PDA

Zobacz pełną wersję : Profesor Paweł Wieczorkiewicz nie żyje



Stały Bywalec
31-03-2009, 20:07
Kilka dni temu zmarł nagle prof. dr hab. Paweł Wieczorkiewicz, znany historyk.
Absolutnie nie czuję się kompetentny do oceny jego działalności naukowej, historia to tylko moje hobby.
Jako jednakże "historyk - amator" i ja także mam swoje własne przemyślenia, refleksje i wnioski, z którymi przy różnych okazjach towarzyskich zawsze dzieliłem się i dzielę ze znajomymi. A teraz z Wami.

M.in. dość dobrze znając historię powszechną naszej części Europy w okresie tzw. międzywojnia, zawsze uważałem, że wojna polsko - niemiecka w 1939 r. nie była nieunikniona. Nasza dyplomacja mogła, moim skromnym zdaniem, inaczej posterować polską polityką zagraniczną.
Mówiąc wprost i bez ogródek: należało się sprzymierzyć z Hitlerem i iść z nim na wojnę ze Stalinem.

Wojna ta byłaby dla koalicji niemiecko - polsko - japońsko - włoskiej b. ciężka, ale i zwycięska. I nie byłaby to bynajmniej II wojna światowa, tylko taka regionalna (wschodnioeuropejska i azjatycka). Francja, Anglia i USA stałyby sobie z bronią u nogi, choć początkowo byłyby nawet niechętne "inwazji" na ZSRR.
Ale już wkrótce, po odkryciu kolejnych mogił milionów ofiar stalinowskich represji i wyzwoleniu kolejnych łagrów, dopuszczeniu tam zachodnich dziennikarzy i filmowców, olbrzymie oburzenie zachodniej opinii publicznej spowodowałoby zmianę nastawienia również rządów i parlamentów tych państw.

Holocaustu by również "w tym wariancie" nie było. Polskich i ruskich Żydów przesiedlono by pewnie w większości na Madagaskar i do Palestyny. Niestety nie obyło by się bez ofiar - jakieś kilkadziesiąt tysięcy osób mogłoby nawet nie wytrzymać warunków owego przesiedlania i stracić życie.

Polska utraciłaby oczywiście pełnię niezależności w polityce zagranicznej i stałaby się satelitą Niemiec (jednak hitlerowskich przecież tylko do czasu).

Jak się jednak ww. skala strat i ofiar ma do tego, co faktycznie się później wydarzyło ?
Pytanie retoryczne.

Gdy wypowiadałem takie poglądy, znajomi spoglądali na mnie z niedowierzaniem, a niektórzy tylko przez grzeczność nie pukali się w czoło.

Mam w tej chwili przed sobą książkę pt. "Dylematy historii (...)" autorstwa Pawła Wieczorkiewicza, Marka Urbańskiego i Arkadiusza Ekierta, wydawnictwa "Klub dla Ciebie", Warszawa 2004 (www.kdc.pl ). Jest to oczywiście zbiór esejów tzw. historii alternatywnej (co by było, gdyby ...), jednak napisanych przez profesjonalistów - zawodowych historyków, naukowców.
Sporo rozdziałów tej książki jest autorstwa śp. prof. Pawła Wieczorkiewicza. Tytuł jednego z nich mówi sam za siebie: "Rydz-Śmigły na Placu Czerwonym w Moskwie w 1940 r. Co by było, gdyby Polska przyjęła żądania niemieckie".

Osoby zdumione tym postem ale znające choć trochę historię, niech sobie w tej chwili postarają wyobrazić sytuację polityczną z przełomu lat 1938/39, lecz odrzucając od siebie wszelką wiedzę historyczną a posteriori.
A potem pamiętając, iż w łańcuchu przyczynowo - skutkowym każda akcja rodzi reakcję, ta kolejną akcję, itd., mogą sobie wyobrazić następujący scenariusz.

1. Polska przyjmuje żądania niemieckie i przystępuje do osi Berlin - Rzym - Tokio. Ze względu na nasz potencjał (jesteśmy w końcu dość dużym państwem) mówi się odtąd o Pakcie Czterech, do nazwy "osi" zostaje dołączona Warszawa.

2. Hitler nie podpisuje planu agresji na Polskę pt. "Fall Weiss" (faktycznie nakazał jego sporządzenie dopiero w kwietniu 1939 r.). Nie ma też mowy o żadnym pakcie Ribbentrop - Mołotow z sierpnia 1939 r. W Japonii nie następuje ściśle z tym związane przesilenie rządowe. Amerykańskie Hawaje pozostają niezagrożone. W bazie Pearl Harbour marines walczą skutecznie tylko z miejscowymi pięknościami.

3. Latem 1939 r. armie Niemiec i Polski, posiłkowane korpusami sojuszniczymi uderzają na ZSRR. Równocześnie czyni to na dalekim wschodzie Japonia.

4. Francja, Anglia i USA stoją z bronią u nogi. Propaganda Kominternu i agentura ZSRR dwoi się i troi, ale nie jest w stanie doprowadzić do przystąpienia tych państw do wojny. Ogłaszają one zatem tylko "zbrojną" neutralność. Francja jeszcze bardziej fortyfikuje i szpikuje artylerią swoją "najlepszą na świecie" linię Maginota. Nie ma też mowy o żadnych dostawach sprzętu technicznego i uzbrojenia dla ZSRR, nie płyną żadne alianckie konwoje do Murmańska.

5. Uderzenia wojsk państw "Osi" (w tym armii polskiej) są druzgocące. Na zajęte tereny zaprasza się zachodnich dziennikarzy i filmowców, aby naocznie przekonali się i przekazali światowej opinii publicznej, do czego zdolny był stalinizm (masowe groby i łagry - w skali milionów ofiar).

6. ZSRR nie tyle kapituluje, co się rozpada. Stalin i jego banda uciekają gdzieś do Chin, tam są po kolei wyłapywani i likwidowani. Ostatecznie, w wyniku dyktatu zwycięzców, powstaje Państwo Moskiewskie w granicach z XVI w. Na pozostałych terenach są tworzone bądź to narodowe państwa, bądź okręgi autonomiczne włączone do Niemiec i Polski.

I tylko "zasługą" ministra Józefa Becka pozostaje, że śp. prof. Paweł Wieczorkiewicz - pisząc o marszałku Rydzu-Śmigłym na Placu Czerwonym w Moskwie w 1940 r. - podawał historię alternatywną zamiast rzeczywistej.
A Stały Bywalec napisał niniejszy post tylko z okazji jutrzejszego dnia prima aprilis.

Pyra.57
31-03-2009, 21:00
Takie próby, pisania historii alternatywnej już był. Przypominam sobie takie film Vaterland. W przedstawionej historii alternatywnej jest tylko jedne słaby punkt, holocaust. Należy pamiętać, że eksterminację Żydów i osób niepełnosprawnych Hitler rozpoczoł jeszcze przed wybuchem wojny. Trudno więc założyć, że po wygranej wojnie nie zrealizowałby już rozpoczętej zagłady Żydów. Rodzi się też pytanie, czy po pokonaniu Sowietów, Hitler chciałby jeszcze dzielić się sukcesem z sojusznikiem takim jak Polska? Ale to tylko gdybanie.

mavo
31-03-2009, 23:10
A mnie sie wydaje ze w tej alternatywnej histori tylko Stalingrad by sie przesunal bardziej na wschod i nic wiecej.

vm2301
01-04-2009, 06:10
Hitler i jego wyborcy mieli ...wilcze apetyty...