Zobacz pełną wersję : Gorgany, Czarnohora - październik 2009
Witam wszystkich. Postanowiłem naskrobać kilka zdań na temat ostatniej wyprawy na Ukrainę.
Włóczęgę tę popełniliśmy w składzie: Ja, Bob i Hontas.
Dzień pierwszy. Tak jak przed rokiem spotykamy się w Przemyślu, wymiana walut i bus do Medyki. Na przejściu pusto, stoi raptem kilka osób. Wypełniamy karteczki i już jesteśmy na Ukrainie. Po ukraińskiej stronie przyczepił się do nas polak "biznesmen". Tłumaczył nam że busy do Lwowa prawie nie jeżdżą, że przystanek daleko i podwiezie nas do Lwowa za jedyne 200 zł. Daliśmy mu do zrozumienia żeby frajerów szukał gdzie indziej i po 10 min już siedzieliśmy w autobusie do Lwowa. Droga do Lwowa przebiega z myślą zdążymy czy nie zdążymy na pociąg do Rachowa. Z autobusu wysiadamy na 10 min przed odjazdem pociągu i szybko lecimy na peron. Przed pociągiem pertraktacje z konduktorami. Na początku nie chcą nas wpuścić bo nie mamy biletów a oni nie sprzedają, po kilku minutach miękną, machają żeby wsiadać. Wrzucamy graty do przedziału sypialnego, płacimy za bilet i mkniemy w kierunku Karpat z prędkością 30 km/h. Hontas śpi, Bob leży przysypiając a ja stoję połowę drogi na korytarzu i się gapię przez okno. Po 6 godzinach wysiadamy w Tatarowie. Ciemno. Nie za bardzo wiadomo gdzie iść więc idziemy do końca peronu, znajdujemy łączkę i rozbijamy nasze domki. Przed nocą rozpijamy nalewkę Hontas w namiocie imprezowym i czas na sen...
Dzień drugi. Wstaję o świcie. Szron na trawie. Pogoda niby ładna ale nad górami też sporo chmur. Gorąca herbatka i kręcę się koło namiotu pstrykając pierwsze fotki.
http://img122.imageshack.us/img122/3082/001tatarw.jpg
http://img230.imageshack.us/img230/8528/005tatarw.jpg
Jemy śniadanko, zwijamy namioty i czas w drogę. Sklep zaliczony, zakupy zrobione i obieramy kierunek północ ku dolinie potoku Żeniec.
http://img65.imageshack.us/img65/1408/008tatarw.jpg
W końcu skręcamy z głównej i dość ruchliwej szosy w boczną dolinę. Odbijamy od razu pod górę i na dzień dobry dylemat którą drogą iść. Ktoś z nas zauważa dobrze schowany, stary niebieski szlak na drzewie. Po kilkudziesięciu metrach znowu rozwidlenie i znowu kombinacje ale w końcu wychodzimy na właściwą ścieżkę z niebieskimi znakami. Początkowo szlak biegnie łagodnie zygzakiem pod górę tak że samo się człowiekowi ciśnie żeby ścinać te zakosy.
Oczywiście żeby nie było za prosto to wiatrołom co kilkadziesiąt metrów. Po pewnym czasie zaczynamy kląć na te powalone drzewa bo ile można przez nie przełazić :)
http://img203.imageshack.us/img203/9561/014podejcienachomiakw.jpg
Im wyżej się wspinamy tym robi się bardziej pochmurno i ciemno. Dopada nas mgła i mżawka z deszczem. Robi się niewesoło.
http://img230.imageshack.us/img230/9305/021stokichomiaka.jpg
Wychodzimy w końcu na jakąś wyraźną szeroką drogę, spotykamy źródełko i po kilkuset metrach dochodzimy w końcu na połoninę Chomiaków. Widoczność bez zmian czyli nic nie widać. Spotykamy dwójkę Ukraińców śpiących w namiocie. Rozbijamy namioty. Zaczyna padać. Wypijamy miodówkę przy świecach w namiocie imprezowym gdy słyszymy niedaleki grzmot. Po chwili drugi, na oko wali w Syniaka. I tak oto idziemy spać po burzy składającej się z dwóch grzmotów ale ciągle w deszczu...
Ciąg dalszy nastąpi....
Dzień trzeci. Budzę się przed świtem. Nie słyszę łomotania o namiot a więc nie pada. Wyłażę na zewnątrz i świat wygląda o niebo lepiej niż wczoraj ale dalej daleko od doskonałości. Widać przynajmniej całą połoninę i jakieś okoliczne szczyty zza chmur.
http://img97.imageshack.us/img97/4558/023pooninachomiakw.jpg
W dole połoniny widać bacówkę, nie wiem czy otwarta ale nie ma to już znaczenia. Wracam do obozu i walczę z ogniskiem, zachciało mi się zapiekanek i kiełbasy. Konsumuję i obserwuję pogodę, ciężko ją wyczuć, raz się chmurzy całkowicie po czym widać nawet Syniak. Wkrótce wstają Bob i Hontas i zapada decyzja: idziemy. Pakujemy graty i wyruszamy dalej. Zaczyna padać.
http://img65.imageshack.us/img65/4476/032pooninachomiakw.jpg
Im wyżej wychodzimy tym pogoda lepsza. Niskie chmury zostają w dole. Zaczyna się gorgan i kosówka. Chodzenie po mokrym gorganie nie należy do przyjemnych, do tego mokra kosówka ale jest duży plus: nie pada i coś widać.
http://img202.imageshack.us/img202/6363/036stokisyniaka.jpg
http://img65.imageshack.us/img65/8245/041stokisyniakal.jpg
Droga biegnie czasami po gruncie przez kosówkę, czasami po drobnym gorganie a czasami po dużych zwałowiskach kamieni. W końcu wdrapujemy się na Syniaka. Na pierwszym planie Mały Gorgan, dalej Doboszanka.
http://img251.imageshack.us/img251/4678/042pasmosyniaka.jpg
Docieramy do Małego Gorganu. Z góry wypatrujemy sobie polankę na nocleg, widzimy również jakiś dach więc jest szansa na wodę. Czas na największą atrakcję dnia czyli zejście z Małego Gorganu. Cholernie stromo, początkowo drobny gorgan niemalże jak piarg obsypujący się spod nóg. Dalej trochę lepiej bo grubsze i stabilniejsze kamienie ale ciągle stromo. Wchodzimy do lasu, jeszcze jedna górka i będziemy u celu. Na przełęczy odnajdujemy otwartą kolibe i wodę. Zostajemy. Gwiaździsta noc zapowiada ładną pogodę na jutro.
http://img202.imageshack.us/img202/7628/055podmaymgorganem.jpg
http://img202.imageshack.us/img202/6900/058podmaymgorganem.jpg
http://img67.imageshack.us/img67/2599/064podmaymgorganem.jpg
Ciąg dalszy nastąpi...
Dzień czwarty. Pomimo że w kolibie noc minęła średnio, twarde dechy mało wygodne. Trawa pod namiotem dużo przyjemniejsza. Zapowiada się piękny dzień. Śniadanko, herbata i powoli zbieramy się w dalszą drogę. Mieliśmy w planach Doboszankę ale jednogłośnie stwierdziliśmy że nie chce nam się dzisiaj łazić po kamieniach więc padło na połoninę Douhe.
Niedaleko naszego domku wykonałem panoramę 360 stopni QTVR (quick time virtual reality).
Do obejrzenia panoramy potrzebny jest DevalVR player który można ściągnąć stąd:
http://www.devalvr.com/descargas/dps/player.zip
Nie wymaga on instalacji wystarczy uruchomić i otworzyć w nim panoramę.
link do panoramy:
http://rapidshare.com/files/292442207/061_Pod_Ma__ym_Gorganem.mov.html
Wracając do wędrówki, rzut oka za siebie i zaczynamy kolejny dzień w Karpatach.
http://img251.imageshack.us/img251/7/067podmaymgorganem.jpg
Gładko dochodzimy do Babinego Poharu z metalowym triangułem, wybieramy ścieżkę na południe. Droga prowadzi początkowo dosyć długo w dół co nas zaniepokoiło. Już mieliśmy wizję zejścia do samego dna doliny ale ścieżka powoli zaczęła iść we właściwym kierunku i po płaskim. Idziemy ciągle lasem z wycinkowym widokiem na Doboszankę i Połoninę Douha. Przy jakimś bagnisku pojawił się szlak na drzewach. Nie pamiętam koloru bodajże czerwony. Razem ze szlakiem dochodzimy do przełęczy Stoły gdzie stoi dawny budynek turbazy Gorgan. Spotykamy tam kilku miejscowych suszących grzyby. Budynek jest w kiepskim stanie.
http://img517.imageshack.us/img517/4527/072przeczstoy.jpg
Obiadek, kilka fotek i znowu pod górę na Połoninę Douha. Po jakiejś 1 godzinie byliśmy już na łąkach.
http://img517.imageshack.us/img517/133/081pooninadouha.jpg
Piekna pogoda, piękne widoki szczególnie na Doboszankę. Obieramy kierunek zachodni w stronę Rafajłowej. Wkrótce wchodzimy do lasu i idziemy, idziemy, idziemy ... i coś strasznie dłuży nam się ten las. W końcu las się kończy i widzimy chałupki pasterskie. Już wiemy gdzie będziemy spali.
http://img66.imageshack.us/img66/4615/083podposk.jpg
Rozbijamy namioty, badamy chaty. Jest jedna chatka z trzema posłaniami, stołem, kozą. Panuje lekki syf ale dało się go opanować. Wieczór jest super, ciepło, słońce, zupełnie bezwietrznie, widoki na wszystkie ważniejsze górki wokoło.
http://img99.imageshack.us/img99/6352/084podposk.jpg
http://img160.imageshack.us/img160/4964/095podposk.jpg
kolejna panorama QTVR link:
http://rapidshare.com/files/292460857/088_Pod_P__oskae_.mov.html
Po zachodzie ochłodzenie, wiaterek więc chronimy się do koliby. Rozpalamy w piecyku i jest miło i przyjemnie.
Ciąg dalszy nastąpi...
ale fajna ta turbaza na przel stoly!! ma w srodku piec?
i te szalasy na ostatniej fotce kapitalne :)
ale fajna ta turbaza na przel stoly!! ma w srodku piec?
A tego nie wiem. Nie wchodziłem do środka. Ma komin to pewnie i piec ma :)
bardzo mi sie udala ta turbaza! ona jest na samej przeleczy , przy sciezce, czy trzeba gdzies wchodzic bardziej wglab polanki? (to tak na wypadek szukania we mgle ;)
bardzo mi sie udala ta turbaza! ona jest na samej przeleczy , przy sciezce, czy trzeba gdzies wchodzic bardziej wglab polanki? (to tak na wypadek szukania we mgle ;)
Jest na samej przełęczy. Tylko raczej już nie funkcjonuje jako turbaza. W sumie się zgapiliśmy bo mogliśmy wypytać coś więcej o tej chacie.
Ciąg Dalszy historii:
Dzień piąty. W nocy spać nie dawał wiatr, o poranku trochę się uspokoiło. Kolejny słoneczny dzień.
http://img61.imageshack.us/img61/2869/099podposk.jpg
Zbieramy graty i kierunek Rafajłowa, tam musi być jakieś piwo.
http://img70.imageshack.us/img70/3852/104podposk.jpg
http://img159.imageshack.us/img159/2533/105podposk.jpg
Leśną drogą monotonnie w dół dochodzimy do wsi Dołżyniec, stąd jeszcze kilka km do Rafajłowej.
http://img263.imageshack.us/img263/130/106doyniec.jpg
Napastowaliśmy pierwszy napotkany sklep. Nie ma nic lepszego niż piwo pod wiejskim sklepem po kilku dniach włóczęgi :) Generalnie robimy sobie dzień luzaka, czyli dojść do Rafajłowej, pozwiedzać sklepy, znaleźć kwaterę i nic nie robić. Zachciało nam się zjeść coś "nie z torebki" i poszliśmy do baru przyhotelowego w centrum. Zamówiłem pierogi. Porcja była duża i smaczna, szkoda tylko że musieliśmy na danie czekać jakieś 40 min przy głośnym ukraińskim disco-polo :)
Nieopodal tego hotelo-baru znaleźliśmy sobie kwaterę. Reszta dnia to czysta konsumpcja towarów wszelakich i włóczenie się po wsi.
http://img251.imageshack.us/img251/9182/112rafajowa.jpg
Wieczorem Hontas zachciało się jajecznicy. Pani gospodarz podjęła się tego zadania i po chwili przynosi duży talerz ...jajka sadzonego i talerz twarogu ze śmietaną. Zjedliśmy wszystko z apetytem. Nasze żołądki okazały się za cienkie na takie speciały a szczególnie mój. Noc nie była kolorowa.
Ciąg dalszy nastąpi.....
dziabka1
13-10-2009, 17:44
bardzo mi sie udala ta turbaza! ona jest na samej przeleczy , przy sciezce, czy trzeba gdzies wchodzic bardziej wglab polanki? (to tak na wypadek szukania we mgle ;)
Buba, ten budynek jest na samym siodle przełęczy, wygląda to tak: http://picasaweb.google.pl/madziaba2/CzarnohoraGorgany2012ZdjCiaMagdyBederskiej#5169829 613721130162
Ale osobiście nie polecam pchania się do środka, chata jest zamieszkana. Ale niestety, jest zamieszkana przez miejscowego tak zwanego duraka Iwana, którego niestety mieliśmy niefarta spotkać. Koleś ma niekontrolowane i niespodziewane wybuchy agresji, trzeba naprawdę uważać, żeby nie oberwać.
Poza tym, już na progu syf panuje niewąski, próbowałam tam zajrzeć (jeszcze będąc w nieświadomości, kto tam pomieszkuje) i cofnęło mnie od okna i od progu.
Więc raczej radzę omijać to miejsce. Nasza przygoda miała miejsce w roku 2007, jest możliwe, ze coś się w tej materii zmieniło (Iwan stary raczej był), ale w 2008 roku jeszcze tam dziarsko mieszkał (przechodziłam obok i widziałam go).
A w ogóle to zdjęcia i relacja przednia, miło obejrzeć zdjęcia i sobie powspominać :)
Pozdraw
madzia
Dzień szósty. Dzisiaj mamy w planach Połoninę Czarną. Pogoda już nie taka ładna jak wczoraj. Żegnamy się z kwaterą, zakupy i wio w trasę. Na Gropę biegnie teraz czarny szlak z Rafajłowej. Oglądając mapę z tym szlakiem doznałem deja vu. Sześć lat temu gdy jeszcze nie było szlaków i trzeba było kombinować z mapą i kompasem szedłem na Gropę i teraz normalnie jakby po tej mojej trasie szlak zrobili.
http://img389.imageshack.us/img389/6266/113rafajowa.jpg
Droga na Gropę biegnie do samego podnóża doliną i w miarę po płaskim. Patrząc na stan mojego żołądka nie miałem nic przeciwko. Po dojściu do podnóża jest fajne wrażenie ogromu i stromizny góry na którą trzeba się wdrapać. Przy kolibie robimy odpoczynek, posiłek i takie tam.
http://img240.imageshack.us/img240/8507/124podgrop.jpg
Czas w końcu zrobić jakąś wysokość. Ścieżka biegnie średniostromo ale mozolnie pod górę a ja już po chwili czuję się jakby ktoś ze mnie powietrze spuścił. Totalnie nie mam siły i wlokę się niesamowicie, żołądek swoje zrobił. Powyżej linii lasu już nieco łagodniej droga prowadzi grzbietem przez łąki i kosówkę. Jakoś wymęczyłem dzisiaj tę górę. Szukamy miejsca na biwak. Gdzieś tutaj, pod Durną jest podobno źródło. Źródła nie znajdujemy ale wodę tak, co prawda stojącą ale wygląda w miarę czysto. Rozbijamy się koło tej "kałuży". Ryzykujemy i pijemy wodę po przegotowaniu. Nikomu nie zaszkodziła.
http://img70.imageshack.us/img70/7351/130poddurn.jpg
Po zachodzie słońca niebo staje się czyściutkie. Pełno gwiazd i łysy. Z tym optymizmem kładziemy się spać.
Ciąg dalszy nastąpi...
Dzień siódmy. Budzi mnie łomotanie w namiot. "Oho no to już po wschodzie słońca" sobie myślę. Wyglądam z namiotu, pochmurno, szaroburo, wilgotno, pogoda barowa. Chmury coraz bardziej gęstnieją i widoczność spada. Zarządzamy szybką ewakuację i trzeba szybko przebiec do Bratkowskiej. Cholera lubię tą górę i akurat taka wstrętna pogoda. Z czasem deszcz ustaje ale mgła gęstnieje i im wyżej włazimy tym silniejszy wiatr. Na Bratkowskiej wiatr jest już niemal porwisty, trzeba się momentami gimnastykować żeby złapać równowagę. Mamy cichą nadzieję że z Bratkowskiej jest jakaś wyraźna ścieżka na przełęcz Okole.
http://img203.imageshack.us/img203/1655/132bratkowska.jpg
http://img97.imageshack.us/img97/4356/133bratkowska.jpg
Huhu jesteśmy uratowani, z Bratkowskiej była ścieżka i nawet szlak na Okole. Im niżej tym mgła słabnie ale deszcz się wzmaga. Monotonie lasem z nielicznymi polankami dochodzimy do przełęczy Okole. Przy zamkniętym budynku obiadek, jest chociaż kawałek zadaszenia a deszcz nie chce dać za wygraną.
http://img61.imageshack.us/img61/7082/138przeczokole.jpg
W planach mieliśmy przeskoczyć na Świdowiec ale w tych warunkach to bezcelowe. Postanawiamy zejść do cywilizacji czyli kierunek Jasinia doliną Czarnej Cisy. Droga jak to droga w dolinie, monotonna. Drogowskaz "Jasinia 22 km" utwierdził nas w przekonaniu że będzie wesoło. Po drodze spotykamy drwali przy goriłce i jednym samochodem pełnym drewna. Hontas się zastanawiała jak oni się zabiorą wszyscy z powrotem jak w kabinie max 3 osoby im wejdą. Niedługo potem już wiedziała, reszta wlazła na drewno i jazda.
http://img61.imageshack.us/img61/7899/142dolinaczarnejcisy.jpg
Deszcz powoli przestaje padać a my zaczynamy czuć kilometry w kościach. Szczęśliwie trafił nam się gruzawik pełen otoczaków z potoku. Graty na górę i w drogę.
http://img176.imageshack.us/img176/1531/148dolinaczarnejcisy.jpg
http://img176.imageshack.us/img176/126/158dolinaczarnejcisy.jpg
http://img176.imageshack.us/img176/2936/156dolinaczarnejcisy.jpg
Wysiedliśmy w połowie wsi Czarna Cisa. Do Jasinii jeszcze kilka km. Odwiedzamy najbliższy Magazin w celu uregulowania soli mineralnych i witamin z chmielu. Garby na plecy i dalej tuptamy.
http://img70.imageshack.us/img70/2533/159czarnacisa.jpg
Zmrok blisko więc w Jasinii na szybko znajdujemy jakiś hotelik koło cerkwii. Sucho, ciepło, łazienka, więcej nie trzeba. Jak to w takich sytuacjach każdy wypakowuje swoje toboły więc gratów w pokoju mamy po kolana. Każdy szuka swojego mydła. Umyci, pachnący idziemy na podbój Jasinii tzn. do baru który jest nieopodal hotelu. Bar wygląda dosyć wytwornie, jakieś mrugajace światełka, ładny wystrój, ludzie ładnie ubrani a ja w klapkach i upapranych do kolan spodniach :) Ładna pani podała nam po piwie i wróciliśmy do naszego lokum. W hotelu uzupełniliśmy resztę płynnych witamin i poszliśmy spać.
Ciąg dalszy nastąpi....
Dzień ósmy. Otworzyłem oko i pierwsze co robię to zerkam za okno. Dalej pochmurno hmm niedobrze. Myślimy co dalej i wymyśliliśmy że nie będziemy się pchali dzisiaj w górę tylko podejdziemy możliwie najbliżej Czarnohory doliną. Najpierw czeka nas 4 km asfaltem do Lazestiny. Czasami coś kapie z nieba. Magazin po drodze poprawia nam humor.
http://img61.imageshack.us/img61/2473/164lazestina.jpg
W końcu nasza droga odbija z asfaltu w dolinę Lazestiny. Idziemy tak sobie przez wieś a wieś jest dość długa. Mijamy wiadukt kolejowy i zatrzymujemy się przy ostatnim sklepie przy przedszkolu. Sklep ma wiatę a na zewnątrz pada więc się dobrze składa.
http://img66.imageshack.us/img66/7417/165lazestina.jpg
Idziemy dalej i napotykamy punk kasowo-kontrolny z bramą i szlabanem. Wyłazi z domu strażnik i macha na nas. Bob idzie pertraktować. Wraca z wypisanymi biletami po 20 hrywien na głowę za przejście Czarnohory. I to jak dodał jest bilet na dwa dni. Więc już wiecie której doliny unikać w drodze na Czarnohorę. Idziemy tak sobie dalej i widzimy kawałek łąki na której nic nie ma ale wisi tabliczka "teren prywatny", oho zaczyna się, sobie myślimy. Jakaś trefna ta dolina. Zostaliśmy za to wynagrodzeni noclegiem w fajnym miejscu przy kolibie (była zajęta przez drwali :( ). Deszcz przestał padać, było ciepło, było ognisko, potok niedaleko.
http://img63.imageshack.us/img63/5517/180dolinalazestiny.jpg
http://img202.imageshack.us/img202/2596/181dolinalazestiny.jpg
Noc znowu bezchmurna więc jest nadzieja...
Ciąg dalszy nastąpi.....
Dzień dziewiąty. Piękny poranek, przynajmniej patrząc pionowo przez las w górę. Bezchmurne niebo. Ognisko, śniadanko, mycie zębów i zwijamy manatki. Do przełęczy pod Pietrosem już niedaleko. Wychodzimy z lasu i jak się okazuje ta pogoda nie jest taka idealna ale za to malownicza. Połączenie słońca i mgły daje fajne efekty.
http://img61.imageshack.us/img61/9056/192podpietrosem.jpg
Wychodzimy wkrótce na przełęcz. Leci tędy szeroka droga, obieramy kierunek Howerla. Co jakiś czas przewalają się chmury i pojawia się słońce.
http://img251.imageshack.us/img251/8712/205czarnohora.jpg
Dochodzimy do przełęczy pod Howerlą gdzie wybudowany jest domek dla turystów, jakiś zamknięty dom niewiadomego pochodzenia i kapliczka. 7 lat temu spałem w szopie z piecem przy fundamentach tego domu, jak widać udało im się coś wybudować ale mojej szopy już nie ma :( Krótki odpoczynek i wspinamy się dalej w stronę Howerli.
http://img251.imageshack.us/img251/1546/212howerla.jpg
Gdzieś tutaj naciągnąłem sobie ścięgno które dawało mi w kość do końca wyprawy szczególnie przy schodzeniu. Ominęliśmy Howerlę trawersem i lecimy dalej grzbietem Czarnohory. Na razie pusto na szlaku. Gdzieś w oddali widzimy ludziki gramolące się na Howerlę ale to taki tutejszy "deptak". Miałem wielką chęć spać nad jeziorkiem pod Gutinem Tomnatekiem ale z tą kontuzją raczej się zadowolę jeziorkiem Niesamowitym chociaż nie wiem co w nim niesamowitego, to pierwsze jest 100 razy fajniejsze.
http://img96.imageshack.us/img96/5222/216bresku.jpg
Końcówkę pokonuję jak ostatnia łamaga kuśtykając.
http://img376.imageshack.us/img376/6204/219czarnohora.jpg
Schodzimy do jeziorka, rozbijamy obóz i przyjmuję pozycję horyzontalną. Żałuję teraz bo była fajna pogoda na foty. Po pewnym czasie słyszę wezwanie z namiotu imprezowego, biorę niezbędnik czyli kubek i świeczki i kuśtykam do namiotu obok. Tam raczymy się procentami i innymi specjałami a ja dodatkowo raczę się maściami. Czas spać.
Ciąg dalszy nastąpi.....
Dzień dziesiąty. Noc minęła spokojnie. Rano wstaję i nadrabiam zaległości fotograficzne chociaż pogoda już nie ta :(
Link do panoramy QTVR 360 st:
http://rapidshare.com/files/292573436/223_Czarnohora.mov
http://img243.imageshack.us/img243/3850/224czarnohora.jpg
http://img243.imageshack.us/img243/6258/226czarnohora.jpg
Zwijamy obóz i w drogę. Ścięgno mi dokucza ale po nocnym odpoczynku i rozruszaniu gnatów nie jest najgorzej. Pogoda jakaś taka zamglona i z godziny na godzinę coraz gorsza. Przed popem Iwanem chmury zaczynają wyłazić z dolin od północnej strony w stronę grzbietu. Sam Iwan też w chmurach wiec kolejny raz szlag trafił obejrzenie wielkiego słonia w normalną pogodę. Zresztą noga mi podpowiadała "nie idź tam" więc nie mam wyrzutów sumienia że
ominąłem Popa.
http://img263.imageshack.us/img263/458/238czarnohora.jpg
Myślimy powoli jak tu się dostać do Dzembronii. W sumie znamy dwie drogi przez Smotrec i doliną. Postanawiamy zejść do kotła Dzembronii o ile leci tam jakaś ścieżka. Na przełęczy tuż nad ruinami schroniska odnajdujemy ścieżkę i złazimy na dół przez łąki i kosówkę. Dolina nie wygląda zachęcająco pełna chmur.
http://img263.imageshack.us/img263/4162/240czarnohora.jpg
Ostatnie spojrzenie na Smotreca i zagłębiamy się w chmury.
http://img162.imageshack.us/img162/3735/243smotrec.jpg
Ogarnia nas mgła i zaczyna kapać na głowę. Myślimy gdzie by tu nocować. Jest opcja dojścia do Kuby, jest opcja spania gdzieś po drodze, pamiętam że stała tu jakaś koliba 7 lat temu jak szedłem w przeciwnym kierunku. Póki co rozpadało się na dobre, widoczność 50 m. Weszliśmy w las czyli z koliby nici bo stała gdzieś przed lasem. Albo nie istnieje albo przeoczyliśmy we mgle. Schodzimy do Dzembronii. Przemoczeni wyszliśmy gdzieś w górnej części wsi, deszcz ciągle pada, niedługo zmrok i nie mamy sił ani chęci szukać chaty Kuby :/ Dochodzimy do pierwszego sklepu i pytamy o nocleg, pani nas kieruje do sąsiedniego gospodarstwa. Bob idzie na zwiady jako nasz strategiczny logistyk. Po pewnych perypetiach jak na niemym filmie gdzie dwie osoby się mijają co chwilę po 30 min w końcu spotkaliśmy panią gospodarz od kwatery i zagościliśmy w domu z dachem i piecem. Ciężki dzień z marszem od rana do zmroku gdzie pod koniec mnie chyba adrenalina lekko znieczuliła i ścięgno jakby mniej bolało jak trzeba było w deszczu maszerować.
http://img251.imageshack.us/img251/104/245dzembronia.jpg
Dzień jedenasty. Powrót do domu. Pobudka o 5.00, wyjście o 6.00 i śmigamy do marszrutki 4 km. Tutaj w sumie nie ma co opowiadać autobus potem autobus i kolejny autobus, jedynie dodam że spóźniłem się na busa w Przemyślu dosłownie 10 min i byłem bardzo zły :)
Więcej zdjęć z wyprawy można znaleźć pod linkiem:
http://picasaweb.google.pl/coshoo/GorganyCzarnohoraPazdziernik2009#
THE END
Dziękuję za uwagę.
I to są prawdziwe klimaty.
Niekoniecznie kolorowe, czasem lekko mgliste, lekko wilgotne, ale jakże prawdziwe.
Dzięki za relacje
Ale osobiście nie polecam pchania się do środka, chata jest zamieszkana. Ale niestety, jest zamieszkana przez miejscowego tak zwanego duraka Iwana, którego niestety mieliśmy niefarta spotkać. Koleś ma niekontrolowane i niespodziewane wybuchy agresji, trzeba naprawdę uważać, żeby nie oberwać.
madzia
aj to niefajnie :(
Basia Z.
14-10-2009, 10:40
Ech, fajnie, zazdroszczę.
Prawie wszędzie tam już byłam (za wyjątkiem przejścia Połonina Chomiaków - Osmołoda oraz zejścia na Okole i doliną Czarnej Cisy) no ale z przyjemnością pojechałabym znowu (żeby tylko nie wzywały inne, nowe góry)
Widzę, że była z Wami moja koleżanka Iwona.
Pozdrowienia
Basia
przemek p
14-10-2009, 10:52
Fajna relacja. Od razu się nabietra chęci do wyjazdu ;) Widzę, że spaliście u Paraski w Dzembronii:
http://img147.imageshack.us/img147/5926/domekxz1.th.jpg (http://img147.imageshack.us/i/domekxz1.jpg/)
chyba spalam w tym samym paraskowym domku jakies 5 lat temu, polozenie i ksztalt wejscia by sie zgadzal :) niestety na sieci mam tylko zdjecie z boku
http://biedronka-buba.fotosik.pl/albumy/160458-36.html
czy w srodku po lewej stronie pod oknem bylo takie dlugie miejsce na spanie a po prawej na koncu izby taki fajny wielki piec ze zdejmowanymi fajerkami?
Wygląda na tą samą chałupę. Zdjęcie przemka p pasuje i opis buby też. Byliśmy tam w deszczu i o zmroku a wyszliśmy przed świtem więc się za bardzo nie przyglądałem na zewnątrz. Patrząc na zdjęcie przemka p po lewej płynął potok a po prawej był dom gospodyni z werandą z takimi wymalowanymi paskami na narożach.
Nie tylko wygląda ale na pewno jest to ta sama kwatera
Bob
i jeszcze coś, z punktu widzenia logistyka-nie mijałem sie z gospodynią.Po prostu jak wlazłem do chałupy to pani Paraski nie było - a chałupa była otwarta, grał telewizor, honor gospodarza pełnił psiaczek. Po dłuższym czekaniu poszedłem ponownie do sklepu zorientować się odnośnie zwyczajów gospodyni. Po uzyskaniu wyjaśnienia (pewnie krowy doi) poszedłem szukać krów.Krowy znalazłem ale nie gospodynię.Potem okazało sie że w międzyczasie zdążyła sie zadekować w kuchni
Bob
Fajna relacja. Od razu się nabietra chęci do wyjazdu ...
Zacny wyjazd mieliście ...dobra relacja, dobrze "wędrowało" się z Wami.:grin:
Mam nadzieje ,że pewnego razu "nasze drogi skrzyżują się gdzieś Tam pod "sklepem";)
Pozdrowienia specjalne.
don Enrico
14-10-2009, 21:38
Caschoo - gwoli wyjaśnienia:
...po prawej był dom gospodyni z werandą z takimi wymalowanymi paskami na narożach.
Ciekawostka :biało-zielone paski oznaczają że dom należy do leśnictwa.
W tym przypadku gospodarzem jest bardzo miła p.Paraska
Słyszałem onegdaj iż właśnie na tym podwórzu Makłowicz kręcił odcinek z potrawami huculskimi.
Czy może ktoś to potwierdzić ?
przemek p
14-10-2009, 22:23
W tym przypadku gospodarzem jest bardzo miła p.Paraska
Słyszałem onegdaj iż właśnie na tym podwórzu Makłowicz kręcił odcinek z potrawami huculskimi.
Czy może ktoś to potwierdzić ?
Był odcinek kręcony na Huculszczyznie. Nie wiem czy dokladnie u Paraski na posesji, ale wystepowała p. Paraska. Serwowała pierogi z bryndzą. :)
Świetna relacja i jeszcze świetniejsza wyprawa!!!
gratuluję!
No no...fajny wypad, pobudza apetyt:)
Ciekawostka :biało-zielone paski oznaczają że dom należy do leśnictwa.
W tym przypadku gospodarzem jest bardzo miła p.Paraska
Słyszałem onegdaj iż właśnie na tym podwórzu Makłowicz kręcił odcinek z potrawami huculskimi.
Czy może ktoś to potwierdzić ?
Był odcinek kręcony na Huculszczyznie. Nie wiem czy dokladnie u Paraski na posesji, ale wystepowała p. Paraska. Serwowała pierogi z bryndzą. :)
http://www.youtube.com/watch?v=84uK8LEAi1w
http://www.youtube.com/watch?v=F0pumYEUMiQ&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=Puk-iBXXj3k&feature=related
:)
don Enrico
17-03-2011, 18:03
Z przyjemnością wróciłem na to podwórze pełne tak mile spędzonych chwil.
Dzięki za linki.
22887
:)
coshoo dzięki za linki.
przemek p
17-03-2011, 18:57
Fajnie, że ktoś to wrzucił na Youtube'a. Szukałem kiedyś tego, ale nie było.
Dzięki za linka.
Ale mi przyszła ochota tam pojechać znowu. ;-)
krzychuprorok
18-03-2011, 08:11
Dzięki, zrobię sobie banusz:razz:
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.