PDA

Zobacz pełną wersję : Malinowe wypady w Bieszczady



malinka74
13-10-2009, 10:22
Pozwólcie ,że i ja podzielę się w Wami moimi pobytami w Biesach.
Mieszkam 120 km od UG - pierwsyz raz w Biesach byłam w 1986 roku dwa dni po wybuchu elektrowni w Czarnobylu .Była to szkolna wycieczka jednodniowa Dużą Pętlą .Pogoda była nieciekawa - padało z przejasnienami małymi , choć Połoniny pokazły się nieco .No i bardzo dziwiły wszystkich plamy na kałużach zwłaszcza widoczne na solińskiej zaporze o kolorze kanarkowej żółci - teraz wiemy ze to z opadu radioaktywnego - wtedy była to dla nas czarna magia.
W roku 1987 kolejna wycieczka podobną trasą 6 czerwca .Było zimno - na zdjęciu pod pomnikiem Waltera paradujemy z koleżankami w grubych swetrach i dresach .
Rok 1989 to wycieczka szkolna jedniodniowa Małą Petlą - i pamiętne ognisko na punkcie widokowym w Górach Słonych .Statkiem po Solinie nie mogliśmy płynac bo ............ był strajk .
Kolejny raz w Bieszczady udałam sie w roku :shock::oops: 2009.


Wyprawa nr 1 - 16 czerwca 2009

Z racji kupna nowego autka (kupowałam kombi z przekonaniem wygodniejszych zakupów - okazło się rewelacyjnym miejscem na piknik po podniesienu tylnych drzwi )planowaliśmy wycieczki .Były plany na Sandomierz , Krakow . Czerną , Puszczę Solską .Pierwsze miały szczęście Biesy .I poza nimi nigdzie już nie dojechaliśmy bo jak mam gdzieś ruszać to chcę tylko w Biesy .
Na 10 dniowym urlopie meża planowalam pokaząc mu zwłaszcza Solinę bo był tylko od Chrewtu .No i ruszyliśmy o 6 rankiem na jedniodniowy wypadzik.Jechaliśmy drogą Przemyśl - Kużmina - Ustrzyki Dolne - Ustrzyki Górna - Baligród - Solina - Ustrzyki Dolne - Przemysl .
Pogoda była raczej zmienna na początku .A jeszcze dzień przed wyjazdem byłam przekonana i zanęłam z ta myslą ze ten wyjazd nic nie zmieni .Ale sie myliłam - dotkął nas Anioł - ten Bieszczdzki i na amen pokochaliśmy biesy .Śniadanko zjedlismy na drodze w Liskowatym tuż obok nieczynnych retortów .Smakowały serki topione i jajka na twardo .Urzekał spokój i dzicz .Pojechalismy do UG - i tam pokropił nas deszczyk - wpadliśmy na kawkę i herbatkę do Zajazdu Pod Caryńską .Pogłaskaliśmy tamtejszego misia - i jako ze kocham zadupia i końce dróg udalismy sie do Wołosatego .Wyszło słoneczko i ukazała się Tarnica - mój ślubny na nią spojrzał i powiedział -poszedłbym tam - wtedy dotkął nas Anioł i w sercahc zapłonał bieszczadzki ogień .Ze też trzeba być z facetem 15 lat i dopiero wtedy cos się o nim dowiedzieć :-o- ze kocha Biesy .Poznaliśmy pieska Murzyna i udaliśmy sie w stronę Wetliny podziwiając piękno Caryńskiej i Wetlińskiej.U pana Nikosa kupilismy oscypka .Pod Wetlińksa troszkę kropiło .Obiad zjedliśmy pod pomnikiem Waltera i ruszylismy w stronę Soliny .Tam cudne pustki - i pogoda sie zrobiła piękna .Przeszlismy tamą , Bieszczadzkie Morze zrobiło na Marku wrażenie.Wrócilismy do domu - planując koleny wypad za kilka dni .

Piskal
13-10-2009, 10:42
No to relacji nam wyrosło po tegorocznych jesiennych deszczach. I baaardzo dobrze. Tylko czemu ta taka ekspresowa?

malinka74
13-10-2009, 10:48
Spokojnie to dopiero pierwszy z dwunastu tegorocznych wypadów - takie rozpoznanie terenu .Kolejne to już wypady piesze w góry .cdn nastapi w miarę wolnego czasu do pisania

iwonaf
13-10-2009, 13:58
Spokojnie to dopiero pierwszy z dwunastu tegorocznych wypadów - takie rozpoznanie terenu .Kolejne to już wypady piesze w góry .cdn nastapi w miarę wolnego czasu do pisania


No to piknie :-o pierwszy z dwunastu? Muszę się gdzieś blizej przeprowadzić, slowo daję:smile:
Czekam na kolejne odcinki

malinka74
14-10-2009, 08:46
Wyjazd nr 2 - trasa jedniodniowa -25 czerwca 2009
Trasa Przemyśl - Lutowiska - Muczne - Ustrzyki Górne - Przełecz Wyżniańska - Komańcza - Zagórz - Sanok - Przemyśl
Druga jedniodniowa wycieczka w celu rozpoznania terenu .Wybieramy dzień licząc ze ominie nas burza .Wyjeżdzamy rankiem około 6 ,sniadanko jemy na parkingu w Lutowiskach urzeczeni widokiem Bieszczadów Wysokich ,Otrytu .Jest ciepło i świeci słonko .Po snadanku jedziemy do Mucznego - nazwa na drogowskazie bardzo zaprafowała mojego Marka więc klnac nieco na dzirawą drogę odwiedzamy ten piekny zakątek .Hotel "Pod Bukowym Berdem " to przecież bliźniak pobliskiego Arłamowa który świetnie znamy .Planujemy już trasę na Bukowe .Bardzo podoba nam się droga pod względem lesnym - trochę jak w Tatrach te świerki .Z Mucznego jedziemy na kawkę do UG Pod Caryńską .Jest okropnie duszno gorąco i sennie - kawka stawia nas na nogi ,ale telefon z domu jest kiszkowy - w tv ostrzegają przed bardzo silnymi burzami .Jedziemy potrzeć na Tarnicę w Wołosatem i kolejny przystanek to Przełecz Wyżniańska - tu idziemy do Bacówki pod Mała Rawką - zachwycenie zielonością Caryńskiej ,pięknem krajobrazu słyszymy niepokojące grzmoty od strony Tarnicy - chmury na nią gwarantują solidna burzę która przybliza się bardzo szybko .Dochodzimy tylko na sekundę do Bacówki i schodzimy na parking .Gdy odjeżdzamy pada już .Mysląc ze uciekniemy burzy jedziemy w stronę Cisnej ,kupując Nikosowe serki po drodze .Ale od Rawek też pokazują się kolejne burza i chmury .Obieramy cel na Komańczę - tu już łapie nas po drodze dośc mocna ulewa i grzmoty - ale na szczęście da radę jechać ,a droga jest pusta i równa .Zygzaki na niebie są solidne - liczymy ze w Komańczy deszacz nas opuści .Zajeżdzamy do klasztoru - fakt nie pada -ale mocno grzmi .Zwiedzamy izbę pamięci i okolicę klasztoru .Zjadamy Princessę i liczymy ze w Sanoku będzie pogodniej , a podwieczorek uda się na punkcie widokowym w Górach Słonych .Nic bardziej mylnego - niebo jest ciemnogranatowe - pod Sanokiem stajemy bo tak leje ze widocznośc maleje do zera prawie .Nici ze zwiedzania ruin klasztoru Karmelitów - po wyjeżdzie z Sanoka dopada nas najgorsze - stoimy na samej górze pod drzewem , nie daje rady jechać - ulewa jak z pompy i wali dośc duży grad .Modle sie tylko aby szyby wytzymały - grzmoty choć solidne nie robią już wrażania.Zólwim tempem dojeżdzamy do Birczy - i tak odpoczywamy moment pod wiatą stacji benzynowej .Mój kierowca jedzie już 4 godziny w burzy - co meczy niesamowicie w tempie do 50 km /h. Gdy dojeżdzamy do domu nie pada prawie wcale - cóż mielismy chrzest burzowy .Zasypiamy zmęczeni - a rano budzi nas news ze nie zyje Michael Jackson .:sad:


p.s. Iwonko te wypady to najcześciej jedniodniówki - ale tęsknotę koją ;)

malinka74
15-10-2009, 08:33
Wypad nr 3 jedniodniowy 11 lipca 2009
Tym razem pogoda pięknie dopisuje .Po śniadanku na parkingu w Lutowiskach mamy w planach wejście na Wetlińską .Po drodze przy skręcie na Zatwardnicę bierzemy na stopa przemiłą siostrę zakonną z Torunia wraz z jej siostrą .One też udają się w tym samym kierunku .dojeżdzamy na Przełecz Wyzną i po kupieniu bilecików udajemy sie na szlak .Specjanie wybieram taka łatwą trasę ze względu na kondycję meza - on chodzi ale na króciutkich dystansach - ja jestem nieco lepiej rozchodzona - bo spaceruje z kijkami trekkingowymi .Mimo upału na dole bierzemy w górę skafanderki .Szlak jest mokry , trawa śliska - poprzedniego dnia lało i była burza.Mój mąż troszke lecewazy górkę i łapie pod szczytem zadyszkę .Idziemy oboje w adidasach - nie mamy jeszcze trekkingów - ale po tej trasie jestem w 100 % przekonana do ich kupna .Widocznośc na górze się doskonała , choć wieje lekki acz chłodny wiaterek - czujemy takie typowe górskie powietrze świezutkie i ostrzejsze.Połonina jest cudnie zielona - podjadamy sobie batoniki siedząc pod Chatką - no i podziwiamy piękno widokow - świetnie widać okolicę .Schodzimy na dół(na szczęście morka trawa szybko wysycha) i na parkingu jemy kanapki - chmurzy się nieco i lekko kropi .Dziś wypad do Chatki po zbudowaniu kondycji jest dla nas przebieżką .Nastepnie udajemy się do Myczkowiec - oboje nigdy tam nie byliśmy - cóż to chyba jedyne miejsce w Biesach które mi sie nie podoba - jest pusto , ale jakoś nieciekawie .Spacerujemy po zaporze - Solina wydaje się inną bajką - ładniejszą .No i już wracając mój mąż podejmuje decyzję nastepna wycieczka - Tarnica .
p.s. zdjęcia ze wszystkich wypraw są w moim goglowskim albumie .

malinka74
19-10-2009, 10:26
Wyprawa nr 4, 24 lipca 2009 ,jedniodniowa
Cel podrózy Tarnica .

Budzimy się wcześniutko przed 4 rano na dworze już jasno ale nietypowo - jakieś żólte chmury i dziwne oswietlenie ,ciepły i silny wiatr jakby miała być burza - ale twardo kierując się prognozą pogody podejmuję decyzje jedziemy .
W Birczy jest coraz ciemniej - jakby miało się solidnie rozpadac - mimo aury jedziemy dalej.Na śniadanie zatrzymujemy się na punkcie widokowym w Lutowiskach .Gór nie widac - z trzech stron pełne zachmurzenie - tylko od zachodu niebo niebieskie - telefon z domu mnie uspokają - w Przemyslu już się rozpogodziło pieknie .Jedziemy do Wołosatego .Na parkingu pakujemy plecak - bierzemy 3,5 litra picia - mężuś przebiera trekkingi - ja nadal w adidasach bo w sklepie nie było na mnie numeru .Jest ciepło nieco wietrznie - a pani Tarnica w białych chmurach .Głaskamy Murzyna , kupujemy bilety i w górę .Idąc zatrzymujemy się na przystankach ścieżki Orlik krzykliwy .I sam pomysł takich ścieżek uważam za genialny - mnie ciekawi przyroda która w Biesach jest wyjątkowa .Podoba nam się żuraw studzienny .Gdy wchodzimy do lasu urzekają mnie mostki i kawel gdzie przeważają świerki - przy podejściu ku końcowi buków wychodzi słoneczko :-D.Robimy sobie postój po wyjściu z lasu .Podziwiamy Pikuja i Stoha - widac je w miarę dobrze a mamy dokładny opis panoramy .Wolnym tempem robiąc fotki - które wychodża rewelacyjnie - bo chmury i słonko tworzą na połoninach "koronke " cienia i światła - podchodzimy na górkę - chwilowy oddech na Siodełku i w górę .Tarnica jeszcze bez barierek ale zatłoczona .Rozkładamy karimatkę z widokiem na Halicz i Krzemień.Na szczycie spotykamy oazę - fajnie spiewają i gdy już mamy schodzić zaczyna się ich Msza Św .Oczywiście zostawiamy drobnaczki w Krzyżu aby powrócić .Na górze mamy piekną pogodę - chury znikają i świeci ostro słonko .Jest bardzo gorąco i szybciutko łapie nas opalenizna.Schodzimy do Wołosatego i w barze Pod Tarnicą konsumujemy pierogi ruskie oraz kawkę .Dokuczją muszki - ale i one są tu cudne .Postanawiamy ze jedne dzień to nam mało - na przyszły wypad planujemy już nocleg.Wracamy do domu pelni wrażeń i coraz bardziej zakochani w Biesach .

malinka74
07-11-2009, 09:05
Wypad nr 5 dwudniowy 8 - 9 sierpnia
Lutowiska - Muczne - Bukowe Berdo - Tarnawa Niżna - Połonina Caryńska

Jak zwykle bywa w ostatniej chwili dowiaduję sie ze mamy wolny weekend.W piątek od rana obdzwaniam możliwe miejsca noclegowe - środek sezonu więc musi być łut szczęscia aby coś znaleźć .Udaje się - mam do wyboru Hotel Górski w UG i Hotelik w Tarnawie - wybieram druga opcję ze względu na cenę i spokój .
Wyjeżdzamy wczesnym rankiem - pogoda przeciętna - sporo chmurek na niebie .Tradycyjnie w Lutowiskach na punkcie widokowym zjadamy śniadanko - choć ja zjadam symbolicznie - jakoś nie mam apetytu.Jedziemy do Mucznego - jest chlodno i lekki zimny wiaterek podwiewa.Coś mnie oświeca i biorę dodatkowe dresy do plecaka .Kupujemy bileciki i zaczynamy wspinaczkę .Jest trochę mokro po wczesniejszych opadach a my sobie podlagamy ze szlaku czy gdzieś jakiegoś borowika nie widać .Niestety same trujaczki .W lesie podziwiamy cudne narośle na pniach buków - istne rzeźby natury - patrząc chwilkę idzie dopatrzyć sie róznych kształtów .Po wyjści z lasu na połoninę robimy postój na batonika .Jest dużo zimniej niż na dole i dokucza wiatr - ubieram pod spodnie dresy - troszkę cieplej .Przechodzimy cała grań Bukowego - w dole fajnie widać Muczne - ale widocznośc nie rozpieszcza zbytnio .Jak zwykle siadamy sobie na odpoczynek na grani - szukamy miejsca osłoniętego od wiatru i podziwiamy grzbiet m.in.Szerokiego Wierchu.Byłoby względnie pusto na górze gdyby nie wycieczka dzieciaków - fajne smarkacze .Lornetkujemy sobie okolicę - no i powoli schodzimy do Mucznego .To moja pierwsza wyprawa w profesjonalnych butkach - udało mi sie zdobyć Bergsony Lady Dolomiten - które troszkę ocierają mnie na kostce ,bo skarpetka sie zsnuęła - no i co tu ukrywać ucze się iść od pięty a nie od palców jak to zwykle w obuwiu sportowym.W Mucznym idziemy do hotelu na obiadek.W restauracji jest dośc tłoczno - większość stolików zarezerowana dla obozu sportowego .Zjadamy schabowe z frytkami i surówkami ,męzuś sobie jeszcze barszcz ukraiński zamawia - mnie wystarczy drugie .Ostatni telefon do domu w zasiegu i jedziemy do Tarnawy - tam recepcja tylko do 7 czynna.Zachwyca nas po drodze stary wiadukt , dziewicze lasy i klimat "końca świata - gdzie diabeł mówi dobranoć "W Tarnawie dostajemy przytulny pokoik ,bardzo miłe panie opiekujace się hotelikiem i czystośc robi jak najbardziej pozytywne wrażenie .Mnie dopada wychłodzenie ze szczytu Bukowego - marznę i zawijam się w kołdry .Meżuś spacerkuje jeszcze po Tarnawie - ja już nie .Biorę gorący -wręcz wrzący prysznic i ciepło mi wraca .Zasypiam jak niemowlak .Rankiem wypoczęci budzimy się koło 6.Zapowiada się ładniejsza pogoda i więcej słonka - stąd plan Przelecz - Caryńska .Zegnamy Tarnawę z myslą ze bedziemy tu nie raz wracać .W UG wstepujemy na kawencję do Zajazdu Pod Caryńską .Kusimy się jeszcze na gorący bigosik .Jedziemy na parking i zdobywamy Caryńską .Jest o wiele cieplej i widoczność lepsza - Raweczki pięknie widoczne - kuszą aby zdobyc .Po drodze mijamy sympatycznych ludzi - rozkoszuję sie każdą chwilką niesłyszenia cywilizacji .Na górce dochodzimy do punktu 1297 m - gdzie robimy sobie biwak na obiadek z suchego prowiantu .No i pada postanowienie - przyjeżdzamy jak najszybciej zdobyć Rawki .Wlokąc sie totalnie schodzimy w dół - przeraża myśl o powrocie.Robimy jeszcze serkowe zakupy u pana Nikosa i decydujemy sie wracać przez Lesko .W Lesku korek - co nas szokuje .Gdy wracamy do miejsca zamieszkania uderza nas w nosy smród - serce krzyczy - chcę mieszkać w Biesach .

malinka74
08-12-2009, 09:41
15 sierpnia 2009 wyprawa jedniodniowa Przemyśl - Lutowiska - Przelecz Wyzniańska - Rawki - Górna Wetlinka - Przemyśl

Długi weekend nie objął wszystkich - mamy tylko jeden dzień ale decyzja bez żadnego namysłu jedziemy .Takżesmy się na Rawki napatrzyli w niedzielę ostanią ,że aż nogi sie rwią .Wyjeżdzamy raniutko przed 5 .Po drodze w Liskowatem przepuszczamy owieczki na wypas - ech te ich kupki długo się podwozia trzymały ;).W Lutowiskach jemy szybkie sniadanko - serki i chlebek z szynką .Na parkingu jesteśmy jedni z pierwszych - ubieramy trekingi i w górę - pogoda jest średnia - więcej chmurek i nie za gorąco .W Bacówce też ludziska snadankują - rezygnujemy z kawki i i dziemy w górę .Przy wejściu do lasu spotykamy SG z fajnym psiakiem - ależ grzeczny - nie tak jak nasz rozrabiaka.W lesie jest chłodno i wilgotno od strumienia .Jego szum kojarzy mi sie z Tatrami - wodospadzik przy rozwidleniu bajeczny .Droga na Rawki to jedna chyba z najbardziej stromych - daje w kośc - wypity po drodze energy drink pomaga nieco .Słonka prawie nie widać .Pod szczytem Malej Rawki robimy odpoczynek bo ja padam .Jarzębinisko zachwyca .Wypoczęta gnam na Małą Rawkę i bez odpoczynku decydujemy się podejśc na Dużą .Robimy sobie biwaczek niedaleko słynnego słupa .Jest pochmurno i dośc wietrznie - sweterki się przydają .Ale i cudnie - piękny widoczek na Caryńską .Gdy schodzimy znacznie porawaia się pogoda i słoneczko .W Bacówce pijemy kawkę - ach jak smakuje .Czas na parking i po serki .Serce sie kraje - cudna pogoda góry , a tu trzeba do domi i pracy .Ale obiecujemy sobie dłuszy wypadzik .Miał być jeszcze w sierpniu ale z powodu braku noclegu mam miejsce dopiero we wrześniu .
cdn

Piskal
08-12-2009, 09:56
15 sierpnia 2009 wyprawa jedniodniowa Przemyśl - Lutowiska - Przelecz Wyzniańska - Rawki - Górna Wetlinka - Przemyśl

W Bacówce też ludziska snadankują - rezygnujemy z kawki i i dziemy w górę
Rezygnujemy z kawki
Bo walimy na Rawki.

długi
08-12-2009, 21:47
Pozwólcie ,że i ja podzielę się w Wami moimi pobytami w Biesach.
Mieszkam 120 km od UG - pierwsyz raz w Biesach byłam w 1986 roku dwa dni po wybuchu elektrowni w Czarnobylu .Była to szkolna wycieczka jednodniowa Dużą Pętlą .Pogoda była nieciekawa - padało z przejasnienami małymi , choć Połoniny pokazły się nieco .No i bardzo dziwiły wszystkich plamy na kałużach zwłaszcza widoczne na solińskiej zaporze o kolorze kanarkowej żółci - teraz wiemy ze to z opadu radioaktywnego - wtedy była to dla nas czarna magia.


Opad radioaktywny nie jest i nie był kanarkowy, też w tym czasie byłem w Bieszczadach, w Beniowej. Ten żółty osad co roku pojawia się po deszczu w kałużach. To pyłki kwiatowe, najczęściej sosny.
Pozdrawiam
Długi

Browar
08-12-2009, 22:03
Opad radioaktywny nie jest i nie był kanarkowy, też w tym czasie byłem w Bieszczadach, w Beniowej. Ten żółty osad co roku pojawia się po deszczu w kałużach. To pyłki kwiatowe, najczęściej sosny.
Pozdrawiam
Długi

Ja wtedy byłem w Prełukach,pyliło na kanarkowo jak diabli, ale byłem w nieświadomości Czernobyla więc też założyłem że pyłki.

marcins
08-12-2009, 22:04
Jodełka też nieźle pyli

długi
08-12-2009, 23:05
i świerk i kilka innych. Co roku to widzę na kałużach. Ludzie gadają, że to siarka ze spalin, jakby w spalinach była siarka krystaliczna
Długi

długi
08-12-2009, 23:08
My tu o pyłkach, a gdzie dalszy ciąg opowieści Malinki? Czekamy
Pozdrawiam
Długi

malinka74
11-12-2009, 12:58
Długi dzięki za edukację - miało sie wtedy naście lat a alergie i pyłki były nieznane i cicho o tym było .No a nasz pan opiekun nie wiedział też co to .Dalszy ciąg opowieści będzie - bo kolejny wypad który bedzie opisany był najlepszy z tego roku - bylo najbardziej pusto .

malinka74
14-12-2009, 12:02
Wypad nr 7 trzydniowy Przemyśl - Lutowiska - Bereżki - Przysłup Caryński - Muczne - Tarnawa Nizna - Wołosate -gniazdo Tarnicy i Halicza - Górna Wetlinka - Przemyśl
Dzień nr 1
2 września
Nareszcie upragniony wyjazd :grin::grin::grin: .Dzień poprzedni koncentruję na pakowaniu .Rankiem około 5 wyjeżdzamy szczęśliwi ,i jakoś tak od Krasiczyna bierze nas super wakacyjny nastrój , pogoda iście cudowna .Na sniadanko jak zwykle zajeżamy na punkt widokowy w Lutowiskach - Boże jak tak rewelacyjnie smakuje cokolwiek z widokiem na Otryt i piekno Tarnicy , Halicza itd .Od strony Mucznego słychać strzały - widać ktoś poluje :sad:.Jedziemy do Bereżek.Parking pod punktem budki kasowej BdPN - kupujemy karnety i rozmawiamy z sympatyczną panią prowadzącą ten punkt i pole namiotowe m.in o tym jak prowadziła punkt w Dolinie Sanu jakiś czas temu .Ech to musiała być przygoda - cała ciepła pora na łonie natury .Zaopatruję się w kilka przewoników po ścieżkach przyrodniczych i ruszamy na Przysłup .Droga lasem bardzo mi się podoba - jest cichutko ,dziko i bieszczadzko .Zero spotkanej duszy .Jesteśmy sami na całym szlaku - nie narzucamy ostrego tempa ,idziemy sobie spacerkiem jest cieplutko - wręcz lipcowa pogoda .Jakieś 20 minut przed dojściem do celu dochodzą na dzwięki pracujących pił - no tak budują Kolibę .Gdy dochodzimy na Przysłup jest po prostu bajecznie - robimy sobie półgodzinny piknik.Mam wrażenie ze jesteśmy w innym świecie gdzie nie ma cywilizacji - rany jak ja chcę zatrzymać czas .Nawet batonik czekoladowy smakuje jak nektar.Caryńska wygląda przeuroczo w tej strony.Podchodzimy do odbuduwojącej się Koliby i już przewidujemy cudny widok z poddasza , już rodzą się plany noclegu tutaj.Dopiero schodząc w dól spotykamy jakąś pare turystów .W Bereżkach wsiadamy w samochodzik i jedziemy na obiad do Mucznego ,do holtelu Pod Bukowym Berdem.I tu miła niespodzinka .Czujemy się jak Vipy - cała restauracja dla nas ,pod hotelem kilka aut tylko .Schabowe smakują - czujemy się cudownie rozleniwieni - no i jedziemy do Tarnawy.W Hoteliku czekają na nas miłe gospodynie pani Agata i Renata .Mieliśmy być sami , ale dojeżdzają jeszcze turyści do jednego pokoju .Spędzamy sympatycznie czas z gospodyniami hotelu dowiadując sie wielu ciekaowstek m.in jak tam wygląda zycie codziennie itd Wieczorkiem przy wschodzącym księżycu spacerujemy po drodze zachwycając się ciszą i spokojem.Jutro czeka nas wyczerpujący wielokilometrowy marsz .
cdn