wcześniej Rafała-towarzyszy nam aż do U.G dokąd docieramy busem. Tam nabywamy prowiant i napoje i udajemy się do bacówki Pod Małą Rawką.Zjadamy kolację i czekamy na info od Dziadka-telefon ma wyłaczony.postanawiamy że jeśli nie odezwie się do 22 alarmujemy GOPR.Na szczęście zadzwonił więc uspokojeni kładziemy się spać.CDN

Czapa
06-10-2009, 14:29
Dzięki Twoim wywodom zostanę oficjalną dendrofilką i teraz po tych śladach jeszcze zoofilką:P hehe:) Oj to były czasy... Wracajmy już w nasze strony:)

diabel-1410
12-10-2009, 11:20
etap kolejny rozpoczeliśmy od pójścia spać na glebie gdzie to okazało się że Czapa zoofilką jest na pewno.W środku nocy obudziła nas okrzykiem (no co ty robisz)ktoś na nogach jej się położył.okazało się że był to piesek zamieszkujący schronisko-upodobał sobie jej/Czapy/nogi lub śpiwór.kiedy już bliżej się zapoznali ze sobą spali zgodnie oboje przy wtórze naszego pochrapywania.Poranek przywitał nas deszczem i Dziadkiem cudem odnalezionym.nocował gdzieś w Nasicznem na sianie.nie wiem jak tam dotarł,grunt że wszystko skończyło się dobrze.wobec brzydkiej pogody rezygnujemy z wyjścia na Kremanerosa i udajemy się do naszego Henryka do Wetliny.przebieramy się w bardziej cywilizowane ubrania i jedziemy do Krysi do Szwjkowa aby z nią porozmawiać.W drodze powrotnej łapiemy wszystkie napotkane cerkwie,a przy okazji i cmentarze.Potem jużtylko zakupy w bacówce-słynna Łącka-sery i już jesteśmy w Wetlinie.Wieczorem idziemy w trzech do bazy żegnać się wszak już następnego dnia trzeba do domu wracać.Nagle znajdują się nasze dziewoje w towarzystwie Henryka i tortu urodzinowego dla Duńczyka.Łzy w oczach mu się zakręciły na widok tej niespodzianki.Potem huralne sto lat wykonane przez wszystkich obecnych w Bazie i długie nocne polaków rozmowy.I tak minęła nam ostatnia noc w Bieszczadach

WUKA
12-10-2009, 12:02
A może tak troszkę szerzej-np.jak tam w Szwejkowie?Bo wygląda.że expresem przez Bieszczady przejechaliście!Pozdrawiam!

Czapa
13-10-2009, 01:37
Expresem, ale dogłębnie:)
W Szwejkowie, pusto i cicho... Jak byliśmy to w tamtych stronach pustki, jedynie szefową spotkaliśmy, no ale jeszcze jakich czas temu kwapiła się do sprzedania Szwejkowa, a teraz jak byliśmy i o tym wspomnieliśmy to już jej ten pomysł zszedł na drugi plan, więc dalej jednak chce to prowadzić i jacyś tam ludzie czasem zaglądają, jednak sam budynek wygląda już nieciekawie, część podczas mocniejszych deszczy zostaje zalewana (dach:/) a duża część budynku jest już do generalnego remontu. Krysia odnowiła sobie juz swoją część mieszkalną, więc ma uroczy kominek, mamy nadzieję, że stanie się tak też i cała resztą.
A nie o budynku, to kulawy piesek nas przywitał, myślę, że nie jedna osoba go stamtąd kojarzy:) Nasz samochodzik polubił czarny kocurek i zrobił sobie na nim miejsce wypoczynkowe, więc jak to w Szwejkowie- SPOKÓJ koi duszę i żyje własnym życiem:)

Czapa
13-10-2009, 01:39
Aaaa Piotrze dzięki za wspomnienie, aż miło wrócić w opowieściach do naszych wesołych wycieczek:P

diabel-1410
11-01-2010, 19:58
25.12.2009 znowu w trasie i znowu w Bieszczady.Jadę w towarzystwie zwariowanej sopocianki a naszej forumowiczki Czapy vel Karoliny vel Córci.Następnego dnia jesteśmy na miejscu u naszego Henryka.Szybkie przywitanie z Wetliną,Bazą ludzi z Mgły i spać.Wstajemy ok.8 rano wszak dziś tylko spacer do Dołżycy z zachaczeniem o schronisko w Jaworcu.10 rano spacerkiem torami kolejki idziemy powolutku do Smereka.Tam wchodzimy na asfalt i idziemy nim aż do mostu gdzie skręcamy do schronu na jakieś śniadanie,a potem dalej w drogę.Szybka ssja zdjęciowa na nieczynnym wypale-Karolina wchodzi do otwartego pieca(nieczynnego niestety:-)) i dalej w drogę.Znowu kawałek asfaltem i już jesteśmy na szlaku w lesie.Zaczynam sapać i zastanawiać co mnie tu znowu przygnało.Przecież na dole też jest piwo:-). idziemy spokojnym tempem z początku ścieżką a zaraz potem stokówką.Na niej zaczynają się problemy.Całe mnóstwo wiatrołomów,które trzeba omijać tracąc przy tym czas.Powoli robi się ciemno więc przyspieszamy kroku ale i tak pd koniec jak się póżniej okazało trasy gubimy szlak.Zaczynamy więc iść dalej wzdłuż strumieni wszak one nas do drogi poprowadzą.Teren robi się nieprzyjemny bo nie dość że ciemno to jeszcze wszędzie powalone drzewa blokują drogę.Trzeba przechodzićkilkakrotnie strumienie więc oboje jesteśmy ładnie zakamuflowani błotem a igły i liście w ubraniach znajdowaliśmy potem w zgoła dziwnych miejscach.Po dłuższym czasie znajdujemy stokówkę gdzie są wyrażne ślady prac porządkowych i już nią dochodzimy do asfaltu.Byliśmy tylko trochę zdziwieni kiedy Karolina zauważyła niedaleko od miejsca gdzie zeszliśmy do drogi wejście na szlak gdzie startowaliśmy.Po prostu zatoczyliśmy duże koło.Itym sposobem trasa 4-godzinna trochę nam się przedłużyła ale grzane wino smakowało potem bosko.I tak minął dzień pierwszy

diabel-1410
12-01-2010, 18:56
Kolejny dzień naszego pobytu minął nam na regeneracji sił a jedynym wysiłkiem było przejście się kawałek torami kolejki leśnej w stronę działu.Panuje cisza i tylko czasami słychać jakiś samochód jadący przez Wetlinę.Karolina na widok uli postanawia przejść przez strumyk płynący przy torach więc wyciągam aparat bo może zaliczy jakąś fajną glebę a ja będę miał to upamiętnione:-)zawiodła mnie niestety:-(.Po kolejnym wieczorze w Bazie idziemy spać a następnego dnia znowu w góry.Tym razem naszym celem jest połonina Caryńska którą od ładnych kilku lat jakoś omijaliśmy.Pogoda jest wspaniała więc pełni optymizmu ruszamy pod górę.Na samym starcie mijamy cmentarz ale nie wchodzimy na niego bo sporo śniegu a przed nami kilka godzin marszu.Szlak prowadzi łagodnie pod górę przechodząc nad strumieniami i już po dłuższej chwili pijemy cos ciepłego w wiacie.Kilka fotek i naprzód.Mijamy granicę lasu i widzimy cel naszej wycieczki.W dole widać drogę do U.G a dalej pod lasem Bacówkę pod Rawką.W końcu dochodzimy do grani gdzie nagradza nas bezchmurne niebo i przepyszne widoki.Teraz już całkowicie spacerowo idziemy przed siebie upijając się tymi widokami i dziewiczym szlakiem.Byliśmy tego dnia pierwsi.Ludzi na szlaku spotykamy dopiero kawałek przed zejściem w kierunku ww.Bacówki.Zaczynamy właściwe zejście i spotykamy coraz więcej innych miłośników tych zimowych widoków.Ze zdziwieniem zauważamy że czasy na mapie a te podane na słupkach nijak się nie zgadzają.Ktoś kto pisał na słupkach pomylił chyba odległości i czasy przejść a może po prostu biegał:-).U góry cały czas wieje dość mocno ale jesteśmy bardzo zadowoleni i z żalem schodzimy do lasu.Spotykamy tam grupę młodych ludzi idących dopiero pod góre i jesteśmy oboje zdziwieni ich ubiorem-nie piszę tu o braku obuwia bo to częste ale brak czapek,rękawiczek itp to już chyba lekkie przegięcie.Docieramy do celu czyli nasz lokal kontaktowy ZPC gdzie zjadamy obiad i skąd dzwonię z pozdrowieniami do WUKI i Piskala,a potem wychodzimy na stopa w stronę Wetliny.Szczęśliwie zatrzymuje się pierwszy samochód i okazuje się że jedzi nim moja znajoma z dwóch poprzednich sylwestrów.Po kilkunastu minutach jesteśmy na miejscu więc szybka kąpiel,obiado kolacja obowiązkowa wizyta w Bazie i spać.

bertrand236
12-01-2010, 21:58
Cytaty

"Szybka ssja zdjęciowa na nieczynnym wypale"

"Kilka fotek i naprzód."

I co? Klisza pękła? ;) Dlaczego "Ciemność! Widzę ciemność" a nie zdjęcia? :-)
Pozdrawiam

Czapa
13-01-2010, 00:12
Nie pękła- cudem:P

Zdjęcia:
http://picasaweb.google.pl/dokumenty.czapa/Bieszczady25120980110rMoje#
http://picasaweb.google.pl/dokumenty.czapa/Bieszczady251209r80110rOdPiotraIKrzyska#

diabel-1410
19-01-2010, 19:37
Nastepnego dnia wstajemy dość wcześnie-ma przyjechać ekipa z Warszawy.Zjawiają się już o siódmej i zaczyna sie mały rozgardiasz.Potem wszyscy odpoczywają tak gdzieś do poludnia i znowu krótki spacer.Wieczorem już tradycyjnie baza i nastaje kolejny dzień.Ruszamy po raz kolejny na Wetlińską a pogoda marna-wszystko zakrywa warstwa mgły.W chatce zjadamy posilek wypijamy po piwie kilka fotek,szampan-wszak to ostatni dzień roku i większa część ekipy wraca na dół.W trójke tylko Mariusz(Duńczyk)Magda i ja idziemy przez poloninę.Szlak dobrze udeptany więc idzie sie lekko i tylko ta mgła cholerna.Na trasie spotykamy zaledwie kilka osób-jakoś mało osób w tym roku dojechało na sylwestra.zastanawiam się czy to wina pogody czy też PKP się przyczyniło do tak słabej frekwencji.Do Wetliny docieramy dopiero ok.17 idziemy jeszcze na obiadokolację i już szybko na kwaterę szybka kąpiel golenie i do bazy na sylwestra.Zdjęcia zamieściła Karolina ja tylko napiszę że impreza była przednia-czyli tak jak zawsze w Bazie Ludzi z Mgły bywa.Pierwszy dzień to leczenie bolących glów i odsypianie imprezy więc grzecznie,chociarz wybraliśmy się na koncert noworoczny do bazy ale nie wytrzymałem i spać,więc o uzupełnienie poproszę Karolinę.Drugiego stycznia wstałem dość wcześnie z mocnym postanowieniem wyjścia na Jawornik,a że chętnych tak rano nie było poszedłem sam.I tu zakląć w głos muszę-kiedy przeszedłem już obok tabliczki ostrzegającej że na własne ryzyko to czynię i przeszedłem niewielki kawałek pod górkę kątem oka zauważyłem jakiś ruch po lewo a już za sekundę w odległości + - 50metrów wyskoczył wilk.A mój cholerny aparat zamiast w ręce w futerale spoczywał.Oblizałem się smakiem i poszedłem dalej potem było już łatwo i prosto Jawornik i zejście do Wetliny zielonym szlakiem do wysokości przystanku PKS.Szybkie piwo w sklepie i najpotrzebniejsze zakupy,potem wczesny obiad i powrót na kwaterę.Reszta dnia zgodnie z kanonem-Baza wieczorem,żegnamy się z ekipą z Warszawy wyjeżdzają kolejnego dnia i spać.

diabel-1410
21-01-2010, 20:02
3.01.2010-ok godziny 8 rano żegnamy ekipę z Warszawy przepakowujemy plecaki,i już przed 10 jesteśmy dzięki uprzejmosci Duńczyka w Wołosatym.Jestesmy tzn.Karolina i ja.Postanawiamy zjeść jeszcze coś ciepłego więc pierwsze kroki do baru gdzie śniadamy bez pośpiechu-wszak nic nas nie goni a nocleg mamy w namiocie pod gwiazdami:-).Wychodzącą z baru Karolinę dopada w drzwiach pytanie (co już do domu?) Ta grzecznie odpowiada ze nie że w góry pod namiot co zostaje skwitowane chóralnym pytaniem-POD NAMIOT? i dziwnymi spojrzeniami.Mamy z tego oboje sporo śmiechu w dalszej części trasy.Wchodzimy na szlak po drodze mijamy cmentarz na którym ktoś stawia kapliczkę-spotkalismy tego człowieka we wrześnu schodząc z Tarnicy-nie znam jego imienia.Chcemy dojść do wiaty pod Bukowym Berdem ale kiedy docieramy pod Tarnicę zaczyna się robić nieciekawie.Bardzo silny wiatr gna śnieg o konsystencji lodu.Mimo to wchodzimy na szczyt jakieś fotki i szybkie zejście.Z wierzchołka schodzimy po omacku bo śnieg bije prosto w twarze.Na przełęczy szybka decyzja schodzimy na przełęcz GOPR-owców i tam szukamy miejsca na nocleg.Udaje nam sie tam dotrzeć mimo że szlak zawiany,a barierki zauważamy dopiero z jakichś 50 metrów.Znowu kilka fotek przy słupku i już skręcamy w prawo w stronę lasu.Kilkanaście minut przedzieramy się przez głęboki śnieg a na miejscu widzimy że nie będzie łatwo.Wszędzie teren jest nachylony więc dopiero po dłuższej chwili znajdujemy w miarę równe miejsce.Rozbijanie namiotu w tych warunkach to nic przyjemnego ale za chwilę nasz domek stoi.Błyskawicznie więc wskakujemy do środka i przebieramy się już do snu.Oczywiście jeszcze gotowanie wody na zupkę llub herbatę.To nie jest zbyt trudne ale wychodzenie z namiotu po śnieg do przyjemnych nie należy.Już ok.19 zaszywamy się w śpiworach i zasypiamy(przynajmniej ja).Następnego dnia rano ze zdumieniem dowiaduję się że Karolina w nocy polowanie na niedżwiedzia z aparatem urządzała.Obudzila się już o trzeciej w nocy i usłyszała jakiś dziwny cichy dżwięk jakieś pochrapywanie.Dopiero po kilkunastu minutach zorientowała się biedna że to ja pochrapuje.Potem znowu grzanie wody na kawę,zwijanie biwaku i schodzimy do Górnych.Karolinę złamała gorączka więc nie ryzykujemy.Na przełęczy pod Tarnicą spotykamy sympatyczne małżeństwo i potem jeszcze na Szerokim Wierchu jeszcze jednego kolegę.Jak na złość nam specjalnie wychodzi słońce i otwierają się cudne widoki na B.B i całą resztę.O godzinie 16 jesteśmy już w ZpC gdzie jemy coś na ciepło i znajdujemy kwaterę.W barze spotykamy kikoro ciekawych ludzi a między innymi naszego kolegę z Szerokiego Wierch i wieczór kończymy już w czworo przy wodzie ognistej a potem spać.Tak zakończył się jeden z ciekawszych dni w górach

WUKA
21-01-2010, 21:20
No,no!A ile mogło być mrozu w czasie tej namiotowej nocy??

Czapa
22-01-2010, 00:18
No to jest dobre pytanie, nadal mnie ono męczy:) Termometru nie mieliśmy- a szkoda... Ja oscylowałam miedzy -16 a -19 stopni, jednak po zejściu na dół dowiedzieliśmy się, że to była najzimniejsza noc w tamtym okresie i w UG było - 25 stopni, dlatego tak mnie ciekawi ile było u nas;)

diabel-1410
19-02-2010, 16:20
I znowu podróż w znanym kierunku.Do Warszawy jadę pośpiesznym a dalej Neobus.I zaczynają się schody.Towarzystwo stoliczne nie dość że w sztok pijane to jeszcze słownictwo ma takie że mnie budowlańcowi uszy więdną.Na szczęście udaje mi się zasnąć i prawie bezstresowo do Sanoka dotrzeć.Pech nadal mnie nie opuszcza bo towarzystwo z neobusa ładuje się do tego samego PKS co i ja.Na sczęście już w lesku opuszczają autobus a mnie żal się robi ich gospodarza,a jednocześnie przestaję się dziwić stosunkowi mieszkańców do turystów czyli nas.Zanim docieram do U.G kierowca zauważa że pijane towarzystwo zabrudziło mu tył autobusu więc humor ma nie najlepszy ale trudno.Docieram do U.G i pierwsze kroki do ZPC na strawę i piwo.Przesyłam pozdrowienia od Piskala dla obsługi z zaledwie miesięcznym opóżnieniem.Potem plecak na plecy i spacer do Wołosatego skąd chcę startować.Na miejsce docieram busem z ZPC kierowanym przez właściciela tak miłego nam przybytku i porażka-dowiaduję się że bar pod Tarnicą nieczynny z braku turystów a nocleg i owszem jest ale bez jedzenia.Decyduję się na powrót do U.G i nocleg w ZPC bo i łóżka wygodne a ina piwo blisko.Potem już z górki obiadokolacja,piwo ,kąpiel i spać-następnego dnia czeka mnie Caryńska a śnieg cały czas pada więc warunki mogą być ciężkie.CDN

diabel-1410
21-02-2010, 17:08
Nie tak wcześnie jak zaplanowałem podniosłem się z łóżka i pierwsze spojrzenie za okno.Po wczorajszych chmurach ani śladu i aż cieplej się robi na duszy.Ubieram się więc szybko spijam kawę i w drogę.Jeszcze tylko zakup papierosków i na góre.Z początku śniegu jest niewiele a i idę po równym więc na miękko,chociaż plecak swoje waży.Zaczynam podejście ale tak na spokojnie i bez pośpiechu-wszak cały dzień przede mną a i namiot mam więc jestem zabezpieczony.Po drodze gubię kubek(kiepsko drania przytroczyłem) i nieświadom tego zmierzam ku wiacie.Zatrzymuję się na śniadanie -niech żyje suche musli z czekoladą i owocami.Dogania mnie para na rakietach i wręczają mi mój kubekDZIĘKI WIELKIE!!!!! Ruszam dalej z nadzieją że dzięki ludziom w rakietach będę miał lżej.Rozczarowanie-tam gdzie oni przechodzą bez trudu ja zapadam się po kolana i głębiej.W końcu docieram do granicy lasu i zaczynam kląć.Śniegu jest tyle że barierek spod niego nie widać.Dojście do drzewka gdzie jest kamień z namalowanym znakiem szlaku zajmuje mi godzinę ostrego przedzierania się ale jest dobrze-wszak sam tego chciałem:-)Niemożliwe okazuje trzymanie się szlaku.W miejscu gdzie normalnie wchodzi się na grań utyworzyłsię nawis który lepiej ominąć co para idąca przodem uczyniła.Na połoninę wchodzę już dalej.Po pewnym czasie widzę że para zamiast iść na szczyt wycofała się i zawrócili a ja zostałem z połoniną sam na sam.Dziarsko idę pod górę i już niedługo jestem przy znaku kierującym do bacówki pod Rawką.chciałem tam chwilkę odpocząć ale widok dość czarnej chmurki za plecami skutecznie mnie zniechęcił.Rozpoczynam zejście oczywiście znów po pas w śniegu(kocham tą robotę):-).Ponieważ idzie mi się żle siadam na swych czterech literach i trenuję dupozjazd.Wszysto jest ok do momentu gdu zapadłem się w śniegu ale co zjechałem to moje.Nie widzę żadnego oznaczenia szlaku więc kieruję się na widoczne z daleka schronisko a kiedy zapada zmrok prowadzi mnie światło zapalone w schronisku.Na rezerwie docieram do szosy i parkingu ale twardo idę dalej wszak to już blisko.Docieram na miejsce tam kolacja,rozmowa z przesympatycznymi ludżmi z nomen omen Olsztyna jakieś piwko i spać.CDN

diabel-1410
23-02-2010, 17:49
Poranek wita mnie słonecznie więc pozytywnie nastawiony do plecaka i czekającej mnie trasy ruszam dalej.Zanim zdązyłem dojśc do asfaltówki przypomniałem sobie o istnieniu ramion i całej reszty-tzn mojego brzucha.Podązam w strone Brzegów Górnych i planuję tam rozpocząć podejście.Pierwsze kilka kroków i namrót-po wczorajszym przejściu mam dość.Wracam więc na Asfalt i serpentynami dalej w stronę Wyżnej.Dość szybko tam docieram więc kawa,papierosek i pod górę.Po drodze mijam tylko jednego pana z aparatem i oczywiście niezawodnego Lutka-szlak ubijał skuterem.Zaledwie pół godziny powyżej czasu mapowego melduję się u Dorotki i stwierdzam że nocleg w całkowicie póstej chatce to jest to.Tradycyjnie jem przepyszny bigos kilka piw dla odzyskania utraconych płynów-na tej wysokości trzeba uważać na odpiwienie organizmu:-) i spać.W nocy budzi mnie potężna wichura.Momentami mam wrażenie że dach odfrunie gdzieś ze mną na ukrainę ale wytrzymał.Rano kawka papieros krótka jeszcze rozmowa z Lutkiem i rezygnuję z przejścia Wetlińskiej.Nocna wichura jakoś nie osłabła i uwazam podjęcie samotnego przejścia przeż połoninę za głupotę.Do lini lasu muszę schodzić tyłem bo wiatr taki że aż zatyka potem było już prosto.Asfaltem do Wetliny-melduję się u Henryka(mojego stałego gospodarza tam) dwa dni odpoczynku i już trzeba przenieść się do Komańczy gdzie jesstem umówiony z Czapą i Piotrem na naszą Czerwoną drogę

PiotrB
23-02-2010, 19:13
i jeszcze wysyła spragnionym mms-y w stylu "piękny poranek", a tu jeszcze prawie 5 dni to wyjazdu wtedy zostało

diabel-1410
08-03-2014, 23:35
Coby wspomnienia sie nie zatarły.
02.02.2014 roku po nocy spędzonej w Wędlinie i przybyciu druha od lat sprawdzonego wraz z moją panią postanowiliśmy na spacerek spokojny wyruszyć bo to kobieta pierwszy raz w Bieszczadach była.
Trasa spokojna i niezbyt wymagająca z Mucznego do Wołosatego przez Bukowe i Tarnicę.
Ruszyliśmy na dwa autka mimo że osób tylko 3 było. PiotrB swoim i my swoim .On pierwszy my za nim.On szybko my wolno.
Opłaciło się nam to stokrotnie.
Dojeżdżając do Wołosatego widzimy na poboczu szary cień który okazał się wilkiem.
Pozował nam pieknie do zdjęć szkoda że aparatu nie było więc tylko z telefonu fotki były dzięki uprzejmości i umiejętnościom Jimi zamieszczone w dziale Niedźwiedzie i wilki.
Moja niebieska strzała została na parkingu w Wołosatym a my juz w trójkę jednym autkiem jedziemy do Mucznego.
Startujemy dość późno bo około 9 rano i idziemy powolutku do góry.Wychodząc już na połoninę napotykamy silny dość wiatr jak nam się zdawało. To był tylko początek.Przejście od B.B do Wysokiego zajęło nam sporo czasu przy czym moja Pani uparcie dość trzymała się rękamy i nogamy a raczej kolanamy gruntu widok pocieszny dość stwarzając ;-)
Śniegu jak to owej zimy nie było wcale praktycznie i bardziej jesień lub wiosnę aura nam przypominała.
Szczęśliwie dotarliśmy do przełęczy GOPR i wiaty tam postawionej.Tam dłuższy popas znaczy kawa,herbata i słodkie przekąski. Potem już banalnie bardzo wchodimy na przełęcz pod Tarnicą i samą Tarnicę bo Pani moja zazdrosna jest strasznie i chciała z moją kochanką /Tarnica/ się zmierzyć.Potem juz tylko zejście do Wołosatego i po drugie autko do Mucznego i kontrola SG u PiotraB i miła memu gardłu popłuczyna piwna w Bazie.A co do tego gdzie zjeść zimą.Mimo mojej sympatii do ZPC wolę jednak stołować się w Nieźwiadku w Smereku bo i taniej i smaczniej zdecydowanie ale to moje subiektywne odczucia