PDA

Zobacz pełną wersję : Na dnie jeziora !!!!



barszczu
26-09-2009, 00:08
Od jutra w Bieszczadach!
Przepraszam wszystkich, którzy musieli czekać ponad 3 lata!
Za PRL-u szybciej się wydawało książki :-)
Mam nadzieję, że forma wynagrodzi oczekiwanie.
Pozdrawiam

Marcin
26-09-2009, 21:20
Ale to wersja bez cenzury?

bertrand236
26-09-2009, 23:07
A poza Bieszczadem?

Pozdrawiam

barszczu
27-09-2009, 12:30
Ale to wersja bez cenzury?

To jest pełna wersja opracowana na nowo z oryginalnego maszynopisu.
Przy wydaniu także posiłkowaliśmy się fragmentami rękopisu. Jest nieco obszerniejsza (ok. 15 %) niż poprzednie wydanie. Są to fragmenty, które w 1981 roku zapewne usunęła cenzura i ówczesna redakcja książki.
W tym wydaniu "cięcia" redakcyjne były minimalne i dotyczą głównie powtórzeń, które się zdarzały. Zabiegi redakcyjne też były ograniczone do minimum.
Poza tym książka jest opatrzona drobnymi przypisami, które wyjaśniają i niekiedy prostują ewidentne pomyłki Autora oraz posłowiem od Córki Autora i kilkudziesięcioma ilustracjami.
Ponieważ w piątek wysłaliśmy ją do odbiorców hurtowych w Polsce to trafi do księgarni zapewne w ciągu kilku dni.
Na razie jest tylko na "jedynie słusznym" serwisie aukcyjnym w internecie.
No i w Bieszczadach:
Lesko (BOSZ)
Ustrzyki Dolne (Księgarnia na Rynku)
Lutowiska (U Biesa i Czada)
Ustrzyki Górne (kiosk Ruch)
Przełęcz Wyżniańska (punkt kasowy BdPn na parkingu, tanio!)
Wetlina (sklep ABC)
Cisna (kiosk Ruch)
Rajskie (gosp. agro. Rajski Gościniec)
Wołkowyja (sklep spoż. p. Siuciaka - ten drugi od krzyżówki)
Polańczyk (kiosk RUCH koło Apteki)
Solina (kiosk z pamiątkami po "tej" stronie zapory - ten na kołach J.Joniaka, tanio!)

Pozdrawiam i miłej lektury

Marcin
13-10-2009, 11:49
Pochwale się... Widziałem Barszcza w sklepie w Sanoku... przywiózł "Na dnie..." :-P
Produkty Ruthenusa można kupować w ciemno...: zawsze ładnie wydane i zawsze ciekawe pozycje. "Na dnie" warto kupić kilka egzemplarzy bo kiedyś będzie można sprzedać znacznie drożej... to dopiero drugie wydanie! Zdjęcia archiwalne, mapy zdjęcie lotnicze... Brakuje mi w tej książce tylko posłowia co zostało dodane, a co było cenzurowane i dlaczego.
Kiedyś robiąc licencje na sprzedawanie Bieszczadów Stanisław O. polecił swym adeptom sztuk lingwistycznych żeby przeczytali to dzieło. Ja się skusiłem i nie żałowałem. To taka książka nr 2 o Bieszczadach, którą należy mieć w swojej biblioteczce i czasami wrócić do niej żeby zrozumieć trochę historię Bieszczadów XX w. (książki nr 1 nie wymienię bo niektórzy nazwaliby mnie faszystą, lub komunistą). Pawłusiewicz uczy szacunku do Bieszczadów w sposób dziś już anachroniczny, naiwny... Te wspomnienia czyta się jak mit, legendę o starych lepszych czasach, o złotym wieku. Nawet komuniści są fajni a UPA są źli... w tej książce jest jasny podział: co dobre, a co złe, dlatego trzeba odrzucić na chwilę swoją wiedzę na temat historii Bieszczadów i kupić w całości sagę Pawłusiewicza, wtedy czyta się tą książkę najlepiej.

bertrand236
13-10-2009, 13:33
Czytałem I wydanie. Teraz czytam drugie i też mi brakuje wiedzy na temat różnic, coby porównać. Niestety nie mam I wydania. Książkę gorąco polecam.

andrzej627
13-10-2009, 14:50
Ponieważ w piątek wysłaliśmy ją do odbiorców hurtowych w Polsce to trafi do księgarni zapewne w ciągu kilku dni.

Jak na razie, nie widzę jej na www.merlin.pl

tomas pablo
13-10-2009, 17:13
...też polecam !! właśnie niecierpliwie czekam , aż poczta dostarczy mi ją z odległych Biesów...

andrzej627
14-10-2009, 14:00
...też polecam !! właśnie niecierpliwie czekam , aż poczta dostarczy mi ją z odległych Biesów...
Barszczu mógłby się w końcu postarać, aby www.ruthenus.pl obsługiwał również klientów zagranicznych, aby można było płacić kartą lub przez PayPal jak na www.merlin.pl.

tomas pablo
14-10-2009, 17:15
TAK .POPIERAM !!!!....a mnie właśnie 15 min.temu listonosz przytargał książke, więc WIEM co będę dziś wieczorem porabiał;)

Lech06
14-10-2009, 20:54
Kupiłem na Allegro u Afetki
http://www.allegro.pl/item753942861_na_dnie_jeziora_pawlusiewicz_upa_bie szczady.html
Prawie 600 stron, ale czyta się z przyjemnością. Na pewno daje szersze spojrzenie na ten region i mieszkających w nim ludzi.
Przeszedł front i wspomnień niemalże koniec. Myślałem, że będzie co dalej się działo z "dobrymi" i "złymi" Ukraińcami, że będzie o Akcji Wisła, jak przebiegała, o budowie zapory i tragedii opuszczania ukochanego Łęgu.
Książka niesamowicie ciekawa, każdy miłośnik tego regionu powinien przeczytać.

barszczu
14-10-2009, 22:25
Barszczu mógłby się w końcu postarać, aby www.ruthenus.pl obsługiwał również klientów zagranicznych, aby można było płacić kartą lub przez PayPal jak na www.merlin.pl.

Obsługujemy klientów zagranicznych: mogą płacić przelewem na konta w Euro i USD oraz kartą kredytową poprzez serwis paypal - informacje te są podawane zainteresowanym, którzy się o to zapytają.
Mamy stałych klientów w USA, Kanadzie, Izraelu, Irlandii, W.Brytanii, Niemczech.

Poza tym wiele naszych książek jest dostępnych na www.merlin.pl - wystarczy wpisać w wyszukiwarce merlina hasło: ruthenus.
Na dnie jeziora i Bieszczady z Nieba nie są tam dostępne, ponieważ dystrybutor, który zaopatruje merlina ma zaległości płatnicze i nie dostał tych tytułów do dystrybucji (na razie).

Pozdrawiam

barszczu
14-10-2009, 22:30
Myślałem, że będzie co dalej się działo z "dobrymi" i "złymi" Ukraińcami, że będzie o Akcji Wisła, jak przebiegała, o budowie zapory i tragedii opuszczania ukochanego Łęgu.

Autor zamieszkał w Bieszczadach po wojnie w 1959 roku - ale już nie w Łęgu, tylko w Rajskiem, książkę napisał w latach 70-tych, być może planował napisać wspomnienia powojenne ale zmarł w 1979 r.
O Akcji Wisła nie mógł wspominać, bo w tym okresie nie mieszkał w Bieszczadach.

andrzej627
14-10-2009, 22:46
Obsługujemy klientów zagranicznych: mogą płacić przelewem na konta w Euro i USD oraz kartą kredytową poprzez serwis paypal - informacje te są podawane zainteresowanym, którzy się o to zapytają.

A więc, kto pyta, nie błądzi, chociaż lepiej byłoby, gdyby ta informacja była podana na Twojej stronie. Wysłałem właśnie email i mam nadzieję, że jeszcze dziś wieczorem uda mi się sfinalizować zamówienie.

andrzej627
15-10-2009, 16:02
właśnie niecierpliwie czekam , aż poczta dostarczy mi ją z odległych Biesów...
W tej chwili ja też już niecierpliwie czekam.

wplate otrzymalismy - ksiazka zostanie dzis wyslana

tomas pablo
15-10-2009, 16:42
Andrzeju ! myślę , ze Twoja cierpliwość zostanie w końcu wynagrodzona !!.. kniga grubaśna (ok.600 str.), porządnie wydana.Jest co robić w te długie,jesienne wieczory....Powracać w tak znajome strony....weryfikować różne zasłyszane opowieści...

andrzej627
15-10-2009, 16:59
kniga grubaśna (ok.600 str.), porządnie wydana
Dodam, że waży 0,85 kg + opakowanie. Będzie co czytać.

bertrand236
15-10-2009, 19:33
Już spożyłem...

barszczu
16-10-2009, 23:12
Już spożyłem...

i jak? czkawka? gazy? zatwardzenie?

bertrand236
17-10-2009, 00:17
Napiszę tak. Ani czkawka, ani gazy, ani zatwardzenie. Weszła letko ;), zwłaszcza, że czytałem pierwsze wydanie. Mam tylko jedną uwagę. Ja wiem i wielu jeszcze tu piszących też wie ale gdyby zamieszczona mapa WIG z 1938 roku miała naniesione w sposób bardzo delikatny /nie wiem, może prześwitującym niebieskim kolorem/ Jezioro Solińskie, to ludziska czytając mogli by mieć inne spojrzenie na te okolice. Sam złapałem się na jednym :-) Strona 460. Jedzie paroch z Polany do księdza do Wołowyji wozem zaprzęgniętym w konie. Przekracza San w Rajskiem i mówi "za godzinę będziemy na miejscu". W tym momencie się zastanowiłem - przecież to szmat drogi W godzinę końmi się z Rajskiego chyba nie da rady. Potem się uśmiechnąłem- wtedy jeziora nie było.

Jakbyś do następnego wydania potrzebował zdjęcie Władysława Markuca, to myślę, że da się to załatwić...

Dziękuję za tę długo oczekiwaną pozycję Barszczu i pozdrawiam

taxus10
18-11-2009, 23:46
ja również jestem po spożyciu jak to już ktoś pisał, mnie osobiście wciągła niesamowicie pomimo tych 600 stron przeczytałem w 3 dni, każdy kto interesuje się historią regionu powinien przeczytać, polecam, warto a teraz zabieram się za książkę pt" Rzecz o majorze Antonim Żubrydzie" :)

agnieszkaruda
19-11-2009, 01:03
Właśnie zaczynam... coś na zimowe wieczory... :)

misiekjakub
30-08-2011, 14:16
Rzadko tu zaglądam, jeszcze rzadziej piszę. Co gorsze, jeszcze rzadziej jeżdżę w Biesy - miałem ponad dwa lata przerwy w związku z urodzeniem się moich bliźniaczek. Ale teraz zaczynam odrabiać zaległości... wyjazdowe i lekturowe. Książkę porwałem jak diabeł dobrą duszę w księgarni w UD na rynku, jakoś łatwiej mi takie rzeczy kupić na miejscu niż w necie (choćby dlatego, że przed każdym zakupem w sieci muszę odwiedzać bank, by zasilić konto).

Z zawodu jestem historykiem. Dlatego nie mogę się zgodzić z recenzją Marcina, z pierwszej strony tego wątku. Książka jest bardzo ciekawa, czyta się nie najgorzej mimo stylistyki narracji, a zwłaszcza dialogów, wypisz wymaluj jak z serii "Żółtego Tygrysa". Owe walory dotyczą jednak - IMHO - głównie początku książki, do rozdziału "Służba graniczna" włącznie. Potem, poczynając od rozdziałów "Wrzesień 1939" i "Okupacja", autorowi zrazu powoli, a potem coraz częściej włącza się autocenzura albo, jak to Marcin eufemistycznie ujął, ów podział na dobrych i złych. I wychodzi z tego coś dziwnego. Oto lista moich zastrzeżeń, pisana na teraz z głowy na szybko, więc może i niepełna, i nieusystematyzowana według hierarchii ważności:
1. ostatnie dni pokoju, sierpień 1939, do Pawłusiewicza przybywa... No właśnie, kto? według książki - pułkownik Kaczor, dowódca 1 pułku kawalerii. Chodzi zapewne o dowódcę 1 pułku kawalerii KOP, podpułkownika Feliksa Kopcia; wnosząc z miejsca akcji (powiat wieluński) chodzi o tę właśnie jednostkę - w tym rejonie na przełomie sierpnia i września 39 nie było żadnego innego polskiego pułku kawalerii. Błędnie podane jest więc nazwisko dowódcy, a w nazwie jednostki zabrakło informacji, że to pułk Korpusu Ochrony Pogranicza. Niby drobiazg z punktu widzenia zasadniczego tematu książki (nazwisko dowódcy mogło się zatrzeć w pamięci autora), ale przemilczenie skrótu "KOP" jest już symptomatyczne. "Za komuny" formacja ta była wszak "na indeksie".
2. Autor opisuje marsz swego pododdziału na koncentrację wołyńską. Proszę zwrócić uwagę na sposób opisu wkroczenia Sowietów 17 września. Autor zaledwie o tym wspomina mimochodem, i to zupełnie obojętnie - a przecież jako oficer zawodowy WP, uczestnik walk o niepodległość z bolszewikami w 1919 roku, człowiek wychowany w duchu patriotycznym i nie mający raczej kontaktów ze środowiskiem socjalistycznym czy komunistycznym przed wojną musiał to bardzo mocno przeżyć. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej.
3. kolejne przemilczenie to kwestia losów oficerów branych do niewoli sowieckiej we wrześniu. Autor nie wspomina o tym jednym słówkiem, a o tym, że Sowieci brali oficerów do niewoli, wspomina jedynie mimochodem, wkładając tę informację w usta przypadkowo napotkanego rezerwisty - rozbitka. Informacja ta wywiera na nim spore wrażenie, o czym świadczy porozumiewawcza wymiana spojrzeń jakiej dokonał w tej chwili z kolegą. Potem jednak o losach tych wziętych do niewoli nie ma nic, a przecież niemożliwe jest, był autor nigdy niczego nie słyszał o Katyniu. To przemilczenie jest bardzo istotne - mimo ze z pozoru też nie dotyczy zasadniczego tematu książki - składa się bowiem na obraz, a raczej brak obrazu, stosunku Autora (przypominam, oficera zawodowego WP i patrioty) do Sowietów i ich polityki wobec Polski i Polaków. Dodam, że wrześniowy przełożony Pawłusiewicza, ppłk Kopeć, zginął w Charkowie.
4. Autor działał w konspiracji, uczestniczył m. in. w przerzutach ludzi przez "zieloną granicę" na Węgry i dalej do Francji, potem ukrywał Żydów, współorganizował i walczył w oddziale partyzanckim. Rząd i armia Sikorskiego na emigracji są w książce wspominane, ale nigdzie nie padają nazwy SZP, ZWZ czy AK. Tymczasem niemożliwe jest, by autor nigdy się z tymi organizacjami nie zetknął albo przynajmniej o nich nie słyszał. NIe ma też jednego słowa o tym, jaki był jego stosunek do rządu na emigracji i w/w wojskowych organizacji podziemnych, tudzież Państwa Podziemnego w ogóle.
5. Cisza zupełna w książce na tema konspiracji akowskiej i akowskich oddziałów partyzanckich. A przecież istniał Obwód Sanocki AK, z placówkami m. in. w Baligrodzie i Czarnej, a więc na terenach, gdzie działali ludzie związani z Pawłusiewiczem; istniał zmobilizowany na terenie Obwodu oddział partyzancki OP-23, przekształcony następnie w 2 pułk strzelców podhalańskich AK. O tej jednostce nie ma w książce ani jednego słowa, a przecież operowała na terenie, gdzie działał oddział Pawłusiewicza (w składzie oddziału Kunickiego).
6. Nie ma zupełnie informacji o tym, kto to był Kunicki (poza jedną wzmianką, że był Polakiem) i kim byli jego partyzanci, a o tym skąd wziął się jego oddział są tylko wzmianki. O tym, że było w nim dużo Polaków z Wołynia, od Pawłusiewicza się nie dowiemy.
7. Z powyższymi przemilczeniami ostro kontrastuje wielokrotnie podkreślana i powtarzana niczym mantra konieczność wstąpienia do partyzantki sowieckiej.
8. Obraz UPA i podziemia ukraińskiego jest bardzo uproszczony, peerelowsko - propagandowy, żółtotygrysowo - gerhardowski. Ponurzy, okrutni, krwawi oprawcy, rizuny, mordercy, tchórzliwi kolaboranci prześladujący bezbronnych z poduszczenia greckokatolickich księży i nic więcej. Szkoda, że autor wyeksponował tylko tę jedną stronę działalności OUN - UPA, pomijając zupełnie ich strukturę organizacyjną, siły, akcje militarne itd.
9. Słowa jednego nie ma, co się stało z tym światem po przejściu frontu. W szczególności, nie ma słowa o tym jak przeżyła przejście frontu partyzantka ukraińska i polska oraz co stało się z - licznymi przecież - przyjaciółmi Autora, którzy byli narodowości ukraińskiej. Ich losu w latach 1945 - 47 można się domyślić - śmierć z rąk UPA, śmierć z rąk WP/KBW/UB albo wysiedlenie w ramach Akcji "Wisła". Szkoda, że nie ma ani słowa o - na pewno tragicznych - dalszych losach tych ludzi, którzy zapewne drogo zapłacili za swą uczciwość, wierność i lojalność wobec polskich sąsiadów i przyjaciół. Było na to miejsce w posłowiu Autora.
10. Cisza też zupełna o tym, jak zachowywała się na tym terenie Armia Sowiecka. A szkoda, bo skądinąd wiadomo że wcale nie była lepszym okupantem niż Niemcy.

Autor już na niebieskich połoninach, więc się nie obroni i nie można go zapytać o jego ówczesne uczucia, emocje, motywacje, oceny - a szkoda, bo losy jego były raczej nietypowe. W końcu, niewielu przedwojennych oficerów zawodowych wstąpiło do sowieckiej partyzantki, a następnie do LWP i dosłużyło się tam stopnia pułkownika. Mnie osobiście wielce ciekawią jego motywacje i stosunek do wydarzeń politycznych z ówczesnej historii Polski, które przewijają się w tle jego książki i mają oczywisty wpływ na jego losy, nawet jeśli autor starannie o nich milczy albo - równie starannie - unika ocen...

Wszystkie powyższe zarzuty/pytania dotyczą Autora, ale i wydawcy, może nawet w większym stopniu. Zasygnalizowane tu tematy powinny być opatrzone komentarzem redakcyjnym - czy to w we wstępie, czy to w przypisach, czy to w posłowiu od redakcji. Redakcja książki jest tymczasem bardzo skąpa, a przypisy nieliczne. Szkoda, bo zaopatrzenie jej w nieco szerszy komentarz naświetlający tło opisanych w niej zdarzeń i przybliżenie wielu szczegółów sprawiłoby, że na pewno by zyskała, zwłaszcza w oczach czytelników nie mających szerszej (albo i żadnej) wiedzy o regionie i epoce. I wcale nie chodzi tu o to, by robić ze wspomnień Pawłusiewicza pracę naukową, tylko o to, by zapełnić szereg stworzonych przez Autora klasycznych "białych plam". W końcu żyjemy w wolnej Polsce podobno i prosowiecka optyka już nie obowiązuje.